Dlaczego terroryści wygrywają wojnę wywiadowczą David P. Goldman Kolejny przestępca znany policji, który dopuścił się masowego mordu, to Tunezyjczyk Mohamed Lahouaiej-Bouhlel. Dlaczego francuska policja pozwoliła na pobyt obcokrajowcowi z kryminalną przeszłością? Pomijając niekompetencję, chodziło o to, że donosił policji. Jak zauważyłem w 2015 roku, jednym z głównych zadań europejskich jednostek do spraw zwalczania terroryzmu jest szantażowanie muzułmańskich przestępców, żeby donosili o potencjalnych zamachach terrorystycznych. Wszyscy muzułmanie w Europie o tym wiedzą. Jednak terrorystom udaje się przeciągnąć tych „kapusi” na swoją stronę i przekonać, że dokonując zamachów samobójczych zmażą swoje grzechy. Niestety brzmi to znajomo. Jak zauważył Ryan Gallagher, to właśnie sprawcy znani wcześniej władzom dokonali dziesięciu najgorszych zamachów w latach 2013-1015. Innymi słowy, terroryści nie tylko zadają nam straty, ale też plują nam w twarz. Przeciągając na swoją stronę donosicieli, pokazują swą wyższość i władzę nad naszymi rządami. Może to nie być oczywiste dla zachodnich społeczeństw, ponieważ nasze służy bezpieczeństwa i media robią wszystko, aby zaciemnić sprawę, jednak dla terrorystów wiadomość jest czytelna: wyższość islamu sprawia, że zdeprawowani kryminaliści szpiegujący dla policji zostają islamskimi męczennikami. Innymi słowy, ataki te mają na celu zarówno przestraszenie zachodnich społeczeństw, jak i zaimponowanie muzułmanom. Terroryści pokazują muzułmanom, że policja nie jest w stanie ich chronić, a współpraca z nią skończy się wykluczeniem i ukaraniem. Zachód obawia się potęgi islamu: pokazuje ten strach wychwalając islam jako religię pokoju, siejąc niezgodę w imię zwalczania „islamofobii” oraz nieustannie ustępując muzułmanom i przepraszając ich. Zwykli muzułmanie żyją w strachu przed ugrupowaniami terrorystycznymi, które przeniknęły do ich wspólnot i udowodniły, że potrafią obrócić starania zachodnich służb bezpieczeństwa przeciwko nim samym. Muzułmanie niechętnie donoszą na potencjalnych terrorystów, a także im nie przeszkadzają. Krótko mówiąc, terroryści wygrywają wojnę wywiadowczą, ponieważ to oni ukształtowali środowisko zbierania i wymiany informacji. Wojna wywiadowcza zawsze tak wygląda: szpiedzy zmieniają strony i ujawniają informacje, ponieważ chcą być po stronie zwycięzców. W oczach zachodnich muzułmanów ISIS i Al-Kaida wyglądają na zwycięzców, ponieważ udało im się upokorzyć zachodnie służby wywiadowcze. W efekcie muzułmanie z Europy Zachodniej obawiają się terrorystów bardziej niż policji. Dopóki ta sytuacja się nie odwróci, Zachód pozostanie podatny na masowe ataki terrorystyczne. CYTAT Kiedy armia Prus wkroczyła do Francji w latach 70. XIX wieku w trakcie wojny, kanclerz Niemiec Otto von Bismarck zasięgnął rady amerykańskiego obserwatora wojennego, Phila Sheridana, którego kawaleria spaliła domy farmerów w Dolinie Shenandoah. Co Bismarck miałby zrobić z francuskimi strzelcami wyborowymi i sabotażystami, rozstawionymi wzdłuż trasy marszu pruskiej armii? Sheridan poradził mu spalić wszystkie wioski, a ludziom zostawić tylko „oczy, żeby mogli płakać po wojnie”. A strzelców powiesić. Podobnie jak generał William Tecumseh Sherman, który spalił duże obszary na terenie Georgii i obu Karolin, Sheridan uważał, że wojna nie polega tylko na zabijaniu żołnierzy, ale również na pozbawieniu ich wsparcia ze strony cywilów. Nie trzeba wielkiego geniuszu, żeby to zrozumieć. Z ostatniej biografii Shermana autorstwa Lee McDonougha dowiadujemy się, jaki był ten nieprzeciętny człowiek – świetny dowódca bez wcześniejszego doświadczenia, a potem