Document

advertisement
Wojtek Ilkiewicz oraz Małgosia Rzadkosz to podróżnicy, którzy na motocylku BMW R1150GS
wyruszyli w wyprawę dookoła świata. Swoją drogę rozpoczęli 5 czerwca 2005 roku. Trasa wiodła ich
przez Azję, obie Ameryki, Afrykę i Europę, następnie wyruszyli na Kubę, Fidżi oraz Australię i Nową
Zelandię. Do Polski wrócili 31 marca 2007 r. Pod koniec 2007 roku po raz kolejny wybrali się do
Ameryki Południowej. Poniżej publikujemy krótkie fragmenty ich relacji z ostatniej podróży.
12.01.2008r
Ruszamy na trasę o 9.30. Piękna klarowna pogoda i wspaniałe widoki na ocean.
Kontynuujemy jazdę na południe wzdłuż przepięknego skalistego brzegu. Wspaniale
szutrowe drogi i niesamowita dzicz Patagonii. Odwiedzamy przylądek Cabo das Bahias –
Park Narodowy z następną osadą pingwinów Magelana, lwów morskich, lam, strusi i
wszelakiego ptactwa. Właśnie ta kompozycja żyjących ze sobą, można by powiedzieć w
symbiozie pingwinów, lam i strusi, powoduje że widoki są nieco szokujące i abstrakcyjne, a
wszystko to w klimacie skalistego oceanicznego brzegu!
13.01.2008r – niedziela
Z Fitz Roy Ruszamy dopiero o 10.00, tak wspaniale się tej nocy spało. Najpierw 34km Rn 3
(Ruta Nacjonale nr.3) i później w prawo w Rp 97 (Ruta Provincjale nr.97). Aby wjechać na tą
szutrową drogę, trzeba najpierw otworzyć sobie drewniane wrota zabezpieczające przed
wyjściem bydła z tego terenu. Jedziemy niezwykle malowniczą, „off roadową” drogą do
Parku Narodowego”Monumento Natural Bosques Petrificados” - monumenty skamieniałego
araukariowego lasu z przed 150 milionów lat. Niesamowity cud natury, 1,5 metrowej
średnicy, długie na ponad 30m skamieniałe drzewa. Opodal szczyt niegdyś czynnego wulkanu
u którego stóp umiejscowione było jezioro – obecnie wyschnięta piaszczysta równina –
cudownie. Kolory jak z bajki, a wszystko to w lazurze słonecznego nieba.
22.01.2008r
Zwiedzamy Glasiar Nacional Park i podziwiamy jeden z najwspanialszych lodowców świata
PerritoMoreno. Ponownie jesteśmy w tym miejscu po dwóch latach i ponownie mamy
nieprawdopodobną pogodę, bezwietrznie, pełny lazur nieba i temp. 24-26C – cudownie!!!
Wstęp do parku 40 ar.peso. Fundujemy sobie również godzinny rejs stateczkiem spacerowym
pod czoło lodowego masywu. Impreza taka kosztuje 38 ar.peso od osoby. Podziwiamy
wspaniałe widoki na 60-80m czoło lodowca i obserwujemy jak raz za razem lodowiec się
„cieli”, czyli odrywają sie potężne bryły lodu, które z niesamowitym hukiem wpadają do
wody. Wspaniała symfonia dźwięków, tego nie da się opisać to trzeba zobaczyć, słyszeć i
czuć!
11.02.2008r
Rano szybko jadąc na pn. drogą nr.5 pokonujemy dystans dzielący nas od miejscowości
Chanaral i dalej szutrową drogą nr.110, wzdłuż Oceanu Spokojnego kierujemy sie w stronę
„Parque Nacional Pan de Azucar”. Wrażenia z doznań wizualnych nie do opisania! Totalna
pustynia nad Pacyfikiem, biały jak śnieg piasek, plaże o 400m szerokości, skały o kolorystyce
od wulkanicznej czerni, poprzez złociste odcienie, do pełnej gamy brunatnych kolorów.
