STUDIA BOBOLANUM

advertisement
3 (2 0 1 1 )
STUDIA BOBOLANUM
Bóg w sobie czy Bóg dla nas?
Dariusz Kowalczyk SJ
Tajemnica Trójcy Świętej w ujęciu
Mariusza Wiktoryna
Arkadiusz Baron
Relacyjna koncepcja osoby boskiej
według św. Tomasza z Akwinu
STUDIA BOBOLANUM
Michał Paluch OP
Rahnerowska krytyka trynitologii
św. Tomasza z Akwinu
Mateusz Przanowski OP
Teologia Trójcy w ujęciu Hansa Ursa
von Balthasara
Eligiusz Piotrowski
Teologia Trójcy w ujęciu Josepha
Moingta SJ
Zbigniew Kubacki SJ
Teologia Ducha Świętego w prawosławiu
Marek Blaza SJ
W kręgu poszukiwań Jezusa
historycznego
ISSN 1 6 4 2 -5 6 5 0
3 (2011)
Dariusz Gardocki SJ
Prymat Boga i jego konsekwencje
Jerzy Szymik
3 (2011)
STUDIA BOBOLANUM
STUDIA BOBOLANUM
Redakcja Zbigniew Kubacki SJ (red. nacz.), Artur Filipowicz SJ (za-ca red. nacz.),
Jacek Bolewski SJ, Dariusz Gardocki SJ, Dariusz Kowalczyk SJ,
Jerzy Seremak SJ
Rada Naukowa Piotr Kasiłowski SJ, Józef Kulisz SJ, Zygmunt Perz SJ,
Franciszek Sieg SJ, Marek Sokołowski SJ, Tadeusz Wołoszyn SJ
Recenzenci naukowi ks. Jan Decyk, Paweł Góralczyk SAC
Opracowanie redakcyjne Hanna Stompor
Projekt graficzny Krzysztof Stefaniuk
Opracowanie techniczne Beata Stepnowska
ISSN 1642-5650
Wydawca Prowincja Wielkopolsko-Mazowiecka Towarzystwa Jezusowego
Wydawnictwo RHETOS
IMPRIMI POTEST Prowincja Wielkopolsko-Mazowiecka Towarzystwa Jezusowego
L.dz. 2005/50/P, Warszawa, dnia 04 kwietnia 2005 r.
Dariusz Kowalczyk SJ, Prowincjał
Spis treści
A RT Y K U Ł Y
Dariusz Kowalczyk SJ
str. 5
Bóg w sobie czy Bóg dla nas, czyli spór o Trójcę immanentną Arkadiusz Baron
str. 25 Tajemnica Trójcy Świętej w ujęciu Mariusza Wiktoryna
Michał Paluch OP
str. 41 Relacyjna koncepcja osoby boskiej według św. Tomasza
z Akwinu Mateusz Przanowski OP
str. 53 Zasadnicze elementy rahnerowskiej krytyki trynitologii
św. Tomasza z Akwinu
Eligiusz Piotrowski
str. 75 Teologia Trójcy w ujęciu Hansa Ursa von Balthasara Zbigniew Kubacki SJ
str. 95 Bóg zwrócony ku nam. Teologia Trójcy w ujęciu Josepha
Moingta SJ Marek Blaza SJ
str. 125 Teologia Ducha Świętego w prawosławiu Dariusz Gardocki SJ
str. 149 Osoba Jezusa i Jego nauczanie w ujęciu Craiga S. Keenera.
W kręgu poszukiwań Jezusa historycznego
Jerzy Szymik
str. 169 Unum necessarium. Prymat Boga i jego konsekwencje według
J. Ratzingera/Benedykta XVI O m ó wi e n ia i r e c e n zj e
str. 191 J. Kulisz SJ, Ks. Ignacy Bokwa, Teologia w warunkach nowoczesności i ponowoczesności, Sandomierz 2010.
str. 197 A. Dańczak , Alister McGrath, A Fine-Tuned Universe. The Quest
for God in Science and Theology, Westminster John Knox Press,
Louisville, Kentucky 2009.
str. 201 D. Gardocki SJ, Pontificia Commissione per l’America Latina
(opr. O. Ruiz Arenas), America Latina sfide e speranze, Tipografia
Vaticana, Città del Vaticano 2010.
str. 209 J. Bartczak, Piotr Burgoński, Sławomir Sowiński (red.), Od akcesji
do prezydencji. Kościół Katolicki w Polsce i Unia Europejska, Wyd.
Adam Marszałek, Toruń 2011
Bóg w sobie czy Bóg dla nas, czyli spór o Trójcę immanentną
StBob 3 (2011) s. 5-23
Bóg w sobie czy Bóg dla nas, czyli spór
o Trójcę immanentną
Dariusz Kowalczyk SJ
Wydział Teologiczny, Uniwersytet Gregoriański
Rzym
„»Bóg jest miłością«. Te słowa, wypowiedziane w jednej z ostatnich
ksiąg Nowego Testamentu, w Pierwszym Liście św. Jana ewangelisty (4,16),
stanowią ostateczny zwornik tej prawdy o Bogu, która torowała sobie drogę poprzez wiele słów i wiele wydarzeń, aby stać się oczywistością wiary
wraz z przyjściem Chrystusa, a przede wszystkim wraz z Jego Krzyżem
i zmartwychwstaniem. (...) Wiara Kościoła osiąga swój szczyt w tej prawdzie
o Bogu: jest Miłością”.1 To fragment z jednej z katechez Jana Pawła II. W
podobny sposób do Janowej formuły odwołuje się też Benedykt XVI na początku encykliki Deus caritas est: słowa te – stwierdza papież – „wyrażają ze
szczególną jasnością istotę wiary chrześcijańskiej: chrześcijański obraz Boga
i także wynikający z niego obraz człowieka i jego drogi. Oprócz tego, w tym
samym wierszu, św. Jan daje nam jakby zwięzłą zasadę chrześcijańskiego
życia: »Myśmy poznali i uwierzyli miłości, jaką Bóg ma ku nam«” (nr 1).
Objawiony przez Jezusa Bóg nie jest samotnym Absolutem.
Benedykt XVI akcentuje to, że Bóg jest miłością w relacji do ludzi: Bóg
objawił się jako Bóg d l a n a s , czyli jako miłość do człowieka. Jednak sformułowanie św. Jana „Bóg jest miłością” nie może być ograniczone do relacji
Boga z człowiekiem. Bóg bowiem jest miłością od zawsze, od wieczności
– nigdy nie było Boga, który nie byłby miłością. Bóg jest miłością w sobie
samym. A zatem nie potrzebował stwarzać świata, by móc kochać innego,
a nie tylko siebie samego. Oczywiście, Bóg kocha siebie samego, ale miłość
do siebie nie degeneruje się tylko wtedy, kiedy wpisana jest w miłość do
innego odwieczną, doskonałą tożsamość, ale jest Bogiem, który od zawsze
ma w sobie także zawsze jest jedność i wielość (inność). Bóg nie jest jedynie
kochającym „Ja” i kochanym „Ty” w relacji ze światem, z człowiekiem.
Katechezy Ojca Świętego Jana Pawła II. Bóg Ojciec, Kraków-Ząbki 1999,
s. 97.
1
5
Dariusz Kowalczyk SJ
I choć najpierw poznajemy miłość, jaką Bóg ma ku nam, to przecież potem, po
refleksji oświeconej wiarą, dochodzimy do poznania, że inność i wzajemność,
czyli to, co jest warunkiem miłości doskonałej. W Bogu od Bóg jest miłością
w sobie, i że ta miłość jest fundamentem miłości do nas. W cytowanej już
katechezie Jan Paweł II stwierdził, że w objawieniu „prawda o Bogu, który
jest miłością, odsłania się w swym najgłębszym źródle: Bóg jest miłością
w samym wewnętrznym życiu Jedynego Bóstwa. Miłość ta objawia się jako
niewysłowiona Komunia Osób”.2 A w innym miejscu papież zauważył: „Samoobjawienie się Boga w Jezusie Chrystusie odsłania z jednej strony to, kim
Bóg jest dla człowieka, a z drugiej: kim Bóg jest w sobie samym – właśnie:
w swym wewnętrznym życiu. Prawda, że »Bóg jest miłością« posiada tutaj
znaczenie zwornika. Jeśli przez nią odsłania się kim Bóg jest dla człowieka
– to równocześnie (na tyle, na ile rozum ludzki może to zrozumieć, a nasze
słowa wyrazić) odsłania się: kim jest sam w sobie”.3
1. Trynitarny aksjomat Karla Rahnera
6
Nie brakuje autorów współczesnych, którzy są przekonani, że rozprawianie o Trójcy samej w sobie, to – mówiąc potocznie – strata czasu. Joseph
Moingt stwierdza: „Nie ma powodu zastanawiać się w nieskończoność, czym
jest Bóg sam w sobie, albo co robił przed stworzeniem świata. Od zawsze
był tym, który chciał być »z nami«, być takim, jaki nam się objawił w obu
Testamentach. To określenie »z nami« jest zasadnicze: w końcu bez niego nie
moglibyśmy w ogóle nijak wyobrazić sobie Boga. Bóg, który jest z n a m i
do tego stopnia, że przybył żyć w ś r ó d n a s, w j e d n y m z n a s, by
ostatecznie zamieszkać w n a s w s z y s t k i c h , oto Bóg w Trójcy – Ojciec,
Syn i Duch”.4 Tego rodzaju postawa jest m.in. reakcją na trwające wiele wieków zredukowanie refleksji na temat Trójcy Świętej do dość abstrakcyjnych
rozważań na temat istoty Boga i odwiecznych relacji wewnątrztrynitarnych.
Bernard Lonergan miał ponoć rozpocząć swe wykłady De Deo uno et Trino
na Uniwersytecie Gregoriańskim w Rzymie od stwierdzenia „W Trójcy
Świętej jest 5 właściwości (znamion), 4 relacje, 3 osoby, 2 pochodzenia,
1 natura, i można powiedzieć, że nie ma żadnego problemu”.5 Problem jednak
był, a mianowicie taki, że traktat o Trójcy Świętej wykładano w taki sposób,
że ta fundamentalna dla chrześcijaństwa prawda wydawała się nie mieć
wielkiego związku z pozostałymi prawdami wiary: po wyłożeniu raz traktatu
o Trójcy już raczej do niej nie wracano. Tego rodzaju refleksja trynitarna była
Tamże, s. 100.
Tamże, s. 102.
4
J. Bottéro, M.-A. Ouaknin, J. Moinght, Najpiękniejsza historia Boga, Warszawa 1998, s. 123.
5
Por. N. Lash, Pytanie o Boga. Świętość, mowa, milczenie, Poznań 2009, s. 5.
2
3
Bóg w sobie czy Bóg dla nas, czyli spór o Trójcę immanentną
też daleka od praktyki chrześcijańskiego życia. Jürgen Werbick zauważa:
„Odnosiło się wrażenie, że doktryna Trójcy immanentnej chce porzucić (…)
perspektywę uczestnika, perspektywę tych, którzy zostali pochwyceni przez
Boga, aby mówić o Bogu w sposób, by tak rzec, opisowy z perspektywy
obserwatora”.6
Karl Rahner wypowiedział swego czasu gorzką uwagę, że „chrześcijanie, pomimo że wyznają w sposób ortodoksyjny Trójcę, są w praktyce
ich religijnego życia »monoteistami«. Tak że można by zaryzykować
stwierdzenie, że gdyby trzeba było odrzucić doktrynę trynitarną jako
fałszywą, to pomimo tego duża część literatury religijnej mogłaby
pozostać niezmieniona”.7 Tymczasem objawiona prawda o Trójcy jest
fundamentalną tajemnicą zbawienia i jako taka powinna być obecna we
wszystkich traktatach teologicznych. Przyznajmy, że w ostatnich 30 latach
sytuacja się zmieniła i doktryna trynitarna nie jest jedynie jakąś zacną
nauką, o której jednak mało kto pamięta. Zasadę, która ukazuje Trójcę
Świętą jako mysterium salutis oraz podkreśla konieczność trynitarnego
„wyróżnika”, a zarazem „łącznika” wszystkich traktatów teologicznych,
Rahner wyraził w swym słynnym aksjomacie: „Trójca ekonomiczna jest
Trójcą immanentną i odwrotnie”. Bóg, jakiego poznaliśmy w historii
Jezusa z Nazaretu, jest tożsamy z odwiecznym Bogiem, który stworzył
wszystko, a z drugiej strony Ten, który od zawsze jest Miłością, objawił
się człowiekowi, taki, jaki jest, bez zakładania jakiejś maski na użytek
historii zbawczej. Rahner, formułując swój aksjomat, postulował, by doktryna trynitarna nie kończyła się na definicjach wyjaśniających jedność
i wielość w Bogu, ale by przenikała całą teologię i modlitwę Kościoła.
Wspomniany J. Moingt tak opisuje powyższą kwestię: „Teologia całkowicie oddzieliła Wcielenie od Trójcy. Było to konieczne, aby każdy
z tych dogmatów dobrze zdefiniować. Trzeba było wyizolować i uabstrakcyjnić pojęcia, czyli odłączyć je od historii. Trójca została umieszczona
w niebie i w wieczności, a Wcielenie – na ziemi i w czasie. I tym samym
zapomniano sprowadzić z powrotem Trójcę na ziemie, tam, gdzie Ona się
objawia (…). Dlatego współczesna teologia, idąc za niemieckim jezuitą
Karlem Rahnerem, wyjaśnia, że Trójca »ekonomiczna«, ta, która żyje
w historii, to Trójca wieczna i immanentna, i odwrotnie. W ten sposób
teologia powraca na ziemię”.8
J. Werbick, Un Dio coinvolgente. Dottrina teologica su Dio, Brescia 2010,
s. 649.
7
K. Rahner, Der Dreifaltige Gott als transzendenter Urgrund der Heilsgeschichte, w: J. Ferner, M. Löhrer (red.), Mysterium Salutis, t. II, Einsielden
1965, s. 319-320.
8
J. Moingt, Rozmowy o Trójcy Świętej, Warszawa 2001, s. 27-28.
6
7
Dariusz Kowalczyk SJ
8
Rahner zauważył, że sformułowany przez niego aksjomat w jednym
przypadku stanowi zdefiniowaną prawdę wiary. Otóż Jezus Chrystus nie
jest po prostu wcielonym Bogiem jako takim (wcieloną naturą Bożą),
ale jest Synem, drugą Osobą Boską: Słowem (Logosem), które stało
się ciałem. Ekonomiczno zbawcza rzeczywistość Jezusa nie jest jedynie przypisana na zasadzie apropriacji drugiej Osobie Trójcy Świętej,
ale jest w sensie ścisłym historią tej właśnie Osoby, w odróżnieniu od
dwóch pozostałych Osób. Innymi słowy, wcielenie nie jest po prostu
i jedynie wydarzeniem Jedynego Boga w ogólności albo dziełem jednej
z trzech osób (w sensie: jakiejkolwiek osoby), ale dotyczy konkretnej,
drugiej Osoby Trójcy. A skoro tak, to zasada, która mówi, że kiedy Bóg
działa ekonomicznie (ad extra), wówczas każda Osoba – siłą Boskiej
natury – działa wspólnie z pozostałymi, stanowiąc jedną zasadę działania
(por. DH 800, 1330-1331), nie powinna być rozumiana w tym sensie,
że w każdym działaniu Boga „na zewnątrz” nie istnieje nic, czego by
nie można powiedzieć w ten sam sposób o Bogu trójosobowym jak
i o każdej Osobie w szczególności. Nie można bowiem twierdzić, że we
wcieleniu Syn działa w ten sam sposób, co Ojciec i Duch. Co więcej, na
pytanie czy każda z Boskich Osób mogła stać się człowiekiem, trzeba
odpowiedzieć – wbrew św. Tomaszowi – zaprzeczająco.9 Rahner zauważa,
że jeśli rzeczywiście byłoby tak, że każda Osoba Boska mogłaby stać
się człowiekiem, to wydarzenie Jezusa Chrystusa w gruncie rzeczy nic
by nam nie mówiło o samym odwiecznym Słowie: „A zatem wcielenie
oznaczałoby dla nas jedynie doświadczenie osobowości Boga w ogólności (co było dane człowiekowi już wcześniej), a nie doświadczenie
osobowości pojedynczej i szczególnej, odróżniającej się w sensie trynitarnym”.10 Prowadziłoby to do wniosku, że nie ma żadnego istotnego
związku między „misją” a życiem trynitarnym. Rahner zaś podkreśla, że
Bóg chce objawić człowiekowi samego siebie, a nie tylko jakąś „wersję
ekonomiczną”. Dlatego właśnie możemy mówić o Bogu samym w sobie,
o Trójcy immanentnej. Ponadto taka możliwość, że każda z trzech Osób
mogłaby stać się człowiekiem, wiązałaby się z fałszywym założeniem,
że hypostasis w Bogu jest pojęciem jednoznacznym. Tymczasem różnica
między Osobami w Bogu jest tak wielka, że pozwala tylko w ogólny
sposób odnosić w tym samym stopniu analogiczne pojęcie osoby do
wszystkich Trzech.
Św. Tomasz stwierdza: „Ojciec może czynić wszystko to, co może Syn,
w przeciwnym razie moc trzech Osób byłaby różna. A ponieważ Syn mógł
się stać człowiekiem, mógł to uczynić także Ojciec i Duch Święty”; Suma
III, 3, 5
10
K. Rahner, Der Dreifaltige Gott…, s. 332.
9
Bóg w sobie czy Bóg dla nas, czyli spór o Trójcę immanentną
Rahner stwierdza: „Logos ukazuje się w Objawieniu jako taki, jako
t e n (nie jako jeden z możliwych) Objawiciel Trójjedynego Boga dzięki
swojemu, jemu tylko właściwemu, osobowemu bycia Logosem Ojca”.11
A zatem misja Syna jako historyczna obecność samowyrażenia się Boga
w świecie ma swój początek i fundament w intratrynitarnym pochodzeniu
Syna, który jest odwiecznie zrodzony przez Ojca. Aksjomat o tożsamości
Trójcy ekonomicznej z Trójcą immanentną wyraża i zapewnia zarazem
współwymierność misji ekonomi zbawienia i wewnątrz-boskich relacji
pochodzenia. Jezus, który przez unię hipostatyczną jest Bogiem-z-nami,
objawia nam zarazem Boga-z-Bogiem. Refleksja nad rzeczywistością
wcielenia jako „przypadkiem” tożsamości Trójcy ekonomicznej i Trójcy
immanentnej znajduje swe przedłużenie w doktrynie o łasce. Rahner
pisze, że „każda z trzech osób Boskich udziela się człowiekowi – przez
łaskę – w swojej osobowej jedyności i inności; ta trynitarna komunikacja
(…) jest realnym i ontologicznym fundamentem życia łaski w człowieku”.12 Łaska niestworzona nie jest bowiem jedynie partycypacją Bożej
natury, ale przede wszystkim jest partycypacją osób. Wydarzenie łaski
dzieje się między Osobą a osobą. Każda Osoba Boska daje się człowiekowi w sposób odpowiadający kształtowi relacji z innymi Osobami,
a zatem auto-partycypacja realizuje się w potrójny sposób odpowiadający
życiu wewnątrz Trójcy Świętej. Rahner precyzuje: „Tak więc twierdzenie, że jeden i ten sam Bóg jest obecny dla nas jako Ojciec, Syn-Logos
i Duch Święty, (…) trzeba rozumieć i wypowiadać w ścisłym sensie
jako zdania o Bogu takim, jakim jest on s a m w s o b i e; w przeciwnym razie bowiem nie byłyby to w gruncie rzeczy twierdzenia mówiące
o samoudzielaniu się Boga. (…) Kiedy Bóg ukazuje się nam jako troisty
w naszkicowany przez nas sposób, już doświadczamy owej immanentnej
Trójcy w odniesieniu do tajemnicy samej w sobie, ponieważ jej wolne,
nadnaturalne zwrócenie się do nas w łasce zwraca ku nam swoja najbardziej wewnętrzną głębię…”13
Aksjomat fundamentalny Rahnera jest dziś szeroko akceptowany,
jednak nie brakowało różnych jego interpretacji, które nie tylko wypaczają
myśl samego Rahnera, ale zdają się stać w opozycji do nauczania Magisterium Kościoła. Szczególnie druga część aksjomatu, owo „i odwrotnie”
(umgekert), narażona jest na tego rodzaju interpretacje. W perspektywie
tematu naszej refleksji warto zwrócić uwagę na tezy Pieta Schoonenberga,
który, wychodząc od Rahnerowego stwierdzenia, że Trójca immanentna
jest Trójcą ekonomiczną, dochodzi do radykalnego apofatyzmu, jeśli
Tamże, s. 334.
Tamże, s. 337.
13
Tenże, Podstawowy wykład wiary, Warszawa 1987, s. 118.
11
12
9
Dariusz Kowalczyk SJ
10
chodzi o możliwość powiedzenia czegokolwiek o wewnętrznym życiu
Boga. Apofatyzm ten wyraża się m.in. w opinii Schoonenberga, że „Trójca
immanentna jest Trójcą Osób przez to, że jest Trójca ekonomiczną”,14
a zatem Osoby Boskie i relacje między nimi istnieją tylko w ekonomii,
przez którą Bóg staje się trójosobowy w sobie samym. W konsekwencji
o tajemnicy Trójcy immanentnej przed historią zbawienia nic powiedzieć
nie możemy. Jeśli bowiem Trójca immanentna jest Trójcą ekonomiczną,
to o wewnętrznej tajemnicy Boga nie ma sensu mówić w perspektywie
przedekonomicznej. Swoje wątpliwości sam Schoonenberg streszcza
w następujący sposób: „Czy zatem Bóg jest Trójjedyny? Tak, powiedziałbym, że Bóg jest Trójjedyny, ale w tym człowieku Jezusie Chrystusie
i w Duchu Świętym, którego otrzymaliśmy, i który pozostaje w Kościele
(…). Czy był On takim od wieczności? Nie mogę ani temu zaprzeczyć,
ani przytaknąć. W każdym razie obecnie jest Trójjedyny i jako taki daje
się w Jezusie i w Duchu Świętym”.15 Congar tak natomiast streszcza
poglądy Schoonenberga: „W samym Bogu Ojciec, Syn i Duch Święty
– to jedynie różne sposoby bycia Bogiem; »Osoba« i relacje osobowe
są tylko w »ekonomii«. Bóg (dla nas!) jest naprawdę trójosobowy tylko
w »ekonomii«”.16 Innymi słowy, Bóg objawia się w historii zbawienia
taki, jaki jest sam w sobie, ale to bycie w sobie samym staje się właśnie
takie przez ekonomię. Walter Kasper mówi tutaj o nieporozumieniu,
„tak jak gdyby odwieczna Trójca miałaby się ukonstytuować dopiero
w historii i przez historię”.17 W takiej interpretacji aksjomat rahnerowski
o tożsamości Trójcy ekonomicznej i immanentnej rzeczywiście prowadzi
do pochłonięcia Trójcy immanentnej przez Trójcę ekonomiczną. Sam
Rahner jednak był daleki od tego rodzaju interpretacji sformułowanego
przez siebie aksjomatu. W przeciwieństwie do Schoonenberga był przekonany, że możemy i powinniśmy mówić o Trójcy immanentnej przed
historią udzielania się Boga ad extra, tyle że jednocześnie przestrzegał
przed koncentrowaniem się na refleksji o wewnętrznym życiu Boga
w oderwaniu od zbawczej ekonomii. Rahner podkreślał niejednokrotnie, że w Bogu istnieje odwiecznie „immanentny” warunek możliwości
i fundament potrójnej obecności Boga w ekonomii zbawienia.
P. Schoonenberg, Trinität – der vollende Bund. Thesen zur Lehre von dreipersönlichen Gott, „Orientierung“ 1973 nr 37, s. 116.
15
Cyt. za S. C. Napiórkowski, Trynitarno-zbawcze działanie Boga według
współczesnej teologii, w: B. Bejze (red.), Aby poznać Boga i człowieka, t. I:
O Bogu dziś, Warszawa 1974, s. 218.
16
Y. Congar, Wierzę w Ducha Świętego, t. III, Warszawa 1996, s. 32.
17
W. Kasper, Bóg Jezusa Chrystusa, Wrocław 1996, s. 341.
14
Bóg w sobie czy Bóg dla nas, czyli spór o Trójcę immanentną
Niestety, Rahner nie wydaje się konsekwentny w aplikowaniu swego aksjomatu o tożsamości Trójcy ekonomicznej i Trójcy immanentnej.
Obawiając się ukrytego tryteizmu, zaznacza, że wewnątrztrynitarne zróżnicowanie nie powinno być rozumiane jako istnienie trzech podmiotów
w Bogu. Z tego powodu jest dość sceptyczny wobec pojęcia „osoba”
w odniesieniu do Trzech w Bogu. W zamian proponuje formułę „trzy
różne sposoby istnienia”. W konsekwencji neguje istnienie w Bogu
wzajemnego „Ty”, to znaczy możliwość prowadzenia wewnątrzboskiego
dialogu przez trzy „Ja”, z których każde Boskie „Ja” zwraca się dwóch
pozostałych przez „Ty”. Rahner stwierdza: „Istnieje j e d n o j e d y n e
autowyrażenie się Ojca, to znaczy Logos (nie jest on tym, który mówi, ale
tym, który jest mówiony), i z tego powodu nie ma w sensie właściwym
miłości wzajemnej pomiędzy Ojcem a Synem (która zakładałaby dwa
akty)”.18 A dalej precyzuje: „nie ma wewnątrz Trójcy »Ty« wzajemnego.
Syn jest autowyrażeniem Ojca, które nie może być raz jeszcze rozumiane jako »mówiące«; Duch jest »darem«, który nie daje się raz jeszcze.
J 17,21; Ga 4,6; Rz 8,15 zakładają stworzony punkt wyjścia »Ty« skierowanego do Ojca”.19 Jeśli rzeczywiście w Trójcy immanentnej nie ma – jak
twierdzi Rahner – wzajemnego „Ty”, to tym samym zostaje osłabione
znaczenie aksjomatu, że Trójca ekonomiczna jest Trójcą immanentna
i odwrotnie. Skoro bowiem z objawienia wiemy, że Syn prosił Ojca, by
„świat uwierzył, żeś Ty mnie posłał”, ale tego „Ty” nie możemy odnieść
do relacji wewnątrztrynitarnych, to należałoby powiedzieć, że istnieje
jakaś zasadnicza różnica epistemologiczna między Trójcą ekonomiczną
a Trójcą immanentną. Congar, widząc u Rahnera trudność w przechodzeniu od mówienia o „Trzech” w historii Nowego Testamentu do „Trzech”
w Trójcy immanentnej, zauważa, że „transpozycja ta pociąga za sobą
obowiązek uściślenia języka ze względu na konieczność uszanowania
w immanentnej Trójcy absolutnej współistotności »Osób«. Toteż zarówno
Rahner, jak Schoonenbreg posługują się kategorią osoby mówiąc o »ekonomii«, a modalnością mówiąc o odwiecznej Trójcy”.20 Rahnerowskie
wyrażenie „trzy różne sposoby istnienia” na określenie Trzech w Bogu
immanentnym, pozwala – zdaniem Johna O’Donnella – powiedzieć, że
„dla Rahnera Bóg jest jedną Osobą w trzech sposobach bycia”.21 Ghislain
Lafont zarzuca Rahnerowi nie to, że używa dwóch różnych języków do
opisania Trójcy immanentnej i Trójcy ekonomicznej, ale to, że nie do
końca jest tego świadom: „Teologia »Trójcy immanentnej«, która jest
20
21
18
19
K. Rahner, Der Dreifaltige Gott…, s. 387.
Tamże, s. 388, przyp. 30.
Y. Congar, dz. cyt., s. 33, przyp. 9.
J. O’Donnell, Tajemnica Trójcy Świętej, Kraków 1993, s. 118.
11
Dariusz Kowalczyk SJ
nam zaproponowana, nie rozpoznaje i nie tematyzuje z konieczności
dialektycznego, »podwojonego« charakteru języka trynitarnego (…).
Możemy zatem uważać, że Rahnerowi nie powiodła się próba odnowienia teologii Trójcy immanentnej”.22 Lafont zgadza się z pierwszą częścią
aksjomatu: „Trójca ekonomiczna jest Trójcą immanentna, i odwrotnie”,
ale neguje zasadność drugiego członu: „i odwrotnie”. O ile jest prawdą, że
w ekonomii zbawienia mamy do czynienia z Bogiem takim, jakim jest On
sam w sobie, to – z drugiej strony – nie można wydedukować ekonomii,
wychodząc po prostu od Trójcy immanentnej. Wolność Boga nie ogranicza się do dzieła stworzenia, ale obejmuje również historię zbawienia,
czyli sposób, w jaki Bóg objawia siebie samego człowiekowi. A skoro
tak, to trzeba innego języka w refleksji nad Trójcą immanentną, a innego
do opisu Trójcy ekonomicznej: „podwójny język (…) jest tutaj nie do
uniknięcia”.23 Do tej krytyki niedostatecznego odróżnienia immanencji
od ekonomii powrócimy, odnosząc się do poglądów Philipa Cary’ego.
Najpierw jednak zwróćmy uwagę, że są autorzy, którzy krytykują Rahnera
z całkowicie odwrotnych pozycji niż Lafont, a mianowicie wyrażają swój
sceptycyzm wobec samego rozróżniania między Bogiem immanentnym
i Bogiem historii zbawienia.
2. LaCugni krytyka rozróżniania Boskiej immanencji
i ekonomii
12
Radykalną krytykę rozróżnienia – w tradycyjnym rozumieniu –
pomiędzy Trójcą immanentną a ekonomiczną znajdujemy u Catherine
Mowry LaCugna.24 Takie rozróżnienie jest – zdaniem autorki – przyczyną oddzielenia „Boga w sobie samym” od „Boga dla nas”, co z kolei
prowadzi do praktycznego zobojętnienia na trynitarny wymiar wiary
chrześcijańskiej. Dlatego LaCugna uważa, że o Bogu Trójjedynym nie
należy mówić inaczej jak tylko wewnątrz soteriologii. Amerykańska
teolog zauważa, że przez 15 stuleci teologiczna refleksja na temat Trójcy Świętej zajmowała się zasadniczo rozwijaniem analogii, najczęściej
psychologicznych, które pozwoliłyby uchwycić istotę intratrynitarnego
życia. Aksjomat fundamentalny Rahnera stanowił odpowiedź na tę kryzysową sytuację, ale – zdaniem LaCugna – jest ona niewystarczająca, gdyż
Rahner utrzymuje, że ekonomiczne rozróżnienie Osób ma swój początek
i fundament w rozróżnieniach wewnątrz Trójcy Świętej. W konsekwencji
jedyna autokomunikacja Boga wydaje się mieć dwa poziomy: auto-komu G. Lafont, Peut-on connaître Dieu en Jésus-Christ? Paris 1969, s. 212.
Tamże, s. 227.
24
Zob. C.M. LaCugna, God for us. The Trinity and Christian Life, San Francisco 1991.
22
23
Bóg w sobie czy Bóg dla nas, czyli spór o Trójcę immanentną
nikacja Boga in se oraz autokomunikacja Boga ad extra. LaCugna uważa,
że trzeba wyzwolić się z „nicejskich schematów” i podjąć perspektywę
biblijną i przednicejską, w której ekonomia nie jest odbiciem tajemniczych
wewnątrzboskich relacji, ale wraz z teologią wskazuje na jedną jedyną
rzeczywistość, to znaczy na misterium bosko-ludzkiej komunii. „Nie
istnieją Trójce ekonomiczne lub immanentne – twierdzi LaCugna – ale
jedynie oikonomia, która jest konkretną realizacją tajemnicy theologhía
w czasie, przestrzeni i w byciu-osobą. W tej perspektywie doktryna
trynitarna obejmuje o wiele więcej niż Trójcę immanentną rozważaną
w terminach statycznych, ahistorycznych i transekonomicznych: przedmiotem chrześcijańskiej teologii Boga jest jedyny dynamiczny ruch
a Patre ad Patrem”.25
A zatem oikonomia nie jest działaniem Trójcy ad extra, ale ekstatycznym działaniem czy też globalnym planem Boga, który przez Chrystusa
i w Duchu Świętym daje początek wszystkim rzeczom i prowadzi je do
ostatecznego wypełnienia, polegającego na wspólnocie miłości z Bogiem.
Analogicznie theologhía nie jest Trójcą in se, ale po prostu misterium
Boga. Obecność Boga w historii zbawienia nigdy bowiem nie wyczerpuje
całkowicie Jego tajemnicy. Chodzi jednak o tajemnicę Boga dla nas, a nie
o tajemnicę Boga poza nami, czyli w sobie. Autokomunikacja w Bogu,
rozpatrywana w odniesieniu do Osób nie mających relacji ze światem,
nie może być – zdaniem LaCugna – przedmiotem zainteresowań teologa. Trójca immanentna nie jest jakąś metahistoryczną, metaempiryczną
i metaekonomiczną rzeczywistością. Mówienie więc o teologii Trójcy
immanentnej ma sens jedynie w odniesieniu do teologii „wewnętrznej”
struktury ekonomii zbawienia. Rozróżnienie między Trójcą immanentną a Trójcą ekonomiczną jest o tyle użyteczne, o ile pozwala wyrazić
prawdę, że Bóg jest rzeczywiście tym, który się objawił, i taki, jaki się
objawił. Wyrażenie „Trójca ekonomiczna” staje się jednak mylące, jeśli
wyrywa się je z kontekstu działania Boga w historii.26 Tak jak nie da się
oddzielić tego, kim jest Jezus, od tego, co czyni, tak nie można odseparować bycia Boga w sobie i bycia Boga dla nas. Zdaniem LaCugna trzeba
strzec się przed pomieszaniem immanentnej struktury historii zbawienia
z „wewnętrznym życiem Boga”. Należy zatem odrzucić model, według
którego Osoby Boskie z jednej strony działają w ekonomii zbawienia,
z drugiej jednak należą do jakiegoś transekonomicznego królestwa.
W konsekwencji trzeba też porzucić – postuluje LaCugna – takie wyra Tamże, s. 223.
Zob. C.M. LaCugna, K. McDonnell, Returning from „The Far Country”:
Theses for a Contemporary Trinitarian Theology, „The Scottish Journal of
Theology” 1988 nr 41, s. 191-215.
25
26
13
Dariusz Kowalczyk SJ
14
żenia jak: „osoby w Bogu”, „relacje ad intra”, „osoby wewnątrzboskie”.
Mają one bowiem na celu szkodliwe dla refleksji nad chrześcijańskim
orędziem rozróżnienie „Boga jako takiego” od „Boga dla nas”. W Bogu
wyabstrahowanym od świata nie ma nic, a – z drugiej strony – świata
nie można umieszczać ani wewnątrz Boga, ani poza Nim. Prostota
i niematerialność Boga wykluczają istnienie jakiejś linii demarkacyjnej,
jakiegoś horyzontu, który oddzielałby świat od Boga w taki sposób, by
można było mówić sensownie o Bogu w sobie i o Bogu dla nas (Bogu
ze światem). LaCugna nie chce zatem podejmować refleksji o relacjach
„wewnątrz Boga”, ale chce mówić o Bogu konkretnym, który istnieje
jako osoby we wzajemnej komunii. Zamiast fiksacji na Bogu in se, trzeba kontemplacji tajemnicy Bożego działania w stworzeniu i w historii.
„Istota” Boga daje się bowiem poznać tylko w ekonomii, a nigdy poza
nią. Co więcej, konkretny i jedyny Bóg nie istnieje poza ekonomią.
La Cugna odwołuje się do stosowanej we współczesnej teologii ontologii
relacyjnej, która w punkcie wyjścia stawia tezę o fundamentalnej jedności
oikonomia i theologhía: „bycie Boga jest byciem-w-relacji, a Jego bycie-w-relacji-z-nami jest tym, czym On jest”.27
LaCugna – odwołując się do analiz takich autorów jak M. Wiles,
G. Kaufman i C. Richardson – stwierdza: „Jest prawdą, że teologia
średniowieczna oraz późniejsza – przede wszystkim rzymskie oświadczenia soborowe oraz protestanckie i katolickie podręczniki dogmatyki
– stworzyły wrażenie, że ekonomia jako taka koniecznie zakłada, że
»w« Bogu istnieją realne i właściwe rozróżnienia pewnego ontologicznego porządku różnego od porządku rozróżnień ekonomicznych. J e s t
m o ż l i w e , że takie rozróżnienia istnieją, i b y ć m o ż e jakaś czysto
spekulatywna teologia w sposób prawomocny je postuluje, nie ma jednak
�����������������������������������������������������������������������
C.M. LaCugna, dz. cyt., s. 250. Ten punkt widzenia bliski jest tzw. nowej hermeneutyce. Np. według G. Ebelinga nie można mówić sensownie
o Bogu, jeśli jednocześnie nie mówi się o człowieku i jego świecie. Protestancki teolog proponuje m.in. hermeneutyczną regułę odnoszenia każdego twierdzenia doktryny o Bogu do języka modlitwy. Jeśli w modlitwie
Bóg jest rozumiany jako obecność rozmówcy, to można powiedzieć, że nie
daje się On nam doświadczyć jako byt-w-sobie-i-dla-siebie, ale jako bycie-razem-z-nami. Ebeling chce uniknąć dualizmu: Bóg i świat. Mówienie
o Bogu nie może być bowiem wynikiem spekulacji typu kartezjańskiego.
Próba myślenia o Nim bez świata jest znakiem naszego grzechu. Idea Boga
bez świata, jako czysta idea wytyczająca pewną granicę, jest – zdaniem
Ebelinga – o tyle pożyteczna, o ile wyraża prawdę, że w byciu-razem Boga
i świata absolutny prymat przynależy Bogu, o ile przypomina, że bycie-razem jest zawsze ze strony człowieka byciem-wobec; zob. G. Ebeling, Dogmatik des christlichen Glaubens, t. I, Tübingen 1979.
27
Bóg w sobie czy Bóg dla nas, czyli spór o Trójcę immanentną
żadnej transekonomicznej perspektywy, która pozwoliłaby udowodnić
istnienie tych rozróżnień”.28 LaCugna podaje też praktyczny powód,
by nie utożsamiać Trójcy immanentnej z życiem wewnętrznym Boga.
W świetle objawienia życie Trójcy jest również naszym życiem. Nie ma
dwóch poziomów trynitarnego dynamizmu miłości: ad intra i ad extra.
Istnieje jedno jedyne życie Boga Trójjedynego, do którego zostaliśmy
włączeni przez łaskę. A zatem próba opisania trynitarnego życia jako
czegoś oddzielonego od człowieka i przysługującego j e d y n i e Bogu,
oznacza w gruncie rzeczy zagubienie celu rozważań. W doktrynie Trójcy
Świętej nie chodzi bowiem o mówienie na temat Boga, tak jakby był
On jakimś możliwym do zobiektywizowania przedmiotem poznania,
ale zasadniczo mówieniem o życiu Boga z nami i o życiu między nami
wobec Boga. Amerykańska teolog podkreśla, że rozróżnienie między
Trójcą immanentną i Trójca ekonomiczną nie jest ontologiczne, a jedynie konceptualne. Rozróżnienie to bowiem „łączy idee »Boga« i »Boga
z nami« w paradoksie, który znajduje się u podstaw całego poznania teologicznego: Bóg w spotkaniu z osobami ludzkimi udziela siebie samego
w sposób wolny, absolutny i całkowity, pozostając przy tym niewypowiedzianym, ponieważ stworzenie jest niezdolne, by przyjąć i zrozumieć
w pełni tego, kto jest komunikowany”.29 LaCugna zgadza się zasadniczo
ze Schoonenbergiem, gdy ten twierdzi, że nie możemy przejść od Trójcy
objawionej w ekonomii do spekulacji na temat Trójcy, jaka może istnieć
„sama w sobie”. Nie wiemy bowiem, czy Bóg obecnie w ogóle istnieje
jako Trójca niezależnie od trynitarnej obecności Boga w ekonomii: „To
jest właśnie – zauważa amerykańska teolog – sens tezy Schoonenberga na
temat czysto spekulatywnego charakteru kwestii, czy Bóg jest trynitarny
w oderwaniu od historii zbawienia: niewątpliwie na to pytanie nie można
odpowiedzieć, opierając się na ekonomii”.30
3. W obronie mówienia o Trójcy immanentnej
LaCugna sformułowała istotne intuicje, jednak można mieć wrażenie, że – mówiąc przysłowiowo – „wylewa dziecko z kąpielą”. Thomas
Weinandy przyznaje, że ma ona oczywiście rację, kiedy podkreśla, że
Bóg, który istnieje, jest Bogiem-dla-nas.31 Wszak nie ma innego Boga.
Nie ma zatem ontologicznej różnicy między Bogiem w sobie i Bogiem
dla nas. Jednakże, by istniała Trójca dla nas musi istnieć Trójca. Ponadto,
30
31
28
29
C.M. LaCugna, dz. cyt., s. 227.
Tamże, s. 231.
Tamże, s. 227.
Zob. Th. Weinandy, The Immanent and the Economic Trinity, „The Thomist”
1993 nr 57, s. 655-666.
15
Dariusz Kowalczyk SJ
16
o ile nie ma ontologicznej różnicy między Trójcą immanentną a Trójcą
ekonomiczną, to trzeba powiedzieć, że taka różnica istnieje między
Bogiem, a wszystkim innym, co istnieje. W ekonomii Bóg jest obecny
i działa jako całkowicie inny i ontologicznie odróżniony od ekonomii. Dla
LaCugna tymczasem Bóg w swej całkowitej, ontologicznie odróżnionej
inności, nigdy nie jest obecny w ekonomii. Innymi słowy, Bóg jest zredukowany do oikonomía, a więc nie doświadczamy Boga w Jego zupełnej
inności, lecz jedynie Boga, który całkowicie wycofał się na ontologiczny
poziom samej tylko oikonomía. Niewypowiedziana tajemnica Boga,
której LaCugna oczywiście nie neguje, jest dla autorki jedynie tajemnicą
ekonomii zbawienia. W ten sposób Bóg traci swoją całkowitą inność od
ekonomii. Paradoksalnie, LaCugna – chcąc połączyć Boga z Bogiem dla
nas – konstruuje w tym względzie przepaść, ponieważ okazuje się, że
w ogóle nie doświadczamy Boga w Jego radykalnej, ontologicznie odróżnionej inności. Ekonomia nie jest już rzeczywistością, w której Trójca
jest obecna i działa, ale jest jedyną rzeczywistością, w której trzy Osoby
Boskie istnieją.32 W gruncie rzeczy Bóg nie jest już trójcą trzech Osób lub
trzech podmiotów; pojęcie „Trójca” oznaczałoby tylko trynitarny sposób
Bożego samoobjawienia się w Chrystusie i Duchu Świętym.
Weinandy zauważa, że w drugiej części książki God for us, LaCugna,
prezentując swoją teologię trynitarną, unika terminów: „Ojciec”, „Syn”,
„Duch Święty”. Zamiast tego mówi o „Bogu”, „Chrystusie” i „Duchu”.
Te pojęcia bowiem bardziej odpowiadają takiemu mówieniu o Trójcy, które redukuje Ją całkowicie do ekonomii. LaCugna unika terminu „Ojciec”,
gdyż implikuje on pojęcie „Syn”, które wskazuje z kolei na boski podmiot
istniejący poza ekonomią. Podobnie „Duch Święty” implikuje – zgodnie
z tradycją – podmiot będący w relacji do Ojca i Syna bez względu na
ekonomię, dlatego też autorka woli mówić o „Duchu”. W jej ontologii
relacji jedynymi realnymi osobami i podmiotami są osoby ludzkie.
W konsekwencji, mimo że odwołuje się on do języka relacji, to pojęcia
Podobnie uważa Paul D. Molnar. W jego znakomitej książce: Divine Freedom and the Doctrine of the Immanent Trinity, London-New York 2005,
s. 4, czytamy: „LaCugna’s entire trinitarian theology is built upon a foundation of sand precisely because she refuses to acknowledge the importance
of the immanent Trinity as the presupposition, meaning and goal of any
trinitarian theology. (…) it is just this thinking that leads her to reduce God’s
existence to his existence in the economy. (…) It is important to note here
that we cannot speak intelligibly about God’s life with us unless the God of
whom we speak is distinguishable from us and from our life with each other.
And this is the very thing that LaCugna is unable to do precisely because of
her refusal to allow the doctrine of the immanent Trinity a genuine function
in her thinking about God for us”.
32
Bóg w sobie czy Bóg dla nas, czyli spór o Trójcę immanentną
osoby, osobowości i podmiotowości, nie funkcjonują u niej w odniesieniu
do Ojca, Syna i Ducha Świętego. To staje się zupełnie oczywiste – twierdzi
Weinandy – kiedy LaCugna stwierdza, że mówienie o Bogu jako Bogu
osobowym i relacyjnym jest w gruncie rzeczy metaforyczne.33 Co więcej,
LaCugna chce, by jej teologia trynitarna była całkowicie soteriologiczna,
co prowadzi ją do przekonania, że Jezus jako Chrystus nie ma jakościowo innej niż my relacji do Boga; różnica dotyczyłaby jedynie stopnia,
a nie rodzaju. Chrystus miałby egzemplifikować i wcielać, a w ten sposób
objawiać relację każdego z nas do Boga.
LaCugna uważa, że jej rozumienie Trójcy Świętej jest zakorzenione
w Biblii i nawiązuje do modelu prenicejskiego, w którym Syn i Duch
Święty są pojmowania jako sposób działania Boga w ekonomii. Weinandy
poddaje to przekonanie w wątpliwość. Jego zdaniem prenicejscy Ojcowie
mówili o Synu i Duchu jako o odróżnionych, przynajmniej w historii
zbawienia, Boskich podmiotach, gdy tymczasem LaCugna pozbawia Syna
i Ducha Boskiej podmiotowości nawet w ekonomii. Ponadto – podkreśla
Weinandy – Sobór nicejski nie tylko nie jest przyczyna niewłaściwego
rozwoju doktryny trynitarnej, ale właśnie gwarantuje to, że Bóg, którego
poznaliśmy w historii zbawienia, jest rzeczywiście Bogiem d l a n a s .
Amerykański teolog stwierdza: „Nicea stwarza niezniszczalną ontologiczną więź pomiędzy immanentną i ekonomiczną Trójcą, a czyni to
poprzez oświadczenie, że ten, kto znajduje się całkowicie w e w n ą t r z
e k o n o m i i , jest tym, kto jest całkowicie inny niż ekonomia. Syn, który
jest homoousios z Ojcem, a zatem – tak jak Ojciec – jest w pełni Bogiem
w swojej całkowicie ontologicznie odróżnionej inności, jest tym samym
Synem, który stał się człowiekiem, cierpiał pod Poncjuszem Piłatem, został ukrzyżowany, zmarł i został pogrzebany. Przedsięwzięcie LaCugna’y
ostatecznie zatrzymuje się i osiada na skale homoousios”.34
Również Philip Cary uważa, że mówienie o Trójcy ekonomicznej
i Trójcy immanentnej nie jest dzieleniem Boga, ale wskazuje na konieczną
różnicę między opisywaniem Boga w sobie a opisywaniem Boga działającego w historii zbawienia.35 Broni on nie tylko samego rozróżnienia
na Trójcę immanentną i Trójcę ekonomiczną, ale podkreśla – w opozycji
do Rahnera – różnicę epistemologiczną między poziomem immanencji
i ekonomii. Zdaniem Cary’ego zarówno greccy jak i łacińscy Ojcowie
podkreślali jedność Boga przez wskazywanie na epistemologiczną (nie
ontologiczną) przepaść między objawieniem się trójjedynego Boga
Zob. Th. Weinandy, dz. cyt., s. 663.
Tamże, s. 666.
35
Zob. Ph. Cary, On Behalf of Classical Trinitarianism: a Critique of Rahner
on the Trinity, „The Thomist” 1992 nr 56, s. 367.
33
34
17
Dariusz Kowalczyk SJ
18
w ekonomii a atrybutami Boga w sobie. Aksjomat Rahnera o tożsamości
Trójcy ekonomicznej i Trójcy immanentnej nie niweluje tej epistemologicznej przepaści. Jeśli powiemy, że A jest B, i odwrotnie, to wcale
nie oznacza, że poznanie A daje nam wystarczającą wiedzę o B. Kiedy
stwierdzam, że ten mały chłopczyk (A) na zdjęciu to ja (B), to z tego nie
wynika, że ten, co znał mnie jako chłopczyka, wie o mnie wszystko, co
można wiedzieć obecnie. Mimo tożsamości A i B, istnieje między nimi
przepaść epistemologiczna. Inaczej jest z równaniem 10=8+2. Między10
i 8+2 nie ma epistemologicznej różnicy. Ten, kto zna charakterystykę liczby 10, wie to, co należy wiedzieć o 8+2. Między 10 i 8+2 istnieje bowiem
konieczny, znany a priori, związek. Natomiast między mną jako małym
chłopczykiem sprzed wielu lat, a mną obecnie nie istnieje tego rodzaju
związek, co jednak nie wyklucza relacji tożsamości. Trójca ekonomiczna
jest Trójcą immanentną, i odwrotnie, ale to nie znaczy, że istnieje między
nimi „matematyczna” tożsamość. Cary uważa, że klasyczna doktryna
o apropriacjach potwierdza zasadniczą różnicę między mówieniem
o Trójcy immanentnej i o Trójcy ekonomicznej. Doktryna ta dobrze
ukazuje to, że działanie Trzech ad extra jest zawsze jedno. I nie chodzi
tu wcale o to, że np. wcielić mógł się również Bóg Ojciec, ale o to, że
wydarzenie wcielenia zostało zrealizowane przez Trzech działających jako
Jeden, tyle że to nierozdzielne działanie Ojca, Syna i Ducha Świętego
w widzialnym stworzeniu prezentuje się z konieczności jako rozdzielne.
De facto jednak „różne role, przez które Trzech prezentuje się w ekonomii, są raczej rezultatem tego działania, niż jego źródłem, i dlatego nie
mogą być utożsamiane z relacjami immanentnymi (…). To, co widoczne
w ekonomii, jest zawsze jednym działaniem jednego Boga, a nie różnymi boskimi relacjami zrodzenia i pochodzenia. Relacje między Trzema
w ekonomii są czymś różnym od immanentnych i wewnątrztrynitarnych
relacji. To właśnie to ostre rozróżnienie między Trójcą ekonomiczną
i Trójcą immanentną czyni doktrynę apropriacji konieczną”.36
Aby wykluczyć epistemologiczną przepaść między Trójcą ekonomiczną i Trójcą immanentną, trzeba założyć, że istnieje konieczna zależność między tym, co można powiedzieć o Trójcy działającej w historii
i tym, co można stwierdzić o Trójcy samej w sobie. Innymi słowy, trzeba
przyjąć, że z poznania Trójcy ekonomicznej wynika wszystko, co można
i warto wiedzieć o Trójcy immanentnej. Takie założenia miałyby być konieczne, by obronić prawdę, że Bóg objawił siebie takiego, jakim jest sam
w sobie, a nie jakąś własną kopię czy też maskę. W konsekwencji trzeba by
stwierdzić, że historiozbawcze role Trzech odpowiadają dokładnie temu,
kim Trzej są w sposób konieczny w życiu wewnątrz-trynitarnym. A zatem
Tamże, s. 388.
36
Bóg w sobie czy Bóg dla nas, czyli spór o Trójcę immanentną
nie tylko Trójca ekonomiczna jest Trójcą immanentną, i odwrotnie, ale
Boskie relacje w ekonomii byłyby relacjami immanentnymi i odwrotnie.
Te obawy, które formułował sam Rahner, i wynikające z nich postulaty
wiążą się – zauważa Ph. Cary – ze złożonym zagadnieniem poznania
osoby w ogóle. Czy to poznanie oznacza dotarcie do wewnętrznego,
koniecznego „ja”? Według Cary’ego wcale tak nie jest. Poznanie osoby
polega bowiem na poznaniu sposobu, w jaki ta osoba daje się – w swojej wolności – poznać. Objawienie się (autokomunikacja) Boga przez
Jezusa Chrystusa i w Duchu Świętym nie jest zatem czymś koniecznym,
odzwierciedlającym konieczne, wewnętrzne bycie Boga, ale aktem wolnym zarówno co do faktu, jak i – wbrew temu, co twierdzi Rahner – co
do sposobu objawienia. Trzeba zauważyć, że nawet osoba ludzka może
dać się poznać (objawić) innym osobom na wiele różnych (wynikających
z jej wolności) sposobów i nie musi to wcale oznaczać – choć oczywiście istnieje taka możliwość – że zakłada jedynie maski oferując innym
jakąś fałszywą „wersję” samego siebie. Mężczyzna, który daje się jakiejś
kobiecie jako mąż, nie objawia tym samym jakiegoś swojego koniecznego „ja”, ale wybiera – wobec innej osoby – jedną z możliwości bycia
sobą. Nie ma powodu, by Bogu odmawiać możliwości wyboru sposobu
objawienia swojej miłości do człowieka. Ph. Cary stwierdza: „To, czym
jest Trójca, i to, co wiemy o Niej z ekonomii zbawienia, jest właśnie
wynikiem takiego wyboru. Dlatego relacje między Trzema w ekonomii
nie są koniecznymi elementami składowymi Boskiego bycia w s o b i e,
ale raczej tożsamościami, które Troisty Bóg w sposób wolny wybiera,
aby ze względu na nas wejść na drogę, jaką wybiera pan młody, chcąc
być mężem panny młodej”.37 A zatem nie tylko trzeba odróżniać Trójcę
ekonomiczną od Trójcy immanentnej, ale trzeba zgodzić się – podkreśla
Cary – na istnienie dwóch niesprowadzalnych, choć zależnych od siebie,
sposobów mówienia o Bogu działającym w ekonomii i Bogu w sobie.
Jest oczywiste, że bez konkretnej historii zbawienia, w której Bóg
objawił nam siebie przez Jezusa Chrystusa i w Duchu Świętym, nic nie
moglibyśmy powiedzieć o Trójcy immanentnej. Z tego jednak nie wynika,
że istnieje proste przełożenie języka ekonomii na język zmagający się
z tajemnicą Boga w sobie. Osłabianie różnicy epistemologicznej między
Trójcą ekonomiczną i Trójcą immanentną prowadzi w gruncie rzeczy do
– co jest widoczne u Rahnera – nie w pełni świadomego używania dwóch
różnych języków w odniesieniu do Trójcy, a w konsekwencji do nieadekwatnego mówienia o Bogu w sobie. To prawda, że – jak podkreśla LaCugna – nie ma innego Boga niż Bóg-dla-nas, czyli że nie ma ontologicznej
różnicy między trzema w ekonomii i Trzema w Boskiej immanencji.
Tamże, s. 395.
37
19
Dariusz Kowalczyk SJ
Z tego jednak nie wynika, że Bóg zredukował się do samej ekonomii, i że
ekonomia jest jedyną rzeczywistością, w której Trójca jest. Aby istniała
Trójca dla nas, musi istnieć – jak to już wcześniej zauważyliśmy – Trójca
w sobie. Język „ekonomiczny” – choć stanowi konieczny punkt wyjścia
dla języka „immanencji” – nie jest jednak wystarczający do mówienia
o Trójcy immanentnej, o której warto, oczywiście z odpowiednia pokorą,
mówić, skoro ta Trójca istnieje.
4. Od Trójcy immanentnej do historii zbawienia
20
François Bourassa postawił pytanie, czy teologia Trójcy Świętej
powinna zredukować się do dogmatyki historii zbawienia.38 Wśród tych,
którzy zgadzają się na rozróżnienie (przy jednoczesnym utożsamieniu)
między Trójcą ekonomiczną i immanentną, można wyróżnić dwa kierunki
myślenia. Pierwszy odnosi się z dużą rezerwą do możliwości systematycznej, trynitarnej refleksji, odwołującej się do siatki filozoficznych
pojęć. Taka refleksja miałaby bowiem odwodzić od prawdy objawionej
i zawartej w Piśmie Świętym. Drugi kierunek opiera się na przekonaniu,
że rozumienie wiary jest elementem wewnętrznym samej wiary, a zatem
potrzebna jest refleksja spekulatywna, posługująca się swoistym, różnym
od narracji historii zbawienia, językiem. Różnica ta nie oznacza jednak
rozdziału. Zdaniem Bourassa nie widać poważnej racji, by teologiczne
poznawanie Trójcy Świętej polegało jedynie na przechodzeniu od doświadczenia wydarzeń zbawczych do zgłębiania ich natury, przy jednoczesnym wykluczeniu odwrotnej procedury: od filozoficzno-teologicznej
syntezy do głębszego rozumienia historii zbawienia. „Tożsamość Trójcy
ekonomicznej i Trójcy immanentnej nie tylko nie wyklucza – stwierdza
Bourassa – ale wręcz zakłada, że przez systematyczną syntezę można,
a nawet trzeba, pójść niejako w odwrotnym kierunku – ku rozumieniu
tajemnicy Trójcy w nas w świetle Trójcy samej w sobie”.39 Trzeba uważać,
by słuszna krytyka zagubienia się w zawiłych spekulacjach trynitarnych,
które wiązało się z odejściem od konkretnej historii zbawienia, nie doprowadziła do drugiej skrajności: zamknięcia się w historii. Bourassa
zauważa, że już samo biblijne orędzie zbawienia w trójjedynym Bogu
przekracza perspektywę historyczną. Takie teksty jak np.: „Myśmy poznali i uwierzyli miłości, jaką Bóg ma ku nam. Bóg jest miłością: kto trwa
w miłości, trwa w Bogu, a Bóg trwa w nim” (1 J 4,16); „Poznajemy, że my
trwamy w Nim, a On w nas, bo udzielił nam ze swego Ducha” (1 J 4,13);
„Miłość Boża rozlana jest w sercach naszych przez Ducha Świętego”
Zob. F. Bourassa, La Trinità, w: K. Neufeld (red.), Problemi e prospettive di
teologia dogmatica, Brescia 1983, s. 343.
39
Tamże.
38
Bóg w sobie czy Bóg dla nas, czyli spór o Trójcę immanentną
(Rz 5,5), są zakorzenione w wydarzeniach zbawczych, ale jednocześnie
wykraczają poza historię i wyrażają prawdę o zbawieniu w perspektywie
transcendencji, ontologii, metafizyki, psychologii, etyki i mistyki.40
Odnowa i rozwój teologii trynitarnej powinny – jak to zauważył Luigi
Serenthà – oprzeć się z jednej strony na trynitarnych implikacjach historii
zbawienia, w tym przede wszystkim misterium paschalnym Chrystusa,
a z drugiej strony na pogłębionej refleksji metafizycznej.41 Ten postulat
wyrażony został w encyklice Fides et ratio. Jan Paweł II wskazał w niej
na strukturę nauk teologicznych ukształtowaną przez podwójną zasadę
metodologiczną: auditus fidei i intellectus fidei. Pierwsza zasada oznacza
wsłuchiwanie się w treści objawienia, przede wszystkim w Pismo Święte
i w Tradycję. Tego wsłuchiwania się (auditus) niejednokrotnie brakowało
w zbyt sformalizowanej i abstrakcyjnej refleksji trynitarnej. Druga zasada
(intellectus) wskazuje na konieczność refleksji spekulatywnej, by spełnić
specyficzne wymogi rozumu. „T e o l o g i a d o g m a t y c z n a – czytamy
we wspomnianej encyklice – musi umieć wyrazić uniwersalny sens tajemnicy Boga w Trójcy Jedynego oraz ekonomii zbawienia zarówno w sposób
narracyjny, jak i przede wszystkim w formie argumentów. Musi to zatem
uczynić, posługując się ukształtowanymi w sposób krytyczny pojęciami,
które są powszechnie komunikowalne. Bez udziału filozofii nie można
by bowiem wyjaśnić takich zagadnień filozoficznych jak – na przykład –
język opisujący Boga, relacje osobowe w łonie Trójcy, stwórcze działanie
Boga w świecie (…). Spekulatywna teologia dogmatyczna zakłada zatem
i implikuje określoną filozofię człowieka, świata, a w sposób głębszy bytu,
opartą na prawdzie obiektywnej” (Fides et ratio, nr 66).
Filozoficzna refleksja na temat Trójcy immanentnej jest zatem
potrzebna, a choć jest ona zależna od historii zbawienia, to jej język nie
może zostać zredukowany do ekonomii. Jan Paweł II przestrzegał przed
poddaniem się nieufności wobec rozumu i jego możliwości zgłębiania
spraw ostatecznych: „Ze zdziwieniem i przykrością muszę stwierdzić,
że wielu teologów podziela ten brak zainteresowania filozofią” (Fides
et ratio, nr 61). Bourassa zauważa, że już Augustyn wyraźnie rozróżnił dwa, znajdujące się w ścisłym związku, etapy teologii trynitarnej:
pierwszy to usprawiedliwienie wiary oparte na Piśmie Świętym, Tradycji
i Nauczycielskim Urzędzie Kościoła; drugi zaś to poznanie „bardziej wewnętrzne samej prawdy”.42 Począwszy od nominalistycznych kierunków
myślenia zagubiono tę równowagę, którą dzisiaj współczesna teologia
Zob. tamże, s. 344.
Zob. L. Serenthà, Verità e storia nella teologia trinitaria di K. Rahner, „La
Scuola Cattolica” 1979 nr 107, s. 131.
42
Zob. F. Bourassa, dz. cyt., s. 339-340.
40
41
21
Dariusz Kowalczyk SJ
22
powinna odnaleźć. Trzeba zsynchronizować dwa etapy teologicznego
poszukiwania, aby nie zatrzymać się w zbliżaniu do misterium „Boga
żywego” i „Boga żyjących”, Trójcy immanencji i Trójcy ekonomii. Nie
jest zatem nieunikniona ani pożądana ewolucja refleksji teologicznej,
która – jak napisał Stanisław C. Napiórkowski – „kieruje się od Boga
in se ku Bogu ad nos, od Boga transcendencji, ku immanencji, od Boga
zamkniętego w sobie ku Bogu otwartemu w naszą stronę, od Boga in se
i ad nos ku Bogu wyłącznie ad nos”.43 Teolog nie powinien tracić kontaktu z historią zbawienia, ale nie powinien też bać się wykorzystywać
różnych filozofii, by zgłębiać tajemnicę Boga w sobie. Punktem wyjścia
pozostaje historia Jezusa z Nazaretu, ale teologia trynitarna nie powinna
ograniczać się do niej. Co więcej, spekulatywna refleksja nad Trójcą
immanentną może – jak to już zauważyliśmy – pomóc lepiej zrozumieć
Trzech działających w historii zbawienia. Podobną ideę znajdujemy
u Josepha A. Brackena, który uważa, że spekulatywne wysiłki teologów,
by zrozumieć Trójcę immanentną, „nie są jakąś grą słów dla intelektualnej
elity w Kościele. Wręcz przeciwnie, jakaś teoria Trójcy immanentnej,
może być wyzwaniem do ponownego przemyślenia Trójcy ekonomicznej,
co z kolei miałoby wpływ na chrześcijańskie życie i sprawowany kult”.44
Bracken słusznie stwierdza, że nie chodzi o to, by porzucić ontologię
trynitarną na rzecz fenomenologii, ale o to, by znaleźć taką metafizykę,
która pozwoli adekwatnie mówić o Trójcy immanentnej, a zarazem
o relacji Boga ze światem. Jaka metafizyka byłaby tutaj najbardziej
adekwatna? To bardzo inspirujące we współczesnej teologii trynitarnej
pytanie niech pozostanie swoistą konkluzją naszych rozważań, a zarazem
zaproszeniem do dalszych refleksji nad tajemnicą Trójcy ekonomicznej
i Trójcy immanentnej.
God as Such or God for Us, a Dispute
over Immanent Trinity
Summary
The fundamental axiom, K. Rahner’s assertion that the economic Trinity is the
immanent Trinity and vice versa, has had many different interpretations and has been
S. C. Napiórkowski, dz. cyt., s. 219.
J. A. Bracken, Trinity: Economic and Immanent, „Horizons” 1998 nr 1,
s. 11.
43
44
Bóg w sobie czy Bóg dla nas, czyli spór o Trójcę immanentną
the reason for different polemics. One of the opinions states that the bare differentiation
between God for us and God as Such, is in itself a mistake. An American theologian
C.M. LaCugna presumes that this differentiation leads to concentrating attention around
abstract deliberation about “God’s inner life” consequently leading to practical indifference
to the Trinitarian dimension of Christian faith. Many theologians, such as for example
Th. Weinandy, disagree with this statement and notice that for the Trinity to exist for us
there has to firstly exist a Trinity, and despite the fact that there is no ontological difference
between the immanent Trinity and the economic Trinity – there exists an epistemological
difference. Ph. Cart also favours the approach of differentiating between the immanent
Trinity and the economic Trinity and argues that we should agree to the existence of two
unreducible, although interdependent, ways of talking about God acting in economy
and in God within God. F. Bourassa states that the theology of the Holy Trinity should
not be reduced to the dogmatism of the history of redemption. He claims that there is no
serious rationale for the theological reflection over the Holy Trinity to be based solely
on the transfer from the redemptive happenings to an analysis of their nature. J. Bracken
shares this attitude and states that the speculative endeavours of scholars to understand the
immanent Trinity are not some intellectual game of theologians but a pursuit which can
result in a challenge of having to rethink the economic Trinity. It is not about abandoning
the Trinitarian ontology in favour of telling a redemptive history but about finding the
metaphysics that would be the most adequate to talk about the Trinity in its two epistemologically different dimensions.
23
Dariusz Kowalczyk SJ
24
Tajemnica Trójcy Świętej w ujęciu Mariusza Wiktoryna
StBob 3 (2011) s. 25-40
Tajemnica Trójcy Świętej w ujęciu
Mariusza Wiktoryna
Ks. Arkadiusz Baron
Uniwersytet Papieski Jana Pawła II
Kraków
1. Status quaestionis
Mariusz Wiktoryn, zwany Afrykańczykiem, urodził się ok. 290/300 r.
O jego dzieciństwie i młodości nie mamy żadnych wiadomości. Na arenie
historycznej pojawił się w połowie IV w. w Rzymie, jako uznany retor, gramatyk i filozof. Pod koniec życia nawrócił się na chrześcijaństwo i rozpoczął
etap swojej twórczości teologicznej. Dogłębna znajomość języka greckiego,
z którego tłumaczył wcześniej na język łaciński trudne pisma neoplatoników, sprawiła, że jest on wyjątkowym myślicielem, a z punktu widzenia
odwagi tworzenia neologizmów w zasadzie jedynym łacińskim twórcą
w IV w.1 To właśnie on udostępnił Zachodowi niektóre dzieła Arystotelesa
i Porfiriusza.
Jego chrześcijańskie dzieła dzielimy na teologiczne i egzegetyczne.
Pierwsze związane są z kontrowersjami trynitarnymi w połowie IV w.,
a drugie stanowią wyjaśnienie niektórych listów Pawłowych – zachowały
się komentarze do Galatów, Efezjan i Filipian. Jego życie i twórczość szerzej
opisuję w artykule pt. Mariusz Wiktoryn – człowiek i jego dzieło.2
Zainteresowanie Mariuszem Wiktorynem od czasów jego życia aż do
połowy XX w. było małe, m.in. z powodu zawiłego stylu i trudności podejmowanych zagadnień. Z jednej strony opierał się on na trudnych wypowiedziach
neoplatoników nieznanych wcześniej w szacie łacińskiej, a z drugiej dążył
do precyzyjnego wyjaśnienia z filozoficznego punktu widzenia najbardziej
zawiłych kwestii dotyczących tajemnicy Boga.
Por. Ch. O. Tommasi Moreschini, Linguistic Coinages in Marius Victorinus’
Negative Theology, SP 2006 nr 43, s. 505-510.
2
Tekst zamieszczony w ŹMT nr 13, s. 5-65; por. także Łacińskie komentarze
do Listu do Tytusa (Ambrozjaster, Hieronim, Pelagiusz) na tle recepcji myśli
Pawłowej w starożytności, ŹMT 28, Kraków 2003, s. 22-25.
1
25
Ks. Arkadiusz Baron
26
Warto uzupełnić, że nawet na Wschodzie w pierwszej połowie IV w.
pisarze chrześcijańscy rzadko korzystali z ksiąg neoplatońskich, które dotyczyły zawiłych kwestii relacji i hierarchii hipostaz, choć mieli je w wersji
greckiej. Tymczasem na Zachodzie neoplatonizm zasymilował z teologią
św. Augustyn, który pisze, że zapoznał się z myślą neoplatońską z łacińskich
przekładów Mariusza Wiktoryna.3 Jeśli uwzględnimy fakt, że Augustyn słabo
znał grekę, to właśnie dzięki tym przekładom mógł w ogóle zapoznać się
z tego typu myśleniem. Wiadomo, że zdobytą w ten sposób wiedzę Augustyn
wykorzystał przy opracowywaniu zagadnień teologicznych, w tym także
prawdy o Trójcy Świętej. Jednakże ich tłumacz poszedł w zapomnienie i tak
było mniej więcej do połowy XX w.
Pisma Mariusza Wiktoryna badaczom starożytności i teologii przywrócili Paul Henry oraz Pierre Hadot publikacjami na temat jego życia i dzieła,
a przede wszystkim wydaniem krytycznym jego dzieł teologicznych.4 Są to:
List Kandyda arianina do Mariusza Wiktoryna o zrodzeniu w Bogu (Cand.);
Odpowiedź Wiktoryna do Kandyda (Ad Cand.); Drugi List Kandyda do
Wiktoryna; księgi Adversus Arium IA, IB, II, III i IV (AA); O homousios
oraz trzy hymny.5 Wszystkie one powstały w latach 358-363, mają charakter
polemiczny i stanowią próbę opisania tajemnicy Trójcy Świętej przeciwko
najróżniejszym odmianom arianizmu i monarchianizmu.
Problemem koncepcji Trójcy Świętej u Mariusza Wiktoryna zajmował się w pierwszej połowie XX w. D. Rosato.6 Następnie, już w okresie
pojawienia się wydań krytycznych, problem ten podjęli m.in. P. Hadot
i nieco później A. Ziegenaus.7 Niemal równocześnie pojawiło się kilka artykułów omawiających szczegółowe kwestie interesującego nas tematu bądź
Por. Św. Augustyn, Wyznania, VIII, 2, 3 tłum. Z. Kubiak, Warszawa 1982,
s. 132: „Czytałem kilka książek filozofów platońskich, przełożonych na łacinę przez Wiktoryna, który niegdyś był retorem w Rzymie, a umarł, jak
słyszałem, jako chrześcijanin”.
4
Por. np. P. Henry, The „Adversus Arium” of Marius Victorinus, thefirst systematic exposition of the doctrine of the Trinity, JThS 1950 nr 1, s. 42-55;
P. Hadot, P. Henry, Marius Victorinus, Traités théologiques sur la Trinité,
SCh 68, Paris 1960 (M. Meslin, recenzja, RHR 1963 nr 164, s. 96-98).
