Historia mi*o*ci i odwagi

advertisement
Historia miłości i odwagi
Mszańscy Sprawiedliwi
Wśród Narodów Świata
Pocztówka z przełomu XIX i XX wieku
Przedwojenna Mszana – miasto
dwóch kultur
Przed II wojną światową Mszana Dolna była miastem
dwóch kultur, dwóch religii. Obok siebie żyli w zgodzie
katolicy i Żydzi. Pomagali sobie po sąsiedzku, zapraszali
się nawzajem na święta, ich dzieci uczęszczały razem do
szkoły. Kościół i synagoga znajdowały się tuż obok
siebie, przy Rynku.
Szacuje się, że ludność żydowska stanowiła około
1/3 społeczeństwa Mszany. Starozakonni
współtworzyli koloryt miasta, byli jego ważną
częścią, dbali też o jego rozwój (ufundowali
m.in. pierwszą publiczną łaźnię, a inicjatorem
powstania biblioteki miejskiej był
przewodniczący mszańskiej Gminy Żydowskiej,
Dawid Langsam, zwany Dudą).
Widokówka z Mszany, z około 1915 roku. Widać wieże kościoła pw. Michała Archanioła,
jeden z budynków obok to synagoga.
Na zdjęciu mszański rynek przed wojną;
w tle po prawej żydowska piekarnia Zinsów – w naszym
mieście piekarni żydowskich było aż pięć.
Synagoga w Mszanie Dolnej, lata 20-30 XX wieku. Ze zbiorów
Biblioteki Miejskiej w Mszanie Dolnej
Dziś po synagodze nie
pozostał nawet ślad.
Dawne żydowskie domy
zburzono albo oddano
innym lokatorom. Dwukultorowa Mszana istnieje
już tylko we
wspomnieniach nielicznych
świadków. II wojna
światowa na zawsze
zniszczyła to, co było
piękne.
Drewniany dom przy
ul. Matejki 1, jeden z nielicznych
ocalałych domów żydowskich
Mszana Dolna została zajęta przez
Niemców już w pierwszych
dniach wojny. Nowy burmistrz,
folksdojcz Gelb od razu
rozpoczął prześladowania
Żydów – zarządzał kasację
mienia, upokarzał, torturował,
strzelał do bezbronnych.
W okolicach Rynku utworzono
swoiste getto. Żydów zmuszano
też do ciężkich robót.
Zdjęcie Gelba, zamieszczone
w „Dzienniku Polskim”
Shoah - Zagłada
Pojedyncze mordy zdarzały się już od początku
wojny. Pierwsza większa egzekucja mszańskich
Żydów odbyła się 01.05.1941 roku. W tzw.
„leszczynach” nad torami kolejowymi
rozstrzelano wtedy grupę 22 młodych
mężczyzn (wg niektórych źródeł były wśród
nich też 2 kobiety), członków
tzw. Warty Żydowskiej, którzy mogli
stać się zarzewiem buntu.
Ostatecznej eksterminacji wyznawców judaizmu z
naszego miasta i okolic dokonano dziewiętnastego
sierpnia 1942. roku. Hitlerowcy rozgłosili wśród
Żydów pogłoskę, że jadą do pracy na Wołyń.
Wczesnym rankiem zgromadzili ich wszystkich razem
na placu, a potem wyprowadzili na ustronne osiedle
Pańskie. Tam nad wykopanymi wcześniej dołami
rozpoczęli bestialski mord, który trwał około ośmiu
godzin. Zamordowano 881 osób, w tym maleńkie
dzieci.
Pochodzące z Lubomierza, a przesiedlone do Mszany Dolnej córki Chaskiela Elmana: Hana, Jana,
Adela, Gita, Jaga i Blima. Wszystkie zginęły dziewietnastego sierpnia w zbiorowym mordzie na
Żydach. buty. To jedyna fotografia ofiar spoczywających w tej mogile, do jakiej udało się dotrzeć.
