Głos Pacjenta Onkologicznego Nr 5/2015

advertisement
GŁ
OS
GŁOS
Nr 5/2015(15)
ONKOLOGICZNEGO
Bezpłatne pismo Polskiej Koalicji Pacjentów Onkologicznych
www.pkopo.pl
TERAPIE PERSONALIZOWANE I IMMUNOTERAPIA
CZY BĘDĄ DOSTĘPNE DLA POLSKICH PACJENTÓW ONKOLOGICZNYCH?
JESTEŚMY ŚWIADKAMI
DYNAMICZNEGO ROZWOJU
IMMUNOTERAPII w onkologii
prof. dr hab. Maciej Krzakowski
Nadchodzi ERA TERAPII
UKIERUNKOWANYCH
MOLEKULARNIE
I IMMUNOTERAPII
prof. dr hab. Paweł Krawczyk
Nie dyskryminuj
raka płuca, on nie
dyskryminuje Ciebie
Beata Ambroziewicz
PO RAKU WIDZI SIĘ WIęCEJ
Elżbieta Pomaska
Moja Historia
25 lat temu dzięki zebranym przez francuskie społeczeństwo funduszom Mariusz Bielec
pokonał raka. Dzisiaj wraz z matką Łucją, dziękując za pomoc przesyłają Francuzom
wyrazy współczucia i solidarności, do których się dołączamy.
W onkologii XXI wieku wyraźnie zaczynają dominować dwa kierunki terapii – leczenie spersonalizowane i immunoterapia. Filarem pierwszego
z nich jest diagnostyka molekularna, która pozwala na precyzyjne dobranie leczenia celowanego. Te metody leczenia, są coraz szerzej stosowane na świecie, ponieważ przynoszą większe korzyści terapeutyczne
pacjentom i są bardziej opłacalne ze społecznego punktu widzenia. Dla
chorego terapia spersonalizowana, czy immunoterapia oznacza mniejszą
toksyczność niż tradycyjna chemioterapia i większą skuteczność leczenia. W skali państwa innowacyjne terapie, choć wiążą się z poważnymi
zmianami strukturalnymi i inwestycjami w ochronę zdrowia, w rezultacie
oznaczają poważne oszczędności. W Polsce zarówno lekarze, jak i pacjenci czekają na szersze wdrożenie terapii XXI wieku.
Listopad to Międzynarodowy Miesiąc Świadomości Raka Płuca, w którym została zainaugurowana kampania „Nie dyskryminuj raka płuca, on
nie dyskryminuje Ciebie”. O profilaktyce, objawach, diagnostyce, leczeniu oraz innowacyjnych terapiach raka płuca rozmawiamy z ekspertami.
Radzimy też jak rzucić palenie papierosów, które jest przyczyną tego
nowotworu u 50% chorych.
Mariusz Bielec
Anna Nowakowska
Hipertermia Wspomaga
Leczenie Onkologiczne
red. Aleksandra Rudnicka
E-PAPIEROSY, czy naprawdę
są mniej szkodliwe?
red. Jarosław Gośliński
Onko-abc, E jak Energia
dr Sybilla Berwid-Wójtowicz
DLACZEGO NIEKTÓRE LEKI NIE
TRAFIAJĄ DO REFUNDACJI
adwokat Monika Duszyńska
ROLA organizacji PACJENTÓW
W REFUNDACJI LEKÓW
Szymon Chrostowski
CAŁA POLSKA PALI
red. Aleksandra Rudnicka
Temat numeru
Jesteśmy świadkami
dynamicznego rozwoju
immunoterapii w onkologii
Z prof. dr hab. n. med. Maciejm Krzakowskim, kierownikiem
Kliniki Nowotworów Płuca i Klatki Piersiowej Centrum
Onkologii – Instytutu im. Marii Skłodowskiej-Curie w Warszawie,
Konsultantem Krajowym w dziedzinie Onkologii Klinicznej
rozmawiamy o wprowadzaniu innowacyjnych terapii i związanych
z tym zmianach w polskiej onkologii.
Panie Profesorze podczas naszej rozmowy na temat skuteczności terapii celowanej w leczeniu pacjentów z rakiem jelita
grubego powiedział Pan: Konieczne jest
również stworzenie prawidłowego systemu
prowadzenia badań molekularnych chorych na nowotwory (...). W pojęciu prawidłowości systemu mieści się zapewnienie
odpowiedniej jakości wykonywania badań oraz właściwego finansowania (Głos
Pacjenta Onkologicznego nr 1/2015).
Czy nowe rozporządzenie Ministra Zdrowia dotyczące zamian w patomorfologii,
w tym także diagnostyki molekularnej
spełnia Pańskie oczekiwania w odniesieniu do badań molekularnych pacjentów
onkologicznych?
Rozporządzenie Ministra Zdrowia w sprawie diagnostyki molekularnej chorych na
nowotwory zapewnia odpowiedni poziom
w zakresie standaryzacji prowadzenia badań
oraz walidacji uzyskiwanych wyników. Rozporządzenie odnosi się jedynie do prawidłowości wykonywania badań genetycznych
i molekularnych w przypadku nowotworów
tzw. litych (nie obejmuje rozrostowych chorób układu krwiotwórczego i chłonnego),
co jest uzasadnione z uwagi na różnice diagnostyki molekularnej w obu wymienionych obszarach w związku z charakterem
ocenianego materiału. Kolejnym etapem
porządkowania systemu powinno być opracowanie i przedstawienie w postaci rozporządzenia zasad prowadzenia molekularnej
diagnostyki w hematologii. Oczekiwania
środowiska lekarskiego dotyczą możliwości
zapewnienia odpowiedniego finansowania
badań molekularnych czynników, które
mają znaczenie predykcyjne wobec korzyści uzyskiwanych w następstwie stosowania
2
wielu nowoczesnych leków. W wymienionym zakresie trwają zaawansowane prace,
a zrozumienie problemu przez Ministra
Zdrowia stwarza szansę opracowania właściwych zasad finansowania diagnostyki.
Jakie są korzyści medyczne, społeczne
i ekonomiczne z zastosowania leczenia
dostosowanego do charakterystyki genetycznej nowotworu?
Leczenie dostosowane do genetycznej
lub molekularnej charakterystyki stosowane u odpowiednio dobranych chorych
jest bardziej skuteczne niż tradycyjna chemioterapia. Wskaźniki przeżycia chorych
poddawanych ukierunkowanemu leczeniu
wskazują na znaczne zwiększenie korzyści
klinicznych – dłuższy czas przeżycia wolnego od progresji choroby i czas przeżycia
ogółem – w porównaniu do chemioterapii,
a w niektórych przypadkach stanowią jedyny sposób postępowania. Istotne jest, że
bezpieczeństwo leczenia ukierunkowanego
na cele molekularne jest również zazwyczaj
większe. Chorzy mają szansę na dłuższe
i lepsze życie. Korzyści społeczne i ekonomiczne są wzajemnie powiązane – jeżeli
chorzy uzyskują lepsze wyniki leczenia,
to zmniejszają się obciążenia najbliższego
otoczenia i całego społeczeństwa, w tym
także obciążenia finansowe. Korzyści ekonomiczne – w postaci zmniejszenia tzw.
kosztów pośrednich – mogą być również
istotne.
Specjalizuje się Pan Profesor w nowotworach płuca, które są w Polsce główną
przyczyną zgonów na raka. Co jest powodem tak wysokiej umieralności na ten
rodzaj nowotworu?
Wysoka umieralność z powodu nowotworów płuca jest konsekwencją znacznej
zachorowalności, ale przede wszystkim
wynika z klinicznego przebiegu omawianej
grupy chorób. Pierwotne nowotwory płuca
długo rozwijają się bezobjawowo – choroba w chwili rozpoznania jest u większości
chorych zaawansowana miejscowo lub
uogólniona. Możliwość wykorzystania
przesiewowych badań z wykorzystaniem
niskodawkowanej tomografii komputerowej jest nadal przedmiotem dyskusji – prowadzenie badań u osób z grupy ryzyka
zachorowania (wieloletni palacze papierosów w wieku po 55. roku życia) zmniejsza
umieralność, ale wysoka częstość tzw. „nieprawdziwie dodatnich” wyników i koszt
są powodem wątpliwości wśród części
ekspertów. Uważam, że przyszłość badań
przesiewowych jest związana z lepszym
identyfikowaniem potencjalnych kandydatów do wykonywania komputerowej tomografii skryningowej z wykorzystaniem
genetycznych lub molekularnych czynników ryzyka.
Na jakie objawy, mogące sugerować raka
płuca powinniśmy zwracać uwagę?
Objawy nowotworów płuca nie są niestety swoiste, mogą towarzyszyć także innym
chorobom układu oddechowego. Objawem, który dość często może wskazywać
na nowotworową przyczynę, jest zmiana
charakteru kaszlu u osób palących. Wystąpienie innych objawów (np. duszność, ból
lub chudnięcie) wskazuje na zaawansowanie nowotworu.
Na czym polega profilaktyka pierwotna
i wtórna raka płuca? Czy w Narodowym
„Głos Pacjenta Onkologicznego” nr 5, listopad 2015
Temat numeru
Programie Zwalczania Chorób Nowotworowych na lata 2016–24 przewidziane
są badania przesiewowe w kierunku nowotworów płuca?
Profilaktyka pierwotna obejmuje ograniczenie – najlepiej całkowite wyeliminowanie – narażenia na działanie szkodliwych
składników dymu tytoniowego. Zaprzestanie palenia papierosów jest również
wartościowe pod względem zmniejszenia
narażenia osób niepalących, które spędzają
dużo czasu w towarzystwie palaczy. Trzeba
podkreślić, że tzw. elektroniczne papierosy są również zagrożeniem dla zdrowia.
Należy czynić wszystko w celu dalszego
zmniejszenia narażenia społeczeństwa na
działanie dymu tytoniowego. Bardzo ważnym elementem działalności antynikotynowej jest odpowiednia edukacja osób
młodych – w tym dzieci i młodzież. Istotne
jest, aby młodzi ludzie nie zaczynali palić
oraz oddziaływali na dorosłych, między
innymi na palących rodziców. Poprzednio
wspomniane badania przesiewowe mogą
w przyszłości stanowić wartościową profilaktykę wtórną. Zorganizowane programy
wczesnego wykrywania nowotworów płuca znajdują się wśród obszarów zainteresowania Narodowego Programu Zwalczania
Chorób Nowotworowych.
Czy możliwe jest radykalne wyleczenie
w przypadku chorych na raka płuca?
Wyleczenie można uzyskać przede
wszystkim u znacznej części chorych
z rozpoznaniem raka płuca we wczesnym
stadium. W zależności od stopnia zaawansowania (od I do IIIA) możliwe jest
uzyskanie 5-letniego przeżycia u od 75%
do 40% chorych. Wykonanie radykalnej
resekcji miąższu płucnego nie jest niestety równoznaczne z uzyskaniem trwałego
wyleczenia, ponieważ u części chorych po
doszczętnym leczeniu chirurgicznym dochodzi do nawrotu choroby. Szanse wyleczenia po resekcji nowotworu zwiększa
o kilka procent stosowanie uzupełniającej
chemioterapii pooperacyjnej w stopniach
II i IIIA. Niektórzy chorzy w bardziej zaawansowanym stadium choroby (stopień
IIIB i część chorych w stopniu IIIA) mogą
odnieść znaczące korzyści w następstwie
zastosowania radiochemioterapii. U chorych na uogólnionego raka płuca leczenie
ma jedynie paliatywny charakter, polegający na wydłużeniu i poprawie jakości życia.
W leczeniu nowotworów płuca dokonał
się ostatnio ogromny postęp, odkrywane są coraz to nowe mutacje i związane
z nimi terapie spersonalizowane. Ta nowoczesna metoda leczenia wiąże się z genetycznymi badaniami dużej populacji
chorych na raka w Polsce. Czy organizacyjnie, finansowo i kadrowo sprostamy
takiemu zadaniu?
Zapewnienie wykonywania badań genetycznych i molekularnych czynników
predykcyjnych u pacjentów chorych na
nowotwory, warunkuje stworzenie kilku
lub najwyżej kilkunastu laboratoriów zapewniających uzyskanie wiarygodnych
wyników, co jest możliwe według opinii
przedstawicieli nadzoru specjalistycznego
w dziedzinie genetyki medycznej. Konieczne jest zapewnienie właściwego systemu
finansowania badań przez Ministerstwo
Zdrowia i Narodowy Fundusz Zdrowia.
Uczestniczyłem w pracach zespołu, który
przygotował propozycje organizacyjne i finansowe w zakresie wykonywania badań
genetycznych i molekularnych dla Ministerstwa Zdrowia – przewidujemy, że rocznie w Polsce należy wykonać wspomniane
badania u około 20 000 chorych. Badania
dotyczą predykcyjnych czynników w niedrobnokomórkowym raku płuca, raku
piersi, raku jelita grubego, czerniaku, podścieliskowym mięsaku przewodu pokarmowego, raku żołądka oraz kilku nowotworach
układu krwiotwórczego i chłonnego.
Olbrzymią nadzieję wiąże się także
z rozwojem immunoonkologii. Na czym
polega ta dziedzina onkologii i w jakich
kierunkach prowadzone jest leczenie
immunoonkologiczne? Czy jest szansa
na to, że leki immunokompetentne będą
wkrótce dostępne dla polskich pacjentów
z rakiem płuca?
Jesteśmy
świadkami
dynamicznego
rozwoju immunoterapii chorych na nowotwory. Rozwój dotyczy nowotworów
uznawanych od lat za immunozależne,
ale również obserwujemy postęp immunoterapii w chorobach tradycyjnie określanych mianem immunoniezależnych
(np. niedrobnokomórkowy rak płuca). Immunoterapia jest stosowana w niektórych
nowotworach od wielu lat, ale badania prowadzone ostatnio wskazały nowy kierunek
w zakresie wykorzystania metod oddziaływania na mechanizmy odporności. Naj-
„Głos Pacjenta Onkologicznego” nr 5, listopad 2015
większe znaczenie ma obecnie poznanie
roli tzw. „punktów kontrolnych” oraz ligandów dla receptorów odpowiedzialnych za
apoptozę – śmieć komórki nowotworowej.
Blokowanie wymienionych wyżej czynników można wykorzystać w klinicznej praktyce z sukcesami, których beneficjentami
są – między innymi – chorzy na czerniaki. Leki immunokompetentne są również
oceniane w niedrobnokomórkowym raku
płuca – wyniki badań skutkują pierwszymi rejestracjami. Należy mieć nadzieję, że
leki immunokompetentne zostaną objęte
refundacją także w Polsce. Nadzieja wynika
z faktu, że omawiane leki prowadzą do uzyskania znamiennie lepszych wskaźników
przeżycia przy dobrej tolerancji i zachowaniu dobrej jakości życia chorych.
Pacjenci onkologiczni nie potrafią zrozumieć, dlaczego dostęp do innowacyjnych terapii jest w Polsce tak trudny,
często nie są one refundowane, nawet
jeśli otrzymają pozytywną opinę Agencji Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji. Pracował Pan w zespole, który
przygotował system oceny leków, na czym
on polega i czy ma szansę być stosowany
w praktyce przez decydentów?
Pod patronatem Polskiego Towarzystwa
Onkologii Klinicznej oraz Polskiego Towarzystwa Onkologicznego opracowaliśmy
propozycję algorytmu określania tzw. dodanej wartości nowych leków. Zespół składał
się – poza mną z profesorów: Jacka Jassema,
Piotra Wysockiego, Piotra Potemskiego,
Krzysztofa Krzemienieckiego oraz dr Rafała Zyśka. Algorytm ocenia kompleksowo
nowe leki pod względem skuteczności klinicznej, bezpieczeństwa, wpływu na jakość
życia i konsekwencji finansowych oraz
jakości informacji na temat ocenianych
metod i klinicznego kontekstu (rokowanie
chorych przed wprowadzeniem ocenianego
leku). Rozwiązanie to było prezentowane
zarówno podczas konferencji naukowych
towarzystw, jak również było przedmiotem dyskusji z Ministerstwem Zdrowia po
wyrażeniu zainteresowania przez Departament Polityki Lekowej i Farmacji. Myślę, że
obiektywizacja określania wartości nowych
metod leczenia jest niezwykle potrzebna
wszystkim i mam nadzieję na wdrożenie
proponowanego algorytmu.
Rozmawiała
Aleksandra Rudnicka
3
Temat numeru
Nadchodzi era terapii
ukierunkowanych molekularnie
i immunoterapii
Z prof. dr hab. n. med. Pawłem Krawczykiem z Katedry i Kliniki
Pneumonologii, Onkologii i Alergologii Uniwersytetu Medycznego
w Lublinie rozmawiamy o najnowszych kierunkach rozwoju leczenia
chorych na nowotwory i związanymi z tym koniecznymi zmianami
w polskim systemie opieki onkologicznej.
Czy Pana zdaniem wraz z odkrywaniem
coraz to nowych mutacji w genach i skutecznych terapii zwalczających komórki nowotworowe je posiadające, będzie
wzrastała rola diagnostyki molekularnej?
To już się dzieje. W wielu krajach Unii
Europejskiej działają sieci laboratoriów genetycznych diagnozujących tzw. mutacje
„kierujące” w celu właściwej kwalifikacji
chorych do terapii ukierunkowanych molekularnie. Mutacje „kierujące” są takimi nabytymi zaburzeniami genetycznymi, które
„kierują” komórkę na drogę karcynogenezy
(powodują przekształcenie prawidłowych
komórek w komórki nowotworowe). Mutacje te powstają na skutek działania różnych
substancji rakotwórczych (karcynogenów).
W komórkach nowotworowych nieprawidłowości genetycznych może być wiele, ale
zdarza się, że mogą to być tylko pojedyncze zaburzenia, które powodują powstanie
nieprawidłowych białek. Białka te, będące
częścią wewnątrzkomórkowych szlaków
przekaźnictwa, powodują nadmierne podziały komórek nowotworowych i ich
nieśmiertelność. Leki ukierunkowane molekularnie blokują właśnie te nieprawidłowe
białka, a diagnostyka genetyczna ma za zadanie wykryć nieprawidłowości w genach,
które kodują białka.
Do leczenia większości nowotworów
niedziedzicznych stworzono terapie ukierunkowane molekularnie (jak je kiedyś
nazywano „celowane”). Nie są to jednak
terapie dla wszystkich chorych, a jedynie
dla tych, którzy mają mutacje „kierujące”. W związku z tym, żeby nowocześnie
i w sposób spersonalizowany leczyć chorych na nowotwory, konieczny jest rozwój
diagnostyki genetycznej oraz współpraca
między onkologiem, patomorfologiem
4
i genetykiem w całym procesie diagnostycznym indywidualnego chorego. Jak
z tego wynika, diagnostyka genetyczna jest
już standardową procedurą wykonywaną
podczas rozpoznawania choroby nowotworowej i planowania leczenia. W chwili
obecnej rutynowo diagnozujemy kilka nieprawidłowości genetycznych w najczęściej
występujących nowotworach. W przypadku
niedrobnokomórkowego raka płuca takie
nieprawidłowości dotyczą dwóch genów.
U kilkunastu procent chorych spełniających kryteria kliniczne i genetyczne mogą
być zastosowane dwa rodzaje terapii i 5 zarejestrowanych leków (niestety w Polsce nie
wszystkie są refundowane). W przypadku
raka jelita grubego diagnozujemy nieprawidłowości genetyczne w dwóch genach,
a w przypadku czerniaka i w przypadku
raka piersi – po jednym. Jednak z roku na
rok są rejestrowane nowe terapie ukierunkowane na inne nieprawidłowe molekuły.
Toczą się badania kliniczne z nowymi lekami. W ramach badań klinicznych trzeba
diagnozować nowe mutacje „kierujące”.
Należy przewidywać, że panel badań genetycznych wykonywanych w rutynowej
diagnostyce chorych na nowotwory będzie
poszerzał się w olbrzymim tempie, a grupa chorych, która będzie mogła skorzystać
ze spersonalizowanego leczenia będzie się
proporcjonalnie zwiększać.
Współczesna onkologia stosująca skuteczne terapie celowane musi się więc
opierać na systemie dobrze zorganizowanych i finansowanych laboratoriów badań molekularnych, czy jesteśmy gotowi
na podjęcie takiego wyzwania w naszym
kraju? W odniesieniu do jakich nowotworów nie dziedziczonych rodzinnie jest
obecnie stosowana diagnostyka moleku-
larna w Polsce, jakie placówki prowadzą
te badania i przez kogo są one finansowane?
Wyzwanie takie podjęliśmy już kilkanaście
lat temu. Wtedy stał się dostępny dla kobiet
chorych na raka piersi z nieprawidłowościami genu HER2 preparat o nazwie trastuzumab. Należało rozpocząć diagnostykę tego
genu i tak się stało. Z pomocą finansową
firm farmaceutycznych i produkujących
odczynniki udało się zorganizować sieć zakładów patomorfologii i laboratoriów genetycznych, które rozpoczęły diagnostykę
genu i białka HER2. Pięć lat temu rozpoczęliśmy diagnostykę genu EGFR u chorych na
niedrobnokomórkowego raka płuca, genu
BRAF u chorych na czerniaka, a jeszcze
wcześniej genu KRAS u chorych na raka jelita grubego. Większość polskich laboratoriów
genetycznych funkcjonuje na wysokim poziomie, wykorzystując certyfikowany sprzęt
i metody oraz biorąc udział w zagranicznych
programach kontroli jakości. Są to laboratoria zlokalizowane w dużych centrach onkologii, ośrodkach uniwersyteckich, ale także
prywatne laboratoria wpisane do rejestru
podmiotów wykonywujących działalność
leczniczą. Większość chorych wymagających
diagnostyki genetycznej w dużych centrach
onkologii i ośrodkach akademickich ma
dostęp do tego rodzaju badań. Na przykład,
w roku 2014 przebadano 4 500 chorych na
niedrobnokomórkowego raka płuca w celu
wykrycia mutacji w genie EGFR. Trudno
oszacować zapotrzebowanie na tego rodzaju
badania, ale wydaje się, że diagnostyką genu
EGFR powinno być objętych w Polsce około
6 000–7 000 pacjentów. Istnieją jednak pewne ograniczenia. W niektórych ośrodkach
nie zleca się badań genetycznych z uwagi na
brak w nich możliwości prowadzenia spersonalizowanych terapii (brak kontraktu NFZ
„Głos Pacjenta Onkologicznego” nr 5, listopad 2015
Temat numeru
na tzw. programy lekowe). Ponadto, chorzy
po zakończeniu diagnostyki w większym
ośrodku, zlecającym badanie genetyczne,
mogą trafić na leczenie do małego ośrodka
bliżej miejsca zamieszkania. Wynik badania
genetycznego nie musi w takim przypadku
podążyć za chorym. Niektóre badania, rutynowo prowadzone w większości krajów
UE, nie są w Polsce wykonywane z uwagi na
brak refundacji niektórych leków. W praktyce oznacza to brak możliwości leczenia, bo
chorych nie stać na drogie terapie onkologiczne. Problemem jest także brak jasnych
zasad finansowania badań genetycznych.
