Nie mówmy o godnym umieraniu, tylko o osobie, która godnie umiera

advertisement
XX - lecie Warszawskiego Hospicjum Społecznego
Nie mówimy o godnym umieraniu,
tylko o osobie, która godnie umiera
(Ks. Eugeniusz Dutkiewicz)
Warszawskie Hospicjum Społeczne i Zakład Pielęgniarstwa Klinicznego
Wydziału Nauki o Zdrowiu Akademii Medycznej w Warszawie
zapraszają na konferencję
z okazji XX-lecia istnienia WHS, najstarszego hospicjum w Warszawie
Patronami honorowymi konferencji są
Metropolita Warszawski ksiądz arcybiskup dr Kazimierz Nycz
Rektor Akademii Medycznej w Warszawie prof. dr hab. Leszek Pączek
Konferencja odbędzie się 9 listopada 2007 (piątek)
w Centrum Dydaktycznym Akademii Medycznej
przy ul. Trojdena 2A w Auli B
13.30 - Rejestracja uczestników
14.00 - Wprowadzenie - prof. dr Anna Doboszyńska
14.10 - Słowo pasterskie – ks. arcybiskup Kazimierz Nycz
14.25 - Historia Warszawskiego Hospicjum Społecznego,
wspomnienie zmarłych wolontariuszy WHS
15.00 - Opieka nad chorym i jego bliskimi u schyłku życia - prof. dr Jacek
Łuczak
15.40 - Leczenie bólu nowotworowego - dr Małgorzata Malec- Milewska
16.00 - Żywienie w chorobie nowotworowej - prof. dr Marek Pertkiewicz
16.20 - przerwa na kawę
16.40 - Ikonograficzny motyw „Christus patiens” – ks. mgr Norbert Mojżyn
17.00 - Pozwólcie mi odejść" - Aldona Ekiert, Elżbieta Murawska
17.20 - Prawo do naturalnej śmierci w dokumentach Kościoła - ks. dr Stefan
Kornas
17.40 - Koncert chóru Klubu Inteligencji Katolickiej Ars Cantata
18.00 - Zakończenie
Po zakończeniu konferencji zapraszamy
do kościoła Dzieciątka Jezus przy ul. Lindleya 12,
gdzie o godz. 19.00 zostanie odprawiona Msza Święta
w intencji Warszawskiego Hospicjum Społecznego,
wszystkich naszych podopiecznych, dobroczyńców i wolontariuszy
pracujących obecnie, dawniej i tych, którzy odeszli
1
Warszawskie Hospicjum Społeczne (WHS)
(stowarzyszenie zarejestrowane, organizacja pożytku publicznego)
Pl. Inwalidów 10 m 73
01-552 Warszawa
tel/fax: 48 (22) 839 23 73
e-mail: [email protected]
www.whs.pl
NIP: 118-07-46-1120
Regon: 010887461
KRS: 0000041113
PKO BP II O/Warszawa 70 1020 1026 0000 1602 0015 7099
Prezes Stowarzyszenia - (od 2007) Bogumiła Olech
Naczelny lekarz - prof. dr Anna Doboszyńska,
lek. med. Agnieszka Pichór
I. HISTORIA I BIEŻĄCA DZIAŁALNOŚĆ
HOSPICJUM SPOŁECZNEGO
WARSZAWSKIEGO
Ideę założenia w Warszawie Hospicjum przywozi z Gdańska Pani
Katarzyna Dembińska wiosną 1987 r. Pierwsze spotkanie odbywa się już
w kwietniu. w parafii św. Zygmunta na Bielanach. Przyjeżdża na nie Ks.
Eugeniusz Dutkiewicz, jak się później okaże, inicjator i "dobry duch"
całego ruchu hospicyjnego w Polsce. Obecnych jest 10 osób- przyjaciół
i znajomych Pani Kasi, zainteresowanych nową ideą opieki paliatywnej.
Kilka z tych osób pracuje w Hospicjum do dziś.
Inspiracją były wtedy dla nas:
- postawa wobec umierających Matki Teresy z Kalkuty,
- działalność Cicely Saunders, twórczyni Hospicjum św. Krzysztofa
w Londynie i
- przykład istniejących już hospicjów w Krakowie, Gdańsku i
Poznaniu..
Sprzyjało: - nastawienie ludzi, bardzo "uspołecznionych" po latach
"Solidarności",
- ciągle jeszcze docierające do Polski transporty leków i środków
opatrunkowych z zagranicy
- oraz świadomość niezaspakajania przez instytucje i placówki
Służby Zdrowia potrzeb ludzi umierających. Były to czasy, kiedy opieka
paliatywna i hospicyjna dopiero rodziły się w świadomości społecznej.
Kilka następnych spotkań, to - " Hospicjum - assistentia paliativa et
pastoralis" z prof. dr Joanną Muszkowską-Penson i Ks. Eugeniuszem
Dutkiewiczem (obecnych już 55 osób), "Zwalczanie bólów
2
nowotworowych" z dr Jerzym Jaroszem, "Myśli o Hospicjum - uwagi
duszpasterzy" z Ks Tadeuszem Fedorowiczem, Ks. Eugeniuszem
Dutkiewiczem i O.Placydem Galińskim. Tak przygotowani zawiązujemy
nieformalną grupę Hospicjum Warszawskie przy par. św. Zygmunta w Wwie na Bielanach.
Oto ówczesna informacja, pisana ręką P.Kasi.
Jesienią 1987 obejmujemy opieką pierwszą chorą i zaczynamy
przyjmować zgłoszenia. W pierwszym roku działalności na różne sposoby
zaangażowanych było 140 osób, w tym 40 lekarzy i 22 pielęgniarki. Po
audycji A. Małachowskiego "Do chorych" w TV nadanej 9.II.1989 zgłasza
się dalszych 28 osób. Odbywają się comiesięczne zebrania ogólne (26
takich spotkań do stycznia 1990), oraz spotkania w zespołach
dzielnicowych.
30 marca1988 zostajemy przyjęci przez Księdza Prymasa i na
naszą prośbę o duszpasterza zostaje nim mianowany Ks.Władysław
Duda. Wspólnie pomagamy zorganizować I, a póżniej II Ogólnopolski
Zjazd Hospicjów w Wesołej w październiku 1988 i 1989 r.
W 1989 r. kilka osób związanych z Instytutem Onkologii,
uczestniczących także w naszych spotkaniach, rejestruje Fundację
Hospicjum Onkologiczne św. Krzysztofa, która za cel stawia sobie
zorganizowanie przy Instytucie Onkologii na Ursynowie hospicjum
stacjonarnego.
Ruch hospicyjny w całej Polsce nabiera rozpędu, w kolejnych
miejscowościach powstają nowe Hospicja różnego typu - przykościelne i
świeckie stowarzyszenia, fundacje i grupy niezarejestrowane. Ks.
Dutkiewicz zostaje Krajowym Duszpasterzem Hospicjów.. Powstaje
Ogólnopolskie Forum Ruchu Hospicyjnego, organizowane są wspólne dla
hospicjantów z całej Polski spotkania, dni skupienia, kursy, szkolenia.
Dotychczas jedynym źródłem finansowania pracy hospicjów były
darowizny. W roku 1993 pojawia się nowa możliwość – powołana zostaje
Krajowa Rada do Spraw Opieki Paliatywno-Hospicyjnej,
organ
wnioskujący, doradczy i konsultacyjny przy Ministrze Zdrowia. Umożliwia
to uzyskiwanie funduszy z Ministerstwa Zdrowia i z Gmin.
To jednak wymaga formalnej rejestracji stowarzyszenia.
Wtedy Fundacja św. Krzysztofa użycza na jakiś czas swego konta
bankowego niezarejestrowanemu jeszcze Hospicjum Warszawskiemu,
aby tą drogą mogło otrzymywać dofinansowanie z Gmin, z których
pochodzą pacjenci.
3
Pierwsi decydują się na rejestrację nasi wolontariusze z
prawobrzeżnej Warszawy i w lipcu 1993 roku powstaje stowarzyszenie
pod nazwą Hospicjum Domowe (tu trzeba wymienić przede wszystkim
nazwisko Ireny Dragicewicz), z siedzibą przy kościele MB z Lourdes przy
ul. Wileńskiej. Pracuje w nim grupa dawnych wolontariuszy - lekarzy
(m.in. dr Maria Cygan, dr Zofia Suda-Zych, dr Agnieszka Bednarska).
Podobnie jak w WHS, odbywają się comiesięczne spotkania szkoleniowoformacyjne. Organizowane są koncerty na rzecz Hospicjum, m.in. piękny
koncert pieśni sefardyjskich w wykonaniu Jadwigi Teresy Stępień na
Zamku Królewskim. Stowarzyszenie przechodzi różne koleje, ostatecznie
w czerwcu 1998 rejestruje się działający do dziś Ośrodek Hospicjum
Domowe Zgromadzenia Księży Marianów przy Tykocińskiej, którego
dyrektorem zostaje duszpasterz Hospicjum Domowego ks. Andrzej
Dziedziul. Ośrodek działa wspólnie z istniejącym nadal Stowarzyszeniem.
W sierpniu 1996 następuje otwarcie Hospicjum Stacjonarnego św.
Krzysztofa przy ul. Pileckiego, a rok później na jego terenie poświęcenie
kaplicy dla pacjentów, powstałej staraniem naszej założycielki p. Kasi
Dembińskiej, w tym czasie także Honorowego Prezesa Fundacji św.
Krzysztofa.
Jest to już drugi w Warszawie ośrodek stacjonarnej opieki
paliatywnej, po otwartym przez Księży Orionistów w marcu 1995
Hospicjum Opatrzności Bożej w Wołominie. Po r. 2000 powstaje jeszcze
jedno niezwiązane z WHS Hospicjum Stacjonarne - Caritas Archidiecezji
Warszawskiej przy ul. Krakowskie Przedmieście.
Tymczasem na lewym brzegu Wisły dawna nieformalna grupa
nazywana Hospicjum Warszawskim 29 listopada1994 r. rejestruje się jako
stowarzyszenie Warszawskie Hospicjum Społeczne (prezes - p.Katarzyna
Dembińska) z siedzibą nadal przy parafii św. Zygmunta, działające na
terenie kilku gmin lewobrzeżnej Warszawy (Bielany, Żoliborz, Wola,
Bemowo, Śródmieście. Na tym samym terenie 2 lata później decyzją
Prymasa zostaje powołany Archidiecezjalny Zespół Domowej Opieki
Paliatywnej (tzw. AZDOP) - Niepubliczny Zakład Opieki Zdrowotnej z
siedzibą w dawnym lokalu Hospicjum Warszawskiego. Jego dyrektorem
zostaje ks.Duda, który od śmierci p. Katarzyny Dembińskiej w listopadzie
1997 r. aż do 2002 r. będzie łączył tę funkcję z funkcją prezesa Zarządu
Warszawskiego Hospicjum Społecznego.
W maju 2002 prezesem Zarządu WHS zostaje wybrana p.Ewa
Flatau, wieloletni koordynator Hospicjum w dzielnicach Wola i Bemowo, a
4
w październiku 2003 r. nasze Stowarzyszenie
siedziby przy pl. Inwalidów 10 m 73.
przenosi się do nowej
Tak więc w Warszawie ruch hospicyjny bardzo się rozwinął. Istnieje
dziś już 10 placówek, sprawujących opiekę paliatywno-hospicyjną - 3
Hospicja stacjonarne i 7 domowych. Idea specjalistycznej i całościowej
opieki nad chorymi w stanie terminalnym znalazła sobie prawo
obywatelstwa na całym świecie, także w Polsce. Równocześnie jednak
bardzo wzrosły oczekiwania społeczne w tej dziedzinie.
Organizacja Warszawskiego Hospicjum Społecznego
Członkowie WHS dzielą się na zwyczajnych, wspomagających i
honorowych. W ciągu 20 lat istnienia przez nasze stowarzyszenie
przewinęło się ponad 200 osób. Obecnie (sierpień 2007) nasze grono
składa się z pracujących wolontaryjnie 5 lekarzy, 1 pielęgniarki i 35
wolontariuszy niemedycznych, oraz zatrudnionych na umowę-zlecenie 3
lekarzy, 5 pielęgniarzy i pielęgniarek, 1 psychologa, 1 księgowej i 1
sekretarki.
Liczba chorych - to w różnych latach od 100 do 130, równocześnie
ok. 20 - 40 osób. Ostatnio liczba chorych wzrasta gwałtownie, bo szpitale
coraz częściej wypisują pacjentów ze skierowaniami do Hospicjum.
Staramy się nikomu nie odmawiać, ale brakuje nam bardzo przede
wszystkim lekarzy, ale także wolontariuszy. Szkolimy co roku około 20
osób, z których niestety tylko nieliczne zostają z nami.
Świadczymy wyłącznie opiekę domową - lekarską, pielęgniarską,
psychologiczną, innych osób osobom w terminalnej fazie choroby
nowotworowej. Część chorych w ostatnim okresie na życzenie rodzin lub
ze wskazań lekarskich trafia do hospicjów stacjonarnych. - w 2006 r. było
to 27 osób.
Opiekę nad osieroconymi rodzinami realizujemy poprzez
kontynuację prywatnych kontaktów wolontariuszy, oraz (od 2006 r.) przez
comiesięczne spotkania Grupy Wsparcia, prowadzonej przez psychologa i
doświadczonego wolontariusza (uczestniczy ok.15 osób). Kapelanem
naszych chorych jest ks. Antoni Wita, orionista, proboszcz parafii św.
Alojzego Orione przy ul.Lindleya 12. Poza tym z racji bardzo rozległego
terenu (dzielnice Wola, Bemowo, Śródmieście, Żoliborz, Bielany) opiekę
duszpasterską staramy się organizować przez księży z parafii, do których
należą chorzy. Ideałem byłby udział osób duchownych na takich samych
5
zasadach, jak wizyty wolontariuszy, bo ułatwiałoby to im bliższy kontakt z
chorymi.
Pracujemy w zespołach dzielnicowych związanych z miejscem
zamieszkania wolontariuszy. Koordynator dzielnicowy lub lekarz (czasami
rodzina życzy sobie tylko lekarza) kontaktują się z chorym w ciągu 1-2 dni
od zgłoszenia. Później lekarze jeżdżą na umówione wizyty (wszyscy
pracują zawodowo gdzie indziej), zwykle nie na wezwanie. Nie możemy
zapewnić opieki całodobowej, staramy się możliwie uaktywniać rodziny.
Osobom samotnym pomagamy w załatwieniu także innych form pomocy.
Telefon w siedzibie Hospicjum czynny jest w godz. 9.00-16.00 (9-13
- sekretarka, 13-16 - dyżurny wolontariusz). Po zgłoszeniu jeszcze tego
samego dnia informacja przekazywana jest do koordynatora
dzielnicowego i do lekarza. Po pierwszej wizycie koordynator wysyła
odpowiedniego wolontariusza(-y) i sam stara się utrzymywać kontakt z
chorym i jego rodziną, oraz z prowadzącym lekarzem.
W 2006 r. zorganizowaliśmy we własnym zakresie 2 kursy dla
wolontariuszy. Kurs obejmuje około 20 godz. wykładów, prowadzonych
przez lekarza, psychologa i wolontariuszy o długim stażu, oraz 6 godz.
ćwiczeń praktycznych z pielęgniarkami. Z rozpoczynających kursy około
15 osób po ich zakończeniu w pracę WHS aktywnie włączyło się 5 osób.
Sfinansowaliśmy udział 9 osób w 3 szkoleniach zewnętrznych i 1
konferencji dot. organizacji opieki paliatywnej.
W każdy II wtorek miesiąca spotykamy się na Mszy św. w intencji
naszych zmarłych, na które zapraszamy rodziny chorych. Raz - dwa razy
w roku organizujemy dni skupienia dla wolontariuszy (ostatnio w Domu
Rekolekcyjnym SS Franciszkanek w Zakładzie dla Niewidomych w
Laskach). Utrzymujemy bliski kontakt z Hospicjum Domowym OO.
Marianów na Pradze, uczestniczyliśmy w organizowanych tam
rekolekcjach i spotkaniach opłatkowych, korzystaliśmy z pomocy
duszpasterskiej.
Nad realizacją naszych zadań czuwa wybierany co 3 lata Zarząd
Stowarzyszenia, który dba o kontakty między wszystkimi osobami,
organizuje spotkania, szkolenia, dni skupienia i rekolekcje, załatwia
wszystkie sprawy formalne, gospodaruje sprzętem, zdobywa środki na
działalność statutową. Ich źródłem są darowizny osób prywatnych i
instytucji,
w tym 1% podatku dla organizacji pożytku publicznego. Nie mamy
podpisanej umowy z Narodowym Funduszem Zdrowia.
6
Zakończenie
WHS pozostał z wyboru małym hospicjum domowym. Staramy się
współpracować z innymi hospicjami warszawskimi, z których część kiedyś
niejako "odpączkowała" od dawnego Hospicjum Warszawskiego. Sami
przede wszystkim pragniemy nie odmawiać nikomu i zdążyć do
wszystkich chorych i rodzin chorych, którzy nas potrzebują.
To, co mamy do zaofiarowania, to troska, uwaga i - CZAS.
Może w ten sposób udaje się czasem ułatwić rodzinom osób
zgłoszonym do nas "dokochać do końca" swoich chorych, jak powiedziała
zmarła niedawno pani Barbara.
Boimy się nadmiernego zinstytucjonalizowania. Po 20 latach wiemy
już dobrze, że zaspakajanie wyłącznie potrzeb medycznych chorych, to
daleko nie wszystko. Chcemy stale pamiętać o tym, co pisał Jan Paweł II
w: "Salvifici doloris".
"…jednak żadna instytucja sama z siebie nie zastąpi ludzkiego
serca, ludzkiego współczucia, ludzkiej miłości, ludzkiej inicjatywy, gdy
chodzi o wyjście naprzeciw cierpieniu drugiego człowieka".
7
II. Jacek Łuczak - OPIEKA NAD CHORYM I JEGO BLISKIMI U
SCHYŁKU ŻYCIA
Katedra i Klinika Medycyny Paliatywnej Uniwersytetu Medycznego im K.
Marcinkowskiego w Poznaniu
Wprowadzenie
Okres zaawansowanej, szybko postępującej choroby, z przewidywanym
bliskim zakończeniem życia, stanowi niezwykle trudne wyzwanie dla
cierpiącego, przechodzącego przez
kolejne
straty
chorego, dla
borykającej się z ciężarem opieki nad bliską osobą rodziny, a
równocześnie nie zawsze uświadamiany sobie przez chorego, jego
bliskich i zespół opiekujących się (opieki paliatywnej-hospicyjnej) jako
bardzo ważny, bodajże najważniejszy okres zamykania
życia i
przygotowania się wierzących do życia wiecznego.
Cierpienia są udziałem zarówno umierającego jak i wszystkich osób
związanych uczuciowo z chorym znoszących codzienny trud opieki
(„opiekunowie pierwszej linii”), nie oszczędzają także wolontariuszy i
profesjonalistów empatycznie towarzyszących choremu i jego bliskim.
Unikanie
tematu śmierci i umierania, powszechne w naszym
społeczeństwie, wraz z mitem o nieuchronności bólu u chorych na
nowotwory i opiofobii wpływają na zaburzenie komunikowania się
chory-rodzina-zespół leczący – opiekujący się i opóźniają zgłaszanie
chorych do ośrodków opieki paliatywnej i hospicyjnej.
Korzystanie z przekazanych przez Ojca św Jana Pawła II wszystkim
ciężko chorym, niedoścignionych wzorów postawy wielkiego Ducha i
przekazywaniu wartości w przezwyciężaniu cierpienia może stanowić
nowy etap w docenianiu wagi tego tak ważnego okresu życia.
Odkryte i zamaskowane oblicze umierania - opieki u schyłku życia, ma
wiele znaczeń uwzględniających cielesne, psychiczne, społeczne i
duchowe wymiary cierpienia oraz zależności i odczucia osób mniej lub
bardziej uczuciowo związanych z umierającym: jego bliskich ,zespołu
opiekującego się oraz przygodnych obserwatorów (1,2).
Wizji umierania towarzyszy szereg obaw; boimy się przede wszystkim
cierpienia fizycznego (bólu, uduszenia się, śmierci we śnie -„już się nie
obudzę”) ale również utraty godności, bycia ciężarem dla innych osób,
opuszczenia, nie możemy pogodzić się z rozstaniem z bliskimi i światem,
martwimy się jak sobie poradzą bez nas ukochane osoby. Nachodzą nas
również cierpienia egzystencjalne: wyrzuty sumienia odpowiedzialność
za kończące się życie, świadomość
nieuchronności przemijania,
8
niepewności, zwątpienia natury religijnej – udręka co do naszego losu
jako osoby - po śmierci ciała ale czy również duszy?
Można oczekiwać, że każdy z nas (również i ci którzy opiekują się
umierającymi i ich bliskimi) chciałby mieć zapewnione „dobre, godne
umieranie” - pozbawione niepotrzebnego cierpienia (bólu, duszności i
innych dokuczliwych objawów), być do końca poinformowanym o stanie
zaawansowania postępującej, nieuleczalnej śmiertelnej choroby (co jest
niezbędne do uporządkowania - zamknięcia życia) i korzystać z
dobrodziejstwa obecności kochającej osoby i wszechstronnego wsparcia
(3). Nikt natomiast nie wie jak się zachować, gdy ciemność śmierci już
zagląda nam w oczy - „znam tylko trzy możliwe postawy: wyłączenie się stoicyzm, rozpacz i nadzieję ”(4).
