Biuletyn Informacyjny Nr 1-05 - Polskie Towarzystwo Zapobiegania

advertisement
SPIS TREŚCI
Zygmunt Madeja - UWARUNKOWANIA OPORU
PSYCHOLOGICZNEGO W TERAPII OSÓB UZALEŻNIONYCH ......2
Marek Karpiński - Stulecie narkotyków .......................................... 36
Wojtek W. Kowalski - Kokaina w Holandii ...................................... 39
Krystyna Karwicka-Rychlewicz - Heroina silniejsza od rozumu..... 54
Włodzimierz Janiszewski - Rzuć palenie razem z nami.................. 61
Nagroda „Białego Kruka” .............................................................. 65
Alina - Moje korzyści z uprawiania psychoterapii ........................ 66
Ewa Murawska - Wyniki badań dotyczących kontaktów młodzieży
Sokołowa Podlaskiego ze środkami uzależniającymi ................. 71
Katarzyna Renata Łozowska - Nie bądź obojętny .......................... 75
Włodzimierz Janiszewski - Rola systemu społecznego i
rodzinnego w ograniczaniu ryzyka uzależnienia dziecka ........... 81
Piotr Bakuła - Rozmowa .................................................................. 88
Pozytywna - Ciernista droga .......................................................... 92
Zygmunt Madeja
„Człowiek może prostować swoje pomyłki
za pomocą dyskusji i doświadczenia”
J.S.Mill, O wolności
UWARUNKOWANIA OPORU
PSYCHOLOGICZNEGO W TERAPII OSÓB
UZALEŻNIONYCH */
Wprowadzenie
Wielu zwolenników psychoterapii było i jest nadal przekonanych, że
jednym z głównych elementów terapii psychologicznej jest perswazja.
Obecnie stykamy się z nią wszędzie, ponieważ stanowi klucz do polityki,
handlu i reklamy, działań prawnych, wychowania, edukacji, podejmowania
decyzji na sali sądowej i – niestety – także w procesach terapii. Pogląd taki
wynika z rozwoju myśli i teorii psychologicznej, w której ważne miejsce
zajęły różnorodne koncepcje wpływu społecznego (konformizm, atrybucja,
komunitaryzm, deindywiduacja, myślenie grupowe itp.). Asumptem dla
rozwoju koncepcji wpływu społecznego była pojemna i nośna heurystycznie
teoria postaw, w której uznano tę kategorię struktury osobowości za
generator sił motywacyjnych ludzkich działań i wywiedziono z tej tezy
pospiesznie ich rzekome i wielorakie związki z zachowaniami. Obecnie nie
mamy już wątpliwości, że formułując pytanie, czy postawy warunkują
zachowania, dotykamy jednego z podstawowych problemów dotyczącego
natury ludzkiej, to jest relacji, jaka zachodzi między tym, kim jesteśmy, a
tym, co robimy. Innymi słowy pytamy o to, czy nasze wewnętrzne stany
znajdują przełożenie na zewnętrzne zachowania. Kwestię tę podejmowali
we wszystkich okresach – przez 24 wieki – filozofowie nurtu greckorzymskiego,
chrześcijańskiego,
a równolegle z nimi – teologowie,
pedagodzy i wychowawcy, którzy próbowali rozwikłać zagadkę zależności
łączącej myślenie i działanie, cechy osobowości i styl funkcjonowania,
prywatnie udzielane
wypowiedzi,
opinie i publicznie prezentowane
świadectwa. Powszechnie akceptowane założenie, którym kierujemy się w
działalności edukacyjnej, rozwoju i wychowaniu dzieci i młodzieży, w
ustanawianych
normach
prawnych
oraz
podejmowanej
pracy
terapeutycznej, głosi, że osobiste przekonania i odczucia ludzi znajdują
wyraz w ich postępowaniu (Madeja 1993 ). Stąd wywodzi się kulturowo
uzasadniane i obiektywizowane przekonanie (indywidualne i zbiorowe), że
aby zmienić sposób postępowania ludzi, musimy zmieniać ich serca i
umysły.
Czy twierdzenie, dotyczące „racjonalności” działania leczniczego,
według którego aby przewidywać zachowanie ludzi, należy zasadniczo
poznać ich postawy, nie stanowi – explicite lub implicite – bazy i
uzasadnienia wielu terapii psychologicznych? Przypomnijmy, że już w
2
połowie lat pięćdziesiątych Leon Festinger (1954) wykazał, że nie ma
dowodów na to, iż zmianie postaw towarzyszy jednoczesna zmiana
zachowań. A. Wicker (1969) dokonując analizy wielu badań
przeprowadzonych z udziałem rozmaitych grup ludzi, charakteryzujących
się różnymi postawami i prezentujących różne zachowania, stwierdził, że
„przejawiane przez ludzi postawy nie pozwalają w takim stopniu, jak byśmy
oczekiwali, przewidywać ich zachowań”. W tym samym czasie, gdy
Festinger i Wicker podważali znaczenie prognostyczne poznania postaw,
niektórzy psychologowie dowodzili, że cechy osobowości są tak samo
zawodną przesłanką wszelkich prognoz zachowania oraz ich zmian, jak
postawy czy opinie (por. np. Mischel 1968). Odkrycia te wywołały duży
oddźwięk wśród psychoterapeutów i wstrząsnęły podstawą racjonalności
powoływanych teorii psychologicznych. Zmiana poglądów na układ
czynników determinujących i kontrolujących nasze zachowanie dotyczy
uznawania zewnętrznych uwarunkowań społecznych za bardziej znaczące
lub równoważne, niż konteksty związane z postawami i cechami
osobowości. Teza i antyteza na temat determinacji zachowania ludzi przez
ich postawy, zawierająca się ostatecznie w syntezie, według której zarówno
postawy, jak i zachowania są zależne od innych czynników, wywarła
znaczący wpływ na powstawanie nowych systemów terapeutycznych i
krytykę tych, w których zakładano, iż „uzyskiwanie wglądu” jest dostateczną
i wystarczającą metodą diagnozy i oceny zmian psychologicznych.
Krytyczny stosunek do skuteczności istniejących koncepcji psychoterapii i
ich ograniczonych możliwości rozwiązywania rzeczywistych problemów
pacjenta z pozycji etiopatogenezy pozbawia argumentu trafności koncepcji
leczenia wiele kierunków terapii psychologicznej i opartych na nich szkół (np.
psychoanalizy) (Eysenck 2001; Houri 1999). Do zasad (kanonów) naukowo
wyjaśnianej i badanej psychoterapii włączono metody diagnozy stanu oraz
techniki oceny zmian wzorów zachowania, stanowiących źródło problemu
pacjenta,
rezygnując z powierzchownych analiz jego konfliktów i/lub
defektów osobowości.
Opór, równoznaczny z brakiem postępu, a często nawet regresją w
procesie zmian ujawnianych przez pacjenta w toku psychoterapii, jest
nieuchronnym doświadczeniem osób zajmujących się profesjonalnym
pomaganiem innym. Problematyka oporu psychologicznego jest obecnie
uznawana za ważny aspekt procesu terapeutycznego, także przedmiot
naukowych badań i dyskusji.
W sposób systematyczny problem oporu, traktowany jako zjawisko
obecne w przebiegu psychoterapii, wyjaśniał S. Freud (1975, 184–190).
Uważał on, że jest nim każdy rodzaj obrony pacjenta przed przykrym,
dolegliwym
uświadomieniem
sobie
zagrażających
nieświadomych
konfliktów, motywacji, potrzeb, pragnień, fenomenów przeniesieniowych itp.
W niniejszym opracowaniu opór psychologiczny pacjenta analizowany jest w
szerszym znaczeniu, a więc jako posługiwanie się określonymi strategiami
radzenia
sobie z trudnymi
sytuacjami,
problemami i zadaniami
wynikającymi z kontekstów w przebiegu psychoterapii. Najczęściej są to
3
przejawy nieadekwatnego stosowania mechanizmów przystosowawczych,
które utrudniają pożądany przebieg procesu zmian pacjenta. Przejawy
oporu pacjenta, ich wyrazistość, intensywność, trwałość, zmieniają się w
procesie psychoterapii, dlatego tę jej charakterystykę należy traktować jako
dynamiczną. W pierwszej fazie terapii opór może dotyczyć na przykład
niechęci do zaakceptowania propozycji terapii, ujawnienia intymnych,
przykrych faktów z życiorysu, otwartego komunikowania się, wyrażania
zaufania i nawiązania emocjonalnej więzi z terapeutą. W następnej fazie,
której założonym celem może być zwiększanie wglądu (insight), może się
nasilić i zahamować proces terapii ze względu na konieczność dostrzeżenia
zjawisk zagrażających dotychczasowemu wizerunkowi Ja lub czyniących
celowym dokonanie zmian w postrzeganiu, schematach poznawczych,
przeżywaniu i zachowaniu oraz rozwiązywaniu sytuacji problemowych i
pokonywaniu trudności. Pacjent może także wykazywać niechęć do
rezygnacji z „korzyści”, jakie niesie choroba (wyniszczające uzależnienie) i
do podjęcia wskazywanych rodzajów aktywności. W ostatniej fazie terapii
pacjent może wykazywać opór przeciwko rezygnacji z zależności i
wsparcia oraz samodzielnemu zmierzaniu się z różnymi wyzwaniami.
Przejawem oporu może być milczenie,
zmiana tematu,
unikanie
podejmowania istotnych dla swoich problemów, wycofywanie się z sytuacji
skłaniających do ujawniania emocji, różne formy wrogości, kwestionowanie
kompetencji i sensu poszczególnych form pracy terapeutycznej, nieufność,
odrzucanie sugerowanych przez terapeutę interpretacji, brak punktualności,
zapominanie i bagatelizowanie treści wcześniejszych rozmów, uzgodnionych
zadań podczas poprzednich spotkań itp. Czasami opór pacjenta podczas
psychoterapii ma charakter racjonalny i może być skutkiem niewłaściwych
lub błędnych wypowiedzi lub działań terapeuty. Każdy, kto zajmuje się
psychoterapią osób uzależnionych – zarówno od substancji, jak i od
określonych czynności – jest świadomy terapeutycznej rangi problemu
oporu pacjenta i dostrzega jego etiopatogenetyczną złożoność.
Czynniki wyzwalające opór pacjenta w psychoterapii
Myślenie społeczne towarzyszące występowaniu różnorodnych
problemów, do których należy zaliczyć analizowane zjawiska uzależnienia
od używek (nikotyna, alkohol, kawa), substancji psychoaktywnych, jak
również od różnych czynności, jest wynikiem dezadaptacyjnych schematów
i sposobów postrzegania oraz interpretacji ich przyczyn. Należy podkreślić,
że każdy rodzaj terapii stanowi z samej istoty sytuację społeczną.
Psychologowie społeczni coraz wyraźniej zgłaszają propozycje dotyczące
wykorzystania dotychczasowych ustaleń psychologii społecznej w ramach
funkcjonujących szkół psychoterapii (Leary i Maddux 1986; Strong i wsp.
1992). Odwołując się do zasady „postawy postępują za zachowaniem” kilka
metod psychoterapii zostało ukierunkowanych właśnie na taki schemat
kształtowania ludzkiego zachowania. Wiadomo, że w terapii behawioralnej
cały wysiłek skupia się na zmianie wzorów zachowania, a jeśli w ogóle
4
wspomina się o predyspozycjach psychicznych, to z założeniem, że ulegną
one transformacji wraz z przyswojeniem nowych sposobów działania
(Meyer i Chesser 1973; Bootzin 1987). Uczestniczący w terapii – w
atmosferze wsparcia grupowego – odgrywają asertywne
reakcje w
scenkach sytuacyjnych, co ma im pomóc funkcjonować asertywnie w
codziennych sytuacjach.
W terapii
racjonalno-emotywnej dominuje
założenie, że człowiek sam generuje własne emocje. Dlatego pacjenci
otrzymują określone „zadania domowe”, polegające na ćwiczeniu nowych
zachowań, które mają na celu wywołanie nowych emocji. Natomiast grupy
pomocy delikatnie zachęcają swych uczestników do uwolnienia na forum
grupy hamowanych dotąd reakcji: wyrażenia własnej wartości, smutku,
płaczu, ekspresji złości lub emocji pozytywnych. Stosowaniu wszystkich
przytoczonych technik towarzyszy to samo założenie: jeżeli nie możemy
sprawować bezpośredniej kontroli nad swymi emocjami, to pozostaje nam
wywierać na nie wpływ pośredni przez zachowanie. Wykazano, że
znaczenie,
jakie
może
mieć świadomość
wolnego wyboru przy
podejmowaniu decyzji, zwłaszcza, gdy związana jest z osobistą
odpowiedzialnością (Axom 1989), wiąże się ze znaczącym wysiłkiem
włożonym w realizację tej decyzji. Należy uwzględnić wynikający z tych
badań znamienny dla terapii fakt, że najbardziej terapeutyczne są te
postanowienia, które pacjent podejmuje dobrowolnie, a które jednocześnie
wymagają od niego wysiłku. W tym kontekście pojawia się szereg ważnych
zagadnień, które dotyczą odpowiedzialności osób uczestniczących w
interakcji psychoterapeutycznej i kompleksem czynników wywołujących i
utrwalających
opór pacjenta.
W przypadku,
gdy jest nim osoba
uzależniona (od nikotyny, alkoholu, narkotyków), problematyka oporu w
psychoterapii
staje się trudniejsza z powodu
udziału
rozlicznych
dolegliwości
somatycznych,
co do których skuteczny „schemat
likwidacyjny” pacjent zna wiarygodnych dla niego autopsji, i który zniewala
świadomość natychmiastowością efektów. Posługiwanie się w terapii osób
uzależnionych technikami perswazji jest błędem rzemiosła. Perswazja nie
jest sama w sobie działaniem dobrym lub złym, lecz jej treści oceniamy w
ten sposób. Gdy wartościujemy je negatywnie, nazywamy ten rodzaj
perswazji „propagandą”, jeśli pozytywnie, określamy ją jako edukację lub
terapią. Dodatkowo edukację odróżnia od propagandy opieranie się w
większym stopniu na faktach i mniej natrętny sposób przekazu. Lumdsen i
wsp. (1980, 31) wykazali, że kryterium rozstrzygającym jest nasze
przekonanie co do prawdziwości przedstawianych treści: „to, w co
wierzymy, nazywamy
„edukacją”, a w co nie wierzymy, nazywamy
„propagandą”.
Zastanówmy się, jakie drogi prowadzą do wywarcia na jednostkę
wpływu. Do jakiego rodzaju procesów odwołujemy się w perswazji, gdy
staję się elementem techniki w terapii? Okoliczność, że „argumentacja
perswazyjna” dotyczy procesów poznawczych postuluje konieczność
rozważenia, czy posługiwanie
się uporządkowanymi i logicznymi
argumentami nie wywoła reakcji oporu u pacjenta lub jego nasilenia.
5
Zdolność i skłonności do użycia swych kompetencji poznawczych do
rozważenia
przedstawianego problemu przez osobę uzależnioną są
niedostateczne, by oczekiwać zamierzonych w treściach perswazji efektów.
Centralną strategię perswazji powinna zastąpić, w przypadkach, gdy
przekonywa-nie
pacjenta może wzmacniać istniejącą już u niego
akceptację i nie prowokującą myślenia, strategia peryferyczna. Różnice w
posługiwaniu się centralnymi i peryferycznymi heurystykami przedstawiono
na rycinie 1. Nawet najbardziej oczywiste, jasne wypowiedzi, wyraźne
komunikaty terapeuty, jego najlepsze intencje i przywoływane „argumenty
źródłowe”, jeśli mają charakter perswazji, to w początkowym procesie
psychoterapii osób uzależnionych stają się nieskutecznymi strategiami
peryferycznymi. O ewentualnej przydatności strategii perswazji w terapii
osoby uzależnionej decyduje jej skłonność do analitycznego nastawienia
problemów i wyraźne zainteresowanie podejmowanymi zagadnieniami. Powinno być oczywiste, że gdy w psychoterapii nie angażuje się potencjału
poznawczego pacjenta, o wiele szybciej można wpływać na sądy pacjenta.
Stąd postulat, by przesłankami dla wniosków stawały się co najwyżej
przypadkowe heurystyki. Formowanie i modyfikacja postaw oparta na
strategiach perswazyjnych jest nietrwała i nie ma większego znaczenia dla
zmiany zachowań pacjentów z problemem uzależnienia. Ponadto – osoba
terapeuty, jego doświadczenie, kompetencje i nawet uznanie wśród
pacjentów wyleczonych – w przypadku preferowania technik perswazyjnych
w początkowym etapie psychoterapii pacjentów z problemem uzależnienia,
uzyskuje najczęściej status przesłanki peryferycznej.
W analizie przyczyn nieskuteczności technik perswazyjnych w
terapii osób z problemem
uzależnienia
należy badać właściwości
komponentów perswazji, a następnie zestawić ustalenia ze znanymi już
charakterystykami skuteczności terapeutycznej (standardami psychoterapii).
Mam na uwadze właściwości, od których zależy (ilościowy i jakościowy)
opór pacjenta w procesie psychoterapii: wiarygodność i atrakcyjność
terapeuty, treści komunikatów w interakcji terapeutycznej (argumenty,
pozytywne uczucia, wzbudzany lęk), rozbieżność zdań pacjenta i terapeuty,
jednostronność lub dwustronność stosowanej przez niego argumentacji,
umiejętność właściwego posługiwania się efektami pierwszeństwa
i
świeżości, sprawność terapeuty w aktywizowaniu kanału komunikacji
uniemożliwiająca bierność pacjenta, predyspozycje osobowościowe i
charakterologiczne (konstytucjonalne) terapeuty i pacjenta.
Do najważniejszych składników perswazji zaliczamy: nadawcę, treść
przekazu, sposób komunikowania i odbiorcę przekazu. Tworzą one
zmienne, od których zależy siła oddziaływania przekazu. Relacje między
elementarnymi zmiennymi procesu komunikacji w psychoterapii
przedstawiono na rycinie 2, natomiast na rycinie 3 wskazano funkcje
przekazu w komunikacie terapeutycznym, jakimi dysponuje psychoterapeuta
w interakcji z pacjentem.
Wiarygodność terapeuty to uznanie go przez pacjenta za osobę
kompetentną w dziedzinie oczekiwanej pomocy i postrzeganie jako kogoś
6
godnego zaufania. W toku psychoterapii wzrasta wpływ wywierany na
pacjenta przez osobę niewiarygodną, ponieważ ludzie lepiej zapamiętują,
jak brzmiała przekazana im informacja, niż dlaczego odnieśli się do niej z
rezerwą (Gruder i wsp. 1978; Pratkanis i wsp. 1988). Taką odroczony
wpływ komunikatu (perswazyjność) nazywamy w psychoterapii efektem
uśpienia. Bachman i wsp (1988) przez dziesięć lat zajmowali się zjawiskiem
palenia marihuany w szkołach średnich. Stwierdzili, że ostrzeżenia o
niebezpiecznych skutkach zażywania tego narkotyku, docierające do
młodzieży spoza naukowych źródeł, nie spowodowały w latach
sześćdziesiątych i siedemdziesiątych zmniejszenia odsetka tych, którzy się
nim odurzali. Potwierdzili natomiast, że naukowe raporty donoszące o
długoterminowych psychologicznych i fizjologicznych skutkach działania
marihuany na organizm człowieka mogą „odegrać istotną rolę w walce z
narkotykami”. Wiarygodność terapeuty podnoszą udzielane pacjentowi
odpowiedzi w sposób krótki, rzeczowy i konkretny (Paul 1985).
Atrakcyjność terapeuty odnosi się do takich przymiotów pożądanych
w interakcjach leczniczych, które są mile widziane przez pacjentów.
Ustalono, że ta właściwość sprzyja skuteczności terapii, szczególnie gdy
komunikaty dotyczą kwestii osobistych upodobań i wartości pacjenta (Ellis
1962). Z perspektywy siły przekazu terapeutycznego ważniejsza od osoby
terapeuty (strategia peryferyczna na ryc. 1) okazuje się treść komunikatu.
Wynika to z jego funkcji emotywnej i trafnych funkcji odniesienia, które są
ważnym elementem „instrumentarium” terapeutycznego (por. ryc. 3).
Rozważając znaczenie
czynników emotywnych i racjonalnych w
psychoterapii należy pamiętać, że nie należy ich sobie przeciwstawiać w
konstruowaniu technik czy wąskich strategii osiągania zamierzonych
celów. Przypomnijmy postać szekspirowskiego Lizandera, który twierdził,
że „wola człowieka z rozumu pochodzi” oraz lorda Chesterfielda –
doradzającego „odwoływanie się przede wszystkim do ludzkich zmysłów,
serca i słabości, a rzadko rozumu”. Jeśli można formułować tutaj jakąś
ogólniejszą dyrektywę,
to
wyboru
racji rzeczowych i logicznych
argumentów w terapii osób uzależnionych, należy dokonywać rzadko i
tylko do ludzi wykształconych, którzy przejawiają analityczne nastawienie i
chętnie podejmują dialog z takimi komunikatami. Większość pacjentów z
problemami uzależnienia ma obojętny stosunek do treści analizowanych
spraw, nawet, gdy dotyczą istoty ich problemów życiowych i
terapeutycznych. Dlatego są oni bardziej wrażliwi na bodźce peryferyczne i
w takich sytuacjach łatwiej kierują się sympatią wobec psychoterapeuty
(Reid 1989; Chaiken 1989, 761).
Doświadczony
terapeuta wie, że jednym ze skutecznych
sposobów zwiększenia siły oddziaływania przekazu w interakcji leczniczej
jest umiejętne powiązanie go z pozytywnymi odczuciami pacjenta. Wiedza o
wpływie pozytywnego stanu emocjonalnego na podatność pożądanej
percepcji i recepcji komunikatów przez pacjenta (plastyczność), który
warunkuje pozytywne myślenie, znana jest od czasów starożytnych. Jest
obecnie elementarnym atrybutem każdej prywatnej praktyki lekarskiej,
7
różniącym
interakcje z pacjentem w lecznictwie publicznym. W
początkowym etapie terapii psychologicznej z pacjentami uwalniającymi
się od zniewolenia narkotycznego nie należy oczekiwać u nich skłonności do
myślenia i przyjmowania racjonalnej argumentacji. Tę okoliczność wielu
niedoświadczonych psychoterapeutów błędnie ocenia, interpretując jako
objaw oporu psychologicznego. Schwarz i wsp. (1991) oraz Bodenhausen
(1993) wykazali, że wytworzony podczas psychoterapii pozytywny nastrój,
jeśli przeżywa go pacjent, może sprzyjać gotowości do szybszego,
bardziej spontanicznego podejmowania przez niego ważnych decyzji i
reagowaniu w większym zakresie na przesłanki peryferyczne komunikatów.
Stan biopsychiczny pacjentów z problemem uzależnienia od substancji
psychoaktywnych, jego chwiejność, nieprzewidywalność wielu gwałtownych
reakcji emocjonalnych powoduje, że długo dywagują oni nad każdym
posunięciem i nie ulegają argumentom racjonalnym, oczywistym i logicznym.
Przekazy ze strony terapeuty wzbudzające negatywne emocje w
pacjencie bywają skuteczne częściej w leczeniu uzależnienia od nikotyny,
alkoholu i większości czynności, niż od substancji narkotycznych (Muller i
Johnson 1990). Posługiwanie się w komunikacie jego funkcją emocyjną w
odniesieniu do pacjentów z uzależnieniem (por. ryc. 3), które spowodowało
u nich głębokie i trwałe zmiany neurofizjologiczne i psychobiologiczne
(Madeja 2004 a) może przyczyniać się na wystąpienia reakcji o charakterze
skokowym (Madeja 1993, 35). Stanowi ona sui generis stały prekursor
powrotu do
narkotycznego
sposobu
rozładowania napięcia
emocjonalnego. Wywołujące lęk i/lub strach komunikaty terapeutyczne w
największym stopniu przyczyniają się do zmiany zachowań wtedy, jeśli są
sformułowane w ten sposób, że intencjom uświadomienia pacjentowi
znaczenia niebezpieczeństwa lub poziomu ryzyka towarzyszy czytelna i
zrozumiała informacja na temat jego uniknięcia (Maddux i Rogers 1983,
475).
W analizie uwarunkowań oporu psychologicznego pacjenta w
procesie terapii należy uwzględnić także zagadnienie rozbieżności między
opinią jej autora i adresata komunikatu. Z badań przeprowadzonych przez
Aronsona, Turnera I Carlsmith (1963, 34) wynika, że zachodzi ścisła
zależność między tą rozbieżnością a omawianą wyżej wiarygodnością
psychoterapeuty. Fakt, że istnieje większe prawdopodobieństwo przyjęcia
przez pacjentów sugestii i postulatów leczniczych, które mieszczą się w
granicach ich gotowości do akceptacji, uzasadnia przewidywanie o istnieniu
także zależności odwrotnej. Dla doświadczonego terapeuty kwestia nie
wymaga dalszego dowodzenia: im większa rozbieżność
między
stanowiskiem terapeuty i pacjenta, tym mniejsza możliwość wpływu na jego
stanowisko, pożądane modyfikacje i ostatecznie na zmianę zachowania. W
takiej „przestrzeni terapeutycznej” wyzwala się najwięcej aktywacji dla
zaistnienia zjawiska oporu psychologicznego pacjenta. Wąski margines
rozbieżności w interakcji terapeutycznej są skłonni zaakceptować tylko
pacjenci głęboko zaangażowani motywacyjnie (np. chorzy kardiologicznie,
ortopedycznie, onkologicznie). Dla nich nawet umiarkowana rozbieżność
8
może się wydawać bezmyślnie radykalna. Dzieje się tak zwłaszcza
wówczas, gdy zarysowana odmienność nie polega na przejaskrawieniu
tego, co sami w danej sprawie myślą, ale na przyjęciu opozycyjne-go
stanowiska (Cox 1982).
Terapeuci posługujący się technikami
perswazji znacząco
poszerzają swoje doświadczenie, gdy potrafią w sposób umiejętny
postępować z kontrargumentami pacjentów. Myślenie zdroworozsądkowe,
zwłaszcza w psychoterapii osób leczących skutki uzależnienia, rzadko
prowadzi do zamierzonych rezultatów. Obawy terapeutów, że „uznanie
kontrargumentów pacjenta może osłabić siłę ich komunikatu przez utratę
intencjonalnych funkcji saluberacyjnych”1/ skłania ich często do
podejmowania prób rozluźniania
znaczeniowej zwartości wypowiedzi
pacjenta m. in. przez relatywizację jej treści, a nawet sensowności.
Zagadnienie zwrotności argumentacji w interakcji terapeutycznej, a więc
wyższość dwustronnej argumentacji nad jednostronną jest jeszcze w
niewystarczającym
stopniu
zbadane i także
rzadko adekwatnie
uświadamiane przez psychoterapeutów. Brak gotowości ze strony
terapeutów do posługiwania się argumentacja dwustronną jest wynikiem
właściwości
charakterologicznych
i
temperamentalnych.
Dlatego
konstytucjonalne predyspozycje do stosowania stylu dyrektywnego w terapii
psychologicznej – z jednostronną argumentacją komunikatów – mogą
przyczyniać się do
wzbudzania
oporu u
pacjentów uwikłanych
biopsychospolecznie w uzależnienie.
Znaczącym zagadnieniem w interesującym nas problemie oporu
pacjentów uzależnionych w psychoterapii jest kwestia tak zwanego efektu
pierwszeństwa i efektu świeżości. W pierwszym z efektów chodzi o to, że
wśród wielu identycznych lub podobnych do siebie komunikatów terapeuty,
największe znaczenie i trwalszy skutek mogą wywierać wyrażane na
początku. Natomiast efekt świeżości polega na silniejszym wpływie
informacji zawartych w komunikatach końcowych terapeuty. Należy
pamiętać, że jeśli terapeuta podaje dwa komunikaty o zbliżonej sile
argumentacji,
lecz
do
zrealizowania
w
różnych kontekstach
temporalnych, a pacjent analizuje je dopiero po przerwie czasowej (np.
podczas następnej psychoterapii), to przewagę uzyskuje pierwszy z nich. Te
komunikaty oddzielone w czasie, lecz komentowane,
analizowane
natychmiast po zakończeniu poprzedniego, uzyskują inną kolejność –
przewagę uzyskuje drugi z komunikatów. Zapominanie stwarza warunki do
pojawienia się efektu świeżości. To ważne
zagadnienia dotyczące
etiopatogenezy oporu psychologicznego
pacjentów z problemem
uzależnienia powinno się uwzględniać w sytuacjach zmian terapeutów,
grup terapeutycznych, a także po nawrotach do nałogu. Między innymi
dlatego, że o skuteczności komunikatów pochodzących z przeciwstawnych
(subiektywnie), lecz bliskich sobie źródeł, decyduje efekt pierwszeństwa.
Zależność ta jest tym
silniejsza, im bardziej pierwszy z przekazów
terapeutycznych pobudzał pacjenta do myślenia (Frank i wsp. 1990).
9
Innym czynnikiem,
który
ma wpływ na powstanie podczas
psychoterapii oporu u pacjenta jest jego bierność lub aktywność w
reakcjach na komunikat perswazyjny terapeuty. Nie istnieją wyraźnie
określone reguły, na podstawie których można by formułować postulaty
dotyczące efektywności terapii bez wzbudzania i/lub powiększania oporu
pacjenta. Biernie odbierane komunikaty przez pacjenta często mijają bez
echa, czasami jednak kształtują jego opinie, jak i zachowania lub postawy.
Albo dysponujemy niewystarczającą ilością danych, aby określić warunki
efektywnego komunikatu
(znaczenie jego sytuacyjnych
sekwencji
bodźcowych) albo nie potrafimy trafnie ich grupować i w ten sposób
interpretować, by potwierdzały udokumentowaną empirycznie zasadę:
skuteczność terapeutyczna komunikatu maleje w miarę, jak wzrasta
znaczenie i znajomość zawartych w nim kwestii i argumentów (McGuire
1978). War-to, by terapeuci nie zapominali, że postawom pacjenta, opartym
na własnych przeżyciach, w odróżnieniu od postaw przyjmowanych biernie,
towarzyszy silniejsze przekonanie co do ich słuszności, większa odporność
na zmianę i stabilność. Ten ważny aspekt może przyczynić się do
wyjaśnienia przyczyn niezmienności oporu pacjenta w interakcji
terapeutycznej.
Najważniejszym czynnikiem, od którego zależy specyfika oporu
psychologicznego pacjenta w przekonaniu wielu badaczy problematyki
efektywności procesów terapii psychologicznych – pozostaje nadal wpływ
osobisty terapeuty (Maccoby 1980; Maccoby i Alexander 1980). Wbrew
wielu opiniom – do najważniejszych cech terapeuty, który podejmuje się
leczenia psychologicznego osób z problemem uzależnienia, należy jego
zdolność do formułowania i przekazywania komunikatów czytelnych i
zrozumiałych. Ze względu na złożoność zagadnienia, które współtworzy
wiele elementów osobistego wpływu terapeuty na pożądany kierunek
psychoterapii i jej skuteczność w niniejszym opracowaniu wyjaśnimy tylko
kwestię związków osobistego oddziaływania terapeuty ze zjawiskiem oporu
pacjenta podczas jego leczenia metodami psychologicznymi. Cechy
osobowe ludzi nie zawsze pozwalają przewidzieć, jak zareagują oni na
określone
wpływy
psychospołeczne.
Pewne
właściwości
(charakterologiczne)
terapeuty mogą mu ułatwiać pomyślny rozwój
początkowego etapu psychoterapii, ale spowodować, że spowoduje
wyhamowanie następnego.
Wykazano, że zrozumienie komunikatu
terapeuty zależy także od poziomu samooceny pacjenta (Rhodes i Wood
1992). W psychoterapii najskuteczniej przekonuje się
pacjentów
cechujących się średnim poziomem samooceny; osoby charakteryzujące
się niską samooceną wolniej recypują komunikaty i ujawniają mniejszy, lecz
trwalszy opór. Pacjenci z wysoką samooceną szybciej i łatwiej rozumieją
treść komunikatu,
jednak częściej trwają przy własnych opiniach i
manifestują silniejszy opór w każdym etapie psychoterapii.
