Więcej ciała, mniej teologii. Papieska teologia ciała w Polsce Marta Maciszewska K ilka miesięcy temu zapraszałam pewnego znanego krakowskiego księdza do udziału w seminarium naukowo-dydaktycznym. Ksiądz zgodził się na współpracę, po czym poinformował mnie, że też ma pomysł na seminarium, które w jego ocenie jest najbardziej potrzebne Polakom i samemu Kościołowi. Tematem spotkań powinno być to, jak marnujemy dziedzictwo Jana Pawła II. Jest to teza, która na pierwszy rzut oka sprzeciwia się entuzjastycznemu podejściu do Papieża i jego spuścizny, jakie zdecydowanie dominuje wśród Polaków. Bez wątpienia znaleźć można przykłady, które przeczą gorzkiej refleksji księdza. Jednak należy przyznać, że znajomość i recepcja nauczania Jana Pawła II nie są znakiem rozpoznawczym naszego społeczeństwa. Z jednej strony trudno się temu dziwić – pisma papieskie nie należą do najłatwiejszych, a ich język wymaga często od czytelnika otwarcia na treści filozoficzne i teologiczne. Z drugiej strony, ośrodkom zajmującym się propagowaniem nauczana Papieża trudno jest znaleźć złoty środek między atrakcyjną prezentacją treści, łatwą w odbiorze dla współczesnego człowieka, a oddaniem wagi i autentycznych intuicji papieskich postulatów. Bez wątpienia dziedziną, która w tych analizach wypada najsłabiej, jest teologia ciała. Jest to fragment nauczania papieskiego, który doczekał się najmniejszej liczby komentarzy i prób recepcji. Warto zatem już na tym początkowym etapie recepcji przyjrzeć Istnieje zagrożenie „przeseksualizowania” teologii ciała Jana Pawła II się jej kondycji. Mając na uwadze zarówno polskie, jak i amerykańskie działania w tym zakresie, skłaniam się do przekonania, że istnieje zagrożenie „przeseksualizowania” teologii ciała Jana Pawła II i oderwania jej od fundamentu, czyli antropologii. Ciało czy teologia? Warto zacząć od przybliżenia samego pojęcia teologii ciała. Najczęściej powiada się, że jest to fragment twórczości Papieża odnoszący się do szeroko pojętej moralności seksualnej. Sam Papież używał jednak innego pojęcia: nazywał swoje rozważania „antropologią adekwatną”. Jest to nazwa tym bardziej uzasadniona, że ściśle oddaje 83 intuicje autora co do zakresu rozważań i punktów ciężkości, które wyraźnie wskazuje w swoich pismach. W niniejszym tekście będę używała obu pojęć zamiennie. Warto mieć jednak świadomość, że mają one nieco inną wymowę. Teologia ciała odnosi się nie tylko do ciała, lecz do całości człowieka. Sam Karol Wojtyla definiuje antropologię adekwatną jako naukę, która „stara się rozumieć i tłumaczyć człowieka w tym, co istototowo ludzkie” (Jan Paweł II 2008: 54–55; Kupczak 2006: 26). Oznacza to, że choć będziemy rozmawiać i analizować seksualność człowieka, w tym takie zagadanienia, jak małżeństwo, rodzicielstwo czy czystość, to zawsze będzie nas interesować człowiek w możliwie całościowym ujęciu, zawsze traktowany jako byt psychosomatyczny. Teologia ciała jest ściśle związana z personalizmem Karola Wojtyły i stanowi jego rozwinięcie, wszystkie rozważania odnoszące się do ludzkiej seksualności są więc tylko konsekwencją jego personalistycznych myśli. Zrozumienie tej kolejności jest kluczową sprawą w interpretacji całej antropologii Wojtyliańskiej. Warto na wstępie wspomnieć także o samej twórczości Jana Pawła II, którą określa się mianenem teologii ciała. Przede wszystkim dotyczy to dwóch sztandarowych pozycji, czyli książki Miłość i odpowiedzialność (2001), napisanej przez Karola Wojtyłę jako duszpasterza i przyjaciela rodzin, oraz zbiór katechez środowych głoszonych już przez papieża Jana Pawła II, czyli Mężczyzną i niewistą stworzył ich (2008). Dopełnieniem tych rozważań są także encykliki i listy