Wprowadzenie do medycznej etyki troski

advertisement
Prof. dr hab. n. hum. Kazimierz Szewczyk
Zakład Bioetyki, Uniwersytet Medyczny w Łodzi
Etyka troski i medycyna paliatywna.
W tekście omówione będą:
a. proces medykalizacji śmierci i powstanie medycyny paliatywnej, jako - w dużej mierze
- reakcji na tę medykalizację,
b. podstawy etyki troski ograniczanej sprawiedliwością, jako etyki akceptującej
śmiertelność człowieka oraz jego podatność na choroby, ból i cierpienie,
c. główne etyczne zasady opieki paliatywnej.
Proces medykalizacji śmierci i umierania - przejęcie śmierci przez medycynę, jej negacja
i otoczenie zasłoną milczenia.
W połowie XVIII wieku miało miejsce w Europie zdarzenie przełomowe dla zachodniej
kultury, a nieco później także dla medycyny. Doszło wówczas do gwałtownej zmiany
znaczenia i obrazowania śmierci. Ze zdarzenia religijnego śmierć stała się pozbawionym
sensu zjawiskiem biologicznym - putrefakcją, jak wówczas mówiono, czyli gniciem. Trwoga
przed piekłem towarzysząca dotychczasowemu schrystianizowanemu umieraniu zmienia się
w trapiący Europę paroksyzm strachu przed pochowaniem za życia (tzw. letargiem). Był on
o wiele silniejszy niż lęk przed piekłem, gdyż umieranie zbiologizowane i odarte
z jakiegokolwiek sensu zaczęło przerażać znacznie bardziej, niż perspektywa wiecznego
potępienia. Sama zaś śmierć z finalnego etapu życia, będącego jego zwieńczeniem i zarazem
przejściem „na drugą stronę”, przekształciła się w przeciwniczkę życia - rzec można, w jej
śmiertelnego wroga.
Biologizacja śmierci umożliwiła przechwycenie umierania przez medycynę i medyków,
fachowo nazywane medykalizacją. Natomiast wiążący się z nią paroksyzm trwogi sprzyjał
otoczeniu umierania „zmową milczenia”. Oba te zjawiska w sposób formalny uwidoczniły się
w pierwszym kodeksie etyki lekarskiej opracowanym zbiorowym wysiłkiem Amerykańskiego
Towarzystwa Lekarskiego i opublikowanym w 1847 roku. Jeden z jego przepisów nakłada na
lekarzy moralną powinność towarzyszenia choremu w umieraniu, zabraniając tym samym
opuszczenia pacjenta, także w sytuacji, gdy już nic nie mogą zrobić dla utrzymania, bądź
przywrócenia zdrowia podopiecznego. Chcę podkreślić, że norma ta jest odwróceniem
tradycji hipokratesowej. Zgodnie z nią, lekarz miał etyczny obowiązek odejścia od łóżka
chorego, po stwierdzeniu tzw. „oznak nadchodzącej śmierci”.
Zmowa milczenia ujawnia się w artykule zakazującym informować pacjenta „o ponurych
rokowaniach”. Jest to przepis w polskim środowisku lekarskim nazywany „przywilejem
terapeutycznym”, w mniemaniu lekarzy zezwalającym na okłamywanie umierającego
chorego, co do niepomyślnych prognoz.
Przechwycenie umierania i śmierci przez medycynę zachodziło nie tylko za przyzwoleniem
społeczeństwa, ale nawet było przez nie wymuszane. Proces ten gwałtownie przyspieszyły
dokonania Ludwika Pasteura. Historycy piszą przede wszystkim o udanym szczepieniu 14letniego chłopca pogryzionego przez wściekłego psa (1885 rok). Według trafnych słów
jednego z nich, uczony tym czynem „musnął naszą cywilizację kuszącym dotykiem
nieśmiertelności” i zapragnęliśmy „technologicznej nieumieralności” - zwalczenia śmierci
przez techniki medyczne.