Interesującą propozycją wyjaśnienia problematyki złożonego wpływu
osobistego terapeuty na jego przebieg procesu terapii są konkurencyjune
koncepcje cyklu życia oraz przemiany pokoleniowej (Sears 1979; Oleś
10
2000). Badania dotyczące uwarunkowań plastyczności zachowań,
liberalnych postaw i zapatrywań, koherencją myślenia, wypowiedzi i
działań, przeprowadzone przez Krosnicka i Alwina (1989), Glenna (1980)
Schumana i Scott (1989) – tak istotnych właściwości modelu konsiliencji
efektywnego psychoterapeuty – przekonują i dowodzą intuicyjnie znanego
poglądu, że młodzieńczy etap życia (do wczesnych lat dwudziestych) jest
najważniejszym
okresem kształtowania postaw,
ponieważ przeżycia
adolescencji i wczesnej dorosłości są decydujące dla rozwoju jednostki i
pozostawiają głębsze i trwalsze wrażenia. Dlatego zagadnienia osobistego
wpływu terapeuty w kontekście jego umiejętności, wiedzy i doświadczenia
(życiowego, małżeńskiego rodzinnego, zawodowego, dydaktycznego) nie
należy redukować do wieku i wykształcenia. Określone objawy zachowań w
interakcjach z pacjentami wyrażają najczęściej nie uświadamiane przez
psychoterapeutów manifestacje syndromu przemiany pokoleniowej i cyklu
życia. Zauważono, że najbardziej skutecznymi terapeuci stają się, gdy w
ich komunikatach kluczowe znaczenie posiada nie tyle ich treść, ile
refleksja do jakiej pobudzi ona pacjenta. Jasno i przekonująco wyraził to
Prof. Antoni Kępiński (1989): „..nasze umysły nie są podobne do gąbek,
które nasiąkają bez różnicy wszystkim, co je skropi”. Zasadny jest więc
postulat, by prowadzący psychoterapię uczestniczyli podczas szkoleń
doskonalących w grupach terapeutycznych złożonych z osób o możliwie
maksymalnej różnicy wieku. W najbardziej renomowanych ośrodkach
terapeutycznych (np. w Stanach Zjednoczonych, Kanady, Niemiec, Francji)
dobiera się terapeutów w wieku powyżej 50 lat.
Do terapii psychologicznej mogą być wprowadzane przez
terapeutę zakłócające komunikat
werbalny bodźce. Ich celem jest
zwiększenie uwagi pacjenta i zapobieganie jego oporowi.
Technikę
rozbrajania kontrargumentacji dystraktorami badali Keating i Brock (1974)
oraz Harkins i Petty (1981) ustalając jej przydatność w przypadkach, gdy
przekaz jest mało skomplikowany. Uzyskane wyniki prowadzą do
wniosku, że siła przekonywania terapeuty wzrasta wraz z obniżaniem się
gotowości do podjęcia polemiki
przez
pacjenta. Prosta teoria, że
poznawcza odpowiedź pacjenta na przekazany komunikat terapeuty ma
podstawowe znaczenie dla jego recepcji wtedy, gdy pacjent przejawia
gotowość emocjonalną
lub zdolność do przemyślenia treści tego
komunikatu stwarza możliwość wyjaśnienia wielu istotnych szczegółów
procesu psychoterapeutycznego. Wynika z niej szereg postulatów
praktycznych dla jakości oraz efektywności procesu psychoterapii. Dla
terapeuty istotne jest, by dbał nie tylko o własny wizerunek i komunikaty w
działalności leczniczej, lecz także o to, w jaki sposób pacjent może i jest
skłonny zareagować. Jest oczywiste, że to, jaka będzie reakcja pacjenta,
czy sprawa go interesuje i angażuje, zależy także od jego dyspozycji,
skłonności i możliwości do analizowania, tolerancji na brak
jednoznaczności, potrzeby bycia wiarygodnym dla siebie . Potwierdzają to
ustalenia uzyskane w badaniach przeprowadzonych przez Cacioppo i wsp.
(1983), Kruglanskiego i wsp (1993), Snydera i De Bono 1987.
11
O ile wiedza o uwarunkowaniach przebiegu terapii ze strony
terapeuty, jego komunikatów (ich treści, jasności i zrozumiałości
informacyjnej, znaczenia i funkcji, kanału), jest obszerna i w miarę spój- na,
to konteksty związane z zachowaniem pacjenta, zwłaszcza jego oporem
psychicznym są wiedzo-twórczo niewystarczające i rozproszone. Zdaniem
S. Stronga (1978, 101) „ poradnictwo i psychoterapia to dziedziny
stosowanej psychologii społecznej”, a według psychiatry J. Franka
(1982,) – „aby zmienić obronne postawy i zachowania człowieka, trzeba
użyć sztuki przekonywania”. W terapii osób z problemami uzależnienia od
substancji lub czynności leczeni i pomoc jest możliwa dopiero po
włączeniu
wiedzy
o
osobowości i psychopatologii. Wieloletnie
doświadczenie terapeutyczne umożliwia stworzenie takiej relacji społecznej
(interakcji), która staje się dla pacjenta źródłem wsparcia i rosnące-go
zaufania. To specyficzny rodzaj więzi, która odróżnia się od wszystkich
innych jej rodzajów, występujących w antropologii, psychologii, terapii
medycznej, socjologii (Madeja 1994;1994 a; 2004 b). Istotą i sensem każdej
psychologicznej
relacji terapeutycznej
jest fachowa, specjalistyczna
biopsychiczna pomoc i opieka oraz uzdrawiająca nadzieja. Powstaje ona
przez racjonalne wyjaśnianie problemów zdrowotnych i ukazywanie
pacjentowi nowych perspektyw, zdrowszej biopsychospołecznie przyszłości.
Opanowanie przez pacjenta samorealizujących sposobów działania przez
rozwój zachowań opartych na potrzebach psychicznych (wyzwolonych z
pęt uzależnienia i blokowanych przez opór), z równoczesną możliwością
przeżycia doświadczeń wewnętrznego spokoju jest celem terapii
psychologicznej osób z problemem uzależnienia. Wyraża on utrwalony
efekt relacji terapeutycznej, a więc takie zależności w rozbudowanej i
stabilnej
strukturze osobowości pacjenta, które umożliwiają mu
przeżywanie potrzeb psychicznych w różnych syndromach motywacyjnych
i samoregulacji psychospołecznej.
Procesy wpływu społecznego, rozumianego jako interaktywne
oddziaływanie jednej osoby na drugą, skłaniające pacjenta do zmiany
dezadaptacyjnych schematów wyjaśniania i sposobów działania, są
jednocześnie źródłem oporu. Jego znaczenie i transformacje w przebiegu
psychoterapii stanowią przedmiot analizy dalszej części niniejszego
opracowania.
Opór psychologiczny w przebiegu psychoterapii
Opór psychologiczny jest źródłem motywacji pojawiających się w
całym naszym życiu. Nasilenie tej motywacji występuje szczególnie
intensywnie w dwóch okresach rozwojowych – u dwulatków i nastolatków, w
okresie pokwitania. Oba te okresy ludzkiego życia cechuje nasilone poczucie
indywidualności owocujące wzrostem ważności takich kwestii, jak kontrola
nad biegiem wydarzeń, własne prawa i wolność. Każdy mógł się
przekonać, że osoby w tych przedziałach wiekowych są szczególnie
wrażliwe na ograniczające je swobody czy restrykcje. Ustalono w wielu
12
badaniach, że deprywacje niektórych po-trzeb psychicznych w tym wieku i
frustracyjne ich skutki cechuje intraosobniczo największa intensywność
dolegliwości. Gwałtowność reakcji emocjonalnych na takie sytuacje w
okresie pubertacyjnym jest podstawą do traktowania ich jako nieciągłych
(skokowych) na continuum reagowania (Madeja 1992). Są nie
odpowiedzialne za traumatyzację wielu zachowań w późniejszym życiu i ich
psychopatologiczne deformacje.
W terapeutycznej pomocy pacjentowi nie można uniknąć zarówno
niechęci jak i oporu (Clark 1991). Mimo że zachowania ujawniające niechęć i
opór mogą być identyczne, warto nauczyć się je rozróżniać.
Niechęć jest najczęściej bierna, zaś opór jest zawsze aktywny. Opór
pojawia się, gdy pacjent czuje się w jakiś sposób przymuszany. Stanowi –
zewnętrznie – formę walki, która ukazuje jej metodę. Źródło niechęci tkwi w
pacjencie, natomiast opór jest stymulowany przez terapeutę (Bischoff i
Tracey 1955) lub społeczne
uwarunkowania procesu pomocy.
Pomagającemu łatwiej jest postrzegać wycofanie pacjenta jako niechęć,
ponieważ to zdejmuje z niego odpowiedzialność. W praktyce
psychoterapeutycznej niechęć i opór mieszają się ze sobą.
Niechęć oznacza wahanie pacjenta z problemem uzależnienia przed
pracą związaną z pokonywaniem stopni i etapów procesu udzielanej mu
pomocy w interakcji terapeutycznej. Rozwiązywanie
problemów i
wykorzystywanie szans wymaga dużego nakładu pracy. Istnieje wiele
przyczyn niechęci. Są one częścią naszej natury, wbudowane w
psychopatologię przeciętności, którą Maslow (2004) opisał jako „łagodne i
tak rozpopwszechnione, że zazwyczaj nieuświadomione”. Analiza „niechęci”
pacjentów z problemem uzależnienia zostanie przedstawiona w odrębnym
opracowaniu,
wymienię w tym miejscu jedynie reprezentatywne jej
przykłady: strach przed intensywnością udzielanej pomocy, brak zaufania
(niezdolność do poufności), lęk przed dezorganizacją po ewentualnym
otwarciu się, wstyd (raniące pacjenta doświadczenie jako gwałtowna,
emocjonalna świadomość pewnej porażki), strach przed autoanalizą
swoich problemów i zmianami, jakie mogą spowodować.
Natomiast opór oznacza wycofywanie się
pacjenta
pod
wpływem nacisku psychicznego. Pacjenci, którzy uważają, że ich
kulturowe, grupowe i/lub osobiste, wierzenia, wartości, normy, zwyczaje,
zachowania, prywatność, terytorialność są naruszane przez terapeutę,
stawiają opór. Pacjenci z problemem uzależnienia, ujawniający opór,
przedstawiają się jako osoby nie potrzebujące pomocy, z poczuciem
nadużycia i nie wykazują woli do ustalenie relacji z terapeutą i przy każdej
okazji sprzeciwiają się. Mogą być zawzięci, podejmować próby zniszczenia
procesu pomocy,
zakończenia go przy pierwszej okazji i są albo
rozgniewani, albo mający poczucie wykorzystania, gotowi do walki. Opór
wobec procesu pomocy może mieć różne nasilenie i nie wszyscy oporni
pacjenci prezentują
analizowane
w
dalszej
części opracowania
zachowania w skrajnej postaci.
13
W pracach analizujących specyfikę wpływu terapeutycznego wiele
uwagi poświęcono zagadnieniu, w jaki sposób psycholog buduje w trakcie
interakcji zaufanie i podtrzymywanie wiary pacjenta w
posiadane
kompetencje oraz znaczenie, jakie posiada uzyskana wiarygodność dla
jakości przebiegu procesu i jego skuteczności (Strong 1968). Dopiero pod
koniec lat osiemdziesiątych zainteresowanie badaczy przeniosło się z
osoby terapeuty na zagadnienia dotyczące wpływu interakcji na myślenie i
zachowanie pacjenta (por. np.: Cacioppo i wsp. 1991; Mc Neil i Stoltenberg
1988; Neimeyer i wsp. 1991). Gdy okazało się, że bodźce peryferyczne (np.
wiarygodność terapeuty) mogą być pomocne w nakłonieniu pacjenta do
refleksji
nad komunikatami dotyczącymi jego niezależności i
odpowiedzialności, zaczęto podnosić znaczenie zmian sposobu myślenia w
toku psychoterapii. Zadanie terapeutów zaczęto sprowadzać do takiego
przedstawienia racjonalnych argumentów i sformułowaniu właściwych pytań
w komunikatach, które spowodują rozwój zdrowszego sposobu myślenia
u klienta. Wiadomo, że osiągnięciu tego celu sprzyja niewątpliwie
budowanie przez terapeutę odpowiedniego własnego wizerunku jako
kompetentnego specjalisty i osoby godnej zaufania, natomiast ignoruje
zagadnienie uodporniania postaw 2/ i wywoływanego u pacjenta oporu.
Każdy, kto zajmował się terapią osób z problemem uzależnienia, wie, że są
oni bardziej skłonni bronić własnego punktu widzenia, a mniej ulegać
komunikatom psychoterapeuty zawierającym przekazy perswazyjne
W zależności od przyjmowanej przez psychoterapeutów koncepcji
genezy, roli i skutków oporu bywa on traktowany albo jako sygnał
prawidłowo rozwijającego się procesu terapii, bądź też jako oznaka błędu
lub niekompetencji terapeuty, albo jako przejaw określonej struktury
osobowości pacjenta zawierający ważną informację o mechanizmach jego
funkcjonowania. Może stanowić inspirację do podjęcia
po-głębionej
diagnozy
charakterologicznej
pacjenta
i
realizacji
psychoterapii
uwzględniającej także dane charakterologiczne. W każdym przypadku opór
w psychoterapii jest źródłem frustracji, agresji, niepokoju,
konfliktu,
wycofywania się (withdrawal) depresyjności, w każdym przypadku, dla
doświadczonego terapeuty, opór pacjenta stanowi istotnej o nim informacji.
Rice i Greebberg (1984) opisując zasady rządzące odkrywaniem
przez terapeutę wzorców w procesie terapii uznają, że ich celem jest
rozpoznanie powtarzających się regularnie zjawisk-epizodów. Do
najważniejszych autorzy zaliczyli
terapeutyczną triadę:
zjawisko
przeniesienia,
opór pacjenta oraz nagłe zrozumienie wewnętrznych
mechanizmów. Od przyjętej przez terapeutę teorii zmian zależy wybór
incydentu i związanych z nim problemów do głębszej analizy.
Nie dysponujemy żadnymi danymi źródłowymi na temat proporcji
osób z problemem uzależnienia chętnie podejmujących w toku terapii
racjonalny dialog i gotowych do głębszej refleksji nad swymi problemami.
Nie znane są również dane ilościowe o zmianach w oporze pacjentów w
przebiegu terapii. Jak definiuje się opór psychologiczny? Czy jest to tylko
dążenie pacjenta do potwierdzenia własnego zakresu
wolności? Z
14
neuropsychologicznego punktu widzenia opór pacjenta w terapii jest
przejawem zakłóconej komunikacji między półkulami mózgu. Gdy logiczne
argumenty i racjonalne rozumowanie – jako bezpośrednie komunikaty
terapeuty – nie prowadzą do rozwinięcia zachowań przystosowawczych,
należy uwzględnić (diagnostycznie) okoliczność nieświadomego procesu i
udział prawej półkuli (Watzlawick 1978). Wówczas w niekontrolowany
sposób następuje wzrost oporu pacjenta i/lub jego jakościowe transformacje.
Stosowanie komunikatów pośrednich i dobór odpowiednich kanałów
informacji (np.: metafora, rysunek, rzeźba, film, analiza marzenia sennego,
paradoksy, komunikat niewerbalny itp.) stwarza możliwość, po nawiązaniu
komunikacji z prawą półkulą, włączania racjonalnych, logicznych
komunikatów terapeutycznych.
Według Selyego (1963) opór jest drugim etapem reakcji na stres, w
którym obrona i przystosowanie utrzymują się na optymalnym poziomie. W
terapiach psychodynamicznych, wywodzących się z psychoanalizy S.
Freuda, dąży się do rozwiązania konfliktów między id a superego. Wśród
ważnych komponentów tej terapii, jak wyparcie, swobodne skojarzenia,
analiza marzeń sennych, opór psychologiczny (resistance) pacjenta przed
omawianiem istotnych uczuć, myśli, pragnień, doznań i doświadczeń jest
diagnostycznie najważniejszy. Opór zapobiega wprowadzeniu wypartego
materiału na powrót do świadomości. Przypomnijmy, że według S. Freuda
ten rodzaj „materiału psychicznego” jest związany z życiem seksualnym
pacjenta lub z wrogimi, pełnymi urazy uczuciami wobec rodziców. Czasem
opór może przejawiać się w spóźnianiu się pacjenta na spotkanie z
terapeutą lub „zapominając” o niej zupełnie. Po ujawnieniu takiego
materiału pacjent na ogół twierdzi, że jest on mało ważny, absurdalny,
nieistotny, albo też zbyt przykry, aby o nim mówić. Terapeuta jest uczulony
na prawdopodobieństwo, że jest wręcz przeciwnie i że warto poszukać w
tych „śmieciach”. W tego typu terapiach przywiązuje się szczególną wagę
do tych tematów, o których pacjent nie chce mówić. Takie opory uważa się
za bariery między nieświadomością a świadomością, zaś celem
psychoanalizy jest przełamanie oporów i skonfrontowanie pacjenta z tymi
przykrymi myślami, pragnieniami i doznaniami. Przełamywanie oporów jest
długotrwałym i trudnym procesem, który jednak jest niezbędny, jeśli ukryty
problem ma być wprowadzony do świadomości, gdzie można go będzie
rozwiązać (Langs 1981).
Czy opór należy traktować jako wszelkie działania
podejmowane świadomie lub nieświadomie przez pacjenta, które mają
zapobiec, unieważnić lub w inny sposób nie dopuścić do postępu w
psychoterapii? Czy rację ma Lazarus (1982, 2000), twierdząc, że o oporze
pacjenta najwięcej mówią nieudolni terapeuci, którzy próbują w ten sposób
zdjąć z siebie poczucie odpowiedzialności za nieskuteczność lub
niewłaściwość własnych, mało kompetentnych działań? Według Kottlera
(2003)
opór jest skutkiem interakcji dwóch elementów:
pewnych
osobowościowych skłonności pacjenta oraz pewnego
nastawienia i
trudności ze strony terapeuty. Przyjmujemy, że opór pacjenta nie jest
15
zamierzonym złośliwym utrudnieniem, którego celem jest udowodnienie
terapeucie jego niekompetencji,
lecz często bolesnym
przymusem
wynikającym z lęku przed zmianą. Opór może być postrzegany jako
nieodłączny i naturalny element zmiany bądź jako znak, że terapia zmierza
we właściwym kierunku. Analizując opór pacjenta w psychoterapii jako
continuum, którego bieguny wyrażają go jako przejaw wrogości i jako
sprzymierzeńca możemy lepiej zrozumieć i wyjaśnić znaczenie tej
kategorii psychoterapii i funkcji, jakie posiada ona w różnych jej rodzajach.
Dla przedstawionej wyżej psychoanalizy opór defensywnych pacjentów
powinien być wyeliminowany – po rozpoznaniu i zinterpretowaniu. W terapii
Gestalt opór określa się jako definiowaną wyżej niechęć pacjenta do
okazywania prawdziwych uczuć.
W psychoterapiach behawioralnych opór jest czynnikiem, który w
każdym przypadku zakłóca wypełnianie zadań stawianych przez terapeutę.
W psychoterapiach opartych na teorii wpływu środowiska opór traktowany
jest neutralnie, jako forma komunikacji, natomiast w terapiach poznawczo–
behawioralnych opór jest rozumiany jako nieodłączny element procesu
dokonującej się zmiany. Terapia systemowa postrzega zjawisko oporu jako
sposób na utrzymanie na przykład strukturalnej spójności rodziny. Terapie
konstruowane na teorii egzystencjalnej upatrują w oporze pożądaną formę
usankcjonowania
wszelkich autoekspresji
pacjenta, zaś terapia
strategiczna w pełni akceptuje opór pacjenta i na zasadzie paradoksu
zaleca jako metoda leczenia.
Otani (1989) przedstawił taksonomiczną klasyfikację dwudziestu
dwóch najczęściej spotykanych modeli oporu pacjenta, które podzielił na
cztery podstawowe ze względu na charakterystyczne dla nich modele
zachowań. Tworzą je: powstrzymywanie się od komunikowania
(z
milczeniem, skąpymi i sporadycznymi odpowiedziami, podejmowaniem
chętniej tematów niezwiązanych z terapią), unikanie istotnych treści (przez
wdawanie się w rozmowy na błahe tematy, skłonność do nadmiernego
intelektualizowania, zadawanie retorycznych pytań, obsesyjne uciekanie od
podjęcia tematu), manipulowanie (w formie lekceważenia, uwodzenia,
przypisywania swoich problemów innym ludziom, zapominanie), łamanie
przyjętych w terapii reguł (najczęściej przez opuszczanie umówionych
spotkań,
niedotrzymywanie ustalonych
terminów,
formułowanie
niestosownych próśb, manifestowanie niewłaściwych zachowań).
Munjack i Oziel (1978) wyodrębnili pięć typów oporu (za Kottler
2003, 22-23). Według proponentów tej typologii wyraża ona różnice
przyczyn oporu pacjentów.
Opór typu I
spowodowany jest
niezrozumieniem komunikatów terapeuty i jego oczekiwań, Źródłem oporu
pacjenta może być jego naiwność, brak precyzji w formułowaniu pytań
przez terapeutę, a często połączenie obu tych czynników. Opór typu II
charakteryzuje się tym, że klient nie wypełnia zadań, ponieważ brak mu
wystarczającej wiedzy.
Wyznaczane w komunikatach zadania przez terapeutę powinny
uwzględniać realne możliwości pacjenta. Powinny się one poszerzać w toku
16
terapii. Ten typ oporu dotyczy pacjentów z problemami uzależnienia. Dla
typu III oporu wyznacznikiem jest brak motywacji pacjenta. Mamy z nim do
czynienia, gdy pacjent nie dostrzega żadnych korzyści płynących ze
współpracy z terapeutą. Dotyczy osób, które w przeszłości doznały
niepowodzeń i z tego powodu brak im wiary we własne siły i możliwości. Typ
IV oporu można traktować jako „klasyczną”, rozpoznawaną najczęściej przez
psychoanalityków odmiana oporu, który wywodzi się z lęku i poczucia winy.
Przestają wtedy działać mechanizmy obronne. Kiedy silnie tłumione
uczucia stają się uświadamiane, pacjent się wycofuje. Remedium na opór o
takim podłożu jest najbardziej
podstawowa
forma
terapii
psychodynamicznej zorientowanej na wgląd, czyli udzielenie wsparcia,
budowanie wzajemnego zaufania, praca nad samokontrolą pacjenta oraz
interpretacja tego, co się dzieje. Źródłem oporu typu V są wtórne skutki
podstawowych zaburzeń pacjenta. Umożliwiają one pacjentowi opóźnianie i
wstrzymywanie działań, dla utrzymania dotychczasowej sytuacji,
subiektywnego
poczucia
bezpieczeństwa,
a
także
unikania
odpowiedzialności.
Pacjentów ujawniających opór w przebiegu psychoterapii nazywa
się „trudnymi”, „gomerami” (Colson i wsp. 1986; Stern 1984; Robbins i
wsp. 1988). Zalicza się do nich pacjentów:
 z zaburzeniami fizjologicznymi (typu borderline),
 posiadających tzw. ukryty plan,
 przekraczających dozwolone normy i granice,
 unikających odpowiedzialności,
 z silną skłonnością do potyczek słownych,
 z lękiem odrzucenia uniemożliwiającym osiągnięcie bliskości z
drugim człowiekiem,
stawiających terapeucie nierealne
wymagania co do oczekiwanych efektów terapii, czasu jej
trwania i metod pracy,
 z ograniczonymi umiejętnościami werbalnymi i mające trudności
z opisem własnych myśli i emocji (pacjenci z aleksytymią),
 przesadnie dosłownych (nie potrafiący zaakceptować nawet
najmniejszej dwuznaczności wskutek niezdolności do myślenia
abstrakcyjnego),
 całkowicie zrezygnowani, pozbawieni nadziei na lepszą
przyszłość, o silnych skłonnościach samobójczych (pacjenci
borderline),
 niezmienni z powodu pozornej woli współpracy, zaangażowania
i pełni okazywanego entuzjazmu,
 usiłujący przejąć kontrolę nad terapią i zastraszać terapeutę w
celu podważenia jego wiarygodności,
 impulsywni i nie umiejący nad sobą panować – z niską
samokontrolą (pacjenci z zaburzeniami typu borderline).
Trudno jednoznacznie zdefiniować skłonności klienta do oporu,
ponieważ każda koncepcja opierająca się na subiektywnym dla terapeuty
rozumieniu istoty oporu eliminuje ewentualność – skądinąd rzeczywistego –
17
wpływu czynników środowiskowych oraz interpersonalnych. Ponadto –
koncepcja
ta
zakłada explicite, że każdy opór jest zjawiskiem o
dychotomicznej naturze, co oznacza, że występuje albo nie. Wiedza i
doświadczenie terapeuty nadaje tej kwestii charakter bardziej akademicki niż
realny, gdyż zdają sobie sprawę, że istotny stopień nasilenia problemów
pojawiających się w przebiegu
terapii
jest wynikiem wpływu
niepowtarzalnych cech osobowości pacjenta, które ze swej natury mogą
czynić go opornym. W poprzedzających obecne rozważaniach ukazano w
jaki sposób terapeuta – świadomie i/lub nieświadomie – może nasilać
trudności w prowadzonej przez siebie terapii. Należy przyznać rację
terapeutom o psychodynamicznej orientacji, że ich pogląd na temat oporu
u każdego pacjenta jest mocno osadzony empirycznie.
Opór pacjenta w psychoterapii należy traktować jako naturalne
zjawisko u każdego, kto dotychczasowe schematy i wzorce subiektywnie
skutecznych zachowań powinien zastąpić nowymi, bardziej skutecznymi.
Wpływ na jego charakter i znaczenie w przebiegu terapii mają obydwaj
uczestnicy interakcji.
Udział terapeuty można rozpatrywać także z perspektywy jatrogenii,
która jest niezamierzonym efektem popełnianych przez niego błędów, gdy
nie dostrzega istoty, właściwości oporu pacjenta i jego dynamiki.
Zastanawia brak jakichkolwiek danych na temat jatrogennych
skutków terapii psychologicznych, mimo iż wielu jej specjalistów jest o tym
przekonanych i w swoich wykładach wskazują na jego znaczenie i skutki
(Kępiński 1989; Madeja 1999). Należy uwzględniać taką ewentualność w
każdym procesie
terapii, gdzie technika perswazji ze strony
psychoterapeuty jest nadużywana w sposób celowy dla osiągania przez
niego korzyści i staje się manipulacją. Omawiano to zagadnienie wyżej.
Hamilton i wsp. (1986, 191) definiują manipulację jako „celowe wywieranie
wpływu lub sterowanie zachowaniem innych w celu osiągnięcia własnych
korzyści, przy użyciu perswazji, podstępu, wzbudzania poczucia winy, uroku
osobistego, uwodzenia, sprowokowania lub przymuszenia”. Autorzy ci
uważają, że manipulację dostrzega się niemal zawsze, kiedy mamy do
czynienia z podejmowanymi przez ludzi próbami przejęcia kontroli nad
relacjami międzyludzkimi, natomiast zachowania terapeutów tego typu
określa się oględnie jako „umiejętne kierowanie zachowaniem pacjenta”.
Dlatego
powinniśmy rozważyć
ewentualne
związki
zachowania
manipulacyjnego – jako sytuacyjnej strategii przejęcia kontroli w interakcji
terapeutycznej – z interesującym
nas zagadnieniem oporu
psychologicznego. Do najczęstszych form manipulacji ze strony pacjenta
należą:
 nieracjonalne jego żądania,
 kontrolowanie psychoterapii i ustawiczne narzucanie
własnych warunków i żądań,
 wymuszanie na terapeucie obietnic,
 domaganie się szczególnych względów,
 deprecjonowanie samego siebie,
18
 manifestacyjne okazywanie niezadowolenia,
 grożenie autodestrukcyjnymi zachowaniami.
Praca z pacjentami, którzy potrzebują wielorakiej i częstej pomocy,
a do takich z pewnością należą osoby z problemem uzależnienia od
substancji psychoaktywnych, niesie największe niebezpieczeństwa i niemal
wszystkie z możliwych trudności. Nad podobną kwestią zastanawia się
środowisko
chirurgów, gdy rozważa ryzyko narażenia się na
niebezpieczeństwo, operując pacjentów będących nosicielami wirusa HIV.
Zasadniczą różnicą jest jednak to, że pacjenci - manipulatorzy cierpią
zarówno fizycznie jak i duchowo, stając się dla terapeuty zagrożeniem
wpływu ich toksycznego zachowania.
Jeśli uzasadnione jest stopniowanie problemu oporu pacjentów w
psychoterapii (gradient oporu),
to jego wyższy rodzaj (ilościowo i
jakościowo) stanowią formy zachowań z gwałtowną agresją, wrogością, u
osób pozbawionych możliwości kontroli swoich odruchów. Uważają, że
„mają prawo do szczególnego traktowania, którego im przez całe życie
odmawiano”. Oczekują, że terapeuci zrekompensują im ów brak,
przynosząc natychmiastowe złagodzenie objawów, i popadają w jeszcze
większą frustrację i złość, gdy ponownie doznają rozczarowania (Madden
1977). Przywołując
„teorię przywiązania” Bowlby’ego (1973)
opór
pacjentów ujawniający się w ich wrogości, wojowniczości i agresji należy
traktować jako przejaw frustracji wyzwolonej w zetknięciu z osobami
reprezentującymi władzę, które były wyniosłe i nieprzystępne. Jeśli wrogie
zachowania wynikają z braku zaufania, celem terapii powinna być praca nad
ustanowieniem uczuciowej więzi ze zbuntowaną osobą (Madeja 2004 b).
W jaki sposób oszacować proporcje przyczyniania się do impasu
terapii terapeuty i pacjenta? Skuteczność opracowanej strategii leczenia
powinna uwzględniać zarówno udział każdego z uczestników interakcji
terapeutycznej w hamowanie rozwoju, postępu i wyzwalanie oporu, jak i
rozmaite skutki dynamicznie rozwijającej się relacji oraz ujawniające się
wpływy czynników zewnętrznych. Każda sytuacja w procesie terapii, w
której pacjent stawia opór, powinna być przedmiotem analizy terapeuty. Gdy
terapeuta staje przed problemem trwałego oporu lub jego narastania
powinien znane konteksty krytyczne oraz kryjące się w zachowaniach
pacjenta
pozytywne
funkcje
adaptacyjne
omówić
z
innymi
psychoterapeutami. Celowe jest, aby w badaniu problemu oporu pacjenta
uwzględnić kategorie czynników dotyczące: oddziaływania międzyludzkiego
– dla określenia, jak opór pomaga pacjentowi zachować stabilność; kwestii
indywidualnych – umożliwiających ocenę symptomów z perspektywy
intrapsychicznej i psychodynamicznej; historii rodzinnej – odsłaniającej
czynniki kulturowe, religijne, edukacyjne, ekonomiczne oraz istotne
kwestie ewentualnych współuzależnień; wpływu czynników zewnętrznych,
które pełnią funkcję elementów umacniających w środowisku pacjenta, a
uniemożliwiających mu zmianę.
Bardziej rozbudowane podejście do problemu oceny ewentualnych
związków przyczynowo-skutkowych pojawiającego się oporu pacjenta w
19
przebiegu psychoterapii proponują Dyer i Vriend (1973). Rozpoczynają oni
rozwiązywać problem opornych pacjentów od sprawdzenia ich tzw.
„inwentarza umysłu”.
Obejmuje
on
rozpoznanie najważniejszych generatorów i
prekursorów oporu pacjenta, a od momentu jego występowania, stała
ocenę korzyści, jakie pacjent czerpie z zaniechania lub odmowy współpracy
z terapeutą, ze swoich zachowań. Równolegle terapeuta dokonuje
retrospekcji, by ocenić związek jego niecierpliwości z powstającymi
przeszkodami i rozpoznania sposobu personalizacji trudności, które
wyraźnie pogarszają jego wizerunek oraz samopoczucie.
