Ryszard Mozgol

advertisement
Ryszard Mozgol
Synowie zła
Z chrześcijańskiego punktu widzenia historia jest olbrzymim polem bitwy
pomiędzy siłami dobra i zła. Wojna ta rozgrywa się na kilku płaszczyznach
rzeczywistości: zapoczątkowana została buntem aniołów mających miejsce w
niebiańskich kręgach, trwa w historii człowieka na ziemi i zakończy się
apokaliptycznym starciem sił duchowych i ziemskich opowiadających się bądź po
stronie Boga Trójjedynego, bądź po stronie satanicznej triady (szatana – nierządnicy –
antychrysta). Wydarzenia historii ziemskiej
stanowią kolejne akty postępującej degeneracji i oddalania się stworzenia od Boga.
Katolickie postrzeganie historii dalekie jest od postępowej wizji demokratów,
liberałów lub socjalistów wyrastającej z filozofii oświecenia. Historia ludzkości jest
historią upadku ludzi zmierzających poprzez łaskę Boga, wstawiennictwo aniołów
oraz świętych do odkupienia ludzkości. Zanim jednak nastąpi takowe odkupienie
ludzkość musi stoczyć niejedną bitwę znacznie okrutniejszą, straszliwszą i krwawszą
niż znane nam z kart podręczników – wojnę pełną bitew z najbardziej zdeprawowaną i
złą istotą jaką jest szatan. Tak samo jak istnieją duchowe i materialne legiony aniołów,
świętych i żyjących ludzi wiernych nauce Chrystusa zgromadzonych w Kościele
Wojującym, gotowych do wypełnienia każdego rozkazu swojego króla, tak samo
istnieją niemniej liczne i zdeterminowane siły zła – antykościół. Stopniowy upadek
cywilizacji chrześcijańskiej, obserwowany od mniej więcej XVI wieku, a którego
jaskrawe objawy widoczne stały się na przełomie XVII i XVIII wieku, posiadał
swoich aktywnych satanistycznych promotorów. Niejednokrotnie były to osoby
wpływowe, posiadające dużą popularność wśród elit lub mas, wpływające aktywnie na
wydarzenia społeczne lub polityczne. Od końca XVII wieku następuje stopniowa
satanizacja, wypierająca chrześcijaństwo i tradycje cywilizacji grecko-rzymskiej z
Europy, spychając ją w otchłań nowego barbarzyństwa.
Bunt Asmodeusza – satanizm intelektualny oświecenia
Dobrym przykładem degeneracji postępującej wewnątrz cywilizacji
europejskiej był markiz Donat de Sade. Aż trudno uwierzyć, że jeden z najbardziej
zdegenerowanych twórców Europy był w prostej linii potomkiem Petrarki, w takim
samym stopniu jak wyobrazić sobie szlachetnego antenata zdegenerowanego
Toulouse-Lautreca, szturmującego w czasie pierwszej krucjaty mury Jerozolimy. W
obu przypadkach to jednak prawda.
Dorastająca winorośl starego arystokratycznego rodu langwedockiego
otrzymała staranne wykształcenie pod okiem pogrążonego w libertynizmie wuja,
prałata de Sade, wspomaganego przez cztery ciotki zakonnice i sztab paryskich
jezuitów. Myliłby się jednak ten, kto przypuszczałby, że wychowanie dorastającego
chłopca posiadało religijny charakter ćwiczenia cnót, było ono charakterystyczne dla
Francji Ludwika XV osuwającej się po równi pochyłej w kierunku krwawej
rewolucyjnej kipieli. Sceptycyzm, szukanie przyjemności jako remedium na nudę i
materializm. Otrzymane wychowanie, brak troskliwości i miłości rodzinnej
kształtowało istotę zwierzęcą markiza, późniejsze smutne i bolesne doświadczenia
życia pełnego porażek i zawodów stworzyły satanistycznego potwora, a złe skłonności
charakteru pozbawione moralnych zasad umożliwiły temu monstrum ujawnienie
swojego ohydnego oblicza. Odraza, z jaką ludzie traktowali tego człowieka, dumnie
obnoszącego się swoją nienawiścią do Boga, z zaciekłością atakującego nie tylko
prawdy wiary, ale zasady uznane powszechnie za naturalnie przypisane człowiekowi,
ściągnęły na niego niechęć jemu współczesnych, nienawiść rodziny, wrogość synów i
wstyd wnuków1. Dopiero przełom XIX i XX wieku spowodował zainteresowanie
pisarstwem pozostawionym przez markiza de Sade, które zostało wydobyte na światło
dzienne przy wydatnej pomocy francuskiej masonerii walczącej z Kościołem. Dziś ta
satanistyczna literatura posiada spore grono naiwnych obrońców, wynoszących
odwagę autora i nowatorstwo jego dzieła2.
Podstawą światopoglądu Donata de Sade’a, wyrażającego się czynami jego
życia, a opisywanego z lubością w powieściach i powiastkach filozoficznych, było
całkowite zanegowanie boskiego porządku moralnego i religijnego. Dopiero z tego
wynikały jego poglądy społeczne i polityczne. Markiz de Sade był wiernym
naśladowcą Lucyfera.
Uzurpacja szatana polega na podważeniu boskiej władzy nad wszelkim
stworzeniem (Rdz 3, 3–4), głoszeniu niezależności człowieka względem Boskiego
prawa (Rdz 3, 5), przy jednoczesnej pogardzie do człowieka jako istoty słabej i
niesamowystarczalnej (tradycja apokryficzna oraz objawienia3). Szatan starał się
uczynić z siebie Boga, żądając oddania sobie czci przez Chrystusa oraz ludzkość (Mt
4, 9). W czasie kuszenia Chrystusa nadawał sobie moc sprawczą wszystkich działań na
świecie i całkowitą władzę na ziemi. Ojciec kłamstwa, istota zwodnicza, jak zgodnie
potwierdza tradycja chrześcijańska, takiej władzy nie posiada. Szatan posługuje się
kłamstwem, a jego działanie polega na naśladownictwie Boga, przy jednoczesnym
wypaczaniu boskiej władzy, natury ludzkiej i zasad moralności. Wszystkie elementy
szatańskiego buntu i uzurpacji są dobrze widoczne w życiu i twórczości
oświeceniowego arystokraty.
Podstawą koncepcji filozoficznej markiza de Sade było skrajne przekonanie o
złej naturze ludzkiej. Koncepcja ta odrzucała istnienie jakiegokolwiek podziału
etycznego na dobro i zło, ponieważ zdaniem pisarza działaniem ludzi rządziła natura,
interpretowana jako instynkty i żądze. Do takiej skrajnie pesymistycznej konkluzji,
odrzucającej katolickie nauczanie o grzechu pierworodnym i tajemnicę odkupienia
(będącej dla de Sade’a – delikatnie mówiąc – przesądem), autor powiastek
filozoficznych doszedł już w wieku dwudziestu lat. Bez przesady, w koncepcjach
markiza, człowiek był istotą stworzoną przez złego boga, okrutnego i
nieinteresującego się losem swojego stworzenia i nie zasługiwał na łaskę, miłosierdzie
i odkupienie. Poglądy te były bliskie większości oświeceniowych intelektualistów. Już
we wczesnej młodości de Sade dał poznać się jako niedościgły libertyn, pozbawiony
wszelkich zahamowań – o tyle jednak diabelski, że łączący swoje zboczenia i kaprysy
Pierwszym potomkiem markiza de Sade, który przyznał się do powinowactwa z pisarzem i przyczynił
się do publikacji nieznanych tekstów, przechowywanych w dobrze zabezpieczonym archiwum rodzinnym, był
Ksawery de Sade, republikanin, zwolennik francuskiego ruchu oporu i przeciwnik rządów marszałka Petaina. W
1942 roku cześć archiwum de Sade’ów została zniszczona z rozkazu władz niemieckich. Publicznie po raz
pierwszy doceniono pisarstwo de Sade’a w czasach rewolucji francuskiej.
2
Do takich „apologetów” „odważnego pisarstwa” należał największy fantasta polskiej historiografii
Jerzy Łojek. Zob. J. Łojek, Wiek Markiza de Sade, Warszawa 1996.
3
Zob. Pokuta Adama 13–16, [w :] Apokryfy Starego Testamentu, Warszawa 2000; Św. Maria z Agredy,
Mistyczne miasto Boże, Warszawa 2000, s. 22–23.
1
bez emocji i namiętności z chłodem naukowego obserwatora. Podczas kolejno
następujących aresztowań przez królewską policję organy sądowe odnotowywały z
przerażeniem, że organizowane orgie połączone z chłostą, nacinaniem skóry,
duszeniem, odurzaniem, przypalaniem ciała woskiem, praktykami sodomicznymi z
udziałem kobiet i mężczyzn, wiążą się z tworzeniem powiększającej się dokumentacji,
nazwanej przez jednego z badaczy twórczości markiza „son dossier luciferien”.
Rozwiązłość szlachcica nie miała nic wspólnego ze słabością natury ludzkiej, z
niszczycielską siłą namiętności, opisywaną przez katolickiego pisarza Julesa Barbey
d’Aurevilly4. O ile dla kontrowersyjnego normandzkiego ultrasa człowiek stoi
bezbronny wobec grzesznej namiętności wykorzystywanej przez diabła, którą
poskramia jedynie chrześcijańska etyka i łaska Boga, ku zachowaniu porządku
społecznego, to dla de Sade’a seksualny libertynizm był narzędziem dokładnie
przemyślanej i wprowadzonej w życie rebelii satanicznej.
Bóg tworząc człowieka wyniósł go ponad anioły obdarzając go darem
prokreacji. Jest to najważniejsza cecha podobieństwa człowieka do Boga. Bóg
konstruując naturę ludzką, obdarzył człowieka instynktownymi popędami, dzięki
którym odczuwa głód, pragnienie i pożądanie. Prokreacja została przez Stwórcę – jak
piszą poeci – ozdobiona klejnotem rozkoszy, aczkolwiek obwarowana nakazami
moralnymi i społecznymi. Donatien de Sade występował zdecydowanie przeciwko
takiemu rozumieniu ludzkiej natury i wpisanej w nią seksualności.
Natura jest zbrodnicza. Człowiek jest „monstrum”, zdeterminowanym przez
naturę. Markiz de Sade staje w poprzek całej tradycji europejskiej. Natura opiera się
na gwałcie, zbrodni, zadawaniu bólu, wzajemnym stręczycielstwie i upokarzaniu.
Nasze odczytanie moralne natury zostało zabarwione etyką chrześcijańską, która
tworzy iluzję. Nasza odraza do działań uważanych za odpychające i złe, wynika z
naszego wychowania. „Odraza ta nie pochodzi od Natury, źródłem jej jest brak
odpowiedniego przyzwyczajenia”5. W tym kontekście nie istnieje pojęcie dewiacji, zła
moralnego, zboczenia, grzechu i występku. Postać z powieści de Sade’a – Bressac,
najbliższy utożsamieniu z autorem, wychodzi z założenia, że dla natury nie istnieje
pojęcie zbrodni, jest to tylko przekształcenie formy egzystencji, organizacji materii.
Dla natury nie istnieje problem straty jakiejś dwunogiej istoty, zwłaszcza takiej która
nie potrafi się obronić. Człowiek jest zmuszony przez naturę do poszukiwania nie tyle
towarzysza życia ile ofiary, której kosztem egzystuje. Jeśli odrzuci tą prawdę
zaprzeczy swojej naturze i skaże się na samounicestwienie. Wypełniając te
przykazanie śmierci i zniszczenia człowiek najpełniej realizuje istotę swojej natury i
osiąga pełnię swojego jestestwa w zaspokojeniu żądz. Istota silna to „Jedyny”
tworzący dla siebie normy moralne i stawiający swój egoizm na ołtarzu uwielbienia,
domagając się czci i ofiar. Satysfakcja „Jedynego” jest dobrem absolutnym, z którym
nie może konkurować żadna wartość moralna w świecie materialnym i duchowym, a
działanie etycznie odczytywane za złe jest prawem naczelnym ludzi – nowym
dekalogiem. Julietta, jedna z bohaterek de Sade’a woła: „Tak, przyznaję, miłuję
zbrodnię! Ona jedynie pobudza me zmysły; zasady jej wyznawać będę aż do ostatniej
Zob. J. Barbey d’Aurevilly, Diable sprawy, Warszawa 1997. Autor, jeden z najwybitniejszych
kontynuatorów twórczości de Maistre’a, stworzył dzieło dziwne. Z jednej strony apologetyczne i doktrynalnie
doskonałe, z drugiej zaś przerażające w XIX wieku śmiałością opisów i dosadnością sformułowań. Ze względu
na śmiały erotyzm książka była potępiana przez wielu katolickich moralistów XIX w.
5
Cyt. za: J. Łojek, Wiek Markiza de Sade, op. cit., s. 352.
