z mandalą - Gmina Wyznaniowa Żydowska w Warszawie

advertisement
Nr 3 (47) Są różne sposoby na przekazanie
żydowskich treści: dzieci z zacięciem
artystycznym mogą np. przygotować
mandalę pod okiem profesjonalisty.
Na koloniach w Zalesiu każdy dzień
poświęcony był innej dziedzinie sztuki.
Te nietypowe „kolonie artystyczne”
zorganizowały JOINT i ZGWŻ dla dzieci
w wieku od 6 do 17 lat. Głównym zadaniem
100-osobowej grupy kolonistów, którzy
wzięli udział w warsztatach filmowych,
fotograficznych, teatralnych i tanecznych,
było stworzenie prac artystycznych łączących tradycję żydowską z ogólną wiedzą
o świecie. – Mieliśmy dylemat: ślizgać się
po powierzchni tematu, czy dotrzeć głębiej, do podstawowych wartości, których
czerwiec – lipiec 2008
dzieci powinny uczyć się w domu – mówi
Agata Rakowiecka, kierowniczka kolonii.
– Zwyciężyła druga opcja w takim stopniu,
w jakim byliśmy na to przygotowani.
Koloniści przede wszystkim poznawali wartości żydowskie poprzez sztukę. Bardzo napięty program kolonii zakładał mnóstwo zajęć obowiązkowych (m.in. literatura
od Biblii do Etgara Kereta), ale były także
wyprawy nad jezioro i wspólne śpiewanie
z Nati Kerman, studentką akademii jazzu
i muzyki współczesnej Rimon w Ramat
haSzaron. Ponadto organizatorzy zabrali
uczestników na wycieczkę do Barczewa,
gdzie znajduje się XIX-wieczna synagoga.
– Po drodze mieliśmy grę ze stacjami.
Trzeba było zebrać wszystkie „sefiry”, aby
świat znowu był idealny – mówi Agata
Lato
Z MANDALĄ
■ FOT. ARCHIWUM
Rakowiecka, wyjaśniając, że w żydowskiej
mistyce mówi się o dziesięciu sefirach,
czyli emanacjach Boskiego światła. Swoim działaniem człowiek może rozdzielać
i łączyć te sefiry, burzyć i budować światy.
– To wspaniała nauka odpowiedzialności
– mówi kierowniczka kolonii.
Turnus zakończyło zniszczenie żydowskiej mandali. Wyglądała tak: podzielone na trzy części koło, w jednej części
chałka i dwie świece – ilustracja hasła „rodzina”. Pozostałe dwie części wypełnione
kolorowym piaskiem to „dobroczynność”
i „pokój”. Do robienia mandali potrzeba
skupienia, cierpliwości.– Symboliczne
zniszczenie pokazało, że istotą jest robienie, a nie ostateczny efekt – mówi Agata
Rakowiecka.
◗ AKTUALNOŚCI
Punkt informacyjny Sienna 55
30 lipca zaczął działać Punkt Informacji
Turystycznej i Kulturalnej Enklawy
Żydowskiej. Będzie tu księgarnia
z judaicami oraz bar. Niedługo zostaną
postawione dwa automaty: z koszernymi
napojami oraz batonami. Punkt można
odwiedzać od poniedziałku do piątku od
godz. 9 do 17. W planach jest uruchomienie
go w weekendy.
Otwarcie rozpoczęło się od złożenia
wieńca pod murem getta i uroczystego
przecięcia wstęgi przez burmistrza Woli
Marka Andruka i przewodniczącego
ZGWŻ w RP Piotra Kadlčika. Przy wejściu zawieszono mezuzę.
Stosunki polsko-żydowskie mają
wiele białych plam i niedopowiedzeń.
Punkt nie został otwarty tylko, by pokazać historię, ale też by uświadomić
turystom z całego świata, że Żydzi nie
byli elementem obcym w Warszawie,
a ich historia w tym mieście nie skończyła się w 1943 r. – mówił Piotr Kadlčik.
– Nastawiamy się głównie na wycieczki
żydowskie z całego świata, ale zapra-
■ FOT. Jakub Wyszyński
szamy także warszawiaków zainteresowanych historią tego rejonu – zachęcał
burmistrz Andruk.
Przy Siennej 55 moźna też zobaczyć
wystawę zdjęć z getta warszawskiego.
Dla Gminy na aukcjach internetowych
skupuje je Łukasz Biedka wspólnie z Janem Jagielskim z Żydowskiego Instytutu
Historycznego.
jewish.org.pl
ogłoszenia
Na początku parszy
20 :27)
„Kedos zim” (Kpł 19 :1”; Tora
cie
dź
bą
czy tamy: „św ięt ymi
miało m
czy
na
jednak nie wyjaśnia,
, że
czy
ma
tłu
by to polegać. RaMBaN
się
uje
liz
i” rea
naka z „bycia święt ym
dla przykładu
y
źm
We
.
ści
no
w codz ien
siłku: nie jes t
spożywanie wina do po
zachowamy
to zakazane, ale jeśli nie
ału. Nie
ide
umiar u, oddalimy się od
ć to, co
wa
wystarcz y tylko wykony
na białym.
jes t napis ane czarno
s wi ęc ej.
To ra wy ma ga od na
wa szym
w
Święt ymi bądźcie
iu.
życ
codz iennym
Fragment dwar Tory,
którą Awram HaYman wygłosił
3 maja podczas swojej bar micwy.
■ FOT. Aleksandra bramson
■ biuletyn
W związku z działaniami Towarzystwa Kultury Żydowskiej „Beit Warszawa”, które zmierzają do utworzenia
i zarejestrowania związku wyznaniowego „Postępowa Społeczność Żydowska
– Beit Polska”, dnia 14 kwietnia b.r.
przewodniczący GWŻ Piotr Kadlčik,
w imieniu Zarządu, wystosował list do
członków Gminy.
Zwraca on uwagę, że w myśl Prawa Wewnętrznego Wyznaniowej Wspólnoty Żydowskiej w Rzeczpospolitej Polskiej art.7 ust.1 do Gminy należeć może
„osoba pełnoletnia, będąca Żydem lub
pochodzenia żydowskiego, nie będąca
wyznania innego niż mojżeszowe oraz
nie będąca członkiem innego kościoła
lub związku wyznaniowego (…)”. Dlatego z chwilą uzyskania przez „Związek
Postępowych Gmin Żydowskich – Beit
Polska” statusu prawnego związku
wyznaniowego, członkostwo w nim
będzie równoznaczne z wykluczeniem
z Gminy Wyznaniowej Żydowskiej
w Warszawie.
nr 3/2008 (47)
A jednak się dzieje
Zawsze, kiedy Ania przychodzi do mnie
zapytać o „słowo wstępne” do Biuletynu,
w pierwszej chwili mam totalną pustkę
w głowie. O czym nowym powinienem
opowiedzieć członkom naszej Gminy? Co
wydarzyło się od wydania poprzedniego
Biuletynu?
Otwarcie punktu informacyjnego przy murze getta – od pomysłu do
przemysłu – trwało długo ze względu
na między innymi kłopoty z remontem
– i jest niewątpliwym sukcesem, który Gmina odniosła razem z dzielnicą
Wola. Sienna 55 – to tam zatrzymują się
turyści pielgrzymujący po śladach getta.
Chciałbym, aby to miejsce w równiej
mierze służyło spotkaniu z przeszłością,
jak i teraźniejszością. Obsługujący punkt
członkowie Gminy informują turystów
o naszej działalności, o zaskakujących
wielu fakcie, że w Warszawie istnieje
jednak społeczność żydowska. W większym pomieszczeniu wyeksponowaliśmy
fragment naszej kolekcji zdjęć z warszawskiego getta, ale mam nadzieję, że
będą tam również odbywały się spotknia
czy wykłady.
Rozpoczęto prace przy remoncie
elewacji synagogi Nożyków. Poszukujemy firmy, która wymaluje synagogę od
wewnątrz.
Jaakow Finkelstein, attaché ds. kultury Ambasady Izraela, zakończył misję
dyplomatyczną w Polsce. Pożegnaliśmy
go na uroczystym kiduszu. Mam nadzieję, że jego następca będzie nam równie
przychylny. Dla Jaakowa nasza Gmina
coś znaczyła, czuł się tu dobrze.
Podczas ostatniego spotkania powiedział: „Wy, Żydzi polscy, z przeszłości
i dzisiejsi, byliście dla mnie i dla mojej
rodziny w ciągu trzech ostatnich lat domem, Gminą i przyjaciółmi”.
Trwają prace w budynku jesziwy
lubelskiej. Idą naprzód mimo trwającego
od kilku miesięcy postępowania Ministerstwa Finansów, które chce wykazać,
że jesziwę otrzymaliśmy bezprawnie.
Mimo absurdalności tej sprawy i złej woli
ludzi, którzy ją wywołali, pozostaję optymistą. I już teraz zapraszam na koncert
– w Lublinie i w Warszawie – światowej
sławy kantora Meira Helfgota, którego
obecność uświetni w październiku jorcajt
rabina Meira Szapiro – twórcy Jesziwat
Chachmej Lublin.
Na Woli, na terenie dawnego
szpitala starozakonnych, trwają prace
projektowe żydowskiego domu seniora.
