ZAOLZIE Polski Biuletyn Informacyjny dokumenty, artykuły, komentarze, aktualności Numer 6/2005 (18) C I E S Z Y N www.zaolzie.org 23 czerwca 2005 [email protected] EDVARD BENEŠ KONTRA GEN. WŁADYSŁAW SIKORSKI Przed rokiem, w artykule „Brudna polityka Edvarda Beneša”, pisaliśmy o nieczystych gierkach tego czeskiego polityka, zwłaszcza w okresie międzywojennym, o jego nienawistnym stosunku do Polaków, prosowieckim lizusostwie i ucieczce na Zachód po „Dyktacie Monachijskim”, którego de facto sam był autorem. Jego poczynania w czasie II wojny światowej skwitowaliśmy jednak zaledwie kilkoma zdaniami. Warto więc wrócić do tego tematu, zwłaszcza, że w połowie kwietnia bieżącego roku, wyszła interesująca książka prof. dr hab. Marka Kazimierza Kamińskiego „Edvard Beneš kontra gen. Władysław Sikorski” z podtytułem „Polityka władz czechosłowackich na emigracji wobec rządu polskiego na uchodźstwie 1939-1943”. Promocja tej książki miała miejsce w Sali Joachima Lelewela Instytutu Historii Polskiej Akademii Nauk w Warszawie w dniu 10 maja 2005. Walorem tej pozycji naukowej jest przede wszystkim fakt, że w przeciwieństwie do innych, jednostronnych prac poświęconych temu tematowi, oparta jest zarówno na źródłach polskich, jak i czechosłowackich oraz innych archiwaliach. Jak pisze autor tej książki, pozycja Beneša na arenie międzynarodowej w pierwszych miesiącach wojny nie należała do najsilniejszych. Rząd polski na uchodźstwie, z gen. Władysławem Sikorskim na czele, powołany został 30.9.1939 przez prezydenta Władysława Raczkiewicza, któremu zgodnie z Ustawą Konstytucyjną z kwietnia 1935, poprzedniego dnia przekazał swój urząd ustępujący prezydent Ignacy Mościcki, przez co została zapewniona ciągłość prawna władzy. Tymczasem w Pradze – będącej już w tym czasie stolicą Protektoratu Czech i Moraw - nadal istniały legalne czechosłowackie władze, na czele z prezydentem Emilem Háchą (sygnatariuszem aktu dobrowolnego poddania republiki pod niemiecki protektorat – przyp. red.), wybrane demokratycznie w r.1938 po ucieczce Beneša na Zachód, nadal uznawane przez rządy mocarstw zachodnich. Ponieważ uznawały one rząd w kraju, nie mogły uznać drugiego na emigracji. Sam Beneš zabiegając o uznanie grupy swoich zwolenników za rząd emigracyjny, nadal - tak samo jak przed wojną - utrzymywał pozycję zachowawczą. Choć obserwował z Londynu fakt niemiecko-sowieckiego porozumienia zwanego paktem Ribbentrop-Mołotow z 23 sierpnia 1939, które spowodowało wybuch drugiej wojny światowej, zapoczątkowany 1 września 1939 uderzeniem Niemiec na Polskę, choć wiedział o wypowiedzeniu wojny Niemcom przez Francję i Wielką Brytanię, choć wiedział o sowieckiej inwazji 17 września 1939 na Polskę broniącą się przed Niemcami i mógł stanąć na czele tych Czechów i Słowaków, którzy opowiadali się za wojną z Niemcami celem odtworzenia niepodległego państwa czechosłowackiego, nie zrobił tego. Przeciwstawił się też zdecydowanie umowie swojego rywala, czechosłowackiego posła w Paryżu Štefana Osuskiego z premierem i równocześnie ministrem spraw zagranicznych Francji Daladierem o odtworzeniu armii czechosłowackiej we Francji, która byłaby politycznie podporządkowana „władzy tymczasowego rządu czechosłowackiego”, w którego imieniu dyplomata ten dokument podpisał. Beneš zdołał skłonić stronę francuską do zmiany stanowiska w tej sprawie, ale zgody na utworzenie tymczasowego rządu czechosłowackiego, pod swoim przywództwem, nie uzyskał. Musiał się zadowolić uznaniem 14 listopada 1939 przez rząd francuski Czechosłowackiego Komitetu Narodowego (CzKN), w którego ośmioosobowym składzie zajął czołową pozycję. Kompetencje, które rząd francuski przyznał Komitetowi miały bardzo ograniczony zakres. Beneš, który jako jedyny z tego grona przebywał na stałe w Londynie, zabiegał też o uznanie CzKN przez Wielką Brytanię. Udało mu się uzyskać od ministra spraw zagranicznych Edwarda Halifaxa zapewnienie, iż Komitet jest „uprawniony do reprezentowania czechosłowackiego narodu”. Położenie prawne i polityczne gen. Sikorskiego i Beneša różniło się