4
chwili życia! Jakaż moc, boska czy ludzka, jest w stanie przeciwstawić się moim
pragnieniom, skoro wolna jestem od jakichkolwiek religijnych bojaźni, skoro dzięki
swoim wpływom i bogactwu stoję ponad prawem? (...) Natura stworzyła ludzi po to
jedynie, aby radowali się na ziemi; to jej najświętsze prawo – i ono właśnie panować
będzie zawsze w mym sercu! Tym gorzej dla ofiar, że są potrzebne; bez zachowania
równowagi wszystko zniszczałoby we wszechświecie. Natura umacnia się przez
zbrodnie, tylko w ten sposób odzyskuje swoje prawa, których pozbawia ją cnota.
Realizując zło posłuszni jesteśmy nakazom Natury, a nasz opór byłby jedyną zbrodnią,
jakiej nie byłaby w stanie nam wybaczyć”6. W tym przypadku de Sade jest
całkowitym antymoralistą w przeciwieństwie do amoralisty Nietzschego. Kim jest
„Jedyny” de Sade’a? Szatanem? Najprawdopodobniej tak, ponieważ posiada wartość,
której markiz nie przypisałby pogardzanemu przez siebie człowiekowi, istocie słabej i
zależnej od innych.
Seksualność nie służy prokreacji. Koncepcja markiza nie wywodziła się z
zamysłów totalnego hedonizmu, ale gloryfikowała najbardziej wynaturzone dewiacje
seksualne, jako sprzeciw względem Boskiego przykazania. W tym zamyśle
bynajmniej nie chodziło o świadome unikanie poczęcia nowego życia, ale o takie
nakierowanie ludzkiej seksualności aby całkowicie wypaczyć jej charakter, poprzez
akceptację sodomii, koprofagii, kazirodztwa, masochizmu itp. Odrażająca sodomia de
Sade’a, praktykowana z kobietami, była wykalkulowana na zimno jako konsekwentna
rebelia. Wybitny historyk katolicki Marek Jan Chodakiewicz w następujący sposób
charakteryzuje poglądy markiza: „Chodziło mu o to, by nasienie w fekalia się
obróciło, a nie w nowe życie. Uznał, że w ten sposób najbardziej sprzeciwi się boskim
zamysłom”7. Jedna z dwóch głównych bohaterek poprawionej wersji Justyny de
Sade’a8 w kulminacyjnym momencie powieści, tuż przed wyrecytowaniem swojego
satanicznego credo życiowego, morduje swoją córeczkę Mariannę przez wrzucenie jej
w ogień. Książka 120 dni Sodomy, czyli szkoła libertynizmu rozgrywająca się we
Francji XVIII wieku zawiera opis 300 perwersji dokonywanych przez bohaterów w
przeciągu 120 dni, a autor zakładał opisanie ponad 660 (666?) zboczeń i występków,
tylko brakło mu czasu! Zdając sobie sprawę z konsekwencji swojego dzieła, de Sade
pisał we wstępnej części tej odrażającej pracy: „Teraz więc, drogi czytelniku musisz
przygotować swe serce i umysł na przyjęcie najbardziej nieczystej opowieści, jaka
powstała od początku świata; podobnej książki nie spotkasz ani w starożytności, ani w
czasach nowożytnych. Wyobraź sobie, że wszystkie rozkosze godziwe lub wskazane
przez tego potwora, którego nie znasz, a zowiesz Naturą, będą w tym zbiorze
6
Ibidem, s. 348.
Armagedon – pierwsze starcie. Rozmowa z drem M. J. Chodakiewiczem, [w:] „Templum Novum” nr
1/2004, s. 162.
8
Powieść Justyna, czyli niedole cnoty została opublikowana po raz pierwszy w 1791 roku, jako dzieło
moralizatorskie. Poglądy skrywane pod umoralniającym zakończeniem, nieszczerym i schematycznie
ustosunkowującym się do zasad etycznych zostało opuszczone w o wiele obszerniejszej, bardziej
pornograficznej wersji z 1797 roku wydanej jako Nowa Justyna, czyli nieszczęścia cnoty, kontynuowana przez
historię Julietty, jej siostry. Markiz de Sade wydał obie anonimowo, choć wszyscy doskonale wiedzieli o jego
autorstwie. Druga wersja nie ukrywała poglądów autora za firanką moralisty2ki, była jawnym potępieniem
wiary, czystości, uczciwości, wszelkiej cnoty i pochwałą gwałtu, niemoralności, kłamstwa i zbrodni, ubranych w
jawnie satanistyczny uniform. Jedną z pomniejszych postaci powieści uczynił de Sade papieża Piusa VI, jako
rozpustnika i czołowego kapłana kultu Lucyfera, odprawiającego w Rzymie „czarne msze”.
7
bezwzględnie wykluczone, a jeśli spotkasz je przypadkiem, to jedynie wtedy, gdy
skojarzone będą z jakąś zbrodnią albo ubarwione czymś haniebnym”9.
Nie istnieje miłość. Według oświeceniowego pisarza miłość jest sentymentalną
chimerą zrodzoną przez chrześcijaństwo. Jest sprzeczna z prawem natury, twierdził
jeden z bohaterów powieści Justyna, czyli niedole cnoty, zdegenerowany mnich
rozpustnik Clement. Człowiek, jako część natury jest przez nią całkowicie
zdeterminowany, a natura nie zna pojęcia miłości. Cokolwiek człowiek czyni jest to z
punktu widzenia natury dobre, choćby dopuścił się najgorszych – z punktu widzenia
etyki – występków, nie podlega osądowi, ponieważ jest niewinny. Miłość wyrasta z
chrześcijaństwa a nie z natury. Natura kieruje się zaspokojeniem a nie miłością.
Kontakt seksualny powinien być cierpieniem dla jednej ze stron. To kolejny
krok wystąpienia przeciwko Bogu. Nie tylko brak miłości, ale uzyskiwanie satysfakcji
seksualnej kosztem drugiej osoby. Z tego powodu tyle miejsca autor pornograficznych
książek poświęcił opisom gwałtów i dewiacjom wiążącym się z zadawaniem bólu.
Clement wyraża wprost to haniebne zdanie. Rozkosz może rodzić się tylko kosztem
drugiej osoby, „nie przestanę powtarzać, że rozkosz nie musi być bynajmniej przez
nikogo podzielana, aby była realna. A ponadto (aby nadać tym przeżyciom pikanterii,
ile tylko może się w nich zamknąć) pamiętać należy, iż mężczyzna może doznawać
rozkoszy tylko kosztem kobiety, że czerpie z niej (bez względu na jej doznania) to
wszystko, co przyczynić się może do wzmożenia jego rozkoszy, nie bacząc na skutki,
jakie może to mieć dla niej, gdyż względy takie niechybnie by mu przeszkadzały...”.
W innym miejscu stwierdza: „(...) egoistyczny rozpustnik, który wie, że rozkosze jego
będą dopiero wówczas głębokie, gdy obejmą całą gamę przeżyć, zadaje służącemu
sobie obiektowi (skoro stanie się jego panem) możliwie najsilniejszą dozę bólu, w
przekonaniu, że rozkosz swoja czerpać będzie w proporcji do spowodowanych przez
siebie warzeń ofiary...”10. W tej koncepcji nie ma mowy o mężu i żonie, ani nawet o
kochanku i kochance, ale jest miejsce wyłącznie na kata i ofiarę. Smutną konkluzję
Tomasza Hobbesa o egoistycznej stronie natury ludzkiej skalanej grzechem
pierworodnym, markiz de Sade podniósł do godności dogmatu swojej satanicznej
religii natury. W nowej wersji Justyny de Sade wspomina o tajemniczym „Zrzeszeniu
przyjaciół zbrodni”, działającym w przedrewolucyjnej Francji. Celem tej
zakonspirowanej organizacji było czerpanie satysfakcji z łamania wszelkich zasad
moralnych, całkowite wyzwolenie seksualne wiążące się z akceptacją zboczeń, oraz
mordowanie zwabionych ofiar w czasie organizowanych orgii11.
Aby rozwiać wszelkie wątpliwości czytelnika, przypuszczającego, że te
koncepcje narodziły się w chorej imaginacji szalonego człowieka, zacytujmy fragment
listu (2 VIII 1808r.) wybitnego psychiatry dra Antoniego Royer-Collarda poddającego
Cyt. za: J. Łojek, op. cit., s. 319.
Ibidem, s. 351.
11
Przeprowadzone niezależne badania naukowe dowiodły, że jedynie nieliczne zdarzenia opisywane
przez oświeceniowego dewianta stanowiły wymysł jego fantazji. Przykładem przeniesienia autentycznych
wydarzeń mogą być wstrząsające opisy świadomego kazirodztwa z opowiadania Eugenia de Franval i
wtajemniczania w różne praktyki seksualne pobożnej, niewinnej dziewczyny przez grupkę libertynów,
pragnących złamać opór równie pobożnej matki, w anonimowo wydanej powieści Filozofia w buduarze,
kończącej się opisem gwałtu na matce. Te wszystkie zdarzenia były przeniesieniem na karty literatury
autentycznej historii zdeprawowanego przyjaciela markiza de Sade i sam autor w nich uczestniczył. Można
przypuszczać również, że taka tajna organizacja istniała wśród tzw. zakonów towarzyskich (Zakon Afrodyty,
Zakon Mopsów itp.).
9
10
de Sade’a wnikliwej obserwacji, który doszedł do wniosku, że jego pacjent jest
człowiekiem jak najbardziej normalnym, ale za to całkowicie zdeprawowanym. „Jest
w Charenton (więzienie o charakterze szpitala psychiatrycznego – przyp. R.M.)
pewien człowiek, którego zuchwała niemoralność zyskała na nieszczęście zbyt wielka
sławę, a którego obecność w tym szpitalu grozi najpoważniejszymi konsekwencjami;
(...). Człowiek ten nie jest bynajmniej chory umysłowo. Jedyną jego manią jest
występek, a wybuchy tego rodzaju delirium powinny być tłumione bynajmniej nie w
zakładzie poświęconym leczeniu chorób umysłowych zgodnie z zasadami medycyny.
Dotknięty nim osobnik winien być poddany surowszemu regulaminowi, aby zarówno
uchronić innych przed jego szaleństwami, jak i odseparować jego samego od zjawisk,
które mogą wzbudzać lub choćby utrzymywać w nim tę ohydną namiętność. W
zakładzie w Charenton nie ma sposobu spełnienia żadnego z tych warunków; pan de
Sade korzysta tutaj ze zbyt wielkiej swobody. Może komunikować się ze znaczną
liczbą osób obojga płci, przyjmuje je u siebie albo odwiedza w ich pokojach. Może
przechadzać się po parku, (...). Wykłada niektórym swoją straszliwą doktrynę, pożycza
innym książki. Co więcej, opowiadają powszechnie w zakładzie, że żyje z kobietą,
którą podaje za swoją córkę (w rzeczywistości była to kochanka de Sade’a, pani
Quesnet
–
przyp.
R.M.)”12.
Jestem przekonany, że każdy uważny czytelnik odnalazł w poglądach markiza de Sade
przerażające elementy dzisiejszej satanicznej cywilizacji postoświecieniowej.
Bunt Lucyfera – piekielna rewolucja XIX wieku
Poglądy mają zawsze swoje konsekwencje. Koncepcja de Sade’a dotycząca
natury ludzkiej posiadała przełożenie na płaszczenie społecznej i politycznej. Markiz
był gorącym zwolennikiem rewolucji, która była wprowadzeniem w życie jego
poglądu o zbrodni jako motorze przemian. Jednak dopiero po jego śmierci (1814)
nadeszli nowi „apostołowie” zniszczenia ładu społecznego, piewcy buntu
politycznego, prawdziwi uczniowie szatana.
Szatański bunt u zarania dziejów posiadał charakter sprzeciwu względem
suwerennej władzy Boga. Objawił się on nie tylko w bezpośredniej odmowie anioła
Lucyfera wypełnienia rozkazu Boga, ale również w kuszeniu Ewy oraz kuszeniu
Chrystusa na pustyni, w czasie którego szatan obiecuje Synowi Bożemu władzę nad
wszystkimi państwami na ziemi.
Ten aspekt polityczny szatańskiej rebelii został wykorzystany z premedytacją
przez masonerie i rodzący się ruch socjalistyczny w XIX wieku. Już dla Franciszka
Babeufa „Gracchusa” Lucyfer był pozytywną siłą sprawczą zmian społecznych i
politycznych. Od czasów tego piewcy równości i terroru rewolucyjnego,
przyznającego, że „miłość do rewolucji zabiła we mnie wszelką inną miłość”, kolejne
pokolenia socjalistycznych rewolucjonistów XIX stulecia, po komunistę Bucharina
(po przeczytaniu Apokalipsy św. Jana zapragnął stać się antychrystem), obierały
szatana za patrona swojego politycznego dzieła.
Najsławniejszym z nich pozostał jednak Karol Marks, pochodzący z Trewiru
potomek galicyjskich żydów nawróconych na protestantyzm. Do dziś nietrudno
znaleźć miłośników twórczości brodatego podpalacza, starających się za wszelką cenę
ratować jego spuściznę przed ostatecznym wylądowaniem na śmietniku historii.
