Więcej ciała, mniej teologii. Papieska teologia ciała w Polsce

advertisement
Więcej ciała, mniej teologii.
Papieska teologia ciała
w Polsce
Marta Maciszewska
K
ilka miesięcy temu zapraszałam pewnego znanego krakowskiego księdza
do udziału w seminarium naukowo-dydaktycznym. Ksiądz zgodził się na współpracę, po czym poinformował mnie, że też ma
pomysł na seminarium, które w jego ocenie
jest najbardziej potrzebne Polakom i samemu
Kościołowi. Tematem spotkań powinno być
to, jak marnujemy dziedzictwo Jana Pawła II.
Jest to teza, która na pierwszy rzut oka
sprzeciwia się entuzjastycznemu podejściu
do Papieża i jego spuścizny, jakie zdecydowanie dominuje wśród Polaków. Bez wątpienia znaleźć można przykłady, które przeczą
gorzkiej refleksji księdza. Jednak należy
przyznać, że znajomość i recepcja nauczania Jana Pawła II nie są znakiem rozpoznawczym naszego społeczeństwa. Z jednej strony trudno się temu dziwić – pisma papieskie
nie należą do najłatwiejszych, a ich język wymaga często od czytelnika otwarcia na treści
filozoficzne i teologiczne. Z drugiej strony,
ośrodkom zajmującym się propagowaniem
nauczana Papieża trudno jest znaleźć złoty
środek między atrakcyjną prezentacją treści, łatwą w odbiorze dla współczesnego
człowieka, a oddaniem wagi i autentycznych
intuicji papieskich postulatów.
Bez wątpienia dziedziną, która w tych
analizach wypada najsłabiej, jest teologia
ciała. Jest to fragment nauczania papieskiego, który doczekał się najmniejszej liczby komentarzy i prób recepcji. Warto zatem już na
tym początkowym etapie recepcji przyjrzeć
Istnieje zagrożenie „przeseksualizowania” teologii ciała Jana
Pawła II
się jej kondycji. Mając na uwadze zarówno
polskie, jak i amerykańskie działania w tym
zakresie, skłaniam się do przekonania, że
istnieje zagrożenie „przeseksualizowania”
teologii ciała Jana Pawła II i oderwania jej
od fundamentu, czyli antropologii.
Ciało czy teologia?
Warto zacząć od przybliżenia samego
pojęcia teologii ciała. Najczęściej powiada
się, że jest to fragment twórczości Papieża
odnoszący się do szeroko pojętej moralności seksualnej. Sam Papież używał jednak
innego pojęcia: nazywał swoje rozważania
„antropologią adekwatną”. Jest to nazwa
tym bardziej uzasadniona, że ściśle oddaje
83
intuicje autora co do zakresu rozważań
i punktów ciężkości, które wyraźnie wskazuje w swoich pismach. W niniejszym tekście
będę używała obu pojęć zamiennie. Warto
mieć jednak świadomość, że mają one nieco inną wymowę. Teologia ciała odnosi się
nie tylko do ciała, lecz do całości człowieka.
Sam Karol Wojtyla definiuje antropologię
adekwatną jako naukę, która „stara się rozumieć i tłumaczyć człowieka w tym, co istototowo ludzkie” (Jan Paweł II 2008: 54–55;
Kupczak 2006: 26). Oznacza to, że choć będziemy rozmawiać i analizować seksualność człowieka, w tym takie zagadanienia,
jak małżeństwo, rodzicielstwo czy czystość,
to zawsze będzie nas interesować człowiek
w możliwie całościowym ujęciu, zawsze
traktowany jako byt psychosomatyczny.
Teologia ciała jest ściśle związana z personalizmem Karola Wojtyły i stanowi jego rozwinięcie, wszystkie rozważania odnoszące
się do ludzkiej seksualności są więc tylko
konsekwencją jego personalistycznych myśli. Zrozumienie tej kolejności jest kluczową
sprawą w interpretacji całej antropologii
Wojtyliańskiej.
