KONKURS – POWOŁANIE W BIBLII (termin po feriach zimowych

advertisement
KONKURS – POWOŁANIE W BIBLII (termin po feriach
zimowych,
zgłoszenia
proszę
kierować
do
P.
Agnieszki
Makarewicz do 9 lutego).
Czym jest powołanie?
Kiedy słyszymy słowo „powołanie”, przed oczyma naszej wyobraźni staje najczęściej
człowiek ubrany w długi strój: habit, sutannę. Na myśl przychodzą nam zakonnicy, siostry
zakonne, czy księża.
Czasem możemy usłyszeć o „lekarzu z powołania”, „nauczycielce z powołania”,
„pielęgniarce z powołania”. W ten sposób mówi się o ludziach, którzy wykonują swój zawód
z pasją, z ogromnym oddaniem, często poświęcając większość swojego życia, swoje
zdolności, talenty, całego siebie... dla innych.
Te określenia i skojarzenia tylko jednostronnie przybliżają nam znaczenie tego słowa.
Wskazują tylko na człowieka, który otrzymał powołanie i odpowiedział na nie konkretnym
sposobem życia, szlachetną postawą. Ale jest jeszcze druga strona medalu: skoro mówimy, że
jest powołany, to oczywiste jest, że musi być także Ktoś, kto obdarza powołaniem. Tym,
który powołuje jest Bóg. Pismo święte Starego Testamentu opisując ideę powołania, określa
ją terminami: „wołać”, „zapraszać”, „wybierać”. Z jego lektury wynika jasno, że powołanie
jest darem Boga dla człowieka.
Każdy człowiek powołany jest do życia, do miłości, do szczęścia z Bogiem.
Powołanie do tych trzech celów jest punktem wyjścia dla każdego innego powołania. Bóg
pragnie, abyśmy przeżyli nasze życie w miłości, szczęściu, które daje przyjaźń z Nim i w
wewnętrznej wolności. Powołanie jest wezwaniem, z którym Bóg zwraca się do człowieka w
sposób bezpośredni, jednorazowy i nieodwołalny.
Człowiek został powołany do życia - fizycznego i nadprzyrodzonego (życia z
Bogiem). Dojrzewając, odkrywa on swoje szczegółowe powołanie. Może być to powołanie
do małżeństwa i rodzicielstwa; powołanie do kapłaństwa, czy życia zakonnego, albo też
powołanie do samotności z wyboru. Konieczne jest, aby właściwie rozeznać, do czego wzywa
mnie Bóg. Należy podkreślić, iż powołanie nie jest własnym „widzimisię” człowieka. Jest
ono darem Boga dla człowieka, ale zarazem wyzwaniem, na które trzeba dać zdecydowaną
odpowiedź. Mając na myśli powołanie do szczególnej służby Bogu czyli do kapłaństwa, lub
życia zakonnego, trzeba zaznaczyć, że w swej istocie jest ono MISJĄ. W żadnym wypadku
nie jest ono wyróżnieniem danej osoby, ze względu na nią samą, na jej zasługi, czy
wyjątkową świętość.
Powołanie dokonuje się ze względu na innych, dla innych, ze względu na służbę Bogu
i człowiekowi. Powołanie nie jest więc spełnieniem osobistych ambicji, realizacją własnego
„pomysłu na życie”.
Ten dar Boga człowiek powinien rozpoznać, przyjąć i zrealizować w swoim życiu.
Aby go rozeznać, winien modlić się o dary Ducha Świętego, o łaskę rozpoznania własnego
miejsca w świecie, w Kościele, w Bożym planie. Powołanie jest tajemnicą Stwórcy wobec
stworzenia.
Sługa Boży Jan Paweł II po pięćdziesięciu latach kapłaństwa stwierdził, że
powołanie jest „darem i tajemnicą”. Na jego drodze potrzeba zawierzenia, zaufania Bogu,
„postawienia stopy na głębinie”, pójścia w nieznane. Papież pisze, że każde powołanie w
swojej najgłębszej warstwie jest tajemnicą, jest darem, który nieskończenie przerasta
człowieka.
