Wersja Biuletynu 6/2005(18)

advertisement
ZAOLZIE
Polski Biuletyn Informacyjny
dokumenty, artykuły, komentarze, aktualności
Numer 6/2005 (18)
C I E S Z Y N
www.zaolzie.org
23 czerwca 2005
[email protected]
EDVARD BENEŠ KONTRA GEN. WŁADYSŁAW SIKORSKI
Przed rokiem, w artykule „Brudna polityka
Edvarda Beneša”, pisaliśmy o nieczystych
gierkach tego czeskiego polityka, zwłaszcza w
okresie międzywojennym, o jego nienawistnym
stosunku do Polaków, prosowieckim lizusostwie i
ucieczce na Zachód po „Dyktacie Monachijskim”,
którego de facto sam był autorem. Jego
poczynania w czasie II wojny światowej
skwitowaliśmy jednak zaledwie kilkoma zdaniami.
Warto więc wrócić do tego tematu,
zwłaszcza, że w połowie kwietnia bieżącego roku,
wyszła interesująca książka prof. dr hab. Marka
Kazimierza Kamińskiego „Edvard Beneš kontra
gen. Władysław Sikorski” z podtytułem „Polityka
władz czechosłowackich na emigracji wobec rządu
polskiego na uchodźstwie 1939-1943”. Promocja
tej książki miała miejsce w Sali Joachima
Lelewela Instytutu Historii Polskiej Akademii
Nauk w Warszawie w dniu 10 maja 2005.
Walorem tej pozycji naukowej jest przede
wszystkim fakt, że w przeciwieństwie do innych,
jednostronnych
prac
poświęconych
temu
tematowi, oparta jest zarówno na źródłach
polskich, jak i czechosłowackich oraz innych
archiwaliach.
Jak pisze autor tej książki, pozycja Beneša
na arenie międzynarodowej w pierwszych
miesiącach wojny nie należała do najsilniejszych.
Rząd polski na uchodźstwie, z gen. Władysławem
Sikorskim na czele, powołany został 30.9.1939
przez prezydenta Władysława Raczkiewicza,
któremu zgodnie z Ustawą Konstytucyjną z
kwietnia 1935, poprzedniego dnia przekazał swój
urząd ustępujący prezydent Ignacy Mościcki,
przez co została zapewniona ciągłość prawna
władzy. Tymczasem w Pradze – będącej już w tym
czasie stolicą Protektoratu Czech i Moraw - nadal
istniały legalne czechosłowackie władze, na czele
z prezydentem Emilem Háchą (sygnatariuszem
aktu dobrowolnego poddania republiki pod
niemiecki protektorat – przyp. red.), wybrane
demokratycznie w r.1938 po ucieczce Beneša na
Zachód, nadal uznawane przez rządy mocarstw
zachodnich. Ponieważ uznawały one rząd w kraju,
nie mogły uznać drugiego na emigracji. Sam
Beneš zabiegając o uznanie grupy swoich
zwolenników za rząd emigracyjny, nadal - tak
samo jak przed wojną - utrzymywał pozycję
zachowawczą. Choć obserwował z Londynu fakt
niemiecko-sowieckiego porozumienia zwanego
paktem Ribbentrop-Mołotow z 23 sierpnia 1939,
które spowodowało wybuch drugiej wojny
światowej, zapoczątkowany 1 września 1939
uderzeniem Niemiec na Polskę, choć wiedział o
wypowiedzeniu wojny Niemcom przez Francję i
Wielką Brytanię, choć wiedział o sowieckiej
inwazji 17 września 1939 na Polskę broniącą się
przed Niemcami i mógł stanąć na czele tych
Czechów i Słowaków, którzy opowiadali się za
wojną
z
Niemcami
celem
odtworzenia
niepodległego państwa czechosłowackiego, nie
zrobił tego. Przeciwstawił się też zdecydowanie
umowie swojego rywala, czechosłowackiego posła
w Paryżu Štefana Osuskiego z premierem i
równocześnie ministrem spraw zagranicznych
Francji Daladierem o odtworzeniu armii
czechosłowackiej we Francji, która byłaby
politycznie
podporządkowana
„władzy
tymczasowego rządu czechosłowackiego”, w
którego imieniu dyplomata ten dokument podpisał.
Beneš zdołał skłonić stronę francuską do zmiany
stanowiska w tej sprawie, ale zgody na utworzenie
tymczasowego rządu czechosłowackiego, pod
swoim przywództwem, nie uzyskał. Musiał się
zadowolić uznaniem 14 listopada 1939 przez rząd
francuski
Czechosłowackiego
Komitetu
Narodowego (CzKN), w którego ośmioosobowym
składzie zajął czołową pozycję. Kompetencje,
które rząd francuski przyznał Komitetowi miały
bardzo ograniczony zakres. Beneš, który jako
jedyny z tego grona przebywał na stałe w
Londynie, zabiegał też o uznanie CzKN przez
Wielką Brytanię. Udało mu się uzyskać od
ministra spraw zagranicznych Edwarda Halifaxa
zapewnienie, iż Komitet jest „uprawniony do
reprezentowania czechosłowackiego narodu”.