Warto na wstępie wspomnieć także o samej twórczości Jana Pawła II, którą określa
się mianenem teologii ciała. Przede wszystkim dotyczy to dwóch sztandarowych pozycji, czyli książki Miłość i odpowiedzialność
(2001), napisanej przez Karola Wojtyłę jako
duszpasterza i przyjaciela rodzin, oraz zbiór
katechez środowych głoszonych już przez
papieża Jana Pawła II, czyli Mężczyzną
i niewistą stworzył ich (2008). Dopełnieniem
tych rozważań są także encykliki i listy Papieża oraz artykuły z lat pięćdziesiątych
publikowane w „Tygodniku Powszechnym”.
Do zestawu antropologicznego należy także książka Osoba i czyn (1994), które stanowi fundament personalizmu Karola Wojtyły. Moim zdaniem nie sposób też mówić
o teologii ciała bez lektury dzieła, które −
84
Marta Maciszewska
jak sądzę − najlepiej oddaje intuicje i swoistość formy przekazu Papieża − mowa
oczywiście o jego dramacie Przed sklepem
jubilera (1979: 183–227). Przez swoistość
formy przekazu rozumiem genialność i
specyfikę pisania Karola Wojtyły. Każdy,
kto sądzi, że teologia ciała jest co do formy rozwinięciem przykazania Nie cudzołóż,
powinien sięgnąć po ten krótki tekst, pełen
treści przekazanej między wierszami, operujący symboliką, obifty w niedopowiedzenia. Bez wątpienia antropologia adekwatna
w zakresie treści jest omówieniem szóstego przykazania, lecz radykalnie zmienia
jego formę przekazu, przesuwając akcent
z systemu zakazów i nakazów na ludzką
wolność.
Główne wątki poruszane w dziełach
Papieża to przede wszystkim analiza tego,
kim jest człowiek, rozważania wokół wstydu
jako pojęcia granicznego, okresu pierwotnej
szczęśliwości i niewinności, skutków grzechu pierworodnego, małżeństwa i rodzicielstwa. Nieodłącznym fundamentem tych rozważań jest Księga Rodzaju i opis stworzenia
człowieka w podwójnym wymiarze – jahwistycznym i kapłańskim. Stąd też metodą,
którą posługuje się Karol Wojtyła, jest hermeneutyka bibilijna i fenomenologia. W centrum rozważań zawsze pozostają człowiek
i jego wolność. Teologia ciała zbudowana
jest w sposób warstwowy, kolejne porcje
wiedzy nakładane są na siebie i bazują na
poprzednich.
Przerost formy nad treścią?
W krótkim wprowadzeniu do tego, czym
zajmuje się teologia ciała i o czym pisał sam
Karol Wojtyła, warto zadać fundamentalne
pytanie: czy filozof katolicki Karol Wojtyła
zmienił swoim personalizmem nauczanie
Kościoła? Nie. W zakresie treści nic nie zostało dodane ani zmienione. Cała antropo-
logia adekwatna co do treści jest po prostu
omówieniem Księgi Rodzaju oraz Ewangelii.
Bolesnym doświadczeniem dla czytelnika
dzieł antropologicznych Karola Wojtyły jest
zapoznanie się z tekstami św. Tomasza czy
pracą O wstydzie i poczuciu wstydu Maxa
Schelera (2003). Okazuje się, że filozofia
Wojtyły w znacznej mierze jest jedynie rozwinięciem myśli poprzedników. Słuszne są
w tym kontekście słowa Leszka Kołakowskiego, który zapytany o to, czy Wojtyła był
wielkim filozofem, odpowiedział: „wielki filozof, to jest filozof, który swoimi filozoficznymi dziełami, swoją działalnością […] toruje nowe drogi dotąd nieodkryte w myśleniu
filozoficznym […]. Pod tym względem nie
powiedziałbym, że Karol Wojtyła był wielkim
filozofem […], ale był wybitnym intelektualistą” (Kołakowski 2009).