więc na wyraźną niekorzyść tego drugiego. Pomimo tego Beneš zaczął sobie z polskimi władzami poczynać tak, jak gdyby ta przewaga była po jego stronie. Gen. Sikorski, najprawdopodobniej nie zdawał sobie początkowo sprawy z kim ma do czynienia.. W rozmowach z Benešem popełniał kardynalne błędy, sprzeczne z polską racją stanu, co świadczyło o braku przygotowania merytorycznego polskiego generała do rozmów z zaciekle antypolsko nastawionym czeskim politykiem. Niechęć do poprzedniej ekipy politycznej rządzącej Polską przyćmiła polskiemu premierowi jasność politycznego myślenia do tego stopnia, że razem z Benešem krytykował przedwojennego ministra spraw zagranicznych Józefa Becka. Nie zdawał sobie sprawy, że to nie kto inny, tylko najwyższe władze czechosłowackie zainicjowały w styczniu 1919 zbrojnym najazdem na Śląsk Cieszyński brzemienny w skutki konflikt między obu sąsiednimi państwami. Sikorski pozwolił sobie na niedopuszczalne w obecności polityka obcego państwa obarczanie swojego poprzednika winą za stan stosunków polsko- czechosłowackich. Prosił nawet Beneša o dostarczenie dokumentów, które by tę tezę potwierdziły. W listopadzie 1939 Beneš wystosował do polskiego premiera list w tej sprawie, napisany – jak zauważył sekretarz gen. Sikorskiego Karol Estreicher jr - „w tonie nieprzyjemnym”, który nie wzbudził entuzjazmu gen. Sikorskiego, ale też nie przeszkodził w prowadzeniu dalszych rozmów na temat przyszłego współdziałania. Jak pisze w omawianej tu książce prof. M.K. Kamiński, w liście Beneša była zawarta teza, że miał on intencję „uregulować w sposób przyjazny kwestie czechopolskie”, zgodnie z pismem z 22 września 1938, które dotarło 26 września 1938 do prezydenta Mościckiego, ale w żadnym wypadku nie akceptował ultimatum ministra Becka przekazanego 30 września 1938 przez posła polskiego w Pradze Kazimierza Papéego czechosłowackiemu ministrowi spraw zagranicznych Kamilowi Krofcie (fragmenty tej korespondencji zamieściliśmy w nr 1 naszego Biuletynu, w styczniu 2004). Tymczasem dla Pepéego po odpowiedzi czechosłowackiej z 30 września 1938 (traktującej „pobieżnie meritum sprawy” i kładącej „nacisk głównie na procedurę”) na notę polską z 27 września 1938 „było już jasne, że Czechosłowacja dr. Beneša, nie tylko nie miała zamiaru załatwić sprawy sporu polsko-czeskiego o Śląsk Cieszyński przed wymuszoną w Monachium cesją terytoriów sudeckich, ale że ustąpiwszy już Niemcom, próbuje traktować sprawę Śląska Cieszyńskiego dylatoryjnie [czyli w sposób obliczony na zwłokę] i obejść nasze żądania”. Na nic nie zdała się rozmowa Papéego z Benešem, przeprowadzona 29 września 1938 z inicjatywy polskiego posła. W jej trakcie Papée starał się przekonać prezydenta Czechosłowacji do konieczności „szybkiego naprawienia krzywdy wyrządzonej Polsce w latach 1919-1920”. Nie przyczyniła się do rozwiązania problemu, mimo iż „dr Beneš wydawał się być pod wrażeniem tych argumentów i pożegnał mnie [tzn. Pepéego] zapewnieniem, że rozumie nasze stanowisko i że możemy mieć do niego zaufanie”. Skończyło się więc na wspomnianym ultimatum i zwrocie Polsce Zaolzia, czyli tej części Śląska Cieszyńskiego, która będąc zamieszkana w większości przez Polaków, została przyznana państwu czechosłowackiemu na mocy decyzji Konferencji Ambasadorów z 28 lipca 1920, z 2 pogwałceniem zasady samostanowienia narodowego. Choć Beneš sam zainicjował oddanie Polsce Zaolzia, nie chciał uznać za zamknięty fakt, iż w październiku 1938 Polska odzyskała tę część Śląska Cieszyńskiego. Dążył do rozpoczęcia - w sprzyjającym dla siebie momencie - rozmów na temat ponownego podziału tej ziemi, czego preludium była prowadzona przez niego polityka wymierzona w przedwojennego polskiego ministra spraw zagranicznych – Józefa Becka i wspomniane już zagrywki w tej sprawie wobec gen. Sikorskiego. Od samego początku starał się ustawić stronę polską w roli współwinowajcy za klęskę, którą poniosło państwo czechosłowackie na jesieni 1938, wykorzystując przy tym wspomniany już wyżej początkowy brak orientacji gen. Sikorskiego w kulisach