„Celem transcendentnej sztuki jest wyrażanie czegoś, czym jeszcze

advertisement
Język-to, to obiektywne, neutralne, pozbawione znaczenia powierzchnie. To klasyczny język nauk
empirycznych, analitycznych i systemowych, poczynając od fizyki poprzez biologię, ekologię, cybernetykę,
pozytywistyczną socjologię, behawioryzm, po teorię systemów. Mówiąc inaczej, jest to język monologu –
monologu z powierzchniami, z „tym”. Język-to opisuje obiektywne powierzchnie i ich wzajemne związki,
widoczne powierzchnie i wzorce, które można ujrzeć przy pomocy zmysłów lub przyrządów – niezależnie od
tego, czy te empiryczne powierzchnie są „wewnątrz” ciebie, jak twój mózg lub płuca, lub na „zewnątrz” ciebie,
jak ekosystemy. W istocie informacja określana jest jako negatywna entropia, co jest niemal krańcowym
przykładem języka-to. Twoja obecność nie jest wymagana.
Z drugiej strony języka-ja jest twoją obecnością, twoją świadomością, twoim subiektywnym
doznawaniem. Wszystko w Górnej Lewej [Ćwiartce] zasadniczo opisywane jest w języku-ja, języku
wewnętrznej subiektywności. Subiektywny komponent holonu jest komponentem-ja. Oczywiście, im większa
głębia, tym większe owo „ja” lub self, lub subiektywność – małpa ma więcej subiektywności niż robak – ale
rzecz w tym, że komponentu-ja w żadnym wypadku nie można opisać w języku-to. W ten sposób podmiot
zostałby zmieniony w zwykły przedmiot, a my wszyscy instynktownie opieramy się temu i to bardzo
gwałtownie. Podmioty się rozumie, przedmiotami manipuluje…
(…) Trzecim językiem, językiem-my, jest Dolna Lewa [Ćwiartka], wymiar kulturowy lub
intersubiektywny. Górną Lewą jest to, jak „ja” widzę świat; Dolną Lewą jest to, jak „my” go widzimy. Jest to
zbiorowy światopogląd, który dzielimy my, żyjący w określonym czasie, miejscu i kulturze. Te światopoglądy
ewoluują oczywiście i dlatego mamy światopogląd archaiczny, magiczny, mityczny, racjonalny. Pokrótce już o
nich mówiliśmy.
Jeśli więc sprowadzimy to do absolutnego minimum, mamy te trzy fundamentalne języki. Ponieważ
odnoszą się do trzech różnych obszarów, same też są bardzo różne. Niezdolność do rozróżnienia tych języków
spowodowała olbrzymie zamieszanie. (…)
Ja (Górna Lewa): świadomość, subiektywność, self i wyrażanie siebie (włącznie ze sztuką i estetyką);
prawdomówność, szczerość.
My (Dolna Lewa): etyka i moralność, światopoglądy, wspólny kontekst, kultura; znaczenie intersubiektywne,
wzajemne zrozumienie, stosowność, sprawiedliwość.
To (Prawa Ręka): nauka i technika, obiektywna natura, empiryczne formy (obejmuje to zarówno mózg jak i
systemy społeczne); prawda twierdząca (indywidualne funkcjonalne przystosowanie). (Krótka historia
wszystkiego, ss. 147-149)
*
„Celem transcendentnej sztuki jest wyrażanie czegoś, czym jeszcze nie jesteś, ale możesz się stać.” W
przedmowie do książki Aleksa [Greya] kładę nacisk na to, że wszyscy mamy oko fizyczne, oko umysłu i oko
ducha. Sztukę możemy klasyfikować w zależności od tego, którym okiem głównie się posługuje. Np. realizm i
naturalizm posługuje się głównie okiem fizycznym; sztuka abstrakcyjna, konceptualna i surrealistyczna
posługuje się głównie okiem umysłu; a niektóre wielkie dzieła sztuki duchowej – np. tanki tybetańskie –
posługują się okiem kontemplacji, okiem ducha. Każde z tych oczu widzi inny świat – świat obiektów
materialnych, idei mentalnych, rzeczywistości duchowych. Każde oko może malować to, co widzi. Im wyższe
oko, tym głębsza sztuka. Alex jest przedstawicielem tych nielicznych artystów, którzy malują okiem
kontemplacji, okiem ducha. Tego rodzaju sztuka nie jest symboliczna ani metaforyczna; jest bezpośrednim
przedstawieniem rzeczywistości, ale rzeczywistości, jakich nie można ujrzeć okiem fizycznym ani okiem
umysłu, a jedynie okiem ducha. Istotą tej sztuki nie jest zwykłe widzenie, lecz transformacja: reprezentuje ona
wyższe lub głębsze rzeczywistości dostępne nam wszystkim, jeśli tylko rośniemy i się rozwijamy. I właśnie
dlatego: „celem transcendentnej sztuki jest wyrażanie czegoś, czym jeszcze nie jesteś, ale możesz się stać.”
