Sztuka patrzenia albo „bezkresny cokół” czyli o poezji Julii Hartwig Twórczość Julii Hartwig to niewątpliwie sztuka patrzenia. Sztuka patrzenia na malarstwo, ale też na drugiego człowieka, na ludzkie życie. „Są ludzie o tak silnym magnetyzmie osobistym, o tak bogatej żywotności, że postać, którą stworzyli – we własnym zwierciadle i w zwierciadle innych ludzi – przytłacza w popularnym micie ich głeboką osobowość, przytłacza nawet ich dzieło” – pisał Konstanty Jeleński o Gałczyńskim, a co można powiedzieć o postaci Julii Hartwig tak, by słowa, które wypowiadam, celnie oddawały zachwyt i olśnienie twórczością tej wybitnej poetki? Jeśli ma tu być mowa o pięknie poezji, a szerzej : etyce słowa, jakie udaje się prezentować w poetyckim przekazie autorce, posłużę się słowami M. P. Markowskiego : „Nie chodzi tu bynajmniej o tworzenie kodeksu postępowania, reguł pisania i czytania, z czym nader często myli się literaturę. Wręcz przeciwnie : literatura jest miejscem, w którym z definicji reguły takie nie obowiązują, co jednak nie otwiera – jak się najczęściej sądzi – pole absolutnej nieskrępowanej dowolności, lecz umożliwia pojawienie się tego, co Levinas i Derrida nazywają odpowiedzialnością. Odpowiedzialność pojawia się wówczas, gdy zawodzą reguły, gdy wkracza w nasze życie to, co nieprzewidywalne, gdy kruszy się dotąd stabilny gmach naszych przekonań. Odpowiedzieć w pełni można tylko na to, czego się wprzódy nie wiedziało, albowiem wiedza uniemożliwia decyzję, gdyż wiąże się z ryzykiem, które wszelka wiedza redukuje do minimum. Gdybyśmy zawczasu potrafili rozstrzygnąć podstawowe pytania, nie byłoby już ono pytaniem, lecz tylko przebraną odpowiedzią, która raz jeszcze umocniła nas w naszych wyborach. Wynika stąd, że w strukturę decyzji, która leży u podstaw odpowiedzialności wpisane jest nierozstrzygnięci, które daje nam do myślenia, do pisania, do czytania.”* Rzeczywistość, jaką prezentuje Hartwig jest taka, jaka jest, w pełni akceptowana, bo innej prawdopodobnie nie będzie. Niech to będzie „realizm konkretnych szczegółów zderzony z wizyjnym charakterem całości” ( określenie S. Barańczaka) jako właściwa istota tej poetyki. Cała jej twórczość, począwszy od debiutanckiego tomu „Pożegnania”(1956), poprze następne: „Czuwanie”, „Chwila postoju”, „Czułość”, ”Zobaczone”, „Nie ma odpowiedzi”, „Bez pożegnania” po ostatni „To wróci”, przesiąknięta jest problematyką egzystencjalną, miejscem człowieka w świecie, sensem i istotą życia, a więc tych wszystkich „najtajniejszych treści”, jakie są przedmiotem zagadnień filozofii, etyki właśnie. Przez całą twórczość przewijają się pytania podstawowe o sens życia, co jawi się jako swoista parabola literacka. Stąd ta poezja to twórczość żywa, nieustannie popadająca w wątpliwość, odwieczne poszukiwanie, odnajdywanie bez rezultatu. Pytania w tej poezji stoją otworem niczym otchłań, nie słabną: poetka nie zadowala się zbyt łatwą odpowiedzią, zachowuje niezwykła czujność wobec odpowiedzi pozornych. To swoiste rozważanie życia, tak własnego, jak tez każdego z nas, co z kolei łączy się z odpowiedzialnością za siebie, za innych, za świat. Tu wyłania się etyczny wymiar tej poezji. Poetka, zdając sobie sprawę z pojedynczego