Położenie prawne i polityczne gen.
Sikorskiego i Beneša różniło się więc na wyraźną
niekorzyść tego drugiego. Pomimo tego Beneš
zaczął sobie z polskimi władzami poczynać tak,
jak gdyby ta przewaga była po jego stronie. Gen.
Sikorski, najprawdopodobniej nie zdawał sobie
początkowo sprawy z kim ma do czynienia.. W
rozmowach z Benešem popełniał kardynalne
błędy, sprzeczne z polską racją stanu, co
świadczyło
o
braku
przygotowania
merytorycznego polskiego generała do rozmów z
zaciekle antypolsko nastawionym czeskim
politykiem. Niechęć do poprzedniej ekipy
politycznej rządzącej Polską przyćmiła polskiemu
premierowi jasność politycznego myślenia do tego
stopnia, że razem z Benešem krytykował
przedwojennego ministra spraw zagranicznych
Józefa Becka. Nie zdawał sobie sprawy, że to nie
kto inny, tylko najwyższe władze czechosłowackie
zainicjowały w styczniu 1919 zbrojnym najazdem
na Śląsk Cieszyński brzemienny w skutki konflikt
między obu sąsiednimi państwami. Sikorski
pozwolił sobie na niedopuszczalne w obecności
polityka obcego państwa obarczanie swojego
poprzednika winą za stan stosunków polsko-
czechosłowackich. Prosił
nawet Beneša o
dostarczenie dokumentów, które by tę tezę
potwierdziły.
W listopadzie 1939 Beneš wystosował do
polskiego premiera list w tej sprawie, napisany –
jak zauważył sekretarz gen. Sikorskiego Karol
Estreicher jr - „w tonie nieprzyjemnym”, który
nie wzbudził entuzjazmu gen. Sikorskiego, ale też
nie przeszkodził w prowadzeniu dalszych rozmów
na temat przyszłego współdziałania. Jak pisze w
omawianej tu książce prof. M.K. Kamiński, w
liście Beneša była zawarta teza, że miał on intencję
„uregulować w sposób przyjazny kwestie czechopolskie”, zgodnie z pismem z 22 września 1938,
które dotarło 26 września 1938 do prezydenta
Mościckiego, ale w żadnym wypadku nie
akceptował
ultimatum
ministra
Becka
przekazanego 30 września 1938 przez posła
polskiego w Pradze Kazimierza Papéego
czechosłowackiemu
ministrowi
spraw
zagranicznych Kamilowi Krofcie (fragmenty tej
korespondencji zamieściliśmy w nr 1 naszego
Biuletynu, w styczniu 2004).
Tymczasem dla Pepéego po odpowiedzi
czechosłowackiej z 30 września 1938 (traktującej
„pobieżnie meritum sprawy” i kładącej „nacisk
głównie na procedurę”) na notę polską z 27
września 1938 „było już jasne, że Czechosłowacja
dr. Beneša, nie tylko nie miała zamiaru załatwić
sprawy sporu polsko-czeskiego o Śląsk Cieszyński
przed wymuszoną w Monachium cesją terytoriów
sudeckich, ale że ustąpiwszy już Niemcom,
próbuje traktować sprawę Śląska Cieszyńskiego
dylatoryjnie [czyli w sposób obliczony na zwłokę]
i obejść nasze żądania”. Na nic nie zdała się
rozmowa Papéego z Benešem, przeprowadzona 29
września 1938 z inicjatywy polskiego posła. W jej
trakcie Papée starał się przekonać prezydenta
Czechosłowacji
do konieczności „szybkiego
naprawienia krzywdy wyrządzonej Polsce w latach
1919-1920”. Nie przyczyniła się do rozwiązania
problemu, mimo iż „dr Beneš wydawał się być pod
wrażeniem tych argumentów i pożegnał mnie [tzn.
Pepéego] zapewnieniem, że rozumie nasze
stanowisko i że możemy mieć do niego zaufanie”.
Skończyło się więc na wspomnianym ultimatum i
zwrocie Polsce Zaolzia, czyli tej części Śląska
Cieszyńskiego, która będąc zamieszkana w
większości przez Polaków, została przyznana
państwu czechosłowackiemu na mocy decyzji
Konferencji Ambasadorów z 28 lipca 1920, z
2
pogwałceniem
zasady
samostanowienia
narodowego.
Choć Beneš sam zainicjował oddanie Polsce
Zaolzia, nie chciał uznać za zamknięty fakt, iż w
październiku 1938 Polska odzyskała tę część
Śląska Cieszyńskiego. Dążył do rozpoczęcia - w
sprzyjającym dla siebie momencie - rozmów na
temat ponownego podziału tej ziemi, czego
preludium była prowadzona przez niego polityka
wymierzona w przedwojennego polskiego ministra
spraw zagranicznych – Józefa Becka i
wspomniane już zagrywki w tej sprawie wobec
gen. Sikorskiego. Od samego początku starał się
ustawić stronę polską w roli współwinowajcy za
klęskę, którą poniosło państwo czechosłowackie
na jesieni 1938, wykorzystując przy tym
wspomniany już wyżej początkowy brak orientacji
gen. Sikorskiego w kulisach polskiej polityki
przed wojną.
