11 W MOIM OGRODZIE Jacek Tarski 5 kwietnia 2016 Hortensja. Pięknie kwitnie, a oprócz dość obfitego podlewania nie jest zbyt wymagająca. Aksamitki – roślina w sam raz dla początkującego ogrodnika. W Villandry we Francji, ogród zamkowy to warzywniak. Oczywiście urządzono go tak, jak urządza się zamkowe ogrody. Liliowiec – długowieczny, niewybredny. Leniwych ogród nie znosi Ciemiernik biały (Helleborus niger) to jedna z roślin, która nie wymaga nadmiernej troski. Raz zasadzona będzie kwitła co roku, zawsze zimą. Pięknie wygląda zadbany ogród z trawnikiem jak przed siedzibą angielskich lordów, z przystrzyżoną trawą, wypielęgnowanymi krzewami, gdzie w cieniu, w letnie, ciepłe popołudnie, właściciel wygodnie rozparty w fotelu z wikliny, popija chłodne piwko. Wszystko wkoło samo rośnie, samo się pielęgnuje, strzyże, kosi, przycina. Żyć nie umierać, relaks jak się patrzy. – Tak się nie da. Ogród to nie miejsce dla leniwych – psuje sielankowy obraz pani Mira, ogrodniczka z Tarnowskich Gór. Jacek Tarski Nasturcje, jak żadna inna roślina, przyciągają mszyce. Za moment jednak dodaje, że nie jest aż tak źle, bo przyswoiwszy sobie odrobinę wiedzy, każdy może sobie urządzić ogród tak, by nie biegać po nim przez cały sezon a to z kopaczką, a to z grabiami, w międzyczasie plewić, przycinać, spryskiwać, czyli robić wszystko, tylko nie odpoczywać w cieniu. To dlatego, że są rośliny, których uprawa daje dobry efekt, mimo tego że ogrodnik nie przywiązuje aż takiej uwagi do ich pielęgnacji. Z perspektywy późniejszego użytkownika leżaka w cieniu, radosną wieścią jest to, że jedną z takich roślin są iglaki. – Leniwym polecam też krzewy, są mało wymagające, dobrze się trzymają – dodaje pani Mira. Kto nie ma zamiaru spędzać czasu na pielęgnowaniu roślin Reklama ozdobnych, a chce jednak je mieć, może się zdecydować na którąś z odmian roślin cebulowych. Sadzi się je wczesną jesienią, a kwitną w następnym roku. Większość z nich, jak mówi pani Mira, nie wymaga skomplikowanych zabiegów, przesadzania itd. Łatwe w „obsłudze” są również wiosenne kwiaty: przebiśniegi, przylaszczki, fiołki. Dokończenie na str. 13. Reklama W MOIM OGRODZIE Polubić kreta Zacząć wypada od tego, że znienawidzony przez ogrodników i właścicieli pięknych trawników kret jest pod prawną ochroną. To oznacza, że eksterminacja intruza jest wykluczona. Można go najwyżej próbować płoszyć lub łapać i wywozić tam, gdzie szkodził nikomu nie będzie. 5 kwietnia 2016 Zdjęcia: Elżbieta Kulińska 12 Jacek Tarski Dlaczego kret jest tak nielubiany? Co tu dużo gadać, niech przemówi anegdota: Jeden z klubów sportow ych w Tar n owsk ich Górach szykował się do superważnego meczu, od którego zależało być albo nie być piłkarskiej drużyny gospodarzy. Dzień wcześniej podkoszono trawę i idealnie przygotowano boisko do spotkania. Gospodarz obiektu udał się więc na spoczynek w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku. Rano obudziło biedaka walenie w drzwi, za którymi, jak się okazało, stał wściekły jak szerszeń prezes klubu w towarzystwie brzuchatego działacza, który wyglądał na człowieka będącego u progu zawału serca. – Ja cię, ja was... – sapał prezes ledwo łapiąc oddech, tak bardzo był wzburzony. – Coś ty zrobił! Jak to możliwe!? Co się stało!? Kto to k... zrobił? – ni to pytał, ni pomstował pod adresem zdezorientowanego gospodarza obiektu, który szybko się ubrał i wraz z będącymi u progu apopleksji działaczami pojechał na boisko. Kret lubi narobić szkód. Krecie kopce to zmora ogrodników. Gdy zobaczył idealną jeszcze wczoraj wieczorem murawę, zdębiał i pobladł, ręce zaczęły mu się trząść, podobnie zresztą jak i podbródek. Jeszcze parę godzin temu idealne boisko wyglądało jak po bombardowaniu. Na całej powierzchni pokryte było dziesiątkami (niektórzy mówią nawet, że setkami) kretowisk. Nie dość, że cała robota poszła na marne, to jeszcze nie było takiej możliwości, by do czasu rozpoczęcia meczu doprowadzić murawę do porządku. Tyle anegdota. Ale jak pozbyć się kretów z ogródka? Najpopularniejszym sposobem, stosowanym przez niezliczone rzesze działkowców, jest płoszenie zwierzaka. W ogródkach często widać wątpliwe ozdoby w postaci nadzianych na metalowy pręt plastikowych butelek lub puReklama