12
J. Łojek, op. cit., s. 400.
Szczęście i dostatek domu rodzinnego Marksów nie wskazywały na późniejsze
odstępstwo ukochanego syna Karola od drogich ojcu zasad religijnych. Aż do
dwudziestego roku życia, chłopak był wcieleniem ideałów swojego ojca, szczodrze
wspomagającego ambicje i marzenia młodego Marksa. Karol wykazywał duże
zainteresowanie sprawami religijnymi i był radością rodziców. Właśnie w wieku
dwudziestu lat nastąpiła całkowita zmiana, a wcześniejsze płomienne deklaracje
religijne oraz dobre oceny wychowania religijnego ustąpiły złorzeczeniom i buntowi.
Zadeklarowana wtedy zemsta na Bogu („Chcę się zemścić na tym, który króluje nad
nami...”) stała się motorem dalszego postępowania i podstawą poglądów społecznopolitycznych. Stan umysłu początkującego filozofa i zadeklarowanego wroga Boga
dobrze oddaje poezja, której ze względu na mierną wartość artystyczną nigdy Marks
nie opublikował. Niemniej dzięki temu nie uległa ona jakiejkolwiek ingerencji samego
autora i jego wyznawców, chcących zatrzeć jej przerażający sataniczny charakter.
Podstawą działania Marksa był bunt, destrukcja i nienawiść. Nienawiść do
Boga zawiera jeden z pierwszych wierszy Marksa pt. Inwokacja zrozpaczonego. „Tak
więc bóg wydarł mi «moje wszystko» / W nieszczęściach, w ciosach losu. / Te
wszystkie jego światy rozwiały się bez nadziei powrotu. / I nie zostaje mi nic od tej
pory jak tylko zemsta”13. Przyczyną zerwania z chrześcijaństwem było zdaniem
badaczy związanie się Marksa z Mojżeszem Hessem i wejście w obręb popularnych
wśród młodzieży studenckiej grup o charakterze gnostycko-masońskim. Hess był
zafascynowany swoim nowym przyjacielem, wychodząc z założenia, że jego umysł
będzie wkrótce zdolny do „wyrzucenia kopniakiem Boga z nieba”. W późniejszym
czasie pomimo rozejścia się dróg Hessa i Marksa, żydowski mistyk i twórca rasowego
syjonizmu będzie w dalszym ciągu nazywać Marksa swoim idolem. Odchodzący z
padołu ziemskiego Henryk Marks, obserwujący z przerażeniem postępującą apostazję
swojego syna i rosnącą wrogość do Boga, zaklinał go (list z 2 III 1837): „Twoje
postępy, nadzieje że zobaczę pewnego dnia twoje imię wysoko respektowane i twoje
dobre poczucie w tym świecie nie są tylko jedynym pragnieniem mego serca. Są to, co
prawda, marzenia dawno pielęgnowane, ale mogę cię jednak zapewnić, że ich
realizacja nie sprawiła by mi pełnej radości. Jeśli twoje serce zostanie czyste, jeśli bije
razem z ludzkością i jeśli żadnemu demonowi nie uda się pozbawić cię tych
najszlachetniejszych uczuć, wtedy tylko będę zupełnie szczęśliwy”. „Non serviam!” –
brzmiała odpowiedz syna. W liście z 10 XI 1837 roku Karol Marks napisał do ojca
wprost: „Kurtyna opadła. Mój Święty Świętych się rozpadł i trzeba było zainstalować
nowych bogów”. Pytanie brzmi – jakich?!
Odpowiedzi udziela Marks mniej więcej w tym samym czasie w swoim
poemacie pt. Blada dziewica: „W ten sposób zgubiłem niebo, / Wiem to dobrze. /
Moja dusza niegdyś wierna Bogu / Została skierowana do piekła”.
Badacze i teoretycy marksizmu zgodnie przyznają, że możemy wyróżnić dwa
marksizmy. Pierwszy, będący prywatnymi poglądami Karola Marksa, i drugi, będący
oficjalną ideologią racjonalistycznego i ateistycznego komunizmu, będący syntezą
poglądów głównie Marksa i Engelsa. Z punktu widzenia tematu niniejszej pracy, o
R. Wurmbrand, Was Karol Marx a Satanist? Columbia 1979; Istoki zła, Moskwa 2000; G. Marchenko,
The Cult of Marx – its origin in Satanism (internet). Fragmenty poezji Marksa czytelnik znajdzie w: W.T. Still,
Nowy Porządek Świata. Odwieczny plan tajnych towarzystw, Poznań 1995, s. 148–156; Z. Chocimski,
Ezoteryczne źródła komunizmu, [w:] „Fronda” nr 9–10/1997, s. 216–223; Marksizm i szatanizm, druk podziemny
sygnowany przez Unię Nowoczesnego Humanizmu, brw, bmw.
13
wiele istotniejsze dla nas są prywatne poglądy głównego teoretyka komunizmu tzw.
naukowego, skrywane wstydliwie nie tyle przez samego myśliciela, co przez jego
odnoszących coraz większe sukcesy naśladowców. Dla skuteczniejszej propagandy
wśród ciemnych i konserwatywnie nastawionych mas należało zrezygnować z
otwartego głoszenia niektórych poglądów. Dlatego destrukcyjność ideologii
komunistycznej została zastąpiona propagandą afirmacyjną. Celem rewolucji nie było
zniszczenie i chaos a wyzwolenie religijne, klasowe i polityczne 14. W tym celu starano
się przypisać komunistycznej rewolucji pozytywne wartości maskujące jej
nihilistyczny, destrukcyjny i sataniczny charakter. Tak więc zamiast destrukcji
głoszono hasło budowy socjalizmu jako pomostu pomiędzy ustrojem burżuazyjnym a
komunizmem; nienawiść jako motor politycznych przemian zastąpiono pojemnym
hasłem odwiecznej walki klas; zamiast chaosu i porewolucyjnej anarchii
wprowadzono łagodne pojęcie społeczeństwa bezpaństwowego; zamiast walki z
Bogiem i wiarą propagowano racjonalizm, materializm i ateizm. W tym ostatnim
przypadku wykorzystano heglowskie pojęcie człowieka religijnego jako „niewolnika
Pana Boga”. W program polityczny wpisano wyzwolenie ludzkości z wszelkiej
niewoli, również tej opartej na wierze w Boga. Komunistyczny prometeizm pomimo
kamuflażu pozostał nadal dogmatycznym systemem o charakterze „religijnym”
posiadającym swoich teologów i toczących swoje zewnętrzne i wewnętrzne (patrz I
Międzynarodówka) wojny „religijne”. Podskórnie, głosiciele ateizmu, szermierze
racjonalizmu, materialiści odrzucający istnienie świata wyższego, z wielkim
zainteresowaniem poświęcali czas na metafizyczne spekulacje, zajmowali się
spirytyzmem, podtrzymywali kontakty z masonerią i gnostyckimi grupami 15. Karol
Marks przez całe swoje życie utrzymywał serdeczne kontakty z Johanną Southcolt,
„mistyczką” utrzymującą, że jest opętana przez demona o imieniu Shiloh i
przedstawicielami utajnionych grupek paladystycznych16. Już dawno po zaprzestaniu
swoich prób literackich Marks w dalszym ciągu zabawiał się w „czarną poezję” ze
swoim zięciem Edwardem Avelingiem, autorem grafomańskich inwokacji
satanicznych17.
Satanizm Karola Marksa składa się z czterech istotnych składników: 1.
Przekonania, że bunt (bunt Lucyfera) jest wszelką siłą działania i motorem zmian. 2.
Bóg jest czynnikiem statycznym, utrzymującym ludzi w poniżeniu i niewolniczej
zależności. 3. Twierdzeniu, że jedynie przekroczenie Boskich nakazów, złamanie ich i
ignorowanie jest miarą osiągnięcia zwycięstwa. Afirmacja zła i przypisanie sobie
boskich cech. 4. Antyhumanizm – nienawiść do człowieka jako istoty stworzonej
przez Boga.
14
Ks. M. Poradowski, Wyzwolenie czy ujarzmienie? Marksistowska rewolucja komunistyczna, Londyn
1987.
15
H. A. O. de Tollenaere, Marx and Engels Spiritualism and Theosophy (internet).
Marksizm i szatanizm, op. cit., s. 17.
17
Oto jeden z bełkotliwych utworów Edwarda Avelinga pt. Książe ciemności: „Do ciebie moje wiersze
wyuzdane i zuchwałe / Unoszą się o Szatanie, królu bankierów. / Przyjmij kadzidła, o kapłanie! I myśli idące ku
tobie. / Ponieważ nigdy – o kapłanie! – Szatan nie będzie stał za tobą. / Twój oddech – o Szatanie! – inspiruje
moje wiersze, / Kiedy z głębi samego siebie urągam bogom. / Śmierć arcykapłanom królewskim, śmierć królom
nieludzkim! / Ten jest błyskawicą, który wstrząsa umysłami. / O duszo, która schodzisz z prostej drogi, / Szatan
jest miłosierny. Patrz Heloise. / Tak jak trąba powietrzna, która rozpościera swe skrzydła – / On przychodzi, o
ludu, Szatan wielki! / Witaj wielki obrońco rozumu! / Ku tobie wznoszą się poświęcone kadzidła i ślubowania; /
Ty zdetronizowałeś boga kapłana”.
16
1. Dla Marksa Lucyfer posiadał podobieństwo do Prometeusza, wykradającego
Bogu strzeżone zazdrośnie przez niego atrybuty. Bunt Lucyfera, pomimo jego
pierwotnego zła i niebezpieczeństwa był dla Marksa wszelkim działaniem na rzecz
zmian mających postępowy charakter. Historia stawała się w oczach Marksa
wyrywaniem ochłapów ze stołu Pana Boga przez zbuntowanych przedstawicieli
ludzkości biorących przykład – świadomie lub nieświadomie – z anioła buntu. Marks
uważał siebie za osobę predestynowaną do poprowadzenia ludzkości ku świetlanej
przyszłości, co naznaczało go jako adiutanta szatańskiego. W satanistycznym
poemacie Oulanem (anagram słowa Emanuel) stwierdzał: „Wyziewy piekielne
podchodzą do mego mózgu / I napełniają go aż staję się szalony, / Aż moje serce staje
się zupełnie zmienione. / Patrz na tę szpadę: / Książę ciemności podarował mi ją”. Aby
zapewnić zwycięstwo sprawie wyzwolenia ludzkości, należało ugodzić w najwyższy
czynnik gwarantujący dotychczasowy ład. Czynnikiem tym jest Bóg. Dla Marksa było
oczywiste, że można uczynić to tylko sprzymierzając się z najdoskonalszym wrogiem
Boga, jakim jest szatan, oraz zgadzając się na zniszczenie siebie w akcie satanicznego
ofiarowania. Kończąc swój poemat główny bohater zostaje unicestwiony przez
demona: „On uderza pałeczką i daje mi znak, a ja / Z coraz większą pewnością tańczę
taniec śmierci. / I oto są także Oulanem! Oulanem! / To słowo rozbrzmiewa jak
śmierć, następnie / Przedłuża się aż do nieszczęsnego wygaśnięcia. / Zatrzymajcie się!
Ja go trzymam! / I oto wznosi się wtedy z mego umysłu, / Jasne jak powietrze, tak
spójne jak moje własne kości”.
Poglądy Marksa w tej materii były zbieżne z koncepcjami niektórych odłamów
masonerii i karbonaryzmem włoskim. Dla nich wszystkich – jak pięknie ujął to
najbardziej sataniczny myśliciel socjalizmu Michaił Bakunin (wg Karola Schmitta) –
„Szatan jest pierwszym wolnomyślicielem i zbawcą tego świata. Uwalnia on Adama i
wyciska na jego czole znamię ludzkości i wolności przez dokonanie
nieposłuszeństwa”18.
2. Z powyższych, dalekich od materializmu, opinii młodego Marksa wyrastało
przekonanie, że Bóg stanowi element wsteczny w historii ludzkości. Inny z wielkich
twórców myśli lewicowej, współczesny Marksowi Józef Proudhon, wyrażał to jasno:
„Dochodzimy do poznania wbrew niemu, mamy dobre poczucie wbrew niemu,
dochodzimy do stowarzyszenia się również wbrew niemu. Każdy krok człowieka do
przodu jest zwycięstwem nad Bogiem i dzięki temu osiąga on boskość”. W innym
miejscu czytamy: „Bóg jest głupotą i podłością, Bóg jest hipokryzją i fałszem. Bóg
jest tyranią i ubóstwem, Bóg jest zły. Wszędzie gdzie ludzkość bije pokłony przed
ołtarzem, czyni ją niewolnikami królów i kapłanów i za to będzie ludzkość
potępiona... Przysięgam o Boże, z ręką podniesiona ku niebu, że Ty nie jesteś niczym
innym, jak tylko wykonawcą mego rozumu, berłem mojej świadomości... Bóg jest
najbardziej istotnie anty-cywilizacyjny, antyliberalny, antyludzki”19. Dla Marksa, tak
jak dla rewolucjonistów Komuny Paryskiej Bóg był wrogiem, a bunt przeciw Niemu
„początkiem mądrości”. „Z pogardą rzucę moją rękawicę w twarz światu / I ujrzę jak
zapada się ten olbrzymi karzeł. / Jego upadek nie ugasi mojej żarliwości. / Ale jak bóg
zwycięski rzucę się na los szczęścia / Pomiędzy ruiny świata, / I dając moim słowom
potęgę czynu, / Poczuję się równy Stwórcy” – pisał dwudziestokilkuletni Marks.
