STUDIA PŁOCKIE tom XIX - XX ( 1 9 9 1 - 1 9 9 2 ) Ks. Wojciech Góralski PRZEMÓWIENIE PRZY TRUMNIE Ś.P. KS. TADEUSZA KRÓLA /WYGŁOSZONE W KOŚCIELE ŚW. JANA CHRZCICIELA W PŁOCKU/ Najmilsi w Chrystusie Panu! Gromadzimy się dzisiaj, w uroczystość Niepokalanego Poczęcia Matki Bożej, by oddać cześć tej, którą uznajemy także jako naszą Matkę. Stajemy jednocześnie wokół trumny tego, który w życiu swoim pozostawał tak blisko związany z Niepokalaną, który odbywał piesze pielgrzymki do Jej sanktuarium w Częstochowie, który stąd, z tej ambonki głosił chwałę Maryi ukazując Ją nam jako Orędowniczkę i Pośredniczkę, Patronkę i wierną Służebnicę Pańską, Matkę Kościoła i Współodkupicielkę, uprzywilejowaną Królową Nieba i Pocieszycielkę Strapionych. Pamiętamy zapewne niejedno przemówienie ks. Króla, 330 niejedną j e g o homilię, niejeden j e g o wykład o Matce Bożej. Osobiście głęboko zapadła mi w pamięci jego homilia wygłoszona właśnie stąd, w dniu 2 lutego 1979r., o godz. 10,00, w święto Ofiarowania Pana Jezusa zwane u nas świętem Matki Boskiej Gromnicznej. T a k pięknie i przekonująco, z właściwą sobie mądrością teologa i pełną mocy perswazją duszpasterza mówił wówczas ojciec naszej wspólnoty parafialnej o Maryi j a k o Patronce dobrej śmierci. T a k bardzo podkreślał - pamiętam - potrzebę właściwego przygotowania się na odejście z tego świata, tak zdecydowanie apelował do nas o rychłe wzywanie kapłana do ciężko chorych domowników, tak dobitnie i zarazem urzekająco wyjaśniał symbolikę płonącej świecy. Zachęcał nas w ów wieczór maryjny ks. Tadeusz do podjęcia życia na wzór Maryi, życia pełnego światła. Ale też zachęty, które kierował ku swoim słuchaczom były treścią jego życia. Nic też dziwnego, że w ciężkiej chorobie, która dała o sobie znać podczas minionych wakacji, prosił o sakramenty Św., że wzywał imienia Maryi, że cierpiał milcząc, j a k Ona, gdy stała pod Krzyżem. A cierpiał bardzo dotkliwie, zarówno w Płocku, gdy resztkami sił jeszcze chodził, nie chcąc zwracać na siebie uwagi, j a k i w Szpitalu Bielańskim w Warszawie, dokąd - na usilne prośby - dał się przewieźć Rodzinie z Sulejówka, która otaczała G o niezwykle troskliwą opieką, zwłaszcza p.Krystyna, Siostra Zmarłego. Gdy odwiedziłem dwukrotnie ks. Króla w Szpitalu, pewien młody kapelan, który leżał w tej samej sali, z podziwem mówił mi, że o. Król znosi cierpienie z wielkim spokojem Odszedł z tego świata cicho i jakby niepostrzeżenie, j a k ciche i skromne było j e g o trwające 59 lat życie. Odszedł ku wieczności w dzień sobotni, a więc w dzień Matki Bożej. Być może, okoliczność ta, stanowi symbol i znak j e g o szczególnej przynależności do wybranych Niepokalanej. Podobnie j a k to, że uroczystości pogrzebowe splatają się ze Świętem Niepokalanego Poczęcia i jego oktawą. Z uczuciem głębokiego żalu i niewymownego smutku przyszło nam żegnać kapłana, dla którego nie samym hasłem, lecz zasadą i treścią całego życia było ekstatyczne wyznanie św. Pawła: "Dla mnie żyć to Chrystus, a umrzeć zysk". I choć wiemy, że rozłączenie nasze z nim jest chwilowe, że my jesteśmy tym, czym on