szek po napojach. Tajemnica polega na tym, że krety, ślepe jak... krety, mają doskonały słuch i zmysł wyczuwania drgań. Niepokojone brzękiem poruszanych wiatrem flaszek i puszek, wynoszą się tam, gdzie dźwięku nie słyszą. Innym, polecanym przez ogrodników sposobem jest płoszenie kretów generatorami ultradźwięków. Wbija się je w ziemię i podobno są skuteczne. Podobno, bo zdania na ich temat są podzielone. Kolejny przepis to sadzenie co parę metrów aromatycznych ziół lub czosnku. Ponoć krety, które mają czuły węch, nie znoszą ich zapachu. Na ile to jednak skuteczne? Nie wiadomo, podobnie jak nie wiadomo, jaki skutek przyniesie zniechęcanie gadziny przez zalewanie wodą jej korytarzy lub stosowanie świec dymnych. Skoro zac zęliśmy od anegdoty, bądźmy konsek wentni. O to jeden pan chcąc pozbyć się podziemnych niszczycieli grządek, postanowił załatwić je sposobem radykalnym. Wykombinował gdzieś wiadro karbidu, który wsypał w krecie korytarze, czekając aż zaczną uciekać. Daremnie. Przypomniał sobie jednak, że karbid zalany wodą wydziela gaz, który powinien wypłoszyć intruzów na amen. Nalawszy więc wody, czekał dalej. Znów nadaremnie. Zdesperowany postanowił uciec się do radykalnych środków, sądząc, że jak podpali wydzielający się z karbidu gaz, to raz na zawsze załatwi sprawę. Wziął do ręki zapałki, zbliżył się do kreciej dziury, zapalił i... Okolicą wstrząsnął głuchy grzmot. Ponoć ludzie myśleli nawet, że to strzelają w Dolomitach, ale nie to jest ważne. Ważne jest to, że zapalony gaz eksplodował podobno w krecich korytarzach, wyrywając w trawniku i grządkach coś na kształt ich mapy. Ale to nie wszystko, bo (znowu podobno) spora część gazu zgromadziła się w szambie, a kiedy wybuchła, ze wszystkich zlewów, wanien, muszli klozetowych w całym domu chlusnęła cuchnąca ciecz... Pół godziny potem do domu naszego bohatera, z wiadrami i drabiną przymocowaną do roweru zmierzał malarz. Podobno krety się jednak wyniosły. Poważnie mówiąc, fakt, że nasze trawniki i piękne klomby narażone są na „ataki” kretów, zawdzięczamy poniekąd sami sobie. Ograniczając uprawy na polach, likwidując sady, warzywniki, zaprosiliśmy zwierzęta do naszych wypieszczonych ogródków, w których kreci kopiec urasta do rangi problemu. I anegdota na koniec. Rzecz co prawda nie dotyczy kretów, ale łatwo zaadaptować opowieść do naszych potrzeb. Rzecz dzieje się w Krakowie, w kamienicy zasiedlonej przez zacnych profesorów, biologów z Uniwersytetu Jagiellońskiego. Mieszkańcy domu przeżywają inwazje mrówek faraona, w korytarzu wszyscy zastanawiają się, co zrobić z nieproszonymi gośćmi. Profesorowie prześcigają się w pomysłach: otruć, utopić, zmusić do wyprowadzki w taki i taki sposób... Pomysły sypią się jak z rękawa, tyle tylko, że zdesperowani mieszkańcy wszystkich już próbowali. I kiedy jeden z nich stwierdza to na głos, gdzieś z tyłu zgromadzenia dochodzi cichy głos emerytowanego profesora, specjalisty od wszelkiego rodzaju robactwa. – Jest, kochani, tylko jedna metoda na mrówki. Polubić! Podobno na krety też się sprawdza. Najpopularniejszym sposobem na kreta jest jego płoszenie. W ogródkach często widać wątpliwe ozdoby w postaci nadzianych na metalowy pręt plastikowych butelek lub puszek po napojach. krety i nornice O swoich przygodach w walce z kretami (i nornicami) szeroko rozpisują się internauci? Jak się okazuje, temat jest gorący, a sposobów na przepędzenie szkodników bez liku. „Miałam płoszacz dźwiękowy, nie zauważyłam, żeby się kret wyprowadził. Zrył mi cały trawnik ....” „Pozwolę sobie tu opisać zasłyszany sposób (podobno pewny) na krety. Należy zakupić śledzia i na 2 tygodnie (!) umieścić na parapecie, na słońcu. Następnie, chyba w masce gazowej, śledzia zdejmujemy i wpychamy głęboko do pierwszej lepszej nory kreta. Śledź działa w promieniu 50 metrów. Kret nie wraca”. „Ryby w moim przypadku odpadają, bo dla mojego psa nie ma zbyt zepsutej ryby i wszystko wygrzebie”. „Są roślinki, których zapachu nie znoszą krety, nornice i inne zwierzęce gryzonie, moi rodzice chyba sadzili między kwiatami cebulice, czosnek ozdobny i aksamitki. Są też elektroniczne odstraszacze. Mój wujek wypłoszył wszystkie krety”. „A ja uważam, że najlepszą metodą jest łowny kot. Odkąd mój