Teatr „Miniatura" w Gdańsku Dyrektor artystyczny Piotr Tomaszuk Dyrektor naczelny Zdzisław Miodowski Kierownik literacki Tadeusz Słobodzianek Kierownik muzyczny Krzysztof Dzierma Kierownik techniczny Piotr Ewald Prapemiera •Niedziela, 14 października 1990 roku Czym powinien być teatr dla dzieci wczasach takich jak nasze? Niewątpliwie jednym z zadań teatru jest rozrywka: możliwość zapomnienia o dniu codziennym, jego uciążliwościach i szarości, jego gwałtach i okrucieństwie. Reżyser wespół z aktorami zamieniają się w Wielkich Iluzjonistów i zanurzają się wraz z widzami w świecie czystych barw, niepodzielnie panującego dobra, piękna, milości i sprawiedliwości. To ważna funkcja teatru. Szanujemy ją i staramy się wypełnić - ufając, że poprzez kreację świata idealnego pozwalamy dzieciom wierzyć w jego istnienie. Co jednak zrobić z inną funkcją teatru, taką którą przypisały mu wieki i tradycja: teatru, którego przeznaczeniem, jak dawniej tak i teraz, było i jest „służyć za zwierciadło naturze, pokazywać cnocie własne jej rysy, zło­ śliwości żywy jej obraz, a światu i duchowi wieku postać ich i piętno". Czy odrzucić myśl o takim teatrze - rezerwując to dla widzów dorosłych, czy też odwrotnie - próbować taki teatr tworzyć - wierząc, że rozwija on indywidualność i wrażliwość małego widza. Czy zatem ujawniać w teatrze dla dzieci okrucieństwo świata czy ukrywać je? Czy pokazywać istniejące problemy wskazując jednocześnie, że nikt za nas ich nie rozwiąże, czy też osłaniać wszystko mgłą tajemnicy sugerując, że istnieje jakiś inny, trudny świat, do którego dziecko musi dopiero dorosnąć? Aby rozstrzygnąć powyższe kwestie - należałoby zadać sobie pytanie o wartofr dziecięcych pytań. Jeżeli przyjmiemy, że nasze dziecko ma prawo zadawać nam pytania i że sam fakt ich zadawania, jako świadectwo żywej, rodzinnej więzi, posiada swoją niezbywalną wartość - musimy zgodzić się na teatr, który do tych pytań będzie prowokował ukazując rzeczywistość w całym jej skomplikowaniu. Co więcej! Musimy zgodzić się na teatr, który otwierając jakiś temat świadomie pozbawi małego widza jasnych wskazań moralnych. Prawo do ich udzielania mają bowiem wyłącznie rodzice. Teatr może i chce tę sytuację jedynie umożliwić. REDAKCJA NIE CHCIAŁO UMRZEC„=. =="!~ Punki , się bawią ... Gdy Karolek mia I trzy miesiące dostała list od meża. w ktorym napisał. 7.e niestety' w tym roku Jes1s·ze nic otrzymaj<) mieszkania na Slasku. To był wtorek. w domu nic b~·lo wtedy-nikogo. ojciec w te dni wychodził na Jakieś zebrania. a matka po południu do rracy. Ewa twicrdzi. że ten list załamał J<j. nic mia la 'iiły ci<)gle czekać i być sama z dziećmi. Kiedy tak siedziała z listem w ręku. zaC?<)ł płakac Karolek Zobaczyła. że ma mokrą pieluch<;: i gdy go przewijała całą złość nagle skierowała pr/.eciwko niemu. Wyji;ła z szuflady igle; kr;1wiccb). zdezynf"ckowalaj<1 spirytusem („nie wiadomo dlaczego'" - skomentowa ła rotcm ten dziwn y w kontek ście swego zamiaru fa k I). po czym podcvła do dziecka. rozwi;p.ała kal"tanik. wbila igłę w okolic~ serca i przy pomocy zło7oneJ grubo w kostkę ricluchy wepchni;la J<! tak głc;boko. jak tylko się dało Potem wzii;la watkę i wycierała ni<! krew S<jczącą si<;: z ranki tak długo a7 krwawienie ustało. Mały zanosił si<;: krzykiem aż siniaf. \V reszcic 1męczony płaC1em [\\a USn<)ł. Od tej chwili obserwowała go bacznie oczckuj<)C a7 „to"" nasi<) pi. - Nie wiem c:e11111 u: r11·11/um uk11ru1 1giel - powie później w siedzi wie - 11w:I! d/01ego. :ejaku kru11"co11"11 111i11/u111 je :1111".Y:e pod ręką. IYrhr11/o111 1c11 sposóh 11ś111ierce11iu d:iecka, ho slr.1:11/11111. :e laka igla 1i"i>i1U 11" ciulu l\"('drnje. a:: dojd:ie du se/"Ca i spo11·od11je :gon. Ale oczekiwana śmierć nic nastypowala. Tylko dziecko zrobiło się jeszcze bardziej marudne i bardziej chorowite. Kiedy wii;:c dwa tygodnie później. znowu we wtorek. 1ostala sama w domu. postanowiła powtórzy~ caly zabieg i zrobiła dokładnie to samo. Oczekiwany skutek nie nastypował Jednak nadal. za to po kolejnych dwu tygodniach za uwa7.yła na pier'iach synka niewielkie zgrubienie. Jej ojciec przewijaj4c wnuczka 1·ównież je zauwaiył. Natychmiast wysiał córkę z dzieckiem do lekarz<1. który stwierdził. i7 zgrubienie n107c być wynikiem fl~kniętego IVlarius1 N. - lat 17 skórzaną w strzi;pach kupił na bazarze za jedyne dziesięć tysięcy zlotych. Reszt<;: stroju dokomponował sobie l<) samą .. oszczędnościową" metod<). Dwie szesnastoletnie dziewczyny: łza F. i Monika O. miały łatwiejsze zadanie. Pankówy mog<) być ubrane w byle co. pod warunkiem. )e sa dostatecznie brudne i niechlujne., Miejscem stałych spotka1i punkow iest stołeC7na Starówka. Tam przynajmniej kilka razy dziennie dochodzi do bójek pomiędt.y rywali1ującymi grupami. Obowiązuje taka zasada. że za dnia ła7.