na szlaku - LGD Wokół Łysej Góry

advertisement
NA SZLAKU
LEGEND
FAKTÓW
PRZYGODY
Poszukujemy miejsc niezwykłych, niebanalnych,
zagadkowych, jedynych w swoim rodzaju, takich, do
których należy powrócić na dłużej w poszukiwaniu
dodatkowych odpowiedzi. Niewątpliwie należą do
nich gminy Stowarzyszenia „Lokalna Grupa
Działania – Wokół Łysej Góry”: Bieliny, Bodzentyn,
Górno, Łączna, Masłów, Suchedniów i Wąchock
leżące w granicach i otulinie Świętokrzyskiego
Parku
Narodowego
obejmującego
doliny
i najwyższe
pasma
Gór
Świętokrzyskich,
zaliczanych do najstarszych na świecie. Pod
względem geologicznym jedynych w Polsce, gdzie
na powierzchni, tuż pod nogami w czasie wędrówek
na stosunkowo niewielkim obszarze możemy
obserwować skały ery paleozoicznej, mezozoicznej
i kenozoicznej. Chodząc po gołoborzach Łysogór,
podziwiając wychodnie skał, penetrując liczne
kamieniołomy możemy czytać jak w otwartej
księdze dzieje geologiczne regionu. W wielu
miejscach zachowały się liczne skamieniałości
roślinne
i zwierzęce
łatwo
dostępne
dla
zwiedzających i kolekcjonerów. Zagadki minionych
epok, sławnych postaci, legend świętokrzyskich,
słowiańskich obrzędów, diabłów i czarownic oraz
faktu tysiącletniego życia monastycznego na Św.
Krzyżu, czyni z tej krainy czakran tajemnicy, mocy,
świętości i ciekawości. Właśnie w poszukiwaniu
takich miejsc, przemierzymy ten region wzdłuż
i wszerz.
Gdy przyszedł czas chrystianizacji kraju dawne
miejsca kultu zagospodarowano na potrzeby wiary
budując kościoły i klasztory. W tym celu w XI wieku
sprowadzono
w Góry
Świętokrzyskie
Benedyktynów, którzy przywieźli ze sobą w te góry
pełne słowiańskich kontyn i świętych miejsc okruchy
drewna z Krzyża Świętego i wybudowali klasztor na
Łysej Górze (Łyścu), ku jego chwale. Uczyli
uprawy zbóż, zakładali sady i ogrody, wznosili
szkoły i szpitale.
Za czasów panowania Bolesława Chrobrego, na
zaproszenie samego króla przybył do Polski
węgierski królewicz Emeryk – syn króla Węgier
Stefana. Król na pożegnanie i dla opieki zawiesił na
szyi syna oprawione w złoto relikwie Drzewa Krzyża
Świętego. Po długiej podróży Emeryk z orszakiem
dotarł do dworu myśliwskiego w okolicach Kielc. Tu
nastąpiło spotkanie z B. Chrobrym, który na cześć
przyjazdu siostrzeńca urządził wielkie polowanie.
Ruszono w bory łysogórskie obfitujące w zwierzynę.
Emeryk z rycerzami podążał w najwyższe partie gór.
Nagle
wśród
leśnej
gęstwiny
zauważył
przepięknego jelenia i ruszył za nim. Pogoń trwała
dość długo, gdy nagle jeleń wpadł w gęste zarośla,
a jego rozłożyste rogi zaplątały się w gałęziach.
Królewicz wyszarpnął z kołczana strzałę, napiął
cięciwę łuku i wycelował. Nagle jeleń odwrócił łeb
w stronę myśliwego. Emeryk ze zdziwieniem
zobaczył świetlisty krzyż między wieńcami rogów.
Na moment oślepiło go. Wstrzymał strzałę, a wtedy
zwierzę znikło jak zjawa w podnoszących się już
wieczornych oparach. Kiedy odzyskał wzrok –
jelenia już nie było. Nagle w wielkim blasku przed
młodzieńcem ukazał się anioł. Polecił Emerykowi
pójść za nim. Obiecał doprowadzić go do dobrych
ludzi, którzy udzielą mu pomocy, ale w zamian ma
im zostawić to, co ma przy sobie najcenniejszego.
Emeryk
nie
zapomniał
polecenia
anioła.
Z wdzięczności za opiekę, jaką doświadczył
postanowił pozostawić w skromnym klasztorze złoty
relikwiarz darowany mu przez ojca. Po kilku dniach
ponownie udał się na Łysą Górę, tym razem
z biskupem krakowskim Lambertem, któremu
przekazał cenny dar. Ruszyła procesja okolicznych
mieszkańców i zakonników do modrzewiowej
kapliczki zbudowanej na polecenie Dąbrówki, gdzie
biskup złożył relikwie, oddając je w ręce
najstarszego z zakonników. Bolesław Chrobry,
ucieszony podarunkiem siostrzeńca, wybudował
godny takiej relikwii kościół, a do klasztoru
sprowadził dwunastu benedyktynów z Monte
Cassino.
Podwójny krzyż noszący też
nazwę: krzyża patriarchalnego,
krzyża arcybiskupiego, a od XVII
wieku,
także
krzyża
jerozolimskiego. Nazywany jest
czasem karawaką od miasta
Caravaca w Hiszpanii w prowincji
Murcja. Tam, bowiem szczególnie czczono
podwójny krzyż i od XVI wieku obnoszono go
w procesjach w czasie zarazy. Od tej pory słynący
z cudów i mocy uzdrowicielskiej Święty Krzyż stał
się miejscem pielgrzymek i symbolem całego
regionu świętokrzyskiego. Relikwiarz zawiera
w sobie 5 kawałków drewna z Krzyża, na którym
umarł Jezus Chrystus,
wyciętych
z miejsc
najbardziej przesiąkniętych krwią.
Wchodzimy niebieskim szlakiem z Nowej Słupi na
Św. Krzyż. Przed granicą Świętokrzyskiego Parku
Narodowego
mijamy
kamienną
postać
legendarnego Pielgrzyma. To podobno zamieniony
w kamień
rycerz,
który
zgrzeszył
pychą,
rozpowiadając, że po wejściu na szczyt trafi prosto
do nieba. Rzeźba jest też nazywana Emerykiem,
a niektórzy widzą w niej klęczącego Wł. Jagiełłę.
Ponoć każdego roku przesuwa się o ziarnko maku,
a jak dojdzie na Święty Krzyż, nastąpi koniec
świata. Wkraczamy na tzw. „drogą królewską”. Jak
na rangę bardzo kamienistą o dość stromym
podejściu, będącą zarazem najstarszą Drogą
Krzyżową w Polsce. Przez wieki podążali nią polscy
królowie do relikwii z prośbami o błogosławieństwo
i dobrobyt dla kraju. Należeli do nich: Bolesław
Chrobry, B. Krzywousty, B. Wstydliwy, Władysław
Łokietek, Kazimierz Wielki, Kazimierz Jagiellończyk,
Jan Olbracht, Zygmunt I, Zygmunt III, Władysław IV,
Jan
Kazimierz,
nadając
klasztorowi
wiele
przywilejów. Największym czcicielem relikwii Krzyża
Świętego był król Władysław Jagiełło. Był tam
jeszcze przed przyjęciem chrztu. Legenda mówi, że
gdy wyciągnął po relikwie rękę, stracił w niej władzę.
Odzyskał ją dopiero, gdy się świętości pokłonił.
W 1386 roku wstąpił tutaj jadąc do Krakowa po
chrzest i koronę. Od tej pory nie udawał się na
żadną wyprawę, dopóki tu pieszo nie odbył
pielgrzymki w tym kilkakrotnie przed bitwą pod
Grunwaldem w 1410 roku. Mimo tego, że klasztor
był wielokrotnie niszczony i plądrowany relikwie nie
opuściły jego murów, istnieją legendy, które mówią
o próbie wywiezienia stąd relikwii przez grabieżców,
nigdy jednak nie udało się ich wywieźć na stałe.
W obozach najeźdźców rozprzestrzeniała się
zaraza, która ustępowała po zwróceniu relikwii,
bądź też konie po prostu stawały i nie chciały dalej
jechać.
To święte miejsce posiada jeszcze wiele tajemnic.
Do nich należą: pozostałości kamiennego wału
kultowego, starszy (wschodni), datowany jest na VII
– IX w, zatem z czasów przed chrztem Polski,
młodszy powstał najprawdopodobniej w okresie
bezkrólewia w IX – XII w, kiedy młode jeszcze
w kraju chrześcijaństwo w wielu miejscach traciło
swe wpływy. We wnętrzu góry ukryte są wykute
w skale podziemne zbiorniki, po których można
pływać pontonami. Wiele wskazuje, że wykuli je
carscy więźniowie w XIX w, ale są przypuszczenia
o ponad 600 letniej ich przeszłości. Bogate skarby
klasztorne,
całe
wieki
gromadzone
przez
Benedyktynów,
osnute
mgłą
tajemniczości
i największa zagadka – mumia pogromcy Kozaków,
księcia Jeremiego Wiśniowieckiego.
