LIST DO FILIPIAN List do Filipian zajmuje odrębne miejsce wśród listów Pawłowych. Adresaci jego bowiem zajmują w sercu Apostoła miejsce wyjątkowe jako dzieci duchowe najbardziej umiłowane, pierwociny jego dzieła apostolskiego w Europie (por. Dz 16:12–40). W czasie drugiej wyprawy misyjnej po Azji Mniejszej w latach 50–53 św. Paweł wraz z Sylasem i Tymoteuszem, do których dołączył się w Troadzie Ewangelista Łukasz, wybrali się do Europy skłonieni nocnym widzeniem Pawła (Dz 16:9 n). W Macedonii pierwszym miejscem ich postoju była rzymska kolonia Filippi. Tam apostołowie zdobyli dla wiary Lidię, zamożną handlarkę purpurowych tkanin, rodem z Tiatyry w Azji Mniejszej. Paweł z Sylasem mieli tam boleśnie okupić pierwociny sukcesów apostolskich. Na skutek fałszywego oskarżenia i bezprawia zbyt pospiesznie działających urzędników rzymskich zostali oni obaj publicznie wychłostani i wtrąceni do więzienia, skąd ich wyrwała Boża interwencja (Dz 16:16–40). Wynikiem tego faktu było nawrócenie nadzorcy więzienia wraz z całą jego rodziną. Jego dom – jak poprzednio Lidii – stał się punktem oparcia powstającego Kościoła Filipian. W tym kościele owocował wkład cierpienia obu apostołów, tak iż stał się on wśród innych chwałą (Flp 4:1) Pawła. Stąd też tylko Filipianom wolno było kilkakrotnie przychodzić z pomocą materialną swemu ojcu duchowemu (Flp 4:10.14–16). W liście Apostoł potwierdza ponowny odbiór zasiłku dostarczonego mu za pośrednictwem Filipianina Epafrodyta (Flp 4:18) do więzienia (Flp 1:7.12 n. Flp 1:17; Flp 4:18), w którym Paweł przebywa wprawdzie gotów nawet na śmierć męczeńską (Flp 2:17), ale zarazem ufny w to, że będzie z niego niebawem zwolniony (Flp 1:25 n; Flp 2:24). O jakim więzieniu tu mowa? Zgodnie z tradycyjnym poglądem Flp powstał w latach 61–63, podczas pierwszego rzymskiego uwięzienia, razem z pozostałymi listami więziennymi: Ef, Kol i Flm. W wieku jednak XX coraz więcej zwolenników zyskuje hipoteza, że list ten powstał już w latach 56–57 w Efezie podczas jakiegoś krótkiego uwięzienia tam Pawła. Milczą wprawdzie o tym Dz, niemniej wzmianki w innych listach (1 Kor 15:32; 2 Kor 1:8 nn) zdają się to potwierdzać. Ostatnio wysuwa się przypuszczenie o jeszcze wcześniejszym pobycie Pawła w więzieniu korynckim (por. Dz 18:12). Dzięki osobistym zwierzeniom Pawła list niniejszy odsłania nam proces kształtowania się, potężnej osobowości Apostoła (np. Flp 1:21–24; 2:17 n; Flp 3:7–14; 4:11 nn). List pisany z więzienia nie zawiera ani jednej skargi, przeciwnie – tętni radością ta swoista exhortatio ad martyrium. Równie nieoczekiwana jest teologiczna doniosłość tego listu: mamy w nim szereg ważnych sformułowań doktrynalnych rzuconych jakby mimochodem. Na pierwszy plan wysuwa się hymn o pokorze Chrystusa (Flp 2:6–11), podany jako argument uzasadniający pokorę chrześcijan. Ukazuje on kolejno: boską preegzystencję Chrystusa, Jego Wcielenie w twarde warunki życia, wewnętrzny związek Jego doczesnego „ogołocenia” i haniebnej śmierci krzyżowej z późniejszym wywyższeniem przez Ojca, uwieńczonym adoracją o zasięgu kosmicznym. Bogatsza jest dalej eschatologia o ważny moment indywidualny – nagrody pośmiertnej jeszcze przed paruzją (Flp 1:23). Życie zaś doczesne ukazuje się jako nieustanny bieg ku doskonałości, z niezłomną nadzieją, że wezwanie z góry będzie skuteczne do końca (Flp 3:12 nn). Napomnienia moralne listu, jak zawsze u Pawła, mają uzasadnienie chrystocentryczne: Chrystus jest wzorem (Flp 2:5) i dawcą łaski (Flp 1:11.19; 4:23). Najgłębszą racją chrześcijańskiej nieustannej radości jest to, że Pan jest blisko (Flp 4:5). Dlatego wiernych ma cechować swoista beztroska (Flp 4:6). Nadto list obfituje w zawsze aktualne w Kościele napomnienia do jedności i zgody (Flp 1:27; 2:1–5; 4:2). 1:1–2. W adresie tego listu obok zwykłych elementów stałego formularza (zob. Rz 1:1.7) są znamienne szczegóły godne podkreślenia. Święty Paweł nie nazywa siebie „apostołem”, lecz siebie i Tymoteusza, najwierniejszego z uczniów (por. Dz 16:3; 17:14 n; Dz 18:5; 2 Kor 1:19 n) – określa mianem sług Chrystusa Jezusa. Wobec Macedończyków (por. adresy 1 i 2 Tes) nie trzeba było akcentować godności apostolskiej, bo tam jej nikt nie podważał: pełne biblijnej treści określenie sługa wystarczało. Święci w Chrystusie Jezusie – adresaci listu – to cały Kościół lokalny w Filippi (zob. Wstęp). Tylko w tym liście Pawłowym są wymienieni w adresie biskupi i diakoni. W pierwszej grupie – ze względu na brak wówczas jeszcze precyzji terminologicznej – powszechnie upatruje się naszych dzisiejszych kapłanów (prezbiterów) podobnie jak w Dz 20:17.28. 3–6. Zwyczajowe w starożytności i u św. Pawła dziękczynienie (zob. Rz 1:8) zawiera tutaj większą niż w innych listach osobistą serdecznść, co łatwo się tłumaczy szczególną więzią łączącą Apostoła z Filipianami (zob. Wstęp). Za nich z radością się modli, choć o innych mówi z płaczem (Flp 3:18) lub pisze wśród wielu łez (2 Kor 2:4). Powodem tej radości, dostrzegalnym tylko dla oczu wiary, jest udział Filipian w apostolstwie, o czym szerzej będzie mowa w Flp 1:7. Użyty termin κoινωνία zawiera w sobie pojęcie łączności duchowej (1 Kor 1:9; 2 Kor 6:14), uczestnictwa w posiadaniu czy korzystaniu (Flp 2:1; 3:10; 1 Kor 10:16), wreszcie dobroczynnego dawania pomocy (Rz 15:26; 2 Kor 9:6–12 n), co i tu ma szczególne zastosowanie (Flp 4:10.16.18). Ramy czasowe tej akcji rozciągają się od pierwszego dnia, znanego nam z Dz 16:13 nn (zob. Wstęp), równoznacznego z przyjęciem nowej wiary, aż do dnia Chrystusa Jezusa, więc aż do paruzji jako chwili ostatecznej oceny wszelkiej ludzkiej działalności (zob. 1 Kor 1:8; 3:13). Źródłem ufnego optymizmu jest dla Apostoła nie tyle obserwacja duchowych postępów swoich adresatów, ile raczej niechybne powodzenie zbawczego dobrego dzieła, którego inicjatorem i dokonawcą jest Bóg. 7. W uzasadnieniu swego stosunku do Filipian Apostoł zmienia ton dotąd podniosły na bardziej ojcowski. Nosi wszystkich w sercu – tzn. o wszystkich bez wyjątku życzliwie pamięta i troszczy się, on, założyciel ich lokalnego Kościoła. Udział w mojej łasce – to właśnie udział w apostolstwie (a nie tylko „w radości” – jak miała Wulgata), ze wszystkimi jego następstwami. Były to w chwili pisania kajdany – Paweł je też uważa za łaskę. Dalej, była to obrona Ewangelii uzasadnionej dowodami – czyli całokształt zasług mężnego świadka Chrystusowego, postawionego przed trybunałem pogan. Na czymże polegał udział Filipian w tym wszystkim? Byli oni narażeni na to samo, co Paweł (Flp 1:28 nn), współczuli mu, okazując to w modlitwie, w korespondencji i w przesyłaniu do więzienia zasiłków pieniężnych. Mimo niewątpliwych więzów ludzkiej sympatii i bliskości, zasada udziału jest głębsza – jest nią wspólna sprawa Chrystusa, Jego dynamicznie pojęta zwycięska Ewangelia, prawdziwie Dobra Nowina. 8. Zaklęciem się uroczystym na Boga (jak w Rz 1:9; 1 Tes 2:5), wzorem zresztą wielu postaci ST (Sdz 11:10; 1 Sm 12:5; Hi 16:19; Jr 42:5; Mi 1:2) i w ogóle ludzi starożytnych, rozprasza wątpliwości co do faktu, natężenia i zakresu swych ojcowskich, a zarazem całkowicie nadprzyrodzonych uczuć względem wszystkich Filipian, potrzebujących, zwłaszcza w obecnej ich sytuacji, obecności Apostoła. To właściwie Chrystus, który żyje w swym Apostole (Ga 2:20), kocha przez niego Filipian. 9–11. Paweł wraca do swojej modlitwy w intencji adresatów: o miłość, wraz z jej następstwami do wiekuistej nagrody włącznie, którą przyzna Pan podczas paruzji. Bez bliższego określenia swego przedmiotu miłość kieruje się tak ku Bogu, jak i ku bliźnim. Jako wielkość autonomiczna, wyrażająca samą istotę życia chrześcijańskiego, jest to „coś więcej niż przykazanie” (B. Häring). Istotą życia chrześcijańskiego tutaj jest dynamika, stały wzrost, stąd i główna jego sprężyna, miłość, by doskonaliła się coraz bardziej i bardziej. Bezpośrednim sprawdzianem tego wzrostu – zwłaszcza w dziedzinie szukania woli Bożej – będzie głębsze poznanie (zob. Ef 1:17) spraw Bożych i coraz subtelniejsze wyczucie – tzn. zmysł moralny, który w najrozmaitszych sytuacjach życiowych odkryje wolę Bożą, a tym samym pozwoli nieomylnie ocenić co lepsze, co moralnie doskonalsze. Swoistą etykę sytuacyjną, lecz niezawodną, dyktuje nadprzyrodzona miłość, Augustynowe dilige et quod vis fac. Przy takim nieustannym usposobieniu woli mogą Filipianie ufnie patrzeć w stronę dnia Chrystusa. Okażą się bowiem na Jego sądzie czyści i nienaganni (1 Kor 5:8; Kol 1:22; Dz 24:16), co więcej – trwale napełnieni plonem sprawiedliwości (por. Ga 5:22), tj. doskonałości moralnej czy zasług. Kres ten jest osiągalny dzięki pośrednictwu Zbawcy – Chrystusa. Tak zdobyte i ocenione ludzkie czyny zmierzają ostatecznie ku chwale i czci Boga (por. Mt 5:16; Jan 15:8). 