Dylematy współczesnej edukacji: nauczanie tradycyjne czy

advertisement
Jerzy Mischke
Dylematy współczesnej edukacji:
nauczanie tradycyjne czy zdalne?
Geneza tych rozważań
Proces nauczania rozgrywa z udziałem trzech aktorów. Są to: uczeń, nauczyciel oraz
instytucja edukacyjna, której zadaniem jest organizowanie współpracy dwóm pierwszym
Zarówno uczeń, jak i nauczyciel i szkoła dysponują swobodą wyboru między tradycyjnym i
zdalnym sposobem nauczania. Warto więc zastanowić się, dlaczego wybierają jeden z nich.
Proponuję zatem rozważyć powody, które skłaniają każdego z aktorów do podjęcia nauki w
formie zdalnej.
Nie chciałbym jednak dyskutować tutaj zagadnienia motywacji do uczenia się w tym
systemie. Dlatego skupię się na roli otoczenia systemu edukacyjnego i jego wpływie na
wybór zdalnej formy nauczania.
W Polsce wiele się mówi i pisze o edukacyjnej przydatności nauczania na odległość bądź też
rozważa warunki, jakie powinna spełniać ta forma nauczania. Brakuje jednak kompleksowej
analizy powodów, które mogłyby sprawić, by mając do dyspozycji nauczanie w systemie
tradycyjnym, wybrane zostało nauczania zdalne.
Po latach, może nawet setkach lat, niewielkich i stopniowych zmian cywilizacyjnych, a więc
również w systemie edukacji, nastąpił jakościowy skok i dzisiaj uczymy się już w zupełnie
innym świecie. Zmiany nastąpiły w czasie krótszym niż jedno pokolenie nauczycieli i pewnie
dlatego pozostają niezauważone, a jeśli nawet je zauważamy, to ciągle nie potrafimy ich
zracjonalizować i wykorzystać. Intuicyjnie czujemy, że coś się stało, ale niezbyt dobrze
potrafimy nazwać to „coś” i zaprojektować procedury dostosowujące do tego „czegoś”
obecną praktykę edukacyjną.
Niektórzy twierdzą, że istotą i najważniejszym objawem zmian w edukacji jest możliwość
nauczania na odległość z wykorzystaniem współczesnych technologii komputerowych.
Jeśli uznać ten pogląd, to dla porządku godzi się zauważyć, że nauczanie na odległość jest
jednym z elementów systemu edukacji znanego pod angielską nazwą e-learning. Polskim
odpowiednikiem tego terminu mogłaby być elektroniczna edukacja (e-edukacja), z nieco
rozszerzonym znaczeniem w stosunku do angielskiego pierwowzoru. Próbę zdefiniowania eedukacji podjęli J. Mischke i A. K. Stanisławska1:
1
J. Mischke, A. K. Stanisławska, Elektroniczna rewolucja w edukacji. Ale jaka?, materiały Konferencji „Informatyczne
przygotowanie nauczycieli” nt. Kształcenie na odległość – Mit czy edukacyjna rzeczywistość?, zorganizowanej przez
Strona 1 z 9
Przez e-edukację rozumiemy taki system edukacyjny, czyli całość instytucji, osób i
czynności — a więc instytucje, prawo, metodykę nauczania, proces nauczania oraz
jego organizację i wreszcie relacje między uczestnikami tego procesu — które
prowadzą do zdobycia przez studenta nowej wiedzy, umiejętności i kompetencji przy
użyciu nowoczesnych technologii informatycznych2. Przez nauczanie rozumiemy zaś
proces zarówno przekazywania wiedzy przez nauczyciela, jak i proces przyswajania
jej przez studenta oraz samodzielnego zdobywania przez niego nowych umiejętności3.
E-edukacji przeciwstawiamy nauczanie tradycyjne. Tym terminem obejmujemy
wszelkiego typu procesy dydaktyczne, w których występuje jedność miejsca i czasu
uczestników procesu, prowadzone klasycznymi metodami dydaktycznymi z
zachowaniem obowiązujących reguł instytucji, która taki proces organizuje4.