5
Ich wydania krytyczne i przekłady por. ŹMT 13, s. 71-73; wydanie polskie
hymnów: Mariusz Wiktoryn, Hymny o Trójcy Świętej, tłum. i oprac. T. Stępień, STV 1999 nr 2, s. 2, 7-26.
6
Por. D. Rosato, La dottrina trinitaria di Mario Vittorino africano, Napoli
1942.
7
Por. P. Hadot, L’image de la Trinité dans l’âme chez Victorinus et chez saint
Augustin, SP 1962 nr 6, s. 409-442; A. Ziegenaus, Die trinitarische Ausprägung der göttlichen Seinsfülle nach Marius Victorinus, Ausburg 1972,
s. 376 (Ch. Kannengiesser, recenzja, RHE 1978 nr 73, s. 666-669).
3
Tajemnica Trójcy Świętej w ujęciu Mariusza Wiktoryna
pośrednio z nim związanych. Autorami, których należy tu wspomnieć, są:
B. de Margerie, L. Abramowski, Mary T. Clark, Manlio Simonetti oraz
Nello Cipriani.8 Koncepcje Trójcy Świętej w komentarzach do listów Pawłowych Wiktoryna omawia pokrótce Giacomo Raspanti.9 W ostatnich latach
omawianym przez nas problemem zajmowali się m.in. John Voelker oraz
Chiara Moreschini,10 a z polskich badaczy ks. Tadeusz Stępień.11 Również
ja pisałem na temat koncepcji Trójcy Świętej u Wiktoryna oraz jej źródłach.
Pierwszy raz w ramach ogólnego wprowadzenia do jego życia i twórczości,
a drugi raz przy okazji omawiania anonimowego komentarza do Parmenidesa,
z którego prawdopodobnie zaczerpnął on niektóre idee swojego objaśnienia
tajemnicy Trójcy Świętej.12
2. Koncepcja Trójcy a problem zrodzenia w Bogu w polemice antyariańskiej
Zainteresowania neoplatoników oscylowały wokół pojmowania tego,
co Platon nazywał dobrem najwyższym, a Arystoteles pierwszą przyczyną
rzeczywistości. Poszukiwali oni odpowiedzi na pytanie dotyczące bytu absolutnie prostego, zwanego Jednią, Jednym (po grecku: hen), w którym nie
Por. B. de Margerie, La doctrine de saint Augustin sur l’Esprit Saint comme
communion et source de communion, „Augustinianum” 1972 nr 12, s. 107-119; L. Abramowski, Trinitarische und christologische Hypostasenformeln,
„Theologie und Philosophie” 1979 nr 54, s. 42nn.; M. T. Clark, A Neoplatonic commentary on the Christian Trinity. Marius Victorinus, Neoplatonism and Christian Thought, Studies in Neoplatonism 3, State University of New York Press, Albany 1981, s. 24-33; M. Simonetti, All’origine
della formula teologica una essenza – tre ipostasi, „Augustinianum” 1974
nr 14, s. 173-175; Il Concilio di Alessandria del 362 e l’origine della formula
trinitaria, „Augustinianum” 1990 nr 30, s. 353-360; N. Cipriani, Le fonti
cristiane della dottrina trinitaria nei primi Dialoghi di s. Agostino, „Augustinianum” 1994 nr 34 II, s. 253-312.
9
Por. G. Raspanti, Mario Vittorino esegeta di S. Paolo, Palermo 1996, s. 148-153.
10
Por. J. Voelker, An Anomalous Trinitarian Formula in Marius Victorinus’
Against Arius, SP 2006 nr 43, s. 517-522; Ch. O. Tommasi Moreschini, dz.
cyt., s. 505-510.
11
Por. T. Stępień, Jednia i egzystencja. Filozoficzne aspekty egzystencjalne
w „Traktatach teologicznych o Trójcy Świętej” Mariusza Wiktoryna, NAVO,
Warszawa 1997.
12
Por. A. Baron, Mariusz Wiktoryn – człowiek i jego dzieło, s. 37-40; tenże,
Neoplatońska idea Boga a ewangelizacja. Analiza anonimowego komentarza do „Parmenidesa” Platona na tle myśli plotyńsko-porfiriańskiej, Kraków 2005, s. 335-339.
8
27
Ks. Arkadiusz Baron
28
można wydzielić już żadnych części. Krótko mówiąc, używając terminologii
porfiriańskiej, pytali oni o to, jakie jest w swojej istocie „czyste bycie”.13
Warto zapytać, jak w ogóle można sobie wyobrazić czyste bycie,
absolutnie niezłożoną henologiczną rzeczywistość, o której można by coś
powiedzieć, skoro każde orzeczenie, nawet to najprostsze, że ona jest, już
jest jej podwojeniem na byt oraz na fakt istnienia. Czy w ogóle można sobie
wyobrazić byt absolutnie prosty i niezłożony? Z drugiej strony, skoro istnieją
byty złożone, to jak one mogłyby istnieć, gdyby nie istniały byty od nich
prostsze? Oczywiście, nie szukali oni bytu absolutnie prostego w znaczeniu
najmniejszego budulca rzeczywistości (atom), ale w sensie źródła i zasady.
Tradycja platońska uznawała Boga za jeden z bytów – wprawdzie za byt
najwyższy, ale w każdym razie byt. Tymczasem Plotyn stwierdził, że Bóg nie
jest ani jednym z bytów, ani nie należy do nie-bytów. Oczywiście wynikało to
z faktu transcendencji Boga wobec wszystkiego, co istnieje. Mariusz Wik­toryn
zaadap­tował do swojej teologii porfiriański model bytów i nie-bytów.14 Model
ten jest połączeniem myśli platońskiej ze stoickim schematem rzeczywistości.
Ontologia stoicka stanowiła przykład „nominalizmu”. Stoicy klasyfikowali
pojęcia a nie byty realne. Zaś neoplatonizm porfiriański był realizmem i za
Platonem porządkował byty realne, a więc uważał, że porządek bytów jest
realny, a nie – jak u Arystotelesa i stoików – tylko logiczny. Bóg w myśli
porfiriańskiej zajął miejsce stoickiego ti/ i jest nie-bytem w odniesieniu do
całej rzeczywistości. Jeśli mówi się o czymś, że istnieje, to w odniesieniu do
Boga nie można stwierdzić tego samego, ale z konieczności trzeba powiedzieć, że nie istnieje, ponieważ nie można porównywać sposobu „istnienia”
Boga do sposobu istnienia czegokolwiek innego.
Dlatego, zdaniem Mariusza Wiktoryna, Bóg jednocześnie istnieje
i nie istnieje: istnieje, ponieważ jest przyczyną wszystkiego, co istnieje, a
nie istnieje, ponieważ przekracza znaną nam kategorię istnienia, przekracza
zarówno byty, jak i nie-byty.15 Bóg jest absolutnie transcendentny i dlatego
Wiktoryn określa Go typowo dla neoplatonizmu porfiriańskiego: „Nie-bytem ponad wszelkim bytem”.16 Bóg sam w sobie jest niepoznawalny i nawet
gdyby chciał siebie objawić ludziom, to ze względu na swoją absolutną
transcendencję ontologiczną jest w sytuacji mówienia o kolorach człowiekowi ślepemu od urodzenia.17 W aspekcie przydatności tego typu myślenia do
teologii trynitarnej trzeba zapytać, czy taki Bóg, „Nie-byt ponad wszelkim
Szerzej tamże, s. 301-319.
Por. Ad Cand. 13, 1 – 14, 5.
Por. tamże, 3.
Por. np. tamże, 13-14; A. Baron, Mariusz Wiktoryn – człowiek i jego dzieło,
s. 30-32.
17
Por. tenże, Neoplatońska idea Boga a ewangelizacja, s. 285-300.
15
16
13
14
Tajemnica Trójcy Świętej w ujęciu Mariusza Wiktoryna
byt” jest samotnym Bogiem, jak ujmował go wcześniej Plotyn,18 czy nie.
Krótko mówiąc, chodzi o możliwość zrodzenia w Bogu. To pytanie nurtowało
chrześcijan właśnie w czasie kontrowersji ariańskiej.
W połowie IV w., gdy Mariusz Wiktoryn tworzył swoje chrześcijańskie dzieła, chociaż spory teologiczne koncentrowały się wokół pojęcia homousios, to w istocie chodziło o możliwość i o pojęcie zrodzenia
w Bogu.19 Utrzymywano, a czynili to także arianie, że Bóg jest niezrodzony,
a rozumiano to w sensie, że jest niestworzony. Nic dziwnego, że skoro Syn
jest zrodzony, to nie jest niestworzony ani równy Ojcu, ani z Nim współistotny, ani współwieczny. Takie rozumienie zrodzoności i niezrodzoności
wprawdzie dobrze oddawało istotę Boga, bo oddzielało Go wyraźnie od
stworzenia, potwierdzało Jego niezmienność i jedyność w znaczeniu ścisłego monoteizmu, ale w aspekcie teologii trynitarnej nie dopuszczało prawdy
o Bogu Trójjedynym, a na polu chrystologicznym nieuchronnie prowadziło do
zaprzeczenia bóstwa Chrystusa, gdyż w myśl tak przyjętej zasady zrodzony
Syn Boży nie może być Bogiem.20
Ariańskie rozumienie zrodzenia w Bogu Mariusz Wiktoryn omawia
w pierwszym liście, który rzekomo otrzymał od Kandyda, prawdopodobnie
fikcyjnego rozmówcy. Oczywiście przyjmując, że Bóg jest niezrodzony
i że w Bogu nie można mówić o żadnym sposobie zrodzenia,21 Kandyd
wyprowadza wniosek chrystologiczny, że Chrystus, chociaż jest w pełni
doskonały, to skoro został zrodzony, musi być stworzeniem.22 W ten sposób
zostaje potwierdzona absolutna niezłożoność w Bogu23 oraz to, że zrodzenie
w Bogu jest niemożliwe, ponieważ każdy sposób zrodzenia implikowałby
w Nim zmianę. Jeżeli proces zrodzenia byłby wyłącznie wewnętrznym ruchem
w Bogu, to nie można, według Kandyda, w ogóle mówić o zrodzeniu. Jeżeli zaś
ma się na myśli jakikolwiek ruch na zewnątrz, to Syn nie może być identyczny
z Ojcem ze względu na absolutną prostotę i niezłożoność Boga. W pierwszym
przypadku zrodzenie byłoby właściwie manifestacją Ojca, a w drugim nie
wchodziłaby w rachubę ich współistotność. Kandyd wyciągnął z tego wniosek, że w takim razie zrodzenie w Bogu jest w ogóle niemożliwe.24
Z przedstawionego przez Mariusza Wiktoryna rozumowania Kandyda
wynika, że dowiedzenie bóstwa Chrystusa domaga się wykazania możliwości
Por. tamże, s. 174-175.
Świadczy o tym m.in. tytuł listu Kandyda do Mariusza Wiktoryna De generatione divina ; por. CSEL 83/1, 1 w. 3.
20
Por. A. Baron, Mariusz Wiktoryn – człowiek i jego dzieło, s. 32-33.
21
Por. Cand. 1-9.
22
Por. tamże, 10-11.
23
Por. tamże, 3.
24
Por. tamże, 7, 3: „Nulla generatio a deo”; 9, 18: „A deo igitur nulla generatio”.
18
19
29
Ks. Arkadiusz Baron
30
zrodzenia w Bogu, zrodzenia kogoś współistotnego, numerycznie tożsamego
i jednocześnie w jakimś aspekcie odróżniającego się od rodziciela.
W odpowiedzi Kandydowi Mariusz Wiktoryn stwierdza, że heretycy
nie znają zrodzenia Bożego, ale to nie oznacza, że jest ono niemożliwe. Dla
człowieka może nie być łatwe zrozumienie samej takiej możliwości, a cóż
powiedzieć o poznaniu procesu zrodzenia w Bogu, który to proces pozostaje
niedo­stępny dla umysłu ludzkiego. Według Wiktoryna można go jednak poznać
za pośrednictwem Ducha Świętego.25
Mariusz Wiktoryn rozróżnia trzy zasadnicze sposoby bycia ojcem: ojco­
stwo prawdziwe, ze względu na naturę oraz przez adopcję.26 Jest świadom,
że słowo „ojciec” jest wieloznaczne. O innych sposobach ojcostwa pisze
m.in.: „Sposób życia, wiek, nauczanie, i jak mówi Paweł: Ja was zrodziłem
(1 Kor 4, 15)”.27 W komentarzu do Listu do Galatów pisze: „Z różnych względów mówi się o dzieciach: ze względu na miłość, ze względu na naturę, ze
względu na krew, jak również ze względu na religię (…) albo ze względu na
chrzest, będący nowym narodzeniem”.28
Ojcostwo prawdziwe przysługuje, jego zdaniem, tylko Bogu. Tylko Bóg
jest prawdziwym ojcem i tylko Logos jest prawdziwym Synem Bożym, bo ma
naturę tożsamą z Ojcem. Ludzie, podobnie jak i cały świat zwierzęcy, rodzą
potomstwo, które ma tylko taką samą naturę.29
Zrodzenie Syna Bożego jest podwójne: pierwsze zrodzenie z Ojca
łączy Wiktoryn ze stworzeniem świata, a drugie z wcieleniem, które jest
raczej przyjęciem ciała a nie zrodze­niem w sensie zaistnienia.30 Zrodzenie
odwieczne zaczyna się wraz z pierwszym ruchem Logosu. Ojciec jest by­ciem
Por. AA IA, 18, 28-30.
Por. Ad Cand., 30, 28: „Veritate, natura, positione”.
27
Tamże, 30, 32-34: „ut moribus, ut aetate, ut disciplina et ut Paulus dicit: ego
vos genui”; por. także Kom. Ef 1, 4, 214-225; 1, 7, 48-74; 2, 3, 20-24; 3, 5,
7-8; 3, 15.
28
Kom. Ga 4, 18, 7-10: „Quoniam multis modis filii dicuntur, nunc caritate,
nunc natura, nunc sanguine, nunc etiam religione (…) sive quia per baptismum, cum regeneratio fit”, tłum. A. Baron, Mariusz Wiktoryn – człowiek
i jego dzieło, s. 225.
29
Por. Ad Cand., 30, 28-32: „Secundum veritatem, esse filium hoc ipso quod
est substantia est et idcirco ipsum et simul et eiusdem substantiae est, quo
modo et deus et lo/goj est pater et filius. Natura autem filius in animalium
generatione. Positione vero ut adoptione”.
30
Por. AA IA, 24, 2-6: „�������������������������������������������������
��������������������������������������������������
Duplex enim generatio eius, una quidem in divinitatem et in filietatem, occulta, divina et quae fide intellegatur, alia autem in
carnem venire et ferre carnem. Illa quidem sola generatio a deo, potentiae
manifestatio; ista autem, acceptio magis carnis, non generatio”.
25
26
Tajemnica Trójcy Świętej w ujęciu Mariusza Wiktoryna
w mocy (Ojciec – esse), które staje się byciem w akcie (Syn – sic esse).31
Przejście z jednego stanu do drugiego Wiktoryn określa jako samo-zrodzenie,32
w którym następstwo jest właściwie logiczne, a nie chronologiczne. Opisuje
je, używając określeń ineffabilem generationem, ineloquibili motu genuit, aż
do stwierdzenia, że zrodzenie dokonało się bez żadnego ruchu (sine aliquo
motu).33 Zrodzony jest identyczny z Rodzicem, w którym preegzystował, ale
nie chodzi o zwykłą manifestację siebie samego ze strony Rodzica. Jako esse
jest On w stanie bezruchu, zrodzony zaś (sic esse) jest ru­chem. Pojęcie ruchu
staje się pojęciem zasadniczym do rozróżnienia esse i sic esse. Wszystkie
relacje między bytami zostają wyjaśnione w terminach ruchu, wszystkie
istnie­jące rzeczy stanowią rezultat ruchu (Zrodzony jest demiurgiem, czyli
stwórcą, przez którego i w którym Bóg stwarza świat). „Esse jest bezruchem,
a życie i rozumienie, które preegzystują w esse, objawiają się za pośrednictwem
ruchu. Ruch ten jest jedyny: albo jako życie, albo jako rozumienie. Esse jest
bez egzystencji, bez substancji, bez inteligencji, nieokreślone i bezmierne,
bezkształtne, bez jakości, koloru i formy. Takie esse jest samo w sobie niepoznawalne. Jednakże esse pozbawione jakiejkolwiek formy (omnibus formis
carens) zawiera w sobie wszystko i jest prazasadą wszystkich zasad (omnium
praeprincipium, omnium intellegentiarum praeintellegentia). Wynika stąd,
że życie i inteligencja nie wywodzą się z niczego, lecz preegzystując w esse
jako cessans motus przejawiają się jako życie, czy inteligencja właśnie w ruchu. Esse jest podobne do punktu stałego, z którego emanuje życie (wyjście)
w formie sferycznej, aby powrócić do centrum jako inteligencja (powrót)”.34
W ten sposób Ojciec był zawsze i zawsze był Syn; Ojciec jest jeden
i jeden jest Syn, zjednoczony w sposób nie do rozdzielenia z Ojcem, równy
Mu i zarazem różniący się od Niego, bo identitas nie oznacza ipseitas; Ojciec
Por. AA IA, 29, 21-23.
Por. Ad Cand., 22, 11-12: „Ex se genito motu”; AA IA, 4, 10: „Generatio sui
ipsius”; 32, 3-5: „A se se movens pater, a se se generans filius, sed potentia
patris se se generans filius: voluntas enim filius”; IV, 20, 30: „Sua motione”;
IV, 21, 7: „A se orta”; AA III, 17, 15-17: „Intus motus et au)to/gonoj motus...”;
IV, 13, 5-7: „Anima au)to/go, id est suo et a se sibi orto, motu fertur et au)
toki/nhtoj dicitur, unde et a)eiki/nhtoj”. Wpływ Porfiriusza na te poglądy por.
Arkadiusz Baron, L’inno cristologico Phil. 2, 5-11 nell’esegesi di Mario
Vittorino. Studio analitico, Roma 1994, s. 123 szczególnie przyp. 21. Idea
samozrodzenia, zdaniem P. Hadot, odróżnia myśl Mariusza Wiktoryna od
koncepcji Plotyna, który podkresłał transcendencję Rodziciela względem
zrodzonego; por. P. Hadot, Porphyre et Victorinus, Paris 1968, s. 443-444.
33
Określenia takie stosuje Mariusz Wiktoryn m.in. w: Ad Cand., 2, 22. 26; 16,
26; AA IA, 4, 4. 10; IV 21, 20-21; 27, 14.
34
Por. A. Baron, Mariusz Wiktoryn – człowiek i jego dzieło, s. 33-35; por. AA
IB, 49, 25-30; 57, 30-33; 60.
31
32
31
Ks. Arkadiusz Baron
i Syn są współistotni i absolutnie transcendentni wobec stworzeń.35 Prawdę tę
Wiktoryn powtarza, odwołując się dosłownie lub parafrazując słowa Janowe:
„In patre filius et in filio pater” (J 14, 10), które często powtarza.36
3. Koncepcja Trójcy a problem rozróżnienia hipostatycznego
w Bogu w polemice antymonarchiańskiej
32
W połowie IV w., gdy Wiktoryn tworzył dzieła teologiczne, na Wschodzie głównym problemem teologicznym nie była już kontrowersja ariańska
w formie potępionej na synodzie w Aleksandrii w 323 r., ale zagrożeniem
dla niedopracowanej jeszcze werbalnie prawdy o Trójcy był modalizm,
czyli brak rozróżnienia w Bogu realnych różnic osobowych. Wprawdzie był
to nurt potępiony dużo wcześniej, ale wciąż odżywał w różnych wersjach
i odcieniach.37 Jednym z jego przedstawicieli był wówczas Marceli, biskup
Ancyry.38 Stanowisko modalistów, podobnie jak poglądy arian i wszystkich
ugrupowań, które utrzymywały, że w Bogu nie ma możliwości zrodzenia,
wypaczało oczywiście prawdę wiary o Bogu zarówno w aspekcie trynitarnym,
jak i chrystologicznym. Anomejczycy, których zgromadził synod w Sirmium
w 357 r. twierdzili, że nie ma żadnej wątpliwości, że Ojciec i Syn stanowią
dwie osoby i że Ojciec jest większy od Syna pod względem czci, godności,
chwały, majestatu i imienia.39 Jednocześnie podkreślali, że Trójca stanowi
najważniejszą sprawę naszej wiary.40 A zatem istota problemu tkwiła nie tyle
Por. AA IV, 26, 4-13: „Esse, vivere, intellegere in deo esse sunt, exsistentia
autem, vita, intellegentia forma sunt, actu enim interiore et occulto eius quod
est esse, vivere, intellegere. Intus enim ista sunt et occulta magisque supra esse
et supra vivere et supra intellegere deus est, unde et a)nou/sioj [bez substancji]
vel a)nu/parktoj [bez istnienia] et item a)z/ wn [bez życia] et a)n/ ouj [bez poznania] dicitur, praeintellegentia quadam inventus ista, et magis per formam suam
cognitus, sed inherentem et consubstantialem sibi; et hoc est quod est quod in
patre est filius (por. J 14, 10). Quod cum ita sit, est i d e m filius quod pater”.
Ważny jest tu wniosek Wiktoryna, który na końcu używa słowa idem a nie
ipse, chociaż dotyczy to wewnętrznego zrodzenia w Bogu.
36
Por. A. Baron, Mariusz Wiktoryn – człowiek i jego dzieło, s. 18, przyp. 71.
37
Tego typu herezje określano mianem sabelianizmu, monarchianizmu, patrypasjanizmu itp.
38
Por. AA IA, 28, 32-42; 22, 21.
39
Por. Sirmium (357), Symbolum sirmiense II (a. 357), 4; SCL 1, 209 ww. 5nn.:
„Nulli potest dubium esse, Patrem honore, dignitate, claritate, maiestate et
ipso nomine Patris maiorem esse Filio”. Mariusz Wiktoryn cytuje to zdanie
w AA IA 9, 14-15: „����������������������������������������������������������
�����������������������������������������������������������
Primum non est illud Arrii dogma, quod maior est pater dignitate, potentia, claritate, divinitate, actione”; por. Hilary z Poitiers, De synodis 11, PL 10, 489A; Atanazy z Aleksandrii, De synodis 28, 7, PG 26, 741C.
40
Por. Sirmium (357), Symbolum sirmiense II (a. 357), 6; SCL 1, 209 ww. 17-18: „Totius fidei et illa confirmatio, quod trinitas semper servanda est”.
35
Tajemnica Trójcy Świętej w ujęciu Mariusza Wiktoryna
w samej prawdzie o Trójcy, ile w jej rozumieniu i interpretacji. Rok później
na synodzie w Ancyrze Bazyli, biskup tego miasta, zaproponował twierdzenie
pośrednie, że Syn jest podobny do Ojca, ale pod względem Oksii,41 by w ten
sposób wyrazić Jego prawdziwe bóstwo i zarazem podkreślić zróżnicowanie
Ojca i Syna, bo „podobny nie może być nigdy tożsamy z tym, do kogo jest
podobny”.42
Przedstawione stanowisko Bazylego z Ancyry dla starego filozofa Mariusza Wiktoryna było jednak nie do przyjęcia, ponieważ, jego zdaniem, nie
można w ogóle mówić o podobieństwie pod względem natury czy substancji, ale jedynie pod względem przypadłości.43 Zaproponowane rozwiązanie
Bazylego z Ancyry było w rzeczywistości pozorne, a problem rozróżnienia
Ojca i Syna w Bogu pozostawał nadal aktualny.
W celu wyrażenia rozróżnienia osobowego w Bogu Mariusz Wiktoryn
posłużył się triadą neoplatońską esse–vivere–intellegere, a ściślej mówiąc
rozbudowaną z niej enneadą porfiriańską. Enneada ta rzeczywiście może
dawać jakieś poczucie wtajemniczenia z bóstwem, skoro zgodnie ze świadectwem Jana Lydosa, Porfiriusz dostrzegał w niej liczbę Bożą.44 Enneada
(potrójna triada) oparta na triadzie esse–vivere–intellegere przedstawia się
następująco:
Pierwsza triada:
Druga triada:
Trzecia triada:
esse
esse
esse
vivere
vivere
vivere
intellegere
intellegere
intellegere
„Być”, „żyć”, „myśleć” zawierają się wzajemnie i wszystkie trzy są
w dwóch pozostałych. Poszczególne triady enneady rozróżnia się jedynie na
zasadzie predominacji.45 Linie horyzontalne ukazują jedność natury bóstwa,
a linie wertykalne wewnętrzne różnice hipostatyczne.
Por. Ancyra (358), Epist. synodalis, 4-5; SCL 1, 212: o(moi/ou kat' ou)sian);
214: kaq' o(moio/thta th=j e(autou= ou)si/aj pa/ntwj to\n e)c au)tou= e)/xwn gegen
nhme/non vi(o/n.
42
Ancyra (358), Epist. synodalis, 8, tłum. A. Baron, SCL 1, 218 ww. 16-17.
43
Por. AA IA, 23, 15-18: „Substantia autem, secundum quod substantia est, non
recipit similem esse secundum quod substantia est, non recipit similem esse
aut dissimilem. Iuxta quod autem receptibilis est qualitatis, similis aut dissimilis dicitur”.
44
Jan Lydos, De mensibus, IV, 122, Wünsch 159, 5: qei=oj o( th=j e)nnea/doj a)
riqmo\j e)k triw=n tria/dwn plhrou/menoj kai\ ta\j a)kro/thtaj th=j qeologi/aj
kata\ th\n Xaldai+kh\n filosofi/an, w(/j fhsin o( Porfu/rioj, a)posw/zwn.
45
Por. AA IV, 21, 26-31: „Tridu/namoj est deus, id est tres potentias habens, esse,
vivere, intellegere, ita ut in singulis tria sint sitque ipsum unum quodlibet tria,
41
33
Ks. Arkadiusz Baron
34
„Czyste Jedno” z jednej strony jest triadyczne w sensie ontologicznym,
ale pozostaje henotyczne w sensie epistemologicznym, to znaczy nie jest
ono w żaden sposób określone i dlatego można powiedzieć, że nie jest ani
w bezruchu, ani w ruchu; ani tożsame, ani różne; ani nie jest w sobie samym,
ani w niczym innym. Jednocześnie „czyste Jedno” w sensie epistemologicznym jest triadyczne, bo jest rozpoznawane w swojej absolutnej całości jako
istnienie, jako życie i jako poznanie, jakkolwiek w sensie ontologicznym
pozostaje henotyczne. To ono właśnie stanowi naturę Bożą, która pozostaje
niepoznawalna i niewyrażalna w żaden inny sposób prócz hipostatycznego,
czyli w stanie triadycznego rozróżnienia. A zatem poszukiwany byt absolutnie prosty jest rzeczywistością triadyczną. Porfiriusz opiera ją na diadzie
bezruch–ruch, ale jedynie w sensie logicznym, bo w sensie ontologicznym,
a nawet epistemologicznym, pozostaje henotyczna, to znaczy w żaden sposób
nieokreślona. Poszukiwany byt absolutnie prosty i niezłożony okazał się
troisty: istnieje, żyje i myśli, lepiej: jest istnieniem, życiem i myślą, a jeszcze lepiej: jest ponad istnieniem, ponad życiem i ponad myślą, oczywiście
w znaczeniu transcendencji.46
Wpływ pojęć Porfiriusza oraz myśli neoplatońskiej na chrześcijańską doktrynę o Trójcy Świętej omawia Salvatore Lilla.47 Podejmuje on ten
problem w szerokim kontekście historyczno-teologicznym, ukazując paralele między myślą Plotyna i Porfiriusza, a doktryną trynitarną Klemensa
Aleksandryjskiego, Orygenesa, Ojców Kapadockich, Synezjusza i PseudoDionizego Areopagity. Omawia też wykorzystanie myśli Porfiriusza przez
Ojców greckich: Euzebiusza z Cezarei, Metodego, Bazylego Wielkiego,
Cyryla Aleksandryjskiego, Nemezjusza z Emezy i Teodoreta z Cyru, jak
również Ojców łacińskich: Mariusza Wiktoryna, Ambrożego z Mediolanu
i Augustyna z Hippony.
To właśnie Mariusz Wiktoryn zauważył, że filozofia neoplatońska
typu porfiriańskiego może się przysłużyć do wyobrażenia sobie tajemnicy
Trójcy. Jeśli „być” nie da się oddzielić od „żyć”, ani odwrotnie, gdyż jedno
i drugie wzajemnie się warunkują, a w przypadku bytu rozumnego pojawia
się dodatkowo konieczność świadomości „bycia” oraz „życia”, czyli „poznania–rozumienia”, to w odniesieniu do Boga, który jest jedyny, oznacza to Jego
nomen, qua se praestat, accipiens (...) Triplex igitur in singulis singularitas
et unalitas in trinitate”; AA IV, 30, 42-44: „De eo enim quod diximus patrem,
esse vivere intellegere, exsistentia genita est ut vita, intellegentia”; Comm. in
Phil., 2, 6-8, 19-21: „Deum esse in eo quod est ipsum principale esse, esse
autem ipsum quod est principale habere vivere et intellegere”.
46
Por. A. Baron, Neoplatońska idea Boga, s. 322nn.
47
Por. S. R. C. Lilla, Neoplatonic hypostases and Christian Trinity, w: Studies
in Plato and the Platonic tradition: essays presented to J. Whittaker, Ashgate, Aldershot 1997, s. 127-189.
Tajemnica Trójcy Świętej w ujęciu Mariusza Wiktoryna
troistość. Ze swej natury „bycie rozumne” jest według filozofii neoplatońskiej
troiste. Przejawem „bycia” jest właśnie „życie”, które nie mogłoby przejawiać „bycia”, gdyby go samo nie miało, a nawet więcej: nie mogłoby być
„życiem”, gdyby po prostu nie istniało.
Odniesienie troistości bytów rozumnych do Boga nie przedstawia
większej trudności. Mariusz Wiktoryn zestawił esse, rozumiane jako źródło
i początek, z biblijnymi określeniami odnoszonymi do Boga Ojca (np. Wj 3,
14: „Jestem, który jestem”). Podobnie zestawił vivere, rozumiane jako życie
w formie bezokolicznikowej, ze słowami Jezusa: „Ja jestem drogą, prawdą
i życiem” (J 14, 6), i zastosował je do drugiej Osoby Bożej; oraz intellegere,
rozumiane jako zdolność poznania, z biblijnymi określeniami odnoszonymi
do Ducha Świętego, np.: „Duch Prawdy doprowadzi was do całej prawdy”
(J 13, 16); „Tego, co Boże, nie zna nikt, tylko Duch Boży” (1 Kor 2, 11).48
Enneadę porfiriańską (potrójną triadę) esse–vivere–intellegere odniesioną przez Mariusza Wiktoryna do teologii trynitarnej można ująć
w schemat:
Ojciec
Syn
Duch
Święty
BYCIE
BYCIE
BYCIE
ŻYCIE
ŻYCIE
ŻYCIE
ROZUMIENIE
ROZUMIENIE
ROZUMIENIE
Spoczynek
Ruch
Powrót
spoczynek
ruch
powrót
Ojciec jest istnieniem, Syn – życiem, a Duch Święty – poznaniem.49
Jedyną, niepodzielną i absolutnie prostą i niezłożoną naturą Bożą jest triada
bycie–życie–rozumienie, nie w sensie, że Ojciec, Syn i Duch Święty mają
identyczne natury, ale dlatego że istnieje wyłącznie jedna natura Boża dla trzech
Osób Bożych. Nie mówi się tu o trzech odrębnych hipostazach opierających
się na trzech identycznych, ale odrębnych naturach, lecz o trzech nierozłącznych hipostazach opierających się na numerycznie jedynej rzeczywistości,
która jest zarazem henotyczna i triadyczna. Dlatego Bóg jest jeden, chociaż
w trzech hipostazach. W Ojcu predominuje „Bycie”, ale Jego naturą
jest być–żyć–rozumieć. Zawiera ona w sobie „Życie” oraz „Rozumienie”.
Podobnie można orzec o Synu i o Duchu Świętym. Krótko mówiąc, jedyny
Bóg jest z natury swojej troisty: jest jednocześnie i nierozdzielnie istnieniem,
Szerzej na ten temat zob. A. Baron, Mariusz Wiktoryn – człowiek i jego
dzieło, s. 37-40.
49
Por. np. AA III, 9, 1-4: „Hoc igitur satis clarum faciet esse quod pater est et
vitam quod est filius et cognoscentiam quod est spiritus sanctus”.
48
35
Ks. Arkadiusz Baron
36
życiem i poznaniem.50 Istnienie, życie i poznanie stanowią w Bogu trzy fazy
tego samego działania, dzięki któremu stan czystego istnienia przechodzi
w stan życia, a następnie w stan samopoznania. Substancjalizacja Boga, czyli
przejście z a)nou/sion do e)nou/sion, o której pisze Porfiriusz w zachowanym
fragmencie komentarza do Parmenidesa Platona (XII, 5n.) realizuje się właśnie w tym potrójnym działaniu.51
Dlatego Wiktoryn podkreśla, że wszystko pochodzi od Ojca (od esse).
W Synu, mającym tożsamą naturę, predominuje „Życie”, czyli „Ruch” zarówno wewnątrz Boga, jak i na zewnątrz.52 Syn Boży – Chrystus, wewnątrz
Boga, stanowi o wewnętrznym życiu Boga, nie łamiąc ani Jego prostoty, ani
niezłożoności. Chrystus na zewnątrz Boga jest twórcą tego wszystkiego, co
określamy słowem „świat”. Objawienie potwierdza, że Bóg stwarza wszystko
przez Chrystusa (J 1, 3); że Bóg objawia się przez Syna bądź w Synu, czyli
w „Życiu” (J 14, 6: „Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej jak tylko przeze
Mnie”; J 1, 18; Wj 33, 20. 23: „Boga nikt nigdy nie widział”; J 14, 9: „Kto
mnie zobaczył, zobaczył także i Ojca”). Analogicznie Syn się wciela, Bóg
wychodzi na zewnątrz siebie (progressio), by w Duchu Świętym, mającym
tożsamą naturę z Ojcem i Synem, w którym predominuje „Poznanie”, podjąć
refleksję skłaniającą do powrotu do esse, czyli do Ojca (regressio).53 Ujęcie
takie jest o tyle użyteczne, że ujmuje zarazem Boga w Jego transcendencji,
jak i immanencji względem człowieka oraz Jego aktywność wewnętrzną, Jego
życie w Nim samym i dla siebie, oraz Jego życie w relacji do stworzeń. Dlatego Bóg jest jedyny i jednocześnie jest Trójcą: jeden Ojciec, jeden Syn i jeden
Duch Święty. Wszyscy trzej wzajemnie się przenikają i są współistotni.54
W komentarzach do listów Pawłowych Wiktoryn prezentuje teologię
chrystocentryczną, określaną mianem pan-chrystyzmu, i nie podejmuje bezpośrednio problemu Trójcy Świętej. „Chrystocentryzm charakteryzujący teologię Mariusza Wiktoryna – piszę we wstępie do wydania jego dzieł egzegetycznych – wyrasta z pojęcia Boga Trójjedynego, od którego Chrystus przychodzi,
którego objawia i do którego wraca. Jego dynamiczny chrystocentryzm opiera
Por. np. Ad Cand., 31, 10-13: „Et sic istorum trium unum et idem exsistentium, una divinitas et non multifida maiestas neque a)nti/qea neque a)/qeia,
sed tria unum et unum tria et ter tria unum et idem et unum et solum est”.
51
Por. A. Baron, Neoplatońska idea Boga, s. 351.
52
Por. np. AA IB, 52, 44-49: ���������������������������������������������������
„��������������������������������������������������
Sic et vita, iuxta quod motio est, filius est factus, manifesta motio a motione patrica, quae in occulto est, quae secundum
primam potentiam exsistentia est. Rursus vita, secundum quod motio est
procedens a patrica motione, et intus et foris est. Sed enim vita motio est.
Vita igitur et intus et foris est”.
53
Por. A. Baron, Mariusz Wiktoryn – człowiek i jego dzieło, s. 38.
54
Por. np. AA III, 9, 7: „In omnibus singulis terna sint”; AA IA, 8, 17: „Omoou/
sioi ergo tres et idcirco in omnibus unus deus” (por. także następne wiersze).
50
Tajemnica Trójcy Świętej w ujęciu Mariusza Wiktoryna
się na jego dynamicznej koncepcji Trójcy Świętej (esse–vivere–intellegere).
(…) Świat odwróciwszy się od Boga zwrócił się ku sobie samemu, czyli ku
nicości, gdyż sam w sobie pozbawiony jest esse–vivere–intellegere. Dlatego
potrzebuje Chrystusa, gdyż tylko w Nim można poznać Boga Trójjedynego
(J 14, 10: On jest w Ojcu, a Ojciec w Nim); tylko w Nim można dojść do
Ojca. (…) Zajęty wyjaśnianiem myśli Apostoła, Wiktoryn nie przedstawia
doktryny o Trójcy, jednakże często odsyła czytelników w tym względzie do
swoich dzieł teologicznych, w których stanowi ona problem centralny”.55
Podobnie, Giacomo Raspanti, omawiając teologię trynitarną, opierając się na
egzegezie listów Pawłowych Wiktoryna, przytacza w zasadzie tylko dygresje
z komentarza do wierszy Flp 2, 6-8 oraz Ef 1, 4.56
Dygresja w komentarzu do Listu do Filipian jest uzasadniona dlatego,
że w dyskusji teologicznej na tematy trynitarne i chrystologiczne wiersze
Flp 2, 6-8 były często cytowane przez homojuzjan (jednym z nich był
wspomniany wcześniej Bazyli z Ancyry). Nic dziwnego, że także w dziełach
Wiktoryna są one najczęściej cytowanym fragmentem listów Pawłowych.57
Mariusz Wiktoryn streszcza w niej swoje poglądy na temat Trójcy Świętej.
Przytoczmy najważniejsze słowa: „[W słowach Flp 2, 6-8] objaśnia się
krótko, że Chrystus istniał zanim zstąpił w ciało oraz jaką posiadał moc
i substan­cję. Powiedziane zostało, że Chrystus jest postacią Boga. (…)
Bóg jest pierwotnym esse. To esse, ponieważ jest pierwotne, posiada życie
i rozumienie. Rozumienie i życie są jakąś formą i obrazem samego istnienia. Skoro Bóg jest istnieniem – co wielu przyjmuje, tym bardziej, że jest
On ponad istnieniem, formą zaś istnienia jest ruch, rozumienie oraz życie
(istnie­nie bowiem przybiera formę i w jakiś sposób definiuje samo siebie,
czyli unaocznia i pozwala poznać esse, które niewidzialne i niepoznawalne
zostaje poznane [właśnie za pośrednictwem] życia i rozumienia) – to owym
esse jest Ojciec. Życie zaś i rozumienie będące w esse są, żeby się tak wyrazić, formą. Dlatego Chrystus jest formą (czyli postacią) Boga. On bowiem
jest życiem, poznaniem i rozumem. Taka jest forma i obraz Boga. Jaką zaś
jest mocą, jakim bóstwem i siłą, wyraźnie zostało stwier­dzone w innym
miejscu. (…) Jeśli w ten sposób łączymy, z konieczności musimy przyjąć, że
w esse zawiera się także inteligencja i życie. Podobnie w Bogu, posiadającym
moc być esse i wszystkim esse udzielać, obecny jest ten, kto poznaje esse
oraz żyje ponad rozumieniem, ponad życiem i ponad istnieniem. Jest nim
Chrystus – Życie, które pochodzi od Boga i w Nim tkwi, a ponieważ jest
Por. A. Baron, Mariusz Wiktoryn – człowiek i jego dzieło, s. 45-46.
Por. G. Raspanti, dz. cyt., s. 148-153.
57
Por. A. Baron, Mariusz Wiktoryn – człowiek i jego dzieło, s. 18-19.
55
56
37
Ks. Arkadiusz Baron
w Nim to samo istnienie i ta sama inteligencja, jest ono równe Bogu. Dlatego
Ojciec jest w Synu i Syn jest w Ojcu”.58
Przytoczone słowa potwierdzają to, że Wiktoryn objaśniał tajemnicę
Trójcy, odwołując się do triady esse–vivere–intellegere, która tutaj zostaje
ujęta w formie podwójnej diady: niepoznawalnej natury Ojca (esse) i Jego
Formy (vivere i intellegere) oraz Syna, który obejmuje vivere i intellegere.
Rozróżnienie hipostatyczne zostaje pokazane na bazie wspomnianej wyżej
zasady predominacji: principale esse, principale vivere et intellegere.
W komentarzu do Ef 1, 19 Wiktoryn pokazuje Chrystusa jako źródło,
z którego wszystko pochodzi: „Chrystus jest ruchem Boga, ruch zaś okazuje
się w działaniu (…). Pierwszym ruchem wszelkiego ruchu jest Chrystus. (…)
Na wiele różnych sposobów poznaje się jedyną moc, którą jest Chrystus:
[pojmując ją] jako ruch, jako słowo, czy wreszcie jako Chrystusa będącego
początkiem wszystkiego, przez którego wszystko się staje, stało się, i zaistnieje w przyszłości. Słusznie więc Bóg poddał wszystko pod Jego stopy.
Albowiem Chrystus jest progresją Boga, Chrystus jest progresją obejmującą
wszystko, wszystko bowiem, co wyszło i wraca do Boga, czyni to dzięki
Jego sile”.59
38
Kom. Flp 2, 6-8, 14-33. ������������������������������������������������
44-52: „Breviter autem hic expositum quod Christus sit et antequam in carne descenderet et in qua sit virtute atque substantia. Dictum est enim quod forma dei Christus esset. (…) deum esse in eo
quod est ipsum principale esse, esse autem ipsum quod est principale habere vivere et intellegere. Sed intellegere atque vivere forma quaedam est
et imago ipsius exsistentiae. Cum igitur exsistentia deus sit, ut multis probatur, atque id magis quod supra exsistentiam est, forma autem exsistentiae
moveri, intellegere, vivere (circumformatur enim et definitur quodammodo,
id est in considerationem et cognoscentiam devocatur quod sit illud esse:
quod invisibile est et inconprehensibile vivere intellegitur et intellegere),
ita esse pater est. Vivere autem et intellegere, quae ista ipsa in eo sunt quod
est esse, quasi forma. Christus ergo dei forma est. Vita est enim Christus
et cognoscentia et intellectus. Haec igitur forma et imago dei. Quanta potentia et quanta deitas vel virtus sit, alibi expressimus. (…) cum ita iungamus,
semper et hoc intellectus necessitate capiamus et in eo quod est esse intellegentiam inesse et vitam, ut et deo, cui potentia haec ut esse sit esse omnibus praebeat, sit tamen intellegens illud et vivens vel supra intellegentiam
et supra vitam et supra exsistentiam Christus qui vita est, etiam progressa
a deo vita insit, et in eo quod vita est ipsa exsistentia et ipsa intellegentia aequalis deo est. Unde et in filio pater est et in patre est filius”, tłum. A. Baron
Mariusz Wiktoryn – człowiek i jego dzieło, s. 261-262.
59
EfKom 1, 19, 77-81. 134-140: „Christus dei motus est, motus autem in
operatione est (…) Primus enim motus, omnium motus est Christus. (…)
Multis et variis modis una virtus intellegitur, quae Christus est, sive motus
sive verbum sive Christus primus universalis, per quem omnia fiunt, facta
58
Tajemnica Trójcy Świętej w ujęciu Mariusza Wiktoryna
Giacomo Raspanti konkluduje, że w teologii trynitarnej w dziełach
egzegetycznych Mariusza Wiktoryna brak jasnego rozróżnienia Osoby Syna
Bożego i Osoby Ducha Świętego. Przyznaje jednak, że wiersze Pawłowe nie
są w tym względzie jednoznaczne. Odwołuje się do stwierdzeń Pawłowych,
że życiem jest Chrystus (por. Ga 2, 20), ale także Duch (Rz 8, 2. 10: „lex
enim Spiritus vitae in Christo Iesu (…) spiritus vero vita”).60 Twierdzenie
Raspantiego potwierdza metodę egzegetyczną stosowaną przez Wiktoryna,
która sprowadza się do jak najbardziej wiernego odczytania i zrozumienia
autora tekstu, w tym przypadku Pawła Apostoła.61 Dlatego nie może dziwić, że
w komentarzach do listów Pawłowych Wiktoryn właśnie w ten sposób, czyli
bardziej skrótowo i oględnie, na ile pozwala komentowany tekst, objaśnia
słowa apostoła. Jednakże wyraźnie widać, że prezentuje identyczne ujęcie
tajemnicy Trójcy Świętej, które przedstawił w dziełach teologicznych.
Większość przytoczonych fragmentów z dzieł teologicznych i wszystkie
z egzegetycznych pochodzą z tzw. tekstów pozostających pod wpływem dzieł
Porfiriusza. Z dzieł teologicznych Wiktoryna wybrał je Pierre Hadot, a ja sporządziłem analogiczny wypis z dzieł egzegetycznych.62 W większości z nich
Wiktoryn, podejmując kwestie trynitarne, posłużył się myślą Porfiriusza.
Na koniec, warto jeszcze wspomnieć, że w pismach Mariusza Wiktoryna
znajdujemy najstarszy zapis: jedna ousia w trzech hipostazach, przez wielu
błędnie przypisywany Bazylemu Wielkiemu. W formie greckiej Mariusz
Wiktoryn pisze: „Idque a Graecis ita dicitur: e)k mia=j ou)si/aj trei=j ta\j u(po
sta/seij” (AA III, 4, 38-39). W formie łacińskiej brzmi ona następująco: „Et
ideo dictum est: de una substantia, tres subsistentias” (AA II, 4, 51); „Unam
esse substantiam, subsistentias tres” (AA III, 9, 3).63 W ten sposób Mariusz
Wiktoryn w latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych IV w., gdy spierano
się wciąż jeszcze o relacje Ojca i Syna, włączył w dyskusje trynitarną osobę
Ducha Świętego. Oczywiście że uczynił tak ze względu na enneadę porfiriańską, bo bez trzeciej Osoby Bożej trudno byłoby mówić o tajemnicy Ojca
i Syna, opierając się na neoplatońskim modelu triadycznym.
62
60
61
63
sunt, futura sunt. Merito ergo omnia subiecit deus sub pedibus eius. Etenim
progressio a deo Christus et per cuncta progressio Christus est et omnia
quae provenerunt et quae redeunt in deum, ipsius potentia redeunt”, tłum.
A. Baron , Mariusz Wiktoryn – człowiek i jego dzieło, s. 109. 111-112.
Por. G. Raspanti, dz. cyt., s. 149-150.
Por. A. Baron, Mariusz Wiktoryn – człowiek i jego dzieło, s. 27-28.
Por. P. Hadot, Porphyre et Victorinus, t. II, s. 13-63; A. Baron, L’inno cristologico Phil. 2, 5-11 nell’esegesi di Mario Vittorino. Studio analitico,
Roma 1994, s. 119-138.
Omówienie przytoczonych formuł por. J. Voelker, dz. cyt., s. 518-519 oraz
M. Simonetti, dz. cyt., s. 173.
39
Ks. Arkadiusz Baron
W podsumowaniu warto zauważyć, że Mariusz Wiktoryn tworzył dzieła
teologiczne niemal w całości dotyczące problematyki trynitarnej, z wielką
akrybią i ogromną troską o jednoznaczne i precyzyjne wyrażanie myśli.
Pokazują one wielki kunszt pisarski, dojrzałość teologiczną oraz zdolność
poszukiwania nowych i pionierskich rozwiązań. Tajemnicę Trójcy próbował
przybliżyć, odwołując się do triady neoplatońskiej esse–vivere–intellegere
rozbudowanej w enneadę porfiriańską. Myśl przewodnią jego teologii można
sformułować krótko: Tajemnica Trójcy, czyli źródło-istnienia-źródło-życia-źródło-poznania objawia tajemnicę Chrystusa, czyli pełnię-istnienia-pełnię-życia-pełnię-poznania, a tajemnica Chrystusa prowadzi do tajemnicy Trójcy,
czyli do komunii-istnienia-komunii-życia-komunii-poznania. W dziejach
człowieka wyrażają się one w stworzeniu, wcieleniu i zbawieniu, w dziele,
obecności i całkowitym oddaniu Ojca przez Syna w Duchu Świętym.
40
The Mystery of the Holy Trinity
According to Marius Victorinus
Summary
The theological writings of Marius Victorinus were almost fully devoted to the problems of the Holy Trinity and he paid extreme attention to an unambiguous and precise
expression of thoughts. They show outstanding literary talent, theological maturity and
an ability to search for new pioneering solutions. He tried to explain the mystery of the
Holy Trinity by referring to the Neoplatonistic triad of esse–vivere–intellegere developed
into Enneads of Porphyry. The keynote of his theology can be simply formulated as: the
mystery of the Trinity as a source of existence, source of life, source of cognition reveals
the mystery of Jesus Christ that is – the completeness of existence, the completeness
of life, the completeness of cognition; and the mystery of Jesus Christ leads to the mystery
of the Trinity thus to the communion of existence, the communion of life, the communion of cognition. In the history of human beings the above are expressed in creation,
incarnation and redemption, that is in the acts, presence and total devotion of the Father
by the Son in the Holy Spirit.
Relacyjna koncepcja osoby boskiej według św. Tomasza z Akwinu
StBob 3 (2011) s. 41-52
Relacyjna koncepcja osoby boskiej według
św. Tomasza z Akwinu
MICHAŁ PALUCH OP
Kolegium Filozoficzno-Teologiczne OO. Dominikanów
Kraków
W centrum klasycznej trynitologii znajdują się dwie doktryny.1
Pierwsza z nich, nazywana zwykle dość nieadekwatnie psychologiczną
interpretacją Trójcy, odwołuje się w opisie boskich pochodzeń do ludzkich władz duchowych – intelektu i woli. Druga wiąże się z zastosowaniem pojęcia relacji do wyjaśnienia tajemnicy boskiej osoby. Wprawdzie
w rozważaniach często się one splatają, co więcej, nawzajem się oświetlają
i doprecyzowują, a nawet warunkowały swój rozwój i miały tego samego
wielkiego promotora – św. Augustyna – warto jednak pamiętać, że chodzi
o dwie odrębne koncepcje.
Najbardziej
�����������������������������������������������������������������������
kompletnym wprowadzeniem do trynitologii Tomasza jest obecnie: G. Emery, La théologie trinitaire de saint Thomas d’Aquin, Cerf, Paris
2004. Można tam znaleźć obszerną bibliografię. Warte odnotowania są także
dwie inne klasyczne pozycje na ten temat: dwa tomy łacińsko-francuskiego
wydania Summy teologii zawierające znakomite, tematyczne dodatki: Saint
Thomas d’Aquin, Somme théologique. La Trinité, t. 1: q. 27–32 i t. 2: q.
33-43, tłum., przypisy i dodatki H.-F. Dondaine, Cerf, Paris 1997 (reprint
wydania z 1946 r.); część podręcznika teologii dogmatycznej J.-H. Nicolasa,
Synthèse dogmatique. De la Trinité à la Trinité, Editions Universitaires –
Beauchesne, Fribourg-Paris 19913, s. 33���������������������������������
-��������������������������������
265. W
���������������������������
języku polskim warto sięgnąć do: G. Emery, Traktat o Trójcy Świętej w „Summie teologii”, tłum.
A. Kuryś; tenże, Traktat o Trójcy Świętej w „Summie przeciw poganom”,
tłum. P. Lichacz, w: Święty Tomasz teolog, Instytut Tomistyczny – Wydawnictwo Antyk, Warszawa-Kęty 2005, s. 231-269, 270-312. Popularny zarys
Tomaszowej trynitologii: M. Paluch, Wprowadzenie do kwestii II. Moc boska a trójjedyność, w: św. Tomasz z Akwinu, Kwestie dyskutowane O mocy
Boga, t. 1: O mocy Boga. O mocy rodzenia, Wyd. Marek Derewiecki – Instytut Tomistyczny, Kęty-Warszawa 2008, s. 186-216.
1
41
Michał Paluch OP
42
W niniejszym tekście zajmę się wyłącznie relacyjną koncepcją osoby
boskiej. Jest to doktryna z punktu widzenia struktury trynitologii bardziej
podstawowa niż wykładnia psychologiczna – jest fundamentem, bez którego
nie da się spójnie przedstawić absolutnej jedności istoty i rzeczywistej odrębności osób. Właśnie dlatego nie jest ona wyłącznie opcjonalnym dodatkiem;
od Soboru Florenckiego, który określił, że „trzy Osoby (…) pod względem
wszystkiego – w czym nie zachodzi przeciwstawność relacji – są jednym”,2
odwoływanie się do relacji w opisie osoby boskiej jest na Zachodzie doktrynalną koniecznością.
Poniżej chcę przedstawić relacyjną koncepcji osoby boskiej w ujęciu
Tomasza z Akwinu oraz zasygnalizować jej główne konsekwencje, a także
trudności, na jakie dziś się w związku z nią wskazuje.3 Ponieważ chodzi
o koncepcję, która pozostaje niezrozumiała bez znajomości kilku elementów klasycznej metafizyki, szeroko analizowanych w XIII w., ale przez nas
dziś zapoznanych, ograniczę się do rekonstrukcji nauczania Tomasza na tle
filozoficznym, bez sięgania wprost do jego tekstów, które, niestety, dla nas
dziś zbyt wiele w punkcie wyjścia zakładają.4
Swoją rekonstrukcję chciałbym poprzedzić dwoma uwagami wstępnymi.
Po pierwsze, zastosowanie pojęcia relacji do określenia boskich hipostaz
nie było pomysłem zachodnim, jak może nam się dziś czasem wydawać ze
względu na rolę, jaką w rozwijaniu tej koncepcji odegrali Augustyn, Boecjusz,
������������������������������������������������������������������������
„… tres personae (…) omniaque sunt unum, ubi non obviat relationis oppositio”; .A. Baron, H. Pietras (red.), Dokumenty Soborów Powszechnych, t. 3,
WAM, Kraków 2003, s. 580-581. Nie było to jednak pierwsze zastosowanie
pojęcia relacji do interpretacji osoby boskiej w dokumentach Kościoła. Już
wcześniej XI Synod w Toledo (675) uczynił krok w tym kierunku; zob.
H. Denzinger, Symboles et définitions de la foi catholique, Cerf, Paris 1996,
nr 528, s. 193; I. Bokwa (red.), Breviarium fidei. Wybór
�����������������������
doktrynalnych wypowiedzi Kościoła, Księgarnia św. Wojciecha, Poznań 2007, nr 180, s. 103.
3
Omówienia Tomaszowej koncepcji relacji: G. Emery, La théologie trinitaire, s. 99-127; J.-H. Nicolas, Synthèse dogmatique, s. 70; 116-134; w języku polskim zwięzłe wprowadzenie w: G. Emery, Traktat o Trójcy Świętej
w „Summie teologii”, s. 247-250.
4
Najważniejsze teksty Akwinaty na temat relacji w kontekście trynitarnym są
następujące: In I Sent., d. 26, q. 1, a. 2; d. 26, q. 2, a. 1-2; d. 33, q. 1, a. 1;
SCG, IV, c. 14; Comp. theol., I, c. 53, 54, 60, 66, 67; DP, q. 8; ST, I, q. 28;
De quolibet, 6, q. 1, a. un. Warto podkreślić, że istnieje wydanie polsko-łacińskie najobszerniejszego tekstu Tomasza na ten temat, czyli kwestii ósmej
De potentia (zob. św. Tomasz z Akwinu, Kwestie dyskutowane O mocy
Boga, t. IV: O prostocie Bożej istoty. O tym, co odwiecznie relacyjnie orzeka się o Bogu, Wydawnictwo Marek Derewiecki – Instytut Tomistyczny,
Kęty-Warszawa 2010, s. 348-417.
2
Relacyjna koncepcja osoby boskiej według św. Tomasza z Akwinu
Anzelm i Albert Wielki.5 Już Ariusz w wyznaniu wiary przedstawionym na
prośbę Aleksandra z Aleksandrii odrzucał możliwość relacyjnej interpretacji
boskiej hipostazy, a Bazyli Wielki w konfrontacji z ariańską teologią Eunomiusza dwa pokolenia później taką właśnie interpretację szeroko rozwijał.6
Po drugie, relacyjna koncepcja osoby boskiej nie powstała po to, by
zawrzeć i wyrazić całe bogactwo tajemnicy trójjedyności Boga. Jej celem
była i jest próba zmierzenia się wyłącznie z jednym, choć pewnie najbardziej
karkołomnym problemem: Jak za pomocą pojęć metafizycznych, którymi
dysponujemy, opisać trójjedyność spójnie, to znaczy w taki sposób, by bez
znoszenia zasady niesprzeczności wyrazić absolutną jedność boskiej istoty
i rzeczywistą odrębność między Ojcem, Synem i Duchem Świętym? Trzeba
brać pod uwagę, że cel, który przyświecał i przyświeca tego typu poszukiwaniom, jest ograniczony. Jeśli o tym pamiętamy, odwołując się do relacyjnej
koncepcji osoby boskiej, przestajemy szukać treści, których interpretacja ta
dać nie może.
1. Dlaczego relacja?
Jak wspomniałem wyżej, stosunkowo niedługo po pojawieniu się tezy
o współistotności osób boskich sformułowanej w reakcji na teologię Ariusza
zaczęto próbować systematycznie opisywać odrębność osób przy użyciu
pojęcia „relacja”. Trudno się zresztą temu dziwić – biblijne określenia „ojciec” i „syn” są relacyjne, rozwijaną przez kolejne wieki koncepcję można
więc uznać za podjęcie tropu podpowiedzianego przez Pismo. O ile jednak
stosunkowo nietrudno było wpaść na pomysł, by sięgnąć po relację w celu
wyrażenia odrębności osób, o tyle trzeba będzie przejść długą drogę, by to
pojęcie odpowiednio wykorzystać w teologii trynitarnej. Właściwie dopiero
późne średniowiecze będzie dysponować dostatecznie dopracowaną analizą
relacji, by w sposób satysfakcjonujący zastosować to pojęcie do opisu osoby
boskiej.
Augustyn, De Trinitate, V, 6-16; CCSL 50, 210-224 (wyd. pol. O Trójcy
Świętej, tłum. M. Stokowska, Znak, Kraków 1996, s. 199-213); Boecjusz,
W jaki sposób Trójca jest jednym Bogiem, a nie trzema bogami?/Quomodo
Trinitas unus Deus ac non tres dii, w: Boecjusz, Traktaty teologiczne, tłum.
R. Bielak, A. Kijewska, Wydawnictwo Marek Derewiecki, Kęty 2007, s. 50-75 (na temat relacji rozdz. 5-6, s. 70-75); Anzelm z Canterbury, De processione Spiritus Sancti, cz. 1, w: F. S. Schmitt, T. Nelson (wyd.), S. Anselmi
Cantuariensis archiepiscopii opera omnia, t. 2, Seccovii-Roma-Edimburgi
1938-1961, s. 180-181. �������������������������������������������������
Na temat Alberta zob. przyp. 10 w niniejszym tekście.
6
Tłumaczenie listu Ariusza: H. Pietras, Początki teologii Kościoła, WAM,
Kraków 2000, s. 185-186; Bazyli Wielki, Contra Eunomium, I, 5-14; SC
299, 168-225.
5
43
Michał Paluch OP
44
Analizę metafizyczną trzeba zacząć od odróżniania rzeczy od siebie
czy też – jeśli chcemy użyć pojęcia szerszego, które nie sugeruje, że musi
chodzić o jakąś różnicę odnoszącą się do istoty, czyli „treści” rzeczy – od
wyodrębniania rzeczy od siebie.7 Musimy zadać sobie pytanie o to, na jakiej
podstawie uznajemy, że A nie jest B, że dwa elementy nie są tożsame. Otóż,
możemy uznać, że A nie jest B wtedy i tylko wtedy, gdy możemy A w jakiś
sposób przeciwstawić B. Warunkiem stwierdzenia odrębności jest możliwość
przeciwstawienia sobie dwóch elementów.
Średniowiecze miało dość rozbudowaną analizę przeciwstawień.8 Wskazywało cztery ich typy. Najbardziej radykalnym rodzajem przeciwstawienia
jest s p r z e c z n o ś ć (contradictio). Zachodzi ona wtedy, gdy jednemu
z elementów przeciwstawiamy jego absolutną negację. W tej sytuacji A odpowiada nie-A (np. człowiek – nie-człowiek). Możemy takie przeciwstawienie
pomyśleć, ale warto podkreślić, że nigdy nie zachodzi ono w tak czystej
i radykalnej postaci między rzeczami stworzonymi.
Drugim typem przeciwstawienia jest b r a k (privatio). Wtedy
A odpowiada B, które jest niekompletnym A (np. człowiek widzący – człowiek niewidzący). Trzeci typ określany jest jako p r z e c i w i e ń s t w o
(contrarietas). W tym przypadku A odpowiada B, które różni się od A swą
naturą (np. człowiek – małpa). Zauważmy jednak, że drugi i trzeci typ przeciwstawień wiąże się zawsze z jakąś wspólną podstawą między elementami,
która dotyczy istoty rzeczy – czyli tego, czym te rzeczy są, ich treści –
i z jakąś różnicą między nimi, która także odnosi się do istoty. W pierwszym
przypadku wspólne obu elementom jest człowieczeństwo, a różnicą jest brak
części składowej należącej do ludzkiej natury – brak wzroku. W drugim
przypadku wspólna jest zwierzęca natura, a odróżnienie elementów możliwe
jest dzięki odmiennym formom jej realizacji – zwierzęcość przybiera formę
człowieczeństwa bądź małpowatości.
I w końcu czwarty typ przeciwstawienia – p r z e c i w s t a w i e n i e
r e l a c y j n e (oppositio relativa). W tym przypadku [A] odpowiada [B]
��������������������������������������������������������������������
Proponuję trzymać się konwencji językowej: „różnica” oznacza odmienność odnoszącą się do istoty – „treści” rzeczy, „odrębność” oznacza odmienność, która nie musi implikować różnicy na poziomie istoty i może
ograniczać się wyłącznie do przeciwstawienia relacyjnego, o którym niżej
([A] nie jest [B]).
8
Koncepcję, którą przedstawiam niżej, można znaleźć m.in. w De quatuor oppositis, dziele przypisywanym przez wieki św. Tomaszowi. Na temat
tego dzieła i jego zbieżności z nauczaniem Tomasza zob. W. Stróżewski,
Z historii problematyki negacji, cz. I: Ontologiczna problematyka negacji
w „De quatuor oppositis”, „Studia Mediewistyczne” 1967 nr 8, s. 183-246;
prezentacja przeciwstawień w kontekście teologii trynitarnej: J.-H. Nicolas,
Synthèse dogmatique, s. 118-120.
7
Relacyjna koncepcja osoby boskiej według św. Tomasza z Akwinu
(np. to, co po prawej – to, co po lewej; ojciec – syn). Jest to najsłabszy rodzaj
przeciwstawienia, ponieważ nie dotyczy istoty, treści przeciwstawianych
sobie elementów (dlatego umieściłem oznaczające je litery w nawiasach kwadratowych). Występuje jako element wszystkich pozostałych przeciwstawień,
nigdy jednak nie pojawia się w świecie stworzonym w formie czystej – jako
jedyne, bez pozostałych: „to, co po lewej”, przeciwstawia się „temu, co po
prawej”, zawsze także jako brak lub przeciwieństwo.
Sprzeczność (contradictio)
Brak (privatio)
Przeciwieństwo (contrarietas)
Przeciwstawienie relacyjne (oppositio relativa)
A→← ~A
A→←-A
A→←B
[A]→←[B]
Przedstawiona typologia pozwala zrozumieć, dlaczego pojęcie relacji
stało się tak atrakcyjne dla teologii trynitarnej. Przeciwstawienie ograniczające się do relacji pozwala bowiem wyodrębnić dwa elementy i nie wskazuje
przy tym na jakąkolwiek różnicę treści – różnicę istotową – między nimi.
2. Jak właściwie opisać relację?
Jest jednak jeszcze drugi aspekt klasycznej doktryny na temat relacji,
który decyduje o jej przydatności w trynitologii.
Jak wiadomo, Arystoteles zdefiniował relację jako pros ti – „ku czemuś” (łac. ad aliquid) i traktował jako jedną z 10 kategorii.9 Znalazła się
ona zresztą wśród dziewięciu spośród nich, które są przypadłościami, czyli
określają substancję – najważniejszą wśród kategorii, stosowaną do wskazywania samodzielnego bytu. W odróżnieniu od pozostałych przypadłości,
takich jak np. jakość i wielkość, które w jakiś sposób określają substancję
w niej samej, relacja ma status szczególny – jest kategorią ekstatyczną, to
znaczy wyraża odniesienie bytu do czegoś poza nią, do jakiegoś kresu (od
tego pochodzi definicja). Z tego względu, w odróżnieniu od pozostałych
przypadłości, w przypadku relacji kondycja ontyczna przypadłości nie jest
wpisana w jej istotę. Innymi słowy, relacja nie musi ze względu na to, czym
jest, być przypadłością.
Arystoteles, Kategorie, 7; 6 a 36 – 8 b 24 (wyd. pol. w: Arystoteles, Dzieła
wszystkie, tłum. K. Leśniak, PWN, Warszawa 2003, t. 1, s. 43-48). Szersze
omówienie różnicy substancja – przypadłości np. w: S. Świeżawski, Byt.
Zagadnienia metafizyki tomistycznej, Znak, Kraków 1999, s. 282-305.
9
45
Michał Paluch OP
46
Gdyby jednak ograniczyć
się wyłącznie do takiego opisu
metafizycznego relacji, byłby on
niekompletny – nie wskazuje bowiem w dostatecznym stopniu
zakorzenienia relacji w substancji,
którą relacja odnosi ku jakiemuś
kresowi. Wystarczy wyobrazić
sobie prosty eksperyment – jeśli
relacja ma wyłącznie ekstatyczny
charakter, jeśli jest tylko na zewnątrz substancji, którą dookreśla, to kiedy zniknie substancja, tak rozumiana relacja powinna pozostać. A to przecież jest absurdalne. Dlatego też
Albert Wielki zaproponuje w swoim komentarzu do O imionach Bożych
Pseudo-Dionizego uzupełnienie opisu zaproponowanego przez Arystotelesa.10 Zdaniem nauczyciela Tomasza, gdy opisujemy relację, winniśmy
wskazywać jej dwa aspekty różniące się od siebie wyłącznie myślnie: istotę
relacji (ratio czy według innej łacińskiej nomenklatury esse ad relacji) i jej
istnienie (esse czy też esse in). Istota relacji – to, czym dana relacja jest –
to jej odniesienie ku kresowi. Ten aspekt jest rzeczywiście ekstatyczny wobec
substancji. Jednak istnienie relacja czerpie z substancji, nie ma go dzięki
sobie. Drugi element pojawiający się
w tym opisie – istnienie – należy więc
usytuować wewnątrz substancji.
Ten w gruncie rzeczy zdroworozsądkowy opis kategorii relacji
będzie miał zasadnicze znaczenie
w trynitologii. Powstał zresztą, co
warto podkreślić, na jej potrzeby,
w odpowiedzi na niedostatki koncepcji relacji zaproponowanej przez
Gilberta z Poitiers w XII w.11
Na temat wpływu Alberta zob. G. Emery, La relation dans la théologie
de saint Albert le Grand, w: W. Senner i in. (red.), Albertus Magnus. Zum
Gedenken nach 800 Jahren: neue Zugänge, Aspekte und Perspektiven,
Akademie Verlag, Berlin 2001, s. 455-465. W jęz. polskim istnieje praca
doktorska napisana pod kierunkiem I. Różyckiego: W. J. Kotara, „Constitutivum” Osób boskich w teologii Alberta Wielkiego, Warszawa 1971 (mszp.
w Instytucie Tomistycznym w Warszawie).
11
Gilbert uważał, że relacje, przez które należy odróżnić od siebie osoby
boskie, są „dodane z zewnątrz” (extrinsecus affixa) do istoty; zob. Gilbert
z Poitiers, Expositio in Boecii de Trinitate, I, 5, nr 42-43, w: N. M. Häring
10
Relacyjna koncepcja osoby boskiej według św. Tomasza z Akwinu
3. Relacje w Bogu
Wyobraźmy sobie teraz istnienie w Bogu dwóch przeciwstawnych
wobec siebie relacji. Każda z nich ma swoją istotę (ratio) i istnienie (esse).
Jeśli rozważamy boskie
przeciwstawne relacje od strony
ich istot,12 to istnieje między nimi
rzeczywista odrębność: jedna
z nich nie jest drugą – są sobie
przeciwstawne, tak jak Ojciec
i Syn, czy może raczej – skoro
mowa o relacyjnym odniesieniu
– jak ojcostwo i synostwo. Jeśli
rozważamy je jednak od strony
ich istnienia, są doskonale tożsame
– każda z nich zakorzeniona jest w tej samej substancji (istocie) Bożej.
Ponieważ zaś istota każdej z tych relacji polega wyłącznie na odniesieniu
i różni się tylko myślnie od swego istnienia, nie dodają one nic do treści
Bożej istoty, Boża istota pozostaje doskonale jedna i jedyna – nienaruszona
w swej prostocie.
Trzeba przy tym pamiętać, że w Bogu nie ma żadnych przypadłości,
a wszystkie przymioty boskie utożsamiają się z boską istotą. Wskazuje na to
sposób naszego mówienia o Bogu. Gdy przypisujemy Mu przymioty, zastępujemy przymiotniki rzeczownikami i nie mówimy, że Bóg jest dobry, ale że
jest samą dobrocią, nie że jest mądry, ale że jest samą mądrością.13 Relacje,
o których mówimy, nie są więc przypadłościami, utożsamiają się z boską
(wyd.), The Commentaries on Boethius by Gilbert of Poitiers, Studies and
Texts 13, Pontifical Institute of Mediaeval Studies, Toronto 1966, s. 148;
zob. tamże, II, 1, nr 37; s. 170-171. Zwięzłą
�������������������������������������
informację na temat jego teologii trynitarnej można znaleźć w: G. Emery, Trinité et Unité de Dieu dans
la scolastique, XIIe–XIVe siècle, w: P. Gisel, G. Emery (wyd.), Le christianisme est-il monothèisme? Actes du 3e cycle de théologie systématique
des Facultés de théologie de Suisse romande, Labor et fides, Genève 2001,
s. 201-204. Podejście Gilberta zostanie odrzucone na Synodzie w Reims
(1148); zob. H. Denzinger, Symboles et définitions…, nr 745, s. 265-266;
S. Głowa, I. Bieda (oprac.), Breviarium fidei. �������������������������
Wybór doktrynalnych wypowiedzi Kościoła, Księgarnia św. Wojciecha, Poznań 1988, nr IV, 32, s. 165-166 (tego tekstu nie ma w późniejszym wydaniu).
12
Zwróćmy uwagę, że chodzi o i s t o t y relacji, a nie o i s t o t ę Bożą,
w której zakorzenione jest istnienie relacji.