W większości przypadków badania takie nie
są finansowane z budżetu państwa, a są prowadzone tylko dzięki pieniądzom firm farmaceutycznych, wprowadzających na rynek
nowoczesne leki.
Mamy też przykłady dobrych praktyk
w zakresie diagnostyki molekularnej, jakimi może się pochwalić Świętokrzyskie
Centrum Onkologii, czy Pana zdaniem
przeniesienie doświadczeń tej placówki
do innych centrów onkologii w Polsce
rozwiązałoby problem dostępu i jakości
badań molekularnych w naszym kraju?
Świętokrzyskie Centrum Onkologii postawiło na rozwój i zainwestowało w laboratorium genetyczne. Dla własnych pacjentów
ma w związku z tym szeroką ofertę badań
genetycznych i programów lekowych.
Jednak chorych na nowotwory nawet tylko w Województwie Świętokrzyskim jest
więcej niż może być diagnozowanych i leczonych w Świętokrzyskim Centrum Onkologii. Na przykład chorzy na raka płuca
są często leczeni w oddziałach pulmonologicznych (rocznie na raka płuca umiera
w Polsce 22 000 osób). W związku z tym
niezwykle ważna jest świadomość i wiedza
lekarzy różnych specjalności o istnieniu
terapii ukierunkowanych molekularnie
i konieczności wykonania badań genetycznych. Podejmując się leczenia chorych na
nowotwory powinni oni sprawdzić, czy
wszystkie opcje leczenia zostały rozważone, a proces diagnostyczny zakończony. Decyzja taka powinna zostać podjęta
w zespole lekarzy kilku specjalności. Nawet konsultacje telefoniczne mogą chorym
przedłużyć życie. Wszyscy chorzy z predyspozycją genetyczną, u których można
zastosować terapie ukierunkowane molekularnie, mogą w Polsce otrzymać takie
leczenie, ale niezbędne jest zintegrowanie
środowiska lekarskiego.
W Polsce prowadzimy u pacjentów badania molekularne pod kątem niewielu
mutacji nowotworów, które możemy leczyć dostępnym u nas terapiami celowanymi. Co z osobami, u których wykryto
rzadkie postaci nowotworów, występujące w małych populacjach chorych? Jak
Pana zdaniem można im pomóc choćby
w zdobyciu dostępu do informacji na temat istniejący na świecie terapii czy aktualnie dostępnych badań klinicznych?
Rzeczywiście w Polsce niewiele laboratoriów zajmuje się diagnostyką genetyczną nowotworów bardzo rzadkich. Często
taka diagnostyka odbywa się zagranicą, co
znacznie wydłuża czas jej trwania. Natomiast profesjonalna informacja o dostępie
do różnych nowoczesnych terapii, w tym
terapii będących na etapie badań klinicznych (bazy danych), powinna znaleźć się
na stronach internetowych lekarskich towarzystw naukowych zajmujących się odpowiednią dziedziną onkologii.
W polskim prawie istnieje wielka luka
w odniesieniu do prowadzenia badań
molekularnych, a zwłaszcza zabezpieczenia pobranego podczas nich materiału
genetycznego pacjenta. Z kolei tworzenie
baz danych jest niezwykle ważne dla aktualnie prowadzonych i przyszłych badań
naukowych. Jakie jest Pana zdanie na ten
temat, jak ten problem jest rozwiązany
w innych krajach?
Nie tylko Polska boryka się z ochroną tzw. danych wrażliwych. Poza bazami
danych w komputerach, w biobankach
przechowywany jest materiał genetyczny
(DNA) wyizolowany z materiału z guza
od chorych w celu przeprowadzenia diagnostyki nieprawidłowości genetycznych
w kwalifikacji do nowych terapii. Wszystkie badania oraz przetwarzanie danych
osobowych powinny być wykonywane po
poinformowaniu pacjenta o ich zasadności
i wyrażeniu przez niego pisemnej zgody na
te procedury. Oczywiście w historii choroby pacjent podpisuje zgodę na procedury
diagnostyczne wykonane w trakcie pobytu w szpitalu, ale nie na ich rozszerzenie,
np. o badania genetyczne wykonywane
z materiału archiwalnego. Lekarzy także
obowiązują zasady postępowania z bazami
„Głos Pacjenta Onkologicznego” nr 5, listopad 2015
danych przechowywanych na szpitalnych
serwerach regulowane przez polskie prawo
o ochronie danych osobowych oraz przez
odrębne regulaminy szpitalne. W zgodzie
pacjenta na wykonanie badań diagnostycznych powinien być dokładnie opisany zakres badań. W praktyce uzyskanie takiej
zgody może nie być jednak łatwe. Problem
wiąże się z ograniczonym czasem potrzebnym do przeprowadzenia diagnostyki.
Chorzy nie mogą czekać na rozpoczęcie
leczenia. Materiał pobrany w trakcie diagnostyki przesyłany jest do laboratorium
genetycznego, a chory w tym czasie może
znajdować się już w zupełnie innym ośrodku. Co więcej, nie wiadomo jaki jest status
prawny bloczka parafinowego, w którym
zatopiony jest fragment tkanki nowotworu.
Wydaje się, że powinien być on traktowany
jako materiał archiwalny i dokumentacja
medyczna, której właścicielem jest ośrodek
zlecający badanie patomorfologiczne. Takie problemy powinny mieć uregulowanie
prawne, którego w Polsce brakuje.
Na konferencji w Ambasadzie Wielkiej
Brytanii przedstawiciele brytyjskiej służby zdrowia i uczelni medycznych zaprezentowali projekty badań genetycznych,
które będą w najbliższym czasie realizowane w tym kraju. Wielkość populacji
objętej tymi badaniami, ich budżet, zaangażowana w nie liczba kadry i laboratoriów, to dla nas skala wręcz kosmiczna.
Dlaczego Pana zadaniem Brytyjczycy zdecydowali się na przeznaczenie tak wielkich środków w badania genetyczne?
W leczeniu chorób nowotworowych zasadniczą rolę odgrywa chirurgia, radioterapia,
chemioterapia, terapie ukierunkowane molekularnie i immunoterapia. Pierwsze dwie
metody leczenia dedykowane są głównie
chorym we wczesnych stadiach nowotworu. Natomiast u wielu chorych nowotwór
rozpoznawany jest późno. Dotychczas
u takich pacjentów stosowana była chemioterapia. Jednak wydaje się, że nadszedł
kres możliwości chemioterapii, a ponadto
ograniczeniem jej stosowania jest jej toksyczność. Nadchodzi era terapii ukierunkowanych molekularnie i immunoterapii
zaawansowanych chorób nowotworowych.
Populacje wielu krajów wysokorozwiniętych starzeją się, a to oznacza zwiększenie
liczby chorych na nowotwory, które zwykle
występują u ludzi starszych. Kolejną spra-
5
Temat numeru
wą jest wydłużenie czasu życia chorych
na nowotwory (stają się one chorobami
przewlekłymi) oraz możliwość zastosowania u takich pacjentów kilku linii leczenia
z udziałem różnych rodzajów terapii. Są
to terapie już zarejestrowane, ale też takie,
które są dopiero w fazie badań klinicznych.
To wszystko stawia przed nami wyzwanie
zorganizowania sieci laboratoriów diagnostyki genetycznej. Sieci takie działają w tej
chwili m. in. w Wielkiej Brytanii i Francji
i współpracują ze sobą. Laboratoria mogą
mieć różny profil badań i być wyposażone
w różną, czasami najnowocześniejszą aparaturę, ale istotna jest możliwość zapewniania pacjentowi kompleksowej diagnostyki
w oparciu o współpracę w ramach sieci.
To wszystko oczywiście wymaga nakładów
finansowych, ale oprócz oczywistej korzyści dla pacjentów, proszę pamiętać także
o względach ekonomicznych. Dzięki takim
projektom powstają i rozwijają się nowoczesne, innowacyjne laboratoria oraz firmy
biotechnologiczne, produkujące odczynniki i sprzęt nowej generacji. To daje zatrudnienie tysiącom naukowców, zapewniając
ich rozwój. Nie można uciec przed postępem w żadnej dziedzinie życia, a onkologia
jest teraz jedną z najbardziej rozwijających
się dziedzin medycyny.
Zajmuje się Pan Profesor szczególnie
pacjentami z rakiem płuca, jakie są najnowsze doniesienia medyczne niosące
nadzieję chorym z tym nowotworem
np. w zakresie immunoonkologi?
W leczeniu chorych na zaawansowanego
raka płuca odnotowano rzeczywiście znaczny postęp, choć jak wspomniałem, niektóre
bardzo efektywne terapie nie są w Polsce
refundowane. Od kilku lat mamy terapie
ukierunkowane molekularnie dla chorych
na niedrobnokomórkowego raka płuca
z mutacją w genie EGFR (inhibitory kinazy tyrozynowej EGFR – erlotynib, gefitynib,
afatynib). U chorych z nieprawidłowościami genu ALK stosuje się terapię za pomocą inhibitora kinazy ALK – kryzotynibu
(w Polsce nie refundowany). Powstają już
terapie dla chorych z wtórną opornością
na inhibitory EGFR i ALK pierwszej generacji. W badaniach klinicznych są leki dla
chorych z innymi nieprawidłowościami
genetycznymi, np. z mutacjami w genach
MEK1, BRAF, PIK3CA, HER2, RAS, rearanżacją genu ROS1, amplifikacją genu
MET i wielu innych.
Odrębną sprawą jest dynamiczny rozwój
immunoterapii raka płuca. Najbardziej
obiecujące metody polegają na aktywacji
układu immunologicznego, który dzięki
temu jest w stanie długotrwale kontrolować wzrost nowotworu, a nawet całkowicie go wyeliminować. Metoda ta polega
na eliminacji sygnału płynącego z komórek nowotworowych do limfocytów, który powoduje śmierć limfocytów lub ich
bezczynność w stosunku do komórki nowotworowej. W porównaniu do terapii
ukierunkowanych molekularnie, odpowiedź na immunoterapię występuje rzadziej, ale jest ona długotrwała. W Stanach
Zjednoczonych i Europie są już zarejestrowane dwa immunoterapeutyki do leczenia
chorych na niedrobnokomórkowego raka
płuca – niwolumab i pembrolizumab.
Rozmawiała
Aleksandra Rudnicka
Medycyna personalizowana w onkologii
– dobre praktyki z Wielkiej Brytanii
W październiku b.r. mieliśmy okazję uczestniczyć w konferencji
z udziałem specjalistów z Wielkiej Brytanii: prof. Rory’ego Shaw’a
(na zdjęciu), dyrektor ds. medycznych Healthcare UK oraz dra Wojciecha
Niedźwiedzia, szefa grupy badawczej na Wydziale Onkologii Instytutu
Medycyny Molekularnej Uniwersytetu w Oxford, którzy przedstawili
dobre praktyki w zakresie dostępu do medycyny personalizowanej.
Polscy eksperci zastanawiali się, czy sprawdzone brytyjskie rozwiązania
mogą znaleźć zastosowanie w polskim systemie opieki onkologicznej.
Poznanie ludzkiego genomu stało się
początkiem rewolucji w medycynie. Diagnostyka rzadkich chorób o podłożu genetycznym, określanie ryzyka zachorowania
w przyszłości, przewidywanie negatywnej
reakcji na leczenie i w końcu opracowanie
skutecznych terapii celowanych, stosownie
do profilu molekularnego danej osoby – to
wszystko stało się możliwe dzięki dynamicznemu rozwojowi genetyki człowieka
w ostatnich dekadach.
6
Możliwość użycia kryteriów molekularnych do doboru właściwej terapii dla
danego pacjenta spowodowało gwałtowny postęp medycyny personalizowanej,
zwłaszcza w onkologii. Jej idea polega na
dostosowywaniu metod leczenia do indywidualnych cech pacjenta i jego choroby. W praktyce oznacza to wyodrębnianie
podgrup pacjentów podobnych pod względem charakterystyki molekularnej danego
biomarkera (np. występowania konkretnej
mutacji) w ramach jednej jednostki chorobowej i – w konsekwencji - na zastosowaniu
u danej podgrupy chorych, odpowiednio
dobranej, skuteczniejszej i bezpieczniejszej
terapii.
Następuje zmiana paradygmatu opieki
medycznej, przejście od uniwersalizmu do
indywidualizacji leczenia – przekonywali
specjaliści. Nowe podejście niesie wielkie
korzyści dla pacjentów, lekarzy i systemów
ochrony zdrowia. Wymaga jednak dużych
„Głos Pacjenta Onkologicznego” nr 5, listopad 2015
Temat numeru
zmian, zarówno w mentalności twórców
systemu, jak i w zakresie mechanizmów.
Medycyna personalizowana
w onkologii
Medycyna personalizowana i diagnostyka
molekularna, będąca filarem systemu opieki zdrowotnej, stanowi ogromną szansę dla
wczesnej diagnozy i skuteczniejszego leczenia „epidemii raka”. Zwłaszcza, że aż 73%
aktualnie badanych terapii onkologicznych
należy do kategorii terapii personalizowanych [1]. Coraz bogatsza wiedza o związku
poszczególnych biomarkerów z zachorowaniami na różne typy nowotworów spowodowała, że priorytetem wielu narodowych
planów walki z rakiem stało się efektywne
wdrażanie i realizowanie diagnostyki molekularnej i medycyny personalizowanej, poczynając od kształcenia kadr medycznych.
W Wielkiej Brytanii genetyka, genomika
i nauki pokrewne stanowią trzon wszystkich
programów studiów medycznych. Diagnostyka molekularna jest ujęta w programach na
różnych poziomach kształcenia, zarówno na
uczelniach krajowych jak i w ramach edukacyjnych programów międzynarodowych
– mówił prof. Rory Shaw, dyrektor ds. medycznych Healthcare UK.
W brytyjskim strategicznym planie walki
z rakiem znalazły się projekt, w ramach którego zostało wykonanych 40.000 testów genetycznych dla sześciu rodzajów nowotworów
oraz projekt „100,000 Genomes Project”,
zakładający odczytanie genomów 100 tys.
chorych na nowotwory i choroby rzadkie.
Dla realizacji tego projektu brytyjski NHS
powołał w pierwszym etapie 11 ośrodków
badawczych, budując trzon jednej z największych na świecie sieci współpracy tego typu.
Dzięki ich działaniu, pacjenci zakwalifikowani do badań otrzymają możliwość uzyskania
terapii optymalnie dobranej do indywidualnego profilu genetycznego. National Health
Service świadczy mieszkańcom Wielkiej
Brytanii usługi w zakresie opieki zdrowotnej
bezpłatnie, w ramach powszechnego systemu ubezpieczeń zdrowotnych. Wprowadzanie nowych technologii jest traktowane
priorytetowo.
W dobie szeroko wkraczającej medycyny
personalizowanej problem jak najszybszego
wdrożenia wyników badań naukowych do
praktyki klinicznej jest kluczowy. Jak twierdzi prof. Rory Shaw – bogactwo zdobyczy naukowych jest niewątpliwie bardzo ekscytujące,
ale podstawowym pytaniem jest, co zrobić,
aby osiągnięcia zostały szybko przekształcone
w praktyczną korzyść dla pacjentów, codziennie zmagających się ze swoją chorobą?
Wyzwania przed polskim
systemem opieki onkologicznej
Polski system opieki onkologicznej nie jest
dzisiaj przygotowany do rozwoju medycyny personalizowanej. W Polsce lekarze poznają możliwości diagnostyki molekularnej
dopiero podczas kursów specjalizacyjnych,
a nie studiów, jak w Wielkiej Brytanii. Wyzwaniem systemowym jest także wprowadzenie obowiązkowych standardów
jakości w zakresie przygotowania materiału do testów genetycznych, ich realizacji i odpowiedzialności za wynik. Dzisiaj,
w zależności od laboratorium, zdarzają się
drastyczne różnice w wynikach badań. Jak
przekonuje dr n. med. Artur Kowalik, kierownik Zakładu Diagnostyki Molekularnej w Świętokrzyskim Centrum Onkologii,
w polskich warunkach, przy braku rozwiązań systemowych, kluczem do sukcesu staje
się podejście kierownictwa danego ośrodka.
W przypadku ŚCO jest to – dalekowzroczne
tworzenie przestrzeni do rozwoju przez Dyrektora Świętokrzyskiego Centrum Onkologii
i jego filozofia, polegająca na przekonaniu, że
nakłady poniesione na wysokiej jakości nowoczesny sprzęt i technologie to inwestycje,
które się zwracają. Pozwalają precyzyjnie diagnozować pacjentów, dobierać indywidualne
i skuteczne w poszczególnych przypadkach
terapie. Umożliwiają tym samym oszczędności na nieskutecznym leczeniu onkologicznym
u pacjentów, u których i tak nie dałoby ono
odpowiedzi, a spowodowało – nierzadko dotkliwe – skutki uboczne. Jakkolwiek podejście
i aktywna postawa osób kierujących ośrodkami leczniczymi jest nie do przecenienia,
to potrzeba kontroli jakości badań diagnostycznych powinna być zaadresowana na
poziomie ogólnosystemowym, a następnie
konsekwentnie egzekwowana.
Drugim, równie istotnym problemem
jest brak wyodrębnionego finansowania
procedur diagnostyki molekularnej. Lekarze skarżą się na obowiązujący w ramach
programów lekowych absurd finansowy:
terapię personalizowaną można zastosować
u pacjentów, u których standardowo stosowane leki nie przyniosły spodziewanych
efektów. U takich pacjentów przeprowadza
się testy z zakresu diagnostyki molekularnej.
„Głos Pacjenta Onkologicznego” nr 5, listopad 2015
W praktyce koszt tych badań NFZ refunduje
tylko wtedy, kiedy wynik testu pozwoli zakwalifikować pacjenta do programu lekowego. W przypadku pozostałych pacjentów
koszt ponosi szpital lub firma farmaceutyczna.
Jak pokazują brytyjskie, francuskie, czy
amerykańskie doświadczenia, strategiczne wdrożenie diagnostyki molekularnej
i medycyny personalizowanej to inwestycja, która pozwala na oszczędności tak
duże jak np. we Francji, na poziomie kilkudziesięciu milionów euro rocznie, na
łącznych kosztach leczenia odpowiednio
prowadzonych pacjentów [2].
W Polsce diagnostyka molekularna jest
dramatycznie niedofinansowana – to najniżej kontraktowana specjalizacja spośród
wszystkich specjalności medycznych. Niedobory finansowe skutkują ograniczeniami
w dostępie pacjentów do badań i poradnictwa
genetycznego. Obecnie placówki zajmujące
się poradnictwem i diagnostyką genetyczną
funkcjonują przy dużych ośrodkach akademickich i onkologicznych. Tylko tam jest możliwe uzyskanie świadczeń z zakresu genetyki
na odpowiednim poziomie. Ze względu na
poważne niedofinansowanie poradnictwa
i badań genetycznych, dostęp do tych usług
w Polsce z roku na rok maleje – mówiła prof.
dr hab. n. med. Maria Sąsiadek, konsultant
krajowy ds. genetyki klinicznej. Profesor
przedstawiła także projekt utworzenia spójnie finansowanej sieci placówek, złożonej
z laboratoriów i poradni genetycznych, zapewniających poradnictwo i diagnostykę genetyczną, który uzyskał akceptację Krajowej
Rady ds. Onkologii i jest przedmiotem analizy w Ministerstwie Zdrowia.
Przekonanie decydentów o konieczności zmian w finansowaniu procedur
genetycznych to klucz do efektywnego
funkcjonowania modelu medycyny personalizowanej w systemie opieki onkologicznej w Polsce.
Redakcja
Beata Ambroziewicz
Bibliografia:
1. Tufts Center for the Study of Drug
Development, „Personalized Medicine Gains
Traction but Still Faces Multiple Challenges,”
Impact Report, May/June 2015, Volume 17,
Number 3.
2. Wykład prof. Agnes Buzyn, Dyrektor Institute
National du Cancer, konferencja EPAAC,
Ljubljana 2014.
7
Temat numeru
Listopad miesiącem świadomości raka płuca
Nie dyskryminuj raka płuca, on nie dyskryminuje Ciebie!
Polska Koalicja Pacjentów Onkologicznych wraz ze Stowarzyszeniem Walki z Rakiem Płuca
w Gdańsku oraz Stowarzyszeniem Walki z Rakiem Płuca – Oddział w Szczecinie rozpoczęły
w listopadzie kampanię społeczną „Nie dyskryminuj raka płuca, on nie dyskryminuje Ciebie”.
Kampania została przygotowana wspólnie z organizacją Lung Cancer Europe (LuCE) i będzie
realizowana w wielu krajach europejskich w przeciągu najbliższych miesięcy.
Przesłanie kampanii jest proste: każdy może zachorować na raka
płuca, niezależnie od trybu życia, jaki prowadzi. Dlatego tak ważne
są badania profilaktyczne i wczesna diagnoza, która może uratować
życie. Pragniemy zwrócić uwagę na wszechobecną dyskryminację osób
chorych na raka płuca – przekonuje Ewelina Szmytke ze Stowarzyszenia Walki z Rakiem Płuca. Badania pokazują, że 55% ludzi uważa, że osoby chore na raka płuca „zapracowały” na swoją chorobę,
np. poprzez lata palenia tytoniu. Niewątpliwie palenie papierosów
jest jedną z głównych przyczyn nowotworów płuc, jednak diagnozę
co roku słyszą tysiące ludzi, którzy nigdy nie palili i nie byli narażeni
na bezpośrednie działania substancji rakotwórczych.
Nasza wspólna kampania ma na celu zniesienie stygmatyzacji chorych na raka płuca i podniesienie świadomości oraz wiedzy na temat
profilaktyki i leczenia tej choroby – tłumaczy Szymon Chrostowski,
prezes PKPO. W ramach kampanii prezentujemy sylwetki czterech
zupełnie różnych osób, u których zdiagnozowano raka płuca. Ich historie pokazują, że nikt nie spodziewa się, że zachoruje na nowotwór,
ale może on spotkać każdego. Stąd hasło kampanii: „Nie dyskryminuj
raka płuca, on nie dyskryminuje Ciebie” – dodaje Chrostowski.
Rak płuca jest głównym zabójcą wśród nowotworów złośliwych
w Europie. Co roku odbiera życie około 353 000 Europejczyków,
co oznacza, że choroba ta jest przyczyną większej liczby zgonów
niż rak piersi, jelita grubego i prostaty łącznie. W Europie rak
płuca jest trzecim najczęściej występującym rodzajem raka u kobiet. Z danych Krajowego Rejestru Nowotworów za 2012 rok wynika, iż liczba zachorowań na raka płuca stanowiła ponad 14% ze
wszystkich 152 855 przypadków zachorowań na nowotwory złośliwe wśród polskich pacjentów.
Pomimo rosnącej częstotliwości występowania tej choroby, wyniki nowego badania przeprowadzonego przez TNS na zlecenie Lung
Cancer Europe wśród ponad 8 200 uczestników w dziewięciu krajach w Europie pokazały, że wiedza społeczeństwa na temat raka
płuca jest na bardzo niskim poziomie – prawie sześć osób na dziesięć (57%) biorących udział w badaniu, przyznaje się do braku
wiedzy na temat tej choroby. Ponadto, jedna na pięć osób (20%) nie
potrafiła określić objawów raka płuca, takich jak uporczywy kaszel,
a jedna na dziesięć osób (10%) nie znała czynników ryzyka, takich
jak narażenie na dym tytoniowy.