W tym kontekście nauczanie na odległość to, wg A. K. Stanisławskiej5:
proces nauczania prowadzony na odległość (a zatem niezależnie od miejsca i czasu), z
zachowaniem bezpośredniego kontaktu jego uczestników (interakcja).
Konieczne wydaje się podkreślenie w tym miejscu, że nauczanie na odległość to nie
korzystanie z książek (elektronicznych czy drukowanych), przesyłanie materiałów pocztą
(zwykłą czy elektroniczną lub za pośrednictwem stron WWW czy też płyty CD), a nawet nie
tylko komunikowanie się za pomocą telefonu czy poczty elektronicznej.
Podobnie jak e-edukacja nie jest korzystaniem z przeźroczy w czasie wykładu lub pisanie
podręcznika na komputerze. Uczenie się za pomocą komputera niczym istotnym nie różni się
od uczenia z książki, może za wyjątkiem mniej wygodnej pozycji i łatwiejszego, choć ciągle
nie dość przejrzystego, kartkowania ekranu komputera.
Zarówno kategoria e-edukacji, jak i nauczania na odległość obejmują przede wszystkim
organizację nauczania, a nie sposobu komunikowania. Wynika to z faktu, że aby uzyskać
efekt interakcji nauczyciela i ucznia konieczna jest specyficzna organizacja procesu ich
wzajemnego komunikowania się. Podobnie jest w tradycyjnym nauczaniu, które nie
sprowadza się do mówienia na lekcji, ale do organizacji nauczania w instytucji zwanej szkołą.
Na marginesie warto zauważyć, że wynikające z nieznajomości problemu mity, jakimi
obrosło w Polsce nauczanie na odległość, przynoszą tej formie nauczania wiele szkody.
Przesłanką niniejszej tezy jest przekonanie, że we współczesnej Polsce decydując o wyborze
(lub rezygnacji z) nauczania zdalnego każdy z trzech głównych aktorów sceny edukacyjnej,
Akademię Pedagogiczną w Krakowie, 2003, dostępny:
http://galaxy.uci.agh.edu.pl/~mischke/wazniejsze_publikacje_i_opracowania_odl/elektroniczna_rewolucja_w_edukacji.doc.
2
J. Mischke, Nie ma jednego e-learningu niezależnie od przedmiotu i uczelni, 2003, dostępny:
http://galaxy.uci.agh.edu.pl/~mischke/wazniejsze_publikacje_i_opracowania_odl/nie_ma_jednego_e-learningu.doc.
3
A. K. Stanisławska, Różnice i podobieństwa, zalety i słabości nauczania przez Internet versus nauczanie tradycyjne, 2003,
dostępny: http://www.puw.pl/elearning.html?akcja=elearning&P[id]=0&P[aid]=293.
4
Tamże.
5
A. K. Stanisławska, Uczyć się w Internecie. Kilka wybranych problemów z metodyki zdalnego nauczania, materiały IV
Konferencji Naukowej „Media a edukacja”, Poznań 2002, dostępny:
http://www.puw.pl/downloads/docs/1_elearning/2_teoria_elearning/referat%20Media%20a%20edukacja04_2002.pdf.
Strona 2 z 9
tj. uczeń, nauczyciel oraz instytucja edukacyjna, kierują się innymi motywami, których
źródłem w dużej mierze jest kulturowo-społeczno-prawno-ekonomiczne otoczenie systemu.
Środowisko procesu nauczania6
Świat przechodzi rewolucję dążąc do cywilizacji informacji i wiedzy (niektórzy twierdzą, że
już ją osiągnął). Na dodatek dzieje się to w sytuacji, gdy procesom globalizacji podlegają
wszystkie istotne zjawiska określające funkcjonowanie w nim człowieka.
Zarówno cywilizacja wiedzy, jak i towarzyszące jej procesy globalizacyjne, zarówno w sferze
gospodarki, jak i kultury, są niewątpliwie pochodną gwałtownego rozwoju technologii
komputerowej w ostatnich 10–15 latach i jednocześnie cezurą oddzielającą starą i nową
edukację.
