William Shakespeare HAMLET (IV) I powi·esz: »Prawda« - a ja się obudzę ... C. K . NORWID William Shakespeare MONOLOGI HAMLETA w przekładzie Stanisława Barańczaka Gdyby ten balast przyziemnego ciała Mógł się rozpłynąć, rozwiać w lotną rosę; Gdyby nam Stwór.ca nie odebrał prawa Do samobójczej śmierci! Boże święty, Jak nudna, stęchła, płaska i jałowa Jest każda z ziemskich spraw, cały ten świat! Ś wiat? śmiechu warte: nieplewiony ogród, Gdzie się panoszy zielsko ordynarnej Ludzkiej podłości. Więc do tego doszło: Zaledwie dwa miesiące, odkąd umarł Nie, nawet mniej niż dwa! - on, król tak świetny, Że przy tym tu wyglądał jak bóg słońca Przy kozłonogim satyrze; tak czuły Dla mojej matki, że potrafił wiatr Odganiać, aby nie ziębił jej twarzy. Matka zaś - czy ja muszę to pamiętać? Lgnęła do niego, jakby tym głodniejsza Miłości, im się bardziej nią syciła. A jednak miesi ąc nie upłynął ( zresztą, Czemu się dz iw ić ? słabość jest rodzaju Żeńskiego) , nawet jeden marny miesiąc Nie minął, nawet nie zdarła trzewików, W których szła wtedy za nieszczęsną trumną, We łzach, jak Niobe - a już, nie zwlekając ( Boże mój, przecież bezrozumne zwierzę Trwałoby dłużej w żałobie ) , poślubia Mojego stryja, brata mego ojca, Który nie więcej do ojca podobny Niż ja do Herkulesa. Nawet miesiąc Nie minął, nawet nie zdążyła zmyć Soli nieszczer1ch łez z zapuchłych powiek, A proszę - nowy mąż . Tak się uwinąć, Tak zgrabnie wskoczyć w kazirodczą pościel! Zie jest to wszystko, i skończy się źle. Lecz, choćby serce rwał ból, muszę milczeć. Premiera: 30.6 .1989 Dyrek tor Naczelny S. Radwan i· A rtystyczny (Akt I, scena 2) Refleksja plącze szyki, zanim któryś . Zd ąży przerodzić się w czyn. -. Ale cicho, Piękna Ofelia! - Nimfo, w swo1c~ modłach. Wspomnij koniecznie każdy z moich grzechow . (Akt Jl I, scena I) By ć albo nie być oto jest pytanie. ·Kto p o s tępuje godniej: ten, kto biernie Stoi pod gradem zajadłych strzał losu, Czy ten, kto sprawia opór morzu nieszczęść I w walce kładzie im kres? Umrzeć - usnąć I nic poza tym - i przyjąć, że sen Uśmi e r za boleść serca i tysiące T ych wstrzą sów, które dos rają się ciału W spadku natury. O tak, taki koniec By ł by c z ymś upragnionym. Umrz ć usnąć Spać i śnić może? Ha, tu się pojawia Przeszkoda; jakie mogą nas nawiedzić Sny w drzemce śmierci, gdy ścichnie za nami Docze n y za męt? Niepewni, wolimy Wstrzymać się chwilę . I z tych chwil urasta Długie, przecierpiane życie. Bo gdyby nie ten wzgląd, któż by chciał znosić T o, czym nas ch łos zcze i znieważa czas: Gwałty ciemięż ców, nadętość pyszałków, Męki wzgard zonych uczuć, opieszałość Prawa, bezczelność władzy, i kopniaki, K tórym i byle zero upokarza C ierpl iwą wartość? Któż by się z tym godził, Gdyby był w stanie przekreślić rachunki Nagim sztyletem? Któż by dźwigał brzemię Ży cia , stękając i spływając potem, Gdyby nam woli nie zbijała z tropu Obawa przed tym, co będzie