Prowadzi to do powstania przekonania, że tylko palacze chorują
na raka płuca. Natomiast przyczyna części przypadków raka nie
jest znana, za inne typy raka odpowiadają mutacje genetyczne np.
EGFR, ALK+. Warto zaznaczyć, że aż 15% pacjentów z rakiem płuca, nie pali i nigdy nie paliła. Niesłusznie te osoby otrzymują etykietkę „zasłużył/a sobie na to”.
8
Piętno raka płuca
Brak wiedzy oraz uprzedzenia sprawiają, że pacjenci z rakiem płuca
czują się stygmatyzowani, winni swojej choroby oraz pozostawieni sami
sobie. Nie poszukują informacji o leczeniu, najlepszych terapiach oraz
wsparciu psychologicznym. Tym samym wzrasta śmiertelność z powodu tego nowotworu. Cały czas wiele osób lekceważy także występujące
przez dłuższy czas objawy charakterystyczne dla raka płuca, takie jak:
przewlekły kaszel (dotyczy 80% pacjentów), nawracające stany zapalne (40%), duszność (15%) i ból w klatce piersiowej (15%), krwioplucie
(20–50 %). Podczas gdy przeżywalność chorych z innymi rodzajami
raka poprawia się z roku na rok, szanse na pokonanie raka płuca są
takie same jak 40 lat temu. Czas, aby to zmienić. Poznaj bohaterów
kampanii „Nie dyskryminuj raka płuca, o nie dyskryminuje Ciebie”,
badaj się profilaktycznie i nie bagatelizuj objawów nowotworu płuca.
„Głos Pacjenta Onkologicznego” nr 5, listopad 2015
Temat numeru
Jak rzucić palenie – porady
Palenie to nie „słaby charakter” czy „brak silnej woli lub motywacji”. To przede wszystkim
uzależnienie, które powoduje, że osoba kontynuuje palenie. Aż 80% palących Polaków chce
rzucić palenie i zaledwie jednemu na dwudziestu się to udaje. Dlaczego? Przez składnik
tytoniu - nikotynę, która uzależnia tak samo jak alkohol czy inne narkotyki.
Wszystkie wyroby tytoniowe zawierają bardzo silnie uzależniającą substancję – nikotynę. Jest to substancja toksyczna, zmieniająca
pracę mózgu i wpływająca na stan emocjonalny oraz fizyczny osoby, która jej używa. Dym powstający w wyniku palenia tytoniu zawiera liczne związki chemiczne o działaniu rakotwórczym. Np. rak
płuca – schorzenie występujące u 50% palaczy – jest pierwszą
przyczyną przedwczesnej umieralności na nowotwory w Polsce,
zarówno wśród mężczyzn, jak i kobiet. Dlatego trzeba powiedzieć
STOP PALENIU!
Sposoby na przygotowanie się
do rzucenia palenia:
• Najważniejsza jest motywacja! Zrób to dla siebie, dla kogoś! Pamiętaj, że zostało udowodnione, że im ktoś ma za sobą więcej prób, tym
większe są jego szanse na definitywne pożegnanie się z papierosem.
• Kontroluj swoje palenie – obserwuj swoje nawyki i przyzwyczajenia
związane z paleniem.
• Nie pal automatycznie. Wprowadzaj sobie ograniczenia.
• Po zapaleniu każdego papierosa chowaj paczkę. Pomoże Ci to kontrolować liczbę wypalanych papierosów.
• Odmawiaj, gdy poczęstują Cię papierosem.
• Nie zaciągaj się papierosem.
• Rób tak, aby nie palić od razu po przebudzeniu. Jeśli musisz, zapal
papierosa dopiero po śniadaniu.
• Zanim zapalisz, nabierz w płuca dużo powietrza – zrób kilka głębokich oddechów.
• Zaplanuj harmonogram rzucania palenia (plan stopniowego zmiejszania
liczby wypalanych papierosów, datę pierwszego dnia bez papierosa).
• Poszukaj wsparcia u osób, które tak jak Ty walczą z uzależnieniem
– będzie Ci łatwiej.
• Skonsultuj się ze specjalistą: lekarzem, psychologiem. To dodatkowe
źródła wsparcia.
• Bądź wyrozumiały dla siebie w trakcie rzucania palenia. Nagradzaj
się za każdy, nawet niewielki, sukces.
• Pamiętaj! Podejmuj tyle prób, ile będzie konieczne do ostatecznego
zaprzestania palenia.
Własny sposób na odwrócenie uwagi
od potrzeby zapalenia papierosa
• spacer, lub inna aktywność fizyczna,
• „czyszczenie” smsów w telefonie,
• majsterkowanie lub inne nowe hobby,
• przekąski ze świeżych warzyw: marchewki, ogórka, jabłka, selera,
• gryzienie pestek słonecznika lub dyni (uwaga! są wysokokaloryczne),
• żucie miętowej gumy.
„Głos Pacjenta Onkologicznego” nr 5, listopad 2015
Pierwszy dzień bez papierosa – co robić
• Zadbaj o swój sen – śpij co najmniej osiem godzin.
• Staraj się unikać kontaktu z osobami palącymi.
• Zorganizuj sobie cały dzień; bądź „zajęty”, np. idź do kina.
Palenie jest uleczalne
Uzależnienienie od tytoniu jest chorobą, ale warto pamiętać, że można się z niej wyleczyć. Każdy, kto pali, może przestać palić! Często jest
to długotrwały proces, w którym przeplatają się okresy prób, abstynencji i powrotów oraz kolejnych prób rzucenia palenia. Niezwykle ważne
jest, aby nie rezygnować, nie zrażać się niepowodzeniami! Rzucenie
palenia jest ZAWSZE korzystne dla naszego zdrowia, nawet wtedy,
kiedy pojawiły się już konsekwencje używania wyrobów tytoniowych.
Co zyskasz, jeśli rzucisz palenie:
• już po 20 minutach niepalenia puls wraca do normy,
• po 2 godzinach tętno i ciśnienie krwi stabilizują się na zgodnym
z normą poziomie,
• od 2 do 12 godzin po rozstaniu z używką pojawiają się pierwsze
symptomy odstawienia; przez kolejne trzy dni możemy odczuwać
bóle głowy i nudności, ale warto się przemęczyć, bo w tym czasie
z organizmu usuwany jest tlenek węgla,
• po 24 godzinach ryzyko ostrego zawału mięśnia sercowego znacznie
się zmniejsza,
• po upływie 1–9 miesięcy znika kaszel palacza i poprawia sie wydolność układu oddechowego,
• po roku o połowę – w porównaniu z palaczami – zmniejsza się ryzyko wystąpienia chorób serca,
• po 5 latach ryzyko zachorowania na raka płuca, jamy ustnej, krtani,
przełyku zmniejsza się o połowę, także obniża się zagrożenie wystąpienia udaru mózgu,
• po 10 latach ryzyko zachorowania na chorobę niedokrwienną serca
jest podobne jak u osoby nigdy nie palącej,
• po upływie 15 lat od zaprzestania palenia ryzyko zachorowania na
raka płuca jest podobne jak u osoby nigdy niepalącej.
Kontakty dla osób
chcących rzucić palenie:
Telefoniczna Poradnia
Pomocy Palącym:
tel. 801 108 108
www.jakrzucicpalenie.pl
9
Onkologia dziecięca
PO RAKU WIDZI SIĘ WIęCEJ
Elżbieta Pomaska, rzeczniczka Platformy Porozumienia Organizacji
Rodziców Dzieci z Chorobą Nowotworową porusza problem powrotu
do normalnego życia dzieci po zakończonym leczeniu. Podkreśla,
jak ogromny potencjał wartości wnoszą młodzi ozdrowieńcy
do naszego życia społecznego.
Gdy mija niepokój towarzyszący procesowi stawiania diagnozy choroby nowotworowej u dziecka oraz kończy się huśtawka
nastrojów i walka z emocjami, towarzysząca procesowi leczenia, okazuje się, że stan
ciągłego niepokoju, nękający wszystkich
uczestników tego procesu, nie ustępuje. Po
chorobie bywa równie dotkliwy, a dotyczy
już nie tylko stanu zdrowia i samopoczucia
dziecka, ale głównie jakości jego życia.
Pojawiają się obawy, jak poradzi sobie ono
w powrocie do funkcjonowania w roli dziecka w rodzinie, ucznia w szkole, kolegi, etc.
Czy potrafi wieść takie życie, które sprawiłoby mu satysfakcję i radość? Czy to życie
będzie takie, jak przed chorobą? Czy poradzi sobie z ograniczeniami, które spowodowała, takimi, które będą ustępowały powoli,
lub nie ustąpią nigdy? Czy odnajdzie swoje
miejsce w szkole, w rodzinie, na podwórku,
wśród osób najbliższych i przyjaciół, ale też
wśród osób obcych, obojętnych i zajętych
swoimi sprawami?
Myślenie, że wystarczy, aby dziecko wróciło do zdrowia, a wszystko będzie jak
dawniej, zawodzi. Nie wchodzi się dwa
razy do tej samej rzeki – nic nie może być
dokładnie takie samo, jak było kiedyś. Będzie inaczej. Inne też będzie nasze ponownie zdrowe dziecko. Inność jego zachowań
i reakcji pojawia się już przecież w czasie
pokonywania choroby – dziecko w czasie
procesu leczenia doświadcza świata, do
którego nie mają dostępu jego rówieśnicy:
sale szpitalne, gabinety zabiegowe, procedury medyczne, słownictwo. Odczuwa także
emocje, które pobytowi w tym świecie towarzyszą: lęku, bólu, oczekiwania, poczucia
wyobcowania, osamotnienia.
Po zakończeniu leczenia dziecko wraca
do normalnego życia bogatsze o nowe doświadczenia, ale też obarczone „ceną”, którą
za te doświadczenia przyszło mu zapłacić.
Jest też uboższe o dni beztroskiego dzieciństwa, które „ukradła” mu choroba. Normalne
życie dziecka po chorobie nowotworowej to
konglomerat dylematów związanych z dorastaniem i dojrzewaniem, z którymi borykają
się wszystkie dzieci, oraz problemów, które
wynikają z tego, że tę chorobę musiało długo
pokonywać.
Okres wychodzenia z postrzegania samego
siebie jako osoby chorej (a więc posiadającej
pewne przywileje) i wchodzenia w rolę osoby
zdrowej (a więc tych przywilejów pozbawionej) bywa trudny i pełen przykrych niespodzianek. Bo choć odebranie tych przywilejów
(np. bycie traktowanym w szkole łagodniej
niż reszta uczniów) jest najlepszym potwierdzeniem powrotu do zdrowia (ponieważ nie
istnieją już przesłanki, takie jak choroba, do
specjalnych względów) to zawsze utrata przywilejów budzi mieszane uczucia…
Bezcenny potencjał
Wielokrotnie spotykałam się z wypowiedziami młodych ludzi po przebytej chorobie
nowotworowej, w których podkreślali, jak
istotnych zmian dokonała ona w ich sposobie postrzegania i przeżywania świata.
Twierdzili, że najczęściej były to zmiany na
lepsze, bo „po raku widzi się więcej”. Podkreślali, że nie zamieniliby tej choroby na inną,
bo teraz potrafią żyć pełniej i ciekawiej.
Dzięki kapitałowi doświadczeń, przyspieszonemu dojrzewaniu osobistemu
i społecznemu młode osoby po przebytej
chorobie nowotworowej mogłyby częściej
wnosić w nasze życie bardzo wszystkim
nam potrzebne umiejętności i wartości.
Mogłyby – gdybyśmy zastanawiając się, jak
im ten proces wychodzenia z choroby nowotworowej ułatwić, jednocześnie pomyśleli,
jak możemy się sami do ich pełnego uczestnictwa w życiu społecznym przygotować.
Ciesząc się, że coraz więcej młodych ludzi,
pokonując chorobę nowotworową, wnosi
w nasze życie społeczne bezcenne wartości,
powinniśmy zrobić wszystko, aby ten potencjał rozwinąć.
Kuba i Buba w szpitalu
Jak dotrzeć z informacją o prawach pacjenta do najmłodszych? Najlepiej
językiem dzieci. Dlatego Rzecznik Praw Pacjenta wraz z Rzecznikiem
Praw Dziecka zainicjowali powstanie oraz objęli patronatem honorowym
wydanie książki pt. „Kuba i Buba w szpitalu, czyli o prawach
dziecka-pacjenta niemal wszystko!”
10
„Głos Pacjenta Onkologicznego” nr 5, listopad 2015
Onkologia dziecięca
Książka „Kuba i Buba w szpitalu, czyli o prawach dziecka-pacjenta niemal wszystko” jest
pierwszym tego typu wydawnictwem edukacyjnym w Polsce. Jej autorem jest Grzegorz
Kasdepke, niezwykle popularny wśród dzieci i rodziców autor serii o przygodach Kuby
i Buby. Ilustracje wykonała Ewa PoklewskaKoziełło.
Tym razem bliźniaki zapraszają najmłodszych czytelników do szpitala. Dzieci
– oczami bohaterów – poznają świat opieki
zdrowotnej oraz przysługujące im prawa.
Dowiadują się, dlaczego warto słuchać lekarza, do kogo zwrócić się o pomoc, kiedy
ktoś bliski zachoruje, czym jest tajemnica lekarska, a także co można, a czego nie wolno
robić w szpitalu.
Szukaliśmy sposobu, by również dzieci dowiedziały się, jak poradzić sobie w niezrozumiałym często dla nich systemie opieki
zdrowotnej. Tak właśnie powstała formuła
książki dla dzieci. Wierzę, że w ten sposób najszybciej dotrzemy z wiedzą do najmłodszych,
a przez to również do dorosłych członków ich
rodzin – mówi Rzecznik Praw Pacjenta, Krystyna Barbara Kozłowska.
Żeby młody człowiek-dziecko mógł oczekiwać respektowania jego praw, to musi je najpierw poznać, utrwalić i akceptować. Edukacja
w zakresie praw człowieka, w tym przypadku
dziecka-pacjenta jest bardzo ważna i potrzebna. Jestem przekonany, że po Karcie Praw
Dziecka-Pacjenta, która wisi już we wszystkich szpitalach dla dzieci, książka, w której
w bardzo ciekawy i przystępny sposób opisano
poszczególne prawa dziecka-pacjenta, będzie
świetną propozycją i zaproszeniem dla dzieci
i ich rodziców do edukacji i zabawy jednocześnie – podkreśla Rzecznik Praw Dziecka, Marek Michalak.
Książka trafia do rąk dzieci rok po opracowaniu Karty Praw Dziecka-Pacjenta przez
Rzecznika Praw Dziecka i Rzecznika Praw
Pacjenta. W Karcie zostały zapisane w zwięzły i zrozumiały sposób prawa przysługujące
dzieciom i ich opiekunom. Karta powstała
na podstawie przepisów ustawy o prawach
pacjenta i Rzeczniku Praw Pacjenta, czerpiąc również z zapisów Konwencji o Prawach
Dziecka. Przypomina m.in., że każde dziecko ma prawo do wyrażania własnego zdania
we wszystkich sprawach, które go dotyczą,
personel medyczny i opiekunowie są zobowiązani do wysłuchania dziecka i przyjęcia
jego opinii z należytą uwagą.
Książka będzie dystrybuowana wśród małych pacjentów oddziałów pediatrycznych,
a także w szkołach podstawowych i innych
placówkach oświatowych. „Przygody Kuby
i Buby w szpitalu” będzie można kupić w księgarniach na terenie całego kraju.
Przyspiesza przyrost masy ciała
Jak najdłużej, w dobrej kondycji
Ć!
Ogranicza przewlekły stan zapalny
OŚ
W
NO
WYSOCE EFEKTYWNY
Przywraca siły
Wspiera skuteczność leczenia
W chorobach, którym towarzyszy ryzyko niedożywienia i wyniszczenia, dieta może odgrywać kluczową rolę w skuteczności leczenia.
Stosując MeDrink Plus wzmacniasz swój organizm, czyniąc terapię
bardziej skuteczną. W ten sposób zwiększasz swoje szanse
na wyzdrowienie oraz lepszą jakość życia.1
Dzięki specjalnym składnikom przeznaczonym do celów leczniczych
MeDrink Plus pokrywa codzienne zapotrzebowanie na energię,
witaminy, składniki mineralne i mikroelementy. Przyjmowany
jako dietetyczny środek spożywczy specjalnego przeznaczenia
medycznego może też zaspokoić zwiększone potrzeby energetyczne, zmienione na skutek choroby oraz zapewnić zrównoważone
żywienie. Duża gęstość energetyczna, duża zawartość białek,
tłuszczów oraz kwasów tłuszczowych omega-3 przyspieszą
regenerację organizmu i zwiększą jego odporność.
Aż 400 kcal
w 1 opakowaniu!
1. Klement R.J. i in.: Is there a role for carbohydrate restriction in the treatment and prevention of cancer?
Nutrition&Metabolism (2011) 8: 75.
Pharmabest
MeDrink_reklama_A5_POZ_.indd 1
„Głos
Pacjenta Onkologicznego” nr 5, listopad 2015
Pharmabest Sp. z o.o.
ul. Rzymowskiego 53, 02-697 Warszawa
[email protected], www.pharmabest.pl
11
2015-10-26 13:42:42
Moja historia
Badanie genetyczne
może uratować nam życie
Ania Nowakowska, założycielka i prezes Stowarzyszenia SANITAS
opowiada swoją historię i przekonuje o konieczności okresowych wizyt
u ginekologa oraz ważności badań genetycznych. Apeluje też do decydentów
o zapewnienie pacjentom zagrożonym dziedziczonym rodzinnie
nowotworem dostępu do diagnostyki genetycznej.
Wciąż docierają do nas informacje o wysokich liczbach zachorowalności, ale również
dramatycznie wysokich liczbach umieralności kobiet na raka jajnika. Dlaczego tak się
dzieje? Ponieważ z nowotworów intymnych
u kobiet rak jajnika jest jedynym, który
nie daje żadnych objawów w początkowych
stadiach. Pojawiające się symptomy często
mylone są z dolegliwościami układu pokarmowego, co niebezpiecznie oddala w czasie
diagnostykę i skuteczne leczenie.
Często słyszę, że ultrasonografia nie może,
nie jest narzędziem profilaktyki raka jajnika. Dlaczego zatem czujność lekarza i właśnie to badanie uratowało mi życie? W wielu
wypadkach nowotwór ten umiejscawia się
poza „okiem” USG, lecz jeśli wśród tej liczby kobiet, które zachorowały na raka jajnika,
choćby kilku właśnie USG uratowało życie, to
czy jest to mało? Dlatego podczas rozmów
z kobietami, nie tylko przekonuję panie
o konieczności okresowych wizyt w gabinetach ginekologicznych, ale podkreślam, aby
prosiły swoich lekarzy również o wykonanie
USG jajnika, pomimo braku dolegliwości ze
strony układu rozrodczego.
Jako 24-latka nie miałam żadnych objawów.
Dbanie o zdrowie zawsze było dla mnie ważne. Podczas okresowej wizyty lekarz zbadał
mnie ultrasonografem i zaczęło się. Dostrzegł
bardzo niewielką zmianę, która okazała się
złośliwym rakiem jajnika i otworzyła mi
drzwi do krainy strachu, niepewności jutra,
zagubienia wiary i nadziei. Krainy, w której
zderzyłam się z systemem związanym z leczeniem chorób nowotworowych. Wówczas
jeszcze nie wiedziałam, jak bardzo zmieni się
moje życie, że już nigdy nie będę taka sama
jak kiedyś. Wiele kobiet czytając to doskonale
mnie rozumie. Dziś, najkrócej mówiąc, powtarzam że… rak dał mi więcej niż zabrał.
12
Kiedy byłam w trakcie diagnozy zarówno
markery nowotworowe, jak i pozostałe badania
krwi miałam KSIĄŻKOWE!!! Nie wskazywały nawet w minimalnym stopniu, że w moim
organizmie kryje się podstępna i zdradziecka
choroba.
Po zakończeniu leczenia skierowano mnie na
badania genetyczne BRCA1 i BRCA2. W mojej
rodzinie jestem pierwszą osobą, która zachorowała na raka. Stwierdzono u mnie nosicielstwo
polimorfizmu w genie BRCA2. Wiąże się to ze
zwiększonym ryzykiem zachorowania na nowotwór piersi. Oczywiście dodatni wynik nie
oznacza jednoznacznie, że z pewnością przydarzy mi się nowotwór piersi, lecz pozwolił
ukierunkować lekarzy na właściwą profilaktykę. Dzięki temu jestem pod kontrolą i nie obawiam się późnego wykrycia tej choroby.
Kiedy zakończyłam badania genetyczne,
lekarz poinformował mnie, że przebadać powinna się także moja rodzina – mama, ojciec
i rodzeństwo. Bez namysłu od razu pojechałam z mamą na badania. Nie wykryto u niej
mutacji genetycznej pod tym kątem. Odziedziczyłam ją po ojcu, bo po linii męskiej też
się dziedziczy nowotwory układu rozrodczego.
Zrobię wszystko, by również reszta członków
rodziny wykonała badania genetyczne.
Po chorobie postanowiłam założyć Stowarzyszenie na Rzecz Walki z Chorobami Nowotworowymi SANITAS. Wiele osób, które
usłyszało diagnozę nowotworu, jak się oka-
zuje, nie było informowanych o możliwości
i ważności przeprowadzenia badań genetycznych zarówno u siebie, jak i też u członków
ich rodziny. Podczas rozmów z chorymi na
raka i ich bliskimi, zawsze tłumaczę i przekonuję, by wykonali badania genetyczne.
Nawet jeśli okaże się, ze mamy mutację w genie, nie oznacza to przecież, że zachorujemy
na raka, ale ta wiedza pozwoli nam, a przede
wszystkim lekarzom, ukierunkować nas i naszych krewnych na właściwe tory profilaktyki
lub właściwe leczenie. Jak się okazuje, większość osób ma świadomość, że niektóre rodzaje nowotworów są dziedziczone rodzinnie, ale
nie wiedzą jakie i gdzie badania wykonać, kto
ma na nie nas skierować, gdzie jest najbliższa
poradnia genetyczna. Pytajmy zatem lekarzy o badania genetyczne, jeśli my sami lub
ktoś w naszej rodzinie choruje, bądź kiedyś
chorował na nowotwór. Badanie genetyczne
może uratować nam życie.
W systemie opieki onkologicznej najważniejszy jest pacjent. Jako pacjentka życzyłabym sobie, aby ta prawda była realizowana
w praktyce. Rak jajnika jest moim trudnym
doświadczeniem, z którego dzisiaj czerpię
siłę do działania. Gdyby nie moja determinacja i bezkompromisowość nigdy nie przeszłabym po zawiłych meandrach systemu
opieki zdrowotnej, nie znalazłabym najlepszych specjalistów, nie wyedukowałabym się
w temacie radzenia sobie z chorobą. Apeluję
do osób odpowiedzialnych za zdrowie publiczne, aby pomogły wdrożyć działania
strategiczne w raku jajnika tak, by jak najszybciej zacząć minimalizować negatywne
i dramatyczne skutki zachorowania na ten
nowotwór, badania genetyczne to podstawa
w diagnostyce tej choroby.