Ta rewolucja przynosi współczesnym systemom edukacji dramatyczne wyzwania i rodzi
dalekosiężne skutki, których nie dostrzegają (lub nie chcą dostrzegać?) nasze środowiska
akademickie. Nieśmiałe pojedyncze próby aktywnego uczestnictwa w dostosowywaniu
szkolnictwa wyższego do tych wyzwań są ciągle utrzymywane w fazie hobbystycznoamatorskiej, tak jakby system edukacyjny był enklawą wydzieloną ze społeczeństwa i mógł
bezkarnie utrzymywać anachronizmy swego funkcjonowania.
Charakterystycznymi cechami społeczeństwa informacyjnego są:
•
Wielka ilość dostępnych informacji, a dzięki komputerom i Sieci ogromne możliwości
ich przesyłania, gromadzenia, magazynowania, przetwarzania, sortowania, prezentacji,
wreszcie wykorzystywania do objaśniania i przewidywania przyszłości w nieomal
wszystkich dziedzinach aktywności człowieka.
•
Globalizacja wszystkich obszarów działalności człowieka, w tym również edukacji.
•
Mobilność ludzi w wielojęzycznej i wielokulturowej przestrzeni rzeczywistej lub
wirtualnej.
•
Podniesienie wiedzy i kreatywności do rangi kapitału przynoszącego coraz większe
zyski.
•
Coraz większa dbałość o optymalizację (a zatem algorytmizację) decyzji
podejmowanych w oparciu o sformalizowane procedury, wykorzystujące osiągnięcia
matematyki.
•
Dążenie do profesjonalizacji coraz to większej liczby stanowisk pracy.
•
Formalizacja i standaryzacja procedur oraz kontrola jakości produkcji i usług (np.
stosowanie normy ISO 9001:2000).
•
Zmiana stosunków pracy polegająca na realizacji pracy w modelu lean manufacturing
czy telepracę.
6
J. Mischke, Adjustment of the higher education system to terms of information society, Eden Annual Conference, Rhodos
2003, dostępny:
http://galaxy.uci.agh.edu.pl/~mischke/wazniejsze_publikacje_i_opracowania_odl/przystosowanie_systemu_wyzszej_edukacj
.doc.
Strona 3 z 9
•
Tworzenie nowych i zanikanie nieprzydatnych specjalności zawodowych.
•
Przesunięcie głównego źródła postępu cywilizacyjnego z uczelni do wielkich
międzynarodowych korporacji lub wyspecjalizowanych agencji rządowych bądź
nastawionych na taką działalność organizacji non profit.
•
Przejęcie części zadań edukacyjnych przez podmioty rynkowe (przedsiębiorstwa
dostarczające różnych usług edukacyjnych oraz tzw. korporacyjne uniwersytety).
Uczelniom są zatem stawiane nowe wymagania, modyfikowane przede wszystkim liczbą
użytkowników i globalizacją edukacji. Najpowszechniej formułowanymi postulatami
względem uczelni akademickich są:
•
Objęcie nauką możliwie największej liczby osób. Najlepiej by było, gdyby 100%
członków społeczeństwa miało wykształcenie uniwersyteckie! Jednocześnie jednak nie
definiuje się precyzyjnie pojęcia „wyższego wykształcenia”.
•
Udział w stałej aktualizacji wiedzy członków społeczeństwa i udzielanie im pomocy w
dostosowywaniu się do zmiennych warunków cywilizacyjnych.
•
Współudział w rozwiązywaniu szczególnie trudnych problemów ludzkości,
przewidywanie przyszłości i kreowanie postępu cywilizacyjnego. To trudne zadanie
jest niezmiennie kierowane do pracowników uczelni z nadzieją, że potrafią oni
kompetentnie na nie odpowiedzieć.
•
Tworzenie elit intelektualnych
Za tymi często idą postulaty o mniejszym ciężarze gatunkowym:
•
Internacjonalizacja studiów.
•
Umożliwianie nauki poruszania się w przestrzeni wirtualnej i sprawnego
funkcjonowania we wszystkich dziedzinach.
•
Wysoka efektywności nauczania i obniżanie jego kosztów.