polskiej polityki przed wojną. Beneš, choć z jednej strony zabiegał o uznanie przez gen. Sikorskiego i polski rząd w Angers CzKN za rząd (czego odmówili mu Francuzi), z drugiej strony prowadził antypolską politykę proradziecką. W kilka dni po sowieckiej agresji na Polskę we wrześniu 1939, zaprosił do siebie sowieckiego ambasadora w Londynie Iwana Majskiego i oświadczył mu, że fakt inwazji Armii Czerwonej na Polskę ocenia „z pełną aprobatą” i że „nie wyobraża sobie dalszego historycznego istnienia Czechosłowacji bez bliskiego, najbardziej nierozerwalnego związku z ZSRR. Jego gorącym pragnieniem było zmniejszenie o ponad połowę przedwojennej „wielkiej Polski” i utworzenie okrojonej o ziemie wschodnie „małej Polski”, którą nazwał „państwem buforowym” między Związkiem Radzieckim a Niemcami. Mówił, że jak długo będą Polacy śnić o wielkiej Polsce, tak długo nie może być mowy o przyszłych stosunkach między Polską a Czechosłowacją, bo tylko „mniejsza etnograficzna Polska” nie byłaby „przedmiotem rosyjskiej wrogości” i tylko z takim państwem polskim wyrażał gotowość „wejścia w najściślejsze stosunki”. I dalej: „Jeśli Rosja będzie usatysfakcjonowana z faktu, iż małe etnograficzne państwo polskie zjednoczone na zasadach federacyjnych z Czechosłowacją nie będzie dla Rosji niebezpieczeństwem i zrezygnuje ono z ambicji pójścia dalej w kierunku wschodnim, to on Beneš ma powód, by sądzić, że Rosja będzie faworyzowała taki blok”. Jak odnotował w swoim dzienniku ambasador Majski, Beneš w rozmowie z nim zadeklarował też gotowość opowiedzenia się po stronie sowietów w ich ewentualnym konflikcie z Zachodem. Nieświadomy tych knowań gen. Sikorski omawiał z Benešem brytyjską propozycję ścisłej polsko-czechosłowackiej współpracy wojskowej oraz powojennego utworzenia w Europie Środkowej federacji Polski i Czechosłowacji. 18 listopada 1939 spotkał się także z byłym premierem Czechosłowacji, nie akceptowanym przez Beneša Słowakiem Milanem Hodžą i polecił ambasadorowi Edwardowi Raczyńskiemu nawiązanie z nim kontaktów. Z raportu Raczyńskiego w tej sprawie wynika, że Hodža podczas ich spotkań „wyrysował sylwetkę Beneša bez jakiejkolwiek życzliwości”, zarzucając mu „chorobliwy egotyzm i megalomanię” oraz „pretensję do nieomylności”, i że „na polu polityki zagranicznej Beneš dalej skłania się do szukania poparcia w Rosji”. Raczyński zauważył jednak, że nie tylko Beneš, ale i Hodža nie jest zwolennikiem współpracy z silną Polską. Zawieszenie broni przez Francję i przystąpienie do wojny Włoch w czerwcu 1940 ułatwiło Benešowi i jego ekipie uzyskanie możliwości uznania tymczasowego rządu czechosłowackiego na emigracji, ale pod warunkiem nawiązania „niezbędnej współpracy” z szerszym niż dotychczas gronem polityków czechosłowackich, czyli dopuszczenia do udziału we władzach rywali byłego prezydenta o przywództwo, czechosłowackiego posła w Paryżu (do upadku Francji) Štefana Osuskiego i byłego premiera czechosłowackiego Milana Hodžy. Nie udało się jednak Benešowi uzyskać brytyjskiego uznania politycznej i prawnej kontynuacji władz czechosłowackich na emigracji, ani uznania dla siebie oficjalnego statusu głowy państwa. Tak więc w hierarchii ważności zarówno sam Beneš, jak i jego rząd, nadal zajmowali niższą pozycję niż władze polskie na uchodźstwie. Pomimo tego Beneš posunął się w negocjacjach ze stroną brytyjską nawet do szantażowania możliwością pogorszenia stosunków z rządem polskim. Odrzuciwszy wcześniej warunki polskie twierdził, że nie może prowadzić z rządem polskim rozmów na żaden temat, dopóki nie będzie prawnej i politycznej równości obu ośrodków władzy za granicą. W rzeczywistości jednak ewentualną przyszłą współpracę z rządem polskim uzależniał od rezygnacji strony polskiej wobec Związku Sowieckiego z polityki mającej na celu odtworzenie po wojnie Rzeczypospolitej w jej 3 przedwojennych granicach oraz uległości i bezwzględnego podporządkowania się sowietom w sferze politycznej. Solidaryzował się z antypolskimi działaniami Stalina, zabiegając równocześnie o jak najbliższe kontakty