Marek Blaza SJ http://www.mblaza.prv.pl/ Stosunki państwo-Kościół w prawosławiu (Historia) Niniejszy artykuł ukazał się w: "Wokół współczesności", Kościół w państwie, Kościół w Europie, 1 (15):2003, s.145-160. Marek Blaza SJ Prawosławna koncepcja stosunków państwo-Kościół Kościół prawosławny w różnych okresach swojej historii zmieniał swoją koncepcję stosunków z państwem. Również obecnie stosunki te różnie układają się w poszczególnych krajach o przeważającej liczbie obywateli należących do Kościoła prawosławnego. Wiele tych państw to kraje postkomunistyczne, gdzie piętno ateizmu odczuwa się po dziś dzień. Aby zatem przedstawić jak najrzetelniej prawosławną koncepcję stosunków państwo-Kościół, należy najpierw odnieść się do podstawowych jej założeń opartych w pierwszym rzędzie na Piśmie Świętym i niektórych orzeczeniach dyscyplinarnych niepodzielonego jeszcze Kościoła pierwszego Tysiąclecia chrześcijaństwa. W tym kontekście również nie sposób nie omówić bizantyjskiego modelu budowania stosunków państwo-Kościół na zasadzie symfonii i harmonii mającej zachodzić pomiędzy Kościołem i Cesarstwem Bizantyjskim. Z kolei po upadku tegoż Cesarstwa w 1453 r. idea ta została przeniesiona do Moskwy, gdzie powstało nowe Cesarstwo, w którym jednak bizantyjska idea symfonii pomiędzy Kościołem i państwem została naruszona na korzyść instytucji Cesarstwa. Natomiast od czasu Rewolucji Październikowej w 1917 r. prawosławie zmuszone zostało do stworzenia nowej koncepcji układania stosunków państwo-Kościół, w której nie dość, że nie było już miejsca dla prawosławnego cesarstwa, ale wręcz Kościół prawosławny zmuszony został do układania się z państwami, które prześladowały religię. Z kolei po upadku komunizmu w wielu krajach o przeważającej liczbie obywateli należących do Kościoła prawosławnego stosunki państwo-Kościół starano się w dużej mierze ułożyć na bizantyjskiej zasadzie harmonii i symfonii. Ten model mógłby wręcz pretendować do idealnego przy założeniu, że rządzący w tych państwach są prawosławnymi i jednocześnie nie mają zamiaru wtrącać się w wewnętrzne sprawy Kościoła prawosławnego, a Kościół nie chce w bezpośredni sposób angażować się w politykę państwa, wywierając przez to wpływ na świeckie instytucje państwowe. Podstawy teologiczne prawosławnej koncepcji stosunków państwo-Kościół[1] Kościół prawosławny na podstawie Pisma Świętego naucza, iż państwo jest instytucją ustanowioną przez Boga. Tak jak pierwszą i podstawową komórką życia społecznego jest rodzina, tak na jej podobieństwo Bóg w swoim odwiecznym zamyśle ustanowił państwo. Już w Starym Testamencie namaszczanie królów izraelskich świadczy o boskim pochodzeniu ich władzy. Bóg jednak może odebrać władzę pomazańcowi, czego przykładem może być odrzucenie grzesznego Saula i namaszczenie Dawida (por. 1Sm 16,1-13). O boskim pochodzeniu władzy przypomina również sam Chrystus Piłatowi przed swoim ukrzyżowaniem: Nie miałbyś żadnej władzy nade Mną, gdyby ci jej nie dano z góry. (J 19,11). Natomiast na pytanie faryzeusza dotyczące obowiązku płacenia podatków, Chrystus odpowiedział: Oddajcie więc Cezarowi to, co należy do Cezara, a Bogu to, co należy do Boga. (Mt 22, 21). Natomiast św. Paweł w Liście do Rzymian pisze: Każdy niech będzie poddany władzom, sprawującym rządy nad innymi. Nie ma bowiem władzy, która by nie pochodziła od Boga, a te, które są, zostały ustanowione przez Boga. Kto więc przeciwstawia się władzy – przeciwstawia się porządkowi Bożemu. Ci zaś, którzy się przeciwstawili, ściągną na siebie wyrok potępienia. Albowiem rządzący nie są postrachem dla uczynku dobrego, ale dla złego. A chcesz nie bać się władzy? Czyń dobrze, a otrzymasz od niej pochwałę. Jest ona bowiem dla ciebie narzędziem Boga prowadzącym ku dobremu. Jeżeli jednak źle czynisz, lękaj się, bo nie na próżno nosi miecz. Jest ona bowiem narzędziem Boga do wymierzania sprawiedliwej kary temu, kto źle czyni. Należy więc jej się poddać nie tylko ze względu na karę, ale ze względu na sumienie. (Rz 13, 1-5). Do poddania się królowi i jego namiestnikom zachęca również św. Piotr, wzywając w końcu: Wszystkich szanujcie, braci miłujcie, Boga się bójcie, czcijcie króla! (1P 2, 17). Wreszcie