Charakterologiczny kontekst oporu pacjenta
Przedstawione dotychczas zagadnienie oporu pacjenta podczas
terapii prowadzą do rozważenia kwestii, która jest podstawowa dla terapii
psychologicznej: jakie struktury dysfunkcjonalności człowieka po-winny być
przedmiotem krytycznej oceny i kwalifikacji to terapii? Czy określony układ
cech osobowości, a więc tylko konstruktu, czy też struktury bardziej stabilne
i odnoszące się do konstytucjonalności osobniczej. Ponieważ anomalia o
charakterze dysfunkcji, zaburzeń (nerwicowych, osobowościowych z
pogranicza i in.), chorób psychosomatycznych, psychicznych (psychoz,
syndromów zaburzeń psychotycznych), zaburzeń i chorób ze zmianami
organicznymi mózgu itd. poddawane są psychoterapii, należy ustalić, czy
dotychczasowe podejście jest trafne i psychopatologicznie poprawne. Jeśli
temperament i osobowość człowieka tworzą łącznie jego względnie trwały
charakter, to każda jego struktura powstaje w następstwie podejmowania
różnorodnych prób rozwiązywania – skutecznie lub nieskutecznie –
określonych, fundamentalnych problemów rozwojowych, przed którymi
staje istota ludzka. Ważne jest, że człowiek musi stawić czoła tym
problemom w okresie, w którym dysponuje bardzo ograniczonymi
możliwościami i niewielkim doświadczeniem życiowym (Johnson 1998).
Niepełne bądź dysfunkcjonalne rozwiązanie któregoś z tych problemów w
krytycznym dojrzałościowo i/lub adaptacyjnie
momencie staje się
psychopatologicznie trwałym piętnem, znaczącym dalsze życie człowieka.
Nie przypadkowo etymologia terminu „charakter” wywodzi się z języka
greckiego, gdzie oznacza on znak, piętno, cechę wyróżniającą 3/ [od
χαρράσσειν (charassein) – wyryć, zaostrzyć, pociąć bruzdami].
Doświadczenie wstrząsu i urazu w obszarze któregoś z problemów
powoduje niebezpieczeństwo utrwalenia się pierwotnych sposobów jego
rozwiązania, a są one najczęściej sztywne i oporne na zmianę (Madeja
1992). Jeśli uwzględnimy jednocześnie znaczenie pierwotnych popędów
(jak seksualność czy agresja), które podkreśla klasyczna psychoanalityczna
teoria popędów, a wraz z nimi sposób, w jaki otoczenie odpowiada na
impulsy i potrzeby człowieka dochodzimy w koncepcji charakteru do modelu
interpersonalnego. Po-winniśmy pamiętać, że struktura charakteru jak
również jego patologia wyznaczone są przez indywidualny wzorzec,
20
związany z naturalną reakcją organizmu na deprywacje i frustracje potrzeb
popędowych oraz wykształconych później potrzeb samorealizacyjnych i
społecznych. W takim ujęciu opór pacjenta w terapii jawi się nam jako
konflikt pochodzenia interpersonalnego. We współczesnej literaturze coraz
powszechniej uznaje się istnienie – jako wrodzonych – potrzeb: bycia
w relacji (Mitchell, Stern, Fairbairn) oraz indywiduacji (Mahler,
Masterson). Na ich istnieniu opierają się koncepcje osobowości i jej
patologii,
które poszukują źródeł zaburzeń w sposobie rozwiązania
podstawowych problemów życiowych, biorąc pod uwagę stopień, w jakim
zostały one dopuszczone, sfrustrowane bądź rozwiązane oraz reakcje
jednostki na
trwałą frustrację w tych obszarach. Podejście
charakterologiczno-rozwojowe ułatwia określenie bardziej jednoznacznego
wyrażania problemu pacjenta, wewnętrznych jego możliwości na różnych
etapach życia oraz w rozpoznaniu natury różnego rodzaju błędów i
deformacji poznawczych, które mogą mieć miejsce na przestrzeni całego
życia.
Model charakterologiczny
ma
szczególną przydatność dla
problematyki terapii uzależnień i pojawiającego się w niej oporu pacjenta. Z
punktu widzenia terapeuty pojawia się bowiem możliwość zdystansowania
się od swoich negatywnych, osobistych reakcji na zachowa-nie pacjenta
oraz wzrostu empatii, rozumienia i kontroli, a więc istotnych w diagnozie
oporu i jego redukcji elementów monitoringowych. W takich warunkach
łatwiej terapeucie powstrzymywać reakcje emocjonalne na wyższościową
czy dewaluującą postawę pacjenta, na jego agresywność,
rozpacz,
wycofywanie się i znaleźć dla niego korzystny terapeutycznie komunikat,
ponieważ model charakterologiczno-rozwojowy wskazuje mu nie tylko
najważniejsze w każdym etapie problemy, ale też i określone sposoby ich
rozwiązania. Znajomość podstawowych rozwiązań charakterologicznych dla
chronologicznie różnych okresów i faz życia (dziecka, młodzieńca, męża,
ojca dorastających potomków) ułatwia terapeucie w towarzyszeniu
pacjentowi w przechodzeniu przez proces „dojrzewania” i skutecznego
biopsychospołecznie „przystosowania”.
Wskazywane podejście charakterologiczne w psychoterapii może
być dla pacjenta z problemem uzależnienia atrakcyjne przede wszystkim
dlatego, że przenosi akcent z patologii jego zachowania, myślenia i uczuć
na ich niedojrzałość, pokazując jednocześnie, że stosowane przez pacjenta
mechanizmy były adekwatne dla wcześniejszego etapu rozwojowego.
Zmniejszenie (ilościowe i jakościowe) oporu pacjenta uzyskuje się dzięki
przesunięciu jego uwagi z nasilającej się w „tradycyjnych” psychoterapiach
samokrytyki na empatię i rozumienie samego siebie oraz z możliwości
czerpania satysfakcji ze zrozumienia, które prowadzi w konsekwencji do
wzrostu poczucia kontroli. W koncepcji terapii charakterologicznej pojawia
się większa możliwość wskazania brakujących umiejętności, wyboru
potrzebnych interwencji, dokładniejszego sprecyzowania pacjentowi tego,
co nie zostało wyuczone bądź rozwiązane z równoczesnym wskazaniem
minimalnych i maksymalnych warunków,
koniecznych dla
rozwoju
(optymalizacja decyzji i wyborów pacjenta). W ocenie „natury” oporu
21
pacjenta pomocne jest diagnostyczne rozróżnienie: czy problematyczna
interakcja występuje tylko w obrębie terapii, czy też ma charakter stały i
rozciąga się na inne jego relacje. W tabeli 1 zestawiono różnice między
oporem normalnym i oporem charakterologicznym. Po ustaleniu, że mamy
do czynienia z oporem charakterologicznym pacjenta należy uwzględnić
jego wrodzoną skłonność do stwarzania trudności, celowe jest stworzenie
dla niego odpowiedniego profilu zachowań. Polega on na zestawieniu
zachowań mających destruktywny wpływ na przebieg terapii wraz z
odpowiadającymi im sytuacjami oraz skutkami.
W planowaniu terapii osób z problemem uzależnienia w podejściu
charakterologiczno-rozwojowym możemy z dużym prawdopodobieństwem
określić rodzaje i natężenie ich oporu, dokonując wcześniej i w trakcie
terapii oceny rozwoju emocjonalnego, poznawczego oraz interpersonalnego
pacjenta na skali rozwoju strukturalnego (tabela 2). Metoda ta ułatwia
przezwyciężanie częstych impasów szczególnie w terapii osób z problemem
skumulowanych uzależnień; polega ona na przeformułowaniu
oporu
(reframing of resistance)4/. Ten rodzaj wewnętrznej strategii ma służyć
ogarnięciu ogólnego sposobu funkcjonowania pacjenta, zachować jego
istotę i zmienić jego formę w ten sposób, aby nadal był rozpoznawalny dla
pacjenta jako własny, ale też łatwiejszy do rozpracowania dla terapeuty.
Każde efektywne przeformułowanie sprawia, że pacjent postrzega swoje
problemy w nowym kontekście, który rozbudza nadzieję na ich rozwiązanie.
Gdy w psychoterapii osoby z problemem uzależnienia od narkotyku
mamy do czynienia ze stylem charakteru, pojawia się większa
świadomość tego, co dla takiego pacjenta jest obecnie źródłem rozlicznych
dolegliwości, dyskomfortów i konfliktów, stapiających elementy jego struktury
osobowości sprzed uzależnienia w trudny do diagnozy aliaż potrzeb
psychicznych, zainteresowań, uzdolnień i sprawności.
Niejednoznaczny ze swej natury opór pacjenta zbliża się
objawowo i strukturalnie do bardziej czytelnych i poddających się trafnej
interpretacji konfliktów, które szybciej są rozpoznawane przez pacjenta i
terapeutę. Konflikty – tak barwne i oczywiste w przypadku zaburzeń
osobowości – u pacjentów z uzależnieniem narkotycznym są tak osobliwie
przetworzone, że dają się utrzymywać podczas psychoterapii w sposób
„treningowy” w ryzach przez bardziej dojrzałe i dobrze funkcjonujące
mechanizmy obronne pacjenta. Dlatego w terapii tych pacjentów należy
uwzględniać dojrzewanie, integrację z koniecznymi przystosowaniami oraz
odkrywanie
i
rozwiązywanie
ich
dezorganizujących
konfliktów
charakterologicznych. Pacjent z trudnościami w kontaktach niemal ze
wszystkimi, wymaga odmiennej strategii, w której dążyć należy do
gruntownego przekonstruowania jego systemu percepcji i komunikowania
się. Z pacjentami opornymi charakterologicznie w psychoterapii należy
posuwać się małymi krokami. Ich opór w każdej fazie psychoterapii – w
postaci wrogich i nieprzewidzianych działań – wymaga od terapeutów
szczególnych kompetencji, umiejętności i cierpliwości. U pacjentów z
problemem uzależniającego zniewolenia niechęć do jakiejkolwiek zmiany
22
wyraża ich strach przed nieznanym,
niechęć
do przyjęcia
odpowiedzialności,
wypieranie,
zaprzeczanie lub inne mechanizmy
obronne sprawiające,
że pewne sprawy pozostają nieuświadomione,
reakcja na postrzegane zagrożenie, gniew lub niechęć wobec terapeuty z
powodu odczuwanej niesprawiedliwości, mechanizm przeniesienia, typowy
dla danej osobowości styl samoobrony, poczucie beznadziejności itp.
Sztuka psychoterapii tego rodzaju pacjentów polega na wiedzy terapeuty o
takim „zapleczu” oporu i dynamicznie zmieniających się kontekstach oraz
na umiejętnym wykorzystywaniu rozpoznanych konfliktów w celach
edukacyjnych i rozwojowych.
Z przedstawionej analizy zjawiska oporu pacjenta wynika, że jest
on zależny od wielu czynników społeczno-kulturowych: płci, wieku,
uprzedzeń, religii, statusu społecznego, wychowania, wzorców kultury i
subkultury. Zaś jego przyczyną może być niemal wszystko, co oznacza, że
pacjenci mogą postrzegać przymus w rozmaity sposób. Reasumując należy
stwierdzić, że opór psychologiczny będą stawiać od rozpoczęcia terapii ci z
pacjentów pozbywających się wyniszczającego nałogu narkotycznego,
którzy: nie widzą potrzeby spotkań z osobą pomagającą; są wrogo
nastawieni wobec osób kierujących ich na terapię (rodziców, nauczycieli,
lekarzy, sąd, organizacje); wrogość ta jest wówczas przenoszona na
terapeutę; kierowani są na psychoterapię ze wskazań medycznych; czują
się niezręcznie i są zakłopotani w podczas terapii, gdyż nie wiedzą jak być
„dobrymi
pacjentami”; już wcześniej się buntowali; postrzegają cele
pomagającego lub procesu pomocy jako odmienne od własnych; mają
negatywne nastawienie do pomocy oraz instytucji niosących pomoc, którzy
są podejrzliwi wobec pomocy i pomagających (pogarda i obraźliwość w
zachowaniach); uważają,
że udział w terapii
jest równoznaczny z
przyznaniem się do słabości, porażki i własnych braków, do utraty twarzy
(podtrzymywanie „własnego honoru”); postrzegają terapię jako naruszanie
swoich praw; czują, że nie zostali zaproszeni przez terapeutów do udziału w
podejmowaniu decyzji, które ma-ją dotyczyć ich życia; mają silną potrzebę
przeżywania własnej siły i odnajdują ją w stawianiu oporu silnej osobowości
każdego terapeuty; nie lubią swoich terapeutów, ale nie rozmawiają z nimi o
tym; różnią się od terapeutów co do rodzaju i/lub stopnia niezbędnych
(minimalnych) zmian.
Zagadnienie niechęci i terapii pacjentów dowodzi, że terapię
psychologiczną można powierzać tylko profesjonalistom, którzy w
odpowiedzialny sposób zrealizują saluberacyjne cele rekonstrukcji ich
osobowości lub charakteru. Nie powinniśmy zapominać, że silny opór
pacjenta może być efektem nieudolnego pokonywania go przez innego
niekompetentnego i wyrządzającego szkodę terapeutę (Kottler 1997; 1993,
139).
Podsumowanie
23
Dotychczasowe
rozważania
prowadzą
do
wniosku,
że
psychoterapeutyczna pomoc to o wiele więcej niż wyposażenie w określony
zespół cech, które umożliwiają rozwój i podtrzymywanie interakcyjnego
przymierza terapeuty i pacjenta. Terapeuta musi podejmować działania
powstrzymujące
pacjenta
czasem od autodestrukcyjnych aktów i
skierowanie jego energii we właściwym kierunku. Do umiejętności
szczególnych terapeuty należy wybór optymalnej strategii działania i
korzystanie w niej ze zgromadzonego w swoim instrumentarium technikach
interwencji poznawczych. Wynika to z okoliczności, że niemal wszystkie
formy oporu pacjenta stanowią złożone problemowo przejawy utajonych
zaburzeń sposobu myślenia, które powodują, że uczestnik interakcji
terapeutycznej postrzega zniekształcony obraz rzeczywistości i stosuje
irracjonalny, nieskuteczny i wewnętrznie sprzeczny tok rozumowania (Ellis
1962; Lazarus i Fay 1982; Golden 1983; Beck 1976). Dodajmy, że coraz
więcej pacjentów wyzwalających się z narkotycznego uzależnienia ujawnia
zaburzenia z pogranicza, co wymaga w konstruowaniu struktur wyjątkowej
elastyczności i pragmatycznego podejścia w dostosowaniu planu terapii do
indywidualnych wymagań, zespołów objawów w każdej niepowtarzalnej
sytuacji terapeutycznej.
Niezwykle cenna jest myśl, którą pozostawili nam w spadku S.
Freud, E. Erickson, J. Piaget, L. Kohlberg i wielu innych teoretyków
psychologii rozwojowej, wskazując, że każde dojrzewanie to okres
badania granic, a więc czas już nie dziecko, a jeszcze niezupełnie dorosły
usiłuje zdobyć autonomię oraz sprawdzić się w walce z ustanowioną wokół
niego władzę. Stąd bunt i opór są elementem natury
nastolatka i
komponentem jego relacji z rodzicami lub innymi reprezentantami władzy.
Bunt, opór należy postrzegać i wyjaśniać w kontekście systemu, w ramach
którego funkcjonuje. W wielu
przypadkach terapeuta przez swoje
nastawienie, oczekiwania i stosowanie etykietek (teoria labelling) może
wywołać opór w sytuacji, kiedy był on śladowy lub nie było go wcale (Heaton
(2003).
Jedną z największych zasług Ericksonowskiej terapii jest
kształtowanie nowatorskiej i pełnej wyrozumiałości postawy, polegającej na
postrzeganiu zachowań pacjenta, choćby i najbardziej dziwacznych, jako
pełnoprawnych form komunikacji. Przyjęcie takiego stanowiska wymaga od
terapeuty dużej dozy akceptacji i elastyczności, koniecznych do tego, by
oporne zachowania traktować mimo wszystko jako pożyteczne. Decker
(1988) wykazał, że opór pacjenta to nie tylko element oczekiwany w ramach
terapii, lecz również względnie prawidłowy i zdrowy sposób określania
tempa jej procesu.
Z powyższych rozważań i analiz wynika, że opór należy traktować
w psychoterapii
osób
z zaburzeniami
osobowości lub charakteru
związanymi z uzależnieniem narkotycznym jako pełnoprawną, chociaż
pośrednią formę komunikacji. Z tego powodu doświadczeni i skuteczni
terapeuci nie przyjmują wobec oporu wrogiej postawy.
24
Zadanie każdej terapii polega na tym, by pomóc pacjentom
kontynuować rozwój od jej zakończenia.
Pacjent powinien zostać wyposażony w pewną strukturę i mieć
świadomość obecności kogoś pomocnego również po zakończeniu terapii.
Powinna również istnieć możliwość powtórnego nawiązania kontaktu
pacjenta z terapeutą, gdy zaistnieje taka potrzeba. Można stwierdzić, że
terapia właściwie nigdy się nie kończy, przywróceniu życiu pacjenci
prowadzą z psychoterapeutą dialog do jego końca.
Przypisy
*/ Niniejsze opracowanie jest fragmentem przygotowanej do druku
przez autora monografii Psychoterapia – odniesienia psychopatologiczne i
neuropsychologiczne. Warszawa.
1. Funkcje saluberacyjne dotyczą zachowań prozdrowotnych,
myślenia i działań sprzyjających zdrowiu (z jęz. łacińskiego: saluber
→zdrowy).
2. Uodpornienie postaw
jest techniką
podejmowania
umiarkowanego ataku na czyjeś postawy, aby przygotować go do obrony
przed poważniejszym atakiem.
3. W pierwotnym znaczeniu termin charakter oznacza w języku
greckim „kształt właściwy palowi granicznemu”, a w znaczeniu dalszym
„znak powszechnie przyjęty na odróżnienie granic jednej posiadłości od
drugiej”. W najszerszym znaczeniu słowo to oznacza: coś stałego,
niezmiennego. W starożytnym teatrze greckim terminu charakter używano w
odniesieniu do stałego wyrazu maski aktora, która wyrażała w sposób
zrozumiały dla widzów określone cechy człowieka. Dla Teofrasta, podobnie
jak w nowożynym znaczeniu, pojęcie charakter wyrażało stałe usposobienie
wewnętrzne, nadające postępowaniu człowieka jednolity kierunek.
Współczesne określenia „charakter” używa się w znaczeniu jeszcze bardziej
odległym, gdy odnosi się je na przykład do charakteru pisma, architektury,
sztuki, epoki historycznej. Nadaje się temu terminowi znaczenia sensu,
istoty. Charakter przypisywano zawsze ludziom, którzy posiadali wyraziste
oblicze duchowe i których postępowanie ma cechy stałości i wytrwałości.
Właśnie człowieka tego pokroju wysławiał Horacy (Księga III, oda 3;
przekład L. Rydla), gdy pisał: Prawego męża o niezłomnej duszy / ni
tłuszcza dzikim szałem rozkiełzana, / ani groźny wzrok tyrana / niczym nie
ugnie, hartu w nim nie skruszy.
4. Termin przeformułowanie wprowadzili Watzlawick, Weakland i
Fisch (1974). Analizowali go w różnych kontekstach Palazzoli i wsp.
(1978), Madanes (1986) oraz Bergman (1985). Jest to proces proces
25
rekonceptualizacji problemów pacjenta przez terapeutę w celu znalezienia
łatwiejszej drogi do ich rozwiązania. Innymi słowami – przeformułowanie to
nadanie objawowi nowego znaczenia. Jako technika jest jednym z typów
interwencji paradoksalnej (obok: wywoływania kryzysu i przekierowania),
które stosuje się w sytuacjach oporu pacjenta z problemami chronicznych
oraz ciężkich zaburzeń.
Bibliografia:
Aronson E., Turner J., Carlsmith (1963), Communicator credibility
and communicator discrepancy as determinants of opinion change. „Journal
ob Anormal and Social Psychology” 67, 31-36.
Axom D. (1989), cognitive dissonance and behavior change in
psychotherapy. „Journal of Experimental social Psychology” 25, 234-252.
Bachman W. i wsp. (1988), Explaining the recent decline in
marijuana use: differentiating the effects of perceived risks, disapproval, and
general lifestyle factors. „Journal of Health and Social Behavior” 29, 92-112.
Barker P. (2000), Metafory w psychoterapii. Gdańsk.
Beck A. (1976), Cognitive therapy and the emotional disorders. New
York.
Bergman J. (1985), Fishing for Barracuda. New York.
Bischoff M., Tracey T. (1995), Client resistance as predicted by
therapist behavior. A study of sequen- tial dependence.”Journal of
Counseling Psychology” 42 (4), 487-495.
Bodenhausen G. (1993), Emotions, arousal, and stereotypic
judgments: a heuristic model of affect and stereotyping in psychotherapy. W:
D.Mackie,
D. Hamilton (red.), Affect, cognition, and stereoty- ping:
interactive processes in group perception. San Diego, CA.
Bootzin R. (1987), Behavior modification and therapy – an
introduction. Cambridge, Massachusetts
Bowlby J. (1973), Attachment and loss. New York.
Cacioppo J., Petty R., Morris K., (1983), Effects of need for
cognition on message evaluation, recall, and persuasion. „Journal of
Personality and Social Psychology” 45, 805-818.
Cacioppo J. i wsp. (1991), General framework for the study of
attitude change in psychotherapy. W: C. Snyder, D. Forsyth (red.),
Handbook of social and clinical psychology. New York.
Chaiken S. (1980), Heuristic versus systematic information
processing and the use of source versus message cues in persuasion.
„Journal of Personality and Social Psychology” 39, 1387-1397.
Clark A. (1991), The identification and modification of defense
mechanisms in counseling. „Journal of Counseling and Development” 69,
231-236.
26
Colson D. i wsp. (1986), An anatomy of countertransferrence: staff
reactions to difficult psychiatrics hospital patients. „Hospital and Community
Psychiatry” 37 (9), 923-928.
Cox M. (1982), Structuring the therapeutic process: compromise
with chaos – the therapist’s response to the individual and the group. New
York.
Decker R. (1988), Effective psychotherapy: the silent dialogue. New
York.
Dyer W. Vriend J. (1973), Counseling the reluctant client. „Journal
of Counseling Psychology” 20 (2), 240-246.
Ellis A. (1962), Reason and emotion in psychotherapy. New York.
Eysenck H. (2001), Ocena skuteczności psychoterapii. W: J. Siuta
(red.), Konteksty ludzkich zachowań. Kraków.
Festinger L. (1954), A theory of social comparison processes.
„Human Relations” 7, 117-140.
Frank J (1982), Therapeutic components shared by all
psychotherapies. W: J.Harvey i M. Parks (red.),
The master lecture series: vol. 1. Psychotherapy research and
behavior change. Washington, DC,
American Psychological Association.
Frank J. i wsp. (1990), Effective ingredients of succesfull
psychoteraphy. New York.
Freud S. (1975), Poza zasadą przyjemności. Warszawa.
Glenn N. (1980), Aging and attitudinal stability. W: O. Brim, Jr., J.
Kagan (eds.), Constancy and change in human development. Cambridge,
Massasuchetts.
Golden W. (1983), Resistance in cognitive-behavior therapy. „British
Journal of Cognitive Psychothe- rapy” 1 (2), 33-42.
Gruder C. i wsp. (1978), Empirical tests of the absolute sleeper
effect predicted from the discounting cue hypothesis. „Journal of Personality
and Social Psychology” 36, 1061-1074.
Hamilton J. i wsp. (1986), The manipulative patient. „American
Journal of Psychotherapy” 60 (2), 189-100.
Harkins S., Petty R. (1981), Effects of source magnification of
cognitive effort on attitudes: an information-processing view. „Journal of
Personality and Social Psychology” 40, 401-413.
Heaton J. (2003), Podstawy umiejętności terapeutycznych. Gdańsk.
Houri C. (1999), Ukryta twarz twojej osobowości. Poznań.
Johnson S. (1998), Style charakteru. Poznań.
Keating J., Brock T. (1974), Acceptance of persuasion and the
inhibition of counteragumentation under various distraction tasks. „Journal of
Experimental Social Psychology” 10, 301-309.
Kępiński A. (1989), Wykłady z psychopatologii i psychoterapii.
Kraków, Klinika Psychiatrii AM.
Kottler J. (1993), On being a therapist. San Francisco.
Kottler J. (1997), Finding your way as a counselor. Alexandria, VA.
27
Kottler J. (2003), Opór w psychoterapii. Jak pracować z trudnym
klientem. Gdańsk.
Krosnick J., Alwin D. (1989), Aging and susceptibility to attitude
change. „Journal of Personality and Social Psycholgy” 57, s.416-425.
Kruglanski A., Webster D., Klem A. (1993), Motivated resistance
and opennes to persuasion in the presence or absence of prior information.
„Journal of Personality and Social Psychology” 65, 861- 876.
Langs R. (ed.) (1981), Classics in psychoanalytic technique. New
York.
Lazarus A. (2000), Wyobraźnia w psychoterapii. Gdańsk.
Lazarus A. (1982), Resistance or rationalization ? A cognitivebehavioral perspective. W: P. Wachtel (ed.), Resistance: psychodynamic
and behavioral approaches. New York.
Lazarus A., Fay A. (1982), Resistance or rationalization ? A
cognitive-behavioral perspective. W: P. Wachtel (red.), Resistance:
psychodynamic and behavioral approaches. New York.
Leary M., Maddux J. (1986), Progres toward a variable interface
between social and clinical counse- ling psychology. „American
Psychologist” 42, 904-911.
Lumsden A. i wsp.(1980), When a newscaster presents counteradditional information: education or propaganda ? Paper presented to the
Canadian Psychological Association annual convention.
Maccoby N. (1980), Promoting positive health behaviors in adults.
W: L.Bond, J.Rosen, Competence and coping during adulthood. Hanover,
New England.
Maccoby N., Alexander J. (1980), Use of media in lifestyle
programs. W: P.Davidson,
S.Davidson (red.), Behavioral medicine:
changing health lifestyles. New York.
Madanes C. (1986), Advances in strategic therapy. W: J. Zeig (red.),
The evolution of psychotherapy. New York.
Madden D. (1977), Voluntary and involuntary treatment of agressive
patients. „American Journal of Psychiatry” 13 (5), 553-555.
Maddux J., Rogers R. (1983), Protection motivation and selfefficacy: a revised theory of fear appeals and attitude change in
psychotherapy. „Journal of Experimental Social Psychology” 19, 469-479).
Madeja Z. (1992), Wpływ urazów psychicznych na organizm i
osobowość człowieka. Warszawa.
Madeja Z. (1993), Nieciągły przebieg zjawisk psychicznych. W:
T.Wróblewska (red.), Patologia społeczna wśród dzieci i młodzieży. Tom 2.
Słupsk, 19-38.
Madeja Z. (1994), Elementy teorii kultury. „Prace badawcze
Wydziału Pedagogicznego” PAP w Słupsku, 87-114.
Madeja Z. (1994 a), Obszary badań kulturoznawczych. „Prace
Badawcze Wydziału Pedagogicznego” PAP w Słupsku, 87-114.
Madeja Z. (1999), Systematische Therapie mit Familien und
directive Familientherapie. München.
28
Madeja Z. (2004), Psychoterapia osób uzależnionych od substancji
psychoaktywnych, od czynności i terapia ich rodzin. „Problemy Narkomanii”
(w druku).
Madeja Z. (2004 a), Psychobiologiczne podstawy rozwoju zjawiska
uzależnienia od opioidów. „Problemy Narkomanii” (w druku).
Madeja Z. (2004 b), Więź jako kategoria wiedzotwórcza.
Diagnostyczne i prognostyczne charakterystyki
więzi w relacjach
rozwojowych, zdrowotnych i terapeutycznych. Warszawa (w druku).
Maddux J., Rogers R. (1983), Protection motivation and selfefficacy: a revised theory of tear appeals and attitude change. „Journal of
Experimental Social Psychology” 19, 469-479.
Mahalik J. (1994), Development of the client resistance scale.
„Journal of Counseling Psychology” 41 (1), 58-68.
Maslow A. (2004), W stronę psychologii istnienia. Poznań.
McGuire W. (1978), An information-processing model of advertising
efectiveness. W: H. Davies, A. Silk (red.), Behavioral and management
sciences in marketing. New York.
McNeill B., Stoltenberg C. (1988), A test of the eleboration
likelihood model for therapy. „Cognitive
Therapy and Research „ 12, 69-79.
Meyer V., Chesser E. (1973), Terapia behawioralna w psychiatrii
klinicznej. Warzawa.
Mischel W. (1968), Personality and assessment. New York.
Muller S., Johnson B. (1990), Fer and persuasion in psychotherapy:
a linear relationshop ? Paper presented to the Eastern Psychological
Association convention. New York.
Munjack D., Oziel L. (1978), Resistance in the behavioral treatment
of sexual dysfunction. „Journal of
Sex and Marital Therapy” 4(2), 122-138.
Neimeyer G. i wsp. (1991), Changing personal beliefs: effects of
forewarning, argument quality, prior bias, and personal exploration.”Journal
of Social and Clinical Psychology” 10, 1-20.
Oleś P. (2000), Psychologia przełomu połowy życia. Lublin.
Otani A. (1989), Client resistance in counseling: its theoretical
rationale and taxonomic classification.
„Journal of Counseling and Development” 67,458-461.
Palazzoli M. i wsp. (1978), Paradox and counterparadox. New York.
Paul I. (1985), The form and technique of psychotherapy. Chicago.
Pratkanis A. i wsp. (1988), Insearch of reliable persuasion effects:
III. The sleeper effect is dead.
Long live the sleeper effect. „Journal of Personality and Social
Psychology” 54, 203-218.
Reid W. (1989), Basic intensive psychotherapy. New York.
Rhodes N., Wood W. (1992), Self-esteem and intelligence affect
influence-ability: the mediating role message reception in psychotherapy.
„Psychological Bulletin” 111, 156-171.
29
Rice L., Greenberg L. (1984), The new research paradigm. W: L.
Rice, L. Greenberg (red.), Patterns of change. New York.
Robbins J. i wsp. (1988), Theraupist’s perceptions of difficult
psychiatric patiens. „Journal of Nervous and Mental Diseases” 176 (8),
490-496.
Schuman H., Scott J. (1989), Generations and collective momories.
„American Sociological Review” 54, 359-381.
Schwartz N. i wsp. (1991), Mood and persuasion in psychotherapy:
affective states influence the processing of persuasive communications. W:
M.Zanna (red.), Advances in experimental social psychology. Vol. 24. New
York.
Sears D. (1979), Life stage effects upon attitude change, especially
among the elderly. Committee on Aging, Ntional Research Council,
Annapolis, Md., May 3-5.
Selye H. (1963), Stres życia. Warszawa.
Snyder M., DeBono K. (1987), A functional approach to attitudes
and persuasion. W: M. Zanna, J. Olson., C.Herman (red), Social influence:
the Ontario symposium. Vol V. Hillsdale, New York.
Stern E. (red.) (1984), The psychotherapy patient. 1 (1). New York.
Strong S. (1968), Counseling: an interpersonal influence process.
„Journal of Counseling Psychology” 17, 81-87.
Strong S. (1978), Social psychological approach to psychotherapy
research. W: S. Garfield, A. Bergin (red.), Handbook of psychotherapy and
behavior change. New York.
Strong S. i wsp. (1992), Social psychology and counseling
psychology: the history, products, and promise of an interface. „Journal of
Personality and Social Psychology” 39, 139-157.
Watzlawick P. (1978), The language of change. New York.
Watzlawick P., Weakland J., Fish R. (1974), Change: principles of
problem formation and problem resolution. New York.
Weeks G., L’Abate L. (2000), Paradoks w psychoterapii. Gdańsk.