losu, proponuje wybrać, „odszukać własną drogę” w obliczu skończoności życia. Bohater wiersza „Rozważając pewne życie” pozostaje w strefie przejściowej, w „obszarze wiecznego światłocienia”, dopowie autorka : „ Być może w niedopowiedzeniu była twoja prawda”. Stąd bohater musi dokonać wędrówki, pokonać podróż, drogę, swoiste trasy, żeby odnaleźć się w rzeczywistości. „Wydaje 1 się, że motywy „bycia pomiędzy” i „bycia w drodze” są najbardziej uporczywymi motywami myślenia człowieka o sobie. „Bycie pomiędzy” wyznacza przestrzeń zawsze pojętą wertykalnie : niebo – ziemia, którą przebiega droga. Wędrowanie po tej drodze jest zarazem zmaganiem się ze skończonością człowieka. Niezgoda na skończoność wspiera jednak „drogę w górę”, tzn. wiarę w możliwość ciągłego doskonalenia siebie, wiarę w postęp – te bowiem dają się pomyśleć jako nieskończone.”* (Jacek Filek, „Filozofia jako etyka”, „Znak”, Kraków 2003) Człowiek zawsze prezentuje się jako twór niezamknięty, lecz otwarty na świat, jako istota społeczna, „ chciałeś wspólnoty za wszelka cenę”, przy tym, pełen pokory, co zbliża go do Absolutu, do innych ludzi. Świat zatem dokonuje się w nas samych, poprzez kontakt z drugim człowiekiem, „nieważne jakie przyznano jemu miejsce, tylko wówczas zachwyt jest możliwy”. Zachwyt jako czynnik twórczy. Podmiot tych wierzy otwiera się na otaczający świat, sama zaś śmierć „nie jest żadnym wyzwoleniem”, dlatego też człowiek dopóki żyje – w obliczu własnej niewiedzy i ograniczoności – powinien cieszyć się tym, co wokół, czerpać z rzeczywistości widzialnej własną godność, pochwałę istnienia, wiedząc, że śmierć zbliża się nieuchronnie. Imperatywem, jaki towarzyszy tej poezji jest niewątpliwie zmysł wzroku, detalu, niczym okiem kamery, słowem tego wszystkiego, co może ujrzeć ludzkie oko. Patrzenie prezentuje się tu jako chwyt czysto zamierzony, ponieważ wszystko, co figuruje w zasięgu widzialności, staje się ulotne i nie możemy po raz drugi dotrzeć do danej rzeczy. „Wszystko zapada w głąb jak w kasę pancerną/ nie obiecując nic w zamian : powrotu ani wspomnienia” – czytamy w wierszu „Podróż pociągiem”. I tamże dalej konkluzja: O Królestwo moich oczu o wspaniała radości patrzenia zarazem hojna i przewrotna bo obiecujesz wciąż więcej otwierając co zamknięte – choć nigdy nie otwierając do końca niewinna tylko z pozoru tak często ułudna a przecież nie ma nad ciebie nic wspanialszego bo dajesz nam poczucie istnienia wśród żywej i dotykalnej materii pozwalasz wyjść z siebie i posiadać wszystko co objąć mogą granice widzialności Granice tego, co widzialne, powodują nasze ograniczenie, jedyny dotyk namacalnej rzeczywistości, w której pozostaje tkwić nam cielesnym, by uchwycić piękno. Jedyne piękno w mgnieniu oka, a więc zdawkowy, fragmentaryczny obraz rzeczywistości. Czasem wydaje ci się że jesteś już blisko Pod niewidomym impulsem pole oczyszcza się Jakby duch ziemi i duch nieba tchnęły w ciebie Na przemian rzeźwym to gorącym tchnieniem I przez chwilę jak starzec na pustyni Doświadczasz dalekowidzenia (…) Ten moment jest tak krótki że wprost nie ma trwania Mija nim zdążysz nasycić się nim do woli (…) Ale żal następuje dopiero potem Bo ta chwila jest samym oczyszczeniem Które – czujesz