Powołanie jest tajemnicą Bożego wybrania: Nie wyście Mnie wybrali, ale Ja was
wybrałem i przeznaczyłem was na to, abyście szli i owoc przynosili, i by owoc wasz trwał
(J 15, 16). Nikt sam sobie nie bierze tej godności, lecz tylko ten, kto jest powołany przez
Boga, jak Aaron (Hbr 5, 4). Zanim ukształtowałem cię w łonie matki, znałem cię, prorokiem
dla narodów ustanowiłem cię (Jr 1, 5). Te natchnione słowa muszą przejąć głębokim
drżeniem każdego człowieka, który czuje w swoim sercu powołanie do szczególnej służby
Bogu. Gdy mówimy o powołaniu, winniśmy czynić to w postawie głębokiej pokory,
świadomi, że Bóg nas „wezwał świętym powołaniem nie na podstawie naszych czynów, lecz
stosownie do własnego postanowienia i łaski” (2 Tm 1, 9). Równocześnie zdajemy sobie
sprawę, że ludzkie słowa nie są w stanie udźwignąć ciężaru tajemnicy, jaką kapłaństwo w
sobie niesie (Por. Jan Paweł II, Dar i tajemnica, Kraków 1996, s. 7-8).
Człowiek, o którym dziś chcę napisać, to człowiek nieszczęśliwy, Apostoł, który nie w
pełni zdawał sobie sprawę z daru jakim jest powołanie. Ewangelia ukazuje go w bardzo złym
świetle. Spełnia się na nim prawda zawarta w słowach Chrystusa z kazania na górze: "Nikt
nie może dwom panom służyć. Bo albo jednego będzie nienawidził, a drugiego będzie
miłował. Albo z jednym będzie trzymał, a drugim wzgardzi. Nie możecie służyć Bogu i
Mamonie" (Mt 6,24). Człowiek, o którym chcę napisać próbował pogodzić to, czego
pogodzić się nie da i doprowadził do rozdarcia swego serca. Ten człowiek to Judasz. Był
prawdopodobnie jednym z pierwszych uczniów Jezusa, bowiem został włączony do kolegium
Dwunastu. Można zatem powiedzieć, że Chrystusa i Jego naukę znał bardzo dobrze, bo był z
Nim od samego początku. Należał do grona najbliższych współpracowników Mistrza z
Nazaretu. Musiał również cieszyć się zaufaniem apostołów, bowiem to właśnie jemu zlecono
opiekę nad wspólnym majątkiem (por. J 12,5). Pragnienie bogactwa oddala Judasza od
Jezusa. Pieniądze przyciągały go bardziej. Pożądanie pieniędzy popycha go do zdrady.
Drugie, najczęściej powtarzane przez ewangelistów określenie Judasza to ZDRAJCA.
Zdrada wypływa z inicjatywy Judasza. To on sam udaje się do arcykapłanów, aby omówić
warunki wydania Jezusa. Za bardzo niską cenę sprzedaje swego Mistrza, któremu towarzyszył
przez trzy lata, bowiem 30 syklów, które otrzymał były sumą płaconą za niewolnika (por.
Mt 26, 14-16 z przypisem).
Ostatnie spotkanie Jezusa z Judaszem jest pełne tragizmu. Judasz pocałunkiem
symbolizującym przyjaźń, przywiązanie, wydaje Chrystusa oprawcom. Jezus ten pocałunek
przyjmuje i zdaje się mówić Judaszowi, że jeszcze nie wszystko stracone, że jeszcze może
naprawić swój błąd, że wciąż jest przyjacielem, choć dokonuje zdrady: "Przyjacielu, po coś
przyszedł" (Mt 26,50), "pocałunkiem wydajesz Syna Człowieczego" (Łk 22,48).
Judasz nie do końca wiedział co czyni. Słowa Jezusa jeszcze do niego nie docierają.
Dopiero wyrok wydany przez Sanhedryn - wyrok śmierci powoduje oprzytomnienie. I tylko
oprzytomnienie. Judasz nie uwierzył, że może swój błąd naprawić. W serce wstępuje rozpacz
i serce to pęka. Pieniądze otrzymane za zdradę zaczynają palić ręce i sumienie. Judasz pełen
rozpaczy podejmuje ostatnią decyzję: "...rzuciwszy pieniądze ku przybytkowi, oddalił się,
potem poszedł i powiesił się" (Mt 27,6).