Zimą, ze szczytu Łysej Góry, można wyraźnie
zobaczyć szczyty Tatr! Trzeba mieć przy tym wiele
szczęścia, gdyż jest to możliwe tylko wówczas,
kiedy jest mroźna, słoneczna pogoda i zachodzi
zjawisko inwersji (ciepłe powietrze pozostaje u góry,
a zimne opada na dół). W linii prostej to ok. 200 km.
Całą bogatą florę i faunę Świętokrzyskiego Parku
Narodowego
można
zobaczyć
w Muzeum
Przyrodniczym na Św. Krzyżu. Muzeum mieści się
w zabytkowym
budynku,
będącym
częścią
kompleksu zabudowań klasztornych dawnego
opactwa benedyktynów. Wybudowano go w latach
1685-1701 jako najnowsze, zachodnie skrzydło
klasztoru. W latach 1882-1939 mieściły się tu cele
więzienne, a od 1941-1943 obóz zagłady dla
żołnierzy radzieckich, których zginęło tu ok. 6000,
głównie z powodu chorób i głodu (zdarzały się
przypadki kanibalizmu), masowy grób na Polanie
Bielnik. Po II wojnie światowej budynek przez krótki
czas pełnił funkcję schroniska PTTK. Następnie
przeszedł pod zarząd Lasów Państwowych,
a w 1950
roku
Świętokrzyskiego
Parku
Narodowego.
Podążając dalej
czerwonym szlakiem
im . Massalskiego
z Kuźniak do Gołoszyc
przechodzimy obok wieży radiowo-telewizyjnej
wysokiej na 157 m o zasięgu nadawania ponad 100
km. Jest to brzydka pamiątka z czasów PRL-u.
Edward Roczniak, członek Ligi Przyjaciół Żołnierza
wygrał telewizor i poszukiwał dobrego miejsca do
odbioru. Będąc na Św. Krzyżu złapał sygnał
telewizyjny i po tym wydarzeniu postanowiono
wznieść tu betonową wieżę. Skręcamy na platformę
widokową nad gołoborzem Romana Kobendzy
(pierwszego botanika, który opisał roślinność
świętokrzyskich gołoborzy). Te rumowiska skalne
kwarcytów łysogórskich są efektem wietrzenia
mrozowego w klimacie peryglacjalnym, który
wytworzył
się
na
przedpolu
lądolodu
skandynawskiego. Woda po wniknięciu w szczeliny,
wielokrotnie zamarzała i rozmarzała rozsadzając
skały na blokowiska jak dynamit. Nie mniej
efektowna jest panorama na dolinę Dębniańską,
Pasmo Pokrzywiańskie z Chełmową Górę oraz
Pasmo Bostowskie.
Przechodząc przez Puszczę Jodłową, na skraju lasu
po lewej stronie, tuż za bramą Świętokrzyskiego
P.N., znajduje się „Golgota Wschodu” – Pomnik
Ofiar Katynia, Charkowa i Miednoje. Trzy stalowe
krzyże oznaczone są nazwami miejscowości
będącymi dla Polaków symbolem tragedii, jaka
rozegrała się w 1940 r. Wchodzimy na Przełęcz
Hucką (495 m n.p.m.), do Huty Szklanej najwyżej
położonej wsi w G. Świętokrzyskich. Nazwa
związana jest z istniejącą tu w XVI w. hutą szkła,
produkującą buteleczki na potrzeby apteki
benedyktyńskiej, oszlifowane kawałki szkła do tej
pory znajdowane są w okolicznych potokach.
Mijamy „Osady Średniowieczną” – obecnie jedną
z największych
atrakcji
regionu
i serca
G.
Świętokrzyskich. Po przekroczeniu bramy wioski –
„wehikułu
czasu”,
możemy
przenieść
się
w przeszłość i rzeczywistość XII wieku. Spotkamy
tam żywych mieszkańców średniowiecznych Gór
Świętokrzyskich, którzy uczą jak wyrobić glinę na
garnki czy utkać płótno na zgrzebne koszule. Każdy
turysta ma możliwość poznania bogatej tradycji,
podań ludowych i legend związanych z regionem,
poznanie kultury słowiańskiej – ducha ziemi
świętokrzyskiej, poprzez spotkania z postaciami
z legend
świętokrzyskich,
zakupienia
„średniowiecznych
pamiątek”
i skosztowania
regionalnych smakołyków w Izbie Dobrego Smaku.
Od tej pory poruszamy się wzdłuż skraju lasu
podziwiając z jednej strony przyrodę pasma
Łysogórskiego, z drugiej wspaniały widok na Wał
Małacentowski, Pasmo Bielińskie i Orłowińskie.
Widok ten będzie nam towarzyszył, aż do Kakonina,
gdzie swoją siedzibę miał Kak, największy zbój
G. Świętokrzyskich. Po drodze mijamy „Jastrzębi
Dół”, tu w południe ukazuje się wejście do jaskini
z ukrytym skarbem powstańców styczniowych.
Patrząc na Bieliny widzimy sylwetkę kościoła p.w.
św. Józefa Oblubieńca Najświętszej Maryi Panny,
który podobno został wzniesiony ze znalezionych
łupów Kaka, a w jego podziemiach ma spoczywać
Jan Chryzostom Pasek. Miejsce urodzin
Kazimierza Sabbata (1913-1989), przedostatniego
prezydenta RP na uchodźstwie i Józefa OzgiMichalskiego (1919-2002), działacza ludowego,
wielokrotnego posła na sejm, a przede wszystkim
regionalisty i pisarza, który zachował świętokrzyską
gwarę.
Już przed wojną w 1937 roku, jako młody człowiek
zadebiutował tomikiem opowiadań pt. „Godki
świętokrzyskie”. W 1938 wydał drugi tomik „Łysica
gwarzy” – jest to pełen humoru zbiór opowieści
pisanych gwarą świętokrzyska, której często używał
w swoich wierszach i prozie, chętnie sięgał również
po gawędy i baśnie ludowe. Jest autorem m.in.
zbiorów poetyckich „Lutnia wiejska”(1954), zbioru
liryków, np. „Pełnia”(1965), Poezje wybrane (1968),
powieści
„Młodzik”(1969),
„Sowizdrzał
Świętokrzyski”(1972) oraz „Czary miłosne”(1984).
Wszędzie widoczna jest fascynacja regionem
świętokrzyskim, tradycją, kulturą, językiem, często
z widocznym
poczuciem
humoru
autora
i upodobaniem paradoksu do czasów minionych
i obecnych, w których żył. Pola tu rodzą wspaniałe
truskawki, o nieprawdopodobnym smaku i aromacie.
Okoliczna ludność te wyśmienite owoce (w
średniowieczu symbol rozpusty) nazywa „goguły”,
a cały obszar znany jest, jako bielińskie „zagłębie”
truskawkowe. Mijamy XIX w. chałupę w Kakoninie
przykład świętokrzyskiej zabudowy, siedlisko
wspominanego Kaka.
Beł zbój strasecnie sielny i strasecnie mocarny, ze
nikto przed nim ostoć się ni móg. Bez bandy chodził,
w pojedynke rozboje cynieł, a tak się galancie
sprawioł, ze nikto go nie uwidzioł, kiej z rozboju sed
i do Łysicy wracoł. Jednego razu nocom wysed na
trakt od Kielc idoncy i catował na łup jaki… Wreście
zaturkotała na kamienisty drodze kareta…
Przylepiony do drzewa wyskoceł naroz, chycieł za
sprychy obracajonce się koła. Wyleciało ćterech
parobków sielnych, hale zbój majtnoł niemi
w rozmachu, ze poturbaceni legli na drodze.
Nachyleł kolaski i zarzioł bez okno… patrzoł długo,
sycił się ji obrazem… Wywaleł zatrzaśniete mocno
drzwi i wzion i przystawieł jak obrazek do boku…
Wysłoł biskup ludzi siela, zeby mu ino siostrzenice
wrócić… Dziewka młodo polubieła zbója… Ez
jednego ranka nad świtaniem zbudzieły ich
warkotliwe odgłosy z oddolonych lasów… Stanoł
tedy rozkracony i ciskać pocon kaminiami wielgimi…
Na jedlach siedziały zdradne parobki i mierzeły
w niego… Napieny się łuki – ale natencos skoceła
predko dziewka piekno i przywarła do piersi Kaka.
Przyśpileli jom strzałami do jego ciała, ze umarła…
zaniós jom do lochu i przywaleł kaminiem cieskim.