Uzyskawszy warunki zabudowy, poszukujemy teraz inwestora zastępczego, czyli
firmy, która przeprowadzi dla nas tę
inwestycję. Czas dojrzał, by zastanowić
się nad formułą prawną moszaw zkeinim.
Rozważamy powołanie stowarzyszenia,
które poprowadzi dom seniora, tak jak to
było przed wojną. Tę sprawę będę chciał
poruszyć na wrześniowym Walnym Zebraniu członków Gminy.
Pinchas Zarczyński, uczeń Beren-Amiel Institute – Ohr Torah Stone w Efracie, z żoną Rebeką.
■ FOT. Jakub Wyszyński
czerwiec – lipiec 2008
Kilka refleksji na temat prac budowlanych planowanych w okolicach
Twardej: na działce sprzedanej przez Fundację Shalom firma Hines już niebawem
rozpocznie budowę 160-metrowej wieży.
Enklawa zieleni przy ul. Twardej znajdzie
się tuż obok wielkiego placu budowy.
Trwają poszukiwania rabina pomocniczego. Chcemy, żeby była to osoba
mówiąca po polsku. Ten warunek spełnia
Pinchas Zarczyński (na zdjęciu). Pinchas
urodził się w Warszawie i jako dziecko
wyjechał z rodziną Izraela.
Mamy okres urlopowo-wakacyjny,
więc w samej Gminie niewiele się dzieje.
Odwiedzający Kazimierz Dolny mieli
okazję wziąć udział w organizowanych
przez Gminę – w ramach Festiwalu Filmu
i Sztuki „Dwa Brzegi” – dniach kultury
żydowskiej. Gmina to nie tylko, jak często
słyszymy, działalność religijna. Staramy
się być widoczni również na zewnątrz.
Ale też i „świat zewnętrzny” o nas
nie zapomina – a czasem chyba szkoda.
Media ekscytują się zwrotem mienia
zagrabionego obywatelom Polski. I jakoś
ciągle trzeba przypominać, że ta tak zwana
„żydowska restytucja” to tylko kilkanaście
procent ogólnej puli roszczeń – i jakoś
ciągle dziennikarze ten fakt pomijają.
Ostatnio, doprowadzony już do irytacji
kolejną rozmową w stylu „wasze ulice,
nasze kamienice”, zapytałem: Po drugiej
wojnie światowej w całej Polsce było
mniej Żydów niż przed wojną w samej
Warszawie – kto do cholery ma się upominać o te kamienice? Nawet ta „cholera”
nie pomogła – tekst się nie pojawił.
Wraca jak bumerang problem
antysemityzmu. Felietonista „Timesa”
w jednym zdaniu wspomniał, że Polacy
w ramach rozrywek palili przed wojną
Żydów w synagogach. Można się dziwić
szacownemu „Timesowi”, że przepuścił
coś takiego, ale z drugiej strony, proszony
o skomentowanie, muszę powiedzieć, że
poziom antysemickiego jadu w opiniach
internautów na taki wybryk jest o wiele
bardziej niepokojący. Ale czy to znaczy,
że wszyscy Polacy są antysemitami?
Z pewnością nie. Podobnie jak nie wszyscy Żydzi żywią urazę do Polski.
Niby czas wakacyjny, a jednak się
dzieje. I znowu jest o czym opowiedzieć.
Piotr Kadlčik
Przewodniczący GWŻ
‫ ■ ביולעטין‬
◗ PODWÓRKO
Od Zarządu
Gmina nieortodoksyjna
17
W odpowiedzi na list otwarty grupy
członków Gminy w poniedziałek 23 czerwca
Zarząd Gminy Wyznaniowej Żydowskiej
zorganizował w synagodze im. Nożyków
spotkanie dyskusyjne w sprawie
wypracowania warunków dla tych
członków Gminy, którzy nie identyfikują
się z judaizmem ortodoksyjnym,
a pragną uczestniczyć w życiu religijnym
społeczności. Na zebranie przybyło ok.
50 osób, w tym liczni członkowie grupy
Chawura i Żydowskiej Ogólnopolskiej
Organizacji Młodzieżowej.
maja
Zarząd Gminy omawiał organizację
i przebieg obchodów kwietniowych świąt
i rocznic, głównie problemów występujących podczas pierwszej kolacji sederowej. Członkowie Zarządu wyjaśniali
też, że nie mieli wpływu na uzyskanie
przez Gminę zaproszeń ani na inne
utrudnienia związane z uroczystościami
65. rocznicy powstania w getcie warszawskim 15 kwietnia.
Dyskutowano propozycję rabina Michaela Schudricha, aby stanowisko drugiego rabina Warszawy objął rabin Ariel
Tal z Izraela. Ponieważ część członków
Zarządu wnioskowała o zapytanie rabina
Efraima Maislesa, czy podjąłby się tego,
ustalono, że obydwaj rabini otrzymają
taką propozycję. Przy tym rabin Ariel
Tal niebawem przyjedzie wraz z żoną do
Polski, aby poznali go i zaopiniowali jego
kandydaturę zarówno Zarząd, jak i członkowie Gminy.
Raport z dotychczasowej działalności na stanowisku koordynatora programu kulturalno-edukacyjnego Gminy
– bardzo bogatej już w ciągu pierwszych
czterech miesięcy – przedstawiła Judyta
Nekanda-Trepka, omówiła też plany na
przyszłość, a Zarząd zaakceptował związane z tym poprawki w budżecie.
Zarząd jednogłośnie przychylił się
do propozycji nadania Janowi Jagielskiemu honorowego członkostwa Gminy Wyznaniowej Żydowskiej w Warszawie. Rozpatrzono kilka wniosków o pożyczki i inne
formy pomocy dla członków Gminy.
na podstawie „Wieści Gminnej”
W dyskusji dominowały głosy
o możliwości znalezienia miejsca dla
siebie w Gminie osób o różnej orientacji religijnej, chociaż część dyskutantów
podnosiła zarzut, że „opcja ortodoksyjna jest oczywista, a nad inną trzeba się
zastanawiać”. Z drugiej strony mówiono, że nie ma jasno sprecyzowanego
stanowiska – i grupy, która by je reprezentowała – o jakie właściwie zmiany
chodzi. Z konkretów wymieniano
głównie możliwość zatrudnienia przez
gminę nieortodoksyjnego rabina. Mówiono też, że chodzi o możliwość znalezienia się w synagodze i czucia się w niej dobrze różnych osób, gdyż
niektórych „synagoga płoszy”. Liczne
były głosy podkreślające potrzebę,
ale przede wszystkim też możliwość
znalezienia dla siebie miejsca w życiu
religijnym i społecznym Gminy ludzi
o różnej orientacji i często niebędących
halachicznymi Żydami.
Osoby utożsamiające się ze środowiskiem ortodoksyjnym podkreślały,
Małgorzacie Lanocie oraz
Piotrowi i Janowi z Gosią Topińskim
wyrazy współczucia z powodu śmierci
BP
Anny Lanoty
de domo Rottenberg
składają Zarząd GWŻ w Warszawie i redakcja Biuletynu.
Niech dusza jej zostanie wpleciona w węzeł życia wiecznego.
■ biuletyn
że nie chcą być ustawiane w opozycji
do pozostałych grup w Gminie (jeden
z głosów z tej grupy: „Nie zebrali się tu
ortodoksi i nieortodoksi, tylko ludzie
aktywni”) i że wszystkim nam chodzi
o wspólne uczestnictwo w życiu Gminy.
Rabin Michael Schudrich – powołując
się na czytaną tym tygodniu parszę
„Korach” (o buncie Koracha przeciwko
Mojżeszowi podczas wędrówki przez
pustynię) – wskazywał, że są dwa typy
Żydów: tacy jak Korach, którzy rozbijają społeczność, i tacy jak Mojżesz,
którzy ją łączą.
Przedstawiciele Zarządu podkreślali jego gotowość do rozpatrywania
konkretnych wniosków, zwłaszcza
przewodniczący Piotr Kadlčik, który
proponował też, aby we wrześniu na
Walnym Zebraniu członków Gminy
zostały zgłoszone konkretne projekty.
Zresztą wielokrotnie w trakcie tej dyskusji nawoływano do konkretyzowania
propozycji. Wielokrotnie też – i to powtarzało się w końcowej części dyskusji
jako wniosek – formułowano postulat
„wspólnego środowiska, a w jego obrębie grup, które coś robią razem, a coś
osobno” z nadzieją, że tych wspólnych
inicjatyw będzie jak najwięcej.
Na zakończenie Piotr Kadlčik
zaproponował jeszcze przed wrześniowym Walnym Zebraniem cykl spotkań,
w wyniku których zostałyby zebrane
postulaty grupy solidaryzującej się z sygnatariuszami listu i opracowane wnioski tworzące wspólną płaszczyznę.
na podstawie „Wieści Gminnej”
Naszemu koledze
Henrykowi Kuttenowi
z powodu śmierci
Matki
wyrazy współczucia składają Zarząd
GWŻ w Warszawie i redakcja
Biuletynu.
