Niedobory kadry zmuszają producentów gier do poszukiwania pracowników za granicą Helsingin Sanomat, 23.07.2008 Dla rozwijającego się Recoila nie starcza już doświadczonych pracowników w Finlandii. Fińscy producenci gier mają duże apetyty, ale brak doświadczonych pracowników każe im przyhamować rozwój. Najbardziej poszukiwani są programiści. Problem deficytu rąk do pracy dotyczy firm produkujących gry konsolowe, do stworzenia których konieczne są kompetencja i doświadczenie. Nietrudno o młodych kandydatów prosto ze szkolnej ławy, tempo w branży gier jest jednak tak szybkie, że brakuje czasu na szkolenia. Mniejsze wymagania dotyczą branży gier do telefonów komórkowych. To właśnie tam wielu młodych ludzi znajduje swoje pierwsze miejsce pracy. - Gdyby nie brak pracowników, firmy produkujące gry stworzyłyby w tym roku 200 nowych miejsc pracy. Niedobory kadry to największy hamulec w rozwoju naszej branży – twierdzi KooPee Hiltunen, dyrektor Fińskiego Centrum Gier Neogames. Wyraźnie zwiększyło się poszukiwanie pracowników za granicą. Przykładowo Recoil, który powstał na początku 2007 roku, poszukuje właśnie siedmiu nowych osób. W ciągu pół roku liczba pracowników w firmie powiększyła się o dziewięć osób. Spośród całego personelu aż jedną trzecią stanowią obcokrajowcy. - W Finlandii istnieją tylko cztery firmy, z których moglibyśmy kogoś zatrudnić. Niezbyt zależy nam na tym, by ich do siebie za wszelką cenę przyciągać, bo nie chcemy zyskać złej opinii. Albo zatrudnimy fińskich juniorów prosto ze szkolnej ławy, albo przeprowadzimy rekrutację wśród doświadczonych osób z zagranicy – mówi Samuli Syvähuoko, szef firmy Recoil. Syvähuoko, który uczestniczył w produkcji gry zręcznościowej Max Payne – absolutnego hitu w fińskim przemyśle gier – założył firmę z kilkoma innymi fińskimi „weteranami” z branży. Doświadczenie i znajomości natychmiast otworzyły przed młodą firmą możliwości dofinansowania i publikacji właśnie powstającej gry „Earth No More” przez amerykańskiego wydawcę. - Gdy zakłada się nową firmę, łatwiej zdobyć ludzi. Ogólnie w Finlandii panuje taka zasada, że pracuje się w jednym miejscu i nie szuka otwarcie pracy u konkurencji – mówi Syvähuoko. „Earth No More”, która zostanie wydana za parę lat, jest jeszcze na etapie wstępnej produkcji. Gdy rozpocznie się jej właściwy proces produkcji, firma będzie potrzebować w szybkim czasie wielu nowych pracowników. Syvähuoko szacuje, że personel Recoil w ciągu paru miesięcy wzrośnie do pięćdziesięciu osób. W porównaniu z zagranicznymi fińskie firmy z tej branży są niewielkie. Istnieje zaledwie kilka firm zatrudniających ponad 50 osób. W sumie firmy projektujące gry zatrudniły w zeszłym roku około 1000 osób. Z szacunków Neogames wynika, że ich roczny obrót wyniósł 85 milionów euro. Raport Neogames w krótkim czasie skłonił branżę gier do rozszerzenia swej oferty szkoleniowej nawet o 200 nowych miejsc. Zazwyczaj do tej branży trafiają zapaleńcy, którzy wcześniej hobbistycznie zabawiali się w robienie demo. W ten sposób, metodą prób i błędów, zdobyli wiedzę i umiejętności. Na tej zasadzie zatrudniono już sporą liczbę utalentowanych pracowników, brakuje jednak kolejnych rąk do pracy. W tej chwili przyszli pracownicy branży gier mogą się dokształcać w Domu Gry (Pelitalo) w Outokumpu, w szkole zawodowej w Kajaani oraz w centrum szkoleniowym dla dorosłych Adulta. Ponadto gdzieniegdzie istnieje możliwość uczęszczania na pojedyncze kursy. Z kolei uniwersytety koncentrują się na ludologii. Od jesieni Adulta rozpocznie trzeci z kolei dwuletni kurs dla przyszłych specjalistów z branży gier. Juha Vanhanen, który odpowiada za program szkoleniowy Adulty, przyznaje, że podstawowe kursy oferowane przez szkołę nie są w stanie sprostać potrzebom firm produkującym gry konsolowe. - Nasi kursanci są gotowi przede wszystkim do podjęcia pierwszej pracy w branży – mówi Vanhanen. – Mogą pracować w firmach produkujących gry do telefonów komórkowych i stopniowo zdobywać doświadczenie. Branża rozwija się jednak tak szybko, że siłą rzeczy powstają braki. Jeśli juniorzy nie dostaną zatrudnienia w firmach, nie pojawią się także seniorzy – dodaje. (I. Kosmowska)