Beneš, choć z jednej strony zabiegał o
uznanie przez gen. Sikorskiego i polski rząd w
Angers CzKN za rząd (czego odmówili mu
Francuzi), z drugiej strony prowadził antypolską
politykę proradziecką. W kilka dni po sowieckiej
agresji na Polskę we wrześniu 1939, zaprosił do
siebie sowieckiego ambasadora w Londynie Iwana
Majskiego i oświadczył mu, że fakt inwazji Armii
Czerwonej na Polskę ocenia „z pełną aprobatą” i
że „nie wyobraża sobie dalszego historycznego
istnienia Czechosłowacji bez bliskiego, najbardziej
nierozerwalnego związku z ZSRR. Jego gorącym
pragnieniem było zmniejszenie o ponad połowę
przedwojennej „wielkiej Polski” i utworzenie
okrojonej o ziemie wschodnie „małej Polski”,
którą nazwał „państwem buforowym” między
Związkiem Radzieckim a Niemcami. Mówił, że
jak długo będą Polacy śnić o wielkiej Polsce, tak
długo nie może być mowy o przyszłych
stosunkach między Polską a Czechosłowacją, bo
tylko „mniejsza etnograficzna Polska” nie byłaby
„przedmiotem rosyjskiej wrogości” i tylko z takim
państwem polskim wyrażał gotowość „wejścia w
najściślejsze stosunki”. I dalej: „Jeśli Rosja będzie
usatysfakcjonowana z faktu, iż małe etnograficzne
państwo polskie zjednoczone na zasadach
federacyjnych z Czechosłowacją nie będzie dla
Rosji niebezpieczeństwem i zrezygnuje ono z
ambicji pójścia dalej w kierunku wschodnim, to on
Beneš ma powód, by sądzić, że Rosja będzie
faworyzowała taki blok”. Jak odnotował w swoim
dzienniku ambasador Majski, Beneš w rozmowie
z nim zadeklarował też gotowość opowiedzenia
się po stronie sowietów w ich ewentualnym
konflikcie z Zachodem.
Nieświadomy tych knowań gen. Sikorski
omawiał z Benešem brytyjską propozycję ścisłej
polsko-czechosłowackiej współpracy wojskowej
oraz powojennego utworzenia w Europie
Środkowej federacji Polski i Czechosłowacji. 18
listopada 1939 spotkał się także z byłym
premierem Czechosłowacji, nie akceptowanym
przez Beneša Słowakiem Milanem Hodžą i polecił
ambasadorowi
Edwardowi
Raczyńskiemu
nawiązanie z nim kontaktów. Z raportu
Raczyńskiego w tej sprawie wynika, że Hodža
podczas ich spotkań „wyrysował sylwetkę Beneša
bez jakiejkolwiek życzliwości”, zarzucając mu
„chorobliwy egotyzm i megalomanię” oraz
„pretensję do nieomylności”, i że „na polu polityki
zagranicznej Beneš dalej skłania się do szukania
poparcia w Rosji”. Raczyński zauważył jednak, że
nie tylko Beneš, ale i Hodža nie jest zwolennikiem
współpracy z silną Polską.
Zawieszenie broni przez Francję i
przystąpienie do wojny Włoch w czerwcu 1940
ułatwiło Benešowi i jego ekipie uzyskanie
możliwości
uznania
tymczasowego
rządu
czechosłowackiego na emigracji, ale pod
warunkiem nawiązania „niezbędnej współpracy” z
szerszym niż dotychczas gronem polityków
czechosłowackich, czyli dopuszczenia do udziału
we władzach rywali byłego prezydenta o
przywództwo, czechosłowackiego posła w Paryżu
(do upadku Francji) Štefana Osuskiego i byłego
premiera czechosłowackiego Milana Hodžy. Nie
udało się jednak Benešowi uzyskać brytyjskiego
uznania politycznej i prawnej kontynuacji władz
czechosłowackich na emigracji, ani uznania dla
siebie oficjalnego statusu głowy państwa. Tak
więc w hierarchii ważności zarówno sam Beneš,
jak i jego rząd, nadal zajmowali niższą pozycję niż
władze polskie na uchodźstwie. Pomimo tego
Beneš posunął się w negocjacjach ze stroną
brytyjską nawet do szantażowania możliwością
pogorszenia stosunków z rządem polskim.
Odrzuciwszy wcześniej warunki polskie twierdził,
że nie może prowadzić z rządem polskim rozmów
na żaden temat, dopóki nie będzie prawnej i
politycznej równości obu ośrodków władzy za
granicą. W rzeczywistości jednak ewentualną
przyszłą współpracę z rządem polskim uzależniał
od rezygnacji strony polskiej wobec Związku
Sowieckiego z polityki mającej na celu
odtworzenie po wojnie Rzeczypospolitej w jej
3
przedwojennych granicach oraz uległości i
bezwzględnego podporządkowania się sowietom
w sferze politycznej. Solidaryzował się z
antypolskimi działaniami Stalina, zabiegając
równocześnie o jak najbliższe kontakty
dyplomatyczne z ZSRR, mimo iż państwo
sowieckie
było
sojusznikiem
Niemiec
hitlerowskich.