Wicker A. (1969), Attitudes versus actions: the relationship of verbal
and overt behavioral responses to attitude objects. „Journal of Social
Issues” 25, 41-78.
30
ODBIORCY
STRATEGIA
CENTRALNA
podejście
analityczne,
wymaga
zaangażowania
PROCES
wymaga
wysiłku,
opracowanie,
zgoda lub
opór
PERSWAZJA
racjonalne
argumenty
skłaniają
do trwałego
porozumienia
KOMUNIKAT
PERSWAZYJNY
STRATEGIA
PERYFERYCZNA
REAKCJA
brak
podejścia
analitycznego
i zaangażowania
nie wymaga
wysiłku,
pacjent
kieruje się
się bodźcami
peryferycznymi
i wyznaczonymi przez nie
heurystykami
bodźce
wzbudzają
sympatię
i akceptację
krótkoterminową
Rys. 1. Strategia perwersji w terapiach psychologicznych
31
Kto mówi ?
Co mówi ?
W jaki sposób ?
NADAWCA
ZAWARTOŚĆ
KANAŁ
wiarygodność,
fachowość,
wzbudzanie
zaufania,
atrakcyjność
rozum a emocje,
rozbieżność,
jednostronność lub
wielostronność,
pierwszeństwo
a świeżość
aktywny lub
pasywny,
kontakt osobisty
lub przez media
Do kogo ?
ODBIORCA
analityczny lub
obrazowy styl
odbioru,
wiek,
płeć
©
Ryc. 2: Podstawowe zmienne warunkujące siłę oddziaływania przekazu w psychoterapii
(w realnym życiu między wymienionymi zmiennymi może zachodzić interakcja, co oznacza, że skutki
występowania jednej zmiennej zależą od nasilenia drugiej)
32
©
kod
funkcja
metajęzykowa
funkcja
metaforyczna
medium
medium
komunikat
PSYCHOTERAPEUTA
(jako odbiorca)
O P Ó R
PACJENT
(jako nadawca)
funkcja
odniesienia
odniesienie
funkcja
emotywna
funkcja
fatyczna
funkcja
apelu-perswazji
Ryc. 3: Funkcje przekazu w interakcji psychoterapeutycznej a opór pacjenta
33
Tab. 1: Kryteria różnicowania normalnego i charakterologicznego oporu pacjentów
psychoterapii
z problemem uzależnienia w
©
OPÓR PACJENTA W PSYCHOTERAPII
W GRANICACH NORMY
kontakt oparty na uczeniu się rzeczywistości
zachowania wywoływane sytuacyjnie
zachowania otwarcie opozycyjne
obecność funkcji adaptacyjnych
demonstrowanie autonomii na zdrowych zasadach
obrona przed nagłymi zmianami
reagowanie na bezpośrednie interwencje
gotowość rozwiązania występującego konfliktu
zdolność do postrzegania swoich błędów w życiorysie
tożsamość budowana w oparciu o inne osoby
ograniczanie własnej inicjatywy na rzecz innych
spójność i pozytywne związki miłości i seksu
relacje rodzinne i znajomości oparte na więziach
żal z powodu przykrości wyrządzonych innym
CHARAKTEROLOGICZNY
niezdolność do sytuacyjnego uczenia się
stały wzorzec zachowań interpersonalnych
subtelne manipulowanie sytuacją
ustawiczne dezadaptacje
wyrażanie potrzeby kontroli w sposób destrukcyjny
obrona przed wszystkimi zmianami
silne reakcje na interwencje pośrednie
sztywność zachowań i reakcji
przyczyną pomyłek najczęściej są inne osoby
tożsamość budowana w oparciu o własne Ja
niezdolność do dzielenia się inicjatywą z innymi
brak spójności i odszczepienie miłości od seksu
niezdolność do rozwoju więzi (incontinetia emotionalis)
niezdolność do poczucia winy
34
Tabl. 2: Kontinuum rozwoju strukturalnego w charakterologicznych
oszacowaniach ryzyka oporu pacjenta.
WYSOKI POZIOM ROZWOJU NISKI POZIOM ROZWOJU
Rozwój emocjonalny
Stabilność, wysoka, uczciwa
tolerancja na lęk.
Lęk służy jako sygnał. Wysoka
umiejętność samouspokojenia.
Dobre różnicowanie uczuć. Wysoka
tolerancja na frustrację.
Doświadczenie spójności Ja.
Niepodatność na stany regresywne.
Wysoce labilne uczucia.
Niska tolerancja na lęk. Lęk
traumatyzujący i dezorganizujący.
Niska umiejętność samouspokojenia.
Słabe różnicowanie uczuć. Słaba
umiejętność regulowania uczuć.
Niska tolerancja na frustrację.
Fragmentacja Ja. Podatność na
stany regresywne.
Rozwój poznawczy
Obiektywna percepcja siebie.
Percepcja siebie nie oparta na
Stałość w postrzeganiu siebie.
rzeczywistości. Rozszczepianie Ja,
Przewaga dojrzałych mechanizmów dysocjacje, deficyt dojrzałych
obronnych. Dojrzałość w rozwoju
mechanizmów obronnych. Moralność
poczucia moralnego. Wysoka jakość oparta na niedojrzałych postawach.
percepcji rzeczywistości. Adekwatna Słaba percepcja rzeczywistości.
ocena i jakość sądów. Wysoka
Upośledzona zdolność oceny i
umiejętność syntezy. Jasne
sądów. Niska umiejętność syntezy.
formułowanie celów i ich osiąganie. Osłabiona zdolność stawiania celów i
Regresje twórcze i realizowane
planów. Regresje dokonujące się bez
poprzez Ja. Rozpoznawanie
udziału Ja. Nie rozpoznawanie
projekcji i regresji.
projektu i regresji.
Rozwój interpersonalny
Stałość obiektu.
Obiekt rozszczepiony.
Dobre różnicowanie granicy Ja –
Zatarte granice.
inny.
Relacje charakteryzujące się
Dobra regulacja bliskości i dystansu. przywieraniem, izolacją lub
Bliskie osoby postrzegane są zwykle ambiwalencją
jako stałe obiekty.
Relacje charakteryzujące się lękiem
Percepcja innych oparta na
przed porzuceniem, odrzuceniem lub
rzeczywistości.
destrukcyjnością.
Relacje charakteryzujące się
zachowaniami przeniesieniowymi:
fuzją, bliźniactwem,
odzwierciedleniem, bądź idealizacją
35
Marek Karpiński
Stulecie narkotyków
Narkotyki triumfalnie wkroczyły do naszej cywilizacji po I wojnie
światowej. Pod koniec XX wieku to, co początkowo wydawało się
modą, okazało się plagą.
Ludzkość zna narkotyki od niepamiętnych czasów. Były elementem
ludowej medycyny, wspomagały obrzędy sakralne. Opium przez stulecia
stanowiło najskuteczniejszy środek uśmierzający ból, stosowany przy
złamaniach, kontuzjach i ranach. Pod koniec XIX wieku zastąpiła go morfina.
Jednak problemem społecznym w naszej cywilizacji narkotyki stały się
dopiero w XX wieku, a mówiąc dokładniej – po I wojnie światowej.
Wprawdzie pierwsza fala mody na narkotyki przyszła wcześniej,
lecz miała charakter marginalny. Dotarła do Europy i USA w XIX w. za
sprawą dwu grup zawodowych. Pierwszą z nich byli marynarze, którzy w
Szanghaju czy Hongkongu odwiedzali palarnie opium. Te lokale – obok
burdeli – były w portach wschodnich żelaznym punktem w programie
wypoczynku każdego strudzonego żeglarza. Drugą grupę stanowili artyści,
którzy eksperymentowali z narkotykami dla pogłębienia wyobraźni i
wrażliwości. Robili tak np. poeta Artur Rimbaud i jego kolega Charles
Baudelaire. Artyści i marynarze – te dwie grupy stanowiły margines
społeczeństwa, niemniej przyczółki na kontynencie europejskim zostały
zdobyte.
Aż wreszcie przyszła I wojna światowa, która zmobilizowała 67
milionów ludzi, a 13 milionów uczyniła kalekami. Wiele milionów zostało
rannych. Ból ofiar uśmierzano morfiną. Problemu uzależnienia jeszcze nie
rozpoznano, więc serwowano narkotyki bez ograniczeń. Jako morfinista
wyszedł z wojny np. niemiecki as lotnictwa, późniejszy marszałek Rzeszy
Herman Goering. Jeżeli nawet ostrożnie przyjąć, że tylko jedna czwarta
traktowanych morfiną popadła w uzależnienie, to i tak między 1914 a 1918
rokiem narodził się nagle w Europie wielomilionowy rynek. A na
wielomilionowym rynku można robić wielomilionowe interesy.
Rychło narkotyki stały się modne. Znów zaczęli eksperymentować z
nimi artyści, próbując odpowiedzieć na pytanie, jak mogą zmienić
postrzeganie świata. Stanisław Ignacy Witkiewicz. malujący obrazy pod
wpływem narkotyków, w 1932 r. wydał książkę „Nikotyna, alkohol, kokaina,
peyotl, morfina. Apendix" (późniejszy tytuł: „Narkotyki"), sumującą jego
doświadczenia.
Stopniowo narkotyki stawały się coraz większym problemem
społecznym, a przyczyniło się do tego, paradoksalnie, zniesienie prohibicji w
USA. Zakaz produkcji, sprzedaży i przewozu napojów alkoholowych,
wprowadzony w 1919 r., obowiązywał tam aż do 1933 r. W tym czasie w
Ameryce powstała mafia, organizacja, która z nielegalnego handlu
alkoholem ciągnęła niebywale zyski. Miała rozbudowane struktury, sieć
dystrybucji, sposoby legalizowania zysków, polityczny parasol ochronny.
Jednak złote czasy skończyły się z dnia na dzień. Po zniesieniu prohibicji
36
butelkę można było legalnie kupić w najbliższym sklepie.
Członkowie mafii, przyzwyczajeni do szybkich pieniędzy, szukali dla
siebie nowej przestrzeni. Wzrok mafijnych przywódców skierował się więc ku
narkotykom. I ku młodzieży, która stała się jednym z najważniejszych
podmiotów na rynku.
W XX w. społeczeństwa były coraz bogatsze, okres młodości
wydłużył się i stawał się wartością samą w sobie. Młodzi ludzie nie
aspirowali do dorosłości, wręcz przeciwnie to dorośli pragnęli w
nieskończoność przedłużać swą młodość. Młodzież wytworzyła swoistą
kulturę i obyczajowość, której elementem stawały się narkotyki, podsuwane
usłużnie przez mafijnych dilerów.
W 1957 r. Jack Kerouac opublikował powieść „W drodze”, która stała
się biblią pokolenia beatników (przeczytało ją wtedy pół miliona osób).
Pokolenie to kontestowało tradycyjne standardy i normy społeczne, a dla
zademonstrowania swego buntu propagowało m.in. używanie narkotyków.
W 1966 r. po obu stronach Atlantyku wykiełkował ruch hipisów, głoszący
apoteozę wolności w każdej dziedzinie, charakteryzujący się obyczajowym
permisywizmem, pacyfizmem i używaniem narkotyków. Pod koniec dekady
już połowa młodzieży w USA deklarowała przynależność do tej kontrkultury.
To wtedy do listy uznanych narkotyków dołączyła marihuana. Furorę
robiły hasła „Make love not war" („Kochajcie się zamiast walczyć") i „Keep
California green, plant grass" („Utrzymaj zieloną Kalifornię, uprawiaj
trawkę"). O powszechności tego specyfiku niech świadczy fakt, że od
momentu, gdy został w USA zdelegalizowany w 1967 r., policja zatrzymuje
za jego posiadanie ok. 300 tysięcy osób rocznie. A ci zatrzymani to
wierzchołek góry lodowej – może 5, może 10% użytkowników.
Nawet były prezydent Bill Clinton przyznał się, że w młodości palił
marihuanę. Gdyby zaprzeczył – nikt by mu nie uwierzył, a poza tym na
pewno znalazłoby się wielu świadków, którzy zadaliby mu kłam. Wolał więc
publicznie bagatelizować sprawę, twierdząc, że wprawdzie palił, ale się nie
zaciągał.
W styczniu 1980 r. za posiadanie marihuany na lotnisku Narita w
Tokio został zatrzymany członek zespołu The Beatles Paul McCartney.
Przesiedział 7 dni w areszcie, a gdyby nie interwencja ambasady brytyjskiej,
mógł tam spędzić 7 lat. Dziś jest to szanowany przez Koronę szlachcic, sir
Paul.
Wielką popularnością cieszyły się także twarde narkotyki.
Tragicznym symbolem tej fascynacji jest śmierć z przedawkowania w 1970
r. piosenkarki Janis Joplin. Miała 27 lat. Skoro gwiazdy estrady używały
narkotyków, to dlaczego nie miałyby używać ich też miliony fanów na całym
świecie? Sex, drugs and rock'n'roll – to hasło pokolenia. Narkotyki znajdują
się na drugim miejscu, przed ulubioną muzyką.
Z czasem narkotyczny asortyment stawał się coraz szerszy. Młodzi
kontestatorzy sięgnęli po substancje, które zrodziły się w tak
znienawidzonych przez nich laboratoriach wojskowych. Taki jest m.in.
rodowód „kwasu", czyli LSD. Jego początki sięgają roku 1953. Na wieść o
„praniu mózgów': dokonywanym przez komunistów na jeńcach wziętych do
niewoli w Korei, uczeni w militarnych ośrodkach badawczych zaczęli
poszukiwać substancji chemicznej zdolnej odmienić świadomość i zapewnić
władzę nad umysłami. Program był ściśle tajny i nosił nazwę „MK Ultra".
Kierował nim Sidney Gottlieb. Jego uwaga skierowała się na dwuetyloamid
37
kwasu d-lizergowego (LSD), odkryty w czasie wojny przez szwajcarskiego
chemika. Środek powoduje halucynacje, euforię, niekiedy objawy
depersonalizacji – zażywający go odnosi wrażenie, że staje się kimś innym.
Używanie takich środków propagował w tamtych latach guru kultury
narkotycznej dr Timothy Leary w wydawanym przez siebie „Psychodelic
Review". Popularności LSD przydawali Beatlesi takimi piosenkami, jak
„Lucy In The Sky With Diamods" czy „Magical Mistery Tour". Inne środki
psychodeliczne, tym razem niesyntetyczne, zachwalał Carlos Castaneda w
słynnej książce „Nauki don Juana".
Militarne początki miał też inny narkotyk – amfetamina. Jej historia
sięga jeszcze czasów II wojny światowej. Podczas bitwy powietrznej z
Niemcami co noc tysiące maszyn RAF startowały z Wysp Brytyjskich, by
przelecieć kilka tysięcy kilometrów, zrzucić bomby i wrócić. Piloci cały czas
musieli zachowywać czujność i pełną koncentrację. Pomagały im w tym
środki pobudzające, opracowywane w laboratoriach naukowych. Tak
narodziła się amfetamina. Dalej poszło już szybko – w 1967 roku
Amerykanie spożyli 10 milionów tabletek tej używki.
Magia i popularność narkotyków zaczęły blednąć dopiero pod koniec
stulecia, kiedy z pełną mocą ujawniły się negatywne konsekwencje ich
zażywania. Kult „kwasu" LSD skończył się, bo odmieniał on świadomość nie
tylko chwilowo, ale i trwale. Śmiertelny cios heroinie zadano na zjeździe
epidemiologów w Atlancie w 1982 r. Tam właśnie przyjęto nazwę AIDS
(Acquired Immune Deficiency Synadrome – nabyty zespół niewydolności
immunologicznej) dla infekcji komórek HIV. Wirus ten przenosi się, między
innymi, przez krew – czyli na przykład przez wielokrotne użycie strzykawki.
Wśród narkomanów używających opiatów wstrzykiwanych dożylnie (takich
jak heroina) zebrał on potężne żniwo śmierci.
Naukowcy kłócą się, jak nazwać miniony, XX wiek. Jedni powiadają,
że to wiek atomu. Inni, że nauki. Jeszcze inni, że był to czas wojen i
totalitaryzmów. Wszystko to prawda, ale nie cała. Był to także wiek
narkotyków.
Przedruk z Newsweek 43/2004
38
Korespondencja własna z Amsterdamu
Wojtek W. Kowalski
Kokaina w Holandii
W ciągu ostatnich pięciu lat liczba konsumentów kokainy w Holandii
podwoiła się. W 1997 było ich około 28 tysięcy. Obecnie mówi się już o 60-u
tysiącach. Z informacji zmieszczonej w holenderskim Nationale Drugs
Monitor w 2003 roku wynika, że dynamicznie wzrasta zainteresowanie
kokainą wśród mieszkańców tego kraju powyżej 12-ego roku życia.
Absolutna większość konsumentów tego narkotyku przyjmuje go
wciągając kokainowy puder (snuifcokaine) przez nos. Nadal istnieje spora
grupa osób w dalszym ciągu wstrzykujących
kokainę dożylnie lub
podskórnie. Zauważono jednak ostatnio, że w młodzieżowym środowisku
stało się modne połykanie tzw. bommetjes (bombek) czyli małych porcji
kokainy zawiniętych w papierosową bibułkę, lub palenie jej, po wymieszaniu
z tytoniem, we własnoręcznie skręcanych papierosach. tzw. plofjes, ploffie
Do ogólnej liczby 60 tysięcy kokainowych narkomanów należałoby
także doliczyć ponad 20 tys. osób uzależnionych od opiatów, równolegle
używających kokainę. Siedmiu, z dziesięciu heroinistów czy methadonistów
używa basecoke ( zazwyczaj inhalując z podgrzewanej folii aluminiowej) lub
crack’u ( kokainy przeznaczonej do palenia) dla poprawienia samopoczucia
i przeżycia tzw. kick’u.
Crack
to
gotowana
„
brudna”
kokaina
zawierająca
natriumbicarbonat. Dostarcza bardzo silnego euforycznego efektu
psychicznego. Crack palony jest najczęściej w małych fajeczkach Ten rodzaj
kokainy podczas podgrzewania wydaje trzeszczący dźwięk ( angielski wyraz
crack należy tłumaczyć jako trzeszczeć, trzaskać).
Crackowy flash ,rush (narkomani mówią o crackowym orgazmie)
trwa bardzo krótko. Po jego przeżyciu, użytkownik popada w stan
psychicznego dyskonfortu tzw. crash. Pogrąża się w stanie smutnej apatii, a
następnie szybko pogłębiającej się depresji,
często połączonej z
nieokreślonym lękiem i uczuciem kompletnego wyczerpania. Rosnącemu
szybko głodowi crackowemu towarzyszą często stany paranoidalne,
przejawiające się także w agresywnym zachowaniu.
Basecoke
otrzymuje się,
gotując wodny roztwór pudru
kokainowego (cocainehydrochloride) z domieszką amoniaku. W ten sposób
spreparowana kokaina może być palona także w fajce wodnej. Zazwyczaj
takie jej używanie (nazywane free-basen) odbywa się w małych grupkach
zaprzyjaźnionych osób. Ma wówczas towarzysko- rytualny charakteru. Lepiej
sytuowani miłośnicy free-basen zastępują wodę mocnym alkoholem np.
rumem czy whisky.
Opary alkoholu mieszając się z oparami kokainy
wzmacniają działanie narkotyku.
Zarówno crack jak i basecoke szybko uzależniają psychicznie.
Częstotliwość konsumpcji wzrasta, pogłębiają się bowiem stany depresyjne
39
jeżeli zabraknie psychoaktywnej substancji. Palacze crack, basecoke oraz
osoby wstrzykujące mieszankę kokainy z heroiną (tzw.speedball) tworzą,
wśród całej populacji holenderskich narkomanów najliczniejszą grupę osób
popadających w konflikt z prawem i mają nas swym koncie najpoważniejsze
wykroczenia i przestępstwa.
Kto zażywa kokainę
W 1997 roku konsumentami kokainy byli przede wszystkim młodzi
mężczyźni , pomiędzy 20 a 24-ym rokiem życia. Obecnie rośnie liczba kobiet
używających kokainę oraz nastolatków.
Dotychczas mówiło się, że kokaina jest problemem dużych miast. W
2001 roku w Amsterdamie konsumowano cztery razy więcej tego narkotyku
niż na prowincji. Jednak od dwóch, trzech lat dealerzy rozszerzyli ich zakres
działania. Także wieś coraz częściej korzysta z ich usług. Zwłaszcza w
miejscowościach nadmorskich, w ośrodkach rybołówstwa, kokaina cieszy
się coraz większym popytem. Kiedyś, używana „od święta” jako rekreacyjny
narkotyk, obecnie spełnia ważną rolę w codziennym życiu mieszkającej i
pracującej tam młodzieży. Pomaga walczyć ze zmęczeniem młodym
ludziom, pracującym na akord w rybnych przetwórniach. Niekiedy sami
szefowie, w trosce o wydajność swego przedsiębiorstwa, „dbają” o to, by
nastolatkom stojącym przy taśmach produkcyjnych nie zabrakło białego
proszku. Także młode załogi kutrów rybackich korzystają coraz chętniej z
usług dealerów. Twierdzą, że kokaina nie tylko chroni ich przed zimnem i
zmęczeniem, ale przede wszystkim pomaga zwalczyć lęk przed grożącymi
im na morzu niebezpieczeństwami.
Dla młodzieży zatrudnionej w
rybołówstwie
i
przetwórstwie narkotyk stał się artykułem pierwszej
potrzeby.
Występujący
w
telewizyjnym
programie
publicystycznym
dwudziestolatek wyjaśniał, że bez kokainy nie byłby w stanie w ciągu 10-12
godzin wyfiletować tysięcy śledzi. Szybko pracując, może bardzo dobrze
zarobić, a pieniądze są mu potrzebne na sobotnio-niedzielne eskapady do
miasta. - Trzeba mieć dużą forsę, aby każdego tygodnia odwiedzać, wraz z
też dobrze zarabiającymi kumplami, kilka dyskotek. Tam przede wszystkim
pije się alkohol. Stawia się też dziewczynom. Czasem dokupi się kilka
pigułek XTC. Jedzie się na imprezę zamówioną taksówką. Tak samo wraca
się. Jak się wyjmie z dyskoteki dziewczynę, to trzeba wziąć pokój w hotelu.
To wszystko kosztuje. Często podczas weekendu kończy się forsa
zarobiona poprzedniego tygodnia. Znaczy to, że od poniedziałku trzeba
będzie jeszcze ostrzej pracować. Bez „królewny śnieżki” nie dałoby się rady.
Z zaopatrzeniem się w kokainę nie ma najmniejszych trudności.
Zamawia się ją telefonicznie, tak jak pizzę. Dostawy docierają
systematycznie do miejsca zamieszkania. Jeżeli klienta nie ma w domu,
zaprzyjaźnieni dealerzy wrzucą zawiniątko z kokainą do skrzynki na listy,
wsuną pod słomiankę, przylepiają pod parapetem okna. Po pieniądze
zgłoszą się później , kiedy ponownie przyjadą z „towarem”. Niekiedy nawet
dzieci dealerów biorą udział w dystrybucji narkotyku. - Dzieci musza
40
wiedzieć, że pieniądze nie spadają z nieba. Przyzwoite kieszonkowe
zarobić mogą, roznosząc dope pod wskazane adresy – wyjaśnił mi kiedyś
ciemnoskóry, nowo upieczony obywatel Holandii. Niestety sporo młodych
migrantów przybyłych z Surinamu, Antylii Holenderskich, Maroko czy Turcji
szybko nawiązuje kontakty ze narkotykowym światem przestępczym.
Kiedy to wszystko się zaczęło
Kokaina zaczęła zdobywać holenderski czarny rynek w pod koniec
lat siedemdziesiątych
ubiegłego stulecia. Młodzieżowy ruch hipisowski,
rewolucja seksualna, emancypacja kobiet ale przede wszystkim tolerowanie
przez władze używania marihuany i jej pochodnych, przyczyniły się do
powstania kokainowej sceny. Najwyraźniejszym przykładem niezrozumiałej
tolerancji ( a może raczej nieudolności) władz było zachowanie się agentów
tajnej policji podczas pierwszej „megaimprezy” muzycznej, zorganizowanej
w 1970 roku pod nazwą „Kralingenfestival”. Kilkudniowy mityng muzyczny,
wzorowany na amerykańskim „Woodstock”, przyciągnął do Holandii tysiące
młodych ludzi z całej Europy. Na estradach występowały modne wówczas
zespoły rockowe. Natomiast wokół estrad oraz na wytyczonych wśród
publiczności ścieżkach pojawili się osobnicy ubrani w hipisowskie szaty,
którzy rozłożywszy na gołej ziemi kolorowe dywaniki i postawiwszy na nich,
wyciągnięte z lamusa sklepowe wagi, odmierzali
porcje haszyszu i
marihuany, sprzedając je publiczności bez jakichkolwiek ilościowych
ograniczeń. Pracowni tajnej policji, mający czuwać nad
porządkiem
publicznym, biernie przyglądali się działalności handlarzy. Po latach, ci sami
funkcjonariusze wystąpili w programie telewizyjnym poświęconym
społeczno-kulturowym trendom holenderskich lat siedemdziesiątych.
Sięgając pamięcią do Kralingenfestival, wyjaśnili, że nie przystąpili
wówczas do akcji, bo nikt nie zaopatrzył ich w odpowiednią instrukcję
postępowania, a poza tym obawiali się, że ewentualna interwencja mogłaby
wywołać agresywne zachowanie młodzieżowej publiczności. W obawie
przed masowymi zamieszkami nie sprowadzono także mundurowych
policjantów.
W ten sposób, pasywna postawa policji podczas młodzieżowego
festiwalu stała się
zaproszeniem dla organizacji przestępczych do
rozwijania kryminalnej działalności właśnie w środowisku młodzieżowym.
Dealerzy marihuany i haszyszu zaczęli przenikać do klubów młodzieżowych,
do ośrodków sportowych, pojawiali się na imprezach tanecznych,
nawiązywali osobiste kontakty z młodymi ludźmi, szukając wśród nich
początkowo klientów, a następnie zmuszając ich do współpracy. Lokale
organizacji młodzieżowych przemieniały się stopniowo w punkty dystrybucji
haszyszu i marihuany. „ Soft” stawał się modny i szybko przybywało
potencjalnych
klientów. Aby sprostać rosnącym wymaganiom rynku.
amsterdamskie środowisko przestępcze
nawiązało kontakty z
zagranicznymi
kryminalistami.
Wspólnie
przygotowywano
kanały
przerzutowe.
Wynajmowano
pomieszczenia
do
przechowywania
41
nielegalnego towaru, angażowano ochroniarzy. Wkrótce w Holandii pojawili
się kurierzy z Północnej Afryki, Bliskiego Wschodu i przede wszystkim
Ameryki Łacińskiej. Mimo ostrzeżeń ze strony policji graniczących z
Holandią krajów, holenderskie organy ścigania nie przystępowały do akcji i
już wkrótce władze Amsterdamu zmuszone były pogodzić się narodzinami w
pierwszego coffeeshop’u w samym centrum stolicy Niderlandów. (Pierwszy
„Buldog” istnieje do dziś i znalazł się nawet na liście turystycznych atrakcji
miasta)
Coffeeshopów przybywało; w ubiegłym roku było ich ponad 800. Ich
właściciele i współpracownicy zarabiali gigantyczne pieniądze, ale
uzależniali się coraz bardziej od zagranicznych dostawców, którzy
postanowili wykorzystać istniejące kanały przemytnicze do wprowadzenia na
holenderski czarny rynek również twardych narkotyków. Po prostu, pewną
ich ilość dorzucano do rutynowo przemycanego haszyszu i marihuany. W
ten sposób, coraz więcej kokainy trafiało do Niderlandów, a właściciele i
pracownicy coffeeshopów stali się jej pierwszymi odbiorcami i
dystrybutorami. Kokainowy interes kwitł, a lokale, w których sprzedawano
softdrugs, były doskonałym kamuflażem prawdziwego „twardego” biznesu.
To właśnie za sprawą coffeeshop’ów nastąpiła masowa introdukcja
kokainy w holenderskim społeczeństwie. Elitarny dotychczas narkotyk,
nazywany „szampanem wśród narkotyków,” używany zazwyczaj przez
dobrze sytuowane, dorosłe osoby ze środowiska artystycznego,
prawniczego czy lekarskiego, spauperyzował się i trafił pod strzechy.
”Biała dama” stała się ogólnodostępnym narkotykiem, przez co
spadła także jej cena. Niemal każdy mógł sobie od czasu do czasu
pociągnąć kilka linijek snuifcokainy. Zresztą innej kokainy właściwie nie
było. Na nielicznych palaczy basecoki patrzono z pogardą podobną do tej ,
którą do dziś darzy się heroinistów. Crack był wtedy jeszcze nieznany na
holenderskiej scenie narkotycznej.
Obecnie właśnie crack zdobywa coraz większą popularność i to
wśród coraz młodszej młodzieży. Jest stosunkowo tani. Bez trudności, już za
20-30 euro można kupić gotową do natychmiastowego użytku „działkę”. Dla
porównania, jeden gram snuifcokainy kosztował na początku 2004 roku 5060 euro (obecnie można kupić 10 – 15 euro taniej).
Obserwacja środowiska młodzieżowego potwierdza przypuszczenie,
że kokaina obok XTC stanie się w niedalekiej przyszłości narkotykiem
dyskotekowym. Troskę powinien budzić fakt, że rośnie jej popularność
wśród coraz młodszych kobiet, a więc przyszłych matek. W ubiegłym roku
liczba kobiet używających kokainę zrównała się z liczbą
męskich
konsumentów białego proszku..
Skąd pochodzi kokaina trafiająca do Holandii
Na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych monopol w
światowym handlu narkotykami miał kolumbijski Medellin-kartel, na którego
czele stał legendarny Pablo Escobar. Jego brat Roberto Escobar, zajmował
42
się prawną i administracyjną stroną działalności organizacji. Holandia z jej
portami, lotniskami, siecią autostrad oraz dobrze utrzymanych dróg
transportowych, wydała się obu braciom idealnym miejscem dla założenia
europejskiej filii kartelu i rozszerzenia jego działalności na jeszcze kilka
zamożnych krajów. Niedługo jednak trwała współpraca kryminalistów z
Medellin z holenderskimi kryminalistami. W 1993 roku, oddziały policji
kolumbijskiej, wspomagane przez amerykańskie służby specjalne tzw. DEA,
dokonały obławy na siedzibę kartelu. Pablo Escobar został zabity podczas
próby ucieczki, a jego brata aresztowano i osadzono w więzieniu. Przed
dwoma laty jedna z gazet holenderskich przeprowadziła z nim wywiad, z
którego dowiedzieliśmy się, że Roberto Escobar ma się dobrze i pisze
wspomnienia, które mają posłużyć do zrealizowania kolejnego
filmu
poświęconego pamięci jego wielkiego brata Pabla.
Po śmierci Pabla Escobar, światowym monopolistą stał się Calikatrel prowadzony przez braci Gilberta oraz Miguela Rodrigeza Orejuel’ów.
Zostali oni aresztowani w 1995. Świadkiem koronnym na ich procesie była
Bettine Martens, Holenderka od lat aktywna w kryminalnym środowisku
zarówno Kolumbii jak i Holandii. W zamian za złożenie zeznań
obciążających Orejuelów oraz ujawnienie ich holenderskich kontaktów,
obiecano jej darowanie kary. Po poddaniu się operacji plastycznej i przyjęciu
nowej osobowości Bettina zniknęła.