Ci najbliżsi towarzyszący, skoro już niemożna odwrócić umierania,
proszą, aby zrobić wszystko by umierający nie cierpiał, a mógł jeszcze
coś ważnego przekazać, ostatnie przesłania - wskazówki życiowe, co
często jest trudne do spełnienia równocześnie..
Jako osoby praktykujące opiekę paliatywną*, hospicjanci, posługujący
umierającym, myślimy również z niepokojem o scenariuszu umierania
naszych bliskich, a może i własnym Chcielibyśmy, aby zarówno oni jak i
nasi pacjenci umierali w spokoju, co stanowi ważną motywację do
doskonalenia naszej wiedzy i umiejętności w zakresie opieki paliatywnej,
w tym opieki u schyłku życia i przekazywania ich innym pracownikom
opieki zdrowotnej w takim stopniu by były dobrze przygotowane do
praktycznego jej sprawowania.
Cierpienia umierających są prawdopodobnie u większości zamaskowane
i trudne do ujawnienia w szczególności u chorych podczas agonii i w
okresie poprzedzającym. Wg spostrzeżeń Ventafridda około 70%
chorych traci częściowo lub w pełni świadomość w ostatnich 24 godzinach
życia (5). Oparte na 500 chorych obserwacje Oslera wskazujące na
odczuwanie podczas agonii jedynie przez 20% umierających bólu i
innych cierpień nie mogą nas uspokoić, gdyż dotyczyły ostatnich godzin
życia i nie uwzględniały cierpień osób bliskich (6). Wiele badań wskazuje
na nasilanie się w ostatnich tygodniach i dniach życia cierpień zarówno
cielesnych (w tym bólu i duszności) jak również duchowych –
egzystencjalnych (często wtedy, gdy udaje się przynieść ulgę w
cierpieniach cielesnych), które są
często nierozpoznawalne
i
nieuśmierzane
Wskazuje to na potrzebę wcześniejszego ustalenia potrzeb chorego
poprzez cierpliwe, empatyczne wysłuchanie często zatajanej historii
cierpienia przekazanej zarówno przez chorego jak i jego rodzinę i
poprawę w umiejętnościach komunikowania się – zrozumienia języka
umierających i w całościowej opiece nad chorym (2-6), co stanowi
9
niezbędny warunek, przygotowania do umierania i śmierci
rodziny
chorego jak i jego samego.
Wg Hinton prowadzącego badania w hospicjach brytyjskich, u chorych u
schyłku życia i ich bliskich około 50 % chorych i 60%
rodzin
uświadamiała sobie bliskość śmierci z czego połowa zarówno chorych
jak i ich bliskich akceptowała tę sytuację. Na barkach zespołu
opiekującego się spoczywa ten trudny obowiązek umiejętnego
przekazania choremu niezafałszowanych informacji dotyczących
rozpoznania, zaawansowania postępującej choroby oraz niekorzystnej
prognozy o bliskości śmierci.
Osoby posługujące chorym u schyłku życia napotykają jednak w sobie
samych na znaczne trudności w udzielaniu szczerej odpowiedzi na
zadawane przez chorych pytania: Ile mi jeszcze czasu zostało? Czy ja już
umieram? Niejednokrotnie pomijamy je milczeniem, zmieniamy temat
rozmowy, udzielamy zdawkowej odpowiedzi, że tylko Pan Bóg to wie lub
szukamy pomocy u innych odsyłając chorego do psychologa czy też
kapelana hospicyjnego, a nawet stawiamy fałszywą diagnozę, że chory
ma zapewne depresję skoro zadaje pytania związane z własnym
umieraniem.
Te wszystkie przedstawione wyżej czynniki – nierozwiązane problemy,
potęgowane nieuśmierzonym bólem i innymi dokuczliwymi objawami wraz
z niemożnością znalezienia osoby, gotowej do wysłuchania chorego
nadal będącego ważną osobą, z której zdaniem winni się liczyć inni,
stanowią istotę problemu uniemożliwiającego właściwe, jak najlepsze
wykorzystanie tego okresu życia, który jeszcze pozostał. Zamyka się w
ten sposób choremu i ich bliskim możliwość wyrażania swoich emocji,
udzielenia wsparcia opartego na empatii i miłości oraz przekazania całego
swojego dorobku życia, nieprzemijających wartości bliskim i opiekującym
się, jak również wyprostowanie często powikłanych dróg, uzyskanie
wybaczenia, uporządkowanie życia i spokojne umieranie.
W nabywaniu doświadczeń w opiece nad chorym, umierającym, pomocą
służą lekcje udzielane przez niezrównanych nauczycieli - umierających
chorych i ich rodziny, należy tylko wykorzystać te nauki i sięgnąć do
własnych zasobów, często ukrytych i zamaskowanych lękiem, by nie
zaszkodzić choremu, nie narazić się rodzinie, nie zranić siebie. Ważne
jest, aby kierując się doświadczeniem w opiece nad chorymi, uczyć się od
innych osób w zespole, wzmacniać swoją duchowość, modlić się razem z
chorym i rodziną, jeśli przyzwolą i prosić Boga o pomoc.
10
Zadania dla opiekujących się
Podczas 48 letniej praktyki lekarskiej w różnych miejscach sprawowania
opieki i różnych specjalnościach (intensywna kardiologia, interna,
anestezjologia, medycyna paliatywna) spotykałem się z trzema różnymi
postawami lekarzy (dotyczy to również w pewnym stopniu pielęgniarek
pracujących z tymi lekarzami) do umierających pacjentów: 1.Unikanie lub
tylko bardzo krótki kontakt z chorym umierającym, często z pominięciem
rozmowy z rodziną 2.Kontakt wyłącznie medyczny ukierunkowany na
ustalenie czy chory ma dolegliwości somatyczne (ból, duszność, jest
niespokojny) i czy wymaga wykonania badań, podania kroplówek, leków
w celu ich uśmierzenia lub złagodzenia, ale niejednokrotnie i w celu
przedłużenia życia i umierania. To czysto medyczne podejście interwencja lekarska doraźna w odniesieniu jedynie do objawów nosi
nazwę medykalizacji, a podawanie środków farmaceutycznych nie może
stanowić uniwersalnego sposobu niesienie ulgi w każdym rodzaju
cierpienia włącznie z lękiem przed śmiercią i bólem duchowym, 3.Opieką
u schyłku życia jest istotną składową opieki paliatywnej i hospicyjnej
oznaczającą objęcie całościową wszechstronną opieką chorego i jego
rodziny - po uzyskaniu ich zgody. Działania te obejmują właściwą
komunikację, empatyczne wysłuchanie skarg chorego i bliskich, leczenie
dokuczliwych objawów oparte na ciągłym monitorowaniu. Umieranie
przebiega jako proces dynamiczny i postępowanie powinno być
modyfikowane w zależności od zmieniającego się i zaskakującego
zmiennością stanu chorego i reakcji jego bliskich. Często można
przewidzieć scenariusz umierania i wystąpienie sytuacji naglących,
których obawiają się również chorzy jak i rodzina, co wymaga
odpowiedniego ich przygotowania z wyprzedzeniem. („Co złego może
mnie jeszcze spotkać przed śmiercią” pytała -14 letnia umierająca
spokojnie w domu Natalia, której ojciec powiedział wszystko o jej chorobie
i niepomyślnym rokowaniu,. Natalia uspokoiła się po przeprowadzeniu w
domu szkolenia rodziców w zakresie zakładania igły motylek podskórnie i
podawania ta drogą morfiny, do czasu gdy przyjedzie pielęgniarka, aby
wykonać ten zabieg, ustąpiły wtedy jej obawy, że będzie odczuwać
dokuczliwy ból nogi, gdy nie będzie mogła połykać morfiny).
Wymaga to dostosowywania opieki i leczenia objawowego, wychodzenie
naprzeciw obawom osób bliskich i ich edukacji: co zrobić, jak się
zachować w sytuacji naglącej, jak również zapewnienia 24-godzinnej
dostępności opieki paliatywnej, uwzględniającej również
posługę
kapłańską, modlitwę oraz poszanowanie dla obrzędów.
Podczas konsultacji chorych u schyłku życia przebywających w różnych
szpitalach przekonałem się, że lekarze opiekujący się chorym nie zawsze
rozpoznają, że pacjent umiera mimo, wystąpienia typowych objawów
11
stanu
preagonalnego lub agonii (jak zmiany wyglądu, zaburzenia
świadomości i charakterystyczny chrapliwy i nieregularny oddech), co
wymaga lepszej edukacji w opiece paliatywnej.
Zgodnie z „Rekomendacjami Rady Europy dotyczącymi organizacji
opieki paliatywnej. „Re (2003) 24” każdy pracownik służby zdrowia
podstawowej jak i szpitalnej opieki zdrowotnej powinien posiadać wiedzę
i umiejętności w zakresie podstaw opieki paliatywnej. Poza
podręcznikami oraz publikacjami z zakresu opieki paliatywnej-hospicyjnej
i medycyny paliatywnej (Polska Medycyna Paliatywna, Ból) zaleca się
szkolącym zapoznanie się z książkami: E. Kubler Ross: ”Rozmowy o
śmierci i umieraniu” (klasyczna pozycja literatury tanatologicznej,
zawierającą istotne wskazówki pomocne w prowadzeniu rozmów z
chorymi u schyłku życia oraz wiedzę dotyczącą postaw chorych/ reakcji
stadiów adaptacji psychicznej oraz „Za parawanem powiek” Joanny
Drażby, pacjentki Hospicjum Palium w Poznaniu.
Mało znamy język umierających. Odgadywanie z bardzo ograniczonego
przekazu niewerbalnego (grymasy, jęki, płacz, ponawiane ruchy
kończyną, znaki ruchem głowy, warg, gałek ocznych , mruganie, uścisk
ręki w odpowiedzi na pytania:
czy nie czujesz bólu, duszności,
pragnienia, nie ścierpłeś, zmienić pozycje, a jak rozpoznać i ukoić ból
duchowy?), trudnego do interpretacji, stanowi ważny, niedoceniany
system komunikowania się. Poza próbami oceny stopnia głębokości
zaburzeń świadomości/stopnia sedacji, nie udało się opracować narzędzi
pomocnych przy określaniu odczuwanego cierpienia w okresie agonii.
Zbyt często lekarz, pielęgniarka, wolontariusz czuwający przy
umierającym zapewniają towarzyszące osoby bliskie, że chory na pewno
nie cierpi. mimo, ze istnieją tak istotne powyżej przedstawione trudności
w porozumiewaniu się. Osoby bliskie znające znacznie lepiej chorego są
najlepszymi obserwatorami odczytującymi jego gesty i mowę ciała, a
zespół opiekujący się powinien z należną uwagą reagować na
przekazywane przez nich sygnały. Znacznie więcej uwagi szczególnie w
okresie zbliżania się śmierci należy poświęcić wspieraniu osób bliskich roztaczających opiekę nad chorym, Cierpienia ich obejmują empatyczne
współodczuwanie cierpień chorego zarówno nieuśmierzonego bólu i
postępującej niedołężności jak również zatajanych lęków i rozterek
moralnych, religijnych - głębokiego bólu duchowego - egzystencjalnego,
utraty wiary
w sens szybko uciekającego życia jak i Boga. Trudno
również pogodzić się z konieczną zmianą w pełnieniu nowych funkcji w
rodzinie a nade wszystko z poszukiwaniem drogi jak żyć z osobą bliską,
która wkrótce umrze (spotęgowana obawą : czy będzie cierpieć?), ze
śmiercią której umiera również znaczna część naszego życia.
Konieczne jest zatem wcześniejsze ustalenie potrzeb chorego poprzez
cierpliwe, empatyczne wysłuchanie często zatajanej historii cierpienia
12
przekazanej przez chorego jak i jego rodzinę . Odwlekane jest
przekazywanie trudnej prawdy o zbliżaniu się do śmierci, często
zastępowane złudną nadzieją**- o możliwości wyzdrowienia i poprawy,
a rodzina chorego zabrania wręcz zespołowi OPH prowadzenia rozmów
na ten temat wypierając – maskując nieuchronność zbliżania się śmierci.
Zamyka się w ten sposób choremu i ich bliskim możliwość wyrażania
swoich emocji, udzielenia wsparcia opartego na empatii i miłości oraz
przekazania całego swojego dorobku życia, nieprzemijających wartości,
testamentu duchowego bliskim i opiekującym się, jak również
wyprostowanie często powikłanych dróg, uzyskanie wybaczenia,
uporządkowanie życia i spokojne umieranie. Opiekujący się mają znaczne
trudności w udzielaniu szczerej odpowiedzi na zadawane przez chorych
pytania Ile mi jeszcze czasu zostało? Czy ja już umieram? Często są one
pomijane milczeniem, zmianą tematu, zdawkową odpowiedzią, że tylko
Pan Bóg to wie lub szukaniem pomocy u innych: odsyłaniem chorego do
psychologa czy też kapelana hospicyjnego, a nawet stawia się fałszywą
diagnozę, że chory ma zapewne depresję skoro zadaje pytania
związane z własnym umieraniem. Przydatne mogą tu być szacunkowe
odpowiedzi, jeśli stan chorego pogarsza się z miesiąca na miesiąc –
można odpowiedzieć - miesiące, z tygodnia na tydzień - tygodnie a z dnia
na dzień - dni. Barnard mówi o przyzwoleniu opiekujących się (również
lekarza, pielęgniarek, wolontariuszy ale i kapelana) na intymność wysłuchanie zwierzeń, o co proszą umierający. Ale jak się do tego
przygotować? Jak przygotować dzieci i młodocianych co stanowi ważne
i trudne zadanie dla całego zespołu opieki paliatywnej i hospicyjnej. Jest
to wezwanie, w którym pomocą służą lekcje udzielane przez
niezrównanych nauczycieli - samych umierających i ich rodziny, należy
tylko wykorzystać te nauki i sięgnąć do własnych zasobów, często
ukrytych i zamaskowanych lękiem, by nie zaszkodzić choremu, nie
narazić się rodzinie, nie zranić siebie. Ważne jest, aby, kierując się
doświadczeniem w opiece nad chorymi, uczyć się od innych osób w
zespole wzmacniać swoją duchowość, modlić się razem z chorym
i rodziną (jeśli przyzwolą) i prosić Boga o pomoc.
Istotne jest, aby wszystkie osoby z zespołu uświadamiały sobie
podczas każdego spotkania z chorym 1. co spostrzegają swoimi
zmysłami w oparciu o skargi/relacje chorego i opiekującej się rodziny, i
badanie przedmiotowe, dążąc do analizy zmieniającej się sytuacji i
ustalenia-zmodyfikowania planu postępowania w uzgodnieniu z chorym i
rodziną, jak również 2.co sami odczuwają (emocje)–uruchamiając swoją
empatię, starając się choć na chwilę zamienić się miejscami z chorym,
wczuć się w rolę chorego i jego bliskich i wreszcie 3. czy są tymi
osobami, które są w stanie poradzić sobie z niesieniem ulgi cierpiącemu
choremu i jego bliskim i kto mógłby tu pomóc lub nawet ich zastąpić.
13
Liverpool Care Pathway for the terminal/dying phase (w Care of the
Dying,J Ellershaw,S Wilkinson,Oxford Press 2003) zawiera szereg
istotnych wskazówek dotyczących oceny potrzeb i leczenia chorego
(przegląd leków/drogi podawania),objawy i ich leczenie, problemy
psychologiczne/ komunikowanie się/świadomość zaawansowania,
choroby /umierania – wsparcie, potrzeby i wsparcie duchowe/religijne,
komunikowanie się z rodziną/lekarzem pierwszego kontaktu/ Specjalistą
medycyny paliatywnej. Plan opieki/leczenia uzgodniony z chorym /rodziną
-czy chory /rodzina zrozumieli ten plan. Stała ocena objawów/
leczenia/zaspakajania potrzeb psychicznych/duchowych/ chorego/
zaznajamiania z sytuacją i procedurami stosowanymi, przygotowanie
rodziny/ uświadamianie umierania/ zaspakajanie potrzeb rodziny.
Załączam list-poradę doktor Douglas Bridge z Royal Perth Hospital w
Australii zamieszczoną w [email protected] (8 kwietnia
2005) będący próbą odpowiedzi na przedstawiony przez pielęgniarkę
australijską (7 kwietnia) problem dotyczący wskazań do karmienia przez
sondę Jana, 30 letniego chorego u schyłku życia z niewydolnością
krążenia, hipotonią i kacheksją przyjmującego doustnie jedynie bardzo
małe ilości pokarmu, nie odczuwającego jednak głodu ani pragnienia.
Odpowiedź ta zawiera również propozycję prowadzenia rozmowy z tym
chorym i innymi pacjentami w intencji zaspokojenia ich potrzeb i
przygotowania do zbliżającej się śmierci.
„ Podzielam poglądy innych osób, które podobnie odpowiedziały na
przedstawiony przez Ciebie pytania dotyczące młodego chorego,, który
jest umierający a u którego dodatkowe żywienie przy zastosowaniu
sondy żołądkowej byłoby niecelowe i nieskuteczne. Opieka powinna być
tu ukierunkowana na zapewnienie właściwego wsparcia aż do momentu
śmierci. Pracuję w dużym szpitalu jak również w hospicjum i często
spotykam się z sytuacjami gdy wielodyscyplinarny zespół potrafi postawić
diagnozę zbliżania się śmierci, ale nie radzi sobie z niemedycznymi
głębokimi problemami związanymi z
umieraniem i śmiercią.
Przygotowując sobie w swoim umyśle listę pytań, które z zasady są tu
pomocne, uświadamiam sobie jak trudno jednak jest znaleźć te właściwe
otwierające.
U Jana zaczęłabym chyba następująco: Janie chciałabym zadać Ci
osobiste pytanie (to uświadamia choremu i Go przygotowuje do
konwersacji, która nie będzie dotyczyła spraw błahych!) Powiedz co Ty
RZECZYWIŚCIE sądzisz o stanie swojego zdrowia?) Jeśli odpowiedź
będzie zawierać przekonanie o możliwości poprawy a nawet powrotu do
zdrowia wtedy zrozumiem, że jest w okresie zaprzeczania i wypierania
prawdy o postępującej chorobie i nie będę go teraz zmuszała do dalszej
rozmowy na temat umierania. Z zasady większość chorych odpowie w
14
podobnej sytuacji Jestem umierający, to oczywiste” a czasem dodają
jeszcze „Ale ani mój lekarz ani rodzina nie chcą ze mną na ten temat
rozmawiać”.
W tej sytuacji staram się kontynuować prowadzoną w poufnym tonie
rozmowę mającą na celu wyjaśnienie szeregu związanych z umieraniem
kwestii w rodzaju:
1.czy TY masz odczucie umierania, czy to tylko Twój lekarz powiedział Ci
o tym?
2.czy jesteś przygotowany do śmierci?
3. jakie są Twoje potrzeby przed tym zanim umrzesz?
4.gdzie chciałbyś umrzeć?
5.Czy czujesz, że mogłaby Ci pomóc rozmowa z księdzem?
6.Czy jest cokolwiek takiego związanego z umieraniem i śmiercią co
budzi Twoje obawy?
7.Czy jest cokolwiek takiego o co chciałbyś mnie zapytać lub o czymś mi
powiedzieć?
Pytania te nie mają struktury gotowego wywiadu i są przeze mnie
dostosowywane do każdej sytuacji. Ich celem jest rozeznanie rodzinnych
problemów, wyleczenia zadawanych w przeszłości bolesnych zranień,
przebaczenia innym i uzyskania przebaczenia. Przed godzina do naszego
zespołu szpitalnego zgłoszono 55 letnią chorą umierającą powodu raka
płuc Powiedziała mi, że była bezdzietną mężatką. Zaskoczyła mnie gdy
na moje pytanie z jaką ważną osobę chciałaby się spotkać przed śmierci ,
odpowiedziała: przed 34 laty urodziłam syna i oddałam go do adopcji,
nigdy później się z nim nie spotkałam. Teraz bardzo bym chciała się z
nim spotkać zanim umrę. Jak sądzę, to jest przykład” rzeczywistego
dialogu u schyłku życia”- wg określenia użytego przez Dawida Wollnera.
Wnioski
Z perspektywy 17 letnich doświadczeń w opiece paliatywnej i w oparciu
dane z literatury chciałbym zaproponować następujące wnioski:
1. Umieranie i śmierć tak jak i opieka nad chorymi u schyłku życia ma
różne mniej lub bardziej odkryte i zamaskowane oblicza zawsze z
towarzyszącym cierpieniem, maskowanym przez
dobrą opiekę
paliatywną (jedna z definicji opieki paliatywnej ujęta w Rekomendacjach
Rady Europy dotyczących organizacji opieki paliatywnej RE 2003,24,wg
której paliatywny - oznacza maskujący objawy ciężkiej choroby).