Na podstawowy cel medycyny awansowała walka ze śmiercią w imię realizacji tego
pragnienia. Rozwój technologii medycznych, w tym szczególnie wprowadzenie respiratora do
kliniki w latach 50. XX wieku, przekształcił ją w „heroiczne” zabiegi niejednokrotnie
utrzymujące umierających w samym biologicznym trwaniu.
W Polsce, podobnie jak w innych biedniejszych i katolickich krajach, zasygnalizowane
zjawiska – dechrystianizacji, biologizacji i medykalizacji śmierci - rozpoczęły się dopiero
w okolicach lat 60. ubiegłego stulecia. Jednak w naszym kraju opóźnienie to zostało
nadrobione z nawiązką. Kornel Gibiński, nestor polskich medyków, mawiał ze smutkiem:
„Lekarze leczą śmierć [...] zamarzyliśmy by życie jak najdłużej utrzymać. Zaczęliśmy walczyć
ze śmiercią”. Walczymy, nadal otaczając ją szczelnie zasłoną milczenia i nadużywając
„przywileju terapeutycznego”.
Wiele wskazuje, że w tych zmaganiach ze skończonością zaczynamy wyprzedzać Zachód.
Tamte społeczeństwa i lekarze coraz wyraźniej dostrzegają, że walka ze śmiercią nie może
być wygrana, a koszty jej zatrważająco rosną i to zarówno w wymiarze egzystencjalnym wzrost możliwego do uniknięcia cierpienia, jak i ekonomicznym. Reakcją na ten stan rzeczy
było, między innymi, pojawienie się ruchu hospicyjnego. Doprowadził on do powstania
nowej specjalizacji - medycyny paliatywnej. Niestety, w Polsce medycy i społeczeństwo wciąż
są bardzo przywiązani do iluzji technologicznej nieumieralności.
Założenia etyki troski o pacjenta ograniczanej sprawiedliwością w trosce tej zakorzenioną
i jej przydatność dla medycyny paliatywnej.
Budowana w Zakładzie Bioetyki Uniwersytetu Medycznego w Łodzi etyka troski o pacjenta
ograniczanej sprawiedliwością jest próbą przystosowania relacji lekarz - pacjent do modelu
systemu opieki zdrowotnej akceptującego ludzką śmiertelność i odrzucającego marzenia
o świecie bez chorób i cierpień. Jak wskazuje jej nazwa, podstawą proponowanej etyki jest
troska o podopiecznego w zdrowiu, chorobie i umieraniu. Wyznaczane przez tę etykę
działania białego personelu podporządkowane są moralnej zasadzie troszczenia się
o konkretnego podopiecznego. Zasada ta różnicuje formy troski, kierując je ku danemu
pacjentowi. Zgodnie z nią, w odróżnieniu od stałej wartości jednostkowego istnienia, należne
mu przejawy troski są zmienne. Innego rodzaju troski wymaga zdrowy pacjent, innego chory,
a jeszcze innego człowiek umierający.
Ukierunkowanie troski na pacjenta wyklucza walkę ze śmiercią. W praktyce zmagania
z ludzką skończonością sprowadzają się zazwyczaj do działań służących zachowaniu
abstrakcji, jaką jest życie w oderwaniu od osoby, o którą aktualnie powinniśmy się troszczyć.
Inaczej mówiąc, za wszelką cenę walczymy o sam fakt (prze)życia pacjenta, bez względu na
cierpienie, jakiego mu przysparzamy tym działaniem.
Z przedstawionej charakterystyki wynika, że troska jest wartością ustanawiającą relację
lekarz - pacjent. Będąc taką wartością jest, jak pisze etyk amerykański Paul Ramsey, źródłem
moralnych obowiązków lekarzy wobec pacjentów, w każdym z wyliczonych przejawów ich
jednostkowego istnienia. Inaczej mówiąc, relację lekarz - pacjent ustanawia bezwzględny
wymóg troski o podopiecznego, także w obliczu jego śmierci, a nie tylko w zdrowiu
i chorobie.