to po niedosycie – nie spełnia się do końca Jakby jakaś prawda miała ci być objawiona Jakby pokazana ci być miała droga tak kusząca 2 Że porzuciłbyś wszystko aby nią powędrować Ale tak się nie staje i zawód twój jest ogromny „Mgnienie” (W:) „Czułość”, s.6 Pozostaje niedosyt, że coś utraciliśmy. W końcu nie jesteśmy w stanie uchwycić całości, pozostaje jakiś fragment. Widzimy jedynie cień „bardziej konkretny niż rzecz samą”. Tu wkraczamy w sferę platońskiego rozumienia idei. „Otóż idea – wyznaje Jacek Filek, filozof – jest charakteryzującym się ogólnością, aczasowym – a więc nieskończonym i niezmiennym – bytem samoistnym, który może być nam dany za pomocą właściwych człowiekowi wyższych funkcji poznawczych. Odkryta dla „oczu duszy” idea staje się przedmiotem kontemplacji. Z drugiej strony, rzeczy „tego świata” uzyskują swą określoność poprzez tajemniczy związek ze światem idei.(…) Idea pełni tu funkcję wzorca miary, jest miernikiem rozumnej działalności człowieka. Jeśli więc rzeczy pretendują do tego, żeby być tym a tym, to muszą sprostać swej idei. Okazuje się teraz , iż idee są miarą rzeczy, iż normują rozumną działalność. Są zatem nie tylko przedmiotami teoretycznej kontemplacji, ale stają się też przedmiotami praktycznego zastosowania. W szczególności staja się też miarą dla ludzkiej egzystencji.” (J. Filek, tamże, s.122- 123) Tyle słów filozofa. Wracając do wierszy, poetka ukazuje bliskość otaczającego świata na wyciągnięcie ręki, człowiek rozpoznaje siebie w wizualnym oglądzie świata, pojawia się konkretyzacja rzeczy, wszystko z pozoru wydaje nam się bliskie, oczywisty, na początku rzecze jasna, ale kiedy otrząśniemy się po chwili, po owym „mgnieniu”, zastanawiamy się, co to wszystko tak naprawdę miało znaczyć. Prawda jednak, jak ma być objawiona, wymyka się spod kontroli, potęgując żal i gorycz, ze nie rozpoznaliśmy znaków, a w konsekwencji nie odkryliśmy do końca prawdy. Wszystko pozostaje wciąż w granicach widzialności zmysłowej. To jednak pozostaje w pamięci. Pamięć przeszłości, zmarłych, potęguje w nas pierwiastek życia, ocalenia, by tworzyć żywy etos pokoleń. Pamięć ocala w nieubłaganym upływie czasu. Pamiętamy o tych wszystkich poetach, bohaterach wierszy – „o nich”, czyli o Jastrunie, Iwaszkiewiczu, Gałczyńskim, Wacie, Staffie, Woroszylskim, Herbercie, Międzyrzeckim, Wojaczku, Stachurze, którzy „odchodzili jeden po drugim/ a tu szykowano już dla nich powoli czyściec zapomnienia”. (wiersz „O nich”) Podmiot tych wierszy to otwarte „ja”, otwarte na świat widzialny, jak też zwracające się w stronę niewidzialnego : lato pokaż mi swój drugi brzeg mnie która kocham cię miłością czystą pokaż mi brzeg swój bezdrzewny bezskalny bym uwierzyła bym się nauczyła widzieć co nie istnieje być tam gdzie mnie nie ma „Zraniony”, „Czułość”, s.12 W całym tym „trwaniu najukochańszym” podmiot jawi się jako pogodzony z własną słabością, niewiedzą, pełen „winy i niepokoju”, samotny, to w zasadzie jest coś pogodnego w tej postawie. Pomimo „udręki pośpiechu”, „oszukanej dyscypliny dni” bohater tych wierszy czerpie z całej swej niewiedzy i zwątpienia swoistą radość, a zarazem godność istnienia. Poezja Hartwig jest więc twórczością nadziei, odkrywania rzeczy pięknych w całym swym niedopowiedzeniu. I chociaż poetka nie daje nam ostatecznych odpowiedzi, to w zasadzie jej poezja okazuje się „próbą podzielenia się tym, co poetka wie, z kimś, kto zechce posłuchać czy przeczytać wiersz.