Wraz z likwidacją kartelu w Cali, zakończyła się era narkotykowych
gigantów. Nastąpiło przeorganizowanie się kolumbijskiego świata
przestępczego i jego rozpad na szereg mniejszych, bardziej
wyspecjalizowanych organizacji, utrzymujących własne armie uzbrojone w
najnowocześniejszy sprzęt militarny oraz posiadające supernowoczesną
łączność oraz środki lądowej, wodnej i powietrznej komunikacji. Organizacje
te nieustannie zmieniają miejsca pobytu. W obawie przed ewentualnymi
infiltrantami często przegrupowują się. Operują w trudnodostępnym terenie
także na obszarach krajów sąsiadujących. Przez Brazylię i Wenezuelę
prowadzą lądowe trasy przerzutowe. Ich mobilne laboratoria pojawia ją się
raz
wysoko w peruwiańskich Andach, innym razem
w tropikach
amazońskiej dżungli, do których Wenezuela i Ekwador dostarczają
niezbędnych chemikaliów. Od kilku lat ,na przygranicznym obszarze w Peru,
działają militarne odziały zmuszające peruwiańskich rolników do zakładania
plantacji krzewów coca na obszarach, na których dotychczas uprawiano
kukurydzę, kawę i cytrusy. Początkowo chłopi rozszerzali areał krzewów
coca z lęku przed represjami. Szybko zorientowali się jednak, że mniejszym
nakładem pracy mogą osiągnąć większe korzyści materialne. Roślina ta jest
bowiem odporna na choroby i nie wymaga zbyt wiele pielęgnacji, a poza tym
cztery razy do roku zbiera się z niej plon, co oznacza czterokrotny dopływ
pieniędzy do ich domowego budżetu. Coraz częściej chłopi przetwarzają w
swoich gospodarstwach liście coca na pastę kokainową, będącą
półproduktem w procesie uzyskiwania proszku kokainowego. Takie
chałupnicze przetwórstwo przynosi im ekstra dochód. Za to co dzieje się
współcześnie w Peru, odpowiedzialny jest bogaty Zachód. Ceny
43
tradycyjnych produktów rolnych na zachodnich rynkach są tak niskie, że
peruwiańscy chłopi pozbawieni są jakiejkolwiek alternatywy. Dla przykładu:
za kilogram kawy peruwiański plantator dostaje 0,8 dolara, natomiast za
kilogram kokainowej pasty organizacja przestępcza płaci mu 1,20.
Mimo policyjno-militarnych akcji prowadzonych od lat w Ameryce
Południowej w ramach programu „War On Drugs” i „Zero Cocaine”, obszar
produkcji, liczba producentów oraz ilość samego narkotyku szybko wzrasta,
co skłania przestępcze organizacje do rozszerzania działalności o nowe
rynki zbytu, oraz intensywniejsze eksploatowanie rynków już istniejących. Po
Stanach Zjednoczonych, gdzie nastąpiło już pewne nasycenie
psychoaktywnymi substancjami, a także, gdzie prawo opiumowe jest bardzo
surowo egzekwowane, przestępcy przystąpili do podboju Unii Europejskiej.
Skąd przemycana jest kokaina sprzedawana na czarnym rynku
w Holandii
Trzy geograficzne obszary wchodzą w skład Królestwa Holandii:
europejskie Nederlanden, wyspa Aruba oraz Antyle Holenderskie na Morzu
Karaibskim. Surinam na północnym zachodzie południowoamerykańskiego
kontynentu był do 1975 roku kolonią holenderską i nadal jest z Holandią
związany ekonomicznie i kulturowo. Ludność tych obszarów mówi po
holendersku i pozostaje w kontakcie ze swymi rodakami, którzy w latach
osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych wyemigrowali do Holandii.
Surinam, autonomiczna od niedawna wyspa Aruba, oraz kilka wysp
na Morzu Karaibskim pod nazwą Antyle Holenderskie są od połowy lat
osiemdziesiątych bazami tranzytowymi w nielegalnym eksporcie kokainy do
Europy. Natomiast Holandia, z jej liberalnym ustawodawstwem, pasywną
policją i hedonistycznym stylem życia jej mieszkańców stała się czymś w
rodzaju
filii południowoamerykańskich organizacji przestępczych oraz
największym odbiorcą i dystrybutorem kokainy w Europie. Kokaina dociera
do Holandii, przede wszystkim drogą wodną oraz powietrzną.
Ogromne ilości narkotyku docierają z Karaibów do Portu w
Rotterdamie w ładowniach kontenerowych statków handlowych. Wiosną
2004 roku celnicy odkryli kontener z 2000 kg kolumbijskiej kokainy. Tak
wielkie znaleziska zdarzają się rzadko. Zazwyczaj narkotyk wysyłany jest w
ilości od kilku do kilkudziesięciu kilogramów wraz z innymi legalnymi
towarami. Kokaina ukrywana jest w skrzynkach importowanych owoców, w
puszkach z sokiem ananasowym, w wydrążonych pniach egzotycznych
drzew importowanych przez przemysł meblarski. Przemycana jest także w
postaci przedmiotów domowego użytku czy zabawek odlanych np. z
mieszaniny kokainowego proszku z gipsem.
Niedawno, dwóch mieszkańców Surinamu usiłowało wysłać drogą
morską partię rowerów, których ramy odlano z kokainy wymieszanej z
aluminiowym pyłkiem. Z kolei, w Rotterdamskim Porcie psy policyjne
wywęszyły kontener z ubraniami dżinsowymi nasyconymi kokainowym
44
roztworem. Pomysłowość przemytników nie zna granic, dosłownie i w
przenośni.
Drugim punktem odbioru kokainy na terenie Holandii jest lotnisko
Schiphol w Amsterdamie. (Pisałem o przemycie kokainy przez Schiphol w
numerze 3/02 „Biuletynu” W.K.). Przed dwoma laty opinię publiczną
bulwersował jeszcze fakt puszczania wolno pasażerów przylatujących z
Surinamu lub Antyli Holenderskich, u których znaleziono kokainę o wadze
nie przekraczającej 1 kg. W tej chwili nie aresztuje się także osób z trzema
kilogramami tego narkotyku. Na początku 2004 roku pod hasłem „100 %
Controle – Schiphol”zaostrzono
kontrole pasażerów przylatujących z
obszaru Karaibów, oraz
Ameryki Południowej, co zmniejszyło ilość
kokainowych kurierów (zwłaszcza „bolletjesslikkers), ale zwiększyło ilość
bagażu zabieranego przez pasażerów oraz wysyłanego z Karaibów pocztą
lotniczą. Zwiększono więc liczbę celników oraz agentów tajnej policji.
Właśnie policjanci specjalnego korpusu aresztowali niedawno jedenastu
pracowników lotniska odpowiedzialnych za transport bagażu. Pracownicy ci
otrzymywali informacje od przestępców operujących w Surinamie, Arubie i
na Antylach Holenderskich, dotyczące oznakowania waliz, zawierających
narkotyk. ( średnio15-20 kg w kufrze). Przepakowywali z nich kokainę do
własnych toreb i plecaków, aby po zakończeniu pracy, posługując się
odpowiednimi przepustkami, wynieść narkotyk ze Schipholu i przekazać go
taksówkarzom, współpracującym z amsterdamskimi dealerami. Pomimo
zwiększenia liczby agentów, wprowadzenia dodatkowych rygorów i
zacieśnienia współpracy policji z celnikami, trwająca od kilku miesięcy akcja
nie przynosi oczekiwanych rezultatów. Minister Sprawiedliwości
odpowiedzialny za walkę ze zorganizowaną przestępczością informuje
parlament o odnoszonych przez organy ścigania sukcesach, czego
potwierdzeniem ma być fakt, ze w styczniu odebrano przemytnikom ponad
500 kg kokainy, a ostatnio „zaledwie” 80 kilogramów. Miałoby to oznaczać
zmniejszenie przemytu drogą powietrzną. Minister jednak zapomina, że w
100% kontroluje się jedynie samoloty przylatujące z obszaru Karaibów, i że
organizatorzy przemytu mają możliwość wysyłania kokainy do Holandii także
innymi drogami. Także do innych miast europejskich, z których już drogą
lądową mogą wwieźć narkotyk do Niderlandów. W sierpniu w miejscowości
Venlo przypadkowo zatrzymano ciężarówkę, w której znaleziono 257 kg
kokainy o czarnorynkowej wartości 14 mln euro! Poza tym całkowita
kontrola w porcie lotniczym, obsługującym rocznie 40 mln pasażerów, nie
jest możliwa. Sami pracownicy lotniska żartują, mówiąc, że „gdziekolwiek na
Schipholu zrobi się jakaś dziura, to natychmiast sypie się z niej kokaina”.
Pewną nadzieję budzi fakt, że uruchomiono nareszcie
specjalistyczne urządzenia (bodyscen’y) do prześwietlania promieniami
rentgena zarówno osób, jak i bagażu i to nie tylko na Schipholu, ale także w
Surinamie i Antylach Holenderskich. Natomiast władze autonomicznej Aruby
poprosiły o wzmocnienie ich służb celnych, celnikami z Holandii.
RAMKA I
45
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------KOKAINA W HOLANDII - badania biura doradczego „Intraval”
Biuro „Intraval” zajęło się w ubiegłym roku badaniami sceny
narkotycznej w Rotterdamie. Ostatnio liczba użytkowników kokainy w
Rotterdamie wyrównała się z liczbą kokainistów amsterdamskich, a więc
analiza rotterdamskiego środowiska może być traktowana jako
charakteryzująca kokainowy problem większości holenderskich dużych
miast. Ankietowano, przeprowadzono rozmowy i zebrano informacje na
temat tysiąca sześciuset osób.
W analizie stwierdzono, że zainteresowanie kokainą występuję we
wszystkich warstwach społecznych. Jedną trzecią ogólnej liczby osób
konsumujących kokainę stanowią osoby z wyższym wykształceniem, a jedną
piątą osoby, które skończyły szkoły średnie. Używają jej ludzie pracujący i
bezrobotni, studenci i młodzież szkolna, gospodynie domowe i feministki.
Nie istnieje specyficzna grupa zawodowa osób, które częściej lub
intensywniej używałyby tego narkotyku. A więc kokaina straciła swój elitarny
charakter. Jest coraz tańsza, więc coraz więcej ludzi może się w nią
zaopatrzyć.
Średni wiek osób, które miały do czynienia z kokainą wynosi 29 lat.
Wśród respondentów najmłodszy był osiemnastolatek, najstarszy miał 47 lat.
Ponad 50% ankietowanych używało snuifcokainy (cocainehydrochloride),
15% - wstrzykiwało narkotyk, a pozostali palili go lub inhalowali. Osoby,
wciągające kokainowy puder przez nos, próbowały także innych sposobów
konsumpcji np. free-basen.
Częstotliwość używania narkotyku była bardzo różna: od
codziennego przyjmowania, do kilku eksperymentów na przestrzeni całego
roku. 54% badanych przeżyło okresy intensywnej, codziennej konsumpcji,
trwające od kilkunastu dni do kilku tygodni. 28% ankietowanych używało
kokainę kilka razy w tygodniu i 13% parę razy w ciągu miesiąca..
RAMKA II
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------KOKAINA W HOLANDII – Nationale Drugs Monitor 2003
opracowany przez Trimbos-Instituut.
Badania, dotyczące lat 1997 - 2001, ukazują, że zwiększyła się
liczba osób w wieku powyżej dwunastego roku życia, mających
doświadczenie z używaniem kokainy. I tak: w 1997 roku „kiedykolwiek”
używało tego narkotyku 2,9% mężczyzn oraz 1,3% kobiet.
W roku 2001 konsumpcja wśród mężczyzn wzrosła do 3,9% , wśród
kobiet zwiększyła się do 1,9%.
Używało „ostatnio” ( w chwili, lub krótko przed badaniem) 0,3%
mężczyzn w 1997 roku, zaś w roku 2001 było ich 0,4%. Odpowiednio: wśród
kobiet nastąpił wzrost z 0,1% do 0,4%.
46
Specyficzne środowiska: bezdomni, włóczędzy, więźniowie. 47%
bezdomnych używa kokainy. Jedna na pięć bezdomnych osób używa
basecoke. 20% osób (bez dachu nad głową) używa snuifcoke.
Jedna trzecia mężczyzn odsiadujących wyroki, używała (na sześć
miesięcy przed osadzeniem ich w placówkach penitencjarnych) codziennie
kokainy/ crack’u. Przebywanie w holenderskim więzieniu, zazwyczaj nie
oznacza rozstania się z narkotykiem. Znam osoby, które właśnie podczas
pobytu w zakładzie penitencjarnym stały się narkomanami, oraz takie, które
odsiadując karę pozbawienia wolności dorobiły się sporych pieniędzy na
handlu narkotykami wśród więźniów .(przyp. wł. -WK)
----------------------------------------------------------------------------------- ----------------------------Młodzież
Nie istnieją precyzyjne badania holenderskiego środowiska
młodzieżowego. Wiadomo jednak, że wzrasta ilość aktualnych użytkowników
kokainy pomiędzy 12 a 18 rokiem życia. Przybywa ich najszybciej wśród
ludzi młodych odwiedzających kluby młodzieżowe, dyskoteki , „megaparty”
oraz „megakoncerty”, przyciągające od
kilku do klkunastu ,a nawet
kilkudziesięciu tysięcy osób. Imprezy tego rodzaju są rajem dla dealerów i
„szkołą” dla początkujących użytkowników. Jakakolwiek kontrola jest
praktycznie niemożliwa. Kokaina trafia także coraz częściej do klubów
sportowych i siłowni. Modna jest wśród kibiców piłki nożnej oraz samych
zawodników.
Najliczniejszą grupę jej konsumentów tworzą młodzi ludzie, nie
mający stałego miejsca zamieszkania, uciekinierzy z rozbitych,
patologicznych rodzin, oraz młodzież systematycznie wagarująca, lub
bezrobotna. Ponad pół miliona młodych ludzi ma do czynienia z
uzależnionymi, lub psychicznie zaburzonymi opiekunami.
Młodzi włóczędzy stanowią najliczniejszą grupę konsumentów
kokainy (jedna osoba na trzy używała narkotyku w dniu ankietowania).
Najpopularniejsza formą przyjmowania kokainy jest jej palenie (32%), 11%
badanych aplikuje ją przez nos, 1% - wstrzykuje. Niestety dokładniejsze
badania środowiska młodzieżowego prowadzone były na terenie zaledwie
pięciu jednostek administracyjnych Holandii. Ostatnie dane liczbowe w
aktualnym Drugs Monitor 2003, są niepełne, często przestarzałe, i nie
usystematyzowane. Na przykład do ukazania sposobów konsumowania
kokainy przez problemowych narkomanów użyto danych liczbowych z 1998
oraz 1999 roku. Najnowszych danych nie udało mi się uzyskać
Konsumpcja kokainy w Holandii na tle Unii Europejskiej.
Dane dotyczą grupy wiekowej od 15-u do 64 lat i były uzyskane w
różnym czasie. Wynika z nich jednak, że w 2001 roku Holandia znalazła się,
po Hiszpanii, na drugim miejscu pod względem konsumpcji kokainy.
47
Kraj
Rok
Hiszpania
Holandia
Norwegia
Francja
Grecja
Szwecja
Portugalia
Finlandia
Luksemburg
2001
2001
1999
2000
1998
2000
2001
2000
1998
Kiedykolwiek
używał
4,9%
3,6%
2,2%
1,6%
1,3%
1,0%
0,9%
0,6%
0,2%
Ostatnio używał
2,6%
1,1%
0,6%
0,3%
0,5%
0,0%
0,3%
0,2%
?
Równie chaotyczny jest wykaz danych, dotyczących konsumpcji
kokainy w niektórych krajach Unii Europejskiej, Stanach Zjednoczonych oraz
Australii. Usiłowano w nim ukazać grupy wiekowe konsumentów. Ponownie
brak danych z pozostałych państw Unii Europejskiej.
Kraj
Rok
Wiek
Stany
14 lat i
2001
Zjednoczone
starsi
Anglia i
2001/2002 16 – 59
Walia
14 lat i
Australia
2001
starsi
Italia
2001
15 – 44
Dania
2001
16 – 64
Niemcy
2000
18 – 59
(Zachód)
Irlandia
1998
18-64
Kiedykolwiek
używał
Aktualnie używa
12,7%
1,9%
5,2%
2,0%
4,4%
1,3%
3,3%
2,5%
1,1%
0,8%
2,3%
0,9%
?
1,3%
Jedyne dane opublikowane w Drugs Monitor 2003, dotyczące
używania kokainy wśród młodzieży szkolnej w wieku 15 – 16 lat, pochodzą z
1999 roku.
Kraj
Stany zjednoczone
Wielka Brytania
Holandia
Francja
Kiedykolwiek używał
8%
3%
3%
2%
48
Irlandia
Italia
Dania
Finlandia
Grecja
Norwegia
Portugalia
Szwecja
2%
2%
2%
1%
1%
1%
1%
1%
Pomoc ambulatoryjna
Uważa się, że wzrost liczby osób używających kokainę,
zgłaszających się do placówek ochrony zdrowia, wynika wprost ze wzrostu
liczby jej konsumentów. Wydaje mi się jednak , że coraz ważniejszą rolę
odgrywa
psychologiczny aspekt holenderskiej narkomanii. Używanie
narkotyków w Holandii nie jest karane. Dla wielu ludzi, także całkowitych
abstynentów, stało się to jednym z elementów socjalno-społecznych,
towarzyskich stosunków międzyludzkich. Jeszcze kilka lat temu,
społeczeństwo pogardzało narkomanami, niekiedy ich wręcz potępiając.
Obecnie stali się oni częścią codziennej rzeczywistości i tak długo, jak długo
ich obecność nie prowadzi do zakłócania porządku publicznego, tak długo
są oni tolerowani. Ta społeczna akceptacja - patologicznego przecież
zjawiska - sprawia, że narkomani nie muszą swego uzależnienia ukrywać
przed otoczeniem. Nie muszą wstydzić się go i dlatego nie wstydzą się także
zwrócić o pomoc.
Liczba klientów zgłaszających się do ambulatoriów, dla których
kokainizm jest głównym problemem, wzrosła trzykrotnie w latach 1994 –
2001.
Liczba kokainistów, w ogólnej populacji narkomanów zwiększyła się
z 13 proc. w 1994 roku do 23 proc. w latach 2001-2002.
Wśród wszystkich osób z podstawowym kokainowym problemem:
a)
Większość stanowili mężczyźni (82%)
b)
Przeciętny wiek wynosił 33 lata (prawie połowę klienteli z
podstawowym kokainowym problemem stanowiły osoby pomiędzy
dwudziestym piątym a trzydziestym czwartym rokiem życia.
c)
25% kokainistów zgłosiło się do ambulatorium po raz
pierwszy w ich życiu. (nie byli nigdzie odnotowani jako narkomanii)
d)
Większość zgłaszających paliła kokainę, lub wciągała
snuifcoke nosem.
Do ambulatoriów zgłasza się także coraz więcej osób, dla których
kokaina stanowi dodatkowy problem.:

Dla 70% heroinistów kokaina jest dodatkowym
narkotykiem.

Używa jej 16% alkoholików

Sięga po nią 4% konsumentów marihuany.
49
Według danych z 2000 roku, 2/3 pacjentów ambulatoriów z
uzależnieniem od kokainy paliło ją (basecoke) a 1/3 używała pudru
kokainowego (snuifcoke). W 1994 roku basecoke była używana przez 57%
kokainistów, a 2000 roku było ich już 65%.
Ponad połowa kokainowych klientów (łącznie z heroinistami i
palaczami marihuany ) ma problemy zarówno z kokainą jak i heroiną (56%),
20% nie może zrezygnować z basecoke, nawet jeżeli nie używa opiatów.
Snuifcokaina oraz alkohol idą w parze u 13% klientów, a 6% z nich używa
jednocześnie snuifcokainy i cannabisu, a 6% używa jedynie snuifcokainy.
O zamkniętych placówkach opieki zdrowotnej wiadomo jeszcze
mniej. Sami autorzy Drugs Monitora 2003 przyznają, że od 1997 roku
zaniedbano rejestrowanie osób uzależnionych przyjętych do szpitali,
ośrodków odwykowych oraz zakładów psychiatrycznych. Wiadomo, że w
latach dziewięćdziesiątych rosła liczba pacjentów. 106 osób trafiło do
zamkniętych placówek w 1990 roku, a w roku 1996 było ich 364. Z ogólnej
liczby przyjętych narkomanów, liczba kokainistów wzrosła w tym samym
okresie czasu z 4% do 8%.
Zależność od kokainy lub jej nadużycie rzadko odnotowywano jako
główną przyczynę przyjęcia do szpitala. Wiadomo, że w 2002 roku
zarejestrowano ponad osiemdziesiąt takich hospitalizacji, z których 56%
spowodowanych było przedawkowaniem kokainy, a 44% wynikało z silnego,
długotrwałego uzależnienia.
W większości przypadków kokaina odgrywała istotną rolę, ale nie
była główną przyczyną przyjęcia do szpitala. Najliczniejszą grupą pacjentów
były osoby (16%), które będąc pod wpływem kokainy, uległy najróżniejszym
wypadkom (złamania, zranienia, wstrząs mózgu) Doliczyć należy: osoby z
zaburzeniami funkcjonowania dróg oddechowych (15%), zatrute np.
benzodiazepinami, substancjami biologicznymi oraz innymi narkotykami
(12%), u których odkryto zakłócenia pracy serca i układu krążenia (8%) i
które jednocześnie z kokainą używały alkoholu (6%), oraz osoby cierpiące
na zaburzenia układu trawiennego (6%)
Dane nie są jednoznaczne, bo niekiedy ta sama osoba trafiała do
placówki lecznictwa zamkniętego kilka razy. Mogły być także rozmaite
przyczyny jej przyjęcia. W przybliżeniu i po względnej korekcji danych
można powiedzieć, że w 2002 roku 550 osób używających kokainę znalazło
się przynajmniej raz w zamkniętym zakładzie służby zdrowia.
Pierwsza pomoc
Holandia nie ma właściwie osobnych placówek pogotowia
ratunkowego. Pierwszej pomocy udziela się w specjalnie wyposażonych
oddziałach przyszpitalnych. Nie ma specyficznych informacji, dotyczących
osób używających kokainę, które trafiły do tych oddziałów.
Według danych
biura „Letsel Informatie Systeem” (System
Informacji o Urazach) wiemy, że w ciągu roku udzielono pomocy około 1800
osobom, które miały do czynienia z narkotykami. Znajdowały się wśród nich
50
ofiary nieszczęśliwych wypadków, przemocy, samookaleczenia. 66% osób
przyjęto z powodu zatruć:
 33% używało kokainę,
 23% cannabis,
 24% nie ustalono rodzaju narkotyku.
 27% kokainistów używało jednocześnie alkoholu lub/i
medykamentów.
 39% osób, które używały narkotyku lub były od niego
uzależnione, po skorzystaniu z pierwszej pomocy, trafiło na
oddział szpitalny.
Śmiertelność
Autorzy Drugs Monitora 2003, opierając się na informacji,
pochodzącej z Nederlandse Doodsoorzakenstatistiek
(Holenderska
Statystyka Przyczyn Zgonów), doszli ostatnio do wniosku, że w dalszym
ciągu niewiele przypadków śmierci można przypisać nadużywaniu kokainy.
Przyznają jednak, że daje się zaważyć wzrost liczby zgonów i informują, że
w latach 1985-95 zmarło nagle po użyciu kokainy 27 osób, a w okresie
1996-2001 zanotowano 86 śmiertelnych wypadków.
Większość zmarłych była w wieku 25-49 lat. Mężczyźni byli ofiarami
w ośmiu na dziesięć przypadków.
Podsumowanie
Pisząc tekst o kokainie przekonałem się, że w Holandii brakuje na
jej temat aktualnych informacji, a te które znalazłem są niemiarodajne i nie
usystematyzowane. Także wiedza o samym narkotyku jest w holenderskim
społeczeństwie znikoma, a o jego skutkach dla zdrowia , przede wszystkim
psychicznego jego konsumentów, równa zeru. Młodzi ludzie przyzwyczajeni
do codziennego używania cannabisu, chętnie eksperymentują z coraz
silniejszymi substancjami psychoaktywnymi.
Oto czego dowiedziałem się o zaletach kokainy od kilkorga
zaprzyjaźnionych nastolatków. Nikt nie wspomniał o możliwych negatywnych
skutkach jej używania. Uzależnienie się od niej moim rozmówcom wydawało
się niemożliwe. Czternastoletni syn mego holenderskiego znajomego
autorytatywnie stwierdził, że uzależniają się od białego proszku tylko ci,
którzy nie wiedzą jak go używać. On wiedział. Zapytałem go więc, jako
„fachowca”, skąd bierze się ostatnio taka popularność kokainy. - Z telewizji,
z filmów, z wywiadów z gwiazdami, z wakacji w Hiszpanii – odpowiedział bez
zastanowienia. - Poza tym łatwiej ją kupić niż mocniejszy alkohol... Kokaina
jest coraz tańsza i daje się używać na wiele sposobów więc chętnie się z nią
eksperymentuje. Poprawiając nastrój, pomaga łatwiej znosić psychiczną
„huśtawkę” okresu dojrzewania. Likwidując zmęczenie, pomaga w
przygotowaniu się do trudnego egzaminu. Umożliwia także wielogodzinną
zabawę na dyskotece podczas weekendu. Jest lepsza od XTC bo nie
51
„przegrzewa” Pozwala intensywniej ćwiczyć w siłowni i osiągać rekordowe
wyniki na bieżni szkolnego stadionu. Rodzice, nie zorientują się, bo nie
pachnie. Kiedy wypiło się parę piw to zaraz wyczuli.
Tyle młodzież!
Pobożne życzenia „Drugsagentschap” Unii Europejskiej
I właśnie o młodzieży eksperymentującej z kokainą znalazłem
szokującą informację w Internecie . Notka pod tytułem „Meer sterfgevallen in
Europa door drugs” (Więcej zgonów spowodowanych narkotykami) była
streszczeniem rocznego raportu Drugsagentschap van de Europese Unie in
Lissabon. (Agencji do spraw narkotyków Unii Europejskiej w Lizbonie) Notkę
opublikowano w dniu 27 pażdziernika 2003 roku i brzmi ona następująco:
Budzi troskę wzrost liczby młodych Europejczyków uzależnionych
od harddrugs. Zwłaszcza używanie kokainy jest szczególnie niepokojące.
Podwoiła się wciągu ostatnich dziesięciu lat liczba zgonów wśród młodzieży
poniżej dwudziestego roku życia. (...) Prawie wszystkie kraje, także
Holandia, okazują zatroskanie dużą liczbą młodych ludzi intensywnie i
długotrwale używających narkotyki. Chodzi tu przede wszystkim o
amfetaminę, ecstasy i kokainę. Holandia stoi na czele, jeśli chodzi o
przechwyconą kokainę. Trzydzieści procent kokainy zatrzymanej w Unii
Europejskiej przypada na teren Holandii. Hiszpania przechwyciła
dziewiętnaście procent. Konsumpcja kokainy najintensywniej rośnie w
Wielkiej Brytanii. Za nią postępują: Dania, Niemcy, Hiszpania oraz Holandia.
Drugsagentschap opiera swoje dane między innymi na badaniach
toksykologicznych dotyczących przypadków przedawkowania, liczbie
przechwyconej kokainy oraz wynikach studiów nad grupami wysokiego
ryzyka.(...)
W całej Unii Europejskiej, w ciągu ostatnich 10 lat, zmarło z powodu
nadużywania narkotyków 3.103 osób poniżej dwudziestego roku życia. W
1990 roku zanotowano wśród młodzieży 161 zgonów, zaś w 2000 było ich
349. Media informują chętnie o śmiertelnych przypadkach spowodowanych
użyciem ecstasy, podkreśla Drugsagentschap., jednak mniej niż 2%
wszystkich narkotykowych zgonów wśród młodzieży spowodowanych jest
tym syntetycznym narkotykiem.
W konkluzji wynikającej z przeprowadzonej w 2003 roku analizy,
dyrektor Georges Estievenart wspomniał o używającej narkotyki młodzieży z
krajów wschodnioeuropejskich.
Stwierdził, że liczba młodych ludzi, używających w tych krajach
heroinę, ecstasy oraz środki stymulujące jest bardzo duża. Wyraził
przekonanie, że Unia Europejska będzie musiała „ciężko pracować”, żeby w
2004 roku zmniejszyć konsumpcję narkotyków wśród młodzieży poniżej 18
roku życia.
52
Dobiega końca 2004 rok i jakoś nie widać rezultatów tej ciężkiej
unijnej pracy!
53
Krystyna Karwicka-Rychlewicz
Towarzystwo Rodzin i Przyjaciół Dzieci Uzależnionych
„Powrót z U”
Warszawa
Heroina silniejsza od rozumu
- Posługuję się całym swoim życiorysem, aby przekazać własne
pojmowanie uzależnień – jako częstego wyboru istnienia w naszym świecie
– wyznaje we wstępie do swojej książki lekarz psychiatra i zarazem
uzależniony od heroiny – Maciej Kozłowski – autor „Mojej heroiny". Nie
można obok tej lektury przejść obojętnie.
Po raz pierwszy z dużym fragmentem tej książki zetknęłam się w
połowie 2003 roku zanim jeszcze ukazał się w „Dużym formacje" – dodatku
do Gazety Wyborczej (27/538 z 3 lipca 2003). To jeszcze nie był nawet
fragment książki, lecz przepełnione ogromnym ładunkiem emocjonalnym
wyznania człowieka cierpiącego z powodu uświadomienia sobie, w co
„wdepnął" mimo swojej medycznej wiedzy. I który zrozumiał, chociaż się z
tym nie pogodził, że heroina jest silniejsza od jego rozumu.
Miał to być tekst anonimowy, lecz redakcji w ostatniej chwili udało
się przekonać Macieja Kozłowskiego, by jednak odkrył się, bo to
uwiarygodniało jego wyznania. Bardzo istotny był wtedy dla mnie fragment: Teraz po 25 latach, wiem, że biorąc pochodną morfiny, wierzyłem w siłę
własnego rozumu, woli, rozsądku, na których do tamtej pory nigdy się nie
zawiodłem. Skąd mogłem wiedzieć, że w tym przypadku rozum zaprowadzi
mnie na manowce?... Teraz wiem, że nikt z tych ludzkich szkieletów na
dworcu nie chciał się stać narkomanem (rozmawiałem z setkami). Każdy
zakładał, że jest inny, wierzył w swój rozsądek i wolną wolę, na której się do
tamtej pory nie zawiódł. I to, uważam, jest tym „narkomańskim grzechem
pierworodnym".
Pomyślałam wtedy. że gdyby czytelnik tego fragmentu, nie
zastanawiając się, przyjął doświadczenia autora za pewnik, za wiarygodne
ostrzeżenie przed potwornym niebezpieczeństwem, nigdy nie sięgnąłby po
heroinę. I nadal tak myślę, gdy przypominam sobie własne odczucia po
lekturze tego pierwotnego tekstu.
Bardzo więc ucieszyłam się, że dzięki zaangażowaniu kierownika
działu naukowego ",Gazety" – Sławomira Zagórskiego ten tekst ukazał się w
GW i że wkrótce znalazło się wydawnictwo, które przekonało Macieja
Kozłowskiego, by dopisał do niego większą całość. Niestety, lektura książki
już, nie wywołała takiego wielkiego wrażenie. Nie tylko dlatego, że wyznanie
Macieja Kozłowskiego drukowane w GW było pierwszym zetknięciem z tak
w pełni przedstawioną samoświadomością narkomana, który zdał sobie
sprawę z tego, co uczynił z własnym życiem. Ale może przede wszystkim
54
dlatego, że nie było w tym fragmencie, który jeszcze wtedy nie był częścią
książki,
podporządkowania
emocji
moralizatorstwu.
W
dodatku
moralizatorstwu, które sprawia. że obiektywnie. jeśli w tym przypadku można
mówić o obiektywizmie. „Moja heroina" jednoznacznie, bez ogródek niesie
przesłanie, jeśli jesteś uzależniony od heroiny – porzuć nadzieję na to, że
uda ci się od niej uwolnić!
To z pewnością nie było świadome zamierzenie autora, ale jak
przekonałam się w rozmowach ze specjalistami zajmującymi się profilaktyką
i leczeniem uzależnionych, którzy już przeczytali „Moją heroinę"', nie tylko ja
ją tak odbieram.