przechadza się po działce kretów nie ma”. „Bardzo skuteczne (i humanitarne) są też pułapki na krety, zakopywane w ziemi, w miejscu gdzie przechodzi korytarz wykopany przez kreta. Pułapka to krótka rurka z 2 blaszkami otwierającymi się tylko do środka. Po schwytaniu kreta do takiej pułapki można go wywieźć w miejsce, gdzie nikomu nie będzie robił szkód (nie zabijajmy kretów - są pod ochroną)”. „Ekologiczny, choć niezbyt elegancki sposób to wkładanie w nory krecie pustych butelek, nieco ukośnie, szyjką do góry. Wiatr wiejący w butelki robi kretom za dużo hałasu w korytarzach i w efekcie zmusza je do zmiany miejsca zamieszkania”. „Wbij w kopce kreta drewniane lub blaszane kołatki, doskonale nadadzą się do tego także plastikowe butelki po wodzie. Muszą one wystawać ok. 5 cm ponad powierzchnię ziemi, dlatego najpierw wbij w kopiec długi patyk, a na nim zawieś np. butelkę. Krety mają świetny słuch i wychwytują najdrobniejsze wstrząsy. Wibracje z obijających się po patyku butelek lub szum wiatraka, klekot kołatek, nie są dla niego zbyt przyjemne”. „Nornica jest mało inteligentna, zje trutkę przynętę, próbowałam. Na kreta nie ma nic. Kompletnie nie ma wroga. Trzeba go złapać w pułapkę z PCV i wywieźć baaaaardzo daleko, bo wraca skubaniec podobno”. „Ja też od lat walczę z nornicami, przeczytałam już chyba wszystko co możliwe na ich temat, w zasadzie wszystko polega na odstraszaniu. Mam kota, ale on do połowów się nie kwapi - kiedyś jak wyłożyłam trutkę na nornice to prawie go zabiłam, biedny się męczył, ale wyzdrowiał. Wiec trutce mówię „nie”. W MOIM OGRODZIE 5 kwietnia 2016 Leniwych ogród nie znosi Dokończenie ze str. 11. Można je sadzić na trawniku, będą kwitły co roku. W ogrodach dobrze trzymają się niewymagające praktycznie żadnej troski konwalie. Dobrze jest choć trochę odgrodzić się od sąsiadów. Tu znowu dobre będą iglaki, ale ogrodnicy polecają również wszelkiego rodzaju bluszcze. Rośliny plenią się, obrastają płoty, pergole, dają tak potrzebny w ogrodzie cień, nie wspominając już o tym, że ładnie wyglądając, mogą pomóc w zasłonięciu niezbyt widowiskowych fragmentów Floksy – o ich popularności decyduje z pewnością łatwość uprawy i rozmnażania, ale także bogata kolorystyka. ogrodu, np. kompostowników itp. – Tym, którzy chcieliby mieć do tego wszystkiego jeszcze kwiaty, polecam natomiast pnące róże. Są odporne na zimowe warunki, nie trzeba ich wykopywać – radzi ogrodniczka. Efektownie, nawet bardzo, wyglądają posadzone w ogrodzie hortensje. Kwitną przepięknie, kwiatostany są obfite, kolorowe. W zasadzie wymagają tylko dosyć obfitego podlewania (ze względu na to, że trafiły do Europy z wybrzeży Dalekiego Wschodu, skąd przywieźli je żeglarze w epoce wielkich odkryć geograficznych) i przykrycia w zimie, by nie przemarzały. Pozostaje jeszcze kwestia trawnika. Wszyscy chcą, by był piękny, trawa gęsta, murawa zwarta i miękka. Anglicy mówią, że posiadanie takiego trawnika to rzecz bardzo prosta. Wystarczy wysiać trawę, a potem kosić ją systematycznie przez 300 lat. Podobno to wystarcza. Pisząc o roślinach, których pielęgnacja nie jest skomplikowana, warto mieć na uwadze, że są również rośliny, których ogrodnicy-amatorzy z grupy tych nie obdarzonych specjalnym zapałem, powinni unikać niczym diabeł święcoReklama Pelargonie są chętnie uprawiane w ogrodach, na balkonach i na parapetach okiennych. Popularność wzięła się z niewielkich wymagań większości pelargonii, długiego okresu kwitnienia, a także różnorodności odmian i barw. nej wody. Są wśród nich np. nasturcje. Skądinąd piękne kwiaty mają szczególną właściwość. Jak żadna inna roślina przyciągają bowiem mszyce, z którymi trudno sobie potem poradzić. – Jednak nie miejmy złudzeń. Nie stworzymy sobie przyjemnego kącika bez pracy, a i to czasem bywa za mało, bo praca na nic, kiedy brakuje wiedzy. Warto więc od czasu do czasu poczytać choćby czasopisma dla działkowców – twierdzi nasza rozmówczyni. Jacek Tarski 13 Reklama Reklama 14 W MOIM OGRODZIE Agnieszka Reczkin Ogród pod blokiem w Miasteczku 5 kwietnia 2016 Czesław Mroczek stworzył ogród pod blokiem na miasteczkowskim osiedlu. Zadanie trudne, a efekt robi wrażenie. Marek Małczak ma swoje zielone królestwo na terenie Rodzinnych Ogródków