13
Zob. np. In De div. nom., IV, 1, nr 269; SCG, I, c. 38; Comp. theol., I, c. 109.
47
Michał Paluch OP
substancją, i z tego powodu bywają określane jako relacje subsystujące, to
znaczy relacje istniejące w taki sposób, jak istnieje substancja.14
Jeśli teraz do powyższej pary przeciwstawnych relacji dodamy kolejną
parę przeciwstawną do nich obu, zyskujemy pełny opis boskich osób i pochodzeń za pomocą relacji. Ojciec i Syn (a właściwie ojcostwo i synostwo – skoro
chodzi o relacyjną interpretację osób boskich) są razem relacją przeciwstawną
wobec relacji, która ustanawia osobę Ducha. W Bogu możemy wskazać
cztery relacje: ojcostwo, synostwo,
tchnienie czynne (relacja, przez którą Ojciec i Syn przeciwstawiają się
Duchowi), tchnienie bierne (wyraża
osobę Ducha).
Oczywiście należy pamiętać,
że jest to wyłącznie techniczny opis
dwóch boskich pochodzeń: Ojciec
rodzi Syna (Ojciec wypowiada
Słowo) oraz Ojciec wraz z Synem
tchną Ducha.15
4. Związek z Boecjańską definicją osoby
48
Tak opisaną koncepcję z łatwością można odnieść do Boecjańskiej
definicji osoby. Jak wiadomo, Boecjusz określił osobę jako „jednostkową
substancję natury rozumnej”.16 Wskazał więc trzy istotne elementy, które
należy brać pod uwagę w opisie rzeczywistości określanej przez nas za pomocą terminu „osoba”: samodzielność bytową, rozumność i jednostkowość
(niepodzielność, nieprzekazywalność).17
Ściślej, są dwa rodzaje subsystencji (sposobu istnienia): in se – jako substancja i in alio – jako przypadłość. Ponieważ jednak substancja ma mocniejszy sposób istnienia, „przywłaszczyła” sobie to określenie – gdy mówi
się o subsystowaniu bez dodatkowych uściśleń, wiadomo, że chodzi o sposób bytowania substancji; zob. In I Sent., d. 23, q. 1, a. 1; DP, q. 9, a. 1; ST,
I, q. 29, a. 2, corp.
15
Zwięzła informacja na temat biblijnych podstaw nauki o pochodzeniach
w: M. Paluch, Wprowadzenie do kwestii II. Moc boska a trójjedyność,
s. 188-189; 192-194.
16
„…rationalis naturae individua substantia”; Boecjusz, Liber de persona
et duabus naturis, III; PL 64, kol. 1343.
17
W tym tekście pomijam rozwój refleksji nad pojęciem osoby. Już Augustyn
i Anzelm sygnalizowali, że używamy tego terminu przede wszystkim dlatego, iż musimy coś o tych tajemniczych rzeczywistościach w Bogu powiedzieć, ale bynajmniej nie dlatego, że świetnie rozumiemy, o czym mówimy; zob. Augustyn, De Trinitate, V, 10; CCSL 50, 217 (wyd. pol. O Trójcy
14
Relacyjna koncepcja osoby boskiej według św. Tomasza z Akwinu
Jeśli zestawimy Boecjańską definicję z koncepcją relacyjną, zauważymy
następującą odpowiedniość:
Jednostkowa…
…substancja natury rozumnej
Relacja… (istota relacji)
…subsystująca (istnienie relacji)
Bytową samodzielność i rozumność, którymi winna cieszyć się każda
osoba, wyraża esse –„istnienie” – relacji. Natomiast o jednostkowości, czyli
niepodzielności i nieprzekazywalności, mówi ratio – „istota” – boskiej relacji.
Określenie osoby boskiej jako subsystującej relacji zawiera w ten sposób
wszystkie istotne elementy wymienione w definicji Boecjusza.
5. Konsekwencje
Naszkicowana wykładnia osoby boskiej ma kolosalne implikacje.
Ograniczę się do wskazania kilku najważniejszych.
1. Tomaszowa interpretacja pozwala uznać w Bogu istnienie jednego
absolutu (istota Boża). Chrześcijaństwo nie jest tryteizmem, ale trynitarnym
monoteizmem.
2. Istnienie jednego absolutu nie oznacza jednak zniesienia rzeczywistej
odrębności osób. Skoro zaś osoby boskie są od siebie realnie odrębne, okazuje
się, że nie tylko jedność, ale i różnice istniejące w świecie stworzonym mają
potwierdzenie w Bogu. Neoplatonizm uznający za boską wyłącznie jedność
okazuje się zbyt ubogą interpretacją rzeczywistości.
3. Uznanie jednego absolutu i rzeczywiście odrębnych od siebie osób
dokonuje się bez zniesienia zasady niesprzeczności, za pomocą dwóch szeroko
używanych pojęć metafizyki klasycznej – „najsilniejszej” bytowo substancji
i „najsłabszej” relacji.
4. Relacja staje się pojęciem, które służy do zintegrowania w jedną
całość trynitologii. Dzięki obu jej aspektom (ratio i esse) relacja obejmuje
Świętej, s. 206); Anzelm, Monologion, c. 79, w: S. Anselmi Cantuariensis
archiepiscopii omnia, t. 1, s. 85 (wyd. pol. Monologion, tłum. L. Kuczyński,
„Przegląd Tomistyczny” 1988 t. 4, s. 177). Zwięzłą informację na temat
rozwoju pojęć persona i hypostasis można znaleźć w: B. Sesboüé, J. Wolinski, Bóg zbawienia. Tradycja, reguła i Symbole wiary; ekonomia zbawienia; rozwój dogmatów trynitarnych i chrystologicznych, tłum. P. Rak, Wyd.
M, Kraków 1999, s. 260-263. Zob. też: M. Nédoncelle, Prosopon et persona
dans l’Antiquité classique, „Revue des sciences religieuses” 1948 nr 22,
s. 277-299; J. T. Lienhard, Ousia and Hypostasis: The Cappadocian Settlement and the Theology of „One Hypostasis”, w: S. T. Davis i in. (red.),
The Trinity. An Interdisciplinary Symposium on the Trinity, University
Press, Oxford 1999, s. 99-122.
49
Michał Paluch OP
zarówno rzeczywistość osób związaną z odrębnością, jak i rzeczywistość
absolutu implikującą jedność. Istnienie dwóch aspektów relacji podpowiada,
że nasz dostęp do tajemnicy Boga będzie zawsze możliwy dzięki analizie
odwołującej się do dwóch dopełniających się perspektyw (istota/substancja
– osoba/relacja), mimo że chodzi o jedną rzeczywistość.
5. Przyjęcie relacyjnej koncepcji osoby boskiej domaga się uznania
filioque (Duch pochodzi od Ojca i S y n a). Jeśli bowiem można mówić
o jakiejkolwiek odrębności między osobami wyłącznie wtedy, gdy istnieje
przeciwstawność relacji, bez przyjęcia filioque nie dałoby się odróżnić pochodzenia Syna od pochodzenia Ducha.
6. Wątpliwości
50
Przedstawiona koncepcja spotyka się jednak od wieków z krytyką.
Podstawowe zarzuty formułowane pod jej adresem można sprowadzić do
dwóch.
1. Często stawiany bywa problem przeakcentowania roli istoty i niedowartościowania osób boskich w proponowanym opisie. Teologia trynitarza,
odwołująca się do przedstawionego modelu, miałaby grzęznąć w esencjalizmie, który właściwie należałoby uznać za formę modalizmu – rozróżnienie
między osobami boskimi wydaje się bowiem zbyt słabo zarysowane. Spektakularnym dowodem tego typu podejścia miałaby zresztą być Prima Pars
Summy teologii, w której rozważania poświęcone istocie znajdują się przed
rozważaniami o osobach; wydaje się zatem, że można prowadzić jedne zupełnie niezależnie od drugich, i de facto przez wieki tak czyniono.
2. Niesatysfakcjonujące wydaje się także samo rozróżnienie osób
boskich. Odwołanie się do przeciwstawnych relacji po to, by wyodrębnić
osobę boską, miałoby być pomysłem zbyt formalnym i płaskim. Proponowany sposób określania osób boskich miałby pozbawiać je treści, ograbiać
z bogactwa istoty.
Wobec tego typu krytyk można dziś wskazać wiele kontrargumentów.
Ad 1: Jest prawdą, że część poświęcona istocie boskiej poprzedza
rozważania na temat osób w traktacie o Bogu Summy teologii. Wiąże to się
w dużej mierze z zamysłem pedagogicznym Tomasza: przechodzimy od
rzeczy prostych do bardziej złożonych. Rozważania o istocie są zaś zakładane przez analizę osób, a nie na odwrót. Uważnego czytelnika Summy musi
zresztą uderzyć fakt, że to właśnie w części poświęconej osobom – dzięki
dwom wspomnianym aspektom relacji – dokonuje się rzeczywista synteza
trynitologii, a zatem to część poświęcona osobom jest dla Tomasza bez wątpienia zwieńczeniem traktatu o Bogu.
Z pewnością jednak należy uznać, że rozważania poświęcone istocie
i jej prostocie są dla Tomasza bardzo ważne i wkłada on wiele wysiłku w ich
Relacyjna koncepcja osoby boskiej według św. Tomasza z Akwinu
precyzyjne opracowanie. Czy jednak można z tego mu robić zarzut, skoro
chrześcijanie uważają swoją religię nie za unitarny tryteizm, ale za trynitarny
monoteizm?18
Ad 2: Wskazywanie na zbyt formalny charakter relacyjnej koncepcji
osoby, mający pozbawiać osoby boskie bogactwa istoty, wiąże się często
z niezrozumieniem, czym jest relacja w Bogu. Otóż osoba boska jako subsystująca relacja jest całym bogactwem istoty boskiej odniesionym ku innej
osobie, a nie pozbawionym treści odniesieniem. Wskazują na to wspomniane
wyżej aspekty relacji, które różnią się od siebie wyłącznie myślnie.19
***
Przedstawiona wykładnia osoby boskiej nie wyraża z pewnością całego
bogactwa chrześcijańskiej trynitologii. Czy zresztą jakakolwiek poważna
koncepcja mogłaby zgłaszać takie pretensje? Dopracowana przez Alberta
Wielkiego i Tomasza interpretacja pozwala dać stabilną podstawę trynitarnym
rozważaniom: opisać trójjedyność z odwołaniem do dwóch kluczowych dla
metafizyki pojęć bez konieczności zniesienia przy tej okazji zasady niesprzeczności. Niektórzy powiedzą, być może, że to za mało. Dla szukającego
precyzji i spójności intelektu przedstawiony opis pozostaje jednak jednym
z największych wzlotów chrześcijańskiej trynitologii.
Relational Concept of Divine Person according
to St. Thomas of Aquin
Summary
There are two doctrines in the centre of the classic trinitology. The first of them,
usually called “the psychological interpretation of the Trinity” refers in its description
Więcej na ten temat: G. Emery, Esencjalizm czy personalizm w Tomaszowym traktacie o Bogu? tłum. A. Kuryś, w: Święty Tomasz teolog, s. 315-351; zob. także M. Przanowski, Zasadnicze elementy rahnerowskiej krytyki
trynitologii św. Tomasza z Akwinu, w niniejszym zeszycie, s. 53-74.
19
�����������������������������������������������������������������������
Problem znalazł wyraz także w dyskusji prowadzonej w bardziej technicznym języku na temat elementu ustanawiającego osobę boską. Czy ustanawia osobę relacja, czy istota? Otóż, osoba boska jest ustanawiana przez relację, ale dzięki temu, że jest ona relacją subsystującą, czyli mającą swoje
istnienie utożsamiające się z istnieniem istoty. Więcej zob. G. Emery, Esencjalizm czy personalizm w Tomaszowym traktacie o Bogu? s. 349-350.
18
51
Michał Paluch OP
of Divine processions to human spiritual powers such as intellect and will. The second is
connected to the application of the notion of “relation” in the explanation of the mystery of
the Divine Person. The text deals solely with the relational concept of the Divine Person.
From the point of view of the structure of trinitology it is a much more basic doctrine
than the psychological explanation – it is a foundation without which it is impossible to
coherently present the absolute unity and the factual autonomy of Divine Persons. This
is why it not only an optional supplement: since the Church Council of Florence – which
stated that “These three persons are one God, and not three gods, because the three
have one substance, one essence, one nature, one divinity, one immensity, one eternity,
and all these things are one where no opposition of relationship interferes” (Denzinger
703) – referring to “relationship” in the description of the Divine Person is in the West
a doctrinal necessity.
52
Zasadnicze elementy rahnerowskiej krytyki trynitologii św. Tomasza
StBob 3 (2011) s. 53-74
Zasadnicze elementy rahnerowskiej krytyki
trynitologii św. Tomasza z Akwinu
Mateusz Przanowski OP
Kolegium Filozoficzno-Teologiczne OO. Dominikanów
Kraków
W badaniach nad nauką o Trójcy Świętej Akwinaty panuje zastanawiające rozdwojenie. Z jednej strony ukazało się w ostatnich latach wiele niezmiernie wartościowych i przełomowych studiów poświęconych trynitologii
św. Tomasza,1 z drugiej strony większość katolickich teologów systematyków
zatrzymała się na recepcji traktatu o Trójcy, którą zawarli w swoich pismach
K. Rahner i H. U. von Balthasar. Ich zasadniczo krytyczne nastawienie do
układu materiału i centralnych idei De Deo Uno et Trino Akwinaty, radykalna
reinterpretacja dziedzictwa teologicznego, szczególnie widoczna u Rahnera, wpłynęła decydująco na powstanie swoistej nowej „teologii szkolnej”,
w której Akwinata ma oczywiście swoje miejsce, ale raczej wśród szacownych
figur przeszłości niż nauczycieli teraźniejszości. Z tej racji wydaje się pożyteczne przyjrzenie się raz jeszcze centralnym punktom sporu i podstawowym
powodom krytyki traktatu De Deo Uno et Trino św. Tomasza i, zestawiając
je z wynikami nowszych badań, ocenienie ich zasadność.
Nietrudno dostrzec, że istotę sporu między koncepcją Akwinaty
a trynitologiami Rahnera i Balthasara stanowi przede wszystkim sposób
rozumienia stosunku Trójcy ekonomicznej do Trójcy immanentnej. Teologia
Grundaxiom Rahnera, skoncentrowana przede wszystkim na wcieleniu Słowa
i teologia Misterium Paschalnego Balthasara, choć istotnie różnią się od siebie,
w jednym pozostają zgodne – inaczej niż klasyczna augustyńsko-tomistyczna
tradycja rozumieją relację między Trójcą ekonomiczną i immanentną. Nowe
rozumienie tego stosunku pociąga za sobą nowe spojrzenie na naturę Boga,
wyrażające się np. w daleko posuniętej reinterpretacji atrybutu doskonałości czy niezmienności Boga. Nie da się ukryć, że analiza relacji Trójcy
ekonomicznej do immanentnej prowadzi Rahnera (osłabione rozumienie
Spośród ogromnej literatury zwróćmy szczególnie uwagę na książkę
G. Emery, La Trinité créatrice, Paris 1995.
1
53
Mateusz Przanowski OP
niezmienności Boga) i Balthasara (kenotyzm) do zaproponowania nietradycyjnych koncepcji natury Boga, dalekich od tej, którą zwykło się zwać
teizmem klasycznym. Aby dokonać tak zasadniczych przewartościowań,
zarówno Rahner jak i Balthasar musieli wejść w mniej lub bardziej otwartą
polemikę z Akwinatą, który zdawał się trzymać katolicką naukę o Bogu
w żelaznych kleszczach swojego systemu. Czy jednak teologia wypływająca z przyjęcia Grundaxiom i właściwe Balthasarowi trynitarne rozumienie
Misterium Paschalnego nie pozbawia nas wielu idei o kluczowym znaczeniu, które wypracowała i pieczołowicie strzegła augustyńsko-tomistyczna
teologia Trójcy?
Nie sposób w tym jednym artykule zająć się jednocześnie Rahnerem
i Balthasarem.2 Wybieram więc pierwszego z nich. Na początku przyjrzę
się podstawowej dla powstania idei Grundaxiom rahnerowskiej krytyce
podzielanej przez Akwinatę tezy o możliwości wcielenia Ojca lub Ducha
Świętego. Skonfrontuję też zarzuty Rahnera wobec sensowności podziału
wykładu o Trójcy Świętej na De Deo Uno i De Deo Trino z wypowiedziami
św. Tomasza, zajmę się również Tomaszowym ujęciem tego, co Rahner
nazywa „samoudzieleniem się Boga”.
1. Grundaxiom a Tomaszowa nauka o możliwości wcielenia
Ojca lub Ducha Świętego
54
Teologia Rahnera jest przede wszystkim poszukiwaniem adekwatnego
spekulatywnego przedstawienia wydarzenia „samoudzielenia się” Boga
człowiekowi w tajemnicy stworzenia, w historii zbawienia i łaski. Rahner
uważa, że nauczanie o „samoudzieleniu się” Boga człowiekowi, który jako
capax infiniti z natury zdolny jest „samodarownie się” Boga przyjąć, odróżnia chrześcijańską naukę o Bogu od wszystkich innych.3 Bóg nie zachowuje
dystansu wobec świata i jego historii, ale staje się częścią tej historii, wiążąc
swój los z losem świata.4 Rahner chce zatem w najbardziej bezpośredni
sposób wydobyć tę specyfikę chrześcijańskiego pojęcia Boga, co prowadzi
go do odrzucenia lub daleko posuniętej reinterpretacji wielu klasycznych
teologicznych rozwiązań.5 Słynny Grundaxiom Rahnera ma zatem wypełnić
Dobre omówienie krytycznych uwag Balthasara pod adresem trynitologii
Akwinaty znajdzie czytelnik w: L. Scheffczyk, Nauka Tomasza z Akwinu
o Trójcy Świętej wobec współczesnej krytyki, w: M. Paluch (red.), Św. Tomasz teolog. Wybór studiów, Warszawa-Kęty 2005, s. 352-380.
3
Por. K. Rahner, O specyfice chrześcijańskiego pojęcia Boga, w: tenże,
Pisma wybrane, t. 1, tłum. G. Bubel, Kraków 2005, s. 162-163; por. też
K. Kilby, Karl Rahner. A Brief Introduction, New York 2007, s. 1-14.
4
Por. K. Rahner, O specyfice chrześcijańskiego pojęcia Boga, s. 163.
5
Słowo „klasyczny” rozumiem tu w wąski sposób, oznaczający przede
wszystkim dziedzictwo augustyńsko-tomistyczne.
2
Zasadnicze elementy rahnerowskiej krytyki trynitologii św. Tomasza
swoje zadanie jako fundamentalna zasada chroniąca realność, suwerenność
i wolność Boskiego „samoudzielenia się”. Nie my mamy mówić Bogu, jak
może On, czy też nie może, udzielać się ludziom, nie do nas należy stawianie
metafizycznych warunków ograniczających Boskie „samodarowanie się”,
ale mamy w pokorze opisać teologicznie Boży plan zbawienia. Klasyczna
teologia, zdaniem Rahnera, nie potrafiła tego trafnie ukazać.
Rahner sądzi, że przyczyniły się do tego m.in. trzy tendencje w łacińskiej trynitologii:
– Pierwsza tendencja związana jest z twierdzeniem św. Augustyna
i Akwinaty, że wcielić się mogła każda osoba Boska i niekoniecznie musiał
to być Logos.6 To przekonanie musiało doprowadzić do nieuzasadnionego
pomijania specyfiki osób.7 A zatem, wedle tej teologii to „Bóg stał się człowiekiem”, zaś to, że był to Logos w swojej wyjątkowości stało się sprawą
mniejszej wagi.8
– Druga tendencja, powiązana z pierwszą, bierze początek w tezie
o wspólnym działaniu trzech osób ad extra.9 Słusznie pisze Rahner w tym
kontekście o zaniedbaniu przez neoscholastykę dawnej nauki o obrazie Trójcy
w człowieku i o vestigia Trinitatis, obecnej bardzo mocno u Akwinaty i mistrzów XIII w. Efekt tego jest taki, że czytając neoscholastyczne podręczniki
dogmatyki można nabrać przekonania, że cały świat łaski i oddziaływania
Boga na człowieka jest sprawą Jego natury nie zaś odrębności osób.10
– Trzecią tendencję przyniosła Augustyńska „psychologiczna” teologia
Trójcy i jej zwycięstwo na Zachodzie.11 Święty Augustyn zaczyna – i to jest
zdaniem Rahnera błąd – od ludzkiej, filozoficznej wiedzy na temat słowa
i miłości i zastosowuje to do tłumaczenia życia Trójcy. Dążenie Augustyna
do skonstruowania w ten sposób właściwych pojęć do rozważania dogmatu
trynitarnego odcięło trynitologię od historiozbawczego korzenia.12
Traktat o Trójcy w Summa theologiae wydaje się najdoskonalszym
ucieleśnieniem tych budzących sprzeciw Rahnera tendencji. Czy jednak
Rahner właściwie zrozumiał zamysł Akwinaty? Wydaje się, że nie, a jeżeli
tak, to nie przedstawia jego myśli precyzyjnie. Szczególnie wiele nieścisłości
wkradło się tam, gdzie Rahner zajmuje się pierwszą i drugą niepokojącą go
tendencją w trynitologii łacińskiej. To, co już Rahner przedstawia w sposób
Por. K. Rahner, The Trinity, tłum. J. Donceel, New York 1997, s. 11.
Por. Z. Kubacki, Grundaxiom Karla Rahnera i jego interpretacje, „Studia
Bobolanum” 2002 nr 2, s. 56.
8
Por. K. Rahner, The Trinity, s. 11.
9
Por. tamże, s. 14.
10
Por. tamże, s. 15.
11
Por. tamże, s. 19.
12
Por. tenże, Podstawowy wykład wiary. Wprowadzenie do pojęcia chrześcijaństwa, tłum. T. Mieszkowski, Warszawa 1987, s. 116-117.
6
7
55
Mateusz Przanowski OP
56
uproszczony, w mniej lub bardziej naukowym przekazie może ulegać dalszym
uproszczeniom. W takiej sytuacji konieczny jest zawsze powrót do tekstów
oryginalnych.
Tomasz istotnie uczy, że zarówno Ojciec, jak i Duch Święty mogli
przyjąć naturę ludzką.13 Kiedy mówimy: „mogę”, „mógł”, to mówimy, że coś
„było w mojej mocy”, albo „było w jego mocy”. Zakres możliwości czynienia
bądź nieczynienia czegoś jest więc uzależniony od mocy działającego bytu.
Dla św. Tomasza pytanie o to, czy Ojciec lub Duch Święty mogli się wcielić,
jest przede wszystkim pytaniem o wspólną trzem osobom moc (virtus).14 Pisze
Akwinata, że na przyjęcie ludzkiej natury przez osobę boską możemy patrzeć
z dwóch perspektyw: aktu przyjęcia (actus assumptionis) i kresu przyjęcia
(terminus assumptionis). Aby mógł dokonać się akt przyjęcia, potrzebna
jest jakaś zasada tego aktu, którym jest właśnie moc (virtus).15 Ta zaś jest
wspólna trzem osobom. Nie możemy bowiem różnicować mocy Ojca, mocy
Syna i mocy Ducha Świętego, gdyż nierozdzielnie wiązałoby się to z wprowadzeniem nierówności i musiałoby się zakończy przyjęciem jakiejś wersji
subordynacjanizmu. Moc orzekamy więc o Bogu istotowo (essentialiter) jako
wspólną trzem osobom. Na tym poziomie pytania o to, czy Ojciec i Duch
Święty mogli się również wcielić, nie sposób jest odpowiedzieć negatywnie.
Na pytanie: „Czy Ojciec albo Duch Święty posiadali wystarczającą ilość
mocy, by w swoich osobach przyjąć naturę ludzką?”, każda odpowiedź inna
od pozytywnej prowadzi nas do wysoce wątpliwej trynitologii.
Patrząc z drugiej perspektywy, czyli kresu przyjęcia, Akwinata również nie widzi przeszkód, by uznać możliwość wcielenia się Ojca i Ducha
Świętego. Co bowiem jest kresem przyjęcia? Jest nim osoba. Ojciec, Syn
i Duch Święty są osobami i nie można powiedzieć, że jedna z nich jest
w stosunku do innych osobą w mniejszym lub większym stopniu. Tym, co
wyodrębnia osoby, są właściwości osobowe (proprietates personales), nie
zaś stopniowania jakichś doskonałości w zakresie samej natury osoby,16
co – dodajmy – byłoby dla Akwinaty logiczną niemożliwością. Jeżeli zatem
Ojciec, Syn i Duch Święty są w pełnym tego słowa znaczeniu osobami,
a osoba jest kresem przyjęcia natury ludzkiej, to również rozważanie kresu
przyjęcia natury ludzkiej nie prowadzi do odrzucenia możliwości wcielenia
innej osoby od Syna. Tomasz jest więc zdania, że również na tym poziomie
Por. In III Sent., d. 1, q. 2, a. 3; ST, III, q. 3, a. 5.
�������������������������������������������������������������������������
„Virtus autem divina communiter et indifferenter se habet ad omnes personas”; ST, III, q. 3, a. 5, corp.
15
Por. tamże.
16
�����������������������������������������������������������������������������
„Eadem etiam est communis ratio personalitatis in tribus personis, licet proprietates personales sint differentes”; tamże. Rahner nie zgadza się z tym
zdaniem Akwinaty; por. D. Kowalczyk, Karl Rahner, Kraków 2001, s. 57.
13
14
Zasadnicze elementy rahnerowskiej krytyki trynitologii św. Tomasza
pytania o możliwość wcielenia innej osoby boskiej odpowiedź negatywna
prowadziłaby do niepożądanej konkluzji, czyli jakiegoś dalekiego od ortodoksji różnicowania osób.
Nie o te dwa zasadnicze poziomy myślenia o konieczności wcielenia
Syna chodzi jednak Rahnerowi, gdy krytykuje tradycyjną naukę. W tradycyjnej nauce został bowiem, jego zdaniem, poważnie zachwiany stosunek
między Trójcą immanentną a Trójcą ekonomiczną. Jeżeli uznamy, że każda
osoba boska mogła się wcielić, to wznosimy wysoki mur między Trójcą
immanentną a ekonomiczną. Przyjmując tezę o możliwości wcielenia innej
osoby, musimy uznać zarazem zupełną dowolność planu zbawczego. Jeżeli
historia zbawienia mogła wyglądać inaczej i to tak dalece, by wcielonym
Zbawicielem stał się Ojciec albo Duch, to czy możemy myśleć o dokonanej
faktycznie historii zbawienia jako o czymś realnie objawiającym i przynoszącym samego Boga? Rahnerowi chodzi wszak o to, by podkreślić, że nie tyle
Bóg ma plan zbawczy, ile w pewnym sensie sam nim jest.17 Pisze Rahner, że
zgoda na możliwość wcielenia innej osoby skutkuje tym, że inkarnacja Słowa,
a więc tej konkretnej osoby, nie może nam nic powiedzieć o szczególnych
cechach tej osoby wewnątrz Trójcy immanentnej.18 Tradycyjna trynitologia
nie spełnia więc swojej roli w newralgicznym punkcie przecięcia Boskiej
immanencji i ekonomii. Czy jednak Rahner nie zapędza się w swojej krytyce
klasycznego modelu? Czy przyjęcie tezy, że inne niż Logos osoby mogły
się wcielić, rzeczywiście pozbawia nas szansy na odkrycie specyfiki Logosu
w wewnętrznym życiu Trójcy Świętej? Innymi słowy, czy w modelu klasycznym ekonomia zbawcza jest do tego stopnia autonomiczna wobec
wewnętrznego, immanentnego życia Trójcy, że wydaje się czymś prawie
przypadkowym? Odpowiedź na te wątpliwości rozpocznijmy od bliższego
przyjrzenia się wspomnianej już perspektywie mocy (virtus), z której Akwinata patrzy na możliwość wcielenia osób boskich.
Podstawowym rozróżnieniem, którym posługuje się Akwinata, jest
rozróżnienie na „moc absolutną” (potentia absoluta) i „moc uporządkowaną” (potentia ordinata).19 „Moc absolutna” i „moc uporządkowana” jest
tą samą mocą Boga, rozpatrywaną jednak w dwóch aspektach. Pierwszy
„The Trinity is a mystery of salvation, otherwise it would never have been
revealed”; K. Rahner, The Trinity, s. 21.
18
„No wonder, since starting from Augustine, and as opposed to the older
tradition, it has been among theologians a more or less foregone conclusion
that each of the divine persons (if God freely so decided) could have become man, so that the incarnation of precisely this person can tell us nothing
about the peculiar features of this person within the divinity”; tamże, s. 11.
19
Por. M. Paluch, Dystynkcja „potentia absoluta” – „potentia ordinata”,
w: Św. Tomasz z Akwinu, Kwestie dyskutowane o mocy Boga, t. I, KętyWarszawa 2008, s. 385-390.
17
57
Mateusz Przanowski OP
58
rozpatruje moc Boga w oderwaniu od zdeterminowania przez Jego intelekt
i wolę. „Moc absolutna” jest szersza niż „moc uporządkowana”, jest ogólnym tłem, w którym zawierają się wszystkie bezwarunkowo i bezwzględnie
pojęte możliwości Boskiego działania. „Moc uporządkowana” natomiast
wyraża się w zdeterminowanych przez mądrość i przedwiedzę określonych
przedwiecznych wolnych wyborach Boga. Jeżeli wyobrazimy sobie „moc
absolutną” jako tło obrazu, to „moc uporządkowana” będzie tym wszystkim,
co na tym tle zostaje przedstawione, a więc konkretnymi kształtami osób
i rzeczy. Jest prawie niemożliwością uzyskać taki całościowy ogląd obrazu,
w którym wzrok nie koncentrowałby się na tym bądź innym szczególe. Podobnie Tomasz sądzi, że próbując zrozumieć działanie mocy Boga, zawsze
musimy na nią patrzeć z dwóch perspektyw, w przeciwnym razie niechybnie
popadniemy w błąd lub herezję. Na przykład, nieuwzględnienie „mocy absolutnej” implikuje twierdzenie, że Bóg może czynić jedynie to, co czyni i nic
innego. To jednak jest nie do przyjęcia, jeżeli nadal chcemy twierdzić, że Bóg
jest wolny i w stosunku do świata stworzonego kieruje się wolnym wyborem.20
Zapomnienie o istnieniu tła „mocy absolutnej” prowadzi do redukcji, albo
całkowitej negacji wolności Boga. Bóg jest „zmuszony” czynić tylko to, co
czyni, ponieważ nie ma w sobie wystarczającej mocy, by czynić inaczej.
Mając w pamięci sens podstawowego podziału na potentia absoluta i potentia ordynata, odtwórzmy sposób myślenia Akwinaty o tym,
co leży, a co nie, w mocy Boga. W komentarzu do Sentencji Piotra Lombarda
św. Tomasz proponuje następującą dystynkcję:
1. Pewnych hipotetycznych tylko skutków działania Bożego nie przypisujemy nawet mocy absolutnej (potentia absoluta), a więc mocy Boga
rozważanej „w sobie” (secundum se) z pominięciem rozumnego nakazu woli,
który poprzedza użycie mocy w bytach wolnych.21
2. Inne skutki same w sobie (ex se) stoją w sprzeczności z dobrocią
i mądrością Bożą. Te Bóg może uczynić tylko pod pewnym warunkiem
(sub conditione) udziału Jego woli. A więc, gdyby Bóg chciał, to mógłby
je uczynić.22
Por. ST, I, q. 25, a. 5.
Por. In III Sent., d. 1, q. 2, a. 3, corp. Ważne dopowiedzenie znajduje się
w Quaestiones disputatae de potentia, q. 1, a. 3, corp. Św. Tomasz z Akwinu, Kwestie dyskutowane o mocy Boga, t. I, s. 109: „I mówi się, że nie
może tego uczynić, nie z uwagi na słabość swojej mocy, ale ze względu na
ułomność możliwego, które nie spełnia pojęcia tego, co możliwe. Dlatego
niektórzy mówią, że Bóg może to uczynić, ale coś takiego nie może się
stać”. W ścisłym sensie zatem lepiej, według Akwinaty, mówić, że coś jest
bezwzględnie niemożliwe, niż że Bóg nie może tego uczynić.
22
���������������������������������������������������������������������������
„Qaedam vero ex se sapientiae et bonitati eius repugnant; et ista non dicimus Deum posse nisi sub conditione, scilicet si vellet; non enim inconve20
21
Zasadnicze elementy rahnerowskiej krytyki trynitologii św. Tomasza
3. Jeszcze inne skutki działania Boga same w sobie (ex se) nie sprzeciwiają się Jego dobroci i mądrości. O tych możemy powiedzieć, że z mocy
absolutnej Bóg może je uczynić. Możemy jednak pod pewnym warunkiem
(sub conditione) powiedzieć, że Bóg nie może ich uczynić, gdy np. uczynienie
ich oznaczałoby negację decyzji Jego woli.23
4. Pewne skutki są zgodne z wolą i mądrością Bożą. O tych bezwzględnie (simpliciter) mówimy, że Bóg może je uczynić i w żadnym razie nie
powinno się sądzić, że uczynić ich nie może.24
Przykładając ten ogólny schemat do kwestii możliwości wcielenia Ojca
lub Ducha pisze Akwinata, że z całą pewnością wcielenie Ojca lub Ducha nie
należy do kategorii (1). Nie jest bowiem wewnętrznie sprzeczne, by Ojciec się
wcielił, gdyż hipotetyczny fakt Jego wcielenia nie wprowadza sprzeczności
i nie stanowi zagrożenia dla Jego boskiego bytu.25 Wszystkie osoby są równe
w godności i pojęcie osoby Boskiej odnosi się do nich w identyczny sposób,
a więc ich wcielenie jest bezwzględnie (simpliciter) możliwe.26 Możliwe,
choć niezrealizowane, wcielenie Ojca lub Ducha nie należy też do kategorii
(2), gdyż samo z siebie (ex se) wcielenie to nie jest nieodpowiednie (inconveniens).27 Niedokonane, choć bezwzględnie możliwe, wcielenie innych
osób należy zatem do kategorii (3), co oznacza, że pod pewnym względem
mogło się wydarzyć, a pod innym nie. Rozpatrując je jako część ogólnego tła
mocy absolutnej, mogło się wydarzyć, jako część zgodnego z odwiecznym
zamysłem planu – nie mogło, gdyż wypływający z mądrości Bożej plan
był taki, że tę możliwość wykluczał. W stosunku do przedwiecznego planu
zbawczego Boga wcielenie innej osoby byłoby zatem czymś nieodpowiednim
(inconveniens).28 Pozostaje jeszcze kategoria (4), w której znajduje się realnie
dokonane wcielenie Słowa.29 Jest ono więc zgodne z mądrością i wolą Boga
i w rzeczywisty sposób wyraża Jego zbawcze zamierzenie.
Wiemy zatem, że wcielenie Syna było częścią odwiecznego planu zbawienia, nie czyniąc jednak wcielenia innej osoby bezwzględnie (simpliciter)
niemożliwym. W celu uzyskania pełniejszego obrazu sposobu myślenia
23
26
27
28
29
24
25
niens es tut in conditionali vera antecedens sit impossibile”; In III Sent.,
d. 1, q. 2, a. 3, corp.
Por. tamże. W odpowiedzi na zarzut piąty w tym samym artykule Akwinata
pisze: „Potentia Dei non est maior quantum ad essentiam quam voluntas; tamen ad plura obiecta se extendit potentia quam voluntas; unde non sequitur,
si aliquid Deus non vult, quod illud absoluta potentia non possit”.
Por. tamże.
Por. tamże.
Por. tamże.
Por. tamże.
Por. tamże.
Por. tamże.
59
Mateusz Przanowski OP
Akwinaty, powinniśmy jeszcze odejść na chwilę od tematu mocy Boga
i zastanowić się nad pokrewnym zagadnieniem konieczności. Zadajmy zatem
pytanie:
1.1. Czy konieczne było, by wcielił się Logos, druga osoba Trójcy
Świętej?
60
Najszerzej rzecz ujmując, konieczne jest, według Akwinaty, to, co nie
może nie być – „necesse est enim quod non potest non esse”.30 Tak rozumiana
konieczność może być absolutna bądź warunkowa.31 Konieczność absolutna
zachodzi wtedy, gdy to, co jest, nie tylko nie może nie być, ale nie ma w sobie
także możliwości (possibilitas), by nie być i nie może być inaczej niż jest.32
Absolutnie konieczne będzie więc to, co nie może nie być i czego istnienie
nie jest zagrożone przez żaden czynnik wewnętrzny lub zewnętrzny. O konieczności absolutnej (necessitas absoluta), której pojęcie w pewnej mierze
przypomina powszechnie dziś używane pojęcie konieczności logicznej, pisze
Akwinata w wielu znaczeniach.33 Wymieńmy najważniejsze: Konieczność
tego, czego negacja prowadzi do sprzeczności; Konieczność definicji, czyli
konieczność wypływająca z relacji terminów; Konieczność wypływająca
z natury rzeczy.
Najbardziej interesująca nas tutaj jest konieczność absolutna w trzecim
znaczeniu. Konieczność absolutna wypływająca z natury rzeczy, jest koniecznością posiadania takiej a nie innej materii i formy, jeżeli ma istnieć ta właśnie
rzecz i jest koniecznością tego, co z posiadania tej a nie innej materii i formy
wynika.34 Aby rzecz mogła być tą a nie inną rzeczą, musi być z konieczności
absolutnej uformowana tak a nie inaczej.35 Na przykład jest absolutnie ko ST, I, q. 82, a. 1, corp.
Por. J. Maritain, Reflections on Necessity and Contingency, w: R. E. Brennan (red.), Essays in Thomism, New York 1942, s. 27.
32
„Res simpliciter et absolute necesse est esse in quibus non est possibilitas
ad non esse”; SCG, II, c. 30 (nr 1064); „Necessarium etiam dicimus sic se
habere, quod non contingit aliter se habere et hoc est necessarium absolute”;
In Metaph. V, l. 6 (nr 832).
33
Por. J. J. MacIntosh, Aquinas on Necessity, „American Catholic Philosophical Quarterly” 1998 nr 3, s. 378.
34
„Jako że ruch bytów naturalnych bardziej zależy od formy niż od materii,
dlatego utworzyło się (supervenit) kolejne znaczenie terminu »natura«: naturą jest forma bytów istniejących według natury, gdyż nie mówi się o czymś,
że ma jakąś naturę, zanim to coś nie będzie jakoś uformowane”; P. Lichacz,
Termin „natura” w pismach św. Tomasza z Akwinu, w: Św. Tomasz z Akwinu, Kwestie dyskutowane o mocy Boga, t. III, Warszawa 2010, s. 596.
35
„Necessarium atuem absolute dicitur quod est necessarium per id quod in
essential sua est; sive illud sit sua essential, sicut in simplicibus; sive, sicut
in compositis, illud principium sit material, sicut dicimus, hominem mori
30
31
Zasadnicze elementy rahnerowskiej krytyki trynitologii św. Tomasza
nieczne, by człowiek był rozumny, bycie rozumnym należy bowiem do jego
natury. A zatem w systemie logiki Akwinaty zdanie: „Człowiek jest rozumny”
jest zdaniem absolutnie koniecznym (necessitas per se).36 Możemy więc
uszczegółowić postawione wyżej pytanie w następujący sposób:
1.2. Czy wcielenie Logosu było absolutnie konieczne?
Innymi słowy pytamy, czy wcielenie Logosu należy do natury Boga,
jest jej nieusuwalną częścią i inaczej być nie może, gdyż konstytucja boskiej
natury taką możliwość wyklucza. Przechodząc na grunt logiki św. Tomasza
zastanawiamy się, czy zdanie: „Logos się wcielił” jest zdaniem absolutnie
koniecznym. Jak już mówiliśmy, Akwinata sądzi, że teza, iż wcielenie Logosu
jest absolutnie koniecznym aktem Boga, a co za tym idzie zdanie „Logos
się wcielił” jest absolutnie konieczne, nie jest do przyjęcia. Pozostaje zatem
rozważyć pytanie następujące:
1.3. Czy wcielenie Logosu było warunkowo konieczne?
Zdaniem Akwinaty konieczne warunkowo (necessitas ex suppositione) jest to, co nie może nie być i nic nie może uczynić, by było inaczej,
gdy zostały spełnione pewne warunki. Na przykład właściwości trójkąta
równobocznego są absolutnie konieczne, właściwości tego oto metalowego
trójkąta równobocznego są konieczne, pod warunkiem że ten metalowy trójkąt
równoboczny istnieje.37 W ten właśnie sposób wcielenie Logosu możemy
est necessarium; sive forma, sicut dicimus, hominem esse rationale est necessarium”; In I Sent. d. 6, q. 1, a. 1, corp.; por. także, ST, I. q. 82, a. 1, corp;
SCG, II, c. 29 (nr 1061c).
36
„W zdaniach per se orzeczenie musi łączyć się z podmiotem, bo z niego
wypływa jako z formy. A wszystko, co wiąże się bezpośrednio z formą,
jak na przykład właściwości (propria), jest konieczne. Jeżeli bowiem coś
jest takim jakim jest, to tylko dzięki formie czyli istocie rzeczy. Istotę rzeczy wyrażamy w definicji. Zatem mówi się słusznie, że zdanie per se jest
konieczne. Jego konieczność jest zagwarantowana charakterystycznym
stosunkiem podmiotu do orzeczenia”; S. Mazierski, Pojęcie konieczności
w filozofii św. Tomasza z Akwinu, Lublin 1958, s. 44.
37
„Absolute necessity is the sort had by truths of logic and mathematics: if
it were absolutely necessary that Socrates sit, that Socrates not be sitting
would be as impossible as that 2 + 2 = 5. Hypothetical necessity is necessity
»given the truth of a particular hypothesis«. It is not absolutely necessary
that Socrates sit, but suppose we take as true the hypothesis that he is sitting. While Socrates sits, it is not possible that he is also not sitting. Thus,
on the supposition that Socrates sits, for Socrates not to sit would entail
a contradiction, namely that Socrates sits and does not sit at the same time”;
B. Leftow, Introdution, w: Thomas Aquinas, Summa Theologiae. Questions
on God, Cambridge 2006, s. XXIX.
61
Mateusz Przanowski OP
62
uznać za konieczne. Można to wyrazić w takim zdaniu: „Zakładając, że
w odwiecznym planie Boga to właśnie Logos miał stać się człowiekiem,
jest czymś koniecznym warunkowo, by Logos się wcielił”.38 Święty Tomasz
uważa, że tego rodzaju zastosowanie konieczności warunkowej do woli Boga
w niczym nie umniejsza Jego wolności. Jakkolwiek nie jest łatwo wykazać,
jak to możliwe, by zdania: „Wcielenie Logosu było aktem wolnym Boga”
i „Wcielenie Logosu było konieczne warunkowo” były jednocześnie prawdziwe, nie ulega wątpliwości, że Akwinata sądzi, że tak jest.39
Jak dotąd schemat myślenia Tomasza przedstawia się nad wyraz ogólnie i brakuje w nim jeszcze jednego niezbędnego elementu, czyli jakiegoś
narzędzia zdatnego do wykazania, że odwieczne motywy, które skłaniały
Boga Ojca do posłania na świat swojego Syna, były nie tylko rozumne, ale
odzwierciedlały również wewnątrztrynitarny porządek. Gdyby tego elementu
zabrakło, moglibyśmy podpisać się pod stwierdzeniem Rahnera, że przyjęcie
tezy, iż każda z osób mogła się wcielić, zamyka nam drogę do zbliżenia się
do wewnętrznego życia Boga. Ten niezbędny element jednak istnieje i jest
nim teologiczna koncepcja „tego, co odpowiednie” (conveniens).40
Teologia „tego, co odpowiednie” może pojawić się tam, gdzie przestaje się szukać rationes necessariae Bożego działania. Jeśli uważamy,
że Bóg działa z konieczności swojej natury, to zbadanie, które Jego działanie byłoby odpowiedniejsze od innego, staje się gruntownie niemożliwe,
a w argumentach „z odpowiedniości” chodzi właśnie o wykazanie, że Boży
plan zbawienia był absolutnie niekonieczny, a zarazem logiczny, spójny
i mądry.41 Doprowadzenie do celu, którym było zbawienie człowieka, mogło
zatem dokonywać się w rozmaity sposób, innymi słowy, środki do osiągnięcia
tego celu nie są dla Boga absolutnie konieczne. Nie oznacza to jednak, że są
dowolne, są wynikiem kaprysu i wyrażają chimeryczną suwerenność Boga.
Por. ST, I, q. 19, a. 3: „Supposito enim quod velit, non potest non velle, quia
non potest voluntas eius mutari”.
39
Por. tamże, a. 10; por. też M. Przanowski, Prostota a wolność Boga. Elementy współczesnej debaty, w: Św. Tomasz z Akwinu, Kwestie dyskutowane o mocy Boga, t. IV, Kęty-Warszawa 2010, s. 323-336.
40
Por. M. Paluch, Czy Doktor anielski nie doceniał Chrystusa? „Teologia
w Polsce” 2009 nr 1, s. 97-109.
41
���������������������������������������������������������������������
„Zastępując konieczność odpowiedniością, autorzy średniowieczni wskazywali na to, że Boży plan zbawienia (i każdy z elementów tego planu) nie
jest jedynym scenariuszem możliwym, który mógł spełnić się wyłącznie
tak, jak się spełnił. Zarazem jednak słowo to pozwalało im wskazywać na
wewnętrzną logikę tego, co się dokonało. Na »odpowiedniość«, o której
mówili, składały się zatem dwie uzupełniające się tezy: (1) to, co stało się
w historii zbawienia, mogło wydarzyć się zupełnie inaczej; (2) historia zbawienia jest spójną, logiczną całością”; tamże, s. 102.
38
Zasadnicze elementy rahnerowskiej krytyki trynitologii św. Tomasza
Środki zbawcze wybrane przez Boga nie były konieczne, nie były dowolne,
lecz były odpowiednie. Pisze Akwinata: „Mówi się, że coś jest konieczne
do osiągnięcia jakiegoś celu na dwa sposoby. Po pierwsze, gdy bez tego coś
nie może istnieć, tak jak pokarm jest konieczny do podtrzymywania życia
człowieka. Po drugie, gdy dzięki temu lepiej i odpowiedniej [convenientius]
osiąga się cel, tak jak do podróżowania konieczny jest koń”.42 Gdy myślimy
o historii zbawienia, to powinniśmy cały czas pamiętać o niekoniecznym jej
kształcie, a zarazem patrzyć na nią jako na sekwencję Bożych działań najodpowiedniej i najlepiej dobranych do okoliczności i zamierzonego celu.
Pozostawmy teraz na boku hipotezę możliwości wcielenia się innej
osoby i przejdźmy do rzeczywiście zaistniałej sytuacji w historii zbawienia.
Gdy św. Tomasz pisze o wcieleniu Logosu, to nie pisze, że było to odpowiednie (conveniens), ale że było najodpowiedniejsze (convenientissimum fuit).43
Oznacza to, że wcielenie Logosu stanowi o logiczności całego zbawczego
działania Boga. Inaczej mówiąc: „Założywszy, że Bóg w Trójcy Jedyny chciał
zbawić człowieka, czymś najodpowiedniejszym było, by wcielił się Logos”.
Ten najodpowiedniejszy wybór Boga ma swoje bardzo mocne, wypływające
z samej natury Trójcy, rozumne motywy. Słowo Boga, które jest samopoznaniem Ojca, jest jednocześnie przyczyną wzorczą (causa exemplaris) całego
stworzenia,44 zatem najodpowiedniejszym wyborem jest, by właśnie Logos
był jego odnowicielem.45 Akwinata podaje oczywiście więcej argumentów ex
convenientia, które mają dowieść najgłębszej sensowności i mądrości wcielenia Syna. Argumenty te czerpią całą swoją moc z analizy wewnętrznego
życia Boga. Najodpowiedniejsze było, by wcieliło się Słowo – Syn – Mądrość,
właśnie dlatego, że, mówiąc obcym Tomaszowi językiem, druga Osoba jest
w Trójcy immanentnej właśnie Słowem – Synem – Mądrością.46 Argumenty
ex convenientia działają więc dwojako, z jednej strony objawiają wewnętrzny
porządek w Trójcy immanentnej przez rozważanie Jej działania w ekonomii,
ST, III, q. 1, a. 2, corp.
Tamże, q. 3, a 8, corp.
Por. tamże, I, q. 34, a. 3.
„Ipsius autem personae Filii, qui est Verbum Dei, attenditur uno quidem
modo, communis convenientia ad totam creaturam. Quia verbum artificis,
idest conceptus eius, est similitudo exemplaris eorum quae ab artifice fiunt.
Unde Verbum Dei, quod est aeternus conceptus eius, est similitudo eemplaris totius creaturae. Et ideo, sicut per participationem huius similitudinis
creaturae sunt in propriis speciebus insitutae, sed mobliliter; ita per unionem Verbi ad creaturam non participativam sed personalem, conveniens
fuit reparari creaturam in ordine ad aeternam et immobilem perfectionem:
nam et artifex per formam artis conceptam qua artificiatum condidit, ipsum,
si collapsum fuerit, restaurat”; tamże, III, q. 3, a. 8, corp.
46
Por. tamże.
44
45
42
43
63
Mateusz Przanowski OP
64
z drugiej zaś objawiają logiczność ekonomii, przez odwołanie do porządku
w Trójcy immanentnej. Rahner, który w swoim wykładzie o Trójcy kompletnie
ignoruje „teologię odpowiedniości”, nie mógł tego dostrzec.
Oddalamy zatem, jako niemający najmniejszego potwierdzenia w tekstach Akwinaty, zarzut, że przyjęcie możliwości wcielenia Ojca lub Ducha
Świętego zamyka nas na rzetelną i głęboką analizę wewnętrznego życia Boga.
Nie udało się więc Rahnerowi pokazać, że przyjęcie możliwości wcielenia
Ojca i Ducha Świętego nie pozwala nam właściwie uchwycić wyjątkowości
Logosu i jedynie mówi coś, co już wiemy, a więc, że Logos jest osobą.47
Wydaje się, że Akwinata myśli dokładnie przeciwnie – właśnie przyjęcie tej
możliwości prowadzi nas do odkrycia szczególnego miejsca, które Logos
zajmuje w wewnętrznym życiu Trójcy.
Zróbmy mały niezbyt poważny eksperyment myślowy. Pan Tomasz
codziennie popija kawę, którą kupuje w kawiarni na rogu. Niestety, w tej
kawiarni jest tylko kawa zbożowa, co zmusza pana Tomasza do codziennego
zamawiania właśnie jej. Wyobraźmy sobie teraz inną sytuację. Pan Andrzej
przychodzi codziennie do kawiarni na innym rogu i dzień w dzień popija
tam kawę zbożową, chociaż asortyment kaw jest tam imponujący, bowiem
kawiarnia oferuje czterdzieści rodzajów kaw ze wszystkich zakątków świata.
Chociaż jeden i drugi pije kawę zbożową, to jednak o gustach pana Andrzeja
wiemy nieporównanie więcej, dlatego że on codziennie wybiera właśnie kawę
zbożową, czego o panu Tomaszu powiedzieć nie sposób. Wydaje się, że ten
prosty eksperyment dowodzi, że przyjęcie możliwości wcielenia się Ojca
i Ducha nie pomniejsza, lecz znacząco powiększa nasz dostęp do poznania
specyfiki Logosu w wewnętrznym życiu Trójcy.
Na zakończenie tego paragrafu warto jeszcze wskazać na pewną niekonsekwencję w myśleniu Rahnera. Wcześniej napisałem, że św. Tomasz uważa,
że solidna analiza historii zbawienia domaga się od nas ciągłego noszenia
w świadomości ogólnego tła absolutnych możliwości (potentia absoluta).
Bez tego tła nie będziemy w stanie radykalnie mówić o wolności i bezinteresowności Bożego działania wobec świata. Właśnie w tym i tylko w tym
kontekście mówi Akwinata o możliwości wcielenia Ojca i Ducha Świętego.
Jak zatem pogodzić wielokrotne podkreślaną przez Rahera wolność Boskiego
„samoudzielenia się” z odrzuceniem możliwości wcielenia innych Osób?
„If we admit that every divine person might assume a hypostatic union with
a crated reality, then the fact of the incarnation of the Logos »reveal properly nothing about the Logos h i m s e l f, that is, about his own relative specific fetures within the divinity. For in this event the incarnation means for
us practically only the experience that God in general is a person, something
which we already knew. It does not mean that in the Trinity there is a very
special differentiation of persons”; K. Rahner, The Trinity, s. 28.
47
Zasadnicze elementy rahnerowskiej krytyki trynitologii św. Tomasza
Czy nie jest tak, że wolność zbawczego „samoudzielenia się” zostaje bardzo
mocno ograniczona przez silnie koniecznościowe rozumienie wcielenia drugiej Osoby? Nie wydaje się szczególnie przekonujące tłumaczenie Rahnera,
że choć „samoudzielenie się” Boga stworzeniu było całkowicie wolne, to
jednak koniecznie musiało ono wyglądać właśnie tak a nie inaczej.48 Przyjęcie
tej linii rozumowania nieuchronnie ogranicza rozumienie wolności „samoudzielenia się”, której wagę Rahner wielokrotnie podkreśla.49
2. Traktat De Deo Uno et Trino. Niepotrzebna komplikacja?
W większości współczesnych syntez teologii dogmatycznej rezygnuje
się z podziału na traktat o naturze Bożej De Deo Uno i o Trójcy – De Deo
Trino. Patrząc na tę decyzję z historycznego punktu widzenia, nie można
oprzeć się wrażeniu, że mamy do czynienia z radykalnym przewartościowaniem. Jeśli od XIII w., a dokładniej od syntezy zaproponowanej przez
św. Tomasza z Akwinu, układ ten nie budził głębszych kontrowersji, o tyle
dzisiaj uważany jest za dostojny przeżytek. Co więcej, niektórzy uważają ten
podział traktatu o Bogu za błędny i mylący.50 Skąd zatem ta zmiana? Jakie
prądy umysłowe wewnątrz myśli katolickiej doprowadziły do tego istotnego
przeobrażenia? Bez przesady można powiedzieć, że wpływ Rahnera na tę
zmianę był decydujący.
Rahner sugeruje, że rozpoczynanie wykładu De Deo od analizy wspólnej
trzem osobom Boskiej natury prowadzi do izolacji traktatu o Trójcy.51 Zdaje
się, pisze, że wszystko, co o Bogu wiedzieć należy, zostało już powiedzia-
Por. tamże, s. 86-87.
Por. tenże, Podstawowy wykład wiary, s. 106-107.
50
Dobrą ilustracją są słowa Durwella: „Nie zawsze teologia ujmowała Boga
jako Ojca ze swojej istoty, jako Boga, który Jest w zrodzeniu Syna. Kiedyś
– czasem również i za naszych czasów – refleksja teologiczna rozwijała
się w porządku następowania po sobie, według dwóch traktatów. Pierwszy
z nich to traktat De Deo uno. Inspirował się on przede wszystkim filozofią bytu. Bóg był tam definiowany jako Byt istniejący sam w sobie, który
w swojej pełni stanowi źródło tego wszystkiego, co jest w świecie. Wymieniano tutaj przymioty tego najwyższego Bytu: wszechmoc absolutną,
nieskończoną Jego doskonałość, Jego niezmienność. Nie wypowiadano
tam słowa »Ojciec«. Słowo to było zarezerwowane dla drugiego traktatu
– De Deo Trino. Ponieważ ten ostatni traktat dochodził do pierwszego, sugerowano, a niekiedy mówiono, że misterium trynitarne rozwija się z natury boskiej, że »istota-substancja, która istnieje w sobie samej«, rozwija
się w Trójcy Osób”; F.-X. Durwell, Ojciec Bóg w swoim misterium, tłum.
W. Misztal, Kielce 2000, s. 171.
51
Por. K. Rahner, The Trinity, s. 17.
48
49
65
Mateusz Przanowski OP
66
ne w De Deo Uno.52 Działanie trzech osób zostaje sprowadzone do jednej
wspólnej im natury, a przez to w jakimś stopniu zdepersonalizowane i wyrwane z naturalnej dla niej gleby. Zamiast historiozbawczego, otrzymujemy
„a-trynitarne”,53 filozoficzne i abstrakcyjne ujęcie, w którym atrybuty Boga
przedstawione są ahistorycznie i metafizycznie.54 Czy ma to coś wspólnego
z Bogiem Ojcem Jezusa Chrystusa, zanurzonym w swoim zbawczym działaniu w historii ludzkości? Czy jest to Bóg żywego doświadczenia zbawczego,
czy raczej konstrukt metafizyczny, luźno powiązany z historią zbawienia?55
Czyż nie powinniśmy, zgodnie z tradycją grecką zaczynać od Ojca, jako zasady jedności?56 Czy nie byłoby to bliższe temu, o czym mówią Ewangelie?
Aby odpowiedzieć na te pytania, trzeba najpierw zrozumieć motywy,
którymi kierował się Akwinata, proponując taki a nie inny podział traktatu
o Bogu w Summa theologiae.57 A zatem:
1. Traktat o Bogu w Summa theologiae nie składa się, jak się powszechnie uważa, z dwóch części, lecz z trzech. Rozważania o Bogu, o czym mówi
wprost, dzieli Akwinata na: to, co odnosi się do boskiej istoty; to, co dotyczy
odrębności (distinctio) Osób; to, co odnosi się do pochodzenia stworzeń od
Boga.58
Jest to jeden traktat o Bogu rozłożony na trzy części. Stworzenie,
czyli działanie Boga ad extra, jest włączone do traktatu o Bogu. Stworzenie
jest rozważane jako mające swoją przyczynę sprawczą, wzorczą i celową
w Bogu. Tomasz nie chce podkreślać jedności kosztem odrębności Osób.
Chce ukazać jak najpełniejszą prawdę o Bogu w całej Jego rzeczywistości,
a więc również, jako działającego w stworzeniu.
Por. tamże.
Tamże, s. 18.
Por. tamże.
Por. tamże.
Podobnie pisze W. Kasper: „Nauka o Trójcy Świętej musi wychodzić od
Ojca i rozumieć Go jako początek, źródło i wewnętrzną podstawę jedności
Trójcy Świętej”; W. Kasper, Bóg Jezusa Chrystusa, tłum. J. Tyrawa, Wrocław 1996, s. 370.
57
Podział traktatu o Bogu w Summa theologiae różni się od podziałów w innych syntezach św. Tomasza. Na przykład w Summa Contra Gentiles Akwinata rozpoczyna od analizy świadectw Pisma Świętego i koncepcji heretyckich (SCG, IV, c. 2); por. G. Emery, Traktat o Trójcy Świętej w „Summie
przeciw poganom”, w: M. Paluch (red.), Św. Tomasz teolog. Wybór studiów,
s. 270-315.
58
Por. ST, I, q. 2, prol: „Consideratio autem de Deo tripartite erit. Primo
namque considerabimus ea quae ad essentiam divinam pertinent; secundo,
ea quae pertinent ad distinctionem Personarum; tertio ea quae pertinent ad
processum creaturarum ab ipso”.
54
55
56
52
53
Zasadnicze elementy rahnerowskiej krytyki trynitologii św. Tomasza
2. Tomasz uważa, że nie można Boga Trójjedynego uchwycić jednym
aktem intelektualnym jednocześnie w Jego jedności i w odrębności osób.
Chociaż Bóg w Trójcy osób jest doskonale jeden i jedyny, nasz umysł musi
Go poznawać aspektowo. Jak pisze Emery: „…nie ma tutaj mowy o j e d n y m
Bogu ani o t r ó j j e d y n y m Bogu, lecz o Bogu rozpatrywanym w aspekcie
istoty i w aspekcie rozróżnienia”.59 Próba jednego, prostego intelektualnego
wejrzenia w tajemnicę Trójcy skazana jest na niepowodzenie, które polegać
będzie albo na osunięciu się w tryteizm, albo w modalizm. Nie mogę widzieć
jednocześnie kartki papieru obustronnie, mogę patrzeć bądź na jedną, bądź na
drugą jej stronę. Nic nie przeszkadza mi jednak pamiętać, że chodzi o jedną
i tę samą kartkę papieru. Pamiętając o niedoskonałości tego przykładu, możemy powiedzieć, że z teologią Trójcy Świętej według Akwinaty jest podobnie.
By uniknąć niepokonalnego modalizmu lub tryteizmu naszej wyobraźni
teologicznej, musimy zgodzić się na aspektowość naszego poznania Boga,
przy jednoczesnej pamięci, że badamy jeden doskonale prosty byt.
3. Za pośrednictwem Augustyna i Jana Damasceńskiego św. Tomasz
przejmuje rozróżnienie na to, co wspólne, i to, co właściwe dla Osób (commune – proprium). Święty Bazyli wypracował to rozróżnienie, spierając się
z Eunomiuszem.60 Było ono potrzebne Bazylemu do ustalenia ortodoksyjnej
formuły: „jedna natura, trzy hipostazy”. Przypomnijmy krótko istotę stanowiska Eunomiusza. Nazwa „niezrodzony” (agennetos) odnosi się do istoty Boga.
Jeżeli Bóg jest „niezrodzony”, to Syn Boży, zwany „zrodzonym” (gennetos)
musi różnić się od Boga istotowo. Nie może więc być Mu współistotny. Pomieszanie poziomu istotowego i osobowego zaprowadziło Eunomiusza do
negacji równości osób.61 Akwinata zdaje sobie zatem sprawę, że tego rodzaju
nieporządek prowadzi do niebezpiecznych konsekwencji. Traktat De Deo
Uno można zatem czytać jako analizę tego, co wspólne trzem osobom, De
Deo Trino jako rozważanie tego, co właściwe dla osób.
4. Święty Tomasz sądzi, że w naszym poznaniu rozpatrywanym bezwzględnie (absolute) pierwszeństwo należy się temu, co wspólne (commune),
a nie temu, co właściwe (proprium).62 Nie jest możliwe adekwatne uchwycenie
G. Emery, Esencjalizm czy personalizm w Tomaszowym traktacie o Bogu?
w: M. Paluch (red.), Św. Tomasz teolog. Wybór studiów, s. 324.
60
Por. tamże, s. 325; zob. też G. Emery Traktat o Trójcy Świętej w „Summie
teologii”, w: tamże, s. 241-242.
61
Por. T. Toom, Classical Trinitarian Theology: A textbook, New York-London 2007, s. 123.
62
Por. In I Sent., d. 29, q. 1, a. 2, qla 2, arg 1 i ad 1; In I Sent., d. 7, q. 1, a. 3,
arg. 4 i ad 4; ST, I, q. 33, a. 3, ad 1: „Communia absolute dicta, secundum
ordinem intellectus nostri, sunt priora quam propria: quia includuntur in
intellectu propriorum, sed non e converso; in intellectu enim personae Patris
intelligitur Deus, sed non convertitur”.
59
67
Mateusz Przanowski OP
68
właściwości (proprietates) osób Boskich bez wiedzy o tym, co to znaczy być
„Boskim”. Jeżeli nie wiemy, co to znaczy „Boskie”, to jak możemy sensownie
mówić o „osobach Boskich”? Dlatego konieczne jest rozpoczęcie wykładu
o Bogu od De Deo Uno.63
5. Tomaszowy podział traktatu o Bogu odpowiada, jego zdaniem, logice ekonomii zbawienia. Bóg objawia się ludziom najpierw – w opozycji
do politeizmu – jako jeden, tajemniczy i nieogarniony.64 Według Akwinaty
najdoskonalszym wyrazem Bożego planu zbawienia w swojej wczesnej fazie jest objawienie imienia „Jestem, który jestem” (Wj 3,14), które z jednej
strony kieruje umysł ludzki ku adorowaniu Boga w Jego transcendencji,
z drugiej ujawnia żywą i wierną obecność Boga. Imię to oznacza istotę Boga
w sposób nieokreślony, chroniąc transcendencję Boga, zaświadczając jednocześnie o Jego czystej obecności, „wiecznym teraz” Boga, obejmującym
przeszłość, teraźniejszość i przyszłość.65 Każdy studiujący teologię powinien
zatem, zdaniem Akwinaty, przejść podobną drogę, czyli odkryć transcendencję Boga, by uchronić się przed niebezpieczeństwem bałwochwalstwa
i antropomorfizmu.
6. Układ ten odzwierciedla strukturę Credo. Pierwszy artykuł Credo to:
„Wierzę w jednego Boga”.66
7. Wybrany przez Tomasza porządek wykładu pozwala omówić zagadnienia niezbędne później w refleksji nad życiem Trójcy. Na przykład:
wieczność, konieczność, poznanie Boga itp. Podam dwa przykłady. Jeżeli
chcemy dobrze zrozumieć wieczność pochodzeń w Bogu, to musimy najpierw
wiedzieć, czym jest wieczność. Jeżeli chcemy dowiedzieć się, czy tajemnica
Trójcy jest dostępna rozumowi naturalnemu, to musimy wcześniej wiedzieć,
czy w ogóle jest możliwe jakiekolwiek poznanie Boga.
„Uchwycenie osobowej rzeczywistości w Bogu z góry zakłada poznanie
istoty, gdyż poznanie osób integruje w sobie poznanie istoty (proprium nie
ma rzeczywistości bez commune). Nie można ujmować myślowo Osoby
bez substancji lub bez natury należącej do samej ratio Osoby Boskiej, definiowanej jako »coś odrębnego subsystującego w naturze Boskiej« (distinctum subsistens in natura divina) albo, za Boecjuszem, jako »substancja
jednostkowa rozumnej natury«”; G. Emery, Esencjalizm czy personalizm
w Tomaszowym traktacie o Bogu? s. 327.
64
Por. Y. M.-J. Congar, Wierzę w Ducha Świętego, t. III, Warszawa 1997,
s. 144.
65
Por. M. Levering, Scripture and Metaphysics. Aquinas and the Renewal of
Trinitarian Theology, Oxford 2004, s. 63.
66
Por. ST, II-II, q. 1, a. 8: „Circa maiestatem autem diviniatatis tria nobis
credenda proponuntur. Primo quidem, uniat divinitatis: et ad hoc pertinet
primus articulus. Secundo, trinitas Personarum: et de hoc sunt tres artyculi
secundum tres Personas”.
63
Zasadnicze elementy rahnerowskiej krytyki trynitologii św. Tomasza
8. Święty Tomasz nawiązuje do struktur traktatu zaproponowanych
przez Boecjusza67 i Jana Damasceńskiego.68
Tak w dużym skrócie przedstawiają się podstawowe teologiczne idee,
które stoją za podziałem traktatu o Bogu w Summa theologiae. Zajmijmy
się teraz krótko dwoma wątpliwościami, często podnoszonymi wobec tej
struktury. Zacznijmy od twierdzenia Rahnera, że lepiej jest rozpoczynać
traktat od omówienia osoby Ojca. W takim układzie materiału omawiałoby
się proprium pierwszej osoby, jaką jest np. ojcostwo razem z jej boskimi
przymiotami. Nie można odmawiać takiemu ujęciu wielu zalet. Od samego
początku wiązałoby się atrybuty Boskie z Bogiem Ojcem. Uniknęlibyśmy
sytuacji, w której takie atrybuty, jak np. nieskończoność, jedność i jedyność,
doskonałość, mogłyby zostać przez nieprzygotowanego czytelnika zrozumiane nieosobowo. Pojawia się jednak poważny kłopot. Czy można rozważać
Ojca i Jego boskość bez Syna? W ramach myślenia Akwinaty o osobie jako
o relatio subsistens, nie jest to możliwe. Rozważalibyśmy osobę bez konstytuującej ją relacji, a więc myślowo ujmowali osobę bez relacji, to zaś jest
dla Akwinaty nie do przyjęcia.69
Drugi wątpliwość zgłaszana przez Rahnera dotyczy zbyt filozoficznego
charakteru De Deo Uno. Czy nie jest tak, że traktat ten jest w istocie filozofią
Boga, nie zaś refleksją nad objawiającym się Bogiem? Tomasz absolutnie nie
zgodziłby się na uznanie traktatu De Deo Uno ze swojej Summy za dzieło
filozoficzne. Filozofia odgrywa w nim poważną rolę, ale jest to rola tylko
służebna.
Akwinata wyobrażał sobie udział filozofii w rozświetlaniu prawd wiary
następująco:
1. Filozofia dowodzi prawdziwości tego, co stanowi wstęp do wiary
(praeambula fidei). Na przykład filozoficznie można dowieść istnienia Boga,
Jego jedności itp.70 Jest to jednak nadal myślenie filozoficzne w ramach
teologii.71
Por. Anicjusz Manliusz Sewerynus Boecjusz W jaki sposób Trzy Osoby są
jednym Bogiem, t. II, w: Traktaty teologiczne, tłum. A. Kijewska, R. Bielak,
Kęty 2007, s. 41-43.
68
Por. Św. Jan Damasceński Wykład wiary prawdziwej, tłum. B. Wojkowski,
Warszawa 1969, s. 270-271.
69
Por. G. Emery, Esencjalizm czy personalizm w Tomaszowym traktacie
o Bogu? s. 343.
70
Por. In De Trin., I, q. 2, a. 3, corp.
71
„Metaphysics-cum-theology’s approach to God is formally distinct from
reveleation-based theology’s approach to God and has nothing whatsoever
to do with establishing and praeambula fidei. Metaphysics approaches God
as its own telos, and that telos has nothing to do with providing evidentiary grounds for revelation-based theology but rather is meant to satisfy the
67
69
Mateusz Przanowski OP
70
2. Przez podobieństwa/analogie ujawnia to, co jest właściwe dla wiary.
Filozofia pomaga zrozumieć w ten sposób te prawdy wiary, które przekraczają
rozum naturalny. Akwinata widzi konieczność udziału filozofii w traktacie
o Trójcy Świętej, jednak jej rola w żadnym wypadku nie polega na dowodzeniu prawd wiary, ale na uczynieniu bardziej widocznym dla naszego
umysłu tego, co przyjmuje się w wierze. Ten sposób rozumienia udziału
filozofii przejął św. Tomasz od św. Augustyna. Jest to program i ambitny
i skromny zarazem.72
3. Filozofia służy do odpierania zarzutów, które próbują dowodzić, że
prawdy wiary są sprzeczne z rozumem i niespójne ze sobą. Filozofia ma wtedy
za zadanie wykazać fałsz lub niekonieczność twierdzeń przeciwnych wierze.
Powinna bezwzględnie powstrzymać się przed „dowodzeniem” prawd wiary,
które przekraczają rozum naturalny.73
Wszystkie trzy sposoby udziału filozofii w myśleniu teologicznym są
obecne w traktacie De Deo Uno, nie czyni to jednak z niego dzieła filozoficznego i to nawet wtedy, gdy Tomasz przedstawia słynne pięć dróg. Traktat jest
wyrazem klasycznego programu fides quaerens intellectum, gdzie filozofia
pomaga zgłębić objawione prawdy i bronić ich spójności na chwilę nawet nie
tracąc swego podporządkowanego charakteru. Nie istnieje zatem podział na
traktat filozoficzny – De Deo Uno i teologiczny – De Deo Trino.74
mind’s search for an ultimate causal explanation of the world. When metaphysical arguments are employed by theology as praeambula fidei, they
formally become part of theology in its sapiential role; in this sense, philosophical wisdom is transformed into theological wisdom”; B. J. Shanley,
The Thomist Tradition, Dordrecht-Boston-London 2002, s. 38.