12–13. Główny zrąb Flp stanowi coś, co jest więcej niż opisem niedawnych faktów. Swoją prowadzoną na odległość gawędę, która nie przestaje być ważkim pismem apostolskim, zaczyna św. Paweł od nowin o sobie jako więźniu. Nie są to jednak zwierzenia prywatne: nowiny dotyczą nieoczekiwanego obrotu, jaki przyjęło uwięzienie Apostoła. Ukazuje się w nich on sam jako bez reszty oddany sprawie Chrystusa. Z uwięzienia Pawła korzysta Ewangelia, którą tu należy rozumieć jeszcze – zgodnie ze źródłosłowem (por. Mk 1:1; Rz 1:1) – jako dynamiczne głoszenie Dobrej Nowiny o zbawieniu w Chrystusie. Mianowicie rozniosła się wieść o zaszczytnych kajdanach Pawła, nie pospolitego przestępcy, lecz Apostoła Chrystusa, w całym pretorium. Tym terminem określano wówczas nie tylko pałac cesarski czy kwaterę wielkorządcy rzymskiego (Mt 27:27), ale również i kwatery pretorianów lub ich samych, a także zespół ludzi pozostających na służbie cesarskiej. Tych ostatnich ma tu Paweł na myśli. Od nich to wieść o Pawle szła jeszcze dalej, oczywiście docierając do pogan. 14–17. Innym dodatnim skutkiem uwięzienia Apostoła jest ożywienie gorliwości misjonarskiej wśród miejscowych chrześcijan, bo właśnie jego przykład natchnął ich świętą odwagą. Widocznie dotąd im jej brakowało… Dalej Paweł, mimo swej ogromnej żarliwości ducha trzeźwy realista, stwierdza prawdę niezbyt pochlebną dla niektórych braci – nie dość szlachetne pobudki ich apostolskiego działania: niewłaściwe współzawodnictwo. Na te wady był Paweł uczulony (por. Rz 13:13; 1 Kor 1:11; 2 Kor 12:20; Ga 5:20 n; 1 Tm 6:4; Tt 3:3). Za to innym chrześcijanom przypisuje szczere intencje oraz miłość w proklamowaniu Chrystusa, jedynego Władcy, co oczywiście było niezgodne z rzymskim kultem cezarów. U tych szlachetnych – widzi on zrozumienie zadań i sytuacji Pawła, którego apostolstwo streszcza się do obrony Ewangelii. Nieszlachetni chcą oderwać od Pawła nowo nawróconych, pozyskać ich dla siebie i przez to uczynić dotkliwsze jego więzienne osamotnienie. Postępowanie to w gruncie rzeczy było okrutne. 18. Pawła jednak jako bezinteresownego Apostoła Chrystusa mniej obchodzą braki moralne ludzkich narzędzi, a więcej postęp samej sprawy Bożej, która mimo wszystko posuwa się naprzód, bo na wszelki sposób głosi się Chrystusa. Dla ludzkich zaś niedoskonałych narzędzi apostolskich zna Paweł tajemniczy ratunek jakby przez ogień (1 Kor 3:15). Stąd mimo wszystko się cieszy. 19. Głębiej jeszcze uzasadnia on swoją radość kierując wzrok ku ostatecznemu rozrachunkowi, cytując słowa Hioba. Tym się jednak różni od cierpiącego „Męża sprawiedliwego”, że ufność swą opiera nie na czystości sumienia, lecz na łasce. Duch Święty, określony tutaj podobnie jak w Rz 8:9 dopełniaczem Jezusa Chrystusa, bo zstępuje do dusz dzięki ich zjednoczeniu z Chrystusem, udziela mu pomocy dzięki modlitwom Filipian. Święty ceni sobie modlitwy wiernych (por. Rz 15:30; Ef 6:19 n; Kol 4:3.18), tj. skuteczne wstawiennictwo Kościoła. 20. Warunkiem skuteczności modlitwy wstawienniczej jest niezłomna nadzieja Apostoła, którą wyraża jego formuła zaczerpnięta z Psalmów (por. np. Ps 31:1; 35:4.26). Nie doznać zawodu w języku NT (por. 2 Kor 10:8; 1 Pi 4:16; 1 Jan 2:28) znaczy tyle, co doczekać w chwili rozstrzygającej, zwłaszcza podczas paruzji, ujawnienia swej przynależności do Chrystusa. On bowiem – znak sprzeciwu (Łk 2:34) – ma triumf zapewniony. Uwielbi Go w tym konkretnym wypadku, czyli nada rozgłos Jego sprawie, zarówno w ciele dokonane męczeństwo Pawła, jak po uwolnieniu z więzienia – dalsze jego życie apostolskie. Pełne zaangażowanie w sprawę Pana daje „świętą obojętność”, z jaką oczekuje więzień wyroku, który go albo skaże, albo uwolni. 21. Lapidarna zasada tłumaczy tę imponującą postawę Apostoła. Chrystus oznacza tu skrótowo trud dla Chrystusa – cel życia ziemskiego Pawła. Paradoksalny zaś zysk w śmierci – to osiągnięcie celu tego życia, tzn. nieutracalnej bliskości z Chrystusem (por. Flp 1:23; 3:8; Rz 14:8; 2 Kor 5:8). 22–23. Apostoł do końca urywku rozważa oba człony alternatywy, przed którą stoi jako więzień. Dalsze życie doczesne ma przed sobą perspektywy owocnego działania apostolskiego, co stanowi wielką wartość dla Pawła aktywisty, jakich mało. Wybór jest trudny, bardzo swoista „święta obojętność” podlega, jak się okazuje, prawu napięcia: z dwóch stron nalegania. Osobiście całą duszą pragnie być już na zawsze z Chrystusem – po drugiej stronie grobu, bezpośrednio po śmierci (por. Łk 23:43; Dz 7:56.59; 2 Kor 5:6–8). Następuje ważkie uzasadnienie takiego wartościowania: to o wiele lepsze (niemożliwe do dosłownego przetłumaczenia jest pleonastyczne nagromadzenie aż trzech przysłówków greckich). Zważmy: lepsze od łączności z Chrystusem wśród prac apostolskich, tak jak lepszy jest kres drogi niż pielgrzymowanie z dala od niego. Tęsknota to za szczęściem, którym jest nie jakiś stan, lecz osoba – być z Chrystusem. 24–26. Drugi zaś człon alternatywy ocenia Apostoł pod kątem widzenia dobra adresatów: jest to wytrwanie na życiowym posterunku. Kościołowi bardziej potrzebne jest apostolstwo niż męczeństwo. Ufny w tę zasadę, Apostoł przeczuwa, że sprawa jego przybierze obrót pomyślny dla Filipian. Jego powrót do nich przyniesie im radosny postęp w wierze, da szlachetną, nadprzyrodzoną dumę z jego wśród nich działalności. Kontekst bowiem listu (Flp 1:28 nn; Flp 2:15 n; Flp 3:3.17–19; 4:5.8) sugeruje, że sytuacja Filipian ochrzczonych była niełatwa ze względu na otoczenie tak pogańskie, jak i żydowskie. Stąd u wielu mogła pojawić się skłonność do małoduszności. Najpierw tym listem, a potem swoim przyjazdem pragnie Apostoł ją do reszty rozproszyć. 27–28. Od myśli o przyszłej, może już bliskiej, chwili przybycia do Filipian przechodzi Apostoł od razu do swoich aktualnych obowiązków wobec nich, udzielając im napomnień. Nie czytamy tu o wielkich wadach i nadużyciach, co świadczy o wysokim poziomie etycznym tego Kościoła macedońskiego. Niemniej nawet na podstawie zachęt do praktykowania cnót możemy wywnioskować, jakie braki adresatów ma Apostoł na uwadze. Zacząwszy od unum necessarium – od życia godnego Ewangelii – od razu akcentuje Apostoł potrzebę trwałej jedności. Ramię w ramię mają Filipianie walczyć o wiarę w Ewangelię, gdyż nie brak jej przeciwników. Bliższy kontekst nasuwa przypuszczenie, że Apostoł ma na myśli pogan, którzy zwalczali nową wiarę jako religio illicita. Przed próbami zastraszenia ze strony prześladowców ciągle przestrzega NT: Mt 10:26–33 par.; Łk 21:14–19; Jan 14:27; 1 Pi 3:14; Ap 21:8. Wzorem proroków ST Apostoł poucza Filipian o teologicznym sensie faktu dziejowego, który przeżywają: zmagania królestwa Bożego z przeciwieństwami należą do programu zamierzonego przez Boga. Jego sąd już się z wolna dokonuje w ciągu dziejów, a dzień Chrystusa jedynie ujawni ten sąd wobec całego świata (por. 2 Tes 1:3–10). Tak więc w obecnym trudnym dla nich „znaku” winni dostrzec przyszłe zbawienie i to przez Boga. 29–30. W jędrnym zdaniu o niełatwej składni mówi Apostoł o zasadzie, która jest echem ósmego błogosławieństwa z Mt 5:11 n: cierpienie dla Chrystusa to Boży charyzmat, to łaska następna, płynąca z wiary w Niego, jej najpełniejsze uwieńczenie. Tak więc cieszyli się apostołowie ubiczowani przez Sanhedryn (Dz 5:41), a Paweł z Sylasem, właśnie w więzieniu w Filippi, po bezprawnym wychłostaniu rózgami modlili się i śpiewali hymny (Dz 16:25). Potem w myśl tej zasady św. Ignacy z Antiochii będzie pragnął męczeństwa, chcąc być „naprawdę chrześcijaninem” (Ad Rom. 3:2). Filipianie widzieli swego czasu wspomniane bezprawie władz miejskich wobec Pawła i Sylasa, a obecnie słyszą o jego ponownym uwięzieniu – mają więc przykład zachęcający do toczenia walki równie odważnej, gdyż jest to próba na miarę sił ludzkich. Sam przykład Pawła tu podany zdaje się wskazywać na to, że obecna sytuacja Filipian jest pod pełnym względem analogiczna do jego sytuacji. Wspólnym mianownikiem jest cierpienie dla sprawy Chrystusa, spowodowane fałszywym oskarżeniem ludzi zawistnych. Domysł taki potwierdzają dalsze aluzje w tym liście (Flp 2:15n; 3:2.18 n). 