Etyka troski oddając jednostkom umieranie i śmierć, odrzuca także ich zawłaszczenie przez
medycynę i lekarzy. Medykalizacja i szczególnie „przywilej terapeutyczny” są przejawami
tzw. paternalizmu (od słowa pater = „ojciec”). Lekarz paternalista, niby kochający ojciec,
czuje się uprawniony do działania dla dobra pacjentów. Dobro to jest wyłącznie przez niego
definiowane, a ewentualne zdanie podopiecznych - całkowicie pomijane.
O negatywnych skutkach paternalizmu w odniesieniu do umierania i śmierci wspominałem
wyżej. Aby uniknąć zasygnalizowanych konsekwencji etyka troski, korzystając z filozofii
Emmanuela Lévinasa, przenosi autorytet moralny (a nie profesjonalny – medyczny) z lekarza
na pacjenta. Początkiem przeniesienia jest uznanie relacji lekarz - pacjent za przypadek
stosunku Ja - Ty. Zgodnie zaś z filozofią Lévinasa, to drugi człon relacji, czyli „Ty”, jest
nauczycielem i mistrzem „Ja”. „Ty” to każdy człowiek, z którym wchodzę w relację. Dla
stylistycznej elegancji nazywa się go także „Drugim”.
Dzięki takiej zamianie autorytetu moralnego w relacji lekarz - pacjent, podopieczny
przejmuje rolę nauczyciela lekarza (a także pielęgniarki czy wolontariusza hospicyjnego). Nie
chodzi tu oczywiście o wypełnianie przez pacjenta funkcji nauczyciela wiedzy i umiejętności
profesjonalnych. Wyjaśnianie, o jaki rodzaj nauczania chodzi Lévinasowi zacznę od
podkreślenia, że w swojej filozofii mocno akcentuje on wątek mesjanistyczny – nauczyciela
i proroka cierpiącego. Drugi bowiem, to z definicji człowiek śmiertelny, podatny na ból
i cierpienie. Natomiast Ja, to ktoś, kto jest z Drugim i bierze bezwarunkową
odpowiedzialność za ten jego ból, cierpienie i skończoność. Odpowiedzialność
i współobecność z cierpiącym jest warunkiem otwarcia się Ja na nauczycielską funkcję
Drugiego. Natomiast nauczycielska siła Drugiego wiąże się z jego śmiertelnością
i podatnością na cierpienie
Synteza myśli Ramseya i Lévinasa pozwala na uchwycenie zasadniczych cech właściwej
troski; są nimi otwartość na pacjenta oraz odpowiedzialność za jego ból, cierpienie i śmierć.
Tak rozumiana troska buduje przestrzeń możliwych sensów nadających ze swej strony
znaczenie życiu lekarza (pielęgniarki, a także bliskich chorego), jego cierpieniu i przyszłej
śmierci. Upraszczając nieco myśl Lévinasa powiem, że pacjent, jako nauczyciel, podobnie jak
Mesjasz, przekazuje trudną do wyrażenia słowami wiedzę etyczną o kondycji każdego z nas.
Nieusuwalnym warunkiem udanego „nauczania” i właściwej troski jest bycie z pacjentem:
wsłuchiwanie się w jego „mowę” prowadzące do zrozumienia potrzeb podopiecznego.
Prezentowany sposób odrzucenia paternalizmu lekarzy sprawia, że etyka troski jest bardzo
przydatna w opiece paliatywnej, z jednej strony, a z drugiej - w ciężkich, przewlekłych
chorobach.
Relacja lekarz - pacjent zawiązuje się zawsze w otoczeniu społecznym i nigdy nie jest
wyizolowaną od niego wyspą. Jak zauważa Lévinas, jest ona zarazem relacją etyczną
i społeczną. Uwzględnienie społecznej natury omawianego stosunku umożliwia
wprowadzenie kolejnej wartości ustanawiającej relację lekarz - pacjent; jest nią
sprawiedliwość zakorzeniona w trosce o podopiecznego. Zakorzenienie sprawia, że wartość
ta staje się „trudniejszą troską” o danego pacjenta; trudniejszą, bo uwzględniającą potrzeby
wielu innych aktualnych i potencjalnych podopiecznych systemu opieki zdrowotnej.
