bóg i inne osoby - Teologia Polityczna

advertisement
Stanisław Judycki
BÓG I INNE OSOBY
Próba z zakresu
teologii filozoficznej
KOLEGIUM FILOZOFICZNO-TEOLOGICZNE
OO. Dominikanów
Copyright © by Stanisław Judycki
Copyright © for this edition by Wydawnictwo W drodze
Redaktor
Paulina Jeske-Choińska
Redaktor techniczny
Teodor Jeske-Choiński
Projekt okładki i strony tytułowych
Joanna Dąbrowska
ISBN 978-83-7033-740-7
Wydawnictwo Polskiej Prowincji Dominikanów W drodze 2010
ul. Kościuszki 99, 60-920 Poznań
tel. 61 852 39 62, faks 61 850 17 82
[email protected] www.wdrodze.pl
Serdecznie dziękujemy Państwu Piotrowi i Ewie Dykom,
bez których wsparcia nie byłoby możliwe wydanie tej książki.
Wykłady otwarte z teologii naturalnej im. J.M. Bocheńskiego OP. Idea
WYKŁADY OTWARTE
Z TEOLOGII NATURALNEJ
IM. J.M. BOCHEŃSKIEGO OP. IDEA
Gilbert Ryle napisał w 1957 roku, że ogień teologii zgasł, a kocioł teologicznej filozofii nie może sam siebie podgrzewać. Spory
wokół dowodów na istnienie Boga, prostoty Boga i Jego atrybutów, zagadnienia zła i Opatrzności, które przetoczyły się przez
filozofię w drugiej połowie ubiegłego stulecia, czynią tę diagnozę
mało przekonującą. Parafrazując słowa Ryle’a, można stwierdzić,
że mimo kryzysu, w którym, nie bez własnej winy przecież, znalazła się obecnie chrześcijańska teologia systematyczna, kocioł
teologicznej filozofii pozostaje nadal rozgrzany. Jest tak również
w Polsce. Filozofowie polscy i to bez względu na to, do której
ze szkół myślenia się zaliczają, chętnie i twórczo podejmują problematykę należącą do kanonu zagadnień filozofii teologicznej.
Proste dostrzeżenie takiego stanu rzeczy zrodziło pomysł Wykładów otwartych z teologii naturalnej im. J.M. Bocheńskiego OP,
organizowanych przez Kolegium Filozoficzno-Teologiczne OO.
Dominikanów w Krakowie, których pierwszy zapis z radością
oddajemy do rąk czytelników.
Dlaczego wykłady z teologii naturalnej, czyli z dyscypliny filozoficznej, w której bada się zagadnienia natury Boga i religii,
nie traktując jednak jako punktu wyjścia jakiegoś pochodzącego
z zewnątrz nadprzyrodzonego objawienia?
Powody są przynajmniej dwa.
7
Bóg i inne osoby
Po pierwsze, dobra teologia naturalna jest niezbędna w każdej poważnej refleksji nad wiarą. Chroni ją przed dowolnością,
zabobonem i werbalizmem, dostarcza wyostrzonych narzędzi
myślenia. Uprawianie teologii naturalnej pokazuje wszak, że nie
jest dobrym zwyczajem przenoszenie namysłu nad Bogiem w pozaracjonalną przestrzeń, do której dostęp jest albo zupełnie niemożliwy, albo możliwy tylko pod warunkiem zgody na istnienie
nadprzyrodzonego objawienia. Słowem, teologia systematyczna,
a więc ta, która bada objawienie, nie może się bez teologii naturalnej obyć. O tym, jak wiele zrobić jeszcze trzeba, by teologowie
systematyczni dostrzegli dynamiczny w naszych czasach rozwój
teologii naturalnej, dobitnie świadczą smutne słowa Williama
L. Craiga, jednego z najwybitniejszych teistów amerykańskich:
„Renesans chrześcijańskiej filozofii, który trwa przez ostatnie 40
lat, przechodzi prawie całkowicie niezauważony albo ignorowany
przez współczesną generację teologów systematycznych”. Craig
pisał tak o Stanach Zjednoczonych, wydaje się, że sytuacja w Polsce jest pod tym względem dużo gorsza. Organizując Wykłady,
chcielibyśmy więc zainspirować polskie środowisko teologów
systematycznych do baczniejszego przyglądania się niemałym
osiągnięciom współczesnej teologii naturalnej w naszym kraju.