Czego możemy nauczyć się od Judasza? Przede wszystkim tego, że Bóg żąda od
powołanego całego serca. Nie można służyć Bogu i Mamonie. Bóg nikogo nie zmusza do
podjęcia powołania, mówi "jeśli chcesz", ale jeżeli podejmiesz drogę powołania, jeżeli
przyłożysz rękę do pługa, to wstecz się już nie oglądaj. Już wybrałeś, bądź wierny. Do
wierności powołaniu Bóg wzywa każdego z powołanych. Dalej Judasz uczy i tego, że można
być bardzo blisko Boga, można znać Jezusa i Ewangelię i zdradzić. Żaden powołany nie
może być pewny. Pewność, zadufanie we własne siły budzi w każdym "Judasza", który
próbuje pogodzić to, czego pogodzić się nie da. I taka postawa bez konsekwentnego kroczenia
za Mistrzem, z oglądaniem się wstecz, prowadzi zawsze do rozerwania serca, które jest
niepodzielne. I wówczas następuje śmierć - śmierć duchowa. Los Judasza uczy w końcu i
tego, że powołanie jest łaską, jest darem i jak każdy dar może być zmarnowane, utracone
Napełniony Duchem Świętym
Dzieje Apostolskie mówią o nim, że był mężem pełnym wiary i Ducha Świętego.
Podkreślane jest to kilkakrotnie w dwóch rozdziałach tej księgi opisującej jego działalność.
Otwarty na działanie Ducha Świętego dał się poznać jako autentyczny świadek Ewangelii. Za
prawdę zapłacił najwyższą cenę, stając się pierwszym męczennikiem Kościoła. Człowiekiem
tym był święty Szczepan.
Wybrany na diakona przez kolegium dwunastu. Był Żydem - hellenistą, otwartym na
działanie Ducha Świętego. Człowiekiem wykształconym, najprawdopodobniej z kręgów
kapłańskich. Zna doskonale prawo, proroków. Zna również błędy i grzechy przywódców
religijnych Izraela. Sam tych błędów unika. Do najcięższych przewinień, które wymienia
należy twardość serca oraz sprzeciw Duchowi Świętemu.
Po wybraniu na diakona jest uczniem pełnym gorliwości. Nie ogląda się za siebie, lecz
wytrwale biegnie ku mecie. Jego gorliwość i wierność Ewangelii, pozyskiwanie coraz to
nowych wyznawców Chrystusa musiała wywołać sprzeciw przywódców Izraela. Szczepan
nie zważa jednak na grożące z ich strony niebezpieczeństwa, lecz wytrwale głosi prawdę o
Chrystusie. Wierność Ewangelii prowadzi go przed Sanhedryn, który po przesłuchaniu
skazuje Szczepana na ukamienowanie. Szczepan umiera. Jego śmierć, pewne gesty i słowa
przypominają śmierć Chrystusa. Szczepan modli się za swoich prześladowców, by Bóg im
wybaczył, Chrystusowi oddaje swego ducha, wreszcie widzi otwarte niebo i chwałę, jaką
cieszy się Zmartwychwstały zasiadając po prawicy Ojca.
Czego może nauczyć nas święty Szczepan? Przede wszystkim uległości Duchowi
Świętemu. To pod wpływem Ducha głosi Chrystusa. Przez poddanie Duchowi przemienia się,
utożsamia się z Chrystusem zarówno w życiu jak i w śmierci. Duch Święty sprawił, iż
sędziowie "zobaczyli twarz jego, podobną do oblicza anioła" (Dz 6,15).
Święty Szczepan uczy nas także gorliwości. On nie szedł za Jezusem. On biegł za
Nim. On był gorący w świadczeniu o Chrystusie. Uczy nas, że w służbie Chrystusowi nie
można być letnim.
Wreszcie uczy nas święty Szczepan unikania błędu zatwardziałości serca. Tylko
otwartość na wciąż nowe słowo Boga pozwala być autentycznym świadkiem Ewangelii. Bóg
ciągle zaskakuje nas czymś nowym. I przyjmowanie tych nowości ze strony Boga,
przyjmowanie woli Boga, pozwala być wciąż żywym świadkiem Chrystusa. A tylko taki
świadek potrafi przyciągnąć kogoś nowego do Chrystusa. Dzisiejszy świat nie potrzebuje
nauczycieli, lecz świadków
Przykłady powołań w Biblii
Powołanie jako łaska
Początkiem powołania jest Boże wybranie, przy czym nie polega ono na
przypadkowym zbiegu okoliczności czy ludzkich zabiegach. Jest ono wynikiem wolnej
inicjatywy Boga. Wybranie jest łaską, na którą powołany nie zasłużył swoimi czynami. Mówi
o tym Księga Rodzaju opisując powołanie Abrahama. ( Rdz 18, 19), Izaaka ( Rdz 21,12),
czy Jakuba ( Rdz 25, 23).Tę darmowość łaski wybrania odczuwali niejednokrotnie sami
powołani. Gedeon mówi do Boga: „Wybacz, Panie mój! Jakże wybawię Izraela? Ród mój jest
najbiedniejszy w pokoleniu Manassesa, a ja jestem ostatni w domu mego ojca” ( Sdz 6,15).