72
Por. G. Emery, Traktat o Trójcy Świętej w „Summie teologii”, s. 237.
73
„Z tego powodu poprawna interpretacja traktatu trynitarnego Summy musi
odsunąć wszelki racjonalizm. Jeśli niektórzy autorzy sądzili, że znajdą
u św. Tomasza próbę racjonalnego ustalenia Trójcy, to wynikało to z poważnego błędu przy lekturze. Św. Tomasz proponuje raczej ćwiczenie spekulatywne czy kontemplacyjne, pozwalające skromnie pojąć »coś z Prawdy
[aliquid veritatis]«, rozwijając »podobieństwa« i »adaptacje« (argumenty
prawdopodobne), które wystarczą, aby wykluczyć błędy, pokazując, że
wiara trynitarna czyni zadość wymogom rozumu i nie dokonuje na nim
gwałtu, nie próbuje przekonywać tych, którzy jej nie podzielają, i nie zastępuje wiary niczym innym”; tamże.
74
Por. tamże, s. 241. Stwierdza to jasno Akwinata: „Multa per fidem tenemus
de Deo quae naturali ratione investigare philosophi non potuerunt: putta circa providentiam eius et omnipotentiam, et quod ipse solu sit colendus. Quae
Omnia continentur sub articulo unitatis Deo”; ST, II-II, q. 1, a. 8, ad 1.
Zasadnicze elementy rahnerowskiej krytyki trynitologii św. Tomasza
3. „Samoudzielenie się” Boga Rahnera a Akwinaty teologia
posłań (missiones)
W swoim wystąpieniu na Kongresie Dominikańskich Teologów Tomistycznych w Warszawie, Gilles Emery, najwybitniejszy obecnie znawca
teologii Trójcy Świętej św. Tomasza, powiedział, że w podział na Trójcę
immanentną i Trójcę ekonomiczną nie może właściwie odwzorować Tomaszowego myślenia o udziale Trójcy w dziele zbawienia.75 Nie dlatego, że
Akwinata nie znał rozróżnienia na Trójcę w sobie i ujawniająca się w historii
zbawienia. Ten podział był mu doskonale znany, choć używał innych określeń, pisał bowiem o theologia i dispensatio. Nieprzystawalność podziału na
Trójcę immanentną i Trójcę ekonomiczną polega na tym, że teologia na nim
oparta ukazuje najpierw ostre, formalne rozróżnienie, by później próbować
jakoś zjednoczyć te dwie rozróżnione rzeczywistości. Nie jest to jednak
jedyna droga, wydaje się, że w tekstach Akwinaty znajduje się alternatywny
sposób rozumienia jedności Trójcy w sobie (in se) i Trójcy dla nas (quoad
nos). Aby go zrozumieć, trzeba jednak zrozumieć najpierw, czym są Boże
posłania (missiones).
W pojęciu posłania zawarte są dwa odniesienia: posłanego do posyłającego i posłanego do tego, do czego jest posłany.76 W posłaniach osób Boskich
pierwsze odniesienie jest odniesieniem posłanej osoby do posyłającego. Jest
to odniesienie zbudowane na fundamencie pochodzenia (processio).77 Drugie
odniesienie oznacza dla Boskiej osoby nowy sposób istnienia w stworzeniu.
Syn Boży został posłany na świat i zaczął istnieć w świecie w nowy, widzialny
sposób. Nowy sposób istnienia nie narusza w niczym odwiecznego pochodzenia od Ojca, nadto owo odwieczne pochodzenie zawiera się w widzialnym czy
też niewidzialnym posłaniu.78 Syn Boży i Duch Święty są posłani do świata
jako pochodzący, jako osoby Boskie ze swoimi właściwościami osobowymi (proprietates personales). Integralna osoba Boska jest zawsze obecna
w posłaniu, zarówno widzialnym jak i niewidzialnym. Posłanie nie jest
więc jedynie obdarowaniem człowieka jakimś nowym stworzonym darem,
ale jest rzeczywistym przyjściem osób Boskich do człowieka. Co niesłychanie ważne, obecność osoby Boskiej ma pierwszeństwo wobec stworzonego
Korzystam z nieopublikowane dotąd artykułu G. Emery: „Theologia” and
„Dispensatio”: The doctrine of the divine missions, and teaching St. Thomas’ Trinitarian Theology.
76
Por. ST, I, q. 43, a. 1, corp.
77
„Missio igitur divinae Personae convenire potest, secundum quod importat
ex una parte processionem originis a mittente”; tamże.
78
„Processio temporalis non est alia quam processio aeterna essentialiter, sed
addit aliquem respectum ad effectum temporalem”; In I Sent., d. 16, q. 1, a.
1, corp.
75
71
Mateusz Przanowski OP
72
daru.79 „Łaska Ducha Świętego jest dana człowiekowi w taki sposób, że samo
źródło łaski jest dane, to znaczy Duch Święty”.80
W posłaniach niewidzialnych nowa obecność przez łaskę uświęcającą ma na celu upodobnienie ludzi do Syna i Ducha Świętego, uczynić ich
uczestnikami synostwa zrodzonego przez Ojca Syna i uczestnikami miłości
pochodzącego od Nich Ducha. Uświęceni łaską ludzie stają się prawdziwie
synami Ojca w Synu i miłością do Ojca w Duchu. W posłaniach widzialnych
zaś dochodzi jeszcze dodatkowy czynnik, a więc ukazanie, manifestacja
Tajemnicy Boga.81 Jak pisze Emery, według św. Tomasza, widzialne posłania Syna i Ducha Świętego mają dwa cele: objawić Tajemnicę Trójcy
i przynieść zbawienie. Sama tajemnica osób Boskich w ich wspólnej naturze
i z ich właściwościami osobowymi jest zatem objawiona i obecna w ekonomii
(dispensatio).82 „Filius appariuit non solum ut manifestator, sed ut salvator”
– pisze Akwinata.83
Znajomość założeń Tomaszowej teologii posłań musi prowadzić do
konkluzji, że Akwinacie z gruntu obce jest przekonanie, iż Biblia przedstawia
nam „Trójcę ekonomiczną”, a teologia spekulatywna „Trójcę teologiczną”.84
Nie ma żadnego oddzielenia, żadnej przepaści między zbawczym czynem
Słowa a Jego odwieczną, wewnąrzboską Tajemnicą. W działaniu zbawczym
Słowa jest Ono w pełni obecne, jako odwiecznie pochodzące od Ojca. Z tej
racji trudno jest odnosić do Akwinaty podział na Trójcę ekonomiczną i Trójcę
immanentną. Warto zacytować dłuższy fragment z artykułu G. Emery’ego,
który trafnie diagnozuje tę trudność: „Systematyczna nauka o Trójcy Akwinaty rozpoczyna od wiecznych pochodzeń osób, i traktuje pochodzenia jako
z a w i e r a j ą c e o d w i e c z n e p o c h o d z e n i a , z jasną deklaracją, że
same osoby Boskie są dawane. U Akwinaty, posłania w najmniejszy sposób
nie są odseparowane od pochodzeń, i nie ma żadnej potrzeby, by łączyć
Trójcę ekonomiczną z Trójcę immanentną, ponieważ z definicji p o s ł a n i a
n i o s ą w s o b i e w i e c z n ą t a j e m n i c ę o s ó b B o s k i c h . Cytując
Akwinatę: »processio temporalis n o n e s t a l i a quam processio aeterna
essentialiter«.85 Jednocześnie nauczanie Akwinaty o posłaniach zachowuje
istotową różnicę między Bogiem i stworzonymi skutkami Jego działania, bez
niebezpieczeństwa pomieszania Trójcy z Jej stworzonymi darami. Doktryna
Por. tamże, d. 14, q. 2, a. 1, qla 2.
In Iohannis evangelium, c. 4, l. 10 (nr 577); por. ST, I, q. 43, a. 3, corp.
Por. tamże, a. 7, corp.
G. Emery, „Theologia” and „Dispensatio”: The doctrine of the divine missions, and teaching St. Thomas’ Trinitarian Theology, s. 4.
83
In Iohannis evangelium, c. 1, l. 32 (nr 270).
84
G. Emery, „Theologia” and „Dispensatio”: The doctrine of the divine missions, and teaching St. Thomas’ Trinitarian Theology, s. 6.
85
In I Sent., d. 16, q. 1, a. 1, corp.
81
82
79
80
Zasadnicze elementy rahnerowskiej krytyki trynitologii św. Tomasza
o posłaniach, jako integrujące w sobie nauczanie o pochodzeniach, relacjach i osobach (Trójca w sobie), może być sednem, rzeczywistym kluczem
do trynitologii św. Tomasza: objawienie Trójcy i dar zbawienia zawiera się
w posłaniach osób Boskich”.86
Wydaje się, że nie można już iść dalej w przedstawieniu „samoudzielenia
się” Boga, niż uczynił to Akwinata, oczywiście jeżeli nie chce się opuścić
zasadniczej dla teologii dystynkcji na Stwórcę i stworzenie, Niezmiennego
i tego, co zmienne. Możemy oczywiście, tak jak Rahner, tworzyć teologię
„samoudzielenia się” Boga na fundamencie twierdzenia: „Bóg może stać
się czymś. Ten, który jest sam w sobie niezmienny, może sam być zmienny
w innym”.87 Nawet jeżeli pamiętamy, że Rahner obwarowuje to stwierdzenie
wieloma pomocniczymi tezami, które mają za zadanie uwzględnić tradycyjną
naukę o niezmienności Boga,88 to jednak ciągle mamy prawo zapytać, czy,
przyznając rację Rahnerowi, nie przenosimy się do takiego świata teologicznego, w którym można już powiedzieć wszystko.
Basic Elements of Rahner’s Criticisim of St Thomas’s
of Aquin Trinitology
Summary
The article is an attempt of a critical look at the doubts Karl Rahner raised as to the
theology of the Holy Trinity of St Thomas of Aquin. Rahner’s influence on the serious reevaluations, which in the Catholic theology of the Trinity have occurred since the sixties
of the 20th century, is beyond discussion. Grundaxiom and Rahner’s criticism of many
classic theses of the Holy Trinity theology have triggered a retreat from the traditional
speculative theology. It might have seemed that St Thomas’s theology was limiting the
Catholic theology of the Trinity to its own system and that it should have been liberated
through directing its interest on the Self-Communication of God in the History of Creation.
G. Emery, „Theologia” and „Dispensatio”: The doctrine of the divine missions, and teaching St. Thomas’ Trinitarian Theology, s. 6.
87
K. Rahner, Podstawowy wykład wiary, s. 182. Rahner pisze w dalszej części tego tekstu: „Nie można tej zmiany-samego-siebie-w-innym uważać za
zaprzeczenie niezmienności Boga samego w sobie ani tej zmiany-w-innym
sprowadzać do stwierdzenia zmiany innego. Tutaj ontologia musi dostosować się do orędzia wiary, a nie pouczać tego orędzia”.
88
Por. tamże, Podstawowy wykład wiary, s. 181-183; tenże, O specyfice chrześcijańskiego pojęcia Boga, s. 166 (przyp. 4); por. też J. O’Donnell, Tajemnica Trójcy Świętej, tłum. P. Wilczek, Kraków 1993, s. 45-47.
86
73
Mateusz Przanowski OP
After many years a rethink of Rahner’s criticism seems to be necessary. The research on
St Thomas’s views on the Holy Trinity develop dynamically today constantly bringing
new aspects and syntheses. In the article the author points to the weak sides of Rahner’s
criticism and introduces to the reader some new research on St Thomas’s interpretation
of the Holy Trinity. The article comprises of three parts. The first part shows an Augustinian-Thomistic thesis of the possibility of incarnation of the two other Divine Persons.
It is a pursuit to present the freedom and independence of God in the act of creation.
In the second part, certain motives underlying the division of Summa Theologiae into
three parts (De Deo Uno; De Deo Trino; De Creatione) are discussed. The author is trying
to defend the reasonableness of this division as opposed to Rahner’s doubts. In the third
part the author writes about the Thomistic approach to what Rahner calls self-communication of God. Basing on the original texts, he presents St Thomas’s understanding
of the participation of Triune God in the mystery of redemption and grace.
74
Teologia Trójcy w ujęciu Hansa Ursa von Balthasara
StBob 3 (2011) s. 75-93
Teologia Trójcy w ujęciu Hansa Ursa
von Balthasara
ELIGIUSZ PIOTROWSKI
Wydział Teologiczny Uniwersytetu Szczecińskiego
Zielona Góra
Hans Urs von Balthasar należy do wielkich umysłów Kościoła katolickiego ostatniego stulecia. Choć nie było mu łatwo, sam nigdy nie
narzekał, a swoje życie uważał za szczęśliwe. Można o tym przeczytać
w wielu polskojęzycznych publikacjach.1 Jednak jego teologia, którą pomieścił
w 85 publikacjach książkowych i mnóstwie pism pomniejszych, domaga
się i domagać będzie poszukiwania ścieżek pozwalających zorientować się
w tym, czasami poplątanym, gąszczu idei. Sam Balthasar zdawał sobie z tego
sprawę i publikował swego rodzaju usprawiedliwienia czy może przewodniki
po swojej twórczości.2 Dzięki ogromnemu wysiłkowi krakowskich wydawnictw WAM i M w niedługim czasie będziemy mieli do dyspozycji w języku
polskim całą (już jest chyba 12), piętnastowoluminową Trylogię wybitnego
Szwajcara i kardynała Kościoła powszechnego. Moim zamierzeniem jest
wydobycie z jego twórczości zarysu koncepcji trynitarnej.
1. Założenia
Tradycyjna teologia mówiła o „chrystologii oddolnej” i „chrystologii
odgórnej”. Nawiązując do tego chrystologicznego podziału określenia,
trzeba wyraźnie powiedzieć, że możemy mówić o „trynitologii oddolnej”
i „trynitologii odgórnej”. Trzeba jednocześnie pamiętać, że „oddolna” zrodziła „odgórną”, to znaczy, że nie mamy do wyboru jakiś dwóch wariantów
trynitologicznej nauki, z których możemy wybrać odpowiadającą naszej teo Por. np. S. Budzik, Dramat odkupienia, Biblos Tarnów 1997; K. Wencel,
Hans Urs von Balthasar: teologia chwały, Wydawnictwo M, Kraków 2001;
E. Piotrowski, Teodramat, Wydawnictwo WAM, Kraków 1999; tenże, Hans
Urs von Balthasar, Wydawnictwo WAM, Kraków 2005.
2
H.U. von Balthasar, O moim dziele, tłum. M. Urban, Wydawnictwo M, Kraków 2004.
1
75
Eligiusz Piotrowski
logicznej koncepcji czy też teologicznej wrażliwości. „Trynitologia odgórna”
(czy też w ogólne „teologia odgórna”) zaczyna od wiedzy wiary zdobytej
przez „teologią oddolną”, nawet wówczas, kiedy nie wspomina o tym nawet
jednym słowem. Mamy do czynienia ze swoistym sprzężeniem zwrotnym.
Nie ma też dwóch dróg objawienia Tajemnicy Trójcy.
Balthasar w zasadzie nie odtwarza drogi powstania chrześcijańskiej
nauki o Bogu, który jest Ojcem, Synem i Duchem. W jego tekstach obie drogi
refleksji „oddolnej” i „odgórnej” przecinają się, a ich precyzyjne rozróżnienie
jest obarczone dużym ryzykiem. Można jednak pozbierać argumenty, które,
zdaniem szwajcarskiego teologa, w pewien sposób ukazują drogę wiodącą do
sformułowania i rozumienia przez Kościół trynitarnego wyznania wiary.
2. Chrystologiczny fundament trynitologii
76
Nie ma wątpliwości, „że dokonujące się w Jezusie Chrystusie objawienie
Boga jest przede wszystkim objawieniem trynitarnym; Jezus nie mówi o Bogu
w ogólności, lecz pokazuje nam Ojca i obdarowuje nas Duchem Świętym,
(...) w dziejącej się historii Jezusa objawia się »byt« i »istota« Boga jako
wieczne wydarzenie”.3 To odsyła nas przede wszystkim do perspektywy
historiozbawczej, gdyż tylko ona, przez analizę działania Trójcy Świętej
w historii ludzkości (która stała się jej historią zbawienia) pozawala nam dotrzeć do prawdy o Bogu w Jego najgłębszej istocie. „Nie znamy żadnej innej
historiozbawczej postaci Trójcy, znamy tylko tę jedną, urodzoną [erfolgte]
w czasach historycznych, ona też ma istotne znaczenie soteriologiczne”.4
Nie ma jakiegoś szczególnego objawienia informacyjnego, jakiejś
„teorii” o Trójcy Świętej. Ta powstała dzięki „teodramatowi”, czyli historii,
jaką człowiek przeżył z Bogiem, a Bóg z człowiekiem. Jednak nawet najdoskonalsza „teoria” czy, mówiąc językiem religijnym, najprzenikliwsze
i najprecyzyjniejsze wyznanie wiary nie może rościć sobie pretensji do pojęcia
Boga, który jest większy niż cała treść objawienia (Deus semper major!).
„Si comprehendis, non est Deus; Augustyn powtarzał to setki razy”.5
Inny wybitny jezuita (Balthasar czuł się jezuitą, nawet po opuszczeniu
zakonu), Karl Rahner, postawił fundamentalną tezę: „Trójca historiozbawcza
[ökonomische Trinität] jest Trójcą immanentną i odwro­tnie”.6 Wydarzenie
H. U. von Balthasar, Theodramatik, t. IV: Das Endspiel, Johannes Verlag,
Einsiedeln 1983, s. 59 (dalej: TD IV).
4
Por. tenże, Teodramatyka, t. 2: Osoby dramatu, cz. 2: Osoby w Chrystusie,
tłum. W. Szymona, Wydawnictwo M, Kraków 2003, s. 178 (dalej: TD II/2 pl).
5
Tenże, Burzenie bastionów, tłum. J. Zakrzewski, E. Marszał, Wydawnictwo WAM, Kraków 2000, s. 13.
6
K. Rahner, Der dreifaltige Gott als transzendentaler Urgrund der Heilsgeschichte, w: J. Feiner, M. Löhrer (red.), Mysterium Salutis. Grundriss
heilsgeschichtlicher Dogmatik, Einsiedeln-Zürich-Köln 1967, t. II, s. 327n.
3
Teologia Trójcy w ujęciu Hansa Ursa von Balthasara
Jezusa z Nazaretu rozgrywa się w religijnym świecie judaizmu, który uformował się w świadomości Przymierza, jakie Bóg zawarł ze swoim narodem.
To ten sam Bóg, który za sprawą Jezusa ukaże się jako Trójca. Co więcej,
w Jezusie Bóg objawił się w swej istocie i w istocie swej dał siebie w Duchu
Świętym. Było to możliwe dlatego, że Bóg jest taki, jaki jest, że „immanentna
Trójca jest konie­cznym warunkiem możliwości wolnego samoudzie­lania się
Boga”.7 To teza Rahnera, którą można by sformułować także na podstawie
poglądów Balthasara. „O Ojcu, Synu i Duchu jako boskich »Osobach« wiemy
jedynie dzięki postaci i sposobowi postępowania Jezusa”.8 To On wskazuje
z jednej strony na Ojca, który Go posłał, z drugiej zaś na Ducha, którego
posyła wraz Ojcem, dzięki czemu odsłania rzeczywistość Boskiej Trójcy.
W ten sposób, doświadczony przez pierwszych uczniów Jezusa Chrystusa,
odróżniamy w Bogu Trzech. Posyłający i Posłany, a także Tchnięty przez
Nich są Innymi. „Jednak takie rozróżnienie Wielu w Bogu możliwe jest po
chrześcijańsku jedynie dzięki postępowaniu Jezusa. Jedynie w Nim Trójca
otwiera się i staje się dostępna” 9
W teodramtycznej perspektywie Bóg, który zaangażował się w stworzenie świata, obdarzając go istnieniem, a nadto rozumne stworzenia
prawdziwą wolnością, nieskończenie bardziej zaangażował się w dzieło
skutecznego zbawienia świata. H. U. von Balthasar wykorzystał teatralne
kategorie dramatu, by zaprezentować to, co się dzieje, zarówno w Bogu, jak
i w świecie. Bóg stworzył ten Wielki Teatr Świata, biorąc za niego całkowitą
odpowiedzialność. To sprawiło, że w Jezusie Chrystusie stał się w owym
teatrze kluczowym, głównym Aktorem. Wydarzający się teodramat, niejako przy okazji – ponieważ jego pierwszym zadaniem jest zmieniać świat,
a nie informować – objawia Trójcę, która okazuje się fundamentem i celem
całej gry. „Nie znamy innej historiozbaw­czej Trójcy, jak tylko tę objawioną
w historii”.10 Nie możemy też mówić o celowym ukryciu się poszczególnych
boskich Osób, które miałyby „wychodzić z cienia” w jakimś porządku chronologicznym. „Myśl o sukcesywnym objawia­niu się trzech boskich Osób
jest absurdalna, ponieważ w sposób istotny przenikają się one nawzajem”.11
Syn i Duch odsyłają w sposób naturalny do Ojca, który posyła Ich na świat.
Ponownie H.U. von Balthasar sięga do K. Rahnera. „W Bogu jako takim,
istnieje realna różnica między jednym i tym samym Bogiem, o ile jest On
9
7
8
10
11
H. U. von Balthasar, Theodramatik, t. III: Die Handlung, Johannes Verlag,
Einsiedlen 1980, s. 298 (dalej: TD III).
Tamże, s. 384; por. TD III, s. 298; TD II/2 pl, s. 466.
Tamże.
Tamże, s. 465n.
Tamże, s. 171.
Tamże, s. 470.
77
Eligiusz Piotrowski
78
jednym i w sposób konieczny nieuprzyczynowio­nym pośredniczeniem ku
samemu sobie (Ojciec), wypowiadającym się w prawdzie (Syn) i w miłości,
jest dla siebie otrzymanym i przyjętym (Duch), a przez to jest tym, który
w wolności może się udzielać »na zewnątrz«”.12
Nasze poznanie Boga, w Jego Trójjedynej istocie, rośnie wraz z postępem dziejącego się teodramatu. „Akcja »teodramatu« daje możliwość
nieustannego i coraz głębszego wglądu w przepastne tajemnice Boga (...)
w sensie coraz głębszego »wglą­dnię­cia duchem razem ze świętymi« w przestrzeń określoną przez »miłość Chrystusa, przewyższającą wszelką wiedzę,
by zostać napełnionym całą pełnią Boga« (Ef 3, 18n.)”.13 I jeszcze jedno odniesienie do dorobku K. Rahnera, który przypomina, że po pierwsze pojęcie
„osoby” w odniesieniu do Trójcy w urzędowych wypowiedziach Kościoła
nie mówi więcej niż zostało wyrażone wcześniej przez pojęcie „hipostaza”.
Oba terminy traktowane są jako synonimy, co niesie ze sobą poważne trudności. Trzeba jednak pamiętać, że łączenie w kontekście trynitarnym osoby
ze świadomością, choć na pozór oczywiste, jest z gruntu fałszywe. W takim
przypadku mielibyśmy do czynienia z trzema świadomościami, co prowadziłoby w sposób oczywisty do tryteizmu. W Bogu istnieje tylko jedna moc,
tylko jedna wola, jedno działanie, jedna szczęśliwość. „Samoświadomość nie
jest momentem, który odróżnia od siebie boskie »osoby«, nawet jeśli każda
boska »osoba« jako konkretna ma samoświadomość. Trzeba więc pilnie trzymać się z dala od pojęcia osoby, które oznaczałoby trzy »subiektywności«.
Dlatego też »wewnątrztrynitarnie« nie istnieje wzajemne »ty«”.14 Nie dziwi
więc, stwierdzenie Balthasara, który wnioskuje, że „Jezus może zwracać się
do Ojca przez »Ty« tylko, jako człowiek, a nie jako Boży Syn”.15
Bóg zaangażował się w dziejący się teodramat. Pojawił się na scenie
w Jezusie Chrystusie, który mówi od Ojca, działa od Ojca i do Ojca powraca (Mt 11,27) .16 Dlatego Bóg „może być immanentny wobec całej gry, nie
tracąc w żaden sposób swojej, wobec niej, transcendencji. On może samego
siebie, by przy­jąć sytuację ekstremalną, postawić pod sąd Boga, nie przestając
jednocze­śnie być sędzią”.17
K. Rahner, Der dreifaltige Gott als transzendentaler Urgrund der Heilsgeschichte, w: J. Feiner, M. Löhrer (red.), Mysterium Salutis, t. II, s. 384; por.
TD III, 298.
13
TD II/2, 471.
14
K. Rahner, Der dreifaltige Gott als transzendentaler Urgrund der Heilsgeschichte, w: J. Feiner, M. Löhrer (red.), Mysterium Salutis, t. II, s. 366; por.
TD III, s. 298n.
15
Tamże, s. 299.
16
Por. tamże, s. 465n.
17
Tamże, s. 44.
12
Teologia Trójcy w ujęciu Hansa Ursa von Balthasara
3. Ojciec
Przyjście Boga na świat w Jezusie Chrystusie i dokonane w Nim definitywne pojednanie ze światem pozwala na wejrzenie w misterium Trójcy.
Balthasar zwraca uwagę na kenozę Boga, wskazując wręcz na kenotyczny
sposób Jego istnienia. „Samowypowiedź Ojca w zrodzeniu Syna można
określić jako pierwszą, wszystko obejmującą, wewnątrztrynitarną »kenozę«, ponieważ w nim (tj. zrodze­niu) Ojciec pozbywa się swojego Bóstwa
i przekazuje je Synowi: On nie dzieli się z Synem, lecz wszystko swoje
daje Synowi: »Wszystko Twoje jest moje« (J 17, 10)”.18 „To, że Bóg (jako
Ojciec) może oddać swoje Bóstwo i to tak, że Bóg (jako Syn) nie otrzymuje
go jako pożyczki, lecz posiada je w sposób »współisto­tny«, odsłania niepojęte i niewyrażalne »oddzielenie« Boga od Niego samego. Każde możliwe
(właśnie dzięki temu) rozdzielenie, bez względu na to jak byłoby mroczne
i gorzkie, może dokonać się jedynie w tym właśnie boskim oddziele­niu”.19
Największa otchłań, jaką można pomyśleć, a tą zdaje się otchłań wiecznego
potępienia, mieści się w tyrniatrnym, absolutnym i rzeczywistym oddzieleniu
Ojca i Syna.
Ojca nie można wyobrażać sobie jako istniejącego przed tym aktem,
gdyż On sam od zawsze jest tym właśnie aktem. Mamy tu do czynienia
z absolutnym samooddaniem, które jest jak śmierć obecna w każdej miłości.20
„W miłości Ojca jest absolutna rezygnacja z bycia Bogiem tylko dla siebie,
pozosta­wienie bycia Bogiem i w tym sensie boska »bez-bożność« (oczywiście
miłości), czego nie można w żaden sposób mieszać ze światową bezbożnością,
której jednak ta pierwsza daje (przewyższając ją niewspół­miernie) możliwość
zaistnienia”.21 Odpowiedzią Syna na obdarowanie Bóstwem jest wieczne
dziękczynienie wobec Ojcowskiego źródła, bezinteresowne i wielkoduszne.
To prawdziwa eucharystia Syna.22
TD III, s. 300n.
„Daß Gott (als Vater) seine Gottheit so weggeben kann, daß Gott (als Sohn)
sie nicht bloß geliehen erhält, sondern gleichwesentlich besitzt, besagt eine
so unfaßbare und unüberbietbare »Trennung« Gottes von sich selbst, daß
jede (durch sie!) ermöglichte Trennung, und wäre es die dunkelste und bitterste, nur i n n e r h a l b ihrer sich ereignen kann”; tamże, s. 302.
20
Por. TD IV, s. 64n.
21
„In der Liebe des Vaters liegt ein absoluter Verzicht, für sich allein Gott zu
sein, ein Loslassen des Gottseins und in diesem Sinne eine (göttliche) Gottlosigkeit (der Liebe natürlich), die man keineswegs mit der innerweltlichen
Gottlosigkeit vermengen darf, die aber doch deren Möglichkeit (überholend) grundlegt”, TD III, s. 301; por. też s. 306.
22
Por. tamże, s. 301.
18
19
79
Eligiusz Piotrowski
80
W takim samooddaniu Bóg objawia siebie, ponieważ jest ono całą
istotą Boga. Tu, w paradoksalny sposób, odsłania się wszechmoc, a zarazem
niemoc Boga. Wszechmoc – ponieważ może zrodzić współistotnego Boga,
absolutnej rezygnacji z siebie. Niemoc – ponieważ Bóg jest Bogiem tylko
w takiej wewnątrztrynitarnej kenozie.23 Syn, posiadając Bóstwo na sposób
przyjmowania, na co odpowiada synowskim dziękczynieniem, stwarza tym
samym możliwość posłania Go na świat. W ten sposób świat od wieczności
przynależy do Niego. Balthasar zwraca uwagę na to, że nie mają sensu statyczne opisy Trójcy, które byłyby zdynamizowane dopiero przez stworzony świat,
ukazując swoją powagę i głębię za sprawą grzechu i krzyża. Takie pomysły
rodzą się z przeceniania stworzonej wolności, która jest na tyle prawdziwa,
że może Bogu powiedzieć „nie”, ale nie może w ten sposób zmusić Boga
do zaangażowanie się w dramat. To byłaby mitologia. Dystans, jaki ujawnia
się w zrodzeniu Syna przez Ojca, w całkowitej rezygnacji ze siebie, stwarza
możliwość zaistnienia dramatu między Bogiem a światem.24 Dramat w Trójcy
trwa odwiecznie, ponieważ Ojciec nie istniał nigdy bez Syna, i Obaj nie istnieli
bez Ducha. Ojciec odwiecznie daje Synowi możliwość, bycia tym (współ-)
Źródłem, z którego pochodzi Duch. Dzięki temu Jezus – Syn, posiadając
pełnię Ducha, może dać się temu Duchowi prowadzić (por. J 3,34) .25
Wydarzenia, jakie rozegrały się w czasie (łącznie z samym czasem), są
konsekwencją wiecznego wydarzenia w Trójcy. Dlatego nie można mówić
o momencie podjęcia przez Boga decyzji o stworzeniu świata. Nie można też
mówić o tym, że Ojciec potrzebował dowodów na potwierdzenie wdzięczności Syna.26 Tego rodzaju sformułowania ocierają się o „teologię procesu”,
czego nie sposób zaakceptować, gdyż Bóg byłby Bogiem także bez świata.27 Zgadzając się z trynitarnym postulatem Rahnera o tożsamości Trójcy
immanentnej i historiozbawczej, Balthasar czyni zastrzeżenie, że „Trójcy
historiozbawczej nie można po prostu utożsamiać z Trójcą immanentną, mimo
iż prawa pierwszej wywodzą się z tej drugiej – jednakże z zaskakującymi
modyfikacjami”.28 Dramatyczne napięcie, jakie się tu ujawnia, wskazuje na
problem immanentnej niezmienności Boga wobec Jego historiozbawczej
zmienności. Nie można uznać, że Bóg odgrywa cały dramat zbawienia sam ze
sobą, albo że Ojciec szuka dowodu miłości Syna w Jego posłuszeństwie.
Por, tamże, s. 303. Allmacht von Balthasar tłumaczy jako Alles-geben-können.
24
Por. H. U. von Balthasar, Teodramatyka, t. 2: Osoby dramatu, cz. 1: Człowiek
w Bogu, tłum. W. Szymona, s. 274n. (dalej: TD II/1 pl).
25
Por. TD II/2 pl, s. 147n.; por. też TD IV, s. 76.
26
Por. TD III, s. 305.
27
Por. tamże, s. 300n.
28
TD II/2 pl, s. 150.
23
Teologia Trójcy w ujęciu Hansa Ursa von Balthasara
O kenozie Ojca możemy mówić jedynie dzięki objawieniu Jezusa
o Nim. Ponieważ Ojciec posyła Syna, jest obecny w Jego posłannictwie, ale
nie jest z Nim tożsamy. Kenoza Ojca, jaka manifestuje się w odwiecznym
rodzeniu Syna, jest kenozą całej Trójcy. Ojciec w zrodzeniu Syna, w sposób
absolutny rezygnuje ze siebie. Podobnie i Syn może być współistotny Ojcu
jedynie w całkowitej samorezygneacji. Te wzajemne samorezygnacje Ojca
i Syna pieczętuje Duch, który potwierdza sobą identyczną postawę w Ojcu
i w Synu, a jednocześnie, nie chcąc być dla siebie, pragnie być objawieniem i obdarowaniem miłością wydarzającym się między Ojcem i Synem.
Dowodem i świadectwem takiej kentotycznej postawy Ducha w Trójcy jest
Jego obecność w świecie. Pożegnalne mowy Jezusa, zapisane w czwartej
Ewangelii, odsłaniają rzeczywistą rolę Ducha w zbawczym wydarzeniu
(J 13,31-16,33). Wewnątrztrynitarna kenoza Boskich Osób, kenotyczny
sposób istnienia Boga, jest fundamentem kenozy Boga w świecie. Balthasar mówi o trzech kenotycznych samoograniczeniach się Boga w świecie.
Pierwszym jest obdarowanie stworzenia prawdziwą wolnością, drugim
zawarcie nieodwołanego Przymierza z Izraelem, zaś trzecim jest wcielenie
Logosu-Syna.
4. Syn
Trynitarna „eucharystia” Syna jest założeniem i fundamentem zaistnienia świata, a co za tym idzie także grzechu, który okazuje się perwersją
ludzkiej wolności. W Jezusie następuje konfrontacja miłości Boga z czeluścią
grzechu ludzi. Istnieje on dlatego, że ludzka wolność nie został nigdy zgwałcona, że człowiek może działać w perwersyjnej sytuacji, jaką jest grzech.
Tu pozorna boska niemoc okazuje się jako wypływająca z boskiej wszechmocy. Wszechmoc Boga i Jego niemoc są ze sobą tożsame. Jan ewangelista
mówi o uwielbieniu, „w którym niemoc krzyża jest tym samym, co wszechmoc zmartwychwstania”.29
Nowy Testament mówi nad wyraz jasno, że Syn znajduje się w centrum
pojednania ze światem (por. 2Kor 5,18; Rz 3,25; 8,32). Dzieło zbawienia
nie jest prostym, suwerennym aktem boskiego przebaczenia. Mówimy tu
o boskim gniewie, który w rzeczywistości jest miłością, pochłaniającą jak
ogień każdy brak miłości (por. Hbr 4,12). Kiedy mówimy o wydaniu Syna
w ręce grzeszników, wówczas stwierdzamy, że mamy do czynienia z faktycznym wydaniem ze strony Boga. Wydane jest Słowo, Syn, który będąc
wydanym, wydaje samego siebie. Podmiotem działanie jest tu Bóg, ale
w sposób konkretny w Tym, który został wydany. Syn, jako człowiek-Jezus
�����������������������������������������������������������������������
„...worin die Unmacht des Kreuzes und die Allmacht der Auferstehung zusammengesehen wird”; TD III, s. 308; por. też TD IV, s. 361.
29
81
Eligiusz Piotrowski
w sposób zupełny solidaryzuje się z grzesznikami, by ich uratować Ci jednak
nie są tym zainteresowani i posyłają Go na krzyż.30
Jezus, w sposób absolutnie wolny wybiera postawę sługi czy wręcz niewolnika (por. Mk 10,45), oddaje swoje życie (por. Mt 10,39; J 10,17), zajmuje
ostanie miejsce (Łk 14,9). List do Filipian (2,9nn.) mówi w tym kontekście
o „posłuszeństwie”, w którym spotyka się najgłębsze poniżenie i najwspanialsze wywyższenie. „Ta jedność w zdwojeniu daje się zrozumieć z jednej
strony w perspektywie chrystologicznej: uniżenie stanowi treść wzniosłej
(i zachowującej wzniosłość) misji, z drugiej strony w perspektywie trynitarnej: uniżenie Syna nie jest oznaką istotowego uniżenia Boga przez utożsamienie się ze światem, lecz stanowi znak trwałej wielkości miłości Ojca,
która swą prawdziwą naturę ukazuje dopiero w tym synowskim objawieniu”.31
Posłuszeństwo jest wyrazem postawy Syna wobec Ojca.32
5. Duch i trynitarna inwersja
82
Duch jest pieczęcią doskonałej wymiany jaka zachodzi między Ojcem
a Synem. Ponieważ boskie Osoby istnieją na sposób kentotyczny, także to
określenie odnosi się do Ducha Świętego. W uniżeniu godzi się i chce tego,
by nieustannie pochodzić od Ojca i Syna. Nie odnosi się to w żaden sposób
do następstwa czasowego (o takim w Trójcy nie może być mowy), ale do
porządku pochodzeń. Tu także można mówić o historiozbawczej inwersji
kolejności pochodzeń, która zmienia pozornie kolejność relacji trynitarnych
z Ojciec – Syn – Duch na Ojciec – Duch – Syn. Duch w historii zbawienia
spełnia rolę Medium między Ojcem i Synem-Jezusem. „To właśnie spoczywający w Nim i nad Nim Duch, w swej historiozbawczej postaci, umożliwia
to posłuszeństwo przez sposób, w jaki przekazuje Synowi wolę Ojca”.33
Duch Święty od wieczności ma podwójne oblicze. Pochodząc jako
tchnienie jednej miłości Ojca i Syna, jest wyrazem Ich własnej wolności,
można powiedzieć obiektywizacją Ich podmiotowości. Duch jest obiektywnym świadkiem Ich różności, odrębności w jedności, a jednocześnie
jedności w owej różności. Trzeba też przypomnieć, że nie może być mowy
o przerwaniu we wcieleniu wspólnego tchnienia Ducha przez Ojca i Syna.
W historii zbawienia Duch objawia jednocześnie własną kenozę i kenozę
Syna. Duchowi Syn zawdzięcza swoje człowieczeństwo, Duch przekazuje
posłusznemu Synowi wolę Ojca, prowadzącą aż po cierpienie. Jako wcielona
reguła, Duch mówi „dwóm pozostałym Osobom: tego chcieliście od wieków,
32
33
30
31
Por. TD II/2 pl, s. 108-110.
Tamże, s. 131
Por. tamże, s. 123n.; por. też TD IV, s. 106.
TD II/2 pl, s. 178.
Teologia Trójcy w ujęciu Hansa Ursa von Balthasara
to od wieków postanowiliśmy”.34 Duch jest „My” Ojca i Syna, gwarantując
nieskończony dystans między nimi, jednocześnie ów dystans przekraczając.
Dzięki temu, że Duch był w Jezusie i ponad Nim, mówimy o posłuszeństwie
Jezusa nie wobec Prawa, ale wobec Ducha, który jednoczył Go z Ojcem.
Ziemskie życie Jezusa toczyło się pod znakiem posłuszeństwa, pozostając
całkowicie wolne. I nie chodzi tu o to, że posłuszny jest jako człowiek,
a jako Boży Syn pozostaje absolutnie wolny. Jezus posyła tego Ducha, który
jest Duchem posłuszeństwa i Duchem wolności.35
Nowy Testament mówi o związku ziemskiego Jezusa z Duchem
Świętym. Jezus poczyna się z Ducha Świętego (Łk 1,35), wzrasta w Duchu
(Łk 2,40), Duch zstępuje na Niego (Łk 3,22), prowadzi na pustynię (Łk 4,1),
w mocy Ducha rozpoczyna nauczanie (Łk 4,14). Duch jest w Jezusie i ponad Nim. W czasie ziemskiego posłannictwa jest posłuszny temu Duchowi,
który objawia Mu Ojcowską wolę. Mówimy wówczas o harmonizującym
pośrednictwie Ducha między Ojcem i Synem.36 Co więcej, paradoksalnie
„Duch w Jezusie jest teraz całkowicie pochłonięty wsłuchiwaniem się
w Ducha, który jest nad Nim; Jego odwieczna harmonia z Ojcem, wiekuista
spontaniczność i władza nad Duchem są teraz jakby związane skoncentrowane na posłuszeństwie Duchowi ojcowskiemu”.37 Dzięki Duchowi, który
przyjmuje rolę Medium, wola Ojca może być przyjmowana przez Jezusa
w posłuszeństwie. Owo posłuszeństwo rozpoczyna się już w momencie
wcielenia, gdyż tu poddaje się woli Ojca. Oczywiście, mamy tu do czynienia
z „aktywną pasywnością”. „Syn jest pod pewnym względem dziełem Ducha,
dzięki któremu rodzi się ex Maria Virgine, mimo iż w łonie Trójcy Duch ma
swe źródło we wspólnym tchnieniu Ojca i Syna”.38
Formuły wiary mówią wyraźnie o czynnej roli Ducha we wcieleniu,
czemu odpowiada bierność (jak zwykle aktywna) Syna. Oznacza to, że Syn
jest posłuszny Duchowi już we wcieleniu, a nie dopiero po nim. Tomasz
uważa, że zesłanie Ducha następuje po zesłaniu Syna, a łaska habitualna,
związana z misją Syna, pojawia się dopiero po Jego osobowym zjednoczeniu
z ludzką naturą (STh III 7,13). Na tym Tomaszowym przekonaniu Heribert
Mühlen zbudował w znacznym stopniu swoją pneumatologię.39 Jednak
temu poglądowi przeciwstawił się Walter Kasper, który dokonał swoistej
36
37
38
39
34
35
Tamże, s. 180.
Por. TD III, s. 339n.; por. też TD II/2 pl, s. 188n.
Por. tamże, s. 174.
Tamże, s. 490n.
Tamże, s. 177.
Por. H. Mühlen, Christusereignis als Tat des Heiligen Geistes, w: J. Feiner,
M. Löhrer (red.), Mysterium Salutis, t. III/2, s. 513-544; tenże, Geist als
Person, Schöningh, Paderborn 19672.
83
Eligiusz Piotrowski
84
inwersji. Jego zdaniem, człowieczeństwo Jezusa zostało (przypadłościowo)
uświęcone przez Ducha nie tylko w następstwie uświęcenia przez Logos
w konsekwencji unii hipostatycznej, ale pozostaje tej unii założeniem. Duch
aktywny we wcieleniu jest gwarantem wspólnej, jednej (!) wolności Ojca
i Syna.40 Syn zdaje się na Ducha, w całkowitym posłuszeństwie, które „od podmiotu wymaga więcej samodzielności
i zaangażowania, aniżeli realizowanie
osobistych planów i dążenie do celu”.41
Z relacji wewnątrztrynitarnych nie wynika, że działanie Ducha we wcieleniu
następuje po działaniu Logosu. Od początku jest On Medium między Ojcem
i Synem (por. J 1,32.33; Łk 4,18 – Iz 61,1;
Dz 10,38).
W bogactwie osobowych relacji
w Trójcy historiozbawcza inwersja nie zmienia niczego w porządku pochodzeń. Janowa pneumatologia poświadcza obie sytuacje dwóch statusów
(Duch pochodzący od Ojca zstępuje na Syna – wewnątrztrynitarna możność,
i wywyższony Syn ma udział w pochodzeniu Ducha). Duch posłany będzie
na prośbę Syna od Ojca (14,16; 14,26),
Syn posyła Ducha (15,26; 16,7) – od Ojca
(zmartwychwstał i wrócił do Niego i razem z Nim tchnie Ducha), a to dlatego,
że „wszystko, co ma Ojciec jest moje”.
Jednak „to, co nazwaliśmy »inwersją«,
w ostatecznym rozrachunku jest tylko
przełożeniem Trójcy immanentnej na
»ekonomię«, w której »odpowiedniość«
Syna względem Ojca przyjmuje formę
»posłuszeństwa«.”42
W konsekwencji Balthasar wraca
do tego schematu w perspektywie zakończenia ziemskiej misji Syna. „W momencie gdy wraz ze zmartwychwstaniem Syna historiozbawcza forma Trójcy przechodzi w formę immanentną,
nic ostatecznie ani nie przepada, ani nie wymaga ponownej »inwersji«;
Por. W. Kasper, Jezus Chrystus, tłum. B. Białecki, Warszawa 1983, s. 259-261; TD II/2 pl, s. 176n.
41
TD II/2 pl, s. 177.
42
Tamże.
40
Teologia Trójcy w ujęciu Hansa Ursa von Balthasara
przeciwnie, jedynie forma czasowowertykalna zostaje podjęta wyniesiona
do formy wiecznej i horyzontalnej.”43
6. Relacje w Trójcy
Wszelkie próby rozpatrywania
poszczególnych Osób w Trójcy Świętej
w oderwaniu od pozostałych skazane jest z góry na niepowodzenie. W
Balthasarowej perspektywie Boskie
Osoby w nieskończonej wzajemnej
afirmacji pozwalają sobie nawzajem
na indywidualną konkretność z wdzięcznością wobec własnego istnienia
i wzajemnego współistnienia. Jednocześnie trzeba pamiętać, że poszczególne
Osoby pozostają tożsame z boską istotą. Inaczej mielibyśmy trzech Bogów.
Mimo że Ojciec oddaje całe Bóstwo Synowi, nie przestaje być Bogiem.44 Ale
jednocześnie „sam” jest Prapoczątkiem, chociaż nigdy nie był bez Syna.45
W klasycznej teologii scholastycznej mówi się o korelacji aktywności
i pasywności Boskich Osób. Ojcowskiej generatio activa odpowiada Synowska generatio passiva, spiratio activa (Ojciec i Syn) odpowiada spiratio passiva (Duch Święty). Pasywność w Trójcy jest wszystkim innym
niż biernością. Active actio domaga się passive actio, które jest warunkiem
pierwszego. Tym jest zgoda Syna i Ducha na bycie zrodzonym i tchnionym.46 Trzeba wciąż pamiętać, że pochodzenie boskich Osób dokonuje się
w wiecznej równoczesności. W rodzeniu Syna zawarta jest także wdzięczność
Ojca wobec Syna, że Ten pozwala się zrodzić, tak jak w zgodzie Syna na
zrodzenie obecna jest wdzięczność Syna wobec Ojca, za akt (z)rodzenia.47
W tym właśnie kontekście najwyraźniej widać, że w przyjmowaniu jest
nie mniej (trynitarnie – tyle samo) miłości niż w dawaniu.48 W porządku
pochodzeń mówimy nie o czasowym następstwie, ponieważ takiego nie ma,
ale logicznie stwierdzamy kolejność, co wiąże się ze znacznym wysiłkiem
umysłu, by z intelektualną pokorą (bez chęci zapanowanie nad misterium)
dotknąć Tajemnicy.
Tamże, s. 492.
Por. DS 805, IV Sobór Lateraneński; TD IV, s. 75.
Por. tamże, s. 82.
Por. Bonawentura, I Sent d 9 a un q 2 concl (Quaracchi I 183a); TD IV, 75.
Warto wskazać w tym miejscu na Tomasza posługującego się zacytowanymi terminami: STh I, 41, 1 ad 2.
47
Tamże, s. 194; TD IV, s. 76.
48
Por. tamże, s. 77.
45
46
43
44
85
Eligiusz Piotrowski
86
Porządek pochodzeń nie wyczerpuje treści nauki o Trójcy Świętej,
ponieważ „wydarzenie” trynitarne wskazuje na dynamizm, na aktywność.
Trzeba jednak pamiętać o właściwym rozumieniu „wydarzenia”. „Wydarzenie
nie jest stawaniem się w światowym rozumieniu, nie jest powstawaniem tego,
czego kiedykolwiek mogło nie być (to byłby arianizm), ale objawia coś, co
jest źródłem idei, wewnętrzną możliwością i rzeczywistością stawania się.
Wewnątrzświatowe stawanie się jest obrazem wiecznego wydarzenia w Bogu,
które jako takie – trzeba to powtórzyć – jest identyczne z wiecznym bytem
czy wieczną istotą”.49 A nieco dalej pisze Balthasar: „Wieczne życie, którym
jest Bóg, a który, jako taki, pozostaje »nieopisywalny«, nie może w żadnym
wypadku być określane jako stawanie się, ponieważ On nie zna owej biedy,
która jest fundamentem naszego dążenia, naszego niepokoju”.50
Patrząc na życie Trójjedynego, widzimy dziejącą się miłość. W prawdziwej miłości miłujący nigdy nie nasyci się widzeniem ukochanego. Syna
widzi Ojca, widzi Go ciągle na nowo, nieznudzony trwającą odwiecznie kontemplacją, szukaniem i odkrywaniem nieskończonego bogactwa. Tu objawia
się również nieskończona wolność Boga.51 W zrodzeniu Syna ujawnia się
również to, że Syn jest pierwszym oczekiwaniem i pierwszym spełnieniem
Ojca. Między Nimi istnieje ciągle większa miłość, która jest trzecią Osobą,
Duchem. W miłości Syn uprzedza Ojca, który daje się zaskakiwać miłości.
W ten sposób można mówić o dynamizmie Boga, bez naruszania
Jego niezmienności. W Trójcy oczekiwanie jest jednocześnie spełnieniem,
a nieskończone pragnienie nieskończonym nasyceniem. Natomiast dystans
i bliskość nieustannie się potęgują, gdyż, paradoksalnie, większy dystans
oznacza większą jedność. „W prawdziwej miłości kochający nie są przyklejeni
do siebie, lecz zachowują dystans, który jest konieczny, by widzieć siebie
w całej pełni i w pełni móc się spotkać”.52 W tego rodzaju rozważaniach mówimy o Bogu, który staje wobec Boga. Nie sposób pomyśleć większej inności
Boskich Osób, dzięki czemu można mówić o Ich wzajemnej, nieskończonej,
wzajemnej adoracji, która odkrywa wielkość Boga i wdzięczność za zgodę
na kontemplację.
51
52
49
50
Tamże, s. 59; por. też s. 79.
Tamże, s. 67.
Por. tamże, s. 69.
Tamże, s. 86.
Teologia Trójcy w ujęciu Hansa Ursa von Balthasara
7. Stworzenie świata
Porządek stworzenia objawia porządek trynitarnych pochodzeń. Bonawentura uważał, że „nigdy Bóg nie byłby zdolny mocą swojej woli powołać
stworzenie do istnienia, gdyby na mocy swojej natury nie zrodził Syna”.53
Planem stworzenia świata jest trynitarza miłość, w której stworzenie będzie
miało swój udział. Tego doskonałego planu Boga nie zmienił nawet ludzki
grzech.54 Stworzycielem świata jest bez wątpienia cała Trójca. Ojciec stworzył świat przez swoje Słowo-Syna i przez miłość, która jest Ich Duchem.55
Balthasar przypomina, że świat nie tylko jest z Boga, ale cały, bez wyjątku,
jest w Bogu. Nie został stworzony w nicość, ale w Boga.56 Choć jest stworzony, pozostaje w Bogu, a nie poza Bogiem, dlatego, że nie ma żadnego
„poza” Bogiem.57 Z tego, dość prostego i oczywistego (choć, niestety, nie dla
wszystkich), powodu całą rzeczywistość stworzona znajduje się (możemy
powiedzieć: ma swoje „miejsce”) wewnątrz trynitarnych relacji. W perspektywie teologicznej oznacza to, że powrót stworzenia do Boga nie wydarza
się „na zewnątrz Boga” ku „wnętrzu Boga”, ale jest „przemianą stanu świata
w jego niezmiennej bliskości Boga i immanencji w Nim”.58 Dystans między
niebem a ziemią, to „odległość” między stanem pielgrzymującej wolności
a niebem jako jej definitywnym spełnieniem.59
Wzorem „zrodzenia” świata jest odwieczne zrodzenie Syna przez Ojca
i tchnienie Ducha przez nich Obu. Tomasz z Akwinu mówi, że „pochodzenie
Osób w jedności istoty jest przyczyną pochodzenia stworzeń w różnorodności
istot”.60 Stworzenie nie jest koniecznością, lecz jest szczodrobliwym, wolnym
obdarowaniem przez Boga, czego zasadą jest miłość. W Bogu musi więc być
Osoba, pochodząca na sposób miłości, a jest nią Duch Święty.61 On, będąc
miłością Ojca i Syna, jest również miłością Boga do stworzonego świata.62
Scholastyczne rozważania na temat stworzenia dowołują się do dynamicznej
struktury bytu, który nie mając natury koniecznej, objawia konieczny byt
Bonawentura, I Sent d 7, dub 2 (Quaracchi I 144b); TD IV, s. 56; por.
A. Gerken, Theologie des Wortes, Düsseldorf 1963, s. 81: „Nietroisty Bóg
nie mógłby być Stwórcą”; TD IV, s. 53.
54
Por. tamże, s. 87.
55
Por. tamże, s. 97.
56
Por. tamże, s. 97.
57
Por. TD III, s. 310; por. także TD II/1 pl, s. 248; TD IV, s. 361.
58
Tamże.
59
Por. tamże, s. 362.
60
Tomasz z Akwinu, I Sent d 1, q 2;p TD IV, s. 54. Por. także odniesienie
Balthasara do nauki Bonawentury, TD IV, s. 56n.
61
Por. Tomasz z Akwinu, I Sent d 10, q 1, a 1, sol.; TD IV, s. 54n.
62
Por. tamże, d 14, q 1, a 1, sol.; TD IV, s. 55.
53
87
Eligiusz Piotrowski
88
Boga. W odwiecznym bycie Logosu i Jego pochodzeniu w Trójcy zakorzeniona jest logika stworzenia, które nie tylko odbija odwieczne wydarzenie
boskiego bytu, ale tylko jemu może być podporządkowane.63
„Ponieważ »stworzenie przez Boga« wyłania się ze »zrodzenia w Bogu«”,64 dlatego świat swoje istotowe określenie zawdzięcza Logosowi, nosi
na sobie jego znamię i przez posłuszeństwo zmierza ku Niemu. Możemy
więc mówić o jedności między odwiecznym pochodzeniu Syna w Trójcy
(processio) i Jego posłania na świat (missio), jedności między stworzonym
światem i zrodzonym Synem. Słowo stworzenia, zawiera się w odwiecznym
Słowie Ojca.65
Całe stworzenie ma swoje źródło w trójjedynym bycie Boga, także
przestrzeń i czas. Obie wielkości przynależą do siebie. Możemy mówić
o pewnej analogii między czasem i wiecznością, ponieważ stworzenie dwoma
końcami zaczepione jest o wieczność, co pozwala na mówienie o pewnej analogii. Nie ma przepaści między czasem a wiecznością, ponieważ wieczność
nadaje wszelki sens doczesnemu czasowi. Co więcej, między wiecznością
a czasem istnieje głęboka odpowiedniość; wieczność jest obecna w czasie,
a czas ma udział w wieczności. Taka jest perspektywa świata stworzonego,
ludzkie życie i ludzka śmierć okazują się być epizodami ku wieczności.66
W oczywisty sposób Pośrednikiem między czasem a wiecznością jest
Jezus Chrystus, który wkroczywszy w czas nie stracił niczego z nieogarnionej
wieczności. Wieczność musi obchodzić każdego człowieka, ponieważ każdy
a mieć udział w takiej formie istnienia. Uwielbienie Trójjedynego będzie
zarówno osiągniętym celem, i jako taki ciągle do osiągnięcia.67 Obdarowanie
prawdziwą wolnością tworzy rzeczywisty dystans, który jest warunkiem
dynamizmu i życia zaistniałych relacji. Z jednej strony nie możemy mówić
o przestrzennym rozdzieleniu w Bogu, drugiej strony trzeba pamiętać, że
Ojciec rodzi Syna „na zewnątrz”, a nie „w siebie”. Dzięki temu powstaje
dystans, który służy miłości. On jest gwarancją zachowania osobowego bytu
i aktywności Boskich Osób, a jednocześnie stwarza możliwość zaistnienia
historiozbawczego dystansu, którego najradykalniejszym przejawem było
opuszczenie na krzyżu, które jest fundamentem skutecznej soteriologii,
ze wszystkimi tego konsekwencjami.68
65
66
67
68
63
64
Por. tamże, s. 57, 88.
Tamże, s. 65; por. też s. 366.
Por. tamże, s. 70, 71, 93, 114.
Por. tamże, s. 88n.
Por. tamże, s. 109-113.
Tamże, s. 82n. Dystans w Bogu, będący funkcją miłości ma swoje odbicie,
choć niedoskonałe, w relacjach międzyludzkich.
Teologia Trójcy w ujęciu Hansa Ursa von Balthasara
8. Świat w Bogu
„Ziemia przynależy do nieba, a niebo trójjedynego Boga ma wystarczająco dużo miejsca, by przyjąć ziemię i jego mieszkańców”.69 Objawienie
przyniesione przez Chrystusa odsłania prawdę o stworzeniu, afirmując istnienie innego. Jako miłość Bóg musi, ze swej istoty, kierować się ku innemu.
To pozwala stwierdzić, że w Bogu nie ma przeciwieństwa między jednością
a dystansem.70 Dramatyczny i dynamiczny obraz Boga, jaki prezentuje
Balthasar, nie zmieści się w monoteistyczne ramy judaizmu czy islamu.
„Jeśli Bóg zdefiniowany zostanie jako miłość, to musi On sam w sobie być
doskonałym samooddaniem, co od strony kochanego może spotkać się tylko
z wdzięcznością, dyspozycyjnością i oddaniem”.71 Tego rodzaju opis jest
prawdziwy w odniesieniu do Trójcy, gdzie „daniu” odpowiada równe mu
„od-danie”. Natomiast w relacji Bóg – człowiek, czy też w relacji między
ludźmi, tego rodzaju zdania wyznaczają stan idealny. Człowiek nie może
zdobyć się na absolutne samooddanie, gdyż nie może swobodnie dysponować
swoim istnieniem. W Bogu natomiast doskonałe samoposiadnie objawia się
w doskonałym obdarowaniu sobą. Jedynym motywem jest tu bezgraniczna
miłość, w której wolność spotyka się z koniecznością, i objawia się podziw
i afirmacja inności w doskonałym zjednoczeniu.72
Trynitarna perspektywa stworzenia wskazuje na to, że świat od początku
przynależy do Boga i owej przynależności grzech nie może zupełnie zniweczyć. Stworzenie zawiera w sobie obietnicę powrotu. Odwieczny dramat
dziejący się w Bogu ujawnia się przez dwa dzieła, z jednej strony dzieło
stworzenia, z drugiej dzieło zbawienia.
9. Zbawcza Trójca
Absolutnie wolna Boska wola jest źródłem stworzenia i zbawienia
człowieka. Decyzja odnośnie do tej materii zostaje podjęta w Bogu. Jak to
formułuje Balthasar, dokonuje się przez „wzajemne uzgodnienie »stanowisk«
boskich Osób”.73 Odwieczny plan zbawienia jest dziełem całej Trójcy, choć
wyróżnione jest w nim usytuowanie Syna. „Jego odwieczna akceptacja misyjnej woli Ojca, koincydencja Jego wolnej zasadniczej woli z zasadniczą
wolą Ojca, odsyła do tajemniczego, ponadczasowego wydarzenia, które
nie może być niczym innym jak jednomyślną trynitarną decyzją zbawienia,
Tamże, s. 90.
Por. tamże, s. 71n.
Tamże, s. 72.
Por. E. Brunner, Dreifaltigkeit. Personale Zugänge zum Geheimnis, Einsiedeln 1976; TD IV, s. 72.
73
Tamże, s. 83.
71
72
69
70
89
Eligiusz Piotrowski
90
w której zawierała się decyzja posłania Syna »w ciele podobnym do ciała
grzesznego« (Rz 8,3)”.74
Świadectwo Nowego Testamentu wskazuje na fakt, że „wola samou­
dzie­lenia się Boga stworzeniu, od wieczności samej, była szczególnym
motywem zaistnienia świata”.75 W Bogu zbawienie jest stanem obecnym
już w momencie zaistnienia świata stworzonego. W takiej perspektywie jest
jasne, że trzy Osoby Trójcy zaangażowane są w dzieło zbawienia w sposób
doskonały (jako Ojciec, Syn i Duch), który doskonalszy być już nie może.
Jednocześnie pojawia się pytanie, czy Bóg, który jest twórcą dramatu dziejącego się na scenie świata, sam w nim uczestniczy. Balthasar stwierdza, że
w Jezusie Bóg wychodzi w całej pełni ze swego transcendentnego ukrycia,
jednocześnie nie przestając być ponad wszystkim. Może być obecny jest pośrodku gry, immanentny, nie tracąc jednocześnie nic ze swojej transcendencji.
Może poddać się pod sąd Boga, nie pozostając cały czas sędzią. „Bóg jest
ponad grą, ponieważ nie jest w nią uwikłany; ale jest w niej, ponieważ się
w nią w pełni angażuje. Ojciec, który jako posyłający Syna Ducha jest
z pozoru ponad grą, nie mógł się bardziej zaangażować, jak właśnie przez tę
misję: »Tak bowiem Bóg umiłował świat, że nawet Syna swego własnego nie
oszczędził, ale Go za nas wszystkich wydał« (J 3,16 i Rz 8,32). Powiedzieliśmy, że Syn angażował się w sprawę świata tak samo od wieków jak Ojciec,
ponieważ od początku stanowił rękojmię wykonania planu dotyczącego
świata przez swój krzyż oraz »bardzo dobrego« charakteru tego świata”.76
W świadomości Jezusa istnieje doskonała tożsamość między absolutnie
wolną spontanicznością w podjęciu misji a jej wypełnieniem w całkowitym
posłuszeństwie aż do końca. W ten sposób objawiona zostaje pierwotna i absolutna miłość Ojca do całego stworzenia. To objawienie nie jest jednak tylko
demonstracją, lecz udzieleniem miłości ludziom, uzdolnieniem do kochania
i doskonałości na wzór Ojca (Mt 5,48). Posłany objawia Posyłającego,
a jego Boska misja, za którą jest odpowiedzialny, wskazuje na Jego odwieczne
posłannictwo od Ojca. Ojcostwo Ojca jest odwiecznym darem, który dowodzi, że w Bogu ubóstwo i bogactwo są tym samym. Syn, będąc doskonałym
obrazem Ojca, mając wszystko od Niego, przekazuje to „wszystko” światu.77
W przestrzeni życia chrześcijańskiego eucharystia objawia sposób trynitarnej
egzystencji Boga, który jest dziejącą się miłością.78
76
77
78
74
75
TD II/2 pl, s. 178.
TD III, s. 347.
TD II/2 pl, s. 483.
Por. TD IV, s. 105; por. też TD II/2 pl, s. 487n.
Por. TD IV, s. 105; por. też TD II/2 pl, s. 489.
Teologia Trójcy w ujęciu Hansa Ursa von Balthasara
10. „Trynitaryzm”
Całą teologię Balthasara charakteryzuje konsekwentny trynitaryzm.
W Burzeniu bastionów napisał: „Jakże żywym mogłoby być chrześcijańskie
przepowiadanie szkole, na ambonie, na katedrach uniwersyteckich, gdyby
wszystkie traktaty teologiczne były ukształtowane trynitarnie”.79 Przede
wszystkim chodzi o to, że taka perspektyw musi być fundamentem i horyzontem wszelkiej teologicznej refleksji. Wewnętrzne życie Trójcy, które jawi
się jako odwieczne wydarzenie miłości, jest wzorem dla wszelkich relacji
międzyludzkich. Widać to wyraźnie w sytuacjach, kiedy w trynitologii poszukujemy odniesień do zależności wewnątrzkościelnych, które często pozostają
dalekie od trynitarnego wzoru. Trynitarna perspektywa dla każdej dziedziny
teologicznej jest punktem wyjścia i punktem dojścia, także wówczas, kiedy
to nie zostaje w sposób jednoznaczne wyartykułowane.
11. Podmiotowość boskich Osób?
Z jednej strony Trójca nie jest troistością trzech samoświadomych
podmiotów, które stoją naprzeciw siebie i mogą do siebie mówić „Ty”. Jednak z wielu wypowiedzi Balthasara można odnieść wrażenie, że dramatyzm
jego teologii ujawnia się także w napięciu, jakie panuje między jednością
a troistością Boga. Tu także ujawnia się napięcie między trynitologczną wizją
Rahnera i Balthasara. Rahner prezentuje konsekwentny model jednościowy,
podczas gdy Balthasar skłania się wyraźnie do wyakcentowania „Trzech”
w Trójcy. Mówiąc o dynamizmie ducha, wraca do rozważań relacji „ja” do
„ty”, która w absolutnym oddaniu pozwala być sobą, co objawia się wspólnym „my”. „Z racji, ze względu na spójność pierwszego schematu, w którym
podobieństwo do Boga zasadza się przede wszystkim na jedności ducha, nie
należy wykluczać posługiwania się drugim i obstawać za niemożliwością
jakiejkolwiek relacji »Ja« do »Ty« w samym Bogu. I na odwrót, nie można
się też zgodzić na naiwne konstruowanie misterium Boga na modłę relacji
międzyludzkich”.80 To zastrzeżenie nie usuwa jednak wątpliwości i pytań
o ortodoksję. Tak się dzieje wówczas, kiedy czytamy o aktywnościach
poszczególnych Osób. Trudno czasami oprzeć się wrażeniu, że mamy do
czynienia z trzema centrami aktów, działań i czy nawet emocji.
Poszczególne boskie osoby wydają się samodzielnie działającymi podmiotami, które podejmują samodzielne decyzje. Także ich jedność w takiej
perspektywie wydaje się owocem rozstrzygnięć poszczególnych Boskich
podmiotów. Proces pochodzenia tak Syna jak Ducha nie jest czymś, co dzieje
się samo, naturalnie czy wręcz z oczywistą koniecznością. To, co konieczne, odsłania największą wolność Boga, wolność każdej z boskich Osób.
H. U. von Balthasar, Burzenie bastionów, s. 13.
TD II/2 pl, s. 494n.
79
80
91
Eligiusz Piotrowski
92
Konieczność jest tożsama z wolnością, a wolność z koniecznością. Dlatego
możemy pozwolić sobie na znajdowanie takich konieczności w Bogu, choć
nie zawsze dochodząc do jednakowych określeń. „Według chrześcijańskiego
rozumienia Hipostaz, maja one w jednakowy sposób boską wolność i mądrość”. Mimo to ich wzajemna relacja „nie jest taką, że jedna z nich (Ojciec)
w sposób władczy panuje nad innymi. (...) Można by więc powiedzieć,
w sensie zaledwie dla nas zrozumiałym, że każda Hipostaza »cierpliwie
znosi« wolę pozostałych”.81
Kiedy mówimy, że Bóg jest miłością, to oznacza to, iż nie może On
nie kochać, że musi kochać. Ale tego rodzaju sformułowanie byłoby tylko
do połowy prawdą. Tyle samo, nie mniej, co Bóg musi kochać, chce kochać.
Jest, kim chce być, i chce być, kim jest. Pytania, które sięgają możliwości
(co by było, gdyby) generalnie do niczego nie prowadzą. Rzeczywistość Boga
jest taka, jaka jest i z tego musimy (możemy) wyciągać wnioski.
Trójca jest wzorem wspólnoty Kościoła, w której wciąż walczą ze
sobą model centralistyczny z modelem autonomii Kościołów lokalnych.
Wydaje się, że należałoby skorzystać z modelu trynitarnej równowagi,
w którym jedność i wielość są ze sobą powiązane, a napięcie między nimi
nie jest skierowane przeciw czemu lub komukolwiek.
Oczywiście, trzeba pamiętać, że Bóg jest zawsze większy od naszego
o Nim pojęcia. Pojmujemy niewiele, niejasno i w sposób wielce nieadekwatny staramy się to wyrazić. Pierwszy Teolog współczesnego Kościoła,
Benedykt XVI, przed wielu laty napisał: „Jeżeli mozolna historia ludzkich
i chrześcijańskich zmagań o Boga czegoś dowodzi, to tylko tego, że wszelka
próba, aby Boga ująć w pojęcia naszego pojęciowania, prowadzi do absurdu.
Prawdziwie możemy o Nim mówić tylko wtedy, gdy rezygnujemy z chęci
zrozumienia i stwierdzamy, że Boga nie da się pojąć. Nauka o Trójcy Świętej
nie może więc chcieć uchwycić pojęciowo Boga. Nauka ta stanowi dla nas
granicę, jest gestem ostrzegawczym, wskazującym na coś, czego nie da się
nazwać. Nie jest ona definicją, która daną rzecz umieszcza na półkach ludzkiej wiedzy, nie jest pojęciem, które rzecz wprowadza do dorobku umysłu
ludzkiego. Ten charakter ostrzeżenia, że pojęcie staje się aluzją, a pojmowanie
tylko wyciąganiem ręki ku temu, co niepojmowalne, można by przedstawić
w związku z samymi sformułowaniami przyjętymi przez Kościół i z ich prehistorią. Każde z wielkich podstawowych pojęć nauki o Trójcy Świętej zostało
kiedyś potępione; wszystkie te pojęcia zostały przyjęte jedynie poprzez to
ukrzyżowanie potępienia; mają one znaczenie jedynie, gdy równocześnie są
uznane za bezużyteczne i tak, jako nieudolne bełkotanie – i nic ponadto –
H. U. von Balthasar, Neue Klarstellungen, Johannes Verlag, Einsiedeln
1979, s. 154.
81
Teologia Trójcy w ujęciu Hansa Ursa von Balthasara
zostają dopuszczone”.82 W czasie nawet najgorętszych debat i sporów nie
można o tym zapominać.
W takim kontekście pojawiają się pytania o zło i cierpienie, o możliwość
definitywnego potępienia człowieka, ale to problem niekończącej się debaty,
w której infernaliści (piekielnicy) muszą zmagać się z piekłem dla siebie
(bo inni już tam są), mają nadzieję dla siebie, ale innym pozwalają się potępić
(skoro chcą). Ale to już temat na inne opracowanie.
The Theology of Trinity
According to Hans Urs von Balthasar
Summary
Traditional theology talks of “christology from above” and “christology from below”.
Referring to this christological division of this expression, it has to be clearly said that
we can talk of “trinitology from below” and “trinitology from above”. It has to be, at the
same time, remembered that “the above” derives from “the below” which means that
we do not have some two variations of trinitological science from which we can freely
choose the one that well fits our theological concept or theological sensitivity. The “trinitology from above”, or generally – the theology from above, starts with the knowledge
of faith gained through “the theology from below” even when it is not even mentioned.
What we are dealing here with is a peculiar feedback. There are no two separate ways
of revealing the Mystery of Trinity. Generally Balthasar does not reproduce the creating
of the Christian understanding of God who is the Father, the Son and the Holy Spirit. In
his texts both ways of “the below” and “the above” reflection intersect and their precise
differentiation is quite risky. We can, nevertheless, collect arguments which, according to
the Swiss theologian, show the way leading to defining and understanding the trinitarian
confession of faith by the Church.