Książka opatrzona jest podtytułem „Świadectwo psychiatry". I to
właśnie ten podtytuł sprawia, że tak książkę odbiera wiele osób od lat
zajmujących się leczeniem i terapią narkomanów. Zadać więc trzeba
pytanie: czy jest to rzeczywiście świadectwo psychiatry? Dla mnie ta książka
jest świadectwem narkomana, który wprawdzie z zawodu jest lekarzem
psychiatrą i wykorzystuje swoją zawodową wiedzę do przekazania tego, co
czuje człowiek uzależniony od heroiny. Jednocześnie, to co wie jako lekarz,
skażone jest mentalnością człowieka uzależnionego. Co więcej, ta wiedza to
jest dla niego – moim zdaniem usprawiedliwieniem, że wieloletnia walka o
wyjście z uzależnienia nie przynosi efektu.
Już na początku książki, w rozdziale BRANIE, znajdujemy opinię
lekarza pokazującą bezsilność, a przede wszystkim niewiedzę dzisiejszej
medycyny na temat procesu uzależnienia: - Narkotyk uderza nie w
myślenie, rozumienie, ale w sam środek człowieka, w głąb jego psychiki, do
której jeszcze długo nie będziemy mieli dostępu... Ośrodkiem ludzkiej
motywacji do działania są głębokie, nieświadome rejony mózgu.
Farmakolodzy i neurolodzy określają je jako układ nagrody i kary. Są to
miejsca starej, zwierzęcej części mózgu, które u narkomanów są
rozregulowane dostarczaniem z zewnątrz pobudzających je związków
chemicznych. Próby odwoływania się doi intelektu, ludzkiej woli, zobowiązań
lojalności, sumienia – czyli do świadomości i wiedzy – są działaniami z
reguły skazanymi na niepowodzenie... Mało kto rozumie. że wiedza i intelekt
bywają tylko minimalną pomocą w tej chorobie, często nawet są dodatkową
przeszkodą... l dalej: - Kiedyś mawiano, że uzależnienie jest chorobą
zaprzeczeń. Podkreślano w len sposób jego nagminną cechę: zaprzeczanie
oczywistym faktom, niechęć do uczciwej oceny własnego postępowania,
wiara w półprawdy. Zaprzeczenia to nie są po prostu kłamstwa (które
zdarzają się swoją drogą.) Uzależniony, gdy zaprzecza, wierzy w swoją
wersję wydarzeń... Bodaj najtrudniej jest uznać fakt, że całkowicie utraciło
55
się możliwość kierowania własnym życiem...
Tak, to prawda, chociaż może nie wszyscy mający do czynienia z
uzależnionymi uświadamiają sobie te ich podstawowe cechy. Ale jeśli nawet
mają pełną tego świadomość nie rezygnują z pomagania ludziom, którym
narkotyk odebrał wolę, zaćmił rozum, zmienił spojrzenie na siebie, świat,
najbliższych, na sens istnienia, na życie, na własne w nim funkcjonowanie.
Jedna ze znanych mi i bardzo cenionych terapeutek mówi swoim
pacjentom: w tobie tkwi obcy, on cię opanował. Albo to zrozumiesz i
zapragniesz z nim walczyć, albo on zrobi z tobą, co tylko zechce. Spróbuj
wygrać z nim chociaż jedną bitwę, może wygrasz i następne...
Autor „Mojej heroiny" był wielokrotnie pacjentem rozmaitych szpitali,
wielu ośrodków, w niektórych z nich następnie pracował jako lekarz, uciekał
przed narkotykiem do krajów, w którym trudno go było zdobyć, sięgał po
znane i nieznane, a nawet zakazane u nas metody walki z uzależnieniem.
Wygrał kilka bitew. l przeżył – jak sam pisze – kilkadziesiąt nawrotów do
heroiny.
A ponieważ wracał, nawet w ostatnim okresie, jak przyznał się na
spotkaniu promocyjnym książki – nadal żył i żyje jak wszyscy uzależnieni: Dlatego w ostatnich latach, nawet gdy jestem w remisji i wszystko układa
się dobrze, nie myślę o tym, co będzie dalej, i staram się nie robić żadnych
dalekosiężnych planów. Za dużo razy upałem, abym mógł uwierzyć, że już
się to nie zdarzy...
Czy to nie jest mówienie wprost: cokolwiek byś nie robił i tak
będziesz narkomanem? Zaraz po tym wyznaniu odzywa się w nim lekarz: Nawroty to pojęcie medyczne służące do nazwania zjawisk występujących
w wielu chorobach. przewlekłych... W uzależnieniach nawroty są zazwyczaj
częste. uporczywe i dramatyczne: sprawiają. że narkomania nie jest krótkim
epizodem w życiu człowieka, jak złamanie nogi czy ostre zapalenie
wyrostka. Ale czy onkolog mówi pacjentowi z nowotworem o tym. że w
większości przypadków, jeśli nie w większości, rak to choroba podstępna.
często nawracająca. że szanse na wyjście z niej są niewielkie?
Jak autor wyjaśnia dlaczego się wraca do narkotyku? Warto się tu
znów posłużyć się obszernym cytatem z książki: - Dla narkomana cały okres
narkotycznego ciągli jest mglistym snem. odległym i niezrozumiałym. Dla
osób najbliższych – ciągle aktualnym koszmarem, niekiedy bardziej realnym
niż obecna sielanka. Rozdźwięk się pogłębia, wzajemne niezrozumienie
sprawia, ze trzeźwe życie staje się wręcz nieznośne...
I dalej: - Jednocześnie dziwne zjawiska zachodzą w samej psychice
uzależnionego. Podobnie jak w czasie rozwijania się nałogu jego umysł
56
zaczyna zafałszowywać zapamiętane fakty... Trudności normalnego życia,
żale rodziny, obowiązki kumulują się, aż rozpoczyna się nawrót. Nawrót to
nie jest samo przyjęcie narkotyku. To rozciągnięty w czasie zbiór wielu
nawarstwiających się problemów i błędów, które doprowadzają w końcu do
tego ostatniego aktu – sięgnięcia po narkotyk i kolejnego ciągu.
Ta diagnoza, która wydaje się być trafna z punktu widzenia
psychiatry ,jednocześnie pokazuje sposób rozumowania człowieka
uzależnionego. Cokolwiek byśmy bowiem nie powiedzieli, jest to pośrednie
oskarżenie nie tylko bliskich, ale właściwie całego świata o to, że „cudownie"
ocalony nie jest otoczony kokonem zapomnienia, że nie usuwa mu się spod
stóp wszystkich możliwych życiowych trosk.
Czytajmy dalej: - Nadchodzi w końcu dzień kiedy człowiek jest w tak
złym stanie i ma już tak bardzo dość wszystkiego, że staje przed wyborem
ostatecznym: zabić się – albo złamać abstynencję... Przyjęcie narkotyku
zmienia samopoczucie w sposób tak nagły, całkowity i głęboki, że wszystkie
myśli samobójcze znikają natychmiast... Po kilku godzinach rodzi się
poczucie winy. Znów, by się z nim uporać trzeba wziąć...
Czy to jest świadectwo lekarza czy świadomego narkomana? I
jedno i drugie. Chociaż lekarz rozumie ten cały mechanizm, my nie musimy
się z tym godzić, bo przecież żaden człowiek na świecie nie żyje w kokonie i
często towarzyszy nam wszystkim poczucie winy za przeróżne ważne i
mniej ważne błędy popełniane w życiu.
Jedynym pocieszeniem może być informacja, że: - wbrew
rozpowszechnionym opiniom narkomania opiatowa po wielu latach
szarpaniny pozostawia w końcu w spokoju prawie połowę narkomanów,
którym udało się dożyć czterdziestki (inna sprawa, że wielu z nich nie
dożywa tego niewyjaśnionego wyzwolenia). Mała to jednak pociecha i
znikoma dawka nadziei.
- Uzależnienie atakuje najważniejsze ośrodki regulacji w mózgu:
ośrodki, w których rozpoczyna się i kończy działanie, dzięki którym
odczuwam radość, satysfakcję, spełnienie albo odwrotnie – gorycz, wyrzuty
sumienia, rozpacz rozłąki – czytamy między innymi w tych fragmentach
książki, w których autor przekazuje czytelnikom część swojej wiedzy
medycznej. I dalej, w innym miejscu: narkomani to ludzie, którzy odkryli
najprostszy sposób pobudzania układu nagrody. Z takiego oręża
niesłychanie ciężko zrezygnować. Po co się wysilać tygodniami, latami, by
przeżyć uczucie spełnienia, satysfakcji, rozkoszy, gdy można mieć zbliżone
doznania jak za pstryknięciem palcami? – pyta retorycznie. Na szczęście
zaraz ostrzega, że potrzeba coraz więcej narkotyków, by osiągnąć
pożądany efekt. Opisuje też układ kary na głodzie opiatowym. Wówczas do
jakiegokolwiek działania może uzależnionego zmobilizować jedynie
57
perspektywa zdobycia odrobiny heroiny.
I w końcu. z jego przemyśleń wynika. iż uzależniony tym jedynie
różni się od tych, którzy nie sięgnęli po narkotyk, że oni w inny sposób
potrafią poradzić sobie z życiowymi problemami i zapełnić egzystencjalną
pustkę, która towarzyszy ludziom. Ważne jest też inne stwierdzenie:
człowiek, który nie sięgnął po narkotyki uczy się rozwiązywać wiele małych
problemów. korzysta z pomocy innych. gdy problem jest dla niego
niezrozumiały lub go przerasta. – Narkoman przestaje się uczyć w
momencie, w którym się uzależnia. To, czego nauczył do chwili
uzależnienia. to cały potencjał. jakim dysponuje.
Niestety, to głęboko prawdziwe spostrzeżenie. Podobnie jak
następne: - Czas mija, człowiek ma trzydzieści czy czterdzieści lat, a jego
umiejętności społeczne pozostały na poziomie nastolatka – gorzkie. ale
prawdziwe. I w dodatku, gdy wychodzi z uzależnienia uzyskuje w otoczeniu
stratus kaleki, na którego nie ma co liczyć.
Maciej Kozłowski dobrze rozumie i pokazuje, co dzieje się z rodziną.
– Jedni i drudzy są osamotnieni, przepełnieni wstydem i goryczą. Wydaje mi
się, że uczucie osamotnienia i bezsilności jest największym ich dramatem,
gdyż dotyczy zarówno narkomana, jak i jego rodziny. Wszyscy są w tej
walce rozdzieleni, skłóceni i zagubieni. Kochająca rodzina boi się, martwi i
wstydzi bez przerwy. ..Ale zarazem ostro atakuje sposoby motywacji, do
jakich ucieka się rodzina, by skłonić uzależnionego do leczenia. Tymczasem
najważniejsze czego terapeuci uczą bliskich człowieka uzależnionego, to nie
ułatwianie mu „miękkiego lądowania", nie tworzenie wokół niego kokonu
chroniącego go przed konsekwencjami zażywania narkotyku. Czasem są to
rzeczywiście metody bardzo drastyczne, łącznie z zamknięciem drzwi, ale
znamy przypadki, kiedy to właśnie zmotywowało uzależnionego do podjęcia
leczenia, niezależnie od jego efektów. Przeciwko temu ostro protestuje autor
„Mojej heroiny".. Nie uważa też, by bliscy narkomana powinni być uważani
za współuzależnionych, to – jego zdaniem – medyczne nadużycie, bo:
miłości i troski o osobę najbliższą, nawet jeśli przyjmuje skrajną, desperacką
formę, nie należy zrównywać z chorobami...
W tym fragmencie sposób rozumowania człowieka uzależnionego
zdecydowanie przeważa nad lekarzem. Czy Maciej Kozłowski – lekarz
psychiatra rzeczywiście nie wie, jak wielu członków rodzin w których jest
narkoman, staje się pacjentami psychiatrów, uzależnia od leków
antydepresyjnych, nasennych, a czasem nawet targa się na życie? Zgodzić
się mogę z nim jedynie w tym fragmencie, gdy mówi, że należy ...kierować
się własnym wyczuciem i znajomością psychiki uzależnionego człowieka...
Niestety, to najczęściej prowadzi rodzinę do braku jakiejkolwiek
konsekwencji i logiki w postępowaniu, do „małpiej miłości", która w
krańcowych przypadkach sprawia, że to rodzic szuka w nocy dilera, bo
58
dziecko potwornie cierpi i trzeba mu pomóc... Ale autor sam też przyznaje,
że bezkrytyczna miłość bliskich to najczęściej droga do nikąd, opóźniająca
podjęcie leczenia.
Wierzę Kozłowskiemu, w tych partiach, gdzie opisuje swoje
osobiste potyczki z narkotykiem. Wierzę, gdy przekazuje pewne fragmenty
skromnej zresztą, o czym wszyscy wiemy, obecnej wiedzy medycyny i nauki
na temat uzależnień.
Niewiarygodny jest dla mnie, gdy jednocześnie jako lekarz i
zarazem pacjent ocenia metody terapeutyczne. Przecież pisząc o tym, czym
jest uzależnienie, jak głęboko sięga w ludzki umysł, w psychikę, powinien
sobie zdawać sprawę, że nie stać go na obiektywne spojrzenie i że wiedza
medyczna mu w tym nie pomaga. Czy mam się zgodzić z nim, gdy potępia
w czambuł metody stosowane w ośrodkach terapeutycznych, zarzuca im, że
łamane są w nich prawa człowieka? Z tych wszystkich ośrodków, które zna
osobiście, a wygląda na to, że znał ich niemało szukając sposobu na życie
bez heroiny, tylko dwa przypadły mu do gustu. Jeden, to o ile mi wiadomo,
chyba najbardziej liberalny w Polsce ośrodek, przez wielu pacjentów
traktowany jako miejsce odpoczynku od narkomańskiej „normalności" czyli
pogoni za zdobyciem środków na „towar". Drugi – rygorystyczny, ale mający
w swoim programie uczenie uzależnionych poruszania się w realnym
świecie. Wyraża też sprzeciw przeciwko temu. by osoby utrzymujące
abstynencje traktowały to jako tytuł do mianowania się terapeutami. Łatwo
się domyśleć. że ma na myśli część terapeutów związanych z Monarem.
Zgodzić się z nim można w pełni, gdy pisze o metodach
detoksykacji i opowiada się za stosowaniem syntetycznych leków
narkotycznych, by złagodzić drastyczne objawy abstynencji. Bardzo
krytycznie ocenia prywatne detoksy i stosowane w nich metody.
Nie ma w jego książce, i być nie może, pochwały jakiejkolwiek
metody pomocy człowiekowi uzależnionemu w wyjściu z heroiny. Nie ma
zresztą ,o czym wszyscy wiemy. jednej metody, która każdemu pomaga, bo
każdy człowiek jest inny. Maciej Kozłowski żadnej metody nie uznaje za
właściwą, nic dziwnego, jemu żadna nie pomogła. Negatywnie ocenia
stosowanie metadonu, z którego został usunięty, bo dobierał heroinę. Nie
dostrzega, że wielu ludziom pozwala on żyć w miarę normalnie. Optuje
natomiast za buprenorfiną.
Ta książka ma jednak pewne szanse odegrać rolę we profilaktyce
narkomanii, przede wszystkim przyczynić się do wcielania w życie
lansowanego bardzo mądrego hasła: Najlepsze wyjście – nie wchodzić!
Bo, jak pokazują losy autora „Mojej heroiny" – to jedyny sposób, by nie
zapaść na chorobę, z której nie wychodzi ponad 90 procent!
59
Można jednak obawiać się, że przez medyczną warstwę, w dodatku
skażoną mentalnością człowieka uzależnionego, nie przebrną potencjalnie
zagrożeni wejściem w uzależnienie młodzi, słabo wykształceni ludzie,
których kusi ciekawość spróbowania zakazanego owocu. Zaś tych, którzy
podejmują leczenie i tych, którzy im w tym pomagają może zniechęcić do
podjęcia walki, tak często przegrywanej.
Nie godząc się z wieloma ocenami i stwierdzeniami znajdującymi się
w tej książce, chciałabym podkreślić jednak jej ludzki, humanitarny
wydźwięk. Oto fragment, który niezależnie od wszystkiego powinni wziąć
sobie do serca ci wszyscy, którzy mają do czynienia z człowiekiem
uzależnionym: - W nowoczesnym lecznictwie psychiatrycznym nie może być
mowy o obciążaniu pacjentów winą za fakt zachorowania. Choć uzależnienia
chemiczne od dawna zaliczamy do chorób, to powszechnie są one
traktowane jako cierpienie na własne życzenie pacjentów. Nawet lekarze i
terapeuci miewają skłonność do obwiniania, lekceważenia i nietolerancji
wobec narkomanów i alkoholików. Główną trudnością w upowszechnieniu
się nowego podejścia w uzależnieniach jest powszechne przekonanie o
wolności ludzkiej woli oraz skłonność do surowego oceniania
niezrozumiałych, samodestrukcyjnych zachowań ludzi uzależnionych.
Narkomania jest chorobą podobnie zawinioną, jak nowotwór płuc lub
choroba wieńcowa u palaczy tytoniu. Nikt ze znanych mi narkomanów,
rozpoczynając eksperymenty z substancjami psychotropowymi, nie chciał
się uzależnić i do ostatniej chwili wierzył, że nie utraci samokontroli.
O tym przesłaniu książki Macieja Kozłowskiego powinniśmy
zawsze pamiętać.
Maciej Kozłowski MOJA HEROINA. Świadectwo psychiatry.
Wydawnictwo Znak, 2004, cena det. 29 zł
60
Włodzimierz Janiszewski
Towarzystwo Rodzin i Przyjaciół
Dzieci Uzależnionych „Powrót z U”
Zielona Góra
Rzuć palenie razem z nami
(nikotynizm drogą do innych uzależnień)
Jest
to
ogólnopolska
kampania
antynikotynowa,
której
podsumowanie odbywa się zawsze w trzeci czwartek listopada. W Polsce
organizowana jest od 1991 r. przez lidera ruchu antynikotynowego prof.
Witolda Zatońskiego z Instytutu Onkologii w Warszawie, prezesa fundacji
„Promocja Zdrowia”. Akcja ta ma ciekawą historię: w 1973 r. wydawca
lokalnej gazety w niewielkim miasteczku w USA w stanie Minesota
zaproponował czytelnikom swojego pisma, żeby na jeden dzień, właśnie w
trzeci czwartek listopada, powstrzymali się na 24 godziny od palenia tytoniu.
Propozycja ta wzbudziła duże zainteresowanie. W trzy miesiące później
okazało się, że z wszystkich osób, które wzięły udział w tej akcji 10% nadal
nie pali.
Idea została podchwycona przez Amerykańskie Towarzystwo Walki
z Rakiem. Następnie formy tego działania przejmowały inne państwa
kontynentu amerykańskiego, później liczne kraje Europy, w tym Polska w
1991 roku. Honorowy patronat objął wtedy i sprawuje do dziś kardynał Józef
Glemp, a w skład komitetu wchodzą wybitne osobistości życia politycznego i
autorytety moralne. W akcji uczestniczą liczne instytucje, organizacje
społeczne, towarzystwa lekarskie, kościoły, środki masowego przekazu oraz
tysiące wolontariuszy ze swoimi programami promocji zdrowia i
przeciwdziałania nikotynizmowi.
O dużej randze kampanii świadczy fakt, że reprezentanci osób,
które rzuciły palenie w ostatnim roku, zawsze przyjmowane są na specjalnej
audiencji przez Ojca Świętego Jana Pawła II.
Obecnie nie ma żadnej wątpliwości, że palenie papierosów jest
głównym czynnikiem ryzyka poważnych chorób i przedwczesnej śmierci.
Tytoń jest przyczyną 40% nowotworów złośliwych oraz nieswoistych
chorób dróg oddechowych. Udowodniły to dziesiątki tysięcy badań
laboratoryjnych i epidemiologicznych.
Palenie jest nonsensem biologicznym, ponieważ
organizm
człowieka nie potrzebuje nikotyny, ani żadnego innego składnika dymu
nikotynowego. Charakterystyczne, że 100% palących są to osoby
uzależnione w przeciwieństwie do ludzi pijących alkohol, z których tylko kilka
procent się uzależnia. Skutki palenia są oddalone w czasie. Występują po
20-30 latach palenia, co palących uspokaja i nie odczuwają zagrożenia.
Choroba pojawia się najczęściej już w zaawansowanym stanie.
Dym tytoniowy zawiera około 4 tys. toksycznych składników. Jak
powszechnie wiadomo, uzależnia tylko nikotyna i jest to bardzo głębokie
61
uzależnienie, porównywalne z nałogiem heroinowym. Niestety, prawie
wszyscy uzależnieni od opiatów palą papierosy. Prawdopodobnie dlatego,
że receptory opiatowe są podobne do nikotynowych i znajdują się w mózgu
blisko siebie. Niewątpliwie palenie tytoniu jest współuzależnieniem, które
stanowi dodatkowe poważne zagrożenie zdrowotne dla osób przyjmujących
różne substancje psychotropowe. Warto przypomnieć że w USA w czasie
prezydentury B. Clintona, nikotyna została uznana za uzależniający narkotyk
i podjęto także działania zmierzające do ograniczenia palenia tytoniu wśród
młodzieży.
Nikotyna szybko przedostaje się do mózgu, pobudza receptory
nerwowe uwalniające różne neurohormony (dopamina, acetylocholina,
wezopresyna, serotonina, endorfina), które przez krótki okres (około 30 min.)
powodują pobudzenie, poprawę nastroju, uczucie przyjemności i
uspokojenia.. Jest to tzw. „pułapka nikotynowa”. Po ustąpieniu tych
przyjemnych dla palacza doznań, zapala następnego papierosa, żeby je
podtrzymać.
Nikotyna działa także pobudzająco na czynność serca, powoduje
obkurczenie naczyń wieńcowych i niedotlenienie mięśnia sercowego.
Następna grupa substancji toksycznych dymu tytoniowego to:
 gazy duszące, np. tlenek węgla blokujący hemoglobinę
zmniejszając
ilość
tlenu
przenoszonego
do
tkanek,
cyjanowodór, siarkowodór;
 gazy drażniące, np. amoniak, formaldechyd, chlorowodór, fenol,
tlenki azotu;
 metale ciężkie, np. kadm,. ołów, cez, chrom;
 pierwiastki radioaktywne, np. polon, węgiel, fosfor;
 smoły i substancje rakotwórcze – benzoapiren, benzoantracen,
naftalen, hryzen, arsen.
 Udowodniono, że benzoapiren odpowiedzialny jest za procesy
nowotworowe w układzie oddechowym.
 Na podstawie dotychczasowej wiedzy medycznej wiadomo, że
palenie tytoniu powoduje trzy grupy schorzeń:
 choroby nowotworowe – jamy ustnej, gardła, przełyku, krtani,
płuc, nerek, trzustki i pęcherza moczowego
 choroby układu sercowo-naczyniowego – choroba wieńcowa,
zawał serca, nadciśnienie tętnicze, udary mózgu (szybki rozwój
miażdżycy)
 przewlekłe zapalenie dróg oddechowych – powodujące
obturacyjną chorobę płuc, prowadzącą szybko do niewydolności
oddechowej.
Ostatnio udowodniono, że młode dziewczęta, które zaczynają
palenie w okresie pokwitania i palą około 5 lat, mają większą skłonność do
zachorowania na raka piersi w przyszłości.
Szkodliwe dla zdrowia jest także przebywanie w środowisku
palących. „Bierni palacze” wdychają szkodliwe substancje w takiej ilości,
jakby wypalali 1/3 papierosów wypalonych w pomieszczeniach. Wiadomo
62
także, że kobiety palące w czasie ciąży, rodzą dzieci o niskiej wadze, z
zagrożeniem zachorowania na białaczkę i nowotwory mózgu.
Efekty kampanii antynikotynowej „Rzuć palenie razem z nami”
prowadzonej przez okres ponad 10 lat:
 przestało palić około 2 milionów osób
 nie ma już mody na palenie, wręcz przeciwnie - palacze krępują
się swego nałogu
 zmniejszyła się ilość zachorowań na raka płuc
 spadła sprzedaż papierosów o około 10%
 nie przyrasta ilość palących, szczególnie w grupie kobiet w
wieku rozrodczym
 powstała pierwsza w Polsce ustawa antynikotynowa, która
chroni osoby niepalące
 stopniowo zmniejsza się ilość palących lekarzy.
Leczenie uzależnienia od nikotyny jest bardzo trudne. Metod i leków
jest coraz więcej, lecz najważniejsza jest decyzja osoby uzależnionej i silna
wola. W tym zakresie należy podjąć szereg prostych działań: nie palić przed
pierwszym posiłkiem, nie palić przy kawie i herbacie, zmienić gatunek
papierosów, odkładać w czasie zapalenie papierosa o 5 do 30 minut, nie
palić w pomieszczeniach (wychodzić na świeże powietrze) itp.
Pomocniczymi sposobami uwolnienia się od nałogu mogą być:
 nikotynowa terapia zastępcza – to jest okresowe podawanie
organizmowi nikotyny, która dostępna jest w różnych postaciach
(plastry, guma do żucia, inhalatory oraz woda do picia z
nikotyną (NICO Water));
 Zyban (chlorowodorek bupropionu) – działający na centralny
układ nerwowy, powoduje wzrost poziomu dopaminy,
zmniejszając ochotę na zapalenie papierosa i łagodzi objawy
abstynencji;
 akupunktura – wkłuwanie igieł w określone miejsca w uchu, ma
to na celu poprawić nastrój po odstawieniu nikotyny;
 hipnoza – wprowadzenie pacjenta w lekki trans ma wzmocnić
silną wolę w zerwaniu z nałogiem;
 homeopatia – leki ziołowe, uspokajające, ale mało skuteczne.
Ostatnio w USA został zarejestrowany nowy lek ułatwiający wyjście
z nałogu. Jest to vareniclina zawierająca czynną substancje cytozynę z liści
drzewa złotokapu zwyczajnego. Stwierdzono, że cytozyna, podobnie jak
nikotyna, wpływa na wydzielanie dopaminy i stopniowo zmniejsza
uzależnienie fizyczne i psychiczne od nikotyny.
Prowadzone są także badania nad szczepionką antynikotynową.
Alkaoid nikotyny połączony z odpowiednim białkiem ma wytwarzać
przeciwciała wiążące nikotynę.
W tym roku kampania antynikotynowa prowadzona jest pod hasłem
„Tytoń a bieda”. Rzeczywiście palenie może w niektórych rodzinach pogłębić
biedę. Jednocześnie łatwo obliczyć, że za dwie paczki papierosów można
63
się ostrzyc u fryzjera, za 20 paczek można kupić dżinsy, za 100 paczek
rower górski, a za 2.400 paczek używany samochód itp.
Kampania „Rzuć palenie razem z nami” jest pożyteczna, ponieważ
informuje, uczy i pomaga, ale jej powodzenie zależy od osoby mającej
problem i jej gotowością do walki z nałogiem.
W tym kontekście warto zastanowić się nad znanym powiedzeniem:
„Kto myśli – nie pali, a kto pali – nie myśli”.
Tegoroczna kampania antynikotynowa miała sympatyczne akcenty
zielonogórskie: „Lumel” jako jedyny zakład produkcyjny w Polsce otrzymał
nagrodę „Białego Kruka” za zwalczanie papierosowego nałogu. Natomiast
za promocję życia bez dymu tytoniowego, identyczną nagrodzę otrzymał
autor tego artykułu. Nagrody i dyplomy osobiście wręczał przewodniczący
Komitetu Honorowego „Rzuć palenie razem z nami” Prymas Polski Kardynał
Józef Glemp. w Pałacu Prymasowskim 18 października
2004 r. w
Warszawie
64
Nagroda „Białego Kruka”
Z satysfakcją informujemy, że Członek Rady Programowej Biuletynu
„Problemy narkomanii” dr Włodzimierz Janiszewski został wyróżniony w
bieżącej edycji kampanii „Rzuć palenie razem z nami” nagrodą „Białego
kruka” oraz dyplomem „Za wiele lat służby dla zdrowia Polaków, a
szczególnie za pomoc najsłabszym”. Nagrodę wręczył Przewodniczący
Honorowego Komitetu „Rzuć palenie razem z nami” Prymas Polski Kardynał
Józef Glemp w dniu 18.X.2004 w Pałacu Prymasowskim w Warszawie.
Dr Włodzimierz Janiszewski – lekarz specjalista epidemiolog, jest
pierwszym laureatem tej nagrody w województwie lubuskim, będącej
wyróżnieniem w działalności na rzecz zdrowego stylu życia wolnego od
dymu tytoniowego.
Jest założycielem i od 12 lat Przewodniczącym Oddziału
Wojewódzkiego Towarzystwa „Powrót z U” w Zielonej Górze, aktualnie także
Wiceprzewodniczącym Zarządu Głównego tej organizacji.
Publicysta, autor około 200 artykułów z zakresu promocji zdrowia i
profilaktyki uzależnień, członek redakcji pisma Okręgowej Izby Lekarskiej
„Doktor” w Zielonej Górze i pisma o tematyce zdrowotnej „Nasz wybór”.
Przez kilka lat prowadził zajęcia na Wyższej Szkole Pedagogicznej i
Uniwersytecie Zielonogórskim z zakresu uzależnień. Od 10 lat prowadzi
kursy odzwyczajające od nałogu palenia w Kościele Adwentystów Dnia
Siódmego.
Był długoletnim dyrektorem Zespołu Opieki Zdrowotnej w Żaganiu,
oraz dyrektorem Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w
Zielonej Górze.
Aktualnie jest członkiem Zespołu Marszałka Województwa
Lubuskiego
opracowującego
diagnozę
sytuacji
społecznej
tego
województwa.
Redakcja Biuletynu „Problemy narkomanii” składa Mu serdeczne
gratulacje.
65
Alina – terapeutka uzależnień
i psychoterapeutka
Moje korzyści z uprawiania psychoterapii
Po pierwsze to mój zawód, a więc za psychoterapię dostaję pieniądze. Poza
tym... Zastanawiałam się, czy nawet pod pseudonimem wypada opowiedzieć
o tym, co w wykonywaniu tego zawodu jest dla mnie pożyteczne, sprawia mi
przyjemność, daje satysfakcję, zaspokaja moje potrzeby. Niektóre z tych
korzyści pewnie nie należą do tych, którymi wypada się chwalić. A zresztą...
Od czasu, kiedy byłam dzieckiem, lubiłam zaglądać do okien: idę po
ulicy, do niektórych parterowych mieszkań można zajrzeć, robię to bo zżera
mnie ciekawość, jak ludzie żyją naprawdę. Nie jaką fasadę wystawiają do
publiczności, nie co opowiadają o sobie, ale co rzeczywiście dzieje się w ich
mieszkaniach, rodzinach, małżeństwach. Tak, ciekawość to dla mnie ważny
motyw, jestem ciekawa nawet mechaniki cieczy, albo działania sztucznych
nawozów, ale ludzie interesują mnie ponad wszystko. Ludzie w relacjach z
innymi ludźmi. To jest moja ewidentna korzyść z psychoterapii, bo chyba w
żadnej innej sytuacji człowiek nie jest tak szczery i prawdziwy. Czasami
muszę naprawdę się postarać, żeby nie zadawać pytań, które służą tylko
zaspokojeniu mej ciekawości.
Taka postawa ma jeden wyraźny plus – mogę słuchać dłużej i
cierpliwiej niż wiele znanych mi osób. Wiem, że za przerwami w wypowiedzi
często jest namysł, poszukiwanie, zmaganie się z jakąś wewnętrzną
trudnością, żeby wyrazić coś bardziej prawdziwe niż dotychczas,
paradoksalnie więc ciekawość pomaga mi znosić momenty męczące i
nudne.
Z pojedynczych losów wyłania się – trochę może zbyt
skoncentrowana na problemach czy na tzw. patologii – znajomość życia od
rzadko ujawnianej strony. Dużą satysfakcję sprawia mi poczucie, że „nic co
ludzkie nie jest mi obce”. I bywa to, muszę się przyznać, powodem do
poczucia wyższości nad takimi osobami, które widzą ludzki świat płasko i
jednoznacznie, z łatwości wydają sądy o innych, przypisują im jednoznaczne
motywy i skłonności z reguły zresztą złe. Mój obraz funkcjonowania
człowieka jest wielowymiarowy, ukazujący liczne sprzeczności, a przez to
bliski rzeczywistości. Jest zarazem realistyczny, jak i optymistyczny, bo
zbudowany na przekonaniu, że nawet najbardziej godne potępienia czyny
nie są wynikiem złych skłonności, tylko długotrwałych urazów i głębokich
zranień, jakich doznał kiedyś ich sprawca. Stąd bierze się u mnie tolerancja i
zrozumienie – cechy, które ułatwiają kontakty z ludźmi.
