KONKURS – POWOŁANIE W BIBLII (termin po feriach zimowych, zgłoszenia proszę kierować do P. Agnieszki Makarewicz do 9 lutego). Czym jest powołanie? Kiedy słyszymy słowo „powołanie”, przed oczyma naszej wyobraźni staje najczęściej człowiek ubrany w długi strój: habit, sutannę. Na myśl przychodzą nam zakonnicy, siostry zakonne, czy księża. Czasem możemy usłyszeć o „lekarzu z powołania”, „nauczycielce z powołania”, „pielęgniarce z powołania”. W ten sposób mówi się o ludziach, którzy wykonują swój zawód z pasją, z ogromnym oddaniem, często poświęcając większość swojego życia, swoje zdolności, talenty, całego siebie... dla innych. Te określenia i skojarzenia tylko jednostronnie przybliżają nam znaczenie tego słowa. Wskazują tylko na człowieka, który otrzymał powołanie i odpowiedział na nie konkretnym sposobem życia, szlachetną postawą. Ale jest jeszcze druga strona medalu: skoro mówimy, że jest powołany, to oczywiste jest, że musi być także Ktoś, kto obdarza powołaniem. Tym, który powołuje jest Bóg. Pismo święte Starego Testamentu opisując ideę powołania, określa ją terminami: „wołać”, „zapraszać”, „wybierać”. Z jego lektury wynika jasno, że powołanie jest darem Boga dla człowieka. Każdy człowiek powołany jest do życia, do miłości, do szczęścia z Bogiem. Powołanie do tych trzech celów jest punktem wyjścia dla każdego innego powołania. Bóg pragnie, abyśmy przeżyli nasze życie w miłości, szczęściu, które daje przyjaźń z Nim i w wewnętrznej wolności. Powołanie jest wezwaniem, z którym Bóg zwraca się do człowieka w sposób bezpośredni, jednorazowy i nieodwołalny. Człowiek został powołany do życia - fizycznego i nadprzyrodzonego (życia z Bogiem). Dojrzewając, odkrywa on swoje szczegółowe powołanie. Może być to powołanie do małżeństwa i rodzicielstwa; powołanie do kapłaństwa, czy życia zakonnego, albo też powołanie do samotności z wyboru. Konieczne jest, aby właściwie rozeznać, do czego wzywa mnie Bóg. Należy podkreślić, iż powołanie nie jest własnym „widzimisię” człowieka. Jest ono darem Boga dla człowieka, ale zarazem wyzwaniem, na które trzeba dać zdecydowaną odpowiedź. Mając na myśli powołanie do szczególnej służby Bogu czyli do kapłaństwa, lub życia zakonnego, trzeba zaznaczyć, że w swej istocie jest ono MISJĄ. W żadnym wypadku nie jest ono wyróżnieniem danej osoby, ze względu na nią samą, na jej zasługi, czy wyjątkową świętość. Powołanie dokonuje się ze względu na innych, dla innych, ze względu na służbę Bogu i człowiekowi. Powołanie nie jest więc spełnieniem osobistych ambicji, realizacją własnego „pomysłu na życie”. Ten dar Boga człowiek powinien rozpoznać, przyjąć i zrealizować w swoim życiu. Aby go rozeznać, winien modlić się o dary Ducha Świętego, o łaskę rozpoznania własnego miejsca w świecie, w Kościele, w Bożym planie. Powołanie jest tajemnicą Stwórcy wobec stworzenia. Sługa Boży Jan Paweł II po pięćdziesięciu latach kapłaństwa stwierdził, że powołanie jest „darem i tajemnicą”. Na jego drodze potrzeba zawierzenia, zaufania Bogu, „postawienia stopy na głębinie”, pójścia w nieznane. Papież pisze, że każde powołanie w swojej najgłębszej warstwie jest tajemnicą, jest darem, który nieskończenie przerasta człowieka. Powołanie jest tajemnicą Bożego wybrania: Nie wyście Mnie wybrali, ale Ja was wybrałem i przeznaczyłem was na to, abyście szli i