Geniusz i atrakcyjność teologii ciała nie
polega na treści, lecz na formie ujęcia, sposobie, w jaki Jan Paweł II budował swoje
rozważania wokół seksualności, wyborze
punktu ciężkości, który w jego analizie znajduje się w ludzkiej wolności. Nie bez znaczenia jest tutaj fakt, że był on także artystą −
aktorem i poetą. Sposób argumentowania
i język Karola Wojtyły były z pewnością efektem jego literackich zdolności.
Podstawowy problem z teologią ciała związany jest dziś właśnie z kłopotami
w zakresie recepcji tego nauczania, kontynuacji myśli w równie atrakcyjny sposób.
W Miłości i odpowiedzialności pełno jest wezwań do realizacji cnót niemal heroicznych
dla współczesnego człowieka. Przewracając
jednak ostatnią stronicę książki, paradoksalnie czujemy, że jesteśmy zdolni do podążania za wskazówkami Papieża. Wynika to
właśnie z rozłożenia akcentów: nieustannego wzmacniania podmiotowości człowieka,
rozwijania wątku godności i podobieństwa
do Boga, pozytywnego wezwania do korzystania z wolności w służbie prawdy. W takim
ujęciu wstrzemięźliwość seksualna przed
ślubem, odrzucenie sztucznej antykoncepcji oraz wsparcie dla sakramentu małżeństwa jawią się jako logiczne konsekwencje
wcześniejszych rozważań antropologicznych. Najważniejszy jest personalistyczny
fundament, nie zaś konkretny system zakazów i nakazów. To właśnie wyrwanie się ze
sztywnej formuły moralistyki i skrótów myślowych pozbawionych odniesień do źródeł
stanowi najważniejszy problemem Kościoła.
Nie treść jego nauczania, lecz forma i język.
Coraz więcej w Kościele ciała, coraz mniej
teologii i antropologii.
Zwracając uwagę na ten problem, nie
chcę tylko krytykować Kościoła. Trudno
oczekiwać, by w dziesięciominutowej ho-
Coraz więcej w Kościele ciała, coraz mniej teologii i antropologii
milii kapłan w zwięzły i przystępny sposób
zaprezentował środowe katechezy Jana
Pawła II. Bez wątpienia zagadnienie to jest
trudne i wymaga głębokiej refleksji nad tym,
jak mówić do wiernych, aby nie tylko ich pouczać, lecz przekazywać im wiedzę o chrześcijańskim życiu tak, by w duchu swojej wolności umieli dokonywać dobrych wyborów,
rozumiejąc ich podstawy i konsekwencje.
Bez wątpienia nie ma sensu koncentracja
na systemie zakazów i nakazów − jest to budowanie domu od dachu.
Doskonałym przykładem obrazującym
ten problem jest pojęcie czystości. Stosowanie znaku równości między czystością
a wstrzemięźliwością seksualną jest gwałtem na teologii ciała. Dla Papieża czystość
znaczy tyle, co „przejrzystość” i jest uwikłana w szeroki proces budowania „kultury
osoby”: „Być czystym znaczy: mieć «przejrzysty» stosunek do osoby drugiej płci −
czystość to tyle co «przejrzystość» wnętrza,
bez której miłość nie jest sobą” (Wojtyła
Coraz więcej ciała, coraz mniej teologii.
