Czy ginie pamięć o Powstaniach Śląskich? Na początku maja tego roku obchodzono 95. rocznicę Powstań Śląskich, co może być zaskakujące to fakt, że uroczystości związane z tym wydarzeniem odbyły się w Sosnowcu. Nie wiedziałam, jak to wytłumaczyć, gdy dowiedziałam się tego od Pana Gintera Pierończyka, emerytowanego górnika kopalni Kleofas, który jest z zamiłowania historykiem i autorem książek na temat Śląska: „Asty Kasztana” i „Synek z Familoka”. Jak się później okazało nie wiedziałam jeszcze wielu rzeczy o Powstaniach Śląskich, ale także i o samym Śląsku, a ten wywiad jest odpowiedzią, czemu tak jest, że coraz więcej młodych Ślązaków nie zna historii naszego regionu. Chciałabym zacząć od ważnego pytania, które nakreśli nam, czemu my Ślązacy mamy takie, a nie inne podejście do Powstań Śląskich, czemu nie są one większą częścią naszej kultury i chociaż są czymś rodzimym to nie zawsze wiemy o nich tyle ile powinniśmy wiedzieć, pytanie to nurtowało mnie już na lekcji historii: Czy Powstania Śląskie są powstaniami Ślązaków, którzy chcieli za wszelką cenę stać się Polakami? Czy Ślązacy walczyli z Niemcami, czy może była to wojna między Ślązakami, tymi którzy byli skuszeni propozycjami autonomii ze strony Polskiej i tymi, którzy byli kuszeni przez niemieckie propozycje swobód? Sytuacja była trudna, bo na Śląsku, było wiele nacji: rodowici Ślązacy, napływowi Niemcy, Polacy, ale też Ukraińcy i Szkoci. A kim jest Ślązak? Można być Ślązakiem z wyboru, można być też obcym na Śląsku. Powstania były walkami między Ślązakami, były to często walki bratobójcze, bo jak górnik skończył szychtę to często musiał iść walczyć z kolegą, czy nawet bratem po przeciwnej stronie, by bronić swojego zakładu. Interpretacja tej walki była zawsze po za nimi. Ci ludzie nieraz walczyli i mieli zupełnie inne idee w tej swojej walce niż ich dowódcy. Problemy na Śląsku w wielu wypadkach miały również podłoże ekonomiczne, bo przykładowo na tych samych stanowiskach w kopalni Kleofas i kopalni Gische, pracownicy mieli inne zarobki. To doprowadziło do buntu, który został wykorzystany przez Polaków do inicjatywy powstańczej. Co mogli jednak zrobić górnicy? Mieli łopaty, kilofy, a tu potrzebne były karabiny. Do tego trzeba było jeszcze wyżywić rodziny, a oni idąc na powstanie, nie szli do pracy, więc częsta była też sytuacja, w której po pewnym czasie, gdy zabrakło pieniędzy w domu, powstańcy wracali do rodzin i pracy, a zastępowali ich „pomocnicy” z Polski, którzy mieli żołd, ale walczyli pod sztandarem Ślązaków. Na Śląsku było gorąco, agitacja była nie tylko słowna, bo był to okres kiedy ludzie byli ze sobą bardzo skonfliktowani na podłożu swoich poglądów. Te poglądy musiały być odpowiednio skanalizowane, bo jeśli jest w powstaniu oddział, którego szefem jest związek zawodowy, to wiadomo było, że nie lubi niemieckich żołnierzy, bo wtedy dla takiego powstańca Niemiec był tym, który miał pieniądze i gnębił. Założenia powstań były różne, Polska chciała jak najwięcej zagarnąć, Niemczy jak najwięcej obronić, a Ślązacy chcieli mieć Śląsk dla siebie. Warto wspomnieć, że autonomia była wabikiem, bo jak Ślązacy słyszeli autonomia, to myśleli „a to walczymy o swoje”, Niemcy też proponowali autonomię i to była kontrpropozycja, która była tak kusząca, że jedni byli za propozycją Niemiec, a drudzy za propozycją Polski. Te powstania były, więc walką Śląska o autonomię, „walką o swoje”. Ostatnimi czasy zauważyłam, że coraz mniej mówi się o powstaniach, czy uważa Pan, że powodem tego zachowania Ślązaków może być fakt, że tracimy nasze tradycje, naszą historię? My niczego nie tracimy, tylko jesteśmy troszeczkę leniwi, czekamy na to aż nam ktoś, coś da. My powinniśmy zacząć od gadki, bo każdy Ślązak powinien mówić i godać. Jak zapomina się o godce to już nie jest się Ślązakiem, bo potem jest już trudno wracać do starych dziejów, tradycji i