owoc przynosili, i by owoc wasz trwał (J 15, 16). Nikt sam sobie nie bierze tej godności, lecz tylko ten, kto jest powołany przez Boga, jak Aaron (Hbr 5, 4). Zanim ukształtowałem cię w łonie matki, znałem cię, prorokiem dla narodów ustanowiłem cię (Jr 1, 5). Te natchnione słowa muszą przejąć głębokim drżeniem każdego człowieka, który czuje w swoim sercu powołanie do szczególnej służby Bogu. Gdy mówimy o powołaniu, winniśmy czynić to w postawie głębokiej pokory, świadomi, że Bóg nas „wezwał świętym powołaniem nie na podstawie naszych czynów, lecz stosownie do własnego postanowienia i łaski” (2 Tm 1, 9). Równocześnie zdajemy sobie sprawę, że ludzkie słowa nie są w stanie udźwignąć ciężaru tajemnicy, jaką kapłaństwo w sobie niesie (Por. Jan Paweł II, Dar i tajemnica, Kraków 1996, s. 7-8). Człowiek, o którym dziś chcę napisać, to człowiek nieszczęśliwy, Apostoł, który nie w pełni zdawał sobie sprawę z daru jakim jest powołanie. Ewangelia ukazuje go w bardzo złym świetle. Spełnia się na nim prawda zawarta w słowach Chrystusa z kazania na górze: "Nikt nie może dwom panom służyć. Bo albo jednego będzie nienawidził, a drugiego będzie miłował. Albo z jednym będzie trzymał, a drugim wzgardzi. Nie możecie służyć Bogu i Mamonie" (Mt 6,24). Człowiek, o którym chcę napisać próbował pogodzić to, czego pogodzić się nie da i doprowadził do rozdarcia swego serca. Ten człowiek to Judasz. Był prawdopodobnie jednym z pierwszych uczniów Jezusa, bowiem został włączony do kolegium Dwunastu. Można zatem powiedzieć, że Chrystusa i Jego naukę znał bardzo dobrze, bo był z Nim od samego początku. Należał do grona najbliższych współpracowników Mistrza z Nazaretu. Musiał również cieszyć się zaufaniem apostołów, bowiem to właśnie jemu zlecono opiekę nad wspólnym majątkiem (por. J 12,5). Pragnienie bogactwa oddala Judasza od Jezusa. Pieniądze przyciągały go bardziej. Pożądanie pieniędzy popycha go do zdrady. Drugie, najczęściej powtarzane przez ewangelistów określenie Judasza to ZDRAJCA. Zdrada wypływa z inicjatywy Judasza. To on sam udaje się do arcykapłanów, aby omówić warunki wydania Jezusa. Za bardzo niską cenę sprzedaje swego Mistrza, któremu towarzyszył przez trzy lata, bowiem 30 syklów, które otrzymał były sumą płaconą za niewolnika (por. Mt 26, 14-16 z przypisem). Ostatnie spotkanie Jezusa z Judaszem jest pełne tragizmu. Judasz pocałunkiem symbolizującym przyjaźń, przywiązanie, wydaje Chrystusa oprawcom. Jezus ten pocałunek przyjmuje i zdaje się mówić Judaszowi, że jeszcze nie wszystko stracone, że jeszcze może naprawić swój błąd, że wciąż jest przyjacielem, choć dokonuje zdrady: "Przyjacielu, po coś przyszedł" (Mt 26,50), "pocałunkiem wydajesz Syna Człowieczego" (Łk 22,48). Judasz nie do końca wiedział co czyni. Słowa Jezusa jeszcze do niego nie docierają. Dopiero wyrok wydany przez Sanhedryn - wyrok śmierci powoduje oprzytomnienie. I tylko oprzytomnienie. Judasz nie uwierzył, że może swój błąd naprawić. W serce wstępuje rozpacz i serce to pęka. Pieniądze otrzymane za zdradę zaczynają palić ręce i sumienie. Judasz pełen rozpaczy podejmuje ostatnią decyzję: "...rzuciwszy pieniądze ku przybytkowi, oddalił się, potem poszedł i powiesił się" (Mt 27,6). Czego możemy nauczyć się od Judasza? Przede wszystkim tego, że Bóg żąda od powołanego całego serca. Nie można