dyplomatyczne z ZSRR, mimo iż państwo sowieckie było sojusznikiem Niemiec hitlerowskich. Jak pisze dalej w swojej książce M.K. Kamiński Beneš nie omieszkał nawet zarzucić stronie brytyjskiej, że traktuje rząd polski na uchodźstwie w sposób zbyt uprzywilejowany. Zdawał się apelować o ochłodzenie stosunków Francji i Wielkiej Brytanii z polskim sojusznikiem. Z drugiej jednak strony, pragnąc pozyskać przychylność władz amerykańskich, powoływał się na współpracę z rządem polskim. Jak pisze prof. Kamiński, „analiza postępowania Beneša we wstępnej fazie drugiej wojny światowej pozwala sformułować i udowodnić tezę, że nie był on dla Polski wiarygodnym partnerem, a jego ekipa skupiona w Czechosłowackim Komitecie Narodowym podzielała jego poglądy lub nie ośmieliła się działać w odmienny sposób”. Na pozorowane zbliżenie ze stroną polską Beneš zdecydował się z kilku powodów: - dlatego, że takie było życzenie strony brytyjskiej, która chciała utworzenia po wojnie w Europie Środkowej konfederacji polsko-czechosłowackiej; - dlatego, że bał się porozumienia władz polskich ze swoimi rywalami do odegrania czołowej roli wśród emigracji czechosłowackiej; - i że obawiał się izolacji politycznej, gdyby Brytyjczycy, którym do końca nie ufał, przystąpili do rozmów pokojowych z Niemcami. Prowadzenie tych pozornie przyjaznych rozmów ze stroną polską nie przeszkadzało jednak Benešowi w antypolskich kontaktach z wrogo do Polski nastawionymi sowieckimi władzami. Godząc się werbalnie na rozpoczęcie dyskusji z politykami polskimi na temat powołania po wojnie konfederacji między Czechosłowacją a Polską, starał się odsunąć w czasie konkretne merytoryczne negocjacje. Zgodnie z jego koncepcją federacja ta miałaby działać w oparciu o Związek Sowiecki, zabezpieczając ten kraj od zachodu przed ekspansjonizmem niemieckim. Beneš zdawał się bowiem przyjmować założenie, że Sowiety nie były państwem agresywnym, o nieograniczonych ambicjach ideologicznych i terytorialnych i nie zagrażały m.in. ani Polsce ani Czechosłowacji. Nie przyjmował do wiadomości, że konfederacja miałaby sens jedynie w wypadku spełniania przez nią funkcji obronnej zarówno wobec Niemiec, jak i sowietów. Ani polsko-czechosłowacka deklaracja z 11 listopada 1940, ani trzy posiedzenia polskoczechosłowackie z pierwszej połowy 1941 nie przesądzały o dalszym biegu wypadków we wzajemnych stosunkach. Beneša zadowalała wymiana korespondencji z gen. Sikorskim, przeplatana spotkaniami z polskim premierem. Obie te formy kontaktów traktował jako dogodną metodę narzucania swoich tez partnerowi, którego interesów nie zamierzał nawet w części respektować, choć ich realizacja miała być korzystna również dla państwa czechosłowackiego. Pozostawał głuchy na ostrzeżenia przed sowieckim niebezpieczeństwem, naiwnie wierzył, że z sowietami można zawrzeć wiarygodne układy, które byłyby przez to państwo uznawane. Swoim postępowaniem udowodnił, że nie potrafi prowadzić wobec polskich władz polityki choć częściowo uwzględniającej interesy państwa polskiego, których realizacja byłaby rękojmią trwałości przyszłej konfederacji, gwarantującej bezpieczeństwo nie tylko Polski, ale i Czechosłowacji. Nie omieszkał też Beneš wyciągnąć dla siebie korzyści z napaści Niemiec na Związek Sowiecki w czerwcu 1941. Przyjął sowiecką propozycję nawiązania stosunków dyplomatycznych, zerwanych przez Moskwę w grudniu 1939 przez odebranie statusu dyplomatycznego czechosłowackiemu posłowi w Moskwie oraz zobowiązania się do udzielania sobie wzajemnej pomocy. Fakt, iż w dokumencie podpisanym 18 lipca 1941 przez czechosłowackiego ministra spraw zagranicznych Jana Masaryka i sowieckiego ambasadora przy rządzie brytyjskim Iwana Majskiego była mowa nie o Tymczasowym Rządzie Czechosłowackim, a o rządzie Republiki Czechosłowackiej, skłonił stronę brytyjską, naciskaną przez Beneša do uznania TRzCz za rząd Republiki Czechosłowackiej, zaś Stany Zjednoczone do uznania TRzCz. Żaden z tych krajów nie uznał jednak ciągłości prawnej tego rządu, o co usilnie zabiegał Beneš. Pomimo tego, pozycja