po śmierci, Przed nieobe n ą w atlasach krainą, S kąd ża den jeszcze odkrywca nie w rócił, I gdyby lę k ten nie kazał nam raczej Zno s i ć z ło znane niż rzucać s i ę w nowe? Tak to św iadomość czyni nas tchórzami I n aturalne rumieńce porywu Namysł rozcieńcza w chorobliwą bladość, A naszym ważkim i szczytnym zamiarom Co dla fantazji, dla mi rażu chwały Padają w grób jak w pościel - śmiercią płacąc Za spłacheć ziemi, której nie wystarczy Na pole bitwy dla tak licznej armii, N awet na cmentarz, na dół dla ich zwłok! O , muszę odtąd wciąż m ieć przed oczyma Krew - tylko wtedy n ic pomsty nie wstrzyma! Wszysrko sprzy s ięga s i ę przeciwko m n ie, Spina o st rogą op ie szałą pomstę ! Czym że jes t cz ło w i ek, jeśli w jego życiu G łówną wartoś cią i treścią jest tylko Sen i trawienie? Z wyczajnym byd lęciem. Ten , kto nas stworzył i obdarzył w ł adzą Myślenia, darem spoglądania wstecz I wybiegan ia w przysz ło ś ć, był tak szczodry N ie po to przecież, ż by boski rozum Pleśn iał w n as bez użytku. A w ięc cóż ? Czy m n ie otę p i a bydl ęca niepam ięć? Czy też przedstawiam sobie zbyt wyraź n ie Sku tki d z ia łania, pełen małodu sznych Skrup ułów , w których rozwagi jest ledwie Ćwie rć, a tch órzostwa - trzy czwarte? Dlaczego Trwam, powta rzając „Tak, t rzeba to zrobić", Skoro mam powód , wo lę , moc i ś ro dk i, Aby to zrobi ć? Tyle w krąg przykładów, Przytł acza j ących n iby kuła ziemska. Choćby te wojska, tłumne i kosztowne, Pod wodzą ks ięcia , w iotkiego młod z ika, W którym ambicją napełniony duch D rwi sob ie z przyszłych, niewidzocznych następstw, Gotów n arażać n iep ewną do czes ność N a gr żby losu i ryzyko śmierc i W walce o byle co - skorupkę jajka! Prawdziwi e wi elki jest nie ten, kro czeka Na wielki powó9 do bo ju, lecz ten, la kogo s ł omka to powód do ś ć wielki, Kiedy w grę wchodzi hono r. A ja? Z ojcem Zamordowan ym i zhańbion ą matką , Pchan y do czynu przez mózg i p rzez serce Ja św iatu spać pozwalam! I ze wstydem Widzę tymczasem, jak w p ew ną zagładę K roczy dwad z ieścia tysięcy żo łni e rzy, ( Akt IV, scena 4 ) W ielce Szanowny Panie! dodał mi T adeusz Łomnicki, twierdząc, że mogę próbować . Idzie o „namleta" , którego wystawiałem dotychczas trzykrotnie, ale myś lę , że dopiero teraz umiałbym wyrazić coś swojego na ten temat. Nie chcę brnąc w długi opis mo jej koncepcji rt:Ży sers ki ej, tym bardziej , że może ona wyp2ść nieprzeko nywująca, jak każdy zamiar artysryczny Do napisania tego listu odwagi wy rażony innym ję zykiem. Najogólniej myśl je ~ t taka : widz siedzi w garderobie w czasie p n edstawienia „Hamleta '', p rzys łuchuj ąc się jak aktor zmaga się z rol ą . Po czym przed lust rem w garderobie zwierzy mu swoje rozterki - w monologach - n ie tylko Hamleta, ale i Aktora grającego tę rol~. Sło wem, będzie to rzecz o teatrze, choć nie mam zamiaru nic tu dopisywać an i zmieniać w tekś cie - poza skrótami . Grać będę „ Hamleta" w starym tłum aczeniu P aszkowskiego, bo jest właśnie teatralne, tradycyjne, ale monologi mówione do widza w intymnej atrnosferze garderoby, powinny rzecz jasna mieć inny charakter, by ć dzisiejsze - wyzbyte o racji dawnego przekładu . D!użej objaśni ać nie warto. Szukam Pana pomocy, bez której mój zamiar nie rczwinie skrzydeł dostatecznie szeroko ! Oc'ly wiści e jest jeszcze spr?wa terminów. Muszę o nich wspo mn ieć , choć wi.::m, że przy Pana obowiązkach rzecz może okazać się nierealna . Próby rozpoczynam w drugiej połowie marca 1989 r. w Teatrze Starym w Krakowie. Hamletem będzie Teresa Bu:hisz- Krz yż anowska; choć kobieta grająca t<; rolę jest dość bana lnym pomysłem, ale uważam ją za najzdoh:iejszego aktora w Polsce. A że Hamlet to aktor, ktoś przebrany pomysł ten usprawiedliwi się sam w sobie. Wiem, że moja p ropozycj a, aby p rzełożył Pan na nowo monologi Hamleta jest może mało realna, ale wiem też z wł asnych d o św iadczeń jak różnymi drogami zmierzają do siebie różne artystyczne pomysły i jak wychodzą sobie czasem naprzeciw . Z wyrazami najgłębszego szacunku i podziwu Andrzej Wajda 3.XI.1988 Warszawa 11.1.1 989 Warszawa 21 grudnia 1988 Szanowny i Drogi Panie, Wielce Szanowny Panie! Pani Agnieszka Holland była łaskawa przekazać mi list od Pana - bardzo dziękuję. To, że Pan o mnie przy tej okazji pomyślał, to naprawdę wielki dla mnie zaszczyt. K i edyś w rozmowie telefonicznej próbowałem już nieudolnie powiedzieć Panu, jak bardzo Pańskie filmy wpły­ nęły na mnie w młodości i jak wiele szacunku i podziwu budzi we mnie Pańska twórczość i postawa artystyczna. Propozycja przełożenia monologów Hamleta, i to właś­ nie dla Pana, jest oczywiście zbyt nęcąca, żebym mógł odmówić. Przyznam się, że moment jest dla mnie trudny, bo akurat siedzę zagrzebany po uszy w pracy nad paroma naraz książkami. Myślę jednak, że uda mi się te rzeczy odłożyć na bok i skupić się w najbliższym czasie na Szekspirze, tak, żeby moje przekłady monologów dotarły najpóźniej w początkach lutego. Oczywiście ułatwiłoby mi znacznie pracę, gdybyś­ my ustalili najpierw bardzo konkretnie, o które monologi chodzi - czy tylko o Hamletowe sołiloquia w ści­ słym tego słowa znaczeniu, tj. monologi, które wypowiada on, gdy jest sam na scenie, czy też jakieś jego dłuższe partie wypowiadane w obecności innych osób dramatu? Tak jak to w tej chwili widzę, w grę wchodzą oczywiście monologi z aktu I, sceny 1i5, Il, scena 2, III, sceny 1, 2, oraz IV, 4 . Jeśli oprócz tych sześciu monologów widzi Pan konieczność przełożenia jeszcze jakichś fragmentów, bardzo proszę o sygnał możliwie wcześnie. Ostatnio poczta z Polski dochodzi pod mój adres bez przeszkód i dość szybko. Czekam zatem na decyzje i wskazówki, na razie zabiorę się do tych sześciu fragmentów. Raz jeszcze dziękuję za list i łączę najserdeczniejsze życzenia świą­ teczno-noworoczne. Z wyrazami prawdziwego