Więcej

advertisement
Tomasz G. Grosse
Bezpieczeństwo ekonomiczne w UE
– w poszukiwaniu nowego paradygmatu
Bezpieczeństwo
ekonomiczne Unii Europejskiej było do tej pory rozumiane przez
decydentów europejskich przede wszystkim w odniesieniu do paradygmatu neoliberalnego
lub szeroko rozumianego paradygmatu liberalnego i w ekonomii i w naukach politycznych.
Okazuje się, że ten paradygmat jest przynajmniej w części nieadekwatny do zmieniającej się
rzeczywistości. Dlatego Europa jest poniekąd zaskoczona tym, że jej bezpieczeństwo może
być zagrożone między innymi dlatego, że otoczenie Europy nie posługuje się tym samym
kodem, tym samym paradygmatem rozumienia bezpieczeństwa.
Istnieje wiele obszarów bezpieczeństwa europejskiego. Przykładowo niektórzy ekonomiści i
politycy odnoszą je do kwestii ubóstwa, równych szans obywateli i powstrzymywania
nadmiernych nierówności społecznych, co jest związane z budowaniem tzw. Europejskiego
Modelu Społecznego. Niemniej główny nurt myślenia o bezpieczeństwie ekonomicznym był
zakorzeniony w liberalizmie. Podstawą tego bezpieczeństwa były dwa założenia. Pierwsze
dotyczyło rozwoju globalizacji i współzależności gospodarczej. Uznawano, że jeśli pogłębiona
zostanie ta współzależność w skali regionalnej, europejskiej lub światowej, to będziemy
bezpieczniejsi. Wzrost współzależności minimalizuje bowiem konflikty, przynajmniej te
militarne. Drugie założenie polegało na tym, że podstawą stosunków gospodarczych
zarówno w regionie jak i w skali światowej jest wolny rynek. Jest to związane z
kształtowaniem jak najlepszych instytucji, które mają ten rynek regulować, w tym
międzynarodowych,
ułatwiając
rozwój
swobód
rynkowych
i
zapewniając
wzrost
bezpieczeństwa rozumianego przede wszystkim jako rosnącą współzależność.
Takie podejście napotyka coraz częściej na krytykę. Skupię się na kilku jej wątkach. Przede
wszystkim same rynki potrafią być niestabilne i generują zagrożenie dla bezpieczeństwa
rozumianego jako spokojny i długotrwały rozwój. W związku z tym pojawia się wyzwanie
instytucji, które by te niedoskonałe rynki regulowały. Ale z tym mamy przynajmniej trzy
problemy. Pierwszy jest taki, że instytucje regulacyjne nie zawsze są optymalne. Co to
1
znaczy? Przykładu dostarcza ratowanie strefy euro. Politycy próbują uzgadniać instytucje
antykryzysowe, ale są one wypadkową różnych interesów, np. podejścia francuskiego, czy
niemieckiego, bardzo często wzajemnie sprzecznego. Tworzy się wprawdzie nowe
instrumenty, które jednak w niewystarczającym stopniu odpowiadają na problemy. Tak jest
choćby z Unią Bankową i jej mechanizmami działania. Stąd instytucje, które miały ułatwić
funkcjonowanie strefy euro mogą być nieskuteczne, lub mogą nawet generować nowe
problemy. Instytucje powstają więc w wyniku przetargu politycznego, co oznacza, że nie
zawsze są optymalne. Po drugie nie zawsze są dostosowane do uwarunkowań lokalnych.
Mamy tu problem nazbyt uniwersalnego podejścia do konstruowania instytucji, które w
praktyce nie zawsze okazują się przydatne. Przykładem tego zjawiska jest kryzys azjatycki.
Wiele krajów dotkniętych kłopotami w 1997 i 1998 roku otrzymywało pewne rady i
oczekiwania reform instytucjonalnych ze strony Międzynarodowego Funduszu Walutowego i
powszechnie uznawało, że są one źle dopasowane do ich potrzeb rozwojowych, do ich
sytuacji kryzysowej. I wreszcie kolejny problem, tzw. asymetrycznych korzyści wynikających z
regulacji. Instytucje nie są uniwersalne również i w tym znaczeniu, że mogą być korzystne dla
jednych podmiotów, które będą wykorzystywały szanse, które one stwarzają. Ale te same
instytucje nie zawsze są równie korzystne lub mogą być wręcz szkodliwe dla innych
podmiotów. Instytucje regulujące wspólny rynek w Europie są tego najlepszym przykładem.
