Z TRAKTATU „O CIELE CHRYSTUSA”

advertisement
Tertulian
Z TRAKTATU „O CIELE CHRYSTUSA”
(PL 2, 751- 789)
1
Kto jak Marcjon1 wprowadził pozorne ciało Chrystusa, mógł też wy­
myślić zwodnicze Jego narodzenie, tak że złudnym wydawałoby się poczę­
cie Jezusa, ciąża i macierzyństwo Dziewicy.
2
Co prawda Gabriel zwiastował Narodzenie (Łk 1, 26- 38), ale co wspól­
nego ma Marcjon z aniołem Stwórcy? Według Ewangelii Jezus począł się
w łonie Dziewicy (Łk 1, 31), ale co wspólnego ma Marcjon z Izajaszem
Stwórcy? Nie lubi zwłoki nasz przeciwnik, on, który nagle sprowadza
z nieba Chrystusa. Heretyk mówi: Usuń te uciążliwe spisy ludności, te
szczupłe gospody, brudne pieluszki i twarde żłóbki (Łk 2, 1- 20). Niech
patrzy siebie anielska rzesza, która czci swego Boga nocnymi pieśniami;
niech pasterze raczej strzegą swych trzód; niech się nie trudzą Mędrcy
drogą – oddaj im ich złoto (Mt 2, 11).
4
Marcjonie, wszak Chrystus z pewnością ukochał człowieka ukształto­
wanego w łonie, w nieczystościach, urodzonego z wstydliwych członków,
karmionego wśród śmiesznych pieszczot. Pan zstąpił dla człowieka, jemu
1 M arcjon z Synopy (II w.), gnostyk syryjskiego kierunku, wyolbrzymiając naukę o „ustaniu Praw a”
zabrał się do „oczyszczania” chrześcijaństwa z wszelkich pierwiastków żydowskich. Odrzucił całe niemal
Pismo święte z wyjątkiem Ewangelii św. Łukasza i niektórych listów św. Pawła. W ykroił jednak z Łk
dziecięce lata Chrystusa. Odmawiał też rzeczywistego ciała Chrystusowi.
17
głosił naukę, ze względu na niego w pokorze uniżył się aż do śmierci, do
śmierci na krzyżu (Flp 2, 8). Oczywiście ukochał tego, którego odkupił za
tak wielką cenę (1 Kor 6, 20). Jeśli Chrystus przychodzi od Stwórcy, słusz­
nie swego ukochał, a jeżeli przybywa od innego Boga, więcej ukochał,
dokonując odkupienia obcego człowieka. Ukochał więc wraz z człowie­
kiem jego narodzenie i jego ciało. Nie można ukochać jakiejś istoty nie
kochając tego, przez co ona jest tym, czym jest. Jeśli to nie jest prawdą,
usuń narodziny i pokaż człowieka. Zabierz ciało, a pokaż tego, którego
Bóg odkupił. Jeśli to stanowi człowieka, którego Bóg odkupił, to ty uwa­
żasz, że trzeba zawstydzić istotę odkupioną, uznając ją za niegodną Go.
Wszak Bóg by jej nie odkupił, gdyby jej nie miłował. Pan uzdrawia naro­
dzenie ze śmierci przy pomocy odrodzenia duchowego. On przywraca do
dawnego stanu po doznanym wstrząsie ciało, trędowate oczyszcza, ślepe
oświeca, sparaliżowane odnawia, umarłe wskrzesza (Mt 11, 5), a miałby
się wstydzić narodzenia w ciele?
5
Syn Boży został ukrzyżowany – nie wstydzę się tego, bo trzeba się
tego wstydzić. Syn Boży umarł – wiarygodne to jest, bo jest niedorzeczne.
Chrystusa pogrzebano, ale On zmartwychwstał – pewne to jest, bo jest
niemożliwe.
Lecz jak mogło to być w Nim rzeczywiste, jeśli On nie był rzeczywisty,
jeśli nie miał w sobie ciała, które można by ukrzyżować, które by umarło,
byłoby pogrzebane i zmartwychwstałoby, czyli ciała, w którego żyłach pły­
nęła krew, ciała utwierdzonego kośćmi, złączonego nerwami, oplecionego
żyłami. Ciało, które umie rodzić i umierać, jest bez wątpienia ludzkie jako
narodzone z człowieka i dlatego śmiertelne. Ono będzie w Chrystusie czło­
wiekiem, będzie Synem Człowieczym.