Ania Nowakowska
„Głos Pacjenta Onkologicznego” nr 5, listopad 2015
Moja historia
To, co wydaje się niemożliwe,
jest czasami możliwe
Historię Mariusza Bielca, który przed 30 laty zachorował na ziarnicę
złośliwą i dzięki przeszczepowi szpiku we Francji, sfinansowanemu
z pieniędzy zebranych przez darczyńców z kilku krajów, pokonał raka,
opowiada jego matka – Łucja Bielec. To pełna nadziei historia o ludzkiej
solidarności i możliwościach współczesnej medycyny.
Tę historię muszę opowiedzieć ja, ponieważ
Mariusz, kiedy zachorował w 1986 r. miał zaledwie 16 lat. Mało pamięta z tamtego okresu,
a o wielu rzeczach po prostu nie wie, bo nie
chcieliśmy go dodatkowo obciążać niektórymi informacjami.
Pierwszymi objawami choroby była senność, poty i powiększenie węzłów. Lekarz
podejrzewał zapalenie węzłów chłonnych.
Polecił okłady z borowiny, przepisał antybiotyk. Niestety objawy nie ustąpiły, a węzły
się powiększyły. Po miesiącu wykonano więc
badanie krwi i RTG klatki piersiowej. Po zapoznaniu się z wynikami skierowano nas ze
wstępną diagnozą raka płuca do pulmonologa. Pojechaliśmy do szpitala w Stalowej Woli,
gdzie dr Józef Pelc polecił wyłuskanie węzła
szyjnego w celu wykonania badania patomorfologicznego. Jeszcze tego samego dnia mąż
pojechał pociągiem do Lublina, by zawieźć
pobraną tkankę do zbadania. Czekał wiele
godzin na wynik. Diagnoza była porażająca – ziarnica złośliwa (chłoniak Hodgkina)
z przerzutami do płuc, stadium II B. Trzydzieści lat temu rokowania były jak najgorsze.
Trafiliśmy do szpitala onkologicznego na
Wawelskiej w Warszawie. Lekarka, która zbadała Mariusza miała mi tylko jedno do powiedzenia – Dobrze, że ma Pani jeszcze córkę,
bo syn nie ma szans na przeżycie. Mariusz trafił pod opiekę dra Janusza Medera, którego
dziś uważam za najlepszego przyjaciela mojej rodziny. Rozpoczęliśmy długą, trwającą
3 lata walkę o jego życie. Najpierw 9 miesięcy
chemii, po której nastąpiła poprawa, ale nie
było całkowitej remisji. Potem co 2–3 miesiące wznowa i kolejne kursy chemii. Mariusz
z trudem wytrzymywał to psychicznie. Chwytałam się różnych sposobów, by zgodził się na
następną chemię, np. pozwoliłam mu prowadzić samochód w drodze z Mielca do szpitala
w Warszawie. W końcu nie wytrzymał też organizm Mariusza. Doktor Meder oświadczył,
że wyczerpał już wszystkie możliwości lecze-
nia chemią i po 3 tygodniach spróbuje jeszcze
ostatniej metody – radioterapii.
Traf chciał, że znajomi z Francji, przysłali
nam informację prasową o światowej konferencji w Paryżu zorganizowanej przez
prof. M. Boirone poświęconej nowemu sposobowi leczenia pacjentów z nowotworami
krwi – przeszczepowi szpiku. Było to latem
1989 r. Dr Meder potwierdził, że warto by
pojechać na konsultacje do paryskiej kliniki. W tych czasach nie było to takie proste.
W pokonaniu problemów pomógł nam ówczesny szef Centralnego Związku Rzemiosła
– Zbigniew Rudnicki, który poprosił francuski Cech Rzemiosł o wsparcie. Dzięki temu
szybko otrzymaliśmy wizy i znaleźliśmy się
w Paryżu, gdzie przyjął nas pod swój dach
i otoczył opieką ks. Georges Marion. To On
wpadł na pomysł powołania Stowarzyszenia SOS Mariusz Bielec, które zbierało fundusze na leczenie mojego syna.
Za pierwsze 5000 franków, sfinansowano
badania i konsultacje, które trwały aż 2 tygodnie i odbywały się według precyzyjnie
sporządzonego harmonogramu. W końcu
stanęliśmy przed dyrektorem Hopital Saint
Louis – prof. M. Boiron, który oznajmił nam,
że jest szansa dla Mariusza – można u niego
wykonać przeszczep szpiku, ale wiąże się to
z ogromnymi kosztami wysokości 100 tys.
dolarów. Wyszłam z gabinetu z mieszanymi
uczuciami. Z jednej strony radości, że jest
ratunek dla mojego syna, a z drugiej przerażenia, że nie zdobędę tak wielkiej sumy. Moja
reakcja była niczym w porównaniu z zachowaniem Mariusza, który dostał ataku histerii
i krzyczał, że nie zgadza się na przeszczep,
bo jak ma umierać, to chce wracać do Polski.
Później wyjaśnił nam, że jego obawa przed
przeszczepem wzięła się stąd, iż przeczytał
w kolorowej gazecie o takim nieudanym zabiegu wykonanym w Polsce.
Teraz nastąpił etap przygotowań do przeszczepu autologicznego, z własnego szpiku
„Głos Pacjenta Onkologicznego” nr 5, listopad 2015
pacjenta. Najpierw przez miesiąc, raz w tygodniu Mariusz otrzymywał bardzo silną
dawkę chemii, po której po raz pierwszy
wyłysiał. W styczniu 1990 r. pobrano od
niego szpik, który poddano uzdrowieniu
in vitro, oczyszczono z komórek nowotworowych i przygotowano do przeszczepu. Mariusz ponownie trafił do szpitala na
transplantację szpiku. W kilka dni osuszono jego organizm z własnego szpiku kostnego. Organizm Mariusza był zupełnie
bezbronny immunologicznie. Leżał odizolowany w sterylnym namiocie. Wreszcie
nastąpił moment podania szpiku. Było to
w lutym 1990 r. Do dzisiaj widzę ten worek
– niczym wielka pąsowa róża – z którego
wolno spływało z powrotem życie do ciała
mojego syna.
Niestety nie obyło się bez komplikacji.
Pojawiła się wysoka 40-stopniowa gorączka. Mariusz miał typowe objawy aplazji –
całkowitej utraty funkcji szpiku – stracił
świadomość, był spuchnięty, nie było z nim
kontaktu, gorączka nie spadała. Lekarze
próbowali coraz to nowych leków. W laboratorium pracowano nad przygotowaniem
kolejnych preparatów krwi. Dla nich to też
była trudna sytuacja – na wykonywanych
w klinice 600 przeszczepów rocznie, zdarzał się jeden, góra dwa takie przypadki.
Po 4 tygodniach walki, z powodu bliżej
nieokreślonej infekcji, w marcu przy łóżku
Mariusza zjawiło się całe lekarskie konsylium: prof. Christian Gisselebrecht,
prof. Frija Jaques oraz kierownik laboratorium. Synowi podano nowy lek. Wszyscy
z niepokojem i nadzieją czekali na reakcję.
Mnie poproszono, bym co jakiś czas pytała
Mariusza, czy nie kręci mu się w głowie. Na
początku coś nie wyraźnie mamrotał, aż za
którymś razem ryknął tubalnie – Przecież
mówiłem, że mi się nie kręci. Profesor usłyszawszy ten ryk zatarł ręce i z wyraźną ulgą
powiedział – Będzie dobrze.
13
Jakość życia w chorobie nowotworowej
Uspokojona wróciłam do siebie. Rano zadzwonił telefon. Była niedziela, dzień tygodnia i pora, o której w Paryżu do nikogo się
nie dzwoni, chyba że… Pełna obaw podniosłam słuchawkę i usłyszałam głos Mariusza.
Zapytałam, czy ma gorączkę. Odpowiedział, że 36,6 stopni. To był dzień urodzin
Mariusza. Lepszego prezentu nie mógł dostać. Organizm syna przyjął szpik, ale teraz
ważne było żeby się on uaktywnił i zaczął
produkować białe ciałka. Kiedy osiągnęły
magiczną liczbę 950, lekarze uznali, że walka z nowotworem jest wygrana.
Dziś, po 25 latach po raz pierwszy publicznie zwierzam się z tej historii. Chcę
podziękować ludziom, którzy byli wtedy
przy nas. Starałam się wymienić ich wszystkich z imienia i nazwiska, ale jesteśmy też
wdzięczni tysiącom anonimowych darczyńców, przede wszystkim z Francji, a także
z Polski i Stanów Zjednoczonych. Historia
Mariusza, to historia ludzkiej solidarności, która potrafi ocalić życie. Moja historia, to historia matki, która potrafi poruszyć
górę, żeby ratować dziecko. Dalszy ciąg naszej historii to powstanie i działalność Fundacji SOS Życie, której by nie było, gdyby
nie moje osobiste doświadczenia.
Czytałam w „Głosie Pacjenta Onkologicznego” historię Marzenki Erm, ślicznej,
młodej dziewczyny, która tak jak Mariusz
zmaga się z chłoniakiem Hodgkina i tak,
jak mój syn dzięki pomocy ludzi zebrała fundusze na nowoczesną terapię. To
przykre, że w naszym kraju, który chwali
się sukcesami gospodarczymi, nadal nie
można znaleźć pieniędzy na refundację
innowacyjnego leczenia dla takich osób.
Historia Mariusza uczy przecież, że to, co
wydaje się niemożliwe jest czasami możliwe, a nowe terapie personalizowane, immunoonkolgia otwierają przed chorymi
na nowotwory nowe perspektywy.
Hipertermia metodą wspomagającą
leczenie nowotworów
Ostatnio prowadzona jest w Polsce dyskusja na temat zastosowania hipertermii w leczeniu
nowotworów. Przeciwnicy tej metody nazywają ją nawet „szarlatanerią” i wzywają do zamknięcia
ośrodków hipertermii. Postanowiłam przyjrzeć się bliżej tej metodzie docierając do wyników badań
klinicznych – Aleksandra Rudnicka
Definicja
Czym jest hipertermia wyjaśnia prof. Bogdan Michalski, prezes Polskiego Towarzystwa
Hipertermii Ginekologicznej – Hipertermia,
jak czytamy na oficjalnej stronie Amerykańskiego Towarzystwa Onkologicznego jest
uznaną formą terapii wspomagającą leczenie nowotworów(1). Pod pojęciem hipertermii rozumiemy temperaturę ciała wyższą niż
normalna, która może być przyczyną gorączki
lub wstrząsu termicznego, ale mając na myśli tę formę terapii mówimy o zamierzonym,
bezpiecznym i kontrolowanym podwyższaniu
temperatury ciała w celu leczenia, w tym również onkologicznego.
Historia
Zanurzanie w gorącym wosku znane było
w medycynie od czasów starożytnych. Metodę tę opisywano na papirusach i wspominał
o niej Hipokrates. W czasach nowożytnych
hipertermia została zarzucona i na nowo
odkryta w XIX wieku. W 1866 r. niemiecki
lekarz W. Busch opisał przypadki spontanicznej, nie spowodowanej jakimkolwiek leczeniem, regresji mięsaków tkanek miękkich
w przebiegu wysokiej gorączki wywołanej
infekcją bakteryjną organizmu. Trzydzieści
14
lat później w Niemczech hipertermię próbowano już stosować w leczeniu raka szyjki
macicy. W 1910 r. opisano korzystny wpływ
hipertermii jako uzupełnienia radioterapii.
Hipertermia w Europie i na świecie
Pierwsze badania naukowe, dotyczące stosowania hipertermii przy zwalczaniu komórek nowotworowych, rozpoczęto w Europie
w latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku.
Niemieccy badacze odkryli, że lokalne podniesienie temperatury do ponad +40,5°C działa
cytotoksycznie na komórki rakowe i prowadzi
do ich obumierania. Obecnie metoda hipertermii jest stosowana w ponad 300 ośrodkach
medycznych na terenie Niemiec (28% to duże
kliniki, 72% prywatne praktyki lekarskie)
i w wielu procedurach jest refundowana.
W wielu krajach uważana jest za 4. podstawową metodę leczenia raka. Zaakceptowała ją
amerykańska FDA – Agencja Żywności i Leków, a Medicare refunduje koszty.
W 1975 r. w Waszyngtonie odbył się I Międzynarodowy Kongres „Hipertermia w onkologii”. Lekarze, stosujący w praktyce tę metodę
wymieniają swoje doświadczenia w ramach
Europejskiego Towarzystwa Hipertermii Onkologicznej (ESHO). Dotychczas odbyło ono
już 30 zjazdów, które gromadziły każdorazowo ponad 200 lekarzy.
Hipertermia w Polsce
Pierwszą prywatną placówkę hipertermii
w naszym kraju stworzył pacjent chory na zawansowanego, przerzutowego raka żołądka,
któremu w Polsce nie zaproponowano żadnego
leczenia i przepowiadano tylko 3 miesiące życia.
Jego terapii podjęli się niemieccy lekarze, którzy
oprócz terapii immunologicznej – szczepionkami z komórek dendrytycznych – zastosowali
również hipertermię. Dzięki temu leczeniu
chory przeżył ponad 2 lata. Chcąc wspomóc
polskich pacjentów, sprowadził hipertermię do
Polski oraz powołał Fundację Onkologiczną
NADZIEJA. Obecnie działa u nas 17 placówek
medycznych – publicznych i prywatnych – stosujących hipertermię. W naszym kraju zarejestrowano dwa towarzystwa hipertermii. Jednym
z celów statutowych Polskiego Towarzystwa Hipertermii Onkologicznej, skupiającego przede
wszystkim lekarzy, jest refundacja hipertermii.
Hipertermia w onkologii
Jakie jest działanie hipertermii w przypadku
nowotworów wyjaśnia prof. Bogdan Michalski
– stosowanie w leczeniu temperatury do 42oC
„Głos Pacjenta Onkologicznego” nr 5, listopad 2015
Jakość życia w chorobie nowotworowej
ma dwukierunkowe działanie(2). Po pierwsze
– wysoka temperatura powoduje zniszczenie
komórki nowotworowej bez lub przy minimalnym uszkodzeniu komórki zdrowej(3). Śmierć
komórki nowotworowej pod wpływem podwyższonej temperatury następuje z powodu
wewnątrzkomórkowego uszkodzenia struktur
białkowych, powodując tym samym zmniejszenie masy guza(4). Po drugie stosowanie
temperatur w zakresie 39–42oC ma działanie
aktywujące układ immunologiczny pacjenta,
czyli jest pewną formą immunoterapii(5).
Decyzję o zakwalifikowaniu pacjenta do
leczenia z wykorzystaniem metody hipertermii podejmuje lekarz onkolog, uwzględniając
konkretny stan kliniczny chorego. Określa
on możliwości leczenia, częstotliwość zabiegów oraz ich intensywność i ustala wielkość
parametrów: moc, poziom temperatury, aby
osiągnąć maksymalny efekt medyczny.
Ze względu na możliwość leczenia skojarzonego i wyższą efektywność takich połączonych terapii oraz brak toksyczności
hipertermii, korzyści z jej zastosowania może
odnieść niemal każdy chory na nowotwór.
Ważną cechą hipertermii jest nieinwazyjność,
to znaczy zdolność do oddziaływania na tkanki nowotworowe położone głębiej w ciele pacjenta bez konieczności operowania, dlatego
też hipertermia jest wskazana przy nowotworach i guzach nie nadających się do usunięcia
chirurgicznego. Zaletami hipertermii jest też
łatwość dostosowania do indywidualnych potrzeb pacjenta, lepsza jakość życia. Korzyści ze
stosowania hipertermii w onkologii to przede
wszystkim poprawa wskaźników przeżycia,
zwiększenie kontroli miejscowej nowotworu
i czasu trwania do progresji choroby.
Prof. Janusz Skowronek z Wielkopolskiego
Centrum Onkologii uważa, że – Hipertermia,
czyli przegrzanie guza nowotworowego, staje
się jedną z cenionych metod walki z rakiem.
Jest to niejonizujący (non-ionizing form) rodzaj radioterapii, który może istotnie zwiększyć skuteczność leczenia raka. Hipertermię
można stosować jako leczenie miejscowe (hipertermia głęboka, powierzchowna), leczenie
regionalne lub ogólnoustrojowe(…). Zwykle
hipertermia jest stosowana łącznie z innymi
metodami leczenia, takimi jak radioterapia lub
chemioterapia. Hipertermia może zwiększyć
wrażliwość niektórych komórek nowotworowych lub uszkodzić te, które są niewrażliwe na
inne formy terapii. Hipertermia i radioterapia
łączone w leczeniu skojarzonym są stosowane
bezpośrednio jedno po drugim (z przerwą nie-
przekraczającą godziny lub dwóch godzin). Hipertermia może również zwiększyć skuteczność
niektórych cytostatyków(6).
Biologiczne działanie hipertermii
W radioterapii uszkodzenia powodowane przez promieniowanie w spirali DNA są
utrwalane przez działanie podwyższonej
temperatury, co utrudnia proces naprawczy
komórek rakowych. Uszkadza także błonę
komórkową i jądrową oraz organelle komórkowe. Ze względu na fakt, iż nowotwór
zaopatrywany jest w krew przez naczynia
patologiczne, jest on bardziej wrażliwy na
wzrost temperatury niż tkanki zdrowe. Miejscowy wzrost temperatury wywołuje zwiększenie, nawet kilkukrotne, przepływu krwi
przez tkanki zdrowe. Powoduje to ich szybkie
schładzanie. Guzy nowotworowe są pozbawione tej możliwości i stąd są bardziej wrażliwe na działanie hipertermii. W zależności od
czasu działania podwyższonej temperatury
i jej wysokości można zwiększyć efekt biologicznego działania dawki promieniowania
jonizującego kilkukrotnie. Daje to nowe
możliwości zwiększania skuteczności standardowej radioterapii bądź skutecznego
powtórnego napromieniowania obniżoną
dawką promieniowania.
W przypadku kojarzenia hipertermii
z chemioterapią wykorzystywany jest fakt
szybszego zachodzenia reakcji chemicznych w podwyższonej temperaturze. Wzrost
ukrwienia podgrzewanego narządu, powoduje kumulację w nim cytostatyku oraz szybszą
jego penetrację do komórki. Osłabione lekami komórki nowotworowe są podatniejsze na
destrukcyjne działanie temperatury i masowo
ulegają apoptozie (śmierci komórkowej).
Działanie terapeutyczne hipertermii polega na wzmocnieniu niektórych mechanizmów samoobrony immunologicznej
organizmu, których osłabienie jest często
działaniem niepożądanym chemioterapii.
W przypadku wielu pacjentów hipertermia
jest w stanie częściowo kompensować ten
efekt uboczny poprzez uruchomienie dodatkowych procesów samoobrony organizmu.
Najważniejszym z nich jest uaktywnienie komórek NK tzw. Naturalnych Zabójców (z ang.
Natural Killer), których zadaniem jest niszczenie komórek rozpoznanych jako wrogie.
Komórki NK są aktywowane przez pewien
szczególny rodzaj białka Hsp70 (ang. Heat
Shock Protein), które pojawia się na powierzchni komórek rakowych. Do tego typu
„Głos Pacjenta Onkologicznego” nr 5, listopad 2015
komórek NK należą limfocyty T. Przenikanie
limfocytów w mikrootoczenie nowotworu jest
mechanizmem immunologicznym korzystnym dla pacjentów, bowiem są one w stanie
bezpośrednio zniszczyć komórki rakowe przy
umiarkowanej hipertermii (ok. 39,5°C)(7).
Hipertermia całościowa
Hipertermia całego ciała skupia się głównie
na aktywowaniu całego systemu immunologicznego. Udowodniony naukowo mechanizm tej reakcji opisaliśmy w skrócie powyżej.
Zainteresowanych odsyłamy do publikacji
zwierających dowody naukowe zamieszczone w najbardziej prestiżowych czasopismach(7). Trudno się wobec tych faktów zgodzić
z twierdzeniem prof. Jacka Jassema, że: Hipertermia całego ciała to czysta szarlataneria. Nie
znam ani jednego rzetelnego badania, które
wykazałoby dobroczynny efekt przeciwnowotworowy podgrzewania jakiś narządów lub
całego ciała jako samodzielnej metody leczenia(8). Hipertermia ogólnoustrojowa może
być stosowana w każdym rodzaju nowotworu, stopień zaawansowania choroby nie ma
znaczenia. Zabieg ten trwa od 50 minut do
nawet 4–6 godzin. Ilość zabiegów jest zależna
od stanu pacjenta oraz tego, czy korzysta już
z radioterapii lub chemioterapii. Zabiegi wykonuje pielęgniarka według zlecenia lekarza,
który w wywiadzie wstępnym ustala, czy nie
występują przeciwwskazania do hipertermii.
Hipertermia miejscowa
W ciągu ostatnich dziesięciu lat opracowano
nowatorskie techniki tzw. hipertermii głębokiej, polegającej na zastosowaniu kombinacji promieniowania elektromagnetycznego
i ultradźwięków, dzięki której ogrzewane są
tkanki położone głębiej w ciele pacjenta, bez
konieczności podnoszenia temperatury całego ciała. Na tej zasadzie działa system Celsius
TCS zastosowany w najnowocześniejszym
sprzęcie do hipertermii. Miejscowa hipertermia jest wysoko efektywna, ponieważ komórki rakowe zawierają inny rodzaj białka, które
jest grubsze i masywniejsze. Podczas zabiegu,
ten typ białka wchłania energię w większym
stopniu niż białko komórek zdrowych, co
powoduje nagrzanie komórki nowotworowej
do wyższej temperatury. Sąsiadujące zdrowe
komórki nie są objęte tym działaniem i nagrzewają się w mniejszym stopniu. Zabieg
hipertermii lokalnej trwa 45–60 minut. W leczeniu tą metodą zalecanych jest minimum
7–10 zabiegów.
15
Jakość życia w chorobie nowotworowej
Hipertermia nie jest w naszym kraju refundowana, a koszt cyklu zbiegów w prywatnej placówce kształtuje się w granicach
od 6.000 zł/10 zabiegów do 15.000 zł/30 zabiegów. NFZ płaci jedynie za bardzo drogi
(30–60 tys.) specjalistyczny zabieg stosowany
w onkologii ginekologicznej tzw. HIPEC.
Hipertermia jako leczenie paliatywne
Hipertermia nie leczy radykalnie, tu pełna zgoda z prof. Jackiem Jassemem, nie jest
monoterapią w leczeniu onkologicznym, nie
zastąpi innowacyjnych leków immunokompetentych. Może natomiast przygotować,
wzmocnić wyniszczony, osłabiony immunologicznie organizm pacjenta do przeprowadzenia chemio- czy radioterapii, zmniejszyć
wielkość guza. Tylko w jednym przypadku
możemy mówić o hipertermii jako monoterapii. W zaawansowanym stanie choroby
nowotworowej, kiedy np. szanse na całkowite
wyleczenie są już znikome, stosuje się hipertermię całego ciała, także jako metodę wspomagającą leczenie bólu i terapię paliatywną.