Niech dusza jej zostanie wpleciona
w węzeł życia wiecznego.
nr 3/2008 (47)
Chawura rusza w drogę
Kiedy ostatnio nocowaliście
w synagodze? W ostanie święta
Szawuot, a może nigdy? Znamy wiele
midraszy mówiących o uczonym, który
– zagłębiwszy się w lekturze świętych
ksiąg – nie zdążył na ostatnie metro,
ale to zupełnie inna historia. Chawura
(nieformalna grupa założona przez
członków Gminy zorientowanych
nieortodoksyjnie) spędziła ostatni przed
wakacjami szabat w synagodze właśnie.
Pokoje gościnne w Kazimierzu
Szabaton w Kazimierzu Dolnym. Hoteli i miejsc noclegowych
tu nie brak, lecz my zanocowaliśmy
na swoim – w synagodze. Lehit’aneg
be-taanugim, barburim u-slaw wedagim... Ale nie samym chlebem
człowiek żyje. Wśród tych rozkoszy
znaleźliśmy także czas, by podsumować dotychczasowe osiągnięcia
Chawury. I tak, wylegując się na
nadwiślańskim piasku, zamiast liczyć
chmury na niebie, doliczyliśmy się, że
oto na spotkanie w sprawie nieortodoksyjnego nurtu w naszej Gminie
przyszło dwa razy więcej osób niż,
licząc łącznie, na oba spotkania
z kandydatami na rabinów.
Głos pierwszy: „30-latkowie, którzy już nie działają w organizacjach
młodzieżowych, a nie założyli jeszcze
rodzin, jeśli chcą utrzymać kontakt
ze społecznością – idealnie pasują
do Chawury”.
Głos drugi: „Kolacje szabatowe
to często imprezy międzypokoleniowe: chawurowcy przychodzą ze
swoimi rodzicami, dziećmi”.
Głos trzeci: „Chawura to nie tyle
grupa, co idea: pomysł na wspólne
działanie, cieszenie się ze wspólnego
dziedzictwa oraz nowoczesne podejście do judaizmu”.
Chór głosów: „Chawura pomoże
w kłopocie/na co dzień, jak i w sobotę/Chawura to sposób działania/nie
tylko siedzenia, gadania”.
Każdy ma swój „żydowski bagaż”. – Pomożemy ci go nieść – powiadają chawurowcy, którzy coraz
dalej zarzucają swe sieci. Ale to po
wakacjach. Wracając do Kazimierza:
odwiedziliśmy cmentarz żydowski,
który miejscowi nazywają Ścianą
Płaczu (liczne karteczki z prośbami,
jak w Jerozolimie). Była hawdala na
kazimierskim rynku, przy dźwiękach muzyki klezmerskiej. Trwał
wtedy finałowy koncert III Festiwalu
Muzyki i Tradycji Klezmerskiej. Nie
mogliśmy trafić lepiej.
Mladen Petrov
◗ apartament (2-osobowy) – 100 zł/doba
◗ 3 pokoje 2-osobowe (2 ze wspólną łazienką) – 80 zł/doba
◗ pokój 1-osobowy (ze wspólną łazienką) 50 zł/doba
W synagodze znajduje się księgarnia żydowska, kafejka, wypożyczalnia
rowerów; w sali modlitewnej – wystawa fotograficzna nt. historii Żydów
w Kazimierzu Dolnym (ze zbiorów Instytutu Sztuki PAN).
Rezerwacje: Beitenu – Nasz dom
ul. Lubelska 2, 24-120 Kazimierz Dolny
tel.: +48 81 881 08 94, kom.: 692 578 677
e-mail: [email protected]
czerwiec – lipiec 2008
Po raz
pierwszy
w Polsce!
26 lat temu zainicjowano w Wielkiej
Brytanii nowatorski program oferujący
wszystkim członkom społeczności żydowskiej cykl wykładów, warsztatów i seminariów prowadzonych przez najlepszych specjalistów w danej dziedzinie, a także przez
samych uczestników Limudu. Program,
w którym nauczyciele stają się uczniami,
a uczniowie nauczycielami, odniósł wielki
sukces i przyciąga tysiące uczestników na
całym świecie.
Ale jest jeszcze coś, co różni Limud
od wszystkich innych konferencji. Jest to
ilość i symultaniczność prowadzonych
zajęć – prawie o każdej porze dnia i nocy
uczestnik może wybrać między kilkunastoma wykładami z każdej chyba dziedziny
żydowskiego życia albo samemu wygłosić
wykład; może wziąć udział w warsztatach
artystycznych i muzycznych, obejrzeć
interesujący film, przyłączyć się do grupy
studiującej Torę czy tańczyć do białego
rana… Ilość możliwości przyprawia niemalże o zawrót głowy.
Tej jesieni Limud odbędzie się po raz
pierwszy w Polsce, a jego organizatorzy
dołożą wszelkich starań, by zapewnić
Wam edukację i rozrywkę na najwyższym
poziomie, dbając o uszanowanie praw
i zwyczajów każdego z zaproszonych
członków żydowskiej społeczności.
A dzieci? Zachęcamy, byście zabrali
je ze sobą! Dla najmłodszych jest żłobek,
dla trochę starszych gry i zabawy, a dla
tych jeszcze starszych – ciekawe zajęcia
warsztatowe, pokazy filmów i sport.
Z a p r a s z a my
w dniach 24-26
pa ździernika
do centrum
konfe re ncyjnego „Boss”
pod Warszawą
– dołączcie do
wielkiej Limudowej rodziny!
Więcej informacji już wkrótce
na stronie:
www.limud.pl
‫ ■ ביולעטין‬
◗ HISTORIA
Zawracanie kijem Wisły
I co tu takiego ładnego? – powiada
elegancka turystka do swojej koleżanki.
– Same żydowskie domy dookoła!
Turystki stoją na kazimierskim
rynku, tyłem do XVI-wiecznej fary, której
zegar – ufundowany przez Stanisława
Lichtsona – odmierza czas, wybijając
kuranty. Oto w dole rozciąga się rynek,
gdzie – potwierdza urodzona w 1918 r.
Anna Sanecka – mieszkali sami Żydzi.
„Zalepili podcienia i w każdej dziurce
sklepik maleńki”. Tu, gdzie stoją, pod
górkę, mijając lodziarnię, turystki mają
doskonały widok. Z tego punktu, cytując
Adolfa Rudnickiego, „ludzie wyglądają
jak na scenie”.
W czasach pisarza „wiecznie ktoś tu
dyżurował, kupcy i tragarze dniem, stróże
i metafizycy nocą”. Na scenie nastąpiła
zmiana, ale dekoracje
wciąż te same: po prawej ręce apteka Lichtsona, po lewej
– wylot ulicy Lubelskiej. Po prawej, w budynku dawnego ratusza, możemy sobie
wyobrazić dwór cadyka Motele Twerskiego, syna magida z Turzysk. Jeździł on
poszóstną karetą i żył bardzo wystawnie
jako potomek królewskiego domu Saula.
Z cadykiem Twerskim – twierdzą historycy – przybyło do miasta spore grono
jego wyznawców, w większości bogatych
kupców. Ożywili miejscowy handel
i przyczynili się do poprawy sytuacji
miejscowych Żydów. Faktem jest, że
w 1905 r., kiedy Motele Twerski opuszczał
Kazimierz Dolny, Żydzi stanowili 89%
ogółu ludności.
Więc dwór cadyka po prawej stronie,
a po lewej, przy ul. Lubelskiej – zabytkowa synagoga. Na murze pamiątkowa tablica: „Ku czci trzech
tysięcy polskich obywateli żydowskiej
narodowości, dawnych mieszkańców
Kazimierza Dolnego, zamordowanych
przez okupanta hitlerowskiego w czasie
II wojny światowej”. Okupant hitlerowski
załadował Żydów na wozy i w przeddzień
święta Pesach, we wtorek 31 marca
1943 r., wywiózł do Bełżca. Na czele, obok
pierwszego wozu opuszczającego rynek,
szedł rabin Izrael Zilberminc, niosąc Torę i śpiewając psalmy.
Zima 1944 r. jest
mroźna, drewniane wyposażenie synagogi
Synagoga widziana od strony placyku, na
którym w 1916 r., kiedy zostało wykonane
to zdjęcie, znajdował się świński targ, dziś
zwanego Małym Rynkiem.
■ FOT. Juliusz Kłos
■ biuletyn
nr 3/2008 (47)
świetnie nadaje się na opał. W 1945 r. synagoga – ogołocona – nie jest już nikomu
potrzebna i można ją spalić. Stojący dziś
budynek to w dużej mierze rekonstrukcja,
którą w latach 50. wykonano „z przeznaczeniem na kino, według projektu K.
Sicińskiego”. Nie odtworzono
polichromii na ośmiobocznej drewnianej
kopule, gdzie – jak pisał W. Husarski
– uwidoczniono „gryfy zapożyczone z kamienicy Celejowskiej”. „Konie, jelenie,
zamki, kwiaty, gęsi wagi, gołębie i cała
bogata symbolistyka unosi się w górze
nad rozmodlonym tłumem. To wschód
gorący i fantastyczny” – pisał Aleksander
Janowski. Nic w tej synagodze nie jest
oryginalne. Ściany nie „namodlone” – bo
nowe, z wapienia miejscowego, a dawniej
(tak mówi legenda) kamień pochodził ze Ściany Płaczu w Jerozolimie. Inna legenda
wspo-
mina o napisie na framudze, który miał
zaświadczać,
że synagogę
wzniesiono
jeszcze
w jedenastym
wieku –
w 1099
roku.