Drugim powodem, dla którego zdecydowaliśmy się powołać
do życia Wykłady, jest chęć stworzenia instytucji, która przyczyni
się do integracji środowiska polskich filozofów teistów. Mają oni
wybitne dokonania w dziedzinie teologii naturalnej, potrzebują
jednak nowych miejsc, w których mogliby prezentować swoje
koncepcje i liczyć na szczerą konfrontację i dyskusję.
Wykłady, które odbywają się raz do roku w Kolegium Filozoficzno-Teologicznym OO. Dominikanów w Krakowie, nie mogłyby dojść do skutku, gdyby nie wsparcie ze strony Państwa Ewy
i Piotra Dyków. Wyrażamy im naszą wdzięczność i serdecznie
dziękujemy za wszelką okazaną pomoc.
Na zakończenie kilka słów o patronie wykładów. Wybór śp.
ojca Józefa Marii Bocheńskiego OP nie domaga się dłuższego
8
Wykłady otwarte z teologii naturalnej im. J.M. Bocheńskiego OP. Idea
komentarza. Ojciec Bocheński był jednym z najwybitniejszych
logików i filozofów XX wieku, kontynuatorem najlepszej intelektualnej tradycji Zakonu Kaznodziejskiego. Co najważniejsze
z punktu widzenia idei Wykładów, był również autorem wielu
pionierskich prac z teologii naturalnej. Mamy nadzieję, że duch
filozofii, którą uprawiał, stanie się duchem tych Wykładów.
dr Mateusz Przanowski OP
Kolegium Filozoficzno-Teologiczne OO. Dominikanów
w Krakowie
9
Scutum fidei, czyli „tarcza wiary”. Symbol Trójcy Świętej.
Przedmowa
PRZEDMOWA
Bóg i inne osoby jest próbą filozoficznego rozważenia i ugruntowania niektórych podstawowych przekonań z zakresu religii
i teologii chrześcijańskiej. Filozoficzność tej książki polega m.in.
na tym, że staram się sformułować racje na rzecz istnienia Boga,
na rzecz konieczności Wcielenia, jak również racje uzasadniające
przekonanie o boskości Jezusa z Nazaretu, a racje te nie odwołują
się do Objawienia chrześcijańskiego jako do tzw. kontekstu uzasadniania, lecz wyłącznie jako do kontekstu odkrycia. Podejmuję
również zagadnienia filozoficzne dotyczące natury świadomości
i natury duszy, żywego ciała ludzkiego, istoty komunikacji między osobami, życia wiecznego, wszechmocy, troistości Boga oraz
dziejów osób ludzkich. Na zakończenie staram się ukazać, na
czym może polegać rozwiązanie problemu cierpienia i zła. Zdaję
sobie sprawę, że każde z tych zagadnień jest dzisiaj przedmiotem
osobnych, analitycznie wnikliwych dociekań i dyskusji. Jestem
jednak przeświadczony, że potrzebna jest również jakaś postać
syntezy.
Jeśli chodzi o aspekt metodologiczny, to stosuję różne strategie argumentacyjne: albo jest to argumentacja biorąca za punkt
wyjścia dane doświadczenia i na tej podstawie zmierzająca do
ukazania racji uzasadniających określoną tezę, albo są to argumenty odwołujące się do konsekwencji tez, które zostały osiąg11
Bóg i inne osoby
nięte na drodze dyskursywnej, lub też wykorzystuję argumenty ze
spójności różnych treści i twierdzeń. Pewną rolę w obrębie tych
czysto konceptualnych procedur, rolę zarówno uzasadniającą, jak
i ilustrującą, pełnią opisy i analogie.