2. Wspieranie umierających i ich bliskich, szczególnie w przypadku
cierpień egzystencjalnych stanowi bardzo ważne i trudne zarazem
zadanie dla lekarza, pielęgniarki, innych członków interdyscyplinarnego
zespołu włączając w to kapelana. Ból duchowy niejednokrotnie potęguje
15
się w miarę zbliżania się do śmierci, niespodziewanie również wtedy gdy
uda się uśmierzyć ból somatyczny i inne przykre dolegliwości.
3. Refleksyjne myślenie z wykorzystaniem doświadczeń w opiece nad
chorym (szczególnie w trudnych sytuacjach) ma istotne znaczenie w
opiece paliatywnej i hospicyjnej.
4. Umiejętne komunikowanie się oparte w szczególności na empatycznym
wsłuchiwaniu się ma istotne znaczenie w pojmowaniu historii cierpienia i
rozpoznawaniu potrzeb chorego i jego bliskich (celowe jest rutynowe
sporządzanie genogramu oraz pomoc psychologa).
5. W opiece nad chorym, szczególnie podczas pierwszej/ pierwszych
wizyt w trakcie zapoznawania się z jego i bliskich problemami ale
również w okresie umierania, istotne jest poznanie swoich możliwości
poznawczych, przeżywanych odczuć-emocji i zdolności do udzielenia
pomocy choremu i jego bliskim: Odpowiedzi wymagają pytania: Co
spostrzegam, jak oceniam sytuację? Co odczuwam?, Co chce uczynić,
aby ulżyć cierpieniom chorego i jego bliskich, Czy jestem tu właściwą,
odpowiednio kompetentną akceptowaną osobą?, Czy potrzebuję pomocy
kolegów ze zespołu ?
6. Należy uświadomić sobie jak niekorzystna jest prognoza i bliskość
umierania, rozpoznać oznaki zbliżającej się śmierci i co jest bardzo
ważne, a niejednokrotnie zaniedbywane, umieć przygotować chorego do
umierania, a rodzinę do utraty bliskiej osoby. Przewidywanie scenariusza
umierania może zapewnić natychmiastową pomoc w przypadku
wystąpienia objawów będących powodem umierania we wielkich
cierpieniach co obejmuje duszenie się, katastrofalny krwotok, delirium i
bezgraniczną rozpacz.
7. Opieka u schyłku życia powinna być dostępna przez 24 godziny i 7 dni
tygodnia (chorzy przeżywają wielkie cierpienia będące powodem
wielkiego stresu ich bliskich również w godzinach popołudniowych, w
nocy lub nad ranem, dotyczy to szczególnie często
okresu
weekendowego, kiedy tak trudno uzyskać pomoc medyczną).
8. Każda decyzja odnośnie miejsca sprawowania opieki i umierania oraz
sposobu sprawowania opieki i wyboru leczenia powinna być
przedyskutowana i uzgodniona z chorym i jego opiekunami, co stanowi
jeden z ważnych argumentów konieczności przekazywania choremu
prawdziwych informacji o stanie zagrożenia życia. Już sama
wspomagająca obecność osób z zespołu hospicyjnego i otwartość w
używaniu terminu hospicjum i opieka paliatywna pomagają w odkrywaniu
maski niepewności i ułudy i umożliwiają przeżywanie ważnego okresu
życia przed śmiercią w oparciu o prawdziwą nadzieję
9. Należy zapewnić choremu i jego bliskim ciągłą dostępność do opieki
paliatywnej-hospicyjnej uwzględniającej całościową opiekę nad chorym i
16
wsparcie jego bliskich w możliwie wczesnym okresie zaawansowanej
choroby w celu podtrzymania jakości tego ciągle ważnego okresu życia
10. Przebywanie w życzliwym, przyjaznym środowisku sprzyjającym
przekazywaniu bezinteresownej miłości, rozumiejącym wagę godności
chorego i jego wartości jako osoby i dążącym do zaspakajania wszelkich
potrzeb chorego w tym uporządkowania spraw doczesnych,
udostępnienia pociechy religijnej i obecności osób bliskich, stanowią
podstawowe prawo każdego umierającego chorego.
*Opieka paliatywna-hospicyjna - całościowe postępowanie mające na
celu poprawę jakości życia chorego i jego bliskich zmagających się z
problemami związanymi z zagrażającą życiu postępującą chorobą,
poprzez zapobieganie i niesienie ulgi w cierpieniu przez wczesne ich
wykrycie, całościową ocenę i leczenie uwzględniające uśmierzanie bólu,
duszności i inne czynniki somatyczne oraz pomoc choremu
w
rozwiązywaniu problemów psycho-socjalnych i duchowych. łącznie ze
wsparciem udzielanym jego bliskim" (WHO 2002)
**Nadzieję można zdefiniować jako obejmująca wiele obszarów życia siłę
życiową, oczekiwania, które są budowane na realnej ocenie trudnej
sytuacji i co do których brak pewności czy się spełnią .Obiektem nadziei
jest upragnione, realne do osiągnięcia dobro, ważne dla danej osoby.
Nadzieja jest otwarciem na to co może się wydarzyć. Nieuzasadniony
optymizm - wypieranie prawdy nie buduje nadziei. Opieka paliatywna pomoc w zbudowaniu realistycznej nadziei(Margaret Byrne).
Piśmiennictwo
1. Field MJ, Cassel K Caring in the end of life in approaching deathimproving care at the end of life. Committee of Care at the End of
Life. Washington: National Academy Press; 1997 .
2. Cherny NI, Coyle N, Foley KM.. Suffering in the advanced cancer
patient. Definition and taxonomy. J Palliat. Care 1994; 10(2):57-70.
3. Smith DC, Maher MF. Achieving a healthy death: The dying
person’s attitudinal
contributions. The Hospice Journal 1993;9(1):21-32.
4. Roy DJ. Death late in the 20th century. J Palliat Care 1991;7(2):3-5.
5. Ventafridda V, Ripamonti C, De Conno F. Symptom prevalence and
control during cancer patients’ last days of life. J Palliat Care
1990;6(3):7-11.
6. Bliss M, Osler W. A life in medicine .NewYork:Oxford University
Press 1999
7. Lynn J et al: Perceptions by family members of the dying
experience of older and
seriously ill patients. SUPPORT
17
investigations.Study to understand prognosis
preferences for
outcomes and risk of treatments. Ann Intern Med 1997;126(2)97-10
8
Luczak J, Okupny M, Wieczorek-Cuske L. The program of
palliative medicine and Care in the curriculum of sixth year medical
students in Poland. J Palliat Care 1992;8:2:39-43
*Katedra i Klinika Medycyny Paliatywnej, Hospicjum Palium, AM
w Poznaniu, Osiedle Rusa 25 A [email protected]
18
III. Małgorzata Malec - Milewska - LECZENIE BÓLU W CHOROBIE
NOWOTWOROWEJ
Klinika Anestezjologii i Intensywnej Terapii CMKP Warszawa
Międzynarodowe Towarzystwo Badania Bólu w roku 1979
zdefiniowało ból jako nieprzyjemne doznanie czuciowe i emocjonalne
związane z rzeczywistym lub potencjalnym uszkodzeniem tkanek.
Definicja ta kładzie nacisk na to, co odczuwa i opisuje pacjent, bez
określania mechanizmu wywołującego ból, ani czasu jego trwania
[Wordliczek, 2002, Muller, 1998].
Ból nowotworowy, zgodnie z wieloletnią tradycją, to każdy rodzaj bólu,
który występuje u chorego na nowotwór. Ból nowotworowy jest skutkiem
specyficzności choroby, a także towarzyszących jej emocji: lęku, gniewu i
depresji. Trwa czasami tygodniami, miesiącami, latami, przejmuje kontrolę
nad umysłem, doprowadza chorego do depresji i wyczerpania fizycznego
[Hilgier (2),2004]. W dzisiejszych czasach żaden człowiek nie powinien
cierpieć z powodu bólu i ma prawo oczekiwać, a nawet domagać się
leczenia. Dotyczy to zwłaszcza chorych z chorobą nowotworową [Spacek,
2002].
W Polsce nie ma dokładnych badań epidemiologicznych, ale wg
profesora Wronkowskiego oraz na podstawie analizy danych światowych,
że na nowotwór choruje około 1% populacji, jak również danych, iż
niezależnie od fazy choroby nowotworowej ból odczuwa około 50%
chorych, a w zaawansowanym okresie nawet 75%, można założyć, że
leczenia bólu nowotworowego w Polsce wymaga ponad 220 tysięcy osób
[Hilgier (2), 2004, Jarosz, 2002, Kotlińska-Lemieszek, 2007].
Dlaczego chorobie nowotworowej towarzyszy ból? Odpowiedź na to
pytanie otrzymamy analizując patogenezę bólu nowotworowego.
Przyczynami bólu w chorobie nowotworowej mogą być:
1. Rozrost nowotworu w narządach posiadających torebkę.
2. Naciekanie przez nowotwór tkanek miękkich.
3. Przerzuty nowotworu do kości.
4. Naciekanie przez nowotwór błon surowiczych (otrzewna, opłucna).
5. Wywoływanie przez nowotwór martwicy narządów litych (trzustka).
6. Martwica narządów spowodowana zamknięciem naczyń uciśniętych
przez rozrastający się guz.
7. Naciekanie przez nowotwór nerwów [Hilgier, 2002].
Ze względów praktycznych i dla celów naukowych wyróżniamy
następujące kategorie bólu nowotworowego:
1. Bóle spowodowane bezpośrednio przez ekspansywnie rosnący
nowotwór lub jego przerzut (41-97%).
19
2. Bóle związane z postępującym osłabieniem, obniżeniem
odporności, wyniszczeniem nowotworowym (9-29%).
3. Bóle związane z leczeniem onkologicznym (5-18%).
4. Inna przyczyna bólu ( bóle koincydentalne): zmiany zwyrodnieniowe
kręgosłupa, stawów, bóle głowy (9-18%) [(Twycross, 1996, Saraceni
i Portenoy, 1999) - Kotlińska-Lemieszek, 2007)].
70-80% chorych zgłasza jednocześnie od 1-3 rodzajów bólu, a 31-40%
ponad 3 rodzaje bólu, z których każdy powinien być zidentyfikowany i
czasami wymaga odrębnego postępowania terapeutycznego [Hilgier,
2002, Jarosz i wsp., 2003, (Twycross, 1996, Banking, 1991,Grond i wsp.
1996): Kotlińska –Lemieszek, 2007].
Rodzaje bólu u chorych na nowotwór ze względu na miejsce
powstawania:
1. Ból receptorowy (somatyczny, trzewny) jest efektem podrażnienia
zakończeń nerwowych układu nocyceptywnego, przez silne bodźce.
Ból somatyczny jest bólem dobrze zlokalizowanym, samoistnym lub
uciskowym, nasilającym się przy zmianie pozycji, łatwym do opisania.
Ból trzewny jest rozlany, głęboki, opisywany jako ucisk, przeszywanie,
kolka, trudny do zlokalizowania. Ból receptorowy dobrze poddaje się
leczeniu prostymi analgetykami i/lub lekami opioidowymi.
2 Ból niereceptorowy (neuropatyczny) jest zainicjowany lub
spowodowany
pierwotnym
uszkodzeniem
obwodowego
lub
ośrodkowego układu nerwowego. Ból neuropatyczny jest trudny do
opisania, pierwotnie zlokalizowany i ograniczony do jednego lub kilku
dermatomów lub zakresu unerwienia nerwu lub splotu. Pojawia się
nagle, ma charakter stały, tępy, z nakładającymi się napadami
przeszywającymi, kłującymi, strzelającymi, jak „ rażenie prądem” W
chorobie nowotworowej ból neuropatyczny występuje w 20-30%.
Ból neuropatyczny jest trudny do leczenia, ponieważ potrafi być
oporny na proste analgetyki i leki
opioidowe [Hilgier (2), 2004, Jarosz, 2002, Jarosz i wsp., 2003,
Wordliczek, 2002, Dobrogowski, 2004].
Bóle przebijające - występują u 19-95% chorych, w zależności od stopnia
zaawansowania choroby, charakteryzują je: napadowy charakter, szybki
czas narastania i krótki trwania, duże natężenie, przekraczające ból
podstawowy, często inny charakter niż ból podstawowy. Ból podstawowy i
ból przebijający są zupełnie innymi zjawiskami, dlatego oba powinny być
osobno oceniane i osobno leczone. Jeżeli liczba epizodów bólu
przekracza 4/dobę powinno to skutkować modyfikacją leczenia bólu
podstawowego [Bennett i wsp. 2005]. Bóle przebijające dzielą się na 3
kategorie:
20
1. Bóle incydentalne (ok. 50%) - w miarę możliwości, jeżeli jest
przewidywalny, leczymy- przyczynowo:
(unieruchomienie patologicznego złamania, profilaktyczne podanie
-MF przed wykonaniem np. toalety).
2. Bóle końca dawki - wymagają właściwego doboru dawek.
3. Bóle idiomatyczne - podstawowym lekiem jest MF w dawce 1/5
dawki dobowej (ograniczeniem jest wolny początek działania MF i długi
czas działania), Fentanyl przezśluzówkowy ( s.l., donosowy: nie dostępny
w Polsce, drogi), Metadon (szybki początek działania, ale ryzyko
kumulacji), paracetamol, NLPZ [Bennett, 2005].
Postęp, jaki dokonał się w badaniach nad patomechanizmami bólu
nowotworowego pozwala na coraz lepsze i skuteczniejsze jego
łagodzenie. Współczesne leczenie bólu to leczenie multimodalne, w które
zaangażowani są lekarze różnych specjalności. W zwalczaniu bólu
sięgamy po wiele metod, ale podstawą leczenia jest zawsze
farmakoterapia, skuteczna u ponad 85%( niezależnie od rodzaju bólu)
[Woroń, 2004, Wordliczek, 2004].
Poza farmakoterapią w leczeniu bólu u chorych z chorobą nowotworowa
stosujemy:
1. Radioterapię, chemioterapię, hormonoterapię.
2. Leczenie chirurgiczne.
3. Inwazyjne
techniki
anestezjologiczne
(blokady,
zabiegi
neurodestrukcyjne [neurolizy, termolezje], opioidy i/lub leki
znieczulające miejscowo dokanałowo).
4. Neurostymulację przezskórną i nardzeniową.
5. Psychoterapię [Wytyczne postępowania w Bólu, 2003, Guidelines of
Clin Pr in Cancer Pain, 2003}.
Strategia leczenia bólu przewlekłego - Aby właściwie leczyć ból
nowotworowy niezbędne jest:
1. Wywiad: początek, czas trwania, czynniki nasilające i łagodzące ból,
stosowane leczenie i jego efektywność, działania niepożądane
leków.
2. Ocena natężenia bólu: Skala wzrokowo - analogowa VAS, Skala
Numeryczna SN.
3. Lokalizacja bólu: większość chorych odczuwa ból w kilku miejscach.
4. Określenie przyczyny i patomechanizmu bólu.
5. Ocena i leczenie innych objawów [Jarosz i wsp, 2003].
Metody leczenia bólu nowotworowego opierają się na schemacie WHO z
1986 roku, który jest światowym standardem leczenia bólu, oraz na
wytycznych JASP z 1994 roku, Konsensusie Amerykańskiej Akademii
Medycyny Bólu z 1997 roku, oraz Wytycznych Komisji ds. Monitorowania
Jakości w Ochronie Zdrowia przy MZ z 2001 roku.
21
1. Dawka leku powinna być dobierana indywidualnie dla każdego
chorego i jego rodzaju(ów) bólu, tak, aby zapewnić mu odpowiedni
okres bezbolesności (4-8 h dla preparatów o krótkim czasie
działania, 12 h dla preparatów o przedłużonym czasie działania Morfina retard, Tramadol retard, lub 72h dla przezskórnego
Fentanylu i 96h dla przezskórnej Buprenorfiny).
2. Stale utrzymywać stężenie terapeutyczne leku, przez podawanie
kolejnych dawek w regularnych odstępach czasu, zależnych od
okresu półtrwania, a nie w razie bólu.
3. Zmienić lek na silniejszy, jeżeli słabszy przestaje być skuteczny.
4. Zastosować dodatkowe ratujące dawki leków w przypadku bólów
przebijających.
5. Kojarzyć leki o różnych mechanizmach działania.
6. Uzupełniać leczenie dobranymi do potrzeb odpowiednio lekami
wspomagającymi.
7. Wybrać, jeżeli jest to tylko możliwe, doustną drogę podania leku,
lub inna drogę wygodną dla chorego: przezskórną, podjęzykową,
dożylną (przez port).
8. Leczyć
i
zapobiegać
objawom
ubocznym
po
lekach
przeciwbólowych (zaparcia).
9. Zwalczać inne dolegliwości związane z chorobą (nudności, wymioty,
sedację, świąd skóry, itd.).
10. Otoczyć szeroką, wszechstronną opieką chorego i jego rodzinę.
11. Rozpoznanie i plan leczenia uzgodnić z pacjentem, aby uzyskać
jego akceptację i zrozumieniez jakiego powodu otrzymuje leki (np. z grupy przeciw drgawkowych
i przeciwdepresyjnych). Warunkuje to właściwe przyjmowanie
wszystkich zaleconych leków [Hilgier(2), 2004, Jarosz , 2003].
Leki przeciwbólowe podzielono na trzy grupy, stopnie, szczeble:
1. Nieopioidowe leki przeciwbólowe: paracetamol i niesteroidowe leki
przeciwzapalne NLPZ.
2. Słabe opioidy.
3. Silne opioidy.
Plan leczenia polega na dobraniu odpowiedniej minimalnej, skutecznej
dawki właściwego leku, do rodzaju i natężenia bólu. Jeżeli leki I szczebla
drabiny analgetycznej przestają być skuteczne, należy dołączyć lek z
grupy słabych opioidów. Jeżeli nie jest lub przestaje być on skuteczny
należy zastąpić go silnym opioidem. Silne opioidy, w odróżnieniu od leków
z I i II stopnia drabiny analgetycznej, nie mają dawek pułapowych, czyli
każde zwiększenie dawki powoduje nasilenie działania przeciwbólowego.
Ograniczyć dawkę może jednak wystąpienie objawów niepożądanych,
22
trudnych do opanowania lub /i nie- tolerowanych przez pacjenta
[Hilgier(2), 2004].
NLPZ są skuteczne zwłaszcza w leczeniu bólów kostnych. Długo
stosowane mogą być przyczyna powikłań ze strony przewodu
pokarmowego, układu krążenia, nerek, wątroby. Czynnikami ryzyka
powikłań są: podeszły wiek, choroba wrzodowa, leczenie wysokimi
dawkami,
równoczesne
stosowanie
steroidów,
leków
przeciwzakrzepowych, inhibitorów konwertazy. NLPZ podawane u
chorych z grupy ryzyka wymagają stosowania profilaktyki (mizoprostal
200 mig 4x dobę, famotydyna 40 mg 2x dobę lub omeprazol 20mg 1x
dobę). Mechanizm działania NLPZ polega na blokowaniu syntezy
prostaglandyn (hamowanie COX-1,2,3). Inne mechanizmy polegają na
hamowaniu ekspresji indukowanej izoformy syntazy tlenku azotu,
enzymu, który ściśle związany jest z rozwojem stanu zapalnego w
uszkodzonych tkankach, hamowaniu czynnika jądrowego NF kappa B,
który reguluje proces transkrypcji genowej pro-zapalnych cytokin,
hamowaniu adhezji i agregacji leukocytów w stanie zapalnym oraz
stymulowaniu endogennych układów przeciwzapalnych -Lipoksyn A.
Nie można przewidzieć, który z NLPZ będzie dla danego pacjenta
najbardziej skuteczny. W wyborze optymalnego - NLPZ pomaga starannie
zebrany wywiad dotyczący zażywanych w przeszłości NLPZ, ich
skuteczności, tolerancji i objawów ubocznych.. Selektywne inhibitory
COX-2 nie wyparły leków klasycznych (mają słabsze działanie
przeciwbólowe). Nie spełniły pokładanych w nich oczekiwań, są
bezpieczniejsze dla żołądka, ale wywierać mogą niekorzystne działanie
na nerki - nasilić obrzęki, podnieść ciśnienie rozkurczowe, zwiększyć
ryzyko powikłań zakrzepowo-zatorowych.
Paracetamol powinien być stosowany w dawkach 2- 4 g/dobę.
Mechanizm działania nie jest do końca poznany, chociaż istnieją dowody
wskazujące na to, że działa on na poziomie OUN blokując COX-3, hamuje
syntazę tlenku azotu oraz zwiększa uwalnianie serotoniny z zakończeń
nerwowych. [Wordliczek(2,) 2004, Malec-Milewska, 2003].
Opioidy są lekami, które wykazują działanie przeciwbólowe poprzez
wiązanie z receptorami opioidowymi. Opiaty są to naturalne leki
przeciwbólowe otrzymywane z opium. Opioidy to zarówno naturalne
pochodne opium, jak i leki uzyskiwane syntetycznie. Narkotyki, to pojęcie
prawne, które obejmuje wszystkie substancje, które prowadzić mogą do
uzależnienia [Hilgier(2), 2004].
Wskazaniem do zastosowania opioidu jest umiarkowany i silny ból.
