18.03.2007 Projekt Galileo zagroŜony opóźnieniami? NASA

advertisement
18.03.2007
Projekt Galileo zagroŜony opóźnieniami?
Unijny komisarz ds. transportu Jacques Barrot przestrzegł przed moŜliwymi
opóźnieniami w realizacji projektu nawigacji satelitarnej Galileo, wysyłając surowy list z
ostrzeŜeniem pod adresem odpowiedzialnego za projekt międzynarodowego konsorcjum.
Europejski System Nawigacji Satelitarnej Galileo ma być odpowiedzią na amerykański system GPS.
Realizowany pod egidą Europejskiej Agencji Kosmicznej i Unii Europejskiej kosztem wielu miliardów
euro, ma być niezaleŜnym, zaawansowanym technologicznie systemem słuŜącym do dokładnego
ustalania parametrów badanych obiektów, ich współrzędnych i prędkości przemieszczania.
Barrot wytknął w liście firmom zaangaŜowanym w projekt, Ŝe zwlekają z podpisaniem umów, które
zapewnią im sprawne działanie i umoŜliwią posunięcie prac do przodu. Chodzi o to, by wyłonić
firmę, która będzie reprezentowała konsorcjum na zewnątrz, a takŜe podzielić się pracą i zakresem
odpowiedzialności. Rzecznik Barrota, Michele Cercone powiedział, Ŝe "trzeba bić na alarm". Odnotowujemy szereg opóźnień (...), które mogą się negatywnie odbić na harmonogramie prac
nad projektem Galileo - powiedział Cercone.
ZłoŜony z 30 satelitów system ma zacząć funkcjonować do 2010-11 roku (początkowo planowano
rok 2008). W prace zaangaŜowane są firmy z Francji, Niemiec, Hiszpanii, Wielkiej Brytanii i Włoch.
Reuters podał, Ŝe to hiszpański rząd jest odpowiedzialny za opóźnienia, bowiem domaga się
lokalizacji w Hiszpanii dodatkowych dwóch ośrodków kontrolnych systemu, oprócz centrów
planowanych dotąd we Włoszech i w Niemczech. To spowodowało, Ŝe hiszpańskie firmy blokują
podpisanie umowy.
Komisarz Barrot ma dokonać przeglądu realizacji projektu Galileo i przedstawić wnioski w czerwcu
ministrom krajów członkowskich, którzy na tej podstawie podejmą decyzje o ewentualnych
zmianach w realizacji projektu.
- WciąŜ mamy czas, by uniknąć powaŜnych zakłóceń w zaplanowanym harmonogramie, ale musimy
działać szybko - powiedział Cercone.
Galileo jest odpowiednikiem amerykańskiego systemu GPS (Global Positioning System). Jednak w
przeciwieństwie do niego jest systemem cywilnym. GPS w całości zarządzany jest przez
Ministerstwo Obrony USA i tylko udostępniany cywilom.
Polski udział w projekcie Galileo jest marginalny - ogranicza się współpracy dwóch instytucji
naukowych: Centrum Badań Kosmicznych Polskiej Akademii Nauk oraz Przemysłowego Instytutu
Automatyki i Pomiarów.
NASA: Chińczycy będą na KsięŜycu przed nami
Wskutek niedoinwestowania amerykańskiego programu kosmicznego, Chiny wyślą
swoich pierwszych kosmonautów na KsięŜyc, zanim Stany Zjednoczone tam powrócą powiedział szef NASA Michael Griffin.
Szef amerykańskiej agencji kosmicznej powiedział to podczas przesłuchań przed Komisją ds. Nauki
i Technologii Izby Reprezentantów.
Oświadczył on, Ŝe Chiny są w stanie w ciągu najbliŜszych dziesięciu lat wysłać na KsięŜyc
kosmonautów, którzy wylądują tam i powrócą na Ziemię, podobnie jak amerykańscy astronauci na
statkach Apollo w latach 1969-1973. Tymczasem przy obecnym i planowanym budŜecie NASA dodał Griffin - USA będą mogły wznowić loty załogowe na KsięŜyc najwcześniej za 19 lat.
Poinformował, Ŝe przy realizacji chińskiego programu kosmicznego pracuje 200 tysięcy ludzi,
podczas gdy amerykańskiego - około 75 tysięcy.
Kongresmani ostrzegali w czasie przesłuchania szefa NASA, Ŝe niedoinwestowanie agencji moŜe z
czasem doprowadzić takŜe do nasilenia się problemów z bezpieczeństwem lotów kosmicznych.
Wodny świat Czerwonej Planety
Bieguny Marsa pokrywają czapy lodowe zamarzniętej wody i CO2
Gdyby rozpuścić cały lód skuwający południowy biegun Marsa, to woda zalałaby całą planetę, tworząc ocean o głębokości
ok. 11 m. Takie dane przynoszą najnowsze badania dokonane przez europejską sondę Mars Express. Jej radar
spenetrował czapę lodową pokrywającą biegun, docierając aż do jej dna na głębokości 3,7 km. - Ten lodowiec zajmuje
obszar większy od Teksasu - emocjonuje się Jeffrey Plaut z NASA. Naukowcy od dawna zastanawiają się, co się stało z
wodą, która kiedyś musiała płynąć po pustynnej dziś planecie. To może dać odpowiedź na pytanie, czy kiedyś kwitło na
niej życie.
Znaleziono nową gromadę kulistą w Drodze Mlecznej
Niemieccy astronomowie znaleźli kandydatkę na nową gromadę kulistą gwiazd w naszej
Galaktyce, odległą o 30 tysięcy lat świetlnych.