Patrząc od strony różnych nurtów filozoficznych, książka ta
łączy w sobie elementy tradycyjnego dyskursu metafizycznego
(Platon, Arystoteles, św. Tomasz z Akwinu, R. Descartes) ze
współczesnymi szkołami i podejściami. Jeśli chodzi o współczesność, to korzystam z poglądów przedstawicieli neoscholastyki,
z tradycji anglosaskiej teologii filozoficznej, ale też z osiągnięć
nurtu fenomenologicznego, egzystencjalno-personalistycznego
i transcendentalnego. Jestem przekonany, że nie istnieje rzetelnie
uprawiana filozofia, której efekty nie mogłyby mieć teoretycznej
doniosłości dla zasadniczych kwestii z obszaru światopoglądu
chrześcijańskiego.
Inspiracją do powstania tego tekstu było zaproszenie do wygłoszenia pierwszego z cyklu wykładów z teologii naturalnej im.
J.M. Bocheńskiego OP, organizowanych przez Kolegium Filozoficzno-Teologiczne OO. Dominikanów w Krakowie. Książka
ta jest rozbudowaną wersją wykładów, które wygłosiłem w maju
2009 roku. Publikując przez kilka wcześniejszych lat artykuły
dotyczące różnych kwestii filozoficznych, nie przypuszczałem,
że myśli w nich zawarte będą mogły zostać wykorzystane do napisania tej książki.
Chciałbym podziękować dr. Mateuszowi Przanowskiemu OP
za zachętę, najpierw do wygłoszenia Wykładów im. J.M. Bocheńskiego, potem zaś do przetworzenia ich treści do postaci książkowej.
Książka ta została napisana bez pomocy finansowej jakichkolwiek osób lub instytucji.
12
SONIA
Cóż robić, żyć trzeba.
Pauza.
I będziemy żyli, wujaszku kochany. Przeżyjemy długi, długi szereg dni,
wlokących się wieczorów; cierpliwie zniesiemy doświadczenia, jakie
nam los ześle; będziemy pracować dla innych i teraz, i na starość, nie
zaznamy spokoju, a kiedy nadejdzie nasza godzina, umrzemy pokornie
i tam za grobem powiemy, żeśmy cierpieli, żeśmy płakali, że było nam
gorzko, i Bóg zlituje się nad nami, i zobaczymy, wujaszku, kochany wujaszku, ujrzymy jasne, dobre, piękne życie, ucieszymy się i na dzisiejsze
nasze biedy spojrzymy z rozczuleniem, z uśmiechem – i odpoczniemy. Ja wierzę, wujaszku, wierzę gorąco, namiętnie… (Klęka przed nim
i opiera głowę o jego ręce; zmęczonym głosem). Odpoczniemy!
Tielegin cichutko gra na gitarze.
Odpoczniemy! Posłyszymy, jak śpiewają aniołowie, ujrzymy niebo całe
w diamentach, ujrzymy, jak całe ziemskie zło, wszystkie nasze cierpienia
utoną w miłosierdziu, które napełni cały świat, i życie nasze stanie się
ciche, łagodne, słodkie jak pieszczota. Wierzę, wierzę… (Ociera mu łzy
chusteczką). Biedny, biedny wujaszku, ty płaczesz… (Przez łzy). Nie
zaznałeś w życiu radości, ale poczekaj, wujaszku, poczekaj… Odpoczniemy (Obejmuje go). Odpoczniemy.
Nocny stróż kołacze; Tielegin przygrywa na gitarze cichutko; Maria Wojnicka pisze uwagi na marginesie broszury; Maryna robi na
drutach.
Odpoczniemy!
Antoni Czechow, Wujaszek Wania, przełożył J. Iwaszkiewicz
1. Pole problemowe
1. POLE PROBLEMOWE
Czego rzeczywiście pragną istoty ludzkie, a dokładniej rzecz
biorąc, czego pragną ludzie, gdy mówią, że pragną zbawienia jako
wyzwolenia z tego sposobu życia, któremu aktualnie podlegają?