Kiedy Bóg wybiera Saula na króla, ten zwraca się do Niego w słowach: „ Czyż ja nie jestem
Beniamitą – z jednego z najmniejszych pokoleń izraelskich, a mój ród czyż nie jest najniższy
ze wszystkich rodów pokolenia Beniamina? Czemuż więc odzywasz się do mnie tymi
słowami?” ( 1 Sm 9, 21). Podobna sytuacja występuje przy powołaniu Jeremiasza ( Jr 1,
4) czy Amosa ( Am 7, 14n).
Powołanie Abrahama. „Pan rzekł do Abrama: Wyjdź z twojej ziemi rodzinnej i z domu
twego ojca do kraju, który ci ukażę. Uczynię bowiem z ciebie wielki naród, będę ci
błogosławił i twoje imię rozsławię: staniesz się błogosławieństwem. Będę błogosławił tym,
którzy ciebie błogosławić będą, a tym, którzy tobie będą złorzeczyli, i ja będę złorzeczył.
Przez ciebie będą otrzymywały błogosławieństwo ludy całej ziemi” (Rdz 12, 1-3).
Powołanie proroka Jeremiasza. „Pan skierował do mnie następujące słowo: Zanim
ukształtowałem cię w łonie matki, znałem cię, nim przyszedłeś na świat, poświęciłem cię,
prorokiem dla narodów ustanowiłem cię. I rzekłem: Ach, Panie Boże, przecież nie umiem
mówić, bo jestem młodzieńcem! Pan zaś odpowiedział mi: Nie mów: Jestem młodzieńcem,
gdyż pójdziesz, do kogokolwiek cię poślę, i będziesz mówił, cokolwiek tobie polecę. Nie
lękaj się ich, bo jestem z tobą, by cię chronić wyrocznia Pana. I wyciągnąwszy rękę, dotknął
Pan moich ust i rzekł mi: Oto kładę moje słowa w twoje usta. Spójrz, daję ci dzisiaj władzę
nad narodami i nad królestwami, byś wyrywał i obalał, byś niszczył i burzył, byś budował i
sadził” (Jr 1, 4-10).
Człowiek dwóch testamentów
Chciałbym dziś powiedzieć o człowieku z pogranicza dwóch Testamen­tów. Należał
bowiem do ludu Starego Przymierza, a zarazem wezwany został przez Boga do
przygotowania terenu dla Przymierza Nowego. Ostatni prorok Starego Testamentu,
największy spośród na­rodzonych z niewiasty. Św. Jan Ewangelista napisał o nim: Pojawił się
człowiek posłany przez Boga. Przyszedł on na świadectwo, aby zaświadczyć o światłości, by
wszyscy uwierzyli przez niego (J 1,6-7). Tym człowiekiem był św. Jan Chrzciciel.
Rodzice Jana - Zachariasz i Elż­bieta, byli już w podeszłym wieku, kiedy dzięki szczególnej
interwencji Bo-ga (por. Łk 1,5-25;57-80), narodził się Jan - ostatni prorok Starego
Testamentu, na­pełniony Duchem Świętym jesz­cze w ło­nie matki swojej i uwolniony od
grzechu pierworodnego jeszcze w okresie życia płodowego.
Można powiedzieć, że poza tek­stem Jana wyżej cytowanym nie ma mowy w Nowym
Testamencie o powołaniu Jana Chrzciciela. Brak jest wyraźnego wezwa­nia do opuszczenia
rodzinnego domu, brakuje dialogu między powołanym a Po­wołującym. Na uwagę zasługuje
również fakt, że Jan Chrzciciel, w odróżnieniu od in­nych proroków, pozostaje na jednym
miejscu. On nie wędruje, by głosić Boże orędzie. To do niego przychodzą, by orę­dzie to
usłyszeć.
