Gruźlica pod kontrolą

advertisement
Gruźlica pod kontrolą? Nadzór i egzekucja obowiązku leczenia do ustawowej
poprawki


Marzena Sygut/Rynek Zdrowia
07-07-2011 06:15
Uszczelnienie systemu, monitoring chorych na gruźlicę i prawne egzekwowanie realizowania
obowiązku leczenia - to główne propozycje zmian w Ustawie o zapobieganiu i zwalczaniu
zakażeń i chorób zakaźnych u ludzi. Ich usankcjonowanie prawne może nastąpić jeszcze w
obecnej kadencji parlamentu.
Do zaproponowania poprawek dotyczących leczenia gruźlicy doszło pod wpływem wniosków
specjalistów i konsultanta krajowego w dziedzinie chorób płuc.
- Zwrócili oni uwagę na fakt, że część pacjentów, u których udało się opanować prątkowanie,
po wyjściu ze szpitala zaprzestaje leczenia i "znika" z systemu. W ten sposób "hodują" w
sobie prątki, które mogą się stać lekooporne - tłumaczy Jan Bondar, rzecznik Głównego
Inspektoratu Sanitarnego. Poprawki, które zostaną wniesione do wspomnianej ustawy
uszczelnią system.
Spadek, ale z wysokiego pułapu
W Polsce na gruźlicę choruje 20 osób na 100 tys. mieszkańców. Nie jest to mało, ale, jak
tłumaczy prof. Kazimierz Roszkowski-Śliż, konsultant krajowy w dziedzinie chorób płuc, z
punktu widzenia epidemiologicznego nie wskaźnik a tendencje zachorowań są istotne. A te na
szczęście w Polsce, podobnie jak w krajach starej Unii Europejskiej, są spadkowe.
- Tym, co odróżnia nas od Europy Zachodniej, jest punkt, z którego startowaliśmy. W Polsce
zaraz po wojnie 100 proc. społeczeństwa było zakażone prątkiem, a na gruźlicę zapadało
rocznie 450 osób na 100 tys. mieszkańców. Dla porównania, np. w Danii wskaźnik zapadania
na gruźlicę tuż po wojnie był taki, jak u nas obecnie - tłumaczy Roszkowski-Śliż.
- Dlatego w Polsce nadal choruje więcej osób niż w krajach wysokorozwiniętych. Gruźlica
bowiem rządzi się swoimi prawami. W typowej chorobie zakaźnej, kiedy dochodzi do
zachorowania wystarczy zastosować skuteczne leczenie, aby wyeliminować chorobę. W
gruźlicy zakażenie nie jest równoznaczne z zachorowaniem - dodaje.
Krótko mówiąc, wysoki odsetek zakażonej populacji w Polsce, będący powojennym
dziedzictwem, decyduje o tym, że ludzie nadal chorują. Przy czym, co jest naturalne,
następuje przesunięcie demograficzne. Gruźlica występuje przeważnie u starszych ludzi, czyli
u przedstawicieli pokolenia, które było zarażone prątkiem.
W grupie wiekowej powyżej 60 roku życie na gruźlicę choruje 70 osób na 100 tys.
mieszkańców. Wśród dzieci jedynie 1 na 100 tys., tak jak w krajach zachodniej Europy.
Luka prawna
Polska prowadzi nadzór nad przebiegiem tej choroby, ale sposób w jaki jest on realizowany
wymaga zmian.
Zgodnie z obowiązującą ustawą, każda osoba chora na gruźlicę w okresie prątkowania lub z
uzasadnionym podejrzeniem prątkowania, podlega przymusowemu leczeniu szpitalnemu.
Jednak, jak podkreśla prof. Maria Korzeniewska-Koseła, kierownik Zakładu Epidemiologii i
Organizacji Walki z Gruźlicą w Instytucie Gruźlicy i Chorób Płuc w Warszawie,
funkcjonujące przepisy nie określają niestety, kto ma czuwać nad egzekwowaniem tego
obowiązku.
- Chory poddawany jest leczeniu szpitalnemu do czasu odprątkowania. Kiedy uda się to
osiągnąć nie ma podstaw do dalszej hospitalizacji. Pacjent powinien zgłosić się do przychodni
i tam kontynuować antybiotykoterapię. Przy czym, według obecnych przepisów, chory ma
wolność wyboru placówki, w której chce się leczyć. Dlatego zdarza się, że po wyjściu ze
szpitala znika - tłumaczy Korzeniewska.
- Tymczasem standardowe leczenie gruźlicy w tzw. fazie intensywnej trwa sześć miesięcy i
polega na podawaniu choremu czterech głównych antybiotyków. Jeżeli chory w okresie
dwóch miesięcy od opuszczenia szpitala nie podejmie dalszego leczenia w poradni, to istnieje
realne ryzyko, że prątkowanie powróci - dodaje.