służyć Bogu i Mamonie. Bóg nikogo nie zmusza do podjęcia powołania, mówi "jeśli chcesz", ale jeżeli podejmiesz drogę powołania, jeżeli przyłożysz rękę do pługa, to wstecz się już nie oglądaj. Już wybrałeś, bądź wierny. Do wierności powołaniu Bóg wzywa każdego z powołanych. Dalej Judasz uczy i tego, że można być bardzo blisko Boga, można znać Jezusa i Ewangelię i zdradzić. Żaden powołany nie może być pewny. Pewność, zadufanie we własne siły budzi w każdym "Judasza", który próbuje pogodzić to, czego pogodzić się nie da. I taka postawa bez konsekwentnego kroczenia za Mistrzem, z oglądaniem się wstecz, prowadzi zawsze do rozerwania serca, które jest niepodzielne. I wówczas następuje śmierć - śmierć duchowa. Los Judasza uczy w końcu i tego, że powołanie jest łaską, jest darem i jak każdy dar może być zmarnowane, utracone Napełniony Duchem Świętym Dzieje Apostolskie mówią o nim, że był mężem pełnym wiary i Ducha Świętego. Podkreślane jest to kilkakrotnie w dwóch rozdziałach tej księgi opisującej jego działalność. Otwarty na działanie Ducha Świętego dał się poznać jako autentyczny świadek Ewangelii. Za prawdę zapłacił najwyższą cenę, stając się pierwszym męczennikiem Kościoła. Człowiekiem tym był święty Szczepan. Wybrany na diakona przez kolegium dwunastu. Był Żydem - hellenistą, otwartym na działanie Ducha Świętego. Człowiekiem wykształconym, najprawdopodobniej z kręgów kapłańskich. Zna doskonale prawo, proroków. Zna również błędy i grzechy przywódców religijnych Izraela. Sam tych błędów unika. Do najcięższych przewinień, które wymienia należy twardość serca oraz sprzeciw Duchowi Świętemu. Po wybraniu na diakona jest uczniem pełnym gorliwości. Nie ogląda się za siebie, lecz wytrwale biegnie ku mecie. Jego gorliwość i wierność Ewangelii, pozyskiwanie coraz to nowych wyznawców Chrystusa musiała wywołać sprzeciw przywódców Izraela. Szczepan nie zważa jednak na grożące z ich strony niebezpieczeństwa, lecz wytrwale głosi prawdę o Chrystusie. Wierność Ewangelii prowadzi go przed Sanhedryn, który po przesłuchaniu skazuje Szczepana na ukamienowanie. Szczepan umiera. Jego śmierć, pewne gesty i słowa przypominają śmierć Chrystusa. Szczepan modli się za swoich prześladowców, by Bóg im wybaczył, Chrystusowi oddaje swego ducha, wreszcie widzi otwarte niebo i chwałę, jaką cieszy się Zmartwychwstały zasiadając po prawicy Ojca. Czego może nauczyć nas święty Szczepan? Przede wszystkim uległości Duchowi Świętemu. To pod wpływem Ducha głosi Chrystusa. Przez poddanie Duchowi przemienia się, utożsamia się z Chrystusem zarówno w życiu jak i w śmierci. Duch Święty sprawił, iż sędziowie "zobaczyli twarz jego, podobną do oblicza anioła" (Dz 6,15). Święty Szczepan uczy nas także gorliwości. On nie szedł za Jezusem. On biegł za Nim. On był gorący w świadczeniu o Chrystusie. Uczy nas, że w służbie Chrystusowi nie można być letnim. Wreszcie uczy nas święty Szczepan unikania błędu zatwardziałości serca. Tylko otwartość na wciąż nowe słowo Boga pozwala być autentycznym świadkiem Ewangelii. Bóg ciągle zaskakuje nas czymś nowym. I przyjmowanie tych nowości ze strony Boga, przyjmowanie woli Boga, pozwala być wciąż żywym świadkiem Chrystusa. A tylko taki świadek potrafi przyciągnąć kogoś nowego do Chrystusa. Dzisiejszy świat nie potrzebuje nauczycieli, lecz świadków Przykłady powołań