św. Paweł zachęca ponadto do modlitwy za królów i za wszystkich sprawujących władzę, abyśmy mogli prowadzić życie ciche i spokojne z całą pobożnością i godnością (1Tm 2, 2). Chociaż Kościół prawosławny naucza, że państwo jest instytucją ustanowioną przez Boga, to jednak wskazuje na istotne różnice istniejące pomiędzy Kościołem założonym przez Chrystusa i mającym za cel zbawienie ludzkości oraz państwem, które jako instytucja ziemska jest wypadkową Bożego zamysłu i procesów historycznych, a jej cel jest jedynie czasowy i ziemski. Kościół bowiem jest rzeczywistością ponadczasową i ponadprzestrzenną tak, że nawet Kościół lokalny związany z określonym terytorium stanowi część Kościoła powszechnego, który jest rzeczywistością nieprzemijającą. Z kolei każde państwo stanowi oddzielny organizm społeczny i jest bardzo ograniczone w czasie i przestrzeni: posiada określone terytorium i może mieć charakter czasowy tak, że w ciągu wieków może rozpaść się, zostać zdobyte, odrodzić się itd. Aby podkreślić tę istotną odmienność Kościoła i państwa, kan. 6. Kanonów Apostolskich[2] zabrania biskupom, kapłanom i diakonom pod karą wykluczenia ze stanu duchownego brać odpowiedzialności za sprawy świeckie [3] . Co więcej, kan. 81. Kanonów Apostolskich zabrania biskupom i kapłanom piastować urzędów państwowych, ponieważ nikt nie może służyć dwom panom (por. Mt 6, 24). Jednak z historii i ze współczesnego życia politycznego wiadomo, że Kościół prawosławny w praktyce nie zabraniał duchownym osobom brać czynnego udziału w pracach organów władzy państwowej, zabraniając jedynie zajmowania odpowiedzialnych stanowisk w państwie. A zatem Kościół i państwo w założeniach teologii prawosławnej są od siebie niezależne, ale ta niezależność nie ma charakteru absolutnego. Kościół bowiem nie jest Królestwem z tego świata, ale Kościół istnieje w tym świecie i dlatego członkowie Kościoła winni być jednocześnie również członkami państwa, podlegając jednocześnie prawom kościelnym i państwowym. Jednak teologia prawosławna zaznacza, iż Kościół nieomylnie głosi absolutnie prawdziwą naukę i wykłada przykazania, które pochodzą od samego Boga. Dlatego też Kościół nie jest władny niczego zmienić w swoim nauczaniu, ani nie jest władny milczeć, jeśli instytucje państwowe łamią Boże przykazania albo przeinaczają prawdę chrześcijańską. W tym sensie Kościół jest niezależny od państwa. Gdy żydowski sanhedryn zakazał Apostołom przemawiać i nauczać w imię Chrystusa, święci Piotr i Jan odpowiedzieli: Rozsądźcie, czy słuszne jest w oczach Bożych bardziej słuchać was niż Boga? (Dz 4, 19). Z drugiej strony każdy lokalny Kościół prawosławny istniejący na terytorium danego państwa podlega prawu ustanowionemu w tym państwie. Stąd każdy lokalny Kościół prawosławny zobowiązany jest do lojalności wobec władzy danego państwa. Ponad tą lojalnością znajduje się tylko cel, dla którego został ustanowiony Kościół: zbawienie każdego człowieka. Jeśli polityka państwa wprost skierowana jest przeciwko temu celowi, wówczas serbski, prawosławny bp istryjsko-dalmacki Nikodem (Milasz) żyjący na przełomie XIX i XX w. radzi, aby Kościół uzbroił się w cierpliwość i poczekał aż przyjdą czasy, kiedy nastąpi zwycięstwo Bożej prawdy. Bizantyjska symfonia i harmonia państwa i Kościoła[4] Jak długo cesarz Imperium Rzymskiego był poganinem, tak długo też stosunek Kościoła do państwa miał charakter zewnętrzny. Z chwilą jednak, gdy od czasów Konstantyna Wielkiego (324337) chrześcijaństwo stawało się coraz bardziej religią państwową, Kościół znacznie zbliżył się do państwa i poczuł się odpowiedzialny za jego losy. Z drugiej strony dla samego Kościoła coraz większe znaczenie miała instytucja cesarza oraz Imperium Rzymskiego, którego wschodnia część już od III w. nabierała coraz większego znaczenia. W ten sposób powoli formowała się idea chrześcijańskiego cesarstwa, które miało w sobie łączyć rzymski i chrześcijański uniwersalizm, a ucieleśnieniem tej idei miało być Cesarstwo Bizantyjskie. Chodziło o stworzenie uniwersalnego społeczeństwa chrześcijańskiego rządzonego przez jednego cesarza i kierowanego przez Kościół. Stąd synod w Kartaginie (419 r.) w kan. 104. nakazał, aby władzę w państwie