Som nieporadny, uciekać niemogoncy – cekoł
śmierci. Hale wzieni go do Krakowa jesce i tam
powiesieli.
Józef Ozga Michalski /Godki świętokrzyskie/
Podobno, Kak stojąc pod szubienicą zaśpiewał:
„oj lipko, lipko na Kakoninie, kto ciebie najdzie,
szczęście go nie minie”. Usłyszał to pewien szklarz
z G. Świętokrzyskich – Jóźwik. Zrozumiał słowa
piosenki, odnalazł lipkę, a w niej dziuplę wypełnioną
kosztownościami. Część oddał na budowę kościoła
w Bielinach, a za pozostałe pieniądze wzniósł hutę
szkła w Kakoninie.
Wspinamy się do kapliczki św. Mikołaja, który nie
tylko rozdaje prezenty, ale chronił podróżnych na
trakcie do Bodzentyna, przed watahami wilków.
Zdobywszy najwyższy szczyt G. Świętokrzyskich,
Łysicę 612 m n.p.m. podziwiamy najładniej
zachowane „gołoborza”, powstałe w okresie
plejstoceńskich zlodowaceń Polski. Wcześniej
nieporośnięte roślinnością wyglądały na stokach gór
jak łyse placki na głowie człowieka stąd nazwy:
Łysogóry, Łysa Góra, Łysica.
Schodząc
w dół
Franciszka.
spotykamy
źródełko
św.
Na Łysicy stał okazały zamek i mieszkały w nim
dwie siostry zakochane w jednym rycerzu. W końcu
starsza postanowiła się pozbyć młodszej. Dolała
trucizny do miodu i chciała podać siostrze. Gdy ta
wracała z boru, rozpętała się straszna burza
i zamek rozpadł się w gruzy. Dziewczyna na próżno
szukała w nich siostry i rycerza. Z rozpaczy wylała
tyle łez, że do dziś zasilają źródełko, a woda z niego
leczy choroby oczu.
W dawnych czasach obfite źródło wylewało się na
pobliskie ścieżki leśne. Woda w niej oddycha
wydobywającymi się na powierzchnię i pękającymi
bańkami gazu, a na dnie gotuje się, jakby w kotle
czarownic. Źródło od dawien dawna ma stałą
temperaturę ok. 7°C i nigdy nie zamarza. Badanie
tego zjawiska stwierdziło przy źródełku anomalię
magnetyczną (kompas nie wskazuje poprawnie
kierunku północnego), która wiąże się z intruzją
magmy (diabazów) w uskok ciągnący się stąd, aż
do Psar. To tak, jakbyśmy stali na nie do końca
wygasłym wulkanie, a jego ostatnim stadium jest
ulatniający się gaz (dwutlenek węgla), czyli mofeta.
Przyjeżdżali tu ludzie z dalekich stron, by wodą ze
źródła leczyć choroby oczu, odwiedzali krynicę
niewidomi. A szczególnej właściwości tego źródła
doświadczyły na sobie niektóre kobiety, gdyż ilekroć
napiły się z niego wody, zaraz nabierały chęci do
życia i rodziły synów – podobno do tej pory to
działa. Tuż obok znajduje się drewniana XIX –
wieczna kapliczka Św. Franciszka, opiekuna
niewidomych i ekologów.
Odpoczywamy w Św. Katarzynie koło klasztoru
Bernardynek (dawniej Bernardynów), powstałym na
dawnym chramie pogańskim. Wyznając regułę św.
Franciszka z Asyżu prowadzą klauzurowy tryb
życia, milcząc w odosobnieniu, spędzają czas na
modlitwie i pracy. Podstawą ich utrzymania jest
praca własnych rąk (tkanie, haftowanie, szycie oraz
uprawa dużego ogrodu z pasieką).
W 1399 r. rycerz Wacławek, kompan Jagiełły,
porzucając stan rycerski buduje pierwszy kościółek
i umieszcza w nim przywiezioną z krucjaty do Ziemi
Świętej czarną rzeźbę św. Katarzyny z jej
atrybutami: kołem, mieczem i palmą – symbolem
męczeństwa. Cudowna moc figurki sprawiła, że
został uzdrowiony królewicz Władysław IV,
późniejszy król Polski.
Wstępujemy
do
Muzeum
Minerałów
i Skamieniałości,
można
w nim
zobaczyć
największy kryształ górski w Polsce ważący 100 kg,
wystawę okazów minerałów
i skamieniałości
z całego świata, kraju i regionu oraz galerię
krzemienia pasiastego, a także zwiedzić szlifiernię
kamieni.
Powracamy do szlaku i wchodzimy na Kraiński
Grzbiet. Patrząc na Dolinę Wilkowską otoczoną
Pasmem Klonowskim, zamieramy z zachwytu, to
jeden
z najpiękniejszych
widoków ukazujący
majestat gór.
Zatrzymujemy się wśród pól Krajna. Tu ks. Piotr
Ściegienny w 1844 r. organizował powstanie i atak
na rosyjski garnizon w Kielcach, wskutek zdrady
chłopa Janica z tej wsi, został pojmany i skazany na
karę śmierci, zamienioną w ostatniej chwili na
długoletnią Syberię.
Podchodzimy pod częściowo zalesioną górę
Radostowa, słynną w twórczości St. Żeromskiego
u podnóża, której się wychował i nazywał swojsko
„domową”. W tym miejscu w Ciekotach spełniła się
wizja „szklanego domu”. Powstało Centrum
Edukacyjne Szklany Dom – Dworek Stefana
Żeromskiego wraz ze ścieżkami edukacyjnymi:
1. Literackim Szlakiem Spacerowym z Ciekot do
Świętej Katarzyny. Długość 5,5 km, czas
przejścia 1 ha, trasa łatwa
2. Literackim Szlakiem Spacerowym Wokół
Góry Radostowa. Długość 8 km, czas
przejścia 2 ha, trasa średnia
3. Szlakiem
rowerowym
wokół
Pasma
Masłowskiego. Długość 12 km, czas jazdy
1,30 ha, trudność średnia, nie polecana dla
rodzin z małymi dziećmi
4. Szlakiem Rowerowym z Ciekot do Świętej
Katarzyny. Długość 6 km, czas jazdy 0,50 ha,
trasa łatwa
5. Dydaktyczną Ścieżką Przyrodniczą Klubu
4H. Długość 6,5 km, czas przejścia 2 ha,
trasa łatwa.
A za chwilę przed nami najpiękniejszy Przełom
Lubrzanki, który rozdziela Radostową od Dąbrówki.
Tu mamy coś odmiennego tzw. „kaptaż” wsteczny,
gdzie silnie erodujące w kierunku północnym źródła
Lubrzanki wypłukały zwietrzały materiał przerywając
pasmo i przeciągnęły wody Pokrzywianki.
Idąc dalej w Paśmie Masłowskim spotykamy kolejne
zjawisko geologiczne „Diabelski Kamień”. Okazały
fragment
kwarcytowej
grani
skalnej
z charakterystycznymi
rysami
tektonicznymi,
o wysokości 5 m, długości 10 m i szerokości 8
metrów. Według legendy, skałę zrzucił diabeł
przelatujący w stronę klasztoru na Świętym Krzyżu.
Diabeł nie zdążył zniszczyć klasztoru i upuścił
kamień na szczyt góry Klonówki z powodu kura,
który zapiał w pobliskich Mąchocicach. Do tej pory
można znaleźć ślady czarcich pazurów na skale. Na
Klonówce postawiona jest wieża widokowa, z której
patrzymy
po
kolei
na
Telegraf,
Pasmo
Brzechowskie, Pasmo Orłowińskie, a w lewo –
Łysogóry i Pasmo Klonowskie. W pobliżu znajdują
się też liczne urocze wąwozy z dnem wyłożonym
kamieniami
zwane
przez
miejscowych
"kamecznicami".
Schodzimy do Masłowa. Koło kościoła pw.
Przemienienia Pańskiego, ciekawa płyta nagrobna
z drugiej połowy XVII wieku, poświęcona zmarłej
w trakcie epidemii Katarzynie, gdzie mocno zatarty
napis głosi: „Tu Katarzyna Jurkowiczówna ze
światem się żegna.... piętnastoletnia w panieńskim
wieku podczas powietrza pańskiego w roku 1657
dnia 22 grudnia...". W XVII w. był prawdopodobnie
w tym miejscu cmentarz epidemiczny, a przy nim
znajdowała się kaplica drewniana. W końcu XIX w.
wierzono w Masłowie, że „...aby ustała cholera
potrzeba z tej wsi, gdzie ta zaraza panuje, umarłego
na cholerę pochować stojąco...". Często grzebano
zmarłych pod krzyżami, figurami przydrożnymi,
w polach i na łąkach.
