Walka islamu z samym sobą

advertisement
Walka islamu z samym sobą
Dietrich Alexander
Co pozostało z Arabskiej Wiosny w obliczu istnienia Państwa Islamskiego, Al-Kaidy i innych
barbarzyńców? Jordańska królowa Rania nawołuje do reform. Lecz niewiele wskazuje na to,
że mają szansę się wydarzyć.
Czemu radykalna, islamska, terrorystyczna milicja – Państwo Islamskie – odnosi takie sukcesy
rekrutując nowych bojówkarzy? Jak ta nihilistyczna i mizantropijna brutalność może mieć
jakiekolwiek znaczenie? A ponad wszystko, czemu świat arabski milczy, nie ma pomysłów i jest
bezbronny? Głos jordańskiej królowej Ranii dociera do niesłyszących uszu w całym arabskoislamskim świecie. W elokwentnym, emocjonalnym i odważnym wystąpieniu potępiła ona fanatyków
z terrorystycznej milicji za kradzież tożsamości krajów arabskich, wypaczanie islamu, zmienianie i
niszczenie arabsko-islamskiej historii. Skrytykowała również arabskich przywódców, których
milczenie pozostawiło pole dla propagandy i ideologii, a co za tym idzie prymat interpretacji, w
rękach mordujących w imię religii dżihadystów.
Takie publiczne komentarze należą do rzadkości i to nie bez przyczyny. W pewnym sensie ISIS jest
rezerwuarem ludzi sfrustrowanych, bez perspektyw, politycznie i ekonomicznie rozczarowanych,
nieudaczników. Jakim sposobem arabscy uczeni prawnicy, politycy, elity władzy, mają znaleźć nagle
odpowiedzi i strategie przeciwko takim zjawiskom jak ISIS, skoro nigdy wcześniej się z nimi nie
zetknęli?
Koalicja zawziętych
Istnieją tylko ogarnięci obsesją władzy rządzący, autokratyczni przywódcy religijni i monopoliści
ekonomiczni, dla których ich własny dostęp do władzy i wpływów jest ważniejszy niż powszechny
dobrobyt i coś tak wymagającego jak demokracja. Arabscy intelektualiści nie protestują przeciwko
zawłaszczeniu ich religii, ponieważ się boją. Uczeni w prawie nie przeciwstawiają się, ponieważ
straciliby poparcie szerokiego grona kół konserwatywnych – przede wszystkim na Półwyspie
Arabskim. A rządzący nie przeciwstawiają się, bo nie chcą zmian — nie chcą hodować we własnych
krajach islamistycznej klienteli przeciwko samym sobie. Prawdopodobnie myślą, że fenomen ISIS ma
charakter przejściowy i problem sam się rozwiąże.
Lecz wszyscy są w błędzie. Jeżeli Państwo Islamskie zostanie pokonane przewagą militarną sojuszu
antyterrorystycznego, to jego duchowa spuścizna będzie nadal żywa i będzie tworzyła następne
organizacje terrorystyczne.
Gdzie jest islamska reformacja?
Królowa Jordanii Rania
Tak będzie się działo dopóty, dopóki świat arabski nie przejdzie swojej reformacji – Oświecenia –
która zmieni wszystko. Niestety brakuje mu na to odwagi. Tak jak królik widzący węża, [ten świat]
wytrzeszcza oczy w nierozważnej apatii, patrząc na brutalne ekscesy islamistycznych zabójców.
Wielu miało nadzieję, że Arabska Wiosna przyniesie odnowę, że kraje arabskie zamiast przegrywać
na polu globalizacji i modernizacji, będą w stanie zaoferować swojej młodzieży perspektywy i staną
się prawdziwymi, równymi partnerami w świecie.
Jednak rezultat ich odważnych rebelii, od Bahrainu po Libię, przynosi otrzeźwienie i napawa
smutkim. Libia, podobnie jak Syria, jest dziś podzielonym terytorium wstrząsanym destrukcyjną
wojną domową. Rebelia egipska umarła, a dawniejszy marszałek polowy al-Sisi jest nowym Hosnim
Mubarakiem. Wiele dzieci rewolucji nad Nilem siedzi w więzieniach, opuściło kraj lub zginęło na
próżno.
Tylko Tunezja, gdzie zaczęły się te powstania, zyskała jakąś mądrość i odniosła korzyść ze swojej
rewolucji. Kraj jest na dobrej drodze do demokracji, lecz ten proces jest bolesny i kosztowny.
Ostatecznie jednak ten mały, odważny kraj być może udowodni wszystkim, że jest to możliwe. Jej
arabscy sąsiedzi z zazdrością przyjmą tunezyjskie sukcesy, wolnych obywateli i prawa konstytucyjne.
Ale czy z tego powodu nastąpi druga Arabska Wiosna? Prawdopodobnie nie.
Zdarzenia w Syrii, Libii i Egipcie napełniają ludzi strachem. Zrezygnują z wolności, ekonomicznych i
zawodowych perspektyw na rzecz względnego spokoju. Każdy rewolucjonista ma rodzinę. Impuls
samozachowawczy Arabów powinien prowadzić ich do reform realizowanych w ostrożny i logiczny
sposób, by zaprezentować rzeźnikom z Państwa Islamskiego dalekowzroczną koncepcję obiecującą
sukces. Szyiccy monopoliści w Bagdadzie i Teheranie, jak również sztywne, paliwowe monarchie
zwlekały z zajęciem stanowiska wobec tak zwanych republik Syrii, Egiptu czy Algierii, dopóki się
dało.
Także królowie Jordanii i Maroka niewystarczająco reformują swoje kraje, ale utrzymują państwa w
całości i jak dotąd posuwają się naprzód politycznie i społecznie na tyle daleko, by ich struktura
władzy się nie załamała.
Kontynuowanie polityki milczenia lub tylko łagodne krytykowanie religijnego szaleństwa radykalnych
islamistów, jest zaniedbaniem ze strony arabskich liderów. Ponadto oszustwem jest wysyłanie przez
despotów z Zatoki Perskiej swoich bojowych odrzutowców, by dołączyły do sił sojuszniczych
walczących z wrogiem, w którego stworzeniu sami mieli znaczny udział, poprzez swoją politykę
represji i zaprzeczania. Pozostałe impulsy do stworzenia potwora ISIS pochodzą z Zachodu i jego
bezwzględnej kolonizacji regionu oraz chaotycznej polityki postkolonialnej, według której tylko silni
sprzymierzeńcy byli dobrzy, a innych poniżano i odmawiano im praw.
Interesy świata nieislamskiego
Również chroniczny kompleks niższości arabskiej młodzieży jest wytłumaczeniem dla powstania
ISIS, którego narcystyczny styl przywołuje dawno minioną wielkość i władzę. Jedynie w tym
środowisku ta wsteczna, licząca 1400 lat doktryna, nie pasująca do obecnych czasów, może odnosić
sukces.
Wewnętrzna islamska bitwa dotyczy prymatu interpretacji tego, czym jest islam naprawdę, a czym
tylko wydaje się być. Dotyczy też arabsko-islamskiej spuścizny kulturowej, tożsamości, milczącego
współudziału i przyszłości 1.6 miliarda muzułmanów na świecie.
Świat niemuzułmański świat jest zainteresowany wynikiem tego ideologicznego starcia – będzie
bowiem bezpośrednio doświadczał jego rezultatów.
Grażyna Jackowska na podst.
http://gatesofvienna.net/2015/01/the-internal-islamic-battle-for-interpretive-primacy/
Download