Etyka kodeksów czy etyka odpowiedzialności

advertisement
Etyka kodeksów czy etyka odpowiedzialności
Autor tekstu: Tadeusz Szkołut
S
łowem kluczem, niezbędnym dla właściwego odczytania ostatnio wydanej u nas,
książki Zygmunta Baumana (Etyka ponowoczesna, przełożyły J. Bauman oraz J. TokarskaBakir, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 1996, ss. 350.) jest słowo „odpowiedzialność".
Odpowiedzialność za Innego — uważa filozof z Leeds - konstytuuje człowieka jako byt moralny.
Czy jednak afirmacja odpowiedzialności jako fundamentalnej właściwości moralnej człowieka
nie kłóci się z niewątpliwą niechęcią, jaką autor żywi wobec wszelkich kodeksów etycznych?
Czy można bez popadania w sprzeczność głosić i uzasadniać teoretycznie zasadę
odpowiedzialności jako powszechnego rdzenia moralności (w ujęciu Baumana, który nawiązuje
w tej kwestii do E. Lévinasa, jest to odpowiedzialność totalna i bezwarunkowa) i zarazem
podważać kodeksy etyczne, pretendujące do tego, ażeby wartości moralne, uznawane za
uniwersalne, mocno ugruntować w Bogu, Naturze Ludzkiej, Historii etc.? Według autora nie
zachodzi tutaj żadna sprzeczność. Wręcz przeciwnie, autentyczna moralność wymaga
odrzucenia sztywnych, „zalegalizowanych" reguł (nakazów i zakazów), którym należy się
bezwzględnie podporządkować, dlatego że stanowią jakoby emanację Rozumu, są wyrazem
Woli Bożej, reprezentują Postęp itp.
Z dzisiejszej, ponowoczesnej perspektywy — twierdzi Z. Bauman — wyraźnie
dostrzegamy względny, lokalny charakter owych skodyfikowanych norm etycznych, którym
bezzasadnie przypisywano powszechną moc obowiązującą. To właśnie one ponoszą winę za
atrofię zmysłu moralnego ludzi i zastępowanie rzeczywistej odpowiedzialności moralnej
jednostki przed własnym sumieniem przez konformizm wobec oficjalnie usankcjonowanych
konwencji. Warunkiem wyzwolenia się od owej moralności, tj. ustanowionej nie przez tych,
których mają obowiązywać, i zatriumfowania moralności w pełni autonomicznej jest swoisty
„powrót do źródła", przywrócenie blasku pierwotnej i niezbywalnej odpowiedzialności ludzkiej.
Nie chodzi jednak o to, by budować jeszcze jeden system norm etycznych, wyprowadzonych
dedukcyjnym sposobem z owej fundamentalnej wartości jaką jest odpowiedzialność, lecz
raczej o ujawnienie bezpodstawności dotychczasowych kodeksów pretendujących do
uniwersalizmu etycznego i oczyszczenie w ten sposób pola dla niezawisłej "jaźni moralnej",
która kierując się naturalnym instynktem, samorzutnie podąży ku dobru. Książka Z.
Baumana jest właśnie wielkim wołaniem o taką autonomiczną moralność, która zna
tylko jeden nakaz - nakaz troski o Innego i szacunku dla Innego, troski i szacunku
nie domagających się żadnej wzajemności (stosunek moralny jest bowiem
zasadniczo niesymetryczny).
Tak pojęta moralność ma charakter pozaracjonalny i pozaspołeczny (a ściślej: przedspołeczny), co nie znaczy, że nie powoduje ważkich skutków społecznych. Zachowujemy się
moralnie nie dlatego, że w każdej konkretnej sytuacji życiowej potrafimy podać racje rządzące
naszym postępowaniem, wywieść nasze działanie z pewnej ogólnej reguły. Naszym
przewodnikiem nie jest rozum, lecz wrażliwość moralna, która obejmuje także uczucia. To
wrodzony impuls moralny, a nie jakakolwiek kalkulacja, popycha nas do udzielenia pomocy
Innemu a nawet do poświęcenia zań swego życia. Człowiek moralny nie zadaje sobie pytania
„Po co być moralnym" bądź "Jaki pożytek może przynieść mi zachowanie moralne". Owszem,
moralność w ostatecznym rezultacie przynosi korzyść całej zbiorowości, stanowi jej
niewidzialne spoiwo, lecz dzieje się tak tylko wówczas, gdy wartości moralne taktowane są
jako wartości w nas tkwiące i autonomiczne. "(...) Nie jesteśmy istotami moralnymi dzięki
społeczeństwu (...), żyjemy w społeczeństwie, jesteśmy społeczeństwem, dzięki temu, że
jesteśmy istotami moralnymi" (s. 84). Innymi słowy: to nie społeczeństwo czyni jednostkę
podmiotem moralnym, lecz społeczeństwo jest rezultatem moralnych zachowań
podmiotów (por. s. 44).
