Ponieważ mamy Trudeau Jan Wójcik Premier Kanady Justin Trudeau wygrał wybory pod hasłem „Ponieważ mamy 2015″, które było odpowiedzią na pytanie dziennikarki, dlaczego równość płci jest tak ważna dla kandydata. Hasztag #becauseits2015 zrobił furorę w mediach społecznościowych. W roku 2016 było już trochę inaczej. Trudeau jako lider świeckiego państwa i przedstawiciel liberałów pojawił się na ceremonii z okazji święta Eid al-Adha w meczecie gdzie obowiązywała segregacja płciowa. Cóż zatem zmieniło postawę Trudeau w ciągu roku? Okazuje się, że jeżeli prześledzi się jego wystąpienia z przeszłości, to 2015, rok wyborów był wyjątkowy, a wcześniejsze lata premier spędził zabiegając o głosy muzułmanów. W 2011, jako poseł, odwiedził meczet Al-Sunnah Al-Nabawiah w Montrealu, centrum rekrutacyjne Al-Kaidy, jak twierdziły amerykańskie służby w raportach, które wyciekły miesiąc po wizycie. Trudeau próbował tłumaczyć się, że nie miał takiej świadomości, ale ekstremistyczne zapatrywania meczetu w prowincji Quebec znane były od 2006 roku. Dokument CBC z lipca tamtego roku ujawnił nagrania, w których imam modląc się do Allaha wzywa, żeby „zabił wszystkich wrogów islamu do ostatniego”. Ujawniono też publikowane przez meczet fatwy radykalnych saudyjskich duchownych wzywające do zabicia muzułmanów nie przestrzegających islamskich rytuałów. W tym samym roku Trudeau stanowczo zaprotestował przeciwko określeniu „morderstw honorowych” czy praktyki „okaleczania żeńskich narządów płciowych” jako „barbarzyńskich” w poradniku dla osób ubiegających się o kanadyjskie obywatelstwo. Zdaniem przyszłego premiera takie określenie nic by nie zmieniło, a jest ono jego zdaniem nieakceptowalne. Pod naporem opinii publicznej Trudeau wycofał się i przeprosił oraz publicznie uznał takie praktyki za barbarzyństwo. Odwiedzanie meczetów, zero krytyki wobec muzułmanów, nawet tych fundamentalistycznych, zapominanie o nierówności płci, opłaciło się „liberalnemu” kandydatowi na premiera. W następnych latach, chcąc pozyskać głosy społeczności muzułmańskiej Trudeau odwiedzał kolejne meczety, w których krytykował politykę rządu konserwatystów jako politykę dzielenia społeczeństwa. Trafiał przy tym do meczetów i na wydarzenia sponsorowane przez Islamic Society of North America Canada (ISNA Canada). ISNA Canada w roku 2013 zostało przez kanadyjski urząd podatkowy pozbawione statusu organizacji charytatywnej zwolnionej z podatków, ponieważ istniały uzasadnione obawy, że zebrane pieniądze trafią do terrorystów. ISNA zbierała fundusze na rzecz Relief Organization for Kashmiri Muslims będącej charytatywną częścią Jamaat-e-Islami, islamistycznej partii angażującej się w terroryzm poprzez zakazaną w m.in. Unii Europejskiej organizację Hizbul Mujahideen. Czy przeszkadzało to Trudeau? Prawdopodobnie nie. Przed wyborami otwarcie deklarował wycofanie się z koalicji przeciwko Państwu Islamskiemu i normalizację stosunków Kanady z Iranem. Odwiedzanie meczetów, zero krytyki wobec muzułmanów, nawet tych fundamentalistycznych, zapominanie o nierówności płci, opłaciło się „liberalnemu” kandydatowi na premiera. Liberałowie i Trudeau zyskali dużą przewagę wśród społeczności muzułmańskiej, która po udziale premiera także w modlitwie w meczecie uwierzyła, że jest to ich premier. Chociaż Trudeau poza popularnością prawdopodobnie o nic więcej nie chodzi, co pokazuje skandal przy okazji śmierci Fidela Castro. Kiedy Trudeau nazwał zmarłego dyktatora „energicznym przywódcą, który służył swojemu narodowi” i „legendarnym rewolucjonistą, który znacząco poprawił system edukacji i opieki zdrowotnej na Kubie”, rozpętała się medialna burza, a premier Kanady czując, że traci popularność zrezygnował z udziału w pogrzebie. Tak więc nie jest ważne czy mamy rok 2015 czy 2016, czy też XXI wiek. Problemem jest to, że liderami liberałów są ludzie pozbawieni kręgosłupa i walkę z islamizmem przegrywamy „ponieważ mamy Trudeau” i innych jemu podobnych.