w Biblii Powołanie jako łaska Początkiem powołania jest Boże wybranie, przy czym nie polega ono na przypadkowym zbiegu okoliczności czy ludzkich zabiegach. Jest ono wynikiem wolnej inicjatywy Boga. Wybranie jest łaską, na którą powołany nie zasłużył swoimi czynami. Mówi o tym Księga Rodzaju opisując powołanie Abrahama. ( Rdz 18, 19), Izaaka ( Rdz 21,12), czy Jakuba ( Rdz 25, 23).Tę darmowość łaski wybrania odczuwali niejednokrotnie sami powołani. Gedeon mówi do Boga: „Wybacz, Panie mój! Jakże wybawię Izraela? Ród mój jest najbiedniejszy w pokoleniu Manassesa, a ja jestem ostatni w domu mego ojca” ( Sdz 6,15). Kiedy Bóg wybiera Saula na króla, ten zwraca się do Niego w słowach: „ Czyż ja nie jestem Beniamitą – z jednego z najmniejszych pokoleń izraelskich, a mój ród czyż nie jest najniższy ze wszystkich rodów pokolenia Beniamina? Czemuż więc odzywasz się do mnie tymi słowami?” ( 1 Sm 9, 21). Podobna sytuacja występuje przy powołaniu Jeremiasza ( Jr 1, 4) czy Amosa ( Am 7, 14n). Powołanie Abrahama. „Pan rzekł do Abrama: Wyjdź z twojej ziemi rodzinnej i z domu twego ojca do kraju, który ci ukażę. Uczynię bowiem z ciebie wielki naród, będę ci błogosławił i twoje imię rozsławię: staniesz się błogosławieństwem. Będę błogosławił tym, którzy ciebie błogosławić będą, a tym, którzy tobie będą złorzeczyli, i ja będę złorzeczył. Przez ciebie będą otrzymywały błogosławieństwo ludy całej ziemi” (Rdz 12, 1-3). Powołanie proroka Jeremiasza. „Pan skierował do mnie następujące słowo: Zanim ukształtowałem cię w łonie matki, znałem cię, nim przyszedłeś na świat, poświęciłem cię, prorokiem dla narodów ustanowiłem cię. I rzekłem: Ach, Panie Boże, przecież nie umiem mówić, bo jestem młodzieńcem! Pan zaś odpowiedział mi: Nie mów: Jestem młodzieńcem, gdyż pójdziesz, do kogokolwiek cię poślę, i będziesz mówił, cokolwiek tobie polecę. Nie lękaj się ich, bo jestem z tobą, by cię chronić wyrocznia Pana. I wyciągnąwszy rękę, dotknął Pan moich ust i rzekł mi: Oto kładę moje słowa w twoje usta. Spójrz, daję ci dzisiaj władzę nad narodami i nad królestwami, byś wyrywał i obalał, byś niszczył i burzył, byś budował i sadził” (Jr 1, 4-10). Człowiek dwóch testamentów Chciałbym dziś powiedzieć o człowieku z pogranicza dwóch Testamen­tów. Należał bowiem do ludu Starego Przymierza, a zarazem wezwany został przez Boga do przygotowania terenu dla Przymierza Nowego. Ostatni prorok Starego Testamentu, największy spośród na­rodzonych z niewiasty. Św. Jan Ewangelista napisał o nim: Pojawił się człowiek posłany przez Boga. Przyszedł on na świadectwo, aby zaświadczyć o światłości, by wszyscy uwierzyli przez niego (J 1,6-7). Tym człowiekiem był św. Jan Chrzciciel. Rodzice Jana - Zachariasz i Elż­bieta, byli już w podeszłym wieku, kiedy dzięki szczególnej interwencji Bo-ga (por. Łk 1,5-25;57-80), narodził się Jan - ostatni prorok Starego Testamentu, na­pełniony Duchem Świętym jesz­cze w ło­nie matki swojej i uwolniony od grzechu pierworodnego jeszcze w okresie życia płodowego. Można powiedzieć, że poza tek­stem Jana wyżej cytowanym nie ma mowy w Nowym Testamencie o powołaniu Jana Chrzciciela. Brak jest wyraźnego wezwa­nia do opuszczenia rodzinnego domu, brakuje dialogu między powołanym a Po­wołującym. Na uwagę zasługuje również fakt, że Jan Chrzciciel, w odróżnieniu od in­nych