ący po dzielnicy turyści krajowi i zagranic1.ni, wycieczki szkolne. a nawet normalni ludz.ie S<l pod ochron<1. czyli bezkarni. Ale wieczorami te zgredy powinny juL siedzieć w domach. wii;c jak się napatoczą. mogą dostać po głowach. Kiedy po raz pierwszy znaleźli się na Starówce. od razu zaczęlo byc wesoło ... Pierwszą ofiar4 stal się 7ebrzący na1·koman Siedział nawet nie na samej Starówce. ale pod murem kamienicy przy Krakowskim Przedmieściu. To było w marcu. już po południu ciemno. wiec bez strachu Mariusz wvmierzyl przykucniętemu kopa w głow9. a dziewczyny zgarnęły pudełko po butach. w których narkoman trz.ymał cały SWÓJ maj<1tck. Było tego pan;: tysięcy złotych. tak. 7.e nawet pozwolili sobie na rowrót na Ochotę taksówką. I tak przez cały tydzień bez przeszkód napadali pod koniec dnia na narkomanów i zabierali im forsę. Aż raz zdarzył się taki kłopot. że w pobliżu upatrzonej ofiary ?nalazło się jeszcze dwoch zaćpanych chłoraków. Najpierw nic zwrócili na nich uwagi. zrcszl<) w ogóle ćpunów si<;: lekceważy. bo nic ma w nich agresji. Ale ci dwaj rrawdopodobnie byli na strasznym głodzie. bo formalnie dostali szału. Jeden złapał Izę za włosy i nie chciał puścić. Monika gryzła go po rękach. a wtedy ten drugi ją kopał. Mariusz uciekl na bezpieczn4 odległość i tylko się kurtkę żebra. Chłopczyka przc~wietlono. ale zdwcic rentgenowskie nic1ego nie wykazało(tlt). - Po lej 11"i:_1·cic i pr:e.i11"ie!lc11i11. 11111·ierd:i/11111 sir: 11" pr:e/...01111niu. :I! 1111!/ spusrih po:fncio si(' d:iecka nie :os1011ie 11Tk1T11· Wiech pos1a1w11·i/a111 11"hi(je.1~c~e jedną igl('. W soholf po poludniu 11· mies:kaniu nie by/o nikogo. Wbilwn malelllll iglę 11· okolicę serca iden1yc:11ie jak popr:ednio - wyjaśnia. Tak wbiła trzeci<) igłi;. a jakiś czas potem czwartą. piątą i szóstą. Po kolejnych paru dniach wbiła siódm<1. w szyw. licząc na to. że igła dostanie się do tętnicy i zaw9druie wreszcie do serca. A dziecko na przekór ws1.ystkiemu wci<1ż 7yło 1 Tylko klopotów było 7 nim coraz wi9cej. zrobił się bardzo anemie/ny. (Dokończenie na str 4) (Dokończenie na str. 4) Dzieck o Wiciu rodzicó w sądzi, że dziecko powinno stykać się jedynie z rzeCZ)' Wisto ścią św iado mości oraz z obrazami, które sp raw i ają przyjemność i zgodne są z naszy mi ż y ­ czeniami - że winno mieć do czynienia IJ lko z jasnymi stronami ż y ­ cia. J ed n akowo ż tego rodzaju jednostronny pł.>k arm Ż)' Wi um y sł też t)·lko w jednos tronn y sposób, a ty mczasem ż y c i e ma nie tylko jasne s trony . Istnieje rozpowszechniony zw yczaj ukrywania przed dzi ećmi, że ź ródło tego, iż w ż yciu bywa ź le, leży w zn actncj miene w naszej własnej naturze w przejawianej przeł nszystkich ludzi pochopności do działania agresywnego, aspoł eczn e go, egoistycznego, działani a, k tórc wywołan e jest przez gniew lub l ę k . Chcemy, aby nasze dzieci wierzyły, że przeciwnie, wszyscy ludzie są na wskroś do brz)'. Dzieci wiedzą wsz akż e, iż o n e nie zansze s ą dobre; a często, nawet gdy s ą do bre, to wbrew własn y m chę - l • ciom. Pozostaje to w s przeczno śc i z tym, co mówią rodz ice i spraw ia, że dziecko samem u sobie wydaje się potworem. W dominuj ącej obecnie kult urze pragnie się stwarzać pozór, zwła­ szcz a jeśli chod1.i o dzieci, że ciem na strona człowieka nie is tnieje, i wyzn aje się opt y mistyczną wiarę w coraz-lepszość. Również psychoanaliza uważana jest za co ś , co ma uczynić życie lekkim - al e nie takie były intencje jej twórcy. C e lem psychoanaliz y jest pom agan ie czło­ wiekowi, by mógł zysk ać m ożność zaakceptowa nia problemat ycznej natur) życia, nic dając si ę po konać przez nią ani przed nią nie uciekając . Recepta Freuda brzmi, że tylko wówczas, gd y c złowiek podejmie odważnie walkę, która sprawia przemożne wra że nie nie d ającej ż a­ dnych szans, może on wymóc na swvm istnieniu sens. T o wła śnie w najróżnorodnic.jSZ) sposób przekazują dziecku baśnie: walka z po ważnymi trudności a mi zło życ iu nieuniknion a, jest ona ni eodłączną c zęścią istni enia ludzki ego - ale, jeśli się nic uc ie ka przed nią, lecz niewzruszenie s tawia czoło nies podziewanym i często jest w niesprawiedliwym ciosom, pokonuje wszelkie przeszkody i w k ońcu odnosi zw ycięs two . · Współczesne opowieści dla dzieci prz e ważni e wymijaj ą owe problemy egzystencjalne, mim o że s ą one najważniejs ze dl a nas wsz