Jeśli to nieprawda, czemu Chrystus jest człowiekiem i Synem Człowie­
czym, skoro nie ma niczego, co należy do człowieka albo co pochodzi od
człowieka, chyba że czymś innym jest człowiek niż ciało, albo że ciało
człowieka nie pochodzi od człowieka. W takim razie albo Maryja była
czymś innym niż człowiek, albo Bóg Marcjona był człowiekiem. W prze­
ciwnym razie Chrystusa nie nazwano by człowiekiem, bo nie miałby ciała,
ani Synem Człowieczym bez jakiegoś ludzkiego rodzica, jak nie byłby Bo­
giem bez ducha Bożego albo nie byłby Synem Bożym bez Boga Ojca.
18
7
Wszyscy przeciwnicy narodzenia Chrystusa zdają sobie sprawę, że po­
czątek życia ludzkiego Jezusa przesądza na korzyść rzeczywistości Jego
ciała. Dlatego w dyskusji na powyższy temat głoszą, że sam Pan zaprze­
czył swym narodzinom. Na dowód tego powołują się na Jego słowa:
„Któż jest matką moją i którzy są braćmi moimi?” (Mt 12, 48). W odpo­
wiedzi trzeba rozważyć, do czego odnoszą się te słowa.
Po pierwsze, nikt by Pana nie powiadomił, że Matka i bracia stoją
przed domem, gdyby nie był pewien, że On ma Matkę i braci, że są oni
tymi, których ten informator zapowiadał. Czynił to niezależnie od tego,
czy Maryję i braci Chrystusa znał wcześniej albo wówczas tamże ich po­
znał. Jest to prawda, choćby heretycy usuwali z Ewangelii niewygodne
dla siebie urywki. Jest w nich mowa o słuchaczach Jezusa zdumionych
Jego nauką dlatego, że oni doskonale według własnych słów znali Józefa
cieślę – Jego mniemanego ojca, Maryję – Jego Matkę, braci i siostry
(Mt 13, 55- 56).
Odpowiadają nasi przeciwnicy: Powiadomili Go o Matce, braciach,
których nie miał, aby Go doświadczyć. Tego w każdym razie Pismo nie
mówi, choć i nie przemilcza, że Go doświadczają: „Oto pewien nauczy­
ciel Prawa powstał, doświadczając Go” (Łk 10, 25). Po drugie, musi ist­
nieć jakaś okoliczność, aby doświadczyć Jezusa. Czego informatorzy spo­
dziewali się, doświadczając Go? Oczywiście odpowiedzieć na pytanie, czy
się narodził czy nie – druga alternatywa jest poglądem heretyków. Zapo­
wiedź doświadczającego starała się przychwycić od gnostyków odpowiedź
Jezusa zaprzeczającą Jego narodzinom.
Lecz żadna próba zmierzająca do poznania tego, czego wątpiący pró­
buje, tak nagle nie przebiega, by nie zacząć od pytania, które powodując
powątpiewanie zmusza doświadczając kogoś innego. A następnie, skoro
nigdy nie roztrząsano narodzenia Chrystusa, jak ty, heretyku, śmiesz argu­
mentować, że zapowiadający przybycie Matki i braci chcieli się dowiedzieć,
odwiedzając Go, co do tego, o co nigdy nie pytali.
Do tego dodajmy, że o ile trzeba by było Go doświadczyć w sprawie
Jego narodzenia, w ten sposób nie doświadczano by Go powiadamiając
o przybyciu osób, które mogły nie istnieć nawet po urodzeniu Chry­
stusa. Wszyscy urodziliśmy się, a przecież nie wszyscy mamy braci lub
matkę.
19
Ponadto ktoś może raczej mieć ojca niż m atkę albo swych wujów,
a nie braci. Tak, to nie jest stosowne przyjąć, że ten człowiek doświadcza
Jezusa w sprawie Jego narodzenia, które można wykazać nie wymieniając
ani Matki, ani braci. O wiele łatwiej przypuszczać, że inni ludzie będąc
pewni, że On posiada Matkę i braci, raczej doświadczyliby Go w sprawie
Jego Bóstwa, a nie narodzenia. Chcieli wypróbować, czy On pogrążony
w swym wnętrzu wiedział, co się na zewnątrz działo, gdy kłamliwie zapo­
wiadano przybycie nieobecnych w danej chwili osób. Nawet i w tej sytuacji
doświadczenie nie byłoby zręczne.