Żaden z prywatnych ośrodków hipertermii
nie głosi, jakoby metoda ta miała zastosowanie jako radykalna monoterapia w chorobach
nowotworowych, nawet Polski Instytut Hipertermii Onkologicznej, wspomniany przez prof.
Jacka Jassema. Jedyną winą jego Prezesa jest
to, że przesadził z nadaniem swojej poradni
nazwy Instytut, zwyczajowo zastrzeżonej dla
placówek prowadzących działalność naukowo-badawczą. Nieprawdziwe jest też twierdzenie z artykułu na portalu Termedia, jakoby:
Podobne do tego w Gdańsku „instytuty” powstały także w innych miastach w Polsce, w tym
w Warszawie i Krakowie. Nie ma żadnych innych instytutów hipertermii, ani w Warszawie,
ani w Krakowie, ani też nigdzie indziej w Polsce, choć przydałby się prawdziwy, prowadzący
badania naukowe instytut hipertermii w naszym kraju, bo wiedza na ten temat tej metody
wśród lekarzy, dziennikarzy, jak i pacjentów
jest, delikatnie mówiąc, niepełna.
Dowody naukowe
Zanim wylejemy dziecko z kąpielą, a wojewodowie zaczną zamykać placówki hipertermii w Polsce, warto zapoznać się z wynikami
badań klinicznych. Jak mówi prof. Bogdan
Michalski – Ośrodkom medycznym, które wykorzystują metodę hipertermii w leczeniu pacjentów onkologicznych trudno jest prowadzić
badania naukowe ze względu na skąpe dotacje
na prowadzenie takich badań. Bardzo trudno
16
jest też zebrać jednorodną grupę chorych, którzy mogliby wziąć udział w badaniach randomizowanych. Nie mniej jednak badania są
prowadzone, a ich wyniki publikowane w liczących się pismach medycznych takich jak
„Journal of Radiation Oncology, Biology, Physics” czy prestiżowym „Lancet”(9).
W ostatnich 15 latach opublikowano wyniki ponad 30 badań klinicznych dotyczących
hipertermii (w tym 17 badań III fazy), prowadzonych w wiodących ośrodkach europejskich i północno-amerykańskich. Wykazano
synergistyczne działanie połączonych terapii
– poprawę wyników leczenia przeciwnowotworowego u pacjentów, u których dodatkowo
zastosowano hipertermię średnio o 20–30%,
w porównaniu z chorymi poddanymi tylko
tradycyjnym metodom leczenia. Wyniki badań klinicznych potwierdzają skuteczność
hipertermii w połączeniu z radio- i chemioterapią w leczeniu: mięsaków, czerniaka, nowotworów głowy i szyi, mózgu, płuc, przełyku,
piersi, pęcherza moczowego, odbytnicy, wątroby, jajnika, szyjki macicy i skóry. Ostatnie
wyniki badań pokazały, że leczenie skojarzone
poprawiło odsetki dwuletnich przeżyć u pacjentów z glejakami mózgu z 15% do 31%.
Tylko w ostatnich szesnastu latach na temat hipertermii całego ciała (whole body
hypertermia) odnotowano 25 tys. doniesień
naukowych z zakresu badań człowieka i na
zwierzętach, w tym 22 tys. artykułów w czasopismach naukowych, około 1,5 tys. doniesień książkowych w bazach medycznych
Medline – mówi prof. Bogdan Michalski
i dodaje – Przyszłością tej metody leczenia
będzie zastosowanie nanocząsteczek metali
łączących się z komórką nowotworową i jej
zniszczenie po podwyższeniu temperatury
takiej cząsteczki z zastosowaniem urządzeń
stosowanych w hipertermii.
Spór o hipertermię w Polsce
Przytoczone dowody naukowe przekonują,
że hipertermia to nie szarlataneria.
Faktem jest, że niektóre z prywatnych placówek proponują obok hipertermii mało
znane w Polsce procedury medyczne, których
nazwy dodatkowo są fatalnie tłumaczone,
wprowadzając w błąd nie tylko pacjentów, ale
i lekarzy. Każdy, kto choć trochę zna się na onkologii, jeśli przeczyta o „szczepieniach przeciwrakowych”, zareaguje jak prezesi polskich
onkologicznych towarzystw naukowych,
którzy przestrzegają przed takimi praktykami(10). Gdy tymczasem, w praktyce oznacza
to leczenie za pomocą komórek dendrytycznych pacjenta.
Takie nieprofesjonalne działania marketingowe szkodzą placówkom hipertermii i są wodą na
młyn dla wypowiedzi w stylu Pani Magdaleny
Kręczkowskiej: Przestrzegamy przed prywatnymi ośrodkami, które żądają zapłaty za wykonaną usługę. Ich celem jest osiągnięcie zysku, a nie
zdrowie chorego. Trudno wymagać, aby usługa
wykonana przez prywatną placówkę nie przynosiła jej zysku. Pomijając absurd ekonomiczny, to takie działanie byłoby wręcz nielegalne.
Na podany przez Panią Kręczkowską przykład
pacjenta, który jakoby zmarł na czerniaka z powodu zastosowania hipertermii, odpowiedź
jest prosta – w odniesieni do każdej metody
leczenia można znaleźć przykłady niepowodzeń i sukcesów. Poza tym, nie każda metoda
jest dla każdego pacjenta, ale każdy chory ma
prawo do korzystania z takich terapii, które są
dla niego najlepsze. Nie może być też tak, że pacjent jest leczony jedynie słusznymi metodami
stosowanymi przez prowadzącego go lekarza.
W terapii pacjentów onkologicznych, zwłaszcza
zmagających się z nowotworami o charakterze
przewlekłym, coraz większe znaczenie odgrywają metody wspomagające leczenie takie jak
właśnie hipertermia, której w świetle dowodów
naukowych nie można odmówić skuteczności.
Pełny tekst artykułu na www.pkopo.pl
w zakładce Aktualności.
Piśmiennictwo:
1. American Cancer Society. Statement on
hyperthermia. http://www.cancer.org/Treatment/
TreatmentsandSideEffects/TreatmentTypes/
hypertermia accessed 17 May 2012.
2. National Cancer Institute. Hyperthermia in Cancer
Treatment: Questions and Answers. Accessed
at www.cancer.gov/ cancertopics/ factsheet/
Therapy/ hyperthermia on June 13, 2013.
3. v an der Zee J. Heating the patient: a promising
approach? Annals of Oncology 2002; 13: 1173–1184.
4. Hildebrandt B, Wust P, Ahlers O, et al. The
cellular and molecular basis of hyperthermia.
Critical Reviews in Oncology/Hematology
2002; 43: 33–56.
5. Sulyok I, Fleischmann E, Stift A, Roth G, LebherzEichinger D, Kasper D, Spittler A, Kimberger O.
Effect of operative fever-range whole-body
hyperthermia on immunological markers in
patients undergoing colorectal cancer surgery,
Br. J. Anaesth 2012: 109: 754–761.
6. www.termedia.pl/Hipertermia-w-leczeniunowotworow-zlosliwych,38,5646,0,0.html
7. Więcej w artykule na www.pkopo.pl, zakładka Aktualności.
8. Joanna Gromadzka-Anzelewicz, Wojewoda
mówi „nie” hipertermii, Dzienniki
Bałtycki,12.10.2015, s. 1, 8-9.
9. L inki do wyników powyższych badań, wybranych
z US National Library of Medicine National Institutes
of Health w Aktualnościach na www.pkopo.pl
10. h
ttps://ptok.pl/strona_glowna/wspolne_stanowisko_
onkologicznych_towarzystw_naukowych
„Głos Pacjenta Onkologicznego” nr 5, listopad 2015
„Głos Pacjenta Onkologicznego” nr 5, listopad 2015
17
Jakość życia w chorobie nowotworowej
E- papieros – mniejsze zagrożenie dla życia?
Jarosław Gośliński – redaktor naczelny portalu zwrotnikraka.pl
zmierzył się z kolejnym kontrowersyjnym problemem, tym razem
dotyczącym e-papierosów. W swoim artykule próbuje odpowiedzieć
na pytanie, czy wapowanie jest mniejszym, czy też innego rodzaju
zagrożeniem dla życia e-palaczy?
Prestiżowy tytuł Oxford Dictionaries Word
of the Year przyznawany jest rokrocznie dla
wybranego, nowego słowa, które zrobiło
największą furorę. W 2014 roku uhonorowano „vape” (polski odpowiednik to „wapowanie”) – określenie służące do opisu
czynność wdychania i wydychania dymu
pochodzącego z elektronicznego papierosa. Wybór słowa zbiegł się z dyskusją
na temat powszechności oraz właściwości
e-papierosów. Ich popularność na świecie regularnie rośnie. Według szacunków,
w 2012 roku w 27 krajach Unii Europejskiej
liczba osób kiedykolwiek używających
e-papierosów wyniosła 29 mln. W Stanach Zjednoczonych liczba „chmurzących”
nastolatków potroiła się w ciągu zaledwie
dwóch lat. Liczbę e-palaczy w Polsce szacuje się na ponad 500 tys. osób.
Widok osoby wypuszczającej dym z czegoś w rodzaju dużego długopisu dawno
przestał szokować. Pojawia się natomiast
pytanie – na ile nowa moda/przyzwyczajenie/nałóg mogą stanowić zagrożenie dla zdrowia i życia użytkowników
e-papierosów. Odpowiedź na tę kwestię
dzieli zarówno badaczy, konsumentów,
jak i uznane instytucje eksperckie. O ile
Amerykańskie Towarzystwo Medyczne
widzi w nich niebezpieczny środek i drogę do sięgnięcia po tradycyjne papierosy,
to np. raport Brytyjskiej Agencji Zdrowia postuluje, aby lekarze przepisywali
e-papierosy osobom zgłaszającym się po
pomoc w rzuceniu palenia.
E-PAPIEROS
– NIKOTYNOWA PARA NA BATERIĘ
Elektroniczne papierosy wyglądem przypominają te klasyczne, choć są trochę większe. Ich mechanizm działania oparty jest na
inhalacji. Podstawą e-papierosa jest płyn nikotynowy (tzw. liquid) zawierający nikotynę
18
(w różnym stężeniu*), glikol propylenowy,
glicerynę, wodę oraz związki smakowozapachowe. Jego funkcjonowanie opiera
się na podgrzewaniu płynu nikotynowego,
którego opary wydostają się z ust pod postacią aerozolu. Elektronicznego papierosa
nie można palić, ponieważ w jego przypadku nie ma ognia. Urządzenie zasilane jest
przez baterię/akumulator, za pomocą której
liquid rozgrzewa się i paruje. Odparowywana nikotyna trafia bezpośrednio do płuc.
Podstawową zaletą e-papierosów jest brak
wydzielania niebezpiecznych dla zdrowia substancji smolistych, które są obecne
w tradycyjnych papierosach. Czy jednak
produkt ten – niezależnie od wersji – jest
faktycznie tak bezpieczny, jak przekonują
jego producenci?
ZA CZY PRZECIW
– PROBLEMATYCZNY GADŻET
Kogo by nie zapytać, opinie usłyszy się
sprzeczne: jedni uznają e-papierosy za
skuteczniejszą formę walki z nałogiem
i bezpieczniejszy substytut klasycznych papierosów, inni za nieuchronne zagrożenie
dla zdrowia. Tradycyjny dym tytoniowy jest
jednym z najgroźniejszych czynników rakotwórczych. Główny strumień dymu papierosowego jest aerozolem zawierającym blisko
4000 specyficznych substancji chemicznych.
Cząstki stałe (smoła) to około 3500 związków chemicznych, wśród których przeważa
nikotyna. W dymie tytoniowym znajduje
się wiele substancji o uznanym działaniu
rakotwórczym, w tym związki z grupy wielopierścieniowych węglowodorów aromatycznych (np. benzopiren), nitrozoaminy,
aminy aromatyczne, pochodne fenolu,
katechole i związki niektórych metali ciężkich. Szacuje się, że 9 na 10 osób, u których
doszło do rozwoju raka płuca jest palaczami
lub było nimi w przeszłości.
Faktem jest, że w przypadku e-papierosów
niebezpiecznych związków rakotwórczych i substancji chemicznych, które
dostają się do organizmu jest wielokrotnie mniej. E-papieros nie wydziela dymu,
tylko parę. O ile klasyczny papieros dymi
na dwa sposoby – ma tzw. strumień główny oraz strumień boczny, który ulatnia się
z papierosa, to w przypadku e-papierosa
nie ma bocznego dymu, dlatego jest on
bezpieczniejszy dla osób towarzyszących
(biernych palaczy). Paleniu tradycyjnego
tytoniu towarzyszy wydzielanie dużo większej ilości toksyn i związków chemicznych,
niż przy odparowywaniu.
Z drugiej strony, nie możemy być pewni
czy substancje, które wdychamy korzystając z e-papierosów są znane i bezpieczne.
Na rynku istnieje wiele firm produkujących
liquidy ze sprowadzanych z Chin najtańszych, źle oczyszczonych komponentów.
Brakuje też szczegółowych norm dotyczących tej kategorii produktów.
Zwolennicy elektronicznego palenia podkreślają, że e-papieros to mniejsze zło,
zdrowsza alternatywa i ratunek dla osób uzależnionych. Co jednak, gdy sięgają po niego
byli palacze lub osoby, które nigdy nie miały
w ustach tradycyjnego papierosa? Zdaniem
wielu ekspertów wapowanie potrafi uzależnić i z czasem staje się trwałym nawykiem.
Co ważne, badacze nadal nie potrafią też
przewidzieć długofalowych skutków, jakie
przynosi regularne inhalowanie do płuc
aerozolu z e-papierosów. Nie istnieją wiarygodne badania na ten temat, które byłyby
prowadzone przez dostatecznie długi czasu. Nie potrafimy miarodajnie określić, jak
zmieni się organizm człowieka po latach
czy dziesiątkach lat „chmurzenia”.
W ustawodawstwie nadal brakuje szczegółowych regulacji i norm związanych
z e-paleniem. Dopiero w 2014 roku Ko-
„Głos Pacjenta Onkologicznego” nr 5, listopad 2015
Jakość życia w chorobie nowotworowej
misja Europejska zdecydowała się wydać
dyrektywę regulującą podstawowe kwestie,
takie jak np. maksymalna moc liquidów, czy
niewłączanie e-papierosów do grupy leków.
Działa też silne lobby, które zabiega o włączenie e-papierosów do grupy leków. Wtedy producenci elektronicznych papierosów
zostaliby obciążeni obowiązkiem prowadzenia szczegółowych badań na własny
koszt i restrykcyjnymi procedurami bezpieczeństwa, co podniosłoby istotnie finalny koszt produktu. Również polskie prawo
nie wiele mowi w tej kwestii. Co ciekawe,
decyzją samorządowców, e-papierosów nie
wolno palić m.in. w środkach komunikacji publicznej w Poznaniu, Warszawie czy
Gdańsku, gdzie za złamanie tego zakazu
może grozić mandat.
wiskowego w Sosnowcu oraz na Wydziale
Farmaceutycznym Śląskiego Uniwersytetu Medycznego już od kilku lat bada, czy
e-papierosy są bezpieczne. W opinii eksperta, prowadzone badania w przeważającej części mają wydźwięk raczej pozytywny.
Choć elektroniczne papierosy nie są zdrowe i nieszkodliwe, to są mniej szkodliwe
od tradycyjnych. Profesor Sobczak zwraca jednak uwagę, że nadal nie wiemy, jakie
będą długofalowe skutki ich stosowania.
PODSUMOWANIE
Warto na koniec przytoczyć opinię
prof. Andrzeja Sobczaka, który w Instytucie Medycyny Pracy i Zdrowia Środo-
Jarosław Gośliński
portal onkologiczny zwrotnikraka.pl
Thomas Eissenberg z Center for the Study of Tobacco Products ostrzega: Ci, którzy
używają e-papierosów latami, prawdopodobnie nie umrą na choroby wywoływane
działaniem tytoniu. Ale nie wiadomo, czy
nie umrą z powodu e-palenia.
* Na rynku dostępne są również liquidy beznikotynowe.
Jeśli potrzebujesz porady i pomocy w rzucaniu palenia skontaktuj się ze specjalistyczną poradnią, gdzie otrzymasz wsparcie
specjalistów i psychologa. Możesz skonsultować się również z Twoim lekarzem
rodzinnym albo zadzwonić do Telefonicznej Poradni Pomocy Palącym pod numer:
801 108 108.
Zobacz więcej (dostęp 01.10.2015):
● www.gazetaprawna.pl/artykuly
/889404,wielka-brytania-e-papierosyna-recepte.html
● www.polityka.pl/tygodnikpolityka/
nauka/1624391,1,e-papierosy-szkodza-czy-nie-5-kluczowych-pytani-watpliwosci.read
● www.asco.org/practice-research/tobacco-cessation-and-control-resources
● www.polityka.pl/tygodnikpolityka/
spoleczenstwo/1583353,3,co-dalej-z-epapierosami.read
E jak energia
Dr Sybilla Berwid-Wójtowicz, specjalistka z zakresu dietetyki,
w cyklicznym felietonie wyjaśnia, jakiego rodzaju energii, z jakich
źródeł pochodzącej i w jakich ilościach, powinniśmy dostarczać
naszemu organizmowi w czasie choroby onkologicznej, aby nie
dopuścić do jego niedożywienia i wyniszczenia.
Organizm ludzki – podobnie jak budynek
– potrzebuje energii, aby prawidłowo działały wszystkie jego podstawowe funkcje. Kiedy
w kotłowni zaczyna brakować paliwa, palacz
zaczyna szukać alternatywnych źródeł energii.
Podobnie postępuje nasz organizm w chorobie. Niestety, gdy ulegną wyczerpaniu dostępne możliwości, oznacza to niszczenie rezerw.
Dochodzi do spalania mięśni i tkanek zamiast
tłuszczu – tak jakby do kotłowni znoszono meble do spalenia. Dlatego rozsądne dostarczanie odpowiedniej energii podczas choroby
onkologicznej – w zależności od konkretnych potrzeb – pozwala uchronić organizm
przed niedożywieniem i wyniszczeniem.
Pozwala też poprawić wyniki leczenia i długości przeżycia pacjentów onkologicznych.
Jakiego paliwa dorzucać do „pieca” jakim jest
organizm, aby z jednej strony nie wybuchł,
a z drugiej nie zgasł jego płomień?
W większości przypadków choroba zmienia
zapotrzebowanie na różne składniki odżywcze. Powoduje często także zmianę w proporcjach makro i mikro składników dostarczanych
z pokarmem. Zależnie od rodzaju choroby
i przyjętej terapii, te zmiany mogą znacząco
różnić się od naszej dotychczasowej diety. W tej
sytuacji warto, aby w przygotowywaniu i planowym spożywaniu posiłków pacjent miał
silne wsparcie członków rodziny, czy innych
opiekunów. I nie chodzi o samo sporządzanie
potraw lecz o pilnowanie ich spożywania w odpowiednich proporcjach, ilościach oraz czasie,
ponieważ może się nagle okazać, że chory ma
prawie dwa razy większe potrzeby niż człowiek
zdrowy. Nie zawsze oznacza to, że ma jeść codziennie dwa obiady.
Konkretne produkty spożywcze mają różną
wartość odżywczą i energetyczną. Jeden gram
tłuszczu dostarcza do organizmu prawie 2,5 raza
„Głos Pacjenta Onkologicznego” nr 5, listopad 2015
więcej energii niż białko czy węglowodany. Co
więcej, białko jest cenne do odbudowy organizmu i nie wolno nam dopuszczać do tego, aby
organizm wykorzystywał je na cele energetyczne. Dlatego pacjentom onkologicznym poleca
się dodawanie tłustych dodatków do jedzenia,
aby wzmocnić jego energetyczność, a także
smakowitość. Jeśli majonez, czy roztopione na
warzywach masło poprawia ich smak, to warto
nim w rozsądnych ilościach wzbogacić potrawę.
Zakup też olej tłoczony na zimno bogaty w kwasy tłuszczowe omega 3 (np. olej lniany) i dodawaj
łyżeczkę do potraw. Jeśli możesz – jedz orzechy
lub pasty orzechowo- warzywne (np. hummus).
Bardzo ważne jest też skomponowanie
wartościowych posiłków ze zróżnicowanych
surowców wraz z ich odpowiednim zagęszczeniem energetycznym. Optymalnie zaleca
się spożywanie 3 posiłków głównych i 3 przekąsek w ciągu dnia. Jeżeli nie dajesz rady zjadać
19
Onko-ABC
większych posiłków jednorazowo, postaraj się,
aby na każdy z nich wchodziła objętość ok. kubka pokarmu. W każdym z posiłków powinna
znaleźć się porcja jednej z 3 głównych grup
surowcowych. Powinna to być porcja skrobi
z pełnoziarnistych produktów (np. 3 czubate
łyżki płatków pełnoziarnistych), porcja roślin
nie skrobiowych tj. około szklanki, (przynajmniej 3 porcje warzyw dziennie i 2 porcje owoców w różnych kolorach) oraz źródło dobrze
przyswajalnego białka (białe mięso drobiowe
lub ryby, nabiał, przetwory roślin strączkowych
np. tofu). Podgotowane warzywa możesz zmiksować w gęstą zupę krem, dodać do niej łyżeczkę oleju lub mniej zdrowej, lecz smakowitej
i energetycznej śmietany. Komponując posiłki
pamiętaj, że nadmierne spożycie mięsa czerwonego i przetworzonego (wędlin, wędzonek
i konserw) zwiększa ryzyko zachorowania na
nowotwory. Uważaj, aby w tygodniu spożycie
ogólnej puli produktów z tej grupy nie przekraczało łącznie 300 g.
Osoby, które lubią koktajle, a mają kłopoty
ze spożyciem zwykłego pożywienia, powinny sięgnąć po doustne suplementy pokarmowe dostępne w aptece, takie jak napoje
20
Resource 2.0. Mogą je spożywać zamiast odrębnego posiłku, bez obawy o zbilansowanie
codziennej diety, lub stosować jako dodatek/
bazę do koktajlu ze świeżymi owocami, płatkami pełnoziarnistymi. Mogą też zmiksować
je z chudym twarogiem, tworząc odżywczy
„serek homogenizowany”. Trzeba uważać jednak na kupowane produkty, takie jak zwykły
serek homogenizowany czy topiony, które nie
są zalecane ze względu na wysoką zawartość
niekorzystnych tłuszczów trans, a także często
cukrów prostych.
Zwykłe napoje jogurtowe, nie mają tak wartościowego profilu odżywczego, jak specjalne doustne suplementy pokarmowe. Przede
wszystkim zwykle jogurty owocowe mają
2,5 krotnie mniejszą wartość energetyczną.
Prawie ¾ energii w nich zawartej pochodzi
z cukrów prostych, których w specjalnych
doustnych suplementach pokarmowych jest
ponad 6 razy mniej. Produkty te dostarczają
istotną ilość energii z tłuszczu i to głównie
z tzw. zdrowych tłuszczy, gdy tym czasem połowa tłuszczu w jogurcie owocowym należy
do tzw. tłuszczów nasyconych. Dlatego nie zamieniajmy specjalnych napojów dla pacjen-
tów na zwykłe produkty spożywcze, gdyż nie
mają one odpowiedniej wartości odżywczej.