18
19
Bakunin in Quotations from the Anarchists, red. Paul Berman (Praeger Publishers) brw, bmw.
С. Boyer, Philosophy of Communism, New York 1952.
3. Karol Marks od czasów młodości był zafascynowany niszczycielską siłą
szatana, jego destrukcyjną mocą czynienia zła i unicestwiana materii. Pisał w jednym z
wierszy: „Jeśli jest cokolwiek, co może być zniszczone, / Rzuciłbym się i walczył do
upadłego, / Aby bezwzględnie doprowadzić świat do ruiny, / Tak – ten świat, który
jest zasłoną pomiędzy mną i otchłanią; / Chcę go roztrzaskać na tysiące kawałków”.
Życie Marksa, wyglądającego dobrotliwie na fotografiach brodatego mieszczucha,
było rozsiewaniem nasion zepsucia i destrukcji. Rodzina – ten reakcyjny przeżytek –
trwała dzięki heroicznej postawie, znoszącej kaprysy męża, tolerującej kochanki,
pijaństwo, chroniczne nieróbstwo, długi i różne ekstrawagancje Jenny Marks.
„Wybitny potwór” (Engels o Marksie) doprowadził do zniszczenia wielu członków
swojej rodziny. Zrozpaczona żona kilkakrotnie chciała odebrać sobie życie.
Samobójczą śmiercią odeszły z tego świata dwie córki Karola Marksa (Laura i
Eleonora) i jeden z zięciów. Troje dzieci zmarło z powodu niedożywienia, w czasie
kiedy Marks musiał spożywać obiad na srebrnej, rodzinnej zastawie. Jedna z
samobójczyń, córka Laura, odprowadziła na cmentarz również troje swoich dzieci, co
ostatecznie odebrało jej sens życia. Tuż po jej samobójstwie pozbawił się życia mąż
Laury, socjalistyczny idealista Laforgue20. „Chcę sobie zbudować tron na
wysokościach. / Jego szczyt będzie lodowaty i gigantyczny, / Jego wałem ochronnym
będzie obłąkańczy / Strach, jako szczyt najczarniejszych agonii. / Ktokolwiek
podniesie na ten tron swój zdrowy wzrok, / Ten odwróci się od niego blady i milczący
jak śmierć. / Wpadnie w szpony ślepej – przejmującej dreszczem – śmiertelności, /
Aby jego szczęście znalazło grób” – czytamy w Inwokacji zrozpaczonego Marksa21.
4. Paradoksalnie – „nowy Prometej” nienawidził ludzi, pogardzał nimi, brzydził
się ich słabością. Wołał ustami bohatera swojego poematu: „Wkrótce dokonam
profanacji ludzkości, straszliwego przekleństwa”. Nowy „mesjasz” ludzkości wkrótce
okaże się najbardziej zbrodniczym, bezprecedensowym katem ludzkości w jej
dotychczasowej historii pełnej błędów i grzechów. Destrukcja ogarniająca umysł
Marksa zostanie zaszczepiona w umysłach i sercach otumanionych wyznawców
komunistycznej ideologii. „Siła przekleństwa; / Chcę zdusić w moich ramionach tę /
Brutalną rzeczywistość, by świat skonał / W moich uściskach bez słowa i rozpłynął się
/ Zlikwidowany w totalnej nicości, / bez egzystencji. / Tak życie to będzie właśnie
to!”. Antyhumanizm komunizmu nie objawił się w postaci Stalina, jak próbują to
przedstawić liberalni wyznawcy prostackiego dualizmu: „totalitaryzm stalinowski –
demokracja”, ukazał swoją ohydną brodatą twarz trewirczyka. Nie ma żadnej
świetlanej przyszłości, jest wyłącznie szeroka droga w dół potępienia, opisana w
poemacie Oulanem: „Mam siłę moimi ramionami / Zgnieść was i zmiażdżyć was / Z
siłą huraganu, podczas gdy dla nas / Wspólnie otwiera się przepaść rozwarta w
ciemnościach. / Zatoniecie tam aż do głębin, / A ja pójdę za wami śmiejąc się. / Będę
wam szeptał do ucha: / Schodźcie! Chodź za mną mój przyjacielu!”.
Marks najpełniej przeszczepił teologię satanistyczną w świat nowoczesnej
polityki.
Bunt Mefistofelesa – powabne kształty sztuki
Prometeistyczna wizja szatana zrobiła karierę w XIX-wiecznej sztuce.
Prekursorem tej artystycznej wizji Lucyfera, jako tragicznej istoty rozpiętej pomiędzy
20
21
A. Kunzli, Karl Marks eine Psychographie, Zurich 1966.
Por. Iz 14, 13.
wiernością Bogu a miłością do człowieka był XVII-wieczny poeta John Milton, autor
Raju utraconego22. Anioł upadły nie został przedstawiony w poemacie w tradycyjny
sposób, ale Milton odmalował Lucyfera jako istotę doskonałą, piękną i mądrą,
perfekcyjnego przeciwnika Boga. Szatan w jego wizji artystycznej jest istotą tragiczną,
która poprzez swoją dumę została skazana wyrokiem Boga na wieczne czynienie zła.
Gnostycka wizja angielskiego poety mocno odeszła od teologicznej wykładni upadku
aniołów. Zło nie stanowi natury Lucyfera, a jest karą Boga nałożoną na barki przez
Niego stworzonej doskonałej istoty. Bóg jest zimny i surowy – to właściwie
nieuchronne, konsekwentne fatum, upadły anioł natomiast pełnym ludzkich
sprzeczności, bliskim przyjacielem romantyków – „Wiecznym Przeczycielem”,
elementem niezbędnym dla prawidłowego funkcjonowania wszechświata. Część
artystów dziewiętnastego stulecia przyjęła właśnie ten punkt widzenia. Wątek
heroiczny Lucyfera, poświęcającego swoją godność istoty najwyższej dla wyzwolenia
ludzkości z więzów niewoli, zależności i ciemnoty, zakorzenił się w wizji artystycznej
kolejnych pokoleń. Lucyfer (właśc. Lucyper – łac. tracący światło) stał się „niosącym
światło” sztuki... Za przewodnikiem podążał cały sznur naiwnych i świadomych
fascynatów sponsorowanych przez ówczesną masonerię, pragnących posiąść tajemnicę
diabolicznej siły, potęgę magii i wieczne szczęście. Wbrew opinii Renata Laurentina,
nie każdy pisarz zajmujący się tematyką zła i piszących o sile i działaniu szatana
podpada pod satanistyczne paragrafy23. Prócz wyraźnych satanistycznych sympatii
dziewiętnastowiecznej bohemy, uszykował się silny obóz katolickiej demonologii i
antysatanizmu. O ile ukryci i jawni sympatycy wroga ludzkości odwoływali się do
całego arsenału gnostyckiej, dualistycznej i oświeceniowej terminologii, skrywanej
pod budzące dreszczyk grozy koźle łby i pentagramy, to ich przeciwnicy występowali
często z pozycji katolickich, nawiązujących niejednokrotnie do średniowiecznej
teologii i demonologii.
Jeszcze niezdecydowany i daleki od katolicyzmu Goethe przedstawił w Fauście
Mefistofelesa jako demona siły i racjonalistę, choć ostatecznie niebezpiecznego dla
ludzi podejmujących flirt z siłami przekraczającymi naturalne zdolności człowieka.
Poemat Goethego jest jeszcze bardziej apoteozą ludzkiej siły, obywającej się bez
dalekiego Boga. Następcy odstąpili od takiego przedstawiania głównego wroga. Na
niwie literackiej w obozie katolickim stanęli oficer armii królewskiej Alfred de Vigny,
autor La chute d’un ange i wspomniany już Jules Barbey d’Aurevilly. Wśród
polemistów, demonologów i teologów wyróżniali się podążający ścieżką wytkniętą
przez Józefa von Görresa: Eudes de Mirville, Henryk Roger Gougenot des Mousseaux
i Józef Bizouard, atakując głównie spirytyzm i wolnomularstwo jako satanistyczną
ekspozyturę. Z kolei Claude Charles Berbiguier zasłynął jako autor brawurowych
artykułów przedstawiających szatana jako przyczynę zła społecznego, pierwszego
rewolucjonistę i twórcę rewolucji francuskiej. Kontynuatorem twórczości tych
autorów był Georges Bernanos (Pod słońcem szatana; Pamiętnik wiejskiego
22
23
J. Milton, Raj utracony, Kraków 2003, I, 185-199.
R. Laurentin, Szatan. Mit czy rzeczywistość? Warszawa 1998, s. 128–130.
proboszcza”; Pan Ouine24), Robert H. Benson (Antychryst Pan Świata25), czy
Włodzimierz Sołowiew i Reinhard Raffalt26.
Większą siłę przebicia posiadał obóz przeciwny. Choć trudno jednoznacznie
zakwalifikować jego przedstawicieli jako świadomych satanistów, niejednokrotnie
niebezpiecznie przekraczali granicę dopuszczalnego dystansu względem siły zła.
Wiktor Hugo w swoim pośmiertnie wydanym dziele „La fin de Satan” przedstawia
Lucyfera jako ostatecznego tryumfatora, który doprowadził do ukrzyżowania Jezusa
Chrystusa. Proszę zastanowić się nad teologicznymi konsekwencjami takiego poglądu!
Swoje utwory poświęcali szatanowi niedługo przed powstaniem masońskiego „Hymnu
do Szatana” Ciosue Carducciego Charles Baudelaire w „Kwiatach zła” i Artur
Rimbaud w „Sezonie w piekle”, ten ostatni znajdujący się pod silnym wpływem
„kapłana wielkiej magii” Eliphasa Leviego. Obaj jednak zdecydowanie zerwali z
siarczoną inspiracją po nawróceniu. Jak w każdej prawdziwej bitwie na
najprawdziwszej wojnie straty były po obu stronach. Nawrócenie Baudelaire’a i
Rimbaud’a okupione zostało utratą katolickiego publicysty Eugeniusza Vintrasa i ks.
Jana Antoniego Boullan, którzy pogrążyli się w ezoteryzmie i rozpuście, poszukując
„prawdziwej wiedzy”27. Vintrasa uroczyście potępił papież Pius IX w 1851 roku. W
XX wieku inklinacje satanistyczne przejawiali dadaiści, a o satanistyczne grupki
ocierali się min. David H. Lawrence, James Joyce, Howard P. Lovercraft28, Rene
Guenon i Artur Machen, który po zerwaniu z gnostykami nawrócił się na katolicyzm i
dał się poznać jako autor apologetycznych prac.
Trzema postaciami oskarżanymi w XIX i XX wieku o głoszenie satanizmu lub
przynależność do satanistycznych sekt byli: Joris Karl Huysmans, Stanisław
Przybyszewski i Fryderyk Nietzsche.
Publikacja w odcinkach na łamach „L’Ècho de Paris” kuriozalnej, trudnej w
recepcji powieści Huysmansa „Là-bas” (flam. „Na wspak”) pokrywała się z
postępującą dekadencją burżuazyjnej kultury, tego swoistego, cuchnącego wykwitu
rewolucji francuskiej, który objawiał się rozkwitem satanistycznych grup i
satanistycznej sztuki. Prym wiedli w Belgii twórcy pokroju Felicjana Ropsa, głoszący
otwarcie swoją sataniczną rebelię przeciwko chrześcijaństwu i ładowi społecznemu.
Huysmans opisując wyalienowanego ze społeczeństwa dandysa żyjącego „na wspak”
zawrze w swojej powieści całą niechęć do burżuazyjnego społeczeństwa
porewolucyjnego, okraszając w kilku miejscach intelektualne dywagacje na temat
sztuki opisami satanistycznych rytuałów i bluźnierczymi uwagami. Jules Barbey
G. Bernanos, Pod słońcem szatana, Warszawa 1989; Pamiętnik wiejskiego proboszcza, Warszawa
1991; Monsieur Ouine, Warszawa 1961.
25
R.H. Benson, Antychryst Pan Świata, Warszawa-Komorów 2002.
26
R. Raffalt, ks. bp R. Williamson FSSPX, W. Sołowiew, Trójgłos o antychryście, Poznań 1996.
27
Sprawa apostaty, ex-ks Boullan została opisana w: L. Cristiani, Znaki obecności szatana we
współczesnym świecie, Gdańsk 1995, s. 222–224. Boullan, następca Vintrasa w godności przywódcy sekty
„Kościół Karmelu”, dezerter z kapłaństwa, który pociągnął za sobą swoją spowiedniczkę, zakonnicę Adelajdę
Chevalier. Jako jego kochanka i kapłanka sekty brała udział w perwersyjnych rytuałach. Boullana oskarżano o
złożenie jednego ze swoich dzieci w satanistycznej ofierze 8 I 1860 roku. Przerażeni rozmiarami oddziaływania
Boullana i „Kościoła Karmelu” Różokrzyżowcy mieli przyczynić się do jego śmierci. Przywódca francuskiego
Różokrzyża został oskarżony o dokonanie „magicznego morderstwa” na Boullanie. Zob. również: Cassiel,
Encyklopedia wiedzy zakazanej, Warszawa 1992, s. 54-57.