emigracyjnych władz czechosłowackich uległa 4 (dzięki sowietom – przyp. red.) wzmocnieniu wobec rządu polskiego na uchodźstwie, choć wbrew zabiegom Beneša ani Wielka Brytania, ani Stany Zjednoczone nie zgodziły się też w tym momencie na ustanowienie jakichkolwiek przyszłych granic powojennego państwa czechosłowackiego. Nie przeszkadzało to jednak Benešowi w prowadzeniu własnych rozgrywek wobec przedstawicieli polskiego rządu na uchodźstwie, zwłaszcza w sprawie przedwojennego konfliktu obydwu stron w kwestiach granicznych. Jak pisze prof. Kamiński, choć przyczyna konfliktu polskoczechosłowackiego w okresie międzywojennym tkwiła wyłącznie w postępowaniu władz czechosłowackich w latach 1918-1921, Beneš sięgnął po swoją wypróbowaną broń, w której się lubował. 27 października 1941, w memorandum do gen. Sikorskiego przedstawił skrajnie subiektywną interpretację historii, nie popartą żadnymi dowodami w postaci źródeł historycznych, obarczając winą za cały stan międzywojennych stosunków wyłącznie stronę polską Beneš odrzucił nawet ugodową formułę polskiego premiera, że to obie strony, zarówno polska, jak i czechosłowacka popełniały w przeszłości błędy. Wreszcie pod koniec listopada 1941 polecił sekretarzowi stanu w czechosłowackim MSZ Hubertowi Ripce, aby zaproponował stronie polskiej odłożenie dyskusji na tematy graniczne na sam koniec negocjacji, co zostało pozytywnie przyjęte przez kierownika polskiego MZS ambasadora przy rządzie brytyjskim Edwarda Raczyńskiego. Nie chcąc zrazić do siebie mocarstw anglosaskich, przychylnie spoglądających na próby powołania po wojnie federacji polskoczechosłowackiej Beneš manifestował na zewnątrz chęć uczestniczenia w tym projekcie. De facto jednak, zarówno Beneš, jak i Ripka, każde swoje posunięcie w stosunku do polskiego partnera konsultowali z dyplomatami sowieckimi, przekazując im nawet tajne dokumenty z rozmów. Mimo, iż pod koniec stycznia 1941 Beneš ogłosił potrzebę przyspieszenia tempa polskoczechosłowackich rokowań, aby w ciągu trzech do czterech miesięcy zawrzeć układ między obu państwami, w rzeczywistości pragnął uniknąć wszelkich zobowiązań wobec rządu polskiego. Nie chciał się narazić stronie sowieckiej, bacznie śledzącej rozwój wydarzeń w stosunkach polskoczechosłowackich. Ripka, wykonując polecenia Beneša, podkreślał, że politycy czechosłowaccy pragną informować dyplomatów sowieckich o przebiegu tych rokowań, aby wiedzieli, że strona czechosłowacka nie zgodzi się na nic, co byłoby sprzeczne z interesami sowieckimi. Beneš manifestując swoją gotowość do uległości wobec władz sowieckich i pragnąc zaskarbić sobie ich względy, bał się przemarszu Armii Czerwonej przez Czechy, Morawy i Słowację i starał się uzyskać od rządu sowieckiego odpowiednie gwarancje. W lutym 1942 wyraził też wobec posła sowieckiego chęć udania się do Moskwy. Przecenił jednak swoje znaczenie w oczach Stalina, który – według opinii gen. Sikorskiego – odnosił się do Beneša z lekceważeniem. Fakt, iż Beneš stawiał wyżej imperialistyczne dążenia Związku Sowieckiego niż żywotne interesy polskiego partnera nie dawała wielkiej nadziei na szybkie podpisanie polsko-czechosłowackiego układu o zasadach konfederacji. Jego politykę wobec rządu polskiego na uchodźstwie cechowała gra na zwłokę. Z jednej strony głosił gotowość do zawarcia układu , z drugiej – by zapobiec realizacji tego planu, stawiał stronie polskiej warunki, których spełnienie zależało nie od niej, lecz od sowietów. To oni, zdaniem Beneša mieli decydować – oczywiście po zrzeczeniu się przez władze polskie swoich wschodnich terytoriów – czy ich stosunki z Polską są dość przyjazne, to znaczy czy polska ustępliwość wobec Stalina jest dostateczna. Władze sowieckie miałyby też - jak postulował Beneš – decydować, czy zadowala je skład osobowy rządu polskiego na uchodźstwie, a także o przyszłym ustroju powojennej Rzeczypospolitej, co było ewidentnym mieszaniem się w sprawy wewnętrzne państwa polskiego. Zastawiał na polskiego premiera pułapki, które miały uniemożliwić zawarcie umowy międzypaństwowej, dotyczącej konfederacji. Miał też w zanadrzu kwestię rektyfikacji granicy polsko-czechosłowackiej z 1 stycznia 1939, którą manipulował, domagając się w dogodnych dla siebie momentach rozmów dyplomatycznych na ten temat. Wykorzystał też zaangażowanie gen. Sikorskiego w sprawę niedopuszczenia do uznania sowieckiej aneksji państw bałtyckich w brytyjskim układzie sojuszniczym z ZSRR, zawartym 26 maja 1942., by nic nie zrobić w dla rozpoczęcia konkretnych negocjacji dotyczących układu konfederacyjnego. 