Galaktyka, w której znajduje się Słońce, zwana Drogą Mleczną, posiada mniej więcej 150 gromad
kulistych. KaŜda z takich gromad zawiera od setek tysięcy do miliona gwiazd. gromady są
rozmieszczone sferycznie wokół centrum Galaktyki, w galaktycznym halo.
Gromady kuliste stanowią bardzo dobre laboratoria astrofizyczne, ich gwiazdy są w podobnym
wieku, mają podobny skład chemiczny, znajdują w tej samej odległości od nas. Rozmiary gromad
są rzędu od kilku do 100 lat świetlnych, co oznacza, Ŝe gwiazdy w nich występujące są
rozmieszczone naprawdę gęsto. Dla porównania ze Słońca do najbliŜszej sąsiadującej gwiazdy są
około 4 lata świetlne.
W gromadach kulistych występują najstarsze gwiazdy, które liczą sobie nawet po 10 miliardów lat.
To wiek porównywalny z wiekiem Wszechświata (13 miliardów lat).
Do połowy lat 90. gromady kuliste identyfikowano głównie wizualnie, poprzez analizę płyt
fotograficznych. Jednak metoda ta ma ograniczenia, trudno w ten sposób jest znaleźć gromady
przesłonięte przez galaktyczny gaz i pył.
Poszukiwania ukrytych gromad kulistych moŜna kontynuować nowoczesnymi detektorami w
podczerwieni, gdyŜ w tej długości fali moŜna spojrzeć głębiej w obszary gazu i pyłu.
Skatalogowane wszystkich gromad jest istotne na przykład do badań wielkoskalowej struktury
Drogi Mlecznej. Analizując orbity gromad moŜna badać rozmieszczenie masy w Galaktyce.
Niemcy dokonali systematycznych i zautomatyzowanych poszukiwań w podczerwonym przeglądzie
nieba Two Micron All Sky Survey (2MASS), w okolicach dysku galaktycznego. Znaleźli kilkanaście
kandydatek, które następnie obserwowali teleskopem New Technology Telescope (NTT) w
obserwatorium La Silla w Chile, naleŜącym do Europejskiego Obserwatorium Południowego ESO.
Jeden z wybranych obiektów nosi oznaczenie FSR 1735. Analizy wskazują, Ŝe jest to
najprawdopodobniej gromada kulista odległa o 30 tysięcy lat świetlnych od nas i 10 tysięcy lat
świetlnych od centrum Galaktyki. Gromada ma średnicę 7 lat świetlnych i zawiera 100 tysięcy
gwiazd o łącznej masie 65 tysięcy mas Słońca.
- Wszystkie dowody wskazują, Ŝe FSR 1735 moŜna zinterpretować jako gromadę kulistą we
wnętrzu Drogi Mlecznej - mówi Aleks Scholz z University of St. Andrews w Wielkiej Brytanii, jeden z
członków zespołu astronomów, "jednak, aby mieć kompletną pewność, musimy jeszcze zmierzyć
dokładny wiek gromady, co wymaga dalszych obserwacji".
- Czy jest to ostania brakująca gromada kulista w naszej Galaktyce? - zastanawia się Scholz, "Nie
moŜemy być pewni. Wnętrze Drogi Mlecznej moŜe kryć więcej niespodzianek".
Na Marsie lodu jest jak... lodu
Ilość lodu w okolicach bieguna południowego Czerwonej Planety zmierzył radar
europejskiej sondy Mars Express - informuje międzynarodowa grupa naukowców na
łamach najnowszego wydania tygodnika "Science".
Wyobraźmy sobie, Ŝe całą powierzchnię Czerwonej Planety pokrywa ocean głębokości 11 metrów.
Tyle właśnie jest wody w postaci lodu w skorupie Marsa w rejonie bieguna południowego.
Najnowszą mapę rozmieszczenia lodu wykonała sonda Mars Express. Instrumenty sondy
"prześwietliły" badany obszar, sporządzając ponad 300 przekrojów przez warstwy geologiczne
planety. Radar dokonywał pomiarów, poprzez warstwy lodu, aŜ do ich dolnej granicy na głębokości
3.7 km pod powierzchnią. - Depozyty lodu w rejonie południowego bieguna Marsa zajmują niemal
obszar Europy. Ilość wody została oszacowana juŜ wcześniej, jednak nie z tak duŜą dokładnością,
jak teraz - powiedział dr Jeffrey Plaut z NASA, jeden z naukowców misji.
19.03.2007
Sezon na Wenus
Marzec i kwiecień tego roku to czas doskonały do podziwiania planety Wenus poinformował dr Arkadiusz Olech z Centrum Astronomicznego PAN w Warszawie.
W marcu i kwietniu tego roku wystąpią doskonałe warunki do obserwacji Wenus, świecącej jako
Gwiazda Wieczorna. A jest co podziwiać, bo planeta bogini miłości to trzeci pod względem jasności,
po Słońcu i KsięŜycu, obiekt na niebie. Jej blask sięga minus 4 wielkości gwiazdowych, co oznacza,
Ŝe jest ponad 10 razy jaśniejsza od Syriusza - najjaśniejszej gwiazdy naszego nieba - wyjaśnia
astronom.
Tłumaczy, Ŝe warunki do obserwacji Wenus są teraz bardzo dobre, i to z kilku powodów. Po
pierwsze, planetę moŜemy podziwiać wieczorem i nie musimy w tym celu zrywać się z łóŜka
wczesnym rankiem. Po drugie, panują korzystne warunki geometryczne, dzięki czemu w godzinę
po zachodzie Słońca planetę widać około 20 stopni nad zachodnim horyzontem. Warto przy tym
dodać, Ŝe warunki te cały czas powoli się polepszają i pod sam koniec kwietnia wysokość planety
nad horyzontem, godzinę po zachodzie naszej dziennej gwiazdy, sięgnie aŜ 27 stopni. - Ze względu
na malejącą odległość Wenus od Ziemi rośnie średnica jej tarczy. Teraz wynosi ona 14 sekund
łuku, ale pod koniec kwietnia osiągnie aŜ 17 sekund. Dysponując więc teleskopem o powiększeniu
kilkudziesięciu razy, moŜemy podziwiać zmieniającą się fazę planety, która przechodzi od "pełni" do
kwadry - opowiada Olech.