Rozkoszujemy się widokami, pławimy w morskich wielkich falach, a wokół totalna pustka i
tylko natura pozbawiona ingerencji człowieka. W małym porciku o nazwie Caleta Pan de
Azucar w porze lanczu urządzamy sobie ucztę kulinarną degustując specjały morza: ryba
„Congrio Dorato Fritto” i wielkie ślimaki morskie o nazwie „Locos” - „niebo w gębie”,
naprawdę bardzo polecamy, jeśli ktoś zawita w te rejony.
13.02.2008r.
Dzisiejszy dzień stawia przed nami wyzwanie, pokonać pustynię Atacama. Pełne
przygotowanie w zapasy żywnościowe, paliwo i wodę! Najpierw ruszamy drogą nr.5 w
kierunku na Calama, aby po 70km w miejscowości Baquedano skręcić na wschód w gruntową
drogę w kierunku „Cordilliera de Doweyko” i „Salar de Acatame”. Wspaniała droga o
strukturze glinianego klepiska, świetna dla motocyklistów, można jechać jak po asfalcie,
całkowite przeciwieństwo wczorajszej „wyrypy” po głazach, kamorach i rozległych
przepływach okresowych rzek. Po przebyciu 140 km oczom naszym ukazuje się widok nie do
opisania. Wjazd na 2750 m.n.p.m. a pod nami widok na „salar” usytuowany na 2250m.n.p.m.
W tle pasmo gór Andów z wieloma stożkami wulkanicznymi, a najwyższy to „Co Miniques”
5910 m.n.p.m.! Dalej w poprzek „salaru” 70km do osady Paine. Droga to solne klepisko, a
wokół dno wyschniętego jeziora o strukturze stalagmitowej, zastygłej, skamieniałej soli. Po
dotarciu do Paine skręcamy na pn. i podążając nadal po świetnych drogach o strukturze
solnego klepiska docieramy do małej osady Toconao umiejscowionej na drodze nr.23
prowadzącej od granicy z Argentyną. Jadąc dalej na pn.60km. asfaltem docieramy do
miejscowości San Pedro de Atacama. Niezwykle klimatyczne miejsce o specyficznej
zabudowie kolonialnej, biednej, niegdysiejszej wioski boliwijskiej. Atmosfera tego miejsca
jest tak niezwykła, że trudno przekazać wrażenia z zetknięciem z tym specyficznym
miejscem. Tu jest cos magicznego i niepowtarzalnego, w odsuniętym od cywilizacji miejscu,
kumuluje się sedno atmosfery turystycznego i podróżniczego Świata. Zabudowa skromnych,
glinianych domków , nie wskazuje na to że wewnątrz tętni tak wspaniałe życie i atmosfera
wolnego Świata podróżniczego!!! Zatracamy się w tym klimacie, w czym pomaga nam
świetne chilijskie wino.
15.02.2008r
Pobudka o 4.15 i już o 5.00 jesteśmy wszyscy na trasie do geisera „Geiser del Tatio”.
Oddalony o 90km na północ od San Pedro de Atacame, najwyżej na świecie położony zespoł
geiserów – 4300 m.n.p.m.. Droga gruntowa nocą daje lekkie wyzwanie, nie oznakowana,
wyboista, kręta, wspinamy sie mozolnie na przełęcze położone sporo pow. 4000m.n.p.m.
Jedziemy dlatego tak wcześnie aby być na miejscu o świcie kiedy to poranne słońce nadaje
wspaniałego kolorytu temu miejscu. Docieramy na czas, a widoki i doznania podczas tego
porannego spektaklu, jaki zaserwowała nam natura należą do tych których się nie zapomni do
końca życia!!!
18.02.2008r
Rano powitała nas wspaniała lazurowa pogoda, nie możemy się doczekać widoku salaru
„Uyuni”, przecież po pustyni Atacama, to był jeden z powodów dla którego powróciliśmy na
ten kontynent! Jedziemy za naszym przewodnikiem i całą grupą jadącą jego autem.