(…) Jeżeli zważyć, że człowiek często czuje się samotny, to taka możliwość 3 odnalezienia się poprzez coś pięknego, poprzez dobry wiersz, poprzez dobrą literaturę, jest chyba czymś bardzo cennym i pewnie dlatego wielu ludzi czyta poezję.” Lektura całej tej poetyki jest swoistą podróżą w głąb świata, naocznym poznawaniem otaczającej rzeczywistości. Poetka proponuje, by nie poddawać się przeciwko temu, co nieuniknione. Jak czytamy w wierszu „Gdyby chociaż”, krajobraz tu opisywany prezentuje się jako zagmatwany, pełen zasadzek, kiedy nękają nas kłamstwo i gwałt, to głos poety w całej swej ograniczoności wobec ogromu wszechrzeczy podpowiada, by nie popadać w pychę. Akcja liryczna wierszy z tomu „Zobaczone” (1998) rozgrywa się w scenerii świata widzianego oczami poetki i podróżniczki jednocześnie. To swoisty zachwyt nad światem ukazany dzięki świadectwu wybitnych malarzy, takich jak : Soutine, Matissse, Stażewski, Renoi, Tintoretto. Poetka wyznacza jednostce rolę pierwszorzędną, to ona bowiem kreuje rzeczywistość. To jednak – jak słusznie zauważa Anna Legeżyńska – w twórczości Hartwig „zamiast potrzeby osobności, ujawnia się świadomość samotności. Przeszłość staje się tu odniesieniem do chwili obecnej, ale poprzez doświadczenie wewnętrzne. Wnioski płyną z przeżyć własnych autorki, bowiem jest to poezja poszukiwań, stawiania pytań egzystencjalnych. „W poezji szuka się prawdziwego sensu – dopowie autorka w jednym z wywiadów – który w codziennym życiu bardzo często tracimy z oczu. I kiedy wydaje nam się, że już go na dobre utraciliśmy, próbujemy go odnaleźć w jakiejś innej przestrzeni.” Poszukiwania wciąż trwają. Tak, jak sprawa ma się w ostatnim tomie poetki „To wróci” (2008), gdzie przywoływane są postacie Miłosza, Iwaszkiewicza, Rousseau, kryjących w sobie tajemnice wspomnień, sztuki, ale też i śmierci, cierpienia, żalu. Poezja jest dla poetki równoznaczna z wrażliwością, chwytaniem bodźców w siatkę odniesień do tego, czego samemu już się kiedyś doznało, albo właśnie do tego, co zdarzyło się odczuć innym – tym, którzy umieli swe doświadczenie utrwalić. Uznajemy za prawdziwe stwierdzenie, iż „fenomen tych wierszy polega na harmonijnym pogodzeniu naturalnej potrzeby przynależności do ludzkiego kręgu z kulturalną formą samotności.” Jest to poezja zdziwienia i poszukiwania jednocześnie, stanowiąc serię pytań, które podmiot liryczny zadaje mniej lub bardziej wprost bądź pośrednio, bowiem przyszło nam zyć w świecie mroku, niedopowiedzenia. Zatem niezwykle ważną kategorią poetyki Hartwig jest obrazowość. Jej pierwsze wiersze są wręcz świadomymi odwołaniami do malarstwa, które zawsze stało niedaleko człowieka. Zobaczyć, to tyle, co poznać coś do głębi – rzekł któryś z krytyków w kontekście do poezji Hartwig. Istotnie, temat odwołań do malarstwa, przewija się przez całą twórczość poetki, w całej różnorodności gatunkowej : wierszach, błyskach, czyli krótkich formach poetyckich, niedokończonych, mających postać złotych myśli, sentencji, cytatów, jak