10 czerewca 1942 podano do publicznej wiadomości polsko-czechosłowacką rezolucję, 5 zapowiadając rozpoczęcie przez oba rządy działań w oparciu o deklaracje z 11 listopada 1940 i 23 stycznia 1942. Również i ta polska inicjatywa załamała się jednak niebawem ze względu na postawę czechosłowackiego partnera. Ani pomysł gen. Sikorskiego przekazany Benešowi w liście z 25 lipca 1942, dotyczący podjęcia „ściślejszej niż dotąd współpracy” w wybranych dziedzinach: wojskowej, propagandy oraz celów wojny, ani wysunięta przez polskiego premiera w bezpośredniej rozmowie 17 sierpnia 1942 propozycja zawarcia układu dotyczącego konfederacji, nie spotkały się z przychylnością Beneša, tym bardziej, że sowiecki poseł przy rządzie czechosłowackim Aleksander Bogomołow przekazał 15 lipca 1942 ministrowi spraw zagranicznych czechoslowackiego rządu emigracyjnego, Janowi Masarykowi w imieniu swych zwierzchników, iż są oni przeciwni prowadzeniu polsko-czechosłowackich rokowań na temat konfederacji. Posłuszny wobec Stalina Beneš obawiał się jedynie, że stronie sowieckiej uda się przerzucić odpowiedzialność za fiasko rozmów polskoczechosłowackich na barki władz czechosłowackich, co mogło być kompromitacją jego ekipy rządowej w oczach brytyjskich. Starał się więc przerzucić winę za niepowodzenie rozmów na barki polityków polskich, propagując wśród czynników anglosaskich antypolskie tezy sowieckiej propagandy, przedstawiając w fałszywym świetle zachowanie strony polskiej, broniącej się przed zakusami sowieckiego ekspansjonizmu i w ten sposób uzyskiwał możność obarczania strony polskiej winą za niepowodzenie w dziedzinie współpracy polskoczechosłowackiej. Paradoksalnie grę Beneša najlepiej przejrzała strona sowiecka, nie mając złudzeń, że Beneš od samego początku prowadził taką politykę, by do niczego się nie zobowiązywać. To trafne rozeznanie sytuacji – jak napisał prof. Kamiński – ułatwiło dyplomacji sowieckiej działanie mające na celu zniewolenie w przyszłości nie tylko Polski, ale również Czechosłowacji, za co pełną odpowiedzialność ponosił Beneš i jego najbliżsi czechosłowaccy współpracownicy. Pretekstem Beneša i jego współpracowników do nie odpowiadania na konkretną polską propozycję z 24 września 1942, zawierającą projekt układu konfederacyjnego było między innymi i to, że władze polskie odniosły się negatywnie do czechosłowackiego żądania w kwestii wyrzeczenia się ziem rewindykowanych przez państwo polskie na jesieni 1938. Beneš uczepił się tez skwapliwie propozycji Kremla, by zastąpić układ konfederacyjny polskoczechosłowackim układem sojuszniczym. 20 listopada 1942 minister Jan Masaryk przedstawił ministrowi Edwardowi Raczyńskiemu odpowiednią propozycję podpisania dwudziestoletniego sojuszu obronnego przeciw Niemcom. Raczyński i powiadomieni o tym wcześniej brytyjscy politycy potraktowali tę propozycję jako krok wstępny do zawarcia układu konfederacyjnego. Szef polskiej dyplomacji, pozostawiając inicjatywę w tej kwestii stronie czechosłowackiej, nie brał pod uwagę ewentualności, że może chodzić o jeszcze jedno taktyczne posunięcie obliczone na zyskanie na czasie i że dotychczasowa gra polegająca na stwarzaniu pozorów współpracy została zakończona. Beneš 23 listopada 1942 oznajmił gen. Sikorskiemu, że sojusz mógłby być zawarty po kilku miesiącach, Masaryk natomiast obiecał, że dostarczy stronie polskiej projekt układu sojuszniczego, co jednak nigdy nie nastąpiło. Już w grudniu 1942 strona czechosłowacka rozpoczęła natomiast pertraktacje z Moskwą w sprawie zawarcia czechosłowacko-sowieckiego