Leniwych ogród nie znosi

advertisement
11
W MOIM OGRODZIE
Jacek Tarski
5 kwietnia 2016
Hortensja. Pięknie kwitnie, a
oprócz dość obfitego podlewania nie jest zbyt wymagająca.
Aksamitki – roślina w sam raz
dla początkującego ogrodnika.
W Villandry we Francji, ogród zamkowy to warzywniak. Oczywiście urządzono go tak, jak urządza się zamkowe ogrody.
Liliowiec – długowieczny,
niewybredny.
Leniwych ogród nie znosi
Ciemiernik biały (Helleborus
niger) to jedna z roślin, która
nie wymaga nadmiernej troski.
Raz zasadzona będzie kwitła
co roku, zawsze zimą.
Pięknie wygląda zadbany ogród z trawnikiem jak przed siedzibą angielskich lordów, z przystrzyżoną trawą,
wypielęgnowanymi krzewami, gdzie w cieniu, w letnie, ciepłe popołudnie, właściciel wygodnie rozparty w fotelu
z wikliny, popija chłodne piwko. Wszystko wkoło samo rośnie, samo się pielęgnuje, strzyże, kosi, przycina.
Żyć nie umierać, relaks jak się patrzy. – Tak się nie da. Ogród to nie miejsce dla leniwych – psuje sielankowy
obraz pani Mira, ogrodniczka z Tarnowskich Gór.
Jacek Tarski
Nasturcje, jak żadna inna
roślina, przyciągają mszyce.
Za moment jednak dodaje, że nie jest aż tak źle, bo
przyswoiwszy sobie odrobinę wiedzy, każdy może sobie urządzić ogród tak, by
nie biegać po nim przez cały
sezon a to z kopaczką, a to
z grabiami, w międzyczasie
plewić, przycinać, spryskiwać, czyli robić wszystko, tylko nie odpoczywać w cieniu.
To dlatego, że są rośliny, których uprawa daje dobry efekt,
mimo tego że ogrodnik nie
przywiązuje aż takiej uwagi
do ich pielęgnacji. Z perspektywy późniejszego użytkownika leżaka w cieniu, radosną
wieścią jest to, że jedną z takich roślin są iglaki. – Leniwym
polecam też krzewy, są mało
wymagające, dobrze się trzymają – dodaje pani Mira. Kto
nie ma zamiaru spędzać czasu na pielęgnowaniu roślin
Reklama
ozdobnych, a chce jednak je
mieć, może się zdecydować
na którąś z odmian roślin cebulowych. Sadzi się je wczesną jesienią, a kwitną w następnym roku. Większość
z nich, jak mówi pani Mira, nie
wymaga skomplikowanych zabiegów, przesadzania itd. Łatwe w „obsłudze” są również
wiosenne kwiaty: przebiśniegi, przylaszczki, fiołki.
Dokończenie na str. 13.
Reklama
W MOIM OGRODZIE
Polubić kreta
Zacząć wypada od tego, że znienawidzony przez ogrodników i właścicieli pięknych
trawników kret jest pod prawną ochroną. To oznacza, że eksterminacja intruza jest
wykluczona. Można go najwyżej próbować płoszyć lub łapać i wywozić tam, gdzie
szkodził nikomu nie będzie.
5 kwietnia 2016
Zdjęcia: Elżbieta Kulińska
12
Jacek Tarski
Dlaczego kret jest tak
nielubiany? Co tu dużo gadać, niech przemówi anegdota: Jeden z klubów sportow ych w Tar n owsk ich
Górach szykował się do superważnego meczu, od którego zależało być albo nie
być piłkarskiej drużyny gospodarzy. Dzień wcześniej
podkoszono trawę i idealnie przygotowano boisko do
spotkania. Gospodarz obiektu udał się więc na spoczynek w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku.
Rano obudziło biedaka
walenie w drzwi, za którymi, jak się okazało, stał wściekły jak szerszeń prezes klubu
w towarzystwie brzuchatego
działacza, który wyglądał na
człowieka będącego u progu
zawału serca.
– Ja cię, ja was... – sapał
prezes ledwo łapiąc oddech,
tak bardzo był wzburzony.
– Coś ty zrobił! Jak to możliwe!? Co się stało!? Kto to k...
zrobił? – ni to pytał, ni pomstował pod adresem zdezorientowanego gospodarza obiektu, który szybko
się ubrał i wraz z będącymi
u progu apopleksji działaczami
pojechał na boisko.
Kret lubi narobić szkód.
Krecie kopce to zmora ogrodników.
Gdy zobaczył idealną jeszcze wczoraj wieczorem murawę, zdębiał i pobladł, ręce
zaczęły mu się trząść, podobnie zresztą jak i podbródek.
Jeszcze parę godzin temu
idealne boisko wyglądało jak
po bombardowaniu. Na całej powierzchni pokryte było
dziesiątkami (niektórzy mówią nawet, że setkami) kretowisk. Nie dość, że cała robota poszła na marne, to jeszcze
nie było takiej możliwości, by
do czasu rozpoczęcia meczu doprowadzić murawę do
porządku.
Tyle anegdota. Ale jak pozbyć się kretów z ogródka?
Najpopularniejszym sposobem, stosowanym przez niezliczone rzesze działkowców,
jest płoszenie zwierzaka.