2:1–2. Podkreślony w ten sposób fakt solidarności Apostoła z Filipianami w podobnym cierpieniu pozwala mu na tym usilniejsze żądania pod ich adresem. W lapidarnej formie gorącego apelu nawołuje ich do jedności, opartej na miłości i pokorze. Znamienna jest przy tym motywacja tych żądań. Najpierw zaklina Apostoł adresatów na Boże dary udzielone im przez trzy Osoby Boskie, wymienione w kolejności: Syn, Ojciec, Duch (por. 2 Kor 13:13), a na końcu dopiero apeluje do wzajemnej sympatii. Trzy dary, wpierw wspomniane, są oczywiście również owocami działalności Pawła wśród Filipian. Jeśli więc może on liczyć na jej trwałe następstwa w duszach adresatów, a nadto na ich osobiste współczucie dla siebie – więźnia, niechaj starają się o dopełnienie radości. Będzie nią stwierdzenie, że panuje wśród nich jedność dążeń. A tym unum necessarium jest sprawa Chrystusa. 3–4. Poprzednią zachętę z kolei wzmacniają odpowiednie konkretne już zakazy. Wypomina Apostoł zauważone złe dążności wśród Filipian: niewłaściwe współzawodnictwo i pragnienie próżnej chwały. Echo tej krytyki jeszcze raz usłyszymy w Flp 4:2. Środkiem na nie skutecznym będzie pokora, która ocenia drugich za wyżej stojących od siebie. Zdanie Apostoła, rzucone wiernym niedawno nawróconym z pogaństwa, stawiało wielkie wymaganie. Starożytność bowiem nie uważała pokory w ogóle za cnotę. Czy to grecka ταπεινo ρoσύνη (według źródłosłowu: „niskość umysłu”), czy rzymska humilitas (dosł.: „przyziemność”), nikomu nie imponowały. Trzeba było Wcielenia, by pokora stała się niezbędnym warunkiem prawdziwej wielkości chrześcijanina. Ściśle z pokorą wiąże się miłość. Nadaje jej tu Apostoł konkretną postać dbałości o sprawy drugich (por. Rz 15:2 n; 1 Kor 8:13; 2 Kor 8:8), bo miłość nie szuka swego (1 Kor 13:5). 5. Ostatnia zachęta Apostoła otrzymuje z kolei najmocniejsze poparcie. Jest nim ukazanie niedościgłego, a przecież wszystkich obowiązującego, wzoru pokory Jezusa Chrystusa w hymnie o Jego ogołoceniu z chwały (kenoza). Zaskakuje nas w tym właśnie miejscu, na wskroś po duszpastersku praktycznym, wykończona formuła chrystologii. Dla Pawła jednak chrześcijański etos ma zawsze jako uzasadnienie ostateczne logos; a wszyscy mamy się stać na wzór Syna Bożego (Rz 8:29). Bezpośrednie wezwanie do naśladowania Chrystusa pokornego w całokształcie dążeń poprzedza sam hymn. Owo dążenie w życiu ziemskim Jezusa – to nie tylko pokora, ale i ofiarne samozaparcie, posunięte do ostateczności. 6. Pierwsza strofa hymnu, objęta tym wierszem, stwierdza Boską preegzystencję Chrystusa i mówi o Jego własnej ocenie niewątpliwego prawa do chwały zewnętrznej, odpowiedniej do swej godności Syna Bożego. Wyraz postać oddaje tu nie tyle istotę, ile raczej rangę, kondycję, dającą się poznać na zewnątrz. Wobec tego niewątpliwego prawa do godnej chwały zewnętrznej Chrystus zajął szczególne stanowisko. Stojąc w obliczu Wcielenia nie skorzystał ze sposobności bytowania ziemskiego na równi z Bogiem. Na jakąś tajemniczą decyzję Syna Bożego wskazują także inne teksty NT (por. 2 Kor 8:9; Hbr 12:2). Chrystus postąpił odwrotnie niż Adam w raju, który dał się skusić szatańskiej ułudzie równości z Bogiem (Rdz 3:5). Potem ziemski Jezus zajmie tę samą postawę rezygnacji z chwały, gdy będzie kuszony przez diabła (Mt 4:3–7; Łk 4:3–12) i gdy stanie w obliczu męki (Mt 26:53). 7 a b c. Druga strofa (Flp 2:7 a b c) opiewa następstwo poprzedniej oceny i decyzji – pierwszy etap dobrowolnego uniżenia się Chrystusa, zwany od użytego tu czasownika greckiego „kenozą”. Najlepiej oddać go naszym terminem „ogołocenie”, gdyż Boska Osoba właściwie nie podlega czynności „wyniszczenia”, jak to się zazwyczaj dotąd tłumaczyło, a przedmiot czynności wyrażonej stroną zwrotną samego siebie, odnosi się zawsze do osoby działającej (P. Benoit). Dwie następne czynności w pokornym dążeniu Chrystusa tłumaczą, na czym polegało owo ogołocenie: przyjął postać sługi oraz stał się podobnym do ludzi. Chrystus ogołocił samego siebie z tej chwały, do jakiej Mu dawała prawo postać Boża Jego preegzystencji. Postać sługi – wyraźne przeciwstawienie do postaci Bożej – znów nie tyle oznacza samą naturę człowieka, ile raczej szczególny rodzaj ludzkiego bytowania. Wyraz sługa przywodzi tu na pamięć tak popularną w pierwotnym Kościele teologię Sługi Jahwe, która w ziemskich dziejach Jezusa dostrzegła urzeczywistnienie proroctwa z Iz 53 (por. Mt 12:18; Dz 3:13.26; 4:27–30; 8:32–35; 1 Pi 2:21–25). Jak z dalszej części hymnu wynika, chodzi o program służby szczególnej, polegającej na dobrowolnym cierpieniu i haniebnej śmierci. Podobnym do ludzi staje się Chrystus nie przez samą tylko naturę ludzką, lecz przez dzielenie z człowiekiem wszystkiego prócz grzechu (por. Hbr 2:17; 4:15; 10:5–10). 7d–8. Trzecia strofa podaje dalsze etapy „kenozy” Chrystusa: życie doczesne i rodzaj śmierci najhaniebniejszy, który stanowi kres uniżenia. Postać zewnętrzna Chrystusowego człowieczeństwa łatwo mógł ukryć Jego prawdziwą wielkość transcendentną. Nadto w tym życiu tylko ludzkim – według zewnętrznego przejawu – Jezus przyjął postawę pokory, gdy aż tak uniżył samego siebie. Wyraziła się ona w posłuszeństwie względem Boga Ojca, o którym tak wiele mówi NT, podkreślając jego bolesną cenę (Mt 26:39 par.; Hbr 5:7), przejawy zewnętrzne (1 Pi 2:23) i zbawczą wartość (Rz 5:19; Hbr 5:8–10). Określenie posłusznym aż do śmierci nie tylko wskazuje na granicę czasową, lecz i na szczytowe osiągnięcie (por. 2 Tm 2:9; Hbr 12:4). Chrystusowe posłuszeństwo było heroiczne, ale trudne do zrozumienia dla świata starożytnego, który z boskością wiązał piękno i wolność. Za podtekst więc może służyć ekspiacyjna postawa Sługi Jahwe, który cierpi posłusznie (Iz 53:4–6.8.12). Nie waha się Apostoł przed dodaniem nowego określenia, jeszcze bardziej szokującego jego starożytnych słuchaczy i czytelników, mianowicie – śmierci krzyżowej, którą zawsze głosił z takim naciskiem (Flp 3:18; 1 Kor 1:17n. 1 Kor 1:23; 2:2; Ga 5:11.24; 6:14; Kol 1:20; 2:14). Był to najhaniebniejszy rodzaj śmierci, stosowany jako kara tylko w odniesieniu do niewolników. Wzdrygali się przed nim nie tylko obywatele imperium rzymskiego, które ustawami chroniło ich przed śmiercią krzyżową. Także w oczach Żydów taka śmierć oznaczała Boże przekleństwo (Pwt 21:23; Ga 3:13). Jeślibyśmy graficznie mieli oddać bieg myśli hymnu, można by go nakreślić jako parabolę: jej gałąź zstępująca ku dołowi osiąga w tym wierszu swój najniżej położony wierzchołek – jest nim śmierć krzyżowa Chrystusa. 9. Z nową, trzecią strofą, wszystko się zmienia: druga gałąź paraboli biegnie znowu do góry, skąd zstąpił preegzystujący Chrystus. Słowo dlatego wskazuje, że wywyższenie Chrystusa przez Boga jest następstwem kolejnych aktów Jego poprzedniego uniżenia. Odpowiada to błogosławionym następstwom posłuszeństwa Sługi Jahwe (Iz 53:10–12; por. Iz 52:13), jak zresztą zasadzie o wywyższeniu uniżających się, podanej przez samego Jezusa (Mt 23:12 par.). Filipianie na tym przykładzie mają zrozumieć, jak Bóg ceni i jak nagradza prawdziwą pokorę. Zresztą wewnętrzny związek dobrowolnej męki i późniejszej chwały Chrystusa należy do podstawowych tez chrystologii NT. Znajdujemy go w świadomości Jezusa (por. Mt 12:39n; 16:21 par.; Łk 2:26; Jan 3:14 n; Jan 8:24; 10:17; 12:32–34), jak również w myśli teologicznej Apostołów (np. Rz 8:17; Hbr 2:9; 12:2; Ap 1:18; 2:8; 5:9 n. Ap 5:12). Przez wywyższenie zaś należy rozumieć w myśl teologii Apostołów trzy fakty paschalne: zmartwychwstanie Chrystusa, wniebowstąpienie z zajęciem miejsca po prawicy Ojca i dowód tego faktu w postaci zesłania Ducha Świętego (Dz 2:33; 5:31; Rz 1:3 n; Rz 8:34; Ef 4:9 n; Kol 3:1; Hbr 7:26; 9:12–14). Tu jednak wywyższenie człowieczeństwa Chrystusa otrzymuje akcent szczególny, wyrażony następną Bożą czynnością: darował Mu Imię ponad wszelkie imię. Jak dalszy kontekst (Flp 2:11) wskazuje, imieniem tym jest dotąd w ST tylko Bogu przysługujący tytuł PAN. 10. Piąta więc strofa hymnu mówi o kosmicznej adoracji majestatu – bo tak tu należy rozumieć