Zbilansowanie oraz dobór surowców koktajlów należy skonsultować ze specjalistą, gdyż
połączenia niektórych zdrowych składników,
mogą czasem mieć niekorzystny wpływ na
nadwyrężony organizm chorego onkologicznie
i mogą mieć zbyt małą energetyczność. Np. tzw.
koktajle zielone, czyli połączenie jogurtu lub
kefiru ze szpinakiem liściastym może prowadzić do kamicy nerek.
Najbezpieczniej będzie dla Ciebie jako pacjenta, gdy miksując tego typu posiłki, oprzesz
się o receptury zalecone przez dietetyka klinicznego i doustne suplementy pokarmowe
dostępne w aptece (także w formie preparatów
cząstkowych – czyli np. samo białko jako neutralny w smaku proszek Resorce Instant Protein
do uzupełnienia głównych posiłków). Nie
wszystkie doustne suplementy pokarmowe na
rynku są zbilansowane – niektóre moga być
elementem bardzo restrykcyjnej diety tłuszczowo-białkowej, w których nawet nieznaczne
zmiany mogą mieć wpływ na twój metabolizm
i samopoczucie. Natomiast bezpiecznie możesz
zawsze sięgnąć po napoje Resource 2.0.
„Głos Pacjenta Onkologicznego” nr 5, listopad 2015
Prawo i medycyna
Dlaczego niektóre leki
nie trafiają do refundacji
Adwokat Monika Duszyńska udziela pomocy prawnej z zakresu
refundacji i prawa farmaceutycznego firmom z sektora
farmaceutycznego i wyrobów medycznych oraz podmiotom leczniczym.
Przygotowała oraz negocjowała projekty instrumentów dzielenia
ryzyka. Wielokrotnie brała udział w negocjacjach cenowych z Komisją
Ekonomiczną Ministerstwa Zdrowia. W artykule stara się odpowiedzieć
na pytanie, dlaczego negocjacje w sprawie refundacji leków kończą się
często niepowodzeniem, a leki są niedostępne dla pacjentów.
Czasem słyszymy, że jakiś ważny lek onkologiczny nie otrzymał refundacji, gdyż
Ministerstwo Zdrowia nie doszło do porozumienia z firmą w sprawie jego ceny.
Docierają do nas rozbieżne opinie, dlaczego tak się stało. Ministerstwo utrzymuje,
że cena oferowana przez producenta była
za wysoka, zaś producent ma poczucie, że
nie miał szansy odpowiedzieć na oczekiwania Ministerstwa oferując cenę niższą niż
pierwotnie proponowaną. Jak to wygląda
w praktyce?
W toku postępowania, dotyczącego objęcia refundacją leku producent oferuje
określoną cenę. Dodatkowo może on zaoferować tzw. instrument dzielenia ryzyka,
który najczęściej polega na zobowiązaniu
producenta do odprowadzania części przychodów ze sprzedaży leku z powrotem do
NFZ lub obowiązku stosowania specjalnej
obniżonej ceny przy sprzedaży leku do
szpitali. Dzięki instrumentowi dzielenia
ryzyka rzeczywisty koszt leku dla płatnika
publicznego, jakim jest NFZ, jest niższy.
Ustawa refundacyjna wprowadza negocjacyjny system ustalania ceny przez
producenta – wnioskującego o refundację produktu – oraz Ministra Zdrowia,
jako organu prowadzącego to postępowanie i decydującego o objęciu refundacją.
Oczywiście lek, czy inny produkt zgłaszany
do refundacji, jest oceniany pod wieloma
innymi aspektami, w szczególności pod
kątem efektywności klinicznej, bezpieczeństwa stosowania, relacji korzyści zdrowotnych do ryzyka stosowania, czy stosunku
kosztów leku, którego dotyczy wniosek do
uzyskiwanych efektów zdrowotnych w porównaniu do dotychczas refundowanych
leków w danej jednostce chorobowej. Nie-
mniej jednak negocjacje dotyczące m.in.
ceny i instrumentów dzielenia ryzyka są
niezwykle istotnym elementem postępowania refundacyjnego, mającym niejednokrotnie rozstrzygające znaczenie dla objęcia
leku refundacją.
Zgodnie z ustawą refundacyjną, negocjacje prowadzi Komisja Ekonomiczna.
Sposób prowadzenia negocjacji określa
ustawa refundacyjna oraz Zarządzenie
Ministra Zdrowia w sprawie Komisji
Ekonomicznej, obejmujące m.in. jej regulamin. Na marginesie warto zaznaczyć,
że przepisy prawa nie umożliwiają udziału
środowisk pacjenckich w negocjacjach cenowych.
Niestety, Regulamin Komisji wprowadza
sposób procedowania, który budzi wątpliwości co do jego zgodności z zapisami
ustawy refundacyjnej oraz ogranicza możliwość modyfikowania proponowanej ceny
przez podmiot wnioskujący o refundację.
Mianowicie, ustawa stanowi, że Komisja
prowadzi negocjacje w składach pięcioosobowych, stosując określone kryteria. Zatem
to Komisji – działającej w pięcioosobowym składzie tzw. Zespole Negocjacyjnym
– przysługują ustawowe kompetencje do
negocjowania ceny z producentem, oraz
do podejmowania ustaleń, które Komisja
Ekonomiczna w pełnym składzie powinna jedynie zatwierdzić w drodze uchwały.
Tymczasem w praktyce wygląda to zupełnie inaczej. Regulamin Komisji Ekonomicznej wprowadza zasadę, że dopiero
Komisja w pełnym składzie rozpatruje
ustalenia poczynione z wnioskodawcą
podczas jego spotkania z tzw. składem
negocjacyjnym, który w Regulaminie jest
traktowany odrębnie od Komisji. W re-
„Głos Pacjenta Onkologicznego” nr 5, listopad 2015
zultacie okazuje się, że skład negocjacyjny
nie jest decyzyjny, a wynik negocjacji, czyli
konsensus wypracowany podczas spotkania producenta ze składem negocjacyjnym
Komisji, nie jest wcale wiążący dla Komisji w pełnym składzie. Może ona podjąć
uchwałę wyrażającą stanowisko negatywne
w kwestii objęcia refundacją, nawet jeśli
producent i Komisja na spotkaniu ustaliła
jakąś cenę, stanowiącą zapisany w protokole tzw. wynik negocjacji.
W konsekwencji takiej praktyki producent, opuszczając spotkanie ze składem
negocjacyjnym, które w zasadzie jest jedynym gwarantowanym przez ustawę
bezpośrednim kontaktem z Komisją Ekonomiczną, nie ma wiedzy, czy jego propozycja zostanie ostatecznie zaakceptowana.
Nie wie także, jakie są faktyczne oczekiwania cenowe organu prowadzącego postępowanie oraz w jakiej mierze jego propozycja
do nich nie przystaje. Skład negocjacyjny
czasem proponuje ceny dużo niższe od oferowanych przez producenta, co dla wnioskodawcy często jest nie do zaakceptowania
z biznesowego punktu widzenia i wtedy jest
podpisywany protokół rozbieżności. Czasem jednak wyższe ceny, oferowane przez
producenta, są mimo protokołu rozbieżności akceptowane przez Komisję w pełnym
składzie, a w innych przypadkach wnioskodawca dopiero z uchwały Komisji dowiaduje się, że jego propozycja cenowa nie
została przyjęta i stanowisko Komisji jest
negatywne.
Pytanie, czy wnioskodawca ma wtedy
jeszcze szansę zareagować i zgłosić inną,
bardziej atrakcyjną dla organu ofertę, jeśli może sobie na to pozwolić. Do tej pory
w praktyce takie sytuacje się zdarzały,
21
Prawo i medycyna
tj. producent, po zapoznaniu się z ostatecznymi oczekiwaniami organu, jeśli mógł, to
obniżał uprzednio proponowaną cenę lub
proponował bardziej atrakcyjny dla płatnika instrument dzielenia ryzyka. W takiej
sytuacji obniżone ceny lub zmieniony
projekt instrumentu dzielenia ryzyka były
akceptowane, jako propozycja do dalszej
oceny dokonywanej przez organ. Można
powiedzieć, że był to element faktycznych
negocjacji, gdzie strony poznawszy swoje
oczekiwania, dopasowują swoje propozycje
do oczekiwań drugiej strony, W czasie takich negocjacji producent może co najmniej
raz zmodyfikować swoją ofertę, a możliwość
dokonania modyfikacji oferty nie jest ograniczona wyłącznie do czasu trwania spotkania z Zespołem Negocjacyjnym, które trwa
maksymalnie kilka godzin.
Niestety, wydaje się, że ta dobra praktyka, choć nie będąca regułą, nie będzie
kontynuowana. W związku z orzeczeniami sądów administracyjnych z tego roku
(wyrok WSA w Warszawie z dn. 6 maja
2015 r., VI SA/Wa 87/15 i wyrok NSA
z dn. 21 października 2015 r., NSA II GSK
1131/15) można się spodziewać, że nie będzie już skuteczne proponowanie nowej
ceny po ustaleniach z Zespołem Negocjacyjnym Komisji Ekonomicznej. Nie będzie
można też oczekiwać, że Komisja Ekonomiczna na skutek modyfikacji propozycji
cenowej, zechce przyjrzeć się nowej propozycji i wydać kolejną uchwałę ze swoim
stanowiskiem w sprawie. Co więcej, w wyroku z 6 maja 2015 r. WSA uznał, że Komisja Ekonomiczna nie jest zobowiązana
do sporządzania uzasadnienia swoich
uchwał, pomimo że, prowadząc negocjacje, powinna stosować określone w ustawie kryteria. Tymczasem, jeśli uchwała jest
pozbawiona uzasadnienia, nie można w żaden sposób zweryfikować prawidłowości
zastosowania kryteriów. Jest niepokojące
również to, że wyrażona przez sąd administracyjny troska o szybkość postępowania (postępowanie refundacyjne powinno
zakończyć się w terminie 180 dni od dnia
złożenia kompletnego wniosku, wraz z całą
wymaganą dokumentacją) wygrała z troską
o doprowadzenie do uzyskania konsensusu
i objęcie produktu refundacją, choćby za
cenę ewentualnego niewielkiego przedłużenia postępowania.
Wydaje się, że najlepszym rozwiązaniem
na ten moment byłoby wyraźne dopuszczenie co najmniej jednej modyfikacji
ceny czy instrumentu dzielenia ryzyka po
spotkaniu z Komisją Ekonomiczną, tak aby
umożliwić producentowi złożenie oferty
możliwie dostosowanej do oczekiwań organu, już po ich poznaniu. Ponieważ skład
negocjacyjny nie jest decyzyjny, co wynika z zapisów Regulaminu Komisji Ekono-
micznej o sposobie procedowania Komisji,
pożądanym rozwiązaniem byłoby najpierw zakomunikowanie wnioskodawcy
projektu stanowiska Komisji działającej
w pełnym składzie, z jakimś przynajmniej
skróconym uzasadnieniem tego stanowiska, oraz udzielenie mu terminu, np. 7 dni,
do złożenia ostatecznej propozycji cenowej. Następnie Komisja w pełnym składzie
podejmowałaby ostateczną uchwałę obejmującą jej stanowisko w sprawie propozycji
cenowej wnioskodawcy, złożonej w odpowiedzi na projekt uchwały Komisji. Uchwałom Komisji powinno zawsze towarzyszyć
uzasadnienie, odnoszące się do kryteriów,
jakimi jest ona zobowiązana kierować się
prowadząc negocjacje z wnioskodawcą.
Taki sposób procedowania nie byłby niezgodny z obecnie obowiązującymi przepisami, choć lepszym rozwiązaniem byłoby
zapisanie go przynajmniej w Regulaminie
Komisji, aby była jasność, że wszyscy producenci są traktowani w ten sam sposób
oraz aby taki sposób procedowania był egzekwowalny. Postępowanie refundacyjne
może wydłużyłoby się nieco, ale pozwoliłoby uniknąć sytuacji, w których lek nie jest
objęty refundacją nie dlatego, że producent
nie osiągnął porozumienia z Ministrem
Zdrowia, ale dlatego, że nie dostosował
swojej oferty cenowej do oczekiwań organu
we właściwym momencie.
Rola organizacji pacjentów
w dostępie do innowacyjnych
terapii onkologicznych
Prezes Polskiej Koalicji Pacjentów Onkologicznych – Szymon
Chrostowski przedstawia stanowisko w sprawie udziału organizacji
pacjentów w negocjacjach cenowych w procesie refundacji leków.
We współczesnym świecie informacja
o nowych, innowacyjnych terapiach dociera
błyskawicznie. Pacjenci szybko dowiadują
się o tym, że w Ameryce czy Europie został
zarejestrowany nowy lek, który w wielu krajach jest refundowany i chcą tego samego
w Polsce. Niestety w naszym kraju proces
dostępu do nowoczesnych leków jest długi i czasami z niewiadomych powodów
kończy się niepowodzeniem. Chorzy na
22
nowotwory często zwracają się do Polskiej
Koalicji Pacjentów Onkologicznych z pytaniem dlaczego tak się dzieje i co my, jako
organizacja pacjentów możemy zrobić, aby
lek, który może uratować czy przedłużyć
ich życie, był dostępny.
Nasza działalność w tym zakresie jest dwukierunkowa. Z jednej strony pomagamy
w sposób konkretny poszczególnym osobom, a z drugiej staramy się rekomendo-
wać zmiany prawne, systemowe, istotne
dla wszystkich pacjentów onkologicznych.
Praktyczna pomoc polega na zbieraniu pieniędzy na leki dla konkretnych osób, poprzez
zakładanie w ramach organizacji indywidualnych subkont celowych, co robi wiele fundacji. W ramach prowadzonej przez Koalicję
akcji „Pacjent Wykluczony” pomagamy też
chorym prawnie, udzielając informacji i kontaktując ich z kancelariami w całej Polsce,
„Głos Pacjenta Onkologicznego” nr 5, listopad 2015
Prawo i medycyna
pracującymi pro publico bono. Wspieramy też
całe grupy chorych, np. pacjentów z mielofibrozą walczących o refundację jednego konkretnego leku, który nie tylko ułatwiłby ich
codzienne zmagania z chorobą, ale dał możliwość przygotowania do zabiegu ratującego
życie. W tej sprawie redagujemy i wysyłamy
pisma i petycje, ułatwiamy kontakt z decydentami. Informujemy też poprzez media
społeczeństwo o sytuacji tych chorych.
Nasza praca na rzecz zmian systemowych to
przede wszystkim wprowadzony w tym roku
pakiet onkologiczny, dzięki któremu dostęp do
diagnostyki i podstawowego leczenia stał się dla
chorych na nowotwory szybszy. Niewiele osób
ma świadomość, że pakiet nie obejmuje innowacyjnych terapii dostępnych w Polsce w ramach programów lekowych, których tworzenie
i funkcjonowanie reguluje ustawa refundacyjna. Rola organizacji pacjentów w tych procedurach jest ograniczona. Możemy jedynie
uczestniczyć, i rzeczywiście bierzemy udział,
w części prac prowadzonych przez Agencję
Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji
(AOTMiT), opiniując z punktu widzenia pacjentów leki, które są w procesie kwalifikacji do
refundacji. Mamy też swojego przedstawiciela
z Biura Rzecznika Praw Pacjenta, który na stałe reprezentuje pacjentów w pracach AOTMiT
i udziela nam potrzebnych informacji.
To, co dzieje się dalej w procesie refundacji
z pozytywnie zarekomendowanymi przez
AOTMiT lekami, jest objęte klauzulą poufności. Wiedzą o tym tylko przedstawiciele producenta leku, a ze strony Ministerstwa Zdrowia
zespół negocjacyjny i wydająca ostateczną decyzję Komisja Ekonomiczna z ministrem, czy
odpowiedzialnym za politykę lekową wiceministrem na czele. Jak napisała Pani mecenas
Monika Duszyńska: przepisy prawa nie umożliwiają udziału środowisk pacjenckich w negocjacjach cenowych.
W naszej opinii są to dobre przepisy. Nie
chcemy bowiem, by organizacje pacjenckie były kartą przetargową którejkolwiek ze
stron. Nie chcemy uczestniczyć w sytuacjach,
w których mógłby paść choć cień podejrzenie, że przedstawiciel pacjentów lub jego organizacja, skorzystali w jakiś sposób z udziału
w negocjacjach. Przestrzegałbym też liderów
organizacji pacjentów przed działaniami w tym
kierunku.
Jednak czytając artykuł Pani Mecenas i analizując docierające do nas informacje na temat
sposobu prowadzenia negocjacji cenowych leków, w trosce o interesy pacjenta, domagamy się
przejrzystości takiego postępowania przede
wszystkim w zakresie ujawnienia uzasadnienia odmowy refundacji w oparciu o konkretne kryteria. W świetle przedstawionych faktów
konieczne są także zmiany w samym procesie
prowadzenia negocjacji cenowych, umożliwiające wnioskodawcą wcześniejsze zapoznanie się z oczekiwaniami Komisji Ekonomicznej
i możliwość korekty pierwotnej oferty. Nie
mogą też być przeszkodą w refundacji niewiele
znaczące błędy proceduralne, np. jednodniowe
opóźnienie w dostarczeniu dokumentacji.
W sprawie oceny negocjacji cenowych leków
organizacje pacjentów są między przysłowiowym młotem a kowadłem. Doskonale znamy
stanowisko producentów leków, wielokrotnie
przedstawiane publicznie i precyzyjnie opisane
w artykule Pani mecenas Moniki Duszyńskiej.
Przede wszystkim chcielibyśmy poznać opinię
drugiej strony uczestniczącej w negocjacjach
cenowych, czyli Ministerstwa Zdrowia repre-
„Głos Pacjenta Onkologicznego” nr 5, listopad 2015
zentowanego przez Komisję Ekonomiczną.
Znamy odpowiedź firm farmaceutycznych
na pytanie: Dlaczego niektóre leki nie trafiają
do refundacji? Czekamy na odpowiedź Ministerstwa Zdrowia, bo dotychczasowa polityka
lekowa nie daje możliwości dostępu do innowacyjnych terapii wielu chorym na nowotwory.
Pakiet onkologiczny był pierwszym krokiem
wprowadzającym zmiany w polskiej onkologii. Wczesna diagnoza i w porę podjęte leczenie
to najwłaściwszy sposób ratowania chorych na
nowotwory, ale nie możemy też pozostawić bez
pomocy pacjentów, którzy z powodu zaawansowania choroby wymagają nowoczesnych terapii.
Udostępnienie diagnostyki molekularnej,
terapii spersonalizowanych, leków immunokompetentnych będzie kolejnym krokiem
w naszych działaniach. Musimy jednak zacząć od zmiany przepisów prawnych, rozporządzeń, w tym np. regulaminu prac Komisji
Ekonomicznej.
23
Kultura z onkologią w tle
„CHEMIA”
W ostatnim czasie na ekrany kin weszły dwa polskie filmy związane
z problematyką raka. Zainteresowanie tym tematem świadczy, że jest on
coraz bardziej obecny w naszym życiu, w przestrzeni naszej kultury. Filmy
powstałe na podstawie historii autentycznych postaci: Magdy Prokopowicz,
założycielki Fundacji Rak and Roll („Chemia”) i aktora Tadeusza Szymkowa
(„Żyć nie umierać”), pokazują w jak różny sposób rak determinuje życie
bohaterów i ich najbliższych. W tym numerze recenzja filmu „Chemia”.
Na „Chemię” poszłam z nadzieją, że obejrzę po prostu dobry film, mógł być nawet
w konwencji melodramatu, przy którym
uronię łezkę. Nie znałam Magdy osobiście,
tylko jej publiczny wizerunek i historię
związku z Bartkiem Prokopowiczem pokazywaną i kreowaną przez media. A z tego
– myślałam – jakby dobrze się postarać,
mógł powstać film w stylu „Szeptów i krzyków” Bergmana, czyli emocje, przeżycia
bohaterów totalnie obnażone bez taryfy
ulgowej. A może najlepiej opowiedzieć tę
historię prosto, w balladowym stylu… była
sobie dziewczyn, poznała chłopaka…
To, co zobaczyłam na ekranie, w ogóle
nie mieściło się w skali moich filmowych
wyobrażeń. Tego nie przewidziałam – kiczowaty, popowy kolaż stylów zakończony
sceną jak z horroru. Filmowa narracja jest
co rusz przerywana animacją rysunków,
rozwijającego się w ciele bohaterki nowotworu, jakby to nie było oczywiste i reżyser
musiał puszczać do nas oko, żebyśmy nie
zapominali, że to film o raku. I kolejny niepotrzebny ozdobnik – snująca się od czasu
do czasu postać dziewczyny (wokalistka
„Micromusic”) wyśpiewującej smętne teksty, a z drugiej strony ironiczne kontrapunktowanie scen znanymi przebojami. No
i na końcu scena rodem z horroru – para
bohaterów w miłosnych uściskach na płycie grobowca. Tyle o formie, poetyce filmu,
dalej nie chcę się pastwić. Typowy przykład
przerostu formy – w dodatku niestety nie
artystycznej – nad treścią.
O czym jest więc film, co zostało z opowiedzianej historii? Według zapowiedzi
mieliśmy obejrzeć film o dojrzewaniu,
o wielkiej miłości zdolnej pokonać wszystkie przeszkody, a o raku miało być tak przy
okazji. Tak więc przez połowę filmu Lena
(Agnieszka Żulewska) uprawia szaleńczą
jazdę samochodem i fruwa w tandetnej
spódniczce baletnicy z różowego tiulu, a jej
24
partner Benek (Tomasz Schuchardt) pozbywa się myśli o samobójstwie i wychodzi
z czarnego pokoju z wiszącym po środku
sznurem z pętlą. Przełomowa scena rozgrywa się oczywiście na cmentarzu, gdzie
On wyznaje jej miłość, a ona oświadcza
mu, że ma raka. Od tej chwili, pomijając
wspomniane formalne „ozdobniki”, zaczyna dziać się coś ważnego – walka z rakiem,
walka o kobiecość, walka o dziecko, walka o uratowanie związku, w końcu walka
o życie i najbardziej dramatyczne – zrezygnowanie z walki i pogodzenie z losem.
Celowo powtarzam słowo walka, bo bohaterka filmu jest pełna buntu i niezgody na
zaistniałą sytuację. Rzuca wyzwania chorobie, lekarzom, mężowi, całemu światu.
Decyduje się urodzić dziecko, choć zagraża
to jej życiu. Raz twierdzi, że choroba jest jej
osobista sprawą, to znowu, ma pretensję, że
Benek nie rozumie jej potrzeb. Z kolei Benek, mimo iż bardzo się stara, nie nadąża
za huśtawką nastrojów Leny i w końcu nie
wytrzymuje. Choć autorzy podkreślają, że
przede wszystkim miał to być film o emocjach, relacjach między bohaterami, a rak
nie miał być głównym wątkiem tej opowieści, to i tak nie dało się od niego uciec, bo to
rak budował ich emocje, kładł się cieniem
na ich związku, zawsze był z tyłu głowy. To
rak reżyserował ich życie, a oni starali się
sprostać pisanym przez niego rolom.
