Nr 3 (47) Są różne sposoby na przekazanie żydowskich treści: dzieci z zacięciem artystycznym mogą np. przygotować mandalę pod okiem profesjonalisty. Na koloniach w Zalesiu każdy dzień poświęcony był innej dziedzinie sztuki. Te nietypowe „kolonie artystyczne” zorganizowały JOINT i ZGWŻ dla dzieci w wieku od 6 do 17 lat. Głównym zadaniem 100-osobowej grupy kolonistów, którzy wzięli udział w warsztatach filmowych, fotograficznych, teatralnych i tanecznych, było stworzenie prac artystycznych łączących tradycję żydowską z ogólną wiedzą o świecie. – Mieliśmy dylemat: ślizgać się po powierzchni tematu, czy dotrzeć głębiej, do podstawowych wartości, których czerwiec – lipiec 2008 dzieci powinny uczyć się w domu – mówi Agata Rakowiecka, kierowniczka kolonii. – Zwyciężyła druga opcja w takim stopniu, w jakim byliśmy na to przygotowani. Koloniści przede wszystkim poznawali wartości żydowskie poprzez sztukę. Bardzo napięty program kolonii zakładał mnóstwo zajęć obowiązkowych (m.in. literatura od Biblii do Etgara Kereta), ale były także wyprawy nad jezioro i wspólne śpiewanie z Nati Kerman, studentką akademii jazzu i muzyki współczesnej Rimon w Ramat haSzaron. Ponadto organizatorzy zabrali uczestników na wycieczkę do Barczewa, gdzie znajduje się XIX-wieczna synagoga. – Po drodze mieliśmy grę ze stacjami. Trzeba było zebrać wszystkie „sefiry”, aby świat znowu był idealny – mówi Agata Lato Z MANDALĄ ■ FOT. ARCHIWUM Rakowiecka, wyjaśniając, że w żydowskiej mistyce mówi się o dziesięciu sefirach, czyli emanacjach Boskiego światła. Swoim działaniem człowiek może rozdzielać i łączyć te sefiry, burzyć i budować światy. – To wspaniała nauka odpowiedzialności – mówi kierowniczka kolonii. Turnus zakończyło zniszczenie żydowskiej mandali. Wyglądała tak: podzielone na trzy części koło, w jednej części chałka i dwie świece – ilustracja hasła „rodzina”. Pozostałe dwie części wypełnione kolorowym piaskiem to „dobroczynność” i „pokój”. Do robienia mandali potrzeba skupienia, cierpliwości.– Symboliczne zniszczenie pokazało, że istotą jest robienie, a nie ostateczny efekt – mówi Agata Rakowiecka. ◗ AKTUALNOŚCI Punkt informacyjny Sienna 55 30 lipca zaczął działać Punkt Informacji Turystycznej i Kulturalnej Enklawy Żydowskiej. Będzie tu księgarnia z judaicami oraz bar. Niedługo zostaną postawione dwa automaty: z koszernymi napojami oraz batonami. Punkt można odwiedzać od poniedziałku do piątku od godz. 9 do 17. W planach jest uruchomienie go w weekendy. Otwarcie rozpoczęło się od złożenia wieńca pod murem getta i uroczystego przecięcia wstęgi przez burmistrza Woli Marka Andruka i przewodniczącego ZGWŻ w RP Piotra Kadlčika. Przy wejściu zawieszono mezuzę. Stosunki polsko-żydowskie mają wiele białych plam i niedopowiedzeń. Punkt nie został otwarty tylko, by pokazać historię, ale też by uświadomić turystom z całego świata, że Żydzi nie byli elementem obcym w Warszawie, a ich historia w tym mieście nie skończyła się w 1943 r. – mówił Piotr Kadlčik. – Nastawiamy się głównie na wycieczki żydowskie z całego świata, ale zapra- ■ FOT. Jakub Wyszyński szamy także warszawiaków zainteresowanych historią tego rejonu – zachęcał burmistrz Andruk. Przy Siennej 55 moźna też zobaczyć wystawę zdjęć z getta warszawskiego. Dla Gminy na aukcjach internetowych skupuje je Łukasz Biedka wspólnie z Janem Jagielskim z Żydowskiego Instytutu Historycznego. jewish.org.pl ogłoszenia Na początku parszy 20 :27) „Kedos zim” (Kpł 19 :1”; Tora cie dź bą czy tamy: „św ięt ymi miało m czy na jednak nie wyjaśnia, , że czy ma tłu by to polegać. RaMBaN się uje liz i” rea naka z „bycia święt ym dla przykładu y źm We . ści no w codz ien siłku: nie jes t spożywanie wina do po zachowamy to zakazane, ale jeśli nie ału. Nie ide umiar u, oddalimy się od ć to, co wa wystarcz y tylko wykony na białym. jes t napis ane czarno s wi ęc ej. To ra wy ma ga od na wa szym w Święt ymi bądźcie iu. życ codz iennym Fragment dwar Tory, którą Awram HaYman wygłosił 3 maja podczas swojej bar micwy. ■ FOT. Aleksandra bramson ■ biuletyn W związku z działaniami Towarzystwa Kultury Żydowskiej „Beit Warszawa”, które zmierzają do utworzenia i zarejestrowania związku wyznaniowego „Postępowa Społeczność Żydowska – Beit Polska”, dnia 14 kwietnia b.r. przewodniczący GWŻ Piotr Kadlčik, w imieniu Zarządu, wystosował list do członków Gminy. Zwraca on uwagę, że w myśl Prawa Wewnętrznego Wyznaniowej Wspólnoty Żydowskiej w Rzeczpospolitej Polskiej art.7 ust.1 do Gminy należeć może „osoba pełnoletnia, będąca Żydem lub pochodzenia żydowskiego, nie będąca wyznania innego niż mojżeszowe oraz nie będąca członkiem innego kościoła lub związku wyznaniowego (…)”. Dlatego z chwilą uzyskania przez „Związek Postępowych Gmin Żydowskich – Beit Polska” statusu prawnego związku wyznaniowego, członkostwo w nim będzie równoznaczne z wykluczeniem z Gminy Wyznaniowej Żydowskiej w Warszawie. nr 3/2008 (47) A jednak się dzieje Zawsze, kiedy Ania przychodzi do mnie zapytać o „słowo wstępne” do Biuletynu, w pierwszej chwili mam totalną pustkę w głowie. O czym nowym powinienem opowiedzieć członkom naszej Gminy? Co wydarzyło się od wydania poprzedniego Biuletynu? Otwarcie punktu informacyjnego przy murze getta – od pomysłu do przemysłu – trwało długo ze względu na między innymi kłopoty z remontem – i jest niewątpliwym sukcesem, który Gmina odniosła razem z dzielnicą Wola. Sienna 55 – to tam zatrzymują się turyści pielgrzymujący po śladach getta. Chciałbym, aby to miejsce w równiej mierze służyło spotkaniu z przeszłością, jak i teraźniejszością. Obsługujący punkt członkowie Gminy informują turystów o naszej działalności, o zaskakujących wielu fakcie, że w Warszawie istnieje jednak społeczność żydowska. W większym pomieszczeniu wyeksponowaliśmy fragment naszej kolekcji zdjęć z warszawskiego getta, ale mam nadzieję, że będą tam również odbywały się spotknia czy wykłady. Rozpoczęto prace przy remoncie elewacji synagogi Nożyków. Poszukujemy firmy, która wymaluje synagogę od wewnątrz. Jaakow Finkelstein, attaché ds. kultury Ambasady Izraela, zakończył misję dyplomatyczną w Polsce. Pożegnaliśmy go na uroczystym kiduszu. Mam nadzieję, że jego następca będzie nam równie przychylny. Dla Jaakowa nasza Gmina coś znaczyła, czuł się tu dobrze. Podczas ostatniego spotkania powiedział: „Wy, Żydzi polscy, z przeszłości i dzisiejsi, byliście dla mnie i dla mojej rodziny w ciągu trzech ostatnich lat domem, Gminą i przyjaciółmi”. Trwają prace w budynku jesziwy lubelskiej. Idą naprzód mimo trwającego od kilku miesięcy postępowania Ministerstwa Finansów, które chce wykazać, że jesziwę otrzymaliśmy bezprawnie. Mimo absurdalności tej sprawy i złej woli ludzi, którzy ją wywołali, pozostaję optymistą. I już teraz zapraszam na koncert – w Lublinie i w Warszawie – światowej sławy kantora Meira Helfgota, którego obecność uświetni w październiku jorcajt rabina Meira Szapiro – twórcy Jesziwat Chachmej Lublin. Na Woli, na terenie dawnego szpitala starozakonnych, trwają prace projektowe żydowskiego domu seniora. Uzyskawszy warunki