Zrozumiałe, iż samotny podmiot moralny, odrzucający powszechne przepisy „właściwego"
postępowania i kierujący się wyłącznie własnym wyczuciem moralnym, nigdy nie może uzyskać
pewności, że do końca wypełnił swoją moralność, że zrobił wszystko, co w danej sytuacji zrobić
należało. Niepokój, poczucie winy wynikające nie tyle z naruszenia „ogólnie przyjętych" norm,
ile ze świadomości niesprostania przez siebie samego ustanowionym standardom — stale mu
towarzyszą.
Krótko mówiąc: nieodłączną cechą postawy moralnej jest brak pewności. Nic więc
dziwnego, że kodeksy etyczne, których głównym zadaniem jest właśnie dostarczenie
człowiekowi krzepiącego poczucia słuszności własnych wyborów, zadowolenia z dobrze
wypełnionego obowiązku, satysfakcji z zachowania się "jak inni" (inni, których szanuje, uważa
za autorytety) są oceniane przez Z. Baumana jako wręcz destrukcyjne dla moralności. Dotyczy
to wszystkich bez wyjątku kodeksów, także tych, które zawierają skądinąd szlachetne,
wzniosłe przepisy postępowania. One również paraliżują instynkt moralny człowieka, tłumią w
nim spontaniczne odruchy moralne, zmuszając go do podporządkowania się zewnętrznym, z
góry narzuconym zasadom. Nie chodzi zatem o to, jaką treścią wypełnione są kodeksy; są one
złe właśnie dlatego, że są kodeksami.
Z. Bauman posuwa się nawet do tego, iż oskarża wszelkie kodeksy o szerzenie
nihilizmu moralnego. Kodeksy starają się zracjonalizować moralność, lecz moralność można
zracjonalizować tylko kosztem jej unicestwienia, tj. pozbawienia "ja" moralnego właściwej mu
wolności i związanej z nią odpowiedzialności. I na tym właśnie polega rzeczywisty nihilizm,
który nie jest niczym innym jak tylko zrzeczeniem się przez podmiot „odpowiedzialności za
swoją odpowiedzialność" i scedowaniem jej na autorytety ustalające rzekomo powszechnie
ważne przepisy. Tak więc prawdziwy nihilizm opiera się na założeniu, „że aby działać moralnie,
człowiek musi się wpierw swej autonomii moralnej wyrzec lub być z niej wywłaszczony — siłą,
albo za pomocą perswazji ekspertów od etyki" (s. 338). Lecz nihilizm czyha również na
wyznawcę relatywizmu moralnego. Książka Z. Baumana — jak stwierdza on explicite we
wstępie - „wyłuszcza argumenty przeciw moralnemu relatywizmowi i nihilizmowi moralnemu,
do jakiego relatywizm ów prowadzi" (s. 20).
Sytuacja nie wygląda zatem zachęcająco: „(...) nie ma za bardzo w czym wybierać, gdy
ma się, z jednej strony, rzekomo ’antypostmodernistyczne' naukowe analizy zachowań ’jaźni
ugruntowanych', a z drugiej — buńczucznie ’postomodernistyczne' deklaracje, że teraz,
nareszcie, ’wszystko ujdzie' i ’wszystko wolno‘“ (s. 338). Wydaje się jednak, że w obu
wypadkach Z. Bauman zajmuje stanowisko zbyt krańcowe, a owa krańcowość wynika z
nadmiernie optymistycznego wyobrażenia o naturze ludzkiej. Filozof odrzuca wprawdzie
twierdzenie, że "ludzie są z natury dobrzy, trzeba im tylko dopomóc zachowywać się zgodnie z
ich naturą" (za równie fałszywy uważa pogląd, że „ludzie są z natury źli, trzeba więc zapobiec
ich działaniu zgodnie z instynktem"), jednakże cała książka jest jednym wielkim
wyznaniem wiary w ukryty potencjał moralny człowieka; wiary w to, iż wystarczy
usunąć krepujące jednostkę więzy kodeksów etycznych, żeby potencjał ów zajaśniał
czystym blaskiem.