28
Obszernie omawiają związki pomiędzy powieściami grozy H. P. Lovercrafta a czarna magią Alistaira
Crowleya jego zwolennicy w poświęconej mu obszernej, anonimowej pracy The Necronomicon (internet).
24
d’Aurevilly po przeczytaniu opublikowanej w całości pod tytułem „À rebours” 29
powieści Huysmansa stwierdził: „Po napisaniu takiej książki autorowi nie pozostaje
nic innego jak wybór między lufą pistoletu a stopami krzyża”. Autor na szczęście po
dwudziestoletnim osuwaniu się po równi pochyłej w otchłań piekła wybrał w końcu
stopy krzyża. Najpierw stykając się z mistyfikatorem Leo Taxilem, udającym
nawrócenie ezoterykiem30, później wracając do wcześniej poznanego kanonika
Mugniera, który wysłał pisarza na rekolekcje do specjalizujących się w demonologii
trapistów z Igny. Ostatnie piętnaście lat życia, Joris Huysmans przeżył jako katolik31.
Niejednokrotnie Stanisław Przybyszewski otrzymywał, ku uciesze całego
rozbawionego towarzystwa, korespondencję zaadresowaną: „Arcykapłanowi synagogi
szatana”. Poszukiwania metafizyczne tego nieszczęśliwego w życiu osobistym
człowieka szybko zetknęły go z litografiami Ropsa, pisarstwem Huysmansa i
Aurevilly’ego, rzeźbami Gustawa Vieglanda. Przybyszewski zafascynowany
średniowiecznymi herezjami, magią i zjawiskiem czarownictwa, rozpoczął w Berlinie
studia dotyczące tych tematów, które zaowocowały teoretyczną pracą dotyczącą
satanizmu pt. „Synagoga szatana”32. Ta nierówna praca, składająca się z kilku
wykładów poświęconych tematyce szerokiej – od katedr średniowiecznych poprzez
procesy czarownic na satanizmie skończywszy – tworzyła zręby koncepcji
Przybyszewskiego. Trudno jednoznacznie zgodzić się ze stwierdzeniem, że pisarstwo
satanistyczne Przybyszewskiego było wyłącznie „metafizyczną prowokacją”,
zważywszy osobiste zaangażowanie autora widoczne we wspomnianej pracy. Na
pewno jednak można wykluczyć uczestnictwo autora „Synagogi szatana” w
jakichkolwiek rytuałach satanistycznych, pomimo uczynienia z polsko-niemieckiego
pisarza głównej postaci w powieści pt. „Wie Hilda Simon mit Gott und dem Teufel
Kämpfe” napisanej przez zadeklarowanego wyznawcę Lucyfera Artura Landsberga.
Do wątków satanistycznych Przybyszewski powracał jeszcze kilkakrotnie na kartach
swoich książek, min. w interesującej powieści pt. „Dzieci szatana”33 i w
„apologetycznej” recenzji satanistycznej powieści H.H. Ewersa, z którym zresztą
utrzymywał kontakt. Koncepcja Przybyszewskiego opierała się na tzw. psychicznym
naturalizmie, przekonaniu, że nie istnieje trwały i jednoznaczny podział etyczny na
dobro i zło. Rozpatrując wnikliwie teologię satanizmu w „Synagodze szatana”
Przybyszewski odrzucił lucyferianizm jako równoległy katolicyzmowi by oddać
pierwszeństwo satanizmowi jako najbardziej uderzającemu (prostopadłemu) w
chrześcijaństwo34. Dla frenetycznego pisarza przełomu wieków XIX i XX, szatan
J. K. Huysmans, Na wspak, Kraków 2003.
Leo Taxil (właść. Gabriel Jogand), stał się dzięki swoim działaniom jedną z najpopularniejszych
postaci III Republiki. Najpierw jako komunard z 1871 roku, przestępca, mason, antyklerykał, wydawca
pornografii i bluźnierczych broszur, później jako demaskator wolnomularstwa i obrońca Kościoła. Po swoim
szumnym „nawróceniu”, bezkrytycznego poparcia udzielili mu liczni hierarchowie Kościoła francuskiego, oraz
św. Teresa od Dzieciątka Jezus. Taxil był twórcą popularnego mitu, że u szczytu masońskiej piramidy znajduje
się ściśle zakonspirowana palladystyczna sekta. Mistyfikacja wyszła jednak na jaw, choć poglądy Taxila
przetrwały. Na temat mistyfikacji L. Taxila zob.: A.M. di Nola, Diabeł, wyd. II, Kraków 2000, s. 352; A.
Borkowski, Zwycięstwo prowokacji, [w:] „Fronda” nr 29/ 2003, s. 96-103 .
31
Spowiednikiem Huysmansa został „kapelan” paryskich artystów, kanonik Mugnier. W 1906 roku
ukazała się ostatnia powieść flamandzkiego pisarza (Les Foules de Lourdes), efekt pielgrzymki do Lourdes,
będący odpowiedzią na złośliwy paszkwil Emila Zoli na temat cudów mających miejsce w sanktuarium.
32
S. Przybyszewski, Synagoga Szatana, Białystok 1995.
33
S. Przybyszewski, Dzieci szatana, Kraków 1993.
34
S. Przybyszewski, Synagoga..., op. cit., s. 96.
29
30
stanowił ucieleśnienie największego anarchisty, odrzucającego jakiekolwiek nakazy i
prawa krępujące jego ekspresję. Anioł zła jest na kartach powieści „Dzieci szatana”
ucieleśnieniem siły w walce gorszych z lepszymi, upośledzonych z lepiej
sytuowanymi, jest siewcą nihilizmu i dekadencji35. Satanizm opisywany przez
Przybyszewskiego deklarował walkę w imieniu szatana z „bogiem burżuazji”; oparcie
się na zawiści jako motorze działania; uczynienie z nienawiści najistotniejszego
uczucia; przekonaniu, że chrześcijaństwo opiera się na kulcie doskonałości, siły,
hierarchii i wartości arystokratycznych. Jest to rebelia słabszych przeciwko
porządkowi społecznemu, polegająca na uderzeniu w religijne i moralne fundamenty
ładu (np. poprzez pozyskanie duchowieństwa!) w oparciu o postulat uwolnienia
ludzkich instynktów i namiętności. W nowe szatki ubrano wcześniejsze pomysły
zdeprawowanego markiza i brodatego rewolucjonisty. Pisarstwo Przybyszewkiego
odcisnęło trwałe piętno w twórczości tak odległych ideowo od siebie ludzi jak Tadeusz
Miciński i Emil Zegdałowicz, który przeszczepił niektóre poglądy swojego mistrza do
grupy literackiej „Czartak”.
Autor filozoficznego pamfletu pt. „Antychryst” trafia na strony prac
poświeconych satanizmowi głównie ze względu na prowokacyjny tytuł, obliczony na
szok potencjalnego czytelnika. Przytłaczająca większość „apologetów” i „krytyków”
Nietzschego powinna uczciwie stwierdzić, że nie przebrnęła przez wyjątkowo
bełkotliwe dziełko „kanoniera”36. Na próżno szukać w książeczce Nietzschego
elementów satanizmu, choć jadowity język, drwina i bluźnierczość sformułowań
potrafiłaby wytrącić z równowagi najbardziej stoickiego czytelnika traktującego
poważnie swoją wiarę. Skala zarzutów miotanych pod adresem chrześcijaństwa jest
wyjątkowa. Nietzsche zarzuca wyznawcom Chrystusa odrzucenie antyku i upadek
cesarskiego Rzymu, anarchizm, negacje życia ziemskiego i szerzenie iluzji życia
wiecznego, które ogranicza ludzką ekspresję. Chrześcijaństwo zdaniem filozofa
stanowi ciało obce w strukturze kultury europejskiej, jest to żydowski przesąd, który
został sprytnie sprzedany przez św. Pawła z Tarsu. Chrześcijaństwo opiera się na
mdłym humanitaryzmie i egalitaryzmie, jest antyarstokratyczne, jest religią łączącą
żydowską filozofię z zabobonami rzymskiego plebsu. Doprawdy trudno zrozumieć
jakie chrześcijaństwo opisywał niemiecki filozof?... Było to prawdopodobnie
„chrześcijaństwo Nietzschego” – jak twierdzą niektórzy interpretatorzy – dekadencki
protestantyzm domu rodzinnego filozofa rozciągnięty w swej niechęci na całe
chrześcijaństwo. Warto zauważyć zupełną rozbieżność interpretacyjną u
Przybyszewskiego i Nietzschego. Dla jednego chrześcijaństwo jest religią „lepszych”,
religią hierarchii, dla drugiego zabobonem słabych. Paradoksalnie krytyka
chrześcijaństwa dokonana przez Nietzschego jest tożsama z krytyką judaistyczną
chrześcijaństwa, jako religii opierającej się na prymacie ducha nad materią (Nietzsche
pisze o „instynktownej nienawiści do rzeczywistości”). W wielu miejscach system
filozoficzny niemieckiego filozofa zawiera sprzeczności. Krytyka chrześcijaństwa,
która według Beli Hamvasa wynika z agnostycyzmu i rozczarowania Nietzschego,
Ernst Jünger posłużył się opisem satanistycznych teatrzyków paryskich dla zaakcentowania dekadencji
europejskiej cywilizacji i mieszczańskiej kultury końca XIX w. Zob. E. Jünger, Niebezpieczne spotkanie,
Warszawa 1998. Należy przyznać racje tezie, że powodzenie satanizmu jest związane z dekadencją i nihilizmem
rozwijającym się wewnątrz cywilizacji europejskiej od XVIII wieku.
36
F. Nietzsche, Antychryst. Próba krytyki chrześcijaństwa, Warszawa 1907.
35
który obarczał Kościół odpowiedzialnością za rewolucję społeczną XIX w. W tym
przypadku krytyk oświecenia stał się admiratorem oświeceniowej „teofobii”.
Bunt Baphometa – „złota jutrzenka” satanizmu
Wiek XX był stuleciem najpoważniejszej apostazji w dotychczasowej historii
ludzkości. Trudno jednoznacznie określić, czy ludzkość osiągnęła kulminacyjny
moment „misterium nieprawości”, ale przyznać należy słusznemu spostrzeżeniu, że
ludzkość spróbowała już wszystkiego i zaczyna ziewać. Zło stało się „normalnością”.
Przybrało aktualnie tyleż groźną maskę obojętności na sprawy ducha, negacji
naturalnych praw, co groteskowe oblicze rockowych dzieci Frankensteina. Największy
udział w budowie tego „satanistycznego disneylandu” mieli dwaj teoretycy kultu zła –
Alistair Crowley i Anton Szandor La Vey.
Przerodzenie się do tej pory elitarnego kultu satanistycznego w masowy ruch
religijny, posiadający swoje oficjalne placówki sprawujące uproszczone i złagodzone
rytuały, możliwe stało się dopiero po 1945 roku i nakładało się na kilka
równoczesnych procesów społecznych, politycznych i religijnych. 1. wyjście
satanizmu z podziemia stało się możliwe ze względu na zakończoną sukcesem
Vaticanum II wywrotową robotę liberałów wewnątrz Kościoła, 2. nastąpił całkowity
upadek autorytarnych państw chrześcijańskich, zniszczonych przez polityczny sojusz
USA i ZSRR; 3. nastał czas „bezideologicznej” ery liberalnej, społeczeństwa
otwartego, pluralistycznego i tolerancyjnego, które w imię akceptacji wartości
odmiennych zaakceptowało złagodzony i ufilozoficzniony satanizm.
Do niewątpliwego sukcesu przyczynił się jako pierwszy Aleksander Clowley,
syn angielskiego sekciarza, wędrownego, apokaliptycznego kaznodziei utopijnych
Braci z Plymouth. Surowe, pozbawione miłości wychowanie, które wspominał w
swoich pracach jako pasmo upokorzeń, surowych ponad miarę kar fizycznych i
religijnych szałów ojca, doprowadziło chłopca do przekonania, że jest wcieleniem
apokaliptycznej bestii zrodzonej dla zniszczenia chrześcijaństwa i wprowadzenia
anarchicznej thelemy37. Już w czasie studiów na uniwersytecie w Cambridge
Aleksander związał się gnostyckimi organizacjami, co zaakcentował poprzez zmianę
imienia z Aleksander na celtyckie Alistair. Dwudziestotrzyletni młodzieniec (1898 r.)
o szerokich zainteresowaniach (poezja, alpinizm, szachy) został wprowadzony przez
parającego się okultyzmem Juliana Bakera do ezoterycznej sekty Zamkniętego Zakonu
Złocistego Świtu (tzw. Złotej Jutrzenki), z którą kontakt utrzymywało wówczas wielu
początkujących i sławnych artystów. Skłócony z przywódcą sekty Gregorem
Mahlerem, którego próbował usunąć by zdobyć większy wpływ na członków oraz ze
względu na odrzucenie przez dość snobistyczne środowisko jego głoszonych otwarcie
zdeprawowanych poglądów homoseksualistycznych, został ze Złotej Jutrzenki
wyrzucony38. Dla człowieka przekonanego o swoim geniuszu, a odrzuconego wśród
poetów i gnostyków nie zostało zbyt dużo przestrzeni ideologicznej dla swoich
megalomańskich projektów. W czasie przynależności do Złotej Jutrzenki uformował
się zręb poglądów Crowley’a, które odrzucili członkowie sekty. Kiedy kilka lat
37
A. Crowley, Magick in Theory and Practice, XI.
Hollywood, Satanism, Scientology and Suicide. The Fable (internet), 31. Niezwykle obszerna i bogato
udokumentowana praca anonimowego autora.