ystkich. Zwłaszcz a dziecko bardio · potrzebuje sugestii - prze kazywanych w formie sy mbolicznej - j a k radzić sobi e z tym problemami i w bezpiec zny s posób pr z ebywać drogę wiodąc ą ku dojrzałości . „Bezpieczne" opowieści współczesn e nic mówią nic o ś mi e rci i o s t a rośc i, o ograniczeniach naszej eg zys ten cji i pragnieniu ż yci a wiecznego. Ba ś ń, przeciwnie, konfrontuje dziecko w uczciwy s posó b z podst a wow)• mi kłopotami egzyste ncjalnymi c z ło­ wi eka. Bruno 8 . - p l ych o/01: si ę Zapadł wyrok w procesie magdeburskich dzieciobójców 15 czyli 3 lata za jedno dziecko ł8 czerwca br. ł Wydział Karny Sądu Wojewódzkiego w Magdeburgu wydal wyrok w sprawie zabójstwa przez MARGJTfF; i MANFREDA FIEDLER z Wernigerodc ich 5 nowo narodzonych dzieci. Mimo ż e b y ła to najwięk sza zbrodnia w powojennych dzi ejach Niemiec, zakończ e nie procesu i ogłoszenie wyroku zeszł y jakby na dalszy plan ż y cia codzie nnego NRD . Tym razem nagłówki nie kr z yczały, za ś nydany w Magdeburg u wyrok zas kocz y ł niejednego. W tym p a ństw ie socjalis tycznego d ob roby t u. gdzie p re ferowa lo si\: i 1ac h,ca lo d o nat ura lnego po w i ę k sza ni a liczby oby wa teli . 11 tym lo p ańs l wie życi e zd rowego. no rm a lnego dzi ec ka wa rte jes l tyl ko 3 lala wi ęz i e ni a ' M a l żc ń s t wo Fiedle r za zabicie i s palen ie swoich 5 nowo nar.odzonych dziec i s kaLa ne 1.os ta lo na 15 la l w i ~·­ zicni a. W d o ni es ie ni ac h 7 sa li s<id ov•c i n ic wspo mi na się an i s ł owe m " za kresie o d powie dzi a l ności naj \ lra szego sy na F ied lerów. dz i ś ju 7 20-l e lnicgo Mir ko . kt ó ry ju7 jako pcł n olc lni u ś mi e rc ił os la lniego n o woro dk a. s woją có rk ę s płod zo n ą 7 wlasmi ma t k<f . Temi d a NR D os zc19d zila go . Wi n n ymi or1cczo11 0 w v ł ac z nic: jcgn rodz iców. 38- lctni <) M :1 rg itt i,: 1 40-lctnicgo M<111 fre da . Mim o /c to M a nfred d op u vua ł d o ,; m1 crc i no worodk ów . które po te m s pa la ł w p iecu cen tra lnego og. rzcw:i ni <1 11· mi cj scu p rncy . 1.g.od n ie z w ni \>, kicm p ro k mat o r<i sad u m ai. że t a k że M argi t ta 1~ in11 ;; jes t w iclo - Zwyrodniały wyrostek Na p rzemi e ści ac h 60- ty s i ęc zn e ­ go m ia s ta . spo koj nego i 1acisz nego Ro rc heste r w 5tan ie M ine>ota przed kilku dni am i roz e gra ł si ę krwawy d ra m a t rod zinn y. Po li cj a za trzymala ł 6-l e tn icgo mł odz ień ­ ca. któ ry w mieszka niu urz4 d 1i ł „ja tki " zab ijają c sie ki e r ą ob oje ro dz icó w i 4 ł-l c t nie go Berna rd o Bro m a o ra7 o rok ml o d sz<1 od n ie go 7.o nę Pulctt ę i dw oje r odz eń­ s twa. Wedłu g ko legów mi a ł .. k ł o ­ po ty 1 rod zicam i" p o l eg aj ące na ty m , że oj ciec nic pozwa la ! mu s l uc h ać kase t. 16-lat e k p o1bawi l życ ia s wą ro dzin 9 w cze śni e na d ra ne m w czas ie ich s nu . Z b roczon<J kr w ią m e trow 4 si ek i e rę zn ale zio no w pi wnicy . WPucku znaleziono zwłoki noworodka Rej o no wy Urz4d S p ra w W ew w Puck u pow ia do m io no wczo raj o zn a lezi e n iu w pojem niku na ś m i ec i. s toj<1cy m nu za pl eczu piek a rni. z włok now o rodka. W ed łu g ws t ęp n ej o pin ii g ineko loga poród na s t ą pił przed 2 - .1 dn iam i. k rotn ego l •ibói,t1'<i J<.t k 1 11<1 rna11 1;,in 1a d o 1a bóistwa. S tuce(> l n i~ 111ceudziwv b vł · fa kt na m (>1~·ienia p r / C/. Ma rg i l l~ jej naj s ta IVC~O S)'na Mir ko do z;i bi c i;1 p i<1 tcgo n o wo ro dka. Zdani e m są du, wina lej infont ylnie p os l ęp uj ijcej kobie t y była w ięk sza ni 7. jej m ę7.a. Margitt a Fiedler zdominow a ł a m ę?a i sy n(>w. O na tak7c p rzcforsow< ii<i 11'/\ 'S I~ ie m ord t:r, twa . z :i nko li crno~c la11o d 1aca sad u1.r1 a l 1-<tkt. /.c pal ac1. J\,1;;11 fr cd w p ier wszy m c> k re sic F ie dler sprzcc iw i;,i f s i ę tym z;i bÓJs l wo m . Bieg li bad ający pozi o m int e lige ncji M a nrred a o rzek li . iż le ży o n w „ granic a ch d eb iliz mu "' ~O boj e oska rżen i prLyj ~ l 1 wyrok w milcze n iu: n ie po ru s7yli s ię kiedy sę clzi ; i ogl os il w y rok 15 IJ t " i ę1. i c ni ; 1. M a rg itta wy~ lu c h a l :i "· yrok u bla da. ze 1w icszo n<! g.l uwą. By l to d zieii jej t rzy d 1.iestych os m yc h iHod1 in . M oż na by rzec. 7c i.irod7.ino w y p reze nt otr7.y m a la o d T em id y. D :ini c la Dzieci w sex - biznesie Co za ohyda! Siri porn ma 14 la t. W . .zawoJ 1.ic " j est ju ż drugi ro k. Miała 12 l <ł t. gdy p r zyy;: ł a swojego pi e r wsze go k li e nt a. 50-le tni C hiń c z y k zap ł aci ł 3000 ba htó w (o k 120 dol arów) za „prawo pierwszej n ocy'". Byl