Wenus jest drugą pod względem odległości od Słońca planetą naszego Układu. KrąŜy wokół naszej
dziennej gwiazdy po najbardziej kołowej orbicie ze wszystkich planet (mimośród, który opisuje
spłaszczenie orbity wynosi w jej przypadku tylko 0.0068) w średniej odległości 108.2 miliona
kilometrów. Orbita ta jest nachylona do płaszczyzny ruchu orbitalnego Ziemi pod kątem 3.4
stopnia. Pełen obieg Słońca zajmuje Wenus 0.615 roku.
- Jeśli chodzi o rozmiary, Wenus ze wszystkich ciał Układu Słonecznego najbardziej przypomina
Ziemię. Jej średnica wynosi 12100 kilometrów, czyli prawie 96 proc. średnicy Ziemi, a masa 4.87
razy 10 do potęgi 24 kilogramów, czyli 82 proc. masy naszej planety. Pełen obrót wokół własnej osi
zajmuje Wenus aŜ 243 dni! - konkluduje astronom.
Galaktyka olbrzymka okazała się maleńka
Astronomowie odkryli, Ŝe jedna z galaktyk, uwaŜana do tej pory za olbrzymią, w
rzeczywistości jest bardzo mała.
Od 23 lat sądzono, Ŝe para galaktyk, oznaczonych jako NGC 5011B i NGC 5011C, znajduje się w tej
samej odległości od nas. Niepoprawne oszacowanie odległości skutkowało błędnym wnioskiem co
do wielkości jednej z galaktyk.
Sądzono, Ŝe galaktyka NGC 5011C jest połoŜona w odległości około 150 milionów lat świetlnych.
Znając odległość do obiektu i mierząc jego rozmiar kątowy na niebie, moŜna określić rzeczywisty
rozmiar galaktyki. Tak duŜa odległość wskazywała zatem, Ŝe mamy do czynienia z olbrzymią
galaktyką. Jednak niezgodna z duŜym rozmiarem była jej niewielka jasność. Astronomowie Ivo
Saviane i Helmut Jerjen przeprowadzili obserwacje obu galaktyk przy pomocy teleskopu o średnicy
3,6 m, pracującego w obserwatorium La Silla w Ameryce Południowej, naleŜącym do Europejskiego
Obserwatorium Południowego (ESO).
Następnie zmierzyli tzw. przesunięcie ku czerwieni. Wyniki pomiarów pokazały, Ŝe galaktyka NGC
5011C w rzeczywistości znajduje się blisko, zatem nie jest członkiem dalekiej gromady galaktyk, a
jedynie niewielką karłowatą galaktyką z sąsiedztwa Drogi Mlecznej, połoŜoną w okolicach grupy
galaktyk Centaurus A. Dystans do niej wynosi zaledwie 13 milionów lat świetlnych, czyli
dwunastrokrotnie bliŜej, niŜ przypuszczano do tej pory.
Przesunięcie ku czerwieni, po angielsku "redshift", to efekt wynikający ze zmiany długości fali
świetlnej wysłanej przez obiekt niebieski a pomiarem dokonanym na Ziemi. Gdy obiekt oddala się
od nas, linie w jego widmie przesuwają się w stronę fal dłuŜszych (w stronę barwy czerwonej).
Mierząc to przesunięcie moŜna określić prędkość oddalania się obiektu.
Od pierwszej połowy XX wieku wiadomo, Ŝe większość galaktyk oddala się od nas. W roku 1929
Edwin Hubble znalazł związek pomiędzy prędkością oddalania się galaktyki a jej odległością od
Ziemi. Prawo Hubble'a stanowi obecnie jedną z podstawowych metod wyznaczania odległości do
odległych galaktyk.
Ponadto, astronomowie zbadali inne własności galaktyk. NGC 5011B zawiera więcej cięŜkich
pierwiastków niŜ NGC 5011C i jest czterokrotnie starsza. Oszacowano teŜ masę NGC 5011C, wynosi
ona 10 milionów mas Słońca, co oznacza faktycznie niewielką galaktykę - dla porównania, nasza
Droga Mleczna zawiera miliardy gwiazd.
21.03.2007
Początek astronomicznej wiosny
Słońce znajduje się w punkcie Barana, rozpoczyna tym samym astronomiczną wiosnę.
Pory roku zawdzięczamy odpowiedniemu nachyleniu osi obrotu naszej planety do płaszczyzny jej
ruchu okołosłonecznego (ekliptyki). Oś obrotu tworzy z ekliptyką kąt 66.5 stopnia, dzięki czemu
przez pół roku bardziej na działanie promieni słonecznych wystawiona jest półkula północna, a
przez drugie pół - półkula południowa.
Nie wszystkie planety mają pory roku. Na przykład oś obrotu Merkurego jest prostopadła do
ekliptyki i w kaŜdym dniu roku jego półkule dostają taką samą ilość światła. Niemniej ze względu
na brak atmosfery i bliskość Słońca w trakcie dnia, temperatura na jego powierzchni dochodzi do
500 stopni C, a w nocy spada do -150. Dwa razy w roku Słońce znajduje się w punktach, w których
ekliptyka przecina się z równikiem niebieskim (rzutem równika ziemskiego na sferę niebieską). W
momentach tych mamy do czynienia ze zrównaniem dnia z nocą i początkiem astronomicznej
wiosny lub jesieni. Punkt przecięcia ekliptyki z równikiem niebieskim, w którym znajduje się Słońce
przechodząc z półkuli południowej na północną, nazywa się punktem Barana i przejście przez niego
rozpoczyna astronomiczną wiosnę.