zabudowy, poszukujemy teraz inwestora zastępczego, czyli firmy, która przeprowadzi dla nas tę inwestycję. Czas dojrzał, by zastanowić się nad formułą prawną moszaw zkeinim. Rozważamy powołanie stowarzyszenia, które poprowadzi dom seniora, tak jak to było przed wojną. Tę sprawę będę chciał poruszyć na wrześniowym Walnym Zebraniu członków Gminy. Pinchas Zarczyński, uczeń Beren-Amiel Institute – Ohr Torah Stone w Efracie, z żoną Rebeką. ■ FOT. Jakub Wyszyński czerwiec – lipiec 2008 Kilka refleksji na temat prac budowlanych planowanych w okolicach Twardej: na działce sprzedanej przez Fundację Shalom firma Hines już niebawem rozpocznie budowę 160-metrowej wieży. Enklawa zieleni przy ul. Twardej znajdzie się tuż obok wielkiego placu budowy. Trwają poszukiwania rabina pomocniczego. Chcemy, żeby była to osoba mówiąca po polsku. Ten warunek spełnia Pinchas Zarczyński (na zdjęciu). Pinchas urodził się w Warszawie i jako dziecko wyjechał z rodziną Izraela. Mamy okres urlopowo-wakacyjny, więc w samej Gminie niewiele się dzieje. Odwiedzający Kazimierz Dolny mieli okazję wziąć udział w organizowanych przez Gminę – w ramach Festiwalu Filmu i Sztuki „Dwa Brzegi” – dniach kultury żydowskiej. Gmina to nie tylko, jak często słyszymy, działalność religijna. Staramy się być widoczni również na zewnątrz. Ale też i „świat zewnętrzny” o nas nie zapomina – a czasem chyba szkoda. Media ekscytują się zwrotem mienia zagrabionego obywatelom Polski. I jakoś ciągle trzeba przypominać, że ta tak zwana „żydowska restytucja” to tylko kilkanaście procent ogólnej puli roszczeń – i jakoś ciągle dziennikarze ten fakt pomijają. Ostatnio, doprowadzony już do irytacji kolejną rozmową w stylu „wasze ulice, nasze kamienice”, zapytałem: Po drugiej wojnie światowej w całej Polsce było mniej Żydów niż przed wojną w samej Warszawie – kto do cholery ma się upominać o te kamienice? Nawet ta „cholera” nie pomogła – tekst się nie pojawił. Wraca jak bumerang problem antysemityzmu. Felietonista „Timesa” w jednym zdaniu wspomniał, że Polacy w ramach rozrywek palili przed wojną Żydów w synagogach. Można się dziwić szacownemu „Timesowi”, że przepuścił coś takiego, ale z drugiej strony, proszony o skomentowanie, muszę powiedzieć, że poziom antysemickiego jadu w opiniach internautów na taki wybryk jest o wiele bardziej niepokojący. Ale czy to znaczy, że wszyscy Polacy są antysemitami? Z pewnością nie. Podobnie jak nie wszyscy Żydzi żywią urazę do Polski. Niby czas wakacyjny, a jednak się dzieje. I znowu jest o czym opowiedzieć. Piotr Kadlčik Przewodniczący GWŻ ■ ביולעטין ◗ PODWÓRKO Od Zarządu Gmina nieortodoksyjna 17 W odpowiedzi na list otwarty grupy członków Gminy w poniedziałek 23 czerwca Zarząd Gminy Wyznaniowej Żydowskiej zorganizował w synagodze im. Nożyków spotkanie dyskusyjne w sprawie wypracowania warunków dla tych członków Gminy, którzy nie identyfikują się z judaizmem ortodoksyjnym, a pragną uczestniczyć w życiu religijnym społeczności. Na zebranie przybyło ok. 50 osób, w tym liczni członkowie grupy Chawura i Żydowskiej Ogólnopolskiej Organizacji Młodzieżowej. maja Zarząd Gminy omawiał organizację i przebieg obchodów kwietniowych świąt i rocznic, głównie problemów występujących podczas pierwszej kolacji sederowej. Członkowie Zarządu wyjaśniali też, że nie mieli wpływu na uzyskanie przez Gminę zaproszeń ani na inne utrudnienia związane z uroczystościami 65. rocznicy powstania w getcie warszawskim 15 kwietnia. Dyskutowano propozycję rabina Michaela Schudricha, aby stanowisko drugiego rabina Warszawy objął rabin Ariel Tal z Izraela. Ponieważ część członków Zarządu wnioskowała o zapytanie rabina Efraima Maislesa, czy podjąłby się tego, ustalono, że obydwaj rabini otrzymają taką propozycję. Przy tym rabin Ariel Tal niebawem przyjedzie wraz z żoną do Polski, aby poznali go i zaopiniowali jego kandydaturę zarówno Zarząd, jak i członkowie Gminy. Raport z dotychczasowej działalności na stanowisku koordynatora programu kulturalno-edukacyjnego Gminy – bardzo bogatej już w ciągu pierwszych czterech miesięcy – przedstawiła Judyta Nekanda-Trepka, omówiła też plany na przyszłość, a Zarząd zaakceptował związane z tym poprawki w budżecie. Zarząd jednogłośnie przychylił się do propozycji nadania Janowi Jagielskiemu honorowego członkostwa Gminy Wyznaniowej Żydowskiej w Warszawie. Rozpatrzono kilka wniosków o pożyczki i inne formy pomocy dla członków Gminy. na podstawie „Wieści Gminnej” W dyskusji dominowały głosy o możliwości znalezienia miejsca dla siebie w Gminie osób o różnej orientacji religijnej, chociaż część dyskutantów podnosiła zarzut, że „opcja ortodoksyjna jest oczywista, a nad inną trzeba się zastanawiać”. Z drugiej strony mówiono, że nie ma jasno sprecyzowanego stanowiska – i grupy, która by je reprezentowała – o jakie właściwie zmiany chodzi. Z konkretów wymieniano głównie możliwość zatrudnienia przez gminę nieortodoksyjnego rabina. Mówiono też, że chodzi o możliwość znalezienia się w synagodze i czucia się w niej dobrze różnych osób, gdyż niektórych „synagoga płoszy”. Liczne były głosy podkreślające potrzebę, ale przede wszystkim też możliwość znalezienia dla siebie miejsca w życiu religijnym i społecznym Gminy ludzi o różnej orientacji i często niebędących halachicznymi Żydami. Osoby utożsamiające się ze środowiskiem ortodoksyjnym podkreślały, Małgorzacie Lanocie oraz Piotrowi i Janowi z Gosią Topińskim wyrazy współczucia z powodu śmierci BP Anny Lanoty de domo Rottenberg składają Zarząd GWŻ w Warszawie i redakcja Biuletynu. Niech dusza jej zostanie wpleciona w węzeł życia wiecznego. ■ biuletyn że nie chcą być ustawiane w opozycji do pozostałych grup w Gminie (jeden z głosów z tej grupy: „Nie zebrali się tu ortodoksi i nieortodoksi, tylko ludzie aktywni”) i że wszystkim nam chodzi o wspólne uczestnictwo w życiu Gminy. Rabin Michael Schudrich – powołując się na czytaną tym tygodniu parszę „Korach” (o buncie Koracha przeciwko Mojżeszowi podczas wędrówki przez pustynię) – wskazywał, że są dwa typy Żydów: tacy jak Korach, którzy rozbijają społeczność, i tacy jak Mojżesz, którzy ją łączą. Przedstawiciele Zarządu podkreślali jego gotowość do rozpatrywania konkretnych wniosków, zwłaszcza przewodniczący Piotr Kadlčik, który proponował też, aby we wrześniu na Walnym Zebraniu członków Gminy zostały zgłoszone konkretne projekty. Zresztą wielokrotnie w trakcie tej dyskusji nawoływano do konkretyzowania propozycji. Wielokrotnie też – i to powtarzało się w końcowej części dyskusji jako wniosek – formułowano postulat „wspólnego środowiska, a w jego obrębie grup, które coś robią razem, a coś osobno” z nadzieją, że tych wspólnych inicjatyw będzie jak najwięcej. Na zakończenie Piotr Kadlčik zaproponował jeszcze przed wrześniowym Walnym Zebraniem cykl spotkań, w wyniku których zostałyby zebrane postulaty grupy solidaryzującej się z sygnatariuszami listu i opracowane wnioski tworzące wspólną płaszczyznę. na podstawie „Wieści Gminnej” Naszemu koledze Henrykowi Kuttenowi z powodu śmierci Matki wyrazy współczucia składają Zarząd GWŻ w