Działkowych „Czerwona Róża”, również w Miasteczku Śląskim. Jest tam miejsce do wypoczynku, trochę warzyw, drzewa i krzewy owocowe – wszystkiego po trochu. Obydwaj panowie wielokrotnie byli laureatami miejskiego konkursu na najładniejszy przydomowy ogród, działkę i balkon. Agnieszka Reczkin Kaktusy kwitną tylko raz w roku, ale za to bardzo efektownie. i kaktusy. Wystawi je, gdy się ociepli. – Kaktus kwitnie tylko przez jeden dzień, ale kwiaty są piękne, urokliwe – opowiada miasteczkowianin. W jego ogrodzie są oczka wodne, mostek, ławki. Nawet drewniany ozdobny ul, jednak bez pszczół. Miał być domkiem dla kota, ale nie przypadł zwierzęciu do gustu. Do zgłoszenia się do konkursu pana Czesława namawiali m.in. sąsiedzi. – Zresztą zawsze możemy na nich liczyć. Kiedy wyjeżdżamy, dbają o ogród, pilnują go – podkreśla Czesław Mroczek. Nieoceniona jest pomoc żony. Ro dzina p omag a te ż Markowi Małczakowi, który ma ogród działkowy. Podzielił go na dwie części: rekreacyjną, gdzie rosną też warzywa i owocową – z drzewami i krzewami. Są tu np. truskawki, agrest, czarna porzeczka, śliwa, grusza, a już niedługo będzie można jeść rabarbar. Działkę kupił 20 lat temu jako typowo warzywną. Sporo pracy kosztowało, by pełniła funkcję rekreacyjną. – Co roku na naszej działce coś się zmienia – zaznacza pan Marek. Z żoną lubią róże, co jakiś czas pojawiają się nowe, zwłaszcza że to delikatne kwiaty i nie raz zmarzną w czasie zimy, nawet tak łagodnej jak w tym roku. Na działce rosną jeszcze m.in. klon palmowy, bukszpan, jałowce, czy wiosenne kwiaty – tulipany i szafirki. Nasz rozmówca zwraca uwagę, że jeżeli ktoś decyduje się na ogród, to musi się liczyć z tym, że wymaga to Zdjęcia: Archiwum M. Małczaka Ogród przy jednej z klatek bloku przy ul. Srebrnej 22 zaczął powstawać ponad 20 lat temu. Ziemia nie jest tu urodzajna, raczej kamienista. Jak to pod blokiem. Więc wybór padł na skalniak, co i tak było zgodne z upodobaniami Czesława Mroczka. Żeby stworzyć skalniak, na początku trzeba dobrać kamienie, odpowiednio je ułożyć i dopiero wtedy zacząć sadzić rośliny. – Ważne jest wyczucie, kompozycja, ale przede wszystkim chęci – mówi pan Czesław. Warto też poczytać, jaką glebę lubią konkretne rośliny, czy lepiej rosną w słońcu, czy raczej w cieniu. Ale i tak najpierw bezpieczniej zasadzić roślinę na próbę. Bo może się okazać, że teoretycznie ma dobre warunki, ale w danym miejscu i tak nie będzie rosnąć. Tego nie da się przewidzieć, trzeba próbować. Jak się przyjmie, można sadzić kolejne. Jeszcze jedna uwaga dla tych, którzy myślą o skalniaku – dbanie o niego nie jest bardzo pracochłonne. W ogrodzie przy bloku roślin jest mnóstwo. Są wśród nich m.in. efektowny milin amerykański, różne odmiany róż, rojników, dzwonki karpackie, skalnice. – Rośliny są tak dobrane, że cały czas któraś z nich kwitnie. Tak jest od wiosny do jesieni – mówi Czesław Mroczek. W piwnicy przechowuje agaw y Ogród działkowy Marka Małczaka, który postawił na różnorodność. Są tu rośliny ozdobne, drzewa i krzewy owocowe, warzywa, a także kącik do grilla. Reklama W ogródku przed blokiem są nawet oczka wodne. Czesław Mroczek w swoim ogrodzie przed blokiem. O tej porze roku ten zielony zakątek nie prezentuje się tak efektownie jak wiosną czy latem, ale i tak robi wrażenie. trochę pracy. Niezależnie od tego, czy to duża działka, czy mały ogródek, z dużą ilością roślin, czy przewagą trawy. – Przecież o trawnik też trzeba dbać, żeby dobrze wyglądał. Nawozić, pielęgnować, kosić – przekonuje Marek Małczak. Dodaje, że ważna jest dobra organizacja pracy. I ta praca przynosi efekty. Chodzi nie tylko o wygląd ogrodu. – Dla mnie najpiękniejszy jest zapach żyznej, uprawianej własnymi rękami ziemi, z której bierze się cała paleta barw i zapachów roślin oraz wszystkiego, co nam ziemia daje – podkreśla Marek Małczak. Rośliny na skalniaku można dobierać i komponować zgodnie z upodobaniami. Reklama 15 W MOIM OGRODZIE 5 kwietnia 2016 Źle zaprojektowany ogród wywoła frustrację Hanna Kampa – Przystępując do projektowania ogrodu należy go najpierw podzielić na strefy. Wydzielamy część reprezentacyjną czyli tzw. przedogródek, część wypoczynkową i część użytkową. Jeżeli w domu są dzieci trzeba dla nich wyznaczyć