W tym roku Słońce znajduje się w punkcie Barana 21 marca o godzinie 01:07 i w tym samym
momencie rozpoczyna się astronomiczna wiosna.
Wiosna rozpoczyna się kaŜdego roku w trochę innym momencie, ze względu na to, Ŝe w naszym
kalendarzu mamy do czynienia z całkowitą liczą dni w ciągu roku (365 lub 366), natomiast pełen
obieg Ziemi dookoła Słońca zajmuje 365.24 dnia.
Warto jeszcze dodać, Ŝe początek astronomicznej wiosny, wraz z fazą KsięŜyca, wyznacza czas
Świąt Wielkanocnych. Według tradycji święta występują w pierwszą niedzielę po pierwszej
wiosennej pełni KsięŜyca. W tym roku wiosna rozpoczyna się 21 marca, pełnię mamy w
poniedziałek 2 kwietnia, a zatem Wielka Niedziela przypada na 8 kwietnia.
Podziemny świat Marsa
Sonda Odyssey odkryła pierwsze jaskinie na Marsie. Znajdują się w zboczach wulkanu
Arsia Mons na wyŜynie Tharsis.
To rozległy i wysoki na 19 km stoŜek, który u podstawy ma średnicę aŜ 300 km. Jest jednym z wielu w tym rejonie
planety plackowatych wulkanów wygasłych od miliardów lat.
Naukowcy z dwóch teksańskich uniwersytetów wypatrzyli na zdjęciach sondy obszary, które wyglądały jak
zapadliska, a wśród nich siedem ciemnych dziur o średnicy 100-250 m. W ciągu doby nie zmieniają one swej
temperatury w odróŜnieniu od otoczenia, cieplejszego za dnia i zimniejszego nocą, co oznacza, Ŝe są otworami
głębokich studni. Zapewne prowadzą do tzw. jaskiń lawowych - tuneli wydrąŜonych przez gorącą lawę. Naukowcy
ochrzcili je imionami: Dena, Chloe, Wendy, Annie, Abbey, Nikki i Jeanne. Jaskinie mogą być jedynym na
Czerwonej Planecie schronieniem dla Ŝycia przed zabójczym promieniowaniem z kosmosu czy uderzeniami
mikrometeorytów - twierdzą badacze.
22.03.2007
Nowa jasna nova
Na naszym niebie pojawiła się nowa gwiazda zmienna, która z racji wybuchu, który
zaobserwowano w konstelacji Łabędzie (Cygnus), dostała oznaczenie Nova Cygni 2007 informują cyrkularze Międzynarodowej Unii Astronomicznej.
Dnia 15 marca Japończyk A. Tago na swoich obrazach CCD dostrzegł nowy dość jasny obiekt w
konstelacji Łabędzia. LeŜał on około dwóch stopni od jasnej gwiazdy gammy Łabędzia na linii
łączącej ją z najjaśniejszą gwiazdą tej konstelacji - Denebem (arab. "ogon"). Obiekt był około 3-4
razy słabszy od najsłabszych gwiazd widocznych gołym okiem, co oznacza, Ŝe moŜna bez problemu
dojrzeć go przez lornetkę.
Zaraz po odkryciu Amerykańskie Towarzystwo Obserwatorów Gwiazd Zmiennych (AAVSO) przesłało
specjalną notkę, w której podano jasność i pozycję obiektu, który uzyskał oznaczenie Nova Cygni
2007. Najnowsze cyrkularze Międzynarodowej Unii Astronomicznej (IAU) informują o kolejnych
obserwacjach wykonanych przez duŜe teleskopy, dzięki którym udało się uzyskać widmo gwiazdy.
Wskazuje ono, Ŝe mamy do czynienia z novą klasyczną.
Gwiazdy kataklizmiczne to szeroka klasa obiektów, które co pewien czas gwałtownie zmieniają
swoją jasność. Zachowanie to jest związane z przepływem masy w ciasnym układzie podwójnym
składającym się ze zwykłej gwiazdy tracącej materię i gęstego białego karła otoczonego dyskiem, z
którego materia opada na jego powierzchnię.
Jedną z grup gwiazd kataklizmicznych są nove klasyczne, w których pojawia się wybuch
zwiększający jasność o czynnik od 10 tysięcy do milionów razy. Tutaj jako przyczynę pojaśnienia
podaje się termojądrowy zapłon materii zakumulowanej na powierzchni białego karła.
Kosmiczne ciała dostają "kopniaki grawitacyjne"
Jedna z największych planetek krańca Układu Słonecznego przeŜyła potęŜną kolizję,
która spowodowała powstanie całej grupy nowych obiektów - informuje najnowszy
numer czasopisma "Nature".
W latach 50. XX wieku Gerard Kuiper zaproponował, Ŝe źródłem komet krótkookresowych w
Układzie Słonecznym moŜe być pas niewielkich obiektów, rozciągający się poza orbitą Neptuna. Na
obserwacyjne potwierdzenie tego faktu przyszło nam czekać do roku 1992, kiedy to D.C Jewitt i
I.X. Luu odkryli pierwszy obiekt pasa Kuipera oznaczony symbolem 1992 QB1. Obecnie znamy
ponad 1000 takich ciał, z czego kilka jest naprawdę masywnych i sięga rozmiarami 1000
kilometrów.