Razi też język filmu, pozbawiony autentycznych dialogów. Bohaterowie mówią do
siebie słowami znanymi z haseł kampanii
przeciwko nowotworom. W takiej poetyce i z takimi dialogami aktorzy nie zdołali
zbudować przekonujących psychologicznie
postaci, nie pokazali prawdziwych relacji,
jakie tworzą się między ludźmi w obliczu
śmiertelnej choroby. Zresztą nie z ich winy.
Nie dano im bowiem do zagrania materiału
osadzonego w realiach życia, fruwali w oparach absurdu. Szkoda, bo dla Agnieszki
Żulewskiej, jednej z najbardziej utalentowanych aktorek młodego pokolenia, była
to szansa na stworzenie kreacji. Jak sama
przyznała w wywiadzie dla „Zwierciadła”
nie chciała bazować na obserwacji chorych
na przykład na raka kobiet, zawierzyła reżyserowi i własnej wyobraźni, ale to jak
się okazuje jest zbyt mało. Przyznaję, że
„podglądanie” kobiet, będących w trakcie
choroby byłoby nie fair, poza tym, to traumatyczne przeżycie. Nie wiem, czy aktorka
czytała historie i rozmawiała z osobami,
które mają za sobą doświadczenie raka
piersi. Wtedy postać Leny byłaby być może
nie tak jednowymiarowa. Choć przyznaję,
że kilka scen filmu było naprawdę poruszających, jak np. ta przed pójściem Leny
do szpitala, kiedy to przygotowuje zapasy
jedzenia dla rodziny. Najbardziej prawdziwa w tym filmie była niestety rzeczywistość
szpitalna i bezduszna rzeczowość personelu medycznego.
W audycji radiowej reżyser mówił, że
chce robić filmy sięgające do istoty kina,
to jest przemawiające do emocji widza.
Niestety „Chemia” nie trafiła do moich
emocji. Jeśli już jakieś wywołała to złość,
że powstał film tak irytująco niedobry,
choć reżyser miał wszelkie dane, a przede
wszystkim bezcenne osobiste doświadczenie, na stworzenie interesującego, poruszającego prawdą obrazu, bez upiększeń
i udziwnień. Wystarczyło po prostu opowiedzieć historię. Ona sama w sobie była
wystarczająco dramatyczna, żeby poruszyć emocje. Odnoszę wrażenie, że twórca
„Chemii” miał zbyt wielu doradców lub za
bardzo starał się uatrakcyjnić obraz filmowy, nie umiał przeprowadzić obiektywnej
selekcji pomysłów. Wierzę, że następny
film Bartka Prokopowicza taki nie będzie.
Mniej fajerwerków, więcej prawdy.
Aleksandra Rudnicka
„Głos Pacjenta Onkologicznego” nr 5, listopad 2015
Onko-news
„Pozwól sobie pomóc” – Infolinia Onkologiczna
Dorota Grabowska, Paweł Zielazny, Karina Wiśniowska zapraszają do skorzystania z bezpłatnej
Infolinii Onkologicznej, prowadzonej przez Polskie Towarzysztwo Psychoonkologiczne,
udzielającej informacji na temat profilaktyki, diagnostyki i leczenia chorób nowotworowych,
a także wsparcia psychoonkologicznego dla pacjentów i ich bliskich.
Kiedy lekarz powie pacjentowi, że cierpi on na chorobę nowotworową i będzie
musiał poddać się leczeniu onkologicznemu, pojawia się silny lęk. Taka informacja
zawsze wywołuje szok i staje się źródłem
stresu zarówno tak dla samego chorego, jak
i dla jego otoczenia. Wiele osób dotkniętych tym problemem chce, aby udzielono
im rzetelnych informacji na temat badań,
przebiegu choroby i dostępnych możliwości leczenia. Poszukują one także wsparcia,
empatii i podtrzymania na duchu w trudnej sytuacji.
Właśnie w takich momentach z pomocą
przychodzi Infolinia Onkologiczna, którą
utworzono w Gdańsku w lutym 2012 roku.
Było to możliwe dzięki współpracy Urzędu
Marszałkowskiego Województwa Pomorskiego, Polskiego Towarzystwa Psychoonkologicznego i Wojewódzkiego Centrum
Onkologii w Gdańsku. Dzwoniąc pod
bezpłatny numer telefonu 800 080 164,
można uzyskać rzetelne informacje na
temat: choroby nowotworowej i jej profilaktyki, możliwości wykonania badań
diagnostycznych, różnych form leczenia,
pomocy psychologicznej i psychoonkologicznej, a także organizacji zrzeszających
pacjentów.
Infolinia współpracuje z Amazonkami,
Stowarzyszeniem Walki z Rakiem Płuca
i Fundacją Nieoczekiwana Podróż z Kwidzyna. Ponadto Infolinia jest także swego
rodzaju telefonem zaufaniu, dla tych osób,
które chciałyby podzielić się swoimi uczuciami, przeżyciami i troskami związanymi
z chorobą. Wolontariusze Infolinii Onkologicznej, pośród których znajdują się
psycholodzy i psychoonkolodzy, lekarze, studenci psychologii, a także osoby
w przeszłości leczące się z powodu choroby nowotworowej czekają na Państwa
telefony od poniedziałku do piątku w godzinach 18.00–22.00.
W trakcie dyżuru wolontariusz ma dostęp do komputerowych baz danych oraz
możliwość skorzystania z pomocy zespołu
konsultacyjnego, w skład którego wchodzą
lekarz onkolog, psychoonkolog, psycholog
kliniczny, prawnik i przedstawicielka organizacji pacjentów. W ciągu trzech i pół
roku działalności wolontariusze odebrali
przeszło 1700 telefonów, a wśród telefonujących znacznie przeważały panie.
W Infolinii często poruszana jest tematyka leczenia onkologicznego i radzenia sobie
z powikłaniami po terapii. Dzwoniący poszukują miejsc, gdzie mogliby wykonać badania
diagnostyczne lub skonsultować się ze specjalistą. W ostatnich miesiącach znacznie
wzrosło zainteresowanie dietą w chorobie
nowotworowej i po zakończeniu leczenia
oraz nowoczesnymi metodami leczenia.
Zdarza się, że rozmowa zaczyna się od pytania o raka, szczegóły związane z terapią. Po
chwili jednak daje się wyczuć, że dzwoniący
potrzebuje po prostu podzielić się tym, co
czuje. Lęk, niepewność, niepokój, poczucie
bezradności, żal i smutek to naturalna reakcja na wiadomość o rozpoznaniu nowotworu czy niepewność rokowania.
Podobne emocje przeżywają bliscy osoby chorującej, którzy pomagają i udzielają
wsparcia choremu, nierzadko skrywając
przy tym swoją bezsilność i smutek. Podczas rozmowy wolontariusze starają się
dać dzwoniącym przestrzeń do mówienia
o swoich obawach i do zadawania pytań,
niekiedy bardzo intymnych.
Infolinia Onkologiczna jest miejscem,
gdzie każdy może zostać wysłuchany
i uzyskać wsparcie. Telefony są odbierane
przez starannie przeszkolonych psychologów, psychoonkologów, studentów psychologii, osoby zmagające się w przeszłości
z nowotworem oraz członków organizacji
pacjenckich. Pozwól sobie pomóc, jesteśmy
tu dla Ciebie i dla Twoich najbliższych.
Bezpłatna Infolinia Onkologiczna
800 080 164
Czynna od poniedziałku do piątku
w godzinach 18.00–22.00
Społeczny monitoring wdrażania i realizacji
Pakietu Onkologicznego
ankiety dostępne online
Zapraszamy lekarzy poz, onkologów
oraz pacjentów onkologicznych z kartą DiLO na stronę
www.porozumieniedlaonkologii.pl
Czas, jaki poświęcą Państwo na wypełnienie ankiety będzie ważnym
wkładem w nasze wspóle starania o leczenie i opiekę
pacjentów onkologicznych w Polsce.
„Głos Pacjenta Onkologicznego” nr 5, listopad 2015
25
Onko-news
Pracuję jak dotychczas i czekam,
aż otworzą się nowe możliwości
JUBILEUSZ FUNDACJI SOS ŻYCIE
Fundacja SOS Życie powstała – jak większość organizacji wspierających chorych
i potrzebujących – z osobistych doświadczeń jej założycielki. Była swoistym votum,
złożonym przez Łucję Bielec, w podziękowaniu za uratowanie życia syna (s. 12).
W pierwszych latach marzeniem Łucji
– która poznała i doświadczyła, jak działa nowoczesna medycyna francuska – było
stworzenie w Polsce banku szpiku kostnego
i warunków do wykonywania jego transplantacji. Realizacja tak ambitnych planów
wymagała jednak zmian w całym systemie
ochrony zdrowia w kraju, dlatego Fundacja
SOS ŻYCIE skupiła się na realnej pomocy
dla chorych na białaczkę dzieci.
Kiedy w 1993 roku Łucja usłyszała o mammografie – aparacie wykrywającym zmiany
nowotworowe w piersi – postanowiła zająć
się profilaktyką, ratowaniem życia kobiet
zagrożonych rakiem piersi. Przez dwa lata
trwała zbiórka pieniędzy, zebrano 500 tys.
zł, zakupiono aparat i rozpoczęto działalność w dawnych pomieszczeniach przychodni WSK Mielec. Od 1998 r. program
badań poszerzono o cytologię. Determinacja, zaangażowanie, a także przemyślane
działania Łucji były doceniane i wspierane
merytorycznie oraz finansowo przez Ministerstwo Zdrowia i Centrum Onkologii
– Instytut w Warszawie.
Gabinet ginekologiczny w cytomammobusie
26
W 1999 r. Fundacja SOS Życie została zakwalifikowana do programu finansowanego
przez Bank Światowy, jako jeden z 6 ośrodków w Polsce, realizujących skryning raka
piersi i jeden z 12 ośrodków, prowadzący
badania przesiewowe w kierunku raka szyjki macicy. Celem programu było wypracowanie ogólnopolskiego modelowego skryningu
raka piersi i rak szyjki macicy. Mielecka Fundacja działająca na południowo-wschodnich
rubieżach naszego kraju stała się Modelowym
Ośrodkiem Wczesnego Wykrywania Raka
Piersi i Raka Macicy w Polsce. Zadaniem tych
ośrodków było szkolenie przez kolejnych 10 lat
następnych realizatorów programu. Rezultatem
ich pracy miało być stworzenie w naszym kraju sieci placówek, umożliwiających kobietom
z całej Polski dostęp do badań profilaktycznych
nowotworów piersi i szyjki macicy przez wyspecjalizowane w tym zakresie ośrodki.
Niestety realizacja programu została przerwana przez naszych decydentów. Fundacja
prowadziła dalej skryning, przekonana, że
Ministerstwo Zdrowia nadal dysponuje
środkami z Banku Światowego, co gwarantowała i do czego zobowiązywała je umowa.
NFZ nie uznał jednak wydatków poniesionych na badania profilaktyczne i sprawa
dopiero po kilku latach zmagań w sądzie
znalazła rozstrzygnięcie na rzecz Fundacji.
Był to okres osobiście szczególnie trudny
dla Łucji, która musiała stawić czoła licznym kontrolom, pomówieniom i atakom.
Fundacja SOS Życie mimo tych kłopotów nie
przestała rozwijać się, a nawet poszerzyła swoje terytorium, wyruszając naprzeciw potrzebom pacjentek w specjalnie przystosowanym
pojeździe – cytomammbusie. Pierwszą taką
jeżdżącą przychodnię Fundacja wydzierżawiła
od Polskiego Komitetu Zwalczania Raka, wyposażając ją we własny mammograf i sprzęt
ginekologiczny. Kolejny już cytomammobus
powstał z pieniędzy unijnych i był dziełem jubilerskiej precyzji Alfreda Bielca. Wykonał on
nie tylko projekt, ale i dopilnował szczegółowo
jego realizacji. Kobiety korzystające z badań
w tej mobilnej przychodni mówią, że nie ustępuje ona w niczym gabinetom ginekologicznym o najwyższym standardzie. Od 2003 r.
Fundacja SOS Życie odbyła 130 rund badań
raka piersi i narządów rodnych odwiedzając
25 powiatów województwa rzeszowskiego.
Jeśli przyjrzeć się realizacji misji Fundacji
SOS Życie w liczbach, to przez te 25 lat wyniki
są imponujące: wsparcie 1500 osób i grup chorych na raka, zakup sprzętu za 3 mln zł, 202 tys.
kobiet przebadanych w celu wykrycia nowotworu piersi i 88 tys. wykonanych cytologii. Wykrycie u 539 kobiet raka piersi, u 97 nowotworu
szyjki macicy, a u 23 607 zmian przednowotworowych tego narządu. Wydanie w tysiącach
nakładów materiałów informacyjne i edukacyj-
Cytomammobus Fundacji SOS ŻYCIE
„Głos Pacjenta Onkologicznego” nr 5, listopad 2015
Onko-news
nych, zorganizowanie 12 konferencji, 180 warsztatów, 35 szkoleń, 75 akcji promujących zdrowie
i profilaktykę wśród pacjentów oraz personelu
medycznego; jedna wielka regionalna kampania
na rzecz profilaktyki raka piersi „Uratuj kobietę”.
Dla Łucji jednak nie liczby są istotne, najważniejsze jest to, że kobieta, u której wykryto
zmiany nowotworowe nie zostaje sama z tym
problem. Jest natychmiast kierowana do szpitala, a Fundacja stale monitoruje proces leczenia swoich podopiecznych.
Fundacja jest także inspiracją do powstawania
nowych organizacji pacjenckich na terenie ziemi
rzeszowskiej. Wspierała swoim doświadczeniem
i pomagała stawiać pierwsze kroki stowarzyszeniom Amazonek w Mielcu i Rzeszowie oraz organizacji chorych na stwardnienie rozsiane.
Łucja Bielec cieszy się ogromnym szacunkiem miejscowej społeczności i poparciem
władz. Jej działalność jest szeroko znana i ceniona w Polsce. Jest prawdziwą ikoną ruchu
pacjenckiego. Jej dokonania uhonorowano między innymi w 2003 r. nagrodą PRO PUBLIKO
BONO za pierwszy w Polsce cytomammobus
oraz w 2009 roku za wkład w rozwój polskiej
ochrony zdrowia. Jak podkreśla, nie osiągnęła-
by tak wiele, gdyby nie wsparcie rodziny, przyjaciół, współpracowników, miejscowych władz
i wielu życzliwych ludzi. Jubileusz 25-lecia
Fundacji SOS Życie zorganizowany pod patronatem Marszałka Województwa Podkrapckiego
zgromadził nie tylko przedstawicieli miejscowej władzy i ochrony zdrowia, ale i najbardziej
znaczące osoby w polskiej onkologii. Był okazją
do przypomnienia historii, podsumowania dotychczasowych dokonań i podziękowania za lata
pracy na rzecz zdrowia mieszkańców regionu
rzeszowskiego.
W swojej działalności Fundacja stale napotyka trudności. Aktualnie największym
problem jest dostęp do bazy danych osobowych pacjentów NFZ, a jest to niezbędne do
zaplanowania skryningu i dotarcia z informacją o badaniach do określonej grupy kobiet.
Trudno jest zrozumieć, że Fundacja, będąca
jednym z podmiotów działających jako świadczeniodawca w ramach NFZ, nie może korzystać z tych danych. Łucja nie rozumie też
niektórych wójtów, którzy zamiast skorzystać
z kompleksowej oferty jej placówki, dbającej
o wysoką jakość badań, proponują kobietom ze
swojego terenu usługi firmy wykonującej jedy-
nie mammografię o standardach weryfikowanych według najniższych wymagań. W trosce
o zdrowie kobiet ciągle przekonuje miejscowych włodarzy i nie oddaje pola konkurencji.
Kiedy pytam Łucję, co dalej, odpowiada:
Trudno jest przekonać polityków do pochylenia się nad profilaktyką, a mamy przeciez
wypracowany model realizowania skryningu
w Polsce, zgodny ze światowymi standardami.
Unia Europejska zaczęła wymagać od nas,
żebyśmy pomyśleli o promocji zdrowia. Jeśli
nie będziemy zapobiegać chorobom nowotworowym, tylko będziemy zajmować się medycyną naprawczą, to w którymś momencie
nie starczy pieniędzy na drogie innowacyjne
leki. Technika obrazowania, diagnostyka poszły daleko do przodu i trzeba to wykorzystać.
Są już nawet na to pieniądze – z Unii i nasze własne. Jest też dobry Narodowy Program
Zdrowia Publicznego, w którym kładzie się
nacisk na propagowanie zdrowego stylu życia,
na profilaktykę. I co ważne, po raz pierwszy
obywatelskie organizacje pacjenckie będą mogły prowadzić projekty i uzyskać pieniądze
na ich finansowanie. Pracuję jak dotychczas
i czekam, aż otworzą się nowe możliwości.
SIĘGNIJ PO NASZĄ PIŁECZKĘ
CZYLI JAK WAŻNA JEST WCZESNA DIAGNOZA MIĘSAKÓW
W Polsce mięsaki tkanek miękkich rozpoznaje się u około
1 000 osób rocznie. Zachorowanie na ten nowotwór ma
charakter progresywny – liczba zachorowań w latach
1963–2004 wzrosła blisko 3-krotnie.
Większość chorych wielokrotnie odwiedza lekarzy zanim pojawi się podejrzenie
nowotworu, a w tym przypadku kluczowe
jest wczesne rozpoznanie, bo to ono daje
pacjentom szansę na skuteczne leczenie.
Dlatego Stowarzyszenie Pomocy Chorym
na Mięsaki SARCOMA już trzeci rok
z rzędu prowadzi kampanię edukacyjną
„Sięgnij po naszą piłeczkę”, którą kieruje
do środowisk lekarskich.
Celem kampanii „Sięgnij po naszą piłeczkę” jest edukacja i zwiększenie wczesnego
rozpoznawania mięsaków przez personel
służby zdrowia oraz kierowanie pacjentów
na konsultacje do lekarzy specjalistów w zakresie leczenia tego nowotworu. Uwrażliwiamy pracowników medycznych na nawet
niewielkie guzy u pacjentów. Do tej pory
w ramach naszej kampanii udało dotrzeć
się do ponad 1700 lekarzy rodzinnych,
onkologów, ortopedów, reumatologów
i rehabilitantów.
Sięgnij po naszą piłeczkę
– co robimy?
Inspiracją dla rozpoczęcia programu była
publikacja na Facebooku informacji o kampanii realizowanej przez SARCOMA UK
w Wielkiej Brytanii – Paulina Gmaj, która
jest członkiem naszego Stowarzyszenia, zwróciła się jesienią 2013 roku do SARCOMA UK
o możliwość wykorzystania kampanii w Polsce. Ucieszyliśmy się, gdy otrzymaliśmy zgodę.
Przyszedł moment na dostosowanie kampa-
„Głos Pacjenta Onkologicznego” nr 5, listopad 2015
nii do możliwości naszego Stowarzyszenia
i warunków krajowych. Kampanię „Sięgnij
po naszą piłeczkę” realizujemy już trzeci rok
i muszę przyznać, że cieszy się ona bardzo
dużym zainteresowaniem ze strony środowisk
lekarskich – informuje Kamil Dolecki, prezes
Stowarzyszenia Pomocy Chorym na Mięsaki
SARCOMA.
W ramach naszej kampanii prowadzimy
edukację i konsultacje na temat mięsaków
tkanek miękkich podczas wybranych kongresów medycznych i konferencji naukowych – Wszystkie zainteresowane osoby,
które odwiedzą nasze stoisko otrzymują od
nas fachową wiedzę, niezbędne materiały
edukacyjne na temat nowotworu i oczywiście piłeczkę golfową. Dodatkowo organizu-
27
Onko-news
jemy też specjalne mailingi, dzięki którym
każdy lekarz, niezależnie od specjalizacji,
może być na bieżąco w temacie mięsaków
tkanek miękkich – dodaje Kamil Dolecki.
SARCOMA – wielkość ma znaczenie
Symbolem kampanii jest piłeczka golfowa o średnicy 42 mm z nadrukiem „Czy
to SARCOMA?”. Piłeczka golfowa ma na
celu zwrócenie uwagi, że każdy guzek większy od rozmiarów piłki golfowej, a jednocześnie każda powiększająca się zmiana,
powinny być diagnozowane w specjalistycznych ośrodkach onkologicznych. – Mięsak
to bardzo demokratyczny nowotwór, może
na niego zachorować każdy, bez względu na
wiek czy płeć. Nowotwór przeważnie objawia się w postaci niebolesnego guza, który
utrzymuje się przez ponad 6 tygodni i może
występować w dowolnej części ciała. Mięsaki
stanowią około 1% wszystkich nowotworów
złośliwych u dorosłych i około 15% u dzieci. Nieleczony mięsak daje przerzuty i może
prowadzić do śmierci, dlatego tak ważna
jest szybka i poprawna diagnoza – mówi
prof. dr hab. n. med. Piotr Rutkowski,
Kierownik Kliniki Nowotworów Tkanek
Miękkich, Kości i Czerniaków Centrum
Onkologii-Instytutu im. Marii Skłodowskiej-Curie w Warszawie, prezes Polskiego Towarzystwa Chirurgii Onkologicznej,
i dodaje: Wykrycie mięsaka tkanek miękkich
o rozmiarze mniejszym niż 50 mm, czyli
mniejszego od piłeczki golfowej, zwiększa
wyleczenie nowotworu o co najmniej 20%.
Z naszych danych wynika, że przeciętna
wielkość wykrytej zmiany to 10 cm, dlatego
tak ważna jest edukacja lekarzy pierwszego
kontaktu, aby pacjent mógł od razu zostać
skierowany na prawidłowe leczenie do kliniki onkologicznej.
Co warto wiedzieć o mięsakach
tkanek miękkich (MTM)?
Mięsaki stanowią bardzo heterogenną
grupę nowotworów. Ponad 50% mięsaków
(MTM) zlokalizowanych jest na kończynach, a około 15% w przestrzeni zaotrzewnowej lub śródotrzewnowej. W większości
przypadków, jako jedyny objaw MTM stwierdza się niebolesny guz, a także niekiedy niebolesne zniekształcenie zarysów kończyny
w pobliżu stawów utrzymujące się, przez co
najmniej 6 tygodni. Wyróżniamy mięsaki:
tkanek miękkich, tkanek miękkich przestrzeni zaotrzewnowej i kości. Chorzy na
MTM do leczenia onkologicznego zgłaszają się późno, ponieważ obserwowany
guz nie daje dolegliwości bólowych i przez
to wydaje się być banalnym schorzeniem,
a jego obecność nie jest uciążliwa w pracy
zawodowej i życiu osobistym.
Wolontariusze ze Stowarzyszenia Sarcoma podczas spotkania
w ramach akcji „Sięgnij po naszą piłeczkę”
28
Każdą zmianę, zanim zostanie usunięta,
trzeba najpierw odpowiednio zdiagnozować.
