NA SZLAKU LEGEND FAKTÓW PRZYGODY Poszukujemy miejsc niezwykłych, niebanalnych, zagadkowych, jedynych w swoim rodzaju, takich, do których należy powrócić na dłużej w poszukiwaniu dodatkowych odpowiedzi. Niewątpliwie należą do nich gminy Stowarzyszenia „Lokalna Grupa Działania – Wokół Łysej Góry”: Bieliny, Bodzentyn, Górno, Łączna, Masłów, Suchedniów i Wąchock leżące w granicach i otulinie Świętokrzyskiego Parku Narodowego obejmującego doliny i najwyższe pasma Gór Świętokrzyskich, zaliczanych do najstarszych na świecie. Pod względem geologicznym jedynych w Polsce, gdzie na powierzchni, tuż pod nogami w czasie wędrówek na stosunkowo niewielkim obszarze możemy obserwować skały ery paleozoicznej, mezozoicznej i kenozoicznej. Chodząc po gołoborzach Łysogór, podziwiając wychodnie skał, penetrując liczne kamieniołomy możemy czytać jak w otwartej księdze dzieje geologiczne regionu. W wielu miejscach zachowały się liczne skamieniałości roślinne i zwierzęce łatwo dostępne dla zwiedzających i kolekcjonerów. Zagadki minionych epok, sławnych postaci, legend świętokrzyskich, słowiańskich obrzędów, diabłów i czarownic oraz faktu tysiącletniego życia monastycznego na Św. Krzyżu, czyni z tej krainy czakran tajemnicy, mocy, świętości i ciekawości. Właśnie w poszukiwaniu takich miejsc, przemierzymy ten region wzdłuż i wszerz. Gdy przyszedł czas chrystianizacji kraju dawne miejsca kultu zagospodarowano na potrzeby wiary budując kościoły i klasztory. W tym celu w XI wieku sprowadzono w Góry Świętokrzyskie Benedyktynów, którzy przywieźli ze sobą w te góry pełne słowiańskich kontyn i świętych miejsc okruchy drewna z Krzyża Świętego i wybudowali klasztor na Łysej Górze (Łyścu), ku jego chwale. Uczyli uprawy zbóż, zakładali sady i ogrody, wznosili szkoły i szpitale. Za czasów panowania Bolesława Chrobrego, na zaproszenie samego króla przybył do Polski węgierski królewicz Emeryk – syn króla Węgier Stefana. Król na pożegnanie i dla opieki zawiesił na szyi syna oprawione w złoto relikwie Drzewa Krzyża Świętego. Po długiej podróży Emeryk z orszakiem dotarł do dworu myśliwskiego w okolicach Kielc. Tu nastąpiło spotkanie z B. Chrobrym, który na cześć przyjazdu siostrzeńca urządził wielkie polowanie. Ruszono w bory łysogórskie obfitujące w zwierzynę. Emeryk z rycerzami podążał w najwyższe partie gór. Nagle wśród leśnej gęstwiny zauważył przepięknego jelenia i ruszył za nim. Pogoń trwała dość długo, gdy nagle jeleń wpadł w gęste zarośla, a jego rozłożyste rogi zaplątały się w gałęziach. Królewicz wyszarpnął z kołczana strzałę, napiął cięciwę łuku i wycelował. Nagle jeleń odwrócił łeb w stronę myśliwego. Emeryk ze zdziwieniem zobaczył świetlisty krzyż między wieńcami rogów. Na moment oślepiło go. Wstrzymał strzałę, a wtedy zwierzę znikło jak zjawa w podnoszących się już wieczornych oparach. Kiedy odzyskał wzrok – jelenia już nie było. Nagle w wielkim blasku przed młodzieńcem ukazał się anioł. Polecił Emerykowi pójść za nim. Obiecał doprowadzić go do dobrych ludzi, którzy udzielą mu pomocy, ale w zamian ma im zostawić to, co ma przy sobie najcenniejszego. Emeryk nie zapomniał polecenia anioła. Z wdzięczności za opiekę, jaką doświadczył postanowił pozostawić w skromnym klasztorze złoty relikwiarz darowany mu przez ojca. Po kilku dniach ponownie udał się na Łysą Górę, tym razem z biskupem krakowskim Lambertem, któremu przekazał cenny dar. Ruszyła procesja okolicznych mieszkańców i zakonników do modrzewiowej kapliczki zbudowanej na polecenie Dąbrówki, gdzie biskup złożył relikwie, oddając je w ręce najstarszego z zakonników. Bolesław Chrobry, ucieszony podarunkiem siostrzeńca, wybudował godny takiej relikwii kościół, a do klasztoru sprowadził dwunastu benedyktynów z Monte Cassino. Podwójny krzyż noszący też nazwę: krzyża patriarchalnego, krzyża arcybiskupiego, a od XVII wieku, także krzyża jerozolimskiego. Nazywany jest czasem karawaką od miasta Caravaca w Hiszpanii w prowincji Murcja. Tam, bowiem szczególnie czczono podwójny krzyż i od XVI wieku obnoszono go w procesjach w czasie zarazy. Od tej pory słynący z cudów i mocy uzdrowicielskiej Święty Krzyż stał się miejscem pielgrzymek i symbolem całego regionu świętokrzyskiego. Relikwiarz zawiera w sobie 5 kawałków drewna z Krzyża, na którym umarł Jezus Chrystus, wyciętych z miejsc najbardziej przesiąkniętych krwią. Wchodzimy niebieskim szlakiem z Nowej Słupi na Św. Krzyż. Przed granicą Świętokrzyskiego Parku Narodowego mijamy kamienną postać legendarnego Pielgrzyma. To podobno zamieniony w kamień rycerz, który zgrzeszył pychą, rozpowiadając, że po wejściu na szczyt trafi prosto do nieba. Rzeźba jest też nazywana Emerykiem, a niektórzy widzą w niej klęczącego Wł. Jagiełłę. Ponoć każdego roku przesuwa się o ziarnko maku, a jak dojdzie na Święty Krzyż, nastąpi koniec świata. Wkraczamy na tzw. „drogą królewską”. Jak na rangę bardzo kamienistą o dość stromym podejściu, będącą zarazem najstarszą Drogą Krzyżową w Polsce. Przez wieki podążali nią polscy królowie do relikwii z prośbami o błogosławieństwo i dobrobyt dla kraju. Należeli do nich: Bolesław Chrobry, B. Krzywousty, B. Wstydliwy, Władysław Łokietek, Kazimierz Wielki, Kazimierz Jagiellończyk, Jan Olbracht, Zygmunt I, Zygmunt III, Władysław IV, Jan Kazimierz, nadając klasztorowi wiele przywilejów. Największym czcicielem relikwii Krzyża Świętego był król Władysław Jagiełło. Był tam jeszcze przed przyjęciem chrztu. Legenda mówi, że gdy wyciągnął po relikwie rękę, stracił w niej władzę. Odzyskał ją dopiero, gdy się świętości pokłonił. W 1386 roku wstąpił tutaj jadąc do Krakowa po chrzest i koronę. Od tej pory nie udawał się na żadną wyprawę, dopóki tu pieszo nie odbył pielgrzymki w tym kilkakrotnie przed bitwą pod Grunwaldem w 1410 roku. Mimo tego, że klasztor był wielokrotnie niszczony i plądrowany relikwie nie opuściły jego murów, istnieją legendy, które mówią o próbie wywiezienia stąd relikwii przez grabieżców, nigdy jednak nie udało się ich wywieźć na stałe. W obozach najeźdźców rozprzestrzeniała się zaraza, która ustępowała po zwróceniu relikwii, bądź też konie po prostu stawały i nie chciały dalej jechać. To święte miejsce posiada jeszcze wiele tajemnic. Do nich należą: pozostałości kamiennego wału kultowego, starszy (wschodni), datowany jest na VII – IX w, zatem z czasów przed chrztem Polski, młodszy powstał najprawdopodobniej w okresie bezkrólewia w IX – XII w, kiedy młode jeszcze w kraju chrześcijaństwo w wielu miejscach traciło swe wpływy. We wnętrzu góry ukryte są wykute w skale podziemne zbiorniki, po których można pływać pontonami. Wiele wskazuje, że wykuli je carscy więźniowie w XIX w, ale są przypuszczenia o ponad 600 letniej ich przeszłości. Bogate