szacunku List Pana uradował mnie ogromnie, może ten rok będzie lepszy - na poprzedni narzekają tu wszyscy! Zaczyna się dobrze. . Mój plan minimum, jak Pan dobrze za uwazy ł, wymaga pewnych uzupełnień . W egzem~larzu za zna,~ czyłem je przerywaną k.reską. Cal.a ta akqa „Hamleta. dzieje się w garderobie 1 wymaga innego ~otraktow:rn ia niż teatr na scenie, tzn. prawda tych scen iest wyrazana w moim planie kameralnie, zgodnie z relacją: widzowie garderoba scena oddalona od widowni. Sprawa skrótów też jest (widzę to teraz) połowi~zn~ . Chociaż robiłem to przez kilka ostatnich lat, kolebię się w niezdecydowaniu. Widzę brak pewnyc.h rzec~y: rozmowa z Matką powinna iść w całości. Konieczna iest ca!a scena z Kapitanem i monolog: „J akże ws~ystko mn.1_e oskarża". Trzeba coś też dołożyć do szalenstwa Ofelu, którego szczerze nie lubię. Ale tak jest.zbyt mało . lt~„. Naprawdę całość ułoży się dop1er.o do aktoro"." i w pracy na scenie. Będę żonglo~ał .tymi fr~gm~ntam1, które od Pana otrzymałem. Lubię mespodziank1, trudności, zaskoczenia. „Hamlet" zresztą jest jednym kap.rysem i tylko takim sposobem .możn~ ~o w~stawt c Każda spoista i jednolita koncepqa całosc1 pasuie do teJ sztuki, która jest samym życiem, j~k sio~ło d~ krowy. Mój powrót z Japonii przyspieszy się naiprawd~­ podobniej na pierwsze dni marca. Jeszcze raz serde~z_rne dziękuję za przychylność - przesyłam serdecznosc1. Andrzej W a1da Stanisław Barańczak że nie zł ap ie m nie w tym czasie jakaś grypa b y łb ym w sranie skoń czyć cało ś ć p rzed upł ywe m m arca. A le oczy wiści e każ dy doda tkowy dzień byłby nieocen ioną u lgą i pomocą. J:nego by1bym bardzo wd zi ęcznv , gdy by w yznacz y ł mi Pan tzw. że l azn y t rmin - dzieri, w którym bezwa runkowo mu si Pan mi eć go towy maszy nopis ca łości . (Dochodzi tu jeszcze kwe tia, jak to w szybkim temp ie prze sła · na P anskie ręce , al e ufam że cie, 23 lutego 1989 Szanowny i D rogi P anie, przes y łka z Japonii jeszcze nic doszł a, a le ię j uż do tłu m acz enia sceny z grabarzami i praca pos uwa ~ ię w szybki m tempie. Tymczasem jedn ak na h o d zą mnie p wn e p0dstawowe wą tpli wo ś c i . Powiem krótko i bez ogródek, o co mi ch odzi : im w ię cej w g łę bi am s ię w p rzekład Paszkowskiego, tym bardziej jestem przekonany, że ten p rzek ład jest dzisiaj zup ełn ie n ie do użytk u, zwł aszcza scenicznego . Ja sam pewnych fragmentów nie rozum iem nawe t czy tając a cóż dop iero moż p o wied zieć wi dz sł yszą c ten teks t ze scen y. Jako tJumacz byłbym w doś ć k!opotliwe j sy tuacji, gdy by taki widz w ini ł mnie za to, że n ic nie rozumie (bo p rzeci eż n ie zapowiedziana za b ra ł em będ zie szczegółowo zorientowany w tym , kto jaki fra gm n t p rze łoży ł ) . Jed nym słow em, odw a żam si ę P anu p rzed s ta w ić p ro poz y cj ę, Któ ra stoi w sprz ecznoś c i z pa ń s k i mi p lanami: przełożę dla Pana całego „Hamleta" . Jeśł i po obejrz ni