W ogródkach często widać
wątpliwe ozdoby w postaci
nadzianych na metalowy pręt
plastikowych butelek lub puReklama
szek po napojach. Tajemnica
polega na tym, że krety, ślepe jak... krety, mają doskonały słuch i zmysł wyczuwania
drgań. Niepokojone brzękiem poruszanych wiatrem
flaszek i puszek, wynoszą się
tam, gdzie dźwięku nie słyszą.
Innym, polecanym przez
ogrodników sposobem jest
płoszenie kretów generatorami ultradźwięków. Wbija się
je w ziemię i podobno są skuteczne. Podobno, bo zdania
na ich temat są podzielone.
Kolejny przepis to sadzenie co parę metrów aromatycznych ziół lub czosnku. Ponoć krety, które mają czuły
węch, nie znoszą ich zapachu.
Na ile to jednak skuteczne?
Nie wiadomo, podobnie jak
nie wiadomo, jaki skutek przyniesie zniechęcanie gadziny
przez zalewanie wodą jej korytarzy lub stosowanie świec
dymnych.
Skoro zac zęliśmy od
anegdoty, bądźmy konsek wentni. O to jeden pan
chcąc pozbyć się podziemnych niszczycieli grządek,
postanowił załatwić je sposobem radykalnym. Wykombinował gdzieś wiadro karbidu, który wsypał w krecie
korytarze, czekając aż zaczną
uciekać. Daremnie.
Przypomniał sobie jednak, że karbid zalany wodą
wydziela gaz, który powinien
wypłoszyć intruzów na amen.
Nalawszy więc wody, czekał
dalej. Znów nadaremnie.
Zdesperowany postanowił uciec się do radykalnych
środków, sądząc, że jak podpali wydzielający się z karbidu
gaz, to raz na zawsze załatwi
sprawę. Wziął do ręki zapałki, zbliżył się do kreciej dziury,
zapalił i... Okolicą wstrząsnął
głuchy grzmot. Ponoć ludzie
myśleli nawet, że to strzelają w Dolomitach, ale nie to
jest ważne. Ważne jest to,
że zapalony gaz eksplodował
podobno w krecich korytarzach, wyrywając w trawniku i grządkach coś na kształt
ich mapy. Ale to nie wszystko, bo (znowu podobno) spora część gazu zgromadziła się
w szambie, a kiedy wybuchła, ze wszystkich zlewów,
wanien, muszli klozetowych
w całym domu chlusnęła
cuchnąca ciecz...
Pół godziny potem do domu naszego bohatera, z wiadrami i drabiną przymocowaną do roweru zmierzał
malarz. Podobno krety się
jednak wyniosły.
Poważnie mówiąc, fakt,
że nasze trawniki i piękne
klomby narażone są na „ataki”
kretów, zawdzięczamy poniekąd sami sobie. Ograniczając
uprawy na polach, likwidując sady, warzywniki, zaprosiliśmy zwierzęta do naszych
wypieszczonych ogródków,
w których kreci kopiec urasta
do rangi problemu.
I anegdota na koniec.
Rzecz co prawda nie dotyczy
kretów, ale łatwo zaadaptować
opowieść do naszych potrzeb.
Rzecz dzieje się w Krakowie,
w kamienicy zasiedlonej przez
zacnych profesorów, biologów z Uniwersytetu Jagiellońskiego. Mieszkańcy domu
przeżywają inwazje mrówek
faraona, w korytarzu wszyscy zastanawiają się, co zrobić
z nieproszonymi gośćmi. Profesorowie prześcigają się w pomysłach: otruć, utopić, zmusić
do wyprowadzki w taki i taki
sposób... Pomysły sypią się jak
z rękawa, tyle tylko, że zdesperowani mieszkańcy wszystkich już próbowali. I kiedy jeden z nich stwierdza to na głos,
gdzieś z tyłu zgromadzenia dochodzi cichy głos emerytowanego profesora, specjalisty od
wszelkiego rodzaju robactwa.
– Jest, kochani, tylko jedna metoda na mrówki. Polubić!
Podobno na krety też się
sprawdza.
Najpopularniejszym sposobem na kreta jest jego płoszenie. W
ogródkach często widać wątpliwe ozdoby w postaci nadzianych
na metalowy pręt plastikowych butelek lub puszek po napojach.
krety i nornice
O swoich przygodach w walce z kretami (i nornicami) szeroko rozpisują się internauci?
Jak się okazuje, temat jest gorący, a sposobów na przepędzenie szkodników bez liku.
„Miałam płoszacz dźwiękowy, nie zauważyłam, żeby się kret wyprowadził. Zrył mi cały
trawnik ....”
„Pozwolę sobie tu opisać zasłyszany sposób (podobno pewny) na krety. Należy zakupić śledzia i na 2 tygodnie (!) umieścić na
parapecie, na słońcu. Następnie, chyba w masce gazowej, śledzia zdejmujemy i wpychamy głęboko do pierwszej lepszej nory kreta.
Śledź działa w promieniu 50 metrów. Kret nie
wraca”.
„Ryby w moim przypadku odpadają, bo
dla mojego psa nie ma zbyt zepsutej ryby
i wszystko wygrzebie”.
„Są roślinki, których zapachu nie znoszą
krety, nornice i inne zwierzęce gryzonie, moi
rodzice chyba sadzili między kwiatami cebulice, czosnek ozdobny i aksamitki. Są też elektroniczne odstraszacze. Mój wujek wypłoszył
wszystkie krety”.
„A ja uważam, że najlepszą metodą jest
łowny kot. Odkąd mój przechadza się po działce kretów nie ma”.