Imię – wywyższonego Jezusa. Hymn zapożycza tu słów z Izajasza o zgięciu się każdego kolana przed Bogiem. Ta oznaka boskiego kultu i poddania się władzy (por. Rz 11:4; 14:11; Ef 3:14) jest kolejnym, równoległym przejawem Bożej nagrody: za skrajne uniżenie się – najwyższa godność, za posłuszeństwo – posłuch ze strony wszystkich mieszkańców kosmosu, a więc aniołów, ludzi żyjących i zmarłych, a wreszcie za przeżytą do końca rzeczywistość Sługi – równie rzeczywista władza nieograniczona Pana. 11. Szósta i ostatnia strofa hymnu ukazuje akt końcowy adoracji kosmicznej Chrystusa – znów słowami z Izajasza. Aktem tym jest powszechne wyznanie, że Jezus Chrystus jest PANEM. Była to formuła pierwotnego kerygmatu apostolskiego, jak widać z Rz 10:9; 1 Kor 12:3; 2 Kor 4:5. Co więc dziś proklamuje Kościół, kiedyś uzna cały kosmos: uniżonemu aż do śmierci krzyżowej Chrystusowi przysługuje cześć Boska w Jego uwielbionym człowieczeństwie. Kosmiczne uznanie Chrystusa PANEM zmierza ku chwale Boga Ojca, jak zresztą cały zbawczy plan (por. Rz 15:7; 2 Kor 1:20; Ef 1:6.12). W teologii św. Pawła wszystko bierze początek od Ojca i do Niego zmierza (por. 1 Kor 12:4–6; 15:28; Ef 4:6). Tak kończy się hymn. Został umieszczony tutaj (mniejsza o to, czy już ułożony przedtem, czy skomponowany ad hoc) nie bezpośrednio dla pouczenia dogmatycznego, lecz w celu ukazania wspaniałych powiązań zwykłego życia chrześcijan w kolonii macedońskiej z wielkimi liniami zbawczego planu Bożego, który obejmuje wszystkich ludzi i wszystkie czasy. 12–13. Wątek myśli Apostoła snuje się dalej: skoro przejawem Chrystusowej pokory było posłuszeństwo, ono staje się przedmiotem zachęty apostolskiej. Przez nie Filipianie najskuteczniej włączą się w zbawcze dzieło Boże, którego zakończeniem dziejowym będzie paruzja. Zanim nadejdzie ów dzień Chrystusa, czeka adresatów zadanie świadczenia Chrystusowi: wobec świata, może nawet równoznaczne z męczeństwem. Paweł liczy się z nim także co do siebie. Zabieganie o zbawienie z bojaźnią i drżeniem może nam się wydać dziwne u Apostoła głoszącego radosną służbę wolnych dzieci Bożych. Zwrot ten, formuła zaczerpnięta z języka LXX (Rdz 9:2; Wj 15:16; Pwt 2:25; Ps 2:11), a więc nieco stereotypowa i hiperboliczna, charakteryzuje postawę szczerej troski o to, by w sobie nie stawić przeszkody Bożej inicjatywie zbawczej. Paweł był realistą: znał dobrze napięcie między naturą a łaską (por. np. 3:3; 1 Kor 4:4; 9:27; 10:12; 2 Kor 4:7; Ga 5:16–18.24 n; Ga 6:1). Samą zaś inicjatywę zbawczą Boga rozciąga na chcenie i działanie, oczywiście w porządku nadprzyrodzonym łaski, co NT stwierdza wielokrotnie, tak pozytywnie (2 Kor 3:5 n; Ef 2:5.8.10; 4:6; 1 Tes 2:13), jak i negatywnie (Jan 15:5; Rz 7:18). Od Boga zależy więc w całości nasze działanie zmierzające do wykonania z naszej strony Jego zbawczego planu. Klasyczny ten tekst wyraża tajemnicę współdziałania ludzkiego z łaską, stosując w zdaniu o Bożej inicjatywie i o ludzkim wysiłku ten sam czasownik działać, zresztą orzekany w NT o działaniach nadludzkich. 14. Sposób zaś postępowania właściwego określa Apostoł najpierw od strony negatywnej. Szemrania i powątpiewania – ten częsty grzech historycznego Izraela – grozi i Nowemu Izraelowi, chrześcijanom. Zbędna krytyka, jałowe spory i mędrkowanie – oto co podważa jedność Kościoła w Filippi. Przestroga ta ma nieustanną aktualność – także i dziś. 15. Sama sytuacja diaspory, w jakiej są adresaci, zobowiązuje ich na zasadzie prawa kontrastu do tego, by byli nienaganni. Postawą moralną muszą się zdecydowanie odciąć od narodu zepsutego i przewrotnego, czyli od ich pogańskiego otoczenia. Nie powinna to być jednak postawa zadowolonej z siebie cnoty, hermetycznie odizolowanej od świata. Przeciwnie – zgodnie z nakazem Ewangelii (Mt 5:16) – chrześcijanie mają być źródłami światła w świecie. 16. Sprostają swemu trudnemu zadaniu trzymając się mocno Słowa życia, a więc nauki Chrystusowej, darzącej życiem łaski. Wówczas staną się powodem szlachetnej dumy Apostoła (por. Flp 1:26; 1 Tes 2:19) podczas paruzji Chrystusa, który doceni owocność jego zabiegów. Paweł wyraża to ulubionym porównaniem sportowym do zawodów na bieżni (Dz 20:24; 1 Kor 9:24.26; Ga 2:2; 2 Tm 4:7), dołączając określenie podane przez Proroka. 17–18. Wobec wytężonego biegu i mozolnych wysiłków apostolskich przedwczesna śmierć skazańca, z której możliwością Paweł się liczy, nie byłaby wcale klęską, lecz powodem nawet nieco dla nas paradoksalnej radości obu zainteresowanych stron. Taka bowiem śmierć miałaby znamiona liturgicznej ofiary (por. 2 Tm 4:6); stąd na jej określenie używa Apostoł terminów zapożyczonych ze słownictwa ofiar (podobnie w Rz 12:1; 15:16). Dla Pawła od chwili jego powołania pod Damaszkiem stała się oczywista więź apostolstwa z ofiarnym cierpieniem dla Chrystusa (Dz 9:16). Tu jednak na pierwszy plan wysuwa się moment liturgicznej czci Bożej, utrwalony jeszcze u schyłku epoki apostolskiej w Ap 6:9, gdzie dusze męczenników są pod ołtarzem. Pełen wyraz temu ujęciu nada, mówiąc o sobie samym, św. Ignacy z Antiochii: „Pozwólcie mi złożyć siebie samego Bogu w ofierze, jako że ołtarz już jest przygotowany… Błagajcie Chrystusa za mnie, abym… Bożą stał się ofiarą” (Ad Rom., 2:2; 4:2). Dziwna zachęta Apostoła do wspólnej radości z jego śmierci tłumaczy się jego na wskroś nadprzyrodzonym kątem widzenia (por. Flp 1:23; Kol 1:24): wiara i praca dla jej krzewienia jest wspólnym dobrem, a zatem wszystko, nawet śmierć z tym związana, stanowi powód do wspólnej radości. 19. Tok napomnień ulega przerwaniu; podejmie go Apostoł dopiero z początkiem rozdziału trzeciego. Obecny urywek jest, być może, odrębnym listem polecającym, z czasem tutaj włączonym. Ważne w nim są charakterystyki obydwóch współpracowników: szczególnie zaś doniosła dla dziejów pierwotnego Kościoła i jego organizacji jest szczególna misja Tymoteusza, i to wobec Filipian, już posiadających swoją hierarchię (Flp 1:1). Uroczyste określenie nadziei w Panu Jezusie, która się odnosi do możliwości wysłania Tymoteusza, wiąże się zarówno z faktem tylokrotnych niepowodzeń Pawła w przeprowadzaniu planów (por. Dz 16:6 n; Rz 1:13; 2 Kor 1:8 n; 1 Tes 2:18), jak i z doniosłością samej misji. Podkreśla ją też użyty tu czasownik grecki, stosowany do wyrażenia czynności posyłania przez Boga i Chrystusa. Posłany jest naprawdę reprezentantem prawnym wysyłającego. Takim posłem jest Tymoteusz (zob. o nim Dz 16:1; 1 Kor 4:17), prawdziwy alter ego św. Pawła. Jeśli Apostoła, więźnia liczącego się z możliwością zasądzenia go na śmierć, mogą uradować świeże wiadomości o Filipianach – jest to dowód niezwykle mocnej jego więzi z tym Kościołem. 20–21. Uzasadnieniem wyboru Tymoteusza do tej misji są jego osobiste zalety; a nadto wykazał się on już troskliwością o dobro adresatów. Ostro z jego charakterystyką kontrastuje trzeźwy sąd Apostoła o innych kandydatach na wysłanników, rekrutujących się z kościoła lokalnego, skąd pisze więzień. W Flp 1:14–17 mieliśmy próbę tej oceny. Cechuje ich przekładanie osobistych interesów nad sprawę Chrystusa, co jest niegodne apostolstwa ożywianego wyłącznie miłością, która nie szuka swego. Znamienne jest w tym kontekście utożsamienie sprawy Chrystusa z zaangażowaniem się w sprawy podopiecznych Filipian. 22. Tymoteusz tymczasem dobrze zdał egzamin życiowy, o czym powinni wiedzieć adresaci (Dz 19:22; 1 Kor 4:17; 16:10; 1 Tes 3:2). Młodego Tymoteusza traktuje Paweł jak swoje duchowe dziecko, czemu niejednokrotnie daje wyraz (1 Tm 1:2.18; 2 Tm 1:2; 2:1). Prawdziwie męskie usposobienie Pawła było, jak widać, zdolne i do rzewnych uczuć. Wyraża on uznanie dla lojalnej z nim współpracy Tymoteusza w całokształcie zadań misyjnych. Przez to jakby pasuje go na swego zastępcę, jeśli nie następcę. 23–24. Z wysłaniem Tymoteusza do Filippi Apostoł na razie zwleka, czekając na wynik procesu. Jak z tego widać – mimo jego niepewności – nadzieja znów w Panu, więc nie oparta na ziemskich rachubach, czyni w oczach Pawła bardziej prawdopodobne jego rychłe uwolnienie, które pozwoli mu na osobiste odwiedzenie Filipian. 