Mogło bowiem się zdarzyć, że Jezus wiedział o nieobecności krewnych,
którzy według informatorów byli przed domem. Wiadomo już Mu było,
dlaczego musieli się oddalić, czy ze względu na chorobę, czy interes, czy
podróż. Nikt nie doświadcza w taki sposób, o którym wie, że może go
narazić na wstyd nieudanej próby.
Skoro więc nie istniał żaden stosowny powód, by doświadczyć Jezusa,
można uwolnić od podejrzeń szczerość informatora, iż rzeczywiście Jego
Matka i bracia przybyli.
Bracia Pana nie wierzyli w Niego (J 7, 57), jak wspomina o tym Ewan­
gelia wydana przed Marcjonem. Podobnie ewangeliści nie piszą, by Matka
Jego była z Nim razem, choć M arta, Maria i inne kobiety często z Nim
przebywały. W tym wreszcie wypadku okazuje się brak wiary Jego krew­
nych. Gdy Jezus nauczał drogi życia, głosił królestwo Boże, pracował nad
uleczeniem chorób i wad, wprawiając w podziw obcych, nawet najbliżsi
tak bardzo byli od Niego dalecy. Wreszcie przybywają i pozostają przed
domem, nie wchodząc wewnątrz, nie doceniając oczywiście tego, co się
działo w domu, przynajmniej nie oczekują tego, pragnąc Mu dostarczyć
jakoby coś bardziej potrzebnego niż to, co On z największym przejęciem
czynił. Co więcej: przerywają Mu Jego działanie i chcą, by się oderwał od
tak ważnego dzieła.
Czy Chrystus niestosownie użył znanego pytania: „Kto jest matką
moją i którzy są braćmi moimi?” (Mt 12, 48). Przecież Chrystus odzywa­
jąc się w ten sposób chciał skrytykować niewiarę stojących przed domem
albo uchylić nieodpowiednie zachowanie się tych, co Go odwoływali od
Jego dzieła. Wszak Pan w uzasadniony sposób głosił Boga wypełniając
Prawo i proroków oraz rozpraszał ciemności minionych wieków. Zresztą
Jezus znalazłby i inne miejsce, czas i porządek mowy, aby zaprzeczyć
swemu narodzeniu, a nie tego rodzaju oderwanie się, którym mógłby po­
20
służyć się syn i brat. Gdy ktoś oburzony zapiera się krewnych, to ich karci,
a nie zapiera się ich, ściśle się wyrażając. Wreszcie Pan okazał większe
względy innym, które uzasadnił słuchaniem przez nich słowa. W ten spo­
sób wykazał, pod jakim warunkiem zaparł się Matki i braci. Jak przybrał
sobie tych, co za Nim szli, tak sam wyparł się tych, co się od Niego trzy­
mali z dala.
Chrystus zawsze wykonuje to, czego innych naucza. Jakże to było
możliwe, aby ucząc więcej cenić słowo Boże niż ojca albo matkę lub braci
sam zaniedbał przepowiadania tego słowa z powodu informacji o przy­
byciu Matki i braci? Zaparł się przeto krewnych zgodnie ze swą nauką
o zaparciu się ich, czyli dla sprawy Bożej. Mamy jeszcze inny znak. Sym­
bolem synagogi jest Matka trzymająca się w oddaleniu, a symbolem Ży­
dów – bracia niewierzący. Przed domem był Izrael symbolizowany przez
braci, nowi zaś uczniowie zjednoczeni z Chrystusem zarysowywali Kościół,
który Chrystus – osłabiając więzy krwi – nazwał doskonalszą matką
i godniejszymi braćmi. W tym znaczeniu wreszcie Chrystus odpowiedział
na donośniejszy głos kobiety, nie wypierając się ani przedtem, ani potem
Matki, lecz uznając za szczęśliwych tych, którzy słuchają słowa Bożego
(Łk 11,28).