Trudno oprzeć się wrażeniu, że gdyby Z. Bauman żył w czasach św. Augustyna zostałby
niechybnie oskarżony o herezję pelagiańską, o kwestionowanie dogmatu o grzechu
pierworodnym. Autor kieruje się przekonaniem, które można by streścić w zdaniu: ludzie są z
natury dobrzy i nie trzeba wcale pomagać im, żeby działali zgodnie ze swymi wrodzonymi
skłonnościami. A jeśli mimo wszystko postępują źle, to winę za to ponoszą przede wszystkim
kodeksy będące ucieleśnieniem sił oficjalności społeczno-kulturowej.
Gdyby jednak przyjąć, że człowiek nie jest z istoty swej ani jednoznacznie dobry, ani
dogłębnie zły, lecz stanowi pewną potencjalność, która w rozmaitych okolicznościach
historycznych i socjokulturowych odmiennie się aktualizuje, inaczej musiałaby też wypaść
ocena kodeksów etycznych. Zrewidowania wymagałby również pogląd, że każdy relatywizm
niechybnie prowadzi do nihilizmu. W rzeczywistości to, co Z. Bauman nazywa "jaźnią moralną"
człowieka nie jest jakimś pozaczasowym abstraktem, lecz stanowi skomplikowany splot
różnorakich instynktów biologicznych, korygowanych i modyfikowanych na przestrzeni dziejów
przez rozmaite mechanizmy socjokulturowe. Z pewnością inną jaźnią moralną (a więc i innym
poczuciem odpowiedzialności) dysponował Spartanin w czasach Sokratesa, inną dzisiejszy
fundamentalista islamski, jeszcze inną zaś opisywani przez Z. Baumana na ostatnich stronicach
książki reprezentacji ponowoczesnego stylu życia: włóczęga i turysta.
Z. Bauman ma niewątpliwie rację, gdy z pasją piętnuje nadmierny przerost
modernistycznego „ustawodawstwa moralnego", gdy ukazuje służebność formułowanych przez
filozofów kodeksów etycznych wobec dążących do jednorodności ambicji i działań
nowoczesnego państwa narodowego. Czyż jednak wszyscy ludzie byliby w stanie sprostać tak
wysokim wymaganiom moralnym, jakie stawia etyka Z. Baumana, czyż należy pozbawiać ich
jedynego oparcia, jakiego dostarczają im kodeksy etyczne poświadczone przez autorytet
tradycji bądź też uprawomocniane przez powagę rozumu filozoficznego? Można na przykład
spierać się o to, jaką rolę w krzewieniu moralności odegrał chrześcijański kodeks
etyczny (a ściślej: kodeksy, gdyż poszczególne zasady Dekalogu, tworzące jego zrąb,
były w różnych epokach różnie interpretowane). Nie można jednak zaprzeczyć, ze
spełniał on istotną misję cywilizacyjną — przechował zasadę nienaruszalnej godności
osobowej człowieka, na której czasy nowoczesne mogły budować (mimo
początkowego oporu ze strony instytucji kościelnej) ideę praw człowieka jako
jednostki.
Również kodeksy etyczne epoki nowoczesnej nie zasługują na bezwarunkowe potępienie.
Tymczasem Z. Bauman jest przeświadczony o zasadniczej niemoralności całej nowoczesnej,
wywodzącej się z Oświecenia, formacji socjokulturowej. Skoro bowiem za wyznacznik postawy
moralnej uważa się „pewność niepewności" (s. 109), to zrozumiale, iż przypisanie mentalności
nowoczesnej „zuchwałej pewności swych racji" (s. 307) implicite zawiera w sobie oskarżenie o
niemoralność. Nowoczesność — w opinii Z. Baumana — nie tylko nie może rościć sobie prawa
do miana wyższej (bo racjonalnie ugruntowanej) moralności, lecz w rzeczywistości otworzyła
wrota do niebywałego okrucieństwa, kulminującego się w Holokauście.
Istotnie, Oświecenie było przekonane o istnieniu uniwersalnych wartości zakotwiczonych
w rozumnej naturze ludzkiej. Dzisiaj, pod koniec naszego tragicznie doświadczonego stulecia,
przekonanie o wrodzonej racjonalności człowieka nie jest już tak oczywiste, a sama idea
postępu cywilizacyjnego, napędzanego przez rozum naukowy, uległa niewątpliwej deprecjacji.
Mimo to sądzę, że przeprowadzanie prostej linii wiodącej od oświeceniowych marzeń o
radykalnym uporządkowaniu (tj. racjonalizacji) świata do XX-wiecznych totalitaryzmów jest
grubym uproszczeniem. Można co najwyżej mówić o zawłaszczeniu przez ideologię totalitarną
(np. w wydaniu komunistycznym) pewnych haseł oświeceniowego uniwersalizmu (w przypadku
faszyzmu chodzi raczej o tradycję romantyczną). Ciągle jednak żyjemy w świecie, pod który
podwaliny położyli wielcy przedstawiciele racjonalistycznej myśli filozoficznej XVIII wieku;
ciągle też borykamy się z problemami, których i oni nie potrafili zadowalająco rozwiązać (np. z
kwestią, jak uzasadnić uniwersalność etosu kultury europejskiej wobec niewątpliwego
relatywizmu kulturowego, w tym również — etycznego).