spełniali jedynie obrońcy Kościoła. Z kolei sam cesarz stał się pomazańcem, nosicielem szczególnego charyzmatu władzy, oblubieńcem Kościoła, pierwszym sługą Kościoła, charyzmatykiem, ale jednak przedstawicielem stanu świeckiego, królewskiego kapłaństwa. Z drugiej strony już sam Konstantyn Wielki mówił o sobie, iż jest biskupem spraw zewnętrznych, nawiązując tym samym do pierwotnego znaczenia słowa „biskup” wywodzącego się z greckiego episkopos oznaczającego nadzorcę. Odtąd raz po raz określano cesarza bizantyjskiego mianem „biskupa zewnętrznego”. Ten tytuł w dużej mierze nawiązuje do tytułu, jakim cieszyli się niegdyś pogańscy cesarze Imperium Rzymskiego: pontifex maximus, czyli najwyższy arcykapłan. Natomiast cesarz Justynian Wielki (527-565) w szóstej Noweli stwierdził, iż są dwa największe dary, których Bóg w swej miłości do człowieka udzielił mu z wysoka: kapłaństwo i godność cesarska. Pierwszy z nich służy boskim rzeczom, drugi – kieruje i zarządza sprawami ludzkimi; oba jednak pochodzą z tego samego źródła i są ozdobą życia ludzkości. Stąd nic nie powinno być takim źródłem troski dla cesarzy, jak godność kapłanów, ponieważ tym właśnie, o co błagają nieustannie Boga, jest powodzenie i dobrobyt [cesarza]. Jeśli bowiem kapłaństwo jest na wszelki sposób wolne od winy i posiada dostęp do Boga i jeśli cesarze rządzą słusznie i sprawiedliwie państwem powierzonym ich trosce, to wyniknie stąd powszechna harmonia, a na rodzaj ludzki spłyną wszelkie błogosławieństwa[5] . Justynian twierdził, iż owa „harmonia” między „rzeczami boskimi” i „sprawami ludzkimi” ma swoje źródło w tajemnicy Wcielenia, kiedy w osobie Jezusa Chrystusa natura boska zjednoczyła się z ludzką. W ten sam sposób osoba Chrystusa stała się jedynym źródłem hierarchii tak kościelnej, jak i państwowej. Odtąd teologia bizantyjska nabiera cech iście teokratycznych tak jakby Cesarstwo Bizantyjskie stało się zwiastunem i przejawem mocy Królestwa Bożego w świecie i historii ludzkości. Z drugiej strony teologia bizantyjska nie odrzuciła realności zła tak osobistego, jak i społecznego, ale jednak przyjmowała, iż owo zło można skutecznie kontrolować poprzez poddanie całej zamieszkałej ziemi jednemu cesarzowi i religijnemu autorytetowi hierarchii kościelnej. Wydaje się zatem, że na tym właśnie polega tragizm teokratycznego systemu bizantyjskiego: przekonanie, iż państwo może stać się ze swej natury chrześcijańskie, pomimo grzesznych skłonności każdego człowieka. To przekonanie wśród Bizantyjczyków było tak silne, że nawet u schyłku Cesarstwa w 1397 r., kiedy książę Moskwy Wasyl zapytał, czy Rosjanie mogą pomijać wspominanie cesarza bizantyjskiego podczas nabożeństw, wówczas patriarcha Konstantynopola Antoni IV odpowiedział: Jest niemożliwością dla chrześcijan mieć Kościół, a nie mieć Cesarstwa; albowiem Kościół i Cesarstwo tworzą wielką jedność i społeczność; nie mogą one istnieć oddzielnie od siebie[6] . Z drugiej strony ów ścisły związek Kościoła i Cesarstwa Bizantyjskiego niechrześcijańscy władcy Persji czy arabscy kalifowie postrzegali jako wielkie zagrożenie dla swoich instytucji państwowych. Stąd prześladowali oni chrześcijan w przekonaniu, że w ten sposób pozbywają się naturalnych sojuszników Cesarstwa Bizantyjskiego, a ich podejrzenia w tej kwestii często były zasadne. Bizantyjska symfonia i harmonia zachodząca w stosunkach państwo-Kościół wykreowana przez cesarza Justyniana Wielkiego nie uznawała żadnej dychotomii, czyli rozdźwięku pomiędzy sferą duchową i materialną, sakralną (sacrum) i świecką (profanum), indywidualną i społeczną, a także doktrynalną i etyczną. Ów całościowy charakter bizantyjskiej koncepcji chrześcijańskiej misji w świecie odwołuje się bowiem do wydarzenia Wcielenia, w którym Bóg w osobie Jezusa Chrystusa stał się człowiekiem. Tajemnica Wcielenia staje się zatem źródłem owej symfonii „rzeczy boskich” i „spraw ludzkich”, która służy „przebóstwieniu” całego człowieka, jego wymiaru duchowego i materialnego. Stąd Kościół w teologii bizantyjskiej postrzegany jest przede wszystkim jako organizm mistyczny mający pieczę nad „rzeczami boskimi”, chociaż jest też wyposażony w niezbędne struktury instytucjonalne takie jak