Każdy psychoterapeuta to wie: ta rola społeczna gwarantuje ciągłe
podtrzymywanie wysokiej samooceny. A prościej, nasi klienci w ogromnej
większości kochają nas i podziwiają (z krótkimi przerwami na ataki
66
nienawiści) i pod wpływem takich informacji zwrotnych czujemy się ważni,
potrzebni, otoczeni miłością. Dodajmy do tego poczucie mocy i sprawstwa,
niekiedy wielkie, prawie boskie – kto nie chciałby doświadczać czegoś
podobnego? To jedna z niebezpiecznych korzyści, bo rodzi pokusę
tworzenia sytuacji, w których zadaniem klientów jest ładowanie nam
akumulatora, a nie na odwrót.
Kolejną korzyścią z tej pracy jest to, że często uzyskujemy szybką i
czytelną informację o swojej skuteczności, o wykonaniu dobrej interwencji
terapeutycznej, że naszym efektownym działaniom towarzyszy powiew
uznania, zwłaszcza gdy pracujemy z grupą. Mnie czasami aż korci, żeby
zamiast
prostej,
zgrzebnej
techniki
zrobić
coś
efektownego,
oszołamiającego, co spodoba się obserwatorom. Prosty przykład:
wieloosobowa, pełna napięcia i budząca emocje psychodrama w miejsce
nieraz bardziej potrzebnego opowiadania, które pozwala uzewnętrznić
smutek – dojmujący i zamrożony od lat. Większość członków grupy stara się
od niego odseparować, jest zbyt zaraźliwy, przywołuje ich własne smutki.
Naprawdę trudno oprzeć się pokusie!
Być może rację mają ci, którzy twierdzą, że praca psychoterapeuty
ma cechy uzależnienia: cyklicznie nasz sposób odbierania emocji innych
ludzi – a przy okazji własnych – zmienia się, a wam podejrzenie, że zmienia
się też nasza wewnętrzna chemia. Rodzaj emocji musi być podobny do
grania na automatach: trzeba szybko i precyzyjnie reagować, sukces zależy
od naszych umiejętności, w razie dobrego trafienia następuje obfita nagroda.
Czy chodzi o adrenalinę, o jakiś inny hormon, o endorfiny? W każdym razie
.jest w tym na pewno swoisty haj. I można w majestacie zasad wykonywania
zawodu przestać zajmować się trudami codziennego życia, zupełnie o nich
zapomnieć. A więc niemal jak alkohol: praca psychoterapeuty służy do
pobudzania i do znieczulania.
No ale przecież pewien poziom pobudzenia jest uznawany za
jednoznacznie pozytywny, specjaliści mówią o optymalnym poziomie stresu,
bez którego człowiek jest narażony na zamieranie. Nam, psychoterapeutom,
to nie grozi: mamy pracę wciąż od nowa dostarczającą kolejnych porcji
stresu. Część moich znajomych wykonuje nudne zajęcia zarobkowe, skarżą
się na to i bardzo mi ich żal. Naszej pracy nie zagraża monotonia (chyba że
wypalenie zawodowe, ale ono ma zupełnie inne podłoże), pojawiają się
wciąż nowi ludzie i nowe problemy do eleganckiego rozwiązania. Kiedy
byłam mała, zazdrościłam operatorowi w kinie, że może sobie oglądać coraz
to inne filmy – dziś ja mam dużo lepiej, bo w moim „filmie" pracy grupowej
każdy fragment jest inny i często zaskakujący.
Wreszcie wśród korzyści nie bez znaczenia jest i ta, że
psychoterapia daje mi jednoznaczne poczucie, że pracuję w dobrej sprawie,
a w ogóle – jak w „Gwiezdnych wojnach" – walczę po stronie Dobra. Nie
muszę iść na kompromis z własnymi zasadami, jak to bywa w handlu,
biznesie, polityce, dziennikarstwie. Jestem w zgodzie z moim systemem
wartości, co więcej – pomagam innym, aby byli lepsi, bardziej rozumiejący i
67
współczujący, uczciwsi. To wszystko pozwala mi rano bez obrzydzenia
patrzeć w lustro, a czasami nawet myśleć, że jestem dobra i szlachetna.
Czy są jakieś korzyści, które bycie psychoterapeutą daje w życiu
pozazawodowym? Nie jest ich tak wiele, jak się ludziom wydaje. Naprawdę
jest, że psychoterapeuta ma idealnie ułożone życie (musiałby sam siebie
wyleczyć, co przypomina wymaganie od lekarza, żeby sam sobie zrobił
operację wyrostka). Nieprawdą jest, że widzi innych na wylot, chociaż
faktycznie wyraźniej spostrzegamy emocje, okazywane głównie niewerbalnie
i dlatego przez wiele osób nie rejestrowane świadomie. Kiedy więc widzę, że
moja przyjaciółka ma ściągnięte usta, matowy głos i pochylone ramiona, na
pewno zapytam ją, czy stało się coś złego i nie zadowolę się odpowiedzią:
„Wszystko w porządku”. Rzeczywiście dobrze się orientuję w układach
między ludźmi i sprawnie poruszam się w sytuacji grupowej.
Ale nie używam tej mojej wiedzy ani do skłaniania ludzi, żeby robili
to, co ja chcę, ani do diagnozowania ich, a potem przygważdżania tą
diagnozą w chwili złości, ani tym bardziej do leczenia moich bliskich. W życiu
codziennym nie jestem psychoterapeutką! Może czasami bym i chciała, ale
bez umowy to w zasadzie nie wychodzi. Ludzie nie godzą się na grzebanie
w ich wnętrzu czy proponowanie im psychologicznych eksperymentów, jeśli
się na to nie umówili czy wręcz o to nie poprosili. To dobrze, tak właśnie
powinno być.
Do tego dochodzą jeszcze korzyści związane z uprawianiem –
oprócz psychoterapii – również terapii uzależnień. Tu dopiero można się
przekonać, jakie naprawdę jest życie! Terapeuta pracujący z alkoholikami –
ten to naprawdę nie ma powodu czytać horrorów, bo na co dzień słucha
bardziej barwnych opowieści. Dla mnie osobiście ważne były nie tyle
sensacyjne historie (chociaż sto razy wolę je od grzeczniutkich i letnich
relacji klientów, z jakimi miałam wcześniej do czynienia), co poczucie, że
kontaktuję się z prawdziwymi problemami. Przedtem przez jakiś czas
pracowałam w prywatnej poradni, dokąd przychodzili ludzie co prawda pełni
smutku i rozczarowań, ale też przywiązani do swoich bolączek i w gruncie
rzeczy nie zamierzający zmieniać swego życia. Natomiast alkoholicy i ich
żony, jeśli już ruszą do pracy, najczęściej mają ogromną motywację. Zwyczajnie dlatego, że alternatywą dla nich jest śmierć albo cierpienie nie do
wytrzymania.
Ważne jest też i to, że w placówkach odwykowych jest wielu
pacjentów – mężczyzn. Prawdę mówiąc, mam dosyć sfeminizowanego
świata: szkół bez nauczycieli, szpitali z samymi lekarkami, spotkań
zawodowych, na których na dziesięć psycholożek przypada jeden
psycholog. I nie chodzi tu o żadne apetyty seksualne, tylko o zwyczajne
kontakty z mężczyznami: podczas terapii się rozmawia, ale na spotkaniach
absolwentów czy w klubie abstynenckim zdarza się też pośpiewać i
potańczyć. Niekiedy zawiązują się znajomości i przyjaźnie. A w ogóle
trzeźwiejący alkoholicy stanowią bardzo żywe i życzliwe środowisko, jest
dużo spotkań i imprez, wypełnionych nie tylko rozrywką, ale też
68
serdecznymi, głębokimi rozmowami,
towarzyskim raczej się nie prowadzi.
których
w
zwyczajnym
życiu
Przyglądanie się rzeczywistości i rozumienie jej w kategoriach
uzależnień czy destrukcyjnych nawyków, bardzo pomaga orientować się w
świecie i uprawiać psychoterapię. My, ludzie z odwyku, szybko potrafimy
zauważyć, że ktoś jest z jakąś swoją aktywnością związany w sposób niezdrowy, niszczący, nałogowy. Łatwiej to zauważyć u innych niż u siebie, ale
wielu moich kolegów po fachu i ja sama mamy za sobą skuteczne
uwolnienie się od jakiegoś chemicznego lub niechemicznego uzależnienia.
Nasza wiedza i doświadczenie nam w tym pomaga, dzięki ich posiadaniu
łatwiej też przezwyciężać nawroty. Należę do tych, którzy po paru latach
pracy z osobami uzależnionymi przestali palić bardzo mi w tym pomogła
znajomość terapii odwykowej.
A jaki wpływ na to, jak pracuję psychoterapeutycznie z pacjentami
nieodywykowymi ma fakt, że jestem specjalistą psychoterapii uzależnień?
Zasadniczy. Co najmniej połowa pacjentek z nerwicą to córki lub żony
alkoholików, znaczna część pacjentów z różnymi rozpoznaniami to
alkoholicy albo dorosłe dzieci alkoholików (DDA). Potrafię skutecznie pomóc
już choćby tak, że pacjenta z właściwie rozpoznanym problemem
alkoholowym mogę skierować do specjalistycznej placówki. Ilu frustracji
dzięki temu unikam! Pamiętam, że na początku swojej pracy, w Poradni
Zdrowia
Psychicznego
próbowałam
zajmować
się
problemami
psychologicznymi kolejnych żon alkoholików – i nic z tego nie wychodziło.
Dzisiaj jestem pewna: najpierw program dla współuzależnionych, później leczenie nerwicy, a dla pijącego alkoholika zawsze na początek terapia
odwykowa.
Z terapii uzależnień przejęłam też różne bardzo potrzebne strategie.
Choćby edukacja, tak centralna dla leczenia odwykowego, przyspiesza
proces każdej psychoterapii. Zwłaszcza mikroedukacja, włączana w proces
terapii, jest nieoceniona. Dla mnie bardzo ważny okazał się też kierunek pracy nad środowiskiem klienta, zwłaszcza nad jego rolą w adaptacji po
leczeniu i w dalszym zdrowieniu. Mam wrażenie, że dawniej, kiedy
zajmowałam się tylko „zwyczajną" psychoterapią, mniej myślałam o
przyszłości klientów po zakończeniu naszego kontaktu. Dlatego nie
zajmowałam się takimi sprawami, jak tworzenie sieci wsparcia, zapobieganie
nawrotom (dzisiaj proponuje się to już na przykład pacjentom z depresją),
długofalowy plan zdrowienia.
Wiele lat doświadczeń z leczeniem alkoholików stało się dla mnie
ciągle czynnym źródłem optymizmu terapeutycznego i optymizmu w ogóle.
Jeżeli bowiem udaje się na taką dużą skalę, leczyć chorobę uważaną
jeszcze niedawno za zupełnie beznadziejną, to inne na pewno też okażą się
podatne na leczenie, jeśli się dobrze przyłożyć. A co do optymizmu
życiowego: skoro można powstać z tak głębokiego dna, na jakim znaleźli się
nasi klienci, to można się wydźwignąć bodaj z każdej zapaści. Ta droga do
góry, jaką jest trzeźwienie, to również dla mnie osobiście ważne wyzwanie.
69
70
Mgr Ewa Murawska
Pełnomocnik Starosty sokołowskiego
ds. preciwdziałania narkomanii
Wyniki badań dotyczących kontaktów młodzieży
Sokołowa Podlaskiego ze środkami uzależniającymi
Badania zostały przeprowadzone w kwietniu i maju 2004 r. na
zlecenie Starostwa Powiatowego w Sokołowie Podlaskim wśród uczniów
klas I wszystkich szkół ponadgimnazjalnych znajdujących się na terenie
Sokołowa Podlaskiego. Ogółem objęto nimi 721 uczniów: 366 dziewcząt i
355 chłopców.
Najliczniejszą i najbardziej zróżnicowaną grupę stanowili uczniowie
Zespołu Szkół nr 1 – 329 osób z klas: zawodowych, technicznych i
licealnych. Kolejna grupa to 210 uczniów z I Liceum Ogólnokształcącego,
165 osób uczy się w Zespole Szkół nr 2. Najmniej liczebną grupę badanych
byli uczniowie Salezjańskiego Liceum Ogólnokształcącego – 17 osób.
Badania miały odpowiedzieć na pytania:
 Jak liczna grupa młodzieży ma za sobą próby palenia
papierosów?
 Jaka jest częstotliwość palenia?
 Jak liczna grupa miała lub ma za sobą kontakt z alkoholem?
 Jaka jest częstotliwość tych prób?
 Jaki procent młodzieży ma za sobą inicjację narkotykową?
 Jaka jest specyfika środków narkotycznych branych przez
młodzież?
 Jaka jest dostępność środków narkotycznych w środowisku
młodzieży szkół ponadgimnazjalnych?
 Jakie są motywy sięgania po narkotyki?
Jeśli chodzi o kontakt z papierosami to 49% ogółu badanych
potwierdziło fakt inicjacji nikotynowej. Wśród nich liczną grupę stanowią
chłopcy: 57% zaś dziewczęta pozostałe 43%.
Częstotliwość kontaktów z papierosami przedstawia poniższa
tabela.
Lp. Częstotliwość palenia
Dziewczęta
Chłopcy
Razem
1. Spróbowałem(am) raz
10%
12%
11%
2. Spróbowałem(am) kilka razy
17%
19%
18%
3. Palę od czasu do czasu
10%
11%
10,5%
4. Palę codziennie
6%
20%
13%
71
Jak widać co piąty uczeń (chłopak) pali codziennie papierosy, wśród
dziewcząt wskaźnik ten jest znacznie niższy, mniej dziewcząt pali również
od czasu do czasu i mniej próbowało papierosów w ogóle.
Znaczna część młodzieży – 89% ma za sobą doświadczenia z
alkoholem, z czego chłopcy stanowią 94% swojej populacji, a dziewczęta
84%.
Ilość prób z alkoholem przedstawia tabela.
Lp. Częstotliwość palenia
Dziewczęta
Chłopcy
Ogółem
1. Spróbowałem(am) raz
18,5%
6%
12%
2. Spróbowałem(am) kilka razy
33%
25%
29%
3. Piję od czasu do czasu
24%
53,5%
38%
4. Piję regularnie raz w tygodniu
2,5%
8%
5%
Jeśli chodzi o rodzaj napojów alkoholowych, to największa liczba
młodzieży – 81% próbowała piwa; 60% wódki; 55% wina.
Pytani o stan upojenia alkoholowego odpowiadają kolejno:
1. Nigdy
57%
2. Raz w życiu
16%
3. Kilka razy
21%
4. Zdarza się regularnie
3%
Przy czym w tej ostatniej grupie nie znalazła się ani jedna
dziewczyna.
Kolejne pytanie dotyczyło inicjacji narkotykowych.
Młodzież odpowiadała na nie następująco:
Lp. Czy próbowałeś(aś) narkotyków?
Chłopcy Dziewczęta
1. TAK
25%
11%
2. NIE
75%
89%
Razem
18%
82%
Jeśli chodzi o specyfikację środków narkotycznych wygląda ona
następująco:
Lp. Rodzaj narkotyku
Ilość osób, która po
niego sięgała
1. Marihuana
14%
2. Amfetamina
6,6%
3. Extasy
5%
4. Haszysz
4%
5. Heroina
0,7%
6. LSD
0.5%
7. Klej
0,2%
Spośród tych, którzy mają za sobą doświadczenia narkotykowe
największy odsetek stanowi młodzież paląca marihuanę. Drugie miejsce
72
zajmuje amfetamina, tuż za nią extasy – narkotyk „zabawowy". Kontakty z
narkotykami to przede wszystkim okres wakacji – wtedy po te środki
sięgnęło po raz pierwszy 6,5% badanych; na dyskotece spróbowało 6%;
kolejne miejsce – po 3% zajmują: imprezy u znajomych i szkoła. W domu
inicjacja narkotykowa zdarzyła się 1,5% młodzieży; w parku, na wycieczce,
na boisku – 1%.
Jeśli chodzi o znajomych, którzy brali lub biorą narkotyki,
respondenci w 53% odpowiedzieli twierdząco; 20% stwierdziło, że nie ma
wśród swoich znajomych takich osób; 19% nie ma orientacji w tym
względzie.
Na pytanie dotyczące obecności dealerów narkotyków w szkole 38%
uczniów odpowiedziało „tak"; 9% zaprzeczyło; a ponad 50% nie ma wiedzy
na ten temat.
Kolejne pytanie dotyczyło dostępności narkotyków na terenie szkoły.
W odpowiedzi na nie tylko 3% stwierdziło, że zdobycie narkotyków na
terenie szkoły jest problemem; 30% uważa, że nie ma z tym kłopotu; 67%
nie orientuje się w tej sprawie.
Pytani o osobistą znajomość z kimś, kto handluje narkotykami
28,5% potwierdziło ten fakt; pozostałych 71,5% zaprzeczyło.
Ostanie zamknięte pytanie dotyczyło dostępności narkotyków na
dyskotekach. Tylko 3% odpowiedziało, że na dyskotece jest kłopot ze
zdobyciem narkotyków, aż 50,5% odparło, że to nie jest problemem,
pozostałych 47,5% nie ma zdania w tej sprawie.
Młodzież wypełniająca ankiety odpowiadała również na pytanie
dotyczące motywów sięgania po narkotyki. Odpowiedzi przedstawia
poniższa tabela:
Lp.
1.
2.
3.
4.
5.
6.
7.
8.
9.
Motywacja
Ciekawość
Ucieczka z problemów domu
Ucieczka z problemów w szkole
Lepsza zabawa
Szpan, chęć zaimponowania, bycia w grupie
Presja rówieśników
Lepsze oceny
Głupota
Kompleksy, niska samoocena
Ilość odpowiedzi
38%
30%
26%
25%
23,5%
8%
4,5%
3%
1,5%
73
Podsumowując wyniki ankiet można stwierdzić, że największa liczba
pierwszoklasistów z sokołowskich szkół ponadgimnazjalnych ma za sobą
inicjację alkoholową – 89%, z czego dość duży odsetek pije od czasu do
czasu (38%) w tym 53,5% chłopców; a do regularnego picia przyznało się
8% chłopców i 2,5% dziewcząt.
Mniejsza ilość
młodzieży miała
w swoim
Życiu kontakt z
papierosami. Liczba tej młodzieży oscyluje ok. 50%, przy czym znów
przewagę mają tu chłopcy.
Podobnie rzecz ma się z narkotykami. 18% ogółu badanych
próbowało narkotyków, przy czym zrobił to co czwarty chłopiec i co dziesiąta
dziewczyna.
Odnosząc te badania do ankiet przeprowadzonych na zlecenie
starostwa powiatowego w 2002 roku można powiedzieć, że wyniki obecnych
wskazują na 10% spadek spożycia narkotyków wśród tej młodzieży.
Porównując je ze swoimi badaniami przeprowadzonymi w jednej klasie ze
szkół średnich w 2001 roku różnica wynosi 2% (wtedy grupa młodzieży,
która przyznała się do spróbowania narkotyków wyniosła 20%)
Porównując te wyniki z opublikowanymi w Newsweeku nr 43/2004 z
wynikami socjologa Instytutu Psychiatrii i Neurologii w Warszawie – Janusza
Sierosławskiego widać również różnicę wg jego badań 36,7% młodzieży
miało kontakt z marihuaną i haszyszem, a z amfetaminą 15,4%
Fakt, że wyniki badań nie wykazały tendencji wzrostowej może mieć
kilka przyczyn. Jedną z nich jest niewątpliwie wielość programów
profilaktycznych, jakimi objęto młodzież na terenie miasta, (działania ORPY,
SOK, Starostwa Sokołowskiego). Były to również spotkania z rodzicami oraz
szkolenia nauczycieli. O szkodliwości narkotyków młodzież, rodzice i
nauczyciele wiedzą wiele. Wszelkie tego typu oddziaływania należy w
związku z tym rozszerzyć prowadząc zajęcia profilaktyczne dotyczące
alkoholu i papierosów. Podobnie jak w wypadku narkotyków muszą być one
skierowane również do rodziców i nauczycieli.
74
Katarzyna Renata Łozowska
Pełnomocnik Wojewody Zaqchodniopomorskiego
Ds. Narkomanii, HIV i AIDS
Nie bądź obojętny
„AIDS. Nie daj szansy”. „Nie bądź obojętny”. „Obudź w sobie
człowieka” . Takie hasła towarzyszyły kolejnym działaniom podejmowanym
przez Pełnomocnika Wojewody Zachodniopomorskiego ds. Narkomanii i
HIV/AIDS w ramach zadań Wojewódzkiego Programu Przeciwdziałania
Narkomanii i HIV/AIDS. Społeczną kampanię medialną adresowaną w tym
roku do par heteroseksualnych pomiędzy 18 a 29 rokiem życia
rozpoczęliśmy 06 października konferencją prasową. kolejne tygodnie
przyniosły nasilenie działań. Warsztaty i wykłady dla nauczycieli pracujących
z młodzieżą szkół ponadgimnazjalnych, kampanie edukacyjne wśród
studentów szczecińskich wyższych uczelni, szczególne obchody 01 grudnia
- Światowego Dnia AIDS, konkursy wiedzy o AIDS – to tylko niektóre z
działań podejmowanych na terenie województwa zachodniopomorskiego.
Niezwykle ważny jest głos ludzi młodych. Świat wokół nich zmienia
się przecież tak szybko. Jak uważnymi obserwatorami otaczającej ich
rzeczywistości są 17-18-latki pokazała IV już edycja Młodzieżowej
Konferencji „Nie bądź obojętny”. Chęć udziału w niej zgłosiło ponad 30
uczniów szkół województwa zachodniopomorskiego.
W programie
konferencji znalazły się referaty dotyczące problemu narkomanii, HIV/AIDS,
dziecka w rodzinie nadużywającej alkoholu, ale także nowego zjawiska jakim
jest metroseksualizm czy uzależnienie od telefonu komórkowego.
Okazało się, że komórka towarzyszy młodym ludziom wszędzie: w
szkole i w domu, jest elementem rozrywki i okiem na świat. Jeździ z
właścicielem w podróż, bywa i w dyskotece i w toalecie. Piętnastolatki są
gotowi wydać na rozmowy i smsy nawet około 50 złotych miesięcznie, co
stanowi poważny wydatek w budżecie młodego człowieka. Martwi fakt, że w
sferze uzależnień nastolatki nie mają ani nowych, ani ciekawych pomysłów
na profilaktykę. Nie akceptują ani filmów edukacyjnych, ani spotkań ze
specjalistami, nudzą ich warsztaty uczące wielu umiejętności społecznych.
Za formę profilaktyki uznają jedynie wizytę na oddziale detoksykacyjnym czy
wycieczkę do ośrodka leczenia uzależnień. Gotowi są na poważne
konsekwencje, byle nikt nie zawracał im głowy. Profilaktyka uzależnień to
wciąż poważne wyzwanie dla wychowawców, edukatorów, organizacji
pozarządowych w województwie.
Konferencja była też okazją do rozstrzygnięcia wojewódzkiego
konkursu na najlepszy scenariusz przedstawienia dotyczącego problemu
uzależnień. Wzięli w nim udział uczniowie wszystkich typów szkół.
Nadesłano ponad 300 scenariuszy. Najlepsze zostały nagrodzone.
3 grudnia 2004 roku ogłoszone zostały również wyniki badania
ankietowego dotyczącego wiedzy uczniów szkół ponadgimnazjalnych na
75
temat HIV/AIDS.
Interesowało nas, czy miejsce szkoły w rankingu
wojewódzkim, pochodzenie uczniów, miejsce zamieszkania, rodzina, w
jakiej się wychowują mają wpływ na zakres ich wiedzy. Badaniami objęto
994 licealistów (w tym 321 uczniów z liceum X, 336 z liceum Y, oraz 337
uczniów z liceum Z).
W ybraną metodą badawczą był sondaż diagnostyczny w oparciu o
kwestionariusz ankiety opracowany przez członków SKN Pielęgniarstwa
Europejskiego. Wyniki okazały się zaskakujące.
Rys. 1. Występowanie poczucia lęku wśród uczniów w kontakcie z
osoba zakażona HIV.
50,0%
46,6%
45,5%
42,4%
45,0%
41,2%
37,8%
36,1%
40,0%
35,0%
30,0%
25,0%
L.O. X
L.O. Y
20,9%
20,0%
L.O. Z
16,7%
15,0%
12,2%
10,0%
5,0%
0,0%
Tak
Nie
Nie wiem
Rys. 2 Poziom wiedzy młodych ludzi na temat HIV/AIDS.
80,0%
70,3%
69,5%
67,6%
70,0%
60,0%
50,0%
L.O. X
40,0%
30,0%
L.O. Y
L.O. Z
24,7%
21,4%
18,4%
20,0%
11,2%
7,7% 8,3%
10,0%
0,0%
Wysoka
Średnia
Niska
76
Rys. 3. Opinie na temat zakaźności materiału niezakaźnego (mocz,
stolec, wymiociny, wydzielina nosowo-gardłowa, pot).
70,0%
59,3%
60,0%
49,1%
50,0%
40,2%
40,0%
L.O. X
34,3%
L.O. Y
30,0%
27,1%
23,1%
24,3%23,8%
L.O. Z
17,5%
20,0%
10,0%
0,0%
Zakaźne
Niezakaźne
Nie wiem
Rys. 4. Znajomość organizacji zajmujących się wsparciem dla osób z
HIV/AIDS
100,0%
86,6%
90,0%
89,3%
91,7%
80,0%
70,0%
60,0%
L.O. X
50,0%
L.O. Y
40,0%
L.O. Z
30,0%
20,0%
11,5%
10,7%
8,3%
10,0%
0,0%
Tak
Nie
77
Rys. 5. Opinie na temat stosowania prezerwatywy jako środka
skutecznie zmniejszającego ryzyko zakażenia HIV.
80,0%
66,8%
70,0%
59,5%
60,0%
50,9%
50,0%
43,8%
L.O. X
40,0%
L.O. Y
30,5%
L.O. Z
25,5%
30,0%
20,0%
9,7%
5,4%
10,0%
7,7%
0,0%
Tak
Nie
Nie wiem
Rys. 6. Tolerancja wobec osób zakażonych wirusem HIV.
80,0%
70,0%
71,7%72,1%
68,2%
60,0%
50,0%
L.O. X
40,0%
L.O. Y
L.O. Z
30,0%
24,6%
22,3%23,7%
20,0%
5,9% 5,7% 4,2%
10,0%
0,0%
Tak
Nie
Nie mam zdania
78
Rys. 7. Stosunek emocjonalny wobec osób zakażonych wirusem
HIV i chorych na AIDS.
80,0%
74,7%73,6%
70,0%
62,6%
60,0%
50,0%
L.O. X
40,0%
L.O. Y
29,9%
30,0%
L.O. Z
22,3%23,1%
20,0%
6,2%
10,0%
3,0% 3,3%
0,0%
Empatia
Antypatia
Brak stosunku
emocjonalnego
To tylko część wyników, ale już one pozwalają pokazać, że nie ma
większego znaczenia miejsce urodzenia czy zamieszkania, ani typ szkoły,
do której chodzą ankietowani uczniowie. Młodzi ludzie są przekonani o
swojej wiedzy, której tak naprawdę nie mają. Prawie wszystkich stać na
tolerancję, ale do wyrażenia empatii jest gotowych tylko ok. 25%
ankietowanych. Młodzi ludzie, mimo że pewni są swojej wiedzy, chętnie
wezmą udział w zajęciach edukacyjnych przybliżających problem HIV/AIDS.
Kampanii społecznej
„AIDS. Nie daj szansy” towarzyszy od
października akcja „Bezpieczny przedszkolak”. Spowodowała ona spory
szum medialny. „Po co i o czym rozmawiać z sześciolatkami”, bo do tej
grupy wiekowej adresowany jest program. Inspiracją do rozpoczęcia
programu było podjęcie przez maluchy ryzykownej zabawy znalezioną
przypadkiem strzykawką i igłą. Wyobraźnia dziecięca nie zna granic, a na
klatkach schodowych i podwórkach jest coraz więcej zakażonego materiału.
Przedszkolaki poznały historię Dominika, chłopca, który urodził się z
wirusem HIV, i który, choć ma przyjaciół, czuje się czasami samotny, uczyły
się bezpieczeństwa i empatii. Materiał edukacyjny stanowiły historyjki
przygotowane przez specjalistów z
Krajowego Centrum ds. AIDS. Teraz dzieci uczą się
bezpieczniejszego
życia
razem
z
Kubą,
sześciolatkiem
z
zachodniopomorskiego. Kolorując obrazki dzieci dowiadują się, że nie
należy dotykać żadnych skaleczeń, tylko prosić o pomoc dorosłych, i że
znalezione przypadkowo igły i strzykawki mogą być zakażone HIV.
Być może te właśnie dzieci w przyszłości unikną ryzykownych
zachowań i uchronią się przed HIV/AIDS.
79
Realizacji Wojewódzkiego Programu Przeciwdziałania Narkomanii i
HIV/AIDS towarzyszą plakaty, czerwone kokardki, naklejki i materiały
informacyjne.
80
Włodzimierz Janiszewski
Towarzystwo Rodzin i Przyjaciół
Dzieci „Powrót z U”
Oddział w Zielonej Górze
Rola systemu społecznego i rodzinnego w ograniczaniu
ryzyka uzależnienia dziecka
(Sympozjum w Ciechocinku – 14-16.X.2004)
W Ciechocinku w dniach 14-16 października 2004 odbyło się
sympozjum zorganizowane przez Kujawsko-Pomorski Oddział Towarzystwa
Rodzin i Przyjaciół Dzieci Uzależnionych „Powrót z U". Merytorycznie i
fmansowo wsparł je Zarząd „Powrotu z U” Województwa KujawskoPomorskiego, oraz Krajowe Biuro ds. Przeciwdziałania Narkomanii. Obrady
prowadził przewodniczący Zarządu Oddziału Kujawsko-Pomorskiego w
Toruniu mgr Henryk Kasprzycki. Celem spotkania była większa integracja i
pobudzanie rodzin związanych z „Powrotem z U" do intensywnego działania.
Ważna jest także wymiana doświadczeń i prezentacja skutecznych metod
terapeutycznych przez specjalistów pracujących w Poradniach Towarzystwa
na terenie całego kraju, promujących rodzinę jako najważniejszą instytucję w
zapobieganiu uzależnieniom. Tym bardziej jest to ważne, że coraz więcej
członków Towarzystwa poszerza swoją wiedzę i doskonali warsztat pracy.
Wprowadzenia do ogólnej dyskusji i zajęć warsztatowych dokonali w swoich
wystąpieniach zaproszeni goście. W sympozjum wzięło udział około 70
osób, członków Towarzystwa „Powrót z U" z dwudziestu Oddziałów z całego
kraju, oraz zaproszeni goście.
Piotr Jabłoński – dyrektor Krajowego Biura ds. Przeciwdziałania
Narkomanii – omówił aktualną sytuację w zakresie narkomanii w kraju oraz
przedstawił działania Biura. Pokreślił w swoim wystąpieniu, że narkomania to
problem nie tylko osobisty, ale także społeczny i kryminalny, ponieważ
związane są z nim handel narkotykami, korupcja i często groźne
przestępstwa. W tworzącym się społeczeństwie obywatelskim należy dać
szanse na skuteczniejsze rozwiązywanie problemów wynikających z
uzależnień od narkotyków przy dużym udziale samorządów. Zgodnie z
zasadą subsydiarności (pomocniczości) problemy te powinny być załatwiane
na najniższym poziomie działania (gmina/powiat) ponieważ społeczność
lokalna najlepiej zna sytuację w tym zakresie.