układu sojuszniczego, nawiązując do zawartego na 20 lat brytyjsko-sowieckiego paktu z 26 maja 1942, dotyczącego współpracy i wzajemnej pomocy na czas trwania wojny i po jej zakończeniu.. Ripka zachwalał ideę sojuszu czechoslowacko-sowieckiego twierdząc, że taki układ „dałby natychmiast Związkowi Sowieckiemu absolutnie godną zaufania gwarancję, iż po prostu w Europie Środkowej nic nie da się zrobić przeciwko Związkowi Sowieckiemu ani bez Związku Sowieckiego”. W ten sposób strona czechosłowacka godziła się na osaczenie i absolutne ubezwłasnowolnienie państwa polskiego i podporządkowanie go imperialnej polityce Kremla. 25 stycznia 1942 Masaryk poinformował posła polskiego przy rządzie czechosłowackim Adama Tarnowskiego, że władze moskiewskie są przeciwne nie tylko konfederacji polsko-czechosłowackiej, ale i układowi sojuszniczemu. Beneš mógł się więc w ten sposób wycofać z głoszonych przez siebie gołosłownych planów współpracy bilateralnej ze stroną polską i zintensyfikować zabiegi o zawarcie sojuszu z ZSRR. 10 lutego 1943 Ripka 6 powiadomił Radę Państwową o stanowisku rządu, który zadecydował, że nie będzie uczestniczył w niczym, co byłoby w jakikolwiek sposób skierowane przeciwko Związkowi Sowieckiemu”. Oznaczało to rezygnację rządu czechosłowackiego z wszelkich działań w celu zawarcia konkretnych umów z polskim partnerem. W ten sposób Beneš ułatwił grę Stalinowi, który w możliwie najdogodniejszym dla siebie momencie postanowił zerwać stosunki dyplomatyczne z Polską, co nastąpiło 25 kwietnia 1943. Pretekstem było podjęcie przez stronę polską współpracy z Niemcami w poszukiwaniu sprawców zbrodni na polskich oficerach, zamordowanych w Katyniu na polecenie Stalina. Dwa dni wcześniej ambasador Bogomołow powiadomił Beneša o pozytywnej odpowiedzi rządu sowieckiego na jego propozycję zawarcia przed końcem wojny układu sojuszniczego. Jak pisze autor książki, wielce zadowolony z tego „sukcesu” Beneš udał się 6 maja 1943 z miesięczną wizytą do Stanów Zjednoczonych w charakterze sowieckiego agenta wpływu. W jej trakcie prowadził propagandę obiektywnie godzącą nie tylko w polską, lecz również czechosłowacką rację stanu, gdyż mającą na celu przekonywanie rządu amerykańskiego, że Związek Sowiecki nie zagraża niepodległości Polski i Czechosłowacji po zakończeniu wojny. Starał się patronować zbliżeniu amerykańsko-sowieckiemu, które miałoby się odbyć kosztem wymazania z mapy Europy trzech państw bałtyckich oraz podboju przez Sowiety wschodnich ziem Rzeczypospolitej i Rumunii. W tym samym czasie zwolennicy Beneša w Londynie starali się przerzucić na stronę polską odpowiedzialność za fiasko dwustronnych negocjacji. Jan Masaryk zaliczył do czynników mających wpływ na brak porozumienia polskoczechosłowackiego w kwestii konfederacji oraz sojuszu negatywną postawę Związku Sowieckiego oraz brak wyrzeczenia się przez stronę polską nabytków terytorialnych uzyskanych od państwa czechosłowackiego w r.1938. Ripka natomiast w swoim exposé wygłoszonym 17 maja 1943 w Radzie Państwowej obwieścił „tymczasowe zawieszenie” polsko-czechosłowackich rokowań, co dwa dni później powtórzył Beneš w Nowym Jorku. Obaj za główne przeszkody, uniemożliwiające polsko-czechosłowackie negocjacje uznali pogorszenie stosunków polskosowieckich, odmienny stosunek obu partnerów do Węgier oraz kwestię Zaolzia. Raczyński przypomniał, że po stwierdzeniu istnienia różnicy poglądów w odniesieniu do Zaolzia obie strony zgodziły się, by ten punkt rozpatrzyć jako ostatni, a zatem ta sprawa nie może być przyczyną zawieszenia rokowań. W liście do Ripki z 20 czerwca 1943 stwierdził wyraźnie, że powodem przerwania rozmów przez stronę czechosłowacką nie była kwestia granic, lecz sprzeciw ze strony Sowietów. Zwrócił też uwagę, że „owo przerwanie negocjacji już dawne, zostało ogłoszone przez rząd czechosłowacki publicznie w momencie, gdy stosunki polsko-sowieckie przechodzą ciężki kryzys i wydaje się ono tym sposobem opinii światowej bezpośrednim rezultatem tego kryzysu”. Dzięki swoim manipulacjom faktami w celu przypodobania się Sowietom, Beneš otrzymał wreszcie 15 maja 1943 upragnione zaproszenie do Moskwy. Do wizyty i podpisania czechosłowackosowieckiego układu sojuszniczego jednak wtedy nie doszło w związku ze sprzeciwem polityków brytyjskich. Benešowi nie udało się więc w tym momencie zrealizowanie swego zamiaru, który w ostatecznym rezultacie byłby zagrożeniem dla przyszłości całej Europy Środkowej, gdyż ułatwiłby Sowietom penetrację całego tego obszaru. 