Pacjent powinien wykonać badanie USG,
tomografię komputerową lub rezonans magnetyczny. W przypadku podejrzenia guza,
chory powinien wykonać biopsję. Szacuje
się, że na 100 łagodnych zmian 1 może okazać się mięsakiem, a jeśli zmiana położona
jest w głębi mięśni, to nawet na 10 łagodnych zmian 1 może być mięsakiem. Pacjent
z podejrzeniem tego nowotworu powinien
niezwłocznie zostać skierowany do specjalistycznego ośrodka onkologicznego.
O Stowarzyszeniu SARCOMA
Stowarzyszenie Pomocy Chorym na Mięsaki SARCOMA powstało w 2007 roku
w Warszawie. Z inicjatywą założenia Stowarzyszenia wystąpili pacjenci i personel
warszawskiej Kliniki Nowotworów Tkanek
Miękkich, Kości i Czerniaków Centrum
Onkologii-Instytutu im. Marii Skłodowskiej-Curie. Prezesem i jednym z założycieli
Stowarzyszenia jest Kamil Dolecki. Stowarzyszenie jest jedyną organizacją w Polsce zajmującą się tematyką rzadkich nowotworów
tkanki łącznej i kości – mięsaków. Organizacja zapewnia pełną informację i wsparcie
dla każdego, kto zostanie dotknięty tą chorobą: pacjentów, ich opiekunów, krewnych
i przyjaciół. Celem Stowarzyszenia jest zapewnienie jak najlepszych standardów leczenia i opieki chorym na mięsaki.
Więcej informacji o kampanii:
www.sarcoma.pl
Prof. Piotr Rutkowski i prezes Stowarzyszenia SARCOMA
– Kamil Dolecki
„Głos Pacjenta Onkologicznego” nr 5, listopad 2015
Onko-news
Innowacyjne terapie onkologiczne docenione
w konkursie Prix Galien
Nagroda Prix Galien Polska, która jest
przyznawana przez kapitułę składającą się
z wybitnych ekspertów i naukowców, honoruje wyjątkowe osiągnięcia w poprawie stanu zdrowia człowieka poprzez opracowanie
innowacyjnych terapii. W tegorocznej edycji
konkursu nagrodzono innowacyjne, przeło-
mowe terapie onkologiczne: niwolumab (czerniak i rak płuca) i pembrolizumab (czerniak)
w kategorii innowacyjny produkt leczniczy
w leczeniu zamkniętym oraz pertuzumab (rak
piersi) w kategorii innowacyjny produkt leczniczy w lecznictwie otwartym. Więcej o Prix
Galien i laureatach na www.prixgalien.pl
Radio ON
Internetowe radio ON dedykowane jest
osobom zainteresowanym tematyką onkologiczną, a także szeroko rozumianą profilaktyką i zdrowym stylem życia. Radio
wypełnia pozytywna muzyka, ciekawe audycje poradnicze i informacyjne (medycyna, psychologia, zdrowie, kulinaria), a także
rozmowy z ludźmi, którym choroba dodała
sił i chcą się dzielić swoją energią z innymi.
Na antenie także dawka kultury – książki,
filmy, muzyka i wydarzenia kulturalne, które napędzają do życia i dają nadzieję.
Wejdź i posłuchaj na radioon.org.pl i pobierz aplikację do słuchania tej stacji także
w telefonie.
Pierwszy w Polsce Cancer Club
W październiku 2015 roku z inicjatywy
Fundacji Spełnionych Marzeń rozpoczął
działalność pierwszy w Polsce i w Europie
„Cancer Club”. To niezwykłe miejsce powstało jako kluczowy element kampanii
„Odczaruj raka” z myślą o stale powiększającej się społeczności onkologicznej.
Kampania „Odczaruj Raka” przełamuje
stereotypy na temat osób z nowotworem,
a „Cancer Club” jest klimatycznym miejscem, które stwarza możliwość integracji
i aktywizacji tej społeczności. „CancerClub”
to azyl dla osób, doświadczonych chorobą
nowotworową, ich rodzin oraz bliskich,
gdzie w przyjaznej atmosferze, przy filiżance gorącej herbaty lub lampce domowego
wina, mogą poczuć się w pełni zrelaksowane. „Cancer Club” jest otwarty dla społeczności onkologicznej i dla każdego, kto
pragnie miło spędzić czas w atmosferze
starej Warszawy.
Zapraszamy – Warszawa, ul. Oleandrów 2/4.
Międzynarodowy Dzień Budowania Świadomości
o Guzach Neuroendokrynnych (NET)
Dzień ten jest obchodzony corocznie i ma
za zadanie zwrócić uwagę społeczeństwa,
mediów, a przede wszystkim lekarzy na
ten zagadkowy i trudny w diagnozie nowotwór. Jego głównym celem jest zapewnienie
wszystkim pacjentom z guzami neuroendokrynnymi we właściwym czasie diagnozy,
skutecznej terapii oraz najlepszej opieki.
W roku ubiegłym Polska po raz pierwszy
włączyła się do tej międzynarodowej akcji
za sprawą Stowarzyszenia Pacjentów i Osób
Wspierających Chorych na Guzy Neuroendokrynne. Więcej informacji na:
www.guzynet.pl oraz www.rakowiak.pl.
„Głos Pacjenta Onkologicznego” nr 5, listopad 2015
29
W poczekalni
CAŁA POLSKA PALI
Co roku w Polsce umiera na raka płuca 22 tys. osób – małe
miasteczko. Większość to palacze. Czy wprowadzona pięć lat
temu ustawa antynikotynowa zmieniła coś w tej przerażającej
statystyce? Co robi się w zakresie profilaktyki i pomocy osobom
uzależniony w zwalczeniu nałogu? Jeśli rozejrzymy się wokół
siebie zobaczymy, że problem ten dotyczy całego społeczeństwa
zarówno w przekroju wiekowym, terytorialnym jak i środowiskowym – oto kilka rodzajowych obrazków z cyklu CAŁA POLSKA PALI.
Kobiety siedzące w kucki, czyli palące matki Polki
Małe miasteczko w centrum Polski, upalny letni dzień. Na głównej ulicy pod ścianami butików siedzą w kucki trzy kobiety. Każda
z nich trzyma w jednej ręce kubek aromatycznej kawy, a w drugiej
dymiącego papierosa. Chwila odpoczynku, czy też sposób na zabicie nudy, bo klientów nie widać. Dlaczego palicie dziewczyny? – pytam obcesowo. Bo lubimy – odpowiada jedna z pań z uśmiechem.
A wiecie, że palenie to główna przyczyna raka płuca? – drążę dalej temat. Na coś trzeba umrzeć – słyszę standardową odpowiedź.
Widziałyście taką osobę, jak odchodziła? – zadaję kolejne pytanie.
Zapada cisza. A nie szkoda Wam tak puszczać pieniądze z dymem,
mogłybyście za nie kupić coś fajnego sobie, dzieciom? – zmieniam
trochę temat. No tak, ale to nałóg – tłumaczą się kobiety. Są tacy,
którzy dali mu radę, są na to sposoby, specjalistyczne poradnie,
gdzie uczą jak rzucić palenie, próbowałyście? – argumentuję. U nas
nie ma – odpowiadają krótko.
Palenie papierosów jest dla przeciętnej, zajętej pracą, domem
i dziećmi Polki chwilą „oddechu” w codziennym kieracie, pozwala zabić nudę, rozładować stres. Kobiety sięgają po papierosa, gdy
chcą się zrelaksować, kiedy są zdenerwowane. Nie bardzo zastanawiają się nad dalszymi konsekwencjami nałogu – tymi zdrowotnymi i finansowymi, bo papierosy są coraz droższe i coraz bardziej
drenują domowe budżety. Niewiele z palących kobiet wie, że rak
płuca – w dużej mierze zależny od palenia – to pierwszy powód
zgonu na nowotwory wśród Polek. Nie rak piersi, jak wiele osób
błędnie sądzi. To rak płuca czyni takie duże spustoszenie wśród
kobiet, bo ich organizm jest o wiele delikatniejszy.
Papierosy a wolność, czyli damy i celebrytki
Zachorowanie na raka płuca wśród polskich kobiet wzrasta także
dlatego, że mamy w naszej populacji coraz większą liczbę palących
pań. Palenie to wynik zmian obyczajowych, wątpliwe „dobrodziejstwo” zrównania praw płci. Papieros stał się głównym symbolem emancypacji. Jeszcze dwadzieścia lat temu wiele, zwłaszcza
dojrzałych kobiet, uważało za naganne zapalenie papierosa na ulicy. Damy, kobiety dobrze wychowane, jeśli już paliły, nie afiszowały się z papierosem w sytuacjach publicznych.
Dziś na ulicy palą kobiety w każdym wieku. W środkach masowego przekazu celebrytki, a także osoby, które określa się mianem
damy, uważane za wzór elegancji i zdrowego rozsądku, wygłaszają
teksty na temat wolności i palenia papierosów. Rzeczywiście, mają
prawo do niszczenia swojego zdrowia, ale przydałoby się trochę
świadomości na temat swojej społecznej roli i zamiast tworzyć złe
30
wzorce, może przyznać publicznie TAK PALĘ I TO JEST GŁUPIE,
NIKOMU NIE POLECAM zamiast PUBLICZNE PALENIE PAPIEROSÓW TO WYRAZ MOJEJ WOLNOŚCI. PALĘ I NIGDY
NIE PRZESTANĘ.
Palarnie w szkołach, moda na niepalenie wśród
studentów, czyli przyszłość narodu
Złe wzorce, które dają osoby publiczne, idą dalej w naród, a szczególnie jest na nie podatna młodzież. Młodzi ludzie, którzy skończyli 18 lat i są w świetle prawa dorośli, uważają, że też mają prawo do
palenia. Zdesperowanym dyrektorom liceów trudno nie przyznać
im racji, dlatego wolą żeby „dorośli” palacze oddawali się nałogowi
w odizolowanej palarni niż palili na oczach młodszych uczniów,
popalających w ubikacji czy innych szkolnych zakamarkach.
Spotkaną na ulicach Warszawy grupkę palącej młodzieży licealnej
zapytałam – Dlaczego palicie? Usłyszałam zananą odpowiedź – Jesteśmy uzależnieni. Przesadzacie, w tym wieku – odpowiedziałam.
Trudno uwierzyć, że moi młodzi rozmówcy są już uzależnieni od
palenia, ale z pewnością są na dobrej drodze do nałogu. Wyniki
ankiety przeprowadzonej wśród uczniów szkół ponad gimnazjalnych w Polsce pokazują, że aż 38% w tej grupie badanych
pali papierosy. Czy wyrosną z nich nałogowi palacze? Trzeba zrobić wszystko, żeby tak się nie stało, żeby w porę zmądrzeli i zadbali
o swoje zdrowie.
Jak jest z paleniem wśród młodzieży szkół wyższych? Z mojej
obserwacji wynika, że nie najlepiej. Na tyłach Centrum Onkologii
na warszawskim Ursynowie rozmawiałam z uczennicami szkoły
medycznej ćmiącymi papierosy. Były świadome zagrożenia, jakim jest palenie, przyznały, że to głupia moda, ale jeszcze zdążą
się oduczyć zanim zostaną lekarkami. Podobnie palące studentki
biologii; widziały fragment tkanki płuca palacza i zgodziły się, że
to nieprzyjemny widok. Też myślą o rzucenie palenia, bo źle wpływa na zdrowie i urodę. Jednak uważają, że jeszcze mają czas na
rozstanie się z nałogiem.
Niestety mamy mało informacji o paleniu wśród studentów.
Z nielicznych badań wiemy, że większość rozpoczynała palenie
w wieku szkolnym. Wśród studentów zauważono jednak, spowodowaną większą świadomością szkodliwości tego nałogu, modę
na niepalenie. Niski poziom uzależnienia oraz wysoki poziom
motywacji do zaprzestania palenia pozwala patrzeć z nadzieją na
przyszłość naszego narodu.
Pełna świadomość palenia, czyli elita narodu
Od czasu do czasu wystawiam wykonywaną przeze mnie biżuterię w holu pewnego wydawnictwa. Ostatnio z tyłu stoiska miałam
patio, gdzie co i rusz z filiżanką kawy podążali palacze, bowiem
była to piękna palarnia. Nie mogłam opanować swoich edukacyjnych zapędów i wdawałam się z nimi w pogawędkę na temat
palenia. Wszyscy moi rozmówcy mieli pełną świadomość i dużą
wiedzę o tym, czym jest i czym grozi uzależnienie od nikotyny.
Natomiast o porzuceniu zgubnego nałogu mniej chętnie rozmawiali. Na ten temat ich wiedza była dużo mniejsza i wyraźnie nie
byli zainteresowani jej poszerzeniem. Było im dobrze z paleniem,
„Głos Pacjenta Onkologicznego” nr 5, listopad 2015
W poczekalni
nie zamierzali się z nim rozstać. Choć byli ludźmi myślącymi racjonalnie i o szerokich horyzontach, nie chcieli uruchomić swojej
wyobraźni, nie chcieli spojrzeć w przyszłość. Będzie jak będzie.
Na koniec dnia przyszedł Szef Wydawnictwa. Opowiedziałam
mu o swojej „akcji edukacyjnej” i wyciągniętym z niej wniosku
– Świadomość w narodzie jest, tylko nie ma woli walki. Mój ulubiony Pan Redaktor pokiwał ze zrozumieniem głową, pogrzebał
w torbie i wyciągnął ze zwycięską miną e-papierosa. – To jest mniej
szkodliwe – powiedział z przekonaniem. Ręce mi opadły, nie miałam odwagi mierzyć się z intelektualnym siłaczem, a Pan Redaktor
odszedł „wapując” (nie mylić z rapując).
„Zakaz palenia” w sejmowym bistro,
czyli Wybrańcy Narodu
Po ostatnim w tej kadencji spotkaniu Sejmowego Zespołu
ds. Onkologii poszłyśmy z koleżanką coś przekąsić w Sejmowym
Bistro. Na ścianie wisiała dobrze widoczna tabliczka z przekreślonym papierosem – ewidentny zakaz palenia. Przy sąsiednim stoliku zasiadły dwie nobliwe Panie Posłanki i zaczęły palić eleganckie,
cieniutkie damskie papierosy. Spojrzałyśmy na siebie z koleżanką
ze zdziwieniem. Chyba nie zauważyły zakazu – szepnęła koleżanka
i zwróciła Paniom uwagę, że tu się nie pali, wskazując na znak zakazu palenia. Panie Posłanki zgodnie przytaknęły i dalej z lubością
zaciągały się dymkiem z papierosa.
Zaraz otworzę laptopa i przypomnę im ustawę antynikotynową
– syknęłam ze złością. Coś ty – roześmiała się koleżanka – przecież
to WYBRANKI NARODU, one są ponad ustawą.
Ustawa antynikotynowa,
czyli problem zamieciony pod dywan
Skoro lekceważą ustawę antynikotynową Wybrańcy Narodu (jak
się potem dowiedziałam, Sejmowe Bistro jest miejscem, gdzie pali
się bez ograniczeń), to trudno się dziwić, że ignoruje ją większość
społeczeństwa. Ilekroć zwracam uwagę osobom palącym na przystankach, spotykam się z pełnymi zdziwienia spojrzeniami obecnych i agresją osoby upomnianej. Nie słyszałam, żeby ktoś poniósł
karę za palenie w miejscach niedozwolonych.
Samo wprowadzenie ustawy jest sukcesem, choć na ocenę jej
wyników musimy poczekać. Jednak realizacja ustawy pozostawia
wiele do życzenia i to z winy nas wszystkich. Jesteśmy zbyt pobłażliwi dla palaczy – to nie my ograniczamy ich wolność, tylko oni
terroryzują nas swoim nałogiem, zmuszają osoby niepalące do
biernego palenia, które jest równie szkodliwe. Zwłaszcza dotyczy
to małych dzieci, które nie potrafią upomnieć się o swoje prawa.
Często widzę jak „troskliwy” rodzic, dziadek, czy opiekunka pcha
jedną ręką wózek z maluchem, a w drugiej trzyma dymiącego papierosa. Potem z dumą mówi, że był/a z dzieckiem na spacerze dla
zdrowia, na świeżym powietrzu. Nawet nie chcę myśleć, jakim powietrzem oddycha takie dziecko w domu.
Ustawa antynikotynowa ma co najmniej kilka luk. Zupełnie pomija problem palenia na balkonach i tzw. wspólnych częściach posesji. Zostawia to w gestii wspólnot mieszkaniowych, czy zarządów
spółdzielni. Mieszkańcy muszą specjalną uchwałą zabronić palenia
w takich miejscach, ale jej egzekwowanie od niezdyscyplinowanego
sąsiada palacza, to już nie taka prosta sprawa. W niektórych krajach
ustawa antynikotynowa jest dużo bardziej restrykcyjna – całkowi-
„Głos Pacjenta Onkologicznego” nr 5, listopad 2015
cie zabrania palenia w przestrzeni publicznej. W tych państwach
nie ma dyskusji na temat palenia w ulicznych ogródkach przy restauracji. Można spokojnie zjeść posiłek latem na powietrzu bez
obawy, że obok zasiądzie ktoś z papierosem.
W Polsce ustawa antynikotynowa jest, a jakoby by jej nie było
– bo jest ignorowana, ma luki i jest zbyt mało restrykcyjna. Miejmy nadzieję, że zajmie się nią nowy Minister Zdrowia i nowy Sejm.
Wykurzmy kurzących,
czyli Polska dla niepalących
Palenie jest poważnym problemem zdrowotnym – silnie uzależniającym i podstępnym nałogiem. Osoby, które palą, robią to
zwykle codziennie, systematycznie i bez ograniczeń. Skutki palenia,
jakkolwiek są uciążliwe dla otoczenia, to nie są tak spektakularne
jak picie alkoholu. Uzależnionej od alkoholu osobie trudno ukryć
przez dłuższy czas swój problem. Palacz może palić latami i jest tolerowany przez otoczenie. Sam też nie zauważa lub lekceważy swój
nałóg, nie jest on dla niego problemem do momentu poważnych
kłopotów zdrowotnych, a wtedy zwykle jest już za późno. Objawy
nowotworów płuc trudno jest zaobserwować i rozpoznać. Płuca nie
są unerwione i palacza nic nie boli, choć nowotwór w tym czasie już
się rozwija. Dopiero duszący kaszel jest sygnałem alarmowym.
Palenie jest też poważnym problemem ekonomicznym. Obliczono, że pewna celebrytka, paląca zresztą nie najdroższe papierosy, wypuszcza z dymem co miesiąc 1000 zł. Każdemu palaczowi
nie trudno jest obliczyć ile wydaje miesięcznie, czy rocznie na papierosy i co mógłby w zamian za to kupić sobie i swojej rodzinie.
To prosty rachunek i wiele palących osób po zrobieniu go rzuca
palenie właśnie z powodów ekonomicznych, a nie zdrowotnych.
Mówią – Nie stać mnie na palenie.
Palenie jest również problemem społecznym. Jako społeczeństwo
zadajemy sobie podobne pytanie – Czy stać nas na to, by ponosić koszt
leczenia osób z chorobami będącymi wynikiem czynnego lub biernego palenia? Co powinniśmy zrobić, aby zapobiec paleniu i pomóc
osobom uzależnionym? Oczywiście potrzebne są na szerszą skalę,
skierowane do młodzieży kampanie edukacyjne przestrzegające przed
paleniem, profilaktyka wtórna w postaci badań przesiewowych wśród
osób palących, zagrożonych rakiem płuca. Najtrudniejsze i najdroższe
jest leczenie uzależnionych, bo pozbycie się nałogu często wymaga nie
tylko terapii psychologicznej, ale i drogiego leczenia farmakologicznego. W Narodowym Programie Zdrowia Publicznego na najbliższe lata
są na to pieniądze, trzeba je mądrze zagospodarować.
Nie zapominajmy, że nasze zdrowie w dużej mierze zależy do
nas, od stylu życia jaki prowadzimy. W swoim pożegnalnym filmiku na Facebooku odchodzący minister zdrowia prof. Marian
Zembala życzył Polakom zdrowia i apelował o niepalenie, jak się
mówi na Śląsku – niekurzenie. Pan Profesor, przestrzegał, że palenie papierosów prowadzi do wielu groźnych schorzeń nie tylko nowotworów płuc, ale i raka jelita grubego oraz pęcherza moczowego,
a także chorób kardiologicznych czy astmy. W pełni podpisuję się
pod apelem Pana Profesora i proponuję żebyśmy się zjednoczyli pod hasłem polsko-śląskim. Wykurzmy kurzących – Polska dla
niepalących!
ALEKSANDRA RUDINCKA
Wszystkie sytuacje opisane w felietonie są autentyczne
31
WESOŁYCH Świąt i szczęśliwego nowego roku
Pogodnych, rodzinnych Świąt Bożego Narodzenia
oraz szczęśliwego Nowego Roku
z marzeniami, o które warto walczyć,
z radościami, którymi warto się dzielić,
z przyjaciółmi, z którymi warto być
i z nadzieją, bez której nie da się żyć!
życzą
Redakcja „Głosu Pacjenta Onkologicznego”
oraz Zarząd i Rada Polskiej Koalicji
Pacjentów Onkologicznych
Nr konta: Bank pko s.a. 62 1020 1097 0000 7002 0180 2396
Polska Koalicja
Pacjentów Onkologicznych
ZARZĄD
Prezes – Szymon Chrostowski
Prezes Fundacji Wygrajmy Zdrowie
Wiceprezes – Krystyna Wechmann
Prezes Federacji Stowarzyszeń
„Amazonki”
RADA
Przewodniczący – Paweł Moszumański
Założyciel Stowarzyszenia Wspierającego
Chorych na Chłoniaki „Sowie Oczy”
Wiceprzewodniczący:
Piotr Fonrobert
Prezes Stowarzyszenia Pomocy Chorym
na GIST
Ryszard Lisek
Członek Zarządu Głównego Polskiego
Towarzystwa Stomijnego POL-ILKO
Romana Nawara
Prezes Warszawskiego Stowarzyszenia
Amazonki
Krzysztof Żbikowski
Wiceprezes Stowarzyszenia Chorych na
Przewlekłą Białaczkę Szpikową,
Prezes Stowarzyszenia Pomocy Chorym
na Nowotwory Krwi w Zamościu
Dołącz do nas na Facebooku: facebook.com/KoalicjaPacjentow
Zapisz się na newsletter dla pacjentów onkologicznych na stronie www.pkopo.pl
Adres do korespondencji
ul. Piękna 28/34, lok. 53, 00-547 Warszawa
[email protected]
tel. 22 428 36 31
Redaktor Naczelna
Aleksandra Rudnicka
[email protected]
ul. Pełczyńskiego 20a/12, 01-471 Warszawa
tel. 502 071 677
Zastępca Redaktora Naczelnego
Beata Ambroziewicz
[email protected]
tel. 509 478 984
Czytaj „Głos Pacjenta Onkologicznego” na www.pkopo.pl
Pod adresem [email protected] możesz zamówić biżuterię z naszej kolekcji JASKÓŁKI NADZIEI, która będzie miłym prezentem pod choinkę.
Kolekcja do obejrzenia na www.pkopo.pl
Nakład 10 000 egz.
Wydawca: Polska Koalicja Pacjentów Onkologicznych
Download