38
później utworzył Zakon Srebrnej Gwiazdy posiadał zwarty system poglądów.
Nareszcie mógł Crowley zostać szefem tajnej organizacji masońskiej, utrzymującej
posiadanie antycznej wiedzy tajemnej. Wbrew niektórym poglądom przeciwników
Crowley’a jego megalomania nie szła w parze z świadomą szarlatanerią, był
autentycznie przekonany, że jest nowym wcieleniem kilku starożytnych
czarnoksiężników, posiadającym moc czynienia magii. Wokół Crowley’a zaczęło się
gromadzić grono wyznawców, a sukces jego ezoterycznej ideologii przykuł uwagę
ezoteryków, masonów i zwykłych ciekawskich po obu stronach Atlantyku.
Z czego wynikała magnetyczna siła Crowley’a? Niewykluczone, że odpowiedzi
należy szukać w egipskiej przygodzie niespełna trzydziestoletniego mężczyzny. W
jedno z nudnych i trudnych do wytrzymania ze względu na wysoką temperaturę dni, w
godzinach południowych, w hotelowym pokoju Crowley dostąpił „angelofanii”.
Świetlisty duch opisywany przez niego miał być jego aniołem stróżem o imieniu
Aiwaz39. Dzięki temu objawieniu, jak utrzymywał autor wielu prac okultystycznych,
poznał praktykę i teorię magii (magick), przekazanej mu dla wyzwolenia i nadania siły
ludzkości. Alistair Crowley twierdził, że od czasów tego najważniejszego wydarzenia
w swoim życiu jego dotychczasowe spojrzenie na świat uległo całkowitej zmianie.
Przypuśćmy, że Crowley nie kłamał. Z analizy opisów „angelofanii” pozostawionych
przez niego i porównania ze znanymi angelofaniami można wysunąć hipotezę, że
Crowley przeżył jakąś formę kontaktu z demonem. Świadczyć o tym mogą:
wszechobecny strach, uczucie bólu i beznadziejności dominujące w czasie kontaktu z
objawioną istotą. Demonolodzy oraz gnostycy są zgodni w poglądzie opisującym
Lucyfera jako anioła południa i „Syna Jutrzenki”, świetlistej postaci, odpowiadającej
za południowy kierunek (w dół) i południowe godziny (moment przesilenia).
Tuż przed wybuchem I wojny światowej, w 1912 roku Crowley spotkał się z
niemieckim okultystą Teodorem Reussem, który wprowadził szefa Zakonu Srebrnej
Gwiazdy w obręb okultystycznej sekty Ordo Templi Orientis (Zakon Świątyni
Wschodu – OTO)40. Pomimo tego, że Reuss nie był jak sam siebie przedstawiał
przywódcą sekty, a jego możliwości osobiste były nader skromne, otworzył przed
Crowley’em niesamowite możliwości działania. Po berlińskiej inicjacji, i przyjęciu
przez Crowley’a nowego imienia Bafomet Zakon Srebrnej Gwiazdy przestał istnieć, a
właściwie został wchłonięty przez OTO. Alistair Bafomet Crowley stanął na czele
brytyjskiej sekcji Ordo Templi Orientis, poświęcając cały czas na popularyzacje
swoich koncepcji. Największy posłuch uzyskał już wtedy wśród okultystów
amerykańskich, co miało zaprocentować niebawem. Po zakończeniu I wojny
światowej Crowley bez przeszkód rozwinął działalność na kontynencie europejskim,
zakładając w 1920 roku w Cefalu na Sardynii „klasztor szatana” pod nazwą Telemy.
Po kilkuletniej działalności „rozsławiającej” Telemy jako miejsce orgii, perwersji,
Ibidem; B. Larson, Satanism: The Seduction of American’s Youth, Nashville 1989.
Kompletną, aczkolwiek apologetyczną historię sekty, z uwzględnieniem działalności Crowleya,
zawiera: The Secret Rituals of the O.T.O. Opr. F. King (internet) I, 4 . Autor tego opracowania był
zadeklarowanym okultystą i zwolennikiem „crowleyanizmu”. Pierwsza publikacja książki w 1973 roku
spowodowała panikę w lożach obrządku szkockiego w USA, które wydały obszerny list otwarty odcinający się
od publikacji i jej „chorego umysłowo, pogrążonego w czarnej magii” autora oraz „nieślubnego dziecka” w
postaci pomyłkowo przyjętego do OTO Alistaira Bafometa Crowleya. Zob. Letter from the Supreme Council of
Freemasonry about Crowley’s
supposed status in the Masonic Order (internet).
39
40
narkomanii i śmierci, po dojściu do władzy faszystów w Italii „klasztor” zamknięto
(IV 1923 r.) a przewodniczącego czarnego kultu jako obywatela obcego państwa
wydalono z Włoch. Tylko paszport brytyjski na nazwisko „John Bull” uchronił
Crowley’a od zasłużonej kary za postawione jemu i jego zwolennikom zarzuty, wśród
których najlżejszymi były gwałty, sodomia, stręczycielstwo i składanie ofiar ze
zwierząt. Władze włoskie wraz z prof. Del Re również zarzucały Crowley’owi
składanie krwawych ofiar z niemowląt kupowanych w przytułkach i szpitalach!41
Reinkarnacja Maga po raz kolejny wylądowała na południu, bo aż w Tunisie. Bez
środków do życia, z długami i miernymi perspektywami na przyszłość, Crowley via
Tunis dostał się do Francji czerpiąc satysfakcję jedynie z prasowych informacji o
Johnie Bullu jako „najbardziej zdeprawowanym człowieku świata”. Niebawem spadły
na niego następne ciosy – rozpad OTO na trzy nowe sekty, uderzenie nazistów we
wrogą masonerię i grupy okultystyczne, usunięcie z Francji (1929 r.) i wyrok
skazujący sądu Wielkiej Brytanii (1934 r.) za złamanie wszelkich zasad życia wśród
ludzi42. Przerażony sędzia stwierdził podając wyrok: „Nigdy nie słuchałem rzeczy
równie przerażających, odrażających i bluźnierczych jak słowa tego człowieka, który
usiłował się zaprezentować przed nami jako największy żyjący poeta”. W 1940 roku
Crowley wystosował list do premiera Wielkiej Brytanii Winstona Churchilla,
proponując pomoc rządowi w wojnie z III Rzeszą i ofiarowując specjalny talizman
chroniący Wielką Brytanię przed niemieckimi nalotami. List pozostał podobno bez
odpowiedzi. W 1945 roku Crowley obwieścił światu, że osiągnął zwycięstwo nad
Hitlerem poprzez sprawowane przez siebie tajemne rytuały i mobilizację duchowych
sił sprzyjających blokowi demokracji i postępu. W czasie wojny z całą mocą poświęcił
się produkcji tajemnego eliksiru długowieczności (składał się w poważnym procencie
z naturalnych wydzielin Crowley’a) oraz praktykowaniu perwersyjnej magii
seksualnej oraz odprawianiu satanicznych rytuałów komunikując ekskrementami
swojej kochanki.
Zakończenie wojny dało Crowley’owi nowe możliwości działania. Po
przeniesieniu ciężaru działalności za ocean, gdzie OTO nienaruszone przetrwało
zawirowania historii, mistrz Magick osiedlił się w Pasadenie w Kalifornii pod opieką
(miał już siedemdziesiąt lat!) swojego „syna magicznego”, miejscowego szefa OTO,
Charlesa Stanfielda Jonesa. Kalifornia była wówczas „Ziemią Obiecaną” satanizmu,
na której od lat 20 XX wieku prężnie działały powiązane z OTO sekty oraz grupki
satanistyczne i lucyferiańskie43. Tam też w 1934 roku reaktywowano satanistyczny
kościół Telemy, nawiązujący do sardyńskiego klasztoru Crowley’a, nad którym pieczę
sprawował kolejny reinkarnowany mag Wilfried Smith.
Na czym polega crowleyowski fenomen zła? Liczne książki Alistaire’a
Crowley’a o ile nie zawierają okultystycznego bełkotu, który trudno prześcignąć
41
R. Laurentin, Szatan..., op. cit., s. 131.
Jeden z czołowych braci OTO Rudolf Steiner, twórca antropozofii, przyjęty do sekty w Berlinie i
zajmujący w niej jedno z najważniejszych stanowisk, wyrażał się o Crowleyu niezwykle ciepło, odbierając
dedykowane sobie wiersze. Steiner po dojściu do władzy Hitlera opuścił Niemcy, a sprawne działania gestapo
rozbiły ostatecznie konspirację OTO w 1937 roku. The Secret Rituals..., op. cit., I, 4.
43
Lucyferianizm jest gnostycką sektą o dualistycznym charakterze, odwracającą chrześcijański układ
religijny. Twórca świata – według ich koncepcji – zły Demiurg rywalizuje ze swoim zbuntowanym synem
„niosącym światło” – Lucyferem, będącym bogiem mądrości, oświecenia, prawdy itp. Satanizm z kolei
akceptuje teoretycznie wszystkie dogmaty chrześcijaństwa, wywracając je na opak. Jest kontynuacją ziemską
rebelii Lucyfera w niebiosach.
42
nawet broszurom Różokrzyżowców, przedstawiają pozbawiony agresywności,
wyważony, unaukowiony i zobiektywizowany pogląd maga na funkcjonowanie
wszechświata. Jedynie w kilku przypadkach Crowley z pięścią walącą prosto między
oczy deklaruje swoje satanistyczne ideały, raczej starając się je ukryć pod łatwo
strawną dla liberalnego czytelnika otoczką magii, naturalnych sił tkwiących w
człowieku i harmonią duchową wszechświata44.
Zasadniczą treścią prac Crowley’a jest przekonanie o doskonałości ludzkiej
natury, zdolnej do przekraczania materialnych barier i posiadającej moc kontrolowania
wszechświata45.
Człowiek jest jedynym bogiem prawdziwym i prócz niego nie ma innych
bogów. Już ten crowleyowski punkt widzenia uwydatnia nam sataniczność jego
koncepcji, tożsamej z obietnicą skierowaną do Ewy przez pana kłamstwa: „i będziecie
jako bogowie, znając dobre i złe” (Rdz 3, 5). Konsekwentnie, Crowley negował
istnienie grzechu pierworodnego, z którego wynika przecież ograniczoność natury
ludzkiej. Wszyscy ludzie są równi, a zróżnicowanie wynika wyłącznie z uzyskanej
przez umysł samoświadomości. Liczne pojęcia i koncepcje zostały przez niego
zaczerpnięte z teorii gnostyckich, kabalistycznych i najbardziej zdegenerowanych
(podrawidyjskich) kultów hinduistycznych, z którymi zapoznał się w czasie wizyty na
Sri Lance. Najdoskonalszą formą człowieka zdaniem Crowley’a jest mag, posiadający
moc kontrolowania wszechświata – jest on „nowym Adamem”, kontrolującym
wszystkie duchowe moce, może wcielać się w inne ciała i zamieszkiwać je. W tym
ostatnim poglądzie uderza konsekwencja z jaką Crowley przyjmował boską naturę
człowieka – opętanie diabelskie zostaje przedstawione jako emanacja siły ludzkiego
umysłu. Boska elita wtajemniczonych posiada pełne prawo do przewodzenia
ludzkości. Z tego wynikały poglądy etyczne satanistycznego guru, do których jeszcze
powrócę.
Religie są wyłącznie emanacjami wiedzy pierwotnej. Ten popularny w drugiej
połowie XIX wieku pogląd, głoszony również przez dalekich od satanizmu neopogan,
został zaadoptowany przez Crowley’a. Każda z religii posiada ziarna prawdy,
przykryte błędem przez ludzkie zapomnienie (gnoza). Interpretacja tej opinii czyniona
przez autora „Księgi Magii” była daleka od katolickiej koncepcji objawienia
pierwotnego, a wiązała się z silnym przekonaniem popularnym dzisiaj, że nie istnieje
pojęcie prawdy absolutnej. Crowley twierdził na przykład, że jedyna prawda jaka
istnieje to „prawda umysłu”. Pogląd ten przeniesiony na grunt religii zaowocował
przekonaniem, że nie istnieje Bóg jedyny, co spowodowało interpretowanie działań
Alistairea Crowley’a jako bluźnierczej prowokacji ateistycznego szarlatana, liczącego
wyłącznie na przykucie uwagi opinii publicznej. Nic bardziej mylnego. Uwaga z
„Księgi Magii” dotycząca bezbożności wpisywała się doskonale w całość myśli
satanistycznej reinkarnowanego maga. „Bezbożność – jest ucieczką przed kontrolą”.