W Masłowie na płycie lotniska 3 czerwca 1991 r.
mszę św. odprawił papież Jan Paweł II, co
upamiętnia obelisk, poświęcony temu wydarzeniu.
W czasie mszy św. Ojciec Święty ukoronował obraz
Matki
Boskiej
Łaskawej
Kieleckiej
i został
Honorowym
Przewodnikiem
Świętokrzyskim.
Rozpętała się wtedy straszna burza, w trakcie której
piorun uderzył w sędziwego dęba „Bartka” nie
wyrządzając mu większych szkód – pozostała tylko
rysa.
„Otrzymałem dzisiaj honorowy tytuł Przewodnika po
Górach Świętokrzyskich. Dobrze, że jest to tytuł
honorowy. Góry Świętokrzyskie są nam wszystkim
drogie także i przez pamięć tych, którzy w czasie
ostatniej wojny nie składali broni, walcząc
z okupantem. Wielu z nich oddało w tej walce życie
za Ojczyznę. Góry Świętokrzyskie są dla mnie
drogie, dlatego, że są Ziemią Świętego Krzyża.
Dobrze, że dostałem ten tytuł przewodnika. Czym
bowiem ma być papież, jeżeli nie przewodnikiem po
tajemnicy Świętego Krzyża”.
Papież Jan Paweł II
Przeszliśmy tę piękną okolicę ze wschodu na
zachód. Teraz zmieniając kierunek na północno –
południowy, podążamy
niebieskim szlakiem
im. E. Wołoszyna z Wąchocka do Cedzyny
w poszukiwaniu kolejnych atrakcji tego regionu.
Zaczynamy w Wąchocku znanym jako miasto
„cudów” i kawałów o sołtysie, a propos – wiecie:
Dlaczego w Wąchocku są okrągłe domy?
– Bo cyganka przepowiedziała sołtysowi, że zabiją
go za rogiem
Dlaczego w Wąchocku brakło grzebieni?
– Bo sołtys zgubił 10 złotych i wszyscy przeczesują
las.
Dlaczego w Wąchocku powiesiły się dwa konie? –
Bo im sołtys powiedział „wiśta”
Gdzie jest najdłuższy most na świecie?
– W Wąchocku. Zbudowali go wzdłuż rzeki.
Tak, to święta racja, jednak władze miasta potrafiły
zrobić z tego użytek. Od kilku lat organizują festiwal
prezentacji satyrycznych "Wąchock – europejska
stolica humoru i satyry". Bohaterem większości
dowcipów jest sołtys, chociaż Wąchock jest
miastem i władzę sprawuje w nim burmistrz. Jednak
od kilku lat urzęduje tu Honorowy Sołtys, który ma
wielką pieczęć i jest wybierany, tak jak zarząd
Stowarzyszenia Sołtysów Ziemi Kieleckiej, co cztery
lata. W czerwcu 2003 r. odsłonięto pomnik sołtysa
odlany z brązu. Siedzi na skrzynce, w ręku trzyma
telefon komórkowy, a obok stoi jego biuro, czyli
teczka oraz koło, dzięki któremu został sołtysem.
Bo, jak wiadomo z dowcipu, sołtysa w Wąchocku
wybiera się puszczając koło od wozu z górki. W czyj
dom uderzy, ten zostaje sołtysem. Wąchock słynie
nie tylko z dowcipów, ale przede wszystkim
z niezwykłego klasztoru, który powstał tu za sprawą
Cystersów sprowadzonych w Góry Świętokrzyskie
w 1179 r. z burgundzkiego opactwa Morimond,
przez biskupa krakowskiego Gedeona Gryfitę.
W latach 1218-1239 włoski warsztat cysterski brata
Simona wzniósł tu kamienne opactwo wzorowane
na architekturze toskańskiej. Przybywający tu
miłośnicy architektury sakralnej podziwiać mogą:
późnoromański kościół klasztorny pw. MB
Miłosierdzia
i św.
Floriana
Męczennika,
zbudowany
na
planie
krzyża
łacińskiego
z dwubarwnych ciosów kamiennych piaskowca, na
przemian
w kolorze
szarym
i czerwonawym,
a zwłaszcza perełkę klasy „O” – klasztor
z doskonale zachowanymi romańskimi wnętrzami.
Oglądamy wspaniały kapitularz z kamiennymi
sklepieniami wspartymi na czterech kolumnach,
dormitorium, czyli dawną sypialnię, fraternię
służącą, jako pracownia i refektarz, w którym
spożywano posiłki. W krużgankach otaczających
wirydarz od 1988 r. znajduje się grób słynnego
„cichociemnego”,
świętokrzyskiego
dowódcy
oddziałów Armii Krajowej, mjr. Jana Piwnika
"Ponurego". W dawnym refektarzu urządzono
Muzeum Tradycji Narodowowyzwoleńczych.
W gablotach leżą autentyczne listy naszych
największych wodzów, wystawiono oryginalną broń
z różnych epok i pamiątki od czasów Pierwszej
Rzeczypospolitej, przez powstania narodowe po
II wojnę
światową.
Zgromadzone
zbiory
w większości pochodzą z kolekcji wieloletniego
proboszcza w Nowej Słupi, żołnierza i księdza,
ppłk. Walentego Ślusarczyka (1904-1981).
Cystersi zajmowali się też górnictwem i hutnictwem,
upowszechnili
koło
wodne,
co
w regionie
świętokrzyskim dało początek Staropolskiemu
Okręgowi Przemysłowemu. To cystersi z Wąchocka
mieli kopalnie, piece do wytopu żelaza i zakłady
metalowe w Starachowicach, Rejowie, Bzinie,
Skarżysku-Kamiennym, Marcinkowie, Mostkach,
Parszowie i Wąchocku. Oglądamy ruiny dawnego
zakładu metalowego z 1 poł. XIX w. z dawnym
budynkiem mieszkalno-administracyjny (zwanym od
późniejszych właścicieli pałacem Schoenbergów),
hale fabryczne i pozostałości dawnego ujęcia wody
na rzece Kamiennej.
Na polach wsi Łyżwy i Grzybowej, na wschód
od Skarżyska-Kamiennej aż po górę Św. Rocha pod
Wąchockiem w 1937 r. prof. Stefan Krukowski
odkrył najstarszą kopalnię odkrywkową hematytu –
od 1957 r. Rezerwat Archeologiczny „Rydno”.
Znaleziono tu liczne ślady pobytu ludzi, głównie
ze schyłku paleolitu, mezolitu i neolitu datowane na
10 tys. lat p.n.e.
"Rydno to nie jest jedno stanowisko ani jedna
osada. To setki, jeśli nie tysiące osad skupionych
wokół kopalni ochry, to znaczy ziaren hematytu,
które były eksploatowane od starszej epoki
kamienia, już około 20 tysięcy lat temu, aż do,
w mniejszej skali, czwartego tysiąclecia przed
Chrystusem, ale głównie w tak zwanym późnym
paleolicie, u schyłku epoki lodowej, kilkanaście
tysięcy lat temu."
"Na obszarze, który ma parę kilometrów
kwadratowych, do tej pory odkryto ponad 400
obozowisk z epoki kamienia. Nie tylko w Europie,
lecz także nigdzie na świecie, gdzie są stanowiska
z tego czasu, nie ma takiej ich koncentracji."
prof. Romuald Schild
Jest to unikatowy w skali europejskiej kompleks
obozowisk związanych z obróbką krzemienia
i wydobyciem hematytu używanego do wytwarzania
ochry. To tlenek żelaza (Fe2O3), który zalega
w zlepieńcu pstrego piaskowca. Wydobywano go,
jako czerwony lub brunatny proszek lub żwirek
(czasem większe kamyki – otoczaki). Służył
prawdopodobnie do praktyk magicznych, był
symbolem życia, substytutem krwi, siły, sprawności
myśliwego – wojownika. Miał również zastosowanie
użytkowe (przy wyprawianiu skór i jako kosmetyk).
W celu pozyskania tego cennego towaru drążono
doły i prymitywne szyby, przy których archeolodzy
zlokalizowali wiele stanowisk do rozcierania
i przygotowania proszku do dalszej obróbki lub
handlu. Co roku w maju odbywa się tu piknik
archeologiczny, w programie którego znajdują się
prelekcje, prezentacje, pokazy, wystawy na temat
rezerwatu archeologicznego "Rydno", wytwarzania
i zastosowania „krwicy” – barwnika mineralnego
otrzymywanego z hematytu i narzędzi z krzemienia
czekoladowego,
rekonstrukcje
chat-ziemianek
różnych typów z epoki kamienia, prezentacja
rekonstrukcji ubiorów, pokaz i samodzielne próby:
obróbki skóry, kości i rogu, plecionkarstwa, tkania,
wytwarzania naczyń glinianych, przyrządzania
„prehistorycznych” potraw, strzelania z łuku oraz
pokaz pracy archeologów.