u gotowego pr zekł adu uzna Pan, że pewne fragme nty lepie j w y sz ły P as zkowskiemu, to proszę takie fragmenty zacho wać i winkru t w ać w mój teks t (ocz ywi ści e w programie przedstawienia trzeba by jakoś ten fakt odnotow a ć) . J eś li w ogóle jest Pan przeciwny m ojem u pomysł ow i i prag nie uży ć tylko mon logów i tych paru innych fragmentów w mo im tłu mac zeniu, to się z tym też pogudzę. Ch ę jednak p rz eł oż yć całość, żeby miał Pan moż liwość po rów nania dw u wersji i dokonania wyboru. Nie ukrywam, że chcę t eż z robić to po prostu d la własnej przy jemna · ci, bo praca wciągn ę ła mnie i uważ am, może nieskromnie, że coś dobrego z tego wyjdzie. Jedyna trudność to problem czasu. Za ce n ę przesuni ę cia kilku inn ych termi nów, które nade mn ą wis zą i przeorganizowania sobie życ ia tudzi eż zdobycia się na maksymaln e skup ienie i wy s iłek - zakładając czywiś- znajdę jakąś okazj ę) . Je' li już w tej chw ili jest Pan pew ien, że mó j pom ys ł nie ma sen su i że pozostan ie Pan przy Paszkow skim, p roszę równ i eż o wiadomoś ć, bo w tak im razie skonce nt ruj ę s ię w tej chwili na tych scer.ach, które Pan zam ówił, a pracę nad res ztą prz kł adu roz ł o żę sobie na dłu ższy czas, dł u b iąc w tym już wy łącznie dl a włas nej przyj emno ści. W każd ym razi<! proszę o szybki sygnał... Czekam, a na razie bard zo serdecznie P ana i Pa nią Krysty nę pozdrawiam Stanis ław B('rańcz a k 21 marca I 989 Szanowny i D rogi Panie, Drogi Panie Stan islaw ie, z pierwszym d niem wiosny przesyła m Panu ten, wreszcie kompletny , przekł ad „Ham leta" - ukończony nieco wcześn iej nawet, niż s ię s podz iewałem . Nie ma m niestety poj ęc ia, kied y poczta zł oży go w Pańs k i e ręce; wyślę to za chwi l ę naj s zybszą po cztą, jaka wchodzi w grę. Na wszelki wypadek kopię tekstu p rze ślę też przez Jana Kotta , który jedzie do Polski 7.I V. M oż e t rafi się jeszcze przedtem in n a okazja. Od Pana żadnej w i a domośc i jeszcze n ie by ło poczta z Polski dochodzi ostatnio fataln ie, będ ę bard zo wdzięczn y za wi adomo ś ć, czy przekład do ta rł i czy się Panu podo ba. Z wyrazami prawdziwego szacunku i serdecznym i pozd rowieniami „ H amlet IV" jest moją czwartą ju ż próbą zmierzenia s ię z arcyd zi eł em Szekspira.* . . Jest to H amlet-Aktor . A cala akcja koncentruje się m eJako w garderobie, która jest mjejscem refleksji Ham leta na tem at tego co dzieje się w głębi, na scenie mało widoczne (raczej słysza lne) d la wid za . „Być alb~ nie b yć " dla Hamleta-Aktora to wytrwać do końca. Wytr zymać pres j ę te j roli . Zagrać ją do końca, to zn aczy doż yć do koń ca akcji. Aktor - płeć obojętna - jest ciałem , przez które przechodzi s trum ień ży c ia postaci scenicznej . Widziałem W ysockiego grającego Hamleta po raz ostatn i w swoim życiu (Warszawa 1981 r.), w czasie gościnnych występów Teatru na Tagance. Umierał z wysiłku , ~ k ~ ed y u ś