25. Druga część tego urywku, określającego misję wysłanników, odnosi się do Epafrodyta. Jego misja ma zupełnie inny charakter, gdyż wiąże się z ostatnimi wypadkami. Przy tym dochodzą tu silniej do głosu względy osobiste. Epafrodyt otrzymuje tu od Apostoła trzy zaszczytne tytuły, które tworzą trójstopniowy układ: brat w wierze, towarzysz broni w głoszeniu słowa, współbojownik w pokonywaniu przeciwności. Był on wysłannikiem Filipian, urzędowym delegatem ich Kościoła, mającym za zadanie przywieźć więźniowi zasiłek pieniężny (Flp 4:10–19). 26–28. Odsyła go teraz Apostoł do domu z pobudek uczuciowych, łatwych do uchwycenia. Są to – tęsknota Epafrodyta za swoimi i jego niepokój o to, jak wspólnota przyjmie wiadomość o jego chorobie, już szczęśliwie zakończonej. Z wielką szczerością odsłania Paweł swoje przykre przeżycia związane z minioną chorobą delegata; chce zapewne przez to uchronić go przed niewłaściwym komentowaniem w Filippi jego przedwczesnego powrotu. Choroba Epafrodyta, która zagrażała nawet jego życiu, była ciężkim doświadczeniem dla Pawła, dalekiego od stoickiego ideału gardzenia uczuciami. Wdzięczny Bogu za oddalenie tego smutku, odprawia posłańca jak najśpieszniej: to on przekaże niniejszy list Filipianom. Oni zaś ujrzawszy go zdrowym, ponownie się uradują. Powodem ich radości może też będą zlecone mu przez Apostoła zadania, na co zdaje się wskazywać następny wiersz. Podobnie zagadkowe drugie zdanie, i ja żebym mniej się martwił, zdaje się wskazywać na to, że czemuś, co w postępowaniu Filipian martwi Pawła, Epafrodyt ma na miejscu zaradzić. 29–30. Po wyjaśnieniach co do motywów przedwczesnego powrotu Epafrodyta do swoich, następuje właściwy wniosek – formalne polecenie go Filipianom, i to w sposób uroczysty. Gdyby Apostoł brał pod uwagę tylko wzajemną tęsknotę wspólnoty i jej wysłannika, nie zachęcałby Filipian do radosnego przyjęcia Epafrodyta. Tymczasem przyjęcie powracającego ma być godne chrześcijan, i nic nie powinno mącić radości powitania. Być może lękał się Paweł, że Filipianie mogą mieć za złe Epafrodytowi, że nie wykonał całej swej misji – pozostania aż do końca przy boku uwięzionego Apostoła. Żąda więc czci dla zasług delegata, przypominając główną jej pobudkę – poświęcenie jego, do ryzyka śmierci włącznie, dla sprawy Chrystusa. Okazuje się więc, jaką doniosłość mają zwykłe usługi oddane sługom Chrystusa (por. Mt 10:42; 25:40). Posługa, w której Epafrodyt zastąpił Filipian, jest święta, bo nosi w greckim oryginale nazwę „liturgii”. 3:1. Niniejsze wezwanie do radości podejmuje tę zachętę, jaką już w Flp 2:18 rzucił Apostoł Filipianom, a po której nastąpiła jakby długa wstawka o roli wysłanników (Flp 2:19–30). Jest to nakaz stałej radości, jak to uwyraźni potem Flp 4:4 (por. 1 Tes 5:16), lecz nadprzyrodzonej, chrześcijańskiej, na co wskazuje okolicznik w Panu. Apostoł, jak zawsze, czyni aluzję do zmartwychwstania: zaszczyceni łaską udziału w męce (Flp 1:29 n), mają zarazem zapewniony udział w zmartwychwstaniu Chrystusa (Rz 6:5; 2 Kor 4:10 n. 2 Kor 4:14; 2 Tm 2:11). Pisanie o tym właśnie stałym powodzie do radości uważa Paweł za swój miły obowiązek, tym bardziej, że taka postawa wiernych jest dla nich środkiem niezawodnym, czyli zabezpieczeniem od upadków wywołanych beznadziejnym przygnębieniem. 2. Następuje tu nagła zmiana tonu (może ślad odrębnego listu?). Z mocą rzuca Apostoł Filipianom trzykrotne strzeżcie się, ponieważ nadchodzi nowe groźne niebezpieczeństwo dla jedności młodego Kościoła macedońskiego. Są to ci mąciciele spokojnego rozwoju wspólnot Pawłowych, którzy najdotkliwiej dali się we znaki właśnie jemu – Apostołowi Pogan: zwolennicy judaizmu. To oni jak psy wciąż ujadają na chrystianizm głoszony przez Pawła, przeszkadzając mu jako fałszywi bracia (2 Kor 11:26; Ga 2:4). Są oni istotnie partaczami dobrej roboty apostolskiej, bo odbierają jej szanse powodzenia wśród pogan przez narzucanie im niemożliwych do przyjęcia ciężarów Prawa Mojżeszowego, na czele z obrzezaniem. Ironiczną aluzją do tego wymogu jest nadana im tu nazwa okaleczeńców. Nie samo obrzezanie przy tym zwalcza Apostoł, ponieważ przyznaje mu właściwe, względne miejsce w dziejach zbawienia (Rz 2:25; 3:1 n; Rz 9:45) i daje nawet tego dowód w praktyce, gdy chodzi o Tymoteusza (Dz 16:3). Z mocą protestuje tylko przeciw błędnemu poglądowi judaistów, jakoby miało ono jeszcze teraz zbawczą wartość (Ga 5:2.6; 6:12.15), co oni istotnie głosili (Dz 15:1). 3. Tymczasem dzięki Odkupieniu już się dokonała transpozycja wartości, a zatem znak Starego Przymierza, jakim było obrzezanie na ciele, w ekonomii Nowego Przymierza odnosi się już tylko do ducha. O tej transpozycji znaku obrzezania, jaka się dokonuje we chrzcie, mówi więcej Kol 2:11. Prawowierny Kościół Chrystusowy, odrzucający już nieaktualne roszczenia judaizmu, jest teraz prawdziwym Izraelem Bożym (Ga 6:16). To on teraz sprawuje kult właściwy, tj. taki, którego inspiratorem jest Duch Święty (Jan 4:23 n; Rz 8:14 n. Rz 8:26 n; Ga 5:18.25; 2 Kor 1:22; 3:6; Ef 1:13; 6:18; 2 Tes 2:13; Jud 20; Ap 22:17), kult przeciwny literze (Rz 2:29; 7:6; 8:2.4). Kościół żyje więc w „chrystosferze”. Chlubić się i pokładać nadzieję – pojęcia u Pawła bardzo do siebie zbliżone – mówią o szukaniu oparcia. Otóż chrześcijanin znajdzie je tylko w Chrystusie, nie zaś sobie. Zwolennicy natomiast powrotu do judaizmu pokładali ufność w ciele, tzn. nie tylko w znaku dokonanym ręką na ciele (Ef 2:11), ale i w tych wszystkich znikomych i przemijających pożytkach, jakie dawało Prawo. Tymczasem ciało czyni Prawo bezsilnym (Rz 8:3), o ile nas nie wyzwolilo prawo Ducha, który daje życie w Chrystusie Jezusie (Rz 8:2). 4. Dla przeciwstawienia się groźnej propagandzie judaistycznej Apostoł ukazuje na przykładzie własnego życia odrzucenie wszelkich wartości przedawnionych na rzecz przylgnięcia całą istotą do Chrystusa. Atak Pawła jest celnie wymierzony, gdyż Apostoł wylicza kolejno te swoje przywileje, które musiały być w cenie u przeciwników. Co więcej – Paweł pod niejednym względem w tym zakresie góruje nad nimi, jak to kolejno wykaże. Ufność, o której tu mowa, to owo faryzejskie, napiętnowane w przypowieści u Łk 18:9–14, poleganie na sobie z jednoczesnym roszczeniem do nagrody ze strony Boga. W ciele szuka ona oparcia, tzn. w ludzkich, naturalnych wartościach, w jakie wyposażony jest Żyd, zanim przyjmie łaskę Chrystusa. 5–6. Następuje wyliczenie siedmiu wartości według ciała, z jakich dobrowolnie Paweł zrezygnował. Obrzezany w ósmym dniu, bo taki był według Rdz 17:12–14.23–27, powtórzony w Kpł 12:3, podstawowy warunek przymierza Boga z Abrahamem jako protoplastą Ludu Bożego. Z rodu Izraela, oznacza Żyda z urodzenia, nie zaś prozelitę, który później przyjął mozaizm. Nie chodzi tu zresztą o rasową czystość, lecz o pochodzenie sakralne, podkreślone nowym, przez Boga nadanym (Rdz 32:28 n), imieniem patriarchy Jakuba – Izrael. Chętnie Paweł nazwie siebie jeszcze Izraelitą – w Rz 9:4; 11:1; 2 Kor 11:22. Argumentacja wciąż nabiera mocy: Apostoł pochodzi z pokolenia Beniamina (por. Rz 11:1), a więc może się wykazać rodowodem doprowadzonym aż do tego właśnie syna Jakuba, choć przyznawano przynależność do Izraela i takim, którzy się nią nie mogli wykazać (Ezd 2:59). Proroctwa wysoko wynosiły pokolenie Beniamina (Rdz 49:27; Pwt 33:12), a historia przyniosła mu niejeden tytuł do chwały: z niego pochodził wybawca Mardocheusz (Est 2:5), pokolenie to wytrwało przy rodzie Dawida (1 Krl 12:21), a w swoich granicach terytorialnych obejmowało Miasto Święte – Jerozolimę (Joz 15:8; 18:16.28). Hebrajczyk z Hebrajczyków – to dumne stwierdzenie, że Paweł pochodził, mimo urodzenia w Tarsie, z rodziny palestyńskiej, a więc nie dotkniętej hellenizmem diaspory. Według przekazu św. Hieronima (PL 26:653) ród Pawła miał się wywodzić z Giskali w Galilei. Z kolei następują trzy tytuły nabyte własną decyzją. Należał młody Szaweł do stronnictwa faryzejskiego, Tory nauczył się u stóp Gamaliela (Dz 22:3), a więc bez odchyleń saducejskich. W gorliwości dla Prawa posunął się aż do prześladowania powstałego właśnie Kościoła, co parokrotnie z naciskiem przypomina w swoich mowach i listach (Dz 22:4 n; Dz 26:9–12; 1 Kor 15:9; Ga 1:13 n; 1 Tm 1:13), zawsze pełen podziwu dla przedziwnych dróg łaski Bożej. Jak bogaty młodzieniec z Mk 10:20 stwierdza on o sobie, że wysiłki jego o to, by zdobyć ciasno pojętą legalną sprawiedliwość, zostały uwieńczone pomyślnym wynikiem. W rzeczywistości – jest to imponująca dla ówczesnych Żydów tabela kwalifikacji. Zestaw ten ukazuje drastycznie zupełną zmianę skali wartości, jaka nastąpiła w życiu Pawła. 