Taki chory, który ucieka z systemu, po pierwsze - zagraża własnemu zdrowi, po drugie może zakażać innych. I jedno i drugie zjawisko jest bardzo niekorzystne dla zdrowia
publicznego.
Rejestr nie tylko epidemiologiczny
- Problem polega na tym, że prowadzony rejestr ma charakter epidemiologiczny. Obecnie
ewidencjonujemy jedynie przypadki zachorowania - tłumaczy prof. Roszkowski-Śliż.
Ustawa nie zobowiązuje placówek służby zdrowia do zgłaszania szeregu innych elementów,
które zawierały poprzednie zapisy prawne. Do jednych z ważniejszych należy przekazywanie
informacji dotyczącej przepływu pacjenta w systemie i wyników jego leczenia. Chodzi tu o
odnotowanie faktu, czy chory zakończył leczenie, z jakim wynikiem, czy został
odprątkowany. Od efektu końcowego zależy bowiem ryzyko występowania
wielolekooporności.
- Jeśli pacjent nie został wyleczony do końca, to prawdopodobnie w trakcie wznowienia
choroby wystąpi u niego odporność na antybiotyki, które już przyjmował. A tego
współczesny świat obawia się najbardziej. Dopóki mamy leki, na które chory reaguje
pozytywnie, dopóty panujemy nad gruźlicą. Kiedy jednak dojdzie do rozprzestrzeniania się
szczepów prątków lekoopornych przestaniemy radzić sobie z tą chorobą - mówi prof.
Roszkowski-Śliż.
Wskazuje, że takie zjawisko nastąpiło w państwach, które wprowadziły liberalizację
przepisów w programach zwalczania gruźlicy, tj. w krajach byłego Związku Radzieckiego,
gdzie lekooporność jest już faktem. - Dlatego trzeba działać zawczasu - podkreśla konsultant
krajowy w dziedzinie chorób płuc.
Wyegzekwować obowiązek leczenia
Ewidencjonowanie wyłącznie przypadków zachorowań sprawia, że w obecnym systemie
chory, który przerwie leczenie nie może zostać zidentyfikowany. Dlatego w noweli ustawy
znaleźć się ma zapis, który w przypadku rozpoznania lub podejrzenia zakażenia lub choroby
zakaźnej zobowiązuje lekarza do pouczenia pacjenta o obowiązku leczenia. Fakt ten musi
zostać potwierdzony wpisem w dokumentacji medycznej oraz podpisem pacjenta.
Miejsce zmiany ośrodka leczniczego przez pacjenta także będzie musiało zostać odnotowane.
- Lekarz wypisze pacjentowi skierowanie do placówki, która będzie kontynuowała leczenie i
jednocześnie powiadomi o tym fakcie państwowego powiatowego inspektora sanitarnego
właściwego dla dotychczasowego miejsca udzielania świadczenia zdrowotnego - tłumaczy
Bondar.
Obowiązek powiadomienia inspektora będzie ciążył na lekarzu także w sytuacji, gdy chory
będzie uchylał się od obowiązku leczenia. Projekt noweli przeszedł już etap konsultacji
społecznych i w najbliższym czasie powinien trafić pod obrady Komitetu Rady Ministrów.
Sankcje prawne
Chociaż, jak zapewnia Bondar, zmiana nie ma charakteru rewolucyjnego, to jednak
doprecyzowuje wcześniejsze ustalenia prawne. Dzięki niej będzie jasne, kto odpowiada za
monitoring chorego na poszczególnych etapach leczenia.
- Powiadomienie Państwowego Powiatowego Inspektora Sanitarnego o zaniechaniu leczenia
umożliwi mu wszczęcie drogi prawnej, w celu wyegzekwowania od chorego obowiązku
leczenia - tłumaczy Bondar.
Bowiem zgodnie z art. 115 § 1 Kodeksu Wykroczeń karze podlega ten, kto mimo
zastosowania środków egzekucji administracyjnej, nie poddaje się obowiązkowemu
szczepieniu ochronnemu przeciwko gruźlicy lub innej chorobie zakaźnej albo
obowiązkowemu badaniu stanu zdrowia, mającemu na celu wykrycie lub leczenie gruźlicy,
choroby wenerycznej lub innej choroby zakaźnej. Zgodnie z tym zapisem chorzy są karani
karą upomnienia lub grzywny w wysokości do 1500 zł.
Przy czym, jak podkreśla Bondar, kara ta może być nakładana wielokrotnie, do czasu, aż
chory podporządkuje się ustawowemu obowiązkowi leczenia.
Download