Jak pisze dalej w swojej książce M.K.
Kamiński Beneš nie omieszkał nawet zarzucić
stronie brytyjskiej, że traktuje rząd polski na
uchodźstwie w sposób zbyt uprzywilejowany.
Zdawał się apelować o ochłodzenie stosunków
Francji i Wielkiej Brytanii z polskim
sojusznikiem. Z drugiej jednak strony, pragnąc
pozyskać przychylność władz amerykańskich,
powoływał się na współpracę z rządem polskim.
Jak pisze prof. Kamiński, „analiza postępowania
Beneša we wstępnej fazie drugiej wojny
światowej pozwala sformułować i udowodnić
tezę, że nie był on dla Polski wiarygodnym
partnerem, a jego ekipa skupiona w
Czechosłowackim
Komitecie
Narodowym
podzielała jego poglądy lub nie ośmieliła się
działać w odmienny sposób”.
Na pozorowane zbliżenie ze stroną polską
Beneš zdecydował się z kilku powodów:
- dlatego, że takie było życzenie strony
brytyjskiej, która chciała utworzenia po
wojnie w Europie Środkowej konfederacji
polsko-czechosłowackiej;
- dlatego, że bał się porozumienia władz
polskich ze swoimi rywalami do odegrania
czołowej
roli
wśród
emigracji
czechosłowackiej;
- i że obawiał się izolacji politycznej, gdyby
Brytyjczycy, którym do końca nie ufał,
przystąpili do rozmów pokojowych z
Niemcami.
Prowadzenie tych pozornie przyjaznych
rozmów ze stroną polską nie przeszkadzało jednak
Benešowi w antypolskich kontaktach z wrogo do
Polski nastawionymi sowieckimi władzami.
Godząc się werbalnie na rozpoczęcie dyskusji z
politykami polskimi na temat powołania po wojnie
konfederacji między Czechosłowacją a Polską,
starał się odsunąć w czasie konkretne
merytoryczne negocjacje. Zgodnie z jego
koncepcją federacja ta miałaby działać w oparciu o
Związek Sowiecki, zabezpieczając ten kraj od
zachodu przed ekspansjonizmem niemieckim.
Beneš zdawał się bowiem przyjmować założenie,
że Sowiety nie były państwem agresywnym, o
nieograniczonych ambicjach ideologicznych i
terytorialnych i nie zagrażały m.in. ani Polsce ani
Czechosłowacji. Nie przyjmował do wiadomości,
że konfederacja miałaby sens jedynie w wypadku
spełniania przez nią funkcji obronnej zarówno
wobec Niemiec, jak i sowietów.
Ani polsko-czechosłowacka deklaracja z 11
listopada 1940, ani trzy posiedzenia polskoczechosłowackie z pierwszej połowy 1941 nie
przesądzały o dalszym biegu wypadków we
wzajemnych stosunkach. Beneša zadowalała
wymiana korespondencji z gen. Sikorskim,
przeplatana spotkaniami z polskim premierem.
Obie te formy kontaktów traktował jako dogodną
metodę narzucania swoich tez partnerowi, którego
interesów nie zamierzał nawet w części
respektować, choć ich realizacja miała być
korzystna
również
dla
państwa
czechosłowackiego. Pozostawał głuchy na
ostrzeżenia przed sowieckim niebezpieczeństwem,
naiwnie wierzył, że z sowietami można zawrzeć
wiarygodne układy, które byłyby przez to państwo
uznawane. Swoim postępowaniem udowodnił, że
nie potrafi prowadzić wobec polskich władz
polityki choć częściowo uwzględniającej interesy
państwa polskiego, których realizacja byłaby
rękojmią trwałości przyszłej konfederacji,
gwarantującej bezpieczeństwo nie tylko Polski,
ale i Czechosłowacji.
Nie omieszkał też Beneš wyciągnąć dla
siebie korzyści z napaści Niemiec na Związek
Sowiecki w czerwcu 1941. Przyjął sowiecką
propozycję
nawiązania
stosunków
dyplomatycznych, zerwanych przez Moskwę w
grudniu
1939
przez
odebranie
statusu
dyplomatycznego czechosłowackiemu posłowi w
Moskwie oraz zobowiązania się do udzielania
sobie wzajemnej pomocy. Fakt, iż w dokumencie
podpisanym
18
lipca
1941
przez
czechosłowackiego ministra spraw zagranicznych
Jana Masaryka i sowieckiego ambasadora przy
rządzie brytyjskim Iwana Majskiego była mowa
nie o Tymczasowym Rządzie Czechosłowackim, a
o rządzie Republiki Czechosłowackiej, skłonił
stronę brytyjską, naciskaną przez Beneša do
uznania
TRzCz
za rząd Republiki
Czechosłowackiej, zaś Stany Zjednoczone do
uznania TRzCz. Żaden z tych krajów nie uznał
jednak ciągłości prawnej tego rządu, o co usilnie
zabiegał
Beneš.
