Paulina Święcicka: Łacińska terminologia prawnicza 2013/2014 Appendix 1: Język łaciński jako prawnicza lingua franca świata starożytnego i jego praktyczne znaczenie dla współczesnego prawnika Gerardus van der Leeuw: „Świat pierwotny i antyczny, w ogóle świat religijny, nie wie, co to puste słowa, words, words; nigdy nie mówi: „dość tych słów, przystąpmy wreszcie do czynu”, a tęsknota, by nigdy już „nie grzebać się » w słowach, jest mu obca.” (G. Van der Leeuw, Phänomenologie der Religion (Tübingen 1933), cit. według wydania: Fenomenologia religii, tłum. z niemieckiego J. Prokopiuk, Warszawa 1997, s. 355). Obecnie, rożnego typu relacjami występującymi między językiem a innymi przejawami kultury, zarówno w aspekcie historycznym, jak i współczesnym, zajmują się zarówno lingwiści, jak i przedstawiciele innych gałęzi nauki: filozofowie, krytycy literatury lub sztuki, filozofowie i teoretycy prawa; jasne jest bowiem, jak ważne jest „właściwe rozumienie” języka i świadomość jego siły sprawczej.. Dla kompletnego i komplementarnego opisania fenomenu łaciny prawniczej konieczne jest holistyczne spojrzenie – konfrontacja refleksji filologicznej i prawniczej. Jest to również warunek prowadzenia analizy źródłowej ze świadomością nie tylko historyczności tekstów, ale i ich historycznej – z uwagi na epokę powstania – różnorodności i unikalności. Łacina odegrała ogromną rolę w formowaniu kultury jurydycznej państw zachodniej i środkowej Europy. Przez wieki historycznego rozwoju Europy prawniczą lingua franca była bowiem właśnie łacina, jako język, który wywodził się i formował z doświadczenia języka dnia codziennego, do którego dodane zostały własne, właściwe struktury. W ten sposób o łacinie prawniczej mówić można jako o języku technicznym. Określone terminy, uzyskując swoje precyzyjne znaczenie na gruncie potocznego języka starożytnych Rzymian, w pełni świadomych twórczej siły słowa, oderwały więc następnie w swej intensji i ekstensji od pierwotnego znaczenia na gruncie dyskursu nieprofesjonalnego, po to, by je na nowo uzyskać jako część dyskursu profesjonalistów, czyli dyskursu dogmatycznego rzymskich jurystów, a następnie prawników bizantyńskich, średniowiecznych, renesansowych etc. Są to słowa – terminy, które na gruncie prawa mają swe specyficzne – techniczne znaczenie, które można określić jako „ekskluzywne”. Starożytna łacina prawnicza w pełni była więc pochodną, a przez to zależną, od łaciny dnia codziennego, zaś intelektualiści i juryści 1 Paulina Święcicka: Łacińska terminologia prawnicza 2013/2014 czasów antycznych niewątpliwie mieli świadomość ciągłej interferencji terminów potocznych do prawa. Użycie słów potocznych w języku prawnym i prawniczym zakłada jednak kompetencję i ostrożność, bowiem często ma to miejsce w bardzo rożnych znaczeniach, które widzieć należy jako wpisane w semantyczną otwartość pojęć „prawnie relewantnych”, których intensja jest zależna od kontekstu. Za każdym razem można więc zadawać pytanie: jakie jest „prawnicze”, a więc techniczne znaczenie określonego terminu? Jakie jest jego recte – czyli poprawne – użycie. Co też znaczy ‘rectius’ – „poprawny” w każdym przypadku? Czy znajomość i umiejętność takiego użycia terminu, zarówno z punktu widzenia semantycznego, jak i syntaktycznego oznacza dziś nobilitację? Czy znajomość „szczególności użycia” danego terminu, jako niedostępna dla ogółu – jest i dziś właśnie przez tę technicyzację języka normatywnego – niejako ezoteryczna? Zapewne też z uwagi na świadomość „technicyzacji” określonych pojęć, kompilatorzy justyniańscy zdecydowali się na włączenie do ostatniej, 50. księgi Digesta, tytułu 16: De verborum significatione, w którym zamieszczone zostały wyjątki z pism jurystów, traktujące o „prawniczym znaczeniu” określonych pojęć. Już starożytni uważali, że to język konstytuuje jeden najważniejszych instrumentów przejawiania się prawa, zaś język prawny w różny sposób uzyskuje swój techniczny wymiar, co jednak ma służyć spełnieniu przez niego zadania, które mu się stawia – a więc zadania „bycia medium” na poziomie określonej rzeczywistości jurydycznej, w przeważającej mierze technicznej i formalnej. Pisał o tych kwestiach wielokrotnie Marcus Tullius Cicero. Cicero, zwany Arpinatą, nawet jeśli nierzadko żartował z