Lenin islamskiej rewolucji

advertisement
Lenin islamskiej rewolucji
Robert Jurszo
Tekst poniżej publikowany nie jest jedynie historycznym opisem postaci Sajida Kutba. To
również opis jego ideologii, a więc i przestroga przed jego zwolennikami, którzy dzisiaj są
coraz silniejsi.
O wydawaniu w Polsce książek Kutba pisaliśmy już na Euroislam.pl.
***
Nowy Jork, 11 września 2011 roku, godz. 8:46. Samolot wbija się w budynek niczym rozgrzany nóż w
masło. Eksplodujące paliwo rakietowe zmienia wnętrze wieżowca w piekło. Siedemnaście minut
później, kolejny samolot uderza w drugą wieżę World Trade Center. Nad Manhattanem górują dwie
płonące pochodnie z betonu, stali i szkła. O 9:59 wali się pierwsza wieża. Pół godziny później
rozpada się druga. Symbol światowego handlu staje się grobem dla ponad trzech tysięcy osób.
Za zamachem stoi Al-Kaida (ar. Baza). To nie pierwszy zamach tej organizacji na World Trade
Center. W 1993 roku terroryści zdetonowali prawie 700 kilogramów azotanu amonu ukrytego w
zaparkowanej w podziemnym garażu furgonetce. Zginęło sześć osób a ponad tysiąc zostało rannych.
Ale atak z 11 września nieskończenie przyćmił ten „sukces” islamistów.
Ani Osama bin Laden, ani Ajman az-Zawahiri – liderzy AL-Kaidy – nie wyssali wrogości do Stanów
Zjednoczonych z mlekiem matki. Oni ją wyczytali. Z pism Sajida Kutba, mało znanego na Zachodzie
egipskiego intelektualisty, zwanego „Leninem dżihadu”. Johannes J.G. Jensen, wybitny badacz
islamu, ujął to tak: „Właśnie ideologia Sajida Kutba […] sprawiła, że morderstwa, popełnione przez
grupy fundamentalistów wydają się uzasadnione, a nawet konieczne podług zasad islamu. Pisma
Kutba zmieniły fundamentalistycznych muzułmanów z pobożnych cywili w świadomych żołnierzy,
którzy nie mają innego wyboru oprócz prowadzenia wojny z wrogami islamu”. By zrozumieć, jak to
się stało, trzeba cofnąć się do Egiptu przełomu XIX i XX-go stulecia.
Egipt na rozdrożu
Sajid Kutb nazywany „Leninem dżihadu”
W XIX wieku Egipt otworzył się na Zachód. Elity egipskie zachłysnęły się Europą i jej osiągnięciami.
Własną kulturę i tradycję traktowały jak zapóźniony relikt średniowiecza. Intelektualiści, biznesmeni
i politycy ubierali się w dobrze skrojone garnitury a po francusku konwersowali chętniej, niż po
arabsku. Koła władzy żywiły przekonanie o niekwestionowanej przewadze kultury europejskiej nad
arabską. Był to czas, w którym – jak to ujął historyk Michel Aflak – „filozofie i doktryny pochodzące z
Zachodu okupują arabski umysł”. W pierwszej połowie XX-go stulecia dla większości przedstawicieli
klas wyższych było jasne, że Egipt – jeśli chce się zmodernizować i dogonić Zachód – musi iść drogą,
którą wcześniej wytyczyły Europa i Ameryka.
Ale egipska fascynacja Europą miała również swoją mroczną stronę. Kraj był praktycznie uzależniony
od Starego Kontynentu, przede wszystkim finansowo. Egipcjanie zaczęli być dyskryminowani w
polityce, administracji i gospodarce.