„Bardzo skuteczne (i humanitarne) są
też pułapki na krety, zakopywane w ziemi,
w miejscu gdzie przechodzi korytarz wykopany przez kreta. Pułapka to krótka rurka z 2
blaszkami otwierającymi się tylko do środka.
Po schwytaniu kreta do takiej pułapki można go wywieźć w miejsce, gdzie nikomu nie
będzie robił szkód (nie zabijajmy kretów - są
pod ochroną)”.
„Ekologiczny, choć niezbyt elegancki sposób to wkładanie w nory krecie pustych butelek, nieco ukośnie, szyjką do góry. Wiatr
wiejący w butelki robi kretom za dużo hałasu
w korytarzach i w efekcie zmusza je do zmiany
miejsca zamieszkania”.
„Wbij w kopce kreta drewniane lub blaszane kołatki, doskonale nadadzą się do tego także plastikowe butelki po wodzie. Muszą one
wystawać ok. 5 cm ponad powierzchnię ziemi, dlatego najpierw wbij w kopiec długi patyk,
a na nim zawieś np. butelkę. Krety mają świetny słuch i wychwytują najdrobniejsze wstrząsy. Wibracje z obijających się po patyku butelek lub szum wiatraka, klekot kołatek, nie są dla
niego zbyt przyjemne”.
„Nornica jest mało inteligentna, zje trutkę
przynętę, próbowałam. Na kreta nie ma nic.
Kompletnie nie ma wroga. Trzeba go złapać
w pułapkę z PCV i wywieźć baaaaardzo daleko, bo wraca skubaniec podobno”.
„Ja też od lat walczę z nornicami, przeczytałam już chyba wszystko co możliwe na ich
temat, w zasadzie wszystko polega na odstraszaniu. Mam kota, ale on do połowów się nie
kwapi - kiedyś jak wyłożyłam trutkę na nornice
to prawie go zabiłam, biedny się męczył, ale
wyzdrowiał. Wiec trutce mówię „nie”.
W MOIM OGRODZIE
5 kwietnia 2016
Leniwych ogród
nie znosi
Dokończenie ze str. 11.
Można je sadzić na trawniku,
będą kwitły co roku. W ogrodach dobrze trzymają się niewymagające praktycznie żadnej troski konwalie.
Dobrze jest choć trochę
odgrodzić się od sąsiadów.
Tu znowu dobre będą iglaki,
ale ogrodnicy polecają również wszelkiego rodzaju bluszcze. Rośliny plenią się, obrastają płoty, pergole, dają tak
potrzebny w ogrodzie cień,
nie wspominając już o tym,
że ładnie wyglądając, mogą
pomóc w zasłonięciu niezbyt
widowiskowych fragmentów
Floksy – o ich popularności
decyduje z pewnością łatwość
uprawy i rozmnażania, ale
także bogata kolorystyka.
ogrodu, np. kompostowników itp. – Tym, którzy chcieliby mieć do tego wszystkiego
jeszcze kwiaty, polecam natomiast pnące róże. Są odporne na zimowe warunki, nie
trzeba ich wykopywać – radzi
ogrodniczka.
Efektownie, nawet bardzo, wyglądają posadzone
w ogrodzie hortensje. Kwitną
przepięknie, kwiatostany są
obfite, kolorowe. W zasadzie
wymagają tylko dosyć obfitego podlewania (ze względu na
to, że trafiły do Europy z wybrzeży Dalekiego Wschodu, skąd przywieźli je żeglarze w epoce wielkich odkryć
geograficznych) i przykrycia
w zimie, by nie przemarzały. Pozostaje jeszcze kwestia
trawnika. Wszyscy chcą, by
był piękny, trawa gęsta, murawa zwarta i miękka. Anglicy
mówią, że posiadanie takiego
trawnika to rzecz bardzo prosta. Wystarczy wysiać trawę,
a potem kosić ją systematycznie przez 300 lat. Podobno to
wystarcza.
Pisząc o roślinach, których
pielęgnacja nie jest skomplikowana, warto mieć na uwadze, że są również rośliny,
których ogrodnicy-amatorzy
z grupy tych nie obdarzonych
specjalnym zapałem, powinni
unikać niczym diabeł święcoReklama
Pelargonie są chętnie uprawiane w ogrodach, na balkonach
i na parapetach okiennych.
Popularność wzięła się z niewielkich wymagań większości
pelargonii, długiego okresu
kwitnienia, a także różnorodności odmian i barw.
nej wody. Są wśród nich np.
nasturcje. Skądinąd piękne
kwiaty mają szczególną właściwość. Jak żadna inna roślina
przyciągają bowiem mszyce,
z którymi trudno sobie potem
poradzić. – Jednak nie miejmy
złudzeń. Nie stworzymy sobie
przyjemnego kącika bez pracy,
a i to czasem bywa za mało, bo
praca na nic, kiedy brakuje wiedzy. Warto więc od czasu do
czasu poczytać choćby czasopisma dla działkowców – twierdzi nasza rozmówczyni.
Jacek Tarski
13
Reklama
Reklama
14
W MOIM OGRODZIE
Agnieszka Reczkin
Ogród pod blokiem
w Miasteczku
5 kwietnia 2016
Czesław Mroczek stworzył ogród pod blokiem na
miasteczkowskim osiedlu. Zadanie trudne, a efekt robi
wrażenie. Marek Małczak ma swoje zielone królestwo na terenie
Rodzinnych Ogródków Działkowych „Czerwona Róża”, również
w Miasteczku Śląskim. Jest tam miejsce do wypoczynku, trochę
warzyw, drzewa i krzewy owocowe – wszystkiego po trochu.