Papieska teologia ciała w Polsce
85
2001: 153). Czystość nie jest zatem zjawiskiem obronnym, przeciwnie − ma charakter afirmatywny, pozytywny. Doskonale tę
część nauczania Jana Pawła II komentuje
Grzegorz Ryś: „Jan Paweł II wyraźnie podkreślał, że przeciwieństwem czystości nie
jest współżycie, lecz «nie-czystość», a więc
«nie-właściwe podejście do dziedziny seksualnej»” (2008: 14). W interpretacji księdza
Grzegorza Rysia czystość jest „wolnością
wobec pożądliwości” (tamże: 15). Należy
wobec tego stwierdzić, że wstrzemięźliwość seksualna jest jedną z form realizacji
czystości, nie zaś jej synonimem, a z całą
pewnością nie jest tak, że seksualność człowieka należy do sfery nieczystej, brudnej.
Kolejnym problemem związanym z kontynuacją papieskiej antropologii adekwatnej
jest mistyka Jana Pawła II. Tutaj należy wrócić do wspomnianego przeze mnie na początku dramatu Przed sklepem jubilera, który doskonale obrazuje specyfikę i charakter
twórczości Karola Wojtyły. Teologia ciała jest
nie tylko filozofią, lecz nosi wyraźne znamiona mistycyzmu Papieża. Nie znajdziemy
tutaj rozwiązań gotowych, bardziej jest to
zaproszenie do refleksji nad tym, kim jest
człowiek, do kontemplacji istoty człowieczeństwa, naszego podobieństwa do Boga.
Karol Wojtyła nigdy nie wskazuje: zrób tak
i tak, przeciwnie − zachęca: zastanów się,
co to znaczy, że jesteś wolny. Ten wątek rodzi bardzo konkretne pytanie, jak ten sposób docierania do czytelnika przekształcić
w skuteczną formę propagowania myśli papieskiej. Jak ocalić mistykę Jana Pawła II
i zarazem dotrzeć do współczesnych ludzi?
Teologia ciała vs rewolucja seksualna?
To jest pytanie, które − mam nadzieję −
z okazji beatyfikacji Jana Pawła II zadają
sobie duchowni, ośrodki zajmujące się na-
86
Marta Maciszewska
uczaniem papieskim i świeccy. Jak znaleźć
właściwe proporcje między korzystaniem
z nowoczesnych form przekazu a wagą tematu i osobą autora. Mówiąc wprost: czy da się
zaprojektować billboardy na temat „prawo
daru”, „komunia osób” i „sakrament małżeństwa jako tajemnica”? Nie uważam, że jest
to niemożliwe, lecz bardzo trudne. W ogóle propagowanie w ten sposób antropologii jest wielkim wyzwaniem. Nie sposób
nie schylić czoła przed twórcami genialnej
kampanii billboardowej pod hasłem „Jan
Paweł II − obrońca godności człowieka”,
przygotowanej przez Fundację Dzieło Nowego Tysiąclecia z okazji VII Dnia Papieskiego
w 2007 roku. Wykorzystanie znanego zdjęcia
Jana Pawła II rozmawiającego z Ali Ağcą −
bezpośrednio nawiązującego do stwierdzenia, że godność mają święci i zbrodniarze −
było absolutnym majstersztykiem.
Do prób twórczej kontynuacji i analizy teologii ciała należy zaliczyć kiełkujące
w Polsce seminaria naukowo-dydaktyczne
na ten temat. Aktualnie odbywają się trzy
tego typu spotkania: najstarsze krakowskie
prowadzone przez Jarosława Kupczaka,
poznańskie Instytutu Tertio Millennio i warszawskie Centrum Myśli Jana Pawła II. Prezentują one akademicki sposób podejścia
do tematu, gdyż polegają na analizowaniu
papieskich tekstów i dyskusji wokół nich.
Jest to moim zdaniem forma najbardziej
uczciwa, jeśli chce się zachować sens myśli
Karola Wojtyły. Niestety, jest to forma skierowana do − nie ukrywajmy − niewielkiej
liczby zainteresowanych.