proroków, pozostaje na jednym miejscu. On nie wędruje, by głosić Boże orędzie. To do niego przychodzą, by orę­dzie to usłyszeć. Jan od początku świadom jest swego zadania. Wie, że jego powołaniem jest przygotowanie drogi dla Pana. Dla­tego wszystkim tym, którzy chcieli w nim widzieć obiecanego Mesjasza, tłumaczy, że nie jest tym, za kogo go uważają. Odrzuca każdą próbę wywyższenia go przez ludzi. Sprowadza siebie do roli kogoś pod­rzędnego, do narzędzia. Nie nazywa siebie kimś, ale czymś - głosem wołającym na pustyni. Z odwagą wzywał do na-wrócenia, do przygotowania drogi Pańskiej. Za odwagę zapłacił wysoką cenę - życie. Centrum jego działalności stanowił Chrystus. Dla Niego przygotował drogę, bez żalu rozstał się ze swoimi uczniami, więcej nawet - sam wskazał im Chrystusa, jakby zachęcając, by poszli za Nim. Wraz z pojawieniem się Chrystusa misję swoją uważa za zakończoną. Jan Ewangelista zapisał słowa wypowiedziane przez ostatniego proroka Sta­rego Testamentu: Człowiek nie może otrzymać niczego, co by mu nie było dane z nieba. Wy sami je­steście świadkami, że powiedziałem: Ja nie jestem Mesjaszem, ale zostałem przed Nim posłany. Moja radość doszła do szczytu. Potrzeba, aby On wzrastał, a ja się umniejszał (J 3,27-28.30). I choć Chrystus stanowił centrum jego działalności, choć widział nad Jezu­sem Ducha św. i po tym po­znał, że On jest Mesjaszem, przyszedł czas, kiedy Jan jakby zwątpił. Dowiedział się o Jezusie od swoich uczniów, kiedy przebywał w więzieniu. I wówczas wysyła do Chrystusa poselstwo z zapytaniem: Czy Ty jesteś Tym, który ma przyjść, czy też innego mamy oczekiwać? (Łk 7,19). Starotestamentalne oczekiwania związane z osobą Mesjasza, który wyzwoli Izraela z niewoli zewnętrznej zrodziły wątpliwości. W tym pytaniu Jan za­wiera inne pytanie: Czy to, co robiłem i za co teraz cierpię w więzieniu było prawdą? Czy ja się nie pomyliłem wskazu­jąc na Ciebie? Czy nie zmar­nowałem swojego życia? Chrystus nie od-powiada wprost. Chrystus ukazuje Janowi swoją działalność. Odwołuje się do obra-zu Mesjasza namalowanego przez Izajasza, do obrazu Mesjasza - Sługi. I wzywa Jana do wiary, że to ON - Jezus jest Me­sjaszem: Błogosławiony jest ten, kto we Mnie nie zwątpi (Łk 7,23). Nie wiem, czy ta odpowiedź Chrystusa wystarczyła Janowi. Może do cierpień więzienia mu­siał dodać cierpienie zwątpienia? Czego może nas nauczyć Jan Chrzciciel? Przede wszystkim tego, że najważniejszym w powołaniu jest Bóg, a nie człowiek. Człowiek jest tylko narzędziem, którym Bóg pragnie się posłużyć. Jan mówi nam o tym, że człowiek powołany może zasłonić Boga, stanąć na miej-scu Boga, gdy nie uzna siebie za narzę­dzie w Bożym ręku. Jan uczy nas także i tego, że prawdę trzeba głosić z odwagą. Chrześcijaństwo wymaga odwagi. Jan Chrzci­ciel uczy nas również wierności podjętemu zadaniu, zadaniu zleconemu - wierności do końca. Wreszcie ukazuje nam to, że w życiu powołanego również przychodzi czas wątpliwości, czas próby. Że nie zawsze powołany ro­zumie postawę Boga, sposób Bożego działania. Ale jest to również czas szukania odpowiedzi na wątpliwości, odpo­wiedzi, której może udzielić tylko Chrystus. Powołanie pierwszych Apostołów. „Gdy [Jezus] przechodził obok Jeziora Galilejskiego, ujrzał dwóch braci: Szymona, zwanego Piotrem, i brata jego, Andrzeja, jak zarzucali sieć w