Obydwaj panowie wielokrotnie byli laureatami miejskiego
konkursu na najładniejszy przydomowy ogród, działkę i balkon.
Agnieszka Reczkin
Kaktusy kwitną tylko raz w roku,
ale za to bardzo efektownie.
i kaktusy. Wystawi je, gdy się
ociepli. – Kaktus kwitnie tylko
przez jeden dzień, ale kwiaty
są piękne, urokliwe – opowiada miasteczkowianin. W jego
ogrodzie są oczka wodne,
mostek, ławki. Nawet drewniany ozdobny ul, jednak bez
pszczół. Miał być domkiem
dla kota, ale nie przypadł
zwierzęciu do gustu.
Do zgłoszenia się do
konkursu pana Czesława
namawiali m.in. sąsiedzi. –
Zresztą zawsze możemy na
nich liczyć. Kiedy wyjeżdżamy, dbają o ogród, pilnują go
– podkreśla Czesław Mroczek. Nieoceniona jest pomoc żony.
Ro dzina p omag a te ż
Markowi Małczakowi, który
ma ogród działkowy. Podzielił
go na dwie części: rekreacyjną, gdzie rosną też warzywa i owocową – z drzewami
i krzewami. Są tu np. truskawki, agrest, czarna porzeczka, śliwa, grusza, a już
niedługo będzie można jeść
rabarbar.
Działkę kupił 20 lat temu
jako typowo warzywną. Sporo pracy kosztowało, by pełniła funkcję rekreacyjną. – Co
roku na naszej działce coś się
zmienia – zaznacza pan Marek. Z żoną lubią róże, co
jakiś czas pojawiają się nowe, zwłaszcza że to delikatne kwiaty i nie raz zmarzną
w czasie zimy, nawet tak łagodnej jak w tym roku. Na
działce rosną jeszcze m.in.
klon palmowy, bukszpan, jałowce, czy wiosenne kwiaty
– tulipany i szafirki.
Nasz rozmówca zwraca
uwagę, że jeżeli ktoś decyduje się na ogród, to musi się
liczyć z tym, że wymaga to
Zdjęcia: Archiwum M. Małczaka
Ogród przy jednej z klatek bloku przy ul. Srebrnej
22 zaczął powstawać ponad
20 lat temu. Ziemia nie jest tu
urodzajna, raczej kamienista.
Jak to pod blokiem. Więc wybór padł na skalniak, co i tak
było zgodne z upodobaniami Czesława Mroczka. Żeby
stworzyć skalniak, na początku trzeba dobrać kamienie,
odpowiednio je ułożyć i dopiero wtedy zacząć sadzić
rośliny. – Ważne jest wyczucie, kompozycja, ale przede
wszystkim chęci – mówi pan
Czesław. Warto też poczytać, jaką glebę lubią konkretne rośliny, czy lepiej rosną
w słońcu, czy raczej w cieniu.
Ale i tak najpierw bezpieczniej zasadzić roślinę na próbę.
Bo może się okazać, że teoretycznie ma dobre warunki,
ale w danym miejscu i tak nie
będzie rosnąć. Tego nie da się
przewidzieć, trzeba próbować. Jak się przyjmie, można
sadzić kolejne. Jeszcze jedna
uwaga dla tych, którzy myślą
o skalniaku – dbanie o niego
nie jest bardzo pracochłonne.
W ogrodzie przy bloku roślin jest mnóstwo. Są
wśród nich m.in. efektowny
milin amerykański, różne odmiany róż, rojników, dzwonki
karpackie, skalnice. – Rośliny
są tak dobrane, że cały czas
któraś z nich kwitnie. Tak jest
od wiosny do jesieni – mówi
Czesław Mroczek. W piwnicy przechowuje agaw y
Ogród działkowy Marka Małczaka, który postawił na różnorodność. Są tu rośliny ozdobne, drzewa i krzewy owocowe, warzywa,
a także kącik do grilla.
Reklama
W ogródku przed blokiem są
nawet oczka wodne.
Czesław Mroczek w swoim ogrodzie przed blokiem. O tej porze roku ten zielony zakątek nie prezentuje się tak efektownie jak wiosną czy latem, ale i tak robi wrażenie.
trochę pracy. Niezależnie od
tego, czy to duża działka, czy
mały ogródek, z dużą ilością
roślin, czy przewagą trawy. –
Przecież o trawnik też trzeba
dbać, żeby dobrze wyglądał.
Nawozić, pielęgnować, kosić –
przekonuje Marek Małczak.
Dodaje, że ważna jest dobra
organizacja pracy.
I ta praca przynosi efekty. Chodzi nie tylko o wygląd ogrodu. – Dla mnie najpiękniejszy jest zapach żyznej,
uprawianej własnymi rękami
ziemi, z której bierze się cała
paleta barw i zapachów roślin
oraz wszystkiego, co nam ziemia daje – podkreśla Marek
Małczak.
Rośliny na skalniaku można dobierać i komponować zgodnie
z upodobaniami.
Reklama
15
W MOIM OGRODZIE
5 kwietnia 2016
Źle zaprojektowany ogród
wywoła frustrację
Hanna Kampa
– Przystępując do projektowania ogrodu należy go
najpierw podzielić na strefy.