17
Czy Chrystus wziął ciało z Dziewicy? Przede wszystkim należy podkreś­
lić porządek rozmowy, który kierował dziewiczym narodzeniem Syna Bo­
żego. Sprawca nowych narodzin musiał w nowy sposób się narodzić. Pan
przez Izajasza zapowiedział, że da znak wieszczy tych narodzin. Jaki to
znak? „Oto Panna pocznie w łonie i porodzi” (Iz 7, 14). Panna więc po­
częła i porodziła Emmanuela, tj. Boga z nami.
Na tym polegają nowe narodziny, że człowiek rodzi się w Bogu, odkąd
Bóg narodził się w człowieku, przyjąwszy ciało ze starego nasienia bez tego
nasienia. Pan tak uczynił, aby przekształcić ciało przez nowe duchowe na­
sienie i oczyścić je usunąwszy z niego stare nieczystości. Lecz dawnym
symbolem całej tej nowości jak we wszystkim są zgodne z porządkiem
rozumowym narodziny człowieka dla Pana za pośrednictwem dziewicy.
Dotąd ziemia była dziewiczą, jeszcze nie przyciśniętą orką (Rdz 2, 5), nie
ujarzmioną zasiewami, z niej Bóg według Pisma stworzył człowieka duszą
żyjącą (Rdz 2, 7).
21
Przeto skoro takim był według tradycji pierwszy Adam, to słusznie
Bóg wydał następnego Adama albo Adama ostatniego, jak mówi Apostoł
(1 Kor 15, 45), z ziemi czyli z ciała jeszcze nie naruszonego zrodzeniem.
W ten sposób stał się on duchem ożywiającym. A jednak nie chcę zaprze­
stać wykorzystywać imienia Adama. Stąd Apostoł nazwał Chrystusa Ada­
mem, o ile człowiek w nim nie pochodził z ziemi? Lecz tego twierdzenia
i rozum broni: Bóg na skutek rywalizującego działania odzyskał obraz
i podobieństwo (Rdz 1, 26), które zabrał diabeł.
Słowo – budujące kazamaty śmierci – wśliznęło się do Ewy jeszcze
dziewicy, tak samo Słowo Boże budujące przybytek życia powinno wejść
do Dziewicy, aby ta sama płeć, która sprowadziła zgubę, doprowadziła
do zbawienia. Ewa uwierzyła wężowi, Maryja uwierzyła Gabrielowi.
Grzech Ewy, polegający na wierze okazanej diabłu, Maryja naprawiła
wierząc aniołowi. Lecz powiesz, że Ewa wtedy nic nie poczęła ze słowa
diabła.
Owszem, poczęła, bo odtąd słowo diabła było nasieniem (Rdz 3, 15),
które spowodowało jej poniżające posłuszeństwo i bóle porodowe (J 8, 44;
1 J 3, 12). Wreszcie Ewa urodziła diabła bratobójcę. Przeciwnie, Maryja
wydała Tego, który miał kiedyś zapewnić zbawienie Izraelowi, swemu
bratu według ciała i mordercy. Bóg zatem Słowo swoje sprowadził do
łona kobiety jako naszego dobrego Brata, aby zginęła pamięć złego brata.
Stąd Chrystus musiał wyjść dla zbawienia człowieka, dokąd wszedł już
człowiek potępiony (Rdz 4, 1).
18
Teraz bardziej przystępnie odpowiedzmy. Nie było stosowne, aby Syn
Boży narodził się z nasienia ludzkiego. Wówczas bowiem, będąc całkowi­
cie synem człowieczym, mógłby nie być Synem Bożym i nie przewyższać
Salomona i Jonasza (Mt 12, 41- 42). Zatem już jest Synem Bożym z na­
sienia Boga Ojca czyli z Ducha.
Aby być synem człowieczym powinien był Chrystus wziąć ciało i tylko
ciało z ciała ludzkiego bez nasienia ludzkiego. Nasienie mężczyzny było
zbyteczne dla Tego, który miał w sobie nasienie Boże. Jak przeto jeszcze
nie narodzony z Dziewicy mógł mieć Boga za Ojca, nie mając ludzkiej
matki, tak narodzony z Dziewicy mógł mieć ludzką matkę, nie posiadając
ludzkiego ojca.
22
Tak tedy jest człowiekiem i równocześnie Bogiem, gdyż posiada ciało
ludzkie równocześnie z Duchem Bożym. Ciało od człowieka bez jego na­
sienia, a od Boga ma ducha z jego nasieniem.