Papieża oraz artykuły z lat pięćdziesiątych publikowane w „Tygodniku Powszechnym”. Do zestawu antropologicznego należy także książka Osoba i czyn (1994), które stanowi fundament personalizmu Karola Wojtyły. Moim zdaniem nie sposób też mówić o teologii ciała bez lektury dzieła, które − 84 Marta Maciszewska jak sądzę − najlepiej oddaje intuicje i swoistość formy przekazu Papieża − mowa oczywiście o jego dramacie Przed sklepem jubilera (1979: 183–227). Przez swoistość formy przekazu rozumiem genialność i specyfikę pisania Karola Wojtyły. Każdy, kto sądzi, że teologia ciała jest co do formy rozwinięciem przykazania Nie cudzołóż, powinien sięgnąć po ten krótki tekst, pełen treści przekazanej między wierszami, operujący symboliką, obifty w niedopowiedzenia. Bez wątpienia antropologia adekwatna w zakresie treści jest omówieniem szóstego przykazania, lecz radykalnie zmienia jego formę przekazu, przesuwając akcent z systemu zakazów i nakazów na ludzką wolność. Główne wątki poruszane w dziełach Papieża to przede wszystkim analiza tego, kim jest człowiek, rozważania wokół wstydu jako pojęcia granicznego, okresu pierwotnej szczęśliwości i niewinności, skutków grzechu pierworodnego, małżeństwa i rodzicielstwa. Nieodłącznym fundamentem tych rozważań jest Księga Rodzaju i opis stworzenia człowieka w podwójnym wymiarze – jahwistycznym i kapłańskim. Stąd też metodą, którą posługuje się Karol Wojtyła, jest hermeneutyka bibilijna i fenomenologia. W centrum rozważań zawsze pozostają człowiek i jego wolność. Teologia ciała zbudowana jest w sposób warstwowy, kolejne porcje wiedzy nakładane są na siebie i bazują na poprzednich. Przerost formy nad treścią? W krótkim wprowadzeniu do tego, czym zajmuje się teologia ciała i o czym pisał sam Karol Wojtyła, warto zadać fundamentalne pytanie: czy filozof katolicki Karol Wojtyła zmienił swoim personalizmem nauczanie Kościoła? Nie. W zakresie treści nic nie zostało dodane ani zmienione. Cała antropo- logia adekwatna co do treści jest po prostu omówieniem Księgi Rodzaju oraz Ewangelii. Bolesnym doświadczeniem dla czytelnika dzieł antropologicznych Karola Wojtyły jest zapoznanie się z tekstami św. Tomasza czy pracą O wstydzie i poczuciu wstydu Maxa Schelera (2003). Okazuje się, że filozofia Wojtyły w znacznej mierze jest jedynie rozwinięciem myśli poprzedników. Słuszne są w tym kontekście słowa Leszka Kołakowskiego, który zapytany o to, czy Wojtyła był wielkim filozofem, odpowiedział: „wielki filozof, to jest filozof, który swoimi filozoficznymi dziełami, swoją działalnością […] toruje nowe drogi dotąd nieodkryte w myśleniu filozoficznym […]. Pod tym względem nie powiedziałbym, że Karol Wojtyła był wielkim filozofem […], ale był wybitnym intelektualistą” (Kołakowski 2009). Geniusz i atrakcyjność teologii ciała nie polega na treści, lecz na formie ujęcia, sposobie, w jaki Jan Paweł II budował swoje rozważania wokół seksualności, wyborze punktu ciężkości, który w jego analizie znajduje się w ludzkiej wolności. Nie bez znaczenia jest tutaj fakt, że był on także artystą − aktorem i poetą. Sposób argumentowania i język Karola Wojtyły były z pewnością efektem jego literackich zdolności. Podstawowy problem z teologią ciała związany jest dziś właśnie z kłopotami w zakresie recepcji tego nauczania, kontynuacji myśli w równie atrakcyjny sposób. W Miłości i odpowiedzialności pełno jest wezwań do realizacji cnót niemal heroicznych dla współczesnego człowieka. Przewracając jednak ostatnią stronicę książki, paradoksalnie czujemy, że jesteśmy zdolni do podążania za wskazówkami Papieża. Wynika to właśnie z rozłożenia akcentów: nieustannego wzmacniania podmiotowości człowieka, rozwijania wątku godności i