a 1a sla ba . .i:e by s ię ob roni ć. Jes t naj s tarsz'! có rk<i w 5-oso bowcj chlo ps k icj rodzin ie z pó ln ocnc i T;11i:ind ii M.11 k<1 n i..: da l;1 rach· s<J ma wię c ut rzy m ać c zwór ki dzieci. s pr zed ała Siripo rn res taura- to row i w K ara t za 200 d o la rów. 07.i cwu yn ka m ial a p ra co w ać w tkaln i. T rn fila od ra zu do b urd e lu. Mia ł a 5 - 7 kli e nt ów d 1ic nn ie. Glownie t u ryst ó w z U SA i Ja poni i. Każdy z nic h p l ac ił oko ł o 5 d ola ró w. o na dos t awa ł a z tt:go m n iej w i~ccj dwa . które wysy la la rodzi nie . Po dwóc h la ta ch sp lac il a swój kontra kt - 200 dola ró w . a le na o dwró t jes t ju ż za pó7 no. Prac uj e nad al. szczęś liw a , że ma co jeść i m oże utrzy m ać ro d z in ę. M ario u c iekł z Sao P a ul o ( Brazy li a) od ojca a lkoh o lika . Żył tak, Ja k inne d zi eci uli cy. M y ł sam ochody. grze bał w śm ie tnik ac h ho te lowyc h . Jego wy bawca n azywa ł si9 J o hn i b ył A mer yka nin e m. R y ł tó pie rw szy m cz łow ie ki em. kt óry o k aza ł mu sym pati ę i za in te resowan ie, k u pil u bra n ie. spo rt owe b ut y, pozwo lił spać w swo im pokoju w ho telu . C o ś m u si~ przec i eż za to na le7a lo. w i ęc M a rio n ic uważa ł sir; za skr?ywdzo ncgo tym . że ś wi a dc zy przyj aci e lo wi usłu gi se ks ua ln e. T c ra1. po trzec h latac h. M a rio nie ska r7.y s ię na swój los. M a u trzy m an ie. do s ta je preze nt y. J ego ma rze n iem JCS l za rab ian ie wię cej p1e ni c,:dz.y . Samobójstwo dla braciszka„. n ę trzn yc h O tra gicz nej p ró bie po pc ln icnia 1.bi oro wego sam obÓjS lw a p rzez uwó r kr;: nie le tni c h siós tr w w ie k u od 6- 12 lat d o nos zą agencje p ra - S iripo rn i Ma ri o pogo<lzili sit; ze sw oi m losem , n<J uczyli s i ę do s trzegać dob re strony takiego 7.ycia. 13 -l e tniej dzJSiaj T u lu 1.ie n ie po wio dł o sit; ta k dob rze. Zo sta la u p rowadzo na 1. nepa ls ki ej wsi. przcw ie?i o na do In d ii i spr1edan <1 d o b u r<lćlu w Bo m baj u . T am i.y la p rze1 dwa lata bita i gwal cona . Po paru mi esici ca c h 1arazil a s ię sy fili se m . czy m nikt s i ę spcCj a ln ic nic p rzej ą ł. D o pie ro gdy d o syfilis u do ł <1czy l a s i ę g ru ź li ca za b ra no J'! do szp ital a, gd zie z aj ę l i si<;: n i ą c zł onkowie indyjs k iej o rga n izacji zdrowia. wyrwa li z b urd el u i ode słal i do do mu Ojci ec ni e c hci a ł jej j edn ak prz yJ<!Ć z powro tem . D zisiaj m1es1 ka w do mu d la up oś l c ­ dzo nych u m yslowo w K ;,i tmand u . Je st j edn4 ze 150 tysii;cy nepa lsk ic h d zie wczy n p rzesz mugl owa n yc h d o ind yjsk ic h burde li: uc hodz ą na ry nku za ba rd zo ład ne i jes t na n ic d u ży popy t. 0 1\ Z wy lt c1.a pi sze .. O cr S piege l„ - że co n<lj mni ej łO m ln d ziec i / Trzeciego Sw ia ta 1anib1<i na ży ci e ś wia dcz ąc uslu gi sch ua lne ziłc h od nim tu rys to m . M ug<! oni tu do, ta ć naj lc psLy towar po najni7.szych cena ch . E. G ro now ska so wc z Se ulu . Wzr astają ce w b iednej robo tni czej rodzin ie i wyc ho wa ne w tra d ycji , zgodn ie 7 k tÓr<! mężczyż ni e n;,ilóy s i ę pie rw sze ń­ s two, cz te ry ko re ań s ki e d zie wczy nki . za n a m ow ą naj s tarszej po ł k n ę ł y w i ększą il ość lruc izn y na S?czu ry ch cą c ulż yć swym rodz icom i zapew ni ć lepszą p rzysz ł oś ć swoje m u bratu. W s ku tek sil nego zatrucia 8- lctn ia W o n z marla, a trzy pozo s t a łe sios trzyC? ki prze byw aj ą w s1.pitalu w st a nie cię żki m . Dżyngis-Chan Heinrich Hoffmann OJulectl.u. co mial zwyczaj ssać palec Każde nadzwyczajne wydarzenie przyciąga przede wszystkim dzieci . Ich gromada otacza domokrążcę reklamującego niezwykłe wynalazki, ulicznych muzykantów, przewróconego konia , przejechanego człowieka. Zagł<1dają do mieszkań, w których zdarzyło się ni eszczęśc ie, wyczekują z nadzieją u drzwiczek karetki pogotowia , która z wyciem syreny zajechała przed dom, kibicują krwawym rozprawom na noże i pięści, postępują uparcie za parą małżeńską, która kłóci się na ulicy. Kochane dzieciątka! Chcesz wiedzieć. co się stało, podejdź do nich. Poinformują cię chłodno. rzeczowo, dokładnie: Jednemu panu obcięło nogi, nie pożyje, ani mowy' Pamiętam je z czasów wojny. Podchod zi ły bez obawy do samochodów i czo ł gów wszystkich możliwych armii , brały czekoladę i chleb od kogo się dało . zawsze jednakowo chłodne i jednakowo ciekawe. Spokojnie patrzyły na krew; zjawiały się w miejscu zamachu lub egzek ucji , gdy tylko umilkły strza ły . Odpędzone przez żandarma, przybliżały s i ę ostrożnie. gdy tylko odwrócił od nich uwagę. Bezkarne