7. Terminami zapożyczonymi z życia kupieckiego, które znał, trudniąc się wyrobem namiotów, przypisuje Apostoł tę zmianę wkroczeniu Chrystusa w jego życie. Odkąd Go poznał, ocenił zupełnie inaczej wszystkie te wyliczone przywileje: przepisał je niejako z rubryki zyski do rubryki straty. Istotnie, chlubienie się tymi tytułami po uwierzeniu w zbawcze dzieło Chrystusa mogło być już tylko stratą, oczywiście w oczach Bożych. 8. Porzucając metaforę kupiecką daje się ponieść Paweł uczuciu bezgranicznego oddania Chrystusowi. Przekreśla wszystkie możliwe uroszczenia religijne, gdyż są one bezwartościowe w zestawieniu z jedyną i najwyższą wartością – poznaniem egzystencjalnym Chrystusa (zob. Flp 3:10). Przy tym określenie mój Pan, a nie nasz, przejęte z tylu psalmów pulsujących gorącym uczuciem religijnym, jest w tym kontekście bardzo znamienne. Dowodzi ono jaką gorliwością odznaczało się oddanie Pawła Zbawicielowi. Ale nie jest to li tylko poryw entuzjazmu: tutaj wchodzi w grę sąd Apostoła o wartości dokonanej zmiany. Czasownik bowiem wyzułem się, który w tekście greckim ma odcień znaczeniowy „zapisania na stratę”, oraz zdanie: uznałem za śmieci mówią o tym wyraźnie. Śmieci to nie wyraz pogardy dla przywilejów jako takich, gdyż w razie potrzeby Paweł z nich umiał korzystać (por. np. Dz 23:6–9); słowo to wyraża jedynie, że zbędne, a nawet szkodliwe jest opieranie się na nich w drodze do Boga, mianowicie przeszkadza pozyskaniu Chrystusa, temu ostatecznemu – co wynika z Flp 1:21, a także z dalszego ciągu tego zdania. 9. Pawłowi zależy tylko na tym, by znaleźć się w Chrystusie mając sprawiedliwość nową zamiast dotychczasowej, pochodzącej z Prawa, po faryzejsku przestrzeganego. W zestawieniu ze stałą jego nauką o tym, że od momentu chrztu każdy już jest w Chrystusie (Rz 6:11; 8:1; 12:5; 2 Kor 5:17; Ga 3.28; Ef 1:1; 2:5 n. Ef 2:10; 3:6; Kol 1:2; 3:3 n; 1 Tes 1:1; 2:14 itd.), to znalezienie się w Nim może być tylko eschatologiczne. Mowa jest więc o sądzie Bożym jako o chwili definitywnego uznania człowieka za sprawiedliwego, jakim stał się nie własnym wysiłkiem, lecz dzięki darowi Boga. Jest to jeszcze jedno uderzenie Apostoła w dążności autosoteryczne zwolenników nawrotu do judaizmu (por. Rz 2:17 n: Rz 10:3; 2 Kor 3:5; Ga 2:21; 3:21), a zarazem pozytywne przypomnienie głównej jego tezy soteriologicznej o usprawiedliwieniu dzięki wierze w Chrystusa, konsekwentnie przyjętej i życiem potwierdzonej (por. Rz 1:17; 3:21–31; Ga 2:16; 3:2.5; 5:5 n). Sama jednak wiara usprawiedliwiająca człowieka, który ją przyjmie, jest z Boga, tzn. stanowi nienależny Jego dar, zupełnie darmowy (Rz 3:24). 10–11. Dalszy ciąg zdania snuje dalej myśl o następstwach uznania nowej skali wartości w Chrystusie. Na swoim jednak przykładzie odsłania Apostoł powszechne prawa, dzięki którym wzmacnia się więź każdego wiernego z Chrystusem aż do ostatecznego jej utrwalenia w dniu paruzji. Droga prowadzi przez swoiste poznanie Chrystusa, poznanie nie tylko intelektualne, lecz na sposób właściwy dla ludzi ST – egzystencjalne. Poznać Jahwe znaczyło dla nich doznać Jego mocy, uznać Jego wolę i pójść za nią (Pwt 4:39; 11:2; Ps 9:11; Iz 1:3; 41:20; Jr 3:13). Tak więc i tu mowa jest o pewnego rodzaju doznaniu doświadczalnym więzi z Chrystusem, nawiązanej od chwili chrztu jako udziału w Jego śmierci i zmartwychwstaniu. Chrystus według listów Pawłowych nie tylko jest pośrednikiem w poznaniu prawdy objawionej (2 Kor 4:6), ale i sam – pożądanym przedmiotem poznania (Kol 2:3), które jest czynnikiem doskonalenia się wiernych (Ef 4:13). Zaskakuje nas jednak dziwna kolejność wyliczania: wpierw zmartwychwstanie, potem udział w Jego cierpieniach. Otóż Szaweł pod Damaszkiem spotkał się od razu ze Zmartwychwstałym, który potem zapowiedział jego cierpienia (Dz 9:5.16). Podobnie i w życiu każdego ze świadomych chrześcijan uprzednio poznana prawda o zmartwychwstaniu Chrystusa i własnym dodaje siły do znoszenia trudów i cierpień dla Chrystusa (Rz 8:17; 1 Kor 15:14.17.19.31–34.57 n; 2 Tm 2:11 n). Może to być też polemika z tą tendencją wśród chrześcijan, która chętnie mówi o radosnej prawdzie zmartwychwstania, a woli milczeć o solidarności z cierpieniami Chrystusa. Możliwa wreszcie jest tu aluzja do porządku sakramentów paschalnych: moc zmartwychwstania udziela się przez chrzest, a udział w cierpieniach wiąże się z Eucharystią głoszącą śmierć Pana (por. 1 Kor 10:16; 11:23.26). Proces upodobniania się do Jego śmierci – to nie tylko rosnąca zdolność do cierpienia i umierania za Chrystusa, ale cały program stopniowego umierania sobie – dawnemu człowiekowi (Ef 4:22; Kol 3:9). Niejako odwrotną stroną tego procesu, następstwem wypełnionego w ten sposób warunku, jest nieustanna odnowa, którą kieruje Duch Święty (por. Rz 6:3–5.8; 8:13; 12:1; 1 Kor 15:31; 2 Kor 3:18; 4:10–12.16; Ga 2:20n; 5:24; 6:17; Ef 4:23; Kol 3:5). On też wreszcie doprowadzi wiernych do chwalebnego zmartwychwstania (Rz 8:11). Tutaj Apostoł nazywa je pełnym, gdyż będzie ono ostatecznym kresem procesu zmartwychwstania rozpoczętego na chrzcie, a kontynuowanego przez indywidualną walkę duchową ze złem wszystkich dorosłych chrześcijan. Natomiast słówko jakoś stojące obok dojdę wyraża tu odcień osobistej, pokornej niepewności (por. 1 Kor 9:27). 12. Droga do „zdobycia Chrystusa” nie jest więc jeszcze zakończona: kres doskonałości nie jest osiągnięty, bo zresztą dla chrześcijanina leży on poza granicą obecnego życia. Dynamikę posuwania się ku doskonałości rozwinie urywek następny. Droga, na którą wstąpił Paweł, była tylko odpowiedzią w przedziwnym dialogu z Chrystusem. 13–14. Ponowna apostrofa bracia wyodrębnia nowy urywek napomnień bardziej już bezpośrednich. Jest to apel o nieustanny wysiłek, oparty na przykładzie Pawła. Apostoł nie tylko nie mówi, ale nawet nie sądzi o osiągnięciu przez siebie doskonałości. Natomiast zachowuje się jak szybkobiegacz: nie ogląda się wstecz, bo to mogłoby osłabić tempo biegu. Sens tej przenośni jest następujący: pamięć o osiągnięciach może rodzić pychę i złudne poczucie bezpieczeństwa cechujące ludzi o „sytej cnocie”, ludzi rzekomo już „doskonałych”. Przed Pawłem jest meta, do niej tylko biegnąc się wytęża (por. 1 Kor 9:24–27). Jest to powszechne, dotyczące wszystkich chrześcijan, wezwanie w górę, tzn. do nieba, rzucone przez Boga za pośrednictwem Jezusa Chrystusa. Nagroda ta – jeśli się zestawi równolegle wypowiedzi Pawłowe (Rz 8:17; 2 Tm 2:10 n) – polega na odziedziczeniu wspólnej z Chrystusem chwały. Akcentem chwały Chrystusa kończył się hymn o pokorze (Flp 2:10 n). A zatem identyczna musi być droga do tegoż współudziału – Chrystusowa pokora. 15–16. Wniosek więc jest jasny dla wszystkich, którzy mieliby ochotę na wzór faryzejski już się uznać za doskonałych czy też uczciwie pragną prawdziwej doskonałości. Wszyscy powinni się tak jak Paweł w pełni zaangażować, a prób oceny własnej doskonałości poniechać. Jeśli zaś Filipianie mają inne zapatrywania, to niech liczą na odpowiednie światła Ducha Świętego (por. 1 Kor 2:12–16). Paweł umie być, jak widać, wyrozumiały i cierpliwy dla swoich podopiecznych, czekając na dalszy ich duchowy rozwój. Lapidarne jak wojskowa komenda jest ostatnie zdanie, posługujące się terminem stosowanym w wojskowości starożytnej: skoro nie ma jeszcze mowy o tym, byśmy wszyscy mieli jeden poziom, przynajmniej zgodnie trzymajmy się jednego kierunku marszu. Można tu wyczytać przestrogę przed odchyleniami tak doktrynalnymi, jak i obyczajowymi, przestrogę, której dominantą, jak w całym liście, jest apel o jedność. Tu jednak otrzymuje ona nowy cenny odcień: jest to jedność dynamiczna. 17. Kolejna apostrofa bracia wyróżnia ten urywek ze względu na nowość tematyki. Mogłyby nam się dzisiaj wydać dziwne w ustach świętego głoszącego pokorę takie zachęty, jak bądźcie, bracia, wszyscy razem moimi naśladowcami lub wzór macie w nas. Pamiętać jednak należy, że Apostoł tu nie odwołuje się do swoich zasług czy osiągnięć, lecz do charyzmatu, jaki otrzymał (1 Kor 11:1), jaki jaśnieje w jego współpracownikach, jaki wreszcie za pośrednictwem adresatów ma świecić innym. Rys szczególny do naśladowania – to konsekwencja czynów wobec głoszonych zasad, jak wynika z ciemnego obrazu, który potem następuje. 