Beztroskie jest postępowanie lekarza prowadzące do zwiększania możliwego do uniknięcia
bólu i cierpienia pacjenta, którym się aktualnie opiekuje oraz działania nieliczące się
z realiami ekonomicznymi kraju, jako postępowanie niesprawiedliwe wobec społeczeństwa.
W największym skrócie problem przedstawiając, sprawiedliwość zakorzeniona w trosce
nakazuje i jednocześnie moralnie usprawiedliwia rachunek ekonomiczny w medycynie.
Świadczenia, na które finansowo nie stać społeczeństwa nie mogą wchodzić w skład koszyka
procedur gwarantowanych. Ich umieszczenie byłoby niesprawiedliwe w stosunku do
pozostałych podopiecznych, pozbawiając ich świadczeń, na które zabrakłoby pieniędzy.
Akcentowanie aspektu finansowego opieki zdrowotnej skłania do większego uwzględniania
przez planistów systemów zdrowotnych medycyny paliatywnej, jako wiele tańszej od
medycyny walki ze śmiercią.
Tak zdefiniowane wartości ustanawiające wyznaczają opiece zdrowotnej obszar działalności
porównywalny do balonu napełnianego troską i ograniczanego sprawiedliwością, niby
elastyczną powłoką. Jej sprężystość obrazuje względną ruchomość granicy sprawiedliwości.
Obszar troski będzie się powiększał lub zmniejszał w zależności od wielkości sum
przeznaczanych na zaspokojenie potrzeb zdrowotnych społeczeństwa.
Wewnątrz tego obszaru umieszczane są pozostałe dobra będące ważnymi celami opieki
zdrowotnej - są to tzw. wartości zależne (od troski i sprawiedliwości). Do najważniejszych
celów należą: autonomia pacjenta, łagodzenie bólu i cierpienia, dążenie do spokojnej
śmierci, życie, zdrowie, prawdomówność, lojalność personelu medycznego i zaufanie
pacjentów. Nowością wiążącą się z powstaniem medycyny paliatywnej jest dążenie do
spokojnej śmierci, oraz łagodzenie bólu i cierpienia.
Etyczne zasady medycyny paliatywnej ułatwiające opiekę nad pacjentem umierającym,
łącznie z dążeniem do spokojnej śmierci.
Urzeczywistnianie tych celów, zgodne z etyką troski, ułatwiają odpowiednie zasady
(standardy bądź pryncypia). Standardy w medycynie paliatywnej służą przede wszystkim
skuteczniejszej realizacji dążenia do spokojnej śmierci. Jednocześnie są one etycznymi
pryncypiami moralnie usprawiedliwiającymi ten cel. Do najważniejszych standardów
medycyny paliatywnej należą:
1. Zasada opieki podstawowej. Standard ten nakazuje personelowi medycznemu
podejmowanie i prowadzenie aż do śmierci pacjenta, procedur wchodzących w skład opieki
nazywanej podstawową. Obliguje także do zapewnienia odpowiednich warunków, w których
należy prowadzić świadczenia podstawowe. Tworzą one środowisko umierania, z którego nie
wolno zrezygnować. Świadczenia te i warunki są zawsze wskazane i w tym znaczeniu są też
nazywane środkami minimalnymi lub minimalnie proporcjonalnymi.
W kategorii warunków mieszczą się:
a. godziwe środowisko chorowania i umierania,
b. uwaga personelu zindywidualizowana i ukierunkowana na konkretne potrzeby
pacjentów. Indywidualizacja uwagi warunkuje ukierunkowanie troski na pacjenta.
Zapobiega to podejmowaniu zmagań z ludzką skończonością i służeniu takim
abstrakcjom, jak życie i zdrowie w oderwaniu od osoby pacjenta. A zatem jest
warunkiem właściwej troski o chorego.