Jan od początku świadom jest swego zadania. Wie, że jego powołaniem jest
przygotowanie drogi dla Pana. Dla­tego wszystkim tym, którzy chcieli w nim widzieć
obiecanego Mesjasza, tłumaczy, że nie jest tym, za kogo go uważają. Odrzuca każdą próbę
wywyższenia go przez ludzi. Sprowadza siebie do roli kogoś pod­rzędnego, do narzędzia. Nie
nazywa siebie kimś, ale czymś - głosem wołającym na pustyni. Z odwagą wzywał do
na-wrócenia, do przygotowania drogi Pańskiej. Za odwagę zapłacił wysoką cenę - życie.
Centrum jego działalności stanowił Chrystus. Dla Niego przygotował drogę, bez żalu rozstał
się ze swoimi uczniami, więcej nawet - sam wskazał im Chrystusa, jakby zachęcając, by
poszli za Nim. Wraz z pojawieniem się Chrystusa misję swoją uważa za zakończoną. Jan
Ewangelista zapisał słowa wypowiedziane przez ostatniego proroka Sta­rego Testamentu:
Człowiek nie może otrzymać niczego, co by mu nie było dane z nieba. Wy sami je­steście
świadkami, że powiedziałem: Ja nie jestem Mesjaszem, ale zostałem przed Nim posłany.
Moja radość doszła do szczytu. Potrzeba, aby On wzrastał, a ja się umniejszał (J 3,27-28.30).
I choć Chrystus stanowił centrum jego działalności, choć widział nad Jezu­sem Ducha
św. i po tym po­znał, że On jest Mesjaszem, przyszedł czas, kiedy Jan jakby zwątpił.
Dowiedział się o Jezusie od swoich uczniów, kiedy przebywał w więzieniu. I wówczas
wysyła do Chrystusa poselstwo z zapytaniem: Czy Ty jesteś Tym, który ma przyjść, czy też
innego mamy oczekiwać? (Łk 7,19). Starotestamentalne oczekiwania związane z osobą
Mesjasza, który wyzwoli Izraela z niewoli zewnętrznej zrodziły wątpliwości. W tym pytaniu
Jan za­wiera inne pytanie: Czy to, co robiłem i za co teraz cierpię w więzieniu było prawdą?
Czy ja się nie pomyliłem wskazu­jąc na Ciebie? Czy nie zmar­nowałem swojego życia?
Chrystus nie od-powiada wprost. Chrystus ukazuje Janowi swoją działalność. Odwołuje się
do obra-zu Mesjasza namalowanego przez Izajasza, do obrazu Mesjasza - Sługi. I wzywa Jana
do wiary, że to ON - Jezus jest Me­sjaszem: Błogosławiony jest ten, kto we Mnie nie zwątpi
(Łk 7,23). Nie wiem, czy ta odpowiedź Chrystusa wystarczyła Janowi. Może do cierpień
więzienia mu­siał dodać cierpienie zwątpienia?
Czego może nas nauczyć Jan Chrzciciel? Przede wszystkim tego, że najważniejszym
w powołaniu jest Bóg, a nie człowiek. Człowiek jest tylko narzędziem, którym Bóg pragnie
się posłużyć. Jan mówi nam o tym, że człowiek powołany może zasłonić Boga, stanąć na
miej-scu Boga, gdy nie uzna siebie za narzę­dzie w Bożym ręku. Jan uczy nas także i tego, że
prawdę trzeba głosić z odwagą. Chrześcijaństwo wymaga odwagi. Jan Chrzci­ciel uczy nas
również wierności podjętemu zadaniu, zadaniu zleconemu - wierności do końca. Wreszcie
ukazuje nam to, że w życiu powołanego również przychodzi czas wątpliwości, czas próby. Że
nie zawsze powołany ro­zumie postawę Boga, sposób Bożego działania. Ale jest to również
czas szukania odpowiedzi na wątpliwości, odpo­wiedzi, której może udzielić tylko Chrystus.