Wiara zakłada uznanie prawdy obiektywnej, zakłada przyjęcie prawdy stojącej ponad
ludzkim intelektem i niezależnej od niego, a takie spojrzenie stało w jaskrawej
sprzeczności z głównym „dogmatem” crowleyańskiego satanizmu. W napisanej przez
Pewne elementy deklarowanego satanizmu odnajdujemy w grafomańskiej poezji Crowleya z 1898
roku, pełnej homoseksualnych i pornograficznych odniesień. Zob. More unpublished Crowley poems (internet).
45
A. Crowley, The Book of Lies (internet); idem, Księga jogii i magii (internet); idem, Magick in Theory
and Practice (internet); idem, Magic without Tears (internet).
44
siebie „Księdze jogi”, Crowley tłumaczył, że jedynie synkretyzm religijny może
przynieść ludzkości korzyść w postaci zbliżenia się do magii.
Zdaniem teoretyka okultyzmu, magia stanowi wiedzę starożytnych, pomimo jej
całkiem nowych XVII-XVIII-wiecznych korzeni. Jest ona „nauką życia, kompletną i
doskonałą”, odzwierciedlającą układ wszechświata i zgodną z jego prawami działania.
Crowley przypisywał sobie prawo jedynego (wszak „był” reinkarnacją najwyższych
duchowych mocy we wszechświecie) interpretowania co należy rozumieć pod
pojęciem magii (Magick), przypisywał sobie również moc przywrócenia utraconej
przez ludzkość wiedzy i potęgi, zmarnotrawionej przez krępujące działanie umysłu
ludzkiego systemy religijne. Magia, przez Crowley’a nazywana często Thelemą (gr.
wola), identyfikowana z tzw. magią lewej ręki (czarną magią), miała człowieka
uczynić doskonałym przez poznanie oparte na otwierającej umysł inicjacji
(ekstatyczność mogła być wywoływana przez narkotyki, seks lub hipnozę), która
jednoczy podmiot z przedmiotem (człowieka z wszechświatem) lub poprzez powolną
metapsychozę, oczyszczającą stopniowo duszę wcielającą się w różne ciała. Warto w
tym momencie przypomnieć nauczanie katolickiej demonologii dotyczące magii.
Podział na tzw. białą magie i czarną magię jest istocie czymś zupełnie obcym dla
chrześcijaństwa. Nie istnieje magia dobra i magia zła, jak utrzymują okultyści46.
Magia jest poważnym naruszeniem Bożego porządku. Katolicyzm rozróżniając dwa
rodzaje kultu (dulia i latria), rezerwował ten drugi wyłącznie dla samego Boga,
podczas gdy pierwszy z nich był „należnym szacunkiem” okazywanym drugiemu
człowiekowi lub aniołom. Wszelka magia rytualna opiera się na niedozwolonej latrii,
która odnosi się do człowieka lub upadłych aniołów, stąd bez względu na to czy
nazwiemy ją białą czy czarną magią, będzie ona najohydniejszym wystąpieniem
przeciwko I przykazaniu dekalogu!
Okultystyczna latria oraz synkretyczne połączenie różnych tradycji religijnych i
koncepcji duchowych znajdowało swój wyraz w poglądach dotyczących rytuału.
Rytuał jest znakiem, symbolem, który poprzez formę przekazuje świętą treść w
chrześcijaństwie. Negując chrześcijańskie sakramenty, Crowley stworzył swój system
– uświadomionych, objawionych i odnalezionych – antycznych, najstarszych
rytuałów. Aby jego moc była właściwa, rytuał musiał być dokonany bezwzględnie
prawidłowo. „Wierzył, że prawdziwy czarownik jest wszechpotężny, ale jeśli rytuały
nie został dokonane w sposób doskonały, efekty mogą być katastrofalne. Za wszelką
cenę należało unikać w czasie rytuału jakiegokolwiek złego gestu lub czynu, nawet
jeśli miało to oznaczać śmierć asystenta. Crowley zabił pomocnika, który nie usłuchał
jego polecenia podczas jednego z rytuałów”. – pisze ks. Jeffrey J. Steffon47. Rytuał,
według maga, posiadał moc wpływania na działanie wszechświata, miał siłę
poddawania kontroli rzeczywistości, co znajdowało odzwierciedlenie w późnej,
zabarwionej gnozą kabale. Możliwość wpływu na działanie wszechświata wynikała z
dwóch przesłanek: z teozoficznej budowy wszechświata jako jedności wszelkich
bytów oraz przekonania o sile boskiej ludzkiego umysłu. Zadaniem czarnoksiężnika
było jedynie dostosowanie odpowiednich środków (rytuałów, talizmanów, duchów
Nawrócony okultysta A.E. Waite charakteryzował to następująco: „Magia obejmuje wykorzystanie
procesów rytualnych, aby uzyskać określone cele, i jeśli cele te są dobre, to jest to biała magia, jeśli zaś złe, to
jest to magia czarna”. Zob. Cassiel, Encyklopedia..., op. cit., s. 10.
47
Ks. J. J. Steffon, Satanizm jako ucieczka w absurd, Kraków 1993, s. 103.
46
itp.) do stawianego sobie celu. Jeśli podążymy crowleyowskim tropem, z przekonania
wynoszącego człowieka jako boga, musiała wynikać specjalna magiczna siła rytuałów
w których zaangażowano wszystko co wiąże się z człowiekiem (płyny ustrojowe,
doznania, ciało, umysł). W istocie Crowley nadawał takim rytuałom, w których
używano krwi ludzkiej lub uwalniano siłę duchową człowieka (zabijano ofiarę)
szczególne znaczenie magiczne. Pisał: „By uzyskać możliwie największe duchowe
działanie, należy odpowiednio wybrać ofiarę, która zawiera w sobie największą i
najczystszą siłę. Dzieci płci męskiej o doskonałej niewinności są najbardziej
zadowalającą i odpowiednią ofiarą. Dla niemal wszystkich celów ofiara z ludzi jest
najlepsza”. W najgorszym przypadku może być to ofiara złożona z niewielkiego
ciepłokrwistego zwierzęcia.
Nie istnieje żaden jednorazowy, niepodważalny system etyczny. Człowiek jako
indywidualny, absolutny byt nie może podlegać ograniczeniom. „Czyń cokolwiek
zechcesz. Do tego sprowadza się całe prawo”. Pragnienie i jego zaspokojenie jest
nadrzędną treścią życia ludzkiego. Co jednak zrobić w momencie, gdy nasze
pragnienie będzie stało w sprzeczności z pragnieniem innego indywidualnego i
absolutnego bytu? Crowley poucza, że mądrość magii otworzy nam umysł. „Każdy
człowiek ma prawo wypełnić swoją własną wolę bez obaw, że może to kłócić się z
wolą innych; albowiem jeśli on znajduje się we właściwym dla siebie miejscu, inni
ponoszą winę za wchodzenie mu w drogę”. W ten sposób wcześniejsza filozofia
egoizmu skrywana w kabale została wprowadzona oficjalnie w obręb ezoteryzmu. Dla
osiągnięcia celu człowiek nie powinien cofać się przed wszelkimi dostępnymi
środkami materialnymi i magicznymi. Demon Aiwaz objawiony Crowley’owi w
Kairze zawarł to w odpowiednich, satanicznych słowach spisanych przez Crowley’a w
„Księdze prawa”: „Nie należy nic robić dla wyrzutków i słabeuszy; niech zdychają w
swojej niedoli. Nie należy im współczuć. Miłosierdzie jest występkiem królów; niszcz
nieszczęśliwego i słabszego, oto prawo silnego; to nasze prawo i radość świata...,”.
Stojąc nad grobem Alistair Bafomet Crowley zaglądał w otchłań swojego złego
życia. Jakie myśli dręczyły opuszczonego przez wszystkich, pogrążonego w
narkotycznym amoku, ciężko chorego starca, trudno dociec... Przypuszczalnie, nie
były wesołe... Wszak, jak pisał pełen pesymizmu, człowiek jest istotą żyjącą z
wyrokiem, którego chciałby uniknąć za wszelka cenę. To prawda, zły człowiek żyje z
wyrokiem śmierci wiecznej. Zmarł 1 XII 1947 roku przekazując uprzednio sukcesję
kilku kolejnym magom i zapładniając zza grobu swoimi książkami innych okultystów,
szarlatanów i koneserów zła. Udało mu się z niewielkiej sekty satanistycznej uczynić
masowy ruch religijny.
Bunt Belzebuba – satanistyczny „disneyland” La Vey’a
Prawie wszystko posiada swój koniec. Najczęściej jest to koniec smutny,
przypominający umazane odchodami prześcieradła herolda „nadczłowieka”. Posiada
swój dawno zapowiedziany koniec na ziemi również Lucyper, którego siły zostaną
ostatecznie zniszczone na wieki. Wszystko ulega rozpadowi i nie ma żadnej ziemskiej
siły zdolnej do powstrzymania tego gnicia. Wszystko osiąga swój karykaturalny finał
poprzedzający ostateczny rozpad i satanizm nie stanowi w tym przypadku wyjątku.
Satanizm Antona Szandora La Vey, najpopularniejszego guru współczesnego
satanizmu stanowi schyłkową formę tego ruchu religijnego – silną, prężną poprzez
duży wpływ w przestrzeni kultury masowej ale pozbawiony wszelkiej ekspresji
poprzedników. Urodzony w 1930 roku w pochodzącej ze Słowacji cygańskiej rodzinie
emigrantów Anton Lavey już w wieku piętnastu lat zainteresował się okultyzmem48.
Książkami, które zrobiły na nim największe wrażenie były prace Crowley’a, z których
wcześnie przejął przekonanie o naznaczeniu swojej osoby piętnem zła i wyznaczeniu
misji zniszczenia chrześcijaństwa. Znacznie później, odgrywając z wielkim wdziękiem
rolę medialnej gwiazdki zdolnej do zapchania każdego centymetra gazety
chwytliwymi i kontrowersyjnymi tekstami, dorabiał do swojego satanistycznego
„nawrócenia” nową ideologię. Jako młody człowiek parając się różnymi pracami nie
mógł znieść zakłamania i obłudy chrześcijan. Pracując w niedziele jako organista w
jednej z wspólnot chrześcijańskich obserwował mężczyzn gorliwie uczestniczących w
religijnych praktykach, których poprzedniej nocy, w trakcie zarabiania pieniędzy jako
grajek, spotykał w nocnym klubie w towarzystwie pań lekkich obyczajów. To znów
innym razem wspominał pracę jako policyjny fotograf, skonfrontowany z
niszczycielską siłą zła, które nigdy nie zostaje ostatecznie ukarane i zawsze w końcu
tryumfuje. Ostateczne zerwanie z chrześcijaństwem miało nastąpić w noc św.
Walpurgii z 30 IV na 1 V 1966 roku, kiedy wraz z grupą okultystów założył oficjalny
Kościół Szatana. Zdaniem okultystycznej wykładni w nocy nastąpiło zakończenie ery
chrześcijańskiej i rozpoczęcie ery szatana. Liberalne władze Kalifornii nie stawiały
przeszkód w zalegalizowaniu nowej wspólnoty religijnej, wzywając jedynie
wyznawców do zachowania „względnej przyzwoitości”. „Arcykapłanem” i
„papieżem” sekty, która niebawem rozpoczęła podbój Europy został Anton Szandor
La Vey, potomek transylwańskich cyganów, posiadający w swojej krwi wiedzę
tajemną ludów wschodniej Europy. W 1975 roku, kiedy wspólnota posiadała już spore
grono fanów i wyznawców w całych USA, w tym spore grono sponsorów w
Hoolywod, La Vey opublikował napisaną przez siebie „Biblię szatana”, która idealnie
trafiła w nastroje buntu społecznego i etycznego przełomu lat ’60 i ’70 XX wieku.
Była to książka znacznie przystępniejsza niż wcześniejsze dzieła Crowley’a, ale
zarazem pozbawiona jakiejkolwiek oryginalności. La Vey dokonał kompilacji kilku
prac Crowley’a i dzieł kilku innych okultystów, precyzując swoja satanistyczną
filozofię życia, nie zwracając uwagi na liczne nieścisłości i sprzeczności. Ale przecież
nie o to chodziło – książka spowodowała zainteresowanie i wzrost popularności
Kościołowi Szatana a autorowi przyniosła rozgłos i pieniądze.
System religijny najpoważniejszej satanistycznej sekty stanowi, jak przyznaje
sam La Vey, „mieszaninę elementów gnostycznych i masońskich, zawierających
nazewnictwo i słowa wibrujące, wywodzące się od wszystkich rzeczywistych mocy i
wszystkich mitów”49. Sam twórca traktuje swoje oglądy jak i język jakim się
posługuje z nieukrywanym przymrużeniem oka. Jednak... Używany wcześniej przez
Crowley’a jak również przez La Vey’a niezrozumiały bełkot magiczny, posiada swój
ukryty sens. Już starożytni myśliciele wierzyli, że dźwięk zawarty w brzmieniu słowa
uwalnia zawartą w nim moc, stąd czytanie zawsze powinno odbywać się na głos.