Nie znajdziemy w Polsce jeszcze działań
tak rozwiniętych jak w Stanach Zjednoczonych, gdzie funkcjonuje promujący teologię
ciała Theology of the Body Institute, na którego czele stoi charyzmatyczny Christopher
West. W internecie można zakupić książki,
płyty DVD z kursem teologii ciała, zapisać
się na kilkudniowe seminarium, obejrzeć
dostępne online filmy z sesji poświęconych
konkretnym zagadnieniom. Forma sesji
bardzo amerykańska: w centrum speaker,
wokół publiczność entuzjastycznie reagująca na żarty i zabiegi perswazyjne prowadzącego.
Stylistyka tego działania nie jest mi bliska, bo show o Księdze Rodzaju wydaje mi
się efektowny tylko w momencie oglądania
go. Jest to bowiem walka na środki perswazji i traktowanie teologii ciała jako odpowiedzi na rewolucję seksualną lat sześćdziesiątych. Brak stabilnego fundamentu
antropologicznego może spowodować, że
entuzjasta płyty DVD z nagraniami amerykańskich speakerów w każdej chwili może
ulec skuteczniejszej formie perswazji innych autorytetów, na przykład w czasie dyskusji o in vitro.
Bez wątpienia należy jednak docenić
szeroką dostępność przekazu. Na sali poznańskiego seminarium z teologii ciała siedziało piętnaście osób, DVD z nagraniem
Westa może obejrzeć kilka tysięcy, spośród
których część pewnie sięgnie po książki
Karola Wojtyły. Działalność Theology of the
Body Institute jest z całą pewnością próbą
recepcji nauczania polskiego Papieża, choć
w kwestii formy, jaką posługuje się Christopher West, można mieć wiele wątpliwości.
W USA jego działalność krytykowała Alice
von Hildebrand (2010), która zarzucała Westowi nie tylko korzystanie z niewłaściwych
form, lecz także porzucenie tradycji Kościoła w mówieniu o seksualności człowieka
i prezentację teologii ciała jako nowego etapu w jego nauczaniu.
Kolejnym problemem w recepcji teologii ciała są coraz popularniejsze w Polsce
książki luźno bądź wprost nawiązujące do
antropologii adekwatnej. Są to niestety często pseudoporadniki mówiące o tym, jak
osiągnąć szczęście, będąc kobietą, jak żyć
dobrze w małżeństwie itd. Nawiązania do
myśli papieskiej są tutaj bardzo wybiórcze
i służą jako tło dla perswazyjnych zabiegów
autorów, czy autorek. Często poszczególne rozdziały opatrzone są zestawem pytań i odpowiedzi na końcu. Można spotkać
także próby bardzo nowoczesnego dotarcia do czytelnika. Katrina J. Zeno pisze na
przykład: „Teraz część, która jest naprawdę
cool (proszę mi wybaczyć to młodzieńcze
uniesienie!). Jako osoby ludzkie mamy jed-
Teraz część, która jest naprawdę
cool (proszę mi wybaczyć to młodzieńcze uniesienie!)
ną (ludzką) naturę, lecz równocześnie jest
nas dwoje − mężczyzna i kobieta − dlatego
możemy ofiarować się w sobie w darze, który ma wydać owoce” (2007: 37). W książce
tej, która we wstępie wprost nawiązuje do
teologii ciała Jana Pawła II, można też przeczytać o pięciu strategiach szatana, za pomocą których kusi on kobiety do grzeszenia
ciałem (tamże: 64–82). Zdaje się to dość dalekie od papieskiej formy rozważań o człowieku i jego seksualności. Próby uczynienia z antropologii adekwatnej nowej formy
moralistyki, świeższej i uświetnionej osobą
lubianego Papieża, stoją w zdecydowanej
sprzeczności z intencjami Karola Wojtyły
i jego wielką nadzieją pokładaną w wolności
człowieka. Na szczęście poza poradnikami
dobrego życia seksualnego znaleźć można
także próby interpretacji i omówienia teologii ciała, pozbawione dodatków perswazyjnych, jak chociażby Dar i komunia. Teologia
ciała w ujęciu Jana Pawła II Jarosława Kupczaka (2006).