też wierszach amerykańskich („americana”), powstałych na bazie podróży za ocean, felietonach, publikowanych przez lata na łamach miesięcznika „Więź”, wywiadach. Prozach poetyckich, tłumaczeniach z Apollinare’a i Nervala, dziennikach z podróży. Celem opisu nie wydaje się opis sam w sobie, ale przekraczanie granic wewnętrznych, dlaczego coś jest. Odniesieniem jest zawsze drugi człowiek, jego sposób myślenia, odbieranie rzeczywistości. Jednym z zadań poezji lirycznej ( a takową możemy uznać poezję Hartwig) według Zagajewskiego jest „potrzeba kontynuacji, utrzymania życia duchowego, potrzeba nadania formy życiu wewnętrznemu (…) poszukiwanie prawdy o nas samych, o nieustający rekonesans w niezliczonych korytarzach rzeczywistości, o sprzeciw wobec kłamstwa (…) Niekiedy poszukiwanie prawdy staje się próbą ustanowienia wspólnej ludzkiej miary. Każdy pisarz, każdy poeta jest także sędzią ludzkiego świata (…) w każdej linijce wiersza 4 zawiera się poddany wcześniej refleksji osąd świata,. Każdej linijce kryje się cierpienie Kambodży i Oświęcimia. W każdej linijce kryje się także radość wiosennego dnia. W każdej linijce zderza się tragizm i radość.(…) Poeci – skazani są na życie w cieśninie między Atenami i Jerozolimą, między nigdy nie do końca osiągalną prawdą i pięknem, między trzeźwością analizy i religijnym wzruszeniem, między zdziwieniem i pobożnością, między myśleniem i natchnieniem.” (A. Zagajewski, „Przeciwko poezji”, „Zeszyty Literackie” Nr 79 2002 ) Poezja Hartwig spełnia wszystkie te kryteria, będąc jednocześnie poezją egzystencji, ponieważ w jakimś stopniu „wyjaśnia”, bynajmniej próbuje wyjaśniać, istnienie ludzkie. Wiedzmy, że „człowiek jest tworem dziejowym (…) w sensie bycia tworem z istoty nie – zakończonym, zawsze dopiero dziejącym się, nigdy już zamkniętym, lecz zawsze otwartym. Dlatego też każde „wyjaśnianie” człowieka musi pociągać za sobą utratę wolności, a w konsekwencji utratę samego siebie.” ( Jacek Filek, „Filozofia jako etyka”, „Znak”, Kraków 2003) Utratę w znaczeniu utraty prywatności, że się realnie istniało w otoczeniu tak znakomitych osobowości, co : Jerzy Turowicz, Czesław Miłosz, zmarły poeta i mąż poetki Artur Międzyrzecki, Zbigniew Herbert, Jarosław Iwaszkiewicz czy innych. W całym niepokoju, jaki przemyka przez te wiersze, zauważyć można przebłyski lepszego jutra, i tak jak we wcześniejszym tomie „Bez pożegnania” (2005), nasiąkniętym goryczą żalu, odejścia, próbą pożegnania najbliższych, tak w ostatnim tomie wraca iskra nadziei, że jeszcze nie wszystko stracone, wartości ogólnoludzkie nie przeminą, świat zostanie oczyszczony ze zła, odrodzi się no nowo. W większej mierze mamy do czynienia w tej poezji z realnymi postaciami z historii i kultury niż z przedmiotami, rzeczami, które wydają się być błahe, mało istotne. Mniej tu z opisów rzeczy, więcej ze spotkania, z rozmowy., bo są te wiersze rozmową. To jednak mamy przykład wiersza, który dotyczy zarówno rzeczy, ale równocześnie jest odniesieniem do realnych postaci. Chodzi o utwór pod znamiennym tytułem „Krótka rozprawka o ubraniach”, który nie byłby tak istotny, gdyby nie to, jak ubierali się słynni poeci, jak wyglądali na co dzień, jak sama autorka wyjaśnia