Ciała z pasa Kuipera są uwaŜane za pozostałości pierwotnego materiału, z którego powstał Układ
Słoneczny i który nie został zuŜyty do utworzenia zewnętrznych planet. Astronomowie uwaŜają, Ŝe
całkowita masa ciał z pasa Kuipera wynosi około jednej dziesiątej masy Ziemi, a liczba jego
obiektów o średnicy ponad 100 kilometrów nie przekracza 10 tysięcy. Jednym z ciekawszych ciał
pasa Kuipera jest planetoida oznaczona symbolem 2003 EL61, która jest jednym z największych
znanych obiektów leŜących na krańcach Układu Słonecznego. Pierwsze doniesienia mówiły takŜe o
własnym księŜycu nowej planetki.
W najnowszym numerze czasopisma "Nature" odkrywca 2003 EL61 Mike Brown z California
Institute of Technology wraz ze swoimi współpracownikami publikują kolejne ciekawe wyniki
odnośnie tego obiektu. Wygląda bowiem na to, Ŝe 2003 EL61 jest ciałem macierzystym całej
gromadki planetoid poruszającej się po podobnych orbitach okołosłonecznych.
Do ich powstania miało dojść ponad 4 miliardy lat temu w wyniku potęŜnej kolizji 2003 EL61 z
mniejszym obiektem. Spowodowała ona zniekształcenie planetoidy, znaczne rozpędzenie jej rotacji,
co dodatkowo nadało jej kształt piłki do rugby, a takŜe powstanie kilku księŜyców oraz całej grupy
nowych planetoid.
Co najciekawsze, do zderzenia doszło w miejscu w przestrzeni kosmicznej, które charakteryzuje się
podatnością na destabilizację orbit. Ciała tam poruszające się mogą stosunkowo często dostawać
kopniaki grawitacyjne, które zmieniają kształt ich orbit na bardziej eliptyczny i posyłają je do
wewnętrznych obszarów Układu Słonecznego, gdzie stają się potęŜnymi kometami.
Naukowcy nie wykluczają, Ŝe podobny los moŜe spotkać takŜe i 2003 EL61. - Minie jednak bardzo
duŜo czasu zanim 2003 EL61 stanie się Największą kometą w dziejach - przewiduje Brown. - Gdyby
to Nastąpiło, obiekt miałby 6 tysięcy razy większą jasność niŜ bardzo jasna kometa Hale-Boppa,
widoczna 10 lat temu".
W zaleŜności od konfiguracji zmienionej orbity i orbity Ziemi, na naszym niebie nowa kometa
mogłaby mieć jasność większą nawet od KsięŜyca w pełni! Trudno jednak liczyć, Ŝe taki spektakl
wydarzy się za naszego Ŝycia, bo naukowcy oceniają, iŜ na destabilizację orbity 2003 EL61 moŜemy
czekać nawet kolejny miliard lat.
23.03.2007
Bulgocze na Słońcu
Japońska sonda Hinode śledzi rozpaloną do 5,5 tys. stopni powierzchnię naszej gwiazdy, która z bliska przypomina
wrzącą czerwono-złotą zupę (to barwa świecącego wodoru). Jej trzy kamery rejestrują światło widzialne, promienie
Roentgena i daleki ultrafiolet. Astrofizycy nazywają ją "teleskopem Hubble'a dla Słońca".
Ostatnio udało się jej dostrzec początki rozbłysku (na zdjęciu), czyli nagłego, trwającego zwykle kilka minut pojaśnienia
na tarczy Słońca. - Kiedy go zobaczyłem, o mało nie spadłem z krzesła - mówi fizyk John Davis z NASA.
Uczony ma nadzieję, że dzięki Hinode uda się wyjaśnić, jak i kiedy dochodzi do rozbłysków. Na razie wiemy tylko, że
pojawiają się one w okolicy słonecznych plam i związane są z nagłym uwolnieniem energii pola magnetycznego równoważnej eksplozji milionów bomb wodorowych. W efekcie w przestrzeń kosmiczną z wielką prędkością wyrzucane
są miliardy ton naładowanych cząstek, które zagrażają astronautom i satelitom, a także wywołują burze magnetyczne na
Ziemi.
Pęknięta planeta dała Ŝycie
Od pół wieku wiemy, że powierzchnia Ziemi jest podzielona na kawałki, które
wędrują poruszane energią z wnętrza globu. Od dziś wiemy też, że ten ruch trwa już
blisko cztery miliardy lat, a jego konsekwencją mogło być pojawienie się życia
Grenlandzkie skały zloŜone z Ŝył magmy. Pokazują, Ŝe juŜ 3,8 mld lat temu skorupa Ziemi była podzielona na ruchome
płyty. Taki swiat sprzyjał powstaniu Ŝycia
Nie byłoby trzęsień ziemi, a także większości pasm górskich i wulkanów, gdyby skały budujące wierzchnią warstwę globu
(litosferę) nie popękały, dzieląc się na olbrzymie ruchome płyty. Pozornie brak wstrząsów tektonicznych i erupcji
wulkanicznych może się wydać znacznie lepszym scenariuszem dla mieszkańców Ziemi niż obecny. Bo czyż nie żyłoby się
bardziej sielankowo na spokojnym globie, który - w przeciwieństwie do naszej humorzastej planety - nie zaskakiwałby
nas kolejnymi kataklizmami? Wiele wskazuje jednak na to, że taka Ziemia w ogóle nie byłaby zamieszkana.