Powołanie pierwszych Apostołów. „Gdy [Jezus] przechodził obok Jeziora
Galilejskiego, ujrzał dwóch braci: Szymona, zwanego Piotrem, i brata jego, Andrzeja, jak
zarzucali sieć w jezioro; byli bowiem rybakami. I rzekł do nich: Pójdźcie za Mną, a uczynię
was rybakami ludzi. Oni natychmiast zostawili sieci i poszli za Nim. A gdy poszedł stamtąd
dalej, ujrzał innych dwóch braci, Jakuba, syna Zebedeusza, i brata jego, Jana, jak z ojcem
swym Zebedeuszem naprawiali w łodzi swe sieci. Ich też powołał. A oni natychmiast
zostawili łódź i ojca i poszli za Nim” (Mt 4, 18-22).
Boanerges - Synowie Gromu
Jezus "poszedł stamtąd dalej, ujrzał innych dwóch braci, Jakuba, syna Zebedeusza i brata jego
Jana, jak z ojcem swym Zebedeuszem, naprawiali w łodzi swe sieci. Ich też powołał. A oni
natych-miast zostawili łódź i ojca i poszli za Nim" (Mt 4, 21-22).
Ewangelia nic nie mówi o reakcji ojca na takie zachowanie Jezusa i synów. Może
wybuchnął gniewem, że oto stracił pomoc w trudnej pracy rybaka. Być może nie rozumiał
dlaczego "natychmiast" musieli odejść, że nawet nie ukończyli na­prawiania swych sieci. A
może w zdumienie wprawiło go zachowanie Jezusa i jego synów i nic nie powiedział?
Jedno jest pewne: Jakub i Jan zostawili ojca, zostawili sieci, łodzie i poszli za
Jezusem. Natychmiast podjęli decyzję. Bez ociągania.
Właśnie tej swojej gwałtowności, zdecydowania w podejmowaniu decyzji zawdzięczają swój
przydo-mek, który Jezus im nadał (por. Mk 3,17). To właśnie Jezus nazwał ich synami
gromu, a okre­ślenie to zdaje się mówić o ich poryw-czym charakterze.
O Jakubie i Janie wiele razy mo­żemy przeczytać w Ewangelii. W niektórych przypadkach
ich zachowa­nie po­twierdza słuszność nadanego im określe­nia "Boanerges".
Kiedyś Jezus chciał zatrzymać się w samarytańskim miasteczku. "Nie przyjęto Go
jednak, ponieważ zmierzał do Jerozolimy. Widząc to, uczniowie Jakub i Jan rzekli: Panie, czy
chcesz, a powiemy, żeby ogień spadł z nieba i zniszczył ich? Lecz On obróciwszy się,
zabronił im" (Łk 9,51-55).
Również wobec pozostałych Apostołów postawa Jana i Jakuba nie zawsze była fair. Jan
cieszył się szczegól­nymi względami u Jezusa. Był Jego umi­łowanym uczniem. Tę sytuację
próbował raz wykorzystać, by wymusić na Jezusie spełnienie pewnej prośby, a nawet lepiej
byłoby powiedzieć - żądania. Chcieli bowiem sy­nowie gromu "zaklepać" sobie miejsce w
niebie po prawicy i lewicy Je­zusa. To z pewnością nie mogło podobać się pozostałym
Apostołom, dlatego ogarnęło ich oburzenie (por. Mk 10,35nn).
Jezus miał problemy z formacją synów Zebedeusza. Ambitni i porywczy, często
wynoszący się nad innych. A jed­nak właśnie tych ludzi wybrał.
Z czasem te porywcze charaktery zaczęły się zmieniać. Żaden z Apostołów
towarzyszących Jezusowi w czasie ziem­skiej wędrówki nie mówił o Miłości Boga tyle, ile
św. Jan, choć wcześniej chciał rzucać gromy na inaczej myślących. Obaj bracia stali się
filarami pierwotnego Kościoła w Jerozolimie (por. Ga 2,9).
Czego możemy nauczyć się od Jakuba i Jana? Z nowych elementów, jakie wy-stępują
w opisie ich powołania zwróciłbym uwagę na to, że zostawili oni wszystko - ojca, sieci, pracę
- i poszli za Jezusem. To uczy nas, że czasem również mocne związanie z najbliższymi może
być przeszkodą w realizacji Bożego powoła­nia. Nie tylko rzeczy, ale również najbliżsi
stanowić mogą przeszkodę w podjęciu Bożego wezwania. W bardzo zdecy­do­wany sposób
stwierdził to Jezus już pod­czas formacji dwunastu: "Kto kocha ojca lub matkę bardziej niż
Mnie, nie jest Mnie godzien" (Mt 10,37). W Ewangelii wg św. Łukasza słowa te brzmią
jeszcze ostrzej: "Jeśli kto przy­chodzi do Mnie, a nie ma w nienawiści swego ojca i matki ...
nie może być moim uczniem" (Łk 14,26).