„Pośrodku hali na krzywej estradzie kantor śpiewał z księgi kołysząc
tęsknie swój korpus. Gdy zamilkł, drugi mężczyzna – odziany w lisią czapę
– bliżej ołtarza intonował zaklęcia; dwóch młodzieńców – atłasowych, chudych, ciasno przepasanych – jęczało z lewej i prawej strony. Rytm przybierał...
Wierni zdawali się spieszyć. Coraz szybciej czoła młóciły pustkę, coraz wyżej
sięgały płomienie szabasówek i schrypnięte głosy. Dwa lwy na świeczniku
Estery, wyprężone ku niebu, drżały jak z utęsknienia. Blaszane ciemniki lamp,
mosiężne drobiazgi, niewidoczne sprzęty klekotały, dźwięczały, dążyły dokądś
z brudnych zardzewiałych miejsc” (Maria Kuncewiczowa, „Dwa księżyce”).
czerwiec – lipiec 2008
‫ ■ ביולעטין‬
◗ HISTORIA
Historycy twierdzą: synagogę wzniesiono
w II poł. XVII wieku (wieki XVI i XVII
stanowiły dla miasta okres niebywałej prosperity, związany z funkcjonującą w Kazimierzu przeprawą przez Wisłę i przystanią,
na której ładowano zboże spławiane do
Gdańska), lud powiada: synagogę ufundował Kazimierz Wielki – o czym miał świadczyć dowodnie parochet ręcznie wyszywany
przez Esterkę, królewską oblubienicę.
Esterka z Opoczna, uwieczniona przez
Jana Długosza w „Rocznikach”, przez wielu
historyków uważana jest za postać fikcyjną.
Legenda głosi, że władca osadził żydowską
piękność w specjalnie wzniesionym zamku
w Bochotnicy. Chadzał do niej sekretnym
przejściem podziemnym biegnącym z Kazimierza. Efektem namiętności – poza narodzinami dwóch chłopców, Niemira i Pełki,
oraz dziewczynek wychowanych w wierze
żydowskiej – było nadanie przez króla szerokich praw ludności żydowskiej. Legenda
ta dziwnie przypomina biblijną opowieść
o królowej Esterze. „Tradycja Esterki – pisał w 1910 r. A. Janowski – przechowała
się w pięknych typach kobiet, a pamięć
królewskiej kochanki i protektorki ludu
żywo tętni w pamięci Żydów tutejszych”.
„Jak Żyd przyszedł z bóżnicy, to cały
Bóg” – wspomina Anna Sanecka. – „Żydówki się nie modliły albo bardzo mało.
(...) Jak Żyd w nocy rzucił krymkę do niej
na łóżko, a ona nie zatrzymała jej, tylko
odrzuciła z powrotem do niego na łóżko,
to był cały dzień zły jak diabeł”. Biedne
wy, biedne, żydowskie kobiety, że wasze
życie tak prędko więdnie! Na zdjęciach
Benedykta J. Dorysa widzimy, jak żydowskie piękności piorą w potoku Grodarz,
myją naczynia. Fotografie z przedwojennego Kazimierza zdobią dziś wnętrze sali
modlitewnej. O jej oryginalnym wyglądzie
mówić trudno. Parochet, wyhaftowany – jak
wiemy – przez Esterkę, a także dwie korony
na Torę przechowywał u siebie gabaj Szyja
Kapłan. „Nie pozwalał niczego dotknąć palcami, aby dzwoneczki nie zniszczyły się od
dzwonienia, aby delikatne wzory nie znikły,
broń Boże, ze starego srebra” – pisał Mordechaj Canin w Pinkas Kuzmir. W roku
1928 opisanym sprzętem zainteresuje się
osobiście gen. Felicjan Słowoj-Składkowski,
który na własny koszt rozkaże wykonać na
korony specjalne futerały. Oprawę zyskał
także starożytny modlitewnik, który zawierał rysunek przedstawiający Żydów przed
królem Kazimierzem Wielkim.
Trzy pulpity modlitewne. Fotografia
Juliusz Kłosa z 1916 r. Pulpit najwyższy
– mógł należeć do Chaskiela Kuzmirera,
protoplasty dynastii „Modrzyc” (najstarszy
jego syn, Szmuel Elijahu, osiadł w Zwoleniu, skąd przeniósł się do Dęblina, czyli
po żydowsku: Modrzyc). Cadyk kazimierski, patron muzyki chasydzkiej w Polsce,
wzorem „Widzącego” z Lublina zatrudniał
u siebie wesołka i chór z klezmerami. Odznaczał się ponadprzeciętnym wzrostem.
Jego laskę ze srebrną gałką i niezwykle długi chałat można było oglądać raz w roku,
w rocznicę śmierci cadyka, w specjalnej
izbie, która przez wszystkie pozostałe dni
była zamknięta. Bardzo ważna rola tej laski – przy jej pomocy Chaskiel Kuzmirer
przepędzał dybuki i zawracał wzburzone
Stare pulpity z synagogi.
■ FOT. Juliusz Kłos
Chaskiel Taub (1755-1856)
zwany „Kuzmirer”, syn Cwi Hirsza
z Płońska. Uczył się u „Widzącego”
z Lublina, gdzie otaczano go szacunkiem ze względu na zaszczytne
pochodzenie – dziadek Chaskiela
Tauba, Szlomo z Raciąża, był
uczniem Beszta.
Po śmierci „Wid z ące go”
w 1815 r. Chaskiel Taub przez
krótki czas był rabinem w Ciepielowie k. Iłży, a następnie osiedlił
się w Kazimierzu, gdzie wsparli go
bogaci kupcy zbożowi i leśni.
Po śmierci Chaskiela Kuzmirera najstarszy jego syn, Szmuel
Eljahu, zamieszkał w Zwoleniu.
Pierwszym cadykiem z dynastii
Modrzyc został syn Szmuela Elijahu – Israel. Był on autorem wielu
nigunów, a także – mimo że nie
znał nut – dzieł teoretycznych nt.
muzyki chasydzkiej (Klalej Orajsa,
Diwrej Israel) .
■ biuletyn
nr 3/2008 (47)
Szukając „Mojżeszowa”
wody potoku Grodarz. Należący do osób
blisko skupionych przy cadyku Chaim
Minc, który – zanim w 1924 r. odszedł
z życia w wieku 105 lat – zaklinał się, że to
wszystko szczera prawda. Przechadzając się
z długą lulką w zębach po kazimierskim
rynku, Minc (ciekawostka: Hilary Minc,
wicepremier w latach 1949-54, był w prostej
linii potomkiem tego prawowiernego chasyda) przypominał nauki kazimierskiego
cadyka. Do wersu „Jeśli zobaczysz, że osioł
twego brata albo wół jego upadł na drodze
– nie odwrócisz się od nich, ale z nim razem je podniesiesz” (Pwt 22:4) komentarz
był następujący: „Razem z nim, czyli ze
wznoszącym pieśń, podniesiesz nuty melodii, przyłączając się do śpiewu”. Chaskiel
Kuzmirer codziennie komponował nową
melodię. Mawiał, że szabat bez nowej pieśni
to szabat stracony.
Idąc od synagogi ulicą Lubelską
w stronę góry Sitarz przemierzamy tę
samą trasę, którą pielgrzymowali Żydzi
na grób kazimierskiego cadyka. Na
cmentarzu, założonym przed 1568 r., stał
jego ohel. Krotki spacer, po lewej stronie
szkoła, obok boisko: to tutaj. Macewy
znowu bardzo przydatne. W czasie wojny
utwardzono nimi teren przy klasztorze
oo. Reformatów, dziedziniec magistratu,
a także wyłożono ścieżki do szaletów przy
domach zajętych przez Niemców. W latach
60., kiedy cmentarz ostatecznie zrównano
z ziemią, ułamki nagrobków umieszczono
w murze dookoła boiska. Drugi cmentarz,
założony w 1851 r. na zboczu wąwozu
na Czerniawach (to tu niewtajemniczeni
szukają grobu śpiewającego cadyka), też
– na rozkaz Niemców – został zniszczony.
Znajduje się tutaj najciekawsze w Polsce
lapidarium, dzieło Tadeusza Augustynka,
wzniesione w 1985 r. ze szczątków ok. 600
nagrobków. Monika i Stanisław Krajewscy, którzy pomagali autorowi projektu
oznaczać odzyskane macewy (miały być
na pomniku umieszczone osobno, tak
jak osobno chowano mężczyzn i kobiety),
przywieźli taką anegdotę: – Znany jeden
artysta – mówi Monika – powiedział nam
w zaufaniu, że ma krzesło pochodzące
z oryginalnego wyposażenia synagogi.
Idziemy do niego do domu, patrzymy:
zwykły gięty stołek, na siedzisku napis
„Welcome”.
