Finanse we Francji Francja wraz z największą populacją muzułmanów w Europie (6 milionów) i dobrze usankcjonowaną tradycją sekularystyczną, słynie z bezpardonowego obchodzenia się z wszelkimi przejawami jakiejkolwiek religijności, nie wyłączając z tego mniejszości religijnych. Zarówno emigranci jak i ich dzieci muszą podporządkować się świeckim regułom, a nie na odwrót, jak ma to miejsce w niektórych krajach europejskich. W szkołach państwowych prawnie zakazane zostało noszenie chust islamskich. W parlamencie szuka się sposobów zakazania noszenia burki w miejscach publicznych. Niemniej jednak francuska Marianna nie została obojętna wobec umizgów muzułmanów, którzy wymachują przed nią ciągle jeszcze grubymi portfelami. Jeśli chodzi o islamskie finanse to wbrew powszechnemu oburzeniu, dochodzącemu zarówno z prawej jak i lewej strony sceny politycznej, rząd francuski próbuje wprowadzić elementy prawa szaria, w którym zakazane jest usury. W dobie globalnej recesji, finanse islamskie wydają się intratną propozycją (plany powstały przed dubajskim kryzysem giełdowym). Według The Banker światowe aktywa pochodzące z instrumentów finansowych zgodnych z prawem szaria wzrosły o 29% w ciągu ubiegłego roku do 822 miliardów $. Fracuscy oficjele zaczęli obawiać się, że Paryż nie dostanie swojego udziału i wypadnie blado, zwłaszcza kiedy porówna się go z Londynem, którego wielokulturowy charakter pozwala na powitanie inwestorów muzułmańskich z otwartymi rękami. Aby dogonić sąsiadów znad Tamizy, Francuzi wprowadzili zmiany w kodeksach fiskalnych i prawnych. Niemniej jednak dopiero ostatnie działania wywołały polityczne oburzenie. Całe zamieszanie zaczęło się kiedy została wprowadzona poprawka do projektu ustawy finansowania małych firm, zgodnie z którą właściciele sukus (islamskich obligacji) nabyli prawa, umożliwiające im działanie w zgodzie z etycznymi pryncypiami wynikającym z prawa islamskiego czy też szaria. Socjaliści byli oburzeni. To nie jest nic innego jak tylko wprowadzenie szaria do prawa francuskiego! wykrzykiwał Henri Emmanuelli, socjalistyczny deputowany. Dzięki przeforsowaniu poprawki do niepowiązanego z nią tekstu możno było odnieść wrażenie, że chcemy petrodolarów, ale nie chcemy tego ogłosić zauważył ktoś inny. Tradycyjni człononkowie partii cetro-prawicowej prezydenta Nicolasa Sarkozy też nie byli zadowoleni. Wydaje się, że tę opinię podziela francuski Sąd Najwyższy (constitutional council), który dwa miesiące temu odrzucił poprawkę, chociaż tylko z powodów technicznych. Dla Christine Lagarde, francuskiej pani minister, która lobbowała za otwartością Francji na islamskie finanse, jest to sprawa konkurencyjności Paryża jako centrum finansjery. Rząd popierają finansiści, dla których jest to dodatkowe źródło dochodu. Według niektórych, Paryż może nawet liczyć na 10-procentowe udziały w światowym rynku do 2020. Nagle posiadanie 6 milionowej populacji muzułmańskiej stało się wielką zaletą, ktoś cynicznie zauważył. Mimo to, dla wielu polityków pomysł włączenia prawa szaria, nawet tylko pod względem technicznym, jest niebezpiecznym precedensem złamania z sekularystyczną tradycją republiki. Niektórzy islamscy uczeni obawiają się, że taka otwarta postawa może ułatwić wkroczenie radykalnego islamu na ziemie francuskie. Na dzień dzisiejszy urzędnicy francuscy pracują nad sposobami włączenia zmian prawnych do nowego projektu ustawy i są przekonani, że im się to uda. W czasach kryzysu argumenty wysuwane przez najbardziej zagożałych orędowników świeckiej republiki mogą okazać się za słabe wobec pragmatyzmu – nawet we Francji. Jagoda Gwizd