ciskałem go po spektaklu, zlany był zimn ym, sm1ertelnym potem. Umarł w kilka tygodni późn i ej . Wi e lkość „ H amleta " polega na taj emnicy, któ rą trudno rozwi kłać. Jest to utwór niezborny, z wielkimi brakami (mówią, że przepisywacze spisujący ze sceny zgub ili kartki) . Ta wersja, cho ć fantastyczna, jest najbl i ż s za mojemu sercu. Bo tylko taki „ H amlet" może stać się samym życiem, zmi erzyć się z życiem ludzkim, które „ ... jest tylko przechodnim półcieniem , N ędznym aktorem, który swoj ą rolę Przez parę godzin wygrawszy na scenie, W nicość przepada, powieścią idioty, Głośną, wrzaskliwą, a nic nie znaczącą. " (Makbe t ) Nie widziałem nigdy „Hamleta" w całości, który był by dobrym teatralnie przedstawieniem. Dlaczego? Bo sztuka jest ograniczeniem, eliminacją, wyborem, a „ H amlet " jest obrazem samego życi a . Tego nie mogę wy reżyserować, jak nie mogę w y reżyserować swojego własnego losu. Mogę się z nim tylko zmierzyć . A to wielka różnica i nie uwzględnia widowni. Stanisław Barańczak Dlatego spycham akcj ę dwo1· ską „Hamleta" na scen ę, niech tam grają i ntry gę po li tyczną, wys t ęp aktorów i przemarsz woj sk Fortynbrasa. Ja zo staię z wnierają­ cym ze strachu i wycieńczenia Ham letem w garderobie -- bowiem jego „być albo nie być" - oznacza wyjś c i e na scenę. Wyjście do widzów! A jak się to skończy? Nadzwycza j prosto. Fortynbras jest pretendentem do roli Hamleta w tym tea trze. Zosta je wezwany z innego teatru (gdzie pewn i gra jakąś ważną wojskową rolę) i przybiega aż eb y ratować teatr. Ratować nas, bo przec i eż ktoś musi grać rolę Hamle ta. Dla nas, dla widzów. Opisałbym to Panu napra w dę pięk ni e i dokładnie, bo znam „ Hamleta" na ty le, na ile człowi e~{ mo że 'Znać cudze ży cie, ale ruszam za Fortynbrasem do fikcyjnej P olski, aby wygrać Wybory, choć walka idzie o tak mały skrawek terenu ... że n ie starczy ... - „Czy Polacy będą go bronić? - Tak, już :::toją ich garnizony!" S ta rtuję z S u wa łk, miasta mojego dzieciństwa. Za cztery dni mam wiec w Parku Miejskim. W dzieciństwie, pamiętam, zimą wszystki alejki tego ogrodu wylane b yły wodą i mk nęli nimi ły żwiarze , oświetlen i gazowymi lampami. Z tym o brazem ruszam do \1V-ybo rów, jako z symbolem wieczne j szczęś liwości . Ści s k:m1 mocno dłoń A ndrzej Wajda 27. IV.1989 Warszawa * And rzej W ajda po raz pierwszy zrea lizow a ł „Hamleta" w 1960 roku w Teatrze Wybrz eże w G darisku (premi era 13 sierpnia, scenografia Andrzej Wajda, m uzyka T adeu sz Baird, w roli Ham leta Edmund F etring). Drugą real izacją „Hamleta" było plenerowe widowis ko pt. „ Aktorzy Sta rego Teat ru w scenach i monologach z •Hamleta• Will iama Shakespeare'a na D ziedziricu W awelsk im" , prezentowa n w czerwcu 1981 roku podC?.as D ni Krakowa (scenografia Lidia M inticz i Jerzy Skarż yński, m uzyka Sta n isław Rad wan, w roli Ham leta Jerzy S ruh r, fragmen ty „Studium o Ham lecie" Stanisława