podobieństwa do Boga, pozytywnego wezwania do korzystania z wolności w służbie prawdy. W takim ujęciu wstrzemięźliwość seksualna przed ślubem, odrzucenie sztucznej antykoncepcji oraz wsparcie dla sakramentu małżeństwa jawią się jako logiczne konsekwencje wcześniejszych rozważań antropologicznych. Najważniejszy jest personalistyczny fundament, nie zaś konkretny system zakazów i nakazów. To właśnie wyrwanie się ze sztywnej formuły moralistyki i skrótów myślowych pozbawionych odniesień do źródeł stanowi najważniejszy problemem Kościoła. Nie treść jego nauczania, lecz forma i język. Coraz więcej w Kościele ciała, coraz mniej teologii i antropologii. Zwracając uwagę na ten problem, nie chcę tylko krytykować Kościoła. Trudno oczekiwać, by w dziesięciominutowej ho- Coraz więcej w Kościele ciała, coraz mniej teologii i antropologii milii kapłan w zwięzły i przystępny sposób zaprezentował środowe katechezy Jana Pawła II. Bez wątpienia zagadnienie to jest trudne i wymaga głębokiej refleksji nad tym, jak mówić do wiernych, aby nie tylko ich pouczać, lecz przekazywać im wiedzę o chrześcijańskim życiu tak, by w duchu swojej wolności umieli dokonywać dobrych wyborów, rozumiejąc ich podstawy i konsekwencje. Bez wątpienia nie ma sensu koncentracja na systemie zakazów i nakazów − jest to budowanie domu od dachu. Doskonałym przykładem obrazującym ten problem jest pojęcie czystości. Stosowanie znaku równości między czystością a wstrzemięźliwością seksualną jest gwałtem na teologii ciała. Dla Papieża czystość znaczy tyle, co „przejrzystość” i jest uwikłana w szeroki proces budowania „kultury osoby”: „Być czystym znaczy: mieć «przejrzysty» stosunek do osoby drugiej płci − czystość to tyle co «przejrzystość» wnętrza, bez której miłość nie jest sobą” (Wojtyła Coraz więcej ciała, coraz mniej teologii. Papieska teologia ciała w Polsce 85 2001: 153). Czystość nie jest zatem zjawiskiem obronnym, przeciwnie − ma charakter afirmatywny, pozytywny. Doskonale tę część nauczania Jana Pawła II komentuje Grzegorz Ryś: „Jan Paweł II wyraźnie podkreślał, że przeciwieństwem czystości nie jest współżycie, lecz «nie-czystość», a więc «nie-właściwe podejście do dziedziny seksualnej»” (2008: 14). W interpretacji księdza Grzegorza Rysia czystość jest „wolnością wobec pożądliwości” (tamże: 15). Należy wobec tego stwierdzić, że wstrzemięźliwość seksualna jest jedną z form realizacji czystości, nie zaś jej synonimem, a z całą pewnością nie jest tak, że seksualność człowieka należy do sfery nieczystej, brudnej. Kolejnym problemem związanym z kontynuacją papieskiej antropologii adekwatnej jest mistyka Jana Pawła II. Tutaj należy wrócić do wspomnianego przeze mnie na początku dramatu Przed sklepem jubilera, który doskonale obrazuje specyfikę i charakter twórczości Karola Wojtyły. Teologia ciała jest nie tylko filozofią, lecz nosi wyraźne znamiona mistycyzmu Papieża. Nie znajdziemy tutaj rozwiązań gotowych, bardziej jest to zaproszenie do refleksji nad tym, kim jest człowiek, do kontemplacji istoty człowieczeństwa, naszego podobieństwa do Boga. Karol Wojtyła nigdy nie wskazuje: zrób tak i tak, przeciwnie − zachęca: zastanów się, co to znaczy, że jesteś wolny. Ten wątek rodzi bardzo konkretne pytanie, jak ten sposób docierania do czytelnika przekształcić w skuteczną formę propagowania myśli papieskiej. Jak ocalić mistykę Jana Pawła II i zarazem dotrzeć do współczesnych ludzi? Teologia ciała vs rewolucja seksualna? To jest pytanie, które − mam nadzieję − z okazji beatyfikacji Jana Pawła II zadają sobie duchowni, ośrodki zajmujące się na- 86 Marta Maciszewska uczaniem papieskim i świeccy. Jak znaleźć właściwe proporcje między korzystaniem z nowoczesnych form