Anna Ciałowicz
czerwiec – lipiec 2008
Debata o etyce żydowskiej we
Wrocławiu, graffiti w Zawierciu, prace
monograficzne o Żydach w Wałbrzychu,
wystawa o sztuce nagrobnej cmentarza
we Wrocławiu – to tylko kilka
z 145 projektów, nad którymi pracowali
uczestnicy prowadzonego przez Fundację
Ochrony Dziedzictwa Żydowskiego
programu „Przywróćmy pamięć”.
Prezentacje finałowe odbyły się
w synagodze im. Nożyków w Warszawie (1 czerwca) i tydzień później
w lubelskiej jesziwie.
Były cztery ścieżki metodyczne: usłyszmy historię, uczymy się
od siebie nawzajem, młodzi liderzy
regionów, pamięć w sztuce. Program
skierowany jest do szkół ponadpodstawowych oraz do ośrodków kultury i lokalnych organizacji pozarządowych.
Projekt „Przywróćmy pamięć”
to edukacyjny hit – uczy pracy zespołowej, samodzielności, planowania
działań, pracy reporterskiej. W trzeciej edycji programu wzięło udział
160 nauczycieli i 3800 uczniów – trzy
razy więcej niż zakładano. Postępy
prac uczniowie opisywali na stronie:
http://pamiec.fodz.pl. Z zamieszczonych tam materiałów powstała publikacja o najbardziej interesujących
projektach zrealizowanych w 47 miejscowościach.
Program edukacyjny „Przywróćmy pamięć” angażuje młodzież
w poznawanie lokalnego wielokulturowego dziedzictwa i przywracanie
społecznościom lokalnym pamięci
o nim. „Wierzymy, że młodzi ludzie,
odkrywając lokalną historię, lepiej
zrozumieją siebie i różnorodność
otaczającego ich świata” – czytamy
w ulotce reklamującej program. Gimnazjaliści z rzeszowskiej „9” tropili historię miasta, które przed wojną było
nazywane Mojżeszowem. Rzeszów, po
żydowsku Rejsze, oznacza też „początek”. To tu zapoczątkowano wiele inicjatyw, które miały istotny wypływ na
historię galicyjskich Żydów. Uczniowie odnaleźli osoby, które zostały
uhonorowane medalem Sprawiedliwi
wśród Narodów Świata. Dotarli do
przedwojennego filmu nakręconego
przez Żyda z Kolbuszowej (chasydzi
powiadają, że w Kolbuszowej objawi
się Mesjasz). W kilku budynkach
odkryli detale architektoniczne świadczące o żydowskiej obecności.
We Wschowie uczniowie I Zespołu Szkół im. S. Staszica postawili
sobie za cel spopularyzowanie historii
miejscowego cmentarza żydowskiego.
Zaczęli od zlikwidowania znajdującego się na jego terenie nielegalnego
placu zabaw. W Zawierciu uczestnicy
programu przebijali się do świadomości mieszkańców za pomocą graffiti.
Na przenośnych konstrukcjach napisali: „cmentarz”, „synagoga”, „getto”,
przechodniom rozdawali ulotki o historii tych miejsc.
Cmentarzami zaopiekowali się
uczniowie w 27 miejscowościach.
W Kamieniu Krajeńskim przy pomocy GPS wytyczyli granice kirkutu, który leży na terenie przedsiębiorstwa.
W organizowanych przez Fundację szkoleniach dla uczniów, nauczycieli i animatorów młodzieżowych
wzięło udział 700 osób. – Chcemy
oderwać uczniów od żydowskiej „cepeliady” – mówi Agata Tomaszewska,
koordynator programu. – Nasi animatorzy uczą, jak rozmawiać o tym,
że jesteśmy różni.
Do szkół dotarło 1000 egzemplarzy przygotowanych przez FODŻ materiałów edukacyjnych. Kilka tematów
z broszury dla nauczycieli: „Rodzice
i dzieci. Wzajemne obowiązki. Prawa”,
„Starość. Stosunek do ludzi w podeszłym wieku”, „Obowiązki wobec bliźnich”, „Prawda i kłamstwo”, „Zły język
– zakaz obmowy”, „O nie zadawaniu
cierpienia zwierzętom”. Z bogatego
wyboru tekstów źródłowych (Tora,
midrasze, opowieści chasydów) dowiadujemy się, że każdy, kto bierze
na siebie wypełnianie siedmiu przykazań synów Noego (nie kradnij, nie
cudzołóż itd.), jest uważany za jednego
ze „sprawiedliwych wśród narodów
świata”. – Nie jest naszym zadaniem
uczenie religii i tradycji żydowskiej
– mówi Agata Tomaszewska. – To ma
być pretekst do tego, żeby uczniowie
o ważnych tematach porozmawiali też
ze swoimi rodzinami.
Anna Ciałowicz
‫ ■ ביולעטין‬
◗ ZAGRANICA
Izrael
Naukowcy z Technionu „przepisali” cały
zwokalizowany tekst Biblii na mniejszą
niż główka od szpilki pokrytą złotem
powierzchnię silikonową. Nie przyświecała
im chęć uczynienia Świętej Księgi
bardziej przenośną, lecz wzbudzenia
powszechniejszego zainteresowania
nanotechnologią. Zrobili to w ramach
skierowanego do młodych programu
edukacyjnego Instytutu Nanotechnologii
Russell Berrie na Politechnice w Hajfie.
Pomysłodawcą wyżłobienia Biblii
za pomocą zogniskowanej wiązki jonowej
był prof. Uri Sivan, dyrektor Instytutu
Berrie, zaś wykonawcami – Ohad Zohar,
konsultant ds. nauczania fizyki z Centrum Mikroelektroniki Wolfsona, oraz dr
Alex Lahav, były kierownik laboratorium
w tymże Centrum.
Wystrzeliwane w kierunku podłoża
jony galu żłobią w nim napis – przypomina to powstawanie dołków w ziemi, kiedy
skierujemy na nią z gumowego węża
strumień wody pod dużym ciśnieniem.
Gdy kierujemy jony galu ku podłożu,
z powierzchni wielkości 20 nanometrów
wybijane są jony złota i odsłania się
ciemniejsza silikonowa warstwa spodnia.
Nanometr to jedna dziesięciomiliardowa
Kazachstan
Władze miasta Ałma-Aty zdecydowały się uznać grób rabina Lewiego
Icchaka Sznejersona, ojca siódmego
rabina Lubawicz, za pomnik historii. Na
spotkaniu z przywódcami żydowskich
środowisk religijnych, w obecności
przedstawicieli Ministerstwa Sprawiedliwości Kazachstanu, wiceburmistrz poinformował, że teren cmentarza zostanie
uporządkowany, a do grobu rabina będzie
prowadzić wygodna ścieżka. W przyszłości nad obiektem zostanie roztoczona
stała opieka.
Tenże Kazachstan rozwiązał sprawę
jednorazowego pobytu obywateli Izraela
w kraju bez wcześniejszego zaproszenia.
Wizę można otrzymać (rzeczywiście bez
zaproszenia) w Kazachskiej Ambasadzie
na terenie Izraela na podstawie podania.
10 ■ biuletyn
część metra lub jedna milionowa milimetra. Uzyskane litery można obejrzeć
jedynie pod skaningowym mikroskopem
tunelowym.
Nano-Biblię wykonano w Technionie za pomocą specjalnego programu
komputerowego, który tworzy dowolne
teksty na miniaturowych powierzchniach.
Celem projektu było znalezienie odpowiedzi na pytania: „Jak mała może być
Biblia?” oraz jak przechowywać dane na
bardzo małej powierzchni. Eksperci od
nanotechnologii mają nadzieję, że w przyszłości będzie można zapisywać dane na
DNA i innych bio-cząsteczkach.
Fakt, że Biblia zawiera dużo tekstu
– około 10 milionów bitów – był głównym
kryterium, dla którego naukowcy zdecydowali się zapisać ją, gęsto upakowując
dane, na silikonie. „Projekt nano-Biblii
miał pokazać nasze możliwości miniaturyzacji” – powiedział Sivan.
„Pracujemy teraz nad sfotografowaniem całej nano-Biblii za pomocą
skaningowego mikroskopu tunelowego
i powiększeniem obrazu 10 tysięcy razy.
Zawiśnie on na ścianie wydziału fizyki
w Technionie w ramie o wymiarach
siedem na siedem metrów. Całą Biblię
będzie można przeczytać gołym okiem
– wysokość każdej litery wyniesie 3 mm.
Obok zostanie umieszczona oryginalna
nano-Biblia, wielkości kryształka cukru”
– dodał Zohar.
Ukraina
Pierwszy bankomat na cedakę,
nazywają go „Cedakamat”, pojawił się
na Ukrainie w dniepropietrowskiej
synagodze. Dzięki niemu wystarczy
karta bankomatowa, żeby móc dać na
dobroczynność. Bankomat został zainstalowany w porozumieniu z jednym
z banków miasta, ponieważ – wyjaśnia
kierownictwo synagogi – w dzisiejszych czasach ludzie często nie mają
przy sobie pieniędzy, a chcą pomóc.
Zgodnie z tradycją „cedakamat” będzie
nieczynny w szabat. Przewodniczący
Wiaczesław Briez mówi, że w planie
jest zainstalowanie kolejnych „cedakamatów” w innych organizacjach
żydowskich Dniepropietrowska.
„Hundert karbowences” – nie lada
gratka dla kolekcjonerów banknotów.