(Jeden Smak, 17 stycznia)
*
W literaturze panuje wciąż niejasność co do tego, czy np. w wyższym rozwoju ego nadal istnieje, czy
znika. Większość badaczy transpersonalnych mówi o wyższych etapach, że są „poza ego” lub „transegoiczne”,
co wydaje się implikować, że ego znika. Ale ten zamęt ma naturę niemal wyłącznie semantyczną. Jeśli przez ego
rozumieć wyłączne utożsamienie z osobistym self, to w wyższym rozwoju owa wyłączność prawie całkowicie
znika lub się rozpuszcza – takie „ego” ulega w większości zniszczeniu (a wyższe etapy są słusznie nazywane
transegoicznymi). Ale jeśli przez ego rozumieć funkcjonalne self, które wchodzi w relacje z konwencjonalnym
światem, to takie ego niewątpliwie istnieje nadal (a często jest mocniejsze). Podobnie, jeśli uważać – jak to czyni
psychoanaliza – że ważną częścią ego jest zdolność do obiektywnej obserwacji, to takie ego zdecydowanie
istnieje dalej (i niemal zawsze jest mocniejsze). Jack Engler ma całkowitą rację, kiedy mówi, że „medytacja
zwiększa siłę ego”. Jeśli przez ego rozumiemy – jak to jest w psychologii ego – zdolność do integracji, to
również takie ego istnieje dalej i jest mocniejsze. (Psychologia integralna, s. 118)
*
W ostatnim rozdziale przekonaliśmy, że dotykając naszego rzutowanego cienia, a w końcu powtórnie
wchodząc w jego posiadanie, potrafiliśmy rozszerzyć naszą tożsamość od zubożałej persony do zdrowego ego.
Potrafiliśmy znieść granicę, zlikwidować podział pomiędzy personą a cieniem, a tym samym znaleźć
obszerniejsze i trwalsze poczucie tożsamości. Przypomina to przeprowadzkę z ciasnego mieszkania do
komfortowej willi. W tym rozdziale przeniesiemy się z komfortowej willi do rozległego pałacu. Będziemy
kontynuować podstawowy proces znoszenia granic i podziałów, lecz na głębszym poziomie. Zajmiemy się
niektórymi z metod rozszerzania świadomości od ego do centaura, poprzez dotykanie i rewindykację naszych
rzutowanych ciał.
Rewindykacja ciała z początku może się wydać pomysłem dość osobliwym. Granica pomiędzy ego i
ciałem jest tak głęboko zakorzeniona w nieświadomości przeciętnej osoby, że na propozycję zniesienia tego
podziału osoba ta reaguje zdumieniem lub brakiem zainteresowania. Żywi przekonanie, że granica pomiędzy
umysłem i ciałem jest stuprocentowo rzeczywista i niezmienna, toteż nie umie sobie wyobrazić, dlaczego
miałąby próbować ją naruszyć, już nie mówiąc o jej likwidacji.
Jak się okazuje, niewielu z nas postradało umysł, lecz większość z nas dawno temu postradała ciało –
obawiam się, ze musimy potraktować to stwierdzenie dosłownie. Wydaje się bowiem, jakobym ja dosiadał mego
ciała jak jeździec konia. Dźgam je ostrogami, karmię, dbam o nie i pielęgnuję. Ponaglam je, nie pytając o zdanie,
powstrzymuję grzecznie, z reguły nie zwracam nań uwagi, lecz kiedy się znarowi – co zdarza się nader często –
wyciągam bat, by wymóc na nim posłuszeństwo.