przekazu a wagą tematu i osobą autora. Mówiąc wprost: czy da się zaprojektować billboardy na temat „prawo daru”, „komunia osób” i „sakrament małżeństwa jako tajemnica”? Nie uważam, że jest to niemożliwe, lecz bardzo trudne. W ogóle propagowanie w ten sposób antropologii jest wielkim wyzwaniem. Nie sposób nie schylić czoła przed twórcami genialnej kampanii billboardowej pod hasłem „Jan Paweł II − obrońca godności człowieka”, przygotowanej przez Fundację Dzieło Nowego Tysiąclecia z okazji VII Dnia Papieskiego w 2007 roku. Wykorzystanie znanego zdjęcia Jana Pawła II rozmawiającego z Ali Ağcą − bezpośrednio nawiązującego do stwierdzenia, że godność mają święci i zbrodniarze − było absolutnym majstersztykiem. Do prób twórczej kontynuacji i analizy teologii ciała należy zaliczyć kiełkujące w Polsce seminaria naukowo-dydaktyczne na ten temat. Aktualnie odbywają się trzy tego typu spotkania: najstarsze krakowskie prowadzone przez Jarosława Kupczaka, poznańskie Instytutu Tertio Millennio i warszawskie Centrum Myśli Jana Pawła II. Prezentują one akademicki sposób podejścia do tematu, gdyż polegają na analizowaniu papieskich tekstów i dyskusji wokół nich. Jest to moim zdaniem forma najbardziej uczciwa, jeśli chce się zachować sens myśli Karola Wojtyły. Niestety, jest to forma skierowana do − nie ukrywajmy − niewielkiej liczby zainteresowanych. Nie znajdziemy w Polsce jeszcze działań tak rozwiniętych jak w Stanach Zjednoczonych, gdzie funkcjonuje promujący teologię ciała Theology of the Body Institute, na którego czele stoi charyzmatyczny Christopher West. W internecie można zakupić książki, płyty DVD z kursem teologii ciała, zapisać się na kilkudniowe seminarium, obejrzeć dostępne online filmy z sesji poświęconych konkretnym zagadnieniom. Forma sesji bardzo amerykańska: w centrum speaker, wokół publiczność entuzjastycznie reagująca na żarty i zabiegi perswazyjne prowadzącego. Stylistyka tego działania nie jest mi bliska, bo show o Księdze Rodzaju wydaje mi się efektowny tylko w momencie oglądania go. Jest to bowiem walka na środki perswazji i traktowanie teologii ciała jako odpowiedzi na rewolucję seksualną lat sześćdziesiątych. Brak stabilnego fundamentu antropologicznego może spowodować, że entuzjasta płyty DVD z nagraniami amerykańskich speakerów w każdej chwili może ulec skuteczniejszej formie perswazji innych autorytetów, na przykład w czasie dyskusji o in vitro. Bez wątpienia należy jednak docenić szeroką dostępność przekazu. Na sali poznańskiego seminarium z teologii ciała siedziało piętnaście osób, DVD z nagraniem Westa może obejrzeć kilka tysięcy, spośród których część pewnie sięgnie po książki Karola Wojtyły. Działalność Theology of the Body Institute jest z całą pewnością próbą recepcji nauczania polskiego Papieża, choć w kwestii formy, jaką posługuje się Christopher West, można mieć wiele wątpliwości. W USA jego działalność krytykowała Alice von Hildebrand (2010), która zarzucała Westowi nie tylko korzystanie z niewłaściwych form, lecz także porzucenie tradycji Kościoła w mówieniu o seksualności człowieka i prezentację teologii ciała jako nowego etapu w jego nauczaniu. Kolejnym problemem w recepcji teologii ciała są coraz popularniejsze w Polsce książki luźno bądź wprost nawiązujące do antropologii adekwatnej. Są to niestety często pseudoporadniki mówiące o tym, jak osiągnąć szczęście, będąc kobietą, jak żyć dobrze w małżeństwie itd. Nawiązania do myśli papieskiej są tutaj bardzo wybiórcze i służą jako tło dla perswazyjnych zabiegów autorów, czy autorek. Często poszczególne rozdziały opatrzone są zestawem pytań i odpowiedzi na końcu. Można spotkać także próby bardzo nowoczesnego dotarcia do czytelnika. Katrina