Warszawie i redakcja Biuletynu. Niech dusza jej zostanie wpleciona w węzeł życia wiecznego. nr 3/2008 (47) Chawura rusza w drogę Kiedy ostatnio nocowaliście w synagodze? W ostanie święta Szawuot, a może nigdy? Znamy wiele midraszy mówiących o uczonym, który – zagłębiwszy się w lekturze świętych ksiąg – nie zdążył na ostatnie metro, ale to zupełnie inna historia. Chawura (nieformalna grupa założona przez członków Gminy zorientowanych nieortodoksyjnie) spędziła ostatni przed wakacjami szabat w synagodze właśnie. Pokoje gościnne w Kazimierzu Szabaton w Kazimierzu Dolnym. Hoteli i miejsc noclegowych tu nie brak, lecz my zanocowaliśmy na swoim – w synagodze. Lehit’aneg be-taanugim, barburim u-slaw wedagim... Ale nie samym chlebem człowiek żyje. Wśród tych rozkoszy znaleźliśmy także czas, by podsumować dotychczasowe osiągnięcia Chawury. I tak, wylegując się na nadwiślańskim piasku, zamiast liczyć chmury na niebie, doliczyliśmy się, że oto na spotkanie w sprawie nieortodoksyjnego nurtu w naszej Gminie przyszło dwa razy więcej osób niż, licząc łącznie, na oba spotkania z kandydatami na rabinów. Głos pierwszy: „30-latkowie, którzy już nie działają w organizacjach młodzieżowych, a nie założyli jeszcze rodzin, jeśli chcą utrzymać kontakt ze społecznością – idealnie pasują do Chawury”. Głos drugi: „Kolacje szabatowe to często imprezy międzypokoleniowe: chawurowcy przychodzą ze swoimi rodzicami, dziećmi”. Głos trzeci: „Chawura to nie tyle grupa, co idea: pomysł na wspólne działanie, cieszenie się ze wspólnego dziedzictwa oraz nowoczesne podejście do judaizmu”. Chór głosów: „Chawura pomoże w kłopocie/na co dzień, jak i w sobotę/Chawura to sposób działania/nie tylko siedzenia, gadania”. Każdy ma swój „żydowski bagaż”. – Pomożemy ci go nieść – powiadają chawurowcy, którzy coraz dalej zarzucają swe sieci. Ale to po wakacjach. Wracając do Kazimierza: odwiedziliśmy cmentarz żydowski, który miejscowi nazywają Ścianą Płaczu (liczne karteczki z prośbami, jak w Jerozolimie). Była hawdala na kazimierskim rynku, przy dźwiękach muzyki klezmerskiej. Trwał wtedy finałowy koncert III Festiwalu Muzyki i Tradycji Klezmerskiej. Nie mogliśmy trafić lepiej. Mladen Petrov ◗ apartament (2-osobowy) – 100 zł/doba ◗ 3 pokoje 2-osobowe (2 ze wspólną łazienką) – 80 zł/doba ◗ pokój 1-osobowy (ze wspólną łazienką) 50 zł/doba W synagodze znajduje się księgarnia żydowska, kafejka, wypożyczalnia rowerów; w sali modlitewnej – wystawa fotograficzna nt. historii Żydów w Kazimierzu Dolnym (ze zbiorów Instytutu Sztuki PAN). Rezerwacje: Beitenu – Nasz dom ul. Lubelska 2, 24-120 Kazimierz Dolny tel.: +48 81 881 08 94, kom.: 692 578 677 e-mail: [email protected] czerwiec – lipiec 2008 Po raz pierwszy w Polsce! 26 lat temu zainicjowano w Wielkiej Brytanii nowatorski program oferujący wszystkim członkom społeczności żydowskiej cykl wykładów, warsztatów i seminariów prowadzonych przez najlepszych specjalistów w danej dziedzinie, a także przez samych uczestników Limudu. Program, w którym nauczyciele stają się uczniami, a uczniowie nauczycielami, odniósł wielki sukces i przyciąga tysiące uczestników na całym świecie. Ale jest jeszcze coś, co różni Limud od wszystkich innych konferencji. Jest to ilość i symultaniczność prowadzonych zajęć – prawie o każdej porze dnia i nocy uczestnik może wybrać między kilkunastoma wykładami z każdej chyba dziedziny żydowskiego życia albo samemu wygłosić wykład; może wziąć udział w warsztatach artystycznych i muzycznych, obejrzeć interesujący film, przyłączyć się do grupy studiującej Torę czy tańczyć do białego rana… Ilość możliwości przyprawia niemalże o zawrót głowy. Tej jesieni Limud odbędzie się po raz pierwszy w Polsce, a jego organizatorzy dołożą wszelkich starań, by zapewnić Wam edukację i rozrywkę na najwyższym poziomie, dbając o uszanowanie praw i zwyczajów każdego z zaproszonych członków żydowskiej społeczności. A dzieci? Zachęcamy, byście zabrali je ze sobą! Dla najmłodszych jest żłobek, dla trochę starszych gry i zabawy, a dla tych jeszcze starszych – ciekawe zajęcia warsztatowe, pokazy filmów i sport. Z a p r a s z a my w dniach 24-26 pa ździernika do centrum konfe re ncyjnego „Boss” pod Warszawą – dołączcie do wielkiej Limudowej rodziny! Więcej informacji już wkrótce na stronie: www.limud.pl ■ ביולעטין ◗ HISTORIA Zawracanie kijem Wisły I co tu takiego ładnego? – powiada elegancka turystka do swojej koleżanki. – Same żydowskie domy dookoła! Turystki stoją na kazimierskim rynku, tyłem do XVI-wiecznej fary, której zegar – ufundowany przez Stanisława Lichtsona – odmierza czas, wybijając kuranty. Oto w dole rozciąga się rynek, gdzie – potwierdza urodzona w 1918 r. Anna Sanecka – mieszkali sami Żydzi. „Zalepili podcienia i w każdej dziurce sklepik maleńki”. Tu, gdzie stoją, pod górkę, mijając lodziarnię, turystki mają doskonały widok. Z tego punktu, cytując Adolfa Rudnickiego, „ludzie wyglądają jak na scenie”. W czasach pisarza „wiecznie ktoś tu dyżurował, kupcy i tragarze dniem, stróże i metafizycy nocą”. Na scenie nastąpiła zmiana, ale dekoracje wciąż te same: po prawej ręce apteka Lichtsona, po lewej – wylot ulicy Lubelskiej. Po prawej, w budynku dawnego ratusza, możemy sobie wyobrazić dwór cadyka Motele Twerskiego, syna magida z Turzysk. Jeździł on poszóstną karetą i żył bardzo wystawnie jako potomek królewskiego domu Saula. Z cadykiem Twerskim – twierdzą historycy – przybyło do miasta spore grono jego wyznawców, w większości bogatych kupców. Ożywili miejscowy handel i przyczynili się do poprawy sytuacji miejscowych Żydów. Faktem jest, że w 1905 r., kiedy Motele Twerski opuszczał Kazimierz Dolny, Żydzi stanowili 89% ogółu ludności. Więc dwór cadyka po prawej stronie, a po lewej, przy ul. Lubelskiej – zabytkowa synagoga. Na murze pamiątkowa tablica: „Ku czci trzech tysięcy polskich obywateli żydowskiej narodowości, dawnych mieszkańców Kazimierza Dolnego, zamordowanych przez okupanta hitlerowskiego w czasie II wojny światowej”. Okupant hitlerowski załadował Żydów na wozy i w przeddzień święta Pesach, we wtorek 31 marca 1943 r., wywiózł do Bełżca. Na czele, obok pierwszego wozu opuszczającego rynek, szedł rabin Izrael Zilberminc, niosąc Torę i śpiewając psalmy. Zima 1944 r. jest mroźna, drewniane wyposażenie synagogi Synagoga widziana od strony placyku, na którym w 1916 r., kiedy zostało wykonane to zdjęcie, znajdował się świński targ, dziś zwanego Małym Rynkiem. ■ FOT. Juliusz Kłos ■ biuletyn nr 3/2008 (47) świetnie nadaje się na opał. W 1945 r. synagoga – ogołocona – nie jest już nikomu potrzebna i można ją spalić. Stojący dziś budynek to w dużej mierze rekonstrukcja, którą w latach 50. wykonano „z przeznaczeniem na kino, według projektu K. Sicińskiego”. Nie odtworzono polichromii na ośmiobocznej drewnianej kopule, gdzie – jak pisał W. Husarski – uwidoczniono „gryfy zapożyczone z kamienicy Celejowskiej”. „Konie, jelenie, zamki, kwiaty, gęsi wagi, gołębie i cała bogata symbolistyka unosi się w górze nad rozmodlonym tłumem. To wschód gorący i fantastyczny” – pisał Aleksander