Sięgając do tej grupy leków pamiętać należy o objawach ubocznych
związanych z ich stosowaniem. Do częstych objawów ubocznych należą:
23
zaparcia, nudności, wymioty i nadmierna sedacja, do rzadkich: zaburzenia
świadomości, depresja oddechowa, wzrost napięcia mięśniowego, świąt
skóry i retencja moczu. W przypadku wystąpienia objawów
niepożądanych, należy rozważyć: zmniejszenie dawki, leczenie
objawowe, zmianę opioidu i/ lub drogi podania. Na większość objawów
ubocznych, takich jak: nudności, wymioty, nadmierna sedacja i depresja
oddechowa wykształca się tolerancja. Potencjalne ryzyko depresji
oddechowej istnieje, choć jest ono mniejsze w terapii przewlekłej niż
podczas stosowania w bólu ostrym. Ryzyko depresji oddechowej
zwiększa współistnienie poważnych patologii, które prowadzić mogą do
niewydolności oddechowej lub/i niewydolności krążenia. Spośród
objawów ubocznych nie wykształca się tolerancja na zaparcia i na
zwężenie źrenic. Relatywne zwężenie źrenic można ocenić przez
porównanie, w tym samym oświetleniu z inną osobą. Jeżeli reakcji źrenic
towarzyszy nadmierna sedacja, świadczyć to może o przedawkowaniu
opioidu.
Nie stwierdzono niekorzystnego wpływu długotrwałej terapii opioidami na
narządy (z wyłączeniem przewodu pokarmowego). Leczenie silnymi
opioidami nie prowadzi do wyniszczenia i nie przyspiesza zgonu, a
przeciwnie uwalniając chorego od bólu znacznie poprawić jakość życia.
Podczas długotrwałej terapii opioidami należy spodziewać się dwóch
zjawisk: zależności fizycznej i tolerancji. Zależność fizyczna jest
naturalnym zjawiskiem związanym z długotrwałym leczeniem nie należy
jej mylić z uzależnieniem psychicznym. Zależność fizyczna przejawia się
wystąpieniem zespołu abstynencyjnego po nagłym odstawieniu.
Uzależnienie psychiczne u chorych prawidłowo leczonych opioidami
występuje rzadko. Według danych amerykańskich zdarza się ono raz na
20 tysięcy przypadków chorych leczonych opioidami [ Malec-Milewska,
2003, Hilgier(2). 2004, Jarosz, 2002]. Tolerancja w rozumieniu klinicznym
oznacza konieczność stosowania coraz większych dawek opioidu do
uzyskania tego samego efektu przeciwbólowego. Zwykle chorego udaje
się długo prowadzić na stabilnych dawkach. Przyczyną konieczności
zwiększania dawki jest najczęściej postęp choroby lub dołączenie się bólu
o charakterze neuropatycznym [Hilgier(2,) 2004].
Tramadol wywołuje analgezję poprzez agonistyczne działanie na
receptory opioidowe mi, jak również aktywuje zstępujący układ
antynocyceptywny. Cechuje go niski potencjał wywołania lekozależności i
tolerancji. Pozbawiony jest ryzyka depresji oddechowej. Tak jak każdy lek
z II szczebla drabiny analgetycznej ma on dawkę pułapową wynoszącą
400-600 mg, której nie powinno się przekraczać. Tramadol nasila
działanie depresyjne na OUN leków nasennych, benzodwuazepin i
neuroleptyków. Z neuroleptykami może wywołać drgawki. Nasila efekt
24
hipotensyjny leków obniżających ciśnienie, dlatego u chorych z
nadciśnieniem tętniczym, w czasie wprowadzania skutecznych
terapeutycznych dawek, obowiązuje kontrola ciśnienia i modyfikacja
dawek leków nadciśnieniowych [Malec-Milewska, 2003].
Morfina, czysty agonista receptora mi, jest opioidem pierwszego wyboru w
leczeniu bólu nowotworowego o umiarkowanym i dużym natężeniu.
Optymalnym sposobem podania jest droga doustna. Może być podawana
inaczej: doodbytniczo, podskórnie, dożylnie, zewnątrzoponowo,
podpajęczynówkowo, jak również obwodowo, co można wykorzystać
podając ją miejscowo na bolesne owrzodzenia np. po radioterapii. Z
uwagi na małą biodostępność dawka doustna musi być 2-3 razy większa
niż pozajelitowa. Nie istnieje pojęcie standardowej dawki morfiny. Za
dawkę właściwą należy przyjąć taką, która spowoduje zniesienie bólu na
czas właściwy dla zastosowanego preparatu (4 godziny dla preparatów o
szybkim czasie uwalniania i 12 godzin dla preparatów o kontrolowanym
uwalnianiu). Zapotrzebowanie na morfinę można bardzo dokładnie
zmiareczkować, przy pomocy preparatów o krótkim czasie działania, ale
warto wiedzieć, że jeżeli empirycznie dobrana - pierwszorazowa dawka
morfiny zniosła całkowicie ból, istnieje prawie 100% pewności, że
wybrana przez nas dawka jest zbyt wysoka i należy ją zmiareczkować „w
dół ”. Morfina wydalana jest przez nerki, dawkę należy dostosować do
stopnia wydolności nerek. Morfina wykazuje działanie synergistyczne z
lekami wpływającymi depresyjnie na OUN (leki uspokajające, nasenne,
anksjolityki, leki przeciwhistaminowe i b-adrenolityczne penetrujące do
OUN).
Morfina
nasila
antyagregacyjne
działanie
leków
przeciwzakrzepowych. Metabolizowana jest przez izoenzym cytochromu
P-450 i dlatego może wchodzić w interakcje z lekami, które hamują
aktywność tego enzymu takimi jak np: ranitydyna, werapamil diltiazem,
amiodaron, metronidazol, biseptol [Jarosz(2), 2003, Hilgier(2), 2004]
Fentanyl czysty agonista receptora mi. Mała masa cząsteczkowa i dobra
rozpuszczalności w tłuszczach umożliwia wchłaniane przez skórę. Plaster
fentanylu uwalnia 25, 50, 75 lub 100 mikrogramów FNT/h. Czas działania
plastra - 3 doby. Ta forma podawania czyni go szczególnie przydatnym u
chorych z zaburzeniami połykania oraz z nasilonymi zaparciami. Fentanyl
mtabolizowany jest przez jeden z podtypów Cytochromu P-450, dlatego
w połączeniu z lekami, które ten enzym blokują istnieje większe ryzyko
depresji oddechowej i bradykardii ( lekami takimi są np. flukonazol i
ciprofloksacyna). Carbamazepina obniża efekt przeciwbólowy fentanylu
[Hilgier(2), 2004, Hiligier, 2007].
Buprenorfina, częściowy agonista receptora mi, dostępna w postaci
tabletek podjęzykowych, ampułek i w postaci przezskórnej. W przedziale
dawek stosowanych w leczeniu bólu <5mg/dobę zachowuje się jak czysty
25
agonista i nie wykazuje efektu pułapowego. Przezskórna forma leku
działa 96h godziny (4doby) i jest dostępna w trzech dawkach 35, 52,5 i 70
mikrogramów buprenorfiny/h [Hilgier(2), 2004].
Metadon silny opioid, agonista receptora mi, antagonista receptora
NMDA. Miareczkowanie dawki jest trudne ze względu na zróżnicowanie
okresu półtrwania u różnych pacjentów (zaleca się stosowanie przez
specjalistów). Wydala się przez p. pokarmowy, metoda ta przydatny jest u
chorych z niewydolnością nerek
Oxycodon, działa 10-40 x słabiej na receptory mi niż MF, ma 2x większa
biodostępność niż MF. Podany i.v. działa szybciej i dłużej niż MF, nie
uwalnia histaminy. W tym również preparaty złożone(z paracetamolem lub
gabapentyną).
Leczenie uzupełniające:
Oprócz leków przeciwbólowych schemat WHO uwzględnia stosowanie
leków uzupełniających (adiuwantowych), na każdym etapie leczenia. Leki
te stosowane są w celu wzmocnienia działania analgetyków, leczenia bólu
neuropatycznego oraz leczenia objawów ubocznych. Podstawowe grupy
leków to:
1. Leki
przeciwpadaczkowe
(Karbamazepina,
Fenytoina,
kw.Walproinowy, Gabapentyna, Ppregabalina, Klonazepam).
Stosowane są w leczeniu bólów neuropatycznych. Hamują
samoistne pobudzenia we włóknach nerwowych poprzez
blokowanie patologicznych kanałów sodowych lub wapniowych.
2. Leki
przeciwdepresyjne
(Trójcykliczne-Amitryptylina)-hamują
wchłanianie 5HT-3 i NA, potencjalizują analgezję opioidową, blokują
patologiczne kanały sodowe oraz działają antagonistycznie w
stosunku
do
receptora
NMDA..(O
budowie
innej
niż
trójpierścieniowa-selektywne
inhibitory.
5HT-Fluoksetyna,
Citalopram, Sertralina, Paroksetyna, O podwójnym mechanizmieWenlafaksyna, Duloksetyna).
3. Środki
znieczulenia
miejscowego
(Xylokaina).
Hamują
patologiczne wyładowania w uszkodzonych włóknach nerwowych,
poprzez blokowanie kanałów sodowych.
4. Kortykosteroidy (Dexametazon). Poprawiają nastrój, apetyt,
działają przeciwzapalnie, przeciwobrzękowo i antycytokinowo. Stosowane
są w leczeniu bólu neuropatycznego, rozsianym bólu kostnym i
wzmożonym ciśnieniu śródczaszkowym.
4. Dwufosfoniany (Bonefos, Aredia). Stosowane są w leczeniu bólu
kostnego.
5. Blokery kompleksu NMDA (Ketamina, Dekstrometorfan,
Amantydyna, MgSO4).
26
6. Leki przeciwlękowe i nasenne.
7. Leki
przeciwwymiotne
(Metoclopramid,
Chlorpromazyna,
Haloperidol, Torecan, Ondansetron).
8. Leki przeczyszczające i rozkurczowe
9. Leki przeciwświądowe [Hilgier, 2002, Dobrogowski(2), 2002].
Wskazania do skierowania chorego z bólem nowotworowym do
poradni leczenia bólu:
1. Nieskuteczność standardowego leczenia.
2. Brak możliwości ustalenia rozpoznania.
3. Nasilone działanie uboczne leków przeciwbólowych.
4. Szybkie narastanie zapotrzebowania na opioidy.
5. Szczególne sytuacje wskazujące na możliwość zastosowania
„specjalistycznych” metod leczenia przeciwbólowego.
6. Na życzenie chorego [Jarosz i wsp. 2003].
Piśmiennictwo:
1. Wordliczek J., Dobrogowski J. Patomechanizm bólu receptorowego.
Ból przewlekły (red. Dobrogowski J., Wordliczek J.) MCKP UJ Kraków
2002; 23-25
2. Muller A. Fizjologia bólu, Ból diagnostyka, leczenie i prewencja (red.
Gebethner i s-ka) Warszawa 1998
3. Hilgier M. Bóle nowotworowe i ich leczenie. Ból przewlekły (red.
Dobrogowski J., Wordliczek J.) MCKP UJ Kraków 2002; 187-209
4. Spacek A. Współczesne metody zwalczania bólu. Bibl. Lek. Praktyka
2002; 109-110
5. Hilgier M.(2). Leczenie bólu w chorobie nowotworowej. Medycyna bólu.
Wydawnictwo lekarskie PZWL, Warszawa 2004; 514-534
6. Jarosz J. Leczenie przeciwbólowe w onkologii. Współczesne metody
zwalczania bólu. Bibl. Lek. Praktyka 2002; 129-158
7. Dobrogowski J. Patomechanizm bólu przewlekłego. Medycyna bólu
(red. Dobrogowski J., Wordliczek J.) Wydawnictwo lekarskie PZWL
Warszawa 2004; 39-48
8. Jarosz J., Kaczmarek Z., Walden-Gałuszko K., Hilgier M. Leczenie
bólów nowotworowych - Standardy i wytyczne. Ordynator leków Vol. 3
Nr.4 (18) 2003
9. Malec-Milewska M. Ból w chorobie nowotworowej. Postępy w
znieczuleniu Chirurgii jednego dnia. Alfa-medica press, 2003; 138-146
10. Wordliczek J. Dobrogowski J(2). Kliniczne zastosowanie
nieopioidowych leków przeciwbólowych. Medycyna bólu. Wydawnictwo
lekarskie PZWL, Warszawa 2004; 349-355
27
11. Dobrogowski J., Wordliczek J. Ko-analgetyki (Adiuwanty). Ból
przewlekły (red. Dobrogowski J., Wordliczek J.), MCKP UJ 2002; 247251
12. Woroń J.i wsp. Farmakoterapia bólu, a problem niekorzystnych
interakcji leków i polekowych działań niepożądanych. Ból 2004, 5; 49
13. Wytyczne postępowania w bólu przewlekłym PTBB i Kolegium
Lekarzy Rodzinnych w Polsce PZWL, Warszawa, 2003
14. Guidelines of Clinical Practice Cancer Pain, Singapur,5/2003
15. Kotlińska - Lemieszek. Epidemiologia bólu w chorobie
nowotworowej w Polsce i na świecie. I cykl szkolenia onkologów.
Warszawa 29.03. 2007
16. Hiligier M, Kotlińska-Lemieszek Interakcje leków przeciwbólowych. I
cykl szkolenia onkologów. Warszawa 29.03.2007
17. Bennet D, Burton AW, Fishman S. Consensus panel
recommendations for the assessment of breakthrough pain: Pharmacol
Ther. 2005; 30: 296-301
28
IV. Marek Pertkiewicz - ŻYWIENIE W CHOROBIE NOWOTWOROWEJ
Klinika Chirurgii Ogólnej i Żywienia Klinicznego Akademii Medycznej w
Warszawie
Zaburzenia apetytu, trudności w odżywianiu i postępujące
niedożywienie towarzyszą powszechnie chorobie nowotworowej.
Niedożywienie
jest
najczęściej
występującym
zaburzeniem
towarzyszącym
chorobom
nowotworowym,
obserwowanym
we
wczesnych stadiach oraz w zaawansowanych. Etiologia niedożywienia nie
jest całkowicie wyjaśniona. Może rozwinąć się u chorych, u których podaż
substancji odżywczych wydaje się prawidłowa. Większość teorii wyjaśnia
przyczynę niedożywienia w przebiegu nowotworów z zaburzeniami
metabolicznymi w następstwie uogólnionej reakcji zapalnej stymulowanej
wydzielanymi przez guz cytokinami oraz współistniejącymi zaburzeniami
metabolicznymi obejmującymi insulinooporność tkanek, wzrost lipolizy,
wzrost oksydacji lipidów i podwyższony rozpad białek. Zespół tych
zaburzeń, któremu zwykle towarzyszy brak łaknienia, określany jest
terminami: kacheksja, kacheksja nowotworowa lub zespół anoreksjakacheksja. Prowadzi on do szybkiej utraty masy ciała, zmniejszenia
aktywności fizycznej, psychicznej i społecznej, co znacznie pogarsza
jakość życia chorych. Wystąpienie tego zespołu jest objawem złym
rokowniczo. Uznaje się, że kacheksja stanowi bezpośrednią przyczynę
zgonu 20 – 40% chorych nowotworowych. Niedożywienie szczególnie
często obserwuje się u chorych z nowotworami jamy ustnej, gardła, krtani
oraz górnego odcinka przewodu pokarmowego, u których wymienionym
wyżej zaburzeniom towarzyszą trudności lub całkowity brak możliwości
odżywiania drogą naturalną już we wczesnych stadiach choroby. W tych
przypadkach niedożywienie w znacznym stopniu jest następstwem
zwykłego głodzenia się.
Chociaż wysoka częstość niedożywienia wskazuje na celowość
leczenia żywieniowego, to jednak ciągle wielu lekarzy zastanawia się, czy
żywienie przypadkiem nie przyspiesza postępu choroby nowotworowej.
Dotychczas żadne badania nie wykazały wpływu żywienia dojelitowego i
pozajelitowego na rozwój guza i dlatego obawa o przyspieszenie rozwoju
nowotworu nie powinna powstrzymywać lekarza przed rozpoczęciem
żywienia chorego na nowotwór złośliwy. Pierwsze metaanalizy badań
klinicznych, oceniających wpływ żywienia pozajelitowego na wyniki
leczenia chemio – lub radioterapią wykazały, że żywienie pozajelitowe w
tych przypadkach bardziej szkodzi niż pomaga. Dokładna analiza prac
poddanych meta-analizom wykazuje, że przyczyną była niewłaściwa,
zwykle nadmierna podaż substancji odżywczych, a podstawową
29
przyczyną niepowodzeń było błędne założenie, że wymuszony przez
hiperalimentację, w okresie nasilonej przez terapię ogólnoustrojowej
reakcji zapalnej zwrot w stronę anabolizmu i uzyskanie poprawy stanu
odżywienia są kluczem do uzyskania poprawy wyników. Występujące w
ostrej fazie negatywne efekty przekarmiania powodowały szereg
zaburzeń metabolicznych i czynnościowych, zwiększających w efekcie
częstość powikłań.
Obecnie leczenie żywieniowe jest postrzegane jako istotny
element złożonej terapii chorych na nowotwory. Jej celami są:
zapobieganie
niedożywieniu,
zwiększenie
tolerancji
terapii
przeciwnowotworowej, poprawa odporności i zmniejszenie ryzyka infekcji,
utrzymanie siły i aktywności fizycznej oraz utrzymanie jakości życia na
możliwie optymalnym poziomie. Natomiast zakres i wskazania do leczenia
żywieniowego są przedmiotem kontrowersji. Na ogół nie jest
kwestionowane
znaczenie
leczenia
żywieniowego
w
okresie
okołooperacyjnym, ale dyskutowana jest jego zasadność w innych
sytuacjach. Szczególnym problemem są chorzy z zawansowanym
nowotworem, u których niemożliwe jest leczenie radykalne lub ze wznową
po przebytej terapii przeciwnowotworowej, u takich możliwe jest jedynie
zastosowanie leczenia paliatywnego. Jego zakres często ograniczany jest
do wyrównywania zaburzeń wodno-elektrolitowych, walki z bólem,
wymiotami itp. Nadal spotyka się opinię, że leczenie żywieniowe tych
chorych jest nieuzasadnione, nie ma wpływu na przebieg choroby, a
nawet może być szkodliwe poprzez przyspieszenie rozwoju guza
(karmienie nowotworu, a nie gospodarza) czy poprzez związane z
leczeniem żywieniowym powikłania. Stan, w którym chory, z prawidłowo
funkcjonującym przewodem pokarmowym, nie może przyjmować doustnie
pokarmów lub odżywianie tą drogą staje się niewystarczające, jest
wskazaniem do żywienia dojelitowego (ż.d.) przez wykonany
chirurgicznie, endoskopowo lub laparoskopowo dostęp do żołądka lub
jelita. Żywienie tą drogą chorych z zaawansowanym nowotworem
złośliwym, zdyskwalifikowanych do leczenia radykalnego, mimo często
dużej dynamiki choroby podstawowej, może trwać wiele miesięcy,
korzystnie wpływa na jakość życia chorych, jest efektywne ekonomicznie i
powinno być prowadzone w domu chorego. Jeśli nie ma możliwości
wykorzystania przewodu pokarmowego, pozostaje żywienie pozajelitowe.
Ostatnie zalecenia ESPEN, dotyczące wskazań do żywienia dojelitowego,
stwierdzają: Leczenie żywieniowe powinno być rozpoczęte w
przypadkach niedożywienia oraz jeśli przewidywany okres głodzenia jest
dłuższy niż 7 dni. Rozpoczęcie żywienia dojelitowego powinno nastąpić,
gdy przewidywana doustna podaż pożywienia jest niedostateczna (<60%
oszacowanego wydatku energetycznego przez > 10 dni). Zalecenia
dotyczące leczenia żywieniowego w opiece paliatywnej są następujące:
30
„Żywienie dojelitowe powinno być podawane w celu zmniejszenia utraty
masy ciała, tak długo jak chory wyraża na to zgodę i do chwili rozpoczęcia
fazy umierania. W ostatnim okresie życia zaspokojenie łaknienia i
pragnienia chorych na ogół wymaga podania niewielkich ilości pożywienia
i wody. Podaż płynów powinna zapobiegać objawom odwodnienia. Do
podawania płynów i leków chorym leczonym w szpitalu oraz w domu
może służyć droga podskórna”. Sugerowano zastosowanie kryterium
podanego przez Bozetti`ego, mówiące, że zastosowanie leczenia
żywieniowego jest uzasadnione, jeśli oczekiwany czas przeżycia chorego
przekracza 2 – 3 miesiące. Kryterium to jest dyskusyjne pod względem
merytorycznym, gdyż wynika z obserwacji, że zdrowy, młody człowiek jest
w stanie przeżyć bez przyjmowania pokarmów 60 – 90 dni. W chorobie
nowotworowej metabolizm znacznie odbiega od stanu zdrowia i w
przypadkach z rozwiniętym zespołem kacheksji rezerwy białkowo –
kaloryczne są zużywane szybciej, prowadząc znacznie wcześniej do
śmierci głodowej. Ponadto oszacowanie czasu przeżycia jest trudne i
dlatego decyzja o rozpoczęciu lub zaniechaniu leczenia żywieniowego
powinna być podjęta w wyniku dyskusji onkologa, specjalisty leczenia
żywieniowego i specjalisty opieki paliatywnej z udziałem chorego.