4 lipca 1943 poniósł śmierć w wypadku lotniczym na Gibraltarze, w tajemniczych i do dziś niewyjaśnionych okolicznościach, premier rządu polskiego na uchodźstwie gen. Władysław Sikorski. Istnieją przypuszczenia, że padł on ofiarą zamachu terrorystycznego (jak powszechnie wiadomo, samolot pilotował Czech Prchala, który jako jedyny wyszedł z katastrofy bez szwanku – przyp. red.). Śmierć generała Sikorskiego zakończyła pewien okres funkcjonowania legalnego polskiego rządu na uchodźstwie. Jak pisze w zakończeniu prof. Kamiński – Edvard Beneš swoim postępowaniem wobec tego rządu udowodnił, że nie był dla władz polskich wiarygodnym partnerem, gdyż działał na ich niekorzyść, przede wszystkim ze względu na serwilistyczną postawę w stosunku do władz na Kremlu i brak zrozumienia, że po wojnie niebezpieczeństwo dla niezawisłego bytu zarówno Czechosłowacji, jak i Polski stanowić będą nie Niemcy, lecz Związek Sowiecki. Nie dopuścił do urzeczywistnienia trwałego zbliżenia z Polską, sądząc że zdoła zabezpieczyć Czechosłowację przed sowiecką ingerencją w jej wewnętrzne sprawy po uzyskaniu odpowiednich zobowiązań 7 na piśmie w układzie międzypaństwowym ze Związkiem Sowieckim. Polityka Edwarda Beneša spowodowała nie tylko odrzucenie przez stronę czechosłowacką planów konfederacyjnych z Polską, ale również w ostatecznym efekcie przyczyniła się do wasalizacji państwa czechosłowackiego przez ZSRR i narzucenia mu w lutym 1948 systemu komunistycznego”. Znakomitą ocenę polityki Beneša i jego ekipy wobec Sowietów stanowi - wykorzystany jako motto książki - cytat wypowiedzi Huberta Ripki z r.1948 do Edwarda Raczyńskiego, przytoczony przez Raczyńskiego na str. 98 w książce „Od Narcyza Kulikowskiego do Winstona Churchila”, wydanej w r.1976 w Londynie. „Wy [Polacy] – powiedział [Hubert Ripka do Edwarda Raczyńskiego po komunistycznym zamachu stanu w Pradze w lutym 1948 r.] - stawiacie się hardo, nieraz zbyt hardo, my [Czesi] natomiast czołgamy się przed możnymi tego świata. Przydałby się nam zastrzyk choćby kilku kropli waszego eliksiru”. Z wykorzystaniem fragmentów tekstu Autora książki opracowała Alicja Sęk EWA MILERSKA Dziynki ci, ziymio... Z sercym pełnym podziwu i wzruszónym okym rozglóndóm sie po naszym rodzinnym zogónie. Dziynki ci, ziymio moja, za piekne widoki, za wiosynne radości, za ty szumne grónie. Chcym jo ciebie pozdrowić wierszym mojim prostym, kroplami potu skropić, ugładzić rynkami, wiym, że mi nie zarośniesz ciyrnim ani ostym i że procne starani odpłacisz plónami. Chcym podziynkować jeszcze za niebo z błynkitu i za słóńce, co złoci kłos na naszym polu, za kwiotka, co tak hojnie tu na łónce kwitnóm, i za zorze wieczorne, kiej zachód rozpolóm. Za rzyśki wschód słóneczka, za rano pogodne, za skowróńcze prziśpiywki, za jaskółcze gniozda i za leśne urody grzibowo-jagodne, i za to, że wieczorno mrógo na mnie gwiozda. Za to wszystko, żeś tako, żeś je urodziwo, że szum smreków na gróniu cosi mi powiado. I za wieczornóm cichość, za chwile szczynśliwóm, za noce rozjaśnione miesiyncznóm poświatóm. I dziynkujym ci, ziymio, że żodyn ni może wziónć mi tego bogactwa, bo głymboko w duszy. I radujym sie z tego serdecznie, w pokorze, że tak swojóm urodóm poradzisz mnie wzruszyć. I jeszcze chcym dziynkować za tych naszych ludzi, co całe swoje serce tobie poświyncili, co wiedzieli od downa, że myśl trzeba budzić, i wskazówki, jak robić, nóm tu zostawili. Notka biograficzna autorki została zamieszczona w nr 2/2005 PBI-Zaolzie Zaolzie-Polski Biuletyn Informacyjny, nr 6/2005 (18) Redaktor wydania: Jan Leśny www.zaolzie.org Poczta el.: [email protected] 8