Pomimo
tego,
pozycja
emigracyjnych władz czechosłowackich uległa
4
(dzięki sowietom – przyp. red.) wzmocnieniu
wobec rządu polskiego na uchodźstwie, choć
wbrew zabiegom Beneša ani Wielka Brytania, ani
Stany Zjednoczone nie zgodziły się też w tym
momencie na ustanowienie jakichkolwiek
przyszłych
granic
powojennego
państwa
czechosłowackiego.
Nie przeszkadzało to jednak Benešowi w
prowadzeniu
własnych
rozgrywek
wobec
przedstawicieli polskiego rządu na uchodźstwie,
zwłaszcza w sprawie przedwojennego konfliktu
obydwu stron w kwestiach granicznych. Jak pisze
prof. Kamiński, choć przyczyna konfliktu polskoczechosłowackiego w okresie międzywojennym
tkwiła wyłącznie w postępowaniu władz
czechosłowackich w latach 1918-1921, Beneš
sięgnął po swoją wypróbowaną broń, w której się
lubował. 27 października 1941, w memorandum
do gen. Sikorskiego przedstawił skrajnie
subiektywną interpretację historii, nie popartą
żadnymi
dowodami
w
postaci
źródeł
historycznych, obarczając winą za cały stan
międzywojennych stosunków wyłącznie stronę
polską Beneš odrzucił nawet ugodową formułę
polskiego premiera, że to obie strony, zarówno
polska, jak i czechosłowacka popełniały w
przeszłości błędy. Wreszcie pod koniec listopada
1941
polecił
sekretarzowi
stanu
w
czechosłowackim MSZ Hubertowi Ripce, aby
zaproponował stronie polskiej odłożenie dyskusji
na tematy graniczne na sam koniec negocjacji, co
zostało pozytywnie przyjęte przez kierownika
polskiego MZS ambasadora przy rządzie
brytyjskim Edwarda Raczyńskiego.
Nie chcąc zrazić do siebie mocarstw
anglosaskich, przychylnie spoglądających na
próby powołania po wojnie federacji polskoczechosłowackiej Beneš manifestował na zewnątrz
chęć uczestniczenia w tym projekcie. De facto
jednak, zarówno Beneš, jak i Ripka, każde swoje
posunięcie w stosunku do polskiego partnera
konsultowali
z
dyplomatami
sowieckimi,
przekazując im nawet tajne dokumenty z rozmów.
Mimo, iż pod koniec stycznia 1941 Beneš ogłosił
potrzebę
przyspieszenia tempa polskoczechosłowackich rokowań, aby w ciągu trzech do
czterech miesięcy zawrzeć układ między obu
państwami, w rzeczywistości pragnął uniknąć
wszelkich zobowiązań wobec rządu polskiego. Nie
chciał się narazić stronie sowieckiej, bacznie
śledzącej rozwój wydarzeń w stosunkach polskoczechosłowackich. Ripka, wykonując polecenia
Beneša, podkreślał, że politycy czechosłowaccy
pragną informować dyplomatów sowieckich o
przebiegu tych rokowań, aby wiedzieli, że strona
czechosłowacka nie zgodzi się na nic, co byłoby
sprzeczne z interesami sowieckimi. Beneš
manifestując swoją gotowość do uległości wobec
władz sowieckich i pragnąc zaskarbić sobie ich
względy, bał się przemarszu Armii Czerwonej
przez Czechy, Morawy i Słowację i starał się
uzyskać od rządu sowieckiego odpowiednie
gwarancje. W lutym 1942 wyraził też wobec posła
sowieckiego chęć udania się do Moskwy.
Przecenił jednak swoje znaczenie w oczach
Stalina, który – według opinii gen. Sikorskiego –
odnosił się do Beneša z lekceważeniem. Fakt, iż
Beneš stawiał wyżej imperialistyczne dążenia
Związku Sowieckiego niż żywotne interesy
polskiego partnera nie dawała wielkiej nadziei na
szybkie podpisanie polsko-czechosłowackiego
układu o zasadach konfederacji. Jego politykę
wobec rządu polskiego na uchodźstwie cechowała
gra na zwłokę. Z jednej strony głosił gotowość do
zawarcia układu , z drugiej – by zapobiec realizacji
tego planu, stawiał stronie polskiej warunki,
których spełnienie zależało nie od niej, lecz od
sowietów. To oni, zdaniem Beneša mieli
decydować – oczywiście po zrzeczeniu się przez
władze polskie swoich wschodnich terytoriów –
czy ich stosunki z Polską są dość przyjazne, to
znaczy czy polska ustępliwość wobec Stalina jest
dostateczna. Władze sowieckie miałyby też - jak
postulował Beneš – decydować, czy zadowala je
skład osobowy rządu polskiego na uchodźstwie, a
także
o
przyszłym
ustroju
powojennej
Rzeczypospolitej,
co
było
ewidentnym
mieszaniem się w sprawy wewnętrzne państwa
polskiego. Zastawiał na polskiego premiera
pułapki, które miały uniemożliwić zawarcie
umowy
międzypaństwowej,
dotyczącej
konfederacji. Miał też w zanadrzu kwestię
rektyfikacji granicy polsko-czechosłowackiej z 1
stycznia 1939, którą manipulował, domagając się
w dogodnych dla siebie momentach rozmów
dyplomatycznych na ten temat. Wykorzystał też
zaangażowanie gen. Sikorskiego w sprawę
niedopuszczenia do uznania sowieckiej aneksji
państw bałtyckich w brytyjskim układzie
sojuszniczym z ZSRR, zawartym 26 maja 1942.,
by nic nie zrobić w dla rozpoczęcia konkretnych
negocjacji dotyczących układu konfederacyjnego.