Udajemy się dalej niebieskim szlakiem przez Rataje,
gdzie urodziła się i mieszkała Marianna Wiśnios,
znana i ceniona malarka ludowa, przez las na
Polanę Langiewicza, która była miejscem
obozowania powstańców styczniowych. Tam
wycofali się powstańcy uczestniczący w ataku na
Bodzentyn w nocy z 22 na 23 stycznia 1863 roku.
Sam Langiewicz po wyparciu jego oddziału
z Szydłowca przybył do Wąchocka, który stał się
jego kwaterą główną i miejscem koncentracji
powstańczych ochotników z terenu ówczesnego
województwa sandomierskiego. Zgromadził tu
prawie 1,5 tys. Powstańców, a w marcu 1863 r.
ogłosił
się
dyktatorem
całego
powstania.
W miasteczku
kwaterował
w dworku,
gdzie
znajdowała się poczta i zajazd (obecnie ul.
Langiewicza 7). Czy i jak długo przebywał na
polanie nie wiadomo.
Przechodzimy Partyzancką Drogą Krzyżową na
Wykus, kilka ze stacji umieszczona jest przy
grobach
poległych
partyzantów.
Wykus
niejednokrotnie stanowił bazę polskich partyzantów.
Podczas powstania styczniowego stacjonowali tu
powstańcy dowodzeni przez Mariana Langiewicza,
a w trakcie II wojny światowej znajdowały się tu
obozy żołnierzy polskiego podziemia, najpierw pod
dowództwem mjr Henryka Dobrzańskiego "Hubala",
później - Jana Piwnika "Ponurego". Niemcy
trzykrotnie organizowali obławy na Wykusie. 20
lipca i 17 września 1943 r. zgrupowanie wyszło
zwycięsko zadając napastnikom znaczne straty.
W trzeciej, 28.X. oddziały wroga (ok. 3 tysięcy
ludzi), wsparte lotnictwem i artylerią, uderzyły
z zaskoczenia, przez zdradę „Motora”. Zginęło 22
żołnierzy ochrony radiostacji i 11 żołnierzy
z oddziałów
Zgrupowań.
Przepadły
tabory,
a obozowisko przestało istnieć, pozostałym jednak
udało się wyrwać.
Obecnie pośrodku polany znajduje się „pomnikkapliczka” z obrazem Matki Bożej Bolesnej
z Wykusu, wystawiona w wielkiej konspiracji w 1957
r. przez pozostałych przy życiu partyzantów. Na jej
ścianach wyryto nazwiska i pseudonimy 127
partyzantów AK (ze zgrupowań „Ponurego i Nurta”)
poległych w czasie II wojny. Pod zwieńczonym
Krzyżem daszkiem kapliczki widnieje wymowny
napis: "Przechodniu, ponieś wieść, że zginęliśmy za
Ojczyznę”. W czasach stanu wojennego spotykali
się tu potajemnie byli żołnierze AK. Do dziś
odbywają się tu ważne uroczystości patriotyczne
gromadzące wszystkich, którzy czują i myślą po
polsku.
Od polany kierujemy się do Doliny Świśliny idąc
w dół rzeki typową górską doliną podziwiając
północne stoki Sieradowskiej Góry porozcinane
głębokimi wąwozami. Schodząc do Sieradowic
podziwiamy P. Klonowskie z górami: Miejską,
Psarską i Bukową, a nad nimi Łysogóry.
Dochodzimy do Bodzentyna. Z lewej strony
widoczny jest odbudowany kościół Św. Ducha,
który spłonął w 1917 r. w czasie wielkiego pożaru
miasta. Ciekawa historia wiąże się z rzeźbą Matki
Bożej z wieży zamkowej, która stała w bocznym
ołtarzu, uważana za cudowną.
Po wojnie z okresu potopu szwedzkiego ( poł. XVII
w.) miasto nawiedziła zaraza. Mieszkańcy
Bodzentyna zeszli wtedy w lasy świętokrzyskie
szukając ocalenia. Po wyczerpaniu się żywności
i nadejściu chłodów, wysłano na zwiady na Miejską
Górę posłańca. I oto zobaczył, że stojąca we wnęce
nad bramą wjazdową figura Matki Bożej przybrała
świetlaną postać Niewiasty, wyszła z wnęki na mur
i idąc po nim ku południowi przywołała posłańca do
miasta. Postanowiono wracać. Nikt już nie uległ
zarazie. Po powrocie odprawiono w kościele
nabożeństwo dziękczynne, po czym procesjonalnie
przeniesiona cudowną figurę do kościoła Św.
Ducha.
W miejscowości tej na szczególną uwagę zasługują:
kościół pw. św. Stanisława Biskupa, ruiny zamku
oraz zabytkowa zagroda. Kościół Św. Stanisława
Biskupa został zbudowany w stylu gotyckim w XV
wieku i przebudowany w XVII w. Warte bliższego
przyjrzenia się wewnątrz kościoła są: monumentalny
ołtarz główny, który pierwotnie znajdował się
w katedrze wawelskiej, następnie kieleckiej i trafił do
Bodzentyna, gdyż na obrazie ukrzyżowania, żołnierz
siedzi na koniu, którego zad jest widoczny, co
biskupom bardzo przeszkadzało w medytacjach.
XVII-wieczna drewniana rzeźba tzw. Pieta - Matka
Boska Bolejąca, ostrołukowy portal z tablicą
erekcyjną z 1452 roku oraz bezcenny tryptyk
gotycki
w zakończeniu
północnej
nawy
namalowany w 1508 roku przez zięcia Wita Stwosza
– Marcina Czarnego. Spośród wielu biskupów
krakowskich, którzy przez blisko 400 lat zarządzali
Bodzentynem, tylko dwóch – Franciszek Krasiński
i Jakub Zadzik – zmarli na zamku w Bodzentynie,
ale
tylko
Krasiński
został
pochowany
w bodzentyńskim kościele i tu ma swój nagrobek.
Będąc w Bodzentynie koniecznie należy zobaczyć
ruiny zamku z XIV wieku. Do dziś zachowały się
jedynie wzniesione na planie podkowy ruiny
obwodowe
trzech
skrzydeł
z piaskowcowym
portalem bramy wjazdowej prowadzącej na
wewnętrzny dziedziniec, zamknięty od zachodu
ścianą kurtynową. Z suteren zamkowych można
było zejść do podziemi, skąd trzykondygnacyjne,
wydrążone w skale lochy doprowadzały aż pod
główny rynek. W zamku gościł Władysław Jagiełło
wracając z dwudniowych modłów na Świętym
Krzyżu
19.VI.1410
r.,
przyjmując
posłów
pomorskich. Kiedy biskupstwo krakowskie objął
Jakub
Zadzik,
zaciekły
wróg
reformacji,
w podziemiach zamkowych więził arian i kalwinów.
Jedna z mrocznych historii opowiada o więźniu,
który głodzony w celi zjadł swoje "heretyckie księgi",
z którymi został zamknięty. Krążą legendy
o bogactwach
krakowskich
biskupów,
zgromadzonych
w Bodzentynie.
Prace
archeologiczne
i zachowane
dokumenty
potwierdzają,
że
komnaty
zamkowe
były
wyposażone z niespotykanym przepychem.
Zagroda Czernikiewiczów – jest wspaniałym
przykładem specyficznej architektury małych
miasteczek rolniczych, jakim jest Bodzentyn.
W skład zagrody wchodzą: budynek mieszkalny,
budynki gospodarcze oraz wozownia, które wraz
z drewnianym ogrodzeniem tworzą zwarty zespół
w kształcie czworoboku. Najstarsze elementy
zagrody pochodzą z 1809 roku. Trzy dobudowane
do domu izby mieszkalne pochodzą z lat 1870
i 1920.
16 lutego 1833 r. przychodzi na świat
w Bodzentynie, Józef Szermentowski (zm. 6 IX
1876 r. w Paryżu), malarz i rysownik, jeden
z prekursorów
realizmu
w nurcie
malarstwa
pejzażowo – rodzajowego w sztuce polskiej.
23.01.1864, w pierwszą rocznicę bitwy o Bodzentyn,
odbyła się defilada oddziałów, powstańców
styczniowych, którą odebrał generał Józef HaukeBosak
W czasie I wojny światowej w Bodzentynie Niemcy
założyli cmentarz, na którym pochowani są
żołnierze wojsk rosyjskich, niemieckich oraz austro
– węgierskich, polegli w październiku i listopadzie
1914 roku oraz w maju i czerwcu 1915 roku na
polach pod Śniadką, Świętą Katarzyną i Psarami.
W 1914 roku w Bodzentynie gościł Józef Piłsudski.
Wydarzenie to upamiętnia tablica wmurowana
w ścianę organistówki przy ulicy św. Ducha.