Przebywamy razem już trzeci dzień: trójka Hiszpanów i para Chilijczyków – młodzi ludzie
rządni zwiedzania świata – trzydniowa wycieczka kosztowała ich po 55000ch.peso od osoby
(przejazd, dwa noclegi, całodzienne wyżywienie). Po przejechaniu 20 km ukazuje się nam
obraz nie z tego świata! Lustrzana tafla wody o kolorze nieba, czyli lazurowa, a wszystko na
horyzoncie wszystko zlewa się w jedną całość! Ogromne solnisko położone na wys. 3653
m.n.p.m. o pow. 12 tys. km/kwadrat. Po niedawnych wielkich opadach zalane wodą na ok.
40cm. Wykorzystując walory naszego auta brodzimy w poprzek tego bezkresu wody i
przestrzeni jak amfibia! Dno, czyli salar jest śnieżno-białą, twardą i równą jak stół solną
taflą. Brak jednoznacznej linii horyzontu, powoduje że czujemy się jakbyśmy byli w jednej,
sferycznej przestrzeni nieba, która zaczyna się pod kołami naszej Toyoty i kończy gdzieś nad
nami – coś nie do wyobrażenia!!! Gdzieniegdzie stożkowe kupki zebranej wcześniej soli i
dookoła bezkres przechodzący w niebo bez żadnej granicy. Po przejechaniu ok.15 km
docieramy do maleńkiej solnej wysepki, na której usytuowany jest solny hotel. Jak sama
nazwa wskazuje wszystko wykonane jest ze soli (budynek, meble, ozdoby). Zewsząd
podążają w to miejsce terenowe Toyoty z turystami. Niepowtarzalna atmosfera, spacerujemy
w tej stosunkowo ciepłej wodzie (ok..15C), a wizualne wrażenie tak jakby brodziło się po
warstwie lodu pokrytego wodą. Powierzchnia wyspy do złudzenia przypomina natomiast
śnieg o gruboziarnistej konsystencji, taki jak widzimy podczas marcowych roztopów w
promieniach słońca. Rozkoszujemy się tymi widokami, mamy szczęście, bo wyschnięta na
kamień powierzchnia salaru nie wygląda tak niesamowicie jak zalana wodą. Trudno opuścić
to miejsce, lecz trzeba jechać dalej. Rozstajemy się z naszymi współtowarzyszami podróży,
zwiedzamy jeszcze na rogatkach miasta Uyuni „cmentarzysko parowozów” - wyglądają jakby
długo wlokły się przez pustynię, dotarły tu ostatkiem sił, sapneły ostatni raz i tu znalazły
miejsce swojego spoczynku!
19.02.2008r
Miasto Potosi położone 4070m.n.p.m.- najwyżej na świecie, zostało założone przez
Hiszpanów w 1545r po odkryciu tu niezwykle bogatych złóż srebra. Ma ono niechlubną sławę
w związku z wykorzystywaniem miejscowych Indian i czarnych niewolników sprowadzonych
z Afryki do wydobywania tego kruszca. Na przestrzeni pierwszych trzech wieków
eksploatacji złóż liczba ofiar sięgnęła ośmiu milionów!!! Pod koniec XVIIIw było
największym i najbogatszym miastem kontynentu. Położone na zboczu górskim, ma
niezwykle ciekawą zabudowę kolonialną. Snujemy się dzisiaj po stromych uliczkach,
podziwiamy cacuszka architektoniczne. Boliwijczycy mieszkający tu są serdeczni i bardzo
przyjaźnie nastawieni do turystów, których jest bardzo mało pomimo że jest to tak ciekawe
miejsce. Wiele ciekawych kościołów, katedra ( obecnie w remoncie), a główną atrakcją jest
mennica królewska, wzniesiona w latach 1753-73, która tłoczyła w czasach kolonialnych
srebrne monety dla królestwa Hiszpanii. Obecnie jest to narodowe muzeum, gdzie można
podziwiać drewniane maszyny napędzane siłą mułów do tłoczenia monet, technologie
produkcji, zabezpieczenia i transportu do Europy.
Więcej informacji z wypraw Wojtka i Gosi można przeczytać na stronie internetowej:
www.wimdookolaswiata.pl
Download