Wyspi ariskiego czyta ł Jerzy R a dziw iło w icz ) . Premiera tr.teciej inscenizacji „Hamleta" przygotowanej przez An drzeja Wa j d ę od była się 28 listo pad a 1981 w Starym Teatrze (scenog rafi a Lidia Minticz i Jerzy Skarżyriski , muzyka Sta nisła w Radwan, w roli Hamleta J erzy St uhr). Zda rzy ło mi się nieraz by ć za kul isami sceny i w garderobach arty stó w. Zachodziłem do garderoby artystów , wstępowa łem za ku lisy i wchodziłem na scenę . O to jest m na scenie: w pod wórzu zamku M akbeta w Inwern ess . Krząta się ludzi sporo. J asn . K urtyn a zapuszczona, a przez za puszc zoną ku r ty nę słychać mu zykę gra j ącą wła ś ni e w antrakcie. S p ieszą s ię . Ju ż ni edługo, za parę m inu t ro zpo czn ą. I nagle wchodzi L ed y Makbet nap rzeciw mni e. Id zie śmiałym , pewnym, energicznym krokiem; p ow z ię ła już jak ą ś my ś l decy zję . Otrzymała list o zamierzonym przybyciu Dunkan a. Natychmiast zdj ąłem kap elusz i poca łowałem ją w rękę . Ją, Ledy M akbet. - Nikt niej se w stanie mi tego wy per ·wadować, że to n ie b ył a Ledy M akbet - al Modrzejewska. ( .. .) K iedy ind ziej „ H amleta" gra no. I dę do ga rderoby pana Jed nowskiego i za st aję Króla-D ucha j u ż n a wychodnym. - Cisza za sceną. Sze dł właśn ie i ju ż czekali n a n iego z k siężycem . W pokoiku jed nym zas taj ę razem na weso ł e j pogawędce panów Rozenkranca i Gild ensterna na kanap ie leżąc ych , czekal i, a ż im wypadni e niebawem pok azać się na dworze królewskim w E lzynorze. (. .. ) I m późn i ej w w ieczór, tym zmie nił o s ię i tutaj ni ejedno. Aż i n a d szed ł pan Zelwe rowicz i począ ł się charakceryzować : na grabarza. P rz ypa t rywa ł em się. N ie b yło ni c i nie ma w tym nic śm i esznego . W idzi ć to przeistoczen ie s i ę , jak z woln a i starann ie s i ę odby wa i aż na reszcie inny siedzi przed tobą człowi ek, ni ż by ł tu przed ch wil ą , cz ł o wi ek co m yśli i czuje inaczej - z tą ch wilą metam orfozy; - to jest co ś więcej n i ż w ra żen i , jakie wy ni eść m ożn a indzie j z teatru, lub co można przyjmować żartobliwie i mówić, że -artyśc i są śmieszn i za kulisami. ( ... ) by aktorzy- Szekspir w takim teatrze ŻYŁ, w teatrze swoim. Za kulisami, w garderobach lub jednej wielkiej garderobie, czy w tych w ogóle izbach, gdzie s ię aktorzy ubierali czy też wśród przerw międzyaktow ych za kulisami kręcili , widywał aktorów, grających owe kiepskie, liche sztuki pisane przed Szekspirem, ale widywał aktorów owych sztuk, to jest BOHATERÓW ŻYWYCH, i życie to, jakie mieli za sceną, a jakiego nie mieli na scenie, chciał im na scenie dać . I prawdę tę ruchów, jakiej nie mieli na scenie, a mieli za sceną, chciał im na scenie dać. I bieg ten rozmów naturalny i giętki, i szybki i dowolny, bo przez nikogo w rym nie ujmowany niedołężnego, ale z samowoli płynący - którego nie mieli na scenie, a który mieli za sceną - chc i ał im na scenie dać. I to