Ta sytuacja budziła sprzeciw niektórych patriotycznie i religijnie nastawionych Egipcjan. Zaliczał się
do nich Hassan al-Banna, który w 1928 roku założył Bractwo Muzułmańskie. W manifeście „Nasza
doktryna” napisał: „Wierzę głęboko, że przyczyną zacofania muzułmanów jest ich odejście od wiary
oraz że podstawę poprawy sytuacji może stanowić tylko powrót do nauk islamu i jego postanowień”.
W tym samym tekście zawarł inne słowa, które w przyszłości będą zagrzewały do boju islamskich
radykałów: „Wierzę też głęboko, że sztandar islamu musi zapanować nad światem”.
To rozdarcie światopoglądowe Egiptu głęboko naznaczyło życiorys Sajida Kutba.
Usta przy ustach, piersi przy piersiach
Urodził się w 1906 roku w wiosce Musza na południu kraju. Jego ojciec był właścicielem ziemskim.
Co tydzień organizował dyskusje na aktualne tematy polityczne, połączone z recytacjami Koranu.
Zadbał również o wpojenie młodemu Sajidowi zasad islamu zapisując go do lokalnej szkoły religijnej.
Dalsza część edukacji Kutba przebiegała w Kairze, gdzie uczył się w placówce realizującej całkowicie
świecki i europejski model nauczania. W 1933 roku podjął pracę w Ministerstwie Publicznego
Nauczania jako nauczyciel, a sześć lat później został urzędnikiem w Ministerstwie Edukacji.
Kutb był rozkochany w zachodniej kulturze. Czynnie uczestniczył w kairskim życiu kulturalnym.
Pochłaniały go krytyka literacka i poezja. Próbował swoich sił jako pisarz, ale jego powieść „Ciernie”
nie znalazła uznania. Nic nie zapowiadało jego przyszłej transformacji w islamskiego radykała.
Punktem przełomowym w jego życiu – i w historii całego współczesnego świata – okazał się być jego
pobyt w Stanach Zjednoczonych.
Do USA na studia wysłało go Ministerstwo Edukacji. Spędził tam trzy lata – najpierw w Wilson’s
Teachers College, a potem w Colorado State Teachers College, gdzie uzyskał tytuł magistra
nauczania. Spotkanie z rzeczywistością Ameryki rozbiło w proch jego fascynację zachodnią kulturą.
Kutb wrócił do Egiptu w 1951 roku, całkowicie wstrząśnięty tym, co ujrzał w USA. Literackim
owocem jego podróży i zawiedzionej miłości był esej „Ameryka, jaką widziałem”.
Kutb podkreślał swój podziw dla naukowych i ekonomicznych osiągnięć Stanów Zjednoczonych. Ale o
amerykańskim społeczeństwie nie był już w stanie napisać niczego dobrego. Uważał je za do „głębi
prymitywne w świecie zmysłów, uczuć i zachowania”. Obrzydzeniem napawało go niemal wszystko:
od sportu aż po obyczajowość mieszkańców USA. Amerykańskie życie religijne uznał za naskórkowe i
bluźniercze. Szczególnie oburzyło go to, co widział podczas potańcówki zorganizowanej w piwnicy
jednego z protestanckich kościołów. „Parkiet – pisał – nasycony był stukotem stóp, kuszącymi
nogami, ramionami owiniętymi dookoła talii, wargami przypartymi do warg i piersiami przypartymi
do piersi”, a „atmosfera była przepełniona żądzami”. Dla jego ukształtowanego przez tradycyjny
islam umysłu była to jawna obraza Boga.
Kutb doszedł do wniosku, że Zachód nie może być uniwersalnym wzorcem rozwoju – ani dla Egiptu,
ani dla reszty świata. Kilka miesięcy po powrocie do ojczyzny wstąpił do Bractwa Muzułmańskiego.