teren do zabaw. Nie należy zapominać też o ewentualnym psie, który także powinien mieć przestrzeń dla siebie – tłumaczy Jadwiga Bujoczek, nauczycielka podstaw projektowania i urządzania terenów zielonych w Zespole Szkół Centrum Kształcenia Rolniczego w Nakle Śląskim. Czworonóg musi mieć się gdzie wybiegać. – Psy najczęściej chodzą wzdłuż płotu, zatem tam nie możemy sadzić roślin. Gdy chcemy mieć grządki i dużo rabat, wówczas wokół nich należy założyć trawnik. Ogród należy aranżować bowiem tak, by zwierzę miało dostęp do swojego terenu. Psa można nauczyć omijania grządek. Tak czy owak, trzeba się liczyć z tym, że przy psie nie uniknie się zniszczeń – mówi pedagog. W kolejnym etapie projektowania ogrodu należy rozpoznać glebę. Możemy mieć do czynienia z glebami lekkimi, czyli piaszczystymi oraz ciężkimi, czyli gliniastymi. Pierwsze wzbogaca się gliną, drugie piaskiem, a obydwie kompostem i obornikiem. Najlepszy kompost pochodzi z domowych odpadków, bo nie zawiera metali ciężkich jak np. kompost pozyskiwany z trawników i rowów miejskich. Jest to szczególnie ważne, gdy zamierzamy nawozić grządki warzywne. War to pamiętać, że na działce mogą znajdować się różne rodzaje gleby i panować różna wilgotność. Nie ma dwóch takich samych ogrodów pod względem gleby i światła. Dlatego w grę nie wchodzi aranżacja ogrodu według wzoru. – Źle dobrane rośliny wymagają ciągłej pracy i ogród zamiast cieszyć, frustruje. Tymczasem dobrze zaprojektowany będzie Jacek Tarski W ogrodzie trzeba po prostu usiąść i obserwować jak „spaceruje” po nim słońce. To najważniejszy etap w projektowaniu przydomowego krajobrazu. Od stref słońca i cienia zależy między innymi dobór roślin. O niepowtarzalnym wyglądzie każdego ogrodu decydują ich kolory i kształty, ale również dodatkowe elementy wyposażenia. Nie bez znaczenia są też charakter i upodobania właściciela. Podstawowe pytanie, które należy sobie zadać przed zaprojektowaniem ogrodu, dotyczy czasu. Bo ogród, jak człowiek, potrzebuje uwagi. Przyjemnie byłoby posiedzieć w takim ogrodzie. Jego utrzymanie to zadanie godne Heraklesa. Na zdjęciu ogród jednego z zamków nad Loarą we Francji. służył latami. Niektóre rośliny można zmienić, ale szkielet przydomowego krajobrazu, czyli drzewa, krzewy i trawnik powinien pozostać taki sam – dodaje Bujoczek. W Polsce chętnie odgradzamy się od świata żywopłotem. Nie muszą jednak do tego celu służyć zawsze żywotniki jak tuja. – To roślina, którą wszyscy kochają ponieważ jest łatwa w uprawie i szybko rośnie, ale uważam, że jest jej za dużo w krajobrazie. Istnieje wiele innych roślin żywopłotowych. Do miejsc cienistych nadają się cisy, do stanowisk słonecznych modrzewie i świerki, także rośliny liściaste mogą tworzyć żywopłot: graby, buki i lipy. Nie są zimozielone, ale po zrzuceniu liści, ze względu na ładny układ pędów, też wyglądają atrakcyjnie – zachęca do innego spojrzenia Jadwiga Bujoczek. Reklama Każdy ogród powinien mieć niepowtarzalny styl, dostosowany do wyglądu budynku. Jeśli dom przypomina dworek, proponuje się raczej styl rustykalny. Do domu w stylu surowym pasować będzie tzw. ogród japoński. Na bardzo małych działkach można pomyśleć o ogrodzie na dachu domu lub garażu, czy na altance ogrodowej. Każdy właściciel ogrodu zanim przystąpi do je- go projektowania musi odpowiedzieć sobie na kilka podstawowych pytań: Ile czasu mu poświęcę? Jakie rośliny i kolory lubię? Czy chcę się odgrodzić od sąsiadów? Czy chcę wykorzystać widok za płotem, włączając go do ogrodu? Co chcę robić w ogrodzie? I wreszcie, czy ma to być ogród otwarty na gości czy raczej pełnić funkcję bezpiecznej przystani? 