i bezpieczne, nielitościwe i odważne. Gdy likwidowano getto, zapełniały wozy tramwajowe, które przejeżdżały bez za trzymywania się przez dzielnicę objętą akcją. Przejeżdżały raz, wracały i jeszcze raz jechały, niesyte wrażeń. Są milczącym, anonimowym, nie zauważonym prawie świadkiem śmierci, ni eszczęscia, zbrodni, podobne do wron, które zlatują się na pobojowiska. Nie cenią życia, więc nie wzrusza ich krew. Są zawsze po stronie silniejszego: raz po stronie porządku, innym razem po stronie zbrodni. Z tych dzieci wyrastają ·potem uczeni , d zia ł acze polityczni, pisarze i pedagodzy. Zimne. okrutne stworzenie łakn ące krwi i sensacji zostaje unicestwi one. Hi storię wojen opowiedzą dzielni młod z ieńcy , którzy w nich brali udział z bronią w ręku , w obronie słusznej sprawy , lub starsi panowie . którzy z tro s ką patrzyli na szaleństwa lud z kości. Niektórzy z tych mło­ dzieńc ó w i tych starszych panów oglądali z ci e kawością trupy zabitych lub wiesza li s ię na stopniach tramwajowych , żeby zobaczyć wielką zbrod- .. Ja wychod1ę po ciasteczka ·· Rzckla mama do Juleczka. .. SprawiaJ?.e się tu przykładni e. Ni e ss iJ palców. bo 111eładni e. Bo kto palce w buzi~ tloczy. Zaraz krawiec dari wyskoczy Z nożyca mi. zły okru tnie. I pa lusz ki nimi utnie „ Julek pr1yr1ekl s łu c h ać mamy. Lecz 111e wyszła jeszcze z bramy. A ju ż 111eposłu s zn y malce \1 yk - do buzi duży palce' Wtem ktoś z trzaskiem drzwi otwie ra. Wpada krawiec jak pantera. I do Julka skoczy żwawo. 1 ożycami w lewo. w prawo Lci4I palec jeden, drugi k1 krew trysła we dwie strugi' Julek w krzvk a krawiec rzecze ..Tak z ni cposluszeń s twa łecz~ 1 „ Wraca mama. oj 1 wstyd' bieda' ciastek ni e da . Bo kto mamy nie usłucha , Temu dosyć bulka sucha' Placzc Julek w wielkiej trw odze A paluszki na podlodze. Juł eczkowi Tadeusz rnę . Nasze życie spoleczne zaczyna się z chwilą. kiedy przezwyciężymy w sobie dziecko. gdy zmaże my ów grzech pierworodny okrucieństwa. Ale rrawda naszej natury tkwi tam, w owym stanic moralnej nagości. Nasze dzisiej sze pojęcia moralne i polityczne tam mają swoje korzenie. Najła­ godniejszemu humaniście śni się czasem. że jest Dżyngis-Chanem. Był nim 1 Niech sobie przypomni, niech opowie. Słobodzianek Andrzej K. Piotr Tomaszuk TURLAJ GROSZEK ( HIST O RIA N AIWNA ) Reży eria Scenografia Projekt i wykonanie lalek Muzyka PIOTR TOMASZUK MALESZA MIROSLA W SOLOWI J KRZYSZTOF DZIERMA Aktorzy: Turlajgro zek GRZEGORZ GAJEWSKI (PWST) - .W..w.liltiW.i~~~;tt-~ ~- Hftn'tk ZDZISŁAW RECZYNSKI „a..ł N~ B· op Swięciucha Czort Ziarenko MIKOŁAJ SYL'Nf/t S~t't@:i!YEt (P'#8„Głet. IH5 ANDRZEJ ZAK lZA DĄBROWSKA *** Starze Harmonista ALEKSANDER SKOWRO SKI ANDRZ J WÓJCIK Lalki i kostiumy pod kierownictwem Reg,i,ny Szeklickiej wykonały: JADWIGA MARTYNIAK, ALICJA MULLER, JOANNA RECZYŃSKA BOŻENA SIKORA, ZOFIA STELMACH Dekoracje pod kierowrtictwem Rudolfa Szymań kiego wykonali: AN D RZEJ J ELJCZ KAZIMIERZ NYKS, ARKADIUSZ SZEKLICKI, NORBERT TARASOW. Cierpienia dzieci Pewni rodzice. „ludzie zacni. cywil izowani, dobrze wychowani ", znienawidzili własne dziecko. pięcioletnią dziewczynkę. Są ludzie znajdujący srccjalną pr z yjemność w dręcze­ niu dzieci. i to tylko dzieci. Poza tym w stosunku do innych istot rodzaju lud zkiego mogą być upr zejmi. delikatni. ogładze ni jak przystało na humanitarnych Europejczyków. Lubi4 jedynie dręczyć dzieci . I to jest ich sposó b kochani a dzieci. Wła ś nie ta kompletna be z bronno ść. ta anielska ufność maleństwa . to nęci , to rozpala rlugawą krew dręczyciela. Bo w każdym, rzecz jasna, człowieku kryje s i ę bestia - bestia złości. bestia spuszczonych 7 łańcucha iądz i chorób nabytych w rozpuś­ cie. podagry, chorej wątroby, i tak dalej - bestia , która pasie się krzy kiem dręcz.onych ofiar. Ow<1 wykształceni . biedną pięc i o l e tni'! dziewczynkę poddawali „wyk sz tałceni. Lacni„ rodzice wszelkiego rodzaju torturnm. Bili j ą bez żad nej przyczyny siekli, kopa li nogami, tak że ciał­ ko pokryte było czarnymi sińca­ mi. w k ońcu doszli do największe- go wyrafinowania: zamykali Ją w zimne noce w u stę pie na kilka godzin , pod pretekstem, że nie bud zi się w nocy (jak gdyby pięciol e tni dzieciak śpiący mocnym, anielskim snem, mógl w tym wieku nauc zyć s ię wolać). Za to przewinienie mazali jej i kaza li jeść ten kal , i to matka , matka do tego zmuszała! I mogła potem zasypiać spo kojnie, słysząc rozpaczliwe krzyki biednego dziecka zamkniętego w nikczemnym miejscu! Co mogło czuć takie biedne bezradne stworzenie. nic będące jeszcze w stanie zrozumieć co się z nim