Wreszcie Jan i Jakub uczą nas, że powołanie jest pewnym procesem. To nie tylko moment
wezwania, ale ustawiczne przebywanie z Jezusem, by przekształcać siebie pod wpływem
łaski. Bez formacji, bez trwania w szkole Jezusa, powołanie można zniszczyć w sobie.
Powołanie to wezwanie, które każdego dnia trzeba odczytywać na nowo.
Chodźcie, a zobaczycie...
Dwóch uczniów Jezusa Chrystusa, którzy później stali się apostołami.
Głos powołania dotarł do nich w sposób dziwny i niespodziewany.
Byli uczniami Jana Chrzciciela i wraz z nim przebywali nad Jor­danem, gdy w pobliżu
przechodził Jezus. Jan Chrzciciel wskazał Go swoim uczniom: "Oto Baranek Boży". A oni
zostawili swego mistrza i poszli za Jezusem. Nie zrównali się jednak z Jezusem. Czuli respekt
wobec tajemniczej postaci, wskazanej przez Jana. To On pierwszy odezwał się do nich,
spostrzegając, że idą za Nim: "Czego szukacie?".
A
oni odpowiedzieli: "Rabbi, gdzie
mieszkasz?" I znów powiedział do nich: "Chodźcie, a zobaczycie" (por. J 1,39n).
Ten krótki opis powołania pierwszych uczniów w Ewangelii wg. św. Jana z jednej
strony przypomina opisy powołań ze Starego Testa­mentu, a z drugiej ukazuje pewne nowe
elementy.
Powołanie dociera do uczniów za pośrednictwem Jana Chrzciciela. Pomiędzy Bogiem
a człowiekiem staje pośrednik, który wskazuje na Boga. Uczniowie ujrzawszy Pana idą za
Nim. Jest to podjęcie drogi. Wreszcie rozmowa Jezusa z uczniami jest czymś zupełnie nie
znanym w Starym Testamencie. Tam Bóg zlecał powołanemu konkretną misję. Tutaj
Chrystus nie wspomina nawet o misji. Misja zostanie przekazana później. Pierwszym
elementem powołania było uformowanie uczniów. Chrystusowi zależy przede wszystkim na
tym, by uczniowie z Nim się związali. Dopiero później, gdy będą z Nim zjednoczeni,
przekaże im misję. Dopiero po trzech latach usłyszą: "Idźcie na cały świat...".
Czego możemy nauczyć się z opisu powołania pierwszych uczniów? Najpierw tego,
że Bóg używa różnych sposobów, by powoływać. Nie zawsze bezpośrednio zwraca się do
powołanego, ale często posługuje się drugim człowiekiem. Następnie tego, że Bóg wzywając
nie czyni człowieka bezwolnym narzędziem, ale zostawia miejsce na jego inicjatywę. Bóg
pragnie wykorzystać tkwiące w człowieku talenty. Wreszcie Bogu zależy na tym, by
pomiędzy Nim a powołanym powstała więź przyjaźni, zaufania. Najpierw kształtuje Bóg
serce powołanych, zaprasza do zamieszkania u siebie, do poznania siebie. To jest na
pierwszym miejscu. Dopiero z miłości i poznania Boga wypływa misja. Kto pozna i ukocha
Boga idzie i głosi Jego miłość innym ludziom.
Powołanie Jonasza - Jon
Powołanie Samuela- 1Sm
Powołanie Mojżesza - (por. Wj 3, 1 - 4, 17).
Powołanie Noego – Rdz
Powołanie Maryi - Łk
 Przeczytaj dokładnie cały tekst
 Zwróć uwagę na zaznaczone fragmenty biblijne.
 Zapoznaj się z opisami powołania w Biblii.
 Czytając tekst biblijny patrz na przypisy i zaglądaj do słownika, który znajduje
się na końcu Pisma Świętego
 Zwróć uwagę na czasy, w których żyją osoby powołane
 Zapamiętaj kto powołuje, w jaki sposób przebiega powołanie, jak zachowuje się
osoba, która jest powoływana.
Download