J. Zeno pisze na przykład: „Teraz część, która jest naprawdę cool (proszę mi wybaczyć to młodzieńcze uniesienie!). Jako osoby ludzkie mamy jed- Teraz część, która jest naprawdę cool (proszę mi wybaczyć to młodzieńcze uniesienie!) ną (ludzką) naturę, lecz równocześnie jest nas dwoje − mężczyzna i kobieta − dlatego możemy ofiarować się w sobie w darze, który ma wydać owoce” (2007: 37). W książce tej, która we wstępie wprost nawiązuje do teologii ciała Jana Pawła II, można też przeczytać o pięciu strategiach szatana, za pomocą których kusi on kobiety do grzeszenia ciałem (tamże: 64–82). Zdaje się to dość dalekie od papieskiej formy rozważań o człowieku i jego seksualności. Próby uczynienia z antropologii adekwatnej nowej formy moralistyki, świeższej i uświetnionej osobą lubianego Papieża, stoją w zdecydowanej sprzeczności z intencjami Karola Wojtyły i jego wielką nadzieją pokładaną w wolności człowieka. Na szczęście poza poradnikami dobrego życia seksualnego znaleźć można także próby interpretacji i omówienia teologii ciała, pozbawione dodatków perswazyjnych, jak chociażby Dar i komunia. Teologia ciała w ujęciu Jana Pawła II Jarosława Kupczaka (2006). Pozostaje jeszcze jedna kwestia w zakresie recepcji teologii ciała, która nie obarcza odpowiedzialnością żadnych instytucji, wydawnictw czy duchowieństwa, lecz dotyczy wprost wiernych. Jest to zagadnienie swobody interpretacji. Jako że Karol Wojtyła nie Coraz więcej ciała, coraz mniej teologii. Papieska teologia ciała w Polsce 87 podawał gotowych rozwiązań i świadomie rezygnował z prostej formy zakazów i nakazów, lecz wzywał do rozważań nad tym, kim jesteśmy, pojawia się pokusa i realne zagrożenie subiektywnego odbioru jego nauczania. Skoro czystość jest pojęciem relacji, to ktoś może być przekonany, że jego związek z ukochanym jest czysty i przejrzysty; skoro miłość to też odpowiedzialność, to ktoś może sądzić, że w duchu odpowiedzialności kontroluje narodziny swoich dzieci. Niewątpliwy urok sposobu pisania i charakter samego Papieża sprzyjają takim interpretacjom. Doskonale obrazują to badania nad istnieniem i kondycją pokolenia JP2, przeprowadzone kilka tygodni po śmierci Jana Pawła II. Około siedemdziesięciu procent badanych uważa za dopuszczalny seks przed ślubem i nie wzbrania się przed stosowaniem środków antykoncepcyjnych, a ponad połowa badanych ma problem z określeniem tego, co jest dobre, a co złe (Zdaniewicz, Zaręba 2005). Problem jest skomplikowany, jako że trudno stwierdzić, które działania są rezultatem grzechu, a które − błędu interpretacyjnego. Bez wątpienia można jednak wskazać grupę osób, która intelektualnie zgadza się z nauczaniem papieskim, lecz nie żyje z nim w zgodzie wskutek grzechu i słabości, a nie dezinterpretacji. Jak rozbroić tykająca bombę? Kończąc wyliczankę pułapek i zagrożeń w recepcji antropologii adekwatnej, warto zastanowić się, jak dbać o dziedzictwo Jana Pawła II w tym zakresie. Sprawa ta wydaje się dość trudna i złożona. Próby podejmowane przez polskie środowiska intelektualne w postaci seminariów naukowych są na pewno ważnym elementem tego procesu. To, co można stwierdzić na pewno, to konieczność dbania o to, by całość wysiłków koncentrowała się na budowaniu „kultury 88 Marta Maciszewska osoby” i by nie odrywać rozważań o seksualności od kluczowej dla nich antropologii. „Przeseksualizowanie” teologii ciała jest bowiem główną pokusą towarzyszącą interpretacjom myśli papieskiej. Dla Karola Wojtyły miłość, która jest jednym z głównych wątków antropologii adekwatnej, jest człowiekowi nie tyle dana, ile zadana. Dana jako łaska i zadana jako etos. Nasza działalność powinna dotyczyć tego etosu, powinna prowadzić do budowy