W TV widziałem ojca po raz ostatni Z Borisem Şyhmyradowem rozmawia Michał Potocki MICHAŁ POTOCKI: Kiedy otrzymał Pan jakąkolwiek wiarygodną wiadomość o losie ojca? BORIS ŞYHMYRADOW1: Praktycznie od chwili, gdy w grudniu 2002 roku ojciec został aresztowany, o jego losie niczego nie wiadomo. Ostatni raz widziałem go wówczas w telewizji, 29 grudnia. Pokazali, jak przed kamerami przyznaje się do wszystkich zarzutów, obficie obrzucając siebie i kolegów obelgami. Zarzutów, czyli próby zorganizowania zamachu na prezydenta Saparmyrata Nyýazowa2, werbowania w Moskwie najemników, którzy mieli destabilizować sytuację w kraju, a nawet zażywania narkotyków podczas snucia tego typu wywrotowych planów. Samokrytyka jak za najgorszych stalinowskich czasów. Dziś nie wiem nawet, czy mój ojciec wciąż żyje. Wraz z nim pod takimi samymi zarzutami aresztowano wówczas kilkadziesiąt osób. Po Aszchabadzie krążyły po latach pogłoski, że część rodzin miała otrzymywać ciała swoich bliskich zmarłych w więzieniach. Z niektórymi rodzinami udało mi się skontaktować i żadna tego nie potwierdziła. 1 W Turkmenistanie obowiązuje alfabet łaciński. W polskich mediach wciąż jednak często transkrybuje się turkmeńskie nazwiska z języka rosyjskiego. Nazwisko rozmówcy po rosyjsku brzmi Boris Szychmuradow. 2 Ros. Saparmurad Nijazow. A za co tak naprawdę zatrzymano Pana ojca? Za próbę zorganizowania opozycji: w listopadzie 2001 roku mój ojciec zrezygnował ze stanowiska ambasadora w Chinach i ogłosił powstanie Ludowo-Demokratycznego Ruchu Turkmenistanu. Po kilku miesiącach udało mu się potajemnie przyjechać do kraju, zorganizował grupę ludzi, którzy myśleli podobnie jak on. Później informowano, że kolumna z prezydentem została ostrzelana, że zamachowcy próbowali zająć najważniejsze budynki w stolicy. Władze natychmiast zaczęły polowanie na opozycjonistów, zatrzymano między innymi szanowanego za granicą byłego ambasadora w Austrii Batyra Berdyýewa3. Szukano ich rodzin, znajomych i znajomych ich znajomych. Ojciec przez miesiąc ukrywał się u krewnych. Ostatecznie, zdając sobie sprawę, że cała rodzina jest nękana przez funkcjonariuszy różnych służb, zdecydował się poddać i ujawnić. A co tak naprawdę się wówczas stało? Nie wiem tego do dziś. Przez jedenaście lat niczego nie udało mi się dowiedzieć ani zrozumieć. Jedno jest pewne: oficjalna wersja władz turkmeńskich to ich całkowity wymysł. Zrozumie to każdy, 3 Ros. Batyr Berdyjew. W TV widziałem ojca po raz ostatni – rozmowa z B. Şyhmyradowem kto posłucha, co na ten temat opowiadali Nyýazow i szef prokuratury. Ojciec szykował w Aszchabadzie grupę aktywistów, którzy chcieli organizować powstanie. Oni je zresztą przygotowywali, jeszcze zanim połączyli się z grupą mojego ojca. Ojciec wziął na siebie rozmowy z ministrami struktur siłowych i wyższymi oficerami, żeby przekonać ich do przejścia na stronę opozycji. Po to zresztą pojechał do Aszchabadu. Było wszak wiadomo, że Nyýazow da rozkaz strzelania do ludzi. W dzień rzekomej próby zamachu stanu opozycja nie była jeszcze gotowa do wystąpienia siłowego, dopiero się doń przygotowywała. Spóźnili się, niestety. Doszło do procesu? Władze twierdzą nawet, że ojciec miał swojego adwokata i możliwość obrony. Tyle że nikt, mimo naszych wysiłków, tego adwokata nigdy nie zidentyfikował, nie odnalazł. Fakty są natomiast takie, że zaraz po aresztowaniu została zwołana tak zwana rada ludowa. Za czasów Nyýazowa był to organ równoległy do parlamentu, grupujący dwa i pół tysiąca przedstawicieli poszczególnych grup społecznych. Po kolei wychodzili mówcy, którzy jednym głosem wylewali jad na mojego ojca i jego zwolenników, żądając oczywiście kary śmierci. Mimo że kary śmierci kodeks karny nie przewiduje. Po całym spektaklu na trybunę wyszedł prezydent i powiedział, że