Marzena Żylińska Kiedy do szkoły? Czy badania mózgu dają odpowiedź na to pytanie?* Dyskutując o tym, w jakim wieku dzieci powinny iść do szkoły, warto spojrzeć na problem z punktu widzenia neurobiologii i zapytać, jakie środowisko lepiej wspiera ich rozwój, co sprzyja wykorzystaniu potencjału, jaki sześciolatkom dała natura, w jakich warunkach ilość stabilizujących się połączeń jest większa, a w jakich giną. Choć droga do pełnego zrozumienia procesów uczenia się jest jeszcze długa, to wiedza, jaką dziś dysponujemy, pozwala na sformułowanie pewnych tez. Otóż bez znaczenia jest fakt, czy sześciolatki będą chodzić do przedszkola, czy szkoły; z punktu widzenia rozwoju mózgu liczy się jedynie, co będą tam robić. Neuroplastyczność Struktura mózgu zależy od tego, co i jak długo robimy. Można powiedzieć, że nasza aktywność rzeźbi mózg, który rozbudowuje potrzebne struktury. Wszystko, czemu poświęcamy dużo czasu, znajduje odzwierciedlenie w strukturze neuronalnej. Im bardziej różnorodne zajęcia, im więcej zmysłów bierze udział w procesie uczenia się, tym lepiej. Neurobiologia potwierdza to, co już w XVIII wieku wiedział Johann Heinrich Pestalozzi: efektywna nauka możliwa jest tylko wtedy, gdy dzieci uczą się ręką, głową i sercem. Dlatego tak ważne jest środowisko edukacyjne. Jeśli jest ciekawe i różnorodne, to sieć neuronalna jest odpowiednio stymulowana i może się rozwijać, jeśli ubogie w bodźce oraz wzorce i ogranicza aktywność dzieci, to połączeń neuronalnych, jakie dała im natura, wciąż ubywa. Każdy zmysł ma w mózgu swoją reprezentację. Inne struktury przetwarzają impulsy wzrokowe, inne słuchowe, a jeszcze inne pobudzane są wtedy, gdy dziecko używa rąk lub gdy tańczy. Chcąc stymulować rozwój całego mózgu, trzeba więc dbać o to, by uaktywnione zostały różne struktury. W praktyce oznacza to, że dzieci powinny poznawać dużo nowych zjawisk. Im więcej zmysłów bierze udział w procesie uczenia się, tym lepiej. Siedzenie w ławce i słuchanie nauczyciela wywołuje jedynie bardzo ograniczoną aktywność mózgu. Inaczej, gdy dzieci tańczą, śpiewają, budują z klocków, grają, wycinają, lepią, rysują, malują czy przygotowują przedstawienie. Wszystko, co jest związane ze sztuką i kreatywnością silnie pobudza sieć neuronalną, a więc inicjuje proces uczenia się. Szczególna rola przypada muzyce, która aktywizuje niemal cały mózg. Informacje werbalne zapisane zostają razem z rytmem, a to jeden z najtrwalszy sposobów kodowania. Mechanizm ten wyjaśnia, dlaczego ludzie do późnej starości pamiętają poznane w dzieciństwie piosenki. Innym sposobem na uaktywnienie dużych partii mózgu są zajęcia wymagające pracy rąk. Warto przypomnieć, że rozwój naszego gatunku wyraźnie przyspieszył, gdy ludzie zaczęli używać narzędzi. Dlatego tak ważne jest, by maluchy możliwie często pracowały rękami. Zabawa czy nauka? Jeśli ktoś uważa, że dzieci w przedszkolu się nie uczą, nie rozumie, czym w istocie jest nauka – uważa Manfred Spitzer. Nauka odbywa się tam cały czas, np. podczas wspólnego śpiewania czy gry w piłkę. Najnowsze badania pokazują, że koordynacja ręka – oko, która wyrabia się podczas rzucania i łapania piłki lub woreczka, tworzy struktury neuronalne, które później wykorzystywane będą w czasie nauki matematyki. Inne struktury rozwijają się podczas pracy nad zadaniami wymagającymi precyzyjnych ruchów palców. To, co z punktu widzenia dorosłych jest zabawą, dla mózgu jest zwykłą pracą. Im więcej różnorodnych zajęć, im więcej nowych wzorców, tym solidniejszy fundament, na jakim można w późniejszych latach budować. Wszelkie ograniczanie i redukowanie rodzajów aktywności jest z punktu widzenia mózgu szkodliwe. Bardzo ważne dla rozwoju dzieci są relacje z dorosłymi i rówieśnikami. Wtedy wykształcają się neurony lustrzane. Dlatego ilość dostarczanych wzorców powinna być jak największa. Wychowawcy powinni tak organizować naukę, by dzieci mogły poznawać świat poza budynkiem szkoły czy przedszkola. Siedzenie w ławce i słuchanie nauczyciela do minimum ogranicza aktywność mózgu, a kanał werbalny jest nie tylko dla maluchów, ale również dla dorosłych najtrudniejszy i najmniej efektywny podczas przyswajania wiedzy. Inaczej rzecz się ma z tym, co można zobaczyć i zrobić samemu. Nieważne, czy dzieci będą się uczyć w szkole, czy w przedszkolu, ważne, by rozumieć, jak wiele zależy od stymulującego, bogatego w bodźce środowiska i czym w istocie jest proces uczenia się. Mózg uczy się tylko wtedy, gdy jest aktywny i gdy neurony przetwarzają impulsy. Śpiewając, lepiąc z plasteliny, grając w piłkę, kłócąc się i godząc, dzieci uczą się tego, od czego zależy ich późniejszy sukces zarówno w szkole, jak i w życiu. Dlatego powinny być jak najbardziej aktywne i twórcze. A dorośli muszą zrozumieć, że zabawa jest dla młodego mózgu niezbędną dla dalszego rozwoju pracą. Złoty okres Dzieciom trzeba pozwolić na rozwój w ich własnym tempie. Trawa nie rośnie szybciej, gdy się za nią ciągnie – twierdzi neurobilogog Gerald Hüther i podobnie jak inni badacze apeluje, by nie próbować na siłę przyspieszać rozwoju, bo rozwój każdego dziecka przebiega nieco inaczej. Najlepsze, co możemy dać dzieciom, to bogate w bodźce i stymulujące, ale i bezpieczne, środowisko edukacyjne, a do tego wsparcie mądrych dorosłych, którzy od najwcześniejszych lat nie będą przypinać dzieciom etykietek słabszy od innych. Aby móc rozwinąć swój potencjał, dzieci potrzebują wiary w siebie i nie wolno im jej zabierać nawet wtedy, gdy potrzebują nieco więcej czasu na przyswojenie jakiegoś zagadnienia. Dzieciństwo to okres największej aktywności mózgu, czas, gdy można najwięcej „zepsuć”. Dlatego w przedszkolach i pierwszych klasach szkoły podstawowej powinni pracować najlepsi specjaliści, którzy umożliwią dzieciom wykorzystanie ich indywidualnego potencjału. A dzieci najlepiej uczą się w ruchu i poprzez zadawanie pytań. Gdzie będą to robić, jest sprawą drugorzędną. *artykuł zamieszczony w miesięczniku „Bliżej Przedszkola”, nr 3.126, marzec 2012