19
Pojmujemy, że słowa: „Ani z woli ludzkiej, ani z żądzy ciała” (J 1, 13)
zaprzeczają, by Pan narodził się ze stosunku cielesnego, ale nie odrzucają
udziału łona matki. Lecz dlaczego z takim naciskiem powtarzał Chrystus,
że narodził się nie z krwi ani z żądzy ciała, ani też z woli ludzkiej? Dlatego,
że miał ciało, które, jak każdy wie, pochodzi ze stosunku cielesnego. Pan
odrzucając zwykły sposób swego narodzenia nie zaprzeczył, że narodził się
z ciała. Nawet potwierdził, że z ciała się narodził, ponieważ nie tak samo
zaprzeczył swoim narodzinom z ciała, co poczęciu ze stosunku.
Jeżeli Duch Boży nie bez racji zstąpił do łona, to dlatego, że z niego
wziął ciało, bo gdyby z niego nie wziął ciała, bez racji zstąpiłby do łona.
20
Powiadacie, heretycy, że Chrystus narodził się przez Dziewicę, a nie
z Dziewicy, w łonie, a nie z łona. Anioł bowiem powiedział we śnie Józe­
fowi: „Co się w Niej poczęło, z Ducha Świętego jest” (Mt 1, 20). Anioł
nie powiedział: „z Niej” . Oczywiście, choćby powiedział: „z Niej”, chciał
powiedzieć: „w Niej” , bo z Niej było to, co w Niej było. Tyleż więc zna­
czy, kiedy mówi „w Niej” , co „z Niej” , ponieważ z Niej było to, co w Niej
było. Lecz dobrze, ponieważ Mateusz mówi to samo przedstawiając rodo­
wód Pana od Abrahama do Maryi. Jakub zaś spłodził Józefa, męża Maryi,
z której się narodził Chrystus. Ale i Paweł zamyka usta tym gramatykom
pisząc: „Bóg zesłał Syna swego powstałego z niewiasty” (Ga 4, 4). Czy
powiedział „przez niewiastę” , czy „z niewiasty” ?
Słowa Apostoła o tyle bardziej są dobitne, że Paweł mówi: powstałego,
a nie narodzonego. Apostoł prościej powiedziałby „narodzonego” niż wy­
rażając się „powstałego” . W powyższy jednak sposób pisząc Paweł po­
ręczył, że „Słowo stało się ciałem” (J 1, 14), i zapewnił o rzeczywistości
tego ciała powstałego z Dziewicy. Bronią naszej sprawy i psalmy, oczy­
wiście nie apostaty, heretyka i platonika, ale świętego i uznanego proroka
Dawida. On u nas opiewał Chrystusa, który sam przez Dawida się opiewał.
23
Weź Psalm 22 i posłuchaj Pana rozmawiającego z Bogiem Ojcem: „Ty
mnie wywiodłeś z łona matki mojej” (Ps 22, 40). „Nadziejo moja od piersi
matki mojej; na Tobie polegałem od urodzenia” (Ps 22, 11).
Jasne jest, jaką nowość przyniosły narodziny Chrystusa z Dziewicy.
Polega ona tylko na Jego narodzinach z Dziewicy, aby nasze odrodzenie
duchowe było dziewicze, aby było uświęcone oczyszczeniem z wszystkich
grzechów przez Chrystusa. On bowiem jest dziewicą nawet cieleśnie, gdyż
narodził się z ciała Dziewicy.
21
Zbadajmy ich ewentualny pogląd, że powyższe odnowienie wymaga
nie tylko tego, by Słowo Boże stało się ciałem bez nasienia męskiego, lecz
nawet, by nie wywodziło się z ciała Dziewicy. Na to odpowiadam: dlacze­
go nie byłoby całkowitego odnowienia, gdyby ciało nie narodzone z na­
sienia pochodziło z ciała narodzonego z nasienia?
Niech się jeszcze przybliżą, by się zetrzeć z nami. Izajasz mówi: „Oto
Panna pocznie z łona” (Iz 7, 14). Oczywiście Słowo Boże, a nie nasienie
męskie. Z pewnością pocznie syna, bo prorok kontynuuje: „I porodzi
Syna” . Jak więc Dziewica miała porodzić, ponieważ Ona poczęła, tak Jej
miało być zrodzone dziecię, choćby ono było innej natury. W przeciwnym
wypadku, gdyby Słowo ze siebie stało się ciałem, samo siebie by poczęło
i porodziło. Zatem proroctwo nie spełniłoby się.