np. patriarchaty, metropolie, diecezje, parafie i monastery, którym nie przypisuje się jednak boskiego pochodzenia (poza trójstopniową hierarchią biskupa, kapłana i diakona), ponieważ częstokroć były one ustanawiane przez cesarstwo. To częściowe poddanie cesarstwu instytucjonalnego wymiaru Kościoła miało stać się gwarantem jego wymiaru mistycznego. Nierzadko jednak chrześcijańskie cesarstwo przywdziewało demoniczną maskę i wykorzystywało Kościół do swoich ziemskich celów, nadużywając tym samym zaufania, jakim Kościół obdarzył instytucje państwowe. Przykładem mogą być tutaj np. stosunkowo częste w Bizancjum zamachy pałacowe, a uzurpacje kolejnych władców krwawo rozprawiających się ze swoimi poprzednikami uznawane za opatrznościowe, bo cesarz jest wybierany przez Boga, a nie przez ludzi. Rosyjskie samodzierżawie: Imperator patriarchą[7] Upadek Cesarstwa Bizantyjskiego (1453) zbiegł się z ostatecznym wyzwoleniem się Rusi spod niewoli tatarskiej (1480). Na Rusi te dwa wydarzenia powiązano: gdy w Bizancjum islam panuje nad prawosławiem, na Rusi panuje prawosławie nad islamem. Dzięki temu wydarzeniu Ruś powoli zajmuje miejsce Bizancjum tak, że od koronacji Iwana Groźnego w 1547 r. każdemu kolejnemu władcy przysługuje tytuł cara (bizantyjski basileus) i samodzierżcy (bizantyjski autokrator). Wielki książę ruski staje się cesarzem, a Moskwa zajmuje miejsce Konstantynopola, stając się tym samym Trzecim Rzymem. W tym kontekście wykreowano ruskiego monarchę na głowę ostatniego cesarstwa prawosławnego i obdarzono go cechami mesjanistycznymi, przyrównując np. do Noego w arce wybawionego z potopu. W Cesarstwie Bizantyjskim władca nie odgrywał roli mesjanistycznej, ponieważ chrześcijaństwo i imperium były ze sobą ściśle związane, ale zawsze jako dwie niezależne zasady. O ile bowiem w Cesarstwie Bizantyjskim nazywanie monarchy cesarzem (basileusem) oznaczało, że bizantyjscy władcy są następcami rzymskich imperatorów, o tyle w Rosji nazywanie monarchy carem nawiązywało do tradycji religijnej, a zwłaszcza do tych tekstów liturgicznych, gdzie Bóg nazywany jest carem. A zatem w Rosji słowo „car” staje się jednym z boskich imion. Do początku XVIII w. relacje państwo-Kościół na Rusi względnie przypominają sytuację istniejącą w Cesarstwie Bizantyjskim. W 1448 r. Kościół moskiewski uniezależnia się od Konstantynopola, a w 1589 r. zostaje podniesiony do rangi patriarchatu. W ten sposób powstał jedyny patriarchat niezależny od islamskich władców. Jednakże ze względu na postępujący proces sakralizacji monarchy, patriarchat moskiewski stawał się coraz bardziej zależny od państwa. W ten sposób stosunki państwo-Kościół coraz bardziej odbiegają od modelu bizantyjskiego, a od czasów Piotra Wielkiego zmieniają się radykalnie. Piotr Wielki połączył bowiem bizantyjską koncepcję monarchy z koncepcjami protestanckimi głoszącymi, że monarcha jest głową Kościoła. Dlatego też w 1721 r. Piotr Wielki zlikwidował patriarchat i sam w dużej mierze przejął władzę, którą cieszył się patriarcha. Na wzór anglikańskiego ustroju kościelnego Piotr Wielki powołał do istnienia Świątobliwy Synod Rządzący, w skład którego wchodzili odpowiednio dobrani hierarchowie, a na jego czele stanął mianowany przez imperatora oberprokurator, osoba świecka. W ten sposób Kościół stał się jedną z gałęzi administracji państwowej, przez co z pewnością zmniejszył się jego autorytet. Co więcej, Kościół poddany państwu częstokroć sakralizował władzę i pogłębiał rosyjski szowinizm, który objawiał się m.in. w wrogim nastawieniu do nieprawosławnych obywateli imperium, a zwłaszcza do katolików. Natomiast samo życie wewnętrzne Kościoła regulowane było przez ukazy imperatora, który w sposób nieskrępowany mianował biskupów, a nawet wyrażał zgodę na złożenie ślubów zakonnych. Świątobliwy Synod Rządzący był zatem jedynie służebnym organem władzy samodzierżawnej. Sam Piotr Wielki, chociaż faktycznie rządził Kościołem, nie nazywał siebie głową Kościoła. Jednak z biegiem czasu coraz większe było przekonanie, najpierw wśród cudzoziemców, że rosyjski imperator jest głową Kościoła. Po raz pierwszy głową Kościoła nazywa siebie Katarzyna II, ale tylko w prywatnej korespondencji z