Istnieją poważne podejrzenia, że życie na Ziemi rozwinęło się właśnie w pobliżu owych gigantycznych pęknięć, którymi z
głębokości setek kilometrów wylewała się gorąca magma bogata w związki chemiczne i substancje mineralne. Stanowiły
one pokarm dla licznych gatunków ciepłolubnych beztlenowych bakterii uważanych przez wielu badaczy za pierwszych
mieszkańców Ziemi. Od tych prostych, jednokomórkowych organizmów wszystko się zaczęło. To one wprawiły w ruch
maszynę ewolucji, której produktem jesteśmy także my. Łączy nas z nimi mocna nić genetyczna wykonana z cząsteczek
kwasu RNA. Z tej perspektywy patrząc, wstrząsy i gwałtowne erupcje wulkaniczne nie wydają się specjalnie wysoką ceną.
Historia zarania dziejów
Kiedy zatem Ziemia utraciła swój dziewiczy wygląd, pokrywając się głębokimi rysami, które na zawsze poszatkowały jej
oblicze, lecz zarazem ułatwiły ekspansję życia? Niestety, geologiczny zapis z czasów wczesnej młodości planety jest
bowiem skąpy. Ziemia powstała ok. 4,6 mld lat temu, a najstarsze znane nam skały mają od 3,5 do 4 mld lat. Nie
dysponujemy żadnymi utrwalonymi w skałach informacjami o tym, co działo się tu przez pierwsze pół miliarda lat.
Domyślamy się tylko, że w tym czasie materia, z której powstał nasz glob, podzieliła się na warstwy - ciężkie składniki
skupiły się w centrum, lżejsze, w tym gazy, powędrowały ku peryferiom i wydostały na zewnątrz. Z nich powstała
atmosfera i zbiorniki wody. Deszcze i wiatry zaczęły niszczyć powierzchnię globu.
Pierwsze twarde, choć bardzo skromne dane geologiczne pochodzą dopiero z kolejnych 500 mln lat. Są zbierane przez
badaczy z kilku zaledwie miejsc na naszej planecie, gdzie szczęśliwym zrządzeniem losu zachowały się fragmenty bardzo
starej skorupy ziemskiej. Te okruchy dawnego świata ocalały w zachodniej Australii, południowej Afryce, we wschodniej
Europie, w północnej Kanadzie oraz na południowej Grenlandii. Na tej ostatniej zachował się ponad 30-km długości pas
skał zwany kompleksem Isua. Ich wiek wyliczono na blisko 3,8 mld lat. Choć znane i badane od paru dziesięcioleci, wciąż
dostarczają badaczom wielu niespodzianek. Czasem - jak tym razem - są źródłem sensacyjnych odkryć.
Szczęście uśmiechnęło się do zespołu pod kierunkiem Haralda Furnesa, norweskiego profesora geologii z uniwersytetu w
Bergen. Relację naukowców publikuje dziś "Science". Większość z nich to starzy wyjadacze od lat krążący pomiędzy
Australią, Afryką, Grenlandią i innymi pradawnymi lądami w poszukiwaniu nowych znalezisk z archaiku - najstarszego,
trwającego dwa miliardy lat okresu w dziejach Ziemi. Zeszłego lata Furnes przyjechał do Isua, aby w tamtejszych lawach
poduszkowych (skały bazaltowe powstające, gdy rozgrzana magma styka się nagle z chłodną wodą) szukać śladów
pozostawionych przez organizmy jednokomórkowe. Towarzyszył mu m.in. prof. Minik Rosing z Muzeum Geologicznego
w Kopenhadze, który kilka lat temu w tym samym miejscu znalazł dowody na to, że już 3,8 mld lat temu
jednokomórkowce potrafiły pozyskiwać energię słoneczną dzięki fotosyntezie, bez której nie byłoby potem roślin i
zwierząt. Tamto odkrycie przesuwało udokumentowane początki fotosyntezy o prawie miliard lat wstecz, było jednak
kwestionowane przez część ekspertów. Furnes, Rosing i towarzyszący im badacze przyjechali więc znów na Grenlandię
między innymi po to, by poszukać nowych dowodów.
Najstarsza płyta świata
Zamiast jednak tropić pozostałości archaicznego życia, badacze nieoczekiwanie zajęli się dokumentowaniem najstarszych
dowodów na wędrówkę płyt litosfery. - Niespodziewanie odkryliśmy bowiem fragment dawnego dna oceanicznego sprzed
3,8 mld lat, które przemieściło się ku górze - opowiada Furnes.
W latach 50. XX w. dzięki badaniom den oceanicznych ustalono, że nowa skorupa ziemska rodzi się na dnie oceanów w
gigantycznych rysach, w owych pęknięciach zwanych rowami ryftowymi. Magma zastyga tam, tworząc charakterystyczny
układ kilku warstw skalnych, który geolodzy nazywają sekwencją ofiolitową. Zastygłe skały niedługo pozostają w miejscu
narodzin. Muszą bowiem zrobić miejsce kolejnym potokom gorącej materii. Rozchodzą się więc na boki, stopniowo
oddalając się od osi ryftu. Takie właśnie ofiolity naukowcy zidentyfikowali na Grenlandii. - Szczególnie ucieszyliśmy się
ze znalezienia warstwy zbudowanej w całości z pionowych żył magmy. Powstaje ona bowiem tylko w ryftach. To znak
rozpoznawczy ofiolitu i dowód na to, że już prawie 4 mld lat temu po powierzchni Ziemi przesuwały się płyty litosfery zauważa Furnes.
Do tej pory za najstarsze uchodziły ofiolity sprzed 2,5 mld lat znalezione kilka lat temu w północnych Chinach. Wtedy
była to wielka niespodzianka. Zanim je odkryto, sądzono bowiem, że skorupa ziemska podzieliła się na płyty nie
wcześniej niż 2 mld lat temu.