Wydzielamy część reprezentacyjną czyli tzw. przedogródek,
część wypoczynkową i część
użytkową. Jeżeli w domu są
dzieci trzeba dla nich wyznaczyć teren do zabaw. Nie należy zapominać też o ewentualnym psie, który także powinien
mieć przestrzeń dla siebie –
tłumaczy Jadwiga Bujoczek,
nauczycielka podstaw projektowania i urządzania terenów
zielonych w Zespole Szkół
Centrum Kształcenia Rolniczego w Nakle Śląskim.
Czworonóg musi mieć
się gdzie wybiegać. – Psy najczęściej chodzą wzdłuż płotu,
zatem tam nie możemy sadzić roślin. Gdy chcemy mieć
grządki i dużo rabat, wówczas
wokół nich należy założyć trawnik. Ogród należy aranżować
bowiem tak, by zwierzę miało
dostęp do swojego terenu. Psa
można nauczyć omijania grządek. Tak czy owak, trzeba się
liczyć z tym, że przy psie nie
uniknie się zniszczeń – mówi
pedagog.
W kolejnym etapie projektowania ogrodu należy
rozpoznać glebę. Możemy
mieć do czynienia z glebami
lekkimi, czyli piaszczystymi
oraz ciężkimi, czyli gliniastymi.
Pierwsze wzbogaca się gliną,
drugie piaskiem, a obydwie
kompostem i obornikiem.
Najlepszy kompost pochodzi
z domowych odpadków, bo
nie zawiera metali ciężkich
jak np. kompost pozyskiwany
z trawników i rowów miejskich. Jest to szczególnie ważne, gdy zamierzamy nawozić
grządki warzywne. War to
pamiętać, że na działce mogą znajdować się różne rodzaje gleby i panować różna
wilgotność.
Nie ma dwóch takich samych ogrodów pod względem gleby i światła. Dlatego
w grę nie wchodzi aranżacja
ogrodu według wzoru. – Źle
dobrane rośliny wymagają ciągłej pracy i ogród zamiast cieszyć, frustruje. Tymczasem
dobrze zaprojektowany będzie
Jacek Tarski
W ogrodzie trzeba po prostu usiąść i obserwować jak „spaceruje” po nim słońce. To najważniejszy etap w projektowaniu przydomowego
krajobrazu. Od stref słońca i cienia zależy między innymi dobór roślin. O niepowtarzalnym wyglądzie każdego ogrodu decydują ich kolory
i kształty, ale również dodatkowe elementy wyposażenia. Nie bez znaczenia są też charakter i upodobania właściciela. Podstawowe
pytanie, które należy sobie zadać przed zaprojektowaniem ogrodu, dotyczy czasu. Bo ogród, jak człowiek, potrzebuje uwagi.
Przyjemnie byłoby posiedzieć w takim ogrodzie. Jego utrzymanie to zadanie godne Heraklesa. Na zdjęciu ogród jednego z zamków
nad Loarą we Francji.
służył latami. Niektóre rośliny można zmienić, ale szkielet przydomowego krajobrazu,
czyli drzewa, krzewy i trawnik
powinien pozostać taki sam –
dodaje Bujoczek.
W Polsce chętnie odgradzamy się od świata żywopłotem. Nie muszą jednak
do tego celu służyć zawsze
żywotniki jak tuja. – To roślina, którą wszyscy kochają ponieważ jest łatwa w uprawie
i szybko rośnie, ale uważam,
że jest jej za dużo w krajobrazie. Istnieje wiele innych roślin
żywopłotowych. Do miejsc
cienistych nadają się cisy, do
stanowisk słonecznych modrzewie i świerki, także rośliny
liściaste mogą tworzyć żywopłot: graby, buki i lipy. Nie są
zimozielone, ale po zrzuceniu liści, ze względu na ładny
układ pędów, też wyglądają atrakcyjnie – zachęca do
innego spojrzenia Jadwiga
Bujoczek.
Reklama
Każdy ogród powinien
mieć niepowtarzalny styl, dostosowany do wyglądu budynku. Jeśli dom przypomina
dworek, proponuje się raczej styl rustykalny. Do domu
w stylu surowym pasować
będzie tzw. ogród japoński.
Na bardzo małych działkach
można pomyśleć o ogrodzie
na dachu domu lub garażu,
czy na altance ogrodowej.
Każdy właściciel ogrodu zanim przystąpi do je-
go projektowania musi odpowiedzieć sobie na kilka
podstawowych pytań: Ile
czasu mu poświęcę? Jakie
rośliny i kolory lubię? Czy
chcę się odgrodzić od sąsiadów? Czy chcę wykorzystać widok za płotem,
włączając go do ogrodu?
Co chcę robić w ogrodzie?
I wreszcie, czy ma to być
ogród otwarty na gości czy
raczej pełnić funkcję bezpiecznej przystani?
16
W MOIM OGRODZIE
5 kwietnia 2016
Kwiatki sołtyski z Tworoga
– Podobno w sołectwie Tworóg jestem pierwszą kobietą na
stanowisku sołtysa – mówi Gertruda Byszewska. Sołtysem
Tworoga jest od 2008 roku, końca dobiega jej druga kadencja.
W pełnieniu obowiązków niczym nie ustępuje mężczyznom, ale
kobiecą rękę widać po kwietnikach, które są oczkiem w głowie
pani sołtys i pomagającej jej Gabrieli Wrzeciono. Cieszą oko, ale
wymagają ciężkiej pracy.