dzieJe. Jak tłu­ kło drobnymi rączynami w dziecałą twar zy czkę własnym kałem cinną wątłą pierś, wzywając ~rwa­ wymi, niewinnymi, łagodnymi Izami „ Bozię " na pomoc. Na co i komu potrzebne są takie niedorzecz no śc i " Bez nich powiadają, me mógłby człowiek żyć na ziemi, bo nie potratiłby odróżnić dobra od 7. ł a. A po co? po co komu poznawanie tego piekła, po co odróż­ nianie dobra i zła gdy trzeba pła­ cić takie koszty'! Fiodor D. - pisarz Zastrzelił kolegę Policja poinformow a ła . że w miasteczku Raum a w poludniowozachodnicj Finl a ndii I 5-letni uc zeń jednej z tamtejszych szk ó ł z nie znanych powodów zasl rze lił dwóch swoich kolegów. Z 7 ezn ań świadków wynika. że do slrzclaniny doszło rano , tuż po przybyc iu chłopców do szkoły. Sprawca tymc zasem zbiegi. 13-letni morderca I 3-letni siostrze niec 57el'a ncapołitańsk iej mafi i siedmi oma strzała­ mi z pi stoletu zabił d z iewiętna s to­ letni ego chłopca. aby mu dowi eść. że „Io nie on jcs l szefem ". Mały mafioso zas trzelił rywala z pi stoletu ojca. a nast<;pni e zbiegi na skuterze z miej sca przesl<; pstwa. , Czyn satanisty W pobliżu miasta amerykańskim słanie JelTerson . w New Jersey. chłopak 7.a mordowal 14-lclni nożem s woją matk9, podpalił dorn. w którym spali jego rod zice i dziesi<;ci o letni brat. Chłopak cieszył s i ę w szkole dobr<! opinią i nigd y nic s prawi a ł problemów. a;l do mom ent u. gd y miesią c temu 7abrat si ę do czy tania lileratury satanistycznej. Matkobójca Spoleczcrist wo małego miasteczka Kąty w woj. bielskim wstrząśnięte zostało ohydm1 zbrodni <! matkobójstwa. W jednym z mie sz kań znaleziono owinięte w dywan ;r włoki 39let niej kobiety. Zgon, jak s twi e rdz ił pri'ybyły na miejsce lek arz. nast 4pil dwa dni wcześniej. W pi 9ć godzin po odkryl:iu zwłok zatrzymano podej- Przez 4lata suka wychowywała dziecko Przed kilkoma dniami policja nci znal eź li 4-lclnicgo Horsla Wernera w Mellmar - dziecko było nagi e. leżało na lachmanie pr zy lulone do suki i obgry zalo z ni <1 kości z kur<:Zaka . Po licianl ów zaal ar mow a ł d;iadck ch.lopczy ka. Gdy wcs? li do pomieszczenia. d ziec ko zaC?ę lo szcze kać . Pi es szcze rzy ł kł y. nic pozwalał za brac „małego" Dom był całkowicie zaniedbany: WSZ\:dzie ekskremenly . Na podlocl7e. ścianach. Koc przes1<1kni ę 1 v moc ze m. Natomiasl rcce i twarŻyczka Horsta byly czyste . (Doko1iczenie ze str. Astra je dokladnie wy!izyw::l;1. W klini ce d z i ec ięcej w DŁi s5e łdorfie Horst śp i nad a I n<1 brzu sz ku Jak szcz e nię. Potrafi wym ó wić tylk o jedn o s łowo „ Astra ". Odmawia pr1yjm o wania ciepl ych posiłk ów. T ęsk ni za swoj<.! psi<) o piekunk:1 Sytuacja rodzin y była k:it as tr o fałna - ojci ec r matk;r bezrobo tni. Czi;:s to wyjód7.ali ?OstawiaJ<!C d1i ecko z pse m. ak nikt nie pod ejrzewał takie.i sy tuacji . Polic.ta prowad zi przeciw rod7r co m energiczne ś ledzi wo. rzanego. Jest nim 16-letni syn den alki. który przyzn<rł si<; do p o pełni e nia mal kobójsl wa . Udusił syna i popełnił samobójstwo Ten dramat rozegrał s ię w miniom! so bot~ około god ziny 7 rano przy uli cy Rz ~sncj w Gd a iisku . Po wyjściu do pracy żo ny z 4-ł c tni <! l:Óreczka 37-letni Tadeu sz K. udu s ił kablem (lei żela z ka 7-letniego synka, sa m zaś po uprzednim za mkni\:ciu drzwi . wszedl na cz wa rte piętro i rzucił s i ę przez okno. pono szą c ś mierć na miej sc u I) słaby. Malka zmusiła Ew<;. by poszł a z Karolkiem do lekarza. Baclani;i wykazały siln <! anemię i wysoki pozio m bialych ciałek , co wska1ywał o na jaki ś stan zapalny. Ponadto lckar; stwierd7ił zapalenie usw i polecił d awać dziecku a mpi ci linę w sy rop ie ora z krople do uszu . - Nil! chcialum. ':ebr Karol 11"r::dro1l'ial . wicd::ialwn. :('. en inneg;) iest pr::yc=rną rei choroby , il'irc 11ie 11"id::i11l11111 poirndu. ':ehr pod111rni 11111 ll!k Naromiusr krople do u.cu 11p11.1::c::11l11111 mu. ho /óktrc::nie cho/'011'111 na us::y - lłurnaczy Ewa ze w; oisl<!. ni epOJylą logik<!. tą sa m4. z pki! clczynfekowała igł9 wb ija n ą w cel u u ś mi e rce nia . Mijały trzy micsi qcc od chwili wbi cia picrwslcj igły , matczyne r<;cc wb ija ly w piersi dziec ka na s t ępne i nasti;:pne a o no wci <!Ż. nie c hc ia ło umr ;:e ć .. Nik t 7 domowników nie zauw aży ! żadnej zmian y w zachowaniu Ewy. jcdynq oso bą, która w śled z twie powie, że zdecyd owanie mni ej lubiła ona młodsze dziec ko. jt:sl JCj 12- lelnia sios tra. Ki edy ~ wch odz<!C do pokoju zo bac;yla. Jak N ie chciało , urn rzec Ewa zu machn i;: la się bu1elb1 na leżące w lóżk u niemowł y i dopier o na przera żo ny krzy k: „Co robi sz"'" opuściła n;: k ę. Mł od sza sioslra wspom ina r ów nież. że częs to. ki edy Karol ek pia kal, jego matka mówiła do Mi cha ła: - Id':. daj ho/.:sa hraru. ':ebr pr::l.'sWI rrc::ei: - W s11111ie nic 11'iem, :: jakiego poirndu rohil11111 to 1n::ystko - powie p óż nicj Ewa . - Sytuwja 111a1erial11 a brio 11ie:: l11 . d11':0 pn111ar,ali 111i rod::ice . 