skarby klasztorne, całe wieki gromadzone przez Benedyktynów, osnute mgłą tajemniczości i największa zagadka – mumia pogromcy Kozaków, księcia Jeremiego Wiśniowieckiego. Zimą, ze szczytu Łysej Góry, można wyraźnie zobaczyć szczyty Tatr! Trzeba mieć przy tym wiele szczęścia, gdyż jest to możliwe tylko wówczas, kiedy jest mroźna, słoneczna pogoda i zachodzi zjawisko inwersji (ciepłe powietrze pozostaje u góry, a zimne opada na dół). W linii prostej to ok. 200 km. Całą bogatą florę i faunę Świętokrzyskiego Parku Narodowego można zobaczyć w Muzeum Przyrodniczym na Św. Krzyżu. Muzeum mieści się w zabytkowym budynku, będącym częścią kompleksu zabudowań klasztornych dawnego opactwa benedyktynów. Wybudowano go w latach 1685-1701 jako najnowsze, zachodnie skrzydło klasztoru. W latach 1882-1939 mieściły się tu cele więzienne, a od 1941-1943 obóz zagłady dla żołnierzy radzieckich, których zginęło tu ok. 6000, głównie z powodu chorób i głodu (zdarzały się przypadki kanibalizmu), masowy grób na Polanie Bielnik. Po II wojnie światowej budynek przez krótki czas pełnił funkcję schroniska PTTK. Następnie przeszedł pod zarząd Lasów Państwowych, a w 1950 roku Świętokrzyskiego Parku Narodowego. Podążając dalej czerwonym szlakiem im . Massalskiego z Kuźniak do Gołoszyc przechodzimy obok wieży radiowo-telewizyjnej wysokiej na 157 m o zasięgu nadawania ponad 100 km. Jest to brzydka pamiątka z czasów PRL-u. Edward Roczniak, członek Ligi Przyjaciół Żołnierza wygrał telewizor i poszukiwał dobrego miejsca do odbioru. Będąc na Św. Krzyżu złapał sygnał telewizyjny i po tym wydarzeniu postanowiono wznieść tu betonową wieżę. Skręcamy na platformę widokową nad gołoborzem Romana Kobendzy (pierwszego botanika, który opisał roślinność świętokrzyskich gołoborzy). Te rumowiska skalne kwarcytów łysogórskich są efektem wietrzenia mrozowego w klimacie peryglacjalnym, który wytworzył się na przedpolu lądolodu skandynawskiego. Woda po wniknięciu w szczeliny, wielokrotnie zamarzała i rozmarzała rozsadzając skały na blokowiska jak dynamit. Nie mniej efektowna jest panorama na dolinę Dębniańską, Pasmo Pokrzywiańskie z Chełmową Górę oraz Pasmo Bostowskie. Przechodząc przez Puszczę Jodłową, na skraju lasu po lewej stronie, tuż za bramą Świętokrzyskiego P.N., znajduje się „Golgota Wschodu” – Pomnik Ofiar Katynia, Charkowa i Miednoje. Trzy stalowe krzyże oznaczone są nazwami miejscowości będącymi dla Polaków symbolem tragedii, jaka rozegrała się w 1940 r. Wchodzimy na Przełęcz Hucką (495 m n.p.m.), do Huty Szklanej najwyżej położonej wsi w G. Świętokrzyskich. Nazwa związana jest z istniejącą tu w XVI w. hutą szkła, produkującą buteleczki na potrzeby apteki benedyktyńskiej, oszlifowane kawałki szkła do tej pory znajdowane są w okolicznych potokach. Mijamy „Osady Średniowieczną” – obecnie jedną z największych atrakcji regionu i serca G. Świętokrzyskich. Po przekroczeniu bramy wioski – „wehikułu czasu”, możemy przenieść się w przeszłość i rzeczywistość XII wieku. Spotkamy tam żywych mieszkańców średniowiecznych Gór Świętokrzyskich, którzy uczą jak wyrobić glinę na garnki czy utkać płótno na zgrzebne koszule. Każdy turysta ma możliwość poznania bogatej tradycji, podań ludowych i legend związanych z regionem, poznanie kultury słowiańskiej – ducha ziemi świętokrzyskiej, poprzez spotkania z postaciami z legend świętokrzyskich, zakupienia „średniowiecznych pamiątek” i skosztowania regionalnych smakołyków w Izbie Dobrego Smaku. Od tej pory poruszamy się wzdłuż skraju lasu podziwiając z jednej strony przyrodę pasma Łysogórskiego, z drugiej wspaniały widok na Wał Małacentowski, Pasmo Bielińskie i Orłowińskie. Widok ten będzie nam towarzyszył, aż do Kakonina, gdzie swoją siedzibę miał Kak, największy zbój G. Świętokrzyskich. Po drodze mijamy „Jastrzębi Dół”, tu w południe ukazuje się wejście do jaskini z ukrytym skarbem powstańców styczniowych. Patrząc na Bieliny widzimy sylwetkę kościoła p.w. św. Józefa Oblubieńca Najświętszej Maryi Panny, który podobno został wzniesiony ze znalezionych łupów Kaka, a w jego podziemiach ma spoczywać Jan Chryzostom Pasek. Miejsce urodzin Kazimierza Sabbata (1913-1989), przedostatniego prezydenta RP na uchodźstwie i Józefa OzgiMichalskiego (1919-2002), działacza ludowego, wielokrotnego posła na sejm, a przede wszystkim regionalisty i pisarza, który zachował świętokrzyską gwarę. Już przed wojną w 1937 roku, jako młody człowiek zadebiutował tomikiem opowiadań pt. „Godki świętokrzyskie”. W 1938 wydał drugi tomik „Łysica gwarzy” – jest to pełen humoru zbiór opowieści pisanych gwarą świętokrzyska, której często używał w swoich wierszach i prozie, chętnie sięgał również po gawędy i baśnie ludowe. Jest autorem m.in. zbiorów poetyckich „Lutnia wiejska”(1954), zbioru liryków, np. „Pełnia”(1965), Poezje wybrane (1968), powieści „Młodzik”(1969), „Sowizdrzał Świętokrzyski”(1972) oraz „Czary miłosne”(1984). Wszędzie widoczna jest fascynacja regionem świętokrzyskim, tradycją, kulturą, językiem, często z widocznym poczuciem humoru autora i upodobaniem paradoksu do czasów minionych i obecnych, w których żył. Pola tu rodzą wspaniałe truskawki, o nieprawdopodobnym smaku i aromacie. Okoliczna ludność te wyśmienite owoce (w średniowieczu symbol rozpusty) nazywa „goguły”, a cały obszar znany jest, jako bielińskie „zagłębie” truskawkowe. Mijamy XIX w. chałupę w Kakoninie przykład świętokrzyskiej zabudowy, siedlisko wspominanego Kaka. Beł zbój strasecnie sielny i strasecnie mocarny, ze nikto przed nim ostoć się ni móg. Bez bandy chodził, w pojedynke rozboje cynieł, a tak się galancie sprawioł, ze nikto go nie uwidzioł, kiej z rozboju sed i do Łysicy wracoł. Jednego razu nocom wysed na trakt od Kielc idoncy i catował na łup jaki… Wreście zaturkotała na kamienisty drodze kareta… Przylepiony do drzewa wyskoceł naroz, chycieł za sprychy obracajonce się koła. Wyleciało ćterech parobków sielnych, hale zbój majtnoł niemi w rozmachu, ze poturbaceni legli na drodze. Nachyleł kolaski i zarzioł bez okno… patrzoł długo, sycił się ji obrazem… Wywaleł zatrzaśniete mocno drzwi i wzion i przystawieł jak obrazek do boku… Wysłoł biskup ludzi siela, zeby mu ino siostrzenice wrócić… Dziewka młodo polubieła zbója… Ez jednego ranka nad świtaniem zbudzieły ich warkotliwe odgłosy z oddolonych lasów… Stanoł tedy rozkracony i ciskać pocon kaminiami wielgimi… Na jedlach siedziały zdradne parobki i mierzeły w niego… Napieny się łuki – ale natencos skoceła predko dziewka piekno i przywarła do piersi Kaka. Przyśpileli jom strzałami do jego ciała, ze umarła… zaniós jom do lochu i przywaleł kaminiem cieskim. Som nieporadny, uciekać niemogoncy – cekoł śmierci. Hale wzieni go do Krakowa