Do procedur podstawowych należą:
a. higiena osobista,
b. uśmierzanie bólu, niewydolności oddechowej i nudności,
c. uciszanie głodu i pragnienia zarówno naturalne, jak i sztuczne.
2. Zasada podwójnego skutku. Leczenie bólu jest niezbywalnym obowiązkiem moralnym
medycyny paliatywnej. Zwalnia z niego wyłącznie świadoma decyzja kompetentnego
chorego, co w praktyce ma miejsce bardzo rzadko. Jednakże skuteczna analgezja (= leczenie
przeciwbólowe) może spowodować skrócenie życia. Pojawia się problem moralnego
usprawiedliwienia takich przypadków. Dla części lekarzy, rodziców i pacjentów wystarczającą
sankcją będzie rachunek konsekwencji, czyli strat (prawdopodobne przyspieszenie śmierci)
i korzyści (uwolnienie od bólu i cierpienia). W jego wyniku może się okazać, że korzyści
przeważają nad stratami i analgezja – choć przybliża śmierć – leży w najlepiej pojętym
interesie pacjenta. Innym takie konsekwencjalistyczne usprawiedliwienie nie wystarcza.
Często kieruje nimi obawa, że może ono posłużyć do aprobaty działań eutanatycznych.
W bioetyce najbardziej popularną niekonsekwencjalistyczną normą dającą sankcję
łagodzeniu bólu i cierpienia aż do końca, nawet za cenę przyspieszenia śmierci, jest zasada
podwójnego skutku przypisywana św. Tomaszowi z Akwinu. Nie odwołuje się ona do
skutków wynikających z bilansu zysków i strat, jak w najlepiej pojętym interesie chorego, lecz
do intencji (zamiarów) lekarza lub/i pacjenta. Zasada podwójnego skutku ma zastosowanie
nie tylko w kontekście medycznym. Św. Tomasz posłużył się nią w celu usprawiedliwienia
zabójstwa w obronie własnej.
Dla procesu decyzyjnego w medycynie jest to na tyle ważne pryncypium, że wyodrębnia się
je zazwyczaj w osobną zasadę opieki paliatywnej. Uchyla ona zarzut spowodowania śmierci
przez lekarzy stosujących leczenie przeciwbólowe, a w odniesieniu do chorych żądających
skutecznej analgezji oddala podejrzenie o domaganie się eutanazji.
Zgodnie z nazwą, omawiana norma dotyczy sytuacji, gdy działanie, które samo w sobie jest
dobre powoduje dwa skutki: jeden dobry, drugi zły. Na mocy zasady podwójnego skutku,
działanie takie jest moralnie usprawiedliwione, jeśli intencją jest wywołanie jedynie dobrego
skutku, natomiast zły, choć przewidywalny, nie jest zamierzony.
Aby postępowanie lekarza stosującego skuteczną analgezję, mogącą jednak skrócić życie za
cenę tej efektywności, było zgodne z zasadą podwójnego skutku, intencją jego działania musi
być troska o pacjenta wyrażająca się w łagodzeniu bólu i cierpienia. Nie może nią być zamiar
uśmiercenia pacjenta, które oczywiście położyłoby kres jego cierpieniu. Ewentualna śmierć
chorego jest tym drugim skutkiem – przewidywalnym, choć niezamierzonym. Ważne jest zarówno w aspekcie moralnym jak i w prawnym - by dawka leku przeciwbólowego
(= analgetyku, np. morfiny), była nie większa niż potrzeba do skutecznego zniesienia bólu.
Innymi słowy, jeżeli efekt ten można osiągnąć za pomocą dawki mniejszej, nie wolno nam
zastosować dawki większej, a tym bardziej letalnej (= śmiertelnej). Jest to tzw. zasada
stopniowania analgetyku, w maksimum, aż do dawki mogącej spowodować śmierć, jeśli
zajdzie taka konieczność.