Janowski. Nic w tej synagodze nie jest oryginalne. Ściany nie „namodlone” – bo nowe, z wapienia miejscowego, a dawniej (tak mówi legenda) kamień pochodził ze Ściany Płaczu w Jerozolimie. Inna legenda wspo- mina o napisie na framudze, który miał zaświadczać, że synagogę wzniesiono jeszcze w jedenastym wieku – w 1099 roku. „Pośrodku hali na krzywej estradzie kantor śpiewał z księgi kołysząc tęsknie swój korpus. Gdy zamilkł, drugi mężczyzna – odziany w lisią czapę – bliżej ołtarza intonował zaklęcia; dwóch młodzieńców – atłasowych, chudych, ciasno przepasanych – jęczało z lewej i prawej strony. Rytm przybierał... Wierni zdawali się spieszyć. Coraz szybciej czoła młóciły pustkę, coraz wyżej sięgały płomienie szabasówek i schrypnięte głosy. Dwa lwy na świeczniku Estery, wyprężone ku niebu, drżały jak z utęsknienia. Blaszane ciemniki lamp, mosiężne drobiazgi, niewidoczne sprzęty klekotały, dźwięczały, dążyły dokądś z brudnych zardzewiałych miejsc” (Maria Kuncewiczowa, „Dwa księżyce”). czerwiec – lipiec 2008 ■ ביולעטין ◗ HISTORIA Historycy twierdzą: synagogę wzniesiono w II poł. XVII wieku (wieki XVI i XVII stanowiły dla miasta okres niebywałej prosperity, związany z funkcjonującą w Kazimierzu przeprawą przez Wisłę i przystanią, na której ładowano zboże spławiane do Gdańska), lud powiada: synagogę ufundował Kazimierz Wielki – o czym miał świadczyć dowodnie parochet ręcznie wyszywany przez Esterkę, królewską oblubienicę. Esterka z Opoczna, uwieczniona przez Jana Długosza w „Rocznikach”, przez wielu historyków uważana jest za postać fikcyjną. Legenda głosi, że władca osadził żydowską piękność w specjalnie wzniesionym zamku w Bochotnicy. Chadzał do niej sekretnym przejściem podziemnym biegnącym z Kazimierza. Efektem namiętności – poza narodzinami dwóch chłopców, Niemira i Pełki, oraz dziewczynek wychowanych w wierze żydowskiej – było nadanie przez króla szerokich praw ludności żydowskiej. Legenda ta dziwnie przypomina biblijną opowieść o królowej Esterze. „Tradycja Esterki – pisał w 1910 r. A. Janowski – przechowała się w pięknych typach kobiet, a pamięć królewskiej kochanki i protektorki ludu żywo tętni w pamięci Żydów tutejszych”. „Jak Żyd przyszedł z bóżnicy, to cały Bóg” – wspomina Anna Sanecka. – „Żydówki się nie modliły albo bardzo mało. (...) Jak Żyd w nocy rzucił krymkę do niej na łóżko, a ona nie zatrzymała jej, tylko odrzuciła z powrotem do niego na łóżko, to był cały dzień zły jak diabeł”. Biedne wy, biedne, żydowskie kobiety, że wasze życie tak prędko więdnie! Na zdjęciach Benedykta J. Dorysa widzimy, jak żydowskie piękności piorą w potoku Grodarz, myją naczynia. Fotografie z przedwojennego Kazimierza zdobią dziś wnętrze sali modlitewnej. O jej oryginalnym wyglądzie mówić trudno. Parochet, wyhaftowany – jak wiemy – przez Esterkę, a także dwie korony na Torę przechowywał u siebie gabaj Szyja Kapłan. „Nie pozwalał niczego dotknąć palcami, aby dzwoneczki nie zniszczyły się od dzwonienia, aby delikatne wzory nie znikły, broń Boże, ze starego srebra” – pisał Mordechaj Canin w Pinkas Kuzmir. W roku 1928 opisanym sprzętem zainteresuje się osobiście gen. Felicjan Słowoj-Składkowski, który na własny koszt rozkaże wykonać na korony specjalne futerały. Oprawę zyskał także starożytny modlitewnik, który zawierał rysunek przedstawiający Żydów przed królem Kazimierzem Wielkim. Trzy pulpity modlitewne. Fotografia Juliusz Kłosa z 1916 r. Pulpit najwyższy – mógł należeć do Chaskiela Kuzmirera, protoplasty dynastii „Modrzyc” (najstarszy jego syn, Szmuel Elijahu, osiadł w Zwoleniu, skąd przeniósł się do Dęblina, czyli po żydowsku: Modrzyc). Cadyk kazimierski, patron muzyki chasydzkiej w Polsce, wzorem „Widzącego” z Lublina zatrudniał u siebie wesołka i chór z klezmerami. Odznaczał się ponadprzeciętnym wzrostem. Jego laskę ze srebrną gałką i niezwykle długi chałat można było oglądać raz w roku, w rocznicę śmierci cadyka, w specjalnej izbie, która przez wszystkie pozostałe dni była zamknięta. Bardzo ważna rola tej laski – przy jej pomocy Chaskiel Kuzmirer przepędzał dybuki i zawracał wzburzone Stare pulpity z synagogi. ■ FOT. Juliusz Kłos Chaskiel Taub (1755-1856) zwany „Kuzmirer”, syn Cwi Hirsza z Płońska. Uczył się u „Widzącego” z Lublina, gdzie otaczano go szacunkiem ze względu na zaszczytne pochodzenie – dziadek Chaskiela Tauba, Szlomo z Raciąża, był uczniem Beszta. Po śmierci „Wid z ące go” w 1815 r. Chaskiel Taub przez krótki czas był rabinem w Ciepielowie k. Iłży, a następnie osiedlił się w Kazimierzu, gdzie wsparli go bogaci kupcy zbożowi i leśni. Po śmierci Chaskiela Kuzmirera najstarszy jego syn, Szmuel Eljahu, zamieszkał w Zwoleniu. Pierwszym cadykiem z dynastii Modrzyc został syn Szmuela Elijahu – Israel. Był on autorem wielu nigunów, a także – mimo że nie znał nut – dzieł teoretycznych nt. muzyki chasydzkiej (Klalej Orajsa, Diwrej Israel) . ■ biuletyn nr 3/2008 (47) Szukając „Mojżeszowa” wody potoku Grodarz. Należący do osób blisko skupionych przy cadyku Chaim Minc, który – zanim w 1924 r. odszedł z życia w wieku 105 lat – zaklinał się, że to wszystko szczera prawda. Przechadzając się z długą lulką w zębach po kazimierskim rynku, Minc (ciekawostka: Hilary Minc, wicepremier w latach 1949-54, był w prostej linii potomkiem tego prawowiernego chasyda) przypominał nauki kazimierskiego cadyka. Do wersu „Jeśli zobaczysz, że osioł twego brata albo wół jego upadł na drodze – nie odwrócisz się od nich, ale z nim razem je podniesiesz” (Pwt 22:4) komentarz był następujący: „Razem z nim, czyli ze wznoszącym pieśń, podniesiesz nuty melodii, przyłączając się do śpiewu”. Chaskiel Kuzmirer codziennie komponował nową melodię. Mawiał, że szabat bez nowej pieśni to szabat stracony. Idąc od synagogi ulicą Lubelską w stronę góry Sitarz przemierzamy tę samą trasę, którą pielgrzymowali Żydzi na grób kazimierskiego cadyka. Na cmentarzu, założonym przed 1568 r., stał jego ohel. Krotki spacer, po lewej stronie szkoła, obok boisko: to tutaj. Macewy znowu bardzo przydatne. W czasie wojny utwardzono nimi teren przy klasztorze oo. Reformatów, dziedziniec magistratu, a także wyłożono ścieżki do szaletów przy domach zajętych przez Niemców. W latach 60., kiedy cmentarz ostatecznie zrównano z ziemią, ułamki nagrobków umieszczono w murze dookoła boiska. Drugi cmentarz, założony w 1851 r. na zboczu wąwozu na Czerniawach (to tu niewtajemniczeni szukają grobu śpiewającego cadyka), też – na rozkaz Niemców – został zniszczony. Znajduje się tutaj najciekawsze w Polsce lapidarium, dzieło Tadeusza Augustynka, wzniesione w 1985 r. ze szczątków ok. 600 nagrobków. Monika i Stanisław Krajewscy, którzy pomagali autorowi projektu oznaczać odzyskane macewy (miały być na pomniku umieszczone osobno, tak jak osobno chowano mężczyzn i kobiety), przywieźli taką anegdotę: – Znany jeden artysta – mówi Monika – powiedział nam w zaufaniu, że ma krzesło pochodzące z oryginalnego wyposażenia synagogi. Idziemy do niego do domu, patrzymy: zwykły gięty stołek, na siedzisku napis „Welcome”. Anna Ciałowicz czerwiec – lipiec 2008 Debata o