Mury, mury, mury.

advertisement
Do napisania tego tekstu – będącego de facto odzwierciedleniem
refleksji od dawna mnie trapiących – było spotkanie z
senatorem niezależnym wywodzącym się z Dolnego Śląska,
legendarnym przywódcą wrocławskiej „Solidarności”, Józefem
Piniorem. Senator Pinior, który udzielił Naszej Telewizji
krótkiego wywiadu przed minionymi wyborami (można go oglądać i
odsłuchać na Portalu Racjonalista.tv od dn. 22.10.2015.).
Mówił „nie partyjnie”, nie agitował standardowo jak czyni to
większość polityków (bez względu na polityczną proweniencję)
ale poruszył kwestie wartości, mówił o elementach stanowiących
esencję demokracji, porządku jurydyczno-administracyjnego
współczesnej Polski, Unii Europejskiej, dzisiejszego świata
(choć to są tylko na razie często jak widać pobożne życzenia).
O liberalnej demokracji, która jednostkę traktować winna
zawsze jak człowieka, jak osobę ludzką z wszystkimi
przysługującymi jej atrybutami. Bez względu na kolor skóry,
język, religię, polityczne poglądy czy seksualną orientację.
Patrz na równy tłumów marsz
milcz wsłuchany w kroków huk
a mury rosną, rosną, rosną
łańcuch kołysze się u nóg…..
„Mury” – Jacek KACZMARSKI
Gdy
w
1989
roku
padał
Mur
Berliński,
entuzjazm
ogólnoeuropejski i optymizm z tego tytuł sięgały zenitu. Bo
mur zawsze dzieli. Wydawało się, iż w nowo wyłaniającym się po
ideologicznym podziale (zimnowojennej proweniencji) świecie
powstaje, tworzyć się będzie wspólnota bez zasieków, bez
obwarowań, szańców czy barier. Bo to są synonimy podziału.
Podziału sztucznego, podziału wykluczającego – zwłaszcza, że
owe współczesne mury odgradzają bogatych od biednych,
zadowolonych od poniżonych i wyeliminowanych, sybarytów od
przymusowych ascetów, epikurejczyków od purytanów.
Podział to zawsze klasyfikacja, hierarchizacja, stratyfikacja
(choć tego często nie chcemy),. Współczesny świat się
podzielił dramatycznie i owa stratyfikacja – dzięki
neoliberalnemu porządkowi ekonomiczno-społecznemu firmowanemu
bezkrytycznie i omnipotentnie przez elity Zachodu – przebiega
zarówno w skali kontynentów, państw, a także w obrębie
poszczególnych społeczeństw czy narodów. To de facto jest
zabójczym dla demokracji (już na ten temat zwracał uwagę
sędziwy lord Ralf Dahrendorf w 2000 roku wyrażając opinię o
więdnięciu demokracji na Zachodzie w perspektywie dramatycznie
malejącej ilości osób uczestniczących w wyborach) kiedy wąska
grupa hiper-bogaczy staje się coraz bardziej przeraźliwie – na
tle zdecydowanej reszty populacji – bogatą.
Świat się więc znowu grodzi. Faktycznie i mentalnie. Tym razem
nie ze względów na ideologię, politykę (sensu stricte), ale z
racji kulturowo-cywilizacyjnych osiągnięć zapewniających
dobrobyt i poczucie bezpieczeństwa. Ten – we własnym mniemaniu
– lepszy, bo bardziej cywilizowany i bogaty świat pada ofiarą
własnej ślepoty sybarytyzmu, ostentacyjnego hedonizmu i
nieumiarkowania propagandowo-medialnego. Wszystko stało się
globalne, medialnie dostępne na „wyciągnięcie ręki” więc takie
miraże wabią kolorem, sielskością, wartościami demokratycznoliberalnymi, spokojnym i niezagrożonym bytem czy pospolitym
lenistwem. Wzmacniała i wzmacnia owe przekonania narracja o
przewagach porządku i stosunków interpersonalnych w Unii (a
także – w zachodnim świecie), czyli demokracji liberalnej, nad
tym wszystkim co panuje w świecie poza-zachodnim. Bo można
domniemać, że te przewagi są immanencją tej formy rządów i
społecznych stosunków.
To próba opisu konkretnej rzeczywistości, a nie krytyka tej
formy rządów czy społecznej organizacji,. A tak zapewne
obierze tę myśl buszujący na tym portalu mój zdecydowany
interlokutor zachowujący się niczym Pan Twardowski, który
„…..siadł w krańcu stoła, odparł się w boki jak basza – hulaj
dusza hulaj – woła, śmieszy, tumani, przestrasza” ([za]: Adam
Mickiewicz, PANI TWARDOWSKA). Bo jest jednak tak – jak mówi
słusznie Andrzej Leder – że „……. wszystkie spory w Polsce
polegają na próbie wykluczenia przeciwnika i ustanowienia
jednolitego dyskursu, który inne dyskursy unieważni”. ([za]:
Andrzej Leder, Folwark polski [w]: GAZETA WYBORCZA z dn.