3. Zasada towarzyszenia umierającemu. Zgodnie z tym pryncypium towarzyszenie
umierającemu pacjentowi aż do jego śmierci stanowi nakaz moralny. Obejmuje on personel
medyczny. Odnieść go trzeba także do bliskich umierającego pacjenta. Wagę zasady
towarzyszenia podkreślają redaktorzy dokumentu wydanego przez Światową Organizację
Zdrowia, stwierdzając, że „w czasie ostatnich dni życia tracą znaczenie techniczne aspekty
leczenia, ich miejsce zajmuje ciągła obecność przy chorym oraz psychiczne i duchowe
wspieranie go”.
Towarzyszenie jest także konieczne, gdy chory utracił świadomość i gdy – jak noworodki –
jeszcze jej nie wykształcił. Jest ono wyrazem niezbywalnego obowiązku troski o pacjenta
i stanowi odpowiednik procedury minimalnej zawsze mu należnej. W tym znaczeniu
omawiany standard jest jednym z najważniejszych pryncypiów etyki troski.
Zasadę towarzyszenia można uzasadnić trojako:
a. egzystencjalnie – intensywne cierpienie i umieranie łączy się z samotnością. Nikomu,
w szczególności personelowi medycznemu i bliskim, nie wolno pogłębiać tej
samotności. Paul Ramsey pisał: „Opuszczenie bardziej dławi niż śmierć i budzi większy
strach. Głównym problemem związanym ze śmiercią jest to, aby nie umierać
w samotności”. W przypadku noworodków i niemowląt towarzyszenie ma walor
egzystencjalny przede wszystkim dla rodziców, bliskich, a także dla personelu
medycznego.
b. edukacyjnie – umierający człowiek, nawet przedwcześnie urodzony noworodek, może
stać się nauczycielem towarzyszących mu osób, w etycznym znaczeniu
nauczycielstwa, o którym pisałem wyżej. Jeśli tak się stanie, wówczas podopieczny
daje egzystencjalny bodziec lekarzowi, pielęgniarkom, bliskim do wspólnego
poszukiwania sensu śmierci i radzenia sobie z lękami przed nią. Powtórzę, że
koniecznym warunkiem otwarcia się na edukacyjną zdolność pacjenta jest bycie z nim
– pogodzenie się z jego umieraniem i zaakceptowanie dążenia do spokojnej śmierci.
c. opiekuńczo – towarzyszenie umierającemu stanowi nieodzowny warunek pełnej
realizacji ważnego celu opieki zdrowotnej, jakim jest spokojna śmierć. Termin ten
obejmuje także umieranie.
Kwestie terminologiczne
W odniesieniu do medycyny zajmującej się umierającymi pacjentami w użyciu jest kilka
określeń. Mówi się o „opiece paliatywnej”, „opiece hospicyjnej”, „medycynie paliatywnej”,
a nawet „ruchu hospicyjnym”. Spotyka się też połączenia tych nazw.
Założyciele i aktywni członkowie ruchu hospicyjnego opiekę paliatywną zazwyczaj
utożsamiają z opieką hospicyjną, stosując formuły: „opieka paliatywna (hospicyjna)”, bądź
„opieka paliatywna/hospicyjna”. Zwolennikiem takiego utożsamienia był Jacek Łuczak,
nestor i współtwórca medycyny paliatywnej w Polsce.
Spotyka się także zakresowo węższe rozumienie opieki paliatywnej, jako działalności
podejmowanej w instytucjonalnych ramach systemu opieki zdrowotnej przez jej etatowych
pracowników, przede wszystkim lekarzy i pielęgniarki. W węższym ujęciu mówi się o „opiece
paliatywnej”, łącząc ją czasem z „opieką hospicyjną”. Pojawia się wówczas zbitka: „opieka
paliatywna i hospicyjna”.
Przywołana wielość określeń ma, moim zdaniem, swoje główne przyczyny:
1. W relatywnej nowości i młodości tej sfery działalności medycyny. Szczególnie uwidacznia
się ona w określeniu „ruch hospicyjny”. W ten ruch zaangażowanych jest wielu
wolontariuszy, zawodowo niezwiązanych z medycyną.