cudzoziemcami. Natomiast w 1797 r. imperator Paweł oficjalnie ogłosił, że władcy Rosji są głową Kościoła[8] . W tym momencie zakończył się proces przepracowywania bizantyjskiej koncepcji harmonii między cesarstwem i kapłaństwem. Odtąd aż do roku 1917 cesarstwo i kapłaństwo w Rosji jednoczy w sobie osoba imperatora. Kapłani na znak poddaństwa byli zobowiązani całować imperatora w rękę, co świadczyło o ich hierarchicznym podporządkowaniu monarsze[9] . Natomiast biskupi wchodzący do pałacu cesarskiego byli zobowiązani do oddania swoich pastorałów, co również świadczy o hierarchicznym podporządkowaniu biskupów imperatorowi, ponieważ od 1675 roku biskupi oddawali swoje pastorały podczas celebracji z patriarchą. W tym kontekście nie powinien dziwić fakt, iż imperator Paweł wyraził życzenie odprawienia Eucharystii na Wielkanoc i bycia ojcem duchownym swojej rodziny i ministrów, ponieważ jako głowa Kościoła uważał on, że ma władzę sprawowania tych czynności, które spełniają podlegli mu kapłani. Jednak Świątobliwy Synod Rządzący przekonał monarchę, iż nie może on sprawować czynności kapłańskich, ponieważ zawarł drugi związek małżeński, czego zakazuje kapłanowi dyscyplina Kościoła prawosławnego. W ten sposób – przynajmniej werbalnie – Świątobliwy Synod Rządzący uznał cesarza za kapłana. Natomiast gdy w 1905 roku poruszono problem przywrócenia patriarchatu, Mikołaj II zapytał hierarchów, czy mają już jakiegoś kandydata na ten urząd. Gdy ci odpowiedzieli, że jeszcze nie mają, wówczas Mikołaj II wysunął swoją kandydaturę, na co hierarchowie odpowiedzieli milczeniem, a sama idea przywrócenia patriarchatu została ponownie podjęta dopiero po Rewolucji Lutowej w 1917 r. W Kościele moskiewskim istniało powszechne przekonanie, że patriarcha na mocy intronizacji otrzymywał specjalną charyzmę różną od tej, którą posiadali pozostali biskupi. Patriarcha moskiewski przez obrzęd intronizacji stawał się widzialną głową Kościoła i był uznawany za obraz Boży. Patriarcha Nikon twierdził, iż patriarcha moskiewski jest obrazem Chrystusa, biskupi miejscy obrazem dwunastu Apostołów, a biskupi wiejscy obrazem siedemdziesięciu uczniów. Z chwilą jednak, kiedy cesarz stał się de facto patriarchą, on stał się widzialną głową Kościoła i obrazem Chrystusa, co wcale nie jest też sprzeczne z tradycją bizantyjską. Euzebiusz z Cezarei również nazwał cesarza Konstantyna obrazem jedynego Króla wszystkich[10] , a jeden z bizantyjskich anonimów z XII w. stwierdza, iż ziemskie cesarstwo jest obrazem Królestwa Bożego, a sam imperator jest obrazem Boga. Dlatego też między innymi wydarzenia z życia rodziny cesarskiej w Rosji takie jak np. urodziny, imieniny, wstąpienie na tron i koronacja imperatora były obchodzone co roku bardzo uroczyście. Co więcej, podejmowano wręcz próby ułożenia specjalnych nabożeństw związanych z życiem rodziny cesarskiej. Przykładem może być tekst liturgiczny pochodzący z 1830 roku ułożony ku czci panującego wówczas imperatora Mikołaja I: Chwała na wysokościach Bogu, a na ziemi pokój w Cesarstwie Rosyjskim dobra wola. Jak bowiem z korzenia wybranego przez Boga proroka króla Dawida i z ciała Najczystszej Dziewicy Maryi zajaśniał nam Chrystus Zbawiciel świata, tak i z korzenia równego Apostołom księcia Włodzimierza i z ciała szlachetnej i wielce chrześcijańskiej rodziny, ze świętej krwi cesarskiej, zajaśniał nam Imperator nasz Mikołaj Pawłowicz, prawdziwy obraz Jezusa Chrystusa, ukoronowany i krzyżmem namaszczony, monarcha Kościoła i Cesarstwa Rosyjskiego, dziedzic Królestwa Bożego, namiestnik tronu Chrystusa i doczesny Zbawca Ojczyzny. Chwała na wysokościach Bogu, a w Kościele wojującym pokój, w Cesarstwie Rosyjskim dobra wola. Z biegiem czasu dni związane z życiem rodziny cesarskiej stały się wolne od pracy. W dni te nie wolno było także odprawiać pogrzebów i nabożeństw za zmarłych, podkreślając tym samym znaczenie tych dni w liturgii. Na te praktyki oburzał się już patriarcha Nikon w 1649 roku, pytając o sensowność świętowania tych dni: Jakaż tu tajemnica, gdzie tylko miłość cielesna i wszystko ludzkie? We wszystkim przyrównany został człowiek do Boga, a nawet jest bardziej czczony niż Bóg. Mimo sprzeciwów, które z