jezioro; byli bowiem rybakami. I rzekł do nich: Pójdźcie za Mną, a uczynię was rybakami ludzi. Oni natychmiast zostawili sieci i poszli za Nim. A gdy poszedł stamtąd dalej, ujrzał innych dwóch braci, Jakuba, syna Zebedeusza, i brata jego, Jana, jak z ojcem swym Zebedeuszem naprawiali w łodzi swe sieci. Ich też powołał. A oni natychmiast zostawili łódź i ojca i poszli za Nim” (Mt 4, 18-22). Boanerges - Synowie Gromu Jezus "poszedł stamtąd dalej, ujrzał innych dwóch braci, Jakuba, syna Zebedeusza i brata jego Jana, jak z ojcem swym Zebedeuszem, naprawiali w łodzi swe sieci. Ich też powołał. A oni natych-miast zostawili łódź i ojca i poszli za Nim" (Mt 4, 21-22). Ewangelia nic nie mówi o reakcji ojca na takie zachowanie Jezusa i synów. Może wybuchnął gniewem, że oto stracił pomoc w trudnej pracy rybaka. Być może nie rozumiał dlaczego "natychmiast" musieli odejść, że nawet nie ukończyli na­prawiania swych sieci. A może w zdumienie wprawiło go zachowanie Jezusa i jego synów i nic nie powiedział? Jedno jest pewne: Jakub i Jan zostawili ojca, zostawili sieci, łodzie i poszli za Jezusem. Natychmiast podjęli decyzję. Bez ociągania. Właśnie tej swojej gwałtowności, zdecydowania w podejmowaniu decyzji zawdzięczają swój przydo-mek, który Jezus im nadał (por. Mk 3,17). To właśnie Jezus nazwał ich synami gromu, a okre­ślenie to zdaje się mówić o ich poryw-czym charakterze. O Jakubie i Janie wiele razy mo­żemy przeczytać w Ewangelii. W niektórych przypadkach ich zachowa­nie po­twierdza słuszność nadanego im określe­nia "Boanerges". Kiedyś Jezus chciał zatrzymać się w samarytańskim miasteczku. "Nie przyjęto Go jednak, ponieważ zmierzał do Jerozolimy. Widząc to, uczniowie Jakub i Jan rzekli: Panie, czy chcesz, a powiemy, żeby ogień spadł z nieba i zniszczył ich? Lecz On obróciwszy się, zabronił im" (Łk 9,51-55). Również wobec pozostałych Apostołów postawa Jana i Jakuba nie zawsze była fair. Jan cieszył się szczegól­nymi względami u Jezusa. Był Jego umi­łowanym uczniem. Tę sytuację próbował raz wykorzystać, by wymusić na Jezusie spełnienie pewnej prośby, a nawet lepiej byłoby powiedzieć - żądania. Chcieli bowiem sy­nowie gromu "zaklepać" sobie miejsce w niebie po prawicy i lewicy Je­zusa. To z pewnością nie mogło podobać się pozostałym Apostołom, dlatego ogarnęło ich oburzenie (por. Mk 10,35nn). Jezus miał problemy z formacją synów Zebedeusza. Ambitni i porywczy, często wynoszący się nad innych. A jed­nak właśnie tych ludzi wybrał. Z czasem te porywcze charaktery zaczęły się zmieniać. Żaden z Apostołów towarzyszących Jezusowi w czasie ziem­skiej wędrówki nie mówił o Miłości Boga tyle, ile św. Jan, choć wcześniej chciał rzucać gromy na inaczej myślących. Obaj bracia stali się filarami pierwotnego Kościoła w Jerozolimie (por. Ga 2,9). Czego możemy nauczyć się od Jakuba i Jana? Z nowych elementów, jakie wy-stępują w opisie ich powołania zwróciłbym uwagę na to, że zostawili oni wszystko - ojca, sieci, pracę - i poszli za Jezusem. To uczy nas, że czasem również mocne związanie z najbliższymi może być przeszkodą w realizacji Bożego powoła­nia. Nie tylko rzeczy, ale również najbliżsi stanowić mogą przeszkodę w podjęciu Bożego wezwania. W bardzo zdecy­do­wany sposób stwierdził to Jezus już pod­czas formacji dwunastu: "Kto kocha ojca lub matkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien" (Mt 10,37). W Ewangelii wg św. Łukasza słowa te brzmią jeszcze ostrzej: "Jeśli kto przy­chodzi do Mnie, a nie ma w nienawiści swego ojca i matki ... nie może być moim uczniem" (Łk 14,26). Wreszcie Jan i Jakub uczą nas, że powołanie jest pewnym procesem. To nie tylko moment wezwania, ale ustawiczne przebywanie z Jezusem, by przekształcać siebie pod wpływem łaski. Bez formacji, bez trwania w szkole Jezusa, powołanie można zniszczyć w sobie. Powołanie to wezwanie, które każdego dnia trzeba odczytywać na nowo. Chodźcie, a zobaczycie... Dwóch uczniów Jezusa Chrystusa, którzy później stali się apostołami. Głos powołania dotarł do nich w sposób dziwny i niespodziewany. Byli uczniami Jana Chrzciciela i wraz z nim przebywali nad Jor­danem, gdy w pobliżu przechodził Jezus. Jan Chrzciciel wskazał Go swoim uczniom: "Oto Baranek Boży". A oni zostawili swego mistrza i poszli za Jezusem. Nie zrównali się jednak z Jezusem. Czuli respekt wobec tajemniczej postaci, wskazanej przez Jana. To On pierwszy odezwał się do nich, spostrzegając, że idą za Nim: "Czego szukacie?". A oni odpowiedzieli: "Rabbi, gdzie mieszkasz?" I znów powiedział do nich: "Chodźcie, a zobaczycie" (por. J 1,39n). Ten krótki opis powołania pierwszych uczniów w Ewangelii wg. św. Jana z jednej strony przypomina opisy powołań ze Starego Testa­mentu, a z drugiej ukazuje pewne nowe elementy. Powołanie dociera do uczniów za pośrednictwem Jana Chrzciciela. Pomiędzy Bogiem a człowiekiem staje pośrednik, który wskazuje na Boga. Uczniowie ujrzawszy Pana idą za Nim. Jest to podjęcie drogi. Wreszcie rozmowa Jezusa z uczniami jest czymś zupełnie nie znanym w Starym Testamencie. Tam Bóg zlecał powołanemu konkretną misję. Tutaj Chrystus nie wspomina nawet o misji. Misja zostanie przekazana później. Pierwszym elementem powołania było uformowanie uczniów. Chrystusowi zależy przede wszystkim na tym, by uczniowie z Nim się związali. Dopiero później, gdy będą z Nim zjednoczeni, przekaże im misję. Dopiero po trzech latach usłyszą: "Idźcie na cały świat...". Czego możemy nauczyć się z opisu powołania pierwszych uczniów? Najpierw tego, że Bóg używa różnych sposobów, by powoływać. Nie zawsze bezpośrednio zwraca się do powołanego, ale często posługuje się drugim człowiekiem. Następnie tego, że Bóg wzywając nie czyni człowieka bezwolnym narzędziem, ale zostawia miejsce na jego inicjatywę. Bóg pragnie wykorzystać tkwiące w człowieku talenty. Wreszcie Bogu zależy na tym, by pomiędzy Nim a powołanym powstała więź przyjaźni, zaufania. Najpierw kształtuje Bóg serce powołanych, zaprasza do zamieszkania u siebie, do poznania siebie. To jest na pierwszym miejscu. Dopiero z miłości i poznania Boga wypływa misja. Kto pozna i ukocha Boga idzie i głosi Jego miłość innym ludziom. Powołanie Jonasza - Jon Powołanie Samuela- 1Sm Powołanie Mojżesza - (por. Wj 3, 1 - 4, 17). Powołanie Noego – Rdz Powołanie Maryi - Łk Przeczytaj dokładnie cały tekst Zwróć uwagę na zaznaczone fragmenty biblijne. Zapoznaj się z opisami powołania w Biblii. Czytając tekst biblijny patrz na przypisy i zaglądaj do słownika, który znajduje się na końcu Pisma Świętego Zwróć uwagę na czasy, w których żyją osoby powołane Zapamiętaj kto powołuje, w jaki sposób przebiega powołanie, jak zachowuje się osoba, która jest powoływana.