Wielu sądzi, że zbaw ienie powinno polegać na wyzwoleniu się
ze świadomego życia jednostkowego, na przerwaniu łańcucha
wcieleń lub na ‘rozpłynięciu’ się indywidualnej świadomości
w czymś nieokreślonym. Tą nieokreślonością może być albo
powrót do pozaświadomej materii, albo zniknięcie w jakimś ponadindywidualnym bycie duchowym. Ci, którzy tak myślą, są
przekonani, że żadne zbawienie, jako inna i wyższa forma życia,
nie jest możliwe dla takich istot, którymi jesteśmy. Inni natomiast uważają, że zbawienie nie tylko jest możliwe, lecz że jest
ono także czymś rzeczywistym, czymś, co dokonuje się w każdej
chwili w odniesieniu do poszczególnych osób. Zbawienie, na które wielu ludzi ma nadzieję, nie jest, jak sądzę, zatratą indywidualnej egzystencji, lecz jest jej podwyższeniem do takiej jasności
widzenia, do takiej intensywności świadomego doznawania i myślenia, w porównaniu z którymi nasza aktualna świadomość i nasz
obecny sposób życia przypominają raczej protoświadomość, którą
jesteśmy skłonni przypisywać niektórym bardzo podstawowym
formom życia zwierzęcego.
Czym jes t ś w iat? I w tym wypadku odpowiedzi są różne.
Prawie oczywista wydaje się myśl, że świat to Ziemia, porusza15
Bóg i inne osoby
jąca się w otoczeniu planet, gwiazd i galaktyk, a całość ta miała niedający pojąć się początek w postaci pierwotnego impulsu
nadanego jakiejś ‘pramaterii’. O świecie nie musimy jednak myśleć wyłącznie w taki sposób, to znaczy jako o kosmosie, podlegającym bezpośredniej lub pośredniej obserwacji, zarówno bowiem
wymiar czasu, jak i wymiar, który stanowi przestrzeń, mogą być –
spekulatywnie patrząc – tylko dwoma z wielu możliwych wymiarów, a te inne dymensje mogą być wyposażone w inne przedmioty
niż przedmioty trwające w czasie i rozciągające się w przestrzeni.
Jakkolwiek niepojęte wydaje się istnienie takich innych wymiarów oraz zawartych w nich pozaczasowych i pozaprzestrzennych
przedmiotów, to jednak możliwości takich światów nie jesteśmy
w stanie wykluczyć.
Oba powyższe pojęcia świata należy przeciwstawić światu
jako wielorakim relacjom pomiędzy samoświadomymi istotami,
które mają charakter osób. Jakkolwiek wyglądałaby dowolna
struktura przedmiotowa, czy byłaby to struktura czasowa i przestrzenna, czy też jakaś inna, to mogłaby zostać nazwana światem
tylko wtedy, gdyby istniały w niej samoświadome istoty, będące
w stanie odnosić się do siebie nawzajem. Wsparcie dla tej tezy
mogą stanowić te liczne sytuacje, gdy osoby zamknięte w obrębie
ograniczonej przestrzeni, ze względu na relacje pomiędzy sobą,
zaczynają tworzyć ‘mały świat’. Patrząc na to od strony samoświadomych podmiotów (osób), można powiedzieć, że skoro są
one w stanie przekroczyć myślowo każdą strukturę przedmiotową, nawet do tego stopnia, że mogą pomyśleć o świecie jako
o zbiorze pozaczasowych i pozaprzestrzennych przedmiotów, to
właśnie osoby są tym czynnikiem, dzięki któremu pewien zbiór
przedmiotów staje się światem.
Na czym jednak mogłoby polegać istnienie osób, które zechcielibyśmy nazwać istnieniem pełnym? Czujemy, że nasze istnienie w świecie jest niepełne i dlatego pragniemy zbawienia,
wyzwolenia, przemiany, która – niezależnie od tego, jaki byłby
świat – sprawiłaby, że poczulibyśmy, iż nie tylko żyjemy w świe16
1. Pole problemowe
cie, lecz także, że żyjemy u siebie, w domu, oraz że stan ten jest
czymś permanentnym.