Pozostaje jeszcze jedna kwestia w zakresie recepcji teologii ciała, która nie obarcza
odpowiedzialnością żadnych instytucji, wydawnictw czy duchowieństwa, lecz dotyczy
wprost wiernych. Jest to zagadnienie swobody interpretacji. Jako że Karol Wojtyła nie
Coraz więcej ciała, coraz mniej teologii.
Papieska teologia ciała w Polsce
87
podawał gotowych rozwiązań i świadomie
rezygnował z prostej formy zakazów i nakazów, lecz wzywał do rozważań nad tym, kim
jesteśmy, pojawia się pokusa i realne zagrożenie subiektywnego odbioru jego nauczania. Skoro czystość jest pojęciem relacji, to
ktoś może być przekonany, że jego związek
z ukochanym jest czysty i przejrzysty; skoro
miłość to też odpowiedzialność, to ktoś może
sądzić, że w duchu odpowiedzialności kontroluje narodziny swoich dzieci. Niewątpliwy
urok sposobu pisania i charakter samego
Papieża sprzyjają takim interpretacjom. Doskonale obrazują to badania nad istnieniem
i kondycją pokolenia JP2, przeprowadzone kilka tygodni po śmierci Jana Pawła II.
Około siedemdziesięciu procent badanych
uważa za dopuszczalny seks przed ślubem
i nie wzbrania się przed stosowaniem środków antykoncepcyjnych, a ponad połowa
badanych ma problem z określeniem tego,
co jest dobre, a co złe (Zdaniewicz, Zaręba
2005). Problem jest skomplikowany, jako że
trudno stwierdzić, które działania są rezultatem grzechu, a które − błędu interpretacyjnego. Bez wątpienia można jednak wskazać grupę osób, która intelektualnie zgadza
się z nauczaniem papieskim, lecz nie żyje
z nim w zgodzie wskutek grzechu i słabości,
a nie dezinterpretacji.
Jak rozbroić tykająca bombę?
Kończąc wyliczankę pułapek i zagrożeń
w recepcji antropologii adekwatnej, warto
zastanowić się, jak dbać o dziedzictwo Jana
Pawła II w tym zakresie. Sprawa ta wydaje
się dość trudna i złożona. Próby podejmowane przez polskie środowiska intelektualne w postaci seminariów naukowych są na
pewno ważnym elementem tego procesu.
To, co można stwierdzić na pewno, to konieczność dbania o to, by całość wysiłków
koncentrowała się na budowaniu „kultury
88
Marta Maciszewska
osoby” i by nie odrywać rozważań o seksualności od kluczowej dla nich antropologii.
„Przeseksualizowanie” teologii ciała jest
bowiem główną pokusą towarzyszącą interpretacjom myśli papieskiej.
Dla Karola Wojtyły miłość, która jest jednym z głównych wątków antropologii adekwatnej, jest człowiekowi nie tyle dana, ile
zadana. Dana jako łaska i zadana jako etos.
Nasza działalność powinna dotyczyć tego etosu, powinna prowadzić do budowy właściwego obrazu człowieka i jego przymiotów. Analiza współczesnych społeczeństw Zachodu pod
względem ich seksualności dokonana przez
Anthony’ego Giddensa również podkreśla
znaczenie zmiany definicji osoby jako centrum
przemian intymności. Do dominujących dziś
zjawisk w tym zakresie zalicza on powstanie
nowego rodzaju relacji między dwojgiem ludzi, tak zwanej czystej relacji, innymi słowy
− bycia ze sobą. Pisze on: „jednostki wchodzą
w związek dla niego samego, czyli dla tego,
co każda z nich może wynieść z trwałej więzi
z drugą osobą, i trwa tylko dotąd, dokąd obie
strony czerpią z niej dość satysfakcji, by chcieć
ją utrzymywać” (Giddens 2007: 75). Stoi to
w zdecydowanej sprzeczności ze znaną z pism
papieskich kategorią czynienia daru z siebie.