2. W podkreślaniu jej zdystansowania się do głównego nurtu, nazwę go, „medycyny
walczącej” ze śmiercią i dążącej do technologicznej nieumieralności. Widać go w zbitkach
„opieka paliatywna (hospicyjna)” i „opieka paliatywna/hospicyjna”. Wskazują one na rodzaj
świadczeń i miejsce ich wykonywania, którym nie jest tradycyjny szpital. Dystans do
medycyny walczącej bodaj jeszcze wyraźniej dochodzi do głosu w określeniu „ruch
hospicyjny”. Słowo „ruch” odsyła tu do spontanicznego odruchu społecznego sprzeciwu
wobec praktyk dotychczasowej medycyny.
3. W silnej wciąż otoczce lęku przed (własną) śmiercią towarzyszącej opiece nad
umierającymi. Popularne jest hasło „hospicjum to też życie” próbujące zneutralizować fakt,
że przebywają w nim pacjenci w stanie terminalnym. Być może obecne zamieszanie
terminologiczne jest w części wyrazem poszukiwania sposobu skutecznej redukcji tego lęku,
w formie odpowiedniej nazwy na specjalizację medyczną zajmującą się umierającymi
chorymi. Również stosowanie określeń wywodzących się z łaciny (hospicjum, paliatywna) ma
takie samo neutralizacyjne zadanie.
Odpowiednikiem „medycyny hospicyjnej” jest termin „medycyna szpitalna” bądź
„ambulatoryjna”. Wszystkie określenia wskazują na miejsce wykonywania świadczeń.
Podobnie „opieka szpitalna” czy „ambulatoryjna”, byłaby terminologicznym analogiem
„opieki hospicyjnej”.
Zbitki „opieka paliatywna (hospicyjna)” i „opieka paliatywna/hospicyjna” oprócz
wspomnianej funkcji dystansowania się od medycyny głównego nurtu, przede wszystkim
„szpitalnej”, mają jak wspominałem także znaczenie informacyjne. Być może obecnie obie
funkcje tracą swoją użyteczność dla pacjentów i ich rodzin, a na pewno brzmią nieco
sztucznie. Z drugiej jednak strony, zważywszy na silny w naszej medycynie paternalizm,
ukierunkowanie na walkę ze śmiercią (symbolizowaną rakiem) oraz strach przed śmiercią,
rozważana zbitka może mieć jeszcze jakiś szczątkowy sens i usprawiedliwione jest jej
stosowanie przez pewien czas.
Mimo przedstawionych wątpliwości, proponuję używać następujących określeń: „medycyna
paliatywna” świadcząca „opiekę paliatywną”. „Medycyna paliatywna” jest także terminem
zgodnym z nazwą zatwierdzonej w Polsce specjalności szczegółowej lekarzy uprawiających tę
gałąź medycyny.
Literatura zalecana
1. Ph. Ariės, Człowiek i śmierć, tłum. E. Bąkowska, PIW, Warszawa 1992.
2. E. Lévinas, Etyka i Nieskończony. Rozmowy z Philippe’m Nemo, Tłum. B. Opolska-Kokoszka,
PAT, Kraków 1991.
3. J. Łuczak, Filozofia i organizacja opieki paliatywnej – hospicyjnej, w: Terminalnie chory –
hospicjum, „Prace Komisji Etyki Medycznej”, red. K. Gibiński, Polska Akademia Umiejętności,
Kraków 1996, s. 27 i n.
4. P. Ramsey, Pacjent jest osobą, tłum. S. Łypacewicz, PAX, Warszawa 1977.
5. K. Szewczyk, Dobro, zło i medycyna. Filozoficzne podstawy bioetyki kulturowej,
Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2001, s. 288-317.
6. K. Szewczyk, Bioetyka, tom 1., Medycyna na granicach życia, Wydawnictwo Naukowe
PWN, Warszawa 2009.
Download