16 W MOIM OGRODZIE 5 kwietnia 2016 Kwiatki sołtyski z Tworoga – Podobno w sołectwie Tworóg jestem pierwszą kobietą na stanowisku sołtysa – mówi Gertruda Byszewska. Sołtysem Tworoga jest od 2008 roku, końca dobiega jej druga kadencja. W pełnieniu obowiązków niczym nie ustępuje mężczyznom, ale kobiecą rękę widać po kwietnikach, które są oczkiem w głowie pani sołtys i pomagającej jej Gabrieli Wrzeciono. Cieszą oko, ale wymagają ciężkiej pracy. Alicja Jurasz bratki, pelargonie, aksamitki, cynie – rośliny panie kupują z funduszu sołeckiego, ale obie korzystają też z własnych zasobów i często z darów mieszkańców. W sumie na 4 kwietnikach rośnie prawie 500 kwiatów. – Mamy dużą satysfakcję, kiedy ludzie nas chwalą. Mam wrażenie, że to mężczyźni bardziej zauważają, jaką ozdobą dla centrum wsi są kwietniki – mówi pani Gertruda, która przy każdym wyjeździe podgląda, jak wyglądają kwiaty w innych miejscowościach. Przyznaje, że ludzie szanują ich pracę, ale na po- Gabriela Wrzeciono i Gertruda Byszewska – specjalistki od kwiatów. czątku bywało różnie. Zdarzały się kradzieże: ktoś zabierał kwiaty do rekla- mówki i odjeżdżał. – Raz w drodze do kościoła zobaczyłam, że kwiaty wylądowaZdjęcia: Alicja Jurasz Pani Ger truda została sołtysem rok po tym, jak przeszła na emeryturę. Do kandydowania namówił ją sąsiad. Szybko po objęciu funkcji założyła pier wszy kwietnik, przy targu. Z panią Gabrielą opiekują się obecnie czterema. Kolorowe rabaty to czasochłonna praca, która zajmuje kilka miesięcy w roku. Wymaga spulchniania ziemi, sadzenia, doglądania kwiatów i regularnego podlewania. Tym ostatnim zadaniem zajmuje się pani Gabriela, która dwa lata temu zastąpiła Łucję Przibyczin, bo obowiązek wymaga dużo siły. Ciężkie wiadra napełnia wodą za urzędem gminy i dowozi rowerem na poszczególne kwietniki. Latem kwiaty wymagają więcej wody i częstszego podlewania, dlatego ubiegłoroczna susza mocno dała się we znaki. Co roku są dwa nasadzenia. W tym kwiatki pojawiły się przed świętami wielkanocnymi, kolejne planowane są przed odpustem parafialnym, przypadającym na 13 czerwca. Na rabatach rosną Kolorowe kwietniki doceniają nawet kury i kogut, ale nie są mile widzianymi gośćmi. Reklama ły na dachu pobliskiego kiosku Ruchu. Śmialiśmy się z tego, ale pracy i kwiatów było żal – wspomina. Zdarzyło się, że na rabatach grasowały kury (rok temu ich fotografie były hitem na naszym profilu internetowym), ale właściciele już ich pilnują. Ptaki zresztą bardzo się kwietnikom przysłużyły. – Wiele osób pyta mnie, jaka jest tajemnica tego, że tak pięknie rosną. Ziemia tutaj nie jest urodzajna, ale piaszczysta. Mój sekret to naturalny nawóz, bo mąż ma gołębie. Dzięki temu kwiaty są tak dorodne – zdradza. W MOIM OGRODZIE 5 kwietnia 2016 Znaczki, papugi i kaktusy 17 Od lat zbiera znaczki pocztowe, posiada papugi, a jego ogródek, choć niewielki, należy do najpiękniejszych w całym Tworogu. Najważniejsze miejsce zajmują w nim rośliny kaktusowate, które hoduje już od ponad czterech dekad. Pasję Karola Horzeli znają nie tylko mieszkańcy Tworoga. Od maja aż niemal do pierwszych przymrozków, w jego ogródku przy ul. Zamkowej rośnie około 50-60 kolczastych okazów, które przyciągają do płotu hobbystów i ciekawskich. Krzysztof Garczarczyk Zdjęcia: Archiwum rodzinne – Marzec to nie najlepsza pora na pisanie o moich kaktusach, bo na razie, z wyjątkiem dwóch opuncji, bardziej odpornych na ujemne temperatury i przykrytych igliwiem, wszystkie leżą sobie spokojnie w piwnicy. Aby ogródek nie był w tym czasie pusty, w miejsce kaktusowatych wstawiam donice z niewielkimi iglakami, z których szczególnie podobają mi się tuje. Większość hodowanych przeze mnie kaktusów nie jest odporna na niską temperaturę, więc jeszcze przed nadejściem pierwszych przymrozków trzeba je wykopać z ziemi i znaleźć Karol Horzela na tle swoich kolczastych okazów. Kaktusy zajmują eksponowane miejsce w ogródku pana Karola. dla nich odpowiednie miejsce do przezimowania. Zanim trafią do ciepłej piwnicy, przez pewien czas trzymam je w szklarni, gdzie mają okazję trochę podeschnąć. Dzięki temu w piwnicy są mniej narażone na gnicie. Wiosną staram się robić odwrotnie. Nim ciężkie donice z kaktusami zostaną umieszczone w ogrodzie, oswajają się z dziennym światłem w szklarni – mówi pan Karol. Skąd to zamiłowanie do kaktusowatych? – Kupiłem kiedyś dwa małe kwitnące kaktusy, które trzymałem w mieszkaniu na parapecie. Rośliny te, powszechnie kojarzone z terenami pustynnymi i górskimi – choć niektóre gatunki rosną także w dżunglach – bardzo mnie zaintrygowały. Postanowiłem dowiedzieć się o nich czegoś więcej, szukać nowych gatunków i odmian. Dużo dała mi też wizy- Reklama ta w Rumi na Wybrzeżu, gdzie mogłem podziwiać wielką hodowlę kaktusów. Zacząłem kontaktować się z innymi hodowcami, wymieniać okazami, jeździłem też na wystawy odbywające się w parku w Chorzowie – dodaje. Z kaktusowatych w jego ogródku rosną m.in. mamilarie, rebutie, opuncje, cereusy. Kiedyś miał również słynny „fotel teściowej”, pod łacińską nazwą znany jako echinocactus grusonii. Poza tym posiada jeszcze wiele innych ciekawych roślin: trzy rodzaje agaw, aloesy, juki, berberysy i co tam jeszcze. Egzotyczne okazy cieszą oko zwłaszcza wtedy, gdy kwitną, ale zajęcia przy nich gospodarzowi nie brakuje. – Z wiekiem człowiekowi ubywa sił i zdrowia, a moje kaktusowe hobby jest bardzo pracochłonne – podsumowuje emeryt z Tworoga. 