11· rod::inie ukladalo sir dnhr::e . mo':e frik o la spru1ru 111ies::ku11i11 11111ic ::ala11wl11. Jej brat zezna w sądz ie. jak o by rwa zw ierzyła lllll si~ ki ec.J yś. ż e m4ż zabqlby Ją do siebie na Sl ąsk. gdyby b y ł o tylk o JCdno d;:icc ko. a z dwójk <! musi 111icszk<r ć u rod 1iców . • • • Ewa mówi. że za l a mał a j<) sprawa nieolrzy manego mieszkania. A jednak ni c z rezygnowała 7 raz powz i ę lego zamiaru także wtedy. gd y trzy miesiące po lamlym li śc ie m ąż przyjechał L rado s ną nowi n<1. 7.c jednak będą mieli własne M. że udał o s ię i po interwencji znaleźli się Jednak na li ś cie szcześliwców. Był ci epły. k~'ietniowy dzi eli. Dzieck o s pało w wóz ku na podwórku a ona zeszł a do piwnicy po ziemniak i. W kąci e zobaczyla ciemną but el k ę z jakim ś płynem. Napis na butelce był 1<1 l;ir1 y, odc zy lać dawało się tylko jed no słowo: „ ... solny". Odlała kwa su w mai<! buteleczk9. któr<J pr zy niosła z mies1kani a, za brała ziemniaki i poszł a na górę. Zajrzała do Karolka . który spa ł słodko. a jego bladziutkie zawsze policzki były lekko zaróżowio­ ne wiosennym slońcem. Po obiedzie wy s iała s i os trę ze slarszy m synem na spacer a Karolk a zabrała do domu. Wyjęła smoczek. polała kwasem solnym i w e lknęla dziecku do buzi. Mały na moment o tworzy ł ocz ka. pOci<Jgnął smoka i nagle wypluł za nosząc s ię niesamowitym krzy kiem . Ewa polała smoczek kwascrn raz jeszcze i wet k ni;:la w otwarte od krzyku usta synka. Mały krzycz.a l. ślinił s ię i wymiotował . By ł bardzo blad y. a oczy zupełni e zapad;ily mu s i~ w maleńkiej bu zi. Ewa tymczasem spo kojnie poprawib palenisko pod płytą kuchenm1. gdzie wrzuciła rozbilą butełec z k ~ po kwa sie i smocze k. Je.1 matka zjawi la si~ w domu ni espodziewanie wcześ niej. Bie g ła ju ż od rurtki , s łysz<!C płacz wnuczka. Co 11111 sir stolo. pr::ecie:: n11 11"y111io1uje knl'ią! - kr zy knęła . - Nie 1ri<'111 . spal 1r 11·ó::ku na podirórk u i nagle usly.calmn, ':I.' plac:e . /vfo:: e kto.i pr:: e chod::ąc dal 11111 co.i do hu: i.' - sk lama la Ewa ni e patrząc jeJ w oczy . Babcia w win ę ła dziecko w koc i pobiegła na pogotowie, ogl<.iclając si ę czy córka pod<1ża za ni<J . Lcka r7 s twi e rdził obrzęk ja my ustnej i podejrze wał s pożycie jakiegoś ż. rąccgo śro dka chemicznego. Małe go natychmiast prze świet­ lo no i 010 nagle oczom leka rzy ukaza ł o si~ 7 podłużnych pr zed miotów. przypominaj<)Cych igły krawiecki e. tkwiących w ró7. nych mi ejscach małego, 6-micsi~cznego ciałka. Karetka pogo towia na sygnale jechała do szpit ala. Lekarz i pi e l ęg niarka t o warzyszący dzieck u twi e rdzą. :i:e tak spo kojnej i mało zainteresowanej stanem dziecka matki . nie widzieli Jeszcze nigd y. Całą drogę Ewa palrzy ła przed siebie i ani ra zu ni c pochytila się nad sy nem. Podczas operacji usuni ę to dwie igły z lewego pluca . jccln<) z lewej komo ry mi ęś nia sercowego. z przepony sk<!d wchodzila w w ą 1rob9 i 7 szyi. Zo s t a ły jeszcze dwie igły w jamie brzusmeJ. ale ich u s uni ~c ie wymagało ogólnego zniccz.ulenia. na co nic po zwoli! od razu stan dzi ecka. To . że ży lo z tyloma igłami w ciele graniczy prawic /. cud em twierdzą lekarze i zaprzecza.i<! jednocześni e. jakoby igły mog ly wi;:drowac z krwią a7. do serca. Wszystkie „otorbiały" s i ę i zostawały na swoim miejscu, powoduj <!C coraz silniejsze zakażenie organizmu zagrażaj<)Ce życ iu . I .e kar1.om ud:d0 , ;, te ż wygoić o pau.en ia pr1.ewodu pokarmowego. choć nie wiad o mo. czy w przy sz l ośc i dziec ko ni c będ1. i e miało p oważ n yc h kłopo t ów z mówieniem. Był to najbard zie.1 drama tyczny przypadek, z jakim spotkali się w swojej karierze. Podczas pierwszego przes łuch a ­ nia Ewa twierdził a, że o niczym ni e wie. ale JU7. w cza sie następnego do wszys tki ego s ię przy mał a. Dłu go sz ukano mo tywów jej postępowa­ nia. Pyt ano czy m<1ż J'! zdradz a ł. czemu najp ierw zap rzecz y ł a a polem nieja sno tłum aczy ła. że kied ys widziała w jego portldu adresy jakichś d zic wcąn. Zdec ydowanie twi erdz<)CO odpowi a dała na to miast na pylanie, czy Karol jest sy nem St..:l'ana. Biegli psyc hiatr<.y stwierdzili, że Ewa nic zdradza objawów cho roby psychicznej , wybtzuJe natomiast „deficyt