Dodatkowo należy wziąć pod uwagę, że nie sposób ocenić wartości
przeżytego miesiąca dla chorego i jego rodziny. Zdarzało się, że chorzy
którzy w wyniku leczenia żywieniowego na kilka tygodni odzyskali
sprawność i samodzielność, mogli dzięki temu uczestniczyć w ślubie
swojego syna, wraz z rodziną przeżyli Święta Bożego Narodzenia i
załatwili ważne sprawy życiowe. Nasze obserwacje wskazują, że był to
okres ważny dla rodzin chorych, aktywnie towarzyszących w ostatnich
tygodniach życia swojego bliskiego.
Odmowa podjęcia leczenia żywieniowego jest nieetyczna. Podobny
pogląd wyrażony został przez European Asssociation for Palliative Care w
zaleceniu mówiącym, że „należy brać pod uwagę uwarunkowania
kulturowe i psychologiczne i jakkolwiek podawanie pożywienia i płynów
jest z medycznego punktu widzenia nieskuteczne, może przynieść
korzyści natury psychologicznej i kulturowej”. Wątpliwości rozwiewają
jednoznaczne odpowiedzi udzielone dnia 1 sierpnia 2007
przez
Kongregację Nauki Wiary na pytania dotyczące sztucznego odżywiania i
nawadniania pacjentów w stanie wegetatywnym, stwierdzające m.in., że :
„Podawanie pokarmu i wody, także metodami sztucznymi, jest zasadniczo
zwyczajnym i proporcjonalnym sposobem podtrzymania życia. Jest ono
więc obowiązkowe w takiej mierze i przez taki czas, w jakich służy
właściwym sobie celom, czyli nawadnianiu i odżywianiu pacjenta. W ten
sposób zapobiega się cierpieniom i śmierci, które byłyby spowodowane
wycieńczeniem i odwodnieniem.”
31
Nasze doświadczenia wskazują, że żywienie dojelitowe i
pozajelitowe, w warunkach domowych, u chorych z zaawansowanym,
nieuleczalnym nowotworem jest metodą bezpieczną, pod warunkiem, że
prowadzi je dobrze przygotowany opiekun, stosujący odpowiednie
zalecenia dotyczące rodzaju, ilości i szybkości podawania mieszanin
odżywczych oraz przestrzegający zasad aseptyki, pod nadzorem ośrodka
prowadzącego leczenie żywieniowe, co pozwala szybko rozpoznawać i
reagować na ewentualne powikłania i rozwiązywać problemy techniczne.
Standardy takiego postępowania są opracowane i opublikowane w
krajowym piśmiennictwie.
Zmienna sytuacja metaboliczna, w różnych fazach leczenia
onkologicznego, powoduje, że powinno się indywidualizować dietę
zależnie od stanu odżywienia, nasilenia reakcji ostrej fazy, tolerancji
chorego i stanu przewodu pokarmowego. W warunkach klinicznych
zwracamy więc także uwagę na odpowiedź chorego na stosowane
leczenie oraz na tolerancję podawanej diety. Niektórzy czują się dobrze
po podaniu suplementu z omega-3 kwasami tłuszczowymi, inni lepiej
tolerują diety wzbogacone w resztki, a u części chorych, z popromiennym
zapaleniem jelit, można utrzymać stan odżywienia i zmniejszyć częstość
wypróżnień stosując diety peptydowe.
Ponieważ chorobie nowotworowej towarzyszy ogólnoustrojowa
reakcja zapalna i wynikające z niej zaburzenia metaboliczne (zespół
anoreksja-kacheksja), podejmowano próby ich wyrównywania za pomocą
odpowiednio dobranego składu diety, głównie zwiększenia podaży
omega-3 kwasów tłuszczowych. Mimo podstaw teoretycznych,
skuteczność kliniczna omega-3 kwasów tłuszczowych nie jest
dostatecznie wyjaśniona, a wyniki dostępnych badań są trudne do
porównania z wielu powodów. W jednym z badań okazało się, że chorzy z
grupy kontrolnej samodzielnie przyjmowali omega-3 kwasy tłuszczowe w
kapsułkach. Niewątpliwą zaletą suplementacji omega –3 kwasów
tłuszczowych jest brak efektów ubocznych, występujących w czasie
leczenia anoreksji octanem megestrolu lub sterydami, a wadą – mała
tolerancja diety. Skuteczność, zależna od dawki, i zachęcające wyniki
stosowania omega-3 kwasów tłuszczowych wskazują na celowość
prowadzenia dalszych badań nad wyjaśnieniem roli, wskazań i dawek
omega-3 kwasów tłuszczowych u chorych z nowotworami.
Najważniejsze wnioski praktyczne można sprowadzić do trzech
zasadniczych :
1.
Lepiej zapobiegać rozwojowi niedożywienia niż leczyć jego
następstwa.
2.
Chory, który nie może jeść, wymaga wsparcia żywieniowego,
także w chorobie nowotworowej, w większości przypadków w oparciu o
32
dietę zwykłą lub standardową, w dawkach i w sposób zależny od sytuacji
klinicznej.
3.
Porada dietetyczna, doustny suplement pokarmowy, żywienie
dojelitowe i żywienie pozajelitowe są równie cenne pod warunkiem
możliwości wykorzystania ich przez pacjenta i właściwego stosowania
przez lekarza. Leczenie należy zaczynać od najprostszych metod;
stosowanie bardziej skomplikowanych sposobów żywienia jest wskazane
wtedy, gdy pierwsza metoda okazuje się nieskuteczna lub gdy nie może
być skuteczna w związku z sytuacją kliniczną.
O tych trzech przykazaniach należy pamiętać w codziennej praktyce
klinicznej, zwracając uwagę na stan odżywienia chorych i oceniając
ryzyko żywieniowe, aby w XXI wieku nie dochodziło do sytuacji, w
których pacjent wyleczony z choroby, umiera z głodu.
33
V. Ks. Norbert Mojżyn - CHRISTUS PATIENS – IKONOGRAFICZNY
MOTYW CHRYSTUSA CIERPIĄCEGO
Nad czym rozmyślasz zmęczony Chryste, przysiadłszy na twardym
kamieniu i wsparłszy głowę na łokciu? Pewnie o dziele zbawienia (...).
Spraw, błagam, abym i ja o tym samym myślał, póki żyję, i aby Twoja
łaskawa dłoń wspierała moją zgnębioną głowę.1
Chrystus „pacjent”2 – takie określenie może zdziwić, poruszyć albo
przynajmniej zaintrygować tych, dla których historia działalności
mesjańskiej Jezusa nie jest obca. Wszak Ewangelie w żadnym miejscu
nie wspominają o chorobach Jezusa, ani tym bardziej nie podają
wiadomości, by poddawał się jakiemukolwiek leczeniu. Przeciwnie, to
On leczył ludzi z ich przypadłości fizycznych i duchowych, bowiem
Jezus „przeszedł dobrze czyniąc i uzdrawiając wszystkich” (por. Dz 18,
38).
Ewentualne dolegliwości Jezusa nie były przedmiotem zainteresowania
ewangelistów, bowiem zajmowali się odnotowywaniem Jego słów i
czynów o charakterze mesjańskim. Nie wyklucza to jednak
jakichkolwiek chorób Jezusa. Był wszakże prawdziwym Bogiem i
człowiekiem, w którym obie natury, tj. Boska i ludzka, nie uległy
pomieszaniu, redukcji, ani też jedna nie wchłonęła drugiej. Jeśli zatem
Jezus był prawdziwym człowiekiem, a był nim w istocie, to nie można
wykluczyć, że chorował na podobne choroby, co jego krewni, albo
przedstawiciele społeczności, w której mieszkał.
Na to zagadnienie jakieś światło mogłyby rzucić opisy fizjonomiczne z
epoki. Niestety, opisy takie pochodzą z późniejszych czasów i są
lakoniczne. Wynika z nich, że Jezus wygląd miał zdrowy i przyjemny.
Według tzw. „Listu patriarchów Orientu” mierzył trzy łokcie wysokości.3
Szczegółowiej opisuje Jezusa Elpios Rzymianin odwołujący się do
świadectw starożytnych: „Jezus był wzrostu słusznego, miał łączące się
brwi i piękne oczy, duży nos, był kędzierzawy, nieco przygarbiony, o
zdrowej cerze i czarnej brodzie, twarzy w kolorze zboża (...), o dużych
dłoniach, melodyjnym i słodkim głosie (...). We wszystkich tych cechach
K. Janicki, Carmina. Dzieła wszystkie, Wyd. J. Krókowski, przeł. E. Jędrkiewicz, Wrocław 1966, s. 138
W niniejszym artykule chodzi nie tyle o diagnozę stanu zdrowia Jezusa, co o pokazanie efektu umęczenia Jezusa,
będącego wynikiem tortur, a więc o szerszy desygnat słowa „pacjent” – tzn. o „człowieka cierpiącego”. Słowo
„pacjent” pochodzi od łacińskiego patiens – „cierpiący”, „chory” (patior, pati, passus sum); pokrewnym słowem
jest „pasja” (passio) oznaczająca mękę, cierpienie, odnoszone wprost do odkupieńczej męki i śmierci Chrystusa.
Por. ks. A. Jougan, Słownik kościelny łacińsko-polski, Warszawa 1992, s. 484.
3
J. Lowden, Illuminated Prophet Books, University Park – London 1988, s. 52.
1
2
34
objawia się Jego bożo-człowiecza natura Logosu”.4 Według relacji
pielgrzyma z Piacenzy, odwiedzającego Ziemię Świętą w VI w., w
dawnym Praetorium Piłata znajdował się rzekomy odcisk stopy Jezusa
oraz portret malowany za Jego życia. Pielgrzym relacjonował: „Jezus
miał kształtną stopę, drobną i delikatną, wzrostu jednak był normalnego;
przystojna twarz, kręcone włosy i piękne dłonie o długich palcach”.5
Ze świadectw plastycznych wielkie znaczenia mają wizerunki w typie
acheiropoietos – czyli „nie ręką ludzką wykonane”. W tej liczbie mieści się
słynny całun turyński. Ciekawe dane na temat obrazu umęczonego ciała
Chrystusa wynikają z badań przeprowadzonych nad całunem turyńskim
(niezależnie od tego, czy potraktujemy całun, jako czcigodną relikwię, czy
jako zwykłe dzieło sztuki), w który – według średniowiecznej tradycji miało zostać obleczone ciało Jezusa w grobie.6 Grupa badaczy STURP
(Shroud of TUrin Research Project) przyjęła tezę, że jest na nim zawarty
zarys ciała mężczyzny charakteryzującego się brodą i wąsami, długimi
włosami sięgającymi do ramion; wiek 30-45 lat; wzrost ok. 170 cm.
Pewien etnolog z Grupy wyraził opinię, że ciało posiada cechy semickie.
Ślady obrażeń wskazują na uderzenia batogiem, przebicie nadgarstków i
stóp gwoźdźmi i ranę w klatce piersiowej. Medyczna diagnoza przyczyn
śmierci brzmi – śmierć na krzyżu.
„Chrystus Cierpiący” (Christus patiens), to ważny motyw ikonograficzny
występujący w malarstwie średniowiecznym i ukazujący stan cierpienia
Zbawiciela, śmiertelne umęczenie. Motyw jest jednym ze
szczegółowych ujęć całej rodziny wątków ikonograficznych ukazujących
umęczonego Jezusa. Określenie Chrystus „Pacjent” - Christus patiens
(„Chrystus cierpiący”) pojawia się bodaj pierwszy raz w inskrypcji
umieszczonej na jednym z obrazów znajdujących się w kościele S.
Gregorio all Celio, czyli u św. Grzegorza na wzgórzu rzymskim Celiusz
(Gregorio I PM celebranti Iesus Christus patiens heic visus est).7
Z uwagi na układ ciała i złożenie rąk, wizerunek Chrystusa Cierpiącego
przedstawia zbliżony do całunu typ ikonograficzny; nie pokazuje jednak
ściśle określonego momentu męki ani zgonu. G. van den Osten słusznie
zauważa, że Chrystus Cierpiący jest to „przedstawienie Chrystusa, który
ukazuje na sobie cierpienia całej Pasji i w ten sposób jest
4
J.-P. Migne, Patrologiae cursus completus, Series graeca, t. III, 473, C, 4-6; 373, B.
J. Wilkinson, Jerusalem Pilgrims before the Crusades, Warminster 1977, s. 78-89.
6
Kwestia autentyczności całunu nie jest przedmiotem artykułu. Całun, jako fałszerstwo średniowieczne traktują ci
autorzy, którzy opierają się na badaniach izotopu węgla (z 1988 roku) oraz na źródłach historycznych z XIV
wieku. Na temat treści manuskryptów (znajdujących się w Bibliothèque Nationale, Collection de Champagne, tom
154), zawierających istotę sporów o całun, zob.: U. Chevalier, Etude critique sur l’origine du St Sudaire de LireyChambéry-Turin, Paryż 1900. W tłumaczeniu angielskim: H. Thurston, The Holy Shroud and the Verdict of
History, „Month” 101 (1903), s. 17-29. Zob. też H. David Sox, The Image on the Shroud, London 1981; K. E.
Stevenson, G. R. Habermas, Verdict on the Shroud, London 1982; La Sindone. Scienza e fede, Bologna 1983.
7
C. Bertelli, The Image of Pity in Santa Croce in Gerusalemme, [w:] Essays in the History of Art presented to R.
Wittkower, London 1969, s. 40-55.
5
35
ponadhistoryczną kwintesencją dzieła zbawienia”.8 To raczej stan
udręczenia obejmujący jednocześnie różne etapy cierpienia, od modlitwy
w Ogrójcu, aż po Zmartwychwstanie. Niektóre przedstawienia Chrystusa
Cierpiącego - dzięki pewnym detalom przedstawienia, jak np. otwarte
oczy, gestykulacja, zwycięska chorągiew w ręce – wskazują na
zwycięstwo Jezusa „żywego – zmarłego” nad cierpieniem i śmiercią. Na
ogół jest to jednak uwypuklenie chwalebnego charakteru męki i śmierci
Jezusa, co uwidacznia się poprzez wyeksponowanie przez malarza
śmiertelnych ran na rękach i w boku Jezusa. Chrystus Cierpiący to zatem
Jezus żywy który, stojąc, siedząc lub klęcząc (z zamkniętymi lub
otwartymi oczami) demonstruje swoje cierpienie zadawane na różnych
etapach jego męki.9 Nie jest On martwy, ani umierający, chociaż jest już
po skonaniu, zdjęty z krzyża; zatem - powstający do życia. W swoim
Zmartwychwstaniu pozostaje jednak jeszcze nie w chwale uwielbienia, ale
w uniżeniu, ogołoceniu (kenosis), upokorzeniu (tapeinosis), o czym wieścił
Izajasz w Pieśni o Słudze Jahwe i o czym dobitnie świadczy Jego tytuł
„Król chwały”.
Wizerunek Chrystusa Cierpiącego posiada szereg fakultatywnych
nazw, choć znaczeniowo nie zawsze dokładnie pokrywających się i nie
dość wyraźnie rozgraniczonych przedmiotowo.10 Do najczęściej
spotykanych określeń należy Król Chwały (po słowiańsku - „Car sławy”,
po grecku - Βασίλευς τε̃ς δόζης),11 Imago Pietatis,12 Vir dolorum (Mąż
Boleści),13 Misericordia Domini,14 Chrystus w Grobie (przedstawia Jezusa
wyłaniającego się z grobu) oraz jego wariant - Chrystus w Studni
Do wyjaśnienia tego motywu przyczynia się przekaz z biografii św. Bernarda: „Legitur quod cum beatus
Bernhardus quamdam devotissimam orationem composuisset, quae incipit Salve mundi salutare... et eam coram
imagine crucifixi recitaret, tunc imago crucifixi, solutis de cruce brachiis, amplexabatur et osculabatur eum”. Zob.
G. van den Osten, Der Schmerzesmann. Typengeschichte eines deutschen Andachtsbildes von 1300 bis 1600,
berlin 1935, s. 5.
9
G. Jurkowlaniec, Chrystus Umęczony. Ikonografia w Polsce od XIII do XVI wieku, Warszawa 2001, s. 71-72.
10
Ich klasyfikację podaje m.in. Lech Kalinowski, Tenże, Geneza Piety średniowiecznej, „Prace Komisji Historii
Sztuki”, 10 (1952), s. 152-157. Na temat tytułu obrazu oraz kryteriów wyodrębniania jego wariantów zob. G.
Jurkowlaniec, dz. cyt., s. 13-23.
11
Określenie pochodzenia bizantyńskiego pojawiające się na różnego typu ikonach przedstawiających Chrystusa,
uzmysławiające, że uniżenie Syna Bożego było połączone z Jego wywyższeniem; nie tyle tytuł obrazu, co tytuł
samego Chrystusa.
12
Rękopis z 1475 r., przechowywany przez kartuzów przy kościele Santa Croce in Gerusalemme w Rzymie mówi
o wizji papieża Grzegorza Wielkiego, w wyniku której, papież polecił wykonać obraz zwany Imago Pietatis. Zob.
T. Dobrzeniecki, Imago Pietatis – jej treść i funkcja, [w:] Materiały sesji Stowarzyszenia Historyków Sztuki,
Szczecin 1970, s. 76. Hans Belting wskazuje na obecność w bolońskim rękopisie z 1329 roku terminu: in forma
pietatis, na oznaczenie pewnego typu przedstawienia Chrystusa. Zob. H. Belting, Das Bild und sein Publikum im
Mittelalter. Form und Fonktion frűher Bildtafeln der Passion, Berlin 1981, s. 74. Zob. H. Belting, Das Bild und
sein Publikum im Mittelalter. Form und Fonktion frűher Bildtafeln der Passion, Berlin 1981, s. 74. Zob. H.
Belting, Das Bild und sein Publikum im Mittelalter. Form und Fonktion frűher Bildtafeln der Passion, Berlin
1981, s. 74.
13
Określenie „Mąż Boleści” pochodzi od proroka Izajasza (Iz 53, 3-5).
8
Określenie to – podobnie jak Imago Dei – wywodzi się od papieża Grzegorza W. (Chrystus - Fons
Misericordiae). Przykładem obrazu z takim napisem jest skrzydło dyptyku czeskiego z ok. 1360 r. Zob. T.
Dobrzeniecki, Imago..., dz. cyt., s. 77.
14
36
(przedstawia Jezusa wyłaniającego się z sarkofagu - studni), a także
motyw Ecce Homo.15
Wielu badaczy interesowało się pochodzeniem tego niezwykłego
wizerunku.16 Uczeni jednomyślnie wyprowadzają go ze sztuki
bizantyńskiej i wskazują na jego dalszy, samodzielny rozwój na Zachodzie
od XIII wieku. Tu, a zwłaszcza w krajach na północ od Alp, cieszył się
dużą popularnością, występując w różnych typach i wariantach.17 Według
Erwina Panofskiego, który przyjął wcześniejsze twierdzenia Milleta,
Male’a i Löfflera, obraz Chrystusa Cierpiącego powstał w XII wieku jako
wynik kontaminacji przedstawień Chrystusa Ukrzyżowanego i Chrystusa
w Grobie.18 Dokładnym odcyfrowaniem znaczenia, roli i genezy motywu
Chrystusa Cierpiącego zajął się w połowie XX wieku H. Lossow.19
Jezus został poddany niewypowiedzianej męce; zaświadczają to
jednomyślnie ewangelie i inne źródła historyczne. Liczba źródeł biblijnych
odnoszonych do obrazu Chrystusa Cierpiącego jest długa. Do ilustracji
tego wątku mogą służyć choćby słowa Hioba dotyczące ludzkiej
nieprawości: „Ach, teraz jestem umęczony (...). Bóg mnie zaprzedał
złoczyńcom, oddał mnie w ręce zbrodniarzy.” (Zob. Hi 16, 7-18). Dalej
męka Mesjasza zostaje podjęta przez psalm 22: „Ja zaś jestem robak, a
nie człowiek, pośmiewisko ludzkie i wzgardzony u ludu. Szydzą ze mnie
wszyscy, którzy na mnie patrzą (...)” (Ps 22, 7-8a). Bardzo ważne są
niezwykle sugestywne słowa z tzw. Pieśni o Słudze Jahwe z Księgi
Izajasza, gdzie pod adresem Sługi Jahwe pada określenie „Mąż Boleści”
(Iz 53, 3-5): „Wzgardzony i odepchnięty przez ludzi, Mąż boleści [podkr. –
nm] oswojony z cierpieniem (...). Lecz On się obarczył naszym
cierpieniem, On dźwigał nasze boleści, a myśmy Go za skazańca uznali,
chłostanego przez Boga i zdeptanego. Lecz On był przebity za nasze
Odnosi się do jednego epizodu, poprzedzającego mękę, kiedy Piłat wyprowadza Jezusa w płaszczu purpurowym
i z koroną cierniową na głowie do zgromadzonego tłumu, oznajmiając, że nie widzi w Nim żadnej winy: „Oto
człowiek” (J 19, 5); tłum zawołał „Ukrzyżuj! Ukrzyżuj!” (J 19, 6).
16
T. Dobrzeniecki, Niektóre zagadnienia ikonografii Męża Boleści, „Rocznik Muzeum Narodowego w
Warszawie”, t. 15 (1971), s. 7-216 – wyczerpujący przegląd badań.