jesce i tam powiesieli. Józef Ozga Michalski /Godki świętokrzyskie/ Podobno, Kak stojąc pod szubienicą zaśpiewał: „oj lipko, lipko na Kakoninie, kto ciebie najdzie, szczęście go nie minie”. Usłyszał to pewien szklarz z G. Świętokrzyskich – Jóźwik. Zrozumiał słowa piosenki, odnalazł lipkę, a w niej dziuplę wypełnioną kosztownościami. Część oddał na budowę kościoła w Bielinach, a za pozostałe pieniądze wzniósł hutę szkła w Kakoninie. Wspinamy się do kapliczki św. Mikołaja, który nie tylko rozdaje prezenty, ale chronił podróżnych na trakcie do Bodzentyna, przed watahami wilków. Zdobywszy najwyższy szczyt G. Świętokrzyskich, Łysicę 612 m n.p.m. podziwiamy najładniej zachowane „gołoborza”, powstałe w okresie plejstoceńskich zlodowaceń Polski. Wcześniej nieporośnięte roślinnością wyglądały na stokach gór jak łyse placki na głowie człowieka stąd nazwy: Łysogóry, Łysa Góra, Łysica. Schodząc w dół Franciszka. spotykamy źródełko św. Na Łysicy stał okazały zamek i mieszkały w nim dwie siostry zakochane w jednym rycerzu. W końcu starsza postanowiła się pozbyć młodszej. Dolała trucizny do miodu i chciała podać siostrze. Gdy ta wracała z boru, rozpętała się straszna burza i zamek rozpadł się w gruzy. Dziewczyna na próżno szukała w nich siostry i rycerza. Z rozpaczy wylała tyle łez, że do dziś zasilają źródełko, a woda z niego leczy choroby oczu. W dawnych czasach obfite źródło wylewało się na pobliskie ścieżki leśne. Woda w niej oddycha wydobywającymi się na powierzchnię i pękającymi bańkami gazu, a na dnie gotuje się, jakby w kotle czarownic. Źródło od dawien dawna ma stałą temperaturę ok. 7°C i nigdy nie zamarza. Badanie tego zjawiska stwierdziło przy źródełku anomalię magnetyczną (kompas nie wskazuje poprawnie kierunku północnego), która wiąże się z intruzją magmy (diabazów) w uskok ciągnący się stąd, aż do Psar. To tak, jakbyśmy stali na nie do końca wygasłym wulkanie, a jego ostatnim stadium jest ulatniający się gaz (dwutlenek węgla), czyli mofeta. Przyjeżdżali tu ludzie z dalekich stron, by wodą ze źródła leczyć choroby oczu, odwiedzali krynicę niewidomi. A szczególnej właściwości tego źródła doświadczyły na sobie niektóre kobiety, gdyż ilekroć napiły się z niego wody, zaraz nabierały chęci do życia i rodziły synów – podobno do tej pory to działa. Tuż obok znajduje się drewniana XIX – wieczna kapliczka Św. Franciszka, opiekuna niewidomych i ekologów. Odpoczywamy w Św. Katarzynie koło klasztoru Bernardynek (dawniej Bernardynów), powstałym na dawnym chramie pogańskim. Wyznając regułę św. Franciszka z Asyżu prowadzą klauzurowy tryb życia, milcząc w odosobnieniu, spędzają czas na modlitwie i pracy. Podstawą ich utrzymania jest praca własnych rąk (tkanie, haftowanie, szycie oraz uprawa dużego ogrodu z pasieką). W 1399 r. rycerz Wacławek, kompan Jagiełły, porzucając stan rycerski buduje pierwszy kościółek i umieszcza w nim przywiezioną z krucjaty do Ziemi Świętej czarną rzeźbę św. Katarzyny z jej atrybutami: kołem, mieczem i palmą – symbolem męczeństwa. Cudowna moc figurki sprawiła, że został uzdrowiony królewicz Władysław IV, późniejszy król Polski. Wstępujemy do Muzeum Minerałów i Skamieniałości, można w nim zobaczyć największy kryształ górski w Polsce ważący 100 kg, wystawę okazów minerałów i skamieniałości z całego świata, kraju i regionu oraz galerię krzemienia pasiastego, a także zwiedzić szlifiernię kamieni. Powracamy do szlaku i wchodzimy na Kraiński Grzbiet. Patrząc na Dolinę Wilkowską otoczoną Pasmem Klonowskim, zamieramy z zachwytu, to jeden z najpiękniejszych widoków ukazujący majestat gór. Zatrzymujemy się wśród pól Krajna. Tu ks. Piotr Ściegienny w 1844 r. organizował powstanie i atak na rosyjski garnizon w Kielcach, wskutek zdrady chłopa Janica z tej wsi, został pojmany i skazany na karę śmierci, zamienioną w ostatniej chwili na długoletnią Syberię. Podchodzimy pod częściowo zalesioną górę Radostowa, słynną w twórczości St. Żeromskiego u podnóża, której się wychował i nazywał swojsko „domową”. W tym miejscu w Ciekotach spełniła się wizja „szklanego domu”. Powstało Centrum Edukacyjne Szklany Dom – Dworek Stefana Żeromskiego wraz ze ścieżkami edukacyjnymi: 1. Literackim Szlakiem Spacerowym z Ciekot do Świętej Katarzyny. Długość 5,5 km, czas przejścia 1 ha, trasa łatwa 2. Literackim Szlakiem Spacerowym Wokół Góry Radostowa. Długość 8 km, czas przejścia 2 ha, trasa średnia 3. Szlakiem rowerowym wokół Pasma Masłowskiego. Długość 12 km, czas jazdy 1,30 ha, trudność średnia, nie polecana dla rodzin z małymi dziećmi 4. Szlakiem Rowerowym z Ciekot do Świętej Katarzyny. Długość 6 km, czas jazdy 0,50 ha, trasa łatwa 5. Dydaktyczną Ścieżką Przyrodniczą Klubu 4H. Długość 6,5 km, czas przejścia 2 ha, trasa łatwa. A za chwilę przed nami najpiękniejszy Przełom Lubrzanki, który rozdziela Radostową od Dąbrówki. Tu mamy coś odmiennego tzw. „kaptaż” wsteczny, gdzie silnie erodujące w kierunku północnym źródła Lubrzanki wypłukały zwietrzały materiał przerywając pasmo i przeciągnęły wody Pokrzywianki. Idąc dalej w Paśmie Masłowskim spotykamy kolejne zjawisko geologiczne „Diabelski Kamień”. Okazały fragment kwarcytowej grani skalnej z charakterystycznymi rysami tektonicznymi, o wysokości 5 m, długości 10 m i szerokości 8 metrów. Według legendy, skałę zrzucił diabeł przelatujący w stronę klasztoru na Świętym Krzyżu. Diabeł nie zdążył zniszczyć klasztoru i upuścił kamień na szczyt góry Klonówki z powodu kura, który zapiał w pobliskich Mąchocicach. Do tej pory można znaleźć ślady czarcich pazurów na skale. Na Klonówce postawiona jest wieża widokowa, z której patrzymy po kolei na Telegraf, Pasmo Brzechowskie, Pasmo Orłowińskie, a w lewo – Łysogóry i Pasmo Klonowskie. W pobliżu znajdują się też liczne urocze wąwozy z dnem wyłożonym kamieniami zwane przez miejscowych "kamecznicami". Schodzimy do Masłowa. Koło kościoła pw. Przemienienia Pańskiego, ciekawa płyta nagrobna z drugiej połowy XVII wieku, poświęcona zmarłej w trakcie epidemii Katarzynie, gdzie mocno zatarty napis głosi: „Tu Katarzyna Jurkowiczówna ze światem się żegna.... piętnastoletnia w panieńskim wieku podczas powietrza pańskiego w roku 1657 dnia 22 grudnia...". W XVII w. był prawdopodobnie w tym miejscu cmentarz epidemiczny, a przy nim znajdowała się kaplica drewniana. W końcu XIX w. wierzono w Masłowie, że „...aby ustała cholera potrzeba z tej wsi, gdzie ta zaraza panuje, umarłego na cholerę pochować stojąco...". Często grzebano zmarłych pod krzyżami, figurami przydrożnymi, w polach i na łąkach. W Masłowie na płycie lotniska 3 czerwca 1991 r. mszę św. odprawił papież Jan Paweł II, co upamiętnia obelisk, poświęcony temu wydarzeniu. W czasie mszy św. Ojciec Święty ukoronował obraz