był, a będziemy tym, czym on jest, to jednak tak trudno nam pogodzić się ze smutną świadomością, że nie ma go już wśród nas. 331 Urodzony w 1928r., absolwent Gimnazjum im. Piotra Skargi w Pułtusku, wyświęcony na kapłana w 1953r. w Płocku, wikariusz parafii Chorzele a potem parafii Wyszków, student Wydziału Teologii Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, kapelan Sióstr Zmartwychwstanek w Mocarzewie k. Sannik, profesor i ojciec duchowny Wyższego Seminarium Duchownego w Płocku, od 197Ir. rektor, a potem proboszcz parafii św. J a n a Chrzciciela w Płocku, diecezjalny duszpasterz inteligencji, duszpasterz akademicki w świętojańskim ośrodku "Arka", dyrektor i wykładowca I W K R , od 1985r. ponownie ojciec i profesor Seminarium Duchownego, członek diecezjalnego Kolegium Konsultorów, a więc należący do grona najbliższych współpracowników biskupa administratora apostolskiego, kanonik honorowy kapituły katedralnej, spowiednik i konferencjonista kilku zgromadzeń sióstr zakonnych, rekolekcjonista kapłanów i kleryków kilku diecezji, przewodniczący diecezjalnej Unii Apostolskiej Kapłanów - oto najważniejsze funkcje i zajęcia ojca Króla. Niewątpliwie najbardziej zrósł się ze wspólnotą parafii św. J a n a Chrzciciela w Płocku i tutejszym Seminarium Duchownym. B o też w tych właśnie ośrodkach najdłużej pełnił swoją posługę kapłańską. Zarówno więc Seminarium Duchowne, jak i nasza wspólnota parafialna najdotkliwiej odczuwają dzisiaj ból z powodu przedwczesnego odejścia swego ojca duchownego i proboszcza. Można by próbować szkicować dzisiaj sylwetkę osobowościową i duchową Zmarłego. Można by wiele mówić o jego człowieczeństwie, chrześcijaństwie czy kapłaństwie, o stylu jego pracy j a k o profesora, ojca duchownego, proboszcza. Pełny i wierny swój portret wykonał on sam pracując nad nim do końca swoich dni. Ciężka, nieuleczalna choroba i ogrom związanych z nią cierpień dodały temu portretowi tak naturalnego piękna i uczyniły go jeszcze bardziej podobającym się Bogu. Przez cierpienie upodobnił się tak bardzo do swego umęczonego Mistrza. Człowiek niewątpliwie z charakterem twardy i bezkompromisowy, odważny i nieustępliwy, stały i zdecydowany w działaniu, nie łatwo odstępujący od swego zdania, naturalny i bez pozy, autentyczny, reagujący uśmiechem i oburzeniem, ciepłem słowa i szorstkością uniesienia, wierny przyjaźniom. Chrześcijanin z wyboru a nie ze chrztu, głęboko przekonany o tym, że Bóg jest jego najwyższą wartością, dający świadectwo swej wiary na codzień, nie przywiązany do 332 wartości doczesnych /na kupno telewizora dał się namówić dopiero kilka lat temu, na kupno ciepłego palta - nigdy/, gorący czciciel Matki Bożej. Kapłan z pewnością niepospolity, o głębokiej formacji teologicznej, ciągle ubogacanej lekturą książek i czasopism, którymi się pasjonował, wykazujący nieprzeciętny zmysł myślenia nadprzyrodzonego, teolog w pełnym tego słowa znaczeniu. Mało komu spośród kapłanów dane jest tak swobodnie sięgać do arsenału środków oddziaływania w konfesjonale. Duszpasterz troskliwy, choć bardzo wymagający, chętnie stający na