A ponieważ mogą być asymetrycznie korzystne dla różnych podmiotów, to w oczywisty
sposób są również obszarem gry politycznej poszczególnych władz, które dbają o to, żeby
były jak najbardziej korzystne dla ich gospodarek i dla ich podmiotów gospodarczych.
Wreszcie krytyka podejścia liberalnego dotyczy szeroko rozumianej geopolityki. Jest to w
szczególności związane z wyzwaniem tzw. hegemonii geopolitycznej, która gwarantowałaby
stabilność międzynarodowego ładu regulacyjnego. Nawet zwolennicy podejścia liberalnego
w stosunkach międzynarodowych, którzy są jak najbardziej przekonani o tym, że gospodarka
globalna prowadzi do współzależności między różnymi podmiotami, a rola państw
systematycznie słabnie - uznają na sam koniec, że ład globalny wymaga parasola ochronnego
ze strony Stanów Zjednoczonych Ameryki jako hegemona światowego. Jest on niezbędny dla
utrzymania i egzekucji regulacji obowiązujących w globalnej gospodarce.
Podejście realistyczne kontrastuje z liberalizmem przede wszystkim dlatego, że koncentruje
się na władzy nad danym systemem gospodarczym. Wszystko jedno czy to jest wspólny
2
rynek w UE, czy system wspólnej waluty, czy gospodarka w skali światowej. Realiści uznają,
że bezpieczeństwo ekonomiczne, ale też funkcjonowanie ładu geopolitycznego jest
nierozerwalnie związane z takimi pojęciami jak dominacja, autonomia lub zależność. To jakie
miejsce zajmuje dane państwo w układzie gospodarczym jest pochodną miejsca jakie ma ono
w strukturze geopolitycznej. Jeżeli jakiś podmiot ma władzę w systemie geopolitycznym to
może również najbardziej korzystać z danego ładu w wymiarze ekonomicznym. Dlatego tak
przydatne jest podejście geoekonomii, która łączy z jednej strony naszą wiedzę na temat
ekonomii, a z drugiej wiedzę z zakresu stosunków międzynarodowych, która odnosi się do
geopolityki. Chciałbym zwrócić uwagę szczególnie na dwa bardzo istotne dla geoekonomii
motywy. Otóż uznaje się na gruncie tego podejścia, że gospodarka jest instrumentem
geopolityki w dwóch znaczeniach. Po pierwsze jako możliwość skierowania krajowej
gospodarki lub krajowych podmiotów gospodarczych na odpowiednią trajektorię rozwoju.
To przecież gospodarka ostatecznie generuje potencjały geopolityczne, czyli może
wzmacniać dane państwo na arenie międzynarodowej. I druga rzecz, narzędzia gospodarcze
– choćby różnego rodzaju regulacje międzynarodowe, polityki lub reżimy gospodarcze itd. są źródłem zwiększania władzy w danej przestrzeni geopolitycznej, czyli np. w regionie lub na
świecie.
Tak jak wspomniałem dwa elementy uznaje się za bardzo istotne. Pierwsza jest trajektoria
rozwoju, a zwłaszcza to, czy rozwój jest endogeniczny, czyli opierający się na wewnętrznym
potencjale, miejscowej przedsiębiorczości i na wewnętrznych zasobach. Czy też jest to
trajektoria rozwoju zależnego, która oznacza, że większość zasobów i decyzji strategicznych
wynika z aktywności zewnętrznych podmiotów gospodarczych lub geopolitycznych, a także
ich racjonalności działania. Ponadto ważne jest i to, czy ta trajektoria jest długotrwała, czy
może tylko doraźna, na zasadzie krótkotrwałego czerpania z dość ograniczonych zasobów,
które można łatwo pozyskać, ale równie łatwo mogą się wyczerpać. Drugim elementem jest
kwestia reżimu gospodarczego - czy jest on funkcjonalny, jak działa i kto ma władzę w tym
systemie.
W tym kontekście, chciałbym omówić dwa przykłady dotyczące bezpieczeństwa Unii
Europejskiej, a jednocześnie pokazać podejście geoekonomii. Pierwszy dotyczy trajektorii
rozwoju. Otóż głównym sposobem rozwoju Unii Europejskiej była jak dotąd ekspansja
wspólnego rynku. W ostatnich latach była ona najbardziej widoczna w kierunku wschodnim.