10 czerewca 1942 podano do publicznej
wiadomości polsko-czechosłowacką rezolucję,
5
zapowiadając rozpoczęcie przez oba rządy działań
w oparciu o deklaracje z 11 listopada 1940 i 23
stycznia 1942. Również i ta polska inicjatywa
załamała się jednak niebawem ze względu na
postawę czechosłowackiego partnera. Ani pomysł
gen. Sikorskiego przekazany Benešowi w liście z
25 lipca 1942, dotyczący podjęcia „ściślejszej niż
dotąd współpracy” w wybranych dziedzinach:
wojskowej, propagandy oraz celów wojny, ani
wysunięta
przez
polskiego
premiera
w
bezpośredniej rozmowie 17 sierpnia 1942
propozycja
zawarcia
układu
dotyczącego
konfederacji, nie spotkały się z przychylnością
Beneša, tym bardziej, że sowiecki poseł przy
rządzie czechosłowackim Aleksander Bogomołow
przekazał 15 lipca 1942 ministrowi spraw
zagranicznych
czechoslowackiego
rządu
emigracyjnego, Janowi Masarykowi w imieniu
swych zwierzchników, iż są oni przeciwni
prowadzeniu polsko-czechosłowackich rokowań
na temat konfederacji.
Posłuszny wobec Stalina Beneš obawiał się
jedynie, że stronie sowieckiej uda się przerzucić
odpowiedzialność za fiasko rozmów polskoczechosłowackich
na
barki
władz
czechosłowackich, co mogło być kompromitacją
jego ekipy rządowej w oczach brytyjskich. Starał
się więc przerzucić winę za niepowodzenie
rozmów na barki polityków polskich, propagując
wśród czynników anglosaskich antypolskie tezy
sowieckiej
propagandy,
przedstawiając
w
fałszywym świetle zachowanie strony polskiej,
broniącej się przed zakusami sowieckiego
ekspansjonizmu i w ten sposób uzyskiwał
możność obarczania strony polskiej winą za
niepowodzenie w dziedzinie współpracy polskoczechosłowackiej. Paradoksalnie grę Beneša
najlepiej przejrzała strona sowiecka, nie mając
złudzeń, że Beneš od samego początku prowadził
taką politykę, by do niczego się nie
zobowiązywać. To trafne rozeznanie sytuacji – jak
napisał prof. Kamiński – ułatwiło dyplomacji
sowieckiej działanie mające na celu zniewolenie w
przyszłości nie tylko Polski, ale również
Czechosłowacji, za co pełną odpowiedzialność
ponosił Beneš i jego najbliżsi czechosłowaccy
współpracownicy.
Pretekstem
Beneša
i
jego
współpracowników do nie odpowiadania na
konkretną polską propozycję z 24 września 1942,
zawierającą projekt układu konfederacyjnego było
między innymi i to, że władze polskie odniosły się
negatywnie do czechosłowackiego żądania w
kwestii wyrzeczenia się ziem rewindykowanych
przez państwo polskie na jesieni 1938. Beneš
uczepił się tez skwapliwie propozycji Kremla, by
zastąpić układ konfederacyjny
polskoczechosłowackim układem sojuszniczym. 20
listopada 1942 minister Jan Masaryk przedstawił
ministrowi
Edwardowi
Raczyńskiemu
odpowiednią
propozycję
podpisania
dwudziestoletniego sojuszu obronnego przeciw
Niemcom. Raczyński i powiadomieni o tym
wcześniej brytyjscy politycy potraktowali tę
propozycję jako krok wstępny do zawarcia układu
konfederacyjnego. Szef polskiej dyplomacji,
pozostawiając inicjatywę w tej kwestii stronie
czechosłowackiej,
nie
brał
pod
uwagę
ewentualności, że może chodzić o jeszcze jedno
taktyczne posunięcie obliczone na zyskanie na
czasie i że dotychczasowa gra polegająca na
stwarzaniu
pozorów
współpracy
została
zakończona. Beneš 23 listopada 1942 oznajmił
gen. Sikorskiemu, że sojusz mógłby być zawarty
po kilku miesiącach, Masaryk natomiast obiecał,
że dostarczy stronie polskiej projekt układu
sojuszniczego, co jednak nigdy nie nastąpiło.