48
Skrótową biografię La Vey’a zawierają: Ks. J. J. Steffon, Satanizm..., op. cit; R. Laurentin, Szatan...,
op. cit.
49
A. La Vey, Biblia szatana (internet).
Dawne wieki nie znały pojęcia czytania w myślach – czytania wzrokowego. Pogląd
ten został przejęty przez chrześcijaństwo, co znalazło swoje odzwierciedlenie w
liturgii. Był to zawsze jednak dźwięk zrozumiały, dźwięk logicznego i istniejącego
języka, stworzonego przez Pana Boga. Niezrozumiały zlepek sylab z jakim mamy do
czynienia w magicznych księgach okultystów50 przywodzi na myśl charyzmatyczny
słowotok nazywany „mówieniem językami”. Tradycja chrześcijańska, wywodząca się
od „Zielonych Świątek”, zna również to pojęcie, ale zawsze wiązało się ono z
nadnaturalną umiejętnością posługiwania się językami istniejącymi. Crowley, La Vey
i inni okultyści, tak jak cześć charyzmatyków, utrzymują, że sylaby są wymarłymi
językami starożytności lub językami anielskimi. Czy nie chodzi przypadkiem o języki
aniołów upadłych? Św. Jan od Krzyża nazwał by je językiem diabelskim, a analiza
arymanicznych tekstów instrukcji magii Paitishji, opierających się na takim
„nieistniejącym” języku, nie pozostawia nam w tym względzie żadnych wątpliwości.
System La Vey’a opiera się na kilku fundamentach:
Satanizm jest religią ciała i materii. „Kult diabła nie jest niczym innym jak
religią ciała i materii; nagi ołtarz i naga kobieta symbolizują ciało”. Człowiek jest
bogiem, głosi „Biblia szatana”. W odróżnieniu od Crowley’a, boskość nie przychodzi
wraz z przekraczaniem kolejnych stopni wtajemniczenia, a jest efektem
uświadomienia sobie nieistnienia jakichkolwiek krępujących jednostkę barier
etycznych. Satanizm La Vey’a z lubością posługuje się liberalnie rozumianym
pojęciem wolności. Dopuszczalną formą kultu jest cześć oddawana istocie
człowieczeństwa swoiście pojmowanego, jako pasmo namiętności i żądz. „Szatan
reprezentuje człowieka jako po prostu innego typu zwierzę, któremu czasem wiedzie
się lepiej, zwykle jednak gorzej od tych, którzy chodzą na czterech łapach. On sam z
powodu swojego „boskiego, duchowego i intelektualnego rozwoju” stał się
zwierzęciem najbardziej ze wszystkich złowrogim!” Ze względu na to powinowactwo
nie wolno krzywdzić zwierząt i ludzi, te pierwsze są najwspanialszym przykładem,
krystalicznie czystym, istot kierujących się wyłącznie pragnieniami i popędami,
natomiast człowiek posiada naturę boga. „Jedyny moment, w którym satanista spełnia
ofiarę z człowieka, to ten, kiedy służy ona podwójnemu celowi: uwolnienia magicznej
złości lub, co ważniejsze, by całkowicie pozbyć się szkaradnej i zasługującej na to
osoby... Kiedy ktoś swoim nieznośnym zachowaniem prawie doprasza się, by zostać
zniszczonym, to twoim obowiązkiem jest wypełnienie tego życzenia”.
Nie istnieje pojęcie grzechu. Termin ten jest wymysłem ludzi a nie bogów, a
żadna istota nie posiada prawa ograniczania wyborów drugiej istoty. Każdy może
czynić wszystko, co nie narusza w jakikolwiek sposób wolności innej osoby. Jako, że
satanizm jest religią postulującą oficjalnie brak wstrzemięźliwości i zahamowań w
łamaniu chrześcijańskich siedmiu grzechów głównych, dopuszcza ich przekraczanie
tylko w sytuacji, kiedy uzyskuje to akceptację zainteresowanych. Dopuszczalne są
wszelkie zboczenia i deprawacje, które odbywają się za zgodą osób uczestniczących.
Człowiek nie powinien krzywdzić człowieka. Bez potrzeby... Tako rzecze La Vey.
Nietrudno zauważyć, że pogląd ten ukrywający prawdziwą twarz pod anielską maską
dobra, jest tożsamy z liberalną anarchią etyczną dzisiejszych państw. Właśnie ta
Najlepszym przykładem takiej księgi jest popularna „Goetia”, będąca księgą mającą zaklinać duchy.
Goetia. The Lesser Key of Solomon, tłum. S.L. Mathers (mag „MacGregor”), b.m.w. 1903; również księga magii
seksualnej: The Zoetic Grimoire of Zos, opr. A. “Osman” Spare, b.m.i r.w.
50
wykładnia została przyjęta w kwestii sodomii i pedofilii. Sodomia jest akceptowana
ponieważ jest świadomą decyzją ludzi, pedofilia stanowi przestępstwo bynajmniej nie
ze względu na ohydny zbrodniczy czyn, ale ze względu na fakt, że jest wymuszeniem
na nieświadomym swoich pragnień człowieku (dziecku). „Szatan reprezentuje
wszystkie tak zwane grzechy, ponieważ one prowadzą do fizycznej, umysłowej, czy
też emocjonalnej satysfakcji!”
Systemy religijne są wymysłem ludzi. Człowiek nie jest istotą stworzoną przez
Boga, stanowi efekt ewolucji, wywyższającej go ponad istoty czworonożne. Umysł
ludzki zdolny do abstrakcyjnego myślenia stworzył niedoskonałych, pełnych słabości i
kłamstwa bogów „prawej ręki”. La Vey rozumiał pod tym terminem ezoterycznym,
bogów religii monoteistycznych i takich których reprezentowały zwarte systemy
religijne, jego zdaniem bogów tych charakteryzuje działanie przy pomocy
„altruistycznej” białej magii. Satanizm zdaniem La Veya jest religią zwątpienia. Skoro
przyjmuje się naukową niedoskonałość wcześniejszych, dużych religii, to znaczy że są
one oparte na kłamstwie. Patriarcha satanizmu bluźnierczo stwierdza – Bogowie i
Biblie zostały stworzone wszystkie przez diabła – ojca kłamstwa. Nie są one groźne
dla satanizmu, wręcz La Vey prowokacyjnie twierdzi, że satanizm nie jest możliwy
bez opozycji chrześcijańskiej. Oba systemy jego zdaniem egzystują na zasadzie
symbiozy. Religie nie przeszkadzają wyznawcom satanizmu dopóki nie narzucają
swoich dogmatów i idei jako prawdy jedynej i niepodważalnej. Oto kolejny element
dzisiejszego świata doskonale wpisujący się w neosatanistyczny punkt widzenia.
Rytuał jest formą socjologicznego zespolenia wyznawców. La Vey nie ukrywa,
że rytuały jego szatańskiego kościoła zostały przez niego wymyślone w oparciu o
magnetyczna moc rytuałów okultystycznych. Zadaniem rytuału jest jednoczenie
wyznawców wokół jednego celu, jakim jest osiągnięcie satanistycznej doskonałości,
czyli wyzwolenie się w wszelkich nakazów i zakazów. Podobnie z szatanem, jest on
charakterystyczną i naturalną dla człowieka potrzebą wyższej duchowości jednoczącej
jednostkę ze zbiorowością. Nic ponadto. Kult szatana jest w istocie kultem pożądania,
namiętności, żądz, pragnień, które umownie moglibyśmy nazwać siłami witalnymi
człowieka. Osobowy szatan nie istnieje, odważnie głosi La Vey. Jest to
najdoskonalszy trick Lucyfera, przekonanie o swoim nieistnieniu, popularne w
dzisiejszych czasach rozpatrujących zło w kategoriach duchowej niedoskonałości lub
społecznej niedoskonałości. O ile modernistyczni zwolennicy poglądu o nieistnieniu
szatana lub pustym piekle sytuują się na jednym biegunie tej huśtawki, to Anton La
Vey siada wygodnie na jej drugim końcu. Paradoksalnie można stwierdzić, że
neosatanizm La Veya jest modernizmem w obrębie kultu zła.
Sekta satanistyczna La Veya posiada dziś duże wpływy w amerykańskich
środowiskach artystycznych – wśród muzyków, aktorów, pisarzy itd. Jej wpływ silnie
widoczny jest w elementach tzw. kultury masowej51. Wśród zadeklarowanych i
oficjalnych wyznawców „kościoła szatana” można wymienić: Micke’a Jaggera, Marca
Almonda czy byłego aktora i dziennikarza ukrywającego się pod pseudonimem
Marilin Manson. La Veyowi udało się wyzyskać popularyzatorski sukces Crowleya do
stworzenia masowej ideologii religijnej, swoistego „satanistycznego disneylandu”,
Wpływ satanizmu na kulturę masową przedstawiają takie przykładowe prace: o. A. D’Ascanio
OFMCap., Cywilizacja śmierci. Działanie szatana dzisiaj, Lublin 2000; Satanizm, rock, narkomania, seks, red.
o. A. J. Nowak OFM, Lublin 1999.
51
dającego prostą filozofię życiową wraz z dogmatami i rytuałami. Jules Barbey
d’Aurevilly przestrzegał w jednym ze swoich opowiadań: „Najlepszym i może
jedynym sposobem panowania nad ludźmi jest władać ich namiętnościami”.
Nieprzyjaciel Boga i ludzkości potrafi to doskonale.
***
Satanizm różnych form, koncepcji, obrzędów i idei posiada kilka znaczących
punktów wspólnych, wszak jego źródło pozostaje te same. Satanizm wszelkich odmian
jest wściekłym buntem przeciw Bogu i naturalnemu ładowi przez niego
ustanowionemu na ziemi. Objawiać się on może odrzuceniem porządku Boskiego,
ładu moralnego, zasad społecznych, czy odrzuceniem natury ludzkiej. Szatan, ojciec
kłamstwa, posługuje się w tym przypadku pokrętnymi koncepcjami moralnymi
dotyczącymi „prawdziwego oblicza natury ludzkiej”. Satanizm bez względu na swoja
proweniencję wykorzystuje złe skłonności natury ludzkiej jako narzędzie w walce
duchowej. Jest to zrozumiałe, ze względu na dzisiejszy teatr działań w tej wojnie
duchowej, którym stała się ziemia. Przegrana Lucyfera i jego zwolenników w
pierwszej fazie starcia, zakończyła się straceniem upadłych aniołów, które
poprzysięgły Bogu zemstę w postaci zniszczenia człowieka, istoty wywyższonej
ponad nie. W tym przypadku satanizm posługuje się chętnie argumentem
wywyższenia człowieka jako istoty boskiej, przy jednoczesnym odwoływaniu się do
człowieka jako zwierzęcia kierującego się morderczymi instynktami. W istocie
Lucyfer nie potrafi znieść myśli, że ludzka natura jest połączeniem natury zwierzęcej z
naturą aniołów. Satanizm wszelkich koncepcji głosi z różnym natężeniem opinię o
„śmierci Boga” (używam umownie tego nietzscheańskiego pojęcia!). Czy to w
filozoficznej formie oświeceniowego materializmu, czy poprzez nieszczery ateizm lub
agnostycyzm, bądź w formie okultystycznego przekonania o „fałszywych bożkach
prawej ręki”, lub modnej dziś koncepcji dobra i zła tkwiącego w człowieku. Satanizm
w każdej formie wymierzony jest przede wszystkim w Chrystusa i Jego Dobrą
Nowinę. Odkupieńcza śmierć i Zmartwychwstanie Zbawiciela było najpoważniejszym
ciosem zadanym siłom zła od czasu klęski zastępów Lucyfera. Żadna z form dawnego
lub współczesnego satanizmu nie przyzna racji powyższemu zdaniu. Dla jednych
czcicieli zła negacja znaczenia śmierci Krzyżowej Jezusa Chrystusa polega na
głoszeniu poglądu o tak zdeprawowanej naturze człowieka, że nie zasługuje on na
jakiekolwiek odkupienie; dla drugich, na przekonaniu o tryumfie szatana, jakim była
śmierć Chrystusa, odrzuconego przez ludzi; dla innych wreszcie, na poglądzie
ogłaszającym Lucyfera prawdziwym dobrodziejem ludzkości a Jezusa Chrystusa
sprowadzającym do wybitnej postaci ludzkiej, równej Buddzie, Mahometowi, czy
Maniemu. Metody zła są wielorakie, cel jeden i niezmienny od zarania ludzkości –
zerwanie wszelkiej łączności pomiędzy Bogiem a jego stworzeniem.
Żyjemy w czasach dominacji zła. Ogarnęło ono jednostki, społeczności, narody.
Jesteśmy świadkami totalnego buntu, rebelii miernot i słabeuszy skrywających swoje
kompleksy i niedostatki za czarnymi skrzydłami pana iluzji i złudy. Jednak czas
przesilenia jest bliski. Ostatecznie Lucyfer przegrał swoją wojnę już dawno temu. A to
jest nieodwracalne na wieki.
Download