18. Doświadczenie wskazuje Pawłowi, że niestety nie brak i złych przykładów: wielu podobnych gorszycieli widzi on nie tyle wśród adresatów tego listu, bo im nie czyni ostrzejszych wymówek, lecz sumując swoje doświadczenia apostolskie. Przypomina przy tym Filipianom dawne swoje przestrogi. Jeśli owych gorszycieli wspomina obecnie z płaczem, to znaczy, że ich stan teraz dla niego oznacza stratę. Wrogami krzyża Chrystusowego nie są więc tutaj ani poganie, ani Żydzi, ani zwolennicy judaizmu, lecz źle żyjący chrześcijanie – może w stylu antynomistów z Koryntu (por. 1 Kor 6:12.18; 7:2) czy nikolaitów z Apokalipsy (Ap 2:6.14 n. Ap 20.24). 19. Następuje lapidarna, surowa charakterystyka owych notorycznych grzeszników. Są oni radykalnie oderwani od Chrystusa, skoro czeka ich zagłada, u Pawła synonim wiekuistego potępienia (Flp 1:28; 2 Tes 1:9; 1 Tm 6:9), jako nieuniknione następstwo ich postępowania (2 Kor 11:15). Ich bogiem – brzuch, bowiem oddają się niskim rozkoszom cielesnym (2 Tm 3:4; 2 Pi 2:13), co jeszcze mocniej podkreślają dwie następne cechy. Ich moralny libertynizm każe im się przechwalać swoim wyuzdaniem (por. Iz 3:9; Mdr 2:9; Jud 13), być może w imię źle pojętego hasła Wszystko mi wolno (1 Kor 6:12), z domieszką fałszywej gnozy (Ap 2:24). Tymczasem rzekoma ich chwała zdradza rzeczywiście dążenia przyziemne, tzn. czysto ziemskie, doczesne, niegodne chrześcijanina skłonności (por. Jk 3:15), skazane zresztą z góry na niepowodzenie (1 Kor 15:19). Tym antynomistom przeciwstawia Apostoł postawę prawowiernych chrześcijan. 20. Nie mogą oni być całkowicie pogrążeni w doczesności, gdyż ich prawdziwa ojczyzna jest w niebie. Jest to górne Jeruzalem (Ga 4:26), dokąd woła ich łaska, czyniąc ich już jego obywatelami (Ef 2:6.19). Tam się kieruje ich wzrok duchowy (por. Kol 3:1–4), gdyż tam przebywa ich ideał – Chrystus chwalebny. Toteż stamtąd Go wyczekują jako prawdziwego imperatora i Zbawcę. Ostatni ten tytuł, z którym dziś jesteśmy zupełnie obyci, wówczas w ustach Pawła zawierał nawet nuty polemiczne. Pochodzi on ze ST: tam Jahwe był zbawcą jedynym (np. 1 Sm 14:39; Ps 25:5; 79:9; Iz 12:2; 62:11), od Niego więc ten tytuł przechodzi na Mesjasza Jezusa (Jud 25), jako Tego, który śmiercią swoją zniweczył naszą śmierć (2 Tm 1:10) i odkupił nas od wszelkiej nieprawości (Tt 2:13n). Świat grecki zbawcami chętnie nazywał bóstwa lub władców ziemskich. Nie takim zbawcą jest Chrystus. Rzeczywistość Jego zbawienia ukaże się w pełni dopiero podczas paruzji, której dlatego właśnie wyczekujemy, z gorliwym napięciem, że będzie końcowym aktem Bożego planu zbawienia ludzkości. 21. W stylu podniosłym końcowego zdania tego urywku Apostoł wydobywa na jaw tylko jeden aspekt paruzji – chwalebną przemianę ciał. Ciało poniżone na skutek następstw grzechu, na czele ze śmiercią, na zasadzie solidarności z Chrystusem, też wpierw poniżonym (Flp 2:6–8), potem wywyższonym, zostanie przekształcone w podobne do [Jego] chwalebnego ciała – to prawda z mocą podkreślana przez Apostoła (1 Kor 15:21–26.42–57). Chwała (δόξα), Chrystusa prerogatywa boska (1 Kor 2:8), stanie się udziałem ciał tak przemienionych (Rz 8:17.30; Ef 1:18; Kol 3:4; 2 Tes 2:14; 2 Tm 2:10 por. Jan 17:22.24; 1 Jan 3:2). Akcent polemiczny przeciw antynomistom jest podobny jak w 1 Kor 6:13: ciało i chwalebny Pan należą do siebie. Wszechmoc Chrystusa, z jaką dokona On tego aktu, prawdziwego dowodu nieograniczonego władztwa nad kosmosem (por. Kol 1:15–20), winna być dla wiernych źródłem otuchy, podtrzymaniem w ich wyczekiwaniu (por. Jan 16:33). 4:1. Stąd konkluzją jest wezwanie do trwania mocno w Panu, tzn. wiernego trwania w „chrystosferze” wbrew niebezpieczeństwom i pokusom odstępstwa. Daje tu Paweł upust rzewnym uczuciom: nazywa Filipian swoją radością i chwałą (dosłownie „wieńcem”). Widzi więc w nich, zgodnie ze swymi metaforami sportowymi, czerpanymi z greckich igrzysk, nagrodę wiekuistą (2 Tm 4:8) za swoje trudy apostolskie. Wiernych i duszpasterza łączy więź, która wykracza poza granicę czasu. 2. Dobrze poinformowany i powołany zapewne na rozjemcę, zwraca się jednakowo Apostoł do dwóch ze sobą skłóconych stron. Są nimi dwie bliżej nie znane chrześcijanki, wpływowe osobistości wśród Filipian. Zależy mu na tym, by je cechowała chrześcijańska jednomyślność. Kontekst raczej wskazuje na rozbieżności w postępowaniu, a nie w doktrynie. Z pewnością te różnice nie były błahe, skoro Paweł zabrał głos w tej sprawie w liście skierowanym do całego lokalnego Kościoła wraz z hierarchami. W ten sposób chce położyć kres zamętowi, jaki ten spór wywołał w młodej wspólnocie. Nie wszyscy pierwsi chrześcijanie osiągali od razu wysoki poziom świętości. 3. Tym dwom kobietom i innym współpracownikom Apostoła, wśród których tylko Klemens nazwany jest po imieniu, ma podać rękę Syzyg, co znaczy „noszący wspólne jarzmo”. Jak widać, nie brakło Świętemu również dowcipu… Zwrotem ogólnikowym, a bardzo biblijnym (por. np. Ps 69:28; Ap 3:5 i inne), o zapisaniu w księdze życia określa Apostoł wszystkich powołanych do łaski. 4. Dochodzi tu do głosu dominanta listu: wezwanie do stałej radości, oczywiście w Panu, tzn. chrześcijańskiej. W powtórzeniu jeszcze raz wolno odczytać odcień znaczeniowy: „mimo wszystko” macie się radować. Radość chrześcijańska na kształt przypływu morskiego zalewa wszystko – nawet cesarskie więzienia. 5. Radość chrześcijańska tryska wprawdzie z głębin serca, ale jako stała atmosfera ma się udzielać także na zewnątrz, i to w postaci wyrozumiałej łagodności, kontrastującej z wrogą postawą otoczenia. Niezrozumiała na razie, ale wszystkich pociągająca, dobroć ma być niezawodnym środkiem propagandy chrześcijaństwa, dostępnego dla wszystkich. Jest to zarazem na wskroś konsekwentna postawa tych, których ojczyzna jest w niebie. Patrzą oni z perspektywy wieczności na sprawy doczesne, bo chwalebny ich Pan – Chrystus – jest blisko ze swoją paruzją, tak wówczas gorąco wyczekiwaną chwilą połączenia z Nim na zawsze (1 Tes 4:17). My dziś inaczej oceniamy bliskość tej nieznanej chwili niż pierwsi chrześcijanie, ale Marana tha ma swój sens i w naszych ustach. Każda bowiem śmierć jednostki jest swoistą paruzją (Flp 1:23; por. Jan 21:22 n), a o śmierci można zawsze powiedzieć, że jest blisko. 6. Święta beztroska należy również do postawy prawdziwie chrześcijańskiej. Apostoł nie zakazuje bynajmniej gorliwej troski (σπoυδή), gdyż taką nawet zaleca (np. Rz 12:8.11; Ef 4:3; 2 Tm 2:15), lecz krytykuje tylko troskę przesadną – niepotrzebne zadręczanie się (μέριμνα), zgodnie zresztą z Jezusowym porównaniem o liliach i ptakach (Mt 6:25–34). Jak tam tak i tu wiara w Opatrzność ani nie wyłącza współpracy z nią, ani też nie dopuszcza gorączkowych zabiegów wśród zatroskania. Tam i tu środkiem zaradczym jest ufne zdanie się na Opatrzność, na rzeczywistą bliskość z Bogiem. Tu ma się ona wyrazić w wielorakiej modlitwie; a każdej modlitwie, nawet błagalnej, ma towarzyszyć wdzięczność (Ef 5:20; Kol 2:7; 3:17; 4:2; 1 Tes 2:13; 5:18; 1 Tm 2:1). 7. Następstwem takiej postawy, równie dalekiej od bezczynności, jak i gorączkowego zabiegania o zaspokojenie potrzeb, jest niewypowiedziany pokój, dar Boży, tylekroć wspominany w ST, składnik szczęścia eschatologicznego. Natomiast w NT na pojęcie pokoju składa się poczucie bezpieczeństwa i stan duchowego pojednania z Bogiem. Jedno i drugie jest darem Ducha Świętego (Ga 5:22; por. 2 Kor 1:22; 5:5; Ef 1:13; 4:30), zadatkiem doczesnym spokoju wiekuistego. Tutaj podobnie jak w Kol 3:15 pokój jest nieodłączną cechą „chrystosfery”, a zarazem środkiem obronnym serc i myśli. Potrafi on dokazać tego, do czego nie jest zdolna jakakolwiek tylko ludzka przemyślność. Pośrednikiem i źródłem pokoju jest tu sam Chrystus: in Christo totus, in Christo tutus (w Chrystusie cały, w Chrystusie bezpieczny). 