etyce żydowskiej we Wrocławiu, graffiti w Zawierciu, prace monograficzne o Żydach w Wałbrzychu, wystawa o sztuce nagrobnej cmentarza we Wrocławiu – to tylko kilka z 145 projektów, nad którymi pracowali uczestnicy prowadzonego przez Fundację Ochrony Dziedzictwa Żydowskiego programu „Przywróćmy pamięć”. Prezentacje finałowe odbyły się w synagodze im. Nożyków w Warszawie (1 czerwca) i tydzień później w lubelskiej jesziwie. Były cztery ścieżki metodyczne: usłyszmy historię, uczymy się od siebie nawzajem, młodzi liderzy regionów, pamięć w sztuce. Program skierowany jest do szkół ponadpodstawowych oraz do ośrodków kultury i lokalnych organizacji pozarządowych. Projekt „Przywróćmy pamięć” to edukacyjny hit – uczy pracy zespołowej, samodzielności, planowania działań, pracy reporterskiej. W trzeciej edycji programu wzięło udział 160 nauczycieli i 3800 uczniów – trzy razy więcej niż zakładano. Postępy prac uczniowie opisywali na stronie: http://pamiec.fodz.pl. Z zamieszczonych tam materiałów powstała publikacja o najbardziej interesujących projektach zrealizowanych w 47 miejscowościach. Program edukacyjny „Przywróćmy pamięć” angażuje młodzież w poznawanie lokalnego wielokulturowego dziedzictwa i przywracanie społecznościom lokalnym pamięci o nim. „Wierzymy, że młodzi ludzie, odkrywając lokalną historię, lepiej zrozumieją siebie i różnorodność otaczającego ich świata” – czytamy w ulotce reklamującej program. Gimnazjaliści z rzeszowskiej „9” tropili historię miasta, które przed wojną było nazywane Mojżeszowem. Rzeszów, po żydowsku Rejsze, oznacza też „początek”. To tu zapoczątkowano wiele inicjatyw, które miały istotny wypływ na historię galicyjskich Żydów. Uczniowie odnaleźli osoby, które zostały uhonorowane medalem Sprawiedliwi wśród Narodów Świata. Dotarli do przedwojennego filmu nakręconego przez Żyda z Kolbuszowej (chasydzi powiadają, że w Kolbuszowej objawi się Mesjasz). W kilku budynkach odkryli detale architektoniczne świadczące o żydowskiej obecności. We Wschowie uczniowie I Zespołu Szkół im. S. Staszica postawili sobie za cel spopularyzowanie historii miejscowego cmentarza żydowskiego. Zaczęli od zlikwidowania znajdującego się na jego terenie nielegalnego placu zabaw. W Zawierciu uczestnicy programu przebijali się do świadomości mieszkańców za pomocą graffiti. Na przenośnych konstrukcjach napisali: „cmentarz”, „synagoga”, „getto”, przechodniom rozdawali ulotki o historii tych miejsc. Cmentarzami zaopiekowali się uczniowie w 27 miejscowościach. W Kamieniu Krajeńskim przy pomocy GPS wytyczyli granice kirkutu, który leży na terenie przedsiębiorstwa. W organizowanych przez Fundację szkoleniach dla uczniów, nauczycieli i animatorów młodzieżowych wzięło udział 700 osób. – Chcemy oderwać uczniów od żydowskiej „cepeliady” – mówi Agata Tomaszewska, koordynator programu. – Nasi animatorzy uczą, jak rozmawiać o tym, że jesteśmy różni. Do szkół dotarło 1000 egzemplarzy przygotowanych przez FODŻ materiałów edukacyjnych. Kilka tematów z broszury dla nauczycieli: „Rodzice i dzieci. Wzajemne obowiązki. Prawa”, „Starość. Stosunek do ludzi w podeszłym wieku”, „Obowiązki wobec bliźnich”, „Prawda i kłamstwo”, „Zły język – zakaz obmowy”, „O nie zadawaniu cierpienia zwierzętom”. Z bogatego wyboru tekstów źródłowych (Tora, midrasze, opowieści chasydów) dowiadujemy się, że każdy, kto bierze na siebie wypełnianie siedmiu przykazań synów Noego (nie kradnij, nie cudzołóż itd.), jest uważany za jednego ze „sprawiedliwych wśród narodów świata”. – Nie jest naszym zadaniem uczenie religii i tradycji żydowskiej – mówi Agata Tomaszewska. – To ma być pretekst do tego, żeby uczniowie o ważnych tematach porozmawiali też ze swoimi rodzinami. Anna Ciałowicz ■ ביולעטין ◗ ZAGRANICA Izrael Naukowcy z Technionu „przepisali” cały zwokalizowany tekst Biblii na mniejszą niż główka od szpilki pokrytą złotem powierzchnię silikonową. Nie przyświecała im chęć uczynienia Świętej Księgi bardziej przenośną, lecz wzbudzenia powszechniejszego zainteresowania nanotechnologią. Zrobili to w ramach skierowanego do młodych programu edukacyjnego Instytutu Nanotechnologii Russell Berrie na Politechnice w Hajfie. Pomysłodawcą wyżłobienia Biblii za pomocą zogniskowanej wiązki jonowej był prof. Uri Sivan, dyrektor Instytutu Berrie, zaś wykonawcami – Ohad Zohar, konsultant ds. nauczania fizyki z Centrum Mikroelektroniki Wolfsona, oraz dr Alex Lahav, były kierownik laboratorium w tymże Centrum. Wystrzeliwane w kierunku podłoża jony galu żłobią w nim napis – przypomina to powstawanie dołków w ziemi, kiedy skierujemy na nią z gumowego węża strumień wody pod dużym ciśnieniem. Gdy kierujemy jony galu ku podłożu, z powierzchni wielkości 20 nanometrów wybijane są jony złota i odsłania się ciemniejsza silikonowa warstwa spodnia. Nanometr to jedna dziesięciomiliardowa Kazachstan Władze miasta Ałma-Aty zdecydowały się uznać grób rabina Lewiego Icchaka Sznejersona, ojca siódmego rabina Lubawicz, za pomnik historii. Na spotkaniu z przywódcami żydowskich środowisk religijnych, w obecności przedstawicieli Ministerstwa Sprawiedliwości Kazachstanu, wiceburmistrz poinformował, że teren cmentarza zostanie uporządkowany, a do grobu rabina będzie prowadzić wygodna ścieżka. W przyszłości nad obiektem zostanie roztoczona stała opieka. Tenże Kazachstan rozwiązał sprawę jednorazowego pobytu obywateli Izraela w kraju bez wcześniejszego zaproszenia. Wizę można otrzymać (rzeczywiście bez zaproszenia) w Kazachskiej Ambasadzie na terenie Izraela na podstawie podania. 10 ■ biuletyn część metra lub jedna milionowa milimetra. Uzyskane litery można obejrzeć jedynie pod skaningowym mikroskopem tunelowym. Nano-Biblię wykonano w Technionie za pomocą specjalnego programu komputerowego, który tworzy dowolne teksty na miniaturowych powierzchniach. Celem projektu było znalezienie odpowiedzi na pytania: „Jak mała może być Biblia?” oraz jak przechowywać dane na bardzo małej powierzchni. Eksperci od nanotechnologii mają nadzieję, że w przyszłości będzie można zapisywać dane na DNA i innych bio-cząsteczkach. Fakt, że Biblia zawiera dużo tekstu – około 10 milionów bitów – był głównym kryterium, dla którego naukowcy zdecydowali się zapisać ją, gęsto upakowując dane, na silikonie. „Projekt nano-Biblii miał pokazać nasze możliwości miniaturyzacji” – powiedział Sivan. „Pracujemy teraz nad sfotografowaniem całej nano-Biblii za pomocą skaningowego mikroskopu tunelowego i powiększeniem obrazu 10 tysięcy razy. Zawiśnie on na ścianie wydziału fizyki w Technionie w ramie o wymiarach siedem na siedem metrów. Całą Biblię będzie można przeczytać gołym okiem – wysokość każdej litery wyniesie 3 mm. Obok zostanie umieszczona oryginalna nano-Biblia, wielkości kryształka cukru” – dodał Zohar. Ukraina Pierwszy bankomat na cedakę, nazywają go „Cedakamat”, pojawił się na Ukrainie w dniepropietrowskiej synagodze. Dzięki niemu wystarczy karta bankomatowa, żeby móc dać na dobroczynność. Bankomat został zainstalowany w porozumieniu z jednym z banków miasta, ponieważ – wyjaśnia kierownictwo synagogi – w dzisiejszych czasach ludzie często nie mają przy sobie pieniędzy, a chcą pomóc. Zgodnie z tradycją „cedakamat” będzie nieczynny w szabat. Przewodniczący Wiaczesław Briez mówi, że w planie jest zainstalowanie kolejnych „cedakamatów” w innych organizacjach żydowskich Dniepropietrowska. „Hundert karbowences” – nie lada gratka dla kolekcjonerów banknotów. Na Ukrainie uczczono 90-tą rocznicę wypuszczenia do obrotu pieniężnego pierwszych banknotów Ukraińskiej Republiki Ludowej (w 1917 r.!). Dla Żydów ukraińskich fakt ten jest szczególnie ważny, bowiem pierwsze banknoty nominału 100 karbowańców miały opisy w czterech językach: ukraińskim, rosyjskim, polskim i jidysz. Eksperci zapewniają, że był to jedyny przypadek w historii, kiedy zapis na banknotach był wykonany w języku żydowskiej diaspory. Skąd taka nagroda? Dość zabawnie, ale i charakterystycznie brzmi wyjaśnienie, którego udzielił historyk Witalij Nachmanowicz: „Mimo pokutujących dzisiaj opinii, przywódcy Ukraińskiej Republiki Ludowej nie tyle Sto karbowańców, z 1917 r., z napisami między innymi w języku jidysz. byli nacjonalistami, ile ■ FOT. ARCIWUM oddanymi zwolennikami ideologii socjalistycznej. Chcieli Jednocześnie uproszczono mechanizm zbudować państwo, w którym wszyscy rejestrowania pobytu mieszkańców Izraobywatele czuliby się równi niezależela na terytorium Kazachstanu. Teraz nie od pochodzenia. Dlatego też na będzie można przeprowadzić rejestrację banknotach pieniężnych URL (УНР) izraelskich turystów zarówno w punktach znalazły się określenia wartości nomikontrolnych na granicy Kazachskiej Renałów w językach narodów najliczniej publiki, jak i w konsulacie Ambasady Kazamieszkałych na Ukrainie; wśród zachstanu, przed wyjazdem z Izraela. nich także Żydzi, i stąd język jidysz”. nr 3/2008 (47) Rosja W Rosyjskim Muzeum Etnograficznym w Sankt Petersburgu ponownie otwarto stałą ekspozycję „Historia i kultura narodu żydowskiego w Rosji”. Jest ona efektem rozmów prowadzonych w 2003 roku przez Władimira Putina i premiera Ariela Szarona. Będąc w Izraelu, prezydent Putin obiecał zrekonstruować w Rosji muzeum, które stworzono 100 lat temu ze środków bogatych Żydów Petersburga. Obecnie ekspozycja mieści się w dwóch salach. Dzięki niej można zapoznać się z życiem Żydów Imperium Rosyjskiego zamieszkałych w małych sztetlach i we wspólnotach Kaukazu oraz Azji Środkowej. Mało? A jednak cieszy. USA “Oddajemy cześć Irenie Sendler, dzielnej kobiecie, która uratowała tysiące istnień ludzkich w okresie Holocaustu. Składamy hołd jej męstwu i bezinteresowności” – głosi rezolucja przyjęta przez amerykańską Izbę Reprezentantów. “Chcemy przypomnieć Ameryce i światu nie tylko o strasznych okrucieństwach Holocaustu ale również o tym jak wiele dobrego może zrobić jedna osoba” – oświadczyli amerykańscy kongresmani. W dokumencie przypomniano jej życiorys, w tym jej działalność w Żegocie, aresztowanie przez gestapo i tortury jakim została poddana przez hitlerowców. W 1965 r. Irena Sendler została uznana przez Instytut Yad Vashem w Izraelu za jedną ze “Sprawiedliwych wśród Narodów Świata”. W 2006 r. była nominowana do pokojowej Nagrody Nobla. Została też uhonorowana Orderem Orła Białego. Kongresmani podkreślili, że Irena Sendlerowa wielokrotnie ryzykowała życiem by uratować 2500 żydowskich dzieci z warszawskiego getta. Przyjętą jednogłośnie rezolucję upamiętniającą Irenę Sendlerową zgłosiła reprezentująca stan Illinois Jan Schackowsky. Pod dokumentem podpisało się 66 innych kongresmanów, zarówno z Partii Demokratycznej i jak Republikańskiej. Według niepotwierdzonych informacji podobną rezolucję forsuje w amerykańskim Senacie demokratyczny kandydat na prezydenta Barack Obama. Olimpia Nowicka i Victor Sulla podczas ceremonii zaślubin, 6 lipca 2008 r. ■ FOT. Piotr Motek czerwiec – lipiec 2008 ■ ביולעטין11 ◗ WSPOMNIENIA Pamięci Pawła Wildsteina Paweł Wildstein (pierwszy z lewej) wraz z kuzynami w latach 30. ubiegłego stulecia. ■ FOT. Archiwum Rodzinne 12 ■ biuletyn 1943 Zima. Nosi bagaże pasażerów na dworcu. Ojciec z córką. Dziewczyna po angielsku mówi do ojca: „Zobacz, tata, taki młody człowiek i jemu się pracować nie chce”. Młody człowiek rozumie po angielsku i odpowiada: że oszczędza na bilet do Sielc, bo chce wstąpić do wojska. Dziewczyna robi się czerwona ze wstydu. – Coś poszeptała ze swoim ojcem, ten wyjął pieniądze i chciał mu dać na pociąg – opowiada córka Liliana Kuberska – Ale tata powiedział, że może przyjąć tylko w formie pożyczki. Wojskowa kariera Pawła Wildsteina przebiega tak: 1943 – dowódca drużyny, 1945 – major, 1946 – podpułkownik, 1949 – pułkownik (najmłodszy w armii, ma 29 lat). 1968 Liliana, córka: – Zasugerowali tacie zmianę nazwiska, jeśli chce zostać w wojsku. Czekał na niego wniosek generalski. Odmówił. W 1970 r. Wildstein – kierownik Katedry Łączności i Radiolokacji w Wojskowej Akademii Technicznej w Warszawie – żegna się z mundurem. Pracuje jako tłumacz tekstów technicznych. Byli studenci, spotkani na ulicy, wspominają: „A pamięta pan, jak mnie opieprzał przy tablicy?” Janina Madej, żona: – On zawsze bardzo dużo wymagał, od innych, ale przede wszystkim od siebie. Liliana, córka: – Miał duży wpływ na ludzi. Pamiętali go nawet po latach. L ata 50 - te . Paweł Wildstein jedzie do Jasła. Dom rodzinny stał w rynku. Chce go zobaczyć. Janina, żona: – Strasznie emocjonalnie to przeżywał. Nie wszedł do środka. Rodzina była czteroosobowa: Paweł, jego młodsza siostra Edyta, tata Wiktor i mama, Lola z Neubartów. Paweł przeżył, bo w 1939 r. uciekł na wschód. Zginęli wszyscy Żydzi z Jasła, prócz jeszcze braci, którzy we dwóch ukrywali się pięć lat w szafie. Podobno też jedna rodzina, która mieszka w Brazylii. Sąsiedzi mówią: „Po wojnie jakiś człowiek, który ukrywał się na wsi, wrócił, ale ktoś miał chrapkę na ten majątek i zadźgali go widłami”. Rodzina Wildsteina ma symboliczny pomnik na cmentarzu żydowskim w Warszawie. 1939 Wildstein ucieka do Lwowa, zatrudnia się w bazie remontowej w Stryju. Zsyłka. Miejscowość Baturino nad rzeką Czalim w nowosybirskiej obłasti. nr 3/2008 (47) „Zdies budiete żyt’” – słyszą więźniowie wyładowani na skutym lodem pustkowiu. Więzień, który zna angielski i francuski, od razu jest podejrzany. Szpieg. Stary łagrownik udziela Wildsteinowi instrukcji, jak przeżyć. Wszyscy więźniowie pracują. Do roboty wychodzi się przy 50 stopniach mrozu, chyba że wieje silny wiatr. – Jak splunąć, to grudka lodu na ziemię spadała – mówi córka. – Wszyscy wycieńczeni, bo głód. Wildstein jako majster „na odcinku leśnym” zapisuje wykonanie dziennej normy. Kobiety i dzieci jej nie wyrabiają. Ale chłopak z Jasła wpisuje do zeszytu, że każdy zrobił, ile trzeba. Inaczej zabraliby i ten nędzny kawałek chleba. Idzie wiosna. Niedługo mróz popuści i okaże się, że drewna nie ma tyle, ile zapisane. „Musisz zniknąć” – mówi łagrownik. Wildstein, który od dawna odkłada chleb, mąkę, postanawia uciekać. Samotnie, bez żadnej pomocy, tylko z workiem na grzbiecie i w kamaszach zrobionych ze szmat powiązanych drutem – idzie na północ. Dalej