Alicja Jurasz
bratki, pelargonie, aksamitki, cynie – rośliny panie kupują z funduszu sołeckiego,
ale obie korzystają też z własnych zasobów i często z darów mieszkańców. W sumie
na 4 kwietnikach rośnie prawie 500 kwiatów. – Mamy
dużą satysfakcję, kiedy ludzie
nas chwalą. Mam wrażenie, że
to mężczyźni bardziej zauważają, jaką ozdobą dla centrum
wsi są kwietniki – mówi pani Gertruda, która przy każdym wyjeździe podgląda, jak
wyglądają kwiaty w innych
miejscowościach.
Przyznaje, że ludzie szanują ich pracę, ale na po-
Gabriela Wrzeciono i Gertruda Byszewska – specjalistki od kwiatów.
czątku bywało różnie. Zdarzały się kradzieże: ktoś
zabierał kwiaty do rekla-
mówki i odjeżdżał. – Raz
w drodze do kościoła zobaczyłam, że kwiaty wylądowaZdjęcia: Alicja Jurasz
Pani Ger truda została sołtysem rok po tym, jak
przeszła na emeryturę. Do
kandydowania namówił ją
sąsiad. Szybko po objęciu
funkcji założyła pier wszy
kwietnik, przy targu. Z panią
Gabrielą opiekują się obecnie czterema.
Kolorowe rabaty to czasochłonna praca, która zajmuje kilka miesięcy w roku.
Wymaga spulchniania ziemi,
sadzenia, doglądania kwiatów i regularnego podlewania. Tym ostatnim zadaniem
zajmuje się pani Gabriela,
która dwa lata temu zastąpiła
Łucję Przibyczin, bo obowiązek wymaga dużo siły. Ciężkie wiadra napełnia wodą
za urzędem gminy i dowozi
rowerem na poszczególne
kwietniki. Latem kwiaty wymagają więcej wody i częstszego podlewania, dlatego
ubiegłoroczna susza mocno
dała się we znaki.
Co roku są dwa nasadzenia. W tym kwiatki pojawiły
się przed świętami wielkanocnymi, kolejne planowane
są przed odpustem parafialnym, przypadającym na 13
czerwca. Na rabatach rosną
Kolorowe kwietniki doceniają nawet kury i kogut, ale nie są mile widzianymi gośćmi.
Reklama
ły na dachu pobliskiego kiosku
Ruchu. Śmialiśmy się z tego,
ale pracy i kwiatów było żal –
wspomina. Zdarzyło się, że
na rabatach grasowały kury
(rok temu ich fotografie były hitem na naszym profilu
internetowym), ale właściciele już ich pilnują. Ptaki
zresztą bardzo się kwietnikom przysłużyły. – Wiele osób pyta mnie, jaka jest
tajemnica tego, że tak pięknie rosną. Ziemia tutaj nie
jest urodzajna, ale piaszczysta. Mój sekret to naturalny
nawóz, bo mąż ma gołębie.
Dzięki temu kwiaty są tak
dorodne – zdradza.
W MOIM OGRODZIE
5 kwietnia 2016
Znaczki, papugi i kaktusy
17
Od lat zbiera znaczki pocztowe, posiada
papugi, a jego ogródek, choć niewielki,
należy do najpiękniejszych w całym
Tworogu. Najważniejsze miejsce
zajmują w nim rośliny kaktusowate,
które hoduje już od ponad czterech
dekad. Pasję Karola Horzeli znają nie
tylko mieszkańcy Tworoga. Od maja aż
niemal do pierwszych przymrozków,
w jego ogródku przy ul. Zamkowej
rośnie około 50-60 kolczastych okazów,
które przyciągają do płotu hobbystów
i ciekawskich.
Krzysztof Garczarczyk
Zdjęcia: Archiwum rodzinne
– Marzec to nie najlepsza
pora na pisanie o moich kaktusach, bo na razie, z wyjątkiem dwóch opuncji, bardziej
odpornych na ujemne temperatury i przykrytych igliwiem,
wszystkie leżą sobie spokojnie
w piwnicy. Aby ogródek nie był
w tym czasie pusty, w miejsce kaktusowatych wstawiam
donice z niewielkimi iglakami,
z których szczególnie podobają mi się tuje. Większość
hodowanych przeze mnie
kaktusów nie jest odporna na
niską temperaturę, więc jeszcze przed nadejściem pierwszych przymrozków trzeba
je wykopać z ziemi i znaleźć
Karol Horzela na tle swoich kolczastych okazów.
Kaktusy zajmują eksponowane miejsce w ogródku pana Karola.
dla nich odpowiednie miejsce do przezimowania. Zanim trafią do ciepłej piwnicy,
przez pewien czas trzymam
je w szklarni, gdzie mają okazję trochę podeschnąć. Dzięki
temu w piwnicy są mniej narażone na gnicie. Wiosną staram się robić odwrotnie. Nim
ciężkie donice z kaktusami
zostaną umieszczone w ogrodzie, oswajają się z dziennym
światłem w szklarni – mówi
pan Karol.
Skąd to zamiłowanie
do kaktusowatych? – Kupiłem kiedyś dwa małe kwitnące kaktusy, które trzymałem
w mieszkaniu na parapecie.
Rośliny te, powszechnie kojarzone z terenami pustynnymi i górskimi – choć niektóre
gatunki rosną także w dżunglach – bardzo mnie zaintrygowały. Postanowiłem dowiedzieć się o nich czegoś więcej,
szukać nowych gatunków i odmian. Dużo dała mi też wizy-
Reklama
ta w Rumi na Wybrzeżu, gdzie
mogłem podziwiać wielką hodowlę kaktusów. Zacząłem
kontaktować się z innymi hodowcami, wymieniać okazami,
jeździłem też na wystawy odbywające się w parku w Chorzowie – dodaje.