11.04.2015), a świadomość świata składającego się z wielu
różnych stanowisk, świata wielopłaszczyznowego, świata
prezentującego różne koncepcje i opinie – które są wobec
siebie bardzo często prawomocne – jest w naszym kraju
niesłychanie słaba. Panuje w tym aspekcie niesłychane nie
zrozumienie dla pluralizmu postaw i poglądów.
Mury, płoty, zasieki, ogrodzenia istnieją i powstają dziś w
różnych częściach naszego kontynentu (i tzw. zachodniego
świata). Oto ich przykłady: Węgry / Serbia, Węgry / Chorwacja,
Słowenia / Węgry, Chorwacja / Bośnia, Chorwacja / Serbia,
Austria / Węgry, Łotwa / Rosja, Ukraina / Rosja; także na
granicach Korei północnej / Korei południowej, USA / Meksyku,
Izraela / Palestyny. Geneza tych płotów, tych murów, tych
zasieków jest różna. Nie zgłębiam tego tematu, nie oceniam (bo
uważam, że nie jest rolą mediów wartościowanie zjawisk, a ten
kto myśli inaczej chce być ideologiem, misjonarzem i apostołem
– nie publicystą), nie wnikam w istotę zaistnienia tej
sytuacji w poszczególnych miejscach na świecie. Zwracam
jedynie uwagę na klimat jaki ponownie zapanował powszechnie
wokoło nas: klimat separacji, oddzielenia, rozgraniczania,
demarkacji. Z tym procesem wiązać się muszą bezwzględnie takie
zjawiska
jak
segregacja,
podział,
klasyfikacja,
hierarchizacja. Plemienność i klanowość (w sensie narodowym)
znów są w modzie i na topie połyskując znanym, nibyprzyjaznym, niby-przyjemnym okiem parafiańszczyzny, zaścianka,
swojskości i przaśności (Zygmunt Bauman, PONOWOCZESNOŚĆ JAKO
ŹRÓŁO CIERPIEŃ). Bo płot, palisada, parkan, zasieki to zawsze
wykazywanie lepszości i wyższości (a tym samym – pańskości
czyli klasyczny paternalizm) jednej ze stron zbiorowości
przedzielonych murem. To sygnał – tu jest moje, ty jesteś tu
niemile widziany, nie masz prawa tu wchodzić. Jak np. podczas
grodzenia w Anglii XVII wieku …….
Grodzenie to miało podłoże ekonomiczne, łączyło się ze
zmianami charakteru gospodarki na Starym Kontynencie i wiązało
się z rozwojem globalnej gospodarki – tu: handlu wełną i
produktami pochodnymi (wełna to był jedyny towar globalnego
zapotrzebowania jaki można było wyprodukować na Wyspach
Brytyjskich i zaoferować w owym czasie światowym
kontrahentom). Na pewnym etapie brytyjscy właściciele ziemscy
i posiadacze kapitału, włączając się w zyskowną sieć handlu
światowego, aby osiągną zyskowne cele, po prostu przegnali
chłopów z ich wspólnej – do tej pory – ziemi, robiąc tym samym
miejsce dla swych owiec. Grodzenie (enclosures) stało się z
jednej strony aktem potwierdzającym ów stan – zmiana
własności, a z drugiej – oznaczało odseparowanie zgodne ze
statusem społecznym ([za]: Yanis Varoufakis, GLOBALNY
MINOTAUR). Dziś mówilibyśmy w tym konkretnym wypadku o masowym
wykluczeniu bądź czystce (nie z racji etnicznych lecz
społecznych, ekonomicznych).
Grodzenie jest związane zawsze z panowaniem, z władzą (Hans
Georg Gadamer, DZIEDZICTWO EUROPY). Zaświadczyć ma o
zwierzchności, która najpierw rodzi się w głowach, aby potem
się zmaterializować w realu. Bo władza i panowanie to
organizowanie przez władających przestrzeni życiowej tym –
wydawałoby się – „gorszym” od nas, nad którymi chcemy panować.
Mur jest pierwszym sygnałem dla nich naszego panowania nad
nimi.
Współcześnie mamy do czynienia z mega-grodzeniem. Tym razem w
skali europejskiego kontynentu. Ale to już było – także w
takiej skali. Przypomnijmy sobie rzymskie limesy, legiony i
ich strażnice na linii Ren – Dunaj (na Wyspach Brytyjskich –
mur Hadriana), walki cesarzy w obronie granic Imperium Romanum
z napierającymi na tereny cesarstwa barbarzyńcami. Walki
prowadzone przez dekady, stulecia; od II wieku naszej ery …… A
jaki był efekt ? Co osiągnięto ? Co stało się z Cesarstwem i
jego państwową substancją ?