w tomie „Błyski” : „Chętnie wracamy do starych ubrań, bo w każdej fałdzie kryją się jakieś wspomnienia, w kieszeniach tkwi czasem zapomniana obca moneta, zagraniczny bilet autobusowy lub karta wstępu do muzeum, jakiś drobiazg, który niespodziewanie przywołuje odbytą przez nas kiedyś podróż.” Jeszcze jedna ważna rzecz, otóż pisząc o poezji, nie sposób pominąć dziennika, zapisów z „błysków” czy innych, choćby próz poetyckich, a tylko dlatego, ponieważ na poetykę składają się tak zapisy wierszy, jak i zapiski diariuszowe. Całościowy obraz poezji Hartwig ( zresztą jak każdego poety) da się ująć tylko wówczas, gdy swym zasięgiem badań obejmiemy każdą myśl autorki jako swoistą całość, zawartą czy to wywiadzie, czy w dzienniku, który także stanowi uzupełnienie wierszy. W ramach podsumowania posłużę się cytatą z dziennika poetki „Zawsze powroty” : „Każdy wyjazd, każda podróż są odnowieniem. Jakby ten ruch i nowe widoki, nowe wzruszenia, potrząsały zbyt uspokojonym dnem mojej wrażliwości, łatwej do poruszenia jak dno z sypkiego piasku. Pierwsze dni po zmianie miejsca są zawsze najbardziej bogate i płodne. Odnowione oczy dostrzegają wszystko, chłoną każdy kształt i odmianę światła. Czasem uda się to zanotować, zapamiętać na papierze. Ale mija trochę czasu i wszystko, choć wciąż piękne i wciąż budzące zachwyt, nie daje już tego poczucia nowości, jedynego z którego powstać może wiersz prawdziwy. Aż pewnego dnia, nagle, nieoczekiwanie i bez przygotowania, z niewiadomych powodów wypełnia nas jakaś odświętność, która rozświetla wnętrze i budzi pewność, że to właśnie trzeba zapisać, tę nagle zobaczoną odmienność wyglądu rzeczy, ten nagle odkryty sens, niewiadomy wciąż do końca, sens czegoś, 5 co obchodziliśmy dotąd obojętnie, nagle odkryty związek, fala wspomnienia lub jego drobny przejmujący błysk.” Każdy wiersz jest tu powrotem, odniesieniem do realnych postaci, niosąc pozytywne nastawienie do życia, wrażliwość na ból, na lęk, z jakimi zmaga się każdy człowiek. Jest to poezja samotności, ale też i zachwytu nad życiem. Jest to poezja egzystencji, bo ukazuje niemożliwy do sprostania tragizm świata współczesnego, będący zarazem tragizmem kondycji ludzkiej. Utwory te są ważne dlatego, ponieważ niosą w sobie pamięć, świadomość i odpowiedzialność. Tak tylko bowiem wychowuje się ludzi, pokolenia, na przykładach oraz symbolach. W poezji Hartwig nie brakuje jednych i drugich. Nasze wspomnienia przybierają postać światła wtedy, kiedy dotykają codzienności, ludzkiego trwania. Ważny aspekt tej poetyki : „Być wszędzie niemal w tej samej chwili/nie ruszając się z miejsca/Patrzeć a zarazem gdzieś w głębi i równocześnie/oglądać inne obrazy(…)” z wiersza „Medium” Chciałoby się powiedzieć za autorką, być wszędzie i jednocześnie, ale czy da się , przecież pozostaje nam jedynie zwykła ludzka ułomność, kiedy brakuje nam słów do opisania, a co do rozmowy o „przeszłości pełnej obrazów przeciętych nagłymi błyskawicami” – wiersz „Długie czuwanie” – może porozmawiamy szeptem, wtopionym w głos – swoiste credo - autorki : „Tu jesteśmy”. Jeszcze jesteśmy. Nie odchodzimy bez pożegnań. Powrócimy do rozmowy. O autorze : Leszek Wegłowski – ur. 1972, polonista, poeta, autor bloga „Hebes” o 6