Matki Boskiej Łaskawej Kieleckiej i został Honorowym Przewodnikiem Świętokrzyskim. Rozpętała się wtedy straszna burza, w trakcie której piorun uderzył w sędziwego dęba „Bartka” nie wyrządzając mu większych szkód – pozostała tylko rysa. „Otrzymałem dzisiaj honorowy tytuł Przewodnika po Górach Świętokrzyskich. Dobrze, że jest to tytuł honorowy. Góry Świętokrzyskie są nam wszystkim drogie także i przez pamięć tych, którzy w czasie ostatniej wojny nie składali broni, walcząc z okupantem. Wielu z nich oddało w tej walce życie za Ojczyznę. Góry Świętokrzyskie są dla mnie drogie, dlatego, że są Ziemią Świętego Krzyża. Dobrze, że dostałem ten tytuł przewodnika. Czym bowiem ma być papież, jeżeli nie przewodnikiem po tajemnicy Świętego Krzyża”. Papież Jan Paweł II Przeszliśmy tę piękną okolicę ze wschodu na zachód. Teraz zmieniając kierunek na północno – południowy, podążamy niebieskim szlakiem im. E. Wołoszyna z Wąchocka do Cedzyny w poszukiwaniu kolejnych atrakcji tego regionu. Zaczynamy w Wąchocku znanym jako miasto „cudów” i kawałów o sołtysie, a propos – wiecie: Dlaczego w Wąchocku są okrągłe domy? – Bo cyganka przepowiedziała sołtysowi, że zabiją go za rogiem Dlaczego w Wąchocku brakło grzebieni? – Bo sołtys zgubił 10 złotych i wszyscy przeczesują las. Dlaczego w Wąchocku powiesiły się dwa konie? – Bo im sołtys powiedział „wiśta” Gdzie jest najdłuższy most na świecie? – W Wąchocku. Zbudowali go wzdłuż rzeki. Tak, to święta racja, jednak władze miasta potrafiły zrobić z tego użytek. Od kilku lat organizują festiwal prezentacji satyrycznych "Wąchock – europejska stolica humoru i satyry". Bohaterem większości dowcipów jest sołtys, chociaż Wąchock jest miastem i władzę sprawuje w nim burmistrz. Jednak od kilku lat urzęduje tu Honorowy Sołtys, który ma wielką pieczęć i jest wybierany, tak jak zarząd Stowarzyszenia Sołtysów Ziemi Kieleckiej, co cztery lata. W czerwcu 2003 r. odsłonięto pomnik sołtysa odlany z brązu. Siedzi na skrzynce, w ręku trzyma telefon komórkowy, a obok stoi jego biuro, czyli teczka oraz koło, dzięki któremu został sołtysem. Bo, jak wiadomo z dowcipu, sołtysa w Wąchocku wybiera się puszczając koło od wozu z górki. W czyj dom uderzy, ten zostaje sołtysem. Wąchock słynie nie tylko z dowcipów, ale przede wszystkim z niezwykłego klasztoru, który powstał tu za sprawą Cystersów sprowadzonych w Góry Świętokrzyskie w 1179 r. z burgundzkiego opactwa Morimond, przez biskupa krakowskiego Gedeona Gryfitę. W latach 1218-1239 włoski warsztat cysterski brata Simona wzniósł tu kamienne opactwo wzorowane na architekturze toskańskiej. Przybywający tu miłośnicy architektury sakralnej podziwiać mogą: późnoromański kościół klasztorny pw. MB Miłosierdzia i św. Floriana Męczennika, zbudowany na planie krzyża łacińskiego z dwubarwnych ciosów kamiennych piaskowca, na przemian w kolorze szarym i czerwonawym, a zwłaszcza perełkę klasy „O” – klasztor z doskonale zachowanymi romańskimi wnętrzami. Oglądamy wspaniały kapitularz z kamiennymi sklepieniami wspartymi na czterech kolumnach, dormitorium, czyli dawną sypialnię, fraternię służącą, jako pracownia i refektarz, w którym spożywano posiłki. W krużgankach otaczających wirydarz od 1988 r. znajduje się grób słynnego „cichociemnego”, świętokrzyskiego dowódcy oddziałów Armii Krajowej, mjr. Jana Piwnika "Ponurego". W dawnym refektarzu urządzono Muzeum Tradycji Narodowowyzwoleńczych. W gablotach leżą autentyczne listy naszych największych wodzów, wystawiono oryginalną broń z różnych epok i pamiątki od czasów Pierwszej Rzeczypospolitej, przez powstania narodowe po II wojnę światową. Zgromadzone zbiory w większości pochodzą z kolekcji wieloletniego proboszcza w Nowej Słupi, żołnierza i księdza, ppłk. Walentego Ślusarczyka (1904-1981). Cystersi zajmowali się też górnictwem i hutnictwem, upowszechnili koło wodne, co w regionie świętokrzyskim dało początek Staropolskiemu Okręgowi Przemysłowemu. To cystersi z Wąchocka mieli kopalnie, piece do wytopu żelaza i zakłady metalowe w Starachowicach, Rejowie, Bzinie, Skarżysku-Kamiennym, Marcinkowie, Mostkach, Parszowie i Wąchocku. Oglądamy ruiny dawnego zakładu metalowego z 1 poł. XIX w. z dawnym budynkiem mieszkalno-administracyjny (zwanym od późniejszych właścicieli pałacem Schoenbergów), hale fabryczne i pozostałości dawnego ujęcia wody na rzece Kamiennej. Na polach wsi Łyżwy i Grzybowej, na wschód od Skarżyska-Kamiennej aż po górę Św. Rocha pod Wąchockiem w 1937 r. prof. Stefan Krukowski odkrył najstarszą kopalnię odkrywkową hematytu – od 1957 r. Rezerwat Archeologiczny „Rydno”. Znaleziono tu liczne ślady pobytu ludzi, głównie ze schyłku paleolitu, mezolitu i neolitu datowane na 10 tys. lat p.n.e. "Rydno to nie jest jedno stanowisko ani jedna osada. To setki, jeśli nie tysiące osad skupionych wokół kopalni ochry, to znaczy ziaren hematytu, które były eksploatowane od starszej epoki kamienia, już około 20 tysięcy lat temu, aż do, w mniejszej skali, czwartego tysiąclecia przed Chrystusem, ale głównie w tak zwanym późnym paleolicie, u schyłku epoki lodowej, kilkanaście tysięcy lat temu." "Na obszarze, który ma parę kilometrów kwadratowych, do tej pory odkryto ponad 400 obozowisk z epoki kamienia. Nie tylko w Europie, lecz także nigdzie na świecie, gdzie są stanowiska z tego czasu, nie ma takiej ich koncentracji." prof. Romuald Schild Jest to unikatowy w skali europejskiej kompleks obozowisk związanych z obróbką krzemienia i wydobyciem hematytu używanego do wytwarzania ochry. To tlenek żelaza (Fe2O3), który zalega w zlepieńcu pstrego piaskowca. Wydobywano go, jako czerwony lub brunatny proszek lub żwirek (czasem większe kamyki – otoczaki). Służył prawdopodobnie do praktyk magicznych, był symbolem życia, substytutem krwi, siły, sprawności myśliwego – wojownika. Miał również zastosowanie użytkowe (przy wyprawianiu skór i jako kosmetyk). W celu pozyskania tego cennego towaru drążono doły i prymitywne szyby, przy których archeolodzy zlokalizowali wiele stanowisk do rozcierania i przygotowania proszku do dalszej obróbki lub handlu. Co roku w maju odbywa się tu piknik archeologiczny, w programie którego znajdują się prelekcje, prezentacje, pokazy, wystawy na temat rezerwatu archeologicznego "Rydno", wytwarzania i zastosowania „krwicy” – barwnika mineralnego otrzymywanego z hematytu i narzędzi z krzemienia czekoladowego, rekonstrukcje chat-ziemianek różnych typów z epoki kamienia, prezentacja rekonstrukcji ubiorów, pokaz i samodzielne próby: obróbki skóry, kości i rogu, plecionkarstwa, tkania, wytwarzania naczyń glinianych, przyrządzania „prehistorycznych” potraw, strzelania z łuku oraz pokaz pracy archeologów. Udajemy się dalej niebieskim szlakiem