uczciwy, lecz biedny bankier. Podczas wojny był blisko załamania nerwowego, próbując na próżno przekonać przełożonych, że dla wygrania wojny będą musieli zabić 300 000 żołnierzy Południa i zdewastować stany Konfederacji. Potem wyróżnił się podczas bitwy pod Shiloh w 1863 roku i stał się postrachem Południa. Unia (Północ) zawsze miała więcej ludzi i innych zasobów; nie miała jednak przywódców gotowych na wszystko. A oznaczało to więcej niż wojnę na wyniszczenie wypowiedzianą przez Granta, dowódcę o bezwzględnej determinacji, ale również zemstę na cywilach. Kiedy ostrzelano unionistów z wiosek w Tennessee czy Kentucky, Sherman przegonił ludność, spalił domy i zniszczył zbiory. Możemy wyciągnąć z tego lekcję na potrzeby, jak to osobliwie nazywamy, globalnej wojny z terroryzmem. Zniszczenie ISIS, Al-Kaidy czy innych islamskich ugrupowań terrorystycznych nie jest szczególnie trudne, zadania Shermana i Sheridana w czasie wojny secesyjnej były trudniejsze. Jednak zniszczenie terroryzmu wymaga czynów odrażających. Nasze siły wywiadowcze nie muszą infiltrować grup terrorystycznych, zakładać podsłuchów, szpiegować mediów społecznościowych itd., mimo że czynności te są nie bez znaczenia. Muzułmanie sami będą donosić na terrorystów. Pójdą na policję, kiedy ktoś znajomy spakuje się i pojedzie do Syrii i doniosą, gdy wróci. Doniosą, kto mówi o zabijaniu niewiernych, kto ma podejrzanie dużo gotówki, a kto słucha salafickich imamów. Powiedzą naszym służbom bezpieczeństwa wszystko, co trzeba, jeśli tylko odpowiednio zapytamy. Tak jak Phil Sheridan. Jak zwycięzcy generałowie wojny secesyjnej, Zachód nie musi wykazać się szczególną inteligencją. Musi tylko uświadomić sobie, jaki rodzaj wojny toczy. Większość muzułmanów jest pokojowa i nie popiera terroryzmu, jednak nie wszyscy. Badania opinii publicznej pokazują, że spora, jednak niezmienna część muzułmanów (20%-40%) popiera przynajmniej niektóre formy terroryzmu. Poparcie dla ISIS jest niewielkie, ale już Hezbollah, Hamas i inne grupy terrorystyczne cieszą się poparciem o wiele większym. Licząc ostrożnie, jest kilkaset milionów muzułmanów, którzy w pewnym stopniu popierają terroryzm, choć sami nie wzięliby udziału w atakach – to wśród nich ukrywają się aktywni terroryści. Ci pasywni nie będą sami budować bomb, ale przymkną oko na aktywność terrorystów, szczególnie jeśli należą do ich rodziny. Obawiają się również zemsty, jeżeli na nich doniosą. Sposób na wygranie tej wojny to przestraszenie szerokiego grona muzułmanów, którzy pasywnie popierają terror swoimi czynami, bądź ich brakiem. Chodzi o to, żeby przestraszyć ich na tyle, by donosili na swoje rodziny. Nie wymaga to wielkiego wysiłku; kilka tysięcy deportacji wystarczy. Nie trzeba nawet deportować właściwych podejrzanych, reszta wie, którzy to są, podobnie jak ich sąsiedzi. Łatwo sobie wyobrazić następującą potem rozmowę: „Rozumiem, Hussein, że twój bratanek ma zostać deportowany i wierzę ci, kiedy mówisz, że przecież nie zrobił niczego złego. Mogę ci pomóc, ale ty musisz pomóc mnie. Daj mi informacje i nie mieszaj, bo deportuję i ciebie. Jeśli nic nie wiesz, wskaż kogoś, kto wie”. Taka metoda tłumienia powstań sprawdziła się już wielokrotnie. Nie jest typowa dla pokojowego życia w zachodnich demokracjach, ale i działania generała Phila Sheridana w Shenandoah takie nie były. Wolelibyśmy zdobyć serca i umysły ludzi. Jednak zdobycie serc i umysłów nie jest trudne, kiedy się ciebie boją. Tłum. GB na podstawie http://atimes.com/ David Paul Goldman – amerykański ekonomista, krytyk muzyczny I publicysta, znany z felietonów w „Asia Times” pisanych pod pseudonimem Spengler.