17
G. Jurkowlaniec, dz. cyt., s. 23 n.
18
E. Panofsky, Imago Pietatis. Ein Beitrag zur Typengeschichte des „Scherzensmanns” und der „Maria
Mediatrix”, [w:] Festschrift für M. Friedländer, Leipzig 1927, s. 261-308.
19
Autor dokonał tego przy pomocy próby ukazania sposobów myślenia chrześcijańskiego w średniowieczu.
Średniowiecze – pisze autor – przedstawia treści historyczne nie w historiograficznej formie opowiadania, lecz
jako obrazy, u podstaw których leży czasowe następstwo wydarzeń. Gdy z tej kolejności wydarzeń obrazowych
zostaną wydzielone i usamodzielnione poszczególne motywy, to nie tracą one swego historycznego charakteru,
gdyż w świadomości widza zachowany pozostaje ich związek z całością cyklu. Dlatego przeżycia duchowe mogły
stać się w owej epoce przedmiotem opracowań obrazowych z zachowaniem ich historycznego charakteru. Tę
możliwość otwiera bez wątpienia w szczególnym stopniu mistyka, która na Zachodzie od św. Bernarda z
Clairvaux opanowała całe życie duchowe tej epoki. Celem mistycznej kontemplacji jest unio et visio –
zjednoczenie i bezpośrednie oglądanie istoty Boga. Obrazy stają najpierw w historycznym szeregu, a potem
wydzielają się z niego jako wyizolowane obrazy, aby stworzyć pomost do widzenia czysto duchowego,
bezobrazowego.
Zob. H. Lossow, Imago Pietatis. Eine Studie zur Sinndeutung des mittelalterlichen
Andachtsbildes, „Das Münster”, II, 1949, s. 65-76.
15
37
grzechy, zdruzgotany za nasze winy” (Iz 53, 3-5). Treny wyrażają
upersonifikowaną („Córa Syjonu”, „Córa Jeruzalem”) skargę Jerozolimy:
„(...) Czym jest boleść podobna, do tej, co mnie przytłacza, którą
doświadczył mnie Pan, gdy gniewem wybuchnął” (Lm 1, 12). Refleksję
teologiczną na temat cierpienia Jezusa daje św. Paweł w 2 Liście do
Koryntian: „On [Bóg] to dla nas grzechem uczynił Tego, który nie znał
grzechu, abyśmy się stali w Nim sprawiedliwością Bożą” (2 Kor 21). Z
kolei w 1 Liście św. Piotra czytamy: „Chrystus przecież cierpiał za was i
zostawił wam wzór, abyście szli za Nim Jego śladami. On grzechu nie
popełnił, a w Jego ustach nie było podstępu. On, gdy Mu złorzeczono, nie
złorzeczył, gdy cierpiał, nie groził, ale oddał się Temu, który sądzi
sprawiedliwie (...)” (1 P 2, 21-23). Na wymiar eschatologiczny cierpienia
Chrystusa wskazuje autor Listu do Hebrajczyków: „Chrystus raz jeden był
ofiarowany dla zgładzenia grzechów wielu, drugi raz ukaże się nie w
związku z grzechem, lecz dla zbawienia tych, którzy Go oczekują” (Hbr 9,
28) i tenże autor krew Jezusa, która jest krwią przymierza: „Bóg zaś
pokoju, który na mocy krwi przymierza wiecznego wywiódł spomiędzy
zmarłych Wielkiego Pasterza owiec (...)” (Hbr 13 20). Kluczowe znaczenie
dla zrozumienia idei Chrystusa Cierpiącego ma jednak hymn
chrystologiczny św. Pawła z Listu do Filipian: „Chrystus Jezus istniejąc w
postaci Bożej nie skorzystał ze sposobności, aby na równi być z Bogiem,
lecz ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać sługi, stawszy się
podobnym do ludzi. A w zewnętrznym przejawie, uznany za człowieka,
uniżył samego siebie, stawszy się posłusznym aż do śmierci – i to śmierci
krzyżowej” (Flp 2, 6-8). W krzyżu Chrystusa zwiera się jednocześnie Jego
uniżenie, jak i wywyższenie (por. Iz 52, 13).
„Unaocznieniu” męki Jezusa służyły powstające od średniowiecza
liczne dzieła literackie i plastyczne.20 Rozwojowi wizerunku przysłużył się
przede wszystkim krzewiący się od średniowiecza kult Męki Pańskiej.
Wizerunki Chrystusa Cierpiącego pomagały w prowadzeniu rozmyślań o
charakterze pasyjnym. Medytacja pasyjna należała do czterech
elementów celebrowania Męki Pańskiej: kultu (cultus), rozmyślania
(meditatio), naśladowania (imitatio) i współcierpienia (compassio). Idea
kultu wraz z towarzyszącymi mu postawami ascetycznymi (w tym choćby
biczowania ciał) wychodzą z założeń, które z ambony wykładał m.in. były
profesor Akademii Krakowskiej, jezuita, ks. Sebastian Stryjewicz (w 1680
roku): „Po sakramentach św. nie masz skuteczniejszego sposobu na
odpuszczenie grzechów i ratowanie dusz z czyśćca jako pamiątka y
uważanie okrótnej śmierci [Chrystusa]”.21 Ważnym elementem medytacji
było „stawianie sobie obrazu przed oczy”, jak się wyraża ok. 1630 roku
benedyktynka reformy chełmińskiej, s. M. Mortęska: „(...) Wyrażać w
20
21
W tym kontekście trzeba wymienić współczesną, słynną ekranizację „Pasji” Mela Gibsona.
Kazania na święta uroczyste, s. 187. Pisownia i ortografia oryginalna.
38
umyśle swoim tajemnicę, jakobyś patrzyła na nią i działa się przed tobą,
stawiąc przed oczy miejsce, persony i sprawy same; jako w tajemnicy
ukrzyżowania stawić sobie przed oczy górę Kalwarją, krzyż,
Ukrzyżowanego zewsząd krwią oblanego (...).”22
Chrystus Cierpiący jest obrazem par excellence religijnym. G. van den
Osten zauważa, że Chrystus Cierpiący „jest przede wszystkim obrazem
dewocyjnym. Chrystus zmarły w wyniku zadanych ran, a jednak jeszcze
żywy i zdolny do znoszenia ich bólu na całym ciele, ukazywania ich, jako
najbardziej dobitnego dowodu Zbawienia, które się właśnie dokonało. Ten
dowód jest skierowany bezpośrednio do widza, wzywając go do
aktywnego współcierpienia (zamiast tylko sentymentalnego współczucia
dla martwego Chrystusa), jako dręczący religijny wyrzut, wstrząsające
upomnienie, przerażająca groźba przed sądem ostatecznym, ale także
jako pocieszenie wypływające z pewności Zbawienia, potwierdzenie żywej
obecności w sakramencie, zapewnieni wstawiennictwa u Boga.
Poszczególne typy znaczeniowe Męża Boleści pokazują w jakim
charakterze i w jakim stopniu ten dowód został urzeczywistniony.
Wspólną ich cechą jest ponadhistoryczny stan życia pomimo śmierci”.23
***
Autor w niniejszym artykule wychodzi z założenia, że wizerunek
Chrystusa Cierpiącego może być właściwym punktem wyjścia do
mówienia o cierpieniu we wszelkich jego wymiarach: fizycznym,
duchowym, emocjonalnym, psychicznym, społecznym itd.; o cierpieniu
bowiem najlepiej mówić w kontekście cierpienia. We wspólnocie
Kościoła, który jest Mistycznym Ciałem Chrystusa, jeśli cierpi jeden
członek, współcierpią z nim pozostałe członki (1 Kor 12, 26).24 Dlatego
tak cenne jest miłosierdzie wobec chorych, podejmowanie dzieł
charytatywnych oraz wzajemna pomoc, których celem jest niesienie ulgi
we wszelkich ludzkich niedomaganiach.25 Również wszelkie zdobycze
techniki zmierzające do przedłużenia życia człowieka, tak jak każdą
serdeczną troskę o chorych, trzeba uważać za formę udziału w
posłudze Chrystusa, który jednocześnie cierpi i niesie ulgę cierpiącym.
Kto opiekuje się chorymi spełnia polecenie Jezusa (por. Mk 16, 18) i
naśladuje Jego przykład.
Opieka nad chorymi i naśladowanie Jezusa przybiera różne postaci.
Duchowe towarzyszenie choremu musi uwzględniać metody skutecznego
dodawania odwagi w znoszeniu bólu: winno uwzględniać z jednej strony
troskliwą opiekę nad chorym, z drugiej strony winno pokazywać, że są
Pisma ascetyczno-mistyczne Benedyktynek reformy chełmińskiej, Wyd. K. Górski, Poznań 1937, s. 47.
G. van den Osten, Der Schmerzesmann. Typengeschichte eines deutschen Andachtsbildes von 1300 bis 1600,
berlin 1935, s. 7-8.
24
Por. KK, nr 7.
25
Por. DA, nr 8.
22
23
39
ludzie, którzy cierpieli i cierpią tak samo dotkliwie, że cierpienie jest
immanentną częścią kondycji ludzkiej. Istotne jest zatem w wymiarze
duchowym uświadomienie, że podjęcie cierpienia nie jest nigdy daremne,
ale jest autentycznym współuczestnictwem w męce Chrystusa.
W znoszeniu różnego rodzaju cierpień na przestrzeni wieków bardzo
pomocna była świadomość, że Chrystus cierpiał i umarł za grzeszników,
to jest za nas wszystkich (por. 1 Kor 15, 3; Rz 4, 25; 5, 15; 2 Tm 1, 9; Ga
1, 4 i in.). W poglądowym uświadomieniu odkupieńczej funkcji męki
Zbawiciela wielką przydatnością okazywał się popularny zwłaszcza w
średniowieczu wizerunek Chrystusa Cierpiącego, któremu to wizerunkowi
autor poświęcił w niniejszym artykule swą uwagę.
40
VI. Aldona EKIERT, Elżbieta Murawska – UPORCZYWA OPIEKA
„Pozwólcie mi odejść do Domu Ojca" Jan Paweł II
Co to znaczy uporczywa opieka?
Wszyscy znamy pojęcie uporczywej terapii, ale opieka?...
Przecież trzeba opiekować się człowiekiem, który tego potrzebuje.
Trzeba opiekować się człowiekiem, który sam sobie nie radzi ze swoimi
problemami czy to społecznymi, czy zdrowotnymi; który nie ma sił
lub możliwości, aby rozwiązywać je samodzielnie. Opiekować się trzeba
dzieckiem, starcem, chorym... Opieka nad potrzebującym tego
człowiekiem, troska o niego jest domeną pielęgniarstwa (w przyrzeczeniu
pielęgniarskim zobowiązujemy się między innymi sprawować
profesjonalną opiekę nad życiem i zdrowiem ludzkim).
1). Szczególnym rodzajem tej opieki jest opieka paliatywna, która ma
na celu osłonięcie w końcowym stadium choroby chorego i jego rodziny
wszechstronną i ciągłą opieką, uwzględniającą potrzeby fizyczne i
psychiczne duszy i ciała.
2) To najprostsza definicja. Opieka paliatywna...
Jakie są jej zadania i jakie (jeśli są) ograniczenia?
Celem opieki paliatywnej - jest osiągnięcie najlepszej możliwej
jakości życia chorego i jego rodziny.
Opieka paliatywna:
1. afirmuje życie i traktuje umieranie jako proces normalny,
2. nigdy nie przyśpiesza ani nie lekceważy śmierci,
3. zajmuje się łagodzeniem lub usuwaniem bólu
i innych przykrych objawów,
4. integruje psychologiczne i duchowe aspekty opieki nad chorym,
5. oferuje system pomocy w utrzymaniu przez pacjenta
możliwie aktywnego życia aż do śmierci,
6. oferuje system wsparcia rodzinie chorego zarówno w czasie
jego choroby, jak i po jego odejściu.
3) Inaczej mówiąc przyjmujemy jako zasadę troskę o chorą OSOBĘ.
Bo właśnie z godności osoby wynikają takie wartości jak życie, zdrowie,
ulga w cierpieniu. Z godności tej wynika też podstawa naszych działań,
jaką jest partnerstwo.
W obecnej dobie już chyba większość ludzi ma świadomość, że pacjent
nie jest przedmiotem, którym my, to jest opiekunowie się zajmujemy i
który nie ma nic do powiedzenia, lecz że jest on podmiotem posiadającym
własną osobowość, rozum i wolę, że ma wszystkie prawa przysługujące
człowiekowi. Jest naszym partnerem w procesie opieki. Niemniej nadal
bardzo często pacjent jest traktowany w najlepszym wypadku jak
41
nierozumne dziecko, które nie może wiedzieć co jest dla niego dobre, za
które decyzje podejmuje opiekun: lekarz, pielęgniarka, rodzina, bo to oni
wiedzą lepiej. Tymczasem działania nasze, poza tym że uzasadnione
medycznie, czy nawet psychologicznie, są rutynowe i bardzo często nie
uwzględniają innych potrzeb człowieka poza medycznym utylitaryzmem. Z
taką sytuacją zetknął się również największy Człowiek naszych czasów,
Jan Paweł II. Dr Zbigniew Bohdan w wykładzie „Śmierć Jana Pawła II”
(katecheza do końca) przywołuje pewne wydarzenie, które miało miejsce
w 1981 roku podczas kolejnej hospitalizacji papieża, w którym Jan Paweł
II jako pacjent występuje w obronie swoich praw.
„Bardzo charakterystyczny dla postrzegania przez Jana Pawła II choroby i
cierpienia był drugi pobyt w Klinice Gemelli. Wobec propozycji wypisu ze
szpitala z zachowaną przetoką odbytniczą Papież zwołał konsylium
opiekujących się nim profesorów i w płomiennej mowie trwającej około pół
godziny wyjaśnił, że domaga się przeprowadzenia zabiegu pozwalającego
usunąć to ograniczenie. Mówił, że w stosunkach między chorym a
lekarzem, lekarz nie powinien być wyrocznią, która z wysoka ogłasza
swoje decyzje. Decyzje winny być podejmowane za obopólną zgodą,
jeżeli z jednej strony jest umiejętność i wiedza medyczna, to z drugiej jest
to wszystko, co osoba ludzka wie o sobie i zna z doświadczenia... Chory
będąc w stanie tracenia swej podmiotowości stale musi walczyć, by ją
odzyskać i stać się raczej podmiotem swej choroby, aniżeli przedmiotem
leczenia”.
4). Podobnie bywa w sytuacji osoby chorej terminalnie przebywającej w
domu pod opieką najbliższych. Nierzadko zdarza się, że członkowie
rodziny, bez porozumienia z chorym stosują wobec niego rozmaite
zabiegi pielęgnacyjne, bolesne i dokuczliwe, które we wcześniejszym
okresie choroby byłyby jak najbardziej uprawnione, wręcz konieczne,
natomiast w okresie terminalnym ich efekty są znikome, a jedynie
przydają cierpienia człowiekowi w okresie, kiedy niezbędny mu jest spokój
i niezwykle ważna dla obu stron obecność osób bliskich. „Czas refleksji
dla tego, kto umiera, jest także czasem słuchania i nauki dla tego, kto
pozostaje. (...) w rzeczywistości nikt nie jest tak biedny, by nie mógł dać
samego siebie, i to jest właściwy dar dla tego, kto zostaje”.
5). W końcowym okresie choroby, nie tylko nowotworowej, ale każdej,
której współczesna medycyna wyleczyć nie potrafi, my, osoby opiekujące
się chorym musimy dobrze wyważyć, co naprawdę jest lepsze dla
człowieka, który swoje zdrowie i życie powierza naszej pieczy. Czy
rzeczywiście ta cała niespokojna krzątanina i brutalne czynności (nie chce
jeść – to założyć sondę, coraz bardziej słabnie – dać kroplówkę, ciągle
marudzi i jest jakiś nerwowy – dać na uspokojenie, nic nie mówi – trzeba
zagadywać i dopytywać się, o co mu chodzi, czego by chciał...) Czy te
42
wszystkie nasze działania mają na celu przyniesienie ulgi choremu
człowiekowi?
A może robimy to nie dla niego, tylko dla siebie. Może krzątaniną
zaklinamy rzeczywistość, aby go jeszcze zatrzymać przy sobie nie
zważając na to, że on tylko coraz bardziej cierpi... Może usiłujemy
oszukać umierającego człowieka naszym działaniem, które w
rzeczywistości jest już tylko działaniem pozornym, bo nie przyniesie
pożądanego rezultatu. A on i tak wie... I czeka aż my to zrozumiemy...
Może wbrew wszystkiemu próbujemy zanegować fakt, że człowiek jest
śmiertelny. Może staramy się nawet rzetelnie wykonać to, co trzeba, co
nakazuje wiedza – tylko robimy to ponad człowiekiem, bo na przykład
nudzi nas siedzenie przy kroplówce i gadamy z rodziną o różnych
sprawach, a chory cicho powtarza „Ja już mam tego dosyć”. I wreszcie
zapytany, czego ma dosyć, odpowiada „Tego waszego gadania...”.
A może chcemy mieć „czyste sumienie” - zrobiliśmy wszystko...
Tylko to nie jest takie proste.
Po pierwsze, czy faktycznie zrobiliśmy wszystko? Przecież naprawdę za
chwilę może się okazać, że można było (a może właśnie należało) zrobić
coś, co nam nie przyszło do głowy..
Po drugie zaś – i to jest ważniejsze – „robiąc wszystko” pomijamy
najważniejsze. W najważniejszych chwilach jego życia zostawiamy
człowieka samego z jego lękiem. Opuszczamy go psychicznie wtedy,
kiedy jesteśmy mu najbardziej potrzebni. Kiedy powinien być przy nim
drugi człowiek, który będzie mu towarzyszył do końca jego życia. Ktoś, kto
odprowadzi go aż do granicy tego życia i nie będzie się śpieszył do
niczego innego, tylko spokojnie podtrzyma go, gdy będzie tę granicę
przekraczał.
A może czasem po prostu czujemy się bezradni i onieśmieleni wobec
tego, czego doświadczamy, nie potrafimy zachować się w obliczu
nadchodzącej śmierci bliskiej, najbliższej osoby. Nie wiemy, co mówić, jak
reagować na to, co mówi chory, jak odpowiadać na jego pytania... Często
czujemy bezradność i cierpienie i jest to jak najbardziej uprawnione, że
cierpienie człowieka powoduje nasze cierpienie. Mówił o tym papież Jan
Paweł II (jeszcze wtedy w pełni sił - w rozmowie z André Frossardem).
„Wiem z własnego doświadczenia, z okresu mojej młodości, że cierpienie
ludzkie przede wszystkim mnie onieśmielało. Trudno mi było przez
pewien czas zbliżać się do cierpiących, gdyż odczuwałem jakby wyrzut,
że oni cierpią, podczas gdy ja jestem od tego cierpienia wolny. Prócz tego
czułem się skrępowany, uważając, że wszystko, co mogłem im
powiedzieć nie ma pokrycia po prostu dlatego, że to oni cierpią, a nie ja.
Jest coś z prawdy w tym powiedzeniu „nie zrozumie zdrowy chorego”,
choć można by odwrócić to twierdzenie, bo i chory jakoś może nie
43
zrozumieć zdrowego, nie może zwłaszcza zrozumieć tego, że on także w
inny sposób cierpi z powodu jego cierpienia”.
6). A zatem, co jest ważne w czasie odchodzenia do innego świata?
Matka Teresa z Kalkuty, która codziennie towarzyszyła wielu
umierającym, mówiła: „Umierający powinien odczuć, że jest kochany i że
przechodzi na spotkanie z Bogiem, który go też kocha. Ważne jest, żeby
umierający doznał, doświadczył, uświadomił sobie miłość; że jest przy nim
ktoś, kto go kocha i że przechodzi do świata, gdzie obejmie go Miłość”.
BIBLIOGRFIA
1. Kodeks etyki zawodowej pielęgniarki i położnej Rzeczypospolitej
Polskiej. Internet
2. Przewodnik encyklopedyczny dla pielęgniarek. PZWL, Warszawa
1996.
3. Encyklopedia bioetyki. POLWEN, Radom 2007.
4. Bohdan Zbigniew: Śmierć Jana Pawła II 11 katecheza do końca. V
Ogólnopolskie Forum Onkologii i Psychoonkologii, Toruń, 11 – 12 V
2007.
5. Salvino Leone: Śmiertelnie chory. WAM, Kraków 2000.
6. Frossard André: Rozmowy z Janem Pawłem II. Wyd. Znak, Kraków
1982.
44
VII.