Czym są dzieje istot ludzkich? Również i w tej kwestii
wchodzą w grę dwa zasadniczo odmienne obrazy. Według pierwszego dzieje osób ludzkich to produkt pochodny przypadkowych
kolizji pomiędzy cząstkami materii. Kolizje te, widziane na różnych poziomach, nazywamy ewolucją kosmiczną i ewolucją biologiczną. To właśnie te dwie ewolucje wytworzyły świadomość
i samoświadomość, ‘wyprodukowały’ rozum ludzki oraz naszą
zdolność do wartościowania. Posiadanie tych cech doprowadziło z kolei do powstania dziejów człowieka i jego kultury w jej
wielorakich odmianach. Dzieje człowieka sięgają więc w czasie
jakichś początków, które trudno jest nam nawet bardzo ogólnie
pojąć i jednocześnie ‘posuwają’ się w kierunku nieznanej przyszłości. Jeśli nie założymy, że przyszłość ludzi nigdy nie będzie miała
końca, to musimy uznać, że kresem naszych dziejów będzie albo
autodestrukcja, albo jakaś katastrofa kosmiczna.
Drugi obraz jest inny: dzieje osób ludzkich na Ziemi są fragmentem dziejów osób w ogóle, a dokładniej mówiąc, są fragmentem wiecznego życia osób. Biorąc to pod uwagę, można nawet
powiedzieć, że życie na Ziemi jest tylko p i e r w s z y m d n i e m
wieczności. Gdy patrzymy z perspektywy wieczności istnienia
osób, to żadne zdarzenie z ich życia na Ziemi nie jest bez znaczenia, wszystko jest pomyślane tak, aby było ‘wprowadzeniem’
do życia wiecznego oraz aby stanowiło składnik tego życia. Żadna istota ludzka, czy to nienarodzona, czy taka, której życie
przeminęło w najodleglejszych mrokach przeszłości, na niskim
– z naszego punktu widzenia – poziomie rozwoju mentalnego
i kulturowego, nie była ani przypadkowa, ani małowartościowa.
Życie na Ziemi każdej osoby, nawet najkrócej trwające, było
doniosłe nie tylko dla niej samej, lecz także dla osób należących do świata ją otaczającego. To nie ludzie zostali powołani
do istnienia przez świat, lecz ś w i a t z o s t a ł s t w o r z o n y d l a
o sób ludzkich.
17
Bóg i inne osoby
Na świadomość ludzi w XX w. oraz na rozwój różnorodnych
prądów kulturowych w tym czasie został rzucony istotny cień
przez dwóch myślicieli. Mocny a gnostycyzm, sformułowany
już XVIII w. przez I. Kanta, stwierdzał, że nie są możliwe żadne
teoretycznie doniosłe argumenty na rzecz istnienia Boga. Kant,
filozof oświecenia, ‘oświecił’ w tym względzie tak skutecznie następne pokolenia, że nie tylko przyswoiły sobie one te diagnozy,
lecz także nie zwracały zbytniej uwagi, iż argumenty na rzecz
tego rodzaju agnostycyzmu, zawarte w napisanych przez Kanta
Krytykach, są co najwyżej cząstkowe do tego stopnia, iż nawet
dzisiejsi antyteiści prawie zupełnie je ignorują1.