kazalnicy, "wysiadujący" w konfesjonale, nie wzywający nigdy do ofiarności /nawet podczas budowy domu parafialnego/. Jako profesor i ojciec duchowny wychował w ciągu blisko 12 lat szeregi kapłanów naszej diecezji, z czego był dumny. Lubił kontakty z dawnymi swoimi wychowankami, żywo interesował się ich pracą kapłańską. Z młodzieżą seminaryjną i młodymi księżmi zawsze znajdował wspólny język i niewiele go to kosztowało. Pogodne i dowcipne usposobienie pomagało mu w tym. Był też przez młodych bardzo lubiany. Gdy miał coś komuś do wytknięcia, czynił to bez większego zażenowania. Jako proboszcz wspólnoty parafialnej św. Jana Chrzciciela, zarówno tej wielkiej, obejmującej pierwotnie także teren parafii bł. Jadwigi, jak i tej zmniejszonej, ofiarnie prowadził ku Bogu swoich wiernych. Niewątpliwie przyczynił się do ożywienia życia eucharystycznego w parafii, zainicjował w niej duszpasterstwo akademickie oraz inteligencji. "Oczkiem w głowie" była dlań Msza św. niedzielna o godz. 11,00, podczas której kazanie ojca Króla musiało zainteresować, choć z reguły przedłużało się. Biada wówczas było matce dziecka, które próbowało podchodzić do Kaznodziei... Św. Augustyn wypowiedział takie znamienne zdanie: "Co byś powiedział o sterniku, który, zapytany dokąd płynie, odpowiedziałby, iż nie wie". Przyznać należy, że najbardziej chyba godną uznania i podkreślenia cechą Zmarłego była właściwa postawa kapłańska, jaką zajął on w życiu. Był sternikiem, który wiedział dokąd ma płynąć i płynął pewnie do swego celu. Przewodniczką na drodze życia była mu Maryja. 333 Wydaje się, Najmilsi w Chrystusie Panu, iż przy trumnie naszego Duszpasterza treść uroczystości Niepokalanego Poczęcia Maryi staje się dla nas jeszcze bardziej wymowna. Przypomnijmy najpierw, iż prawdę o Niepokalanym Poczęciu określił uroczyście jako dogmat wiary papież Pius IX w bulli "Ineffabilis Deus" z 8 XII 1854r. Prawda ta oznacza, że Najświętsza Maryja Panna, od chwili swego poczęcia w łonie swojej matki św. Anny była wolna od wszelkiej zmazy grzechu pierworodnego. Stanowi więc tutaj Maryja jedyny wyjątek spośród ludzi. Podczas gdy na wszystkich ciąży grzech pierworodny, dziedziczony po pierwszych rodzicach, Ona uzyskała szczególny przywilej, a to dla przewidzianych przez Boga zasług Jezusa Chrystusa. Przywilej wyjęcia Maryi od grzechu pierworodnego został Jej udzielony z uwagi na godność przyszłej Matki Boga - Człowieka. Nie wypadało, aby ta, którą Bóg przewidział na Rodzicielkę swojego Syna była obciążona grzechem Adama. Jako wolna od obciążeń grzechu pierworodnego Maryja została tym samym zachowana od skutków tego grzechu. Nie doświadczyła więc Ona nigdy trudności, jakich my doznajemy w przeciwstawianiu się pokusom i złu, oraz w wysiłku, by czynić dobrze. Wniebowzięcie Matki Bożej, a więc wyjęcie Jej spod prawa śmierci, stanowi zwykłą konsekwencję Niepokalanego Poczęcia. Wolność od grzechu Maryi oznacza tym samym szczególne bogactwo łaski Bożej, którą została obdarowana. Przyszła na świat w stanie łaski uświęcającej, jako "pełna łaski". Tak ją właśnie nazywa Anioł Gabriel podczas