przez Rataje, gdzie urodziła się i mieszkała Marianna Wiśnios, znana i ceniona malarka ludowa, przez las na Polanę Langiewicza, która była miejscem obozowania powstańców styczniowych. Tam wycofali się powstańcy uczestniczący w ataku na Bodzentyn w nocy z 22 na 23 stycznia 1863 roku. Sam Langiewicz po wyparciu jego oddziału z Szydłowca przybył do Wąchocka, który stał się jego kwaterą główną i miejscem koncentracji powstańczych ochotników z terenu ówczesnego województwa sandomierskiego. Zgromadził tu prawie 1,5 tys. Powstańców, a w marcu 1863 r. ogłosił się dyktatorem całego powstania. W miasteczku kwaterował w dworku, gdzie znajdowała się poczta i zajazd (obecnie ul. Langiewicza 7). Czy i jak długo przebywał na polanie nie wiadomo. Przechodzimy Partyzancką Drogą Krzyżową na Wykus, kilka ze stacji umieszczona jest przy grobach poległych partyzantów. Wykus niejednokrotnie stanowił bazę polskich partyzantów. Podczas powstania styczniowego stacjonowali tu powstańcy dowodzeni przez Mariana Langiewicza, a w trakcie II wojny światowej znajdowały się tu obozy żołnierzy polskiego podziemia, najpierw pod dowództwem mjr Henryka Dobrzańskiego "Hubala", później - Jana Piwnika "Ponurego". Niemcy trzykrotnie organizowali obławy na Wykusie. 20 lipca i 17 września 1943 r. zgrupowanie wyszło zwycięsko zadając napastnikom znaczne straty. W trzeciej, 28.X. oddziały wroga (ok. 3 tysięcy ludzi), wsparte lotnictwem i artylerią, uderzyły z zaskoczenia, przez zdradę „Motora”. Zginęło 22 żołnierzy ochrony radiostacji i 11 żołnierzy z oddziałów Zgrupowań. Przepadły tabory, a obozowisko przestało istnieć, pozostałym jednak udało się wyrwać. Obecnie pośrodku polany znajduje się „pomnikkapliczka” z obrazem Matki Bożej Bolesnej z Wykusu, wystawiona w wielkiej konspiracji w 1957 r. przez pozostałych przy życiu partyzantów. Na jej ścianach wyryto nazwiska i pseudonimy 127 partyzantów AK (ze zgrupowań „Ponurego i Nurta”) poległych w czasie II wojny. Pod zwieńczonym Krzyżem daszkiem kapliczki widnieje wymowny napis: "Przechodniu, ponieś wieść, że zginęliśmy za Ojczyznę”. W czasach stanu wojennego spotykali się tu potajemnie byli żołnierze AK. Do dziś odbywają się tu ważne uroczystości patriotyczne gromadzące wszystkich, którzy czują i myślą po polsku. Od polany kierujemy się do Doliny Świśliny idąc w dół rzeki typową górską doliną podziwiając północne stoki Sieradowskiej Góry porozcinane głębokimi wąwozami. Schodząc do Sieradowic podziwiamy P. Klonowskie z górami: Miejską, Psarską i Bukową, a nad nimi Łysogóry. Dochodzimy do Bodzentyna. Z lewej strony widoczny jest odbudowany kościół Św. Ducha, który spłonął w 1917 r. w czasie wielkiego pożaru miasta. Ciekawa historia wiąże się z rzeźbą Matki Bożej z wieży zamkowej, która stała w bocznym ołtarzu, uważana za cudowną. Po wojnie z okresu potopu szwedzkiego ( poł. XVII w.) miasto nawiedziła zaraza. Mieszkańcy Bodzentyna zeszli wtedy w lasy świętokrzyskie szukając ocalenia. Po wyczerpaniu się żywności i nadejściu chłodów, wysłano na zwiady na Miejską Górę posłańca. I oto zobaczył, że stojąca we wnęce nad bramą wjazdową figura Matki Bożej przybrała świetlaną postać Niewiasty, wyszła z wnęki na mur i idąc po nim ku południowi przywołała posłańca do miasta. Postanowiono wracać. Nikt już nie uległ zarazie. Po powrocie odprawiono w kościele nabożeństwo dziękczynne, po czym procesjonalnie przeniesiona cudowną figurę do kościoła Św. Ducha. W miejscowości tej na szczególną uwagę zasługują: kościół pw. św. Stanisława Biskupa, ruiny zamku oraz zabytkowa zagroda. Kościół Św. Stanisława Biskupa został zbudowany w stylu gotyckim w XV wieku i przebudowany w XVII w. Warte bliższego przyjrzenia się wewnątrz kościoła są: monumentalny ołtarz główny, który pierwotnie znajdował się w katedrze wawelskiej, następnie kieleckiej i trafił do Bodzentyna, gdyż na obrazie ukrzyżowania, żołnierz siedzi na koniu, którego zad jest widoczny, co biskupom bardzo przeszkadzało w medytacjach. XVII-wieczna drewniana rzeźba tzw. Pieta - Matka Boska Bolejąca, ostrołukowy portal z tablicą erekcyjną z 1452 roku oraz bezcenny tryptyk gotycki w zakończeniu północnej nawy namalowany w 1508 roku przez zięcia Wita Stwosza – Marcina Czarnego. Spośród wielu biskupów krakowskich, którzy przez blisko 400 lat zarządzali Bodzentynem, tylko dwóch – Franciszek Krasiński i Jakub Zadzik – zmarli na zamku w Bodzentynie, ale tylko Krasiński został pochowany w bodzentyńskim kościele i tu ma swój nagrobek. Będąc w Bodzentynie koniecznie należy zobaczyć ruiny zamku z XIV wieku. Do dziś zachowały się jedynie wzniesione na planie podkowy ruiny obwodowe trzech skrzydeł z piaskowcowym portalem bramy wjazdowej prowadzącej na wewnętrzny dziedziniec, zamknięty od zachodu ścianą kurtynową. Z suteren zamkowych można było zejść do podziemi, skąd trzykondygnacyjne, wydrążone w skale lochy doprowadzały aż pod główny rynek. W zamku gościł Władysław Jagiełło wracając z dwudniowych modłów na Świętym Krzyżu 19.VI.1410 r., przyjmując posłów pomorskich. Kiedy biskupstwo krakowskie objął Jakub Zadzik, zaciekły wróg reformacji, w podziemiach zamkowych więził arian i kalwinów. Jedna z mrocznych historii opowiada o więźniu, który głodzony w celi zjadł swoje "heretyckie księgi", z którymi został zamknięty. Krążą legendy o bogactwach krakowskich biskupów, zgromadzonych w Bodzentynie. Prace archeologiczne i zachowane dokumenty potwierdzają, że komnaty zamkowe były wyposażone z niespotykanym przepychem. Zagroda Czernikiewiczów – jest wspaniałym przykładem specyficznej architektury małych miasteczek rolniczych, jakim jest Bodzentyn. W skład zagrody wchodzą: budynek mieszkalny, budynki gospodarcze oraz wozownia, które wraz z drewnianym ogrodzeniem tworzą zwarty zespół w kształcie czworoboku. Najstarsze elementy zagrody pochodzą z 1809 roku. Trzy dobudowane do domu izby mieszkalne pochodzą z lat 1870 i 1920. 16 lutego 1833 r. przychodzi na świat w Bodzentynie, Józef Szermentowski (zm. 6 IX 1876 r. w Paryżu), malarz i rysownik, jeden z prekursorów realizmu w nurcie malarstwa pejzażowo – rodzajowego w sztuce polskiej. 