Dziewica bowiem ani nie poczęła, ani nie porodziła, jeżeli nie jest Jej
ciałem to, co porodziła przez poczęcie Słowa. Czy sam głos proroka bę­
dzie brzmiał na próżno? Czy bez echa mają odzywać się słowa anioła
zwiastującego poczęcie i narodzenie z Dziewicy (por. M t 1, 20- 21; Łk 1,
31- 32)? Czyż nieme jest całe Pismo święte, które wszędzie głosi Matkę
Chrystusa?
Czy zamilczy Elżbieta, niosąc w sobie prorocze dziecię świadome swego
Pana, a ponadto napełniona Duchem Świętym (Łk 1, 41)? Czy bezpod­
stawnie zapytała: „A skądże mi to, że przyszła M atka Pana mego do
mnie” ? Jeżeli Maryja nosiła w łonie Jezusa nie jako Syna, ale w charak­
terze gościa, to jak Elżbieta mogła Jej powiedzieć: „Błogosławiony owoc
łona Twego” (Łk 1, 42)? Jaki jest ten owoc łona, który nie urodził się
z łona i nie zapuścił w łonie korzenia, ponieważ nie należy do istoty po­
siadającej łono? W jakim znaczeniu Chrystus jest owocem łona?
24
Czy w tym sensie, że jest On kwiatem różdżki, o której pisze prorok:
„Wyrośnie różdżka z pnia Jessego” (Iz 11, 1)? Pniem Jessego jest ród
Dawida. Różdżką z pnia jest Maryja, wywodząca się od Dawida. Kwia­
tem różdżki jest Syn Maryi zwany Jezusem Chrystusem. Czy On sam
będzie też owocem?
Kwiat bowiem jest owocem, ponieważ wszelki owoc przez kwiat i z kwia­
tu przybiera kształt owocu. Cóż więc oni chcą? Czy odmawiają i owocu
jego kwiatu, a różdżce jej korzenia, aby on nie przypisał sobie za pośred­
nictwem różdżki właściwości tego, co się z różdżki wywodzi, a mianowicie
kwiatu i owocu?
Naprawdę Pismo wylicza każdy stopień rodu od ostatniego do pierw­
szego, aby było wiadome, że ciało Chrystusa nie tylko jest złączone z cia­
łem Maryi, ale i z ciałem Dawida przez Maryję, i z ciałem Jessego przez
Dawida. Dlatego nawet Bóg przyobiecał pod przysięgą Dawidowi ten owoc
pochodzący z jego lędźwi, czyli potomka według ciała. Ma on według
obietnicy Bożej zasiąść na tronie Dawida (Ps 132, 11; Dz 2, 30). Jeżeli
Chrystus pochodzi z lędźwi Dawida, o ile bardziej narodziło się dziecko
z lędźwi Maryi, dzięki której pochodzi z lędźwi Dawida.
22
Niech więc zniszczą i świadectwa demonów wołających do Jezusa:
„Synu Dawida” (Mt 20, 30; Mk 10, 47; Łk 18, 38). O ile słowa demonów
są niezgodne, to nie będą mogły zniszczyć świadectw apostołów. Przede
wszystkim sam Mateusz, towarzysz Pana, będąc bardzo dokładnym re­
daktorem Ewangelii rozpoczął swe dzieło od słów: „Księga rodowodu
Jezusa Chrystusa, syna Dawidowego, syna Abrahamowego” (Mt 1, 1).
Uczynił to po to , by nas poinformować o cielesnym pochodzeniu Chry­
stusa.
Z tych źródeł, którym on zawdzięcza swe rozpowszechnienie, stopnio­
wo bieg jego dochodzi aż do narodzenia Chrystusa. Cóż opisuje Mateusz?
Tylko fakt przekazywania samego ciała Abrahama i Dawida przez po­
szczególnych przodków aż do Dziewicy, w której Chrystus został złożony.
Nawet sam Chrystus wywodzi się z Dziewicy. Lecz i Paweł jako uczeń,
nauczyciel i świadek tejże samej Ewangelii, będąc apostołem Chrystusa,
potwierdza, że Chrystus jest według ciała potomkiem Dawida (Rz 1, 3).