Kultowy utwór Kazika Staszewskiego pt „Arahja” znów nabiera
sensu jak przed 30- laty (choć opisywał wówczas inne relacje i
sytuację)
tym
razem
w
wymiarze
kontynentalnym,
ogólnoświatowym: „Mój dom murem podzielony
Podzielone murem schody. Po lewej stronie łazienka, po prawej
stronie kuchenka. Mój dom murem podzielony, podzielone murem
schody, po lewej stronie łazienka… Moje ciało murem
podzielone, dziesięć palców na lewą stronę, drugie dziesięć na
prawą stronę, głowy równa część na każdą stronę. Moje ciało
murem podzielone, dziesięć palców na lewą stronę, drugie
dziesięć na prawą stronę.Moja ulica murem podzielona, świeci
neonami prawa strona, lewa strona cała wygaszona, zza zasłony
obserwuję obie strony”.
Mur oznacza ustanowienie stanu rzeczywistego wedle
terminologii z dziedziny wojskowości: oponent, przeciwnik,
wróg, a dalej – starcie, bitwa, walka, wojna. W domyśle
–pokonanie, zwycięstwo, zniszczenie tego Innego.
Ale – jak mówi węgierski intelektualista i dysydent sprzed
upadku Muru Berlińskiego Janos Kis – „nie ma takiego muru,
który mógłby powstrzymać dziesiątki tysięcy ludzi uciekających
z piekła”. Zupełnie inną kwestią jest to co pod owym piekłem
wszyscy rozumiemy. Jeśli przyjmujemy liberalną i
indywidualistyczną filozofię – tak modną i od dekad sączoną
przez globalne media do różnych odbiorców z całego świata –
piekło jest tym co Człowiek w danej sytuacji i w danym miejscu
za nie uważa. Masowy napływ migrantów z regionów położonych na
południe i południowy-wschód od Europy od ponad roku jest
efektem określonej polityki Zachodu wobec tych obszarów przed
ostatnie dekady. I medialnego przekazu. Grozi nieobliczalnymi
skutkami i katastrofą humanitarną na co jak widać Unia
Europejska jest absolutnie nie przygotowana. Czy mur jest
jednak jakimś rozwiązaniem ?
Umysł ponowoczesny miał zdaniem cytowanego Zygmunta Baumana „o
wiele mniej , niż jego nowoczesny kontrahent” ochoty na
zamknięcia swego świata „w klatce sztywnych kategorii i
klarownych podziałów, a jeszcze mniej czuł ochoty by klatkę tę
uszczelnić i wyposażyć w patentowe zamki” (Z.Bauman, dz.
cyt.). Stosuję czas przeszły w cytacie Baumana aby pokazać z
jednej strony błędność interpretacji – w przypadku tego
konkretnego zjawiska – jakiej dokonywał ów sędziwy socjolog
prawie dekadę temu, a z drugiej – żeby uzmysłowić Czytelnikowi
jak zmieniają się nasze, europejskie, zachodnie sądy o takich
pojęciach jak wolność, bezpieczeństwo, otwarcie, solidarność,
obecność Innego, balans różnych kultur itd.
Bill Emmott redaktor THE ECONOMIST pisze „…… Kryzys migracyjny
ujawnił jego (projekt Schengen – rscz.) słabą stronę czyli
trudności monitorowania obszaru UE bez kontroli granicznych”.
Istniejący system nie zapewnia bowiem ochrony przed wyzwaniami
takich sytuacji kryzysowych z jakimi mamy współcześnie do
czynienia. Kraje Schengen nie potrafią wiarygodnie dziś
odpowiedzieć na pytanie ilu migrantów przebywa na ich
terytoriach, kim oni są ani kiedy przybyli ([patrz]:
www.project-sindicate.pl). Czyli jest to koniec, pożegnanie z
jakąś wizją i stanem do tej pory istniejącym w tej sferze.
Jego efekty dotkną wszystkich – i tych z zewnątrz muru i
wewnątrz ogrodzenia.
Ten mur jest emanacją miksofobii (czyli tolerancji bez
zrozumienia, bez solidarności, bez empatii, tolerancji
traktowanej jako political correctness). Jest owym pożegnaniem
– o jakim wspomniano wcześniej – tak w wymiarze wspólnotowym
jak i subiektywnym. Dyskurs dogmatyczno-doktrynerski
zaczynający serię monologów rozpoczyna owo pękniecie w
głowach, w świadomości, w odbiorze świata uczestników takiej
formy dyskursu. Te zasieki najpierw tu się tworzą,
materializują, powstają. Potem dopiero palisada powstaje w
rzeczywistości, na ziemi, jako wyznaczająca granice. Mur jest
także pożegnaniem w sensie ogólnym, uniwersalnym jak i
szczegółowym z wieloma aspektami
naszego dotychczasowego bytu.
naszej
rzeczywistości,
Download