18 W MOIM OGRODZIE 5 kwietnia 2016 Zielone królestwo Mirosława Koszelskiego z Nowego Chechła, emerytowanego górnika, powstało na lichej ziemi, która wymaga nawożenia i stałej pielęgnacji. Jak na słabej, VI-klasowej glebie powstał tak okazały i różnorodny ogród, wie chyba tylko jego właściciel – mistrz pszczelarski, rzeczoznawca chorób pszczół, producent wysokiej jakości miodu i innych wyrobów. Z jego wiedzy i doświadczenia korzysta na co dzień wiele osób, goście przyjeżdżają nawet z zagranicy. Krzysztof Garczarczyk Czego w tym ogrodzie nie ma: dwa oczka wodne, bagiennik, przeróżne gatunki drzew oraz najróżniejsze krzewy owocowe i ozdobne. Samego jałowca, który akurat dobrze czuje się w ubogiej ziemi, będzie z kilkanaście gatunków. Są rabaty kwiatowe i warzywne, skalniaki, urokliwe alejki, jest duża drewniana altana, wzrok przyciągają pomysłowe i gustowne karmniki dla ptaków. Część tego ogrodu, przylegającego do lasu na skraju wsi, zajmuje pasieka z 40 ulami, z których niektóre przypominają wyglądem starodawne barcie. Wszystkie te pszczele „domki” to dzieło zdolnych rąk gospodarza. Poza Nowym Chechłem, Mirosław Koszelski ma także ule w Beskidach, na wysokiej górze, wznoszącej się 850 m ponad poziom morza. Dzięki temu pozyskuje m.in. unikatowy miód spadziowy jo- Krokusy należą do pierwszych kwiatów, które zakwitły w tym roku w ogrodzie państwa Koszelskich. dłowy, doskonałe lekarstwo na niedomagania górnych dróg oddechowych. Wiadomo, że najpiękniej ogród prezentuje się w maju, ale i pod koniec drugiej dekady marca, wędrując jego alejkami mogliśmy podziwiać urodę tego miejsca. Tu i ówdzie kwitły już krokusy i przebiśniegi, a w oczku wodnym, jeszcze pod powierzchnią wody, powolutku rozwijały się pąki kwiatowe lilii wodnych. — Mój ogród urządzam nieustannie od 1980 roku. Tak jak w przyrodzie, stale pojawiają się w nim jakieś nowe rzeczy. Jako że jestem pszczelarzem, duża część roślinności, która znajduje się w ogrodzie to rośliny miododajne. Są tu rozmaite drzewa, krzewy i kwiaty szczególnie chętnie odwiedza- ne przez pszczoły. Lip mam aż siedem odmian, rośnie u mnie wrzosiec, oko cieszą przebiśniegi, śnieżki i siedem odmian krokusów, w tym botaniczne, a na swój czas kwitnienia czekają tulipany, mieczyki i wiele innego kwiecia — informował nas gospodarz. Nie sposób opisać wszystkiego, co można spotkać w niezwykłym ogrodzie pana Koszelskiego. To trzeba po prostu zobaczyć... Zdjęcia: Krzysztof Garczarczyk Ogród pszczelarza z Nowego Chechła U państwa Danuty i Mirosława Koszelskich rosną nawet dorodne cytryny. Reklama Oryginalny karmnik dla ptaków. Reklama Nierówna walka z komarami Z powodu łagodnych zim, coraz częściej narzekamy na plagę komarów. Są miejscowości, jak chociażby Krupski Młyn, które decydują się na akcje odkomarzania. Coraz popularniejsze staje się też odkomarzanie przydomowych ogrodów i działek rekreacyjnych. Na rynku pojawiły się wyspecjalizowane firmy, które podejmują się wykonania tej usługi. Dwutlenek węgla, zapachy kwiatowe, wilgoć, światło, wszystkie te elementy sprzyjają pojawianiu się komarów. Komary składają jajeczka w miejscach wilgotnych i ciepłych, lubią miejsca zacienione. Z racji położenia nad Małą Panwią i zbiornikami wodnymi, otoczona lasami gmina Krupski Młyn szczególnie narażona jest na plagę komarów. Dlatego odkomarzanie przeprowadzane jest corocznie już od kilku lat, na obrzeżach osiedli i nad brzegami rzek lub zbiorników wodnych. Środek rozpylany jest wokół placów zabaw, parków, skwerów, na obrzeżach ogródków działkowych. Zwykle z dobrym skutkiem. Odkomarzanie kosztuje gminę od 3 tys. zł wzwyż. Cena uzależniona jest od