zwiastowania: "Bądź pozdrowiona pełna łaski". Oznaczało to, że Maryja posiada łaskę uświęcającą w najwyższym stopniu. Przywilej Maryi, który dzisiaj czcimy nie odcina Jej jadnak od nas grzeszników. Jej moc nad potęgami szatana i grzechu może nas wspomóc w naszej walce ze złem. Nie jesteśmy wolni od grzechu pieworodnego i jego następstw, lecz dysponujemy darem łaski uświęcającej uzyskanej w momencie chrztu i odzyskiwanej w sakramencie pokuty. Śmierć kapłana, którą boleśnie odczuwamy powinna skierować naszą uwagę ku wieczności, do której przecież zmierzamy. Powinna wzbudzić w nas pragnienie życia w łasce uświęcającej, tak aby przyjście Pana nie było dla nas zaskoczeniem. Żyjąc w łasce uświęcającej a więc 334 bez grzechu ciężkiego upodobniamy się do Niepokalanej. Jakże często ks. Król wzywał nas do życia w łasce twierdząc, iż w tym powinien tkwić maryjny charakter naszej polskiej religijności. Był zdecydowanym przeciwnikiem religijności płytkiej i ckliwej, wzruszeniowej i wyłącznie uczuciowej. Opowiadał się za modelem religijności maryjnej w sensie dobrego i uporządkowanego życia, pogłębionej wiary, zawierzenia Chrystusowi, naśladowania Maryi. Pamiętamy może, jak prosto i przekonująco prowadził krótkie rozważania tajemnic różańcowych do dzieci. Jak akcentował wówczas potrzebę stosowania treści poszczególnych tajemnic z życia Jezusa i Jego Matki w w konkretnych sytuacjach życiowych: w życiu rodzinnym, zawodowym, towarzyskim, w domu, w pracy, w szkole, podczas zabawy. Przypominamy sobie zapewne jego nauki podczas nabożeństw za ojczyznę, kiedy to zwracał uwagę na dostrzeżenie roli Królowej Polski w dziejach naszego narodu, na świadomą modlitwę kierowaną do Boga za pośrednictwem Maryi. Jakże często nasz Duszpasterz zwracał uwagę na to, że zdrowa pobożność maryjna powinna prowadzić do Chrystusa, do tabernakulum, do pojednania z ludźmi. Kilkakrotnie towarzyszyłem ks. Królowi w wyjazdach do wspomnianego już klasztoru Sióstr Zmartwychwstanek w Mocarzewie, właśnie w dniu Niepokalanego Poczęcia Matki Bożej. Wyjeżdżaliśmy po Mszy św. o godzinie 9,00 wracając na 17-tą. W kaplicy zakonnej sprawował wówczas Mszę św. głosząc do Sióstr długą zazwyczaj konferencję o Niepokalanej. Przestrzegał wtedy i zakonnice przed płytkim przeżywaniem tajemnic z życia Maryi. Bardzo chętnie słuchałem tych konferencji, choć Mówca żartobliwie informował Siostry, że ktoś go "podsłuchuje" ... Najmilsi! Dzisiaj Zmarły głosi nam homilię o Niepokalanym Poczęciu swoją śmiercią i swoją tu obecnością. Weźmy ją sobie do serca. Przeżywając adwent, biorąc za kilka dni udział w rekolekcjach adwentowych zapragnijmy naśladować Niepokalaną wracając do łaski Bożej i próbując w niej żyć na codzień. A w dowód wdzięczności wobec Zmarłego, za jego wieloletnią posługę kapłańską nam świadczoną polećmy jego duszę Chrystusowi i Jego Matce. Polecajmy G o często Bogu w naszych modłach, we Mszy Św., przyjmując Komunię św. 335 Niechaj Niepokalanie Poczęta, której Zmarły był wiernym sługą i czcicielem, doprowadzi G o do bram nieba i okaże mu swego Syna w szczęśliwej wieczności. Amen.