biegiem czasu słabły, pozycja imperatora i cześć jemu oddawana jako głowie państwa i Kościoła urosła wręcz do rangi dogmatu: Prawda samodzierżawia carów prawosławnych, to jest ich wyboru i koronacji na tron cesarski przez samego Boga, jest tak święta, że według ducha nauki i kanonów kościelnych w pewnym sensie osiąga stopień dogmatu wiary, którego naruszenie i odrzucanie jest karane odłączeniem od Kościoła. W Cesarstwie Rosyjskim imperatora określano również takimi tytułami jak „święty”, „pomazaniec”, czyli „chrystus”, a także „zbawiciel”, a nawet „ziemski bóg”[11] . Te atrybuty przysługiwały jednak monarsze dopiero po obrzędzie koronacji i namaszczenia go na imperatora. Sam ów obrzęd w terminologii liturgicznej w Rosji nazywał się „bierzmowaniem imperatora” (Miropomazanije Carja)[12] . Nie chodziło tu o powtórne udzielenie sakramentu bierzmowania, ale udzielenia w jeszcze większym stopniu darów Ducha Świętego. Rosyjska teologia prawosławna objaśnia ów obrzęd, porównując go do natury sakramentu kapłaństwa: tak jak sakrament kapłaństwa jest jeden, chociaż udziela się go w trzech różnych stopniach, poczynając od najniższego, czyli diakona, poprzez stopień prezbitera aż do najwyższego stopnia biskupa, tak też bierzmowanie imperatora stanowi wyższy stopień sakramentu bierzmowania. Sam ów obrzęd miał miejsce podczas sprawowania Eucharystii. Przedtem jednak monarcha musiał złożyć wyznanie wiary, czyli Symbol Nicejsko-Konstantynopolitański. Potem w ramach specjalnego nabożeństwa najwyższy rangą metropolita koronował imperatora. Jednak z chwilą rozpoczęcia Eucharystii monarcha zdejmował koronę i zakładał ją z powrotem dopiero po zakończeniu Boskiej Liturgii. Z kolei przed przyjęciem Komunii św. najwyższy rangą metropolita w Królewskich Drzwiach namaszczał imperatora olejem krzyżma (myro) na czole, oczach, nozdrzach, ustach, uszach, piersiach i rękach, wypowiadając przy każdym namaszczeniu słowa: „Pieczęć daru Ducha Świętego”[13] . Następnie najwyższy rangą metropolita namaszczał imperatorową, ale tylko jej czoło i tylko raz wypowiadał formułę namaszczenia. Potem metropolita wprowadzał imperatora przez Królewskie Drzwi do prezbiterium i tam przystępował on do Komunii św. wraz z duchownymi. Natomiast imperatorowa przyjmowała Komunię św. w Królewskich Drzwiach. Paweł Fłorenski, podejmując refleksję nad stosunkami państwo-Kościół w Cesarstwie Rosyjskim, stwierdził m.in., iż w świadomości narodu rosyjskiego samodzierżawie nie jest prawem, ale wyjawionym przez samego Boga faktem – to miłosierdzie Boże, a nie umowa ludzi, przeto samodzierżawie odnosi się nie do pojęć prawnych, lecz do pojęć z zakresu wiary, wchodzi w dziedzinę wiary i nie wywodzi się z pozareligijnych założeń, mających na uwadze korzyść społeczną lub państwową[14] . Z drugiej jednak strony ów rosyjski model stosunków państwo-Kościół został poddawany krytyce, i to nie tylko przez staroobrzędowców, którzy nie przyjęli reform patriarchy Nikona w 1666 roku, ale również przez Wszechrosyjski Sobór Lokalny (1917-1918), którego uczestnicy po obaleniu caratu wypowiedzieli opinię, iż w odniesieniu do okresu imperatorskiego w dziejach Rosji należy mówić nie o prawosławiu, ale o carosławiu[15] . Herezja etnicyzmu W 1872 roku na synodzie w Konstantynopolu Kościół prawosławny zakazał tworzyć nowych lokalnych Kościołów niezależnych (autokefalicznych), które miałyby powstać wyłącznie z pobudek etnicznych czy narodowych. Takie postępowanie zostało wręcz określone jako herezja etnicyzmu[16] . Na przestrzeni bowiem wieków wiele lokalnych Kościołów prawosławnych uzyskiwało swoją niezależność (autokefalię) z przyczyn politycznych czy narodowych. Tam, gdzie powstało niezależne państwo (zwykle obejmujące jeden naród), tam też i samym władzom zależało na tym, aby Kościół prawosławny w tym państwie był niezależny od żadnej zewnętrznej władzy kościelnej. Mechanizm uzyskiwania przez te Kościoły lokalne niezależności polegał najczęściej na tym, że hierarchia Kościoła w danym państwie sama ogłaszała swoją niezależność kościelną (autokefalię) przy poparciu władzy świeckiej. Wówczas Kościół-matka, który władny był nadać danemu Kościołowi lokalnemu niezależność (najczęściej