historii. Ja jeszcze potrafię mówić i godoć, ale podejrzewam, że następne pokolenia to już w ogóle nie będą godoły. Nie można też niczego robić na siłę, Śląsk to jest duchowość, to się ma w sobie i albo się to ma od urodzenia, czuje się tym Ślązakiem albo się to nabywa. Jedni się czują Ślązakami w drugim, czy trzecim pokoleniu, a inni cały czas tu mieszkają, ale są odrębni. Grzechem pierworodnym Śląska, jest na pewno rozbicie dzielnicowe, które powodują, że Ślązacy godoją inaczej i mają inne tradycje, dlatego ciężko jest zebrać Ślązaków razem. Czy chcąc zachęcić Ślązaków do odkrywania historii naszego regionu , mógłby Pan wymienić w Pana opinii największych bohaterów Powstania Śląskiego? Nie chciałbym wymienić nazwisk, które wszyscy znają, ale żeby znaleźć kogoś i nikogo nie obrazić., wymienię bohaterkę mi bliską, siostrę mojej babki- Marię Król. Brała ona czynny udział w III Powstaniu Śląskim, na co są wystawione dokumenty przez Pana Teodora Dudka, który wprowadził ją do Polskiej Organizacji Wojskowe w Katowicach Załężu, która miała centrum dowodzenia na terenie Sosnowca, bo po pierwszym powstaniu właśnie tam wycofał się cały oddział powstańczy. Siostra mojej babki była w powstaniu sanitariuszką, co nie oznaczało, że nie szła na pole bitwy tak, jak powstańcy, szła tam, bo właśnie tam była najbardziej potrzebna. Dopiero będąc w zaawansowanym wieku, nie mając środków do życia starała się o przyjęcie do ZBOWID-u (Związek Bojowników o Wolność i Demokrację), bo tam powstańcy dostawali zapomogi i w 1972 roku dostała awans na podporucznika, a wcześniej została odznaczona Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski, czyli nie jako ją reaktywowano. Chociaż z zawodu jest Pan górnikiem, historia jest Pana pasją. Jak to się stało, co Pana zachęciło do szukania? Mnie zachęciło to, że właśnie jestem górnikiem i lubię grzebać. Jak dostałem dokumenty, które przeleżały na strychu ponad sto lat, to zacząłem grzebać, szukać. Chodziłem i starałem się sprawdzić wszystkie ślady, i gdzie one prowadziły. Znalazłem wiele ciekawych rzeczy i wszystkie opisałem w mojej książce „Asty Kasztana”, po to by ta pamięć nie zginęła. Dokumenty, które posiadam, mam zamiar kiedyś zdeponować w muzeum, ale dopiero, gdy wszystko uda mi się opisać. Niektórzy mogą mówić, że robię to nie fachowo, ale ja piszę wszystko na bazie dokumentów i w każdej chwili można do tego wrócić i sprawdzać. Jeśli mamy ochotę dowiedzieć się czegoś więcej o powstaniach i powstańcach, a nie posiadamy żadnych dokumentów rodzinnych, gdzie możemy pójść? W Muzeum Śląskim odbyło się już kilka wystaw krótko okresowych, ale jeśli nie udało nam się wtedy tam dotrzeć lub znaleźć tego, czego szukaliśmy, czy istnieją jakieś instytucje, czy organizację, które zawsze nam pomogą? Są instytucje, które się tym zajmują m.in. IPN, są naukowcy, którzy ciągle opisują i interpretują ten temat w różnych dokumentach. Teraz powstało Muzeum Powstań Śląskich w Świętochłowicach, które zostało otwarte z hukiem. Byłem tam z nadzieją, że w końcu odnajdę to czego szukam, czyli śladów działania w powstaniach mojej krewnej. Okazało się, że była tam cudowna maszyna, która miała informację o wszystkich powstańcach, jednak nie było tam żadnej wzmianki o mojej ciotce. Stałem przed tą maszyną z dokumentami potwierdzającymi udział Marii Król w powstaniu, które pokazałem pani pracującej w muzeum i razem z nią sprawdziliśmy pierwszy raz, drugi raz bez zmian. Myślałem, że jak jestem w muzeum historii, ktoś zainteresuje się moją sprawą, ale zostałem potraktowany, jak nieproszony gość, jednak być może nie było to w temacie wystawy. Od muzeum dostałem tylko adres profesora, który zajmuje się takimi sprawami. Zostawiłem sobie to na „deser”, a na razie szukam, jakichkolwiek informacji o ciotce w internecie. Pana wytrwałość w dochodzeniu do „prawdziwej prawdy” może być motywacją dla