A jednak nie wszyscy zginęli.
Nielicznym udało się ocaleć.
Jednym z nich był Maurycy (Mosze) Jered, Żyd z Bielska Białej, którego
przesiedlono do Mszany Dolnej wraz z rodziną. 19. sierpnia znalazł się
w niewielkiej grupie młodych i sprawnych mężczyzn, których hitlerowcy
postanowili wykorzystać do ciężkich robót. Skierowano go do pracy
w kamieniołomie w okolicy Tenczyna. Po jakimś czasie udało mu się
uciec wraz z kilkoma towarzyszami. Dla bezpieczeństwa postanowili się
rozdzielić. Jered którejś nocy dotarł do niewielkiej, samotnej chaty pod
Małą Górą. Coś sprawiło, że postanowił zapukać…
Zdjęcie Stefani Wacławik z
dowodu osobistego
Józef i Stefania Wacławikowie
pod Małą Górę przenieśli się
po tym, jak Niemcy odebrali im
dom na Zarąbkach – Józef
postawił tę chatę własnymi
rękami. Mieli razem
jedenaścioro dzieci, w chwili,
gdy do ich drzwi zapukał
Maurycy, mieszkało z nimi
jeszcze ośmioro.
Musieli wtedy podjąć bardzo
trudną decyzję: za wszelką
pomoc Żydom groziła kara
śmierci.
Józef i Stefania Wacławikowie – ona w kolejnej ciąży.
Piwnica, w której Wacławikowie ukrywali Maurycego Jereda
Mimo tego Józef i
Stefania nie wahali się.
Nie mogli zostawić
kogoś, kto bez pomocy
zginąłby z pewnością.
Choć narażali życie nie
tylko swoje, ale i
swoich dzieci,
zdecydowali się ukryć
Maurycego w piwnicy –
choć po ich chacie nie
został ślad, to ta
piwnica stoi do dziś.
Nie do pojęcia jest odwaga tych prostych ludzi –
rolników z Mszany Dolnej – którzy z narażając życie
ocalili zupełnie obcego sobie człowieka.
Zrobili to, bo nie godzili się na bezsensowne,
bezduszne okrucieństwo III Rzeszy, która wydała
wyrok śmierci na tysiące ludzi, których jedyną winą
było to, że urodzili się Żydami.
„Kto ratuje jedno życie
– ratuje cały świat”
~Talmud
Taki napis widnieje na medalu
„Sprawiedliwy wśród Narodów Świata”.
„Sprawiedliwi” – po hebrajsku chasidim.
Piękna żydowska tradycja przekazuje, że
w każdym pokoleniu jest trzydziestu
sześciu sprawiedliwych, którzy
utrzymują świat przy istnieniu. Są oni
rozproszeni wśród wielu narodów,
ukryci wśród innych, nie rzucający się w
oczy, lecz to właśnie ich dobre czyny
powstrzymują Boży gniew, który mógłby
zniszczyć przepełniony złem świat. Kiedy
sprawiedliwi pochodzą z innych
narodów niż żydowski nazywani są
chasidim umot ha-olam – „Sprawiedliwi
wśród Narodów Świata”.
Medal
To specjalne odznaczenie
nadawane przez Instytut
Yad Vashem osobom,
które z narażeniem życia
ratowały w czasie
Holocaustu
przedstawicieli narodu
żydowskiego przyznano
Wacławikom w 1986.
Stefania już wtedy nie
żyła (zmarła w 1981.
roku), a Józef był bardzo
chory. Za życia żadne z
nich nie zyskało rozgłosu
ani uznania.
Dyplom „Sprawiedliwi wśród
Narodów Świata”
Przez wiele lat Stefania i Józef
Wacławikowie pozostawali
zapomniani. Dlatego dziś
powinniśmy ich przypomnieć
i skłonić głowę przed ich
dobrocią, odwagą i prawością.
Choć może wystarczyłoby tylko
słowo „miłość” .
Download