Na Ukrainie uczczono 90-tą rocznicę
wypuszczenia do obrotu pieniężnego
pierwszych banknotów Ukraińskiej
Republiki Ludowej (w 1917 r.!). Dla Żydów ukraińskich fakt ten jest szczególnie ważny, bowiem pierwsze banknoty
nominału 100 karbowańców miały
opisy w czterech językach: ukraińskim, rosyjskim, polskim i jidysz.
Eksperci zapewniają, że był to jedyny
przypadek w historii,
kiedy zapis na banknotach był wykonany
w języku żydowskiej
diaspory. Skąd taka nagroda? Dość zabawnie,
ale i charakterystycznie
brzmi wyjaśnienie, którego udzielił historyk
Witalij Nachmanowicz:
„Mimo pokutujących
dzisiaj opinii, przywódcy Ukraińskiej Republiki Ludowej nie tyle
Sto karbowańców, z 1917 r., z napisami między innymi w języku jidysz.
byli nacjonalistami, ile
■ FOT. ARCIWUM
oddanymi zwolennikami ideologii socjalistycznej. Chcieli
Jednocześnie uproszczono mechanizm
zbudować państwo, w którym wszyscy
rejestrowania pobytu mieszkańców Izraobywatele czuliby się równi niezależela na terytorium Kazachstanu. Teraz
nie od pochodzenia. Dlatego też na
będzie można przeprowadzić rejestrację
banknotach pieniężnych URL (УНР)
izraelskich turystów zarówno w punktach
znalazły się określenia wartości nomikontrolnych na granicy Kazachskiej Renałów w językach narodów najliczniej
publiki, jak i w konsulacie Ambasady Kazamieszkałych na Ukrainie; wśród
zachstanu, przed wyjazdem z Izraela.
nich także Żydzi, i stąd język jidysz”.
nr 3/2008 (47)
Rosja
W Rosyjskim Muzeum Etnograficznym w Sankt Petersburgu ponownie otwarto stałą ekspozycję „Historia
i kultura narodu żydowskiego w Rosji”.
Jest ona efektem rozmów prowadzonych w 2003 roku przez Władimira
Putina i premiera Ariela Szarona. Będąc w Izraelu, prezydent Putin obiecał
zrekonstruować w Rosji muzeum, które
stworzono 100 lat temu ze środków
bogatych Żydów Petersburga. Obecnie
ekspozycja mieści się w dwóch salach.
Dzięki niej można zapoznać się z życiem Żydów Imperium Rosyjskiego
zamieszkałych w małych sztetlach i we
wspólnotach Kaukazu oraz Azji Środkowej. Mało? A jednak cieszy.
USA
“Oddajemy cześć Irenie Sendler,
dzielnej kobiecie, która uratowała
tysiące istnień ludzkich w okresie Holocaustu. Składamy hołd jej męstwu
i bezinteresowności” – głosi rezolucja
przyjęta przez amerykańską Izbę Reprezentantów. “Chcemy przypomnieć
Ameryce i światu nie tylko o strasznych
okrucieństwach Holocaustu ale również
o tym jak wiele dobrego może zrobić
jedna osoba” – oświadczyli amerykańscy kongresmani.
W dokumencie przypomniano
jej życiorys, w tym jej działalność
w Żegocie, aresztowanie przez gestapo i tortury jakim została poddana
przez hitlerowców. W 1965 r. Irena
Sendler została uznana przez Instytut Yad Vashem w Izraelu za jedną
ze “Sprawiedliwych wśród Narodów
Świata”. W 2006 r. była nominowana do
pokojowej Nagrody Nobla. Została też
uhonorowana Orderem Orła Białego.
Kongresmani podkreślili, że Irena
Sendlerowa wielokrotnie ryzykowała
życiem by uratować 2500 żydowskich
dzieci z warszawskiego getta.
Przyjętą jednogłośnie rezolucję
upamiętniającą Irenę Sendlerową
zgłosiła reprezentująca stan Illinois Jan
Schackowsky. Pod dokumentem podpisało się 66 innych kongresmanów,
zarówno z Partii Demokratycznej i jak
Republikańskiej. Według niepotwierdzonych informacji podobną rezolucję
forsuje w amerykańskim Senacie demokratyczny kandydat na prezydenta
Barack Obama.
Olimpia Nowicka i Victor Sulla podczas ceremonii zaślubin, 6 lipca 2008 r.
■ FOT. Piotr Motek
czerwiec – lipiec 2008
‫ ■ ביולעטין‬11
◗ WSPOMNIENIA
Pamięci Pawła Wildsteina
Paweł Wildstein (pierwszy z lewej) wraz z kuzynami w latach 30. ubiegłego stulecia.
■ FOT. Archiwum Rodzinne
12 ■ biuletyn
1943 Zima. Nosi bagaże pasażerów
na dworcu. Ojciec z córką. Dziewczyna
po angielsku mówi do ojca: „Zobacz, tata,
taki młody człowiek i jemu się pracować
nie chce”. Młody człowiek rozumie po
angielsku i odpowiada: że oszczędza
na bilet do Sielc, bo chce wstąpić do
wojska. Dziewczyna robi się czerwona
ze wstydu. – Coś poszeptała ze swoim
ojcem, ten wyjął pieniądze i chciał mu
dać na pociąg – opowiada córka Liliana
Kuberska – Ale tata powiedział, że może
przyjąć tylko w formie pożyczki.
Wojskowa kariera Pawła Wildsteina przebiega tak: 1943 – dowódca drużyny, 1945 – major, 1946 – podpułkownik,
1949 – pułkownik (najmłodszy w armii,
ma 29 lat).
1968 Liliana, córka: – Zasugerowali tacie zmianę nazwiska, jeśli
chce zostać w wojsku. Czekał na niego
wniosek generalski. Odmówił. W 1970 r.
Wildstein – kierownik Katedry Łączności
i Radiolokacji w Wojskowej Akademii
Technicznej w Warszawie – żegna się
z mundurem. Pracuje jako tłumacz
tekstów technicznych. Byli studenci, spotkani na ulicy, wspominają: „A pamięta
pan, jak mnie opieprzał przy tablicy?”
Janina Madej, żona: – On zawsze bardzo
dużo wymagał, od innych, ale przede
wszystkim od siebie. Liliana, córka:
– Miał duży wpływ na ludzi. Pamiętali
go nawet po latach.
L ata 50 - te . Paweł Wildstein
jedzie do Jasła. Dom rodzinny stał
w rynku. Chce go zobaczyć. Janina, żona:
– Strasznie emocjonalnie to przeżywał.
Nie wszedł do środka. Rodzina była
czteroosobowa: Paweł, jego młodsza
siostra Edyta, tata Wiktor i mama, Lola
z Neubartów. Paweł przeżył, bo w 1939 r.
uciekł na wschód. Zginęli wszyscy Żydzi
z Jasła, prócz jeszcze braci, którzy we
dwóch ukrywali się pięć lat w szafie. Podobno też jedna rodzina, która mieszka
w Brazylii. Sąsiedzi mówią: „Po wojnie
jakiś człowiek, który ukrywał się na
wsi, wrócił, ale ktoś miał chrapkę na ten
majątek i zadźgali go widłami”. Rodzina
Wildsteina ma symboliczny pomnik na
cmentarzu żydowskim w Warszawie.
1939 Wildstein ucieka do Lwowa,
zatrudnia się w bazie remontowej w Stryju. Zsyłka. Miejscowość Baturino nad
rzeką Czalim w nowosybirskiej obłasti.
nr 3/2008 (47)
„Zdies budiete żyt’” – słyszą więźniowie
wyładowani na skutym lodem pustkowiu.
Więzień, który zna angielski i francuski,
od razu jest podejrzany. Szpieg. Stary
łagrownik udziela Wildsteinowi instrukcji, jak przeżyć. Wszyscy więźniowie
pracują. Do roboty wychodzi się przy 50
stopniach mrozu, chyba że wieje silny
wiatr. – Jak splunąć, to grudka lodu na
ziemię spadała – mówi córka. – Wszyscy wycieńczeni, bo głód. Wildstein jako
majster „na odcinku leśnym” zapisuje wykonanie dziennej normy. Kobiety i dzieci
jej nie wyrabiają. Ale chłopak z Jasła
wpisuje do zeszytu, że każdy zrobił, ile
trzeba. Inaczej zabraliby i ten nędzny
kawałek chleba. Idzie wiosna. Niedługo
mróz popuści i okaże się, że drewna nie
ma tyle, ile zapisane. „Musisz zniknąć”
– mówi łagrownik. Wildstein, który od
dawna odkłada chleb, mąkę, postanawia
uciekać. Samotnie, bez żadnej pomocy,
tylko z workiem na grzbiecie i w kamaszach zrobionych ze szmat powiązanych
drutem – idzie na północ.