J. Ratzinger, Wprowadzenie w chrześcijaństwo, tłum. Z. Włodkowa, Wydawnictwo Znak, Kraków 1994, s. 74.
82
93
Eligiusz Piotrowski
94
Bóg zwrócony ku nam. Teologia Trójcy w ujęciu Josepha Moingta SJ
StBob 3 (2011) s. 95-124
Bóg zwrócony ku nam.
Teologia Trójcy w ujęciu Josepha Moingta SJ
Zbigniew Kubacki SJ
Collegium Bobolanum, Papieski Wydział Teologiczny w Warszawie
Warszawa
W latach 50. i 60. XX wieku Karl Rahner napisał kilka artykułów na
temat traktatu o Trójcy Świętej. Zgodnie z wypracowaną przez lata metodą
Rahner zaczyna od krótkiego scharakteryzowania myśli teologii neoscholastycznej na dany temat, by następnie przejść do zaprezentowania własnej
tezy. W kwestii odnoszącej się do teologii Trójcy Świętej najbardziej znacząca
jest jego propozycja związana z tzw. Grundaxiomem. Aksjomat ten brzmi
następująco: „Trójca »ekonomii« zbawienia j e s t Trójcą immanentną,
i odwrotnie”.1 Punktem wyjścia do tak sformułowanej tezy jest wydarzenie
wcielenia. Rahner pisze: „Jezus nie jest po prostu Bogiem w ogólności, lecz
Synem; Druga Osoba Boska, Logos Boży jest człowiekiem, właśnie On
i tylko On. Istnieje więc przynajmniej jedno »posłannictwo«, jedna obecność
w świecie, jedna rzeczywistość »ekonomii« zbawienia, która nie jest jedynie
przypisana pewnej określonej Osobie Boskiej na mocy apriopriacji, lecz jest
właściwa dla niej. (…) Jest to wydarzenie właściwe tylko wyłącznie Logosowi, jest to historia jednej Osoby Boskiej w odróżnieniu od innych Osób
Boskich”.2 W tym miejscu Rahner krytykuje tradycyjną teologię przyjętą
przez św. Augustyna, św. Tomasza z Akwinu oraz całą teologię neoscholastyczną, wedle której każda z Osób Boskich mogłaby się wcielić, oraz że
wcielenie Logosu dokonało się nie na zasadzie Jego wewnętrznej osobowej
właściwości, lecz na zasadzie tzw. apriopriacji (przyswojenia).
Znany współczesny teolog dominikański, wybitny znawca teologii
trynitarnej Akwinaty, Gilles Emery, nie zgadza się z krytyką Rahnera. Inni
teologowie, jak kardynałowie Yves Congar i Walter Kasper czy abp. Luis
Por. K. Rahner, Uwagi na temat dogmatycznego traktatu „De Trinitate”,
w: G. Bubel (tłum. i wybór), Karl Rahner. Pisma Wybrane, t 1, WAM, Kraków 2005, s. 197.
2
Tamże, s. 197-198.
1
95
Zbigniew Kubacki SJ
96
Ladaria, uważają, że swoim Grudaxiomem Rahnera dokonał zasadniczego
zwrotu we współczesnej teologii Trójcy Świętej. W pełni zgadzają się z nim
co do pierwszej części aksjomatu, tzn. że Trójca ekonomii zbawienia jest
Trójcą immanentną, natomiast wyrażają swoje obawy wobec jego części
drugiej, wedle której Trójca immanentna jest Trójcą ekonomi zbawienia.3
Ich obawy można streścić w dwóch punktach. Po pierwsze, uważają oni, że
przyjęcie tezy Rahnera oznaczałoby, że c a ł a prawda i c a ł a tajemnica –
z akcentem na słowa „cała” – Trójcy immanentnej wyrażałaby się w Trójcy
ekonomicznej. Po drugie, przyjęcie drugiej części tezy Rahnera mogłoby
prowadzić do stwierdzenia, a przynajmniej sugerować, że Bóg staje się
dopiero Trójcą Osób Boskich w ekonomi zbawienia, co oczywiście jest nie
do przyjęcia.
W tak zarysowanym kontekście należy usytuować teologię trynitarną
francuskiego jezuity Josepha Moingta. On także odwołuje się do Grundaximu
Rahenra i widzi pewne niebezpieczeństwa związane z drugą częścią aksjomatu jezuity niemieckiego, jednak przyjmuje tę część, a nawet rozwija, dając
jej uzasadnienie biblijne oraz własną interpretację. Uzasadnia i rozwija ją,
opierając się na refleksji nad wydarzeniem paschalnym oraz wypływającym
z niego nauczaniu Nowego Testamentu zawartym w hymnach chrystologicznych Listu do Efezjan (Ef 1,3-14), Listu do Kolosan (Kol 1,15-20) oraz
Prologu do Ewangelii św. Jana (J 1,1-18). Hymny te są bowiem owocem medytacji chrześcijańskiej nad znaczeniem i rolą wydarzenia paschalnego jako
wydarzenia objawienia się tajemnicy Boga i Jego stwórczego i zbawczego
planu wobec całego stworzenia. Teologia stworzenia i teologia zbawienia są
w nich ściśle powiązane, a w centrum znajduje się osoba Jezusa Chrystusa.
Zanim przyjrzyjmy się bliżej analizie i interpretacji tych hymnów przez
francuskiego teologa, zobaczmy, jak interpretuje on wydarzenie paschalne
jako wydarzenie objawienia się Boga w dyspozycji trynitarnej. Następnie
przedstawimy, w jaki sposób Moingt interpretuje hymny chrystologiczne
Listu do Efezjan, Listu do Kolosan oraz Prologu do Ewangelii św. Jana
i jakie z tej interpretacji wyciąga wnioski dla teologii trynitarnej. Przedstawimy też jego stosunek do Grudnaxiomu Karla Rahnera i omówimy jego
interpretację Symbolu Nicejsko-Konstantynopolitańskiego, gdyż używany
przez niego język zasadniczo różni się od języka Symbolu. Podsumowując
nasze rozważania, wskażemy na kilka ważnych, naszym zdaniem, wniosków
dla teologii współczesnej wypływających z perspektywy zaproponowanej
przez teologa francuskiego.
Więcej na ich temat zob. Z. Kubacki, Trójca Święta – dyskusyjna teza Rahnera, „Studia Bobolanum” 2002 nr 2, s. 53-74.
3
Bóg zwrócony ku nam. Teologia Trójcy w ujęciu Josepha Moingta SJ
1. Objawienie Trójjedynego Boga w wydarzeniu paschalnym
Dla Josepha Moingta wydarzenie paschalne śmierci i zmartwychwstania
Jezusa jest wydarzeniem objawienia Boga samego. Pisze on: „Jeśli uważa
się, że specyficzna nowość Nowego Testamentu polega na objawieniu trynitarnym, to należy ją wyprowadzić z nauczania najbardziej centralnego
i najbardziej oczywistego w Ewangelii. Jest nim opowiadanie wydarzenia
paschalnego, fundament przepowiadania apostolskiego” (t. I, 1, s. 5404).
W celu potwierdzenia, że sam Bóg był obecny w paschalnym wydarzeniu śmierci i zmartwychwstania, Moingt przytacza kilka wypowiedzi samego
Jezusa z Ewangelii Jana: „Boga nikt nigdy nie widział. Ten Jednorodzony Syn,
który jest w łonie Ojca, [o Nim] pouczył” (J 1,18); „Kto Mnie widział, widział
i Ojca” (J 14,9); „Nie jestem sam, Ojciec jest ze mną” (J 16,32). Przyjmując
zatem, że w wydarzeniu paschalnym mamy do czynienia z objawieniem się
samego Boga, francuski teolog precyzuje, że choć nie widzimy bezpośrednio
Boga, jednak On jest prawdą tego, co się w tym wydarzeniu dzieje. On jest
najpierw prawdą zmartwychwstania, czyli przejścia Jezusa ze śmierci do życia
wiecznego. Zmartwychwstanie Jezusa wskazuje na Boga jako działającego,
choć ukryty jest On w swoim działaniu. „»Zmartwychwstanie« – pisze Moingt
– jest imieniem, które symbolicznie odpowiada Bogu” (t. I, 1, s. 516). On
jest źródłem zmartwychwstania i życia wiecznego Jezusa, „Pierworodnego
spośród umarłych” (Kol 1,18).
Ale Bóg był nie tylko w zmartwychwstaniu, On także był w śmierci
Jezusa na krzyżu. Stwierdzenie to, zdaniem Moingta, pociąga za sobą istotne konsekwencje, z których pierwszą jest uznanie, że Bóg przyjął na siebie
śmierć Jezusa. Tu teolog francuski cytuje swego ulubionego Ojca Kościoła,
Cyryla Aleksandryjskiego, który powiedział: „Syn Boży umarł, jak sam Bóg
może umrzeć: dając życie”. Moingt daje do tego własny komentarz: „Zdanie
to można przetłumaczyć następująco: »w jedyny sposób, w jaki Bóg może
umrzeć«. Użycie tu sformułowania »Syn Boży« ma na celu przypisanie
śmierci Jezusa bezpośrednio Osobie Syna zrodzonego z Ojca: On umarł jako
Syn Boży, jako Ten, który jest Bogiem. Tekst ten może zatem być przypisany bezpośrednio Bogu jako Bogu. Istnieje pewien sposób, w jaki Bóg nie
może umrzeć: tracąc po prostu życie; i istnieje inny sposób, w jaki może On
umrzeć: dając swoje życie innym, zatracając całkowicie siebie samego w tym
darze. W tym sensie przypisanie śmierci Bogu jest uzasadnione, ponieważ
uwidacznia ono to, co jedynie Bogu jest właściwe: żadne stworzenie, które
�����������������������������������������������������������������������
Niniejsze opracowanie zasadniczo oparte jest na dwóch woluminach pierwszego tomu ostatniego dzieła J. Moingta Dieu qui vient à l’homme. Pierwszy
nosi podtytuł Du deuil au dévoilement de Dieu, Cerf, Paris 2002, drugi –
De l’apparition à la naissance de Dieu, Cerf, Paris 2005. ����������������
Cytaty pochodzące z tych książek zaznaczone będą w tekście (tłumaczenie – Z.K.).
4
97
Zbigniew Kubacki SJ
98
traci swoje życie, nie ma możliwości dania go. Jest to jedynie właściwość
Boga samego. Chrystus umiera, jednocześnie tracąc życie i dając je, ale nie
to samo życie: On traci życie ciała naznaczone czasem i daje życie wieczne,
życie Boże”.5 Zdaniem francuskiego jezuity to, co się dzieje między Bogiem
i Jezusem na krzyżu, dotyczy wszystkich ludzi i ma znaczenie powszechne
w tym sensie, że objawia nam nasze przeznaczenie, którym jest życie wieczne
z Jezusem w Bogu.
Pozostając jeszcze przy rozważaniu wydarzenia śmierci Jezusa, Moingt
dodaje, że Bóg może wejść w tę śmierć „ponieważ od zawsze związany jest
ze śmiertelnością wszystkiego, co istnieje, niosąc ciężar losu stworzenia, za
które czuje się odpowiedzialny. Ale w Jezusie Bóg wiąże się z wydarzeniem
jednostkowym śmierci rzeczywistej, którą ustanawia jako pierwociny zmartwychwstania powszechnego, ponieważ w y w o ł u j e w Jezusie bezwarunkowe »tak« wobec śmierci, jaka Mu jest przeznaczana, które natychmiast
zmienia się w »tak« absolutne i powszechne wobec zmartwychwstania, które
Mu się przydarza” (t. I, 1, s. 519). Bóg zatem rzeczywiście i osobiście obecny
jest w śmierci Jezusa, ale jest tam jako Ten, który w martwym ciele Jezusa
ma moc rozwiązania więzów śmierci, która wiąże wszystko stworzenie,
i wyjścia z niej jako absolutne wydarzenie życia, oraz dania światu nowego życia wyzwolonego z więzów śmierci. W taki właśnie sposób Moingt
interpretuje obecność Boga w śmierci Jezusa na krzyżu. „To przejście ze
śmierci do życia – dodaje – jest w istocie miejscem, gdzie objawienie Boga
nabiera sensu i skuteczności” (t. I, 1, s. 520). Bóg bowiem objawia się tu nie
tyle po to, by obwieścić światu, że istnieje, ale aby dać ludziom to, czego
najbardziej pragną: dać im życie – życie wieczne. Bóg objawia się tu jako
Dawca życia, którego człowiek dać sobie nie może. Objawia się zatem jako
Zbawiciel, a wydarzenie paschalne śmierci i zmartwychwstania Jezusa staje
się wydarzeniem zbawienia par excellence.
Kolejnym istotnym aspektem objawienia Boga w wydarzeniu paschalnym śmierci i zmartwychwstania jest, zdaniem Moingta, to, że Bóg obawia
się tu w „dyspozycji trynitarnej”. Tak też wydarzenie to zostało zinterpretowane w pierwszym przepowiadaniu apostolskim, którego świadectwo mamy
w Dz 2. Moingt opatruje to następującym komentarzem: „Podstawą przyszłego dogmatu trynitarnego Kościoła nie jest niebiańska informacja, która
odsłoniłaby odwieczną tajemnicę bytu Bożego: Ojciec, Syn i Duch; jest to wydarzenie, wzięte raz od strony krzyża, innym razem od strony zmartwychwstania, (…) które ukazuje Boga w strukturze relacyjnej, raz Ojca w odniesieniu
do Chrystusa, raz Wysyłającego (Emetteur) w odniesieniu do Ducha, i które
J. Moingt, Gratuité de Dieu, „Recherches de Science Religieuse” 1995
nr 3, s. 354; por. tenże, L’homme qui venait de Dieu, Cerf, Paris 1993,
s. 607-608.
5
Bóg zwrócony ku nam. Teologia Trójcy w ujęciu Josepha Moingta SJ
wzajemnie Jezusa stawia w relacji Syna i Współwysyłającego (Coémetteur)
w odniesieniu odpowiednio do Boga i do Ducha” (t. I, 1, s. 525).
Tę „dyspozycję” trynitarną wydarzenia paschalnego teologia następnych wieków nazwie ekonomią. Ekonomia Trójcy to przede wszystkim
„dyspozycja” lub – jak mówił Tertulian – „forma” trynitarna wydarzenia
paschalnego.6 Według jezuity francuskiego, począwszy od IV w. teologia
o tym jak gdyby zapominała, odrywając Trójcę od wydarzenia Jej objawienia
się, i przeciwstawiając „ekonomię”, która traktuje o „misjach” („posłannictwach”) Osób Boskich w historii i w świecie (ad extra), od „teologii”, która
zajmuje się „boskimi pochodzeniami” wewnątrz Trójcy i wyłącznie z punktu
widzenia wieczności (ad intra). Zdaniem Moingta, w dyskursie wiary o Bogu
należy zachować charakter wydarzenia. „Kiedy coś przydarza się Jezusowi
z powodu Boga, to coś przydarza się także Bogu” (t. I, 1, s. 526). Dlatego
jego pierwsze, istotne stwierdzenie jest następujące: „Bóg, który objawia się
w wydarzeniu czasu, jawi się jako związany z czasem poprzez swoją więź
z Jezusem” (t. I, 1, s. 526).
Zdanie to, trudne do zaakceptowania przez teologię tradycyjną,
w teologii Moingta powraca często w różnych formach i kontekstach. Już
na tej samej stronie mamy tego przykład, kiedy teolog francuski pisze:
„Bóg wchodzi w czas jako Władca i Pan czasu, akceptując niemniej bycie
z nim związanym przez kogoś, kto jest poddany czasowi na mocy prawa”
(t. I, 1, s. 526). Tym kimś jest Jezus. Natomiast Bóg, choć jest Panem i Władcą
czasu i nie jest mu poddany, jednak związany jest z czasem, bo związany
jest z Jezusem. Na pytanie: od kiedy? – Moingt odpowiada: od zawsze, bo
od zawsze Bóg związany jest z Jezusem, gdyż więź ojcostwa, jaka w tym
wydarzeniu zostaje objawiona, przekracza moment czasu tego objawienia.
Jak widać, Moingt definiuje ojcostwo Boga nie przez relację przeciwstawną
w Trójcy immanentnej, lecz przez relację ekonomiczną do Jezusa, która
zostaje w pełni objawiona w wydarzeniu paschalnym, i stwierdza, że relacja
ta istnieje od zawsze. Odwiecznie zatem Bóg jest Ojcem Jezusa, a w Nim
i przez Niego naszym Ojcem.
W wydarzeniu krzyża Bóg rzeczywiście objawia się jako Ojciec, a Jezus
jako Syn Boży. Uzasadniając to zdanie, teolog francuski przywołuje słowa
Jezusa: „Ojcze, w Twe ręce powierzam ducha mego” (Łk 23,46), by podsumować, że Ten, do którego Jezus się zwraca i w ręce którego całkowicie się
zawierza, to Bóg. Na krzyżu Bóg Ojciec jest razem z Jezusem zgodnie z Jego
słowami: „Ja nie jestem sam, bo Ojciec jest ze Mną” (J 16,32). Tę obecność
Ojca na krzyżu, w duchu przywołanych wyżej słów Jezusa z Ewangelii Jana,
Moingt określa jako więź intymną tzn., że na krzyżu nie tylko Jezus oddaje
������������������������������������������������������������������������
W przyp. 1, s. 526 Moingt wyjaśnia, że słowo „forma” pochodzi od Tertuliana i że nie ma to bynajmniej wydźwięku modalistycznego.
6
99
Zbigniew Kubacki SJ
100
się całkowicie Ojcu, ale także Ojciec całkowicie oddaje się Jezusowi, którego
daje światu, by Ten dał owemu światu. życie Można zatem mówić o komunii,
jaka w wydarzeniu krzyża objawia się między Bogiem Ojcem a Jezusem.
Moingt wyciąga z tego kolejne wnioski. Stwierdza mianowicie, że to,
co się dzieje w Jezusie, ma swój oddźwięk w wieczności Boga. Pisze: „Bóg
bierze w ten sposób formę nowego istnienia: Ten, który był Zasadą własnego
życia, staje się bytem-dla-innego, Źródłem życia innego, któremu daje własne
życie, by uczynić je odwiecznie w Nim istniejące, oraz aby istnieć w Nim
w relacji Ojca do Syna. Jezus, ze swej strony, odzyskuje życie we wspólnocie
istnienia wiecznego z Bogiem, odnajdując w Nim tożsamość swego bytu
historycznego, które nieustannie »oddawał« Bogu przez całe swoje życie,
ale przyjmując je teraz na wieczność współistnienia z Bogiem, nie przestając być dla świata i żyć dla świata” (t. I, 1, s. 529). Z tego długiego cytatu
warto podkreślić kilka myśli. Po pierwsze, mamy tu ideę „stawania się”
wprowadzoną w rzeczywistość Boga. Wyrażone jest to chociażby w zdaniu,
że w wydarzeniu paschalnym Bóg przybiera nową formę istnienia. Ta myśl,
z trudem do przyjęcia przez teologię tradycyjną, nie jest właściwa jedynie
francuskiemu jezuicie. Coś podobnego powiedziane jest w dokumencie
Międzynarodowej Komisji Teologicznej, gdzie czytamy: „Nie tylko bowiem
w misterium Jezusa Chrystusa Bóg Ojciec objawia się i komunikuje nam
w sposób wolny i darmowy za pośrednictwem Syna i w Duchu Świętym,
ale Ojciec z Synem i Duchem Świętym prowadzi życie trynitarne w najgłębszy
sposób i – przynajmniej według naszego sposobu myślenia – w jakiś nowy
sposób, o ile relacja Ojca do wcielonego Syna w wypełnieniu daru Ducha
Świętego jest samą konstytutywną relacją Trójcy. W wewnętrznym życiu
Boga trynitarnego istnieje warunek możliwości tych wydarzeń, które dzięki
niepojętej wolności Boga zostają nam ofiarowane w historii zbawienia przez
Pana Jezusa Chrystusa”.7 Innymi słowy, również Międzynarodowa Komisja
Teologiczna przyznaje, że relacje w historii zbawienia wpływają „w jakiś
nowy sposób” na relacje intratrynitarne, jak i że w wieczności życia Boga
„istnieje warunek możliwości tych wydarzeń”.
W teologii Moingta, w jego interpretacji wydarzenia paschalnego,
odnajdujemy to samo, i trochę więcej. Oświadcza on mianowicie, że to, co
dzieje się na krzyżu, jest dla Boga „realizacją [Jego] odwiecznego wyboru Jezusa, jakiego dokonał, aby Jezus był tym, w kim pojednałby świat”
(s. 529). Uzasadnieniem tego jest świadomość, jaką Jezus miał co do swojej
misji, o czym zaświadczają Ewangelie. Moingt tak o tym pisze: „Kiedy
widzimy Boga wychodzącego ze śmierci Jezusa, rozumiemy, że przychodzi
Międzynarodowa Komisja Teologiczna, Teologia, chrystologia, antropologia (1981), w: Od wiary do teologii. Dokumenty Międzynarodowej Komisji
Teologicznej 1969-1996, Wyd. Księży Sercanów, Kraków 2000, s. 138-139.
7
Bóg zwrócony ku nam. Teologia Trójcy w ujęciu Josepha Moingta SJ
od Jezusa, ponieważ był z Nim od czasu kiedy Jezus przyszedł na świat, że
On sam Jezusa »posłał« (Ga 4,4), by przyjść do świata razem z Nim. W ten
sposób Bóg uznany jest za Ojca Jezusa przez akt dania Go światu odwiecznie,
a Jezus Synem Bożym od początku swego istnienia w szczególnej postaci
bycia »zrodzonym z woli Ojca« (J 1,13)” (t. I, 1, s. 529-530). Po raz kolejny
odnajdujemy tu ideę odwiecznego związania Boga z Jezusem: „Bóg uznany
jest za Ojca Jezusa przez akt dania Go światu o d w i e c z n i e ”. Wychodząc
od wydarzenia krzyża i dostrzegając w nim intymną więź Boga z Jezusem, jak
Ojca z Synem, Moingt, opierając się na słowach Jezusa zawartych w Ewangeliach oraz na innych tekstach Nowego Testamentu (jak Ga 4,4), dochodzi
do stwierdzenia, że ta więź ze strony Boga jest o d w i e c z n a . Obok tego
argumentu, opartego na Pismie, podany jest także argument filozoficzny.
Polega on na uzasadnieniu, że ponieważ odwieczne istnienie Boga nie może
być graniczone przez czas, dlatego Jego „przyjście do świata w Jezusie nie
jest ograniczone przez moment narodzin Jezusa, ale wyłania się z głębin
czasu” (t. I, 1, s. 531). Zatem, objawiona w wydarzeniu krzyża więź między
Bogiem a Jezusem, jako między Ojcem a Synem, znajduje swoje źródło nie
w czasie lecz w wieczności Boga, i objawia nam byt Boga jako istniejącego
w „dyspozycji” trynitarnej.
Wydarzenie krzyża, rozumiane jako wydarzenie paschalne śmierci
i zmartwychwstania Jezusa oraz zesłania Ducha Świętego, objawia ponadto
Boga w dyspozycji trynitarnej jako Boga-dla-nas. Objawia bowiem Jezusa
jako „Pierworodnego spośród umarłych” (Kol 1,18), Boga jako Ojca wszystkich ludzi a Ducha Świętego jako dar Boga dla wszystkich. Bóg, zauważa
Moingt, „nie objawia się dla siebie samego, by dać poznać odwieczną istotę
swego bóstwa, ale objawia się, aby zbawić, objawia się w akcie zbawczym”
(t. I, 1, s. 532). Objawia się jako Ojciec Syna, w którym i przez którego staje
się Zbawicielem ludzi. Objawia się w Duchu Świętym, którego udziela jako
Dar,8 by na wszystkich rozciągnąć swoje ojcostwo i włączyć przez adopcję
w synostwo swego Syna umiłowanego (por. Ga 4,4-6). Pointą owej trynitarnej dyspozycji Boga jest zaś Duch Święty, „przez którego dokonuje się
penetracja Boga w świat ludzi i ich włączenie w Boga. [Duch Święty] jest
wylaniem miłości Boga dla jedynego Syna na to, co jest wielorakie i inne;
jest zjednoczeniem wielości w Pierworodnym” (t. I, 1, s. 537).
Kontynuując swoje rozważania nad tajemnicą objawienia Boga
w wydarzeniu paschalnym, Moingt dochodzi do przekonania, że największą
nowością tego objawienia nie jest informacja, iż jedyny Bóg jest sam w sobie
i dla siebie Trójcą, ale że jako istniejący w dyspozycji trynitarnej jest On
�������������������������������������������������������������������������
Moingt, doskonały znawca teologii Ojców Kościoła, w przyp. 1, s. 534, zauważa, że „imię »dar« jest typowe u Ojców greckich i łacińskich dla scharakteryzowania osobistej »właściwości« Ducha”.
8
101
Zbigniew Kubacki SJ
102
Bogiem-dla-nas. Jego zdaniem, w kontemplacji ojcostwa Boga objawionego
w śmierci i zmartwychwstaniu Jezusa możemy dostrzec prawdę o tym, że
Bóg kocha świat i jest w nim obecny przez swego Syna i w darze Ducha.
Ta prawda o byciu Boga dla nas, czy też o „człowieczeństwie Boga”,9
objawiona w wydarzeniu paschalnym, czyli w ekonomi zbawienia, nie może
być odsunięta na bok, kiedy w teologii przechodzimy do mówienia o Bogu
w Jego immanencji. Prawo ekonomii mówi bowiem – i jest to też zasadniczy argument Grundaxiomu K. Rahnera – że poznajemy Boga przez to, co
przytrafiło Mu się w ekonomii. Otóż w ekonomii, zwłaszcza w wydarzeniu
paschalnym śmierci i zmartwychwstania Jezusa oraz w zesłaniu Ducha Świętego, Bóg objawia się jako istniejący całkowicie dla nas, jak pisze o tym św.
Paweł w Rz 8,31, ulubionym tekście francuskiego teologa: „Jeśli Bóg dla nas,
któż przeciwka nam?” Zdaniem Moingta, „nie wystarczy przyjmować owego
»dla nas« jako prostego aktu łaskawości, jak to zazwyczaj czyni teologia
(…); należy je rozumieć w tym sensie, że B ó g i s t n i e j e w r e l a c j i
z n a m i i to w najbardziej intymnym wymiarze swego życia, swego byciadla-siebie, mianowicie w swoim istnieniu trynitarnym, ponieważ daje sobie
Syna pochodzącego od Niego samego w wieczności tym samym aktem,
przez który daje Go nam, przychodząc do Niego [Syna] w czacie” (t. I, 1,
s. 541). Oto, co znaczy, zdaniem teologa francuskiego, nowotestamentalne
zdefiniowanie istoty Boga w zdaniu: „Bóg jest Miłością” (1J 4,8.16).
2. Preegzystencja Chrystusa i teologia Trójcy w hymnach
chrystologicznych: Ef 1,3-14; Kol 1,12-20 i J 1,1-18
Po rozważaniach nad tym, co o Bogu jest nam objawione w wydarzeniu
paschalnym śmierci i zmartwychwstania Jezusa oraz zesłaniu Ducha Świętego, Moingt zwraca się ku analizie tzw. hymnów chrystologicznych w Liście
do Efezjan, w Liście do Kolosan oraz w Prologu do Ewangelii Jana. W nich
bowiem zawarta jest refleksja pierwotnego Kościoła nad wydarzeniem paschalnym i rzuca światło na rozumienie tajemnicy Boga w Trójcy jedynego.
2.1. Ef 1,3-14
Moingt zaczyna od analizy hymnu chrystologicznego z Listu do Efezjan. Zauważa, że jest w nim mowa o stwórczym i zbawczym „planie Boga”
(dessein de Dieu). „Plan ten – pisze – w mniejszym stopniu objawia dzieło,
jakie Bóg uczyniłby w świecie jakby poza sobą samym, a bardziej odwieczną
i istotową dyspozycję Jego bytu, mianowicie, że jest On skierowany ku nam”
(t. I, 2, s. 76). Także w tym hymnie koncepcja Boga jako Boga-dla-nas jest
Na temat tego pojęcia we współczesnej teologii, m.in. w teologii Jospeha Moingta; zob. Z. Kubacki, Pojęcie „człowieczeństwo Boga” w teologii
Karla Bartha, Eberharda Jüngela i Josepha Moingta, „Studia Bobolanum”
2008 nr 2, s. 99-113.
9
Bóg zwrócony ku nam. Teologia Trójcy w ujęciu Josepha Moingta SJ
tym, co – zdaniem Moingta – stanowi istotę i nowość objawienia się Boga
w wydarzeniu paschalnym. Refleksja nad tym stanowi istotę tego hymnu.
Ów Boży plan zbawienia jest racją istnienia wszelkiego stworzenia, zaś objawiony Bóg ukazuje się jako zbawcza triada: Bóg, który jest „Ojcem Pana
naszego Jezusa Chrystusa”; Jezus Chrystus, który w ten sposób desygnowany
jest Synem Bożym, i włączony w stwórcze i zbawcze dzieło Boga Ojca; Duch
Święty – krótko wymieniony pod koniec hymnu celem pokazania, że w Nim
Boży plan zbawienia człowieka znajduje swoje wypełnienie.
Centralną i dominująca rolę w tym hymnie zajmuje osoba Jezusa Chrystusa. Jego zadaniem w Bożym planie jest nasze zbawienie, czyli, jak zauważa
Moingt, nie tylko „odkupienie przez Jego krew” i odpuszczenie grzechów,
ale także, i w sposób bardziej zasadniczy, wypełnienie Bożego planu zbawienia, gdyż w Chrystusie zostaliśmy „wybrani” bezinteresownie. Pisząc
o roli Chrystusa, Moingt stwierdza: „On [Chrystus] jest naszym zbawicielem
bardziej przez to, czym jest dla Ojca, [czyli] przez swoją osobę wyznaczoną
jako »miejsce« naszego wybrania i naszej adopcji przez Boga, aniżeli przez
to, co On dla nas robi” (t. I, 2, s. 77). Innymi słowy, w hymnie z Listu do
Efezjan Chrystus ukazany jest jako Zbawiciel ludzkości nie z racji tego,
co dla nas robi, czyli z racji funkcji, ale z racji tego, kim jest, czyli z racji
bytu. Dlatego intencją hymnu jest wskazanie na początek osoby Chrystusa
w Bogu samym, na Jego pochodzenie bezpośrednio od Boga poza czasem,
słowem na Jego preegzystencję. Mając bowiem źródło pochodzenia poza
czasem, bezpośrednio od Boga, Chrystus może być Zbawicielem wszystkich,
a wydarzenie paschalne może mieć charakter uniwersalny. Jak zauważa Moingt, hymn czyni to, biorąc za punkt wyjścia wydarzenie historyczne, czyli
wydarzenie paschalne, by następnie cofać się przez cały bieg historii aż do
początku w Bogu samym i do Jego planu zbawienia. Racją tego cofania się
aż do początku w Bogu jest, zdaniem Moingta, uznanie synowskiej adopcji
ludzkości w Chrystusie jako wyraz odwiecznego planu Boga Ojca. Innymi
słowy, wydarzenie paschale objawiło odwieczną miłość Boga do ludzkości,
ukazało, że w Jezusie Chrystusie Bóg jest odwiecznie Bogiem-dla-nas, i że nas
zbawia. Wówczas zrodziło się pytanie związane z preegzystencją Chrystusa,
czyli z Jego miejscem i rolą w odwiecznym Bożym planie zbawienia.
Na nie daje właśnie odpowiedź hymn do Efezjan, który mówi, że
w Chrystusie Bóg „wybrał nas przed założeniem świata” i „przeznaczył nas
dla siebie jako przybranych synów przez Jezusa Chrystusa”. W swojej interpretacji Moingt pisze, że w hymnie tym, Chrystus „nie jest wzięty pod uwagę
jako preegzystująca boska hipostaza”, i że „nic nie pozwala na zdublowanie
imienia »Jezusa Chrystusa« i widzenia w »Chrystusie« inny (boski) podmiot,
aniżeli ten, który nazwany jest »Jezusem«; (…) można powiedzieć, że »Jezus« wskazuje na [vise] Chrystusa w jego istnieniu historycznym i ludzkim,
podczas gdy »Chrystus« wskazuje na [vise] Jezusa tak, jak Bóg pojmuje Go
103
Zbigniew Kubacki SJ
104
w swojej wieczności z punktu widzenia funkcji, jaką Mu naznacza w rozwoju swojego planu. Jeśli zatem – stwierdza Moingt – mamy do czynienia
z preegzystencją, to nie można jej odłączyć od istnienia, jakie »Chrystus«
ma przyjąć w czasie w »Jezusie«” (t. I, 2, s. 79). To ostatnie zdanie dla naszych analiz jest zasadnicze. Zdaniem francuskiego teologa, opierając się na
hymnie z Listu do Efezjan, ale jak zobaczymy także na pozostałych hymnach
chrystologicznych, nie powinno się pojmować preegzystencji Chrystusa jako
niezwiązanej z człowiekiem Jezusem z Nazaretu, jako odciętej od historii
zbawienia. Taki błąd został poczyniony już u początków teologii w III/IV w.
Polegał on na podzieleniu istnienia Chrystusa na dwie niezwiązane z sobą
części: jedną odwieczną i drugą w czasie.10
Komentując hymn do Efezjan, Moingt zauważa, że Boży plan zbawienia
podjęty w wieczności „jest rzeczywistością historyczną, która zrealizowała
się w Jezusie Chrystusie, i która była w trakcie wypełnienia się przed Nim,
ale już razem z Nim, podobnie jak jest w trakcie dokończenia [achèvement]
po Nim, ale zawsze w Nim” (t. I, 2, s. 79). Jest to inny sposób powiedzenia, że
preegzystujący Chrystus związany jest z historią zbawienia, bo związany jest
z Jezusem i związany z nami, czyli z całą ludzkością i z całym stworzeniem,
które wezwane jest do bycia „zjednoczone” w Nim jako Głowie.
Pisząc na temat preegzystencji Chrystusa, tak jak jest ona rozumiana
w hymnie do Efezjan, Moingt wyraża się w sposób następujący: „Nie chodzi
[tu] o preegzystencję boskiej hipostazy, według koncepcji tradycyjnej. Nie
chodzi też o odwieczne istnienie Chrystusa w myśli Boga, jak to sugeruje
kilku współczesnych teologów, którzy chcą uznać Chrystusa za Syna Bożego
bez przypisania Mu istnienia hipostatycznego, które podzieliłoby Chrystusa
na dwa podmioty: boski i ludzki; stąd udzielają Mu istnienia jedynie na
sposób idei [idéelle]” (t. I, 2, s. 82). Rozwiązanie, jakie proponuje francuski
teolog, zawiera się w stwierdzeniu, że uprzednio do historii Jezusa Chrystus
istnieje na sposób p r o e g z y s t e n c j i . Tłumaczy on to w ten oto sposób:
„Jest to istnienie, które [Chrystus] prowadzi w zastępstwie [par procuration] w innych podmiotach, którzy mówią o Nim, mówiąc w Jego miejsce
(…), i także w istnieniu kolektywnym ludu, który stanowi prefigurację Jego
przeznaczenia śmierci i zmartwychwstania, a który z pokolenia na pokolenie
przygotowuje ciało, w którym się urodzi; jest to istnienie-dla-drugiego, jako
że nie żyje jeszcze dla siebie samego, ale wyłącznie dla nas, i to w sposób
całkowicie realny, ponieważ już wlewa w ludzkość życie dzieci Bożych
w tych wszystkich, którzy pokładają w Nim nadzieję, i dalej w tych, których
Jego przyjście predysponuje do wiary w Niego; jest to istnienie zaprogramowane, wezwane z góry, aby być, aby na dole, przed Nim, połączyć się z tym
miejscem, które jest Mu wyznaczone w czasie i przyjąć tam istnienie aktualne
i osobiste” (t. I, 2, s. 83). Jest to istnienie, o którym Moingt mówi, że jest
Por. J. Moingt, L’homme qui venait de Dieu, s. 665.
10
Bóg zwrócony ku nam. Teologia Trójcy w ujęciu Josepha Moingta SJ
dynamizmem nadającym sens i kierunek całej historii. Jest ono transcendentną
siłą historii, która niejako popycha ludzkość do przodu, i która ostatecznie
przynosi Chrystusa światu w osobie Jezusa. „Oto co – konkluduje Moingt
– możemy powiedzieć o proegzystencji Jezusa na koniec lektury hymnu
z Listu do Efezjan. Nie zauważyliśmy w nim pojawienia się preegzystującego
boskiego podmiotu. Jednak kiedy wierzący rozpoznał w Jezusie tego, który
wypełnił boski plan synowskiej adopcji, zatem tego, w którym czas eksploduje, to kierując wzrok ku początkowi tego boskiego planu, widzi istnienie
Jezusa pochodzące od Boga, jakby w Nim miało swoje źródło” (t. I, 2, 83).
Na początku tej swojej interpretacji hymnu do Efezjan Moingt zaznacza,
że nie jest to ostateczne słowo Nowego Testamentu na temat rozumienia
proegzystencji Chrystusa. Natomiast na jej końcu oświadcza, że właściwe
rozumienie proegzystencji Chrystusa jeszcze wyraźniej widać przy analizie
hymnu chrystologicznego Listu do Kolosan, a jeszcze wyraźniej przy analizie
Prologu do Ewangelii Jana.
2.2. Kol 1,12-20
Zdaniem Moingta, jest to jeden z tych tekstów Nowego Testamentu,
które w tradycji Kościoła były najwcześniej i najczęściej cytowane i komentowane, gdyż ma ogromne znaczenie teologiczne zarówno do właściwego
rozumienia zbawczego planu Boga wobec ludzkości, jak i proegzystencji
Chrystusa. W swojej interpretacji Moingt przyjmuje tłumaczenie tego tekstu,
jak i zasadnicze uwagi interpretacyjne innego francuskiego jezuity, egzegety,
wykładowcy w Instytucie Biblijnym „Biblicum” w Rzymie, Jean-Noëla Alettiego, który w 1981 r. opublikował monografię poświęconą analizie hymnu
chrystologicznego Kol 1,15-20, a w 1993 r. wydał książkę poświęconą całości
Listu do Kolosan. Jeśli chodzi o tłumaczenie, to najważniejsza zmiana jest
w wersecie 17, gdzie greckie pro pantôn Aletti nie tłumaczy (jak większość)
„przed wszystkim” w sensie uprzedniości czasowej (po francusku: en avant
toutes choses), ale w sensie uprzedniości przestrzennej jako „na przedzie”
wszystkiego (po francusku: par-devant toutes choses). Po drugie, w swojej
analizie tego hymnu Moingt zaczyna nie od wersetu 15, lecz od wersetu 12.
Zauważa bowiem, że jeśli w interpretacji hymnu (ww. 15-20) weźmie się
pod uwagę wersety wprowadzające (ww. 12-14), które łączą się z wersetem
końcowym (w. 20), wówczas staje się jasne, że wszystkie oświadczenia tej
proklamacji chrystologicznej hymnu pochodzą z refleksji nad zwycięstwem
Chrystusa na krzyżu. Ono jest punktem odniesienia i wyjścia. Innymi słowy, jest nim eschatologiczne zwycięstwo Chrystusa na krzyżu, jak czytamy
w wierszu 20.: „Zechciał bowiem [Bóg] (…) aby przez Niego znów pojednać wszystko ze sobą: przez Niego – i to, co na ziemi, i to, co w niebiosach,
wprowadziwszy pokój przez krew Jego krzyża”. Moingt tłumaczy, że kiedy
wierzący kontempluje końcowe zwycięstwo Chrystusa jako realizację Bożego
105
Zbigniew Kubacki SJ
106
planu zbawienia, jego refleksja wiary kieruje się ku początkowi tego planu,
i w ten sposób następuje przejście od eschatologii ku protologii, od teologii
zbawienia do teologii stworzenia. „Jeśli do Chrystusa należy doprowadzenie
Bożego planu do końca, to dlatego (…) że Bóg odwiecznie chciał stworzenia
ze względu na królestwo swego Syna, ze względu na życie wieczne, jakie
Jego miłość chciała udzielić swoim stworzeniom przez Chrystusa i w Nim”
(t. I, 2, s. 90). W ten sposób podkreślona zostaje powszechność zbawcza
wydarzenia paschalnego. Żadne stworzenie nie wymyka się spod władzy
Chrystusa, ani nie jest wykluczone ze zbawienia, ponieważ On jest zasadą
i racją wszelkiego stworzenia, „bo w Nim zostało wszystko stworzone”
(w. 16). Innymi słowy, Chrystus jest pośrednikiem wszelkiego zbawienia,
ponieważ z racji odwiecznego planu Boga jest On także pośrednikiem wszystkiego stworzenia. Jak zauważa Moingt, racją, dla której wiara chrześcijańska,
zawarta w tym hymnie, stwierdza, że Chrystus jest „pierworodnym wobec
każdego stworzenia” (w. 15), jest to, że jest On „pierworodnym spośród
umarłych” (w. 18).
W jakim sensie jednak rozumieć, że Chrystus jest „pierworodnym wobec każdego stworzenia”? Czy jest to wyraźne stwierdzenie Jego odwiecznej
preegzystencji? Odpowiadając na te pytania, teolog francuski odnotowuje
najpierw brak odwołania się w tym hymnie do imienia Logos, a przecież
w tamtej epoce, w kulturze I w., dość powszechne było mówienie o Bożym
Logosie. Zdaniem Moingta, ten brak potwierdza jedynie tezę, że „zamiarem
tekstu nie jest przede wszystkim stwierdzenie roli stwórczej Chrystusa, ani
nawet Jego preegzystencji wobec wszelkiego stworzenia”. Zgadza się, że
to też jest powiedziane. Jednak, w jego opinii, zamiarem tekstu jest przede
wszystkim potwierdzenie „powszechności zwycięstwa Chrystusa na krzyżu”
(t. I, 2, s. 96). Tak zatem, zasadnicza prawda wiary, jaką ten hymn pragnie
przekazać, dotyczy jedyności i powszechności zbawczej Chrystusa. Innymi
słowy, prawda, że jest On „pierworodnym wobec każdego stworzenia” zawarta już jest w oświadczeniu, że jest On „pierworodnym spośród umarłych”.
To ostatnie stwierdzenie jest pierwsze i najważniejsze. To pierwsze jest tego
konsekwencją i z tego wypływa.
Zastanawiając się nad tym, co hymn rozumie przez określenie Chrystusa
jako „pierworodnego wobec każdego stworzenia”, Moingt oświadcza, że
chodzi tu nie tylko o wskazanie pierwszeństwa Chrystusa jako pierwszego
z serii, ale jako tego, którego Bóg pragnie jako „swego umiłowanego Syna”
(w. 13), w którym mamy udział w miłości, jaką Bóg ma wobec Niego.
„W tym sensie, On nie jest tylko »pierwszy«, On jest jedyny. Nie jest On
synem zaadoptowanym, ale jedynym i właściwym Synem, przez którego inni stają się synami na Jego podobieństwo” (t. I, 2, s. 97). Kolejnym
określeniem tego hymnu wskazującym na jedyność Chrystusa są słowa, że
jest On „obrazem Boga niewidzialnego”. Zdaniem francuskiego teologa,
Bóg zwrócony ku nam. Teologia Trójcy w ujęciu Josepha Moingta SJ
status obrazu wskazuje na to, że „życie Chrystusa znajduje się bezpośrednio
w Bogu, w odwiecznej miłości jaką Bóg Go darzy, i jakiej nam w Nim
udziela” (t. I, 2, s. 98).
Po tych analizach Moingt przechodzi do istotnego stwierdzenia. Pisze
mianowicie: „W ten sposób odkryte zostaje odwieczne istnienie Chrystusa
jako Syna Bożego, ale bez możliwości odcięcia Go od Jego historyczności,
jaką jest Jego solidarność ze stworzeniami, których »pełnię« On w sobie gromadzi. Innymi słowy, hymn wyraźnie nie objawia ukrytego istnienia w Bogu
hipostazy, która nie miałaby relacji z czasem, ani ze światem, ale odsłania
podwójną przynależność Chrystusa do wiecznego statusu bytu Bożego oraz
do porządku stworzenia. W istocie podmiotem wszystkich tych oświadczeń
jest »Syn swego umiłowania«, Syn Ojca, »w którym mamy odkupienie«
(1,13-14), wyraźnie utożsamionego z tym, który »pojednał wszystko przez
krew swego krzyża« (1,20)” (t. I, 2, s. 98). W porównaniu z hymnem z Listu do Efezjan mamy tu bardziej jednoznaczne stwierdzenie odwiecznego
istnienia Chrystusa. Jednak to, co francuski teolog pragnie podkreślić także
w interpretacji tego hymnu, to fakt, że Chrystus, jako odwiecznie istniejący,
związany jest z Jezusem i z nami. Innymi słowy, pragnie stwierdzić, że hymn
ten nie upoważnia do postrzegania preegzystencji Chrystusa jako odwiecznego Syna Bożego nie związanego w żaden sposób z Jezusem historii. W tym
miejscu Moingt powołuje się również na analizy J.-N. Alettiego, mówiąc:
„»Nie może być podane w wątpliwość, że [sformułowanie] p i e r w o r o d n y
w o b e c k a ż d e g o s t w o r z e n i a określa Zmartwychwstałego«, jak
nie jest dozwolone rozłączenie imienia »Jezus Chrystus« na dwa podmioty,
z których jednym byłby odwieczny Syn Boży, a drugim człowiek zrodzony
w naszym czasie” (t. I, 2, s. 98).
W tym też duchu francuski teolog postuluje, by ideę preegzystencji
Chrystusa wyrazić w pojęciach Jego p r o e g z y s t e n c j i i p r e c e d e n c j i . Oba te pojęcia wskazują bowiem na odwieczną więź Chrystusa z nami,
więź, jaką w swojej osobie ustanawia On między Bogiem a nami. Dlatego też
słów z wersetu 17, gdzie mowa jest o tym, że Chrystus istnieje pro pantôn
nie należy tłumaczyć w sensie uprzedniości czasowej, ale w sensie uprzedniości przestrzennej jako „na przedzie” wszystkiego. Moingt tłumaczy to tak:
„Od samego początku [Chrystus] prowadzi Boży plan ku jego wypełnieniu
w Bogu. Kroczy On na czele wszystkich rzeczy, aby je zgromadzić w sobie,
i aby je wprowadzi razem z Nim do królestwa swego Ojca. (…) Nie jakoby
istniał jako taki, jako Jezus Chrystus, od zawsze efektywnie i indywidualnie:
byłaby to idea mityczna. Ale w tym sensie, że Boży plan, jakim jest miłość
do nas, jaką [Bóg] ma w Chrystusie jako swoim Synu jedynym, wzywa
Go od początku, aby być jako ten, dla którego wszystko wezwane jest do
istnienia, i już daje Mu istnienie jako »zasada« [principe], z racji której i ze
względu na którą coś istnieje”. Te i jeszcze inne wyjaśnienia Moingt kończy
107
Zbigniew Kubacki SJ
108
stwierdzeniem: „W ten sposób Chrystus jest objawiony jako Syn Boży, jako
ukonstytuowany przez istnienie Boże, wieczne, oraz przez czasowe stawanie
się, które zamyka w Nim to wszystko, co staje się w czasie. To odwieczne
istnienie, jakim jest Jego relacja do Boga, nie jest niczym innym jak subsystującym planem Boga [le projet subsistant de Dieu], Boże bycie-dla-nas
skierowane ku nam” (t. I, 2, s. 99).
Te wnioski podprowadzają teologa francuskiego do ostatniego ważnego
nowotestamentowego tekstu w kwestii rozumienia doktryny o preegzystencji
Chrystusa jako Jego proegzystencji, czyli do Prologu Ewangelii Jana, bowiem
o Logosie, o którym czytamy w teksie Jana, można powiedzieć, że jest On
„subsystującym planem Boga”.
Zanim jednak do tego przejdziemy, kilka słów podsumowania odnośnie
do wyżej analizowanych hymnów chrystologicznych. Moingt wyznaje, że
skupił się na nich, gdyż inspirowane są one wydarzeniem śmierci i zmartwychwstania Jezusa, i otwierają bezpośrednio na tajemnicę Trójcy, gdyż łączą
wydarzenie paschalne z odwiecznym Bożym planem zbawienia względem
ludzkości. W pewnym sensie bliskie są one opowiadaniom ewangelicznym,
gdyż także w nich punktem wyjścia refleksji nie jest abstrakcyjna spekulacja
na temat Boga w sobie, ale historyczne wydarzenie śmierci i zmartwychwstania Jezusa. Hymny te, zauważa Moingt, „tłumaczą ten uniwersalny
i trans-czasowy aspekt śmierci i zmartwychwstania Jezusa, przekładając Jego
wydarzenie pod imieniem »Chrystus« – imieniem, które oznacza to, czym
Jezus jest dla Boga i czym z woli Boga jest On dla całej ludzkości. Historia
Chrystusa opowiada zatem nieskończenie więcej niż to, co przydarzyło się
Jezusowi »według ciała«. Ona opowiada historię Boga w przyjściu Jezusa
i historię ludzkości przeznaczonej do zjednoczenia z Nim w jedno ciało przez
Ducha Świętego” (t. I, 2, s. 102). Proegzystencja Chrystusa mówi zatem
o tym, co wydarza się całej ludzkości na przestrzeni czasu świata z tej racji,
że Bóg przychodzi do niej, sprawiając zaistnienie Jezusa w czasie. Temat ten
na nowo jest podjęty i najpełniej w pismach Nowego Testamentu rozwinięty
w Prologu do Ewangelii Jana.
2.3. J 1,1-18
Po stwierdzeniu św. Pawła, że Chrystus jest „obrazem Boga niewidzialnego” oraz „Pierworodnym wobec każdego stworzenia”, Prolog do Ewangelii
Jana ukazuje nam Go jako Słowo (Logos), które ma swoje źródło w Bogu.
W swoich rozważaniach Moingt podejmuje studium nad tym Słowem, które
w Jezusie stało się ciałem. Zauważa, że intencją Prologu jest oświadczenie,
że Słowo pochodzi od Boga i znajduje się „przy Bogu”, oraz że w Bogu jest
ukształtowane poza czasem jako Zasada wszystkiego. Jednocześnie także
przy analizie tego hymnu zauważa, że – pochodząc od Boga poza czasem –
Słowo nie jest odizolowane od czasu, gdzie wszystko przez Nie „się staje”,
Bóg zwrócony ku nam. Teologia Trójcy w ujęciu Josepha Moingta SJ
„gdyż stawanie się [egeneto] ma swoje źródło w Nim”. „W istocie – pisze
Moingt – pozycja Słowa »przy Bogu« ukazuje Je jako wychodzące z Boga
i ustanawia między Nim a Bogiem relację p o s ł a n i a : Słowo jest z w r ó c o n e d o ś w i t a , gdzie Bóg Je posyła, by udzielać życia i światła”
(t. I, 2, s. 128). Jeśli chodzi o status Słowa, jezuita francuski nie ma trudności, by przyznać, że jest Ono Bogiem. Precyzuje jednocześnie, że z istoty
swojej jest Ono „byciem Boga zwróconym ku nam” (t. I, 2, s. 129). Taka jest
w ł a ś c i w o ś ć Słowa w Bogu.
Francuski teolog zwraca uwagę na jeszcze jedną istotną wskazówkę.
Zauważa mianowicie, że jedynie po Jego wcieleniu Słowo nazwane jest
„Jednorodzonym [przybyłym od] Ojca”. Zdaniem Moingta, oznacza to, że
„Prolog jako wierny interpretator Ewangelii Jana zna tylko jednego Syna
Bożego, człowieka Jezusa Chrystusa, zrodzonego z Dziewicy Maryi z woli
Boga, podobnie jak opowiadają o tym Ewangelie Mateusza i Łukasza” (t. I, 2,
s. 129). W stwierdzeniu tym przebija się ta sama uwaga i troska francuskiego
jezuity, by nie dzielić Syna Bożego na dwa: odwieczne Słowo i zrodzonego
z Maryi Jezusa. „Słowo nie jest ukazane najpierw jako istniejące jedynie
w wieczności Boga, a następnie posłane do świata, bez opuszczenia jeszcze
sfery boskiej, i w końcu wcielone i istniejące w innej naturze aniżeli Jego”
(t. I, 2, s. 129-130). Zdaniem Moingta, od początku Słowo ukazane jest jako
wychodzące z Boga i zaangażowane w świat, by wypełnić swoje stawanie
się człowiekiem. Innymi słowy, ukazane jest, że właściwością Słowa jest nie
tylko immanentna relacja do Boga, ale również i jednocześnie ekonomiczna
relacja do Jezusa. O statusie Słowa w Bogu Moingt pisze tak: „Istnieje Ono
odwiecznie i od zawsze w podwójnej relacji do Boga i do ciała Jezusa: do
Boga, od którego czerpie istnienie wieczne razem z życiem i światłem, łaską
i prawdą, których ma udzielić ludziom (…); do ciała Jezusa, którego pojawienie się przygotowuje w głębinach ciemności, którego genealogią kieruje
przez swoje działania i objawienia w historii, i które w końcu przyjmuje jako
wypełnione bycie-tam stawania-się-człowiekiem, jakie od samego początku
było mu przeznaczone w Bogu. Kiedy więc Słowo wcielone, Jezus Chrystus,
ogłoszone jest »Jednorodzonym [przybyłym od] Ojca«, to uznane jest jako
jedyny i rzeczywisty Syn Boży od zawsze i w całości swego stawania-się-człowiekiem, ale nie abstrahując od tego stawania, ani od protohistorii Chrystusa, ani od człowieczeństwa Jezusa. Swoją osobowość i odrębność czerpie
Ono z tej podwójnej więzi z Bogiem i z Jezusem, która czyni Je doskonałym
objawieniem Boga niewidzialnego, którego tożsamość daje się zobaczyć
w ciele, w którym się wyraża” (t. I, 2, s.131).
109
Zbigniew Kubacki SJ
***
110
Reasumując powyższe refleksje nad wydarzeniem paschalnym śmierci i zmartwychwstania Jezusa, jak i jego interpretacje zawarte w hymnach
chrystologicznych Listów do Efezjan i Kolosan oraz w Prologu do Ewangelii
Jana, zdaniem Moingta, Pismo Święte Nowego Testamentu daje nam dostęp
do tajemnicy Trójcy jedynie przez zgłębianie wydarzenia paschalnego jako
wydarzenia objawienia się Boga. Jak widzieliśmy, według teologa francuskiego, właściwa interpretacja hymnów chrystologicznych Listów do Efezjan
i Kolosan, jak i Prologu do Ewangelii Jana, zabrania oddzielenia odwiecznego
Syna Bożego od człowieczeństwa Jezusa. Jego bowiem właściwością jest
ta podwójna relacja: do Boga Ojca i do Jezusa. A skoro tak, to Grundaxiom
Rahnera jest jak najbardziej słuszny, także ze swoim umgekehrt: „Trójca
»ekonomii« zbawienia j e s t Trójcą »immanentną«, i odwrotnie”, gdyż
wcielenie dokonało się na zasadzie właściwości, jaką ma w sobie odwieczne
Słowo Boże. Moingt konkluduje, że „niemożliwe jest usprawiedliwienie przez
Pismo Święte trynitarnej konstytucji Boga, jeśli nie utrzymuje się jako zasady odróżniającej Osoby Boskie więzi każdej z Nich z ekonomią objawienia
i zbawienia” (t. I, 2, s. 132). Zauważa, że zarówno w przypadku Ducha, jak
i Syna, ekonomia jest oznaką tożsamości każdej z Nich i ma związek z historią
ludzkości (por. t. I, 2, s. 107). To zaś ostatecznie prowadzi go do stwierdzenia,
że relacje Osób Boskich do ludzi, czyli m i s j e , są wewnętrznymi relacjami,
jakie mają One między sobą, czyli p o c h o d z e n i a m i . Argument Moingta
jest taki, że nieskończona miłość Boga jest niepodzielna: „To tym samym
aktem miłości – tłumaczy – Bóg daje sobie Syna i daje Mu świat, aby był jego
Panem; [to tym samym aktem miłości Bóg] rodzi jedynego Syna dla siebie
i w sobie, i posyła Go na świat jako Pierworodny wobec każdego stworzenia.
Miłość, przez którą Bóg wewnątrz siebie się daje, daje całe swoje jestestwo
Synowi i Duchowi, jest tą samą miłością, jakiej udziela swoim stworzeniom
jako źródło życia, dając im Syna i Ducha; i o d w r o t n i e , udzielanie swojej
miłości stworzeniom, czym jest »ekonomia« trynitarna, jest tym samym aktem, przez który Ojciec daje sobie Syna i otrzymuje od Niego Ducha, którego
Mu udziela” (t. I, 2, s.111-112). Jak widzimy, w powyższym cytacie, jak
i w wielu innych podobnych miejscach, używając trochę innych słów, Moingt
mówi to samo co Rahner w swoim Grundaxiomie.
3. Wokół Grundaxiomu Karla Rahnera
O tym, że Moingt przyjmuje Grundaxiom Karla Rahnera w całej jego
rozciągłości, powiedzieliśmy już niejednokrotnie. Jak widzieliśmy, jego
uzasadnienie słuszności tego aksjomatu jest najpierw biblijne, oparte na
refleksji nad wydarzeniem paschalnym śmierci i zmartwychwstania Jezusa
oraz na interpretacji wybranych hymnów chrystologicznych. Mając świadomość, że nie przez wszystkich teologów aksjomat Rahnera został w całości
Bóg zwrócony ku nam. Teologia Trójcy w ujęciu Josepha Moingta SJ
zaakceptowany, oraz że różnie był też interpretowany, dlatego także i w tej
dyskusji Moingt zabiera głos.
Jako pierwszego przywołuje francuskiego teologa, benedyktyna, Ghilsaina Lafonta, który poświęcił prawie 60 stron precyzyjnego studium nad
aksjomatem Rahnera.11 Konkluzja tego teologa jest taka, że jeśli pierwsza
część aksjomatu – „Trójca »ekonomii« zbawienia j e s t Trójcą »immanentną«” – jest do przyjęcia, tak druga, związana ze słowem umgekehrt, już taką
nie jest. Zdaniem teologa benedyktyńskiego, teologia Rahenra wyrażona
w tym aksjomacie powtarza w trochę innym stylu teologię przednicejską ze
wszystkimi jej dwuznacznościami, i nie respektuje „współistotności” Soboru Nicejskiego. Jego zdaniem, „współistotność” Nicei nakłada na teologię
dwoistość języka, by wyrazić „doskonałą współistotność hipostaz i pozycję
zasady, która przynależy do hipostazy Ojca”.12
Tę krytykę w jakimś sensie można byłoby też odnieść do teologii
Moingta, która w całości w swoich źródłach, obok współczesnej egzegezy
i współczesnej teologii, odwołuje się do teologii przednicejskiej.13 Tam
jezuita francuski znajduje inspirację oraz potwierdzenie ortodoksyjności.
Dlatego, odpowiadając Lafontowi, stwierdza on, że jeśli po Nicei pojawiła
się konieczność uchronienia jedności boskiej istoty, to nie jest to wymóg
pochodzący z biblijnego objawienia, lecz z filozofii. Pyta też retorycznie, czy
teologia bardziej powinna ufać językowi filozofii, który taki wymóg stawia,
czy też językowi ekonomii biblijnej (por. t. I, 2, s. 115).
W dalszej kolejności Moingt przypomina o pewnej rezerwie z jaką do
aksjomatu Rahnera podchodzą protestant, Jürgen Moltmann, i katolik, Walter
Kasper. Dłużej zatrzymuje się przy pozytywnej ocenie tego aksjomatu przez
innego protestanckiego teologia, Eberharda Jüngela, oraz katolika, Vincenta
Holzera. Szczególnie istotne dla Moingta jest zdanie tego ostatniego, który
swoją monografię poświęcił teologii trynitarnej Rahnera, porównując ją
z teologią trynitarną Balthasara. Moingt przytacza z niej dwa długie passusy.
Warto z nich zacytować choć jedno krótkie zdanie. Holzer pisze: „Całkowita zgodność Trójcy w sobie i Trójcy ku nam winna być bezwarunkowo
zachowana. Oryginalność chrześcijaństwa zależy od tej zgodności”.14 Jest to
zdanie, z którym francuski jezuita całkowicie się zgadza. Całkowita zgodność
Chodzi o G. Lafont, L’esquisse systèmatique de Karl Rahner, w: tenże,
Peut-on connaître Dieu en Jesus-Christ? Cerf, Paris 1969, s. 171-228.
12
Tamże, s. 200.
13
Wystarczy przywołać jego monumentalne dzieło poświęcone teologii Trójcy u Tertuliana; J. Moingt, Théologie trinitaire de Tertullien, t. 1: Histoire,
Doctrine et Méthodes; t. 2: Substantialité et individualité; t. 3: Unité et Processions, Théologie nr 68-70, Aubier, Paris 1966.
14
V. Holtzer, Le Dieu Trinité dans l’histoire. La différend théologique Balthsar-Rahner, Cerf, Paris 1995, s. 413.
11
111
Zbigniew Kubacki SJ
112
Trójcy immanentnej z Trójcą ekonomii zbawienia, zdaniem Moingta, oznacza
przede wszystkim, że „Osoby Boskie udzielają się ludziom tak, jak czynią to
między sobą wewnątrz, oraz że uczestniczą wszystkie wspólnie, ale każda
według swego własnego sposobu, w działaniu Boga w świecie oraz w historii
zbawienia” (t. I, 2, s. 120).
Swoja interpretację aksjomatu Rahnera Moingt prezentuje także
w dyskusji ze znanym teologiem holenderskim, Pietem Schoonenbergem.
Ten ostatni nie tylko przyjmuje pierwszą część aksjomatu Rahnera, ale
kontestowaną przez niektórych jego drugą część związaną ze słowem umgekehrt, i daje jej własną interpretację. Komentując aksjomat Rahnera, teolog
holenderski stwierdza m.in., że niekoniecznie oznacza on, że „Bóg jest Trójcą
odwiecznie”, i zostawia możliwość mówienia, że „Bóg s t a j e s i ę Trójcą
przez wcielenie w Jezusa Chrystusa i dając się jako Duch”.15 Pytania, jakie
Schoonenbergowi stawia Moingt, odnoszą się do jego rozumienia odwiecznej Trójcy. W tej dyskusji teolog francuski prezentuje jednocześnie swoje
myślenie. Wyraża je w następujący sposób: „Jeśli [Schoonenberg] myśli,
że odwieczna Trójca boskich hipostaz, każda zamknięta w sobie, jest nie
do pogodzenia z jedynością osoby Chrystusa i integralnością Jego człowieczeństwa, i jeśli dla tej racji mówi, że Słowo staje się Synem i osobą, stając
się człowiekiem w Chrystusie, zgadzam się z nim. Jeśli z tego wszystkiego
wnioskuje on, że pojęcie odwiecznej Trójcy jest pozbawione sensu i realności, tu mojej zgody nie ma, gdyż (…) pojęcie Trójcy odwiecznej wydaje mi
się konieczne dla racji dobrze przedstawionej przez Jüngela, że wieczność
nie jest niczym innym, jak bytem Boga, że w istocie jest miłością, i że jest
ona w postaci wymiany między podmiotami w taki sposób, że miłość Boga
do ludzi, która objawia się w darze Ojca, Syna i Ducha Świętego, czerpie
swoją nieprzezwyciężalną konsystencję z miłości, jaka odwiecznie wymienia
się [s’échange] w Bogu między Ojcem, Synem i Duchem” (t I, 2, s. 393).
W innym zaś miejscu francuski teolog oświadcza: „Korzyść pojęcia odwiecznej Trójcy polega na tym, że pozwala zrozumieć, iż Trójca ekonomiczna nie
zaczęła się w pewnym okresie czasu, lecz jest początkiem czasu, i to dlatego
jest Ona doskonale odwracalna [réversible] w Trójcę odwieczną” (t. I, 2,
s. 395). Z tych cytatów warte podkreślenia są przynajmniej dwa punkty.
Po pierwsze, francuski teolog nie kwestionuje istnienia Trójcy odwiecznej.
Więcej, stwierdza, że konsekwencją przyjęcia Jej istnienia jest uznanie,
że Bóg sam w sobie jest Bogiem-dla-nas. Po drugie, rozumie on Trójcę
odwieczną jako rzeczywiście istniejącą wspólnotę i komunikację miłości
między trzema Boskimi Osobami: Ojcem, Synem i Duchem Świętym.
O tych dwóch punktach nie należy zapominać, gdy czyta się inne jego teksty,
w których pojawia się słowo „stawanie się” w celu wyrażenia relacji między
Trójcą »immanentną« i Trójcą »ekonomiczną«.
P. Schoonenberg, Il est le Dieu des hommes, Cerf, Paris 1973, s. 239-240.
15
Bóg zwrócony ku nam. Teologia Trójcy w ujęciu Josepha Moingta SJ
3.1. Quid tres? Co za trzy?
W duchu aksjomatu Rahnera Moingt podejmuje także pytanie postawione przez niektórych współczesnych teologów: Czy jeszcze można mówić
o „trzech Osobach Boskich”?16 Wiemy, że za zrezygnowaniem z mówienia
o „trzech osobach” są dwaj wielcy teologowie XX w., protestant, Karl Barth,
i katolik, Karl Rahner. W ich opinii, przy współczesnej, kartezjańskiej definicji
osoby, gdzie „osoba” implikuje podmiot działania i relacji, mówienie o trzech
osobach Boskich mogłoby prowadzić do tryteizmu. Dlatego wolą oni mówić
o trzech „sposobach bycia” lub trzech „sposobach istnienia” Boga, aniżeli
o trzech „osobach”. Nie ma zatem mowy o trzech boskich „ja”, lecz trzy razy
o boskim „Ja”. Jak wiemy, inny wybitny teolog XX w., Jürgen Moltmann,
krytykuje to podejście i oskarża ich o modalizm.
Krytyczny w stosunku do propozycji Bartha i Rahnera jest także Moingt,
i czyni to, opierając się na Grundaxiomie jezuity niemieckiego. Argumentuje
bowiem, że jeśli przyjmiemy aksjomat Rahnera wraz z zasadą odwrotności
(umgekehrt), to powinniśmy przyjąć mówienie o „trzech osobach” nie tylko
odnośnie do Trójcy »ekonomicznej«, ale również odnośnie do Trójcy »immanentnej«. Ekonomia bowiem, jak o tym świadczy Pismo Święte, pokazuje
nam Ojca, Syna i Ducha Świętego jako współdziałających w historii celem
zbawienia ludzi. Widzimy Jezusa, jako Syna, rozmawiającego z Ojcem,
w relacji „Ja” do „Ty”. „Kiedy Biblia – pisze Moingt – opowiada historię
zbawienia, mówi językiem opowiadania, a nie językiem bytu. Widzimy
w niej postacie, które dialogują między sobą. Jakże uniknąć nazwania ich
»osobami«, które mówią »ja«, każda na swoje własne konto, nie ryzykując
traktowania tego opowiadania jako iluzorycznego spektaklu?” (t. I, 2, s. 183).
Moingt odwołuje się też od formuły chrzcielnej i liturgii eucharystycznej,
gdzie wyzywane są poszczególne Osoby Boskie. Pisząc na temat „Osób
Boskich”, jednocześnie stwierdza, że pojęcie „osoby” przypisane Bogu różni
się od jego przypisania człowiekowi: „Każdy z nas – pisze – afirmuje się
w swojej tożsamości, przeciwstawiając się innym i zamykając się w sobie.
W Bogu natomiast każdy w akcie miłości prosi drugiego, czym ma istnieć
w swojej własnej tożsamości” (t. I, 2, s. 399).
4. Wokół Symbolu Nicejsko-Konstantynopolitańskiego
Moingt przyznaje, że język Symbolu Nicejsko-Konstantynopolitańskiego
jest zupełnie inny niż przyjęty przez niego język Nowego Testamentu i teologii przednicejskiej. Jednak jednoznacznie stwierdza, że Symbol ten pozostaje dla niego „regułą wiary niepodlegającą przedawnieniu” (t. I, 2, s. 150).
Na temat status questionis tej dyskusji warto sięgnąć do D. Kowalczyk,
Wstęp do współczesnego sporu wokół osobowości Boga, „Bobolanum”
1999 nr 1, s. 151-172.
16
113
Zbigniew Kubacki SJ
114
Z tego wynika wysiłek konfrontacji jego koncepcji Trójcy z nauczaniem soborowym o Chrystusie współistotnym Ojcu. Po pierwsze stwierdza, że choć
teksty nowotestamentowe nie mówią bezpośrednio o wieczności i różnicy
hipostatycznej Słowa ani o Jego odwiecznym zrodzeniu według substancji,
czy też o Jego istotowej relacji do Ducha. Opierając się na wypływającej
z tych tekstów koncepcji Boga, który jest Miłością, który jest Bogiem-dla-nas, można to wszystko, czego nauczają sobory, przyjąć jako wypływające
z Pisma Świętego. Moingt pisze: „Ściśle mówiąc, nie ma objawienia trynitarnego w sensie metafizycznym ukazania trynitarnego bytu Boga. Jest
jedynie objawienie, że Bóg jest miłością. Miłość Boga do ludzi jest nam
objawiona w Jego miłości do jednego człowieka wydanego za nas na śmierć.
Kiedy w tej śmierci rozpoznajemy znak miłości, Duch Boży napełnia nas
i nam objawia, że Bóg adoptuje nas za synów w tym człowieku, którego kocha jak własnego Syna. W ten sposób dowiadujemy się, że Bóg jest Miłością
w sobie samym, to znaczy relacją Ojca i Syna w Duchu”.17 Dlatego też teolog francuski oświadcza, że nie ma trudności w mówieniu o trzech Osobach
Boskich, odwiecznych, współistotnych i niepodzielnych, które odpowiadają
klasycznej triadzie: Rodzącego, Zrodzonego i Pochodzącego.
Jednak, według niego, pozostając tylko przy tym, to znaczy bez wyjścia
z immanencji trynitarnej, nie można tak naprawdę uzasadnić odrębności
hipostatycznej, która będzie miała charakter czysto werbalny. „Otóż – pisze – to jedynie przez »ekonomię« miłości, przez jej wyjście aż do nas,
poznaliśmy, że Bóg jest miłością w sobie samym. Zasadniczo zakłada to, że
miłość, która jest nam udzielana w czasie, udziela się odwiecznie w ten sam
sposób między Ojcem, Synem i Duchem jako między trzema rzeczywiście
odrębnymi podmiotami (…). Ale to samo objawienie, które nas tego uczy,
nie zezwala na abstrahowanie od ekonomii miłości, aby kontemplować Tego,
który wymienia się wyłącznie w przestrzeni trynitarnej, najpierw, by nie
zredukować tej ekonomii do prostej »przypadłości« historii (…), następnie
i przede wszystkim, ponieważ to »wyłączenie« lub wyabstrahowanie (…)
nie jest usprawiedliwione, ponieważ to jest ta sama miłość, która udzielana
jest wewnątrz i »na zewnątrz« Trójcy” (t. I, 2, s. 151-152). Innymi słowy,
jeśli z jednej strony Moingt uznaje, że zasada rozróżnienia hipostatycznego
Osób Boskich nie opiera się jedynie na Ich działaniu w ekonomii zbawienia,
lecz ma swoje źródło w immanencji, tak z drugiej utrzymuje, że ta zasada
musi także opierać się na tejże ekonomii. Oznacza to, że nie należy oddzielać
i m a n e n t n y c h p o c h o d z e ń Słowa i Ducha od ich e k o n o m i c z n y c h m i s j i w świecie i czasie. Moingt wyjaśnia to w następujący sposób:
„Przez sam akt zrodzenia Ojciec wpisuje w byt swego Słowa stawanie się
[devenir], Jego przeznaczenie do narodzenia się człowiekiem w ciele Chry J. Moingt, L’homme qui venait de Dieu, s. 689.