Podsumowując, można stwierdzić, że człowiek w społeczeństwie wiedzy powinien posiadać
umiejętność łatwego i szybkiego wchłaniania nowych informacji, selekcjonowania i
przyswajania potencjalnie przydatnych, a następnie przetwarzania ich w wiedzę o świecie.
Jednocześnie ten sam osobnik winien być perfekcyjny i wysoko wydajny w szczegółowych
zastosowaniach nabytej wiedzy.
Jego wykształcenie powinno być bardzo ogólne w zakresie pobierania i przetwarzania
różnorakich informacji, a jednocześnie powinno dostarczać mu szczegółowych umiejętności,
pozwalających z powodzeniem funkcjonować w nowoczesnym, globalnym społeczeństwie.
Współczesny człowiek musi nadążać za zmianami cywilizacyjnymi, których szybkość jest tak
duża, że wymaga instytucjonalnej pomocy zewnętrznej w aktualizacji lub nabywaniu nowych
kompetencji.
Strona 4 z 9
Współczesny uniwersytet kształci wielką liczbę studentów i liczba ta zdaje się mięć tendencję
wzrostową. Trend ten wzmacniany jest hasłem powszechności wykształcenia wyższego.
Wyrazem jego realizacji jest pojawienie się uczelni o kilkunastu i kilkudziesięciu tysiącach
studentów, a nawet tzw. megauniwersytetów o kilkuset tysiącach słuchaczy. Na tym tle
chlubnymi wyjątkami pozostają uczelnie elitarne, dbające o wysublimowany poziom
nauczania.
W tych wielkich (liczbą słuchaczy) uniwersytetach słuchacz pierwszych kilku lat studiów nie
jest w stanie nawiązać kontaktu z uczonym, bo albo takiego nie ma w jego polu widzenia,
albo nie jest w stanie się z nim porozumieć wskutek różnicy posiadanej wiedzy. W efekcie
istnieje nikła szansa na owocną współpracę mistrza i ucznia, która z konieczności
zastępowana jest współpracą z „mistrzem”7 niższego stopnia, a używając słownictwa
cechowego – współpracą z czeladnikiem.
Postulat masowości i ciągłości kształcenia (edukacja dorosłych) przy jednocześnie pożądanej
wysokiej efektywności ekonomicznej praktycznie uniemożliwiają zachowanie wolności
nauczania, która dotąd była niezbywalnym atrybutem i przywilejem nauczyciela
akademickiego. Proces kształcenia na kilku- czy kilkunastotysięcznej wyższej uczelni musi
się upodabniać do procesu produkcji masowej lub co najmniej wielkoseryjnej.
W uprzemysłowieniu nauczania na niższych szczeblach niebagatelnego znaczenia nabiera
podział pracy wywołany coraz szerszym wykorzystywaniem techniki cyfrowej. Dotychczas
jedyną pomocą zewnętrzną, z której rutynowo korzystał nauczyciel, był podręcznik. Reszta
zadań związanych z przekazem wiedzy należała tylko i wyłącznie do nauczyciela i nikt nie
musiał mu w tym pomagać.
Pojawienie się techniki cyfrowej (komputerów) bardzo skomplikowało i zindywidualizowało
ten proces. W szczególności potencjalnie każdy nauczyciel, jeśli tylko potrafi, może się stać:
autorem, rysownikiem, redaktorem technicznym, projektantem i wykonawcą wirtualnych
eksperymentów, filmowcem, montażystą i dystrybutorem podręcznika dostosowanego do
jednego, jedynego przedmiotu i słuchacza.
W praktyce jest to wysoce nieefektywne i nauczyciel powinien skorzystać z usług
wyspecjalizowanych firm.
Nauczycielowi zawsze i przede wszystkim zostanie przekazywanie tego, czego nie da się
napisać, nagrać i narysować.
Będą mu w tym pomagać: dostawcy wiedzy (treści nauczania), władze edukacyjne
(odpowiedzialne za instytucjonalne otoczenie kształcenia), producenci narzędzi do produkcji i
dostawy materiałów dydaktycznych (narzędzi do produkcji pomocy edukacyjnych), dostawcy
systemów zarządzania wiedzą (narzędzi do obsługi procesu dydaktycznego), producenci hard
i software’u wspomagającego uczenie, dostawcy wirtualnych pomocy dydaktycznych.