sprawa nie jest jasna. Biogram w „Dziennikach” Zofii Nałkowskiej (poznali się w Mariańskich Łaźniach, po latach pisała: „pięć kwiatów od Wildsteina”) mówi: „w końcu 1942 r. przyjęty do armii Andersa w stopniu kaprala, jednak po paru miesiącach jako Żyd został wydalony”. Janina, żona: – Wydalony nie jako Żyd, ale z powodu tyfusu. O tworzeniu się polskiej armii Wildstein dowiaduje się w Kazachstanie, w kołchozie w obwodzie Lengierskim, gdzie dociera, idąc drogą okrężną z północy. Opowiada później rodzinie: Leżało nas kilkunastu chorych w lazarecie. Któregoś dnia chcę wstać, ale nie mogę. Zczołgałem się z pryczy i kolejno wszystkich szarpię – same trupy były. Tymczasem ochotnicy pojechali, myśląc, że w lazarecie już nikt nie został żywy. Liliana, córka: Tata wyczołgał się z namiotu, ponieważ nie miał władzy w nogach, doczołgał się do najbliższej drogi. I tam zemdlał w rowie. Kiedy się ocknął, zobaczył pochyloną nad nim obcą twarz. Rosjanka, której mała córeczka dostrzegła leżącego koło drogi człowieka, wzięła tatę na furmankę i zabrała do siebie, dając mu schronienie w stajni. W pasiołku Aleksandrowka Wildstein spędza pół roku. Stamtąd, odzyskawszy władzę w nogach, wyprawia się czerwiec – lipiec 2008 Warszawa, dnia 11 kwietnia 2008/6 Nisan 5768 W imieniu Zarządu i pracowników Fundacji Ochrony Dziedzictwa Żydowskiego chciałabym odnieść się do spuścizny, którą Pan Paweł, Pinchas ben Awigdor z”l, nam pozostawił. Byliśmy z Nim związani, blisko współpracując w dziedzinie regulacji mienia przedwojennych gmin żydowskich. Pan Paweł znał tamte czasy z własnego doświadczen ia, co było dla nas szczególnie cennym oparciem. Świadectwo Jego życia to dowód oddania idącej w setki lat historii narodu żydowskiego w naszej Ojczyźnie. Pan Paweł dłużej nie będzie już z nami, ale wartości, którym służył, będą dla nas drogowskazem. Pan Paweł nie mógł pozostać w swoim ukochanym Wojsku Polskim po 1968 r., ponieważ odmówił zmiany swojego nazwiska Wildstein na polskobrzmią ce. Taką propozycję nie do odrzucenia złożono człowiekowi, którego żydowskie nazwisko było jedyną pamiątką po wymordowanej w czasie Holocaustu rodzinie. Pan Paweł powiedział mi: „to nazwisko dał mi mój ojciec”. Tego się od niego nauczyłam: każdy z nas ma tylko jedno imię i jedną twarz. Pan Paweł z awsze robił ogromne wrażenie na wszystkich, którzy się z nim spotykali, jednak nigdy nie chciał być na piedestale. Miał czas, żeby słuchać i doradzać. Zawsze „odpowiednie dał rzeczy słowo”. Pinchas ben Awigdor z”l, jakkolwiek byśmy na niego nie patrzyli, był także ofiarą Holocaustu. Nosił w sobie ból podeptanej godności setek tysięcy Żydów, którzy zostali wymordowani w czasie II wojny światowej (w tym swych najbliższych), i ból pustki po poko- leniach, które nie mogły przeżyć i nie mogły się narodzić. Wiem, że jego praca na rzecz odbudowy tej drobnej społeczności podyktowana była troską o los materialnego wielowiekowego dziedzictwa polskich Żydów i była dopingowana nadzieją z myślą o przyszłości społeczeństwa żydowskiego w Polsce. Jego patriotyzm był głęboki i niepodważalny, dlatego ogromnie go bolały wypowiedzi świadczące o nietolerancji wobec mniejszości. Zawsze jednak wolał milczeć, dawał tym wyraz wierze w siłę pojednania i obowiązku braterstwa między ludźmi. Teraz ciało Pana Pawła oddajemy ziemi, na której od co najmniej 800 lat żyli jego przodkowie. Kim jesteśmy? Czym jest nasze życie? Mgiełką i okamgnieniem. Nie ulega wątpliwości, że odejście Pana Pawła, to odejście epoki, dla wielu z nas tu obecnych symboliczne zakończenie podróży w obecności ludzi, którzy mieli prawo tęsknić do Polski przedwojennej, ponieważ kojarzyła im się ze szczęściem i miłością, przebywaniem wśród rodzeństwa, ciotek i wujków, kuzynów, matki i ojca, hebrajską Biblią i językiem jidysz, literaturą i modlitwami w szabat. Wiemy, jak wielce Pan Paweł był oddany swojej rodzinie, i myślę, że wielu z nas też traktował jak rodzinę. Brakować nam będzie, Panie Pawle, oparcia, które mieliśmy w Panu, szlachetnego, wielkiego świadectwa, jak być Człowiekiem, wzorem życzliwości i prawości. Ata hajita cadik szel dor szelanu. Żegnaj świecie, żegnaj. Szalom, Chawer! Monika Krawczyk Fundacja Ochrony Dziedzictwa Żydowskiego ■ ביולעטין13 ◗ WSPOMNIENIA Paweł Wildstein i rabin Pinchas Menachem Joskowicz witają królową brytyjską Elżbietą II. ■ FOT. Archiwum Rodzinne do Sielc. Po drodze Nowosybirsk – praca sprzątacza i bagażowego na dworcu. Liliana, córka: – Tata jechał z Jasła, a mama z Wilna. Mama – Janina Madej, wywieziona z matką i dwiema siostrami na Sybir (ojciec zginął w Katyniu). Opowiada, że w ciągu trzech miesięcy podróży w bydlęcym wagonie urodziły się dwie osoby, trzy zmarły. Na miejscu: Estończycy, Niemcy, Łotysze, Litwini. „Czeczeńcy i Ingusze, w takich czystych, jedwabnych s ukieneczkach, padali jak muchy”. Z kołchozu Janina Madej przedostaje się w 1943 r. do Sielc nad Oką (batalion kobiecy). – Ale z mężem poznaliśmy się dopiero dwa lata później, w Wesołej. Dostałam skierowanie do pułku łączności. Żołnierz zameldował mnie u szefa. Wchodzę i widzę – takie duże włosy, czarne. Wrażenie dziwne, ale myślę: jestem oficerem, nie wolno się bać. I mówię: „Panie majorze! Podporucznik Madejówna melduje się na rozkaz!”. W jednostce służyło tysiąc kobiet. Lecz „szef” na nią zagiął parol. Przynosił konserwy, mówił: „Madejówna, macie”. Razem przeszli szlak bojowy nad Łabę. 2008 Liliana Kuberska wyciąga zdjęcia. To z Dalajlamą zginęło. Szkoda. Z Clintonami. Z królową angielską. Z Janem Pawłem II. To są zdjęcia „nowożytne”. Ze zdjęć „starożytnych” zachowało 14 ■ biuletyn się jedno – z kuzynami Neubartami, Iziem i Milusiem (w 1938 roku wyjechali z rodzicami do Ameryki). Paweł Wildstein jako przewodniczący Związku Gmin Wyznaniowych Żydowskich w RP (praca społeczna) spotyka się z głowami państw, osobistościami świata polityki. Taka anegdotka: – Papież pyta, skąd jestem. „Z Jasła” – mówię. Ojciec Święty się ucieszył: „To moja parafia!”. O „Hilarce” mówił, że urocza. Od Clintona dostał spinki do mankietów. Liliana, córka: Gdzieś te spinki są. Ale tata nie przywiązywał wagi do zaszczytów. Medale i odznaczenia zajmują całą szufladę i pudło. Dyplomy: Wydziału Dyplomatyczno-Konsularnego Akademii Nauk Politycznych, Inżynierskiej Akademii Łączności w Leningradzie, Akademii Sztabu Generalnego. Oceny celujące. W szafie najcenniejsza pamiątka – mundur. Jakie plany miał Wildstein przed wojną – nie wiadomo, nigdy o tym nie mówił. Może zostałby adwokatem jak jego ojciec? Liliana, córka: – Był do tego urodzony. Za największy swój sukces uważał wprowadzenie ustawy o stosunku Państwa do gmin wyznaniowych żydowskich. Obrazki z dzieciństwa: ciepły, przyjazny dom; ojciec raz w tygodniu gra w wista z proboszczem i lekarzem, popijają domowej roboty wino. Siostra ma dwa latka. Choruje. Lekarstwa nie pomagają na gorączkę i wzdęty brzuszek. Jadą z dzieckiem do cadyka. W Dukli cadyk nakazuje: niech zażyje miksturę i posadzić ją na nocniczek. – I ona tak, biedulka, siedziała, że się kiwała, bo była bardzo chora, z gorączką, i zrobiła kupkę. W tej kupce była gumowa uszczelka od oranżady. I szczęśliwie dziecko wyzdrowiało – opowiada Liliana Kuberska. Dziadek Szymon z wielką ruda brodą. Miał posiadłość we Frysztaku: stawy, pola, lasy. Kilkuletni Paweł spędza u dziadków wakacje. Zdarzyło się raz, że poszedł do lasu i nazrywał poziomek. Dziadek pyta: „Skąd masz te poziomki?”