Z pewnością to, iż Z. Bauman zachowuje w swej książce jednakowy dystans zarówno
wobec zwolenników uniwersalizmu (w wydaniu modernistycznym), jak i wobec
postmodernistycznych
orędowników
zasadniczej
równoprawności
wszystkich
kultur,
propagujących wizję człowieka, który swą tożsamość zawdzięcza przywiązaniu do wartości
poświadczanych przez autorytet tradycji uznawanej (a najczęściej po prostu konstruowanej)
przez daną wspólnotę „nowoplemienną" (określenie wprowadzone przez M. Maflesoli), narazi
go na zarzuty z obu stron. Ci pierwsi mogliby mu słusznie wypomnieć, że nie docenia
powolnego i ograniczonego, ale jednak stałego, rozwoju świadomości moralnej w epoce
nowoczesnej; rozwoju, który zawdzięczamy niestrudzonym wysiłkom ludzi walczących o
„kodeksowo" uregulowane prawa różnorakich mniejszości, prawa dzieci, kobiet, chorych
psychicznie itp. Ci drudzy będą go krytykować za to, że propaguje ideologię wykorzenienia
kulturowego, że ponad lojalność etniczną i religijną przedkłada odpowiedzialność za człowieka
jako człowieka, odpowiedzialność nie uznającą podziałów na "swoich" i „obcych".
Być może propozycja oparcia całej etyki na "jaźni moralnej" wyrażającej się w pierwotnej
i nieredukowalnej odpowiedzialności za Innego zostanie uznana za utopijną, lecz - jak
stwierdził niegdyś E. Lévinas — „bez utopii nie ma moralnego życia; utopia jest dla moralności
tym samym, co świętość dla dobroci".
Res Humana nr 3/1997
(Publikacja: 27-06-2007)
Oryginał.. (http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,5428)
Contents Copyright © 2000-2008 Mariusz Agnosiewicz
Programming Copyright © 2001-2008 Michał Przech
Autorem tej witryny jest Michał Przech, zwany niżej Autorem.
Właścicielem witryny są Mariusz Agnosiewicz oraz Autor.
Żadna część niniejszych opracowań nie może być wykorzystywana w celach
komercyjnych, bez uprzedniej pisemnej zgody Właściciela, który zastrzega sobie
niniejszym wszelkie prawa, przewidziane
w przepisach szczególnych, oraz zgodnie z prawem cywilnym i handlowym,
w szczególności z tytułu praw autorskich, wynalazczych, znaków towarowych
do tej witryny i jakiejkolwiek ich części.
Wszystkie strony tego serwisu, wliczając w to strukturę katalogów, skrypty oraz inne
programy komputerowe, zostały wytworzone i są administrowane przez Autora.
Stanowią one wyłączną własność Właściciela. Właściciel zastrzega sobie prawo do
okresowych modyfikacji zawartości tej witryny oraz opisu niniejszych Praw Autorskich
bez uprzedniego powiadomienia. Jeżeli nie akceptujesz tej polityki możesz nie
odwiedzać tej witryny i nie korzystać z jej zasobów.
Informacje zawarte na tej witrynie przeznaczone są do użytku prywatnego osób
odwiedzających te strony. Można je pobierać, drukować i przeglądać jedynie w celach
informacyjnych, bez czerpania z tego tytułu korzyści finansowych lub pobierania
wynagrodzenia w dowolnej formie. Modyfikacja zawartości stron oraz skryptów jest
zabroniona. Niniejszym udziela się zgody na swobodne kopiowanie dokumentów
serwisu Racjonalista.pl tak w formie elektronicznej, jak i drukowanej, w celach innych
niż handlowe, z zachowaniem tej informacji.
Plik PDF, który czytasz, może być rozpowszechniany jedynie w formie oryginalnej,
w jakiej występuje na witrynie. Plik ten nie może być traktowany jako oficjalna
lub oryginalna wersja tekstu, jaki zawiera.
Treść tego zapisu stosuje się do wersji zarówno polsko jak i angielskojęzycznych
serwisu pod domenami Racjonalista.pl, TheRationalist.eu.org oraz Neutrum.eu.org.
Wszelkie pytania prosimy kierować do [email protected]
Download