Wszystkie te usługi nauczyciel może już zamawiać, nie krępując się granicami państwowymi.
7
„Mistrz” , z łacińskiego magister, może znaczyć „nauczyciel” lub „wirtuoz” – od włoskiego maestro. Uważam, że w
kontekście wyższej uczelni powinno się posługiwać tym drugim znaczeniem.
Strona 5 z 9
Z tej perspektywy niezwykłe przywiązanie wszystkich współczesnych wyższych uczelni do
korporacyjnego modelu organizacji, w którym nauczyciele akademiccy są w zasadzie
suwerenni w zarządzaniu uczelnią i zupełnie niezależni w obszarze uprawianej nauki, wydaje
się anachronizmem, szczególnie w przypadku uczelni o bardzo dużej liczbie słuchaczy.
Współczesna uczelnia jest w większym lub mniejszym stopniu nastawiona na nauczanie
„wszystkiego” w danej dziedzinie. Wynika to wprost z tradycji uniwersytetu.
Przyrastający wolumin wiedzy – w połączeniu z akademicką wolnością wyboru sposobu i
szczegółowego zakresu nauczanej wiedzy oraz z małą podatnością na zmiany obecnej
organizacji większości wyższych uczelni – powoduje albo wydłużenie czasu studiów ponad
normatywny czas, albo zaniżenie wymagań, albo też nauczanie treści mało przydatnych lub
zupełnie nieprzydatnych. W każdym przypadku obniża postulowaną wysoką jakość
nauczania.
Wyjątek stanowią programy nauczania tworzone z założeniem, że niektóre, rzadziej używane,
fragmenty wiedzy będą nauczane na zamówienie, po studiach, na specjalistycznych kursach.
Przesłanki wyboru nauki na odległość
Wiele z problemów związanych z dostosowaniem nauczania do opisanych wyżej wymagań
współczesnej cywilizacji może rozwiązać e-edukacja, a przede wszystkim jej szczególna
postać – nauczanie zdalne.
Z pośród wielu motywów skłaniających aktorów edukacji do rezygnacji z uczenia
tradycyjnego na rzecz nauki na odległość wymieniam trzy, moim zdaniem, kluczowe:
•
Minimalizacja energii. To motyw istotny z punktu widzenia zarówno ucznia, jak i
nauczyciela oraz instytucji edukacyjnej. Dla ucznia ważna może być np. eliminacja
konieczności dojazdu do szkoły; dla nauczyciela ― możliwość pracy w domu; dla
szkoły ― rezygnacja z części inwestycji w budynki i laboratoria.
•
Właściwy rasie ludzkiej duch eksploracji (dążenie do przekraczania istniejących
ograniczeń). Na przykład uczniowie mogą chcieć wirtualnie migrować za granicę lub
na inne uczelnie w poszukiwaniu wiedzy czy niedostępnych lokalnie specjalistów;
nauczyciele – dążyć do uwolnienia się od ograniczeń tradycyjnego przekazu wierzy;
natomiast szkoła – starać się rozszerzać zasięg naboru kandydatów na studia poza
najbliższy region lub, uatrakcyjniając ofertę edukacyjną, polepszać swą
konkurencyjność na rynku.
•
Względy ekonomiczne (minimalizacja kosztów lub maksymalizacja zysków). Dla
uczniów będzie to np. oszczędność wydatków na dojazd do szkoły lub kosztów najmu
mieszkania; dla nauczyciela – wzrost jego dochodów; dla szkoły – obniżenie kosztów
pracy lub wzrost prestiżu szkoły.
Strona 6 z 9
Dyskusja
Z tego, co dotychczas napisałem wynika, że wszystko przemawia za tym, by jak najszybciej
wprowadzić nowy system edukacyjnyZważmy bowiem, że na kształceniu na odległość każdy
z „aktorów” powinien coś zyskać:
•
Uczeń dostanie do domu lepsze i łatwiejsze w użyciu materiały i pomoce dydaktyczne,
z których będzie korzystał w domu, nie ponosząc kosztów dojazdów lub zamieszkania
w mieście uniwersyteckim. Programy nauczania będą racjonalniejsze, cześć
szczegółowej wiedzy będzie nauczana na zamówienie, na kursach podyplomowych.