Podczas okupacji niemieckiej utworzono tu getto dla
Żydów
z okolicznych
miasteczek,
w którym
przebywał Dawidek Rubinowicz, opisując gehennę
Żydów w pamiętnikach.
Bodzentyn to słynne targi „dyszla”, czyli końskie.
W każdy poniedziałek zjeżdżają się tu kupcy z całej
Polski, Czech, Słowacji i Włoch.
Byłem na jarmarku w Bodzentynie… Na jarmarku co
bywa? – bywa błoto po kolana, Żydzi, baby i chłopi,
konie, krowy i uczniowie. Gdzieniegdzie, śród
powodzi babskich
„smatek”,
krowich
łbów
i chłopskich „wściekłych czap” – jak oaza dominuje
szlachecka bryczka. ... Pisk, wrzask, ścisk, syk, ryk,
bek, szloch, wrzawa, kurzawa etc.
/Dzienniki St. Żeromski/
Znajduje się tu również siedziba Świętokrzyskiego
Parku
Narodowego
i Centrum
Edukacyjne.
Kierujemy się na Miejską Górę, mijając cmentarz
żydowski Kirkut z około 80 płytami nagrobnymi tzw.
macewami,
m.in.
spoczywa
tu
Dorota
z Bryczkowskich Herling-Grudzińska – matka
pisarza Gustawa Herlinga-Grudzińskiego. Pod
szczytem zagłębiamy się w Świętokrzyski Park
Narodowy, spoglądając za siebie na panoramę
miasteczka i Dolinę Bodzentyńską. Po drodze nie
lada atrakcja mokradła i rozlewiska Czarnej Wody
wśród okazałych jodeł, sosen i dębów. Część
pokonujemy po pomostach, a część brnąc w błocie.
Idąc torowiskiem dawnej kolejki leśnej wybudowanej
przez Austriaków w czasie I wojny światowej, dla
rabunkowej działalności w drzewostanie puszczy,
dochodzimy do Św. Katarzyny. Po lewej stronie
widzimy Kapliczkę Żeromskiego, postawioną na
terenie
dawnego
cmentarza
grzebalnego
ustanowionego w 1723 r. Wybudował ją Wincenty
Janikowski dla zmarłej 15.VI.1819 roku żony Tekli.
Spoczywa tu też sam fundator zmarły w 1845 r.,
przeżywszy 100 lat. Obecnie budowla zwana jest
kaplicą Żeromskiego, a to dlatego, że 2 sierpnia
1882 roku schodzący z Łysicy, dwaj uczniowie
kieleckiego gimnazjum Stefan Żeromski i Jan
Stróżecki, schronili się w niej przed deszczem,
wydrapując na ścianie swoje podpisy, które można
jeszcze dziś odczytać. Dochodzimy do Krajna
Zagórze, gdzie mieszkali i tworzyli, niepiśmienni
ludowi
poeci,
Rozalia
i Wojciech
Grzegorczykowie, o których reżyser Józef Gębski
nakręcił film dokumentalny. Wchodzimy w Dolinę
Wilkowską zwaną „Doliną Poetów Ludowych”, ze
względu na tworzących tu Katarzynę Zaborowską,
Marię Cedro-Biskupową, Jana Cedro oraz
małżeństwo Grzegorczyków. Mijamy Wilków, gdzie
spotykamy „eratyki”, czyli głazy narzutowe
przywleczone tu ze Skandynawii przez lądolód
i wchodzimy do Ciekot. W 1871 r. rodzice
Żeromskiego
Wincenty
i Józefa
z Katerlów,
poszukując
lepszej
dzierżawy,
po
kilku
przeprowadzkach zamieszkali właśnie tutaj, po tym,
jak dziadek roztrwonił rodzinny majątek. Stefan
Żeromski urodził się 14 października 1864
w Strawczynie, choć są źródła podające inną datę:
Działo się w Strawczynie dnia 1 listopada 1864 roku
o godzinie pierwszej po południu. Stawił się
Wincenty Żeromski, dzierżawca z Strawczyna...
okazał nam dziecię płci męskiej, oświadczając, iż
takowe urodziło się dzisiaj o godzinie piątej rano
w Strawczynie z jego małżonki, Józefaty z Katerlów.
Dziecięciu temu na chrzcie świętym... nadano imię
Stefan.
/Księgi parafialne za lata 1861 – 1865,
na s. 70, pod nr 60/1864/
Rozbieżność, co do dnia urodzin to nie pomyłka,
lecz
jedna
z biograficznych
zagadek.
Prawdopodobnie matka chciała opóźnić synowi
pobór do carskiego wojska.
W
Ciekotach
poeta
spędził
dzieciństwo
i młodzieńcze lata, a jego miłość do tego miejsca
opisywana jest w wielu utworach.
Dworek mały był, bielony, nieforemny, złamany
w sobie. (...) Dzikie wino obrastało ganek. W tle
dworku rosły cztery lipy prastare, z boku grusza
olbrzymia rozpościerała nad dachem konary. Całe
obejście było wygrodzone płotem pleciakiem
z jodłowych spławin, co nadawało miejscu charakter
porządku i czystości. Przed oknami i w tyle domu
było mnóstwo kwiatów: nagietek, bratków,
balsaminów, lewkonij. (...). Wygracone ścieżki biegły
w różnych kierunkach i prowadziły do furtek w ogród
na zboczu góry. W głębi ogrodu na dole stał
samotny wielki modrzew. Mieszkanie było małe,
złożone z paru izb zupełnie prostych wapnem
bielonych. Dziwiły pod tą powałą wykwintna meble
i sprzęty, które się tam znalazły.
Stefan Żeromski /Uroda życia/
Gmina Masłów w Ciekotach zrealizowała ideę
„szklanego domu”. Tu zbudowano Centrum
Edukacyjne „Szklany Dom – Dworek Stefana
Żeromskiego”. Pomysł zaczerpnęła Lokalna Grupa
Działania z „Przedwiośnia”. Budynki pełnią funkcję
centrum kultury, turystyki i edukacji społecznej.
Odbywają się tu koncerty, warsztaty, projekcje
filmów, głośne czytania literatury, wystawy, plenery.
Przejeżdżający drogą zobaczą przez przeszklone
ściany budynku szlachecki dworek i ogród. Dworek
pełni rolę izby pamięci po poecie. Choć później
wyjechał stąd, to zawsze w jego twórczości ważne
miejsce zajmowały opisy krajobrazów i postaci
zapamiętanych z lat młodości.
Poeta w swej tułaczce po Polsce, miał ciekawy
epizod w Zakopanem. Jak Stefan Żeromski został
Prezydentem RP. W sali kina "Sokół", 13
października 1918 r. zgromadzenie Obywatelskie
powołało Organizację Narodową ze Stefanem
Żeromskim
jako
jej
przewodniczącym.
30
października Zakopane ogłosiło niepodległość
(dzień wcześniej niż Kraków) a oficerowie
narodowości polskiej, wypowiadając posłuszeństwo
Austrii, rozbroili żołnierzy innych nacji i oddali się do
dyspozycji Organizacji. Dzień później zarząd
Organizacji przekształcił się w Radę Narodową –
organ kierowniczy Rzeczpospolitej Zakopiańskiej
obejmującej
władzę
w imieniu
Polski.
Przewodniczącym
Rady,
Prezydentem
Rzeczpospolitej Zakopiańskiej, został Stefan
Żeromski. Czy możemy uznać Stefana Żeromskiego
a nie Gabriela Narutowicza za pierwszego
Prezydenta Polski?
Najważniejsze utwory pisarza to: „Rozdziobią nas
kruki, wrony” (1895), „Doktor Piotr”, „Zmierzch”,
„Siłaczka”, „Zapomnienie” (1895), "Promień” (1897),
„Syzyfowe prace” (1897), „Ludzie bezdomni” (1899),
„Popioły” (1903), „Sen o szpadzie” (1906), „Dzieje
grzechu” (1908), „Duma o hetmanie” (1908), „Róża”
(1909), „Sułkowski” (1910), „Uroda życia” (1912),
„Wierna rzeka” (1912), fragment powieściowy
„Wszystko i nic” (1914), trylogia „Walka z szatanem:
Nawracanie Judasza, Zamieć” (1916), „Caritas”
(1919), poemat „Wisła” (1918), „Ponad śnieg bielszy
się stanę” (1920), „Biała rękawiczka” (1921), „Turoń”
(1923), „Uciekła mi przepióreczka...” (1924),
„Przedwiośnie” (1924), „Puszcza jodłowa” (1925).
Kierujemy się w przepiękny Przełom Lubrzanki.
Dolina była dość długa, a nie szeroka – w niektórych
miejscach tak nawet wąska, że na dnie jej ledwo
mogły zmieścić się obok siebie: strumień i droga.(...)