był bezpośredn i powód, przyczyna, żeby tę ł u b ową sztukę, która właśnie była grywana, poprawić, ożywić, uczynić mniej n udną łub całkiem, o ile się powiedzie, udałą uczynić . Uczynić prawdziwą, to jest taką, aby wierzyć w nią mógł i w przebieg jej prawdziwy uwierzyć . Tylko tyle - a często to już jest i wszystko . Stanisław Wyspiariski „Hamlet" NAJBLIŻSZA PREMIERA: A. Strindberg Do Damaszku Dyrekcja Teatru: ul. Jagiellońska 5, 31-01 O Kraków Dyrektor Naczelny i Artystyczny: tel. 21 29 77 Dyrektor Organizacyjny: tel. 21 33 53 Dyrektor d/s Prod. Artystycznej : tel. 21 33 53 Sekretariat: tel. 21 29 77, 21 33 53 Scena przy pl. Szczepańskim 1 (ul. Jagiellońska I) 31-011 Kraków tel. 22 85 66, 22 87 63 (centrala łączy z kasą) Scena Kameralna, ul. Bohaterów Stalingradu 21 31-038 Kraków tel. 211995, 21 19 98 (cen tra la łączy z kasą) Piwnica „Przy Sławkowskiej 14" tel. 21 59 76 Muzeum Starego Teatru, Plac Szczepański I 31-011 Kraków tel. 22 87 63 w. 261 (otwarte na godzinę przed spektaklem) Organizacja Widowni pl. Szczepański 1, 31-011 Kraków tel. 22 40 40 Redakcja programu·; Teresa Bazarnik Opracowanie g raficzne; Lech Przybylsk i Orukarnm \t1ydawmcza1m \"( ' I .. Anc-ryca Kr"aknw 1 1...am H'l94 ~~nakl J il~)O(l~lit / 0· 17 171:!: C ena pro gram u z 200 zł wkładką DYIEITIB IACZELl,Y I ARUSTYCZH: STHISUI RAllH William Shakespeare HAMLET (IV) Przekład: Stanisław Barańczak OBSADA : Jerzy Grałek Teresa Budzisz-Krzyżanowska Jerzy Radziwiłowicz Krzysztof Globisz Jerzy Bińczycki Marek Kalita Aleksander Fabisiak Jan Monczka Ryszard Łukowski Paweł Kruszelnicki Jan Peszek ~~ 1"~Q_, -wa .Q;\O~O... ~ Dorota Segda K Jaudiusz, król Danii Hamlet Fortynbras, książę Norwegii Horatio, przyjaciel Hamleta PoJoniusz, marszałek dworu Laertes, syn Poloniusza Rosenkrantz } . Guildenstern dworzanie Marcellus Bernardo/Kapitan Aktor I/Grabarz Gertruda, królowa Danii~ matka Hamleta Ofelia, córka Poloniusza }a (gościnnie) . Duch ojca Hamleta { Jan Monczka INSCENIZACJA I REŻYSERIA : ANDRZEJ WAJDA KOSTIUMY: MUZYKA: Krystyna Zachwatowicz Stanisław Radwan Asystent reżysera : Kr.zysztof Globisz Asystent scenografa: Maciej Preye r faksymile winiety do !-go wy dania „Hamleta" 1603 r. Dyr. Orcanl:zacyJny I . IAlftITIEI ole Dyr. d/s. Prod. A. RADZllllUI ln.spicjm t Siifler K ostiumy wykonano pod kt'erunkiiJ m: pracownia krawucka da mska pracO"Wnia krawi~cka męsku Dekoracje: pracownia malarska pracot1.mia stolarska pracowm a i/usanka Akurty k G lówn clckl ryk B rygadier suny KI EROWN ICTWO TECHNICZNE K OO RDYN ATO R PR A CY A R T Y STY CZNEJ * Kier. Literaccy E. llDftAllEC, J. DPALS~I * Zbigniew Kaleta A.farta Baster Halina D rahus Fryderyk Ka lkus J\rfalgorza ta Talaga, Ewa Ciesielka • Wi /atJJ Wf6bd Tadeuss.: G r..fz ik Andrzej K ac::m urc::.y k L<Soek Malik B ron isław Naw r-ot ]liR/.Y K OL A K, A NNA K AMME R , ANDRZEJ S TARZYK MIR O l. A W O B LOŃSK I Kler. Muzyczny I . IEJIA