23.01.1864, w pierwszą rocznicę bitwy o Bodzentyn, odbyła się defilada oddziałów, powstańców styczniowych, którą odebrał generał Józef HaukeBosak W czasie I wojny światowej w Bodzentynie Niemcy założyli cmentarz, na którym pochowani są żołnierze wojsk rosyjskich, niemieckich oraz austro – węgierskich, polegli w październiku i listopadzie 1914 roku oraz w maju i czerwcu 1915 roku na polach pod Śniadką, Świętą Katarzyną i Psarami. W 1914 roku w Bodzentynie gościł Józef Piłsudski. Wydarzenie to upamiętnia tablica wmurowana w ścianę organistówki przy ulicy św. Ducha. Podczas okupacji niemieckiej utworzono tu getto dla Żydów z okolicznych miasteczek, w którym przebywał Dawidek Rubinowicz, opisując gehennę Żydów w pamiętnikach. Bodzentyn to słynne targi „dyszla”, czyli końskie. W każdy poniedziałek zjeżdżają się tu kupcy z całej Polski, Czech, Słowacji i Włoch. Byłem na jarmarku w Bodzentynie… Na jarmarku co bywa? – bywa błoto po kolana, Żydzi, baby i chłopi, konie, krowy i uczniowie. Gdzieniegdzie, śród powodzi babskich „smatek”, krowich łbów i chłopskich „wściekłych czap” – jak oaza dominuje szlachecka bryczka. ... Pisk, wrzask, ścisk, syk, ryk, bek, szloch, wrzawa, kurzawa etc. /Dzienniki St. Żeromski/ Znajduje się tu również siedziba Świętokrzyskiego Parku Narodowego i Centrum Edukacyjne. Kierujemy się na Miejską Górę, mijając cmentarz żydowski Kirkut z około 80 płytami nagrobnymi tzw. macewami, m.in. spoczywa tu Dorota z Bryczkowskich Herling-Grudzińska – matka pisarza Gustawa Herlinga-Grudzińskiego. Pod szczytem zagłębiamy się w Świętokrzyski Park Narodowy, spoglądając za siebie na panoramę miasteczka i Dolinę Bodzentyńską. Po drodze nie lada atrakcja mokradła i rozlewiska Czarnej Wody wśród okazałych jodeł, sosen i dębów. Część pokonujemy po pomostach, a część brnąc w błocie. Idąc torowiskiem dawnej kolejki leśnej wybudowanej przez Austriaków w czasie I wojny światowej, dla rabunkowej działalności w drzewostanie puszczy, dochodzimy do Św. Katarzyny. Po lewej stronie widzimy Kapliczkę Żeromskiego, postawioną na terenie dawnego cmentarza grzebalnego ustanowionego w 1723 r. Wybudował ją Wincenty Janikowski dla zmarłej 15.VI.1819 roku żony Tekli. Spoczywa tu też sam fundator zmarły w 1845 r., przeżywszy 100 lat. Obecnie budowla zwana jest kaplicą Żeromskiego, a to dlatego, że 2 sierpnia 1882 roku schodzący z Łysicy, dwaj uczniowie kieleckiego gimnazjum Stefan Żeromski i Jan Stróżecki, schronili się w niej przed deszczem, wydrapując na ścianie swoje podpisy, które można jeszcze dziś odczytać. Dochodzimy do Krajna Zagórze, gdzie mieszkali i tworzyli, niepiśmienni ludowi poeci, Rozalia i Wojciech Grzegorczykowie, o których reżyser Józef Gębski nakręcił film dokumentalny. Wchodzimy w Dolinę Wilkowską zwaną „Doliną Poetów Ludowych”, ze względu na tworzących tu Katarzynę Zaborowską, Marię Cedro-Biskupową, Jana Cedro oraz małżeństwo Grzegorczyków. Mijamy Wilków, gdzie spotykamy „eratyki”, czyli głazy narzutowe przywleczone tu ze Skandynawii przez lądolód i wchodzimy do Ciekot. W 1871 r. rodzice Żeromskiego Wincenty i Józefa z Katerlów, poszukując lepszej dzierżawy, po kilku przeprowadzkach zamieszkali właśnie tutaj, po tym, jak dziadek roztrwonił rodzinny majątek. Stefan Żeromski urodził się 14 października 1864 w Strawczynie, choć są źródła podające inną datę: Działo się w Strawczynie dnia 1 listopada 1864 roku o godzinie pierwszej po południu. Stawił się Wincenty Żeromski, dzierżawca z Strawczyna... okazał nam dziecię płci męskiej, oświadczając, iż takowe urodziło się dzisiaj o godzinie piątej rano w Strawczynie z jego małżonki, Józefaty z Katerlów. Dziecięciu temu na chrzcie świętym... nadano imię Stefan. /Księgi parafialne za lata 1861 – 1865, na s. 70, pod nr 60/1864/ Rozbieżność, co do dnia urodzin to nie pomyłka, lecz jedna z biograficznych zagadek. Prawdopodobnie matka chciała opóźnić synowi pobór do carskiego wojska. W Ciekotach poeta spędził dzieciństwo i młodzieńcze lata, a jego miłość do tego miejsca opisywana jest w wielu utworach. Dworek mały był, bielony, nieforemny, złamany w sobie. (...) Dzikie wino obrastało ganek. W tle dworku rosły cztery lipy prastare, z boku grusza olbrzymia rozpościerała nad dachem konary. Całe obejście było wygrodzone płotem pleciakiem z jodłowych spławin, co nadawało miejscu charakter porządku i czystości. Przed oknami i w tyle domu było mnóstwo kwiatów: nagietek, bratków, balsaminów, lewkonij. (...). Wygracone ścieżki biegły w różnych kierunkach i prowadziły do furtek w ogród na zboczu góry. W głębi ogrodu na dole stał samotny wielki modrzew. Mieszkanie było małe, złożone z paru izb zupełnie prostych wapnem bielonych. Dziwiły pod tą powałą wykwintna meble i sprzęty, które się tam znalazły. Stefan Żeromski /Uroda życia/ Gmina Masłów w Ciekotach zrealizowała ideę „szklanego domu”. Tu zbudowano Centrum Edukacyjne „Szklany Dom – Dworek Stefana Żeromskiego”. Pomysł zaczerpnęła Lokalna Grupa Działania z „Przedwiośnia”. Budynki pełnią funkcję centrum kultury, turystyki i edukacji społecznej. Odbywają się tu koncerty, warsztaty, projekcje filmów, głośne czytania literatury, wystawy, plenery. Przejeżdżający drogą zobaczą przez przeszklone ściany budynku szlachecki dworek i ogród. Dworek pełni rolę izby pamięci po poecie. Choć później wyjechał stąd, to zawsze w jego twórczości ważne miejsce zajmowały opisy krajobrazów i postaci zapamiętanych z lat młodości. Poeta w swej tułaczce po Polsce, miał ciekawy epizod w Zakopanem. Jak Stefan Żeromski został Prezydentem RP. W sali kina "Sokół", 13 października 1918 r. zgromadzenie Obywatelskie powołało Organizację Narodową ze Stefanem Żeromskim jako jej przewodniczącym. 30 października Zakopane ogłosiło niepodległość (dzień wcześniej niż Kraków) a oficerowie narodowości polskiej, wypowiadając posłuszeństwo Austrii, rozbroili żołnierzy innych nacji i oddali się do dyspozycji Organizacji. Dzień później zarząd Organizacji przekształcił się w Radę Narodową – organ kierowniczy Rzeczpospolitej Zakopiańskiej obejmującej władzę w imieniu Polski. Przewodniczącym Rady, Prezydentem Rzeczpospolitej Zakopiańskiej, został Stefan Żeromski. Czy możemy uznać Stefana Żeromskiego a nie Gabriela Narutowicza za pierwszego Prezydenta Polski? Najważniejsze utwory pisarza to: „Rozdziobią nas kruki, wrony” (1895), „Doktor Piotr”, „Zmierzch”, „Siłaczka”, „Zapomnienie” (1895), "Promień” (1897), „Syzyfowe prace” (1897), „Ludzie bezdomni” (1899), „Popioły” (1903), „Sen o szpadzie” (1906), „Dzieje grzechu” (1908), „Duma o hetmanie” (1908), „Róża” (1909), „Sułkowski” (1910), „Uroda życia” (1912), „Wierna rzeka” (1912), fragment powieściowy „Wszystko i nic” (1914), trylogia „Walka z szatanem: Nawracanie Judasza, Zamieć” (1916), „Caritas” (1919), poemat „Wisła” (1918), „Ponad śnieg bielszy się stanę” (1920), „Biała rękawiczka” (1921), „Turoń” (1923), „Uciekła mi przepióreczka...” (1924), „Przedwiośnie” (1924), „Puszcza jodłowa” (1925). Kierujemy się w przepiękny Przełom Lubrzanki. Dolina była dość długa, a nie szeroka – w niektórych miejscach tak nawet wąska, że na dnie jej ledwo mogły zmieścić się obok siebie: strumień i droga.