Nad wodą rosły zwarte olszyny i przysłaniały zakręty
rzeczne. (...). Tu i ówdzie, poza cieniem krzewów
lśniły się między kamieniami, ruchliwe, maleńkie fale
i wodospady płytkiego w tej porze strumyka, który
jak żywa istota coś szeptał w głębokiej ciszy.
Stefan Żeromski /Syzyfowe prace/
Droga wiedzie przez Ameliówkę. Ta nazwa
związana jest z rodziną Wieszeniewskich, która
w roku 1901 wykupiła tereny na zboczu góry
Dąbrówki. Rodzina ta wybudowała pensjonat, który
na cześć właścicielki, pani Amelii, został nazwany
Ameliówką. W okresie międzywojennym miejsce to
cieszyło się dużą renomą. Przyjeżdżali tu ludzie
sztuki, literatury, osobistości państwowe. Bywali
m.in. prezydent Ignacy Mościcki, marszałek Edward
Rydz-Śmigły, prymas Polski - ks. kardynał August
Hlond. Założycielka pensjonatu zmarła w 1939 r.
i została pochowana na cmentarzu w pobliskich
Leszczynach. Na zboczu tejże góry znajduje się
także Hostel Lubrzanka z wolnostojącymi domkami
letniskowymi
dysponującymi
44
miejscami
noclegowymi, polem namiotowym i campingowym.
Do dyspozycji turystów znajduje się na miejscu
wypożyczalnia
rowerów,
którymi
można
przemierzać i podziwiać piękne krajobrazy Gór
Świętokrzyskich.
Pomiędzy Leszczynami a Cedzyną znajduje się
„Turkowe Pole”.
Dawnymi czasy miała tu miejsce bitwa wojsk
polskich i tureckich. Turecki dowódca zmuszony był
do odwrotu, a uciekając zgubił na polu swoje
ozdobne nakrycie głowy. Przeklął to miejsce i od
tego czasu na uroczysku nie chce nic rosnąć.
Dalej przez Mąchocice Kapitulne dochodzimy do
Cedzyny. Tu w latach 1636 – 1640 na terenie
Staropolskiego Okręgu Przemysłowego powstał
drugi piec do wytopu ciekłej surówki tzw.
„bergamowski”. Miejscowość ta słynie z zalewu na
Lubrzance o pow. 65 ha. Jego wielkość umożliwia
uprawianie sportów wodnych m.in. żeglarstwa, jest
miejscem rekreacyjnym dla mieszkańców pobliskich
Kielc, a nam daje możliwość odpoczynku po długiej
i męczącej wędrówce.
Dopełnieniem tych wycieczek po gminach LGD są
dwa przejścia do Suchedniowa i Łącznej.
niebieskim szlakiem Berezów – Suchedniów
udajemy się do Michniowa. Na skraju drogi
napotykamy pomnik poświęcony pomordowanym
i poległym w II w. św. Świętokrzyskich Leśników.
Położona wśród lasów wieś, jest najbardziej znanym
miejscem w Polsce, które każdy Polak powinien
zwiedzić, przez wzgląd na pamięć o dramatycznych
wydarzeniach, jakie rozegrały się tu podczas II
wojny światowej. Upamiętnia je Mauzoleum, w skład
którego wchodzą:
 Dom Pamięci Narodowej, w którym gromadzone
są dokumenty i fotografie z czasów okupacji oraz
organizowane są lekcje historii, wystawy stałe
i czasowe
 Sanktuarium
Męczeńskich
Wsi
Polskich
w postaci Drogi Krzyżowej, wzdłuż której
widnieją nazwy ponad 800, spacyfikowanych
przez hitlerowców polskich wsi
 mogiła pomordowanych przez hitlerowców 12
i 13 lipca 1943r. 203 mieszkańców wsi
 rzeźba Pieta Michniowska przedstawiająca
Matkę Polkę w świętokrzyskim stroju ludowym,
opłakującą poległego syna partyzanta.
Wracamy na szlak do rez. „Kamień Michniowski”
Najistotniejszą osobliwością przyrodniczą rezerwatu
jest wychodnia skalnych bloków dolnodewońskich
piaskowców kwarcytowych o długości około 200 m
z interesującą roślinnością naskalną i „Jaskinią
Ponurego”. W jaskini tej chronili się powstańcy
styczniowi, a podczas ostatniej wojny próbowali
ukrywać się Żydzi. Wiosną 1943 roku była bazą
partyzantów ze zgrupowania Armii Krajowej pod
dowództwem
legendarnego
Jana
Piwnika
"Ponurego", któremu zawdzięcza swą nazwę.
Obiekt jest najdłuższą jaskinią pseudokrasową
w regionie świętokrzyskim (25 m długości), powstałą
w wyniku pękania i wietrzenia piaskowca.
Diabeł, który miał w niej zamieszkiwać. Wyróżniał
się tym, że nosił czerwone majtki, a w każdą
niedzielę siadał na skale i grał na skrzypcach.
Zwodnicza melodia była tak piękna, iż okoliczni
mieszkańcy podążający do kościoła lub po wodę do
źródła Burzący Stok zbaczali z drogi i przychodzili
posłuchać. Na swoje nieszczęście, gdyż diabeł
porywał ich i ginęli w podziemnych czeluściach.
Stąd czarnym szlakiem można dojść na Górę
Barbarkę koło Wzdołu Rządowego. Wśród
miejscowej ludności krążą o niej legendy, mówiące
o skarbie, ukrytym w XVII wieku przez czterech
braci - uciekinierów przed najazdem szwedzkim.
Bracia ponoć mieli zakopać skarb w trumnie, niby
nieboszczyka, a na tym „grobie" postawić kapliczkę.
My jednak wybieramy swój szlak kierując się na
wieś Orzechówka. Znajduje się tu jedyne w Polsce,
a może
i w Europie
–
Muzeum
Siekier
w gospodarstwie agroturystycznym pana Adolfa
Kudlińskiego.
W chwili
obecnej
w muzeum
zebranych jest ponad 1850 siekier, służących
niegdyś do rąbania, łupania, krzesania, ścinania itd.
Najstarsza w kolekcji siekiera pochodzi z około 1720
r. W tym świętokrzyskim gospodarstwie znajduje się
również kuźnia, w której właściciel prowadzi lekcje
kowalstwa i płatnerstwa. Mijamy wieś z boku
i dochodzimy do źródła „Burzący Stok”. To
naturalne źródło szczelinowe (wywierzysko),
w którym woda wypływając, pod ciśnieniem
z głębokich pokładów piaskowca na powierzchnię,
wywołuje charakterystyczne zjawisko pulsowania
„gotowania się” piasku. Nad nim wybudowano
drewnianą konstrukcję na kształt altany z daszkiem.
Lodowata woda jest smaczna i ponoć ma lecznicze
właściwości. W połowie drogi do Suchedniowa
mijamy leśniczówkę „Opal” i dochodzimy do miasta
od wieków górniczego i przemysłowego. Stanisław
Staszic na wzór Nowego Jorku opracował w 1817 r.
plan urbanistyczny "nowego Suchedniowa" – stąd
ulice w mieście przecinają się pod katem 90 stopni.
"Nie ma już rynku, ulice idą do siebie równolegle
i przecinają się pod kątem prostym, wpisane w łuk
rzeki i dolinę Suchedniowską. Jest to rozwiązanie,
poza Łodzią, niespotykane na ziemiach polskich, ale
zamiast smutnych domów i slumsów Staszic
projektuje parcele z domami w stylu dworków
polskich”.
Z tego okresu jest dobrze zachowana drewniana
zabudowa miejska (m.in. wpisane do rejestru
zabytków dworki przy ul. Bodzentyńskiej, ul.
Berezów i ul. Kieleckiej). W okresie powstania
styczniowego z Suchedniowa wyruszył oddział
zbrojny braci Dawidowiczów złożony z ok. 400
ludzi, głównie robotników i urzędników, którzy
uderzyli na Rosjan w Bodzentynie. Z tego okresu
możemy obejrzeć oryginalny sztandar w kościele
parafialnym p.w. Św. Andrzeja Apostoła. W 1943 r.
w fabryce Tańskich podjęto konspiracyjną produkcję
pistoletu maszynowego „sten”. Znajduje się tu
zabytkowy cmentarz rzymsko – katolicki z I połowy
XIX wieku, na którym wyszczególniono 62
zabytkowe
nagrobki
górników,
urzędników
i powstańców styczniowych - najstarszy zachowany
pochodzi z 1834 r. W Suchedniowie 16 maja 1891
roku urodził się leśnik i poeta Jan Gajzler, gdzie
spędził swoje życie i zmarł w 1940 r. Ściśle
z miastem tym związany był Gustaw HerlingGrudziński (1919 – 2000), pisarz, eseista, krytyk
literacki, dziennikarz, żołnierz, więzień łagrów. Pisał
dla paryskiej „Kultury” i pracował dla Radia Wolna
Europa w Monachium.