chodziło o Konstantynopol), ekskomunikował hierarchów, którzy sami z siebie tę niezależność ogłaszali i zrywał jedność z tym Kościołem. Po pewnym jednak czasie Kościół-matka musiał zaakceptować istniejący stan rzeczy i nadawał niezależność danemu Kościołowi lokalnemu. W ten lub podobny sposób uzyskały niezależność Kościoły bułgarski, serbski, moskiewski i polski[17] . Obecnie w niektórych krajach prawosławnych, które po upadku komunizmu uzyskały niepodległość, da się zauważyć tendencję do tworzenia swoich, niezależnych Kościołów narodowych nie bez pomocy władzy państwowej. Kościoły te nie są uznawane przez resztę świata prawosławnego za kanoniczne, ale cieszą się poparciem rodzimej władzy. Chodzi tu w pierwszym rzędzie o sytuację na Ukrainie, gdzie istnieją dwa niekanoniczne Kościoły prawosławne: Ukraiński Kościół Prawosławny – Patriarchat Kijowski (UKP-PK) oraz Ukraiński Autokefaliczny Kościół Prawosławny (UAKP), spośród których UKPPK cieszy się wprost poparciem rządu ukraińskiego. Zwierzchnik UKP-PK, patriarcha Filaret, wówczas metropolita, jeszcze na początku lat 90. zwalczał ukraiński nacjonalizm i bronił Kościoła rosyjskiego. Już wtedy był on w dobrych układach z władzami Ukrainy, a zwłaszcza z ówczesnym sekretarzem ideologicznym KC partii Ukrainy, Leonidem Krawczukiem, późniejszym prezydentem Ukrainy. Kiedy jednak Ukraina odzyskuje niepodległość, Filaret radykalnie zmienia swoją pozycję, odtąd dążąc do zerwania ukraińskiego prawosławia z patriarchatem moskiewskim. 27 maja 1992 roku odbył się w Charkowie Sobór Ukraińskiej Cerkwi Prawosławnej, który odwołał metropolitę Filareta z urzędu, a na jego miejsce mianował metropolitą Wołodymyra (Sabodana). Problem tego soboru polegał na tym, że odbył się on bez uzgodnienia z władzami państwowymi i samym Filaretem. Obawiano się wręcz, że władze przeszkodzą w odbyciu się soboru. Władze polityczne uznały ów sobór za nielegalny, a Rada do Spraw Religii przy Gabinecie Ministrów Ukrainy stwierdziła, że chociaż sobór jest sprawą wewnętrzną Kościoła prawosławnego, to będzie on miał duże znaczenie dla sytuacji wewnętrznej Ukrainy. Co więcej, Rada orzekła, iż sobór ten odbył się z naruszeniem statutu Ukraińskiej Prawosławnej Cerkwi, ponieważ został zwołany nawet bez konsultacji z Filaretem. Odtąd władza czynnie zaczyna popierać działania ekskomunikowanego już przez patriarchat moskiewski Filareta, który za zadanie postawił sobie oderwanie ukraińskiego prawosławia od Moskwy. Z kolei Prezydium Rady Najwyższej Ukrainy uznało postanowienia soboru w Charkowie za bezprawne oraz oficjalnie poparło oba niekanoniczne ukraińskie Kościoły prawosławne[18] . Podobna sytuacja miała miejsce w 1967 roku w Jugosławii, kiedy Macedoński Kościół Prawosławny (MKP) ogłosił swoją niezależność od patriarchatu serbskiego i dokonał intronizacji abp. Ochrydy i Macedonii. Cała ta akcja była popierana w sposób jawny przez władze państwowe. Również obecny rząd byłej Jugosłowiańskiej Republiki Macedonii bardzo popiera niezależność MKP. Z kolei patriarchat Konstantynopola twierdzi, że owej niezależności MKP nie można uznać z przyczyn politycznych[19] . Podobna sytuacja ma miejsce również w Czarnogórze. Natomiast w Bułgarii przy pomocy niektórych polityków prawicy na początku lat 90. część hierarchii wypowiedziała posłuszeństwo patriarsze Maksymowi, żądając jego odejścia oraz tworząc paralelną hierarchię w Bułgarskim Kościele Prawosławnym do już istniejącej. Po kilku próbach rozwiązania sytuacji schizma zakończyła się. Podejmując obecnie refleksję nad relacjami państwo-Kościół w krajach o przeważającej liczbie obywateli należących do Kościoła prawosławnego, da się zauważyć, iż częstokroć prawosławie służy integracji narodu i pielęgnowaniu jego kultury. Stąd oczywistym winno być to, że np. Grek jest prawosławnym, ale nie będzie oczywistym to, czy on wierzy w Boga. A zatem w praktyce to raczej Kościół służy państwu. Komentując przypadki współpracy prawosławnych duchownych z KGB, abp wileński Chryzostom powiedział: I w czasach Iwana Groźnego, i w czasach cara Piotra cerkiew miała swoje związki z państwem, bo istniała nie w próżni, ale w realnym życiu. KGB w czasach komunistycznego reżymu był