Dalej sprawa nie jest jasna. Biogram w „Dziennikach” Zofii Nałkowskiej
(poznali się w Mariańskich Łaźniach, po
latach pisała: „pięć kwiatów od Wildsteina”) mówi: „w końcu 1942 r. przyjęty do
armii Andersa w stopniu kaprala, jednak
po paru miesiącach jako Żyd został wydalony”. Janina, żona: – Wydalony nie jako
Żyd, ale z powodu tyfusu. O tworzeniu się
polskiej armii Wildstein dowiaduje się
w Kazachstanie, w kołchozie w obwodzie
Lengierskim, gdzie dociera, idąc drogą
okrężną z północy. Opowiada później
rodzinie: Leżało nas kilkunastu chorych
w lazarecie. Któregoś dnia chcę wstać,
ale nie mogę. Zczołgałem się z pryczy
i kolejno wszystkich szarpię – same trupy
były. Tymczasem ochotnicy pojechali,
myśląc, że w lazarecie już nikt nie został
żywy. Liliana, córka: Tata wyczołgał się
z namiotu, ponieważ nie miał władzy
w nogach, doczołgał się do najbliższej
drogi. I tam zemdlał w rowie. Kiedy się
ocknął, zobaczył pochyloną nad nim obcą
twarz. Rosjanka, której mała córeczka
dostrzegła leżącego koło drogi człowieka,
wzięła tatę na furmankę i zabrała do
siebie, dając mu schronienie w stajni.
W pasiołku Aleksandrowka Wildstein spędza pół roku. Stamtąd, odzyskawszy władzę w nogach, wyprawia się
czerwiec – lipiec 2008
Warszawa, dnia 11 kwietnia 2008/6 Nisan 5768
W imieniu Zarządu i pracowników Fundacji Ochrony Dziedzictwa Żydowskiego chciałabym
odnieść się do spuścizny, którą
Pan Paweł, Pinchas ben Awigdor
z”l, nam pozostawił. Byliśmy
z Nim związani, blisko współpracując w dziedzinie regulacji mienia przedwojennych gmin żydowskich. Pan Paweł znał tamte czasy
z własnego doświadczen ia, co
było dla nas szczególnie cennym
oparciem. Świadectwo Jego życia
to dowód oddania idącej w setki
lat historii narodu żydowskiego
w naszej Ojczyźnie. Pan Paweł
dłużej nie będzie już z nami, ale
wartości, którym służył, będą
dla nas drogowskazem. Pan Paweł nie mógł pozostać w swoim
ukochanym Wojsku Polskim po
1968 r., ponieważ odmówił zmiany
swojego nazwiska Wildstein na
polskobrzmią ce. Taką propozycję nie do odrzucenia złożono
człowiekowi, którego żydowskie
nazwisko było jedyną pamiątką po wymordowanej w czasie
Holocaustu rodzinie. Pan Paweł
powiedział mi: „to nazwisko dał
mi mój ojciec”. Tego się od niego
nauczyłam: każdy z nas ma tylko
jedno imię i jedną twarz.
Pan Paweł z awsze robił
ogromne wrażenie na wszystkich,
którzy się z nim spotykali, jednak
nigdy nie chciał być na piedestale.
Miał czas, żeby słuchać i doradzać. Zawsze „odpowiednie dał
rzeczy słowo”.
Pinchas ben Awigdor z”l,
jakkolwiek byśmy na niego nie
patrzyli, był także ofiarą Holocaustu. Nosił w sobie ból podeptanej
godności setek tysięcy Żydów, którzy zostali wymordowani w czasie
II wojny światowej (w tym swych
najbliższych), i ból pustki po poko-
leniach, które nie mogły przeżyć
i nie mogły się narodzić. Wiem, że
jego praca na rzecz odbudowy tej
drobnej społeczności podyktowana była troską o los materialnego
wielowiekowego dziedzictwa polskich Żydów i była dopingowana
nadzieją z myślą o przyszłości społeczeństwa żydowskiego
w Polsce. Jego patriotyzm był
głęboki i niepodważalny, dlatego
ogromnie go bolały wypowiedzi
świadczące o nietolerancji wobec
mniejszości. Zawsze jednak wolał
milczeć, dawał tym wyraz wierze
w siłę pojednania i obowiązku
braterstwa między ludźmi.
Teraz ciało Pana Pawła oddajemy ziemi, na której od co najmniej 800 lat żyli jego przodkowie.
Kim jesteśmy? Czym jest nasze
życie? Mgiełką i okamgnieniem.
Nie ulega wątpliwości, że
odejście Pana Pawła, to odejście
epoki, dla wielu z nas tu obecnych
symboliczne zakończenie podróży
w obecności ludzi, którzy mieli
prawo tęsknić do Polski przedwojennej, ponieważ kojarzyła im się
ze szczęściem i miłością, przebywaniem wśród rodzeństwa, ciotek
i wujków, kuzynów, matki i ojca,
hebrajską Biblią i językiem jidysz,
literaturą i modlitwami w szabat.
Wiemy, jak wielce Pan Paweł był
oddany swojej rodzinie, i myślę,
że wielu z nas też traktował jak
rodzinę.
Brakować nam będzie, Panie
Pawle, oparcia, które mieliśmy
w Panu, szlachetnego, wielkiego
świadectwa, jak być Człowiekiem,
wzorem życzliwości i prawości.
Ata hajita cadik szel dor szelanu.
Żegnaj świecie, żegnaj.
Szalom, Chawer!
Monika Krawczyk
Fundacja Ochrony Dziedzictwa Żydowskiego
‫ ■ ביולעטין‬13
◗ WSPOMNIENIA
Paweł Wildstein i rabin Pinchas Menachem Joskowicz witają królową brytyjską Elżbietą II.
■ FOT. Archiwum Rodzinne
do Sielc. Po drodze Nowosybirsk – praca
sprzątacza i bagażowego na dworcu.
Liliana, córka: – Tata jechał z Jasła,
a mama z Wilna. Mama – Janina Madej,
wywieziona z matką i dwiema siostrami na Sybir (ojciec zginął w Katyniu).
Opowiada, że w ciągu trzech miesięcy
podróży w bydlęcym wagonie urodziły
się dwie osoby, trzy zmarły. Na miejscu:
Estończycy, Niemcy, Łotysze, Litwini.
„Czeczeńcy i Ingusze, w takich czystych,
jedwabnych s ukieneczkach, padali
jak muchy”. Z kołchozu Janina Madej
przedostaje się w 1943 r. do Sielc nad
Oką (batalion kobiecy). – Ale z mężem
poznaliśmy się dopiero dwa lata później,
w Wesołej. Dostałam skierowanie do
pułku łączności. Żołnierz zameldował
mnie u szefa. Wchodzę i widzę – takie
duże włosy, czarne. Wrażenie dziwne, ale
myślę: jestem oficerem, nie wolno się bać.
I mówię: „Panie majorze! Podporucznik
Madejówna melduje się na rozkaz!”.
W jednostce służyło tysiąc kobiet. Lecz
„szef” na nią zagiął parol. Przynosił
konserwy, mówił: „Madejówna, macie”.
Razem przeszli szlak bojowy nad Łabę.
2008 Liliana Kuberska wyciąga
zdjęcia. To z Dalajlamą zginęło. Szkoda.
Z Clintonami. Z królową angielską. Z Janem Pawłem II. To są zdjęcia „nowożytne”. Ze zdjęć „starożytnych” zachowało
14 ■ biuletyn
się jedno – z kuzynami Neubartami,
Iziem i Milusiem (w 1938 roku wyjechali
z rodzicami do Ameryki). Paweł Wildstein jako przewodniczący Związku Gmin
Wyznaniowych Żydowskich w RP (praca
społeczna) spotyka się z głowami państw,
osobistościami świata polityki. Taka
anegdotka: – Papież pyta, skąd jestem. „Z
Jasła” – mówię. Ojciec Święty się ucieszył:
„To moja parafia!”. O „Hilarce” mówił,
że urocza. Od Clintona dostał spinki
do mankietów. Liliana, córka: Gdzieś
te spinki są. Ale tata nie przywiązywał
wagi do zaszczytów. Medale i odznaczenia
zajmują całą szufladę i pudło. Dyplomy:
Wydziału Dyplomatyczno-Konsularnego
Akademii Nauk Politycznych, Inżynierskiej Akademii Łączności w Leningradzie, Akademii Sztabu Generalnego.
Oceny celujące. W szafie najcenniejsza
pamiątka – mundur. Jakie plany miał
Wildstein przed wojną – nie wiadomo,
nigdy o tym nie mówił. Może zostałby
adwokatem jak jego ojciec? Liliana, córka: – Był do tego urodzony. Za największy
swój sukces uważał wprowadzenie ustawy
o stosunku Państwa do gmin wyznaniowych żydowskich.
Obrazki z dzieciństwa: ciepły,
przyjazny dom; ojciec raz w tygodniu
gra w wista z proboszczem i lekarzem,
popijają domowej roboty wino. Siostra
ma dwa latka. Choruje. Lekarstwa nie
pomagają na gorączkę i wzdęty brzuszek.
Jadą z dzieckiem do cadyka. W Dukli
cadyk nakazuje: niech zażyje miksturę
i posadzić ją na nocniczek. – I ona tak,
biedulka, siedziała, że się kiwała, bo była
bardzo chora, z gorączką, i zrobiła kupkę.
W tej kupce była gumowa uszczelka od
oranżady. I szczęśliwie dziecko wyzdrowiało – opowiada Liliana Kuberska.