17
Bóg zwrócony ku nam. Teologia Trójcy w ujęciu Josepha Moingta SJ
stusa; i podobnie, wysyłając [en émettant] Ducha w Słowie, przeznacza Go
do stania się Duchem Chrystusa i, później, Jego zastępcą wobec swoich”
(t. I, 2, s. 152). Misje (posłannictwa) Słowa i Ducha włączone są w Ich odwieczne p o c h o d z e n i a od Ojca w jedności tej samej miłości.18 Nie można
zatem pochodzeń Osób Boskich całkowicie wyabstrahować od Ich misji.
Zestawiając tę swoją propozycję teologiczną z „regułą wiary” zawartą
w Symbolu Nicejsko-Konstantynopolitańskim, Moingt oświadcza, że
„»współistotność« Ojca i Chrystusa staje się do pomyślenia bez wykluczenia
z niej historycznego człowieczeństwa Jezusa (…), pojmując ją jako współistnienie jednego i drugiego jednocześnie w bóstwie, jakiego Ojciec w całej
równości udziela Chrystusowi, i w człowieczeństwie, w które wola Ojca
wyposaża Chrystusa bez podzielania go, ale w którym jeden i drugi dzielą
tę samą intymność” (t. I, 2, s. 154). To samo rozumowanie Moingt odnosi
do Ducha, a także do Ojca w Jego byciu-dla-nas.
4.1. Z punktu widzenia wieczności i z punktu widzenia historii
W celu lepszego zrozumienia argumentacji Moingta, potwierdzającej
aksjomat Rahnera, warto wspomnieć także o jego dialektycznym rozumieniu relacji między wiecznością Boga i czasem historii, o symultanicznym
i dialektycznym myśleniu wieczności i czasowości Chrystusa.
Po pierwsze, zdaniem Moingta, nie należy przedstawiać sobie wieczności na sposób czasu. Wieczność jest nieporównywalna do czasu świata. Jego
koncepcja wieczności jest ściśle teologiczna, a definiuje on ją jako „sam akt
istnienia Boga przez siebie samego i w sobie samym” (t. I, 2, s. 153). Dlatego
też, wpisanie „stawania się” w pochodzenia-misje Słowa i Ducha zakłada
„preformację” (préformation19) czasu i przestrzeni od Boga samego, jako
rozwinięcie Jego wewnętrznej aktywności. Innymi słowy, czas i przestrzeń są
jakby rozwinięciem życia trynitarnego w ekonomii. Moingt pisze: „Wysłanie
Słowa niosącego Ducha ku możliwemu »gdzie indziej« sprawia, że jest czas
i przestrzeń, to znaczy sprawia pojawienie się możliwości istnienia w relacji z wiecznością Bożą oraz pojawienie się pola działalności, gdzie miłość
Boża może rozlać się w nadmiarze. Jedynie bezinteresowność Boga sprawia
możliwość innego sposobu istnienia aniżeli wieczność; istnienia, które może
jedynie »przemijać«, ale które ma »konsystencję« dzięki swemu ukierunkowaniu na nieśmiertelność” (t. I, 2, s. 153). Ponieważ czas jest rozwinięciem
tajemnicy Boga w ekonomii, dlatego Bóg nie istnieje poza czasem, lecz w nim,
Choć wykracza to poza ramy perspektywy tego artykułu, warto jednak
w tym miejscu wspomnieć, że w kwestii pochodzenia Ducha Świętego Moingt utrzymuje zachodnią teologię Filioque.
19
To francuskie słowo w Wielkim słowniku francusko-polskim tłumaczone
jest jako „preformacja” albo „istnienie w zarodku”.
18
115
Zbigniew Kubacki SJ
116
choć czas nie istnieje w Bogu. Bóg – stwierdza Moingt – jest „nieporuszonym
centrum” czasu. Podobnie jest gdy chodzi o rozumienie przestrzeni. W ten
sposób Moingt dochodzi do określenia relacji między Słowem a Jezusem
z punktu widzenia wieczności. Pisze: „Czas jest rozsiewaniem możliwości
istnienia, którego Boża wieczność jest źródłem. Przestrzeń jest eksterioryzacją, jaką daje sobie wewnętrzne życie Boże. Wychodząc od tych założeń,
możliwe jest do pojęcia, by Słowo w tym samym »momencie« wieczności,
gdzie jest zrodzone w łonie Ojca, zostało z woli Ojca złożone w łonie Maryi, ponieważ Jego wysłanie do świata jest motorem czasu” (t. I, 2, s. 153).
Wieczność, pisze dalej francuski teolog, współistnieje z każdym momentem
czasu, którego jest źródłem i który podtrzymuje w istnieniu. Dlatego też,
jego zdaniem, „słowo Ojca: »Tyś jest mój Syn umiłowany, jam Cię d z i ś
zrodził« rozbrzmiewa w różnych momentach życia Chrystusa: narodzenia,
chrztu, śmierci, zmartwychwstania, wniebowstąpienia, gdyż dzisiaj wieczności zamieszkuje [se pose] w każdym dzisiaj czasu” (t. I, 2, s. 153-154).
„W ten sposób nie mówimy, że Słowo »staje się« Synem w czasie »po« tym
jak Ojciec począł Je w sobie, w swojej wieczności, gdyż Słowo, jakie Bóg
poczyna w sobie i wypowiada w świecie, aby zrodzić historię świętą, jest
tym samym Słowem, jakie Bóg wypowiada do rodzącego się Jezusa i wciela
w Nim, wzywając Go do bycia Jego Synem”.20 Inaczej mówiąc, ponieważ
w Bogu nie ma żadnego „przed” i „po”, lecz istnieje jedynie wieczne „teraz”,
zatem, z punktu widzenia Bożej wieczności, akt zrodzenia Syna w Maryi
i z Niej jest aktem wiecznym. Dlatego też „mówienie, że Słowo jest w Bogu
odwiecznie jako »to, które ma się wcielić« oznacza równie dobrze, że jest Ono
odwiecznie w Bogu jako Słowo wcielone i zrodzone Synem w Chrystusie”
(t. I, 2, s. 400). Zatem to, co z perspektywy naszego czasu jest procesem,
z perspektywy wieczności Boga takim nie jest, bo w Nim wszystko jest
„teraz”, bo wieczność jest samym aktem istnienia Boga.
Po rozważeniu relacji między odwiecznym Słowem a Jezusem z punktu
widzenia wieczności, Moingt rozważa tę samą relację z punktu widzenia
czasu. Z tej perspektywy patrząc, należy stwierdzić, że Słowo „istnieje
w podwójnej relacji: do Ojca, który Je posyła i do ciała Chrystusa, które
jest kresem tego posłania. Przed osiągnięciem go, Słowo jest w stawaniu
się, w mocy stawania się tym, kim mam być, a jeszcze nie jest, Słowem
ucieleśnionym [Verbe fait chair]” (t. I, 2, s. 155). Wyrażona tu myśl jest
jakby streszczeniem tego, co, zdaniem teologa francuskiego, zawarte jest
w nauczaniu wcześniej analizowanych hymnów chrystologicznych, zwłaszcza
Prologu. Dlatego też tajemnicę wcielenia Słowa pojmuje on w kategorii w y p e ł n i e n i a . Słowo wcielone jest Synem Bożym, gdyż jest wypełnieniem
procesu wcielenia i usynowienia odwiecznego Słowa Bożego jako takiego.
J. Moingt, L’homme qui venait de Dieu, s. 691.
20
Bóg zwrócony ku nam. Teologia Trójcy w ujęciu Josepha Moingta SJ
Proces ten jest odwieczny, gdyż „zaczyna” się od „momentu” gdy Słowo
p o c h o d z i o d B o g a z m i s j ą uczłowieczenia się, gdyż stanie się
człowiekiem wpisane jest w bycie osobą odwiecznego Słowa jako takiego
(por. t. I, 2, s. 408). Dlatego też, zdaniem Moingta, słuszne jest stwierdzenie
Rahnera, że wcielenie dokonuje się na zasadzie Jego odwiecznej właściwości,
a nie jedynie na zasadzie apriopriacji.
Zatem, we wcieleniu Słowo aktualizuje i wypełnia to, czym już i odwiecznie było w Bogu jako będące w procesie stawania się. Dlatego też to
„stawanie się” nie oznacza zmiany. Ono oznacza wypełnienie tego, czym już
i odwiecznie Słowo jako takie było bez ciała, było jako będące skierowane
ku niemu. Moingt pisze: „Kiedy [Słowo] staje się Synem we wcieleniu, istnienie czasowe nie jest dodane do Jego wieczności jako uboczne [adventice:
nabyte, przypadkowe, uboczne]; ono jest z nią zintegrowane jako skuteczne
wypełnienie swojej przyszłości, ponieważ Słowo istnieje w Bogu jako Plan
synowskiej adopcji w procesie usynowienia (…); stawanie-się-Synem Słowa
nie wprowadza w Nie żadnej zmiany, która byłaby mierzone czasem świata,
leczy wypełnia się jako immanentna rekapitulacja całości historii, przeszłej
i przyszłej, w historycznym istnieniu Słowa wcielonego”.21
Pisząc to, Moingt argumentuje, opierając się m.in. na aksjomacie Rahnera. Zauważmy, że w przytoczonym cytacie powiedziane jest, że owo „stawanie-się-Słowa” nie jest tym samym, co stawanie się bytów stworzonych,
ponieważ Słowo jest zasadą swego własnego stawania się. Inaczej mówiąc,
Ono stało się tym, czym odwiecznie miało już w Bogu możność i misję stania
się. Dlatego owo „stanie-się” rozumiane jest nie na zasadzie zmiany, lecz na
zasadzie wypełnienia tego, czym już i odwiecznie było w Bogu i dla Boga jako
przyszłość Jego istnienia w kimś innym. Stanie się Synem Bożym Słowa we
wcieleniu nie jest przez Moingta rozumiane jako uzupełnienie braku w bycie
i istnieniu Słowa jako Osoby Boskiej. Jest to w y p e ł n i e n i e m i s j i , jakie
Słowo otrzymało w swoim odwiecznym p o c h o d z e n i u od Boga. Moingt
pisze o tym tak: „Słowo staje się osobą wcielając się, nie jakoby wcześniej
brakowało Mu subsystencji lub indywidualności, ale ponieważ spełnia się
w porządku relacji, która jest charakterystyczna dla istnienia jako osoby:
Ono już było osobą pod postacią istnienia-w Ojcu i w relacji do Niego (…),
ale miało jeszcze stać się osobą jako Słowo, które także jest byciem-Ojcadla-innych” (t. I, 2, s. 402). Dlatego też francuski teolog powiada, iż razem
z Ojcami Soboru Nicejskiego może wspólnie wyznać: „Jednocześnie Ojciec,
jednocześnie Syn. Od zawsze Ojciec, od zawsze Syn. W żadnym momencie
Ojciec nie był bez Syna”.22
Tamże, s. 688.
Por. tamże, s. 681.
21
22
117
Zbigniew Kubacki SJ
Z punktu widzenia teologii tradycyjnej przedstawiona tu koncepcja
teologa francuskiego jest trudna do przyjęcia. Współbrzmi ona jednak
z teologią trynitarną przednicejską, jaką znajdujemy chociażby u Tertuliana,
której wybitnym znawcą jest Joseph Moingt.
Najbardziej intrygującym zagadnieniem trynitarnej teologii Tertuliana
jest jego rozumienie relacji między Słowem (Sermo) a Synem Bożym, czyli
status Słowa (Sermo) w Bogu przed czasem i przed stworzeniem. W Przeciw
Prakszeaszowi (AdvPrax) stwierdza on, że Słowo staje się Synem, kiedy
wychodzi z Ojca, by stwarzać.23
Streszczając refleksję Tertuliana na temat pochodzenia Syna, Moingt
pisze: „Przed byciem wypowiedzianym Słowo jest wewnętrznym dyskursem,
który formuje się w rozumie; jeśli zaś chodzi o status rozumu w Bogu, to
nie jest on podobny do jego statusu u nas; w Bogu rozum jest duchem, duch
zaś jest substancją Boga; a zatem Słowo, Logos lub Sermo, jest tkwiące
w istocie rozumu Boga i uformowane z tego rozumu, który jest istniejący;
w konsekwencji, jest Ono [Słowo] czymś substancjalnym, res substantiva,
aliqua substantia. Kiedy zatem Słowo wychodzi z Ojca – Słowo stające się
Synem – nie jest Ono pozbawione substancji i należy je liczyć jako rzeczy-
118
Por. Tertulian, Przeciw Prakseaszowi, w: Trójca Święta, WAM, Kraków
1997, 7, 1.4. Z podobnym stwierdzeniem spotykamy się u św. Hipolita
w Przeciw Noetosowi, 15. Hipolit pisze: „Jakiego więc Syna swego Bóg
zesłał w ciele? Czyż nie było nim Słowo, które od początku nazwał Synem, g d y ż m i a ł n a d e j ś ć t a k i c z a s , k i e d y s i ę m i a ł o
n a r o d z i ć ? A gdy jest nazwany Synem, otrzymuje wspólne miano miłości względem ludzi. S ł o w o b o w i e m s a m o z s i e b i e i p o z b a w i o n e c i a ł a n i e b y ł o d o s k o n a ł y m S y n e m , choć było
doskonałym Słowem, Jednorodzonym. Ani też ciało samo z siebie i bez
Słowa nie mogło istnieć, ponieważ w Słowie miało swoją substancję. Tak
to objawił się jeden doskonały Syn Boży”. J. Wolinski tak oto komentuje
relację Słowo/Syn u Hipolita: „Od Słowa jako Słowa, które jest takim od
całej wieczności, przechodzimy do Słowa jako Syna, które zaczyna się Nim
stawać począwszy od stworzenia dochodzi do doskonałego synostwa dopiero stając się ciałem, lub dokładniej, gdy ciało zostało wprowadzone przez
Ojca, by zostać Mu złożone w ofierze. (...) Hipolit pragnie ustalić odróżnienie Słowa w stosunku do Ojca przez przywołanie Jego »pochodzenia«
i »stawania się Synem«. Po Soborze Nicejskim powróci zwyczaj myślenia o pochodzeniu Syna jako o odwiecznym zrodzeniu, w odniesieniu do
Symbolu z tego soboru. Hipolit podejmuje je w świetle zmartwychwstania.
Za przykładem Dz 13,33 uznaje on, że zrodzenie, o którym mówi Ps 2,7
(»Ty jesteś moim Synem, Jam Ciebie dziś zrodził«) wypełniło się w chwili
zmartwychwstania, które kończy się powrotem do łona Ojca”; B. Sesboüé,
J. Wolinski, Bóg zbawienia, Wyd. M, Kraków1994, s. 165-166.
23
Bóg zwrócony ku nam. Teologia Trójcy w ujęciu Josepha Moingta SJ
wistość istniejącą [res], która tworzy liczbę w Bogu”24. Sam Tertulian to
stwierdza, kiedy pisze: „Jest Ono [Słowo] rzeczywiście substancjalne, mocą
tej substancji, dzięki której może być postrzegane jako rzecz a zarazem jako
jakaś osoba, i tak, stawszy się kimś drugim względem Boga, dochodzi do
zaistnienia dwóch: Ojca i Syna, czyli Boga i Słowa” (AdvPrax, 7,5).
Oznacza to, że dla Tertuliana – podobnie jak dla Hipolita25 – pierwotna
jedność Boga, jeszcze przed wszelkim stworzeniem, ma mnogą dyspozycję. Potwierdzenie tej dyspozycji Moingt widzi w pierwszych rozdziałach
AdvPrax i stwierdza, że jest to „samo-dyspozycja jednego w wielości:
unus est dum ex uno omnia; tym zaś, co prowokuje ekonomię, tzn. decyzję
o stworzeniu (...) jest rozwinięcie się w niej samej tej jedności złożonej [l’unité
nombreuse], przejście od jedności złożonej do wielorakiej jedności: unitas
ex semetipsa derivans trinitatem. Wielość – stwierdza Moingt – wychodzi
z jedności, a nie z pojedynczości; ona z niej wychodzi, ponieważ była w niej
zawarta; ona w niej trwa, ponieważ jedność była już w niej predysponowana
w mnogości, a nie dla innej racji”.26
U Tertuliana zatem, „dopóki Słowo pozostaje immanentne w Bogu nie
jest jeszcze rozumiane jako Syn zrodzony. (…) to dopiero, kiedy Słowo jest
»wysłane«, »wypowiedziane«, tzn. w momencie stworzenia, staje się Ono
zrodzonym Synem i Bóg staje się Ojcem”.27 Ponieważ dla Tertuliana stwórcza
intencja Boga jest wieczna i Bogu wrodzona, dlatego można powiedzieć, że
– choć Tertulian tego tak nie formułuje – Syn „od zawsze” (czyli odwiecznie)
pochodzi od Ojca, ponieważ od zawsze, bez żadnego ograniczenia czasu,
Ojciec Go rodzi jako Słowo, które w momencie stworzenia, „staje się”
Synem – „staje się”, czyli wyraża i wypełnia to, co od zawsze było w Nim
jako w Słowie zawarte.28
W swoje książce Dieu qui vient à l’homme (2005) Moingt pisze o Słowie
jako o rzeczywiście istniejącej Osobie Boskiej. Jednak argumentując to wiernością językowi Nowego Testamentu, słowo „Syn” – podobnie jak Ojcowie
przednicejscy – rezerwuje dla Słowa wcielonego w Jezusie Chrystusie. Pisze:
„W rodzącym się Jezusie Słowo otrzymuje nowe istnienie: staje się Synem.
Aż dotąd wolałem używać imienia »Słowo« aniżeli imienia »Syn«” (t I. 2,
s. 406). Nie oznacza to jednak, że dla francuskiego teologia – podobnie zresztą jak dla Hipolita i Tertuliana – Słowo jako takie jest mniej Osobą Boską
26
27
28
24
25
J. Moingt, L’homme qui venait de Dieu, s. 131.
Por. św. Hipolit, dz. cyt., 10-11.
J. Moingt, Théologie trinitaire de Tertullien, s. 1016.
Tenże, L’homme qui venait de Dieu, s. 131.
Por. tenże, Théologie trinitaire de Tertullien, s. 935-936. Tak samo uważa
Wolinski, kiedy pisze o stopniowym pojawieniu się u Tertuliana afirmacji o odwiecznym pochodzeniu Syna i Ducha Świętego; por. B. Sesboüé,
J. Wolinski, dz. cyt., s. 177-178.
119
Zbigniew Kubacki SJ
aniżeli Syn jako Słowo wcielone. Gdyby tak było, nie moglibyśmy mówić
o rzeczywistym istnieniu Trójcy odwiecznej, czego – jak widzieliśmy – Moingt w dyskusji z Schoonenbergem wyraźnie broni.
Przedstawiona wyżej teologia J. Moingta nie jest jedynie powtórzeniem
teologii trynitarnej Tertuliana. Między jedną i drugą istnieją różnice. Nie tu
jednak miejsce, by bardziej w nie wnikać. Naszym zamiarem jest jedynie
pokazanie, że omówiona wyżej teologia francuskiego jezuity, zwłaszcza gdy
chodzi o rozumienie statusu Słowa Bożego z punktu widzenia czasu, znajduje
swoją inspirację w teologii przednicejskiej, zwłaszcza w myśli Tertuliana.
5. Zakończenie
120
Wnioski, jakie Moingt wyciąga z tej koncepcji Trójcy Świętej, są
dwojakiego rodzaju i mają duże znaczenie dzisiaj, chociażby w kontekście
teologii religii. Po pierwsze, tam gdzie opcja pluralistyczna chrześcijańskiej
teologii religii kwestionuje jedyność i powszechność zbawczą Jezusa Chrystusa, analizy francuskiego teologa nie tylko pokazują bezpodstawność tych
zarzutów i ich całkowitą niezgodność z tradycją chrześcijańską (to czyni
także wielu innych teologów, jak i Magisterium Kościoła, np. Jan Paweł II
w encyklice Redemptoris Missio, czy Kongregacja Doktryny Wiary w deklaracji Dominus Iesus), ale jednocześnie odpowiadają na ich główny zarzut
postawiony w formie pytania: Jak wydarzenie Chrystusa, które miało miejsce
w określonym miejscu i czasie, może mieć charakter przyczyny powszechnego zbawienia obejmujące wszystkie miejsca i czasy? Moingt odpowiada na
nie, wskazując na k o n s t y t u t y w n ą i o d w i e c z n ą w i ę ź między
Słowem jako takim a człowiekiem Jezusem.
Po drugie, opierając się na wydarzeniu wcielenia i wydarzeniu paschalnym oraz na koncepcji Trójcy immanentnej związanej konstytutywnie
z ekonomią zbawienia, Moingt rozwija wprowadzone do współczesnej teologii przez Karla Bartha pojęcie „człowieczeństwa Boga”. Zgodnie ze słowami
św. Pawła z Listu do Rzymian: „Jeśli B ó g d l a n a s , któż przeciwko
nam” (Rz 8,31), określa ono bycie Boga dla nas, dla człowieka. W artykule
z 1995 r. pt. Gratuité de Dieu francuski jezuita oświadcza, że człowieczeństwo Boga „nie jest to jakieś określone człowieczeństwo przyjęte na siebie
przez Słowo, ale jest to troska o człowieka, która jest w Bogu; pragnienie,
które zwraca Go ku człowiekowi i które jest źródłem i zasadą wcielenia. To
jest miłość, która jest w Nim i którą jest On sam”.29 Natomiast 10 lat później
w książce Dieu qui vent à l’homme niejako doprecyzowuje, pisząc: „Owo
»dla nas« Boga Ojca, który wydaje nam swego Syna, nie jest jedynie czystą
łaskawością [condescendance]. Ono przynależy do Jego bytu, gdyż jest
On Miłością. Jest to Jego »sposób istnienia« w relacji [esse ad] do świata
J. Moingt, Gratuité de Dieu, s. 350.
29
Bóg zwrócony ku nam. Teologia Trójcy w ujęciu Josepha Moingta SJ
przez i w swoim Słowie i swoim Duchu, i przez tę relację, immanentną
i uzewnętrznioną, jest tym, który rozwija się w odwiecznej i nierozerwalnej
więzi, uczynionej przez Ojca między swoim Słowem a człowiekiem Jezusem, »Pierworodnym spośród stworzenia«, jak też między swoim Duchem
a ludzkością wezwaną »przed założeniem świata« do swego w Nim spełnienia” (t. I, 2, s. 193). Na podstawie tych i wielu innych (także wcześniej
przytoczonych) tekstów francuskiego jezuity można powiedzieć, że, jego
zdaniem, owo „dla nas” Boga, objawione w ekonomii zbawienia, przynależy
do Jego istoty. Jednak należy to właściwie rozumieć. Wydaje się, że wyrażoną
tu myśl dobrze oddają słowa Międzynarodowej Komisji Teologicznej w dokumencie z 1981 r.: „Nie jest prawdą, że Trójca ukonstytuowała się dopiero
w historii zbawienia przez wcielenie, krzyż i zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa, tak jakby Bóg potrzebował jakiegoś procesu historycznego, by stać się
Bogiem trynitarnym. Należy zatem utrzymać rozróżnienie między, z jednej
strony, Trójca immanentną, dla której wolność jest tożsama z koniecznością
w wiecznej istocie Boga, oraz, z drugiej strony, trynitarną ekonomią zbawienia,
w której Bóg realizuje w sposób absolutny swoją wolność, nie podlegając
żadnej konieczności natury”.30 J. Moingt, kiedy mówi, że Trójca immanentna
j e s t Trójcą ekonomi zbawienia, to nie twierdzi, że Bóg staje się Trójcą
dopiero w ekonomii. Bóg n i e p o t r z e b u j e człowieka po to, by stać się
Bogiem Trójjedynym, wspólnotą miłości Ojca, Słowa i Ducha Świętego.
Gdyby tak było, to stworzenie świata i człowieka nie byłoby bezinteresownym
aktem Boga, wypływającym z Jego miłości i wolności. Człowiek nie byłby
kochany przez Boga dla niego samego, ale byłby przez Niego traktowany
instrumentalnie jako coś, co jest Mu potrzebne do osiągnięcia własnej doskonałości. Mówiąc jeszcze inaczej, skoro Moingt podkreśla, że największym
atrybutem Boga jest Jego bezinteresowność, to stworzenie człowieka nie może
mieć charakteru instrumentalnego, jak to wyżej opisaliśmy. A to oznacza,
że Bóg nie staje się Trójcą w ekonomi zbawiania, lecz jest nią odwiecznie
jako pełnia miłości, pełnia bycia, komunii i komunikacji w sobie samym,
i dlatego też może stworzyć świat i człowieka bezinteresownie w nadmiarze
swojej miłości. Pięknie o tym pisze niemiecki teolog, Gisbert Greshake,
w książce Wierzę w Trójjedynego Boga: „Boskość, wolność i suwerenność
Boga względem stworzenia są zagwarantowane wtedy jedynie, kiedy On
już sam w sobie jest miłością, osobową wymianą, wzajemnym dawaniem
i otrzymywaniem miłości – krótko mówiąc: Bogiem Trójosobowym. Ale jeśli
Bóg już w sobie samym jest wspólnotą miłości, to w konsekwencji stworzenie nie jest potrzebne, ażeby Go »uczynić« miłością. Bóg nie potrzebuje
Międzynarodowa Komisja Teologiczna, Teologia, chrystologia, antropologia (1981), s. 139.
30
121
Zbigniew Kubacki SJ
122
człowieka do tego, żeby być Bogiem, albo żeby nim się stać”,31 Podobne
myśli znajdujemy w teologii Josepha Moingta, jak chociażby zdanie: „Jeśli
potrzeba ta [potrzeba człowieka] wynika z niedostatku, wówczas popada się
w sprzeczność: czy potrzebny jest nam Bóg, który nie potrafi zaspokoić swojej
potrzeby? Sytuacja jest zupełnie inna, jeśli potrzeba ta wynika z m i ł o ś c i .
Wówczas jest jednym i tym samym stwierdzenie, że Bóg nie może lub nie chce
być sam: drugi jest potrzebny, by kochać; k o c h a ć t o p o t r z e b o w a ć
d r u g i e g o ”.32 Ale jest to już innego rodzaju „potrzeba”.
Kiedy zatem francuski teolog przyjmuje aksjomat Rahnera także
w jego drugiej części, to mówi, że Bóg sam w sobie, w swojej immanencji,
jako doskonała wspólnota Trzech, jest odwiecznie związany z człowiekiem
i skierowany ku niemu, nie z braku, który w ten sposób należy uzupełnić,
ale z nadmiaru (excé) bycia, czyli nadmiaru miłości, która w sposób bezinteresowny i wolny chce się udzielać i się dzielić z tym, czego jeszcze nie
ma i co zostanie stworzone. Na tym polega tajemnica Trójcy Świętej jako
tajemnica bezinteresowności i człowieczeństwa Boga. W Bogu jest wystarczająco miejsca dla człowieka. Bóg odwiecznie związany jest z człowiekiem,
gdyż Słowo Boże odwiecznie związane jest z ciałem Jezusa. To owa więź
jest przyczyną wszystkiego, gdyż wszystko w Nim, przez Niego i dla Niego
zostało stworzone (por. Kol 1,15-20). Dodajmy jeszcze, że w rozumieniu
Moingta owo odwieczne zwrócenie się Boga ku swemu stworzeniu w Synu
i w Duchu nie oznacza, że stworzenie jest odwieczne. Odwieczny jest tylko
Bóg. Owo odwieczne zwrócenie się Boga ku nam oznacza jedynie, że Bóg
kocha nas odwiecznie tą samą miłością, jaką miał do Syna w Duchu, kiedy
jeszcze nie istnieliśmy. To ta odwieczna miłość była źródłem i przyczyną
stworzenia wszystkiego.
Ewentualny zarzut w stosunku do tej koncepcji, jaki z pewnością postawi
teologia klasyczna, to wprowadzanie p o t e n c j a l n o ś c i w rozumienie
bytu boskiego. Tu jednak należy poczynić kilka uwag. Po pierwsze, o potencjalności możemy mówić tylko w perspektywie historii ludzkiej, a nie w perspektywie odwiecznego „teraz” Boga. W perspektywie historii ludzkiej przed
wcieleniem odwieczne Słowo ma w sobie potencjalność uczłowieczenia się,
która w pełni realizuje we wcieleniu. Ale, jak zauważa Moingt, z perspektywy
Boga, z perspektywy Jego wieczności, gdzie jest wieczne „teraz”, ponieważ
Słowo zawsze związane jest z Jezusem, zatem już jest Słowem wcielonym.
Po drugie, patrząc z perspektywy czasu, nawet Międzynarodowa Komisja
Teologiczna, a za nią abp Luis Ladaria, mówią, że w wewnętrznym życiu
Trójcy immanentnej istnieje warunek możliwości, czyli potencjalność, uczłowieczenia się Syna Bożego. Międzynarodowa Komisja Teologiczna pisze
G. Greshake, Wierzę w Boga Trójjedynego, Znak, Kraków 200, s. 48-49.
J. Moingt, L’homme qui venait de Dieu, s. 692.
31
32
Bóg zwrócony ku nam. Teologia Trójcy w ujęciu Josepha Moingta SJ
o „nowym sposobie” życia trynitarnego od momentu wcielenia i o warunkach
możliwości tych wydarzeń w Trójcy immanentnej.33 Luis Ladaria dodaje, „że
życie Trójcy, które nie jest ukonstytuowane przez te wydarzenia, począwszy
od nich jest przeżywane w sposób w jakimś sensie nowy. Innymi słowy,
nawet jeśli kategoria konieczności nie odnosi się do ekonomii zbawczej, to
ekonomia ta, skoro raz została w sposób wolny podjęta przez Boga, angażuje
Boskie życie Trójcy immanentnej: Bóg nie chciał istnieć bez nas”.34
Joseph Moingt dodałby do tego: Bóg nie chciał istnieć bez nas odwiecznie. Dlatego też ów „nowy sposób” życia trynitarnego, jaki ma miejsce po
wcieleniu, nie jest dla Trójcy czymś całkowicie nowym i obcym, gdyż jest
zrealizowaniem w historii tego, co – z naszej ludzkiej perspektywy patrząc
– odwiecznie już istniało w wewnętrznym życiu Trójcy immanentnej jako
potencjalność. Wyobraźmy sobie sytuację odwrotną; wyobraźmy sobie, że
w wewnętrznym życiu Trójcy immanentnej nie istnieje żaden taki warunek
możliwości nowego sposobu relacji między Osobami Boskimi. Przy takim
założeniu stajemy wobec alternatywy: albo wcielenie Słowa jest czymś
zewnętrznym wobec wewnętrznych relacji Osób Boskich, czyli że ekonomia jest bez znaczenia dla wewnętrznego życia Trójcy, także po wcieleniu
i wniebowstąpieniu; albo wcielenie Słowa dla wewnętrznego życia Trójcy
nie jest zewnętrzne, ale wówczas mówienie o nowym sposobie istnienia tych
relacji między Osobami Boskimi równoznaczne jest z uznaniem radykalnej
zmiany w ich wewnętrznym życiu.
W perspektywie przyjętej przez J. Moingta „nowość” nie oznacza
„zmiany”, bowiem wcielenie (uczłowieczenie się) Słowa nie jest czymś
zewnętrznym dla Jego osoby oraz dla życia Trójcy immanentnej, ale jest
wypełnieniem w czasie historii czegoś, co w Nim odwiecznie istniało na
zasadzie konstytutywnej więzi, która z perspektywy historii ludzkiej wypełniła się w czasie. Podobnie gdy chodzi o osoby Ojca i Ducha. Ponadto,
gdy chodzi o jedyność i powszechność zbawczą Jezusa Chrystusa, jest ona
niekwestionowalna, gdyż jej źródło znajduje się w Bogu samym, w Jego życiu
trynitarnym i Jego odwiecznym planie zbawczym. W końcu, także Janowa
definicja Boga jako Miłości (por. 1 J 4,8.16) znajduje tu swoje najgłębsze, bo
wewnątrztrynitarne uzasadnienie, i ukazuje nam Boga jako Boga-dla-nas.
Oto najważniejsze punkty teologii trynitarnej francuskiego jezuity,
Josepha Moingta. Ukazuje ona nam Boga jako odwiecznie zwróconego
ku nam.
Por. Międzynarodowa Komisja Teologiczna, Teologia, chrystologia, antropologia (1981), s. 138-139.
34
L. F. Ladaria, Il Dio vivo et vero, Il misterio della Trinita, Piemme 1999,
s. 52-53.
33
123
Zbigniew Kubacki SJ
God Facing Us.The Theology of the Trinity
according to Joseph Moingt SJ
Summary
124
In his theological reflection, a French theologian, Joseph Moingt, proposes a theology of Trinity which justifies the pertinence of the famous “Grundaxiom” of Karl
Rahner. Moingt substantiates and develops Rahner’s thesis basing on a reflection over
the paschal event and the teaching of the New Testament deriving from it that is present
in Christological Hymns of the Epistle to the Ephesians (Eph 1.3-14), Epistle to the
Colossians (Col 1.15-20) and the Prologue to the Gospel of John (J 1.1-18). According
to the French theologian, the proper interpretation of the above Christological Hymns
forbids the separation of the eternal Son of God from the humanity of Jesus. This is so
because the personal property of the eternal Son of God is a double relation – to God the
Father and to the body of Jesus. This ultimately leads to a statement that the relations
of the Divine Persons with the humans i.e. missions are based on inner relations that
The Divine Persons have between themselves i.e. processions. God in Himself, as the
perfect community of Three, is eternally bound with the human being and faces him/her
not out of lack that needs to be thus supplemented, but out of excess (excé) of being i.e.
excess of love which in an unselfish and free way He wants to deliver and share with
everything that is not yet there, that is yet to be created. This is the mystery of the Holy
Trinity as the mystery of generosity and humanity of God. There is enough space in God
for the human being. God is eternally bound with the human being as the Word of God
is eternally bound with the body of Jesus.
Teologia Ducha Świętego w prawosławiu
StBob 3 (2011) s. 125-147
Teologia Ducha Świętego w prawosławiu
MAREK BLAZA SJ
Collegium Bobolanum, Papieski Wydział Teologiczny w Warszawie
Warszawa
Panuje dosyć rozpowszechnione przekonanie, że Duch Święty pełni
ważną i istotną rolę w teologii prawosławnej, zwłaszcza jeśli się ją porówna
z pneumatologią katolicką czy ewangelicką. Dlatego też celem niniejszego
artykułu będzie znalezienie najistotniejszych cech wyróżniających teologię
Ducha Świętego w Kościele prawosławnym i ewentualne skonfronowanie
ich z chrześcijańskim Zachodem. W tych poszukiwaniach za główny punkt
odniesienia przyjęto artykuł o Duchu Świętym zawarty w Symbolu NicejskoKonstantynopolitańskim w wersji zatwierdzonej definitywnie przez Sobór
Chalcedoński (451).1
Kolejnym, ważnym źródłem refleksji będzie modlitwa do Ducha Świętego „Królu niebieski”,2 rozpoczynająca praktycznie niemal każde nabożeństwo
prawosławne w okresie od święta Zesłania Ducha Świętego aż do Wielkiej
Soboty następnego roku liturgicznego włącznie.3 Modlitwa ta ma wielkie
znaczenie nie tylko ze względu na częstotliwość jej odmawiania, ale także
z powodu swego starożytnego pochodzenia. Powstała ona bowiem jako oręż
w walce z duchoburcami, którzy podważali pełnię bóstwa Ducha Świętego.4
Por. A. Baron, H. Pietras, Dokumenty Soborów Powszechnych, WAM, Kraków 2001, t. I, s. 217; por. tamże, s. 69: „I w Ducha Świętego, Pana i Ożywiciela, który od Ojca pochodzi, którego należy czcić i wielbić wraz z Ojcem
i Synem, który przemawiał przez proroków”.
2
Pełny tekst tej modlitwy brzmi: „Królu niebieski, Pocieszycielu, Duchu
Prawdy, Ty, który jesteś wszędzie i wszystko wypełniasz, Skarbnico dóbr
i Dawco życia, przyjdź i zamieszkaj w nas swe mieszkanie, i oczyść nas
z wszelkiej nieczystości, i zbaw, Dobry, dusze nasze”. Tłum. własne. Tekst
grecki tej modlitwy zob. ‘Aνθολογιον των `ιερων ‘ακολουθιων του `ολου
‘ενιαυτου, Εκδοσεις „Ορθοδοξος Κυψελη”, Θεσσαλονικη 1993, t. 2, s. 17.
3
�������������������������������������������������������������������������
W tradycji bizantyjskiej rok liturgiczny rozpoczyna się 1 września wg kalendarza juliańskiego, czyli 14 września wg kalendarza gregoriańskiego.
4
Por. Р. Головацький, Пояснення богослужінь. Вечірня, повечір��������
’я, пів1
125
Marek Blaza SJ
W niniejszym artykule odwoływać się będziemy także do innych tekstów
liturgicznych, a zwłaszcza do ekfonez.5
1. Duch Święty – Pan i Ożywiciel, Król, Pocieszyciel i Skarbnica dóbr
126
W Symbolu Nicejsko-Konstantynopolitańskim pojawiają się jedynie
dwa tytuły określające, kim jest Duch Święty. Jest On nazwany Panem i Ożywicielem. Znamienne, że Duch Święty nie jest tu wprost nazwany Bogiem.
Wydaje się, że w pewnej mierze wpływ na to miała opinia duchoburców
oraz teologia niektórych wschodnich Ojców Kościoła w IV w., a zwłaszcza
św. Bazylego Wielkiego (329-379), który „unikał określania Ducha Świętego
słowem »Bóg«”.6 Dlatego też w Symbolu Nicejsko-Konstantynopolitańskim
Duch Święty nie został wprost nazwany Bogiem, ani też nie posłużono się
wobec Niego terminem „współistotny” w Jego relacji do Ojca i Syna.7
W pośredni sposób o boskości Ducha Świętego świadczy zatem tytuł
„Pan”, który został użyty w tym Symbolu także na określenie Drugiej Osoby
Boskiej: „I w jednego Pana Jezusa Chrystusa, syna Bożego jednorodzonego,
zrodzonego z Ojca przed wszystkimi wiekami”.8 W odniesieniu do tytułu
„Pan” użytego wobec Chrystusa w Symbolu Nicejsko-Konstantynopolitańskim jeden z katechizmów Rumuńskiego Kościoła Prawosławnego stwierdza,
że „określenie »Pan« oznacza, iż Jezus Chrystus jest prawdziwym Bogiem,
gdyż określenie »Pan« jednym z tych, który przynależy się Bogu prawdziwemu”.9
5
6
7
8
9
нічна, утреня, часи українського обряду, Місіонер, Львів 1998, s. 18.
Duchoburcy, zwani także pneumatomachami lub macedonianami, powstali
pod koniec IV w. Odmawiali oni Duchowi Świętemu niektórych atrybutów boskich. Uważali np., że Duch Święty jest podobny (‘ομοιουσιος) do
Ojca i Syna, a nie z Nimi współistotny (‘ομοουσιος); zob. W. Hryniewicz,
K. Karski, H. Paprocki, Credo. Symbol naszej wiary, Znak, Kraków 2009,
s. 199.
Ekfoneza (gr. εκφονεσις; scs. возглас) – zakończenie modlitwy lub ektenii
wygłaszane przez kapłana donośnym głosem, zawierające doksologię trynitarną. Z kolei ektenia (od greckiego ‘εκτεινω – „rozciągam”, „wydłużam”)
– modlitwa litanijna zawierająca prośby zanoszone przez diakona, a jeśli go
nie ma, kapłana, na które lud odpowiada „Panie, zmiłuj się” albo „Racz dać,
Panie”.
W. Hryniewicz, K. Karski, H. Paprocki, dz. cyt., s. 199.
Por. tamże; G. O’Collins, E. G. Farrugia, Leksykon pojęć teologicznych
i kościelnych z indeksem angielsko-polskim, tłum. J. Ożóg, B. Żak, WAM,
Kraków 2002, s. 70.
DSP, t. 1, s. 69.
Catehism Ortodox, Episcopia Ortodoxă Alba Iulia, Alba Iulia 1995, nr 32, s. 18.
Teologia Ducha Świętego w prawosławiu
Natomiast na Rusi moskiewskiej greckie tytuły „Pana i Ożywiciela”
(τò Κυριον και ζωοποιóν10) określające Ducha Świętego w Symbolu Nicejsko-Konstantynopolitańskim w tekście cerkiewnosłowiańskim zaczęto
przekładać na „Pana prawdziwego i ożywiającego” („Господа истиннаго
и животворящего”11). Dopiero reforma liturgiczna patriarchy moskiewskiego
Nikona (1652-1666) dostosowująca teksty cerkiewnosłowiańskie do greckich
spowodowała opuszczenie słowa „prawdziwego” (истиннаго) z powyższej
frazy w Symbolu Nicejsko-Konstantynopolitańskim. Nieprzyjmujący reform
staroobrzędowcy zachowali jednak niezmieniony tekst cerkiewnosławiański
tegoż Symbolu. Argumentują oni to w ten sposób, że „zgodnie z sensem
Symbolu wiary należy w nim wyznawać wiarę w Ducha Świętego jako Prawdziwego, podobnie jak wyznajemy w tymże Symbolu wiarę w Boga Ojca
i Boga Syna jako Prawdziwych (w drugim artykule [Symbolu]: »Światłość
ze Światłości, Boga Prawdziwego z Boga Prawdziwego« [cs. Бога�������
истин������
на от Бога истинна]”.12 Z drugiej strony należy zaznaczyć, że niektórzy
teologowie prawosławni, np. Antoni Kartaszow (1875-1960), proponowali,
„aby obecnie w artykule odnoszącym się do Ducha Świętego dodać słowo
»Bóg«: I w Ducha Świętego, Pana, Boga i Ożywiciela”.13
Również we wspomnianej na wstępie niniejszego artykułu modlitwie
„Królu niebieski” (Βασιλευ ΄ουρανιε) samo nazwanie Ducha Świętego Królem
potwierdza Jego bóstwo. Teolog prawosławny Olivier Clément (1921-2009),
komentując ów tytuł, stwierdził, że „Duch nie jest bezimienną mocą stworzoną
czy też niestworzoną, jest Bogiem, niezwykłą »formą« istnienia »boskości«,
tajemniczą Boską »hipostazą«. »Król niebieski«: drugie słowo oznacza tutaj
»bezmiar bóstwa«, jak to ujmuje tradycja syryjska”.14 Również kolejny tytuł
„Pocieszyciel” (Παρακλητος) zawarty w modlitwie „Królu niebieski” wskazuje na bóstwo Ducha Świętego. Clément skomentował to w następujący
sposób: „[Duch Święty] jest to »Drugi Paraklet«, jak mówi Jezus,15 ponieważ
DSP, t. 1, s. 68.
Zob. Ф. Е. Мельников, Краткая история древлеправославной (старообядческой) Церкви, Барнаульский Государственный Педагогический
Университет, Барнаул 1999, s. 25.
12
Tamże, s. 26.
13
A. Baron, H. Pietras, Dokumenty Soborów Powszechnych, t. 1, s. 200; por.
Ф. Е. Мельников, dz. cyt., s. 26.
14
O. Clément, Trzy modlitwy. Ojcze nasz. Modlitwa do Ducha Świętego. Modlitwa świętego Efrema, tłum. K. Łukowicz, WAM, Kraków 1997, s.66.
15
Por. J 14,26: „A Pocieszyciel, Duch Święty, którego Ojciec pośle w moim
imieniu, On was wszystkiego nauczy i przypomni wam wszystko, co Ja
wam powiedziałem”; J 15,26: „Gdy jednak przyjdzie Pocieszyciel, którego
Ja wam poślę od Ojca, Duch Prawdy, który od Ojca pochodzi, On będzie
świadczył o Mnie”; J 16,7: „Jednakże mówię wam prawdę: Pożyteczne jest
10
11
127
Marek Blaza SJ
128
pozostają nierozłączni: Jezus skrywa w sobie nieogarniony dar pocieszenia,
przemianę życia, przelanie mocy, Duch natomiast odsłania je i ukazuje na
przestrzeni dziejów zgodnie z ludzkim poszukiwaniem, poczuciem trwogi,
intuicją czy zapałem”.16 Również w jednym z katechizmów Polskiego Autokefalicznego Kościoła Prawosławnego czytamy, że „ze wszystkich tych
słów Jezusa Chrystusa (J 15,26) widać, że Duch Święty jest taką samą Osobą
w Świętej Trójcy, jaką jest Druga, tj. Syn Boży. Podobnie jak Syn Boży
podczas Swego życia był Pocieszycielem dla Apostołów, tak po opuszczeniu
przez Niego ziemi Duch Święty objawił się, jako inny, lecz również Pocieszyciel. Stąd wynika, że Duch Święty, podobnie jak i Syn Boży, jest Bogiem,
tj. Posiada istotę Boską”.17
W Symbolu Nicejsko-Konstantynopolitańskim Duch Święty nazwany
został także Ożywicielem (ζωοποιóν), „ponieważ wraz z Ojcem i Synem
stwarza i panuje nad wszystkim, a przede wszystkim dlatego, że obdarza
ludzi życiem duchowym, udzielając im poprzez uczestnictwo w świętych
sakramentach łaskę Bożą otrzymaną od Zbawiciela; [Duch Święty] oczyszcza
ludzi z ich grzechów i ich uświęca, przygotowując ich w ten sposób do życia
wiecznego”.18 Z kolei w modlitwie „Królu niebieski” nie pojawia się wprost
tytuł „Ożywiciel”, ale „Dawca życia” (ζωης χορηγος).19 O. Clément tak komentuje ów tytuł: „Duch, zgodnie z Kredo Nicejsko-Konstantynopolitańskim,
jest »dawcą życia«. Kiedy mówimy o Duchu, słowo »życie« ma, jak się
wydaje, znaczenie kluczowe. Prawdą jest, że w języku greckim znajdujemy
dwa różne terminy: bijos, oznaczający życie biologiczne oraz zoè odnoszący się do życia duchowego, a w ostateczności, jako zasada i spełnienie, do
zmartwychwstałego życia w Chrystusie. Bez wątpienia nie należy jednak
tutaj czynić rozróżnień, chyba że w rosnących stopniach intensywności.
Wszystko, co żyje, ożywiane jest Bożym Podmuchem”.20
Tytuł „Ożywiciel” pojawia się również w ekfonezach, zwłaszcza
tych, których adresatem jest bezpośrednio Bóg Ojciec. Przykładem może
być ekfoneza ektenii błagalnej po Wielkim Wejściu21 w Liturgii św. Jana
16
17
18
19
20
21
dla was moje odejście. Bo jeżeli nie odejdę, Pocieszyciel nie przyjdzie do
was. A jeżeli odejdę, poślę Go do was”.
Tamże, s. 67-68.
Katechizm Cerkwi Prawosławnej, Orthdruk, Hajnówka 2001, artykuł VIII,
nr 1, s. 26.
Catehism Ortodox, nr 45, s. 26.
Zob. ‘Aνθολογιον των `ιερων ‘ακολουθιων του `ολου ‘ενιαυτου, Εκδοσεις
„Ορθοδοξος Κυψελη”, Θεσσαλονικη 1992, t. 1, s. 50.
O. Clément, dz. cyt., s. 72-73.
Wielkie Wejście to uroczyste przeniesienie darów chleba i wina z ołtarza
przygotowania (�����������������������������������������������������
προθεσις���������������������������������������������
) na ołtarz główny podczas sprawowania Eucharystii w tradycji bizantyjskiej.
Teologia Ducha Świętego w prawosławiu
Chryzostoma i Liturgii św. Bazylego Wielkiego: „Przez szczodrobliwość
jednorodzonego Syna Twego, z którym błogosławiony jesteś z Najświętszym i Dobrym, i Ożywiającym [ζωοποιω] Duchem, teraz i zawsze, i na
wieki wieków”.22 Innym przykładem jest ekfoneza na zakończenie modlitwy
ze skłonieniem głowy przed Komunią świętą: „Przez łaskę, miłosierdzie
i miłość do człowieka jednorodzonego Syna Twego, z którym błogosławiony
jesteś z Najświętszym i Dobrym, i Ożywiającym [ζωοποιω] Twoim Duchem,
teraz i zawsze, i na wieki wieków”.23
W kontekście powyższych modlitw należy zauważyć, że greckie słowo
ζωοποιος oddawane jest przymiotnikiem „Ożywiający”, któremu towarzyszą jeszcze dwa inne przymiotniki: „Najświętszy” (παναγιος) i „Dobry”
(΄αγαθος). Ten ostatni występuje także w modlitwie „Królu niebieski”,
w ostatniej prośbie: „…i zbaw, Dobry, dusze nasze” (και σωσον, ΄αγαθε, τας
ψυχας ΄ημων).24 Wcześniej, w tej samej modlitwie słowo „dobro” pojawia
się w innym tytule określającym Ducha Świętego jako „Skarbnicę dóbr”
(‘ο θησαυρος των ΄αγαθων).25 W tym kontekście O. Clément stwierdził, że
„słowo »dobro«, podobnie jak słowo »dobry« na końcu modlitwy, ma sens
ontologiczny dotyczący osoby to znaczy miłości, bowiem »Bóg jest miłością«,
powtarza święty Jan, jest więc osobą o niewyczerpanej głębi miłości. (...)
Tak więc »dobra«, którymi zarządza duch, i których jest »skarbnicą«, to znaczy miejscem, z którego one płyną, są następujące: łaska, zmartwychwstanie
życia, »światłość życia«, jak mówi znowu święty Jan. (...) Dlatego też w [tej]
modlitwie słowo »dobro« mogące mieć trochę statyczne znaczenie zostaje
bliżej określone przez słowo »życie«”.26 Ta ostatnia interpretacja wskazuje
zatem, że ścisłe łączenie terminów „Ożywiający” i „Dobry” zdaje się mieć
charakter komplementarny.
Wreszcie w modlitwie „Królu niebieski” Duch Święty jest nazwany
„Duchem prawdy” (το Πνευμα της ΄αληθειας).27 Jest to nawiązanie do słów
Chrystusa zapisanych w Ewangelii św. Jana, gdzie poucza on swoich uczniów
o Duchu Prawdy: „Gdy zaś przyjdzie On, Duch Prawdy, doprowadzi was do
całej prawdy. Bo nie będzie mówił od siebie, ale powie wszystko, cokolwiek
usłyszy, i oznajmi wam rzeczy przyszłe” (J 16,13; por. J 15,26). W odniesieniu
do tego tytułu O. Clément zauważył, że „kiedy mówimy »Duchu Prawdziwy«
lub dokładniej »Duchu Prawdy«, nie określamy pojęcia, zespołu koncepcji,
jakiegokolwiek systemu – a jest ich aż tyle! – lecz Kogoś, kto powiedział
24
25
26
27
22
23
‘Aνθολογιον των `ιερων ‘ακολουθιων του `ολου ‘ενιαυτου, t. 1, s. 305, 325.
Tamże, s.314, 337, 368.
Tamże, s. 50.
Tamże.
O. Clément, dz. cyt., s. 72.
‘Aνθολογιον των `ιερων ‘ακολουθιων του `ολου ‘ενιαυτου, t. 1, s. 50.
129
Marek Blaza SJ
nam, że jest »Drogą, Prawdą i Życiem«.28 Słowa »droga« i »życie« włączone
w Tego, który jest Prawdziwy, Wierny, Wiarygodny wskazują szczególnie,
jak się wydaje, na Ducha Świętego”.29
2. Pochodzenie Ducha Świętego
130
Dla teologii prawosławnej podstawą nauki o pochodzeniu Ducha
Świętego są słowa pierwotnego tekstu Symbolu Nicejsko-Konstantynopolitańskiego: „I w Ducha Świętego, Pana i Ożywiciela, który od Ojca pochodzi
[΄εκ του Πατρος ΄εκπορευομενον]”.30 Takie nauczanie o pochodzeniu Ducha
Świętego bazuje na Ewangelii św. Jana, gdzie Chrystus mówi, że „gdy jednak
przyjdzie Pocieszyciel, którego Ja wam poślę od Ojca, Duch Prawdy, który
od Ojca pochodzi [‘ο παρα του πατρος ΄εκπορευεται31], On będzie świadczył
o Mnie” (J 15,26). Jednak ze względu na dodanie przez chrześcijaństwo
zachodnie słowa Filioque („który od Ojca i Syna pochodzi”) do Symbolu
Nicejsko-Konstantynopolitańskiego, teologia prawosławna zaczęła z coraz
większą intensywnością bronić nauki zawartej w pierwotnym tekście tego
Symbolu.
Od razu trzeba zaznaczyć, że sam spór o Filioque jest wielowiekowy
i ma wielopłaszczyznowy charakter. Dlatego też w niniejszym artykule nie
będziemy się zajmować wszystkimi aspektami tego sporu, a jedynie tymi,
które zdają się najistotniejsze. Najpierw chrześcijański Zachód dodał Filioque do Credo na synodzie w Toledo (589) w celu jeszcze wyraźniejszego
potwierdzenia bóstwa Chrystusa. Była to reakcja na rozszerzający się w tej
części Europy arianizm Z pewnością ojcowie synodu nie mieli intencji przeciwstawienia się nauce Kościoła wschodniego.32 Natomiast gdy ostatecznie
Filioque dodano do Credo w Rzymie w 1014 r. podczas koronacji cesarza
Henryka II, wówczas w Cesarstwie Bizantyjskim wykreślono imię papieża
w liturgii i oskarżono Zachód o herezję. W ten sposób kwestia Filioque stała
się nie tyle problemem czysto teologicznym, ile raczej eklezjologicznym. Jak
bowiem zauważył teolog prawosławny Paul Evdokimov (1901-1970), „to,
co Wschód w tej sprawie zarzuca przede wszystkim, to nie tyle dogmatyczne
zniekształcenie, ile akt schizmy, zmianę tekstu świętego (mimo formalne-
Zob. J 14,6: „Ja jestem drogą i prawdą, i życiem. Nikt nie przychodzi do
Ojca inaczej jak tylko przeze Mnie”.
29
O. Clément, dz. cyt., s. 68-69.
30
DSP, t. 1, s. 69.
31
E. Nestle, K. Aland (red.), Novum Testamentum Graece et Latine, Gesamtherstellung Württembergische Bibelanstalt, Stuttgart 1963, s. 280.
32
Por. W. Hryniewicz, K. Karski, H. Paprocki, dz. cyt., s. 214-215.
28
Teologia Ducha Świętego w prawosławiu
go zakazu przez sobory zmieniania w nim czegokolwiek33) bez zapytania
o zdanie wschodniej części una sancta”.34
Wracając do interesującego nas aspektu teologicznego tego sporu, trzeba
najpierw zaznaczyć, że Symbol Nicejsko-Konstantynopolitański w swej pierwotnej wersji nie określa relacji między Synem i Duchem Świętym. Formuła
Symbolu wskazuje jedynie na to, że tak jak Syn jest zrodzony z Ojca, tak
Duch jest pochodzący od Ojca. Ojciec zaś jest niezrodzony i niepochodzący.
Za tymi sformułowaniami kryje się oczywiście nauka wschodnich Ojców
Kościoła (zwłaszcza Ojców Kapadockich) o Trójcy Świętej, w której to Bóg
Ojciec jest właściwie punktem wyjścia całej teologii Trójcy. Chrześcijański
Wschód rozpoczyna bowiem swoją refleksję o Trójcy od Ojca jako jedynej
zasady bez zasady (μοναρχος ΄αναρχος) i jedynego źródła (‘η πηγη) Syna
i Ducha w przeciwieństwie do teologii zachodniej, która rozpoczyna swą
refleksję od jednej natury, by następnie przejść do trzech Osób.35 Dlatego
w teologii prawosławnej można mówić o ortodoksyjnym monarchianizmie
Ojca w nauce o Trójcy Świętej, który to monarchianizm36 można by zawrzeć
w krótkiej formule: „Jest jeden Bóg, bo jest jeden Ojciec”.37
Ów monarchianizm ortodoksyjny nie wyznacza Synowi i Duchowi
Świętemu niższej pozycji w stosunku do Ojca, tak jak jest to w herezji subordynacjonizmu. Istotę monarchianizmu ortodoksyjnego dobrze oddaje myśl
Grzegorza z Nazjanzu (zm. 389 lub 390): „Chciałbym o Ojcu powiedzieć,
że jest większy, jako że z Niego równi Mu Syn i Duch Święty mają to, że są
równi i że są (...) Boję się jednak wyrazu »początek«, bym nie zrobił (z Ojca)
Por. Kanon 1. Soboru Konstantynopolitańskiego I (381): „Wyznania wiary
świętych Ojców w Nicei w Bitynii nie wolno zmieniać, lecz należy je zachować z całą jego mocą”; cyt. za: A. Baron, H. Pietras, Dokumenty Soborów Powszechnych, t. 1, s. 71; por. tamże, s. 217.
34
P. Evdokimov, Prawosławie, tłum. J. Klinger, IW Pax, Warszawa 2003,
s.147-148; zob. Katechizm Cerkwi Prawosławnej, artykuł VIII, nr 2, s. 26:
„W XI wieku po odpadnięciu papiestwa wraz z całym Zachodem od Kościoła Powszechnego rzymscy katolicy już definitywnie dodali do Symbolu
Wiary »i od Syna – Filioque« wbrew powyższemu świadectwu Ewangelii
(J 15,26). Należy w tym miejscu dodać, iż nauka ta istniała na Zachodzie
od VI w. Z tego też powodu św. Marek Efeski nazywa łacinników heretykami”; por. W. Hryniewicz, K. Karski, H. Paprocki, dz. cyt., s.217.
35
Por. W. Łosski, Teologia mistyczna Kościoła wschodniego, IW Pax, Warszawa 1989, s. 50; P. Evdokimov, dz. cyt., s.145-146; W. Hryniewicz, K. Karski,
H. Paprocki, dz. cyt., s. 210.
36
To pojęcie monarchianizmu nawiązuje tutaj do pierwotnego znaczenia
greckiego słowa ����������������������������������������������������
μοναρχια��������������������������������������������
oznaczającego jeden początek, a nie jedynowładztwo.
37
P. Evdokimov, dz. cyt., s. 146; por. K. Ware, Kościół prawosławny, tłum.
W. Misijuk, Orthdruk, Białystok 2002, s.238.
33
131
Marek Blaza SJ
132
początku mniejszych (Syna i Ducha Świętego) i nie obraził ich przez wywyższenie Tamtego. (...) Boskość ani się nie powiększa ani nie pomniejsza przez
dodawanie czy odejmowanie, lecz jest pod każdym względem równa”.38
Dlatego z punktu widzenia monarchianizmu ortodoksyjnego Paul
Evdokimov wyjaśnia, że „formuła Filioque przesuwa (...) zasadę jedności
z hipostazy Ojca na naturę, umniejsza monarchię Ojca i narusza trynitarną
równowagę, czyli doskonałą równość trzech Osób. W istocie, rozbija ona
potrójną monadę na dwie diady: »Ojca-Syna« i »Ojca, Syna-Ducha« pomniejszając Ducha na rzecz Syna, gdyż On jedynie pozostaje bez dalszego
stosunku do innej Osoby. Duch pochodzący od obydwóch: Ojca-Syna,
pojętych jako jedna zasada, przekształca dwie Osoby w jedną bezosobową
Boskość – substancję pierwszą. Redukcja Osób do relacji przeciwieństw
sprowadza Syna do pojęcia Boskości (Deitas) pomniejszonej o zdolność
rodzenia, którą posiada jedynie Ojciec, a Ducha – do tej samej Boskości
pomniejszonej jeszcze o zdolność tchnienia (które tylko Ojciec-Syn mają
wspólnie)”.39 W tym kontekście niektórzy, bardziej radykalnie podchodzący
do łacińskiej formuły Filioque, teologowie prawosławni wprost zarzucają
jej dwubóstwo albo semisabelianim.40
Zarzut ten byłby zasadny, gdyby teologia katolicka dopuszczała, że
w Trójcy Świętej istnieją dwie zasady: Ojciec i Syn, z których pochodzi Duch
Święty. Jednak już Sobór Lyoński II (1274) nauczał, że „wiernie i nabożnie
wyznajemy, że Duch Święty wiecznie pochodzi od Ojca i Syna; nie jako od
dwóch zasad, lecz jak od jednej zasady [tanquam ex uno principio]”.41 Później
nauka ta została potwierdzona i rozbudowana w Bulli unii z Koptami Cantate
Domino (1442), jednoznacznie odrzuciła powyższą naukę traktowaną jako
skrajny filiokwizm: „Ojciec, wszystko, czym jest lub co posiada, nie posiada od kogoś innego, ale z Siebie i jest zasadą bez zasady [principium sine
principio]. Syn, wszystko, czym jest lub co posiada, posiada od Ojca i jest
zasadą z zasady [principium de principio]. Duch Święty, wszystko, czym jest
lub co posiada, posiada zarazem od Ojca i Syna. Jednakże Ojciec i Syn nie
są dwiema zasadami Ducha Świętego, ale jedną [sed Pater et Filius non duo
principia Spiritus sancti, sed unum principium]; tak jak Ojciec i Syn, i Duch
Święty nie są trzema zasadami stworzenia, ale jedną. (...) Dlatego [Kościół
Grzegorz z Nazjanzu, In sanctum baptisma, or.XL, 43; PG 36,419 B; 36,417
B; cyt. za: W. Łosski, dz. cyt., s. 56.
39
P. Evdokimov, dz. cyt. s. 147.
40
������������������������������������������������������������������������
Por. K .Ware, dz. cyt., s. 237-239. Sabeliusz żyjący w II w. był zwolennikiem monarchianizmu modalistycznego. Jego poglądy potępił już wcześniej Sobór Konstantynopolitański I (381); zob. DSP, t. 1, s. 81 i 83.
41
A. Baron, H. Pietras, Dokumenty Soborów Powszechnych, WAM, Kraków
2002, t. 2, s. 415.
38
Teologia Ducha Świętego w prawosławiu
rzymski] potępia Sabeliusza, który miesza Osoby i całkowicie usuwa rzeczywistą różnicę między nimi”.42
Z kolei bardziej łagodnie podchodzący do formuły Filioque teologowie prawosławni co prawda krytykują samo jej dodanie do Symbolu Nicejsko-Konstantynopolitańskiego bez konsultacji ze Wschodem, ale nauki
o podwójnym pochodzeniu Ducha Świętego samej z siebie nie uważają za
heretycką. Owszem, utrzymują, że jest ona nieco zagmatwana i przez to
może być zwodnicza, dałoby się jednak dopuścić ją jako opinię teologiczną
(theologoumenon), ale na pewno nie jako dogmat.43 Teologowie ci, nawiązując do nauki o Trójcy Świętej św. Augustyna (354-430), starają się obronić
ortodoksyjność formuły Filioque, interpretując ją w ten sposób, że Duch
Święty pochodzi od Ojca zasadniczo (principaliter), a od Syna jedynie przez
dar Ojca (per donum Patris). A zatem, pochodzenie Ducha Świętego od Syna
jest dane przez Ojca.44 W ten sposób Bóg Ojciec zostaje „uratowany” jako
jedyne źródło i zasada Trójcy.45
Swoją interpretację, bardziej umiarkowaną, zaprezentował także Paul
Evdokimov. Pisał on, że „jeżeli Duch Święty pochodzi wiecznie od Ojca
przez p o c h o d z e n i e w sensie i s t n i e n i a , to również pochodzi przez
Syna, lecz jedynie w sensie p r z e j a w u . Duch Święty przyjmuje całą treść
Syna: »z mego weźmie, a wam opowie« (J 16,14). Ale Duch Święty również objawia Syna, więc w pewnym sensie także daje Mu istnienie, życie,
chociaż jedynie w planie przejawu czy objawienia”.46 Tak więc przynajmniej
niektórzy teologowie prawosławni są gotowi uznać pewną pośrednią rolę
w pochodzeniu Ducha Świętego od Ojca.47
Z drugiej strony nawet w oficjalnej teologii prawosławnej, utrzymywana jest skrajna nauka o wiecznym pochodzeniu Ducha Świętego jedynie od
Ojca, zwana monopatryzmem albo solipatryzmem, propagowana już przez
patriarchę Konstantynopola Focjusza (zm. 891) w kontekście rozpowszechniania się formuły Filioque w zachodnim chrześcijaństwie.48 Wspomniany już
katechizm Rumuńskiego Kościoła Prawosławnego stwierdza, że „niniejsza
nauka o tym, że Duch Święty pochodzi jedynie od Ojca, jest zachowywana
i głoszona niezmiennie przez Kościół prawosławny. Dlatego ten, kto naucza,
że Duch Święty pochodzi również od Syna, porzucił wiarę prawdziwą”.49 Inny
Ciż, Dokumenty Soborów Powszechnych, WAM, Kraków 2003, t. 3, s.581-583; por. K. Ware, dz. cyt., s. 241.
43
Por. tamże, s.237.
44
Św. Augustyn, De Trinitate, X V,25,47; PL 42,1094-1095.
45
Por. tamże, s. 240.
46
P. Evdokimov, dz. cyt., s. 148-149.
47
Por. W. Hryniewicz, K. Karski, H. Paprocki, dz. cyt., s. 210, 217.
48
Por. K. Ware, dz. cyt., s.236.
49
Catehism Ortodox, nr 45, s. 26.
42
133
Marek Blaza SJ
katechizm tegoż Kościoła stwierdza, że Ojcowie Kościoła „mówią, że Duch
Święty pochodzi jedynie od Ojca, jako że w Trójcy Świętej jest tylko jedno
źródło dla Syna i Ducha Świętego: Ojciec”.50 Także Prawosławny Katechizm
Antykatolicki rozpowszechniony w Rosyjskim Kościele Prawosławnym na
pytanie „Czy słusznie utrzymują katolicy, jakoby Duch Święty pochodził nie
tylko »od Ojca«, ale »i od Syna«?”, odpowiada: „Nie, niesłusznie. W Piśmie
Świętym znajdują się świadectwa, z których jasno widać, że Duch Święty
pochodzi tylko od Ojca”.51
Na końcu niniejszej refleksji dotyczącej pochodzenia Ducha Świętego
ze względu na polemiczny jej ton warto zatem oddać głos stronie katolickiej,
a zwłaszcza autorom dokumentu Pochodzenie Ducha Świętego w Tradycji
greckiej i łacińskiej Papieskiej Rady do Spraw Jedności Chrześcijan (1995)
w celu zweryfikowania zarzutów strony prawosławnej. W dokumencie tym
czytamy, że „tylko Ojciec jest początkiem bez początku (΄αρχη ΄αναρχος)
dwóch pozostałych Osób Trójcy, jedynym źródłem (πηγη) zarówno Syna,
jak i Ducha. Duch Święty pochodzi zatem wyłącznie od Ojca (΄εκ μονου του
Πατρος) w sposób wieczny, właściwy i bezpośredni”52. W odniesieniu do tych
ostatnich terminów autorzy dokumentu zaznaczają, że „takimi terminami
posługuje się św. Tomasz z Akwinu (1225-1274)”.53
134
Învăţătura de credinţă ortodoxă. Catehism. Editura Rena����������������
şterea����������
, Cluj-Napoca 2001, nr 228, s. 128.
51
Православный Противокатолическiй Катихизисъ, Епарх��������
i�������
альная ���
Типографiя, Харковъ 1916, s. 15.
52
Papieska Rada do Spraw Jedności Chrześcijan, Pochodzenie Ducha Świętego w Tradycji greckiej i łacińskiej w: S. C. Napiórkowski, K. Leśniewski,
J. Leśniewska (red.), Ut unum. Dokumenty Kościoła katolickiego na temat
ekumenizmu 1982-1998, Towarzystwo Naukowe KUL, Lublin 2000, nr 359,
s.161; por. Katechizm Kościoła Katolickiego, Pallotinum, Poznań 2000,
nr 248: „Tradycja wschodnia wyraża przede wszystkim, że Ojciec w relacji
do Ducha jest pierwszym początkiem. Wyznając Ducha jako »pochodzącego od Ojca« (J 15, 26), stwierdza ona, że Duch p o c h o d z i od Ojca
p r z e z Syna. Tradycja zachodnia wyraża przede wszystkim współistotną komunię między Ojcem i Synem, mówiąc, że Duch Święty pochodzi
od Ojca i Syna (Filioque). Mówi to »w sposób dozwolony i racjonalny«,
ponieważ wieczny porządek Osób Boskich w Ich współistotnej komunii
zakłada, że Ojciec jest pierwszym początkiem Ducha Świętego jako »zasada bez zasady«, ale także że jako Ojciec jedynego Syna jest wraz z Nim
»jedyną zasadą, od której pochodzi Duch Święty«. Ta uprawniona komplementarność, jeśli nie jest zbyt schematyczna, nie narusza tożsamości wiary
w rzeczywistość samej wyznawanej tajemnicy”.
53
Św. Tomasz z Akwinu, Summa Theologiae, Ia, q.36, a.3, 1um et 2um, http:
//www.newadvent.org/summa/1036.htm, 15.05.2011.