Ks. Stefan Kornas - PRAWO DO NATURALNEJ ŚMIERCI W
DOKUMENTACH KOŚCIOŁA KATOLICKIEGO
1. Wprowadzenie
Od kilku tygodni światowe media: gazety, radio, telewizje i internet
spekulują na temat: czy udręczonego chorobą i umierającego Jana Pawła
II nie poddano eutanazji. Burzę wokół „eutanazji Papieża” spowodowała
Lina Pavanelli – włoska lekarka – specjalistka z anestezjologii. W
przeszłości była wykładowcą w Instytucie Anestezjologii i Reanimacji
Uniwersytetu w Ferrarze i dyrektorką specjalistycznej (w zakresie
anestezjologii i reanimacji) szkoły pielęgniarskiej. W połowie września
tego roku w dwutygodniku „MicroMega” napisała, że Jan Paweł II umierał
z wycieńczenia, bo na własne życzenie nie był sztucznie karmiony czyli
wybrał „łagodną, słodką śmierć” - eutanazję. Pogląd swój oparła na
analizie ogłaszanych w czasie choroby biuletynów lekarskich. Z nich
wynikało, że w ostatnich tygodniach życia Jan Paweł II nie był
wystarczająco odżywiany, co doprowadziło do utraty wagi, wyczerpania i
wyniszczenia organizmu oraz zaniku energii immunologicznej –
odpornościowej. W rezultacie to stało się przyczyną infekcji – zakażenia
całego organizmu i wstrząsu septycznego powodującego śmierć.
Zdaniem jej, zastosowanie dopiero na trzy dni przed śmiercią, to jest 30
marca, sztucznego odżywiania za pomocą sądy nosowo – żołądkowej
było już za późno.
Stolica Apostolska w tej sprawie nie wydała żadnego komunikatu.
Wypowiedzi sekretarzy Papieża: ks. kard. Stanisława Dziwisza i ks. arbp.
Mieczysława Mokrzyckiego oraz lekarza osobistego dr Roberto
Buzzonettiego nie pozwalają definitywnie rozstrzygnąć wątpliwości; czy
lekarze wobec Papieża stosowali uporczywą terapię i nie weszli w konflikt
z jego autonomią? Wydaje się, że nie, gdyż po zabiegu tracheotomii, który
przedłużył życie o 37 dni, Jan Paweł II powiedział: „No i cóż mi zrobili?”
„Ja jednak zawsze jestem „totus tuus””. A przed podłączeniem respiratora
wypowiedział ostatnie słowa: „Pozwólcie mi odejść do domu Ojca”, a kilka
godzin później stracił przytomność. Dopiero przed śmiercią, gdy wystąpiła
niewydolność sercowo – naczyniowa, spadło ciśnienie krwi, oddech stał
się płytki, ale jeszcze miał na tyle świadomości, żeby czuwającym u okien
pałacu pielgrzymom przekazać słowa: „Szukałem was, teraz przybyliście
do mnie i za to wam dziękuję”.
Przypomniane okoliczności śmierci Papieża – dalej nam bliskiego,
pozwalają przypuszczać, iż lekarze w okresie Jego stanu terminalnego,
zastosowawszy respirator – najważniejsze urządzenie w uporczywej
terapii, faktycznie kontynuowali jakieś jej zabiegi. Wszechstronne
45
działania terapeutyczne zespołu medycznego otaczającego Jana Pawła
II, a podejmowane dla ratowania życia i jego przedłużenia, były zgodne z
nauką Kościoła respektującą prawo każdego człowieka do naturalnej
śmierci. Po fali publikacji w prasie i internecie głos zabrał przewodniczący
Papieskiej Rady Duszpasterstwa Pracowników Służby Zdrowia kard.
Javier Lozano Barragan. Uczestnicząc w Mediolanie w konferencji
„Eutanazja w onkologii” powiedział, że Jan Paweł II odrzucił uporczywą
terapię jako „kurację nieproporcjonalną i niepotrzebną”. Przypomniał, że
30 marca 2005r. Jan Paweł II nie chciał ponownie pojechać do polikliniki
Gemelli, gdzie w ciągu kilku tygodni był dwa razy. Papież zapytał
wówczas lekarzy: „Jeśli zawieziecie mnie do Gemelli, będziecie w stanie
mnie wyleczyć?”. Kiedy usłyszał negatywną odpowiedź, powiedział:
„Zostanę tutaj, zawierzam się Bogu”.
Przedmiotem niniejszej refleksji będzie analiza prawa człowieka do
naturalnej śmierci zawartego w dokumentach Kościoła wprost lub
ubocznie. Poprzedza ją kilka informacji z przeszłości, a potem będzie
prezentacja współczesnych dokumentów Kościoła katolickiego na ten
temat, aby w zakończeniu zreasumować istniejące prawo człowieka.
2. Retrospektywne eklezjalne spojrzenie na życie i ludzką śmierć.
Przez całe wieki Urząd Nauczycielski Kościoła katolickiego
wypowiadał się o życiu i śmierci człowieka. Nauczanie to opierał na
Objawieniu Bożym zawartym w tekstach biblijnych i tradycji kościelnej.
Przekazywał nieustannie prawdę o świętości życia ludzkiego, którego
tylko Bóg jest Panem oraz wyjaśniał, że choroba, cierpienie, umieranie i
śmierć są nierozłączne od życia. „Życie ludzkie jest święte, ponieważ od
samego początku domaga się „stwórczego działania Boga i pozostaje na
zawsze w specjalnym odniesieniu do Stwórcy, jedynego swego celu. Sam
Bóg jest Panem życia, od jego początku aż do końca”. (1). Pochodzenie
życia od Boga wpływa na cały przebieg egzystencji i moment nadejścia
śmierci, który należy do woli Bożej i właśnie dlatego, tylko Bóg decyduje,
kiedy człowiek ma umierać. Wprawdzie celem człowieka jest życie bez
końca w wieczności: „bo dla nieśmiertelności stworzył Bóg człowieka”
(Mdr 2,23), a warunkiem osiągnięcia takiego trwałego życia bez końca
jest życie w sprawiedliwości przez „szukanie dobra, a nie zła” (Am 5,14),
to jednak śmierć jest faktem powszechnym jako następstwo grzechu
pierworodnego. Św. Paweł wyraźnie poucza: „Przez jednego człowieka
grzech wszedł na świat, a przez grzech śmierć, i w ten sposób śmierć
przeszła na wszystkich ludzi, ponieważ wszyscy zgrzeszyli” (Rz 5,12).
Autor listu do Hebrajczyków napisze: „Postanowione ludziom raz umrzeć,
a potem sąd” (9,27).
46
Śmierć, według K. Rahnera, jest nie tylko przejawem i skutkiem
grzechu, ale przede wszystkim „zamknięciem historii wolności (człowieka)
toczącej się w obliczu obdarzającego łaskami Boga”. „Wolność, wyjaśnia,
w swojej pierworodnej istocie nie jest możnością arbitralnego spełnienia
albo zaniechania tego lub owego aktu o charakterze kategorycznym, lecz
jest zasadniczą konstrukcją podmiotu w jego transcendalności, w której
rozporządza on samym sobą w perspektywie ostatecznej prawomocności”
(2). Ponieważ w ludzkiej egzystencji tkwi zdaniem biblistów (3) naturalne
ukierunkowanie do umierania, dlatego „śmierć nie jest przypadkiem lub
cechą przypadłościową, lecz prawem nieubłaganym natury(...) od którego
nic żyjącego nie może się uchylić” (4).
Tak jak istotną częścią przesłania Starego Testamentu o śmierci
jest jej związanie z grzechem i winą, to głónym filarem
nowotestamentalnego wymiaru śmierci jest osoba i dzieło Chrystusa,
który przez swoje życie, śmierć a zwłaszcza zmartwychwstanie stawia
życie i śmierć człowieka w nowym świetle. Dlatego słusznie J. Alfaro
pisze: „W Chrystusie dokonała się zmiana sensu śmierci i to dzięki Jego
autentycznemu przeżywaniu śmierci po ludzku(...). Śmierć, dezintegracja
ludzkiego istnienia w świecie stała się osobistym spotkaniem z Bogiem,
który ożywia umarłych (Rz 4,7), decydującym momentem odpowiedzi
człowieka, który w poddaniu się i ufności powierza się Bogu łaski” (5).
Można zatem za J Brusiło powiedzieć, że „cała psychologia umierania,
którą znamy z obserwacji i doświadczenia osób u kresu życia wskazuje
na solidarność Chrystusa z ludźmi: tak jak każdy umierający w stadium
agonii, Jezus przeżył w Ogrójcu (Łk 22,39 – 44) przygnębienie związane z
zaostrzeniem się świadomości, uprzytomnił sobie bliskość śmierci, chęć
ucieczki, odrzucenia, głęboki smutek i ból”(6).
W Ewangeliach zaś odkrywamy wartość krzyża, nie tylko jako
narzędzia zbawienia, ale jako przykład wyjątkowej formy cierpienia
niezasłużonego, ale przyjętego przez samego Boga w imię miłości do
drugiego człowieka. Chrystus pokazał na swoim przykładzie nowy wymiar
cierpienia, najpierw w postaci tajemnicy zła, a później jako tajemnicę
Boga, który chciał poprzez mękę, krzyż i śmierć Syna zrealizować plan
zbawienia świata. Męka Chrystusa, w której zawiera się dobrowolne
męczeństwo, zgodne z wolą Bożą stanowi wzór dla uczniów i
naśladowców Jezusa, aby i oni wszystkie swoje cierpienia, męki i śmierć
świadomie i dobrowolnie przyjmowali i składali w ofierze Bogu. W takim
heroicznym akcie, człowiek cierpiący i umierający, może odnaleźć sens
swojej bolesnej, nieodwracalnej drogi ku śmierci, a którą akceptując na
płaszczyźnie wiary, staje się ona dla niego radością, łaską i udziałem w
chwale (Por. 1P 4,13n).
Tradycja kościelna obejmująca pisma Ojców Kościoła i teologów z
różnych wieków nieustannie przekazywała chrześcijańskie orędzie o
47
świętości życia ludzkiego oraz o konieczności śmierci jako warunku
przyszłego radosnego spotkania z Chrystusem. Między innymi, św.
Ireneusz z Lyonu (+304) widząc w człowieku objawienie Boga w świecie
powiedział: „Chwałą Bożą jest człowiek żyjący”. Św. Augustyn (+430)
stanowczo twierdził: „Nigdy nie wolno zabić drugiego człowieka: nawet
gdyby tego sam chciał, gdyby wręcz o to prosił i stojąc na granicy między
życiem i śmiercią błagał, by pomóc mu w uwolnieniu duszy, którą zmaga
się z więzami ciała i pragnie się z nich wyrwać; nie wolno nawet wówczas,
gdy chory nie jest już w stanie żyć” (7). Św. Tomasz z Akwinu (+1274)
najwybitniejszy teolog średniowiecza zabierał głos w wielu ważnych
sprawach pisał również na temat życia i śmierci. W swoim dziele Suma
Teologiczna uzasadnił właściwe każdemu człowiekowi prawo do życia,
którego nikt go pozbawić nie może, gdyż „Bóg jest panem życia i śmierci”.
Nauczanie Kościoła dotyczące wartości życia ludzkiego i faktu
powszechnej śmierci w następnych wiekach było podobne. Dokonała się
dopiero zmiana w XIX i XX wieku wraz z rozwojem naukowej medycyny.
Dzięki temu życie, choroba i śmierć człowieka przestały być postrzegane
tylko w kategoriach religijnych jako okazja do nawrócenia i zbawienia, ale
stały się przedmiotem interdyscyplinarnych refleksji. Problemy życia,
cierpienia, umierania i śmierci wprowadzono również do powszechnego
nauczania Magisterium Kościoła. Spróbujmy teraz dokonać interpretacji
niektórych dokumentów Kościoła katolickiego, mówiących mniej czy
bardziej wyraźnie, o prawie człowieka do naturalnej śmierci.
3. Prawo człowieka do naturalnej śmierci w znanych dokumentach
Kościoła katolickiego.
W niniejszej prezentacji najważniejszych współczesnych dokumentów
Kościoła podejmujących prawo do naturalnej śmierci pominąć nie
możemy niedawnej przeszłości czyli okresu poprzedzającego pontyfikat
Jana Pawła II. Z tego powodu będzie krótko przypomniane nauczanie
Piusa XII, Soboru Watykańskiego i Pawła VI dotyczące omawianego
prawa człowieka do naturalnej śmierci.
A. Dokumenty sprzed pontyfikatu Jana Pawła II
W okresie pontyfikatu Piusa XII (1939 – 1958) 2 grudnia 1940r.
Kongregacja Świętego Oficjum wydała dekret odpowiadający na
pytanie: „Czy wolno na rozkaz władzy publicznej zabijać ludzi, którzy
nie popełnili żadnego przestępstwa, ale poprzez psychiczne, czy
fizyczne wady nie mogą służyć narodowi, a stają się dla niego
48
ciężarem, osłabiając jego siłę? Odpowiedź była negatywna, ponieważ
takie działanie jest sprzeczne z prawem naturalnym i pozytywnym” (8).
To pytanie skierowane do Stolicy Apostolskiej i jej odpowiedź, na
pewno udzielana za aprobatą ówczesnego następcy św. Piotra,
przypomina istniejące wówczas dążenia do usankcjonowania zbrodni
przeciw życiu ludzkiemu podczas II wojny światowej. Pius XII w ciągu
całego swego urzędowania skierował bardzo wiele przemówień do
przedstawicieli świata medycznego. W nich nie tylko wyjaśniał różne
problemy dotyczące życia ludzkiego, jego godności i nienaruszalności,
ale formułował też zasady etyczne odnoszące się do przeciwbólowego
działania medycyny, porodów bezbolesnych oraz pomocy udzielanej
chorym terminalnie. Pouczał lekarzy opiekujących się osobami dotkliwie
cierpiącymi u kresu życia, aby walczyli z ich bólem, ale zarazem brali
pod uwagę nieuchronność śmierci i mimo możliwości jakie daje postęp
nauki, bez „rezygnacji zdesperowanej irytacji” potrafili zaakceptować
wolę „nieskończenie dobrego i miłosiernego” Pana (9).
Przemawiając zaś do lekarzy i chirurgów w 1956r. podał ważne
stwierdzenia w zakresie etycznych norm anestezji i analgezji:
„Chrześcijanin jest wezwany do umartwiania własnego ciała i do
poddawania się wewnętrznemu oczyszczeniu(...) nie jest zatem nigdy
zobowiązany do szukania bólu dla niego samego, należy go zatem, w
danych okolicznościach traktować jako mniej lub bardziej adekwatny
środek do osiągnięcia wspomnianego celu(...). Przedłużający się ból
stanowi przeszkodę w osiągnięciu dóbr i wyższych celów” (10). W
dokumencie zaś z 1957r. Papież napisze, że ból i cierpienie „pogłębiają
stan osłabienia i wyczerpania fizycznego, są przeszkodą dla wzlotów
ducha i zamiast podtrzymywać, wyniszczają siły moralne. Natomiast
powstrzymanie cierpienia niesie ze sobą fizyczne i psychiczne
odprężenie, ułatwia modlitwę i umożliwia bardziej wielkoduszny dar z
siebie” (11).
Na pytanie skierowane do niego przez lekarzy: „czy zgodnie z religią i
zasadami moralnymi można zezwolić lekarzowi i choremu na
uśmierzanie bólu oraz pozbawienie świadomości przy pomocy lekarstw
narkotyzujących, chociażby groziła śmierć i przewidywano, że
zastosowanie tych środków skróci życie?” Pius XII odpowiedział:
„Wolno, jeśli nie ma innych środków i gdy w konkretnych
okolicznościach nie przeszkodzi to w wypełnianiu innych obowiązków
religijnych i moralnych” (12). Ponadto wyjaśnił, że przy bólu
gwałtownym i wszechogarniającym: „Jeśli chory uparcie prosi o
narkozę, lekarz może ją zaaplikować bez obawy o formalną współpracę
w popełnionej winie. Wina bowiem nie zależy od narkozy, czy też nie,
jego zachowanie będzie to samo – nie spełni on swego obowiązku”
49
(13). Ten właśnie Papież do teologii moralnej i etyki lekarskiej
wprowadził pojęcie środków zwyczajnych i nadzwyczajnych jakie sa
stosowane dla ocalenia życia i zdrowia.
W dokumentach Soboru Watykańskiego II (1962 – 1965) znajdujemy
ważne sformułowania na temat życia, cierpienia i śmierci człowieka. W
Konstytucji duszpasterskiej o Kościele w świecie współczesnym
„Gaudium et spes” są postawione głębokie pytania o sens istnienia
rodzaju ludzkiego w perspektywie cierpienia i śmierci. W tejże
Konstytucji czytamy: „Wszelkie wysiłki techniki, choć bardzo użyteczne,
nie są zdolne uśmierzyć niepokoju człowieka, bowiem przedłużenie
długowieczności biologicznej nie może zaspokoić tego pragnienia
dłuższego życia, które nieprzezwyciężenie tkwi w jego sercu” (18).
Ojcowie Soboru również wyraźnie potępili wszelkie działania wrogie
wobec życia ludzkiego (por. KDK nr 27).
Paweł VI (1963 – 1978) w czasie swego pontyfikatu w przemówieniach
do lekarzy wskazywał na związki między ciałem i duszą człowieka oraz
wynikające z tego implikacje w pokonywaniu bólu i cierpienia.
Zdecydowanie przekreślił eutanazję, ponieważ obowiązkiem lekarzy
jest zawsze służyć człowiekowi do końca jego istnienia i odrzucał
wszelkie działania przeciw życiu ludzkiemu.
B. Współczesne nauczanie Kościoła o prawie człowieka do naturalnej
śmierci
Podstawowym źródłem poznania aktualnego nauczania kościelnego w
podanym temacie są dokumenty Jana Pawła II, a w dalszej kolejności
teksty Katechizmu Kościoła katolickiego i Kongregacji Nauki Wiary oraz
innych profesjonalnych instytucji.
1). Encyklika „Evangelium vitae”
Encyklika Jana Pawła II o wartości i nienaruszalności życia ludzkiego.
„Evangelium vitae” powstała w 1995r. Stanowi ona fundamentalne
źródło poznania zasad dotyczących wartości życia ludzkiego, które
człowiek świadomie akceptuje i oczekuje jego kresu. Papież w
analizując różne przyczyny zamachów na życie, zwłaszcza w jego
końcowym etapie, konstatuje, że „cierpienie(...) odrzucone jako
bezużyteczne, a nawet zwalczane jako zło, którego należy unikać
zawsze i we wszystkich okolicznościach. Gdy nie można go
50
przezwyciężyć(...) człowiek skłonny jest sądzić, że życie straciło wszelki
sens i doznaje coraz silniejszej pokusy, aby przypisać sobie prawo do
położenia mu kresu” (EV nr 23). Docenia postęp w poszukiwaniu metod
i środków walki z bólem, pomocy cierpiącym, szczególnie nieuleczalnie,
służby umierającym, ale jednocześnie z naciskiem podkreśla, że „życie
cielesne w swej ziemskiej kondycji bez wątpienia nie jest dla
wierzącego wartością absolutną”(EV nr 47). Stwierdza zarazem: „Żaden
człowiek nie może jednak samowolnie decydować o tym czy ma żyć,
czy umrzeć; jedynym i absolutnym Panem władnym podjąć taką
decyzję, jest Stwórca” (Tamże).
Poświęca również uwagę chorym terminalnie, którzy są zagrożeni
eutanazją i wspomaganym samobójstwem. U podstaw tych zagrożeń
stoi zmieniony sposób umierania i rozumienia śmierci. Uważa się ją
albo za „bezsensowną” w sytuacji niespodziewanego przerwania
aktywnego życia, albo staje się „upragnionym wyzwoleniem”, „gdy
ludzka egzystencja zostaje uznana za pozbawioną dalszego sensu,
ponieważ jest pogrążona w bólu i nieuchronnie wystawiona na coraz
dotkliwsze cierpienie” (EV nr 64). Pisze dalej „W takim kontekście coraz
silniejsza staje się pokusa eutanazji, czyli zawładnięcia śmiercią
poprzez spowodowanie jej przed czasem i „łagodne” zakończenie życia
własnego lub cudzego” (Tamże, nr 65).
Podaje następującą jej definicję: „Przez eutanazję w ścisłym i
właściwym sensie należy rozumieć czyn lub zaniechanie, które ze swej
natury lub intencji działającego powoduje śmierć w celu usunięcia
wszelkiego cierpienia. Eutanazję należy zatem rozpatrywać w
kontekście intencji oraz zastosowanych metod” (Tamże). W Encyklice
mamy ukazaną różnicę między eutanazją, a tak zwaną terapią
uporczywą i paliatywną. W pierwszej terapii można zrezygnować „z
pewnych zabiegów medycznych, które przestały być adekwatne do
realnej sytuacji chorego, ponieważ nie są już współmierne do
rezultatów, jakich można było oczekiwać, lub też są uciążliwe dla
samego chorego i dla jego rodziny. W takich sytuacjach, gdy śmierć jest
bliska i nieuchronna, można w zgodzie z sumieniem „zrezygnować z
zabiegów, które spowodowałyby jedynie nietrwałe i bolesne
przedłużenie życia, nie należy jednak przerywać normalnych terapii
jakich wymaga chory w takich przypadkach”.” Przypomina jednak że:
„Istnieje oczywiście powinność moralna leczenia się i poddania się
leczeniu, ale taką powinność trzeba określić w konkretnych sytuacjach:
należy mianowicie ocenić, czy stosowane środki lecznicze są
obiektywnie proporcjonalne do przewidywanej poprawy zdrowia.