8–9. Dwuwiersz ten, będąc bardziej podniosłą konkluzją dotychczasowych napomnień, jest zapewne odpowiedzią Apostoła na pytanie Filipian o ich stosunek do zasad etyki głoszonej przez szlachetnych pogan, zwłaszcza filozofów stoickich. Rzeczywiście wyliczenie cech dodatnich postępowania, jakie tu czytamy, całkowicie przypomina pewien urywek pism Cycerona (Tusc. disp., 5:23:67). Pawła wyzwolonego z ciasnoty faryzejskiej (Flp 3:8) znamionuje szerokość poglądów (por. wszystko jest wasze: 1 Kor 3:22 n). Sam uznaje, że i poza chrześcijanami można w świecie znaleźć przykłady autentycznej sprawiedliwości, uczciwości, pociągających zalet i dobrych czynów. Niech więc je doceniają również Filipianie. Żywą regułą dla nich ma być przykład samego Pawła (por. Flp 3:17), jego własna konsekwencja zasad i działania, zachęcający wzór tego, co da się w praktyce osiągnąć. Znamienne jest przy tym podkreślenie doniosłości tradycji jako wystarczającego środka nauczania wiary i zasad moralnych (por. Rz 6:17; 16:17; 1 Tes 2:13; 4:1 n; 2 Tes 3:6; 1 Tm 6:20). Nie twierdzi przez to Paweł, że jest ideałem (por. Flp 3:12 n), lecz daje konkretny przykład życia według nowych zasad. Resztę zapewni Ten, który go posłał: Bóg pokoju. 10. Urywek ten nie bez słuszności określono jako „podziękowanie bez podziękowania”. Rzeczywiście bowiem mamy tu pokwitowanie odbioru ofiary pieniężnej, w którym ani razu nie pada słowo „dziękuję”. Występują natomiast harmonijnie zespolone takie motywy, jak świadomość piastowanego urzędu apostolskiego, dającego uprawnienie do korzystania z pomocy wiernych, szlachetna duma Apostoła z samowystarczalności materialnej, wreszcie wyjątkowe, prawdziwie ojcowskie ustosunkowanie się do umiłowanego Kościoła Filipian. Radość Apostoła jest w Panu, a więc nadprzyrodzona, która pochodzi z tego, że ofiarodawcy wzrastają w miłości. Wreszcie nie wyraża tutaj ani cienia niecierpliwości ze strony Pawła, lecz skonstatowanie wspólnego doczekania się okazji do przeprowadzenia tej szlachetnej inicjatywy. 11. Dla uchylenia innych tłumaczeń tej radości Apostoł z dumą stwierdza swoją samowystarczalność materialną. To nie żaden niedostatek podyktował mu obecną radość. Cechuje go bowiem jak Sokratesa i stoików niezależność, ale innego rodzaju. Apostoł opiera ją na Chrystusie. 12. Nie filozoficzna pogarda dla pieniądza czyni Pawła samowystarczalnym, lecz nabyta twardym doświadczeniem umiejętność dostosowania się do zmiennych warunków życia. Umiejętność ta – to jakby wtajemniczenie, lecz zdobyte w cierpieniu. Z wdzięcznością dla Bożej Opatrzności przyjmuje on każde warunki życia – podobnie zresztą, jak było w ziemskim życiu Jezusa (por. np. Mt 8:20; 11:19; 12:1; Łk 8:3; Jan 19:23 n). 13. Następuje pointa chrystocentryczna, zdanie częstokroć powtarzane jako zasada w ascezie – i słusznie. Jest bowiem nie tylko aktualne dla Pawła, lecz dla każdego chrześcijanina liczącego na pomoc i łaski. Stanowi tym samym cenne uzupełnienie Chrystusowych słów beze Mnie – nic z Jan 15:5. Zmartwychwstały Kύριoς – to źródło mocy każdego z wiernych (Flp 3:10; 2 Kor 12:9n; Ef 1:19 n; Kol 1:27.29; 1 Tm 1:12; 2 Tm 2:1). 14. Apostoł wraca do czynu Filipian. Dodatnia ocena z jego strony ma podstawę dość nieoczekiwaną: nie mówi o uldze w ucisku, lecz o udziale w nim adresatów – podobnie jak w 1:7 nazwał ich postawę ofiarną udziałem w łasce. Często pod piórem Pawła powraca termin ucisk jako określenie elementu integralnego życia chrześcijanina, zwłaszcza apostoła (Rz 5:3; 2 Kor 1:4; 4:17; 6:4; 7:4; Ef 3:13; Kol 1:24). Ma on również – jako dziedzictwo idei mesjańskiej ST – pewien odcień eschatologiczny: uciski są zwiastunami zbliżającej się paruzji Chrystusa (Mt 24:21.29; Ap 7:14). Dalsze uzasadnienie dodatniej oceny czynu Filipian podejmą Flp 4:17; Flp 4:19. 15–16. Apostoł cofa się do wspomnień, ale nie po to, by podziękować za poprzednio już otrzymane zasiłki, lecz raczej aby podkreślić, że ich udzielanie było wyjątkowym przywilejem Filipian, po prostu łaską dla nich. Wyraża to Apostoł zwrotem fachowym, znowu kupieckim, mówiąc o otwartym rachunku przychodu i rozchodu, co zawiera odcień subtelnego humoru. Już co najmniej trzeci raz Paweł uwzględnia ten wyjątkowy przywilej zastrzeżony tylko dla nich. By go docenić, wystarczy zestawić kontrastujące teksty Pawłowe: niedwuznaczne stwierdzenie prawa apostolskiego do pobierania materialnej pomocy od wiernych (1 Kor 9:4–14; Flm 18 n) z faktem programowej rezygnacji z tego prawa w obawie zarzutu interesowności w pracach apostolskich (Dz 20:33–35; 1 Kor 9:12.15.18; 2 Kor 11:9–12; 12:13; 1 Tes 2:5.7). 17. To pokwitowanie kończy się uściśleniem ponownym, które kontynuuje i uzupełnia myśl z Flp 4:11. Znów posługuje się Apostoł przenośnią ze słownictwa handlowego, ale tym razem dobitnie pokazuje, że ów otwarty rachunek mają Filipianie nie z nim, lecz z Bogiem, jak potwierdzą to wiersze następne. To On będzie wynagradzał ich ofiarność. Ostatnim czynem znacznie powiększyli oni odsetki należne im w skali odpłaty eschatologicznej. Zasługuje na podkreślenie fakt stałego wzrastania owocu ich zasług. Jest to cenne dopełnienie zasady jakby równości posiewu duchowego i materialnej odpłaty wyrażonej w 1 Kor 9:11. Bóg w swojej dobroci nagradza również i to, co z obowiązku wierni uiścili swemu pasterzowi. 18. Ukazuje się nowy aspekt czynu Filipian – ofiary przyjemnej miłej Bogu, bo właściwie Jemu złożonej, nie Apostołowi. Po nowym uściśleniu, że dostatecznie zaopatrzony Apostoł nie zgłasza nowych potrzeb, następują przenośnie zaczerpnięte z języka ofiar ST. Niesłychanych rozmiarów duchowych nabiera dar materialny przywieziony od Filipian przez Epafrodyta – jest mile przez Boga przyjętą żertwą. Znamienne w tym całym pokwitowaniu jest i to, że wyraz „pieniądze” nie pada ani razu – jakby w trosce o należyte dowartościowanie duchowe datku materialnego: tak złożony ma on wartość kultyczną, nie doczesną. 19. Delikatnie zaznacza Paweł tożsamość sprawy Boga i Jego wysłannika zwrotem już użytym w Flp 1:3 – Bóg mój. Stąd nie dziękując Filipianom i nie wyrażając podziękowania na nasz sposób w formie życzenia „Bóg zapłać” – po prostu stwierdza, że niechybnie nastąpi odpłata Boża. Będzie ona więcej niż sprawiedliwa, bo proporcjonalna nie tyle do zasługi wiernych, ile do Bożej hojności. Wspaniale odpłaci Bóg nie dopiero chwałą eschatologiczną, ale już dziś w „chrystosferze” każda potrzeba tak jednostek, jak całej wspólnoty z Filippi, zostanie zaspokojona. Wierne to echo zapewnień Jezusowych o dawaniu i mierze odpłaty z Łk 6:38. 20. „Podziękowanie bez podziękowania” (E. Lohmeyer) kończy się jak zwykle u Pawła doksologią. Znamienny jest bowiem dla Apostoła patrocentryzm podkreślony tutaj nadto relacją ojcowską także w stosunku do nas (por. Rz 8:15.23; Ga 4:5; Ef 1:5). A konsekwentne jest wyrażenie wdzięczności nie ludziom, lecz Temu, który sam daje ludzką dobroć i sam nagradza. 21. Epilog listu stanowią końcowe pozdrowienia krótkie i ogólne, być może skreślone ręką samego Apostoła, nie sekretarza. Szczegółowe pozdrowienia zbędne są tam, gdzie oddawca, Epafrodyt, jako Filipianin osobiście przekaże je wszystkim adresatom, dobrze sobie znanym. Święci i bracia – to synonimy chrześcijan. Znamienne jest to, że jak w adresie, tak i w epilogu z Apostołem razem występują bracia: autorytet nie przesłania braterstwa. Widać tu nadto godną pozazdroszczenia dla nas więź solidarności i wzajemnego zainteresowania swoim losem. Takim był Kościół czasów apostolskich. 22. Odrębna grupa pozdrawiających, może celowo odróżniona od współwięźniów, którzy są z Pawłem – to święci… z domu Cezara. Wobec braku historycznego potwierdzenia starożytnych podań o pozyskaniu przez Pawła osób z najbliższego otoczenia Nerona, w kategorii tej należy uznać pretorianów, urzędników lub nawet niższych funkcjonariuszy imperium, niezależnie od miejsca ich pobytu, jak to świadczą dane archeologii (inskrypcje starożytne). Wiersz ten stanowi cenne uzupełnienie informacji z Flp 1:13. Paweł nie tylko stał się głośny wśród tych osób urzędowych, ale już część z nich zdołał pozyskać dla Chrystusa. Fakt ten musiał też szczególnie cieszyć Filipian, mieszkańców kolonii dumnej ze swojego rzymskiego ustroju. 23. Końcowe życzenie-błogosławieństwo mówi wprost o łasce Chrystusa, co jest podobnie jak w Rz 16:20; 1 Kor 16:23; 2 Kor 8;9; 13:13; Ga 1:6; 1 Tes 5:28; 2 Tes 3:18 pośrednim stwierdzeniem Jego bóstwa: łaski udziela tylko Bóg. Duch wasz zamiast „wy” zdaje się być ponowną dyskretną aluzją do jedności we wspólnocie (por. Flp 1:27), która właśnie na zgromadzeniu liturgicznym wysłuchała w skupieniu odczytanego przez lektora listu Apostoła. Amen – nadaje tu błogosławieństwu odcień życzenia i zapewnia o jego skuteczności.