50
Teologia Ducha Świętego w prawosławiu
W niniejszym dokumencie zwrócono też uwagę na użycie odmiennych czasowników w tekście greckim i łacińskim Credo w odniesieniu
do pochodzenia Ducha Świętego: „Ponieważ Biblia łacińska (Wulgata
i wcześniejsze przekłady łacińskie) tłumaczy słowa J 15,26 παρα του πατρος
΄εκπορευεται jako qui a Patre procedit, łacinnicy przetłumaczyli ΄����������
εκ��������
του����
�������
Πα���
τρος ΄εκπορευομενον z symbolu nicejsko-konstantynopolitańskiego jako ex
Patre procedentem (Mansi VII,112 B). Nieumyślnie stworzono w ten sposób
w doktrynie o pochodzeniu Ducha fałszywą równoznaczność między wschodnią teologią ΄εκπορευσις a łacińską teologią processio. Grecka ΄εκπορευσις
oznacza jedynie relację pochodzenia, odnoszącą się wyłącznie do Ojca jako
początku bez początku Trójcy. Natomiast łacińska processio to termin szerszy,
oznaczający udzielanie współistotnego bóstwa przez Ojca Synowi oraz przez
Ojca – za pośrednictwem Syna i z Synem – Duchowi Świętemu. Tak więc,
wyznając wiarę w Ducha Świętego ex Patre procedentem, łacinnicy musieli
zakładać, że słowa te zawierają domyślnie Filioque, które zostało otwarcie
wypowiedziane później w ich liturgicznej wersji symbolu”.54
Ze względu zatem na różnice znaczeniowe słów ΄εκπορευσις i processio
„Kościół katolicki nie zgodził się na dodanie ΄εκ του ‘Υιου do formuły ΄εκ
του Πατρος ΄εκπορευομενον w Symbolu Nicejsko-Konstantynopolitańskim
nawet w Kościołach obrządku łacińskiego, które posługują się tym symbolem
w wersji greckiej; stosowanie tego tekstu w liturgii w brzmieniu oryginalnym
zawsze było dozwolone w Kościele katolickim”.55 Z drugiej strony autorzy
tego dokumentu pomijają milczeniem fakt, że w wielu katolickich Kościołach
wschodnich, w których w Symbolu Nicejsko-Konstantynopolitańskim używane jest tłumaczenie greckie,56 formuła „i Syna” zamieszczona jest w nawiasie
kwadratowym w księgach liturgicznych jako przeznaczona do odmawiania
ad libitum.57 Co więcej, w praktyce dodawanie „i Syna” w odmawianiu Credo w tych Kościołach jest częstokroć praktykowane. A z punktu widzenia
tego dokumentu taka praktyka powinna być albo zakazana, albo należałoby
Papieska Rada do Spraw Jedności Chrześcijan, Pochodzenie Ducha Świętego w Tradycji greckiej i łacińskiej, nr 363, s. 164.
55
Tamże, nr 368, s. 166.
56
Chodzi tu zwłaszcza o teksty słowiańskie, gdzie greckie ΄εκπορευομνον tłumaczone jest na cerkiewnosłowiańskie исходящаго i ukraińskie ісходить.
57
Zob. Літургікон сієсть служєбникъ, Въ фотоліθографіи Г.Д.Ц., Римъ
1952, s.242 i 352-353: „Иже от Отца [и С˜на] исходящаго”; Літургікон
сієсть служєбникъ, Изданіе Єпархіи Мукачевской на основаніи
крυптоферратскаго от 1952, Ужгородъ 2009, s. 75, 173; Священна
і Божественна Літургія святого отця нашого Йоана Золотоустого
і святого отця нашого Василія Великого, Місіонер, Львів 2007, s.55,
120: „Що від Отця [і Сина] ісходить”.
54
135
Marek Blaza SJ
136
zamienić w Credo tych Kościołów na czasownik, który byłby tłumaczeniem
łacińskiego procedit.58
Autorzy tego dokumentu wskazują również, iż „Kościół katolicki
uznaje, że wyznanie wiary złożone po grecku przez drugi sobór ekumeniczny
w Konstantynopolu w 381 r. ma walor soborowy, ekumeniczny, normatywny
i nieodwołalny jako wyraz jedynej wspólnej wiary Kościoła i wszystkich
chrześcijan. Żadne wyznanie wiary właściwe dla jakiejś określonej tradycji
liturgicznej nie może zaprzeczać tej deklaracji wiary głoszonej i wyznawanej
przez niepodzielony Kościół”.59 Komentując powyższy tekst, polski teolog
katolicki, Wacław Hryniewicz OMI krytycznie stwierdza, że „nie znajdziemy
jednak w dokumencie nasuwającego się samorzutnie wniosku, iż Kościół
katolicki winien odtąd posługiwać się Credo nicejsko-konstantynopolitańskim
bez dodatku Filioque”.60 W ten sposób Hryniewicz podkreśla, że nawet jeśli
sporna kwestia pochodzenia Ducha Świętego byłaby rozwiązana na poziomie
ściśle teologicznym, to jednak pozostaje ona jeszcze do przezwyciężenia na
poziomie eklezjologicznym.
Dlatego, konkludując problematyczną kwestię pochodzenia Ducha
Świętego, warto przytoczyć jeszcze jedną myśl Hryniewicza: „Problem Filioque można rozwiązać prawdziwie ekumenicznie tylko wówczas, gdy – po
pierwsze – teologowie zachodni nauczą się traktować poważnie zastrzeżenia
prawosławnych i – po drugie – kiedy teologowie prawosławni potraktują
krytycznie, z równą otwartością, teologiczne dziedzictwo Zachodu. Ekumeniczne podejście do Filioque wymaga, aby prawosławni usiłowali lepiej
zrozumieć pierwotne intencje teologiczne włączenia tej formuły do Symbolu
Nicejsko-Konstantynopolitańskiego. Nastąpiło ono z braku głębszej znajomości wielkiej tradycji soborowej”.61
3. Duch Święty wspólnie z Ojcem i Synem odbierający
uwielbienie i chwałę
To sformułowanie zawarte w Symbolu Nicejsko-Konstantynopolitańskim znów potwierdza bóstwo Ducha Świętego, podobnie jak tytuły „Pan”
i „Ożywiciel”. Jednak tym razem słowa „którego wraz z Ojcem i Synem
Tak jak to jest np. w Kościele Rumuńskim Zjednoczonym z Rzymem; zob.
Liturghier, Tipografia Trullo s.r.l., Roma-Blaj 1996, s. 75 i 117: „Şi întru
Spiritul sfânt, Domnul de viaţă Făcătorul, care de la Tatăl purcede”. Warto
zauważyć, iż w przytoczonym tekście rumuńskie słowo purcede jest tłumaczeniem łacińskiego procedit, a mimo to nie dodano „i Syna” nawet ad
libitum, chcociaż można by było.
59
Papieska Rada do Spraw Jedności Chrześcijan, Pochodzenie Ducha Świętego w Tradycji greckiej i łacińskiej, nr 358, s. 161.
60
W. Hryniewicz, K. Karski, H. Paprocki, dz. cyt., s. 216.
61
Tamże, s. 214.
58
Teologia Ducha Świętego w prawosławiu
należy czcić i wielbić62” (τò συν πατρι και ‘υιω συμπροσκυουμενον και
συνδοξαζομενον�����������������������������������������������������������
; „cum patre et filio coadorandum et conglorificandum”) odnoszą się przede wszystkim do roli i miejsca Ducha Świętego w liturgicznym
życiu Kościoła. Wskazują na to chociażby słowa typowe dla liturgii, takie
jak adoracja (προσκυνησις; adoratio) i chwała (δοξα; gloria), które obecne są
w omawianym obecnie przez nas sformułowaniu Credo. W podobny sposób
znaczenie tego sformułowania wyjaśnia wyżej wspomniany już katechizm
Polskiego Autokefalicznego Kościoła Prawosławnego: „Powinniśmy oddawać cześć Duchowi Świętemu oraz wielbić Go, na równi z Ojcem i Synem.
Tak rozkazał Sam Jezus Chrystus, kiedy powiedział uczniom, aby chrzcili
wszystkie narody w i m i ę , to jest dla chwały »O j c a i S y n a i Ś w i ę t e g o D u c h a« (во имя О˜ца и С˜на и С˜таго Д˜ха. Mt 28,19). Znaczy to,
że jednakowa chwała należy się wszystkim Osobom Świętej Trójcy”.63
Ów sposób wielbienia Ducha Świętego wraz z Ojcem i Synem liturgia
bizantyjska praktykuje dosłownie, na co wskazuje bogata liczba tekstów
liturgicznych. Jednak w niniejszym artykule ograniczymy się jedynie do
omówienia najczęściej odmawianych ekfonez, których adresatem jest cała
Trójca Święta. Wydaje się bowiem, że treść tych ekfonez będzie najbardziej
miarodajna w omawianiu niniejszego zagadnienia z tego powodu, iż występują one jako części stałe w wielu nabożeństwach cyklu dobowego i są
głośno odmawiane przez kapłana.64 Z drugiej strony, dla uczciwości należy
zaznaczyć, że pewna liczba ekfonez (mniejsza niż ta skierowana do Trójcy
Świętej) jest skierowana wprost do Boga Ojca. Zostały one już przedstawione
przy omawianiu tytułów odnoszących się do Ducha Świętego.
Za pierwszy przykład niech posłuży ekfoneza ektenii wielkiej, która występuje na początku Eucharystii, Liturgii Uprzednio Poświęconych
Darów,65 jutrzni i nieszporów: „Albowiem Tobie przynależy się wszelka
chwała, cześć i uwielbienie [‘Οτι πρεπει σοι πασα δοξα, τιμη και προσκυνησις],
Ojcu i Synowi, i Duchowi Świętemu, teraz i zawsze, i na wieki wieków”.66
DSP, t. 1, s. 68-69.
Katechizm Cerkwi Prawosławnej, artykuł VIII, nr 3, s. 26-27.
64
Inne teksty liturgiczne opiewające Trójcę Świętą albo są częściami stałymi
nabożeństw cyklu dobowego, ale są odmawiane po cichu przez kapłana, albo
mają charakter zmienny, czego przykładem mogą być triadikony, czyli hymny ku czci Trójcy Świętej przypisane do konkretnego dnia liturgicznego.
65
�������������������������������������������������������������������
Liturgia Uprzednio Poświęconych Darów to nabożeństwo nieszporów połączone z obrzędem Komunii św. sprawowane w wybrane dni Wielkiego
Postu (zwłaszcza w środy i piątki) i Wielki Poniedziałek, Wtorek i Środę.
66
‘Aνθολογιον των `ιερων ‘ακολουθιων του `ολου ‘ενιαυτου, t. 1, s.99; s.217,
288, .347. Ta sama ekfoneza występuje także na końcu pierwszej modlitwy
za wiernych po Ektenii Małej tuż przed Wielkim Wejściem w Eucharystii
i Liturgii Uprzednio Poświęconych Darów; zob. tamże, s.302, 322, 365.
62
63
137
Marek Blaza SJ
138
Właściwie ten tekst wprost stanowi realizację sformułowania Credo, które
w tym momencie omawiamy. Również po pierwszej ektenii małej w tych
nabożeństwach kapłan proklamuje: „Albowiem Twoje jest panowanie [κρατος] i Twoje jest królestwo [βασιλεια] i moc [δυναμις], i chwała [δοξα], Ojca
i Syna, i Ducha Świętego, teraz i zawsze, i na wieki wieków”.67 Niemal tak
samo brzmiąca ekfoneza pojawia się po Modlitwie Pańskiej na Eucharystii
i innych nabożeństwach cyklu dobowego.68 Słowa tej ekfonezy nawiązują
bezpośrednio do zakończenia Modlitwy Pańskiej zapisanego w niektórych
kodeksach: „Albowiem Twoje jest królestwo i potęga, i chwała na wieki.
Amen”.69 Widać jednak wyraźnie, że tradycja bizantyjska uzupełniła tę modlitwę o wątek trynitarny, który jest nieobecny w liturgii rzymskiej.70
Z kolei ekfoneza po drugiej ektenii małej w Eucharystii i Liturgii
Uprzednio Poświęconych Darów mówi już wprost o uwielbieniu Trójcy
Świętej przez Kościół: „Albowiem jesteś Dobrym i Miłującym człowieka Bogiem i Tobie chwałę oddajemy [σοι την δοξαν ΄αναπεμπομεν], Ojcu i Synowi,
i Duchowi Świętemu, teraz i zawsze, i na wieki wieków”.71 Podobnie brzmi
ekfoneza przed śpiewem Trisagionu72 w celebracji Eucharystii: „Albowiem
Święty jesteś, Boże nasz, i Tobie chwałę oddajemy [σοι την δοξαν ΄αναπεμπομεν], Ojcu i Synowi, i Duchowi Świętemu, teraz i zawsze ...”73
W niektórych ekfonezach wprost jest też mowa o wysławianiu imienia
Trójcy Świętej. W ekfonezie wieńczącej ektenię za katechumenów na Eucharystii i Liturgii Uprzednio Poświęconych Darów kapłan zanosi za nich
błaganie: „Aby i oni z nami wysławiali) najczcigodniejsze i najwspanialsze
imię Twoje [‘ινα και ΄αυτοι συν ‘ημιν δοξαζωσι τ�������������������������
ò �����������������������
παντιμον���������������
��������������
και�����������
����������
μεγαλοπρε Tamże, s.100, 223, 293, .350.
�����������������������������������������������������������������������
Ekfoneza ta brzmi: „Albowiem Twoje jest królestwo (��������������������
βασιλεια������������
) i moc (���
δυναμις), i chwała (δοξα), Ojca i Syna, i Ducha Świętego, teraz i zawsze,
i na wieki wieków”; zob. ‘Aνθολογιον των `ιερων ‘ακολουθιων του `ολου
‘ενιαυτου, t. 1, s. 313, 336, 368.
69
Zob. Novum Testamentum Graece et Latine, s. 13; H. Paprocki (opr.), Liturgie Kościoła prawosławnego, Wydawnictwo M, Kraków 2003, s. 97, 122.
70
Zob. Obrzędy Mszy świętej według Mszału rzymskiego Pallotinum 1986,
Wydawnictwo Archidiecezji Warszawskiej, Warszawa 1986, s. 95: „Bo
Twoje jest królestwo i potęga, i chwała na wieki”.
71
‘Aνθολογιον των `ιερων ‘ακολουθιων του `ολου ‘ενιαυτου, t. 1, s. 294, 353.
Niemal tak samo brzmi ekfoneza ektenii usilnej, w której jedynie zamiast
słowa „Dobry” (‘αγαθος) pojawia się słowo „Miłosierny” (‘ελεημων); zob.
tamże, s. 229, 300, 362; por. s. 136.
72
Trisagion to hymn „Święty Boże, Święty Mocny, Święty Nieśmiertelny,
zmiłuj się nad nami” rozpoczynający Liturgię Słowa w Eucharystii bizantyjskiej.
73
‘Aνθολογιον των `ιερων ‘ακολουθιων του `ολου ‘ενιαυτου, t. 1, s. 297.
67
68
Teologia Ducha Świętego w prawosławiu
πες ΄ονομα σου], Ojca i Syna, i Ducha Świętego, teraz i zawsze, i na wieki
wieków”.74 Natomiast ekfoneza kończąca Anafory św. Jana Chryzostoma
i św. Bazylego Wielkiego zawiera podobną prośbę, która jednak tym razem dotyczy wiernych: „I daj nam jednymi ustami i jednym sercem sławić
i opiewać najczcigodniejsze i najwspanialsze imię Twoje [και δòς ημιν ΄εν
΄ενι στοματι και μια καρδια δοξαζειν και ΄ανυμειν���������������������������
��������������������������
�����������������������
ò �����������������������
παντιμον���������������
��������������
και�����������
����������
μεγαλοπρεπες ΄ονομα σου], Ojca i Syna, i Ducha Świętego, teraz i zawsze, i na wieki
wieków”.75
Aby lepiej ukazać trynitarną specyfikę treści ekfonez liturgii bizantyjskiej, warto je zestawić z podobnymi modlitwami liturgii rzymskiej, którymi
są zwłaszcza konkluzje kolekt, modlitw nad darami i modlitw po Komunii.76
Co do kolekt, Ogólne Wprowadzenie do Mszału Rzymskiego stwierdza, że
„na mocy starożytnej tradycji kolekta jest zazwyczaj skierowana do Boga
Ojca przez Chrystusa w Duchu Świętym oraz kończy się dłuższą konkluzją
trynitarną w następujący sposób:
– jeśli jest skierowana do Ojca: »Przez naszego Pana Jezusa Chrystusa,
Twojego Syna, który z Tobą żyje i króluje w jedności Ducha Świętego, Bóg,
przez wszystkie wieki wieków«;
– jeśli jest skierowana do Ojca, ale pod koniec zawiera wzmiankę
o Synu: »Który z Tobą żyje i króluje w jedności Ducha Świętego, Bóg, przez
wszystkie wieki wieków«;
– jeśli jest skierowana do Syna: »Który żyjesz i królujesz z Bogiem Ojcem w jedności Ducha Świętego, Bóg, przez wszystkie wieki wieków«”.77
Z kolei modlitwy nad darami modlitwy po Komunii kończą się konkluzją krótszą „Przez Chrystusa, Pana naszego” albo jeśli pod koniec jest
wzmianka o Synu: „Który żyje i króluje na wieki wieków”.78 Adresatem
modlitw po Komunii może być też Syn i wówczas konkluzja brzmi: „Który
żyjesz i królujesz na wieki wieków”.79
A zatem, konkluzje modlitw liturgii rzymskiej mają co prawda charakter
trynitarny, ale w porównianiu z ekfonezami bizantyjskimi, w tych pierwszych
adresatem jest albo sam Ojciec, albo Syn, ale nigdy cała Trójca Święta. Natomiast ekfonezy bizantyjskie w znacznej większości skierowane są do Trójcy
Świętej, choć pewna, znacznie mniejsza ich liczba skierowana jest do Boga
Ojca, ale nie ma ekfonez skierowanych wprost do Syna.
Tamże, s. 301, 321, 362.
Tamże, s. 311, 334.
76
Por. H. Paprocki, Misterium Eucharystii. Interpretacja genetyczna liturgii
bizantyjskiej, WAM, Kraków 2010, s. 179-180.
77
Ogólne Wprowadzenie do Mszału Rzymskiego z trzeciego wydania Mszału
Rzymskiego Rzym 2002, Pallotinum, Poznań 2004, nr 54, s. 28-29.
78
Por. tamże, nr 77, s. 36; nr 89, s. 40.
79
Tamże, nr 89, s. 40.
74
75
139
Marek Blaza SJ
W odniesieniu do zachodniej formuły „przez Chrystusa” (per Christum) obecnej w powyższych konkluzjach niektórzy badacze widzą w niej
pozostałości walki z arianizmem80 na podobieństwo genezy dodatku Filioque
w Credo zachodnim. Jeśli uznać tę tezę za prawdziwą, to należałoby zapytać,
czy używanie formuły per Christum w modlitwach liturgii rzymskiej nie
będzie stanowiło kwestii spornej, podobnie jak Filioque? Otóż przynajmniej
po części odpowiedź na to pytanie jest pozytywna. Są bowiem teologowie
prawosławni, którzy formule per Christum zarzucają nie tylko chrystocentryzm, ale wręcz chrystomonizm.81
W odpowiedzi na ten zarzut należy jednak uwzględnić fakt, że szukanie
genezy formuły per Christum jedynie w walce z arianizmem byłoby dosyć
dużym uproszczeniem.82 Z drugiej strony również w Kościele prawosławnym
niektóre modlitwy, także odmawiane podczas Eucharystii, są kierowane do
Syna.83 Typowym przykładem takiej modlitwy jest hymn „Jednorodzony”
(‘Ο μονογενης), który został wprowadzony do Eucharystii, a być może
nawet osobiście ułożony przez cesarza Justyniana (527-565) w 535 lub
536 r.84 Treść tego hymnu zawiera podobną naukę do Symbolu Nicejsko-Konstantynopolitańskiego, choć niektóre sformułowania zawarte w hymnie
140
Por. B. Nadolski, Liturgika, t. IV, Eucharystia, Pallotinum, Poznań 1992,
s. 130.
81
Por. D. Salachas, Il dialogo teologico ufficiale tra
�����������������������������
la chiesa cattolico-romana e la chiesa ortodossa. Iter e documentazione, Centro ecumenico „�����
������
S.Nicola” – Padri Domenicani, Bari 1994, s.53; G. Celada. Presencia del Espíritu Santo en la celebración liturgica de la iniciación cristiana, „Nicolaus”
1989 nr 1-2, s. 78; Y. Congar, Pneumatologie ou „Christomonisme” dans
la tradition latine? w: G. Philips (red.), Ecclesia a Spiritu Sancto edocta
(Lumen gentium, 53), Edition Duculot, Gembloux 1970, s. 41-63.
82
Por. B. Nadolski, dz. cyt., s. 130.
83
��������������������������������������������������������������������
W większości są to ciche modlitwy kapłana odmawiane podczas Eucharystii. Chodzi tu o modlitwę trzeciej antyfony w ramach drugiej małej ektenii
na początku Eucharystii, a także modlitwę przed Ewangelią, zakończoną
konkluzją chrystocentryczną: „Albowiem Ty jesteś Oświeceniem dusz
naszych, Chryste Boże, i Tobie chwałę oddajemy, wraz z niemającym początku Twoim Ojcem i Najświętszym i Dobrym, i Ożywiającym Twoim
Duchem, teraz i zawsze, i na wieki wieków. Amen”. Również modlitwa
odmawiana przez kapłana na początku Wielkiego Wejścia kończy się konkluzją chrystocentryczną: „Albowiem Ty jesteś ofiarującym i ofiarowanym,
i rozdającym i rozdawanym, Chryste Boże nasz, i Tobie chwałę oddajemy
wraz z niemającym początku Twoim Ojcem, i Najświętszym i Dobrym,
i Ożywiającym Twoim Duchem, teraz i zawsze, i na wieki wieków. Amen”.
Teksty oryginalne powyższych modlitw zob. ‘A��������������������������
νθολογιον�����������������
����������������
των�������������
`�����������
ιερων������
‘����
ακολουθιων του `ολου ‘ενιαυτου, t. 1, s. 294, 298-299, 303-304.
84
Por. H. Paprocki, Misterium Eucharystii, s. 183.
80
Teologia Ducha Świętego w prawosławiu
były krytykowane. Na przykład zwrot „Ukrzyżowany zostałeś Chryste Boże
(...) jeden z Trójcy Świętej” (σταυρωθεις τε, Χριστε ‘ο Θεος /.../ ΄εις ΄ων της
‘αγιας Τριαδος)85 trąci nieco monofizytyzmem i dlatego papież Hormizdas
(514-523) zabronił używania tej formuły – zakaz ten zniesiono po jego
pontyfikacie.86 Hymn „Jednorodzony” kończy się słowami podobnymi do
tych, które w tej części artykułu stanowią przedmiot refleksji, czyli o Duchu
Świętym, „którego wraz z Ojcem i Synem należy czcić i wielbić” (τò συν
πατρι και ‘υιω συμπροσκυουμενον και συνδοξαζομενον).87 Różnica polega
na tym, że hymn „Jednorodzony” ma charakter chrystocentryczny: „Chryste
Boże (...) wielbiony wraz z Ojcem i Duchem Świętym, zbaw nas” (Χριστε
‘ο Θεος /.../ συνδοξαζομενος τω Πατρι και ‘αγιω Πνευματι, σωσον ‘ημας).88
Jednak greckie słowo συνδοξαζομενος („wspólnie wielbiony”) jest wspólne
dla Credo i hymnu „Jednorodzony”.
4. Duch Święty mówiący przez proroków
W odniesieniu do formuły „który przemawiał przez proroków”89 Symbolu Nicejsko-Konstantynopolitańskiego w jednym ze wspomnianych już
katechizmów Rumuńskiego Kościoła Prawosławnego czytamy, że Duch
Święty „natchnął świętych autorów Pisma Świętego, aby zrozumieli Boże
Objawienie i aby je spisali i głosili bez błędu”.90 Szerzej o tej prawdzie wiary traktuje inny katechizm tegoż Kościoła: „Rzeczywiście Duch mówiący
przez proroków przygotował ludzkość na przyjęcie Zbawiciela, obwieszczając przede wszystkim Jego przyjście. Ale z drugiej strony i tutaj Duch
jest Tym, który zaniósł dzieło Boże przez oświecenie umysłu proroków.
(...) On jest Duchem Prawdy i prowadzi do całej prawdy (J 16,13). Zatem
do Niego należy przemawianie przez proroków. Z pewnością Duch nie jest
oddzielony od Słowa Bożego, które przemawia. Ale to Duch zsyła Słowo do
ich serc, aby Je wysłuchali i zrozumieli. W Duchu prorocy przyjęli Słowo.
Dlatego prorocy mówią nieustannie: »I skierował Pan następujące Słowo do
mnie« (Jr 1,11). Lecz usta, które wypowiadały Słowo w ich sercu, na tyle,
na ile Ono wchodziło do serca, były Duchem. Dlatego gdy mówią prorocy:
»I Pan powiedział do mnie« (Iz 8,1), należy to rozumieć tak, że mówią od
Ducha, jak i Symbol mówi o Duchu: »Pan«. (...) Duch nam otwiera oczy
duszy, abyśmy zobaczyli, że Jezus jest Bogiem. On otwiera serce, abyśmy
przyjęli Chrystusa. On objawia nam Chrystusa. »Syn Boży i Słowo nie może
87
88
89
90
85
86
‘Aνθολογιον των `ιερων ‘ακολουθιων του `ολου ‘ενιαυτου, t. 1, s. 293.
Por. H. Paprocki, Misterium Eucharystii, s. 183-184.
DSP, t. 1, s. 68-69.
‘Aνθολογιον των `ιερων ‘ακολουθιων του `ολου ‘ενιαυτου, t. 1, s. 293.
DSP, t. 1, s. 69.
Catehism Ortodox, nr 45, s. 26.
141
Marek Blaza SJ
142
być poznane ani usłyszane, jeśli Go nie objawi Duch Święty«,91 powiada
św. Symeon Nowy Teolog (949-1022)”.92
Z kolei wspomniany katechizm Polskiego Autokefalicznego Kościoła
Prawosławnego stwierdza, że „Duch Boży zstępował na Saula i na Dawida
podczas ich namaszczania na królów, na proroków Bożych: Mojżesza, Samuela, Eliasza, Elizeusza i innych, na arcykapłana Aarona, i także oświecał
ich. Dlatego prorocy, dzięki natchnieniu Ducha Świętego, nie tylko pojmowali teraźniejszość, to, co działo się w ich czasach, lecz także i przyszłość,
a i w swych księgach wiele przepowiadali o przyszłych wydarzeniach, szczególnie o Chrystusie. To właśnie oznaczają słowa Symbolu Wiary, że Duch
Święty »m ó w i ł p r z e z p r o r o k ó w«”.93
Cytowany katechizm nie zatrzymuje się jedynie na powyższej refleksji,
ale niejako wybiega już ku temu, o czym mówią następne artykuły wiary
w Symbolu Nicejsko-Konstantynopolitańskim, czyli o Kościele i o chrzcie.
Owszem, nawiązanie do tych artykułów wiary nie jest bezpośrednie i wyraźne, ale stanowi pewien łącznik między nimi. I tak, czytamy w tymże
katechizmie: „P a n B ó g u d z i e l a D u c h a Ś w i ę t e g o n i e t y l k o
p r o r o k o m i a p o s t o ł o m , l e c z w s z y s t k i m , k t ó r z y We ń
w i e r z ą . Dary Swoje, czyli moc Swą, Duch Święty daje nam przez nasze
modlitwy, szczególnie zaś w Ś w i ę t y c h S a k r a m e n t a c h . Spośród
wielu modlitw jedna jest skierowana do Ducha Świętego. W niej błagamy
Go, aby zamieszkał On w naszej duszy i oczyścił ją od wszelkiej nieczystości.
Modlitwa ta zaczyna się od słów: »K r ó l u N i e b i e s k i«”.94
A zatem, prawda wiary o Duchu Świętym, który przemawiał przez
proroków, nie odnosi się jedynie do przeszłości. Co więcej, sama posługa
prorocka jest przecież obecna w Nowym Testamencie. Jak pisał teolog prawosławny, Mikołaj Afanasjew (1893-1966), o prorokach, „ich posługa polegała
na tym, że w Kościele głosili wolę Bożą, według której Kościół żyje i działa.
Ważność posługi proroka wynika z faktu, że w spisach posług, wykonanych
przez Pawła, prorok stoi na pierwszym miejscu. W oczach Pawła Apostoła dar
proroctwa był jednym z najwyższych przejawów Ducha w Kościele. Według
słów Apostoła wierni są umocnieni na fundamencie apostołów i proroków
(Ef 2,20). Tajemnica ekonomii Bożej, sługą której był Paweł, ujawniona
była apostołom i prorokom (Ef 3,5)”.95 Dlatego też u tego teologa da się
�����������������������������������������������������������������������
Por. 1 Kor 12,3: „Nikt też nie może powiedzieć bez pomocy Ducha Świętego: Panem jest Jezus”.
92
Învăţătura de credinţă ortodoxă. Catehism, nr 233, s. 129.
93
Katechizm Cerkwi Prawosławnej, artykuł VIII, nr 5, s. 27.
94
Tamże, artykuł VIII, nr 6, s. 27.
95
M. Afanasjew, Kościół Ducha Świętego, tłum. H. Paprocki, Orthdruk, Białystok 2002, s. 155.
91
Teologia Ducha Świętego w prawosławiu
zauważyć tendencję rozumienia artykułu wiary o Duchu Świętym, który
przemawiał przez proroków wręcz dosłownie. Innymi słowy, Duch Święty
wciąż przemawia przez proroków w Kościele.96
Z drugiej strony Afanasjew nie ogranicza się jedynie do tak wąskiego rozumienia tej prawdy wiary. Pisał on bowiem, że „w Kościele zasadą
organizacji i porządku jest Duch. Zasada Kościoła jest w Duchu. Przez
Ducha i w Duchu żyje Kościół. Dary Ducha są dane wyłącznie dla posługi
w Kościele, dla budowania ciała Kościoła. Duch w Kościele nie jest zasadą
anarchii, a zasadą organizacji”.97 W świetle takiej interpretacji tego artykułu
wiary Kościół prawosławny zdaje się odżegnywać od próby konfrontacji
hierarchii i charyzmatu, uznając obie rzeczywistości za komplementarne.
Odzwierciedleniem takiego stanowiska może być choćby treść troparionu,
czyli głównego hymnu na święto Zesłania Ducha Świętego w tradycji bizantyjskiej: „Błogosławiony jesteś, Chryste Boże nasz, któryś rybaków uczynił
mędrcami [πανσοφους τoυς ‘αλιεις ΄αναδειξας], zesławszy im Ducha Świętego
i przez nich złowiwszy świat, Miłujący człowieka, chwała Tobie”.98
Przedłużeniem działania Ducha Świętego w Kościele w świetle wspomnianego wyżej katechizmu Polskiego Autokefalicznego Kościoła Prawosławnego są sakramenty.99 I choć wprost katechizm ten nie odnosi się do
modlitwy epiklezy,100 to właśnie w tym kontekście można lepiej zrozumieć,
dlaczego ten rodzaj modlitwy jest taki ważny w prawosławiu i to nie tylko
przy sprawowaniu Eucharystii, ale w ogóle wszelkiego rodzaju nabożeństw.
Katechizm ten odwołuje się wprost do modlitwy „Królu niebieski”, która
przecież jest tak bardzo rozpowszechniona i często używana w Kościele
prawosławnym. Jak bowiem pisał o niej Olivier Clément: „To najbardziej
znana w Kościele prawosławnym modlitwa do Ducha Świętego. Nigdy bez
odmówienia jej nie przystępuje się do ważnych czynności, czy to w Kościele,
czy w życiu pozakościelnym. W Kościele modlitwa ta jest wprowadzeniem
do każdej innej modlitwy, bowiem każda prawdziwa modlitwa przepojona
jest tchnieniem Ducha”.101 Faktycznie, modlitwa ta zwykle odmawiana jest
Por. tamże, s. 155-168.
Tamże, s. 11.
‘Aνθολογιον των `ιερων ‘ακολουθιων του `ολου ‘ενιαυτου, t. 2, s. 1164.
Por. Katechizm Cerkwi Prawosławnej, Artykuł VIII, nr 6, s. 27.
100
Słowo „epikleza” we współczesnej teologii oznacza w sensie ogólnym
i podstawowym przyzywanie lub wzywanie (gr. καλειν, łac. invocare) imienia Bożego na (΄επι) osobę lub rzecz, aby zostały one napełnione mocą
Bożą lub przemienione. Poprzez modlitwę epiklezy osoba lub dana rzecz
zostaje przekazana na własność Bogu; por. W. Hryniewicz, Nasza Pascha z Chrystusem, t. 2, Towarzystwo Naukowe KUL, Lublin 1987, s. 430;
G. O’Collins, E. G. Farrugia, dz. cyt., s. 83-84.
101
O. Clément, dz. cyt., s. 65.
98
99
96
97
143
Marek Blaza SJ
144
na samym początku nabożeństw prawosławnych, przez co pełni w pewnej
mierze rolę wezwania (invitatorium) do modlitwy. W ten sposób Duch Święty
uzdalnia chrześcijanina do rozmowy ze swoim Stwórcą i Zbawicielem. Jednocześnie modlitwa ta „jest niezmierzoną epiklezą o uświęcenie ludzkości
i kosmosu, by nadeszło Królestwo”.102
Jak zauważyliśmy już na początku tego artykułu, modlitwa „Królu
niebieski” odmawiana jest od święta Zesłania Ducha Świętego aż do Wielkiej
Soboty następnego roku liturgicznego włącznie. A zatem, stanowi ona przedłużenie Pięćdziesiątnicy. Rozpoczyna się tzw. czas Kościoła. Odtąd bowiem
kolejne niedziele roku liturgicznego tradycji bizantyjskiej będą liczone jako
niedziele po Pięćdziesiątnicy aż do okresu Przedpościa.
Z drugiej strony należy zaznaczyć, że w Kościele prawosławnym
przytłaczająca liczba modlitw proszących o zesłanie czy udzielenie Ducha
Świętego skierowana jest jednak do Boga Ojca, czego przykładem mogą być
zwłaszcza epiklezy konsekracyjne i komunijne w Anaforach św. Jana Chryzostoma i św. Bazylego Wielkiego.103 Również w Kościele rzymskokatolickim
liczba modlitw do Ducha Świętego jest raczej skąpa, choć za odpowiednik
prawosławnej modlitwy „Królu niebieski” można by uznać łaciński hymn
Veni, Creator Spiritus („O Stworzycielu Duchu przyjdź”)104 albo sekwencję
na uroczystość Zesłania Ducha Świętego Veni Sancte Spiritus („Przybądź
Duchu Święty”).105 Jednak podobnie jak na bizantyjskim Wschodzie, również
na łacińskim Zachodzie modlitwy liturgiczne z zasady nie były kierowane
do Ducha Świętego, gdyż uznawano, że skoro sam Duch Święty jest Darem
(Donum), to nie można prosić Dar o dar.106
***
Już na podstawie tej krótkiej refleksji dotyczącej teologii Ducha
Świętego w Kościele prawosławnym można wyciągnąć wniosek, że rola
i znaczenie Trzeciej Osoby Trójcy w tej tradycji zajmuje poczesne miejsce.
Z pewnością w jakiejś mierze pneumatologia prawosławna rozwijała się
w wyniku konfrontacji z herezją duchoburstwa, a później z wprowadzeniem
formuły Filioque na chrześcijańskim Zachodzie. Z drugiej strony trudno by Tamże, s. 90.
Por. ‘Aνθολογιον των `ιερων ‘ακολουθιων του `ολου ‘ενιαυτου, t. 1, s. 308-309, 330-331.
104
Por. J. Siedlecki, Śpiewnik kościelny, Wydawnictwo Instytutu Teologicznego Księży Misjonarzy, Kraków 2007, s. 203-204.
105
Por. Lekcjonarz mszalny, t. II, Okres Wielkiego Postu. Okres Wielkanocny,
Pallotinum, Poznań-Warszawa 1991, s. 432; J. Siedlecki, dz. cyt., s. 205-206.
106
Por. B. Nadolski, dz. cyt., s.130.
102
103
Teologia Ducha Świętego w prawosławiu
łoby ograniczać prawosławną teologię Ducha Świętego jedynie do wymiaru
polemiki i konfrontacji. Za tą teologią stoi bowiem cała spuścizna wschodnich
Ojców Kościoła, których poglądów co prawda wprost nie referowaliśmy
w niniejszym artykule, ale w formie zsyntetyzowanej zostały one wyłożone
w katechizmach i myśli współczesnych teologów prawosławnych.
W odniesieniu do wiary w Ducha Świętego, Pana i Ożywiciela pneumatologia prawosławna bardzo mocno podkreśla bóstwo Trzeciej Osoby
Trójcy. Wręcz wydaje się, że niektórzy przynajmniej teologowie prawosławni
odczuwają pewien niedosyt co do faktu, iż Symbol Nicejsko-Konstantynopolitański nie nazywa Ducha Świętego Bogiem, także tytuł „Pan” uznają oni
za niewystarczający.107 Natomiast w kwestii pochodzenia Ducha Świętego
na Wschodzie nadal panuje ton polemiczny mimo tego, że Papieska Rada
do Spraw Jedności Chrześcijan w dokumencie Pochodzenie Ducha Świętego
w Tradycji greckiej i łacińskiej (1995) dokonała próby znalezienia takiej
interpretacji łacińskiej formuły Filioque, by mogła być ona przyjęta przez
Kościół prawosławny. Dlatego w praktyce nadal pozostają aktualne słowa
zamieszczone w Katechizmie Kościoła Katolickiego (1998), że „wprowadzenie Filioque do Symbolu Nicejsko-Konstantynopolitańskiego przez liturgię
łacińską stanowi jednak jeszcze dzisiaj punkt rozbieżności z Kościołami
prawosławnymi”.108
Również oficjalny dialog katolicko-prawosławny w dużej mierze pozostawił zagadnienie pochodzenia Ducha Świętego w stanie zawieszenia: „Nie
chcemy jeszcze rozwiązywać trudności, które powstały między Wschodem
i Zachodem na temat relacji między Synem i Duchem. Możemy jednak
już powiedzieć razem, że Duch ten, który pochodzi od Ojca (J 15,26) jako
jedynego źródła w Trójcy, a który stał się Duchem naszego usynowienia
(Rz 8,15), ponieważ jest także Duchem Syna (Ga 4,6) – Duch ten udzielony
jest nam zwłaszcza w Eucharystii, przez tegoż Syna, na którym spoczywa,
zarówno w czasie, jak i w wieczności”.109
Co do liturgicznego uwielbienia Ducha Świętego wraz z Ojcem
i Synem widać, że charakter większości modlitw jest na wskroś trynitarny,
choć występują też modlitwy skierowane wprost do Ojca, a także i Syna.
Por. W. Hryniewicz, K. Karski, H. Paprocki, dz. cyt., s. 200; �������������
������������
. ����������
���������
. �������
Мельников, dz. cyt., s. 26.
108
Katechizm Kościoła Katolickiego, nr 247.
109
��������������������������������������������������������������������
Międzynarodowa Komisja Mieszanej do spraw dialogu teologicznego między Kościołem rzymskokatolickim i Kościołem prawosławnym, Misterium
Kościoła i Eucharystii w świetle tajemnicy Trójcy Świętej (Monachium
1982), nr 6 w: M. Blaza, Jak wierzysz? Sakramenty inicjacji chrześcijańskiej w dialogu katolicko-prawosławnym, WAM, Kraków 2005, s.380; por.
Papieska Rada do Spraw Jedności Chrześcijan, Pochodzenie Ducha Świętego w Tradycji greckiej i łacińskiej, nr 358, s. 161.
107
145
Marek Blaza SJ
146
Te ostatnie jednak mają częstokroć charakter modlitw niepublicznych, odmawianych przez kapłana. Co więcej, gdzieniegdzie można dopatrzeć się
pewnego przesadnego unikania chrystocentryzmu w liturgii bizantyjskiej.
Przykładem może być brak konsekwencji w odniesieniu do adresata w modlitwie trzeciej antyfony odmawianej przez kapłana podczas drugiej małej
ektenii na początku Eucharystii. Otóż sama modlitwa odmawiana cicho jest
skierowana do Syna, ale jej konkluzja, mająca już formę ekfonezy, adresowana jest do całej Trójcy.110
Z drugiej strony w tradycji prawosławnej pojawiają się też publiczne
modlitwy, których adresatem jest Syn Boży, np. hymn „Jednorodzony”.
Natomiast prawosławna wiara w Ducha Świętego, który przemawiał przez
proroków, podkreśla aktualność działalności Trzeciej Osoby Trójcy Świętej
w Kościele i sakramentach. W ten sposób Kościół staje się przedłużeniem
Pięćdziesiątnicy i prosi o dary Ducha w modlitwie epiklezy.
Podsumowując naszą refleksję na temat teologii Duch Świętego w prawosławiu, można by powiedzieć, że wiele jej cech charakterystycznych zebrał
w swoim wystąpieniu podczas zjazdu ekumenicznego w Uppsali w 1968 r.
metropolita Ignatios (Hasima) z Laodycei (Syria): „Bez Ducha Świętego Bóg
jest daleko, Chrystus pozostaje w przeszłości, Ewangelia pozostaje martwą
literą, Kościół jest organizacją, władza – dominacją, misja – propagandą,
liturgia – niczym więcej, jak tylko wspomnieniem, życie chrześcijańskie
– moralnością niewolnika. Ale w Duchu Świętym: kosmos jest zmartwychwstały i wzdycha w bólach rodzenia Królestwa, Zmartwychwstały Chrystus
jest tutaj, Ewangelia jest mocą życia, Kościół ukazuje życie Trójcy, władza
jest posługą wyzwalania, misja jest Pięćdziesiątnicą, liturgia – pamiątką
i zapowiedzią, ludzkie działanie jest przebóstwione”.111
The Theology of the Holy Spirit in the Orthodox Church
Summary
Generally there exists a widely spread assumption that the Holy Spirit plays an
important and significant role in the Orthodox Theology, especially when it is compared
with the pneumatology of the Western Christianity. That is why the aim of the article is
to find the most significant features that distinguish the theology of the Holy Spirit in
the Orthodox Church. The primary reference of this research is the study of the Holy
Zob. ‘Aνθολογιον των `ιερων ‘ακολουθιων του `ολου ‘ενιαυτου, t. 1, s. 294.
T. Marcinkowski, Duch Święty duszą Kościoła, http://mateusz.pl/mt/tm/tm-dsdk.htm, 10 V 2011.
110
111
Teologia Ducha Świętego w prawosławiu
Spirit enclosed in the Constantinopolitan Credo. The structure of this article is based on
this very Credo, firstly concentrating on the titles which the Orthodox Church uses to
define the Holy Spirit, moving on to the problem of the origin of the Holy Spirit which
still seems to be the matter in dispute between the Latin West and the Byzantine East.
A following reflection presents the Holy Spirit in the context of the whole Holy Trinity,
concluding with the presentation of the Orthodox understanding of the acting of the Holy
Spirit in Church. As a result of the reflection of the article it can be said that the theology
of the Holy Spirit in the Orthodox Church is of a great importance as it is supported by
the whole of the legacy of the Fathers of the Orthodox Church. As to the origin of the
Holy Spirit, there still exists in the East a polemic tone despite attempts of rapprochement
from the Catholic Church. What is more the Orthodox theology is distancing itself from
christocentrism and emphasizes the act of the Holy Spirit in Church, being a prolongation
of Pentecost.
147
Marek Blaza SJ
148
Osoba Jezusa i jego nauczanie w ujęciu Craiga S. Keenera
StBob 3 (2011) s. 149-167
Osoba Jezusa i Jego nauczanie w ujęciu
Craiga S. Keenera.
W kręgu poszukiwań Jezusa historycznego
DARIUSZ GARDOCKI SJ
Collegium Bobolanum, Papieski Wydział Teologiczny w Warszawie
Warszawa
Pytanie o to, kim był Jezus z Nazaretu, stale powraca w historii. Stanowi
przedmiot zainteresowania nie tylko ludzi wierzących, lecz także egzegetów
i historyków. Ci ostatni, opierając się na stosowanej przez siebie metodzie
historycznej, próbują dotrzeć do osoby Jezusa z Nazaretu, nauki przez Niego
głoszonej oraz tego, za kogo On sam siebie uważał. Poszukiwania te zostały
zainicjowane w pewnym sensie już przez reformację, która uczyniła z powrotu
do Pisma Świętego jeden ze swoich zasadniczych postulatów. Od tego czasu
poszukiwania Jezusa historycznego przybierały różne formy, począwszy
od XVIII-wiecznego nurtu Leben-Jesu-Forschung, przez Formgeschite po
Trzecie poszukiwanie (Third Quest).1 Mimo różnic istniejących między tymi
nurtami, które dotyczą wniosków formułowanych przez ich głównych przedstawicieli na temat tożsamości Jezusa i Jego nauki, łączy je wspólny cel. Jest
nim próba dotarcia do Jezusa z Nazaretu, który żył w I w. w Palestynie.
Jednym z uczonych, który podejmuje tę kwestię w swojej pracy badawczej jest Craig S. Keener, profesor Nowego Testamentu na Uniwersytecie w Pensylwanii, ekspert od wczesnożydowskiego i grecko-rzymskiego
kontekstu wczesnego chrześcijaństwa. Poświęcił jej między innymi książkę
zatytułowaną Historyczny Jezus Ewangelii.2 Celem, jaki stawia przed sobą
Więcej na temat poszczególnych etapów poszukiwania Jezusa historycznego i ich charakterystyki zob. J. Kulisz, Czasy nowożytne wyzwaniem dla
chrześcijaństwa, Bobolanum, Warszawa 2001, s. 77-127; H. Seweryniak,
Tajemnica Jezusa, Biblioteka „Więzi”, Warszawa 2001, s. 22-75.
2
Wśród innych ważnych prac S. Keenera poświęconych omawianej problematyce należy wymienić następujące książki: The Gospel of Matthew:
A Socio-Rhetorical Commentary; The Gospel of John: A Commentary; „Luke-Acts and Historical Jesus.
1
149
Dariusz Gardocki SJ
150
amerykański egzegeta, jest udzielenie odpowiedzi na pytanie, co można,
opierając się na analizie krytycznej dostępnych nam źródeł historycznych,
powiedzieć o Jezusie, Jego nauce oraz stwierdzić, za kogo siebie uważał.
Dlatego punktem wyjścia jego poszukiwań jest określenie tego, jakie źródła
historyczne pozwalają nam dzisiaj w sposób możliwie najpełniejszy dotrzeć
do Jezusa z Nazaretu i przekazują najbardziej wiarygodne informacje na Jego
temat. Jest nim także umiejscowienie osoby Jezusa w kontekście historyczno-społeczno-religijnym właściwym dla czasu Jego działalności, ponieważ
pozwala on poznać i zrozumieć naukę Jezusa oraz to, co przekazał On na
swój temat.
Kontekstem tym, jak wykazuje Keener, jest kontekst żydowski, ściśle
mówiąc środowisko palestyńskich Żydów, co przyjmowane jest dzisiaj przez
większość współczesnych badaczy (zwłaszcza reprezentujących nurt Third
Quest), takich jak G. Theissen czy G. Vermes, którzy w swojej pracy badawczej poświęconej Jezusowi koncentrują się na Jego „żydowskości”.3 Swoją
argumentację Keener opiera po pierwsze na tym, że skoro Jezus był Żydem
galilejskim, to żydowskie źródła palestyńskie dostarczają materiału, który
jest najbliższy Jego osobie pod względem kontekstu kulturowo-społecznego.
Po drugie, na istnieniu podobieństw między niektórymi powiedzeniami
Jezusa a powiedzeniami rabinów, o których mówią źródła pochodzenia żydowskiego. Dotyczy to zwłaszcza powiedzeń typu mądrościowego, chociaż
wszystkie źródła rabinackie w formie pisanej są późniejsze w stosunku do
czasu, w którym żył Jezus .4
Inną równie ważną kwestią, która w sposób decydujący wpływa na
podejście do Jezusa i rekonstrukcję Jego obrazu historycznego, jest kwestia
dotycząca określenia, które z dostępnych nam źródeł historycznych dostarczają najbardziej pewnych informacji na Jego temat. Czy są nimi Ewangelie
kanoniczne, czy też apokryfy? Sam Keener opowiada się za Ewangeliami
kanonicznymi. Odrzuca natomiast uznanie apokryfów za wiarygodne źródła
historyczne na temat Jezusa ze względu na to, że są ona pismami znacznie
późniejszymi aniżeli Ewangelie. Pochodzą one bowiem z II lub III w. i nie
oddają wczesnej żydowskiej tradycji palestyńskiej właściwej czasom Jezusa. Brakuje w nich szczegółów z życia Jezusa, stanowią także inny gatunek
literacki niż Ewangelie kanoniczne. Amerykański egzegeta ustosunkowuje
się także krytycznie do tych naukowców, którzy w swojej pracy badawczej
Por. G. Veremes, Twarze Jezusa, Homini, Kraków 2008, s. 279; G. Theissen, Der historische Jesus, Vandenhoeck&Ruprecht, Göttingen 1996,
s. 494.
4
Por. C. S. Keener, The historical Jesus of the Gospels, William B. Edermans
Publishing Company Grand Rapids, Michigan/Cambridge, U.K. 2009,
s. XXXV-XXXVI.
3
Osoba Jezusa i jego nauczanie w ujęciu Craiga S. Keenera
poświęconej Jezusowi historycznemu wykorzystują jako materiał źródłowy
pisma nie- żydowskie. Są to pisma, które uwzględniają wyłącznie kontekst
grecko-rzymski. Są one właściwe, jak wykazuje Keener, do zrozumienia pism
chrześcijańskich adresowanych do pogan. Nie są natomiast właściwe do zrozumienia osoby Jezusa i Jego nauczania, ponieważ odzwierciedlają odmienny
kontekst historyczno-kulturowy aniżeli ten, w którym żył Jezus.5
Przedstawimy więc argumenty, jakie, zdaniem amerykańskiego egzegety, przemawiają na korzyść uznania Ewangelii kanonicznych za najlepsze
źródła historyczne dostarczające wiarygodnej wiedzy o Jezusie z Nazaretu.
Zostanie też wyjaśnione, na czym polega naukowość badań historycznych.
Omówimy także założenia metodologiczne stosowane przez naukowców,
w tym i przez Keenera, w ich pracy badawczej poświęconej poszukiwaniu
Jezusa historycznego. Przedstawimy wreszcie, co można powiedzieć na temat życia oraz istoty nauki głoszonej przez Jezusa, opierając się na analizie
krytycznej Ewangelii kanonicznych. Udzielona też zostanie odpowiedź na
pytanie o to, za kogo uważał siebie Jezus.
1. Ewangelie jako źródła historyczne
Zostało powiedziane, że Pisma Nowego Testamentu, zwłaszcza zaś
Ewangelie kanoniczne są, według Keenera, najlepszym i jedynym źródłem
historycznym dostarczającym najbardziej wiarygodnych i pewnych informacji
na temat osoby Jezusa. Co więcej, źródłem, w którym zostały zachowane
w dużej mierze słowa pochodzące od samego Jezusa, wbrew temu, co sugerują
niektórzy współcześni badacze, którzy, jak np. Vermes, twierdzą, że „żadna
Ewangelia kanoniczna nie sięga bezpośrednio do Jezusa”.6
Amerykański egzegeta wymienia następujące argumenty, które przemawiają za tym, by uznać Pisma Nowego Testamentu, zwłaszcza zaś Ewangelie
synoptyczne, za autentyczne źródła historyczne, przekazujące wiarygodne
informacje o Jezusie i Jego nauce. Po pierwsze, pisma te pochodzą sprzed 70
r., co dotyczy zasadniczo Pawła, „Q” i Marka. Należą one zatem do źródeł
spisanych przez pierwszą generację chrześcijan przynależących do ruchu
Jezusa. Po drugie, w Ewangeliach kanonicznych, przede wszystkim zaś
w Ewangeliach synoptycznych, można odnaleźć wiele elementów charakterystycznych dla środowiska palestyńsko-żydowskiego, w jakim żył Jezus.
Po trzecie, w centrum zainteresowania tych pism znajduje się osoba Jezusa,
o której opowiadają. Zasadniczym celem tych pism było zachowanie i przekazanie informacji o Jezusie na drodze odwołania się do najlepszych tradycji historycznych, do których autorzy Ewangelii mieli dostęp. Po czwarte,
większość naukowców uważa omawiane źródła za najlepiej udokumento Por. tamże, s. XXXVI-XXXVII.
G. Vermes, Autentyczna Ewangelia Jezusa, Homini, Kraków 2009, s. 14.
5
6
151
Dariusz Gardocki SJ
152
waną starożytną biografię, która podobnie do innych starożytnych biografii,
oparta jest na informacjach historycznych. Przykładem tego jest Ewangelia
św. Łukasza i Dzieje Apostolskie napisane przez tego samego autora.7 Podczas
gdy Ewangelia Łukasza reprezentuje rodzaj biografii, to Dzieje Apostolskie
są pracą o charakterze historycznym. Jeśli natomiast dzieła te są postrzegane
i odczytywane razem, za czym przemawia ich narracyjna jedność, stanowią
wówczas rodzaj pism określanych mianem historiografii. W ten sposób
biografia Jezusa, o której mówi Ewangelia Łukasza, zostaje wkomponowana w szersze ramy historyczne, których dostarczają Dzieje Apostolskie.
Po piąte, można i należy założyć, że autorzy Ewangelii mieli pewne krytyczne narzędzia, dzięki którym byli w stanie ocenić materiał im przekazany,
jak i dysponowali dostępem do znacznie większej liczby informacji aniżeli
współcześni historycy. Po szóste, analiza starożytnej historiografii, do której
niewątpliwie należą Ewangelie, wykazuje, że starożytni autorzy piszący
o historii interesowali się nią i wiernie przekazywali informacje na temat
wydarzeń historycznych, przy czym przekaz ten często dostosowywali do
poziomu swoich odbiorców. Gdy adresatami tego przekazu były np. elity,
przybierał on formę retoryki. W przypadku zaś, gdy jego odbiorcami byli
ludzie niewykształceni, przedstawiany był on w formie zabawnych opowiadań. Po siódme, uczniowie Jezusa, podobnie do uczniów innych nauczyli
tego czasu, byli zainteresowani zachowaniem i przekazaniem informacji
pochodzących od swego Mistrza. W tym miejscu wypada zauważyć, że
naukowcy podchodzą, zdaniem Keenera, bardziej sceptycznie do informacji
przekazanych w Ewangeliach aniżeli do informacji pochodzących z innych
źródeł klasycznych tego okresu. Po ósme, pisarze wywodzący się z obszaru
Morza Śródziemnego korzystali w swojej pracy z informacji pochodzących
od bezpośrednich świadków bądź też od osób, które pamiętały konkretne
wydarzenia. Dlatego liczył się dla nich przekaz ustny, w stosunku do którego świadectwa spisane miały wartość drugorzędną. Dotyczyło to zwłaszcza
kultury greckiej. Inaczej sprawa ta przedstawiała się w kręgach rabinicznych, dla których najważniejsze były świadectwa spisane. Na tej podstawie
można powiedzieć, że zanim pojawiły się Ewangelie w formie spisanej,
istniał już przekaz ustny, którego najważniejszym źródłem byli uczniowie
Jezusa. Uczniowie ci, podobnie do innych uczniów tego czasu, jak wykazuje
to analiza porównawcza, zachowali istotę nauczania swojego Mistrza oraz
najważniejsze fakty z Jego życia i działalności.8
Jednym z badaczy, który kwestionuje powszechnie przyjmowaną przez
egzegetów opinię o autorstwie trzeciej Ewangelii i Dziejów Apostolskich
jako napisanych przez Łukasza, jest Vermes. Więcej na ten temat zob.
G. Vermes, Twarze Jezusa, s. 152-153.
8
Por. C. S. Keener, The historical Jesus, s. 71-138.
7
Osoba Jezusa i jego nauczanie w ujęciu Craiga S. Keenera
Przedstawione argumenty przemawiają na korzyść uznania Ewangelii
kanonicznych, zwłaszcza zaś Ewangelii synoptycznych, za najlepsze, a zarazem za autentyczne źródło, które pozwala na rekonstrukcję obrazu Jezusa
historycznego. Zanim jednak przejdziemy do analizy tych źródeł i wydobycia z nich tego, co mówią one, zdaniem Keenera, o Jezusie, trzeba jeszcze
powiedzieć o założeniach przyjmowanych przez naukowców, w tym także
przez amerykańskiego egzegetę, w prowadzonej przez nich pracy badawczej
poświęconej poszukiwaniu Jezusa historycznego. Założenia te wpływają
bowiem zarówno na sposób podejścia uczonych do przekazanego materiału
i jego selekcji, jak i na formułowane przez nich wnioski dotyczące tego, co
można uznać w tym materiale za historyczne.
2. Założenia metodologiczne
Na początku wypada zauważyć, że badania historyczne dostarczają
zaledwie pewnego minimum na temat tego, co można powiedzieć o Jezusie
historycznym. Dlatego to, co może być poznane i powiedziane na temat
Jezusa za pomocą metod historycznych, co dotyczy zresztą także i innych
osób żyjących w odległych czasach, jest jedynie słabym odbiciem i „cieniem tego, w jaki sposób Jego osoba mogła być doświadczana przez tych,
którzy znali Go osobiście”.9 Trzeba ponadto pamiętać, że poszukiwania historyczne są uważane za naukowe ze względu na stosowaną w nich metodę
historyczną, a nie z powodu wniosków, do jakich za jej pomocą dochodzą
poszczególni historycy. Nie dają one bowiem pewności, lecz dostarczają
jedynie prawdopodobieństwa.10 Niemałą rolę w prowadzonych badaniach
historycznych odgrywa także osobiste nastawienie historyka.11 Przykładem
tego jest kwestia interpretacji cudów Jezusa czy też Jego zmartwychwstania. Historyk, który z góry przyjmuje założenie na temat niemożliwości
tego, by Bóg mógł działać czy też interweniować osobiście w historii
Tamże, s. XXXIV.
�������������������������������������������������������������������
Podobny pogląd wyraża J. Neusner. Zauważa on, że historycy zastanawiając się nad tym, co naprawdę zrobił i powiedział Jezus, poruszają się
na gruncie koncepcji historycznych i konstruują wyłącznie hipotetyczny
obraz Jezusa i Jego nauki; por. J. Neusner, Rabin rozmawia z Jezusem, Wydawnictwo „M”, Kraków 2010, s. 25, 92-93; zob. także J. Ratzinger-Benedykt XVI, Jezus z Nazaretu. Od wjazdu do Jerozolimy do Zmartwychwstania,
t. 2, Jedność, Kielce 2011, s. 116.
11
��������������������������������������������������������������������
„Kiedy tylko historyk zaczyna interpretować, a nawet rozeznawać fakty, pracuje w uzależnieniu od wyznawanych przez siebie koncepcji dotyczących życia, świata, człowieka, a także Boga. A więc jest on zawsze
w pewnym sensie »stronniczy«”; B. Sesboüe, Jezus Chrystus na obraz ludzi. Krótki przegląd przedstawień Jezusa na przestrzeni historii, Wydawnictwo „M”, Kraków 2006, s. 92.
9
10
153
Dariusz Gardocki SJ
154
i w świecie, podchodzi do tych zagadnień sceptycznie lub też wyklucza je jako
nieprawdopodobne z punktu widzenia historycznego. Uznaje je za pobożne
legendy, które nie mają nic wspólnego z rzeczywistością. Przyjmowane przez
badaczy założenia wpływają na umiejscowienie osoby Jezusa w konkretnym
kontekście historyczno-kulturowym oraz na sposób, w jaki ujmowane jest
przez nich Jego nauczanie i działalność. I tak, ci którzy umiejscawiają osobę Jezusa w kontekście pogańskim i nie ujmują Jego nauki z perspektywy
eschatologicznej, jak czyni to m.in. M. J. Borg, przedstawiają Jezusa jako
cynika – nauczyciela mądrości.12 Ci zaś, którzy umiejscawiają osobę Jezusa
w kontekście żydowskim, widzą w Nim, jak np. E. P. Sanders czy G. Vermes,
eschatologicznego proroka lub charyzmatyka, pozostającego całkowicie
w obrębie judaizmu i poszukującego jego odnowy.13 W końcu, istotnym założeniem jest to, czy rekonstrukcja obrazu Jezusa historycznego opiera się na
minimalistycznych czy też maksymalistycznych kryteriach historycznych, lub
też na ujęciu pośrednim. Innymi słowy, czy odwołuje się ona wyłącznie do
tego, co można przyjąć za najpewniejszą oczywistość, czy też przyjmuje się
za oczywistość wszystko, co tylko jest możliwe do przyjęcia. Czy w końcu
poszukuje się jedynie tego, co jest najbardziej prawdopodobne z punktu
widzenia historycznego.14
Sam Keener opowiada się i stosuje w swojej pracy badawczej poświęconej osobie Jezusa i Jego nauczaniu metodę pośrednią, za pomocą której
chce dojść do tego, co, opierając się na analizie źródeł, jakimi są dla niego
Ewangelie synoptyczne, można powiedzieć z dużym prawdopodobieństwem
na temat istoty życia, nauki i działalności Jezusa. W analizie tej podstawowe
znaczenie a zarazem pierwszeństwo przyznaje takim źródłom, jak wspomnianym już Ewangeliom synoptycznym, zwłaszcza Ewangelii Marka, oraz
Józefowi Flawiuszowi i pismom z Qumran. Zalicza do nich także źródło „Q”,
które, jak zaznacza, może być zrekonstruowane jedynie na podstawie Ewangelii kanonicznych. Drugorzędne natomiast znaczenie przyznaje pismom
Por. M. J. Borg, Conflikt, Holiness and Politics in the Teachings of Jesus.
Studies in the Bible and Early Christianity, The Edwin Mellen Press, New
York 1984, s. 198, 234-238; tenże, The Spirit-Filled Experience of Jesus,
w: D. James, G. Dunn, S. McKnight, The historical Jesus in Recent Research, Eisenbrauns, Winona Lake 2005, s. 39-56. Innym badaczem, który
porównuje Jezusa z filozofami greckimi, przede wszystkim zaś z cynikami,
jest Crossan; por. J. D. Crossan, Historyczny Jezus. Kim był i czego nauczał,
Książka i Wiedza, Warszawa 1996, s. 442-443.
13
Por. E. P. Sanders, Jesus and Judaism, Fortress, Philadelphia 1985, s. 172,
238-240; G. Vermes, Autentyczna Ewangelia Jezusa, s. 436.
14
Por. C. S. Keener, The historical Jesus, s. 163-164.
12
Osoba Jezusa i jego nauczanie w ujęciu Craiga S. Keenera
późniejszym i niezależnym od źródeł chrześcijańskich, do których zalicza
m.in. literaturę rabiniczną.15
Przeprowadzona przez Keenera analiza dotyczy najbardziej fundamentalnych tematów obecnych w nauczaniu Jezusa, jak i najważniejszych
wydarzeń z Jego życia, o których opowiadają Ewangelie synoptyczne.
Posługuje się w niej następującymi kryteriami: różnicy, zgodności, zakłopotania i wielokrotnego poświadczenia. Pierwsze z wymienionych kryteriów
pozwala na dotarcie i odkrycie oryginalności oraz niepowtarzalności Jezusa i Jego nauczania. W jego świetle zostają uznane za autentyczne słowa
i czyny Jezusa, które różnią się zarówno od ówczesnych idei judaistycznych,
jak i od przepowiadania pierwotnego Kościoła. Przy czym kryterium to jest
stosowane przez Keenera w sposób umiarkowany, tzn. uwzględniający zarówno nowość, jak i podobieństwa, jakie występują między Jego nauczaniem
a nauczaniem judaizmu.16 Drugie z wymienionych kryteriów mówi z kolei
o tym, że autentycznymi słowami i czynami Jezusa są te, które współbrzmią
z kontekstem historyczno-kulturowym Jego życia i działalności. Trzecie
natomiast z kryteriów uznaje za pochodzące od Jezusa te słowa i czyny,
które nie mogły zostać wymyślone przez pierwszą wspólnotę chrześcijan,
ponieważ dla samych chrześcijan były z różnych względów trudne do zaakceptowania. Ostatnie już kryterium uznaje za autentyczne słowa i fakty z życia
Jezusa, które zostały potwierdzone we wszystkich źródłach lub przynajmniej
w większości z nich.
3. Życie i nauczanie Jezusa
Zostały już przedstawione założenia metodologiczne i kryteria, jakimi
posługuje się Keener w swojej pracy badawczej, poświęconej analizie krytycznej dostępnych źródeł historycznych mówiących o Jezusie z Nazaretu,
jakimi są dla niego Ewangelie synoptyczne. Obecnie natomiast zostanie
pokazane to, co można, zdaniem amerykańskiego egzegety, powiedzieć na
temat życia i nauki głoszonej przez Jezusa.
W centrum przepowiadania i działalności Jezusa znajduje się królestwo
Boże. Dlatego analiza relacji Jezusa do królestwa Bożego jest tym, co pozwala
Por. tamże, s. 164.
�����������������������������������������������������������������������
W tym miejscu wypada zauważyć, że główni przedstawiciele nurtu określanego jako Third Quest tacy, jak E. P. Sanders, G. Theissen czy G. Vermes,
chociaż podobnie do Keenera odwołują się w swojej refleksji do żydowskiego kontekstu życia Jezusa, to jednak zdecydowanie odrzucają posługiwanie się w swoich analizach kryterium różnicy, zastępując je kryterium
historycznej dopuszczalności. W świetle tego kryterium może bowiem być
uznane za pochodzące od Jezusa tylko to, co jest możliwe i dopuszczalne
w kontekście kultury i religii żydowskiej. Więcej na ten temat zob. H. Seweryniak, dz. cyt., s. 179-182.
15
16
155
Dariusz Gardocki SJ
156
poznać nie tylko główne treści Jego nauczania, lecz także udzielić odpowiedzi na pytanie, kim był i za kogo uważał siebie Jezus. Najpierw trzeba się
przyjrzeć nauce i działalności Jezusa, za pomocą których przekazywał On
prawdę na temat swojej tożsamości.
Świadectwa Ewangeliczne przedstawiają Jezusa jako galilejskiego
Żyda, który dorastał w Nazarecie, następnie zaś przeniósł się do Kafarnaum.
Swoją publiczną działalność rozpoczął po przyjęciu chrztu od Jana Chrzciciela, którego działalność zmierzała do odnowienia Izraela. Jan przepowiadał
nadejście nie tylko sądu, lecz także Ducha oraz wysłannika Bożego, mesjasza
i proroka czasów ostatecznych, który przewyższać go będzie godnością.
Mówiąc o wylaniu Ducha Bożego, Jan Chrzciciel był świadomy, zdaniem
Keenera, że może tego dokonać tylko Bóg. Dlatego zapowiedź Jana dotycząca osoby, która ma przyjść i która będzie chrzciła Duchem Świętym,
odsłania jego świadomość na temat boskości osoby przez niego zapowiadanej. Przyjęcie przez Jezusa chrztu od Jana sugeruje z kolei to, że Jezus znał
i akceptował przepowiadanie Jana i że podobnie do niego wzywał Izrael do
skruchy i pokuty w obliczu nadchodzącego dnia sprawiedliwości. Dlatego
Jezus jest w pewnym sensie kontynuatorem misji Jana. Dotyczy to zarówno podjęcia przez Niego w swoim nauczaniu niektórych treści obecnych
w przepowiadania Jana, jak i przede wszystkim uczestnictwa w przeznaczeniu
Jana, jakim była śmierć męczeńska. Z drugiej zaś strony Jezus wprowadza
przedział czasowy między misją Jana i proroków a własną misją, w centrum
której umieszcza królestwo Boże. W ten sposób Jezus dokonuje konfrontacji
między tym, co mówiło Prawo i prorocy na temat przyjścia ery mesjańskiej,
a swoją działalnością. Konfrontacja ta pozwoliła Jezusowi na to, by widział
i pojmował siebie jako specjalnego objawiciela królestwa Bożego. Co więcej, jeśli Jezus kontynuował w pewnym sensie misję Jana i czynił większe
rzeczy od niego, to mógł postrzegać siebie jako większego od Jana, czemu
dał wyraz m.in. wówczas, kiedy mówił o tym, że najmniejszy w królestwie
Bożym jest większy niż Jan i prorocy ( por. Mt 11, 11).17
Jedną z zasadniczych cech przepowiadanego przez Jezusa królestwa
Bożego jest to, że przedstawiał je jako rzeczywistość zarówno teraźniejszą,
jak i przyszłą. Pierwszy z wymienionych wymiarów królestwa Bożego odnosi
się do jego obecności w historii, którą Jezus łączył bezpośrednio ze swoją
osobą. Wskazywał On jednocześnie na wymagania, jakie przychodzące
królestwo stawia przed ludźmi, zwłaszcza zaś przed Jego uczniami. Jednym
z zasadniczych wymagań było naśladowanie Go w służbie na rzecz królestwa
Bożego, co zakładało postawienie na pierwszym miejscu osoby Jezusa oraz
podporządkowanie się i pełnienie woli Bożej. Innym z wymagań, jakie Jezus
stawiał przed ludźmi i ujmował je w perspektywie przychodzącego królestwa,
Por. C. S. Keener, The historical Jesus, s. 163-178.
17
Osoba Jezusa i jego nauczanie w ujęciu Craiga S. Keenera
była relatywizacja więzów rodzinnych, wyrzeczenie się wszelkich dóbr oraz
gotowość do podporządkowania i oddania swojego życia w służbie królestwa
Bożego. Wymagania te można zrozumieć, zdaniem Keenera, wyłącznie
w świetle nauki Jezusa na temat królestwa Bożego jako rzeczywistości,
która zmienia punkt widzenia i dokonuje odwrócenia aktualnie panującego
porządku na rzecz porządku eschatologicznego, o czym mówił także Stary
Testament i co było szeroko oczekiwane przez Żydów. Istota tego odwrócenia
polegała na wywyższeniu ludzi pokornych, a uniżeniu możnych i władców.
Konkretnym tego przykładem było uczynienie przez Jezusa z ubogich,
grzeszników i osób pozostających na marginesie życia społeczno-religijnego uprzywilejowanych adresatów królestwa Bożego oraz tych, których
w pierwszej kolejności dotyczyła obietnica wejścia do niego. Jest nim także
wspomniana relatywizacja obowiązków wobec rodziców na rzecz królestwa
Bożego i osoby go przepowiadającej. Większość z tych wymagań pokazuje, że
Jezus widział siebie i swoją działalność jako przekraczającą zwykłego mędrca
czy uzdrowiciela. Co więcej, Jezus, wskazując na potrzebę naśladowania Go,
jako wymogu stawianego przez przychodzące królestwo, odsłaniał prawdę
o tym, że dla Niego „naśladowanie Boga włączało i zakładało jednocześnie
naśladowanie Jego samego”.18 Tego typu wymagania były łączone w judaizmie „z oczekiwaniami na nowego Mojżesza czy też innego profetycznego
przywódcę eschatologicznego”.19
Omawiane odwrócenie porządku, jakie wprowadza przychodzące królestwo Boże, widoczne jest również w stosunku Jezusa do szabatu i świątyni
jerozolimskiej. Jezus, jak wykazuje to Keener, nie odrzucał szabatu, lecz
rozumiał go w sposób odmienny od współczesnych Mu Żydów. To bowiem,
co przez nich było uważne za znak lojalności wobec przymierza, jak np. zachowywanie przepisów szabatowych, obrzezanie, świątynia czy też czystość
kultyczna, przez Jezusa nie było traktowane jako dowody świadczący o lojalności w stosunku do przymierza. Dlatego Jego postawa wobec grzeszników,
przebywanie i zasiadanie z nimi przy jednym stole były odbierane przez Żydów jako odrzucanie przez Jezusa tego, co dla nich stanowiło znak lojalności
względem przymierza. Co więcej, było rozumiane jako łamanie przez Niego
świętości.20 Postawy te były natomiast zgodne z logiką przepowiadania Jezusa,
którego istota polegała na przeniesieniu wspomnianych znaków lojalności
na poziom wewnętrzny, rozumiany przez Niego jako wewnętrzne prawo,
tj. prawo serca, co odpowiadało nauczaniu proroków, takich jak Jeremiasz
czy Ezechiel.21 Wyrazem tego był także sformułowany przez Jezusa nakaz
miłości nieprzyjaciół, który wydawał się wyzwaniem rzuconym przez Niego
20
21
18
19
Tamże, s. 208.