właściwego obrazu człowieka i jego przymiotów. Analiza współczesnych społeczeństw Zachodu pod względem ich seksualności dokonana przez Anthony’ego Giddensa również podkreśla znaczenie zmiany definicji osoby jako centrum przemian intymności. Do dominujących dziś zjawisk w tym zakresie zalicza on powstanie nowego rodzaju relacji między dwojgiem ludzi, tak zwanej czystej relacji, innymi słowy − bycia ze sobą. Pisze on: „jednostki wchodzą w związek dla niego samego, czyli dla tego, co każda z nich może wynieść z trwałej więzi z drugą osobą, i trwa tylko dotąd, dokąd obie strony czerpią z niej dość satysfakcji, by chcieć ją utrzymywać” (Giddens 2007: 75). Stoi to w zdecydowanej sprzeczności ze znaną z pism papieskich kategorią czynienia daru z siebie. Giddens mówi też o zjawisku demitologizacji sfery seksualnej, zniesieniu wszelkich tabu, urynkowieniu seksu, czyli czerpaniu zysków z wykorzystywania motywów seksualnych, oraz o „plastycznej seksualności”, będącej efektem pojawienia się pigułki antykoncepcyjnej. Wszystkie te zjawiska wskazują na tendencję do zmiany definicji osoby ludzkiej z psychosomatycznej na somatyczną lub psychiczną, czyli oddzielania ciała od ducha. Bez wątpienia właśnie ten aspekt powinien być punktem wyjścia dla tych, którzy troszczą się o dziedzictwo teologii ciała. Po raz kolejny dowodzi to potrzeby pracy najpierw i przede wszystkim nad antropologią, a nie nad seksualnością. Pojawia się naturalne pytanie, kto się powinien tym wszystkim zająć. Wzrok kierujemy przede wszystkim w stronę duchowieństwa, będącego oczywistym spadkobiercą papieskiej myśli. Jednak oczekiwanie na charyzmatycznego duchownego, który oczaruje nas genialną homilią o tematyce antropologii adekwatnej, może prowadzić do rozczarowania. Podążając ściśle za intuicjami samego Papieża, to, co się stanie dalej z jego spuścizną intelektualną, zależy przede wszystkim od świeckich. Oczywiście dróg od realizacji tego zadania jest wiele, od najtrudniejszej − świadectwa, aż po „posługę myślenia”. George Weigel nazwał teologię ciała „teologiczną bombą zegarową” (2005: 434). Bez wątpienia bomba ta cały czas tyka i sama się nie rozbroi. Rozbrojenie jej jest właśnie zadaniem dzisiejszych wiernych, bez względu na to, czy nazwiemy ich pokoleniem JP2, czy po prostu chrześcijanami. Ścigajcie miłość! Temat ten nie jest tylko i wyłącznie problemem współczesności. Tematyka personalistyczna, a w szczególności zagadnienia związane z ludzką seksualnością od dawna stanowią trudne wyzwanie. Kluczem jest zrozumienie, że dobra miłość nie jest czymś, co dostajemy w prezencie. Jest etosem i zadaniem, związanym także z przekazywaniem tych treści kolejnym pokoleniom. Najlepszym tego przykładem jest znany powszechnie tekst biblijny kojarzony ze ślubami i romantycznymi uroczystościami. „Miłość cierpliwa jest, łaskawa jest…” − te słowa znają wszyscy (1 Kor 13: 4). Jednakże najbardziej tajemniczy ostatni wers tego hymnu rzadko pojawia się w kościelnych czytaniach: „Ścigajcie miłość!”1. Ściganie nie kojarzy mi się z biernym oczekiwaniem na zmianę. Jan Paweł II niewątpliwie wznowił bieg, ale pałeczkę w sztafecie przekazał już sześć lat temu. Teraz biegniemy z nią my. Przypisy: 1. W Biblii Tysiąclecia wers ten brzmi: „Starajcie się posiąść miłość!” (1 Kor 14: 1). Na wers ten jako kontynuację Hymnu o miłości zwrócił moją uwagę Grzegorz Heckert na zajęciach z Wprowadzenia do pojęcia chrześcijaństwa w Instytucie Filozofii UAM w Poznaniu. Co dalej? Teologii ciała poświęcona była w całości 8. teka „Pressji” Nowa rewolucja seksualna z 2006 roku. Omawia ją Marcin Kędzierski w naszych Papieskich Kremówkach. Nic nie straciła na aktualności i można ją zamówić w Redakcji. 89