Zatem ciało Chrystusa jest z nasienia Dawida. Zareplikujesz: A więc
25
według ciała Maryja jest potomkiem Dawida. Odpowiadam: A więc jest
z ciała Maryi, będąc potomkiem Dawida.
Jak chcesz, tak przekręcaj słowa Pawła: albo to jest z ciała Maryi,
co jest z nasienia Dawida, albo z nasienia Dawida jest to, co jest z ciała
Maryi. Ten sam Apostoł rozstrzyga cały spór oświadczając, że jest On
potomkiem Abrahama. Skoro Abrahama, oczywiście o wiele bardziej jest
potomkiem Dawida jako bliższego sobie w czasie.
Apostoł, odsłaniając obietnicę błogosławieństwa dla narodów w po­
tomku Abrahama, rzekł: „W potomku twoim będą błogosławione wszyst­
kie narody” . Nie powiedział „w potomkach”, jakoby mowa była o wielu,
lecz „w potomku” , jako w jednym, którym jest Chrystus (Ga 3, 8- 16).
My jednak, którzy czytamy te słowa i w nie wierzymy, powinniśmy
i możemy uznać rodzaj ciała w Chrystusie. Oczywiście nie inny niż Abra­
hama, skoro Chrystus jest nasieniem Abrahama, nie inny niż Jessego,
skoro Chrystus jest kwiatem z różdżki Jessego (Iz 11, 1), nie inny niż
Dawida, skoro Chrystus jest owocem lędźwi Dawida (por. Ps 131, 11),
nie inny niż Maryi, skoro Chrystus jest z łona Maryi (Łk 1, 42), a cofa­
jąc się, nie inny niż Adama, skoro Chrystus jest drugim Adamem (1 Kor
15, 45).
23
Uznajemy, że wypełniły się prorocze słowa Symeona: „Oto Ten prze­
znaczony jest na upadek i na powstanie wielu w Izraelu i na znak, któ­
remu sprzeciwiać się będą” (Łk 2, 34). Bo taki jest znak narodzenia Pana
według Izajasza: „Przeto Pan sam da wam znak: Oto Panna pocznie
w łonie i porodzi Syna” (Iz 7, 14).
Uznajemy więc poczęcie i narodzenie z Dziewicy jako znak, któremu
sprzeciwiać się będą. Ci akademicy o tym znaku wyrafinowanie rozumują:
Dziewica, która nie jest dziewicą, urodziła i nie urodziła. Mówią tak ja ­
koby raczej nie nam, o ile by tak się trzeba było wyrazić, odpowiadał ten
sposób ujęcia zagadnienia. Tak porodziła, bo wydała ze swego ciała. Nie
porodziła, bo Jej nie zapłodniło męskie nasienie. Jest dziewicą wobec męża,
nie jest dziewicą, jeśli chodzi o poród.
Jednak nie tak, jak wy chcecie, że Ta, która porodziła, nie porodziła,
ponieważ wydała dziecię nie ze swego ciała, i nie dziewica jest dziewicą,
ponieważ jest matką owocu nie pochodzącego z jej wnętrzności. Lecz my
26
nie powątpiewamy i nie posługujemy się wykrętami umożliwiającymi obro­
nę przeciwnych sobie twierdzeń: Światło jest światłem, ciemności – ciem­
nością (por. Iz 5, 20). „Tak, tak; nie, nie. A co nadto jest, od Złego pocho­
dzi” (Mt 5, 37). Ta, która porodziła, porodziła, a jeśli poczęła, będąc Dzie­
wicą, stała się Matką rodząc.
Bo stała się Matką ze względu na narodzenie swego ciała przez poród.
Nie ma żadnej różnicy, czy moc męska została dopuszczona, czy wydana
istota tej samej płci usunęła pieczęć. Wreszcie to jest łono, ze względu na
które o innych napisano: „Każdy chłopiec otwierający żywot będzie po­
święcony Panu” (Wj 13, 2; Łk 2, 23). Któż rzeczywiście jest święty, jak
święty jest ów Syn Boży? Kto tak w ścisłym znaczeniu otworzył łono,
jeśli nie Ten, który je znalazł zamkniętym?
Tłum. ks. Wacław Eborowicz
Download