największym reprezentantem władzy. Kagebiści włazili wszędzie w nasze diecezje, zakłady kształcenia, szkoły. Chcesz czy nie chcesz – trzeba było siadać z nimi do stołu i rozmawiać. Dziś dziennikarze przyjmują to za sensacyjne odkrycia[20] . A zatem obecna prawosławna koncepcja stosunków państwo-Kościół, choć nie jest jednolita, to jednak nawiązuje do teologii bizantyjskiej, a często i do modelu Cesarstwa Rosyjskiego. Ów radykalny podział na „naszych” i „nie-naszych” z pewnością jest powiązany z herezją etnicyzmu. Lokalne Kościoły prawosławne w poszczególnych państwach prawosławnych stają się de facto Kościołami narodowymi, co prowadzi nierzadko do niezdrowej konkurencji pomiędzy poszczególnymi Kościołami i narodami prawosławnymi, a owym miejscem współzawodnictwa jest prawosławna diaspora. Ponadto wydaje się, że prawosławie niedobrze czuje się w systemie demokratycznym, bo ten system zakłada, że władza jest w rękach ludzi zamiast w rękach Boga, a taka koncepcja to zuchwałość w stosunku do Stwórcy. Niestety, za często ówczesna prawosławna koncepcja stosunków państwo-Kościół przypomina psychologię obleganej twierdzy, czego przykładem może być opublikowana w organie Związku Pisarzy Rosji refleksja V.Krupina na temat moralności: Wierzyć w Rosję – znaczy wierzyć w Boga [...] Obcokrajowcy nigdy nie zrozumieją Rosji i nie trzeba im niczego wyjaśniać [...] Wybacz mi, Boże, lecz nie spotkałem nikogo głupszego i bardziej nadętego niż Amerykanie [...] Jeśli uratujemy Rosję – uratujemy świat [...] Demokracja – to genialnie stworzony system antyludzki [...] Świat nie był w stanie podciągnąć się do kultury i duszy rosyjskiej, i dlatego pociągnął Rosję do siebie na dół, do swego poziomu, zaczął topić ją w pieniądzach i chuci [...] Potem rozpoczęto pochód Pawlików Morozów, dzieci demokratów[21] . [1] V.A.Cypin, Cerkovnoje pravo, Moskva 1996, s. 414-417; S. Bułgakow, Prawosławie, Białystok-Warszawa 1992, s. 174. [2] Kanony Apostolskie to zbiór przepisów dyscyplinarnych, który tworzył się od przełomu III i IV w., a którego autorstwo przypisuje się Apostołom. [3] O tym zakazie przypomina również kan. 10. II Soboru Nicejskiego (787). [4] V.A. Cypin, dz. cyt., s. 417-421; J.Meyendorff, Teologia bizantyjska, Warszawa 1984, s. 271276; S. Bułgakow, dz. cyt., s. 175-177. [5] Novella VI, Corpus juris civilis, III, 35-36. [6] Acta patriarchatus Constantinopolitani, Wien 1862, s. 188-192. [7] B.A. Uspienski, W.M. Żywow, Car i bóg, Warszawa 1992, s. 20-21; 64-92. Por. B. Zientara, Dawna Rosja. Despotyzm i demokracja, Warszawa 1995, s. 93-137. [8] Fakt ten potwierdził również inną ważną zasadę, iż imperatorem Rosji może być tylko prawosławny chrześcijanin. [9] Gdy archimandryta Focjusz błogosławiąc imperatora Mikołaja I wyciągnął rękę do pocałowania, cesarz nakazał wezwać go przed swoje oblicze w celu nauczenia go zasad zachowania się. [10] PG 20, 1357 A. [11] B.A. Uspienski, W.M. Żywow, dz. cyt., s.40-64. [12] Pełny opis namaszczenia i koronacji na imperatora Rosji znajduje się m.in. w: K.Nikolskij, Posobije k izučeniju ustava bogosluženija Pravoslavnoj Cerkvi, S.Peterburg 1900, s. 686-692. [13] W ten sam sposób udziela się w Kościele prawosławnym sakramentu bierzmowania. [14] P.Fłorenski, Około Chomiakova (Kritičeskije zamietki), Siergijew Posad 1916, s.26. [15] B.A. Uspienski, W.M. Żywow, dz. cyt., s.12. [16] W.Hryniewicz OMI, Prawosławne ujęcie „ekumenizmu w czasie” w: Chrześcijaństwo jutra. Wprowadzenie do ekumenizmu, praca pod red. W.Hryniewicza OMI, J.S.Gajka MIC, S.J.Kozy, Lublin 1996, s. 469. [17] V.A. Cypin, dz. cyt., s.215-217; K.Urban, Kościół prawosławny w Polsce 1945-1970, Kraków 1996, s.42-54; 389-393. [18] W. Pawluczuk, Kościół prawosławny na postkomunistycznej Ukrainie w: Prawosławie (red. J.Drabina), Kraków 1996, s.135-139. [19] R.G. Roberson, Chrześcijańskie Kościoły Wschodnie, Bydgoszcz 1998, s.131-134. [20] W. Pawluczuk, art. cyt., s.137. [21] V.Krupin, Słava Bogu za vse. Putevyje razdum’ja, „Naš sovremennik” 1995, nr 1, s.90, 100110; A.Lazari, Prawosławie i nacjonalizm w: Prawosławie, wyd. cyt., s.156. Paweł Morozow doniósł na własnego ojca i stał się symbolem wierności i oddania władzy radzieckiej.