Rezygnacja ze środków nadzwyczajnych i przesadnych nie jest
51
równoznaczna z samobójstwem lub eutanazją, wyraża
akceptację ludzkiej kondycji w obliczu śmierci” (Tamże).
raczej
W drugiej terapii zwanej paliatywną „celem jest złagodzenie
cierpienia w końcowym stadium choroby i zapewnienie pacjentowi
potrzebnego mu ludzkiego wsparcia” (Tamże). Godziwe zatem jest
„stosowanie
różnego
rodzaju
środków
przeciwbólowych
i
uspokajających w celu ulżenia cierpieniom chorego”, chociaż „wiąże się
to z ryzykiem skrócenia mu życia” (Tamże). Ojciec święty uznaje „za
godną pochwały postawę kogoś, kto rezygnując z terapii uśmierzającej
ból, aby zachować pełną świadomość i uczestniczyć świadomie w
męce Chrystusa” (Tamże). Uważa, że nie wszyscy „są zobowiązani do
takiej „heroicznej” postawy” (Tamże).
Biorąc pod uwagę możliwość rezygnacji z uporczywej terapii, Jan
Paweł II ostrzega, aby lekarze „nie rościli sobie władzy decydowania o
tym, kto ma żyć, a kto powinien umrzeć” (EV nr 66), a „powinni
opiekować (chorym u kresu życia przypis S.K.) cierpliwie i z
miłością(...), ze względu na naturę swojego zawodu powinni leczyć
chorego nawet w końcowych i najcięższych stadiach choroby” (Tamże).
Jan Paweł II w Encyklice „Evangelium vitae” nakłada na lekarzy
szczególną odpowiedzialność za troskę o życie i służbę życiu. Apeluje,
aby lekarz przy łóżku chorego zdawał sobie sprawę, że „gdy ziemskie
życie człowieka zbliża się ku końcowi, jest jeszcze miłość, która potrafi
znaleźć najwłaściwsze sposoby, aby zapewnić osobom starszym,
zwłaszcza gdy nie są już samodzielne, oraz chorym w tak zwanej
ostatniej fazie życia, pomoc prawdziwie humanitarną i należycie
zaspokoić ich potrzeby a przede wszystkim złagodzić ich lęki i poczucie
osamotnienia” (EV nr 88).
2). Listy papieskie.
Jan Paweł II z okazji Światowego Dnia Chorego 11 lutego 1984r.
wydał List apostolski „Salvifici doloris” – O chrześcijańskim sensie
ludzkiego cierpienia (15). Jest on nazywany Ewangelią cierpienia. W
nim Papież analizuje w różnych wymiarach „świat ludzkiego cierpienia”,
które jest „prawie nieodłączne od ziemskiego bytowania człowieka” (SD
nr 3), jest osadzone w całym człowieczeństwie. Ojciec święty poucza,
że każdy człowiek dotknięty bólem i cierpieniem, zwłaszcza w chwili
własnej śmierci jest wezwany do uczestnictwa w męce i śmierci
krzyżowej Chrystusa. „Kto cierpi w zjednoczeniu z Chrystusem(...) ten
nie tylko czerpie z Chrystusa ową moc(...), ale ten także „dopełnia
52
swym cierpieniem” brak udręk Chrystusa”” (SD nr 24) i buduje Jego
Ciało – Kościół. Twórczy charakter cierpienia, jego sens i wartość
omówiona przez Papieża w dokumencie „Salvifici doloris” ma
wyjątkowo ważne znaczenie dla wszystkich chorych terminalnie i
umierających. Oni korzystają ze swojej autonomii, która im umożliwia
realizację własnego prawa do naturalnej śmierci, mogą jeszcze
świadczyć dobro cierpieniem oraz „świadczyć dobro cierpiącemu” (por
SD nr 30).
Jan Paweł II 11 lutego 1985r., w kolejny Światowy dzień Chorego,
ogłosił List apostolski „motu proprio” Dolentium hominum, którym
ustanowił Papieską Komisję do Spraw Duszpasterstwa Służby Zdrowia
(16). W Liście ukazał związek posłannictwa Kościoła ze
zinstytucjonalizowanymi formami opieki nad cierpiącymi i chorymi oraz
przypomniał, „że sztuka lekarska i różne środki lecznicze dotyczą nie
tylko dobra i zdrowia ciała, ale także odnoszą się do osoby jako takiej,
która w swym ciele doznaje cierpienia”, a sama „choroba i cierpienie są
sprawami, które jeśli gruntownie się bada, stawiają zawsze pytania
wykraczające poza stronę medycyny i dotykające istoty ludzkiej
egzystencji na tym świecie” (17).
Papież zaapelował, aby problemy etyczne trwającego i
kończącego się życia były wiązane z „obroną wartości i nieodzownych
praw związanych z godnością oraz najwyższym przeznaczeniem
człowieka”.
3). Teksty Kongregacji Nauki Wiary i Katechizmu Kościoła
katolickiego.
W okresie pontyfikatu Jana Pawła II (1978 – 2005) Kongregacja
Nauki Wiary wydała 5 maja 1980r. Deklarację o eutanazji Jura et bona
(18). Dokument zawiera tezy o wartości życia ludzkiego, rozróżnienia
definicyjne: wyróżniające eutanazję czynną i bierną. Ustala również
praktyczne zasady stosowania środków uśmierzających ból, w
kontekście ogólnego stosunku chrześcijanina do cierpienia i
zachowania w chwili śmierci poprzedzonej aplikowaniem odpowiednich
środków terapeutycznych. W Deklaracji znajdujemy wyjaśnienia
dotyczące działań analgetycznych przynoszących ulgę w cierpieniu, ale
mogących przyśpieszać śmierć, dlatego graniczą z eutanazją, oraz
stosowania środków leczniczych służących przedłużaniu życia i
zahamowania procesu śmierci.
53
Ocena etyczna takiego postępowania medycznego brzmi
następująco: jeśli stosuje się silne analgetyki przyśpieszające śmierć,
ale z intencją przyniesienia ulgi w cierpieniu – nie występuje wtedy
eutanazja, gdy są jednocześnie spełnione trzy warunki, a mianowicie
brakuje innych środków, postępowanie przeciwbólowe nie będzie
przeszkadzać w obowiązkach religijnych, oraz bez poważnej przyczyny
nie pozbawi się człowieka umierającego świadomości. Inaczej rzecz
wygląda przy stosowaniu środków przeciwbólowych u kresu życia.
Zachodzi wówczas konieczność zachowania proporcji w stosowaniu
środków terapeutycznych. Deklaracja wprowadza rozróżnienie między
środkami
zwyczajnymi
(proporcjonalnymi)
i
nadzwyczajnymi
(nieproporcjonalnymi) i podaje 4 zasady szczegółowo pozwalające
przeżyć śmierć z godnością ludzką i chrześcijańską. Oto one: 1. „Gdy
nie ma do dyspozycji innych środków, wolno za zgodą chorego –
zastosować środki dostarczone przez najnowsze odkrycia medyczne,
chociaż nie zostałyby jeszcze sprawdzone w prowadzonych
doświadczeniach i wiązałyby się z pewnym niebezpieczeństwem(...)”. 2.
„Podobnie wolno przerwać użycie takich środków, ilekroć nie osiąga się
spodziewanych skutków. W podejmowaniu jednak takiej decyzji należy
wziąć pod uwagę słuszne pragnienie chorego i jego domowników oraz
opinie prawdziwie biegłych lekarzy(...) aby dokonać słusznej oceny,
kiedy koszt środków i zatrudnionych do tego ludzi nie jest
proporcjonalny do przewidywanych skutków(...)”. 3. „Zawsze wolno
uznać za wystarczające środki powszechnie stosowane(...)”. 4. Gdy
zagraża śmierć, której w żaden sposób nie da się uniknąć przez
zastosowanie dostępnych środków, wolno w sumieniu podjąć zamiar
zrezygnowania z leczenia, które może przynieść tylko niepewne i
bolesne przedłużenie życia, nie przerywając jednak zwyczajnej opieki,
jaka w podobnych wypadkach należy się choremu” (19).
Rozważając prawo człowieka do naturalnej i godnej śmierci, a
zapisane w cytowanej Deklaracji, nie można pominąć jeszcze ważnego
jej stwierdzenia: „Liczne i zgodne świadectwa pozwalają przypuszczać,
że sama natura zatroszczyła się o to, by w chwili śmierci te rozstania,
które byłyby straszliwie bolesne dla zupełnie zdrowego człowieka, stały
się łagodniejsze. Dlatego też przedłużająca się choroba, późna starość,
samotność i opuszczenie mogą spowodować stany psychologiczne
ułatwiające przyjęcie śmierci” (20).
Katechizm Kościoła katolickiego wydany w 1992r. i podpisany
przez Jana Pawła II 11 października tegoż roku, nie wnosi żadnych
nowych zasad do oficjalnych orzeczeń Magisterium w problematykę
kresu śmierci. Nauczanie Katechizmu dotyczy między innymi:
uprawnienia zaprzestania zabiegów nieproporcjonalnych z odmową
54
uporczywej terapii włącznie (nr 2278) oraz norm w stosowaniu środków
przeciwbólowych oraz wskazania na opiekę paliatywną. Stanowi ona
„pierwszorzędną postać bezinteresownej miłości. Z tego tytułu powinna
być popierana” (nr 2279).
4). Nauczanie Stolicy Apostolskiej
Stolica Apostolska za czasów pontyfikatu Jana Pawła II za
pośrednictwem swoich instytucji urzędowych wydała 5 dokumentów.
Oto one w układzie chronologicznym:
1. Rok 1981. Niektóre kwestie odnoszące się do ciężko chorych i
umierających – Papieska Rada Cor Unum;
2. Rok 1989. Deklaracja o sztucznym przedłużaniu życia i dokładnym
ustaleniu momentu śmierci – Papieska Akademia Nauk;
3. Rok 1981. Niektóre kwestie odnoszące się do ciężko chorych i
umierających – Papieska Rada Cor Unum;
4. Rok 1995. Karta Pracowników Służby Zdrowia – Papieska Rada do
spraw Duszpasterstwa Służby Zdrowia;
5. Rok 1999. Godność osoby umierającej – Papieska Akademia Pro Vita;
6. Rok 2000. Szacunek dla godności osoby umierającej. Etyczne
spostrzeżenia na temat eutanazji – Papieska Akademia Pro Vita.
W każdym z nich rozważane są problemy życia ludzkiego, jego
godność i świętość w różnych etapach istnienia: narodziny, życie i
śmierć.
W bieżącym roku Kongregacja Nauki Wiary ogłosiła dokument na
temat sytuacji osób będących „w trwałym stanie wegetatywnym”
zatwierdzony przez Papieża Benedykta XVI. Ma on charakter
odpowiedzi na dwa pytania: „czy istnieje moralny obowiązek podawania
pokarmu i wody pacjentowi w „stanie wegetatywnym”?”, oraz: „czy
sztuczne żywienie i nawadnianie pacjenta w „trwałym stanie
wegetatywnym” mogą być przerwane, gdy kompetentni lekarze
stwierdzą z moralną pewnością, że pacjent nigdy nie odzyska
świadomości?”. Pytania zostały skierowane w 2005r. do Kongregacji
przez Episkopat USA, który oczekiwał jednoznacznego stanowiska, bo
właśnie w Stanach Zjednoczonych głośna była sprawa Terri Schiavo.
Ta osoba po wielu latach śpiączki zmarła z głodu po odłączeniu jej od
aparatury na wniosek rodziny.
55
Kongregacja odpowiedziała następująco: „Podawanie pokarmu i
wody, także metodami sztucznymi, jest zasadniczo zwyczajnym i
proporcjonalnym sposobem podtrzymywania życia. Jest ono więc
obowiązkowe w takiej mierze i przez taki czas, w jakich służy
właściwym sobie celom czyli nawadnianiu i odżywianiu pacjenta. W ten
sposób zapobiega się cierpieniom i śmierci, które byłyby spowodowane
wycieńczeniem i odwodnieniem”, oraz „Pacjent w „trwałym stanie
wegetatywnym” jest osobą, zachowującą swą podstawową godność
ludzką; a zatem należy się mu zwyczajna i proporcjonalna opieka,
obejmująca zasadniczo dostarczanie wody i pokarmu, także w sposób
sztuczny”.
Dotychczasowa refleksja nad nauczaniem Kościoła w przeszłości
i teraźniejszości dotyczącym prawa człowieka do naturalnej śmierci nie
pozostawia wątpliwości tylko wtedy, gdy podejmowane działania
lekarskie w rzeczywistości nie służą przywróceniu zdrowia i ratowania
życia, a jedynie niosą nadzieję na niepewne i bolesne jego
przedłużanie. Lekarzowi wolno w sumieniu wówczas zrezygnować z
dalszej terminalnej terapii, ale nie można jednak pozbawić chorego
należytej mu zwyczajnej i proporcjonalnej opieki medycznej. To
oznacza stosowanie takich środków terapeutycznych, jakie są
niezbędne w konkretnej sytuacji, a więc podawanie środków
znieczulających, pokarmu i tlenu do oddychania. Taka decyzja o
rezygnacji, a nawet obowiązek moralny jej podjęcia, nie powoduje
śmierci, lecz ją dopuszcza to znaczy usuwa przeszkody hamujące
rozwój biologiczny procesu umierania, zapoczątkowany niezależnie od
lekarza. Człowiek umierający w ściśle określonych warunkach może
godziwie zrzec się swego prawa do ratowania jego życia przy pomocy
zabiegów farmakologicznych i technicznych, a wyrazić zgodę na swoje
umieranie z godnością. Takie prawo do naturalnej śmierci winno być
uszanowane przez otoczenie umierającego. Dlatego każdy człowiek a
zwłaszcza pracownik lecznictwa powinien umieć zaakceptować śmierć
jako nieodłączny składnik życia ludzkiego, bez postawy arbitralnego
decydowania o momencie śmierci. Powinien jednakże zawsze
respektować wolę umierającego, który może nie chcieć sztucznego
przedłużania swego życia za wszelką, mogącego być w stanie agonii.
IV Zakończenie
Jan Paweł II w Encyklice Evangelium vitae przypomniał, że
chociaż istnieje moralny obowiązek leczenia się, ale jest on uzależniony
od uwarunkowań podyktowanych przez konkretne okoliczności.
56
Lekarze i osoby zainteresowane stanem zdrowia lub zagrożeniem życia
chorego muszą rozstrzygnąć, czy stosowane środki lecznicze są
obiektywnie proporcjonalne do przewidywanej poprawy zdrowia i
ratowania życia. Każdy człowiek świadomy swojej autonomii może
zrezygnować
ze
środków
nadzwyczajnych
i
przesadnych
podtrzymujących go przy życiu i zaakceptować zbliżającą się śmierć.
Interesujące
rozważanie
dotyczące
rezygnacji
ze
środków
nadzwyczajnych spotykamy u K. Rahnera. „Teolog ten uważa,
rezygnując ze środków szczególnych pacjent nie chce bynajmniej
przyśpieszać swojej śmierci. Korzysta jedynie z przysługującego mu
prawa ograniczania się tylko i wyłącznie do środków proporcjonalnych
do stanu jego zdrowia. Powołując się na Objawienie Boże, K. Rahner
dowodzi dalej, że postawa taka jest chrześcijańska. Chory akceptuje
„wolę Bożą” i godzi się z losem człowieka. „Postanowione jest ludziom
raz umrzeć, a potem sąd”(Abr 9,27). Nie uchyla się on tym samym ani
od zaakceptowania swojej sytuacji egzystencjalnej, ani od uznania
swojej ludzkiej ograniczoności. Oznacza to więc, że w sposób
poprawny przeżywa swoje człowieczeństwo. Stan terminalny człowieka
stanowi taką sytuację graniczną, w której człowiek jest zmuszony do
refleksji nad sobą oraz do oceny swoich możliwości i prawdziwego
sensu swojego życia” (21).
Prezentację dokumentów Kościoła o prawie człowieka do
naturalnej śmierci z konieczności pobieżną, można zakończyć dwoma
tekstami. Pierwszy pochodzi od Jana Pawła II z jego książki:
Przekroczyć próg nadziei: „Nie ma innego (prawa – przypis S.K.), które
by bardziej dotykało samego istnienia osoby! Prawo do życia, to prawo
do narodzenia, a potem prawo do istnienia aż do naturalnej śmierci:
„dopóki żyję, mam prawo żyć””(22). Autorem drugiego jest duchowny
psycholog J. Makselon: „Śmierć może objawić swoistą głębię
człowieka. Osobie autentycznie wierzącej Bogu – dobremu Ojcu
przemijanie kojarzy się nie tylko z dogasającą świecą, lecz przede
wszystkim z nowym światem , pełnym światła i pokoju. Dlatego
gromnica w ręku umierającego jest symbolem nadziei i nowego
początku” (23).
Przypisy
1. Kongregacja Nauki Wiary, Instrukcja o szacunku dla rodzącego się
życia ludzkiego i o godności jego przekazywania. Donum vitae,
Watykan 1987, nr 5, s.11.
57
2. K. Rahner, Umieranie widziane od strony śmierci, W: Z pomocą
ludziom umierającym, pr. zb. Instytut Wydawniczy „PAX”, Warszawa
1989 s. 125, 129.
3. Por. M. Filipiak, Biblia o człowieku, Zarys antropologii biblijnej Starego
Testamentu, Towarzystwo Naukowe KUL, Lublin 1979, s. 187ns.
4. Cyt. za: J. Brusiło, Lekarz wobec kresu życia ludzkiego, Wydawnictwo
Naukowe PAT, Kraków 2004, s. 142.
5. J. Alfaro, Chrześcijańska nadzieja i wyzwolenie człowieka, Instytut
Wydawniczy „PAX”, Warszawa 1975, s. 44.
6. J. Brusiło, dz. cyt. s. 145.
7. Cyt. za: J. Brusiło, dz. cyt. s. 157.
8. Cyt. za: J. Brusiło, dz. cyt. s. 184.
9. Tamże, s.185.
10. Tamże, s.187.
11. Tamże.
12. Tamże, s. 188.
13. Tamże.
14. Jan Paweł II, Encyklika Evangelium vitae, w: Encykliki Ojca
świętego Jana Pawła II, t. 2, Wydawnictwo Św. Stanisława B. M.
Archidiecezji Krakowskiej, Kraków 1996, s. 641 – 752.
15. Jan Paweł II, List Apostolski Salvifici doloris – O chrześcijańskim
sensie cierpienia, Watykan 1984, ss. 71.
16. Jan Paweł II, List Apostolski „motu proprio” Dolentium hominum, w:
K. Szczygieł (Red) W trosce o życie. Wybrane dokumenty Stolicy
Apostolskiej, Biblos, Tarnów 1998, s. 170 – 173.
17. Jan Paweł II, List Apostolski „motu proprio” Dolentium hominum, dz.
cyt. s. 172.
18. Kongregacja Nauki Wiary, Deklaracja o eutanazji Jura et bona, w: K.
Szczygieł (Red), W trosce o życie, Wybrane dokumenty Stolicy
Apostolskiej, Biblos, Tarnów 1998, s. 336 – 339.
19. Deklaracja o eutanazji; dz. cyt. s. 338 – 339.
20. Tamże, s. 336.
21. J. Wróbel, Człowiek i medycyna, Wydawnictwo Księży Sercanów,
Kraków 1999, s. 418.
22. Jan Paweł II, Przekroczyć próg nadziei, Redakcja Wydawnictw KUL,
Lublin 1994, s. 152.
23. J. Makselon, Psychologiczne aspekty przemijania. W: K. Popielski
(Red) Człowiek – wartości – sens. Studia z psychologii egzystencji,
Towarzystwo Naukowe KUL, Lublin 1996, s. 388.
58
SPIS TREŚCI:
I. Historia i bieżąca działalność Warszawskiego Hospicjum Społecznego ............................ 2
II. Jacek Łuczak - opieka nad chorym i jego bliskimi u schyłku życia ..................................... 8
III. Małgorzata Malec - Milewska - leczenie bólu w chorobie nowotworowej ........................ 19
IV. Marek Pertkiewicz - żywienie w chorobie nowotworowej ................................................. 29
V. Ks. Norbert Mojżyn - christus patiens – ikonograficzny motyw chrystusa cierpiącego ..... 34
VI. Aldona Ekiert, Elżbieta Murawska – uporczywa opieka
„pozwólcie mi odejść do
domu ojca" Jan Paweł II ............................................................................................................. 41
VII. Ks. Stefan Kornas - prawo do naturalnej śmierci w dokumentach kościoła katolickiego 45
59
Zmarli wolontariusze i współpracownicy WHS w latach 1987 – 2007
Anna Ihnatowicz
dr med. Maria Szymańska
dr med.Teresa Szewczyk
dr med. Janina Zaczek
Renata Daniłłowicz
dr med. Maria Czarnecka
dr med. Anna Sapiecha
Katarzyna z Szeptyckich Dembińska
doc.dr med. Halina Metelska
dr med.Jerzy Moskwa
prof. dr K.Kazubska
Walentyna (Wala) Musiel
Kazimierz Przybylski
Roman Dzikowski
mgr Danuta Zakrzewska
prof. dr med. Andrzej Musierowicz
Lucyna Krakowiak
doc. dr med.Barbara Zaorska
Ludwik Cytacki
Hanna Morawska
Barbara Warewicz
prof. dr med. Anna Dąmbska
doc. dr med. Halina Hattowska
dr med. Barbara Wojsa
Halina Runowiecka
Irena Dragičević
mgr Zofia Maliszewska
dr med. Olgierd Łada-Zabłocki
.
60
Download