•
Nauczyciel będzie miał ciekawszą pracę tworząc materiały dydaktyczne i można
przypuszczać, że pracując w domu, będzie miał więcej czasu dla rodziny. Jest również
szansa, że zarobi więcej pieniędzy za dodatkowe konsultacje i w postaci honorarium
autorskiego. Można również przypuszczać, że zwłaszcza w początkowym okresie
wzrośnie zatrudnienie w obszarze edukacji, co da nauczycielom większą pewność
zatrudnienia.
•
Szkoła (uczelnia) zwiększy przewagę konkurencyjną na rynku i pozyska nowe źródła
dochodów, oszczędzając na inwestycjach w infrastrukturę itp.
Biorąc pod uwagę tylko wymienione tu względy, zaskakuje wolne tempo i nieporadność
wprowadzania nauczania na odległość do praktyki polskich uczelni.
Przyczyną może być subiektywna nieznajomość problemu wśród aktorów edukacji bądź
strach przed nieznanym i niechęć do ponoszenia niejasno określonych wysiłków. Jednak
może być również tak, że niechęć do zmiany znanego sobie sposobu nauczania nie jest tak
irracjonalna, jak mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka. Mogą bowiem istnieć
obiektywne, a nieopisane wyżej przyczyny, które przemawiają przeciw wprowadzaniu
nowości.
Wśród przyczyn najważniejsze i najsilniej działające są zaniechania legislacyjne w Polsce.
Ani obowiązująca ustawa, ani tzw. projekt prezydencki ustawy o szkolnictwie wyższym nie
odnoszą się wyraźnie do e-edukacji w ogóle, ani do edukacji zdalnej w szczególności8.
Konsekwencje takiego stanu rzeczy są bardzo daleko idące.
8
•
Jedynym podmiotem uprawnionym do potwierdzenia kwalifikacji słuchacza jest
profesor (rada wydziału). Podobnie jak w nauczaniu tradycyjnym, to profesor określa
treść wykładanej wiedzy, nie można wydawać dyplomów ukończenia studiów
zdalnych. Prowadzi to do afiliowania instytucji kształcących zdalnie przy tradycyjnych
wydziałach, które nie mają nic wspólnego z e-edukacją. Taka dwuznaczność nauczania
zdalnego oczywiście zniechęca jego potencjalnych użytkowników.
•
Obowiązujące minima programowe wyrażane są liczbą godzin wykładowych,
ćwiczeniowych i laboratoryjnych. Nauczyciele są zobowiązani do odrabiania tzw.
Na przykład Norwegia już w 1919 roku miała prawo odnoszące się do nauczania zdalnego.
Strona 7 z 9
pensum godzin w bezpośrednim kontakcie ze słuchaczem. Pozostaje więc problem
sposobu zapłaty za pracę nauczyciela w Sieci. Niemniej ustawowe określenie sposobu
rozliczeń nie pozwala na eksperymenty w tej dziedzinie. Zniechęca to nauczycieli do
angażowania się w naukę na odległość.
•
Wstrzemięźliwość w tym względzie jest wzmacniana odmową uznawania publikacji
elektronicznych za równoważne drukowanym. W efekcie zespołom projektantów i
producentów kursów zdalnych odmawia się statusu twórców, a ich praca jest
niesłusznie9 oceniana jako techniczna redakcja materiału dostarczanego przez
nauczyciela-twórcę.
•
System finansowania państwowego szkolnictwa wyższego jest systemem mieszanym
(prywatno-państwowym), co w połączeniu z praktyczną nieusuwalnością
mianowanego nauczyciela, eliminuje wszystkie ekonomiczne bodźce modernizacji
sytemu nauczania i blokuje przepływ specjalistów między uczelniami wszystkich
rodzajów (państwowych i niepaństwowych).