Z kaktusowatych w jego
ogródku rosną m.in. mamilarie, rebutie, opuncje, cereusy. Kiedyś miał również
słynny „fotel teściowej”, pod
łacińską nazwą znany jako
echinocactus grusonii. Poza
tym posiada jeszcze wiele innych ciekawych roślin: trzy
rodzaje agaw, aloesy, juki,
berberysy i co tam jeszcze.
Egzotyczne okazy cieszą oko
zwłaszcza wtedy, gdy kwitną, ale zajęcia przy nich gospodarzowi nie brakuje. – Z
wiekiem człowiekowi ubywa sił
i zdrowia, a moje kaktusowe
hobby jest bardzo pracochłonne – podsumowuje emeryt
z Tworoga.
18
W MOIM OGRODZIE
5 kwietnia 2016
Zielone królestwo Mirosława Koszelskiego z Nowego Chechła,
emerytowanego górnika, powstało na lichej ziemi, która wymaga
nawożenia i stałej pielęgnacji. Jak na słabej, VI-klasowej glebie
powstał tak okazały i różnorodny ogród, wie chyba tylko jego
właściciel – mistrz pszczelarski, rzeczoznawca chorób pszczół,
producent wysokiej jakości miodu i innych wyrobów. Z jego
wiedzy i doświadczenia korzysta na co dzień wiele osób, goście
przyjeżdżają nawet z zagranicy.
Krzysztof Garczarczyk
Czego w tym ogrodzie
nie ma: dwa oczka wodne,
bagiennik, przeróżne gatunki drzew oraz najróżniejsze
krzewy owocowe i ozdobne. Samego jałowca, który akurat dobrze czuje się
w ubogiej ziemi, będzie z kilkanaście gatunków. Są rabaty
kwiatowe i warzywne, skalniaki, urokliwe alejki, jest duża drewniana altana, wzrok
przyciągają pomysłowe i gustowne karmniki dla ptaków.
Część tego ogrodu, przylegającego do lasu na skraju wsi, zajmuje pasieka z 40
ulami, z których niektóre
przypominają wyglądem starodawne barcie. Wszystkie
te pszczele „domki” to dzieło zdolnych rąk gospodarza.
Poza Nowym Chechłem,
Mirosław Koszelski ma także
ule w Beskidach, na wysokiej
górze, wznoszącej się 850 m
ponad poziom morza. Dzięki temu pozyskuje m.in. unikatowy miód spadziowy jo-
Krokusy należą do pierwszych
kwiatów, które zakwitły
w tym roku w ogrodzie państwa
Koszelskich.
dłowy, doskonałe lekarstwo
na niedomagania górnych
dróg oddechowych.
Wiadomo, że najpiękniej
ogród prezentuje się w maju, ale i pod koniec drugiej
dekady marca, wędrując jego
alejkami mogliśmy podziwiać
urodę tego miejsca. Tu i ówdzie kwitły już krokusy i przebiśniegi, a w oczku wodnym,
jeszcze pod powierzchnią
wody, powolutku rozwijały
się pąki kwiatowe lilii wodnych. — Mój ogród urządzam
nieustannie od 1980 roku. Tak
jak w przyrodzie, stale pojawiają się w nim jakieś nowe rzeczy. Jako że jestem pszczelarzem, duża część roślinności,
która znajduje się w ogrodzie to
rośliny miododajne. Są tu rozmaite drzewa, krzewy i kwiaty
szczególnie chętnie odwiedza-
ne przez pszczoły. Lip mam aż
siedem odmian, rośnie u mnie
wrzosiec, oko cieszą przebiśniegi, śnieżki i siedem odmian
krokusów, w tym botaniczne,
a na swój czas kwitnienia czekają tulipany, mieczyki i wiele
innego kwiecia — informował
nas gospodarz.
Nie sposób opisać
wszystkiego, co można spotkać w niezwykłym ogrodzie
pana Koszelskiego. To trzeba
po prostu zobaczyć...
Zdjęcia: Krzysztof Garczarczyk
Ogród pszczelarza z Nowego Chechła
U państwa Danuty i Mirosława Koszelskich rosną nawet dorodne cytryny.
Reklama
Oryginalny karmnik dla
ptaków.
Reklama
Nierówna walka
z komarami
Z powodu łagodnych zim, coraz częściej narzekamy na
plagę komarów. Są miejscowości, jak chociażby Krupski Młyn,
które decydują się na akcje odkomarzania. Coraz popularniejsze staje się też odkomarzanie przydomowych ogrodów i działek rekreacyjnych. Na rynku pojawiły się wyspecjalizowane firmy, które podejmują się wykonania tej usługi.
Dwutlenek węgla, zapachy kwiatowe, wilgoć, światło,
wszystkie te elementy sprzyjają pojawianiu się komarów. Komary składają jajeczka w miejscach wilgotnych i ciepłych, lubią
miejsca zacienione.
Z racji położenia nad Małą Panwią i zbiornikami wodnymi, otoczona lasami gmina Krupski Młyn szczególnie narażona jest na plagę komarów. Dlatego odkomarzanie przeprowadzane jest corocznie już od kilku lat, na obrzeżach
osiedli i nad brzegami rzek lub zbiorników wodnych. Środek
rozpylany jest wokół placów zabaw, parków, skwerów, na
obrzeżach ogródków działkowych. Zwykle z dobrym skutkiem. Odkomarzanie kosztuje gminę od 3 tys. zł wzwyż. Cena uzależniona jest od liczby oprysków.