To poczucie cienia pogłębiły prace M. Heideggera. Najbardziej
wpływowa jego książka, Sein und Zeit, wydana po raz pierwszy
w 1927 r., wywarła nie tylko istotny wpływ na dużą część filozofii
i teologii XX w., ale też, poprzez tzw. egzystencjalizm (od którego
zresztą Heidegger dystansował się) osadziła się w świadomości
ludzi niezajmujących się filozofią2. Heiddeger intensywnie zaan1
I. Kant, Krytyka czystego rozumu (1781), przeł. R. Ingarden, Warszawa:
PWN 1957; Krytyka praktycznego rozumu (1788), przeł. J. Gałecki, Warszawa: PWN 1972; Krytyka władzy sądzenia (1790), przeł. J. Gałecki, Warszawa:
PWN 1956. Ciekawe jest to, że Kant przed napisaniem Krytyk był zwolennikiem własnej wersji tzw. ontologicznego dowodu na istnienie Boga. W pracy
wydanej w Królewcu w 1762 r., pt. Der einzig mögliche Beweisgrund zu einer
Demonstration des Daseins Gottes (Jedyna możliwa podstawa dowodu na istnienie Boga, przekład zbiorowy, Kęty: Wydawnictwo Antyk 2004) Kant przeprowadził rozumowanie czysto pojęciowe (aprioryczne), za pomocą którego,
jak sądził, niezbicie wykazał istnienie Boga. Dlaczego później zrezygnował
z tego dowodu? Czy tylko dlatego, jak się powszechnie sądzi, że doszedł do
wniosku, iż istnienie nie jest predykatem? To jednak wydaje się nieprawdopodobne, gdyż konstatacja, że istnienie nie jest predykatem, znajduje się już we
wspomnianej właśnie rozprawie z 1762 r., która powstała prawie dwadzieścia
lat przed pierwszym wydaniem Krytyki czystego rozumu, powstała w wyniku
wieloletnich dociekań, jak podkreśla jej autor.
2
M. Heidegger, Sein und Zeit, Erste Hälfte, w: „Jahrbuch für Philosophie
und phänomenologische Forschung” VIII (1927), s. 1–438 (Bycie i czas, przeł.
B. Baran, Warszawa: Wydawnictwo Naukowe PWN 1994).
18
1. Pole problemowe
gażował się w przekonanie swoich czytelników, że nie tylko ‘bycie w świecie’ (In-der-Welt-Sein) osób ludzkich (Dasein) polega
na istnieniu nieuchronnie zmierzającym ku śmierci3, lecz także,
że nie istnieje żadna droga myślowego wyjścia poza świat. Szczególnie w późniejszym okresie twórczości wszelkie próby dowodzenia istnienia jakiejś ‘pozaświatowej transcendencji’ zostały
przez niego odrzucone na rzecz ciągłej interpretacji wielkich dzieł
sztuki, które tylko ‘mgliście’ mogą ‘dotknąć’ tajemnicy świata.
Filozofię Heideggera można widzieć jako jedną z odmian natur a l n e j m i s t y k i b y t u: człowiek jest istotą ‘rzuconą w świat’
(Geworfenheit), w świat będący wielkim, toczącym się w czasie
tajemniczym procesem. Jako taki świat nie poddaje się żadnej,
rozświetlającej jego ostateczny cel, interpretacji religijnej, filozoficznej lub teologicznej, a człowiek musi na zawsze pozostać
więźniem nigdy niekończącej się hermeneutyki.
Rozważania poniższe można widzieć jako jedną z prób przeciwstawienia się obu agnostycyzmom, to znaczy tezom, że nie są
możliwe konkluzywne argumenty na rzecz istnienia Boga oraz
że jedną z głównych cech egzystencji ludzkiej są, jak twierdził
Heidegger, praktyczne ‘zatopienie’ w świecie i troska (Sorge)
o własne istnienie. Wbrew temu będę argumentował, że struktura osoby ludzkiej przekracza każdy rodzaj bycia w świecie oraz
że jedną z istotnych cech osób jest pragnienie, które przekracza
każdy świat.
Wpływ Kanta w XX w. ujawnił się nie tylko w różnych szkołach neokantowskich i w ich agnostycyzmie, lecz także w obrębie
tzw. anglosaskiej filozofii analitycznej. Podczas gdy po drugiej
wojnie światowej w Europie kontynentalnej najważniejsze oddziaływanie filozoficzne pochodziło z fenomenologii i z różnych
interpretacji koncepcji Heideggera, asymilowanych nawet przez
pewne odłamy neoscholastyki, to na Wyspach Brytyjskich oraz
3
„Der Tod ist eine Weise zu sein, die das Dasein übernimmt, sobald es ist”
(M. Heidegger, Sein und Zeit, s. 245).