Z badań wynika, od kilku lat zdecydowanie zmniejsza się domowe
wytwarzanie tzw. kompotu czyli polskiej heroiny, natomiast wzrasta
używanie, substancji syntetycznych (amfetamina, ekstazy).
81
Uzależnieni sięgają także do legalnych środków, np. leków w
składzie których znajdują się substancje uzależniające. Aktualnie szacuje
się, że w Polsce jest 30-70 tys. uzależnionych, ale jest duże zróżnicowanie
w poszczególnych regionach kraju. Na 100 tys. mieszkańców wskaźnik
uzależnionych w Polsce wynosi 180 osób, a w Europie 220.
Obecnie dominują trzy kierunki działań:
 ograniczenie podaży czyli walka z ryzykiem narkotykowym;
 ograniczenie popytu, to znaczy oddziaływanie na świadomość ludzi,
żeby nie sięgali po narkotyki;
 ograniczenie szkód w grupie osób uzależnionych.
Zdaniem dyrektora Biura środki finansowe pochodzące ze
sprzedaży alkoholu powinny być w większej ilości kierowane także na
zwalczanie innych uzależnień. Całokształt działań w tym zakresie jest w
gestii samorządów lokalnych. Aktualnie działania Biura będą nakierowane
na:
 osoby, które weszły w konflikt z prawem, ale nie są uzależnione,
oraz na
 działania postrehabilitacyjne.
Nawiązując do obowiązującej od 3 lat, znowelizowanej Ustawy o
przeciwdziałaniu narkomanii stwierdził, że skuteczność postępowania
przeciw dilerom wzrosło tylko o 17%, a wobec używających o 600%. Jednak
policja obecnie łatwiej zdobywa informacje o dilerach.
Rozważa się obecnie pewne skorygowanie penalizacji. Są
propozycje, aby postępowanie przeciw posiadającym narkotyki (nie dilerom)
zakończyć na poziomie działań prokuratorskich, a osoby uzależnione
kierować do odpowiednich placówek leczniczych. Sądy wtedy nie będą
rozpatrywały takich spraw.
Członek Zarządu Województwa Kujawsko-Pomorskiego Teresa
Marmucka-Lalka w swym wystąpieniu podkreśliła, że rodzina jest dla
człowieka jedną z najważniejszych wartości. Przynależność do niej powinna
dawać poczucie bezpieczeństwa. Podstawowym zadaniem rodziny jest jej
rola wychowawcza, przekazywanie wartości, norm moralnych oraz
prawidłowych wzorców zachowań. Rodzina powinna także umieć nauczyć
dzieci podejmowania prawidłowych decyzji i odpowiedzialności za nie, a
także umiejętności radzenia sobie w trudnych sytuacjach. Pogratulowała
pomysłodawcom oraz podziękowała współorganizatorom tego sympozjum.
Wyraziła także uznanie dla działalności Grzegorza Kasprzyckiego Pełnomocnika
Zarządu
Województwa
Kujawsko-Pomorskiego
ds.
Profilaktyki i Przeciwdziałania Uzależnieniom oraz HIV/AIDS.
Pełnomocnik Grzegorz Kasprzycki zabierając głos omówił działania
82
systemowe w zakresie profilaktyki uzależnień. Na uwagę zasługuje
Zintegrowane przeciwdziałanie współistniejących uzależnień – narkomanii,
alkoholizmu i palenia tytoniu, a także problematyka HIV/AIDS. W działaniu
agend specjalistycznych uwzględniona jest także edukacja prozdrowotna jak
również ekologiczna. W województwie Kujawsko-Pomorskim aktywnie
włączono się np. do Krajowej Kampanii „Narkotyki najlepsze wyjście – nie
wchodzić".
Realizowany jest też program edukacji publicznej dotyczący
uzależnień, skierowany do szerokiej populacji w celu promowania zdrowego
stylu życia i opóźnienia ewentualnych inicjacji różnych uzależnień. Daje to
szansę na zmniejszenie w przyszłości ryzykownych zachowań wśród
młodzieży (profilaktyka pierwszorzędowa). Priorytetowo traktowana jest
młodzież w wieku 14-21lat, będąca po inicjacji różnych substancji
uzależniających (narkotyki, substancje zmieniające świadomość, alkohol,
papierosy).
W działalności profilaktycznej organizowane są w województwie
różne formy, np. seminaria szkoleniowe, sesje informacyjno-edukacyjne dla
dzieci, młodzieży oraz rodziców, panele dyskusyjne, konkursy literackie i
plastyczne, szkolenie dla różnych grup zawodowych (nauczyciele,
policjanci), uliczne punkty konsultacyjne, bilboardy oraz happeningi.
Na dyskotekach popularyzuje się wolne od ryzykownych zachowań
zabawy. Te problemy podejmują często media, pomagając dotrzeć do
zainteresowanych. Wojewódzkie Biuro Pełnomocnika redaguje także portal
internetowy „Zdrowa młodzież – zdrowe środowisko", który odwiedza
dziennie kilkuset internautów.
Prowadzony jest także telefon dla ofiar przemocy w województwie
„Niebieska linia". Wśród zgłoszonych spraw dotyczących przemocy 70%
miało związek z nadużyciem alkoholu, a 15% z używaniem narkotyków i
innych uzależnień np. hazardem.
Policja realizuje natomiast program „Bezpieczny region", w zakresie
rozwiązywania następstw używania alkoholu i narkotyków.
Trwają także przygotowania do pierwszego w województwie
kujawsko-pomorskim programu metadonowego w Wojewódzkim Szpitalu
Psychiatrycznym w Świeciu.
W ciekawym wystąpieniu pracownik naukowy Uniwersytetu Mikołaja
Kopernika w Toruniu, dr Jan A. Malinowski przedstawił problem rodziny w
mediach w kontekście uzależnień.
Nasza rodzina w mediach przedstawiana jest najczęściej jako
„szara", przeciętna w przeciwieństwie do innych krajów, np. w USA
83
pokazywana jest jako radosna, ale niekiedy także jako bardzo „czarna".
Młodzież sięga po narkotyki m.in. dlatego, że zanikają tradycyjne więzi
społeczne, zwłaszcza w rodzinie, co osłabia funkcje wychowawcze. Dotyczy
to także szkoły. Wiadomo, że obszar edukacyjny młodego człowieka
obejmuje wiele płaszczyzn, ale najważniejsze są dwie instytucje: rodzina i
szkoła.
Pomimo następujących korzystnych przeobrażeń w stosunkach
rodziny i szkoły w okresie obecnej transformacji, ich funkcje wychowawcze
często rozpatrywane są oddzielnie. Jest to niewątpliwie ze szkodą dla
procesu wychowawczego młodzieży. Pewną winę za niektóre uzależnienia
ponoszą także media reklamując w formie łatwej do identyfikowania np.
wódkę i piwo. Media powinny być przyjazne młodzieży i rodzinie.
Mają to być programy przekazujące wzory pozytywne, postawy
prospołeczne, uczące przyjmowania odpowiedzialności za postępowanie
młodych ludzi. Błędem rodziny jest to, że rzadko kontroluje korzystanie przez
dziecko z mediów, a w szczególności z Internetu.
W kontekście tego autora warto zaznaczyć, że obecnie za granicą a
także już w naszym kraju opisuje się tzw. społeczeństwo Y. w
przeciwieństwie do pokolenia X cechującego się małą wrażliwością na
otaczający świat (charakterystyczny "tumiwisizm"). Społeczeństwo Y to
osoby urodzone w latach 1980-1995. Te roczniki najczęściej korzystają z
mediów. Są one dla nich jakby naturalnym środowiskiem. Rzadko czytają
książki, bo nie mają cierpliwości. Uczą się, rozmawiają przez telefon,
"surfują" po Internecie, potrzebują ciągłych zmian i bodźców. Internet, jak
wynika z wielu ocen, zawiera 90% bardzo dobrych treści edukacyjnych, ale
10% to są tzw. "śmiecie" o różnej tematyce, szkodliwe dla dorastającej
młodzieży.
Problematykę przeciwdziałania narkomanii przez policję omówił
Komendant Policji w Ciechocinku Mariusz Puzdrowski.
Policja działa zgodnie z zapisami w Ustawie o przeciwdziałaniu
narkomanii, włączona jest do pracy w programach prewencyjnych, a gdy
istnieje potrzeba wykonuje badania diagnostyczne (walizkowe narkotesty),
oraz działania represyjne, głównie w stosunku do dilerów.
Narkotesty są łatwe w stosowaniu. Wystarczy przyłożyć je do języka
lub skóry (np. czoło), a wykaże czy kierowca jest pod wpływem substancji
psychotropowych. Stwierdzenie takiego stanu jest karane identycznie jak
jazda pod wpływem alkoholu.
Z zasadniczych tematów omawianych na sesjach plenerowych i
warsztatach należy wymienić:
84





tradycje oddziaływań w rodzinach w ujęciu historycznym;
metodę pracy terapeutycznej z rodziną (psychoterapia,
terapia
systemowa,
terapia
skoncentrowana
na
rozwiązywaniu aktualnych problemów);
uwarunkowania współczesnej narkomanii (przyczyny makroi mikrostrukturalne, rodzinne i indywidualne);
kultura masowa a wzorce duchowe;
kreowanie modelu rodziny w mediach i ich rola w
promowaniu działań skierowanych do rodzin z problemem
uzależnień.
Akcentowano szczególnie promowanie działań wychowawczych
wobec dziecka celem zapewnienia więzi i zdrowych relacji w rodzinie.
W okresie dorastania należy zwrócić uwagę na tzw. zespół
nadpobudliwości ruchowej (ADHD), występujący u około 3-4% dzieci w
wieku szkolnym. Rozpoznanie tego zespołu wymaga stwierdzenia u dziecka
zaburzeń uwagi, wzmożonej ruchliwości, impulsywności oraz labilności
emocjonalnej. Wiadomo, że ADHD zwiększa znacznie ryzyko wystąpienia u
osoby dorastającej lub później jeszcze innych zaburzeń, np. agresji,
uzależnienie od substancji psychoaktywnych, a także różnych wykroczeń i
przestępstw. Warto podkreślić, że około miliona dzieci potrzebuje pomocy
psychologicznej, a okres oczekiwania jest zbyt długi.
W dyskusji wiele ciekawych inicjatyw przedstawił przewodniczący
Polskiego Towarzystwa Zapobiegania Narkomanii Oddział w Bydgoszczy
Robert Rejniak.
Należy tu wymienić ogólnopolskie imprezy – „Herkules bez
sterydów", Sympozjum Profilaktyki Leczenia PTZN „Piwo i marihuana" –
prolog do uzależnienia, konkurs na scenariusz sztuki i esej „Doceń życie",
wybory Najpiękniejszej Dziewczyny Polski pod hasłem „Piękno, zdrowie,
sporty – narkotykom nie", happeningi „Narkotyki – najlepsze wyjście – nie
wchodzić", czy kartki dobroczynne „Razem młodzież dla młodzieży" – jako
formę włączenia do pracy w organizacjach pozarządowych wolontariuszy.
Jest to działalność godna naśladowania ponieważ mobilizuje środowisko i
uczy, jak przeciwdziałać uzależnieniom.
Zabierając głos w dyskusji autor tego tekst (lekarz epidemiolog)
przypomniał, że profilaktyka i ograniczenie narkomanii to zadania
jednocześnie dla wielu instytucji:
 rodzina – musi nauczyć się rozpoznawania początkowego okresu
eksperymentowania swoich dzieci i działać zdecydowanie;
85





szkoła – powinna dobrze znać sytuację w tym zakresie wśród
przebywającej tam kilka godzin dziennie młodzieży;
policja – ma zadanie prewencyjne, a także represyjne wobec dilerów i
producentów;
placówki ochrony zdrowia, „sanepid", lekarze rodzinni, pielęgniarki –
mają obowiązek prowadzenia edukacji;
organizacje pozarządowe, przy wsparciu samorządów – powinny
realizować odpowiednie programy profilaktyczne;
liderzy młodzieżowi, dobrze przygotowani, mogą prowadzić tzw.
edukację rówieśniczą, która często jest bardzo skuteczna.
Uzależnienie nie następuje natychmiast, z dnia na dzień. Proces
przebiega w kilku fazach, które należy rodzinie przybliżyć. Pierwsza faza
eksperymentowania (poznawania stanu odurzenia) nie jest długa w czasie –
albo akceptacja, albo odrzucenie narkotyku. Często zaczyna się od alkoholu
i papierosów („brama do narkotyków"). Mało jest objawów żeby szybko
rozpoznać – należy obserwować dziecko po powrotach z „prywatek".
W fazie drugiej przyjmowanie narkotyku czy substancji
zmieniających świadomość jest krótkotrwałą przyjemnością. Występuje już
brak koncentracji i zainteresowania nauką. Trzecia faza – to codziennie
przyjmowanie narkotyków, kłamstwa, kradzieże, porzucenie szkoły. Często
jest to dopiero pierwsza informacja dla rodziny. W fazie czwartej
uzależnienia następuje degradacja fizyczna, psychiczna i społeczna.
Oczywiście najlepsze efekty osiąga się przy przeciwdziałaniu w pierwszej, a
najpóźniej w drugiej fazie uzależnienia.
Także w dyskusji wybrane oddziały „Powrót z U" (toruński, łódzki,
warszawski i szczeciński) prezentowały najciekawsze elementy programów
w zakresie terapii rodzin prowadzonych przez poradnie. Doświadczenia i
formy pracy są różnorodne w zależności od sytuacji epidemiologicznej
narkomanii i wynikającej z niej potrzeb.
Przewodniczący Zarządu Głównego „Powrót z U" Janusz Zimak
omówił aktualne problemy Towarzystwa w kontekście zadań wynikających
ze statusu organizacji pożytku publicznego w zakresie pomocy rodzinie w
procesie wychowawczym, a w szczególności w zapobieganiu uzależnieniom.
Sympozjum umożliwiło bliższe nawiązanie i wzmocnienie kontaktów
między poradniami prowadzonymi przez Towarzystwo. Stworzyło możliwość
wymiany cennych doświadczeń w pracy z osobą uzależnioną i jej rodziną w
terapii ambulatoryjnej, pozwoliło zapoznać się z pracą i osiągnięciami
Oddziałów w tym zakresie.
86
Powinno to przyczynić się do polepszenia pracy Poradni
prowadzonych przez „Powrót z U", tworzenia kompleksowych programów
terapeutycznych uwzględniających szczególną rolę i sposób w
wychowywaniu dziecka, stawiających główny cel – ochrona przed
uzależnieniem.
Należy podkreślić dobrą organizację sympozjum, doskonałe warunki
pobytu w hotelu „Amazonka" i atrakcyjne zwiedzanie Ciechocinka
„tramwajem konnym".
Wszyscy uczestnicy otrzymali zaświadczenie o uczestnictwie w
Sympozjum z wpisaną sentencją do dalszego działania:
„Świat jest naszym wspólnym domem i cały rodzaj ludzki stanowi
jedność. Zapomnijmy o tak bezużytecznych różnicach, jak podział na „mnie"
i „innych". Krzywdzenie innych oznacza krzywdzenie samego siebie.
Pomaganie innym jest pomaganiem samemu sobie. Traktuj chorych tak,
jakby byli tobą i oddawaj przysługi cierpiącym jak najlepiej potrafisz. Z
czystym sercem pomagajmy sobie nawzajem i obdarzajmy zaufaniem.
Szanujmy jedni drugich i miłujmy. Stwórzmy harmonijną jedność".
Oby tak było w codziennej rzeczywistości.
87
Piotr Bakuła
Terapia Uzależnień
Przychodnia terapii uzależnienia
SPZZOZ Ostrów Mazowiecki
Rozmowa
Zadzwonić czy nie? Chociaż po co się oszukiwać i tak zadzwonię.
Ale może jeszcze trochę złudzeń, że mam jakąś kontrolę nad swoim życiem,
życiem, które kręci się już tylko wokół narkotyków. A to wszystko miało być
zupełnie inaczej.
Urodziłem się w całkiem normalnej rodzinie, nie żeby jakaś patologia
czy coś z tych rzeczy. Miałem swój pokój, swoje zabawki. Uczyłem się
nieźle, chociaż niespecjalnie to lubiłem. Rodzice? – chyba dobrzy, ale jak to
rodzice ich sprawy były zawsze najważniejsze, we wszystkim chcieli mieć
rację. Kurcze jak ja często słyszałem to ich sakramentalne „ja w twoim wieku
to...”, „za młody jesteś żeby to zrozumieć” albo „dzieci i ryby głosu nie mają”.
Może i nie mają ale jaki głos ma ojciec, gdy wraca nawalony alkoholem i
bredzi coś o tym, że mnie wychowa na porządnego człowieka. To właśnie
przy okazji jednej z takich awantur powiedziałem sobie, że nie chcę być
podobny do swojego ojca, ani też nie chcę mieć takiej rodziny. Rodziny, w
której bardziej liczy się gra na pokaz niż to co miejsce naprawdę. Przecież to
maksymalna sciema iść razem pod rączkę w niedzielę na spacer po tym jak
w sobotę nawymyślali sobie od...... Nie, nie chcę się wcale usprawiedliwiać,
że to przez niuch, ale sam już nie wiem.
Tak naprawdę dobrze czułem się wśród moich przyjaciół. Oni mieli
te podobne problemy, co ja. Przy nich nie musiałem udawać, że mój ojciec
nie pije, że w domu nie ma awantur, że jest mi tam dobrze. Nie musiałem nic
udawać, akceptowali mnie takiego, jakim byłem. Narkotyki? Nie wtedy,
jeszcze nie było ostrego ćpania. Najwyżej dwa, trzy razy na tydzień
przypalaliśmy marihuanę. Ale wiesz, przecież zioło nie uzależnia, a
przynajmniej wtedy tak mi się wydawało. Zdobyć marihuanę było bardzo
łatwo. Ot ktoś sobie posadził na działce, albo u babci w szklarni i już był
towar. Jeszcze rodzice byli zadowoleni, że ich dziecko wykazuje
zainteresowania botaniczne. Rodzice niczego się nie domyślali, jeżeli mieli
jakieś podejrzenia to kazali chuchnąć i już wszystko było w porządku. Ich
wiedza na temat narkotyków pochodziła z bardzo zamierzchłych czasów.
Wydawało im się, że narkotyki są przypisane tylko wielkim metropoliom i w
takim mieście jak Ostrów ich dziecko nigdy się z nimi nie spotka. Mnie
bardzo odpowiadało, nie musiałem specjalnie się kryć. Później było trochę
gorzej, ale wystarczyło powiedzieć, że to, co znaleźli to własność kolegi,
który zostawił mi to na przechowanie, a mój stan wynika z przemęczenia
nauką. Wierzyli mi, a przynajmniej bardzo chcieli mi wierzyć. Dlaczego
brałem? Chyba po to by zapomnieć, odlecieć, poczuć się kimś wyjątkowym,
akceptowanym przez innych.
88
Marihuana coraz mniej mnie już kręciła i chociaż obiecywałem
sobie, że nigdy nie wezmę nic twardego to jednak w końcu skusiłem się na
amfetaminę. Tłumaczyłem sobie, że to tylko jeden raz, zobaczę jak to jest po
proszku i nigdy więcej go już nie wezmę. Towar kupić można było bardzo
łatwo. W każdej szkole jest parę osób, które mają dojścia i zawsze coś mogą
załatwić. Ceny też nie są wygórowane. To śmieszne, że dorośli sobie
wyobrażają, że narkotyki to coś strasznie drogiego, na co mogą sobie
pozwolić tylko dzieci z bogatych rodzin. Tymczasem na samym początku
brania niektóre narkotyki są tańsze od alkoholu. Wszystko sprowadza się do
ilości, jakich zażywasz.za działkę amfetaminy płacimy 6 zł, a to przecież
mniej niż dwa piwa. Forsę zawsze można było wykręcić. To zrobiłem zakupy
i zostało trochę drobnych, to znów składka w szkole i jakoś zawsze się
udawało. Właściwie po amfetaminie nie czułem się specjalnie dobrze, no, bo
wiesz lata się po mieście w strasznym napędzie przez 12 godzin i sam
właściwie nie wiesz, po co. Najgorsze jednak były noce. Wiele razy
obiecywałem sobie, że wezmę na noc i jakoś tak wychodziło, że mimo
obietnic brałem. Po amfetaminie nie ma szans żeby zasnąć, ale co robić w
nocy w mieszkaniu. Dochodziło do takiej paranoi, że przez pięć bitych
godzin wyciskałem sobie przed lustrem pryszcze. Takie, które były i takie,
które zdawały mi się, że były. Teraz wiem, że były to początki psychozy
amfetaminowej. Dlaczego brałem skoro to nie było przyjemne? Dlatego, że
bez amfetaminy czułem się tragicznie. Nie byłem w stanie zrobić
czegokolwiek, tak jakby ktoś lub coś zabrało mi całą energię. Energia ta
wracała dopiero wtedy, gdy wziąłem. Rodzice zaczęli trochę niepokoić się
tym, że schudłem. Rzeczywiście nie wyglądałem najlepiej, ale dali się jakoś
nabrać na moje mętne wyjaśnienia. W szkole też nie wyglądałem najlepiej,
ale na szczęście jak zwykle nie poszli na wywiadówkę. Coraz bardziej
dokuczały mi nieprzyjemne doznania związane z brakiem amfetaminy,
potrzebowałem jej też coraz więcej, ponieważ mój organizm do niej się
przyzwyczaił. Żeby mieć do niej stały dostęp zacząłem ją rozprowadzać po
szkole. To proste, brałem od swojego dostawcy, dosypywałem trochę
jakiegoś białego proszku, żeby więcej dla siebie wykręcić i sprzedawałem
dalej. Ze zbytem nie było najmniejszego problemu. Wyrzuty sumienia? Coś
ty. Człowiek uzależniony sprzeda narkotyki swojej matce byle tylko coś z
tego mieć dla siebie. Uzależniony, no właśnie to jakoś samo tak wyszło,
nigdy tego nie planowałem, jasne widziałem swoich kolegów, którzy się w
tym wszystkim gubili, ale ja myślałem, że jakoś sobie z tym poradzę.
Powiem sobie któregoś dnia, że już nie biorę i będzie po sprawie. Właściwie
to za każdym razem mówiłem sobie to już ostatni raz i od jutra już nie biorę,
ale do jutra było tak daleko.
W tym czasie zacząłem też pić naprawdę dużo alkoholu. Wcześniej
też piłem, ale były to dwa, trzy piwka do skręta z marihuaną, żeby trochę
wzmocnić doznania. Przy amfetaminie wypiłem do pół litra wódki robionej z
ruskiego spirytusu i co dziwniejsze wcale nie czułem się pijany. Piłem też jak
nie było narkotyku, żeby jakoś przeżyć dzień, albo wtedy, gdy postanowiłem
zerwać z narkotykami. A postanawiałem wiele razy, tylko wtedy praktycznie
89
nie trzeźwiałem, zaczynałem dzień od picia na rozruch, a kończyłem na
jakiejś melinie kompletnie pijany. Ale jaki byłem z siebie dumny, przecież nie
brałem, a alkohol to zupełnie inna bajka. Byłem narkomanem, narkoman jak
chce zerwać z narkotykami nie może ich brać, a alkohol... Wydawało mi się,
że pomoże mi się wyrwać z narkomanii. Ten okres to był prawdziwy
koszmar, amfetamina, wódka, potem kac, piwko, amfetamina, wódka,
nieprzespane noce, pobudki o drugiej nad ranem, obietnice i przysięgi, że
nigdy więcej.........
Żeby trochę lepiej się poczuć i móc przespać noc zacząłem brać
heroinę. Przynajmniej tak mi obiecywał mój dostawca narkotyków. Jasne, że
trochę się tego bałem, bo heroina to jak wiadomo... ale tej heroiny nie
musiałem wstrzykiwać, a ja zawsze się zastrzyków bałem, co stanowiło też
moją linię obrony przed rodzicami. – Mamo, co ty, ja nigdy nie będę brał
narkotyków, przecież boję się nawet pobrania krwi. Tę heroinę się paliło, co
wg mnie było bezpieczniejsze. Pierwszy raz nie był szczególnie miły, ale
następne już zdecydowanie tak. Nawet w domu sytuacja się trochę
poprawiła, nie byłem już taki napięty i agresywny, jak byłem naćpany to
przychodziłem do rodziców pogadać, czasem pomagałem coś w pracach
domowych i wszystko było w porządku. Czasami zdarzało się, że w trakcie
oglądania telewizji zasnąłem, ale tłumaczyłem to przemęczeniem
związanym z nauką w szkole. Przecież wiecie jak dużo od nas wymagają
nauczyciele mówiłem, a oni znaczy rodzice się jeszcze nade mną litowali.
Tak naprawdę to w szkole nie byłem już od dwóch miesięcy, a właściwie to
byłem w szkole, ponieważ musiałem sprzedać towar, ale na lekcje już nie
wchodziłem. Dużą trudność sprawiało mi ukrywanie swoich oczu. Jak wiesz
po amfetaminie źrenice są rozszerzone, a po heroinie są zwężone jak
szpilki, dlatego najtrudniejszym zadaniem było unikanie wzroku, szczególnie
mojej matki. Myślę, że ona już wiedziała, bardzo często widziałem ją
zapłakaną, ale chyba też oszukiwała siebie samą, wierząc w moje pokrętne
zapewnienie o tym, że narkotyków to ja nigdy w życiu nie wezmę.
Zacząłem brać coraz więcej i zacząłem mieć kłopoty z forsą na
heroinę. Najprostszym sposobem zdobycia jej były kradzieże. Nigdy w życiu
nie myślałem, że będę zdolny do tego, żeby coś ukraść, ale głód związany z
brakiem narkotyku jest silniejszy niż wszystkie normy, jakie się kiedyś miało.
Poza tym zacząłem kraść najpierw rzeczy z domu, to było trochę łatwiejsze,
te rzeczy były też moją własnością, a dopiero później nauczyłem się kraść
rzeczy obcych ludzi. Najłatwiej było kraść radia z samochodów i najłatwiej
zamieniać je na narkotyki. To nie tak, że stałem się zły, to tylko heroina, a
właściwie jej brak, że mógłbym dla zdobycia towaru, zrobić wszystko,
naprawdę wszystko. Kiedy naprawdę nie mogłem już zdobyć heroiny piłem,
wtedy już na umór, żeby kompletnie się wyłączyć i nic nie czuć.
Teraz już biorę bardzo dużo, żeby było taniej biorę dożylnie.
Śmieszne, co? Ja, który tak bardzo bałem się zastrzyków. Odwyk? Po co?
Przecież ostatnio mi się nie udało i wróciłem po pięciu dniach. Może kiedyś.
Ale już wystarczy muszę zadzwonić. No jak, po co? Po heroinę. Widzisz na
początku rozmowy jeszcze się wahałem, zadzwonić czy nie, ale to tylko taka
90
gra, nie, nie przed tobą, przed samym sobą. Zaczynam się już źle czuć,
mam dreszcze, bolą mnie stawy, źrenice robią się niepokojąco duże. To
głód. Ale za pół godziny odbiorę towar i wszystko będzie w porządku. No
może nie wszystko, ale przynajmniej nie będę cierpiał. I jeszcze jedno,
bardzo boję się młodszego brata, zawsze byłem dla niego kimś bardzo
ważnym i teraz nawet nie chcę o tym myśleć.
Ta rozmowa nie odbyła się naprawdę, ale takie rozmowy odbywają
się codziennie w wielu poradniach i punktach konsultacyjnych w całej
Polsce. Dzieje się to obok nas, na tej samej ulicy, klatce schodowej, czasem
pokoju tuż obok. Historia życia jest prawie zawsze taka sama. Czyjś syn,
czyjaś córka, zabiegani rodzice, czasem alkohol w domu, czasem chłód
emocjonalny, nadkontrola, lub opuszczenie. Poczucie pustki, osamotnienia,
brak akceptacji, brak zrozumienia, brak perspektyw. Lekarstwem na to stają
się substancje zmieniające świadomość. I nie ma specjalnego znaczenia co
to jest ta substancja, ważne jest to, że pozwala zmienić świadomość.
91
Pozytywna
Ciernista droga
Jak każdy ssak pragnę, potrzebuję miłości, czułości, bliskości. Jedni
potrzebują tego bardziej, drudzy mniej. Tyle ile kolorów, tyle ludzi i ich
potrzeb.
Jako siedemnastolatka poznałam chłopaka, który był dla mnie
wszystkim. Mówią wszystko – znaczy NIC i teraz się to sprawdziło.
Lata mijały... tańce hulanki i pierwsze kontakty z szatanem! Los
podarował mi najpiękniejszy prezent w wieku 21 lat... Tak XXI wiek, oczko w
pełni tego słowa znaczenia. Zostałam matką. Moja połówka była mi teraz
potrzebna jak nigdy wcześniej, ale wystraszył się i odszedł.
Poczułam strach, lęk, smutek, gorycz, nienawiść, złość, zazdrość.
Poczułam się oszukana, zraniona i zaczęłam błądzić, znalazłam ukojenie w
środkach psychoaktywnych, gdzie wcześniej miałam z tym do czynienia, ale
było to na zasadzie degustacji. Patologia zawsze była mi obca i przerażała
mnie najbardziej.
Myśl, świadomość, że zostałam samotną matką pogrążyła mnie i
skrzywiła moją psychikę. Zostałam z wielkim defektem.
Mam teraz 27 lat, z wyglądu dają mi dwadzieścia trzy, a z rozumu
siedemnaście. Mój rozwój emocjonalny i psychiczny stanął w miejscu.
Spustoszenie w mózgu, trociny w głowie, dziecinada. Brak
odpowiedzialności, dojrzałości. Jest to spowodowane paroletnim życiem w
innej bajce, życiem na haju. 10 lat wyrwane z życiorysu! Białe worki i zielone
liście! Wzięły mnie! Teraz płaczę, ryczę ..., żałuję ...
Byłam słaba i pisząc to nadal jestem miękka. Miałam zawsze
wszystko to co chciałam, ale to było złudne bo miałam chorą duszę!
Pisząc to 10 lat KRZYCZĘ! Jak również proszę o pomoc – SOS!
Książkowo brałam, zażywałam środki psychoaktywne. Nazwijmy to
po imieniu Ja Ćpałam! Jestem NARKOMANKĄ! Przy tym zabijałam siebie i
wszystkich najbliższych. Jestem przykładem żywego trupa. Obecna ciałem,
które i tak pomimo dbania o siebie zaczęło wyglądać jak zepsuta lalka! W
zdrowym ciele zdrowy duch, a ja nie byłam obecna duchem, bo żyłam w
mroku. Oszukiwałam wszystkich, ale tak naprawdę siebie.
Strach przed życiem? Ucieczka przed samym sobą trwałą 10 lat i
mówię DOŚĆ! BASTA! Jestem osobą myślącą i o de mnie zależy jak będzie
wyglądało moje życie. Miałam tyle możliwości ..., tyle szans, żeby odbić się
od tego dna, od tego bagna, które mnie wciąga tak, że teraz potrzebuję
pomocy innych osób, bo sama nie mogę z niego wyjść!
Obecnie znajduję się w szpitalu, jestem na detoxie. Dziękuję
ludziom, którzy trzymają za mnie kciuki, którzy wierzą we mnie, którzy mnie
pocieszają, którzy są ze mną, którzy mnie leczą.
Chcieć to znaczy móc, a ja mogę bo jestem istotą myślącą i
wierzącą. Boże wybacz mi, że ja nie potrafiłam docenić tego co mi dałeś.
Jestem zdrową fizycznie osobą, a sama się okaleczałam na własne
92
życzenie. Bawiąc się w cudzysłowiu 10 lat o mały włos nie straciłam córki,
którą kocham ponad życie.
Kochajmy ludzi, tak szybko odchodzą. Chwytajmy dzień (carpe
diem), ale z głową, bo drugi raz już możemy nie dostać szansy!
POWRACAM
„Pozytywna.....”
93
Download