Jeśli dodać do tego wysokie koszy uruchomienia e-edukacji oraz presję nie rozumiejących
istoty problemu polityków i publicystów – otrzymujemy obraz trudności, na jakie napotyka
nauczanie zdalne.
Biorąc pod uwagę tylko wymienione tu czynniki, można stwierdzić, że we wprowadzaniu
kształcenia zdalnego, i w ogóle e-edukacji, są obiektywnie uzasadnione. Tworzy się tu splot
przyczyn i skutków, które razem prowokują działania pozorne i nieskuteczne:
•
Instytucje edukacyjne nie mają pieniędzy na uruchomienie nowych form nauczania,
nie mogą swobodnie zatrudniać specjalistów w nowych dziedzinach, nie mają wpływu
na swobodny podział programów nauczania m.in. na kształcenie przed i po dyplomie.
Nie oferują więc nauczania zdalnego.
•
Nauczyciel pracujący bez instytucjonalnego zaplecza traktuje zdalne nauczanie jako
hobby i w większości przypadków ogranicza swą aktywność do umieszczenia wykładu
w Internecie oraz korespondencji z wykorzystaniem poczty elektronicznej
•
Potencjalny uczeń nie wybiera nauczania zdalnego, bo obecna oferta na rynku jest
bardzo szczupła i, z nielicznymi wyjątkami, przedstawiają ją instytucje nie
pierwszoplanowe.
•
Nie ma więc presji odbiorcy, a przez to dostawcy (nauczyciele i instytucje) czują się
zwolnieni z ponoszenia ciężaru podjęcia nowych wyzwań.
•
Ponieważ edukacja zdalna nie istnieje na większości polskich uczelni – a jednocześnie
mass media i politycy nie ustają w afirmacji nowych rozwiązań edukacyjnych –
władze uczelni i poszczególni nauczyciele chętnie podejmują działania pozorowane.
Mnożą się różne „konsorcja”, projekty „europejskie”, biblioteki wirtualne itp., których
9
Przeglądając niektóre materiały kursowe i porównując je z pierwotnym tekstem można się łatwo przekonać, że dopiero
opracowanie metodyczne, graficzne i informatyczne nadaje pierwotnemu tekstowi szlif twórczego osiągnięcia.
Strona 8 z 9
podstawowym celem jest zapewnienie publicity, a nie ekonomicznie i merytorycznie
uzasadnione nauczanie.
•
W ten sposób wracamy do punktu wyjścia: instytucje edukacyjne nie mają pieniędzy
na... i da capo al fine!
Uczelnie niepaństwowe są co prawda w nieco lepszej sytuacji, ale na razie stanowią
mniejszość i ich potencjał intelektualny jest ciągle znacznie mniejszy i zależny od uczelni
państwowych.
W tej sytuacji pojawia się pytanie: Czy można w rozsądnym czasie opuścić ten ślepy zaułek?
Moim zdaniem można, ale potrzebna jest pogłębiona analiza problemu. Należy także pytać o
to ludzi, którzy z edukacją elektroniczną mieli do czynienia, a nie tylko o tym mówili. W
Polsce są tacy specjaliści (niektórych z nich znam osobiście), ale jak dotąd o e-edukacji
najwięcej do powiedzenia mają osoby najmniej w tej dziedzinie kompetentne.
Trzeba też zrezygnować z mitu rozdzielności nauczania tradycyjnego i e-edukacji.
Wprowadzenie e-edukacji (w tym nauczania zdalnego) wymaga głębokiej modernizacji
nauczania tradycyjnego, a jednocześnie każda poważnie traktowana modernizacja
istniejących praktyk dydaktycznych nieuchronnie prowadzi do e-edukacji, zapewne
najczęściej w postaci systemu mieszanego (ang. blended learning).
Nauczanie tradycyjne i e-edukacja są ze sobą nierozerwalnie związane i sztuczne ich
dzielenie do niczego dobrego nie doprowadzi. Dlatego motywy wyboru sposobu nauczania są
tak istotne i poświęcenie im uwagi uważam w tym momencie za niezwykle ważne.
Strona 9 z 9
Download