19
Bóg i inne osoby
na kontynencie północnoamerykańskim (później także i w Australii) wykształciła się forma filozofowania, która została nazwana filozofią analityczną. Formalnie rzecz biorąc, filozofia
ta nie była ograniczona do żadnych konkretnych treściowo tez,
lecz kładła nacisk na precyzję argumentacji, bliskie powiązanie
z logiką i z naukami przyrodniczymi, jednak faktycznie, po fazie minimalistycznej, ograniczającej się do analizy problemów
filozoficznych z punktu widzenia języka, ta analityczna filozofia
przeszła, począwszy mniej więcej od lat 70. XX w., do preferowania stanowisk naturalistycznych z jednej strony, z drugiej
zaś dominowało w niej (kantowskie) przekonanie, iż możliwości
filozofii ograniczają się co najwyżej do rekonstrukcji schematu
pojęciowego (conceptual scheme), za pomocą którego myślimy
o świecie. Według dużej części tzw. analityków nasze poznanie
nie może dotrzeć do żadnego świata ‘samego w sobie’, a filozofia
jest zdolna wyłącznie do ukazania, na czym polegają podstawowe
założenia naszego myślenia o świecie. Różne postacie antyrealizmu, żywo dyskutowane do dzisiaj, są współczesnymi wersjami
kantowskiego agnostycyzmu. Do tego jeszcze uznają one często
relatywizm schematów pojęciowych, czego sam Kant nigdy nie
czynił4.
Wydaje się jednak, że na przełomie wieków XX i XXI obserwujemy, jak wahadło nastrojów w filozofii i w teologii przechyla
się na stronę stanowisk, które wypracowany przez filozofię analityczną model ścisłości argumentacyjnej łączą z maksymalistycznym podejściem do zagadnień filozoficznych i teologicznych oraz
z odrzuceniem agnostycznej ideologii zwolenników schematów
pojęciowych. Nieco być może przesadnie można stwierdzić, że
4
Por. W.P. Alston, Introduction, w: W.P. Alston (red.), Realism & Antirealism,
Ithaca–London: Cornell University Press 2002, s. 1–9; M.J. Loux, Realism and
Antirealism: Dummett’s Challenge, w: M.J. Loux, D.W. Zimmerman (red.),
The Oxford Handbook of Metaphysics, Oxford: Oxford University Press 2003,
s. 633–664.
20
1. Pole problemowe
współcześni filozofowie i teologowie zaczynają mieć dość ciągłego zastanawiania się, co miał na myśli Heidegger, gdy napisał
to lub tamto, ciągłego dociekania, jak ograniczają nas w naszej
wiedzy koncepcje języka i znaczenia lingwistycznego, głoszone
w filozofii analitycznej przez takie uznane postacie jak W.V.O
Quine, P.F. Strawson, D. Davidson lub M. Dummett5.