Autorzy publikacji w "Science" twierdzą, że w obrębie ofiolitów z Isua zachowały się chemiczne ślady działalności
gorących źródeł wulkanicznych. Takie źródła zwane kominami hydrotermalnymi powstają również współcześnie w
pobliżu ryftów. Ponieważ pompują spod dna oceanu wodę bogatą w substancje mineralne, wokół nich kwitnie bujne,
choć dość egzotyczne życie. Tak mogło być również we wczesnym archaiku. Zdaniem wielu badaczy życie mogło się
narodzić właśnie w kominach hydrotermalnych. - Szukaliśmy pojedynczych śladów aktywności pierwszych organizmów,
ale być może znaleźliśmy coś znacznie ważniejszego: geologiczne dowody na istnienie 3,8 mld lat temu świata
sprzyjającego powstaniu życia - komentuje Rosing.
25.03.2007
KsięŜycowy pył moŜe zaszkodzić
Wdychanie księŜycowego pyłu moŜe zaszkodzić astronautom - twierdzą naukowcy.
W ramach planowanego na rok 2020 powrotu Amerykanów na KsięŜyc, NASA rozwiązuje juŜ
rozmaite potencjalne problemy. Ostatni człowiek, jaki chodził po powierzchni KsięŜyca, Harrison H.
Schmitt z załogi Apollo 17, narzekał na księŜycową "gorączkę sienną", gdy pył z jego skafandra
zanieczyścił moduł mieszkalny.
Jak wykazały badania porównawcze, najmniejsze cząsteczki pyłu księŜycowego mogłyby być
toksyczne. Obiekty mniejsze niŜ 2,5 mikrometra (milionowej części metra) nie są usuwane z płuc i
powodują procesy zapalne oraz powstawanie zbliznowaceń. Podobny proces zachodzi na przykład u
górników cierpiących z powodu pylicy czy pracowników mających do czynienia z azbestem. Tak
drobne cząsteczki stanowią około 3 procent księŜycowego gruntu. Są to głównie grudki szkliwa
powstałe przy upadku meteorytów, zdarzają się takŜe drobne Ŝelazne "szpileczki" wielkości 10-20
nanometrów (miliardowych części metra), które dostając się do krwiobiegu mogłyby zakłócać
proces przenoszenie tlenu przez krwinki. Obecnie planowane są badania na myszach, które
pozwoliłyby ustalić, na ile zagroŜenie jest realne.
Zespół naukowców z University of Tennessee w Knoxville opracowuje metodę wykorzystania
magnesów do usuwania pyłu z wnętrza baz księŜycowych i pojazdów kosmicznych, a takŜe z
otoczenia. Jest teŜ projekt wysłania na KsięŜyc robotów, które za pomocą mikrofal zmieniałyby
luźny pył w zwartą masę szkliwa w miejscach, gdzie mieliby lądować ludzie.
29.03.2007
W nocy KsięŜyc zakryje Regulusa
W nocy z czwartku na piątek KsięŜyc swoim ciemnym brzegiem tarczy zakryje jedną z
jaśniejszych gwiazd nieba, Regulusa - poinformował dr Arkadiusz Olech z Centrum
Astronomicznego PAN w Warszawie.
-
KsięŜyc na swojej drodze na sferze niebieskiej przesuwa się na tle gwiazd i planet,
zakrywając i odkrywając wiele z nich. Zjawiska takie wyglądają najbardziej efektownie, gdy
zakrywana gwiazda lub planeta jest jasna lub gdy mamy do czynienia z zakryciem
brzegowym, w którym KsięŜyc "muska" obiekt. Wtedy gwiazda chowając się za wzniesienia
na powierzchni Srebrnego Globu mruga do nas wielokrotnie - opowiada astronom.
Wyjaśnia, Ŝe jedną z najjaśniejszych gwiazd, które na swej drodze po sferze niebieskiej
napotyka nasz naturalny satelita, jest Regulus, czyli Alfa gwiazdozbioru Lwa, mająca
jasność 1.4 wielkości gwiazdowej. Jest to obiekt 13 razy słabszy od najjaśniejszej gwiazdy
nieba Syriusza, ale wciąŜ ponad dwa razy jaśniejszy na przykład od Gwiazdy Polarnej. - W
nocy z 29 na 30 marca będziemy mieli okazję podziwiać właśnie zakrycie Regulusa przez
ciemny brzeg tarczy KsięŜyca, znajdującego się tuŜ przed pełnią. Zjawisko będzie, niestety,
widoczne bardzo nisko nad horyzontem, przy zachodzie KsięŜyca, przez co najlepsze
warunki do jego obserwacji będą mieli mieszkańcy północnej i zachodniej Polski - wyjaśnia
Olech.
Przykładowo, w Gdańsku do zakrycia dojdzie o godzinie 5:20, a we Wrocławiu o 5:26. W
Warszawie wydarzenie to będzie praktycznie niemoŜliwe do zaobserwowania, bo w jego
trakcie KsięŜyc będzie znajdował się w zasadzie na horyzoncie.
30.03.2007
Wenus i Lirydy - atrakcje nieba w kwietniu
Największymi atrakcjami kwietniowego nieba będą widoczna wieczorem Wenus oraz
dość aktywny rój Lirydów.
Po równonocy wiosennej dnia przybywa coraz szybciej. 1 kwietnia w Warszawie Słońce wschodzi o
godzinie 6:12, a zachodzi o 19:09. Na samym końcu miesiąca wschód moŜemy obserwować o
5:08, a zachód o 19:59. W kwietniu Słońce wstępuje w znak Byka.
Kolejność faz KsięŜyca jest w kwietniu następująca: pełnia - 2 IV o godz. 19:15, ostatnia kwadra 10 IV o godz. 20:04 oraz nów - 17 IV o godz. 13:36 i pierwsza kwadra - 24 IV o godz. 8:36.