prawników, na przykład ze swojego przyjaciela, jednego z najważniejszych jurystów okresu przedklasycznego, Serviusa Sulpiciusa Rufusa, musiał finalnie przyznać, że formuły językowe, jakich ów jurysta używał w swej działalności profesjonalnej, są zdecydowanie wyjątkowe, przez co jednak pozostawały poza percepcją zwykłego obywatela (e.g. Cic. pro Mur. 12.26: inanissima prudentia). Zwraca tym samym uwagę technicyzacja dyskursu jurydycznego już w czasach Antyku, kiedy instrumentarium rzymskich jurystów dopiero się formowało, nierzadko pod wpływem innych antycznych artes – disciplinae, jak i świadomość zależności prawa od słów. O świadomości Rzymian, że język prawny i prawniczy ma charakter ekskluzywny świadczą też tytuły dzieł powstałych w okresie późnej republiki 2 Paulina Święcicka: Łacińska terminologia prawnicza 2013/2014 i pierwszym wieku pryncypatu, jak De verborum quae ad ius pertinent significatione C. Aeliusa Gallusa, czy De Iuris Notarum Valeriusa Probusa (c. 50 r. n.e.). Wiele na temat szczególnej precyzji łaciny jurydycznej pisał następnie, w czasach Antoninów, intelektualista z żyłką „zbieracza przejawów przeszłości”, Aulus Gellius w swym dziele Noctes Atticae. Technicyzacja pojęciowa jest jednak z jednej strony wymuszona, a z drugiej i uzasadniona przez wymagania samej dyscypliny – prawo, należąc do dyscyplin dogmatycznych, zachowuje zawsze swe społeczno-praktyczne znaczenie, choćby tylko dlatego, że „dzięki słowom kształtuje rzeczy” (koncepcja “speech acts”: J.L. Austin, How to do things with words, Oxford 1962). Obok problemu obecności łaciny w dogmatycznym dyskursie na poziomie narodowym, pozostaje też kwestia przekładu tekstu prawnego, aktualna zwłaszcza w kontekście współczesnych dyskusji nad listą tzw. oficjalnych języków supra-Europy. W tym kontekście „łacina prawnicza” per se stanowi fenomen wyjątkowy, bowiem nie tylko – jako język techniczny – musiała dzielić właściwości języka mówionego i literackiego epok przeszłych, ale też zawsze musiała uwzględniać doświadczenie przeróżnych historycznych rzeczywistości, które często same były kształtowane i dookreślane przez pryzmat uniwersum językowego, którego fenomen polega na wyborze znaczenia, niemniej zawsze z uwzględnieniem własnej specyfiki i własnego ducha. I nie jest to prawda jedynie dla przeszłości, bowiem wciąż życie prawa – a więc jego szeroko pojmowana aplikacja – dokonuje się z wykorzystaniem słów obciążonych jurydycznym znaczeniem, które uzyskują swą intensję dopiero w kontekście konkretnej rzeczywistości, jaką mają tworzyć, którą jednak rozumie się jedynie dzięki znajomości przeszłości i teraźniejszości profesjonalnego języka. W ten też sposób aktualizuje się kwestia owego szczególnego, jednak trudnego do wskazania, ekwilibrium, które powstaje dzięki właściwemu rozumieniu i wykorzystaniu przedmiotu i jego nazwy. Współcześnie, stanowiąc element wiedzy wszechstronnie wykształconego człowieka, łacińskie terminy prawnicze jak i określone zwroty – paremie, maksymy, wciąż mają znaczenie praktyczne – stanowią bowiem specyficzne narzędzie, które może być wykorzystane przez prawnika przy redagowaniu tekstów, przemawianiu, w pracy badawczej. Wiele łacińskich sentencji zachowało swą aktualność i zastosowanie praktyczne, ale są i takie, które mając znaczenie historyczne, powinny być znane prawnikowi. Wykształconemu prawnikowi nie wypada ich nie znać. Przykładowo: Jan 3 Paulina Święcicka: Łacińska terminologia prawnicza 2013/2014 Wincenty Bandtkie, który w roku 1812 opublikował łaciński tekst Rewizji nowomiejskiej bez tłumaczenia na język polski, zauważył, że było to zbyteczne, ponieważ „dzięki niebu nie ma dotąd żaden prawnik beneficium ignorantiae linguae Latinae i nigdy onegoż mieć nie powinien”: Jus Culmense cum appendice privilegiorum et jurium selectum municipalium et dissertatione historicojuridica, Varsaviae 1814, s. XII. Sentencje łacińskie i łacińska terminologia prawnicza są więc z jednej strony świadectwem prawniczej erudycji, z drugiej zaś stanowią istotny element retoryki prawniczej – stanowiąc np. toposy argumentacyjne. Są więc składnikami – elementem koniecznym profesjonalnego warsztatu współczesnego prawnika. Inaczej rzecz ujmując – mogą one stanowić podstawę argumentów przemawiających za