3
Została ona w 2014 roku dość gwałtownie zablokowana przez Rosjan, którzy nie chcą dzielić
się swoją strefą wpływów. Oni rozumieją ją przede wszystkim w kategoriach stricte
geopolitycznych, podczas kiedy Ukraina dla Unii Europejskiej była przede wszystkim
obszarem ekspansji gospodarczej. Jest strefą taniej siły roboczej i możliwości inwestycyjnych,
które mogą pobudzić gospodarkę Unii Europejskiej. Omawiana trajektoria rozwoju jest
doraźna. Każde kolejne poszerzenie wspólnego rynku pobudzało inwestycje, możliwości
wykorzystania nowych obszarów, ale odbywało się to kosztem długofalowych inwestycji. W
istocie inwestycje badawczo-rozwojowe w Europie kuleją, szczególnie jeżeli się je porówna w
ciągu ostatnich 10-15 lat do Stanów Zjednoczonych i krajów azjatyckich1.
Drugi przykład dotyczy reżimu wspólnej waluty, czyli systemu euro. Przez pierwsze lata
swojego funkcjonowania wydawało się, że jest on dobry dla wszystkich. Później się okazało,
że był przede wszystkim korzystny dla krajów północnych. Natomiast kraje południowe
dzięki funkcjonowaniu w systemie wspólnej waluty obniżały swoją konkurencyjność.
Korzystały z inwestycji napływających z zewnątrz, ale bardziej zwiększając konsumpcję,
aniżeli wzmacniając strukturalnie swoje gospodarki. Od ponad 6 lat strefa euro jest w
kryzysie, który zdaniem wielu obserwatorów się nie zakończył. Oznacza to, że reżim wspólnej
waluty nie generuje korzyści, za to przynosi coraz więcej kosztów również dla państw
północy. Wywołało to gorące spory między państwami uczestniczącymi w unii walutowej o
dystrybucję tych kosztów i o sposób wychodzenia z kryzysu. Problem europejskiej
geoekonomii polega na tym, że państwa członkowskie nie koncentrują się na rywalizacji z
największymi konkurentami w skali światowej, takimi jak Chiny, Japonia czy Stany
Zjednoczone. Europa skupia się głównie na rywalizacji wewnętrznej. I tak było nawet w
czasie rozwiązywania problemów strefy euro, kiedy poszczególne państwa bardziej dbały o
własne interesy niż o to, czy ta strefa stanie się na powrót funkcjonalna. Z punktu widzenia
bezpieczeństwa ekonomicznego strefa euro jest prawdopodobnie największym wyzwaniem
dla przyszłości Europy.
Prowadzi mnie to do dwóch wniosków. Mogłoby się wydawać, że największym ryzykiem dla
bezpieczeństwa europejskiego jest Rosja. Spoglądam na tą sprawę nieco inaczej. W moim
przekonaniu podstawowym zagrożeniem dla bezpieczeństwa ekonomicznego Europy jest
1
Szerzej na ten temat piszę: T.G. Grosse: Dlaczego Zachód traci, a Chiny zyskują na globalizacji? [w:] A.
Kukliński, J. Woźniak (red.): Polska w Europie wielu prędkości, Biblioteka Małopolskiego Obserwatorium Polityki
Rozwoju, Tom VI, Kraków 2013, s. 235-259; tekst dostępny: http://konferencjekrakowskie.pl/.
4
wyczerpanie się dotychczasowej trajektorii rozwoju, która obowiązywała dotąd w Unii
Europejskiej. Łatwe, proste inwestycje i korzyści wynikające z ekspansji terytorialnej zostały
zablokowane przez Rosję i nie sądzę, żeby można było to łatwo zmienić w najbliższym
okresie. Europa stoi przed koniecznością zmiany trajektorii rozwoju. Drugie wyzwanie jest
związane z problemami strefy euro. Największym ograniczeniem jak się wydaje jest to, że nie
ma odpowiednich ram politycznych dla wprowadzenia skutecznych reform w tej strefie. Nie
mamy odpowiedniej formuły ustrojowej - unii politycznej, która by pozwalała na
naprawienie unii monetarnej. Między innymi z tego wynika słabość pobudzania inwestycji w
strefie euro. Inwestycji, które mogłyby przestawić tę trajektorię rozwoju gospodarki
europejskiej, o której wcześniej wspomniałem.
listopad 2014
Autor jest profesorem w Instytucie Europeistyki UW i autorem książki: W poszukiwaniu
geoekonomii w Europie, ISP PAN, Warszawa 2014.
5
Download