(...) Nad wodą rosły zwarte olszyny i przysłaniały zakręty rzeczne. (...). Tu i ówdzie, poza cieniem krzewów lśniły się między kamieniami, ruchliwe, maleńkie fale i wodospady płytkiego w tej porze strumyka, który jak żywa istota coś szeptał w głębokiej ciszy. Stefan Żeromski /Syzyfowe prace/ Droga wiedzie przez Ameliówkę. Ta nazwa związana jest z rodziną Wieszeniewskich, która w roku 1901 wykupiła tereny na zboczu góry Dąbrówki. Rodzina ta wybudowała pensjonat, który na cześć właścicielki, pani Amelii, został nazwany Ameliówką. W okresie międzywojennym miejsce to cieszyło się dużą renomą. Przyjeżdżali tu ludzie sztuki, literatury, osobistości państwowe. Bywali m.in. prezydent Ignacy Mościcki, marszałek Edward Rydz-Śmigły, prymas Polski - ks. kardynał August Hlond. Założycielka pensjonatu zmarła w 1939 r. i została pochowana na cmentarzu w pobliskich Leszczynach. Na zboczu tejże góry znajduje się także Hostel Lubrzanka z wolnostojącymi domkami letniskowymi dysponującymi 44 miejscami noclegowymi, polem namiotowym i campingowym. Do dyspozycji turystów znajduje się na miejscu wypożyczalnia rowerów, którymi można przemierzać i podziwiać piękne krajobrazy Gór Świętokrzyskich. Pomiędzy Leszczynami a Cedzyną znajduje się „Turkowe Pole”. Dawnymi czasy miała tu miejsce bitwa wojsk polskich i tureckich. Turecki dowódca zmuszony był do odwrotu, a uciekając zgubił na polu swoje ozdobne nakrycie głowy. Przeklął to miejsce i od tego czasu na uroczysku nie chce nic rosnąć. Dalej przez Mąchocice Kapitulne dochodzimy do Cedzyny. Tu w latach 1636 – 1640 na terenie Staropolskiego Okręgu Przemysłowego powstał drugi piec do wytopu ciekłej surówki tzw. „bergamowski”. Miejscowość ta słynie z zalewu na Lubrzance o pow. 65 ha. Jego wielkość umożliwia uprawianie sportów wodnych m.in. żeglarstwa, jest miejscem rekreacyjnym dla mieszkańców pobliskich Kielc, a nam daje możliwość odpoczynku po długiej i męczącej wędrówce. Dopełnieniem tych wycieczek po gminach LGD są dwa przejścia do Suchedniowa i Łącznej. niebieskim szlakiem Berezów – Suchedniów udajemy się do Michniowa. Na skraju drogi napotykamy pomnik poświęcony pomordowanym i poległym w II w. św. Świętokrzyskich Leśników. Położona wśród lasów wieś, jest najbardziej znanym miejscem w Polsce, które każdy Polak powinien zwiedzić, przez wzgląd na pamięć o dramatycznych wydarzeniach, jakie rozegrały się tu podczas II wojny światowej. Upamiętnia je Mauzoleum, w skład którego wchodzą: Dom Pamięci Narodowej, w którym gromadzone są dokumenty i fotografie z czasów okupacji oraz organizowane są lekcje historii, wystawy stałe i czasowe Sanktuarium Męczeńskich Wsi Polskich w postaci Drogi Krzyżowej, wzdłuż której widnieją nazwy ponad 800, spacyfikowanych przez hitlerowców polskich wsi mogiła pomordowanych przez hitlerowców 12 i 13 lipca 1943r. 203 mieszkańców wsi rzeźba Pieta Michniowska przedstawiająca Matkę Polkę w świętokrzyskim stroju ludowym, opłakującą poległego syna partyzanta. Wracamy na szlak do rez. „Kamień Michniowski” Najistotniejszą osobliwością przyrodniczą rezerwatu jest wychodnia skalnych bloków dolnodewońskich piaskowców kwarcytowych o długości około 200 m z interesującą roślinnością naskalną i „Jaskinią Ponurego”. W jaskini tej chronili się powstańcy styczniowi, a podczas ostatniej wojny próbowali ukrywać się Żydzi. Wiosną 1943 roku była bazą partyzantów ze zgrupowania Armii Krajowej pod dowództwem legendarnego Jana Piwnika "Ponurego", któremu zawdzięcza swą nazwę. Obiekt jest najdłuższą jaskinią pseudokrasową w regionie świętokrzyskim (25 m długości), powstałą w wyniku pękania i wietrzenia piaskowca. Diabeł, który miał w niej zamieszkiwać. Wyróżniał się tym, że nosił czerwone majtki, a w każdą niedzielę siadał na skale i grał na skrzypcach. Zwodnicza melodia była tak piękna, iż okoliczni mieszkańcy podążający do kościoła lub po wodę do źródła Burzący Stok zbaczali z drogi i przychodzili posłuchać. Na swoje nieszczęście, gdyż diabeł porywał ich i ginęli w podziemnych czeluściach. Stąd czarnym szlakiem można dojść na Górę Barbarkę koło Wzdołu Rządowego. Wśród miejscowej ludności krążą o niej legendy, mówiące o skarbie, ukrytym w XVII wieku przez czterech braci - uciekinierów przed najazdem szwedzkim. Bracia ponoć mieli zakopać skarb w trumnie, niby nieboszczyka, a na tym „grobie" postawić kapliczkę. My jednak wybieramy swój szlak kierując się na wieś Orzechówka. Znajduje się tu jedyne w Polsce, a może i w Europie – Muzeum Siekier w gospodarstwie agroturystycznym pana Adolfa Kudlińskiego. W chwili obecnej w muzeum zebranych jest ponad 1850 siekier, służących niegdyś do rąbania, łupania, krzesania, ścinania itd. Najstarsza w kolekcji siekiera pochodzi z około 1720 r. W tym świętokrzyskim gospodarstwie znajduje się również kuźnia, w której właściciel prowadzi lekcje kowalstwa i płatnerstwa. Mijamy wieś z boku i dochodzimy do źródła „Burzący Stok”. To naturalne źródło szczelinowe (wywierzysko), w którym woda wypływając, pod ciśnieniem z głębokich pokładów piaskowca na powierzchnię, wywołuje charakterystyczne zjawisko pulsowania „gotowania się” piasku. Nad nim wybudowano drewnianą konstrukcję na kształt altany z daszkiem. Lodowata woda jest smaczna i ponoć ma lecznicze właściwości. W połowie drogi do Suchedniowa mijamy leśniczówkę „Opal” i dochodzimy do miasta od wieków górniczego i przemysłowego. Stanisław Staszic na wzór Nowego Jorku opracował w 1817 r. plan urbanistyczny "nowego Suchedniowa" – stąd ulice w mieście przecinają się pod katem 90 stopni. "Nie ma już rynku, ulice idą do siebie równolegle i przecinają się pod kątem prostym, wpisane w łuk rzeki i dolinę Suchedniowską. Jest to rozwiązanie, poza Łodzią, niespotykane na ziemiach polskich, ale zamiast smutnych domów i slumsów Staszic projektuje parcele z domami w stylu dworków polskich”. Z tego okresu jest dobrze zachowana drewniana zabudowa miejska (m.in. wpisane do rejestru zabytków dworki przy ul. Bodzentyńskiej, ul. Berezów i ul. Kieleckiej). W okresie powstania styczniowego z Suchedniowa wyruszył oddział zbrojny braci Dawidowiczów złożony z ok. 400 ludzi, głównie robotników i urzędników, którzy uderzyli na Rosjan w Bodzentynie. Z tego okresu możemy obejrzeć oryginalny sztandar w kościele parafialnym p.w. Św. Andrzeja Apostoła. W 1943 r. w fabryce Tańskich podjęto konspiracyjną produkcję pistoletu maszynowego „sten”. Znajduje się tu zabytkowy cmentarz rzymsko – katolicki z I połowy XIX wieku, na którym wyszczególniono 62 zabytkowe nagrobki górników, urzędników i powstańców styczniowych - najstarszy zachowany pochodzi z 1834 r. W Suchedniowie 16 maja 1891 roku urodził się leśnik i poeta Jan Gajzler, gdzie spędził swoje życie i zmarł w 1940 r. Ściśle z miastem tym związany był Gustaw HerlingGrudziński (1919 – 2000), pisarz, eseista, krytyk