Giddens mówi też o zjawisku demitologizacji
sfery seksualnej, zniesieniu wszelkich tabu,
urynkowieniu seksu, czyli czerpaniu zysków
z wykorzystywania motywów seksualnych,
oraz o „plastycznej seksualności”, będącej
efektem pojawienia się pigułki antykoncepcyjnej. Wszystkie te zjawiska wskazują na
tendencję do zmiany definicji osoby ludzkiej
z psychosomatycznej na somatyczną lub
psychiczną, czyli oddzielania ciała od ducha.
Bez wątpienia właśnie ten aspekt powinien
być punktem wyjścia dla tych, którzy troszczą
się o dziedzictwo teologii ciała. Po raz kolejny
dowodzi to potrzeby pracy najpierw i przede
wszystkim nad antropologią, a nie nad seksualnością.
Pojawia się naturalne pytanie, kto się
powinien tym wszystkim zająć. Wzrok
kierujemy przede wszystkim w stronę
duchowieństwa, będącego oczywistym
spadkobiercą papieskiej myśli. Jednak
oczekiwanie na charyzmatycznego duchownego, który oczaruje nas genialną homilią
o tematyce antropologii adekwatnej, może
prowadzić do rozczarowania. Podążając
ściśle za intuicjami samego Papieża, to, co
się stanie dalej z jego spuścizną intelektualną, zależy przede wszystkim od świeckich. Oczywiście dróg od realizacji tego
zadania jest wiele, od najtrudniejszej −
świadectwa, aż po „posługę myślenia”.
George Weigel nazwał teologię ciała „teologiczną bombą zegarową” (2005: 434).
Bez wątpienia bomba ta cały czas tyka
i sama się nie rozbroi. Rozbrojenie jej
jest właśnie zadaniem dzisiejszych wiernych, bez względu na to, czy nazwiemy
ich pokoleniem JP2, czy po prostu chrześcijanami.
Ścigajcie miłość!
Temat ten nie jest tylko i wyłącznie problemem współczesności. Tematyka personalistyczna, a w szczególności zagadnienia związane z ludzką seksualnością
od dawna stanowią trudne wyzwanie. Kluczem jest zrozumienie, że dobra miłość
nie jest czymś, co dostajemy w prezencie.
Jest etosem i zadaniem, związanym także z przekazywaniem tych treści kolejnym
pokoleniom. Najlepszym tego przykładem
jest znany powszechnie tekst biblijny kojarzony ze ślubami i romantycznymi uroczystościami. „Miłość cierpliwa jest, łaskawa
jest…” − te słowa znają wszyscy (1 Kor 13: 4).
Jednakże najbardziej tajemniczy ostatni wers
tego hymnu rzadko pojawia się w kościelnych
czytaniach: „Ścigajcie miłość!”1. Ściganie nie
kojarzy mi się z biernym oczekiwaniem na
zmianę. Jan Paweł II niewątpliwie wznowił
bieg, ale pałeczkę w sztafecie przekazał już
sześć lat temu. Teraz biegniemy z nią my.
Przypisy:
1. W Biblii Tysiąclecia wers ten brzmi: „Starajcie się posiąść miłość!” (1 Kor 14: 1). Na wers ten
jako kontynuację Hymnu o miłości zwrócił moją uwagę Grzegorz Heckert na zajęciach z Wprowadzenia do pojęcia chrześcijaństwa w Instytucie Filozofii UAM w Poznaniu.
Co dalej?
Teologii ciała poświęcona była w całości
8. teka „Pressji” Nowa rewolucja seksualna
z 2006 roku. Omawia ją Marcin Kędzierski
w naszych Papieskich Kremówkach. Nic nie
straciła na aktualności i można ją zamówić
w Redakcji.
89
Download