NajbliŜej Ziemi nasz naturalny satelita znajdzie się 17 kwietnia o godzinie 7:57, a najdalej 3
kwietnia o godzinie 10:38 i 30 kwietnia o godzinie 12:56. Merkury, Mars, Uran i Neptun znajdują
się na sferze niebieskiej bardzo blisko Słońca i ich obserwacje w kwietniu nie są moŜliwe.
W najbliŜszym miesiącu wystąpią doskonałe warunki do obserwacji Wenus, świecącej jako Gwiazda
Wieczorna. A jest co podziwiać, bo planeta bogini miłości to trzeci pod względem jasności, po
Słońcu i KsięŜycu, obiekt na niebie.
Warunki do obserwacji Wenus są teraz bardzo dobre i to z kilku względów. Po pierwsze, planetę
moŜemy podziwiać wieczorem, więc nie musimy w tym celu zrywać się z łóŜka wczesnym rankiem.
Po drugie, panują korzystne warunki geometryczne, dzięki czemu w godzinę po zachodzie Słońca
planetę widać około 20 stopni nad zachodnim horyzontem.
W drugiej połowie nocy moŜemy obserwować największą planetę Układu Słonecznego - Jowisza.
Widać go w gwiazdozbiorze WęŜownika jako obiekt o jasności -2.4 magnitudo, czyli kilkukrotnie
jaśniejszy od najjaśniejszych gwiazd na niebie.
ZauwaŜalnie słabszy od Jowisza jest Saturn, którego widać w konstelacji Lwa przez pierwszą część
nocy. W kwietniu płaszczyzna pierścieni jest szczególnie mocno nachylona do linii widzenia, dzięki
czemu łatwiej zajrzeć w ich strukturę i dojrzeć sławną przerwę Cassiniego.
Posiadacze większych teleskopów mogą wybrać się na poranne "polowanie" na Plutona, który
przebywa obecnie w konstelacji WęŜa.
W dniach 16-25 kwietnia moŜemy obserwować meteory z roju Lirydów, które utworzone zostały
przez kometę Thatchera. Radiant roju, czyli miejsce z którego zdają się wybiegać meteory, leŜy na
granicy konstelacji Lutni oraz Herkulesa i wznosi się wysoko nad horyzont dopiero w drugiej
połowie nocy. Moment tegorocznego maksimum jest korzystny dla obserwatorów w Polsce, bowiem
przypada w nocy z 22 na 23 kwietnia o godzinie 00:30. Do obserwacji zachęca teŜ korzystny układ
faz KsięŜyca z nowiem przypadającym na samym początku okresu aktywności.
W nadchodzącym miesiącu, w pobliŜu opozycji, przebywa planetoida (4) Westa, której jasność jest
na tyle duŜa (6.3 wielkości gwiazdowej), iŜ w korzystnych warunkach moŜna próbować ją dostrzec
nawet okiem nieuzbrojonym. W kwietniu świeci ona w okolicach gwiazdy Eta WęŜownika.
Sześciokątny cyklon na Saturnie
Fot. HO REUTERS
Oko potężnego cyklonu wiejącego na północnym biegunie Saturna ma kształt sześciokąta (zdjęcie w podczerwieni
wykonała sonda Cassini). - Tymczasem na przeciwnym biegunie Saturna chmury zataczają koła, jak przystało na zwykły
atmosferyczny wir - zauważają zdziwieni naukowcy. Na razie nie wiadomo, skąd się bierze ten nietypowy geometryczny
wzór, który ma średnicę dwa razy większą niż Ziemia. Nie jest to tylko chwilowa konfiguracja atmosfery, bo sześciokątny
wir widać już było w tym miejscu na zdjęciach sondy Voyager z 1980 r. Na Ziemi również zdarza się, choć rzadko, że oko
niektórych huraganów przyjmuje kształt wielokątów. Jak to się dzieje, nikt jeszcze nie wyjaśnił.
Chiny i Rosja wkrótce wybiorą się
razem na Marsa
Oba kraje połączą siły i wyślą wspólną misję na Marsa - podała gazeta
"China Daily".
Start zaplanowano na rok 2009. Rosyjska rakieta zabierze na Marsa chińskiego satelitę i rosyjski łazik. Satelita przyjrzy
się Marsowi, a łazik wyląduje na największym księżycu Czerwonej Planety Fobosie, zbada jego środowisko i pobierze
próbki gruntu.
Wiadomość ta nadeszła tuż po podpisaniu porozumienia, do którego doszło w poniedziałek podczas wizyty prezydenta
Hu Jintao w stolicy Rosji Moskwie.
Porozumienie ma na celu wzmocnienie współpracy między obydwoma gigantami. W kosmicznym wyścigu na razie
prowadzą Amerykanie, ale Rosja i Chiny są głodne sukcesu i chcą podkreślić swoją pozycję w kosmosie.
W tym związku Rosjanie mają przewagę doświadczenia w eksploracji przestrzeni kosmicznej, natomiast Chiny dysponują
olbrzymimi funduszami i możliwościami technologicznymi (gospodarka Chin rozwija się w tempie 10 proc. rocznie).
Państwo Środka może też zaoferować całe rzesze taniej siły roboczej.
W 2003 roku Chiny wysłały swojego obywatela w kosmos, w planach mają też lądowanie taikonauty na Księżycu. Żeby
konkurenci nie poczuli się zbyt pewnie, w styczniu Waszyngton złajał Pekin za test rakiety niszczącej satelity. Test udał
się doskonale, stary chiński satelita poszedł z dymem, ale jego resztki zagroziły innym satelitom. Amerykanie planują też
dalsze badania Marsa, a w przyszłości chcą wysłać tam człowieka.
Download