Przestały także brzmieć przekonująco zapewnienia zwolenników naturalizmu, względnie materializmu, że nauka rozwiąże w końcu zagadkę umysłu ludzkiego, że wszystko, co istotne
w metafizyce i w teologii, sprowadza się do pytania, kto – jeśli
w ogóle – ‘odpalił’ Wielki Wybuch. Przenikające do świadomości publicznej fragmenty dyskusji dotyczącej tzw. inteligentnego
projektu, początków fizycznego kosmosu, ewolucji kosmicznej
i biologicznej stworzyły wrażenie, że problem istnienia i natury
świata oraz problem istnienia i natury Boga są problemami wyłącznie kosmologicznymi. Bóg, który według jednych jest potrzebny, a według drugich nie, według obu jednak stronnictw jest
Bogiem znanego nam kosmosu i autorem jego uporządkowania,
racjonalności, a więc kimś w rodzaju wielkiego projektanta lub
prainżyniera. Tutaj z kolei pojawiają się specjaliści w zakresie
różnych nauk, kosmologowie, fizycy, biologowie, którzy przypisują sobie kompetencję, jeśli chodzi o pytanie, czy to, co widzimy, powstało z wiecznie istniejącej materii, czy też raczej wraz
z tą materią zostało zaprojektowane. Przypisując sobie, być może
słusznie, wiedzę w zakresie funkcjonowania pewnego fragmentu
świata fizycznego, filozofujący naukowcy eliminują jednak py5
„But the traditional metaphysician will insist that there is a deeper moral
here. That moral is that there is something self-defeating in the conceptual
schemer’s account of conceptual representation. If conceptual schemer is correct in claiming that the activity of conceptual representation bars us from an
apprehension of anything we seek to represent, then why should we take seriously the schemer’s claims about conceptual representation?” (M.J. Loux, Metaphysics. A Contemporary Introduction. Third Edition, New York and London:
Routledge 2006, s. 9).
21
Bóg i inne osoby
tania o naturę istnienia, o naturę wszechmocy, przyczynowości,
czasu, relacji pomiędzy czasem i wiecznością, eliminują, sugerując, że wszystko w tej grze intelektualnej zależy wyłącznie
od tego, co w czasie było na początku, czy miał miejsce Wielki
Wybuch i co było jego przyczyną, albo od tego, czy teoria na temat ewolucji gatunków jest trafna. W efekcie rozprzestrzenia się
publicznie przekonanie, że nauki w końcu wyeliminują potrzebę
jakiegokolwiek prainżyniera. Jednak problem istnienia i natury
Boga nie jest problemem przede wszystkim kosmologicznym,
a widać to szczególnie wyraźnie, gdy weźmiemy pod uwagę atryb u t w s z e c h m o c y: przestrzenny i czasowy kosmos fizyczny,
tak jak go znamy, to w odniesieniu do wszechmocy Bożej tylko
‘garstka zeschłych liści popychanych wiatrem’, a mówiąc mniej
obrazowo, to tylko jeden z wielu wymiarów, które mogą zostać
stworzone lub które zostały stworzone.
Można więc powiedzieć, że powoli wydostajemy się z agnostycyzmu i zmierzamy do odnowienia filozofii w duchu scholastycznym, gdzie analityczna dysputa na argumenty łączyła się
z maksymalistycznym podejściem do ostatecznych problemów
metafizycznych, gdzie filozofia i teologia współpracowały ze
sobą6.
6
„In recent decades, philosophers of religion in the so-called ‘analytic tradition’ have gradually turned their attention toward the explication of core doctrines in Christian theology. The result has been growing body of philosophical
work on topics that have traditionally been the provenance of systematic theologians. Despite this theological turn, however, the results haven’t, in general, been
warmly received by theologians. This is in large part due to the fact that many
theologians seem to have very different ideas from analytic philosophers about
how theology (and philosophy) ought to be done, and about the value of analytic
approaches to theological topics. Whereas philosophy in the English-speaking
world is dominated by analytic approaches to its problems and projects, theology
has been dominated by alternative approaches. […] many would say that the
current state in theology is not mere historical accident, but is, rather, how things
ought to be. Others, however, would say precisely the opposite: that theology
as a discipline has been beguiled and take captive by ‘continental’ approaches,
22
1. Pole problemowe
Chciałbym mieć nadzieję, że poniższe rozważania będą mogły
być zaliczone do tego nurtu.
and that the effects on the discipline have been largely deleterious” (M.C. Rea,
Introduction, w: O.D. Crisp, M.C. Rea (red.), Analytic Theology, Oxford: Oxford
University Press 2009, s. 1). Rea twierdzi, że na rzecz nie-analitycznych podejść
do problemów teologicznych argumentują współcześnie m.in.: Don Cupitt, George Lindbeck, Jean Luc Marion, D.Z. Philips, Merold Westphal.
23
Download