Wydaje się wręcz, jakby moje ciało pałętało się gdzieś pode mną. Nie stawia już czoła światu wraz z
mym ciałem, lecz na mym ciele. Ja jestem tu na górze, ono tam na dole, a na dobitkę dręczy mnie niepokój, co to
tak naprawdę za stwór. Moja świadomość jest niemal wyłącznie świadomością głowy – jestem moją głową, a
tylko posiadam resztę ciała. Ciało przestaje być moim ja, a staje się własnością, czymś moim, lecz nie jest już
mną. Inaczej mówiąc: ciało staje się przedmiotem bądź projekcją, dokładnie tak samo jak cień. W obrębie
całości organizmu zostaje wytyczona granica, a ciało ulega projekcji poza tę granicę. Granica jest pęknieciem,
szczeliną lub, posługując się słowami Lowena, blokadą. (Niepodzielone, s. 140-141)
*
To doświadczenie utożsamienia z wszechświatem jest tak powszechne, że wraz z doktrynami, które je
tłumaczą, zyskało sobie miano philosophia perennis, odwiecznej filozofii [„filozofii wieczystej”]. Istnieje wiele
dowodów na to, że ów rodzaj doświadczenia czy wiedzy stanowi sedno wszystkich wielkich religii – hinduizmu,
buddyzmu, taoizmu, chrześcijaństwa, islamu i judaizmu – możemy więc zasadnie mówić o transcendentnej
jedności wszystkich religii i tożsamości przedwiecznej prawdy.
Tezą mojej książki jest stwierdzenie, że ten rodzaj świadomości, którą nazywam świadomością jedyną,
czy też najwyższą tożsamością, stanowi prawdziwą naturę i możliwy do osiągnięcia stan wszystkich istot
czujących, jednakże w coraz większym stopniu zawężamy nasz świat i odwracamy się od naszej prawdziwej
natury, aby utwierdzić wytwarzane przez nas granice. Nasza pierwotnie nie podzielona i jednorodna świadomość
funkcjonuje od tej pory na różnych poziomach, zawiera w sobie różne tożsamości i granice. Owe różne poziomy
są właściwie równoznaczne z różnymi odpowiedziami, jakich udzielamy sobie na pytanie: „kim jestem?”
„Kim jestem?” Problem ten przypuszczalnie nęka ludzkość od zarania cywilizacji i pozostaje jednym z
najbardziej uciążliwych pytań, jakie zadaje sobie człowiek. Odpowiedzi, których udzielano, mieszczą się w
szerokim przedziale od religijnych po świeckie, od skomplikowanych po proste, od naukowych po romantyczne,
od politycznych po indywidualne. Zamiast jest analizować wielorakie odpowiedzi, przyjrzyjmy się lepiej bardzo
konkretnemu i podstawowemu procesowi, który zachodzi, kiedy jakaś osoba stawia sobie pytania: „Kim jestem?
Jakie jest moje prawdziwe ja? Jaka jest istota mojej tożsamości?”
Kiedy ktoś pyta: „Kim jesteś?”, a ty udzielasz rzeczowej, uczciwej i mniej lub bardziej szczegółowej
odpowiedzi to, co właściwie robisz? Co się wtedy dzieje w twoim umyśle? Można powiedzieć, że opisujesz
twoje ja, na ile je znasz, podając najbardziej istotne fakty, zarówno dobre jak i złe, wartościowe i
bezwartościowe, naukowe i poetyckie, filozoficzne i religijne, które uważasz za składające się na istotę twojej
tożsamości. Możesz na przykład myśleć o sobie następująco: „Jestem osobą wyjątkową, o dużych
możliwościach; jestem życzliwy, lecz czasem okrutny, kochający, lecz czasem wrogi; jestem ojcem,
prawnikiem, lubię łowić ryby i oglądać mecze koszykówki…” Lista twoich odczuć i przemyśleń będzie
oczywiście dłuższa.
Istnieje jednak dużo mniej skomplikowany proces, leżący u podstaw procedury ustalania swej
tożsamości. Zachodzi coś bardzo prostego, kiedy odpowiadasz na pytanie: „Kim jesteś?” Kiedy opisujesz,
wyjaśniasz lub choćby tylko wewnętrznie doznajesz swego ja, tak naprawdę, nawet jeśli nie zdajesz sobie z tego
sprawy, wytyczasz w umyśle linię, czy też granicę, przecinającą całe pole twego doświadczenia: wszystko, co
znajduje wewnątrz tej granicy, nazywasz lub odczuwasz jako swoje ja, wszystko zaś, co pozostaje na zewnątrz
tej granicy odczuwasz jako nie-ja. Innymi słowy, twoja tożsamość zależy wyłącznie od tego, gdzie
przeprowadzisz tę linię graniczną. (Niepodzielone, ss. 16-17)
Download