jesteśmy krajem cywilizowanym i ci ludzie dostaną dożywocie. Nawiasem mówiąc, takiego wymiaru kary również wtenczas w kodeksie karnym nie było. Rozmowa Dlaczego Pana ojciec zdecydował się przejść do opozycji? Z rosnącym niepokojem obserwował postępującą degenerację Nyýazowa. Prezydent cierpiał na wiele chorób, na przełomie wieków przeszedł operację wszczepienia by-passów, miał zaawansowaną cukrzycę. To wszystko wpłynęło na jego stan psychiczny. Te wszystkie dziwactwa, z których zasłynął, rozpoczęły się, gdy stan jego zdrowia zaczął się pogarszać. Wcześniej jednak Pana ojciec przez długie lata był prominentnym członkiem rządu. Przez pięć lat (1995-2000) pełnił funkcję szefa turkmeńskiej dyplomacji. Pamiętam go jako państwowca. Gdy Turkmenistan odzyskiwał w 1991 roku niepodległość, byliśmy praktycznie pozbawieni własnych instytucji państwowych. Ojciec pracował wówczas w sowieckiej ambasadzie w Indiach, został poproszony, by pomóc od zera zorganizować turkmeńską dyplomację. To była wielka, z niczym nieporównywalna misja państwotwórcza. Ojciec i jego koledzy pracowali wtedy po osiemnaście godzin na dobę. W tym czasie praktycznie nie było go w domu. Rządzący od śmierci Nyýazowa w grudniu 2006 roku prezydent Gurbanguly Berdimuhamedow4 nieco złagodził kurs polityczny, rozmontował galopujący kult swojego poprzednika. Można mówić o turkmeńskiej wersji pierestrojki? 4 Ros. Gurbanguły Berdymuchamedow. 97 98 Rozmowa W TV widziałem ojca po raz ostatni – rozmowa z B. Şyhmyradowem Berdimuhamedowowi zależy na wizerunku Turkmenistanu na Zachodzie, czyni więc wiele pozorów, by go poprawić. Tym bardziej, że Zachód tylko czeka, by robić z nim interesy, kupować od nas gaz i ropę. W istocie jednak niewiele się zmieniło. Ludzie pozostają niezwykle zastraszeni, boją się podsłuchów. O żadnej opozycji w kraju nie może być mowy. Nawet jeśli są myślący niezależnie, wolą się nie wychylać. Internet jest dostępny, tak stacjonarny, jak i mobilny, ale jakiekolwiek serwisy, które mogłyby pokazywać prawdę o Turkmenistanie, są blokowane. Co ciekawe, wiele osób ma natomiast anteny satelitarne, za których pośrednictwem łapie rosyjską telewizję. To jedyna droga, by zdobyć jakąś niezależną od władz informację. Ja kontaktuję się ze znajomymi z Aszchabadu bezpiecznymi, nam tylko znanymi kanałami. W grudniu odbyły się wybory parlamentarne, w których po raz pierwszy w szranki staną kandydaci dwóch, a nie jednej partii. Kim są ludzie z nowego ugrupowania? To element polityki Berdimuhamedowa, gry pozorów przed Zachodem. Gdy władze doszły do wniosku, że wizerunek kraju się poprawi, jeśli stanie się on wielopartyjny, na posiedzeniu rządu polecono jednemu z ministrów odgórnie zorganizować nową, drugą partię. No i zorganizował. W istocie niczego to w systemie politycznym nie zmienia. Jak się żyje w Turkmenistanie? Aszchabad bardzo się zmienił. Władze zburzyły wiele osiedli powstałych w czasach komunistycznych, a na ich miejsce postawiły reprezentacyjne gmachy instytucji państwowych. Wielu mieszkańców miasta to urzędnicy. Uważa się przy tym, że pensja rzędu 300-400 dolarów to całkiem dobry zarobek. Na prowincji jest znacznie gorzej, w wielu miejscach wciąż nie ma wody czy prądu, jest za to wysokie bezrobocie. Wierzy Pan, że kiedyś uda się Panu wrócić do Turkmenistanu? Co Pan robił przed emigracją? Nie byłem w kraju od dekady, ale wcześniej pracowałem między innymi w komitecie olimpijskim, stałem też na czele klubu piłkarskiego. Mam nadzieję, że kiedyś uda mi się wrócić. Taki system nie może przecież trwać wiecznie. Boris Şyhmyradow jest prawnikiem, synem uwięzionego w 2002 roku byłego wicepremiera i ministra spraw zagranicznych Turkmenistanu Borisa Şyhmyradowa. Michał Potocki jest zastępcą kierownika działu Świat w „Dzienniku Gazecie Prawnej”.