liczby oprysków. Odkomarzanie polega na ograniczeniu występowania komarów (i podobnych owadów, np. meszek) na danym terenie. Użyte środki chemiczne zabijają dorosłe owady bądź powodują u nich niezdolność do rozmnażania albo wywołują zmiany w fizjologii, które upośledzają ich funkcje życiowe. Wybór metody odkomarzania uzależniony jest od warunków i lokalizacji ogrodu. Jeśli plaga komarów jest wyjątkowo duża, akcję trzeba powtórzyć. (eka) 19 W MOIM OGRODZIE 5 kwietnia 2016 Kaletańskie pomidory rodem z Peru Czyj ogród ładniejszy, czyli zielona rywalizacja Osiągają wagę 1,45 kg. Są lekko spłaszczone, w kształcie dyni, mają mało pestek, są mięsiste. Henryk Kot uprawia pomidory, których nasiona zostały przywiezione z Peru. Znany jest z nich nie tylko w Jędrysku, gdzie mieszka, ale w Kaletach, i dalej. Jarosław Myśliwski Rozsada pomidora. Gdy zaczynał przygodę z pomidorami w jego szklarni królowały znane w Polsce odmiany raissa i tamaris. W 2002 r. znajomy przywiózł mu z Peru nasiona i to był przełom. Na krzakach w jego szklarni czerwieniły się pomidory wyjątkowej wielkości i wyjątkowo smaczne. Uzyskał z nich nasiona, zaczął krzyżować z polskimi odmianami i mówi, że wyniki są obiecujące. Pomidory z jego szklarni stały się znane. Dla Henryka Kota mają jeszcze jedną zaletę, która go wyjątkowo cieszy. – Lubię tak sobie wejść do szklarni i po prostu patrzeć, jak te warzywa rosną – odpowiada. Zdjęcia: Jarosław Myśliwski Szklarnię wybudował razem z ojcem Józefem. Było to w 1986 r. – Doszedłem do wniosku, że nie będę jadł świństwa z ogródka, do którego wpada to, co wyemituje huta w Miasteczku Śląskim. Pracowałem na jej terenie i wiedziałem, co wylatuje z kominów – opowiada pasjonat pomidorów. Zacięcie do ekologii pozostało Henrykowi Kotowi do dzisiaj. Zarzeka się, że nie stosuje żadnej chemii. Dobra gleba, która jest podstawą uprawy pomidorów, to w jego szklarni kompost, torf i ziemia ogrodnicza. Ze szkodnikami i chorobami walczy przy pomocy sprawdzonych, naturalnych sposobów. Znalazł je w starych poradnikach. Jeszcze odpowiednia temperatura i wilgotność - ot, cała recepta na sukces. Tak ogólnie, bo to czy na krzakach pojawią się pomidory przeciętne czy wyjątkowe, zależy od szczegółów. Te zaś są słodką tajemnicą pana Henryka. Henryk Kot trzyma w rękach czterotygodniową rozsadę pomidora, która pod koniec kwietnia trafi do szklarni, a na przełomie czerwca i lipca zacznie owocować. Reklama W niektórych gminach powiatu tarnogórskiego organizowane są konkursy na najładniejszy ogród lub balkon. To sposób na docenienie i wyróżnienie mieszkańców, których pasja do ogrodnictwa dobrze służy wizerunkowi gminy, ale też motywacja dla innych, żeby zadbali o zieleń w swoim otoczeniu. Przez wiele lat konkurs na najpiękniejszy balkon i posesję organizowała Rada Dzielnicy Osada Jana. Cieszył się dużym zainteresowaniem, a liczbę uczestników można było liczyć w setkach. Po wyborach i zmianach w składzie rady z konkursu zrezygnowano. Są jednak nowe pomysły. — Rozmawiałem z mieszkańcami, byli znudzeni dotychczasową formułą. Dlatego zdecydowaliśmy, że ogłosimy nowy konkurs na najpiękniejszy ogródek przydomowy i działkę, bo w naszej dzielnicy i bezpośrednim sąsiedztwie działa w sumie sześć dużych ogródków działkowych. Na każdym z nich ma zostać wybrana najładniejsza działka i potem komisja zadecyduje, które z nich zasłużyły na nagrody, która na wyróżnienie. Ruszamy w maju, rozstrzygnięcie konkursu planujemy w sierpniu podczas festynu Pożegnanie Lata na Galenbergu organizowanego przez radę i ROD Faser — informuje przewodniczący Rady Dzielnicy Stefan Wrodarczyk. W Miasteczku Śląskim miasto organizuje konkurs na najpiękniejszy balkon, działkę i przydomowy ogród. Zwycięzcy są nagradzani podczas Dni Miasteczka Śląskiego, a nagrody są pieniężne. Mimo to zmagania cieszą się umiarkowanym zainteresowaniem. W ubiegłym roku na konkurs wpłynęło 10 zgłoszeń, ale jak twierdzili wówczas jurorzy, rywalizacja toczyła się na bardzo wyrównanym poziomie. Mieszkańców z najpiękniejszym balkonem i ogrodem doceniają także władze Kalet, które od kilku lat organizują taki konkurs. Mieszkańcom nie brakuje pomysłowości w aranżacji swoich ogrodów. (aj) 20 W MOIM OGRODZIE 5 kwietnia 2016