innych. Czy uważa Pan, że powinniśmy szukać i „kopać głębiej”, nawet wtedy gdy jedna niedzielna wizyta w muzeum, nie dostarczy nam wystarczających informacji lub nawet czasami zaprzeczy faktom? Ja mam to szczęście, że mam jeszcze dokumenty, które potrafię skopiować i rozpropagować, by one nie zaginęły. Moi przodkowie nie mieli tej szansy, przechowywali tylko oryginały w jednym egzemplarzu, na jednym papierze, więc można je było mieć albo oddać. Jeśli dało się je w ręce nieodpowiednie to dokumenty ginęły. Całe szczęcie, że u nas w rodzinie te dokumenty, jakoś się przechowały, a ja w tej chwili mogę na nich bazować pisząc książki lub udzielając wywiadu. Nadzieja jest w młodszych pokoleniach, które zaciekawią się książką, czy usłyszanym wywiadem i będą drążyć dalej. Myślę, że czym później się za to zabierzecie, tym tych prawdziwych śladów będzie mniej, bo te ślady giną, więc czym szybciej się to zrobi tym lepiej. Z drugiej strony jednak czas pracuje na korzyść prawdy, czekaliśmy 95 lat, by dowiedzieć się, że serce powstania było w Sosnowcu, a nie w Katowicach. Jeśli zaczniemy poszukiwać, czy jest więcej ludzi takich, jak Pan, którzy posiadają dokumenty, zaświadczenia, czy zdjęcia, które będą mogły być naszym źródłem badawczym? Co się dzieję z tymi dowodami historii? Czasy się zmieniają, więc ludzie albo gdzieś zakopali albo włożyli i zapomnieli. Tak jak w moim przypadku, te dokumenty wychodzą zazwyczaj, gdy sprzedaje się dom i robi się generalne porządki. Natomiast dużo jest też dokumentów, które wychodzą po czasie i je potem biorą naukowcy, i sprawdzają. Ja jestem też na tym etapie, że coś znalazłem, więc teraz powinienem szukać, ale powoli nie mam już czasu i jestem trochę do tyłu z techniką, więc liczę, że co mam oddam Pani, a Pani zrobi z tego użytek. Na zakończenie, czy jest coś czego typowy nastolatek XXI wieku mógłby nauczyć się od powstańca śląskiego lub wyczytać z kart historii Powstań Śląskich? Niestety powstańców już nie ma. Prawdziwą historię można wyczytać jeszcze z dokumentów, bo jeżeli czytamy coś, co gdzieś ktoś zamieścił, to wtedy to już jest interpretacja, a każdy interpretuje powstania na własny użytek. Trzeba wiedzieć, że rzecz, która się dzieję nigdy nie jest jednorodna, składa się z wielu elementów i każdy z tych elementów dotyka kogoś, osoby, rodziny. Wszystkie elementy razem tworzą jakieś zjawisko. Takim zjawiskiem są Powstania. Wszyscy w tych Powstaniach brali udział, ale czy wszyscy tak samo myśleli? Na pewno nie. Dlatego zależnie na kogo trafimy usłyszymy inne opinie, jeśli to będzie powstaniec, który był za Polską, z tych, czy innych względów to dowiemy się, że powstania były po to, żeby przyłączyć Śląsk do Polski, inna osoba znowu powie nam, że walczyła o Śląsk, bo chciała mieć własne państwo, Śląsk wolny, Śląsk dla Ślązaków, a jeśli pójdziemy do Niemców to oni powiedzą nam, że Śląsk został od nich ukradziony. To są wszystko odmienne interpretacje, dlatego tak ciężko znaleźć ten wspólny mianownik. Znowu wrócę też do tego, co jest kolejną sprawą, od powstań minęło 95 lat i dopiero teraz dowiedzieliśmy się, gdzie było centrum działań. Dopiero teraz, ktoś się przyznał, że powstania były na Śląsku, a nie Śląskie, bo na Śląsku były tylko efekty powstania, a jego serce było po wschodniej stronie. Z powstań możemy wyciągnąć więc, że każdy jest inny i ma własne poglądy, a cała prawda nie zawsze jest ukazana, choć minęło wiele lat? Prawda jest dość głęboko schowana, bo ja Pani pokażę zdjęcia z pogrzebu powstańców na Załężu, jak idą z trumnami do Załęskiego Kościoła, gdzie Pani ich teraz nie znajdzie. Dziękuję za rozmowę. Chociaż miał to być wywiad z Panem, to czuję, że więcej ciężki pytań zostało zadanych mnie. Z pewnością dodał mi Pan odwagi, by szukać i być ciekawskim, by niekoniecznie ufać książką i opinią ich autorów, ale by sprawdzać ich treść, by „kopać głębiej”.