Bractwo Muzułmańskie: od delegalizacji do delegalizacji
Na przełomie lat czterdziestych i pięćdziesiątych sytuacja polityczna w Egipcie stawała się coraz
bardziej napięta. Bractwo prowadziło działania przeciw rządom znienawidzonego powszechnie za
bogacenie się kosztem narodu króla Faruka I. W 1948 roku jeden z Braci zabił w zamachu premiera
Egiptu. Na kontratak władz nie trzeba było długo czekać. W 1949 roku nakazały rozwiązanie
organizacji a tajni agenci zamordowali jej twórcę i lidera, Hassana Al-Bannę. Bracia zeszli do
podziemia.
W 1952 roku, na skutek przewrotu wojskowego, odsunięto od władzy Faruka I. Dwa lata później
prezydentem został Gamal Abdel Naser – czołowa postać w grupie tzw. Wolnych Oficerów, którzy
stali za zamachem stanu. Początkowo relacje między Bractwem Muzułmańskim a nową władzą
układały się dobrze. Organizacji przywrócono możliwość legalnego działania. Ale Naser obrał świecki
kierunek rozwoju Egiptu, coraz bardziej orbitując w stronę socjalizmu. Dla Braci – zabiegających o
wprowadzenie islamskich rządów religijnych – było to nie do zaakceptowania. W 1954 roku
przeprowadzili nieudany zamach na życie prezydenta. Nowa władza zareagowała falą aresztowań i
delegalizacją Bractwa. Blisko 4000 aktywistów znalazło się w więzieniach.
Wśród nich był Sajid Kutb. Za kratami napisał niemal wszystkie swoje najważniejsze prace
teologiczno-polityczne, na czele z „W cieniu Koranu” – monumentalnym, trzydziestotomowym
komentarzem koranicznym, prawdziwym bestsellerem wśród muzułmańskich radykałów.
Chwasty w ogrodzie ludzkiej duszy
Dlaczego Zachód się stoczył – ideowo, moralnie, obyczajowo? Na zadane sobie samemu pytanie Kutb
miał tylko jedną odpowiedź. Stało się tak, ponieważ pogrążył się w oparach dżahilija – pogaństwa i
bezbożności.
Słowo dżahilija obecne jest już w Koranie i oznacza czasy przed pojawieniem się islamu. Ale Kutb
nadał mu nowy sens, nie znany dotąd muzułmańskiej myśli religijnej. W jego pismach ma ono wymiar
ponadhistoryczny. Dżahilija to bezbożność, która jest stale obecna – aktualnie bądź jako możliwość.
To odejście od Boga, którego efektem jest materializm i – w efekcie – całkowita dezintegracja
jednostki i społeczeństwa. Dlatego stanowi ona stałe zagrożenie nie tylko dla islamu i jego
wyznawców, ale również dla całej ludzkości.
Zdaniem Kutba, cały świat zachodni – Europa i Ameryka – był zainfekowany przez dżahilija. Źródłem
tej duchowej choroby – a jednocześnie tym, co stale ją podtrzymuje – jest specyficznie zachodnia idea
oddzielenia sacrum od profanum. „Podział na sferę religijną i świecką – krytykował Kutb – był
najtragiczniejszym dla europejskiej cywilizacji błędem, którego skutki, widoczne coraz bardziej,
postępują w coraz szybszym tempie”. Jego zdaniem, właśnie to oderwanie było źródłem moralnego
upadku, którego był świadkiem podczas pobytu w USA. „Jeśli ludzkimi emocjami i sumieniem kieruje
jedno prawo – pisał myśliciel – zaś jego aktywnością zawodową i wszelkimi jej konsekwencjami
drugie, wtedy osobowość człowieka ulega pęknięciu, rozszczepieniu, staje się niespójna, na
podobieństwo schizofrenicznej osobowości”. Rodzi to „patologię, poczucie niepewności, nieustanne
cierpienie, brak poczucia bezpieczeństwa, znużenie, a także agresję i chęć ucieczki w <<sztuczne>>
raje, takie jak alkohol, narkotyki, perwersyjny seks, a nawet zbrodnię lub samobójstwo”.