. „A w lesie nazbierałem”. „W cudzym lesie poziomki zbierałeś?!” – gniewa się dziadek. – „Na przyszły rok kupię ci kawałeczek lasu, żebyś w swoim zbierał”. I tak było. Na suficie w domu dziadka wymalowane sceny biblijne. Kładli się z wnuczkiem na łóżku i patrzyli na obrazy – to praojciec Abraham, a to ofiarowanie Izaaka. Dziadek wie wszystko. W szkole Paweł jest prymusem. Ale też rozrabia, broni słabszych. Liliana, córka, żartem – Ich tam było kilkoro dzieci żydowskich w szkole i dokuczali im strasznie. Raz tata tak się pobił, że wrócił do domu jak nosorożec – ze stalówką wbitą w nosie. Stąd ten złamany nos i blizna. Jak chciał oddać, to zdjął obraz ze ściany i komuś przyłożył. Wysportowany był, nie bał się. ••••• 11 kwietnia Pogrzeb Pawła Wildsteina na cmentarzu żydowskim w Warszawie: salwa honorowa. Jeden strzał pada dopiero przy komendzie: „Do nogi broń!”. Ktoś się odzywa: „Pan Paweł zaraz wstanie z grobu i go opieprzy”. Liliana, córka: – Tata był wymagający, ale lubili go. Nad grobem podszedł do mnie starszy, siwy pan i mówi: „Ja z pani ojcem byłem pięćdziesiąt lat temu na wczasach”. Janina, żona: – Polska była jego ojczyzną, zawsze to podkreślał. Był wolny od urazy, nienawiści. Bo taka nienawiść w sercu chowana niszczy tego, kto ją w sobie nosi. Był wyjątkowy pod każdym względem. Anna Ciałowicz nr 3/2008 (47) Pinchas – prof. Bronisław Geremek Kilka tygodni temu czytaliśmy rozdział z Tory opisujący Pinchasa, wnuka arcykapłana Arona. Pinchas był świadkiem haniebnego wydarzenia, gdy Moabitka uwiodła Żyda. Zachwiało to podstawami żydowskiego systemu moralnego. Możemy sobie jedynie wyobrażać, jak straszne było to doświadczenie dla młodego Pinchasa. Traumatyczne przeżycie nie obezwładniło go, lecz przeciwnie – zmotywowało do działania na rzecz społeczności. Kiedy inni stali bezczynnie, Pinchas przeszedł do czynu. Był on na swój sposób rewolucjonistą i buntownikiem. I to już by wystarczyło. Lecz Pinchas nie poprzestał na tym, aż w końcu dostąpił godności arcykapłana. Wiedział, kiedy trzeba się buntować, a kiedy sprawa wymaga wzięcia odpowiedzial- ności za ogół. Przemiana buntownika w przywódcę narodu nie była dla Pinchasa łatwa; umiał jednak swoje indywidualne doświadczenie wykorzystać dla dobra całej społeczności. Wiedział, kiedy burzyć, a kiedy budować. Utraciliśmy niedawno osobę publiczną, która poszła w ślady Pinchasa – prof. Bronisława Geremka. Profesor Geremek przeżył największą tragedię swojego narodu – Holokaust. Przeszedł straszliwą traumę hitlerowskiego ludobójstwa. Jednak to traumatyczne doświadczenie nie obezwładniło go. Przeciwnie – profesor Geremek przystąpił do walki o wolność dla wszystkich. Sprostał moralnemu wyzwaniu swoich czasów, walcząc o to, czego potrzebował naród. Był, tak jak Pinchas, rewolucjonistą. Z buntownika stał się przywódcą. Wzorem Pinchasa profesor Geremek przeciwstawiał się i tworzył. Umiał swoje doświadczenie życiowe wykorzystać do obalenia komunizmu. I wiedział także, jak budować demokratyczną Polskę. Profesor Geremek postępował za przykładem Pinchasa. Poprzez Pinchasa dostąpiliśmy błogosławieństwa, a jego czyny są dla nas inspiracją – mimo że minęło już parę tysiącleci. Dostąpiliśmy też błogosławieństwa dzięki prof. Geremkowi, a jego czyny nadal będą dla nas źródłem inspiracji. Tehe niszmato cerura bicror hachajim – Oby jego dusza została wpleciona w węzeł życia wiecznego. Michael Schudrich Naczelny Rabin Polski Prof. Bronisław Geremek podczas obrad Parlamentu Europejskiego w 2005 r. ■ FOT. Mouvement europÉen czerwiec – lipiec 2008 ■ ביולעטין15 ◗ WSPOMNIENIA Gmina Wyznaniowa Żydowska w Warszawie: ul. Twarda 6, pok. 13, 00–950 Warszawa tel./fax: +48 22 652 28 05 tel.: +48 22 652 17 53 w. 121 e-mail: [email protected] Z głębokim żalem i smutkiem przyjęliśmy wiadomość o tragicznej śmierci B.P Bronisława Geremka Niech dusza jego zostanie wpleciona w węzeł życia wiecznego. Rodzinie i Bliskim składamy wyrazy głębokiego współczucia. Zarząd Związku Gmin Wyznaniowych Żydowskich w R.P oraz Członkowie Gminy Wyznaniowej Żydowskiej w Warszawie. Pogrążeni w żalu i smutku żegnamy zmarłą 13 czerwca Józefinę Descours koleżanki i koledzy z Klubu Seniora przy GWŻ w Warszawie ◗ ODESZLI Godziny otwarcia biura: pon. – pt.: 900–1600 Konto złotówkowe: BRE Bank SA PL67 1140 1010 0000 2594 7300 1005 Konto walutowe: BRE Bank SA PL40 1140 1010 0000 2594 7300 1006 Redakcja biuletynu: ul. Twarda 6, 00–950 Warszawa tel.: +48 22 652 17 53 w. 115 e-mail: [email protected] Redakcja i opracowanie: Anna Ciałowicz [email protected] tel.: +48 22 652 17 53 w. 115 tel.: +48 505 813 806 Opracowanie graficzne, skład i łamanie: Anna Rozenfeld Druk i oprawa: Argraf Sp. z o.o. ul. Jagiellońska 76, 03–301 Warszawa tel./fax: +48 22 811 51 11, 614 53 31 Nakład: 500 egz. Anna Lanota ur. 11 stycznia 1915 r. zm. 12 lipca 2008 r. Rachela Hutner ur. 2 lipca 1909 r. zm. 23 lipca 2008 r. Gmina Wyznaniowa Żydowska w Warszawie zrekonstruowana jesienią 1997 roku, jest jedną z ośmiu gmin tworzących Związek Gmin Wyznaniowych Żydowskich w RP. Jej odrodzenie jest jeszcze jednym znakiem udowadniającym, że Marzec ’68 nie stał się końcem społeczności żydowskiej w Polsce. Z m i e n i a j ą s i ę c z a s y, z m i e n i a s i ę te ż społeczność żydowska. Dotychczasowe formy życia społecznego nie wystarczają nowym członkom. Nowo powstała gmina szuka i szukać będzie swojej tożsamości. Gmina jest otwarta: wstępujących nie pyta się o stopień osobistej religijności. Członkiem mo ż e z o s t a ć k a ż d a o s ob a p o cho d z e n i a ż ydowskiego, o ile nie prakt ykuje innej religii. Gmina jest również otwarta w tym 16 ■ biuletyn sensie, że wzorem przedwojennych gmin polskich i aktualnie istniejących gmin w wielu krajach, do jej celów statutowych należy także z aspokajanie społecznych i kulturalnych potrzeb swoich członków. Dobra instytucja, to instytucja służąca tworzącym ją ludziom – ta k wła ś n ie w yobra ż a m y s obie na s z ą Gminę. Stoją przed nią trudne zadania: razem z innymi instytucjami żydowskimi ma służyć materialnemu i duchowemu d z ied z ict w u Żydów polskich, a jednocześnie budować życie żydowskie tu i teraz. Chcemy pielęgnować naszą tradycję, chcemy być z niej dumni, chcemy stworzyć z Gminy instytucję – zgodnie z żydowskimi wartościami – skierowaną ku prz yszłości. Stanowi to wyzwanie dla wszystkich polskich Żydów. Opinie prezentowane na łamach Biuletynu nie stanowią oficjalnego stanowiska Zarządu Gminy Wyznaniowej Żydowskiej w Warszawie. Zastrzegamy sobie prawo do redagowania i skracania nadesłanych tekstów. Materiałów nie zamówionych redakcja nie zwraca. Dla członków GWŻ w Warszawie egzemplarz bezpłatny nr 3/2008 (47)