Odkomarzanie polega na ograniczeniu występowania
komarów (i podobnych owadów, np. meszek) na danym terenie. Użyte środki chemiczne zabijają dorosłe owady bądź
powodują u nich niezdolność do rozmnażania albo wywołują zmiany w fizjologii, które upośledzają ich funkcje życiowe.
Wybór metody odkomarzania uzależniony jest od warunków i lokalizacji ogrodu. Jeśli plaga komarów jest wyjątkowo duża, akcję trzeba powtórzyć.
(eka)
19
W MOIM OGRODZIE
5 kwietnia 2016
Kaletańskie pomidory
rodem z Peru
Czyj ogród
ładniejszy,
czyli zielona
rywalizacja
Osiągają wagę 1,45 kg. Są lekko spłaszczone, w kształcie dyni, mają mało pestek, są
mięsiste. Henryk Kot uprawia pomidory, których nasiona zostały przywiezione z Peru.
Znany jest z nich nie tylko w Jędrysku, gdzie mieszka, ale w Kaletach, i dalej.
Jarosław Myśliwski
Rozsada pomidora.
Gdy zaczynał przygodę
z pomidorami w jego szklarni
królowały znane w Polsce odmiany raissa i tamaris. W 2002
r. znajomy przywiózł mu z Peru nasiona i to był przełom. Na
krzakach w jego szklarni czerwieniły się pomidory wyjątkowej wielkości i wyjątkowo
smaczne. Uzyskał z nich nasiona, zaczął krzyżować z polskimi odmianami i mówi, że wyniki są obiecujące. Pomidory
z jego szklarni stały się znane.
Dla Henryka Kota mają
jeszcze jedną zaletę, która go
wyjątkowo cieszy. – Lubię tak
sobie wejść do szklarni i po prostu patrzeć, jak te warzywa rosną – odpowiada.
Zdjęcia: Jarosław Myśliwski
Szklarnię wybudował razem z ojcem Józefem. Było to w 1986 r. – Doszedłem
do wniosku, że nie będę jadł
świństwa z ogródka, do którego wpada to, co wyemituje huta w Miasteczku Śląskim.
Pracowałem na jej terenie
i wiedziałem, co wylatuje z kominów – opowiada pasjonat
pomidorów.
Zacięcie do ekologii pozostało Henrykowi Kotowi
do dzisiaj. Zarzeka się, że nie
stosuje żadnej chemii. Dobra
gleba, która jest podstawą
uprawy pomidorów, to w jego szklarni kompost, torf i ziemia ogrodnicza. Ze szkodnikami i chorobami walczy przy
pomocy sprawdzonych, naturalnych sposobów. Znalazł je
w starych poradnikach. Jeszcze odpowiednia temperatura
i wilgotność - ot, cała recepta
na sukces. Tak ogólnie, bo to
czy na krzakach pojawią się
pomidory przeciętne czy wyjątkowe, zależy od szczegółów. Te zaś są słodką tajemnicą pana Henryka.
Henryk Kot trzyma w rękach czterotygodniową rozsadę pomidora, która pod koniec kwietnia trafi do szklarni, a na przełomie
czerwca i lipca zacznie owocować.
Reklama
W niektórych gminach powiatu tarnogórskiego organizowane są konkursy na najładniejszy ogród lub balkon. To
sposób na docenienie i wyróżnienie mieszkańców, których
pasja do ogrodnictwa dobrze służy wizerunkowi gminy, ale
też motywacja dla innych, żeby zadbali o zieleń w swoim
otoczeniu.
Przez wiele lat konkurs na najpiękniejszy balkon i posesję organizowała Rada Dzielnicy Osada Jana. Cieszył się
dużym zainteresowaniem, a liczbę uczestników można było liczyć w setkach. Po wyborach i zmianach w składzie rady z konkursu zrezygnowano. Są jednak nowe pomysły. —
Rozmawiałem z mieszkańcami, byli znudzeni dotychczasową
formułą. Dlatego zdecydowaliśmy, że ogłosimy nowy konkurs na
najpiękniejszy ogródek przydomowy i działkę, bo w naszej dzielnicy i bezpośrednim sąsiedztwie działa w sumie sześć dużych
ogródków działkowych. Na każdym z nich ma zostać wybrana
najładniejsza działka i potem komisja zadecyduje, które z nich
zasłużyły na nagrody, która na wyróżnienie. Ruszamy w maju,
rozstrzygnięcie konkursu planujemy w sierpniu podczas festynu Pożegnanie Lata na Galenbergu organizowanego przez radę
i ROD Faser — informuje przewodniczący Rady Dzielnicy
Stefan Wrodarczyk.
W Miasteczku Śląskim miasto organizuje konkurs na
najpiękniejszy balkon, działkę i przydomowy ogród. Zwycięzcy są nagradzani podczas Dni Miasteczka Śląskiego,
a nagrody są pieniężne. Mimo to zmagania cieszą się umiarkowanym zainteresowaniem. W ubiegłym roku na konkurs
wpłynęło 10 zgłoszeń, ale jak twierdzili wówczas jurorzy, rywalizacja toczyła się na bardzo wyrównanym poziomie.
Mieszkańców z najpiękniejszym balkonem i ogrodem
doceniają także władze Kalet, które od kilku lat organizują taki konkurs. Mieszkańcom nie brakuje pomysłowości
w aranżacji swoich ogrodów.
(aj)
20
W MOIM OGRODZIE
5 kwietnia 2016
Download