Dziadek Szymon z wielką ruda
brodą. Miał posiadłość we Frysztaku:
stawy, pola, lasy. Kilkuletni Paweł spędza
u dziadków wakacje. Zdarzyło się raz, że
poszedł do lasu i nazrywał poziomek.
Dziadek pyta: „Skąd masz te poziomki?”.
„A w lesie nazbierałem”. „W cudzym
lesie poziomki zbierałeś?!” – gniewa
się dziadek. – „Na przyszły rok kupię ci
kawałeczek lasu, żebyś w swoim zbierał”.
I tak było. Na suficie w domu dziadka
wymalowane sceny biblijne. Kładli się
z wnuczkiem na łóżku i patrzyli na obrazy – to praojciec Abraham, a to ofiarowanie Izaaka. Dziadek wie wszystko.
W szkole Paweł jest prymusem. Ale
też rozrabia, broni słabszych. Liliana,
córka, żartem – Ich tam było kilkoro
dzieci żydowskich w szkole i dokuczali
im strasznie. Raz tata tak się pobił, że
wrócił do domu jak nosorożec – ze stalówką wbitą w nosie. Stąd ten złamany
nos i blizna. Jak chciał oddać, to zdjął
obraz ze ściany i komuś przyłożył. Wysportowany był, nie bał się.
•••••
11 kwietnia Pogrzeb Pawła Wildsteina na cmentarzu żydowskim w Warszawie: salwa honorowa. Jeden strzał
pada dopiero przy komendzie: „Do nogi
broń!”. Ktoś się odzywa: „Pan Paweł
zaraz wstanie z grobu i go opieprzy”.
Liliana, córka: – Tata był wymagający,
ale lubili go. Nad grobem podszedł do
mnie starszy, siwy pan i mówi: „Ja z pani
ojcem byłem pięćdziesiąt lat temu na
wczasach”. Janina, żona: – Polska była
jego ojczyzną, zawsze to podkreślał. Był
wolny od urazy, nienawiści. Bo taka
nienawiść w sercu chowana niszczy tego,
kto ją w sobie nosi. Był wyjątkowy pod
każdym względem.
Anna Ciałowicz
nr 3/2008 (47)
Pinchas – prof. Bronisław Geremek
Kilka tygodni temu czytaliśmy rozdział
z Tory opisujący Pinchasa, wnuka
arcykapłana Arona. Pinchas był świadkiem
haniebnego wydarzenia, gdy Moabitka
uwiodła Żyda. Zachwiało to podstawami
żydowskiego systemu moralnego.
Możemy sobie jedynie wyobrażać,
jak straszne było to doświadczenie
dla młodego Pinchasa. Traumatyczne
przeżycie nie obezwładniło go, lecz
przeciwnie – zmotywowało do działania na rzecz społeczności. Kiedy inni
stali bezczynnie, Pinchas przeszedł do
czynu. Był on na swój sposób rewolucjonistą i buntownikiem.
I to już by wystarczyło. Lecz Pinchas nie poprzestał na tym, aż w końcu
dostąpił godności arcykapłana. Wiedział, kiedy trzeba się buntować, a kiedy
sprawa wymaga wzięcia odpowiedzial-
ności za ogół. Przemiana buntownika
w przywódcę narodu nie była dla
Pinchasa łatwa; umiał jednak swoje indywidualne doświadczenie wykorzystać
dla dobra całej społeczności. Wiedział,
kiedy burzyć, a kiedy budować.
Utraciliśmy niedawno osobę publiczną, która poszła w ślady Pinchasa
– prof. Bronisława Geremka. Profesor
Geremek przeżył największą tragedię
swojego narodu – Holokaust. Przeszedł straszliwą traumę hitlerowskiego
ludobójstwa. Jednak to traumatyczne
doświadczenie nie obezwładniło go.
Przeciwnie – profesor Geremek przystąpił do walki o wolność dla wszystkich. Sprostał moralnemu wyzwaniu
swoich czasów, walcząc o to, czego
potrzebował naród. Był, tak jak Pinchas,
rewolucjonistą. Z buntownika stał się
przywódcą.
Wzorem Pinchasa profesor Geremek przeciwstawiał się i tworzył.
Umiał swoje doświadczenie życiowe
wykorzystać do obalenia komunizmu.
I wiedział także, jak budować demokratyczną Polskę.
Profesor Geremek postępował za
przykładem Pinchasa.
Poprzez Pinchasa dostąpiliśmy
błogosławieństwa, a jego czyny są dla
nas inspiracją – mimo że minęło już
parę tysiącleci. Dostąpiliśmy też błogosławieństwa dzięki prof. Geremkowi,
a jego czyny nadal będą dla nas źródłem inspiracji.
Tehe niszmato cerura bicror hachajim – Oby jego dusza została wpleciona w węzeł życia wiecznego.
Michael Schudrich
Naczelny Rabin Polski
Prof. Bronisław Geremek podczas obrad Parlamentu Europejskiego w 2005 r.
■ FOT. Mouvement europÉen
czerwiec – lipiec 2008
‫ ■ ביולעטין‬15
◗ WSPOMNIENIA
Gmina Wyznaniowa Żydowska
w Warszawie:
ul. Twarda 6, pok. 13, 00–950 Warszawa
tel./fax: +48 22 652 28 05
tel.: +48 22 652 17 53 w. 121
e-mail: [email protected]
Z głębokim żalem i smutkiem
przyjęliśmy wiadomość
o tragicznej śmierci
B.P
Bronisława Geremka
Niech dusza jego zostanie wpleciona w węzeł życia wiecznego.
Rodzinie i Bliskim składamy wyrazy głębokiego współczucia.
Zarząd Związku Gmin Wyznaniowych Żydowskich w R.P oraz
Członkowie Gminy Wyznaniowej Żydowskiej w Warszawie.
Pogrążeni w żalu
i smutku żegnamy
zmarłą 13 czerwca
Józefinę
Descours
koleżanki i koledzy
z Klubu Seniora przy
GWŻ w Warszawie
◗ ODESZLI
Godziny otwarcia biura:
pon. – pt.: 900–1600
Konto złotówkowe:
BRE Bank SA
PL67 1140 1010 0000 2594 7300 1005
Konto walutowe:
BRE Bank SA
PL40 1140 1010 0000 2594 7300 1006
Redakcja biuletynu:
ul. Twarda 6, 00–950 Warszawa
tel.: +48 22 652 17 53 w. 115
e-mail: [email protected]
Redakcja i opracowanie:
Anna Ciałowicz
[email protected]
tel.: +48 22 652 17 53 w. 115
tel.: +48 505 813 806
Opracowanie graficzne,
skład i łamanie:
Anna Rozenfeld
Druk i oprawa:
Argraf Sp. z o.o.
ul. Jagiellońska 76, 03–301 Warszawa
tel./fax: +48 22 811 51 11, 614 53 31
Nakład:
500 egz.
Anna Lanota
ur. 11 stycznia 1915 r.
zm. 12 lipca 2008 r.
Rachela Hutner
ur. 2 lipca 1909 r.
zm. 23 lipca 2008 r.
Gmina Wyznaniowa Żydowska w Warszawie
zrekonstruowana jesienią 1997 roku, jest
jedną z ośmiu gmin tworzących Związek
Gmin Wyznaniowych Żydowskich w RP. Jej
odrodzenie jest jeszcze jednym znakiem
udowadniającym, że Marzec ’68 nie stał się
końcem społeczności żydowskiej w Polsce.
Z m i e n i a j ą s i ę c z a s y, z m i e n i a s i ę te ż
społeczność żydowska. Dotychczasowe formy
życia społecznego nie wystarczają nowym
członkom. Nowo powstała gmina szuka i szukać
będzie swojej tożsamości.
Gmina jest otwarta: wstępujących nie pyta
się o stopień osobistej religijności. Członkiem
mo ż e z o s t a ć k a ż d a o s ob a p o cho d z e n i a
ż ydowskiego, o ile nie prakt ykuje innej
religii. Gmina jest również otwarta w tym
16 ■ biuletyn
sensie, że wzorem przedwojennych gmin
polskich i aktualnie istniejących gmin w wielu
krajach, do jej celów statutowych należy także
z aspokajanie społecznych i kulturalnych
potrzeb swoich członków. Dobra instytucja,
to instytucja służąca tworzącym ją ludziom
– ta k wła ś n ie w yobra ż a m y s obie na s z ą
Gminę. Stoją przed nią trudne zadania: razem
z innymi instytucjami żydowskimi ma służyć
materialnemu i duchowemu d z ied z ict w u
Żydów polskich, a jednocześnie budować życie
żydowskie tu i teraz.
Chcemy pielęgnować naszą tradycję, chcemy
być z niej dumni, chcemy stworzyć z Gminy
instytucję – zgodnie z żydowskimi wartościami
– skierowaną ku prz yszłości. Stanowi to
wyzwanie dla wszystkich polskich Żydów.
Opinie prezentowane na łamach
Biuletynu nie stanowią oficjalnego stanowiska Zarządu Gminy Wyznaniowej
Żydowskiej w Warszawie.
Zastrzegamy sobie prawo do redagowania i skracania nadesłanych
tekstów. Materiałów nie zamówionych
redakcja nie zwraca.
Dla członków GWŻ w Warszawie
egzemplarz bezpłatny
nr 3/2008 (47)
Download