określonym w praktyce prawniczej rozwiązaniem prawnym. Łacina prawnicza z okresu Rzymu jest używana również przez prawników współczesnych, co wynika między innymi z jej precyzji [zob. O. Behrends, Die Eindeutschung der römisch-rechtlichen Fachsprache [w:] Sprache - Recht Geschichte, Heidelberg 1991, s. 21-22]. Nie wydaje się więc, aby należało uznać łacinę – w tym i łacinę prawniczą – za język martwy; powtórzyć też można za Tuwimem retoryczne pytanie: „Jakiż to martwy język, jeśli nie więdnąc przetrwał tysiąclecia?” Co więcej, obecnie jesteśmy świadkami pewnych prób zmierzających do tego, by przywrócić łacinie rolę języka mówionego, czego dobrym przykładem są nadawane przez kilka kolejnych lat audycje radia fińskiego, zawierające informacje w języku łacińskim o bieżących wydarzeniach na świecie. Julian Tuwim, ŁACINA Uczysz się, wkuwasz: terra, terrae, A potem: amo, amas, amat, I fero, tuli, latum, ferre... Jaka to męka! Co za dramat! A ile ut’ów, jakie cum’y Supina, groźne gerundivy! I dręczą cię wyjątków tłumy, I strasznie jesteś nieszczęśliwy! Aż nagle – nagle wszystko umiesz, Już krąży w twojej krwi łacina I dumny jesteś, że rozumiesz: „Quousque tandem, Catilina?...” 4 Paulina Święcicka: Łacińska terminologia prawnicza 2013/2014 I już ci nie żal szkolnej pracy, Gdy żyje, kwitnie każde słowo, A ty z Wergilim i Horacym Przeżywasz stary Rzym na nowo I myślisz: wieczny pomnik wznieśli, Choć nad nim czas burzami leciał! Jakiż to „martwy język”, jeśli Nie więdnąc przetrwał tysiąclecia! I potem ci się terra ... terram ... I amo ... amas ... przypomina: I kochasz ziemię, amas terram, Z którą złączyła cię łacina. I ona kocha cię (amaris), I jużeście się zrozumieli Z italskim morzem (mare, maris), Z italskim niebem (caelum, caeli). Mikołaj Rodoć Biernacki, GRAMATYKA Hamilkar, Kartaginy wódz, By swą nienawiść Rzymu móc Przelać na swego syna, Rzekł: Hannibalu, chłopcze mój, Przysięgnij Romie krwawy bój, Gdy przyjdzie twa godzina! - Papo, Hannibal na to rzekł: Nie będę Rzymian siekł ni piekł, Będę ich kochał raczej, Bo chociaż jestem jeszcze smyk, Wiem co to polor, co to szyk I co kultura znaczy! - Ha, rzekł Hamilkar, kiedy tak, To niech mnie morski pożre rak, Niech połknie ziemia święta, Jeśli przeżyję taki srom! I każe wnet za uszy w dom Ciągnąć privat-docenta. - Masz, rzecze, złota pełny dzban, Będzie mi uczył za to pan Syna łacińskiej mowy. Docent się skłonił mu w sam pas 5 Paulina Święcicka: Łacińska terminologia prawnicza 2013/2014 I Tirrocinium z togi wraz Wyjął i był gotowy. Hannibal zrobił kwaśny gest Siadł i morduje: Terra est Rotunda et globosa… I szło mu nieźle jakiś czas Lecz w deklinacje skoro wlazł Dreszcz przeszedł go i zgroza A gdy pomimo trud i pot, Ugrzązł w wspaniałym: Qui, quae, quod Na wierzch mu wyszły oczy; Wreszcie, gdy spotkał piękne haec Hannibal wydał straszny bek I wprost do ojca kroczy. - Papo, powiada, schnę jak liść, Nie mogę tej łaciny zgryźć, To zdrowiu mi nie służy! Stary Hamilkar zmarszczył skroń Wziął go za ucho i rzekł doń: - Idź precz i ucz się dłużej! Hannibal znów na stołku siadł, I choć przy Modus nic nie jadł, Przy Praesens nie spał wcale, Choć przy Perfectum zaniemógł, Choć go Gerundia ścięły z nóg, Wciąż uczył się wytrwale. Aż gdy przełykał Supinum, Powstał mu w głowie trzask i szum I diabli go już brali Więc gramatykę niby cep Porwał, docenta palnął w łeb I znów do ojca wali. - Papo, zawołał, dość już mam! Niech piorun trzaśnie Quod i quam I całą tę robotę! Przysięgam, że obrzydły Rzym Z jego quiquami puszczę w dym I z kuli ziemskiej zmiotę! 6 Paulina Święcicka: Łacińska terminologia prawnicza 2013/2014 Hamilkar chciał mu wskazać drzwi, Lecz widząc, że w młodzieńcu tkwi Do Rzymu niechęć sroga, Rzekł: - Zgoda, teraz masz już dość, Widzę, żeś moja – z kości kość, Że nienawidzisz wroga. Mam komu mój przekazać miecz! Docent niech sobie rusza precz, Wołać arcykapłana: Niech na uczczenie tego dnia Bogom w ofierze kozła da, Koguta i barana! A ty kochany synu wiedz, Że albo Roma musi ledz Lub boska Kartagina. Gdyby więc stygła wściekłość twa, Bierz gramatykę, niech ci ta Przysięgę przypomina! Jak Rzym Hannibal potem bił Jak swej przysiędze wierny był Spytajcie historyka. Ja tylko powiem, że ten cud Nie sprawił geniusz ani trud. Sprawiła – gramatyka. 7