literacki, dziennikarz, żołnierz, więzień łagrów. Pisał dla paryskiej „Kultury” i pracował dla Radia Wolna Europa w Monachium. „Drugą moją fascynacją jest Suchedniów, gdzie właściwie od śmierci mojej matki rosłem, aż do wyjazdu do Warszawy. To jest fascynacja stawem (byłem namiętnym wędkarzem i dobrym pływakiem), groblą, które już nie istnieją, lasami dookoła. Michniów z jednej strony, Baranów z drugiej strony, to jest moje wspomnienie z Kielecczyzny. Jeżeli czasem przymykam oczy i wspominam okres dzieciństwa i wczesnej młodości, to są te obrazy, które mi przed oczami stoją.” Gustaw Herling-Grudziński Debiutem książkowym Herlinga był zbiór szkiców o pisarzach zmarłych w czasie wojny (m.in. o Irzykowskim, Berencie) pt. „Żywi i umarli” (Rzym 1945). Kolejne dzieła to: „Inny świat” (Londyn 1951), „Dziennik podróży do Burmy” (drukowany w odcinkach w „Wiadomościach” 1952-53 i wydany potem jako książka w roku 1983, „Skrzydła ołtarza” (Paryż 1960; opowiadania), „Drugie przyjście” (Paryż 1963; opowiadania i szkice, wśród których znalazła się „Godzina cienia”, „Upiory rewolucji” (Paryż 1969; eseje o literaturze rosyjskiej, m.in. o Dostojewskim, Bułhakowie, Sołżenicynie). Od 1971r. Herling-Grudziński prowadzi drukowany na bieżąco w „Kulturze” – „Dziennik pisany nocą”. Ostatnia propozycja to przejście z Barczy do Łącznej. Zaczynamy od rez. geologicznego „Barcza”, które jest zarazem miejscem straceń w czasie II wojny światowej. Celem ochrony są zachowane odsłonięcia skał dolnodewońskich (tufitów), stanowiących cenny dowód wulkanizmu na terenie Gór Świętokrzyskich. Podążając żółtym szlakiem Barcza – Bukowa Góra, warto spojrzeć z góry na szmaragdową taflę malowniczych jeziorek, które powstały w dawnych wyrobiskach kamieniołomów, w których pozyskiwano jasnoszare, na ogół drobnoziarniste piaskowce kwarcytyczne do początków XX wieku. Szlak biegnie fragmentem Pasma Klonowskiego i prowadzi głównie lasami, ale wychodząc na brzeg możemy podziwiać wspaniałe widoki Gór Świętokrzyskich. Schodzimy do Klonowa. Stoi tu pomnik upamiętniający 16 mieszkańców wsi rozstrzelanych przez żołnierzy hitlerowskich, 2 lipca 1943 r. Świętokrzyskiej miasta i wsie usiane są takimi tragicznymi pamiątkami. Roztacza się stąd przepiękny widok na Dolinę Wilkowską, Pasmo Masłowskie i Łysogórskie. Podchodzimy na grzbiet Bukowej Góry (482 m n.p.m.), najwyższego wzniesienia w Paśmie Klonowskim. Nazwa związana jest z dużą liczbą buków występujących w drzewostanie. W pobliżu szczytu znajduje się malownicze odsłonięcie ostańców piaskowcowych, pomnik przyrody nieożywionej. Skałki występują w pasie o długości 80 m i szerokości od 20 do 40 m, a niektóre z nich osiągają wysokość przekraczającą 5 m. Na szczycie Bukowej Góry, na małej leśnej polanie niegdyś stała spróchniała i sczerniała od deszczu drewniana figura z wyrytą datą - 1812. Obecnie w tym miejscu znajduje się kapliczka wystawiona prawdopodobnie na grobie napoleońskiego żołnierza oraz mogiła partyzancka z 1943 r. Według tradycji stoi w miejscu śmierci żołnierza polskiego, który walczył pod komendą Napoleona, wracał spod Moskwy i zmarł z wycieńczenia. Inna opowieść mówi z kolei o powstańcu styczniowym, który miał tam zginąć osaczony przez Kozaków. Tu kończy się szlak żółty i skręcamy do Łącznej, szlakiem zielonym i wchodzimy na garb przysiółka Ostrów. Rozciąga się stąd kolejny piękny widok na Dolinę Bodzentyńską pokrytą szachownicami pól i Pasmo Klonowskie. Schodzimy do Łącznej, w której rozegrały się dramatyczne wydarzenia z II wojny Światowej. W pierwszych dniach września 1939 r. w celu osłonięcia koncentracji Armii "Prusy", Wódz Naczelny wydał polecenie płk. Kazimierzowi Glabiszowi i ppłk. Bronisławowi Kowalczewskiemu zorganizowanie doraźnej obrony w Górach Świętokrzyskich. Ze znajdujących się w Kielcach i okolicy oddziałów polskich zorganizowali oni dwie podgrupy "Kielce" i "Radom", które miały osłaniać Armię "Prusy" przed niemieckim manewrem okrążającym. Grupa płk Glabisza walczyła na kierunku Skarżysko. Dnia 7 września jednostki ppłk Kowalczewskiego stoczyły całodzienny bój pod Łączną i Ostojowem z częścią 2 Dywizji Lekkiej Wehrmachtu, opóźniając ruchy wroga. W ciężkich walkach pod Łączną poległo kilkudziesięciu polskich żołnierzy, których pochowano na miejscowym cmentarzu w sześciu kwaterach. Drugie miejsce to zbiorowa mogiła ofiar bombardowania pociągu na stacji Łączna z uchodźcami cywilnymi. Nalot był na tyle intensywny, a ludzi było tak dużo, że z identyfikowano tylko jedną osobę – Olgę Maj nauczycielkę z Sosnowca, co upamiętnia tablica. Około 3km od Łącznej w miejscowości Występa, przy szosie Kielce-Radom, znajduje się głaz narzutowy i wysoki krzyż metalowy otoczony balustradą z napisem na kamieniu: „1863-1933 powstańcowi 1863 bohaterowi „Ech Leśnych" Stefana Żeromskiego Obywatele Wolnej Polski”. Ustawiono go w 70 rocznicę powstania styczniowego z inicjatywy kapitana i posła Jana Ostachowskiego z Suchedniowa. W ten niezwykły sposób uczczono postać literacką Jana Rozłuckiego, który po wybuchu powstania styczniowego opuścił szeregi armii carskiej i przyłączył się do powstańców, jako kapitan "Rymwid". Ujęty w rejonie Bukowej Góry stanął przed sądem polowym w karczmie Zagoździe. O tym, że ma być natychmiast rozstrzelany, przesądził jego stryj podpułkownik Piotr Rozłucki, dowódca pułku, z którego uciekł bratanek. Tuż przed śmiercią Jan nakazał stryjowi, aby jego sześcioletni synek Piotr "był wychowany jako Polak, taki sam jak ja" … "żeby pracował dla swej ojczyzny i żeby, jeśli zajdzie potrzeba, umierał dla niej bez jednego drgnienia strachu, bez jednego westchnienia żalu, tak samo jak ja". Stefan Żeromski /Echa Leśne/ Stryj, mianowany później generałem, tej ostatniej woli bratanka nie spełnił. Piotr został carskim oficerem, ale – już, jako bohater "Urody życia", innego utworu Żeromskiego - odzyskał swoją tożsamość narodową przy grobie ojca powstańca. W społeczeństwie do dziś utrzymuje się przekonanie, że w tym właśnie miejscu rozstrzelano powstańca za dezercję z wojska carskiego, a nieopodal była karczma, w której miał się odbywać sąd nad młodym patriotą. Legenda głosi, że sędzią był jego brat lub stryj. Ten zbiór opisów to tylko część atrakcji czekających na Państwa w Górach Świętokrzyskich, gdzie historia przeplata się z legendą, a ludzie żyją w zgodzie z naturą. "Odcięci kordonem granicznym od Karpat i Tatr, z Łysicy braliśmy miarę gór. Przez całe życie pamiętam... to wstrząsające wrażenie, jakie zrobił na mnie szczyt Łysicy ukryty w chmurze... i te jodły obdziergane młodziutką wiosenną zielenią. I widziałem potem Alpy, Pireneje, Bałkan, Apeniny, Atlas, Kordyliery, Fudżiyamę, ale to już nie było to". Aleksander Janowski