Już w grudniu 1942 strona czechosłowacka
rozpoczęła natomiast pertraktacje z Moskwą w
sprawie zawarcia czechosłowacko-sowieckiego
układu sojuszniczego, nawiązując do zawartego na
20 lat brytyjsko-sowieckiego paktu z 26 maja
1942, dotyczącego współpracy i wzajemnej
pomocy na czas trwania wojny i po jej
zakończeniu.. Ripka zachwalał ideę sojuszu
czechoslowacko-sowieckiego twierdząc, że taki
układ
„dałby
natychmiast
Związkowi
Sowieckiemu
absolutnie
godną
zaufania
gwarancję, iż po prostu w Europie Środkowej nic
nie da się zrobić przeciwko Związkowi
Sowieckiemu ani bez Związku Sowieckiego”. W
ten sposób strona czechosłowacka godziła się na
osaczenie i absolutne ubezwłasnowolnienie
państwa polskiego i podporządkowanie go
imperialnej polityce Kremla. 25 stycznia 1942
Masaryk poinformował posła polskiego przy
rządzie czechosłowackim Adama Tarnowskiego,
że władze moskiewskie są przeciwne nie tylko
konfederacji polsko-czechosłowackiej, ale i
układowi sojuszniczemu. Beneš mógł się więc w
ten sposób wycofać z głoszonych przez siebie
gołosłownych planów współpracy bilateralnej ze
stroną polską i zintensyfikować zabiegi o zawarcie
sojuszu z ZSRR. 10 lutego 1943 Ripka
6
powiadomił Radę Państwową o stanowisku rządu,
który zadecydował, że nie będzie uczestniczył w
niczym, co byłoby w jakikolwiek sposób
skierowane przeciwko Związkowi Sowieckiemu”.
Oznaczało to rezygnację rządu czechosłowackiego
z wszelkich działań w celu zawarcia konkretnych
umów z polskim partnerem.
W ten sposób Beneš ułatwił grę Stalinowi,
który w możliwie najdogodniejszym dla siebie
momencie
postanowił
zerwać
stosunki
dyplomatyczne z Polską, co nastąpiło 25 kwietnia
1943. Pretekstem było podjęcie przez stronę
polską współpracy z Niemcami w poszukiwaniu
sprawców zbrodni na polskich oficerach,
zamordowanych w Katyniu na polecenie Stalina.
Dwa dni wcześniej ambasador Bogomołow
powiadomił Beneša o pozytywnej odpowiedzi
rządu sowieckiego na jego propozycję zawarcia
przed końcem wojny układu sojuszniczego. Jak
pisze autor książki, wielce zadowolony z tego
„sukcesu” Beneš udał się
6 maja 1943 z
miesięczną wizytą do Stanów Zjednoczonych w
charakterze sowieckiego agenta wpływu. W jej
trakcie prowadził propagandę obiektywnie
godzącą nie tylko w polską, lecz również
czechosłowacką rację stanu, gdyż mającą na celu
przekonywanie rządu amerykańskiego, że Związek
Sowiecki nie zagraża niepodległości Polski i
Czechosłowacji po zakończeniu wojny. Starał się
patronować zbliżeniu amerykańsko-sowieckiemu,
które miałoby się odbyć kosztem wymazania z
mapy Europy trzech państw bałtyckich oraz
podboju przez Sowiety wschodnich ziem
Rzeczypospolitej i Rumunii.
W tym samym czasie zwolennicy Beneša w
Londynie starali się przerzucić na stronę polską
odpowiedzialność za fiasko dwustronnych
negocjacji. Jan Masaryk zaliczył do czynników
mających wpływ na brak porozumienia polskoczechosłowackiego w kwestii konfederacji oraz
sojuszu negatywną postawę Związku Sowieckiego
oraz brak wyrzeczenia się przez stronę polską
nabytków terytorialnych uzyskanych od państwa
czechosłowackiego w r.1938. Ripka natomiast w
swoim exposé wygłoszonym 17 maja 1943 w
Radzie Państwowej obwieścił „tymczasowe
zawieszenie” polsko-czechosłowackich rokowań,
co dwa dni później powtórzył Beneš w Nowym
Jorku.
Obaj
za
główne
przeszkody,
uniemożliwiające
polsko-czechosłowackie
negocjacje uznali pogorszenie stosunków polskosowieckich, odmienny stosunek obu partnerów do
Węgier oraz kwestię Zaolzia. Raczyński
przypomniał, że po stwierdzeniu istnienia różnicy
poglądów w odniesieniu do Zaolzia obie strony
zgodziły się, by ten punkt rozpatrzyć jako ostatni,
a zatem ta sprawa nie może być przyczyną
zawieszenia rokowań. W liście do Ripki z 20
czerwca 1943 stwierdził wyraźnie, że powodem
przerwania rozmów przez stronę czechosłowacką
nie była kwestia granic, lecz sprzeciw ze strony
Sowietów. Zwrócił też uwagę, że „owo przerwanie
negocjacji już dawne, zostało ogłoszone przez rząd
czechosłowacki publicznie w momencie, gdy
stosunki polsko-sowieckie przechodzą ciężki
kryzys i wydaje się ono tym sposobem opinii
światowej bezpośrednim rezultatem tego kryzysu”.