intelektu sirnaJ<! CY granicy niedorozwoju umysłowc­ go" S<1d wojewódzki skaza ! Ewi;: na 8 lat pozbawienia wolności i IO lal poz bawienia praw rod zici elskich. są d rod zinn y w L. . gdzie odbyła s i ę sp rawa rozwod owa z powództwa Stefana, o rzekł pozbawienie Ewy praw rod zicielskich na zawsze. Do końca ni e udało się uzys kac Jas nej odpowied zi na pyt a nie, kim jes t la 23-letnia ko bie1a: wyrachowaną zbrodniarką czy wybrykiem na tury , biłckim jej lworern . jakim może by ć matka calkowicic pozbilwiona m ac ierzyń s kich i ludzkich u czuć . Bo j eś li nawel jakąś mora In'! współodpowiedzialność ponosi jej mą ż , to przecież ona, matka. osiem razy wyk o na la na swoim sy nku wyrok ś mierc i . Elżbieta Sitek Punki się bawią. • • (D o kończe nie ze str. I) przy glądał. Po lej ni eprzyJe mncJ przygodzi e zro zumieli. 7.e ni c zawsze będz.i e im tak łatwo i ie naJlepicj pracuje si<; w grupie. T o byl w ogóle pcl:howy wieczó r. bo na Piwnej o toczył a ich zgraja punk ów i zanim za czę li rozm aw iać, Ma rius7 mi a ł JUŻ rozbity nos .. Dogadali s i ę jako ś i całą t rój ką w komplecie zjawili siy nastę pnego dnia w um ów ion ym miejscu nad Wi s łą. Dowiedzieli się wted y. i.e na St a rówce obowią1uj<1 rewiry , że jest par9 band, które ni e wchodzą sobie w drogę. W zasadzie pun ki ni e alaku.i <! si <; wzajemnie . Poza tym mu szą walc zy ć ze wspóln ym ni ebezpicczc1istwem. czyli skinami. Tc skiny to są ś wiry , klóre ni e maJ<! 7ad nych hamu lców i mog•! hyć groźni. Punki ni e napadaj:! na mieszkania i nie morduj<J . a skiny - tak. T o skiny pm. b;iwiły życia pa rę staruc hów we wła s nych ł óż kach. o czym nawet byla mow a w lelcwii'ji. Skiny S<) przeciw wszys tkim . S<! uzbroJeni w no że. łań c u c h y . gru be pały i ni szcz<! ka żde go. kt o im stanic na drodze. Punl i chcą s ię ba wić i dla tego potrzeb uj<! forsy. Tę forsę n a1 ła1wi cj zd o być, jak s i ę otoczy jaki egoś frajera i troch ę mu si~ n a kładzie poryju. Ale to tylko kilka minut strachu , nic wio;:cej. Nikomu nie dzieje się krzy wda. Jak daje taki fraj er fors<; bez gadania, to naw et może ni e zosl ilĆ lralion y. I nied1 s ię cieszy. że trafił na punków, a ni c na skinów. którzy są mordercami i nawet 1.up e łn c mu golasowi mog<! n óż. wsatb~ i ć w plecy. Z nimi powinna walczyc policja, a nie / punkami. którzy praw ie nic są wrnnr. * Trójka nas tolatk ów zalr zy mana zos lała na lz w. go rącym uczy nku. W kr zakac h na skarpi e wiśla­ nej . poni7.ej Starego Mia s ta w Warszawie. za pornOC<! drew nianyc h clr<!gów pobili do nieprzy tomn oś ci 46-lclniee.o Józefa W„ ekonomistę i mics~zkaiica Starówki. k 1ńr y o k go d 7in y :21 w oslalnim tygodnru kwrcln 1a br wyv..:dl na spacer z pieskiem - pudlem. Cię? ko po bi lego czł ow ieka umi c51czo no w szpilału pogolowia ratunk owego i dopi ero po upł y wie dwóch ty go dni był on zdolny do z ł ożenia ze znań. T rzyosobow a banda zos tała ob ez władni o na 1 UJyta przez dw óc h mł odyc h ludzi. którzy na nadwi ś la1i sk im skwerze biega li dla zdrow ia. Usłyszeli krzyki i nadbi egli właśni e w chwili. kiedy dwie brudn e dziewczy ny rewidowały ubranie l eż<1 cego. za k rw<.rwwn ego m~ żoy zny . Towar-zyszc!CY im chł op ak rzucił si~ do uciec zki. ale prawie nat ychmiast zos t a ł uj91y. I dzie wczyn y. i c hł o p a k znajdowali si ę pod wid ocznym i wyc.wwalnym węchem wpływem alk o holu. Ca la trójka znalazła siy w areszci e. W cza sie skladania wyja ś nieri Mari us/ N. próbowal zbagatelizować ten napa d na przechodnia. R z cc; y wi śc ic . " YPi li troch'<' a lkoho lu (pól butelki wód ki i piwa) i ni c wiedzieli co ze so ba na St;irówce zro bic. bo ju7 by ło ciemno. a oni nie mi eli pieni ędzy na powrót do domu na Ochot ę. Zaczep ienie pr1,ec hodnia traktowali w kategoriach zabawy . Pieni ę d zy m ężcz y7nie nic chci eli ukra ś ć, tylko .. po7. yczyć. Ale ten pan z pies kiem potraktował ich jak huli ganó w i nawe l u s ił owa ł ud e r zyć Mariusza . Dlat ego l1a F. rzucił a sic,: na niego z Mo nik4 . G dyby zac howywał się spo kojnie. ni c d osz ł oby do awantur y. Poza wszyslkim nikt z trojga pr zyjaciól nic chcial z robić Józe fowi W. nic z ł ego. Punki nic S<) agresy wne .. .Jacek Artowski Wydawca: Teatr „ Miniatura" , 80-238 Gdańsk-Wr zeszcz ul. Grunwaldzka 16. t e ł. : 41-01-23. 41-23-86 Biuro Obsługi Widowni - tel. 41-94-83 Redakcj a: Halin a Kasj a niuk, Bo żena Ol ec hnowi cz. Tadeusz Slobodzianck Opracowanie gra ficzne: Slawomir Witkowski Opracowanie techniczne: Wanda Nowack a Druk: Zak ład y Graficzne w Gdań sk u , ul. Trzy Lip y 3. Gdańsk