„Drugą moją fascynacją jest Suchedniów, gdzie
właściwie od śmierci mojej matki rosłem, aż do
wyjazdu do Warszawy. To jest fascynacja stawem
(byłem namiętnym wędkarzem i dobrym pływakiem),
groblą, które już nie istnieją, lasami dookoła.
Michniów z jednej strony, Baranów z drugiej strony,
to jest moje wspomnienie z Kielecczyzny. Jeżeli
czasem przymykam oczy i wspominam okres
dzieciństwa i wczesnej młodości, to są te obrazy,
które mi przed oczami stoją.”
Gustaw Herling-Grudziński
Debiutem książkowym Herlinga był zbiór szkiców
o pisarzach zmarłych w czasie wojny (m.in.
o Irzykowskim, Berencie) pt. „Żywi i umarli” (Rzym
1945). Kolejne dzieła to: „Inny świat” (Londyn 1951),
„Dziennik
podróży
do
Burmy”
(drukowany
w odcinkach w „Wiadomościach” 1952-53 i wydany
potem jako książka w roku 1983, „Skrzydła ołtarza”
(Paryż 1960; opowiadania), „Drugie przyjście”
(Paryż 1963; opowiadania i szkice, wśród których
znalazła się „Godzina cienia”, „Upiory rewolucji”
(Paryż 1969; eseje o literaturze rosyjskiej, m.in.
o Dostojewskim, Bułhakowie, Sołżenicynie). Od
1971r. Herling-Grudziński prowadzi drukowany na
bieżąco w „Kulturze” – „Dziennik pisany nocą”.
Ostatnia propozycja to przejście z Barczy do
Łącznej. Zaczynamy od rez. geologicznego
„Barcza”, które jest zarazem miejscem straceń
w czasie II wojny światowej. Celem ochrony są
zachowane odsłonięcia skał dolnodewońskich
(tufitów), stanowiących cenny dowód wulkanizmu na
terenie Gór Świętokrzyskich.
Podążając
żółtym szlakiem Barcza – Bukowa
Góra, warto spojrzeć z góry na szmaragdową taflę
malowniczych jeziorek, które powstały w dawnych
wyrobiskach
kamieniołomów,
w których
pozyskiwano jasnoszare, na ogół drobnoziarniste
piaskowce kwarcytyczne do początków XX wieku.
Szlak biegnie fragmentem Pasma Klonowskiego
i prowadzi głównie lasami, ale wychodząc na brzeg
możemy
podziwiać
wspaniałe
widoki
Gór
Świętokrzyskich.
Schodzimy do Klonowa. Stoi tu pomnik
upamiętniający 16 mieszkańców wsi rozstrzelanych
przez żołnierzy hitlerowskich, 2 lipca 1943 r.
Świętokrzyskiej miasta i wsie usiane są takimi
tragicznymi pamiątkami. Roztacza się stąd
przepiękny widok na Dolinę Wilkowską, Pasmo
Masłowskie i Łysogórskie.
Podchodzimy na grzbiet Bukowej Góry (482 m
n.p.m.), najwyższego
wzniesienia
w Paśmie
Klonowskim. Nazwa związana jest z dużą liczbą
buków występujących w drzewostanie. W pobliżu
szczytu znajduje się malownicze odsłonięcie
ostańców
piaskowcowych,
pomnik
przyrody
nieożywionej. Skałki występują w pasie o długości
80 m i szerokości od 20 do 40 m, a niektóre z nich
osiągają wysokość przekraczającą 5 m. Na szczycie
Bukowej Góry, na małej leśnej polanie niegdyś stała
spróchniała i sczerniała od deszczu drewniana
figura z wyrytą datą - 1812. Obecnie w tym miejscu
znajduje się kapliczka wystawiona prawdopodobnie
na grobie napoleońskiego żołnierza oraz mogiła
partyzancka z 1943 r. Według tradycji stoi w miejscu
śmierci żołnierza polskiego, który walczył pod
komendą Napoleona, wracał spod Moskwy i zmarł
z wycieńczenia. Inna opowieść mówi z kolei
o powstańcu styczniowym, który miał tam zginąć
osaczony przez Kozaków.
Tu kończy się szlak żółty i skręcamy do Łącznej,
szlakiem zielonym i wchodzimy na garb przysiółka
Ostrów. Rozciąga się stąd kolejny piękny widok na
Dolinę Bodzentyńską pokrytą szachownicami pól
i Pasmo Klonowskie.
Schodzimy do Łącznej, w której rozegrały się
dramatyczne wydarzenia z II wojny Światowej.
W pierwszych dniach września 1939 r. w celu
osłonięcia koncentracji Armii "Prusy", Wódz
Naczelny wydał polecenie płk. Kazimierzowi
Glabiszowi i ppłk. Bronisławowi Kowalczewskiemu
zorganizowanie
doraźnej
obrony
w Górach
Świętokrzyskich. Ze znajdujących się w Kielcach
i okolicy oddziałów polskich zorganizowali oni dwie
podgrupy "Kielce" i "Radom", które miały osłaniać
Armię "Prusy" przed niemieckim manewrem
okrążającym. Grupa płk Glabisza walczyła na
kierunku Skarżysko. Dnia 7 września jednostki ppłk
Kowalczewskiego stoczyły całodzienny bój pod
Łączną i Ostojowem z częścią 2 Dywizji Lekkiej
Wehrmachtu, opóźniając ruchy wroga. W ciężkich
walkach pod Łączną poległo kilkudziesięciu polskich
żołnierzy, których pochowano na miejscowym
cmentarzu w sześciu kwaterach. Drugie miejsce to
zbiorowa mogiła ofiar bombardowania pociągu na
stacji Łączna z uchodźcami cywilnymi. Nalot był na
tyle intensywny, a ludzi było tak dużo, że
z identyfikowano tylko jedną osobę – Olgę Maj
nauczycielkę z Sosnowca, co upamiętnia tablica.
Około 3km od Łącznej w miejscowości Występa,
przy
szosie
Kielce-Radom,
znajduje
się
głaz narzutowy i wysoki krzyż metalowy otoczony
balustradą z napisem na kamieniu: „1863-1933
powstańcowi 1863 bohaterowi „Ech Leśnych"
Stefana Żeromskiego Obywatele Wolnej Polski”.
Ustawiono
go
w 70
rocznicę
powstania
styczniowego z inicjatywy kapitana i posła Jana
Ostachowskiego z Suchedniowa. W ten niezwykły
sposób
uczczono
postać
literacką
Jana
Rozłuckiego, który po wybuchu powstania
styczniowego opuścił szeregi armii carskiej
i przyłączył się do powstańców, jako kapitan
"Rymwid". Ujęty w rejonie Bukowej Góry stanął
przed sądem polowym w karczmie Zagoździe.
O tym, że ma być natychmiast rozstrzelany,
przesądził jego stryj podpułkownik Piotr Rozłucki,
dowódca pułku, z którego uciekł bratanek. Tuż
przed śmiercią Jan nakazał stryjowi, aby jego
sześcioletni synek Piotr
"był wychowany jako Polak, taki sam jak ja" … "żeby
pracował dla swej ojczyzny i żeby, jeśli zajdzie
potrzeba, umierał dla niej bez jednego drgnienia
strachu, bez jednego westchnienia żalu, tak samo
jak ja".
Stefan Żeromski /Echa Leśne/
Stryj, mianowany później generałem, tej ostatniej
woli bratanka nie spełnił. Piotr został carskim
oficerem, ale – już, jako bohater "Urody życia",
innego utworu Żeromskiego - odzyskał swoją
tożsamość narodową przy grobie ojca powstańca.
W społeczeństwie
do
dziś
utrzymuje
się
przekonanie, że w tym właśnie miejscu rozstrzelano
powstańca za dezercję z wojska carskiego,
a nieopodal była karczma, w której miał się odbywać
sąd nad młodym patriotą. Legenda głosi, że sędzią
był jego brat lub stryj.
Ten zbiór opisów to tylko część atrakcji czekających
na Państwa w Górach Świętokrzyskich, gdzie
historia przeplata się z legendą, a ludzie żyją
w zgodzie z naturą.
"Odcięci kordonem granicznym od Karpat i Tatr,
z Łysicy braliśmy miarę gór. Przez całe życie
pamiętam... to wstrząsające wrażenie, jakie zrobił
na mnie szczyt Łysicy ukryty w chmurze... i te jodły
obdziergane
młodziutką
wiosenną
zielenią.
I widziałem potem Alpy, Pireneje, Bałkan, Apeniny,
Atlas, Kordyliery, Fudżiyamę, ale to już nie było to".
Aleksander Janowski
Download