Dzięki swoim manipulacjom faktami w
celu przypodobania się Sowietom, Beneš otrzymał
wreszcie 15 maja 1943 upragnione zaproszenie do
Moskwy. Do wizyty i podpisania czechosłowackosowieckiego układu sojuszniczego jednak wtedy
nie doszło w związku ze sprzeciwem polityków
brytyjskich. Benešowi nie udało się więc w tym
momencie zrealizowanie swego zamiaru, który w
ostatecznym rezultacie byłby zagrożeniem dla
przyszłości całej Europy Środkowej, gdyż
ułatwiłby Sowietom penetrację całego tego
obszaru.
4 lipca 1943 poniósł śmierć w wypadku
lotniczym na Gibraltarze, w tajemniczych i do dziś
niewyjaśnionych okolicznościach, premier rządu
polskiego na uchodźstwie gen. Władysław
Sikorski. Istnieją przypuszczenia, że padł on ofiarą
zamachu terrorystycznego (jak powszechnie
wiadomo, samolot pilotował Czech Prchala, który
jako jedyny wyszedł z katastrofy bez szwanku –
przyp. red.). Śmierć generała Sikorskiego
zakończyła
pewien
okres
funkcjonowania
legalnego polskiego rządu na uchodźstwie. Jak
pisze w zakończeniu prof. Kamiński – Edvard
Beneš swoim postępowaniem wobec tego rządu
udowodnił, że nie był dla władz polskich
wiarygodnym partnerem, gdyż działał na ich
niekorzyść, przede wszystkim ze względu na
serwilistyczną postawę w stosunku do władz na
Kremlu i brak zrozumienia, że po wojnie
niebezpieczeństwo dla niezawisłego bytu zarówno
Czechosłowacji, jak i Polski stanowić będą nie
Niemcy, lecz Związek Sowiecki. Nie dopuścił do
urzeczywistnienia trwałego zbliżenia z Polską,
sądząc że zdoła zabezpieczyć Czechosłowację
przed sowiecką ingerencją w jej wewnętrzne
sprawy po uzyskaniu odpowiednich zobowiązań
7
na piśmie w układzie międzypaństwowym ze
Związkiem Sowieckim. Polityka Edwarda Beneša
spowodowała nie tylko odrzucenie przez stronę
czechosłowacką planów konfederacyjnych z
Polską, ale również w ostatecznym efekcie
przyczyniła
się
do
wasalizacji
państwa
czechosłowackiego przez ZSRR i narzucenia mu
w lutym 1948 systemu komunistycznego”.
Znakomitą ocenę polityki Beneša i jego
ekipy wobec Sowietów stanowi - wykorzystany
jako motto książki - cytat wypowiedzi Huberta
Ripki z
r.1948 do Edwarda Raczyńskiego,
przytoczony przez Raczyńskiego na str. 98 w
książce „Od Narcyza Kulikowskiego do Winstona
Churchila”, wydanej w r.1976 w Londynie. „Wy
[Polacy] – powiedział [Hubert Ripka do Edwarda
Raczyńskiego po komunistycznym zamachu stanu
w Pradze w lutym 1948 r.] - stawiacie się hardo,
nieraz zbyt hardo, my [Czesi] natomiast czołgamy
się przed możnymi tego świata. Przydałby się nam
zastrzyk choćby kilku kropli waszego eliksiru”.
Z wykorzystaniem fragmentów tekstu Autora książki
opracowała Alicja Sęk
EWA MILERSKA
Dziynki ci, ziymio...
Z sercym pełnym podziwu i wzruszónym okym
rozglóndóm sie po naszym rodzinnym zogónie.
Dziynki ci, ziymio moja, za piekne widoki,
za wiosynne radości, za ty szumne grónie.
Chcym jo ciebie pozdrowić wierszym mojim prostym,
kroplami potu skropić, ugładzić rynkami,
wiym, że mi nie zarośniesz ciyrnim ani ostym
i że procne starani odpłacisz plónami.
Chcym podziynkować jeszcze za niebo z błynkitu
i za słóńce, co złoci kłos na naszym polu,
za kwiotka, co tak hojnie tu na łónce kwitnóm,
i za zorze wieczorne, kiej zachód rozpolóm.
Za rzyśki wschód słóneczka, za rano pogodne,
za skowróńcze prziśpiywki, za jaskółcze gniozda
i za leśne urody grzibowo-jagodne,
i za to, że wieczorno mrógo na mnie gwiozda.
Za to wszystko, żeś tako, żeś je urodziwo,
że szum smreków na gróniu cosi mi powiado.
I za wieczornóm cichość, za chwile szczynśliwóm,
za noce rozjaśnione miesiyncznóm poświatóm.
I dziynkujym ci, ziymio, że żodyn ni może
wziónć mi tego bogactwa, bo głymboko w duszy.
I radujym sie z tego serdecznie, w pokorze,
że tak swojóm urodóm poradzisz mnie wzruszyć.
I jeszcze chcym dziynkować za tych naszych ludzi,
co całe swoje serce tobie poświyncili,
co wiedzieli od downa, że myśl trzeba budzić,
i wskazówki, jak robić, nóm tu zostawili.
Notka biograficzna autorki została zamieszczona w nr 2/2005 PBI-Zaolzie
Zaolzie-Polski Biuletyn Informacyjny, nr 6/2005 (18)
Redaktor wydania: Jan Leśny
www.zaolzie.org Poczta el.: [email protected]
8
Download