W zachodniej demokracji separacja sacrum od profanum oznacza niezależność instytucji
politycznych od religii. Nie mogą one swoich wyroków podpierać boskim autorytetem a źródłem
prawa są ludzie a nie Bóg. Trafnie ujął to amerykański intelektualista Paul Berman, pisząc, że
„liberalne społeczeństwo ogranicza domenę Boga do niebios”. Dla Kutba taki ład polityczny był
niemożliwy do akceptacji. „Pełną i harmonijną formę istnienia – pisał na kartach książki <<Islam
religią przyszłości>> – jest w stanie zapewnić wyłącznie naturalne prawo pochodzące od Allaha,
dające całościową i spójną wizję świata, miejsca człowieka, jego roli i metod spełniania tych funkcji”.
Cały świat zachodni uznał za historycznego bankruta, który już nie może prowadzić ludzkości w
przyszłość, ponieważ nie ma już mu do zaproponowania żadnej realnej wizji rozwoju. To, co sam
uważał za jej czołowe polityczne osiągnięcia – angielską Wielka Kartę Swobód, francuską
Powszechną Deklarację Praw Człowieka i Obywatela oraz konstytucję Stanów Zjednoczonych – uznał
jednocześnie za coś nietrwałego, co z konieczności musi upaść. I stanie się to nieuchronnie,
ponieważ – jak pisał – „wszystkie te systemy i praktyki cywilizacyjne pozbawione były łączności z
oryginalnym źródłem – prawem boskim”. To jedynie „karłowate rośliny lub chwasty, zasiane ręką
szatana w ogrodzie duszy ludzkiej”. Świecki i liberalny ład polityczny to dżahilija – bluźniercze
wyzwanie rzucone Bogu. Tylko islam jest ratunkiem, dlatego celem muzułmanów powinno być
ustanowienie hakimijja Allah – panowania Boga na Ziemi. Oznaczało to wojnę – zbrojny dżihad –
która miała ogarnąć cały świat.
Przesłanie szahida
Kutb nie miał złudzeń co do charakteru tej walki. Pisał że oznacza ona „powszechną rewolucję
przeciwko władzy świeckiej we wszystkich jej formach i przejawach” a także „totalną i bezwzględną
walkę z uzurpatorami władzy boskiej we wszystkich zakątkach świata”, którzy rządzą „według
stworzonych przez siebie praw”. Użyte środki miał usprawiedliwić ostateczny cel i rezultat tej
totalnej wojny: „zniszczenie królestwa człowieka na rzecz królestwa Boga na ziemi”.
Islamskie królestwo boże miało przybrać formę wskrzeszonego kalifatu, który swoim zasięgiem
obejmie cały świat. Wszelkie prawa ustanowione przez ludzi zostaną zniesione i zastąpi je prawo
Allaha – szariat. Koran zostanie podniesiony do rangi konstytucji. Wraz z demokracją zostanie
również zlikwidowany system wielopartyjny, który – zdaniem Kutba – tylko wprowadza podziały
między ludźmi. Jego miejsce zastąpi jedna organizacja muzułmańska. Zapanuje sprawiedliwość
społeczna, bo aspiracje jednostki będą jednym z dążeniami społeczeństwa. Powstanie państwo
prawdziwie wolnych ludzi, bo wolność może dać jedynie posłuszeństwo woli Boga. Była to dość
mglista wizja przyszłości. Ale rozpaliła umysły tych, którzy podzielali sen Kutba o światowym
panowaniu islamu.
W 1964 roku Kutb opuszczał więzienie jako niekwestionowany intelektualny i duchowy lider Bractwa
Muzułmańskiego. Naser złagodził kurs względem Bractwa Muzułmańskiego. Na wolności znaleźli się
również inni przywódcy oraz członkowie organizacji. Jednak już w marcu 1965 roku pod adresem
Bractwa zaczęły padać kolejne oskarżenia o spiskowanie przeciwko władzy. Rozpoczęła się następna
fala aresztowań, która zabrała ze sobą również Kutba. Oskarżony o przygotowywanie zamachu na
życie prezydenta i członków rządu, został skazany na śmierć przez powieszenie. Wyrok wykonano 29
sierpnia 1966 roku. Podobno Kutb uśmiechał się, gdy wchodził na szubienicę.
Naser nie był świadomy tego, co zrobił, skazując Kutba na śmierć. Dzięki niemu stał się szahidem –
męczennikiem za wiarę. A przecież nic nie mogło trwalej umocnić pozycji Kutba w islamistycznym
panteonie sław. I to na zawsze.
Po śmierci Kutba wielu intelektualistów związanych z Bractwem opuściło Egipt. Znaleźli oni
schronienie w innych państwach arabskich. W Arabii Saudyjskiej osiadł Muhammad Kutb, który mógł
tam bez przeszkód rozpowszechniać i rozwijać idee swojego nieżyjącego brata. Uważnymi
słuchaczami jego wykładów byli przyszli liderzy Al-Kaidy: Osama bin Laden i Ajman az-Zawahiri. Ten
ostatni oddał hołd mistrzowi w książce „Rycerze pod sztandarem Proroka”.
Nowy totalitaryzm
Jest coś paradoksalnego w doktrynie Kutba i sposobie walki o muzułmański świat, który ona zrodziła.
A mianowicie to, że – w gruncie rzeczy – jest ona na wskroś zachodnia. Trafnie ujął to brytyjski
filozof i politolog John Gray, pisząc o inspirujących się myślą Kutba ekstremistach: „Ruchy
islamistyczne postrzegają przemoc jako narzędzie kreacji nowego świata – a to czyni je częścią
nowoczesnego Zachodu, nie zaś średniowiecznej przeszłości”. Przekonanie o tym, że powstanie
doskonałego społeczeństwa musi poprzedzić krwawa wojna jest dzieckiem europejskiej myśli
politycznej. Dokładnie tak samo myśleli komuniści, którzy twierdzili, że komunistyczny raj wyrośnie
na trupach kapitalistów. Kutbizm jest kolejną postacią totalitarnej idei politycznej, którą zrodził
Zachód. Dlatego myśl Kutba – niezależnie od tego, co on sam sugerował w swoich pismach –
pozostaje w swym duchu zachodnia. Jej źródeł – być może nawet bardziej, niż w Koranie i islamskiej
tradycji – należy doszukiwać się w sposobie myślenia typowym dla teoretyków rewolucji. Takich jak
Lenin.
Europa na własnej skórze przerobiła grozę totalitaryzmu. Niemal nikt już nie czyta „Mein Kampf”
Hitlera z zamiarem realizacji zawartej w tej książce wizji. Tymczasem na Bliskim Wschodzie Kutb od
sześciu dekad zyskuje czytelników, którym roi się wizja światowego kalifatu. W tym nowym
światowym porządku nie będzie miejsca dla tych, którzy nie nawrócili się na islam. Dokładnie tak
samo, jak w Tysiącletniej Rzeszy nie było miejsca dla Żydów.
Bibliografia:
Paul Berman „Terror i liberalizm”
John Gray „Czarna msza. Apokaliptyczna religia i śmierć utopii”
Johannes J.G. Jensen „Podwójna natura fundamentalizmu islamskiego”
Sajid Kutb „The America that I Have Seen” (artykuł)
Sajid Kutb „Islam religią przyszłości”
Jerzy Zdanowski „Bracia Muzułmanie i inni”
—————————————————————
Robert Jurszo – politolog, niezależny dziennikarz. Naukowo zajmuje się filozofią polityki.
Przygotowuje rozprawę doktorską poświęconą relacji między chrześcijaństwem a polityką w myśli
Leszka Kołakowskiego.
Download