Tamże.
Por. tamże, s. 210-212.
Por. tamże, s. 227-228.
157
Dariusz Gardocki SJ
158
nacjonalizmowi zakładanemu we wspomnianych dowodach lojalności wobec
przymierza. Z drugiej zaś strony Jezus w swoim nauczaniu pokazywał, że
w centrum Prawa znajduje się prawo miłości, którego konkretną realizacją
jest miłość Boga całym sercem i miłość bliźniego, jak siebie samego (por.
Mk 12, 29-31). Jezusowe skoncentrowanie etyki wokół jednego tematu, jakim
była miłość, zostało podjęte przez Jego uczniów, którzy z pierwszeństwa
miłości uczynili zasadę chrześcijaństwa i jego etyki, co świadczy o tym, że
„Jezus posiadał moralny autorytet pośród swoich naśladowców”22 i że nauka
ta pochodziła z Jego ust.
O odmiennej interpretacji szabatu świadczy również spór Jezusa
z faryzeuszami na temat jego istoty i tego, co można owego dnia czynić,
a czego nie wolno. W sporze tym Jezus pokazuje, że Bóg oczekuje praktycznej weryfikacji twierdzeń zawartych w Prawie. Z drugiej zaś strony to,
że królestwo „wymaga innych priorytetów aniżeli tych, które były za takie
uważane przez ludzi współczesnych Jezusowi”.23 Co więcej, że „pewne
aspekty zachowywania szabatu mogą być zawieszone w obliczu zbliżania się
rozstrzygającej godziny”.24 Z kolei w uzdrowieniach dokonywanych przez
Jezusa w dzień szabatu, jak chociażby w przypadku uzdrowienia człowieka z uschłą ręką, odsłaniał prawdę o tym, że działa w nich sam Bóg (por.
Mk 3, 1-5). W wielu przypadkach Jezus dotykał nie tylko chorych, by ich
uleczyć, lecz także umarłych, by przywrócić im życie (por. Mk 5, 35-42).
Tego typu postępowanie oceniane było jako niedozwolone w świetle tradycji żydowskiej ze względu na to, że czyniło człowieka nieczystym, i było
rozumiane jako łamanie świętości. Tymczasem Jezus mógł postępować
w ten sposób, tzn. wchodzić w kontakt z ludźmi nieczystymi, ponieważ Jego
czystość była „zaraźliwa” i im przekazywana.25 Innymi słowy, Jezus przez
tego rodzaju kontakty czynił ludzi nieczystych czystymi. Przy czym sam
nie stawał się przez to nieczysty.
Jezus nie odrzucał zatem Prawa, które nakazywało przestrzegania
czystości kultycznej, lecz wskazywał na to, co stanowi samą jego istotę,
a mianowicie czystość serca. Sam z resztą odwoływał się do Prawa, przy
czym nauczał i przypominał o tym, że w jego centrum znajduje się miłość
Boga i człowieka. Nie krytykował faryzeuszy za to, czego nauczali, lecz za
24
25
22
23
Tamże, s. 216.
Tamże, s. 235.
Tamże.
Por. tamże, s. 212; zob. też T. Holmén, A contagious purity: Jesus’ inverse
strategy for eschatological cleanliness, w: J. H. Charlesworth, P. Pokorný
(red.), Jesus Research: an international perspective. The first PrincetonPrague Symposium on Jesus research, Prague 2005, William B. Endermans
Publishing Company, Grand Rapids, Michigan/Cambridge, U. K. 2009,
s. 209-216.
Osoba Jezusa i jego nauczanie w ujęciu Craiga S. Keenera
to, że nauki tej nie wcielali w życie. Przepowiadał także sąd nad świątynią,
podobnie jak czynił to prorok Jeremiasz, i oczekiwał nowej, oczyszczonej
i duchowej świątyni, zbudowanej na Nim samym.26 Zapowiedź ta, zdaniem
Keenera, jest z pewnością wcześniejsza aniżeli Ewangelie.
Wybrał w końcu dwunastu apostołów. W wyborze tym wzorował się
najprawdopodobniej na prorockim modelu powołania (por. 1 Kr 19, 19-21),
który, jak pokazuje analiza porównawcza, odgrywał minimalną rolę i znaczenie w tekstach rabinackich.27 Ustanowił ich „rybakami ludzi”, przez co
sam określił misję i zasadniczy cel odnowicielskiego ruchu zainicjowanego
przez siebie. Było nim kontynuowanie misji Jezusa, wzywanie Izraela do
pokuty i przyprowadzenie zagubionych owiec do domu Izraela. Wybranych
przez siebie apostołów postrzegał jako reprezentantów sprawiedliwej cząstki
eschatologicznego ludu Bożego i symbol dwunastu plemion Izraela. Obiecał
im szczególną rolę w swoim królestwie. Spośród nich wybrał Piotra na ich
przywódcę i nazwał go skałą.28
W czasie swojej działalności Jezus dokonał wielu cudów, uzdrowień
i egzorcyzmów, które traktował jako znaki potwierdzające obecność królestwa Bożego oraz znaki dobroci i przychylności świadczące o nadejściu
porządku eschatologicznego. Mówił o swojej szczególnej więzi z Bogiem,
którego nazywał Ojcem. Wyrazem tej więzi było całkowite zaufanie, podporządkowanie i posłuszeństwo Jezusa wobec Boga i Jego woli. Był w końcu
świadomy czekającej Go śmierci męczeńskiej i prawdopodobnie pojmował
ją jako część swojej misji, czego potwierdzeniem są m.in. przytoczone
przez Niego przypowieści, jak przypowieść o przewrotnych rolnikach (por.
Mk 12, 1-12), w której porównuje siebie do syna właściciela winnicy oraz
do kamienia odrzuconego przez budujących, który „stał się głowicą węgła”
(Mk 12, 10).29 Świadczą o tym także inne fakty. Po pierwsze to, że zapowiedzi Jezusa na temat czekającej Go śmierci oddają zarówno specyfikę
Jego powiedzeń, jak i wczesno- aramejską konstrukcję językową. Po drugie
to, że Jezus podzielał żydowskie przekonanie na temat tego, że cierpienie
poprzedza przychodzące królestwo Boże, jak i to, że śmierć męczeńska jest
przeznaczeniem i końcem życia większości proroków. Po trzecie, że wszedł On
w otwarty konflikt z ówczesnymi autorytetami Izraela, co jest poświadczone
Por. C. S. Keener, The historical Jesus, s. 245-246. Opinię tę podziela także
m. in. T. Holmén; zob. T. Holmén, dz. cyt., s. 223-225.
27
Por. C. S. Keener, The historical Jesus, s. 184.
28
Por. tamże, s. 245-249.
29
������������������������������������������������������������������������
Podobną opinię wyraża R. Hoppe, którego zdaniem, Jezus interpretuje swoją śmierć w kontekście przychodzącego królestwa oraz łączy jego nadejście
i przyszłe ustanowienie ze swoją śmiercią; por. R. Hoppe, How did Jesus
understand his death? The parables in eschatological prospect, w: J. H.
Charlesworth, P. Pokorný (red.), dz. cyt., s. 158-169.
26
159
Dariusz Gardocki SJ
160
we wszystkich Ewangeliach. Po czwarte, ostatnia podróż, jaką Jezus odbył,
była podróżą do Jerozolimy, gdzie oczekiwał śmierci męczeńskiej, którą postrzegał jako boską konieczność ze względu na to, że Izrael nie nawrócił się
jeszcze w sposób wystarczający, tzn. zamierzony przez Boga.30 Po piąte, Ostatnia Wieczerza, w czasie której sam nadał interpretację symboliczną czekającym
Go wydarzeniom oraz zapowiedział udział uczniów w Jego przeznaczeniu,
jakim miał być udział uczniów w kielichu Jego męki. To, że Jezus mógł rzadko
mówić o swojej śmierci zwłaszcza publicznie, może tłumaczyć fakt, iż koncentrował się On przede wszystkim na przepowiadaniu królestwa Bożego, a nie na
swojej osobie. Mógł wreszcie oczekiwać na powstanie z martwych, ponieważ
w swoim nauczaniu zakładał istnienie okresu przejściowego, w którym po Jego
śmierci miała nadal istnieć powołana przez Niego wspólna apostołów.31
Tym natomiast, co doprowadziło Jezusa do skazania na śmierć krzyżową, była Jego działalność, która mogła być interpretowana przez niektórych
Żydów w sposób polityczny, przez innych z kolei jako konfrontacja Jezusa
z elitą jerozolimską. Przyczyn śmierci Jezusa należy, zdaniem Keenera, poszukiwać głównie w zachowaniu Jezusa w świątyni jerozolimskiej, które ściśle
łączy się z zapowiedzią wypowiedzianą przez Niego na temat jej zburzenia.
Zachowanie to trzeba traktować jako rodzaj działania symbolicznego, którym
Jezus dawał do zrozumienia, że postrzega swoją śmierć jako ofiarę, która
zastąpi kult świątynny, z drugiej zaś strony jako rodzaj protestu ze strony
Jezusa przeciwko wykluczaniu pogan z miejsc najbliższych miejscu świętemu. Postępowanie to było niewątpliwie wyzwaniem, jakie zostało rzucone
arystokracji jerozolimskiej, która kontrolowała system świątynny i czerpała
z niego zyski. Przytoczone fakty odsłaniają zasadnicze przyczyny skazania
Jezusa na śmierć, za którą odpowiedzialna jest lokalna elita jerozolimska,
potrzebująca jednak do tego akceptacji ze strony władz rzymskich. Dlatego
elity te oskarżyły Jezusa o to, że pretenduje do bycia „królem żydowskim”,
co zostało odebrane przez Rzymian jako zagrożenie dla majestatu i władzy
cesarza oraz stało się przyczyną skazania Go na śmierć.32 Obok wymienionych przyczyn, które doprowadziły do skazania Jezusa na śmierć, istnieją
także inne, jak proponowane przez Jezusa rozumienie szabatu, krytykowanie
przywódców religijnych Izraela za ich hipokryzję i nieczystość duchową,
odpuszczanie grzechów, przebywanie pośród grzeszników oraz dotykanie zarówno chorych, jak i umarłych, co czyniło z Jezusa, w oczach elit religijnych,
człowieka nieczystego. Przytoczone fakty, wraz z wieloma zapowiedziami,
pochodzącymi od samego Jezusa, w których daje On jasno do zrozumienia, że
oczekuje śmierci męczeńskiej, wskazują, że Jego śmierć nie była, jak sugeruje
to np. Vermes, dziełem przypadku i nieszczęśliwym zbiegiem okoliczności.
Por. tamże, s. 237.
Por. tamże, s. 287-291.
32
Por. tamże, s. 291-295.
30
31
Osoba Jezusa i jego nauczanie w ujęciu Craiga S. Keenera
Skutkiem uczynienia przez Jezusa niewłaściwej rzeczy, jaką było według
węgierskiego uczonego „wywołanie awantury w Świątyni Jerozolimskiej (…)
w niewłaściwym miejscu i w niewłaściwej porze”,33 tzn. „w czasie Paschy,
kiedy żydowska tradycja oczekiwała, że objawi się Mesjasz”.34 Egzekucji
Jezusa, jak wykazuje to amerykański egzegeta, dokonali żołnierze rzymscy
na rozkaz Piłata, przy czym stało się to możliwe przy współpracy elity jerozolimskiej, którą Jezus obraził swoim postępowaniem w świątyni.
W końcu, elementy i wydarzenia pasyjne, o których mówią Ewangelie,
wydają się, zdaniem Keenera, prawdopodobne i wiarygodne z punktu widzenia historycznego. Przemawia za tym to, że przekazują one informacje
niewygodne dla uczniów i pierwszej wspólnoty chrześcijan, takie jak zaparcie się Piotra i opuszczenie Jezusa przez pozostałych apostołów, zdrada
i pocałunek Judasza, który był jednym z uczniów wybranych przez Jezusa.
Czy w końcu okrzyk wydany przez Jezusa na krzyżu, który zdaje się sugerować opuszczenie Go przez Boga. Przemawia za tym ponadto fakt, że już
ok. 40 r. istniała w Jerozolimie i w Judei tradycja na temat męki Jezusa, która
jest wcześniejsza od opowiadania pasyjnego przytoczonego przez Marka.
Dlatego można suponować, że tam, gdzie Mateusz i Łukasz są zgodni co do
informacji czy pewnych faktów przez nich przekazanych, które zostały pominięte przez Marka, czy też tam, gdzie ich relacje różnią się od relacji Marka,
korzystali oni wówczas z tradycji uprzedniej do tradycji Markowej.35
Historia Jezusa nie kończy się jednak wraz z Jego śmiercią, ponieważ
Jezus zmartwychwstał, o czym zapewniają dostępne nam źródła nowotestamentowe. Keener, uwzględniając informacje zawarte w tych źródłach na
temat zmartwychwstania Jezusa, różni się od wielu historyków i uczonych
zajmujących się poszukiwaniem Jezusa historycznego, gdyż ich badania
i refleksja zazwyczaj kończy się na śmierci Jezusa. Dzieje się tak ze względu
na to, że uważają oni zmartwychwstanie Jezusa bądź za wymysł uczniów
i pierwszej wspólnoty chrześcijan, bądź też za rzeczywistość, której nie
da się zweryfikować z punktu widzenia historycznego36. Tymczasem, zdaniem amerykańskiego uczonego, w badaniach poświęconych osobie Jezusa
G. Vermes, Twarze Jezusa, s. 328.
Tamże.
35
Por. C. S. Keener, The historical Jesus, s. 306-309.
36
���������������������������������������������������������������������
Tego typu poglądy zostały sformułowane między innymi przez takich myślicieli, jak Strauss, Renan, Theissen czy Vermes; zob. D. F. Strauss, Das
Leben Jesu kritisch bearbaiter, Tübingen 1935; E. Renan, Żywot Jezusa,
G. Centnerszwer i Spółka, Warszawa 1907; G. Theissen, Cień Galilejczyka. Historyczna rozprawa o Jezusie w formie opowiadania, Ośrodek Wydawniczy „Augustyna”, Bielsko-Biała 1999; G. Vermes, Twarze Jezusa.
Szczegółowe omówienie poglądów Straussa i Renana można znaleźć m.in.
w B. Sesboüe, dz. cyt., s. 82-90, 136-140.
33
34
161
Dariusz Gardocki SJ
162
i analizie źródeł mówiących na Jego temat, nie można pominąć Jego zmartwychwstania. Dlatego celem, jaki stawia on przed sobą, jest ograniczenie
się do tych oczywistości, które z punktu widzenia historycznego wydają się
wiarygodne i pozwalają stwierdzić, że to, co na temat zmartwychwstania
Jezusa mówią świadectwa Nowego Testamentu, wydarzyło się naprawdę. Jest
nim także wyjaśnienie tego, w jaki sposób pierwsi świadkowie zrozumieli
istotę tego wydarzenia.37
Jednym z argumentów przemawiających za prawdziwością tego wydarzenia jest, według Keenera, po pierwsze to, że chrześcijanie mówią o nim od
początku i że wiara w zmartwychwstanie cielesne jest wiarą, która ma swój
początek w środowisku i w wierze Żydów palestyńskich, czego potwierdzeniem są źródła żydowskie takie jak 2 Księga Machabejska, Psalmy Salomona,
Księga Daniela i 1 Księga Henocha. Przy czym uczniowie Jezusa, przejmując starotestamentową ideę zmartwychwstania, dokonali jej reinterpretacji,
która była możliwa jedynie na bazie ich własnego doświadczenia. Istota
tej reinterpretacji polegała na przejściu od rozumienia zmartwychwstania
jako rzeczywistości powszechnej, kolektywnej i przyszłej, zapowiedzianej
na koniec czasów, co było właściwe dla idei starotestamentowej, do rozumienia go jako wydarzenia jednostkowego, indywidualnego i cielesnego,
które dokonało się w historii. Oznacza to, że wraz ze zmartwychwstaniem
Jezusa nadeszła już w pewnym sensie era eschatologiczna. Wskazuje także
na zmianę, jaka została wprowadzona przez uczniów Jezusa w stosunku do
żydowskich oczekiwań dotyczących zmartwychwstania.38
Po drugie – ruch zainicjowany przez Jezusa przetrwał, co byłoby niemożliwe bez wiary chrześcijan w zmartwychwstanie Jezusa oraz w to, On
żyje i jest nadal obecny pośród swoich uczniów. Co więcej, przetrwanie tego
ruchu było możliwe jedynie dzięki doświadczeniu przez uczniów tego, że
„osoba, którą widzieli powróciła do życia cielesnego”,39 a nie tylko doświadczyli jej na sposób wizji.
Po trzecie to, że sam Jezus podzielał wiarę żydowską w zmartwychwstanie eschatologiczne. Oczekiwał ponadto nie tylko swojej śmierci, lecz
także przypisywał sobie rolę w nadchodzącym królestwie i wierzył w to, że
Bóg Go usprawiedliwi. Jeśli zatem Jezus nawiązywał w swoim nauczaniu
do swego zmartwychwstania, to można i należy przyjąć, że uczniowie wierzyli, że zapowiedź ta spełniła się po Jego śmierci, kiedy ujrzeli Go jako
zmartwychwstałego.40
Po czwarte, świadkowie pojawień się Jezusa zmartwychwstałego twierdzą, że widzieli Go żywego (por. 1 Kor 15, 5-8) i dlatego przepowiadają to, co
39
40
37
38
Por. C. S. Keener, The historical Jesus, s. 330.
Por. tamże, s. 338- 339.
Tamże, s. 344.
Por. tamże, s. 341-346.
Osoba Jezusa i jego nauczanie w ujęciu Craiga S. Keenera
sami widzieli. Wizje te miały charakter cielesny (por. 1 Kor 15, 5-7), co nie
znajduje podobieństwa w palestyńskim środowisku żydowskim.41 Po piąte,
wizje te wyjaśniają i odpowiadają na pytanie, dlaczego grób Jezusa jest pusty.
I chociaż ten ostatni nie jest bezpośrednim dowodem na zmartwychwstanie
Jezusa, to jednak potwierdza cielesny charakter tego wydarzenia. Innymi słowy, że dotyczyło ono ciała Jezusa, które na mocy zmartwychwstania zostało
przeobrażone w ciało nieśmiertelne i chwalebne. Na temat pustego grobu
mówią wszystkie Ewangelie. I chociaż wersja Marka różni się od pozostałych Ewangelii, to jednak nie musi to stanowić dowodu na to, że pozostali
ewangeliści, jak utrzymuje to Vermes, próbowali udoskonalić „najmniej
wyrafinowaną i wygładzoną relację o zmartwychwstaniu”42 przedstawioną
przez Marka. Fakt ten może natomiast sugerować, że istniała wielość tradycji na temat pustego grobu i że niektóre z nich były najprawdopodobniej
wcześniejsze aniżeli tradycja Marka i że do nich odwoływali się pozostali
ewangeliści.43
Po szóste, zmartwychwstanie Jezusa poświadczone jest przez najwcześniejsze tradycje, w których mimo występowania między nimi pewnych
różnic, istnieje zgoda, co do zasadniczego schematu, w centrum którego
znajduje się prawda o zmartwychwstaniu Jezusa. Tradycje te wskazują na
istnienie materiału, który jest wcześniejszy w stosunku do tradycji zamieszczonej przez Marka (por. Mt 28, 6; Łk 24, 6; 1 Kor 15, 5-7). Po siódme,
świadectwa ewangeliczne mówią o kobietach, które jako pierwsze odkryły
pusty grób, jak również o wahaniach, wątpliwościach i trudnościach, jakie
napotkali apostołowie w przyjęciu i uwierzeniu w rzeczywistość zmartwychwstania Jezusa. Fakty te, analizowane w świetle stosowanego przez
egzegetów kryterium zakłopotania, przemawiają na korzyść uznania tego
wydarzenia za wiarygodne. Po ósme, dostępne źródła pokazują, że pierwsi
i najwcześniejsi świadkowie byli przekonani, że widzieli Jezusa żywego.
Dało początek nowemu zdefiniowaniu modeli mesjańskich istniejących
w Starym Testamencie w świetle osoby Jezusa i Jego zmartwychwstania.
Mogło ono także „dostarczyć późniejszemu ruchowi mesjanistycznemu
modelu, który był pomocny do zdefiniowania misji mesjańskiej w sposób,
jaki nie istniał przed Jezusem”.44
4. Tożsamość Jezusa
Przedstawiona nauka i działalność Jezusa, w centrum której znajduje
się królestwo Boże, ma zasadnicze znaczenie do zrozumienia tożsamości
Jezusa, ponieważ wydaje się On twierdzić, że królestwo to przybliżyło się,
43
44
41
42
Por. tamże, s. 343.
G. Vermes, Twarze Jezusa, s. 218.
Por. C. S. Keener, The historical Jesus, s. 340.
Tamże, s. 343.
163
Dariusz Gardocki SJ
164
a nawet jest obecne w Jego osobie. Potwierdzeniem tego są cuda i egzorcyzmy przez Niego dokonywane. Są nim także wymagania, jakie Jezus stawia
przed ludźmi, zwłaszcza zaś przed swoimi uczniami. Pokazują one, że Jezus
pojmował siebie jako kogoś znacznie większego aniżeli zwykły mędrzec,
nauczyciel, uzdrowiciel, a nawet prorok. Widział bowiem siebie jako proroka eschatologicznego przychodzącego królestwa. Świadczy o tym wybór
dwunastu apostołów, którym obiecał szczególne miejsce w eschatologicznym królestwie Bożym, co sugeruje, że sam postrzegał siebie jako kogoś
większego niż prorok. Co więcej, że przypisywał sobie rolę mesjańską.45
Do tej roli Jezus nawiązuje w swoim nauczaniu, kiedy mówi o sobie jako Synu
Człowieczym, który przyjdzie na końcu czasów jako sędzia eschatologiczny.
Za pomocą tego tytułu, który uważany jest przez większość egzegetów za
określenie pochodzące od samego Jezusa, definiuje On swoją tożsamość
i misję, która obejmuje zarówno Jego cierpienie, jak i wywyższenie. Przedstawia siebie jako Tego, który przekracza oczekiwania wiązane z ziemskim
mesjaszem, ponieważ przypisuje sobie funkcję eschatologiczną o wymiarze
kosmicznym. Utożsamia siebie z sędzią eschatologicznym oraz nazywa
siebie Panem szabatu, który ma władzę odpuszczania grzechów na ziemi
(por. Mk 2, 10).46 Za takim rozumieniem Jezusa i tego, że pochodzi ono od
Niego samego, przemawia, zdaniem Keenera, użyte w sposób pozytywny
kryterium różnicy.
Analiza nauczania Jezusa pokazuje ponadto, że Jezus przypisuje sobie
centralną rolę w planie Bożym. Co więcej, że „mówi w imieniu Boga”47
i działa jak Bóg oraz wymaga od człowieka tego, czego może wymagać
tylko Bóg.48 Świadczą o tym m.in. słowa Jezusa, w których daje do zrozumienia, że celem Jego działalności jest odnowienie moralne Izraela oraz
zgromadzenie ludu Bożego, które porównuje do ptaka zbierającego pisklęta
pod swoje skrzydła (por. Mt 23, 37). Porównanie to przywołuje funkcję,
jaka była w Starym Testamencie zarezerwowana wyłącznie dla Boga (por.
Wj 19, 4; Pwt 32, 11).
Zostało powiedziane, że Jezus przekracza oczekiwania Izraela, jakie
wiązał on z ziemskim mesjaszem. Nie oznacza to jednak, że Jezus nie uważał
siebie za Mesjasza, a jedynie to, że odcinał się od rozumienia mesjanizmu
o charakterze militarnym i politycznym. Świadczy o tym m.in. tzw. sekret
Por. tamże, s. 240-246.
Por. tamże, s. 197-202. Na ten temat zob. także, C. A. Evans, „Have you
not read..?” Jesu’s subversive interpretation of Scripture, w: J. H. Charlesworth, P. Pokorný (red.), dz. cyt., s. 191-192.
47
C. S. Keener, The historical Jesus, s. 257.
48
�����������������������������������������������������������������������
Pogląd ten jest podzielany nie tylko przez wielu egzegetów chrześcijańskich, lecz także niektórych myślicieli żydowskich; zob. J. Neusner, dz. cyt.,
s. 123, 139.
45
46
Osoba Jezusa i jego nauczanie w ujęciu Craiga S. Keenera
mesjański, który nie został wymyślony przez uczniów Jezusa, jak sugerował
to W. Wrede po to, by uczniowie i pierwsi chrześcijanie mogli wyjaśnić,
dlaczego pewne tradycje mówią o tym, że Jezus nie uważał siebie za Mesjasza, a nawet wyraźnie temu zaprzeczał.49 Pochodzi on natomiast, zdaniem
Keenera, od samego Jezusa, który, wymagając milczenia od swoich uczniów
na temat swojej tożsamości (por. Mk 8, 29-30), chciał najprawdopodobniej
zredukować presję przed niedojrzałą popularnością tłumów, widzących w Nim
Mesjasza, których oczekiwania nie miały nic wspólnego z Jego rozumieniem
mesjanizmu. Jezus, by uniknąć takiej popularności, kazał np. uczniom, „żeby
łódka była dla Niego stale gotowa w pogotowiu ze względu na tłum, aby
się na Niego nie tłoczyli” (Mk 3,9). Czy też to, że Jezus często modlił się na
osobności (por. Mk 1, 35), czy w końcu to, że zabierał swoich uczniów na
miejsce pustynne (por. Mk 6, 31-32; 7, 24). Z drugiej zaś strony, sekret ten pozwolił Jezusowi uniknąć większego niebezpieczeństwa niż popularność. Była
nim była groźba zbyt wczesnego aresztowania Jezusa i skazania na śmierć
przez autorytety religijne Izraela.50 Nie można wreszcie wykluczyć, a nawet
trzeba założyć, zdaniem amerykańskiego egzegety, to, że Jezus, podobnie do
innych nauczycieli tego czasu, nauczał i pouczał swoich uczniów prywatnie,
w tym także mówił im o tym, w jaki sposób rozumie swój mesjanizm. Jezus
nigdy jednak nie zaprzeczył ani też nie stwierdził, że nie jest Mesjaszem.
Świadczy o tym chociażby fakt, że pojęcie „mesjasz” używane w Ewangeliach ma znaczenie tytułu. Natomiast w listach Pawłowych adresowanych do
diaspory stosowane jest ono bardziej jako imię własne Jezusa aniżeli tytuł
chrystologiczny. Dlatego „wydaje się czymś nieprawdopodobnym, by pojęcie
»mesjasz« zostało wymyślone przez ewangelistów”.51
Ponadto, sam sposób, w jaki uczniowie pojmują Jezusa jako Mesjasza,
widziany od wewnątrz ówczesnego judaizmu, pokazuje, że rozumienie to jest
odmienne i nie pochodzi ani z dokumentów znalezionych w Qumran, ani też
z ówczesnych tekstów rabinicznych.52 Co więcej, sam Jezus dawał wyraźnie
do zrozumienia, że jest kimś więcej niż Mesjaszem, ponieważ przedstawiał
siebie jako kogoś większego niż Dawid i nazywał siebie „synem” a Boga
swoim „Ojcem”. Określenia „syn” i „Ojciec” pochodzą od samego Jezusa,
czego potwierdzeniem jest modlitwa Jezusa, w której zwracał się On do Boga
jako do Ojca, z którym łączy Go jedyna i synowska relacja.53 Wskazują na
to wczesne źródła chrześcijańskie, w których istnieje konsensus na temat
Por. W. Wrede, The Messianic secret, James Clarke&Co., Cambridge 1971,
s. 17-18, 228.
50
Por. C. S. Keener, The historical Jesus, s. 262.
51
Tamże, s. 266.
52
Por. tamże.
53
Por. tamże, s. 270-272.
49
165
Dariusz Gardocki SJ
tożsamości Jezusa, co pozwala sądzić, że opierają się one na tym, co sam
Jezus mówił o sobie. Dlatego Jezus w Ewangeliach i w pismach Nowego
Testamentu przedstawiany jest jako Pan szabatu i Pan Dawida (Mk); jako ktoś
większy od Mojżesza i jako obecność samego Boga (Mt); jako Ten, który wylewa Ducha Bożego (Łk); jako „preegzystująca Mądrość żydowskiej tradycji
i wywyższony Pan” (Paweł).54 Przedstawienie to ma uzasadnienie historyczne
w nauce Jezusa, który, „mówiąc o prawie Bożym czy królestwie jako swoim
własnym w sposób implicite rościł sobie prawo do autorytetu równego Ojcu
(Mt 11, 27), większego aniżeli autorytet samego Mojżesza (…) a także do
bycia obecnością Bożą”.55 Po drugie, ma oparcie w relacji, jaka istnieje między
Jezusem i Bogiem, która odsłania prawdę o tym, że Jezus pojmował siebie
jako Syna, Boga zaś jako swojego Ojca (por. Mk 14, 36).
***
166
Przedstawiona przez Keenera analiza krytyczna Pism Nowego Testamentu otwiera i wyznacza nowe perspektywy badawcze poszukiwań historycznych poświęconych osobie Jezusa z Nazaretu. Amerykański egzegeta
przezwycięża sceptycyzm wielu uczonych zajmujących się tym zagadnieniem, którego istota polega na trudności w uznaniu przez nich Pism Nowego
Testamentu, zwłaszcza zaś Ewangelii kanonicznych, za najwcześniejsze
i najpewniejsze źródła historyczne na temat osoby Jezusa. Dowodzi on jednocześnie, że źródła te przedstawiają najbardziej wiarygodny obraz Jezusa,
a tym samym to, czego On nauczał i czego dokonał, oraz to, za kogo siebie
uważał. Pokazuje ponadto, jak ważną rolę w zrozumieniu Jezusa i Jego nauki
odgrywa umiejscowienie Jego osoby w kontekście wczesno żydowskim,
w czym w pewien sposób zgadza się z nurtem tzw. Trzeciego poszukiwania,
przy czym w odróżnieniu od jego głównych reprezentantów dochodzi do
odmiennych wniosków na temat tożsamości Jezusa. Odsłania także słabości
innych autorów zajmujących się omawianym zagadnieniem, które są m.in.
skutkiem tego, że nie uwzględniają oni w swojej refleksji wielości istniejących tradycji o Jezusie. Wybierają bowiem zazwyczaj wyłącznie jedną
z nich i przeciwstawiają ją pozostałym. Nie biorą zatem pod uwagę szerszego
materiału. Natomiast Keener nie tylko korzysta z tego materiału, lecz także
ujmuje go w kontekście wczesnego judaizmu, co pozwala mu na zrekonstruowanie pełniejszego obrazu Jezusa historycznego.
Ważne jest wreszcie zwrócenie uwagi przez amerykańskiego egzegetę na
to, jak przyjmowane przez badaczy założenia, w tym także ich osobiste nastawienie, wpływa na przedstawiany przez nich obraz Jezusa i jego historyczną
rekonstrukcję. Uświadomienie ponadto faktu, że poszukiwania historyczne
Por. tamże, s. 277.
Tamże, s. 278.
54
55
Osoba Jezusa i jego nauczanie w ujęciu Craiga S. Keenera
i wnioski, do jakich dochodzą uczeni na temat Jezusa historycznego, chociaż
są ważne i znaczące z punktu widzenia naukowego, to jednak nie należy ich
absolutyzować. Są one bowiem zaledwie słabym odbiciem tego, co z jednej
strony sam Jezus mówił o sobie, z drugiej zaś tego, jak był On odbierany
i doświadczany przez swoich uczniów oraz ludzi, którzy mieli z Nim bezpośredni kontakt. Amerykański egzegeta pokazuje w końcu, że, opierając
się na analizie krytycznej Pism Nowego Testamentu, można wykazać to, że
wiara chrześcijan w Jezusa jako Mesjasza i Syna Bożego, nie jest wymysłem
pierwotnej gminy chrześcijańskiej, lecz ma swoje zakorzenienie historyczne
w życiu i w działalności Jezusa z Nazaretu.
Jesus and His Teachings as depicted
by Craig S. Keener.
In Search of Historical Jesus
Summary
The aim of the article is to show what can, according to Craig S. Keener, be said about
the life and the teachings of Jesus of Nazareth and also, whom Jesus regarded himself.
This is based on a critical analysis of the New Testament, especially on the synoptic Gospels. In the first part of the article there are presented arguments which, according to the
American exegete, speak in favour of recognising canonical Gospels as the best historical
sources delivering reliable knowledge about Jesus. The second part discusses certain
methodological assumptions applied by scholars, including Keener, in their scientific
research devoted to the search of historical Jesus. The third part shows what can be said
about Jesus’s life and teachings basing on a critical analysis of the canonical Gospels. The
last part answers the question who Jesus of Nazareth was and whom He regarded himself.
The presented by Keener critical analysis of the Scriptures of the New Testament opens
and determines new scientific perspectives of historical research devoted to the person
of Jesus of Nazareth. The American exegete overcomes the scepticism of many scholars
engaged in this issue and also proves that canonical Gospels, especially the synoptical
Gospels, are a historical source which present a reliable picture of Jesus, His teachings
and whom He regarded himself. He also eventually proves that Christian faith in Jesus as
the Messiah and the Son of God is not an invention of the primary Christian Community
but has its strong historical roots in the life and activities of Jesus of Nazareth what can
be discovered through a critical analysis of the Scriptures of the New Testament.
167
Dariusz Gardocki SJ
168
Unum necessarium. Prymat Boga i jego konsekwencje
StBob 3 (2011) s. 169-190
Unum necessarium.
Prymat Boga i jego konsekwencje
według J. Ratzingera/Benedykta XV
JERZY SZYMIK
Wydział Teologiczny Uniwersytetu Śląskiego
Katowice
„Prawdziwym problemem naszej epoki jest »kryzys Boga«”; 1
„W gruncie rzeczy wszystko zależy od problemu Boga”;2 „Pytanie o Boga jest
pytaniem podstawowym, stawiającym nas na rozdrożu ludzkiej egzystencji”;3
„…zasadnicze znaczenie ma dla nas (Boga potrzebujemy przede wszystkim
my sami!) to pierwszeństwo Boga”.4
Takich zdań, akapitów na ten temat, dłuższych wątków i pasm refleksji
temu poświęconych moglibyśmy znaleźć w pismach J. Ratzingera/Benedykta
XVI kilkaset. To bez wątpienia środek ciężkości jego teologii. Bóg jest dla
człowieka prawdziwym ewangelicznym unum necessarium, owym jednym
Jedynym, którego „tylko potrzeba” („aleć iednegoż potrzeba”, tłumaczył Wujek), który jest najgłębszym znaczeniem Jezusowego pouczenia udzielonego
Marcie podczas ich rozmowy w Betanii (Łk 10,42) – tłumaczył kardynał
katechetom i nauczycielom religii w przemówieniu Nowa ewangelizacja
podczas obchodów Jubileuszu Roku 2000.5 Bóg jako unum necessarium – tak
dałoby się streścić nauczanie Benedykta XVI na temat konieczności prymatu
J. Ratzinger, Nowa ewangelizacja. Przemówienie do uczestników obchodów jubileuszu katechetów i nauczycieli religii (Rzym, 10.12.2000),
w: R. Moynihan, Niech jaśnieje światło Boże. Duchowa wizja Ojca Świętego Benedykta XVI, tłum. K. Sylwestrow, Kraków 2006, s. 99.
2
Tenże, Nowa pieśń dla Pana. Wiara w Chrystusa a liturgia dzisiaj, tłum.
J. Zychowicz, Kraków 1999 (dalej: NPdP), s. 60.
3
J. Ratzinger/Benedykt XVI, Jezus z Nazaretu, cz. 1: Od chrztu w Jordanie
do Przemienienia, tłum. W. Szymona, Kraków 2007 (dalej: JNpol), s. 38
4
Benedykt XVI, Myśli duchowe, tłum. W. Szymona, Poznań 2008 (dalej:
MD), s. 129.
5
R. Moynihan, dz. cyt., s. 99.
1
169
Jerzy Szymik
Boga. Chodzi o Boga,6 o nic więcej. A dokładniej: o nic mniej, o nikogo mniej.
Oto maksymalistyczna i podstawowa teza proponowanej przez niego teologii
oraz wizji rzeczywistości, z której myśl ta wyrasta i którą propaguje.
1. Bóg jest – pierwsze zdanie wiary
170
Z tego powodu i w imię tej prawdy, podwaliny wszelkich prawd szczegółowych, „teologia musi na powrót stać się »teo-logią«, rozmową o Bogu
i z Bogiem” – kreśli program reformy i odnowy scientiae fidei w tym samym,
cytowanym wyżej przemówieniu z 10 grudnia 2000 r. (Nowa ewangelizacja).7
Ale rzecz dotyczy, oczywiście, nie tylko jej – stosunkowo wąskiej ścieżki
naukowej w chrześcijańskim uniwersum. Dotyczy – szczerzej – przekazu
wiary („wiara jest wiarą w Boga albo jej nie ma”8), formacji i całej katechezy („… problem Boga winien stać się w katechezie problemem centralnym.
Tajemnica Boga – Stwórcy i Odkupiciela – winna pojawić się w całej swojej
wielkości”9). A jeszcze szerzej – całego chrześcijaństwa, jego istoty, jego
theoria i jego praxis: „W chrześcijaństwie na pierwszym miejscu nie stoi
Kościół czy człowiek, lecz Bóg. Nie kieruje ono swojej uwagi głównie na
nasze nadzieje, obawy i życzenia, lecz na Boga, jego majestat i moc. Pierwsze zdanie wiary chrześcijańskiej, podstawowa zasada chrześcijańskiego
nawrócenia brzmi: Bóg jest”.10
A ostatecznie i najkonkretniej – realizmu i głębi życia każdego człowieka: „Wydaje mi się to sprawą największej wagi: aby Bóg był na nowo
obecny w naszym życiu, byśmy nie żyli tak, jakbyśmy byli niezależni, upoważnieni do wymyślania, czym jest wolność i życie. Powinniśmy przyjąć
do wiadomości, że jesteśmy stworzeniami; powinniśmy uznać, że istnieje
Bóg, który nas stworzył, i że poddanie się Jego woli nie jest zależnością, ale
pozwalającym nam żyć darem miłości”.11
Prymat Boga jest więc w rozumieniu J. Ratzingera/Benedykta XVI
czymś dobitnie egzystencjalnym, mającym decydujący wpływ na życie,
Por. J. Szymik, Chodzi o Boga, „Gość Niedzielny” 2009 nr 16, s. 21–23.
R. Moynihan, dz. cyt., s. 99.
NPdP, s. 60.
Tamże.
J. Ratzinger, Bóg Jezusa Chrystusa. Medytacje o Bogu Trójjedynym, tłum.
J. Zychowicz, Kraków 1995 (dalej BJCh), s. 32.
11
Benedykt XVI, Rozmowa z młodzieżą Rzymu i Lacjum na Placu św. Piotra
(6.04.2006), w: MD, s. 113-114. W swoich pismach, w licznych miejscach,
J. Ratzinger/Benedykt XVI wymienia najważniejsze skutki istnienia i obecności Boga żywego: „bogowie” nie są Bogiem; istnieje majestat prawdy
i prawa, który góruje nad naszymi celami i interesami, jesteśmy – wszyscy
– stworzeniami; Bóg działa i może działać; jest Trójjedynym – Ojcem, Synem i Duchem Świętym; por. BJCh, s. 32-34.
7
8
9
10
6
Unum necessarium. Prymat Boga i jego konsekwencje
jego kształt i kierunek, porządkującym rzeczywistość i uzdrawiającym ją.
Od prostego przyznania się do żywego Boga zależy wszystko inne – wyjaśnia.12 Przestrzeganie radykalizmu i czystości pierwszeństwa Boga ustawia
całość rzeczywistości i życia we właściwych (dobrych dla człowieka) relacjach, hierarchiach, ładzie. I najważniejsze: kiedy to Bóg jest Bogiem (jeśli
to jest prawda i jeśli na tej prawdzie oparta jest prawda ludzkiego życia),
możemy mieć nadzieję.13 Wówczas i tylko wówczas.
2. Bóg w centrum – warunek zdrowia Kościoła
Papież poświęca tej kwestii główny passus jednego z najważniejszych
i najbardziej przejmujących dokumentów pierwszego pięciolecia swojego
pontyfikatu, Listu do biskupów Kościoła katolickiego z marca 2009 r.14
Z prymatu Boga wynika bowiem – dla chrześcijaństwa, dla Kościoła, dla
biskupów, dla następcy Piotra – priorytet prowadzenia ludzkości do Boga
Jezusa Chrystusa. Wyjaśnia: „… najwyższym priorytetem jest uobecnianie
Boga w świecie i otwieranie ludziom dostępu do Boga. Nie do jakiegokolwiek
boga, ale tego Boga, który mówił na Synaju; do tego Boga, którego oblicze
rozpoznajemy w miłości, która daje się do końca (por. J 13,1) – w Jezusie
Chrystusie ukrzyżowanym i zmartwychwstałym. Prawdziwym problemem
w obecnej chwili dziejowej jest to, że Bóg znika z horyzontu ludzi oraz że
wraz z gaśnięciem pochodzącego od Boga światła ludzkość traci orientację,
a niszczące skutki tego procesu stają się coraz bardziej widoczne. Prowadzić
ludzi do Boga, do Boga, który mówi w Biblii: to właśnie jest obecnie najwyższy i podstawowy priorytet Kościoła oraz Następcy Piotra”.15
Wcześniej pisał o tym w dwóch, fundamentalnych dla swojej eklezjologii, tekstach: Eklezjologia „Lumen Gentium”16 oraz Kościół u progu
trzeciego tysiąclecia17. Prymat nauki o Bogu nad nauką o Kościele (i w nauce
o Kościele) jest źródłem eklezjologii, jej właściwym ordo i źródłem zdrowia eklezjologii – taka jest, syntetycznie ujmując, wymowa obu artykułów
w kwestii teocentrycznego priorytetu działania Kościoła i nauki o nim. Kilka
faktów.
NPdP, s. 60.
J. Ratzinger, Słudzy waszej radości. Chrześcijaństwo, apostolstwo, kapłaństwo, tłum. T. Jaeschke, K. Wójtowicz, Wrocław 1990, s. 43; por. M. Wojciechowski, Prymat Boga (komps).
14
Benedykt XVI, List do biskupów Kościoła katolickiego dotyczący zniesienia ekskomuniki z czterech biskupów wyświęconych przez apba Lefebvre’a,
„Tygodnik Powszechny” (29 marca 2009), s. 13–14.
15
Tamże, s. 14.
16
J. Ratzinger, Kościół. Pielgrzymująca wspólnota wiary, tłum. W. Szymona,
Kraków 2005 (dalej: KPWW), s. 111-137.
17
Tamże, s. 261-274.
12
13
171
Jerzy Szymik
172
W pierwszym tekście przypomina radę bp. Michaela Buchbergera,
twórcy Lexikon für Theologie und Kirche, radę udzieloną biskupom niemieckim na początku lat 60. XX w., w przededniu Vaticanum II: „Na Soborze
musicie mówić przede wszystkim o Bogu”.18 Do tych słów sędziwego (już
w tamtym czasie) ordynariusza Ratyzbony podobna jest podstawowa teza Die
Ekklesiologie der Konstitution „Lumen Gentium”: „Drugi Sobór Watykański
chciał swą naukę o Kościele włączyć w naukę o Bogu i jej przyporządkować;
zamierzał przedstawić eklezjologię w ścisłym tego słowa znaczeniu teologiczną”.19 Jest bowiem jasne dla katolickiej ortodoksji i tym samym dla myślenia
najgłębiej proeklezjalnego, z wnętrza Kościoła, że „Kościół nie istnieje dla
siebie samego, lecz ma być narzędziem Boga służącym gromadzeniu ludzi
i prowadzeniu ich do Niego w celu przygotowania chwili, kiedy »Bóg będzie wszystkim we wszystkich« (1 Kor 15,28).20 Jest to sprawa zasadnicza
dla poprawnej teologicznie wizji Kościoła i wszelkich wynikających z niej
konsekwencji. Pomijanie lub redukowanie prymatu Boga prowadzi do niebezpiecznej horyzontalizacji rozumienia Kościoła. To zaś – marginalizowanie
wymiaru wertykalnego bądź całkowita z niego rezygnacja – jest fałszowaniem
obrazu Kościoła, sprowadzaniem eklezjologii do socjologii i prowadzi do
swoistego kościelnego narcyzmu. Tymczasem Kościół ma przede wszystkim
mówić o Bogu, a nie o sobie, i głosić Boga, a nie siebie.21 Mówić o Kościele
(w teologii, w Kościele) jest (ma być) mówieniem o Bogu – i tylko pod tym
warunkiem jest ono poprawne: jako eklezjologia teocentryczna. Kościół
zmierza poza i ponad siebie; i nie z siebie samego się wziął. Taki jest fundament jego teologii, konkluduje Ratzinger.
Równie radykalnie i jednoznacznie ujmuje tę kwestię w drugim
z wymienionych artykułów (Kościół u progu trzeciego tysiąclecia). To
w nim uczy o Kościele jako pedagogu, który wychowuje całą ludzkość i każdego człowieka nie dla siebie, ale do życia z Bogiem – pod Jego wzrokiem,
we wspólnocie z Nim.22 Kościół nie istnieje – ani ontycznie, ani funkcjonalnie
– ze względu na siebie samego. Ratzinger podkreśla to w pewnych fragmentach tego tekstu jeszcze mocniej: Kościoła nie może porównać do związku
(grupy, towarzystwa, organizacji), który w trudnych okolicznościach myśli
o przetrwaniu, o utrzymaniu się na powierzchni, ani też do mechanizmu, który
sam siebie napędza – takie porównania stanowiłyby karykaturę Kościoła
Tamże, s. 113.
Tamże. „Recepcja Soboru dotychczas pomijała jednak tę podstawową wytyczną rzutującą na szczegółowe wypowiedzi eklezjologiczne i całą uwagę
skupiała na konkretnych słowach-hasłach, tracąc tym samym z oczu zasadniczą perspektywę ojców soborowych”.
20
Tamże, s. 116.
21
Tamże, s. 119-120.
22
Tamże, s. 263.
18
19
Unum necessarium. Prymat Boga i jego konsekwencje
i prawdy o nim. Ponieważ więc Kościół istnieje nie dla siebie, ale dla ludzkości; istnieje, by świat stawał się miejscem obecności Boga i Boskiego
przymierza z ludźmi, dlatego też jego przetrwanie nie jest jego partykularnym
interesem, ale dobrem powszechnym – ze względu na konieczność ochrony
prymatu Boga w człowieku, świecie, rzeczywistości; Kościół sam w sobie
nie jest istotą Sprawy, dla której żyje, o którą mu chodzi, ale „musi przetrwać
– powiada Ratzinger – dlatego tylko, że jego zniknięcie pogrążyłoby świat
w mrokach bezbożności [a te są destrukcyjne dla wszystkich i wszystkiego;
to antypody prymatu Boga – J. Sz.], a w konsekwencji pociągnęłoby za sobą
degradację czy wręcz destrukcję człowieczeństwa”.23 Istnienie Kościoła
jest więc istnieniem nadziei na istnienie świata, w którym Bóg jest (byłby)
w centrum, szansą na przezwyciężenie piekła bezbożności (co brzmi nieco
tautologicznie, bo piekło jest w istocie bez-bożnością, nieobecnością Boga
– o czym szczegółowo później),24 które to napięcie jest decydujące dla być
albo nie być nas i naszego świata; a Kościół jest decydującą siłą w tych
zmaganiach.
3. Bóg jedyny – decyzja egzystencjalna
Kwestii prymatu Boga J. Ratzinger/Benedykt XVI poświęca nie tylko
najważniejsze artykuły, ale również istotne fragmenty swoich dwóch bodaj
najpoczytniejszych książek: Wprowadzenia w chrześcijaństwo i Jezusa
z Nazaretu. W pierwszej porusza problem prymatu Boga i jego egzystencjalnych (etycznych zwłaszcza) skutków w kontekście refleksji na temat wiary
w jednego Boga, ukazując związki monoteizmu z radykalizmem pierwszeństwa Boga. Wszystkie występujące w tym złożeniu pojęcia – „prymat”,
„pierwszeństwo”, „jedność” – dotyczą jedyności Boga, dlatego też mają
liczbę „jeden” w swoim treściowym i leksykalnym rdzeniu.
Tamże, s. 264.
Tamże, s. 261-262. Myli się głęboko, jak sądzę, Olga Tokarczuk, kiedy po
katastrofie lotniczej pod Smoleńskiem, po 95 chrześcijańskich pogrzebach
ofiar (z jednym tylko wyjątkiem), po wielkiej narodowej żałobie i modlitwie w kwietniu 2010 r., twierdzi, że Kościół katolicki to „depozytariusz
anachronicznej mentalności”; „New York Times” (14 kwietnia 2010), cyt.
za: M. Zięba, Cztery twarze – jedna Polska, „Gazeta Wyborcza” (27 kwietnia 2010), s. 17-18. Jest dokładnie przeciwnie: Kościół głoszący Boga, czyli naszą przyszłość (mamy jakąś inną przyszłość, poza Bogiem?), głoszący
Jego – czyli jej (przyszłości) – prymat, jest depozytariuszem nadziei, tym
samym mentalności przyszłościowej. Jeśli semantycznie to, co anachroniczne, jest w wielu sensach dokładnym przeciwieństwem tego, co przyszłe,
to widać jak (aż jak) rozwarte są nożyce tego sporu; ktoś tu musi się mylić
i to w kwestii fundamentalnej.
23
24
173
Jerzy Szymik
174
„Jahwe, twój Bóg, jest Bogiem jedynym…” – „wierzę w Jednego
Boga…”: prymat Boga równoznaczny z wyrzeczeniem się bogów jest zawsze
rozstrzygnięciem egzystencjalnym. We Wprowadzeniu w chrześcijaństwo
Ratzinger twierdzi, że wszystkie postaci politeizmu dadzą się sprowadzić
do trojakiego ubóstwienia: chleba, erosa i władzy. Monoteizm zaś jest
„wyrzeczeniem się tego, co istotne w politeizmie: własnych bóstw lub, mówiąc inaczej, ubóstwiania tego, co swojskie. Mieści się w tym rezygnacja
z poczucia bezpieczeństwa, jakie daje to, co swojskie, porzucenie trwogi,
w której chce się ułagodzić to, co budzi grozę, przez oddawanie mu czci,
a zarazem wyznanie Boga niebios jako mocy, która ogarnia wszystko. Jest to
akt odwagi. Nie biorąc w ręce tego, co boskie, powierzać się mocy rządzącej
całym światem”.25
„Bóg jest Jeden” – to wyznanie o radykalnym znaczeniu egzystencjalnym i politycznym, jednostkowym i społecznym. Monoteizm zawiera
program uwalniający i personalizujący, ponieważ konsekwencje wiary
w Jedynego zawierają roszczenie do absolutności osoby ludzkiej i umieszczają we względnej perspektywie (pozbawiając bez-względności) wszystko,
co nie jest Bogiem i osobą.
Wprawdzie już nikt nie wierzy dziś w Asztarte i Kybele – choć neopogańskie tendencje obecne w niektórych nurtach New Age i postniuejdżowskich każą nieco ten sąd zrelatywizować – to jednak stała treść politeizmu
zagraża współczesnym podobnie jak starożytnym. Bóstwa władzy, chleba
i erosa absolutyzują same siebie. Gdy człowiek ukrywa się przed Jedynym,
sięgają go i objawiają całą swoją destrukcyjną siłę. „Człowiek wyzwoli się
dopiero wtedy, gdy pozwoli się wyzwolić i gdy przestanie polegać jedynie na
sobie” – pisze Ratzinger. Jednak, dodaje, chrześcijańskie odrzucenie bogów
wycisnęło na naszej historii niezatarte piętno: „Chociaż ówczesne bóstwa
i dziś jeszcze są »mocami« usiłującymi przywrócić sobie jedynowładztwo,
to jednak bezpowrotnie straciły maskę boskości i muszą się ukazywać niezamaskowane w swojej prawdziwej świeckości”.26 Jedyna władza (i potęga,
i moc – powie Apokalipsa) należy do Jedynego.
4. Bóg Jezusa Chrystusa – osobiste dobro człowieka
W drugiej ze wspomnianych książek (pierwszy tom Jezusa z Nazaretu)
temat jedyności i prymatu Boga pojawia się w kontekstach chrystologicznych
i osiąga niezwykłą głębię teologiczną, piękno literackie i coś, co jest – najprawdopodobniej – perswazyjną siłą osobistego przeżycia i świadectwa.
J. Ratzinger, Wprowadzenie w chrześcijaństwo, tłum. Z. Włodkowa, Kraków 2006 (dalej: WwCh), s. 112.
26
Tamże, s. 114-115.
25
Unum necessarium. Prymat Boga i jego konsekwencje
Punkt wyjścia, zarazem centralna teza książki i istota związku chrystologii z teologią, stanowi pytanie, które swoim soteriologicznym ciężarem
dorównuje anzelmiańskiemu cur Deus homo? Brzmi następująco: „Co takiego właściwie dał nam Chrystus, jeśli nie zbudował światowego pokoju,
powszechnego dobrobytu, lepszego świata? Co nam przyniósł?”27
I Benedykt XVI odpowiada również na poziomie „anzelmiańskim”, na
wysokości tego, co w chrześcijaństwie największe, co stanowi jego syntezę:
„Boga. (…) Boga jako oczywiste dobro człowieka. (…) Jezus daje nam
»życie«, dlatego że daje nam Boga. (…) Przyniósł Boga: teraz znamy Jego
oblicze, teraz możemy Go wzywać. Znamy drogę, którą jako ludzie mamy
kroczyć na tym świecie. Jezus przyniósł Boga, a tym samym prawdę naszego
»dokąd?« i »skąd?«. Dał nam wiarę, nadzieję i miłość. Jeśli uważamy, że to
mało, to tylko z powodu zatwardziałości naszego serca”.28
W ten sposób zbawcza misja Chrystusa odpowiada najdokładniej
stwórczej strukturze świata; taka jest bowiem prawda o świecie, o jego
źródle, odkupieniu przyszłości. Nie ma sprzeczności między prawdą dzieła
stworzenia a prawdą dzieła zbawienia. I tę wyzwalającą prawdę przynosi
Chrystus: „Chodzi o prymat Boga. Chodzi o uznanie Jego rzeczywistości
– rzeczywistości, bez której nic innego nie może być dobre”.29 Taki też
jest sens Chrystusowego orędzia (a dokładniej – w przypadku cytowanego
teraz fragmentu – Kazania na górze): „…człowieka można zrozumieć tylko
w perspektywie Boga, a jego życie jest dobre wtedy tylko, gdy żyje w relacji do Boga. (…) Nic nie jest dobre, jeśli nie jest dobra nasza relacja do
Boga”.30
JNpol, s. 49.
Tamże, s. 49-50. „Przyniósł nam Boga, którego oblicze powoli odsłaniało
się, poczynając od Abrahama, poprzez Mojżesza i Proroków, aż do piśmiennictwa dydaktycznego – Boga, który ukazał swe oblicze tylko w Izraelu
i którego narody całego świata czciły w różnorakich znakach będących cieniem rzeczywistości – tego Boga nam przyniósł. Boga Abrahama, Izaaka
i Jakuba, prawdziwego Boga dał ludom całej ziemi”; tamże, s. 291.
29
Tamże, s. 41.
30
Tamże, s. 115, 120. Oto w jaki sposób etos jest „wtórny” w stosunku do
potrzeby Boga – pierwszy wynika z drugiej; etos jest skutkiem relacji
z Bogiem, pierwszeństwa bądź drugorzędności Boga. Benedykt XVI analizuje Łk 18,9-14: faryzeusz i celnik „modlą się w świątyni, każdy jednak
zupełnie inaczej (…). Faryzeusz przechwala się swymi cnotami; opowiada
Bogu o sobie tylko i zdaje mu się, że Boga sławi wtedy, gdy chwali siebie samego. Celnik jest świadom własnych grzechów, wie, że nie może się
chlubić przed Bogiem i ze świadomością swych przewinień prosi o łaskę.
Czy znaczy to, że jeden wciela w sobie etos, a drugi łaskę bez etosu albo
nawet wbrew etosowi? W rzeczywistości chodzi tu nie o alternatywę: etos
27
28
175
Jerzy Szymik
A nie jest ona dobra wówczas, kiedy Bóg nie zajmuje centralnego
miejsca w ludzkim życiu, albo kiedy to miejsce traci. To grzeszny rewers
kwestii prymatu Boga, a zarazem ciemne rejony człowieczego etosu i losu:
„Gdzie Boga uważa się za wielkość drugorzędną, którą można od czasu do
czasu lub nawet na stałe odstawić ze względu na ważniejsze rzeczy, wtedy
ulegają zniszczeniu właśnie te inne, rzekomo ważniejsze rzeczy”.31 Detronizacja Boga w ludzkim sercu najwięcej kosztuje człowieka i jego sprawy,
powtórzmy autorską frazę Ojca Świętego, frazę twardą, trzeźwiącą, prorocką:
„…prymat Boga: gdzie jego nie ma, nic nie może być dobre. Gdzie nie widzi
się Boga, tam ginie człowiek i ginie świat”.32
Ale, na szczęście, i odwrotnie. W wydarzeniu Jezusa Chrystusa,
w słowach i życiu Jezusa, i tych, którzy do końca są Jego, Maryi, Świętych,
widać to najjaśniej: „Kto myśli tak jak Bóg, ten myśli dobrze; kto mówi tak
jak Bóg, ten mówi dobrze”.33
5. Dobro poza Bogiem – główne kłamstwo diabła
176
Problem ten, absolutnie fundamentalny i priorytetowy zarówno dla
teologii Josepha Ratzingera, jak i nauczania Benedykta XVI, pojawia się
w jego piśmiennictwie często, w licznych nawrotach i ze stałą intensywnością.
Oto najważniejsze (w moim odczytaniu) wątki prymatu Boga – w zmienialub bez niego, lecz o dwie odmienne postawy wobec Boga i siebie samego.
Jeden właściwie wcale nie widzi Boga i jest wpatrzony w siebie tylko. Bóg
nie jest mu potrzebny, bo sam potrafi zadbać o własną sprawiedliwość. Nie
ma tutaj prawdziwej więzi z Bogiem, która w ostateczności jest zbyteczna;
starczy własne działanie. Człowiek ten sam siebie czyni sprawiedliwym.
Drugi natomiast patrzy na siebie z Bożej perspektywy. Spojrzał na Boga
i w tym spojrzeniu ujrzał siebie samego. Wie teraz, że Bóg jest mu potrzebny,
że swe życie zawdzięcza Jego dobroci, że nie może jej ani wymusić na Bogu,
ani osiągnąć własnymi siłami. Wie, że potrzebuje miłosierdzia, a miłosierdzie to podpowie mu z kolei, że i on ma być miłosierny i przez to upodobnić
się do Boga. Żyje mocą swej relacji do Boga, mocą otrzymanych darów; zawsze będzie potrzebował daru dobroci i przebaczenia; to jednak będzie mu
przypominało, że ma się tym darem dzielić z innymi. Łaska, o którą prosi,
nie zwalnia go z etosu. Ona go uzdalnia do autentycznie dobrych czynów.
Bóg jest mu potrzebny, a ponieważ uznaje to, za sprawą Bożej dobroci sam
staje się dobry. Etos nie jest tu odrzucany, on zostaje tylko wyswobodzony
z krępujących go więzów moralizmu i powiązany z relacją miłości –
z relacją do Boga; wtedy dopiero staje się autentycznym etosem”; tamże,
s. 61-62.
31
Tamże, s. 41.
32
Tamże, s. 128.
33
Benedykt XVI, Myśli o Słowie Bożym. Rozmawiając z Bogiem, tłum.
M. Wilk, Kraków 2008 (dalej: MoSB), s. 49.
Unum necessarium. Prymat Boga i jego konsekwencje
jących się kontekstach (o zmianach decydują tu przyczyna i cel powstania
tekstu oraz tychże miejsce i czas), z nowymi dopowiedzeniami i niuansami
dookreślającymi i pogłębiającymi rozumienie i interpretację tej kwestii.
Szczególnie uprzywilejowanym miejscem refleksji nad problemem
prymatu Boga (w jego obiektywnym, ontologicznym oraz subiektywnym,
etycznym wymiarze) jest dla J. Ratzingera/Benedykta XVI od lat kontekst
opisu i analizy ewangelicznych scen kuszenia Jezusa na pustyni. Najpełniejszą – jak dotychczas – formę teologiczną i literacką, formę swoistej syntezy
tego tematu, znajdujemy w Jezusie z Nazaretu (Kuszenie Jezusa;34 tekst ten
stanowi rozdział 2 książki). Ale we wcześniejszych pismach Ratzingera istnieje kilka niejako „wstępnych szkiców” wersji znanej z Jezusa z Nazaretu.
Do najważniejszych – pod względem wagi teologicznych treści – należą
fragmenty dwóch książek: Chrystus i Jego Kościół (to konferencje rekolekcyjne, które autor głosił Janowi Pawłowi II i członkom Kurii Rzymskiej
w Wielkim Poście 1983 r.)35 oraz W drodze do Jezusa Chrystusa (tu został
opublikowany artykuł pt. Auf Christus schauen. Die Gestalt Christi im
Spiegel der Versuchungsgeschichte – Widzieć Chrystusa. Postać Chrystusa
w zwierciadle opowieści o kuszeniu, powstały w połowie lat 90.).36
W pierwszym z nich na szczególną uwagę zasługuje przestroga przed
diabolicznym wymiarem wewnętrznej zgody na drugorzędność Boga w ludzkim życiu i w porządkującej je hierarchii wartości. „Diabeł może w nas wejść,
jeżeli w naszym życiu Bóg staje się czymś drugorzędnym”37 – mówił kardynał
z właściwym sobie radykalizmem do watykańskich rekolektantów. Poznać
go najlepiej po tym, że „daje człowiekowi wszystkie dobra tego świata, ale
przysłania mu Boga”38 i tym samym człowieka łudzi i kłamie („kłamstwo
diabła jest niebezpieczne, ponieważ upodabnia się niewiarygodnie do prawdy,
podnosi do rangi absolutu aspekt prawdy najbardziej rzucający się w oczy”39),
czego skutkiem jest brak zbawienia. Tymczasem „sam Bóg wystarczy”40 – co
brzmi jak echo Psałterza i poezji św. Teresy z Avila, Dios solo basta…41
JNpol, s. 35-50.
J. Ratzinger, Chrystus i Jego Kościół, tłum. W. Szymona, Kraków 2005²
(dalej: ChiJK).
36
Tenże, W drodze do Jezusa Chrystusa, tłum. J. Merecki, Kraków 2004 (dalej: WdrdJCh).
37
ChiJK, s. 163.
38
Tamże, s. 162.
39
Tamże, s. 163.
40
Tamże, s. 162; por. tenże, Służyć prawdzie. Myśli na każdy dzień, tłum.
A. Warkotsch, Wrocław 1986 (dalej: SP), s. 180.
41
KKK, nr 227; por. J. Szymik, W światłach Wcielenia. Chrystologia kultury,
Katowice-Ząbki 2004, s. 211-212.
34
35
177
Jerzy Szymik
6. Bóg jako sprawa drugorzędna – istota wszelkiej pokusy
178
Również w tę stronę – ku odsłonięciu dogłębnie szatańskiego charakteru pokusy drugorzędności Boga – zmierza refleksja na temat „opowieści
o kuszeniu” z lat 90.42 Nie po raz pierwszy i nie ostatni Ratzinger sięga tu
po Krótką opowieść o Antychryście Władimira Sołowjowa. Antychryst – na
tym polega śmiertelne niebezpieczeństwo jego perwersyjnego kłamstwa
– jest „niewiarygodnie podobny” do Chrystusa. Ratzinger powtarza za Sołowjowem: „Antychryst wierzył w Boga… ale w głębi swojej duszy stawiał
przed nim siebie”:43 Zdetronizować Boga, zepchnąć z pierwszego miejsca
rzeczywistości i życia, odrzucić Boga jako Boga, sformatować go do rozmiarów „domowych bóstw”, usłużnego bożka, „jednej z ważnych rzeczy
w życiu”, pozbawić Jedyności, Absolutu, Prymatu. W języku autora Auf
Christus schauen brzmi to tak: „Tym, co decydujące, najważniejsze jest
prymat Boga. Sednem wszystkich pokus jest odsunięcie na bok Boga, który
pośród różnych ważnych spraw naszego życia okazuje się kwestią drugorzędną. Uznanie siebie samego, własnych potrzeb i chwilowych pragnień za
ważniejsze od Niego – to jest właśnie pokusa, która zawsze nam zagraża,
wówczas bowiem odmawiamy Bogu należnego Mu miejsca, a naszym Bogiem czynimy siebie lub zagrażające nam moce”.44
Dlatego też każde odparcie i przezwyciężenie szatańskiej pokusy oraz
każde prawdziwe nawrócenie polega na przywróceniu tronu Bogu – owego
prymarnego wobec Boga porządku wszechrzeczywistości. „Nawrócenie jest
odkryciem prymatu Boga”45 – powiada kardynał uczestnikom watykańskich
rekolekcji. Ono oczyszcza życie, przywraca mu uzdrawiający ład, wymiata
bowiem całą plejadę idoli i bożków, które wyzwalająca prawda o pierwszeństwie żywego Boga demaskuje jako twory puste, złudne i niszczące.46 „Operi
Dei nihil praeponatur” („Niczego nie stawiać przed sprawy Boga”) – to zdanie
św. Benedykta jest fundamentem nie tylko reguły mniszej, ale zasadą życia
każdego człowieka.47
44
45
46
WdrdJCh.
Tamże, s. 99.
Tamże, s. 93.
ChiJK, s. 215.
J. Ratzinger, Europa. Jej podwaliny dzisiaj i jutro, tłum. S. Czerwik, Kielce
2005, s. 101.
47 ChiJK, s. 215; por. J. Ratzinger/Benedykt XVI, Na początku Bóg stworzył…
Cztery kazania o stworzeniu i upadku. Konsekwencje wiary w stworzenie,
tłum. J. Merecki, Kraków 2006, s. 44-45; KPWW, s. 113.
42
43
Unum necessarium. Prymat Boga i jego konsekwencje
7. Chwała Boga – pokój na ziemi
Opera Dei to zresztą w sensie ścisłym i najbardziej podstawowym nie
„sprawy” i na pewno nie „rzeczy”. Mówiąc o Bogu i Jego prymacie, jesteśmy
bowiem na antypodach zjawisk i procesów określanych pojęciem „reifikacja”,
a w samym sercu tego, co w teologii i kulturze chrześcijańskiej wyrażamy za
pomocą terminów „osoba”, „relacja”. To sama istota chrześcijaństwa, jego
dobrej nowiny na temat prawdy o człowieku i świecie: absolutny fundament
wszystkiego, Bóg-Centrum, zasada, źródło i cel jest jednocześnie (pierwszorzędnie) relacją „nie mniej niż ja, który poznaję, myślę, czuję i kocham, lecz
bardziej niż ja. Bo ja mogę poznawać tylko dlatego, że jestem poznawany:
mogę kochać, ponieważ już wcześniej byłem kochany”.48
Bóg był najpierw – powiada chrześcijaństwo – i miłuje mnie. Jego ojcowskie, stwórcze pierwszeństwo jest niezawodną podstawą, na której opiera
się każde ludzkie życie i która pozwala je projektować.49 Prymat w ludzkim
życiu to nie bezduszność, chłód rzeczy, sztywne struktury, zimny absolut, ale
należy on do Jedynego Boga-Miłości, który – wewnętrznie Trójjedyny – jest
wspólnotą Osób, relacji; jest odniesieniem. I jako taki stworzył nas również
jako „relacyjnych”, zdolnych do odniesień, spełniających się w miłości.
I dlatego też podstawowa (bo źródłowa, „od-stwórcza”), prymarna relacja naszego życia to odniesienie do Boga. Ono porządkuje wszystkie inne
relacje; odniesienia ludzi między sobą i do stworzeń są oparte na ich (ludzi)
właściwym (podstawowym, głównym) odniesieniu do Boga.50 I tylko w ten
sposób rozwijają się jako osobowe, „nieurzeczowione”, „niezinstrumentalizowane”, wywiedzione z fundamentalnej dla nich Miłości, Boga, który jest
miłością (1 J 4,8.16). W ten właśnie sposób teocentryzm ludzkiego życia
służy jego najgłębszemu humanizmowi.
Tenże, Formalne zasady chrześcijaństwa. Szkice do teologii fundamentalnej, tłum. W. Szymona, Poznań 2009 (dalej: FZC), s. 94. Dzięki misji
Syna, w Wydarzeniu Jezusa Chrystusa „zasada bytu ukazuje się jako Ojciec. Wszechmoc ma postać Ojca. Bóg nie ukazuje się już jako najwyższa
Istota albo Byt, lecz jako osoba. Mimo to jednak, wynikająca z tego relacja
nie jest tej samej natury co zwykłe relacje między ludźmi. I z tego powodu
przyznać trzeba, że mówienie o relacjach z Bogiem tylko według schematu
»ja« – »ty« jest pewnym zubożeniem. Mówienie do Boga nie jest zwracaniem się do drugiego, który jest naprzeciw nas jak drugie »ty«. Zwracamy się tu do Tego, który jest najgłębszym fundamentem naszego bytu,
bez którego nie byłoby mnie. Ten fundament mojego bytu utożsamia się
z fundamentem całego bytu. On jest samym Bytem, Ty, bez którego nic nie
mogłoby istnieć”; tamże.
49
J. Ratzinger, Bóg i świat. Wiara i życie w dzisiejszych czasach (rozm.
P. Seewald), tłum. G. Sowinski, Kraków 2001, s. 22.
50
Tenże, Kościół – Ekumenizm – Polityka, Poznań-Warszawa 1990, s. 297.
48
179
Jerzy Szymik
180
Teologicznie największą lekcją tego związku (teocentryzm = prawdziwy humanizm) jest chrystologia. To w Jezusie Chrystusie prawdziwy
Bóg i prawdziwy człowiek tworzą dzięki unii hipostatycznej jedną Osobę
Wcielonego Słowa. w Jezusie Chrystusie Bóg i człowiek nie są rywalami;
ontycznie, soteriologicznie i – by tak rzec – ewangelicznie jest dokładnie
odwrotnie: wewnątrztrynitarna proegzystencja Bożego Syna jest podstawą
Jego proegzystencji wobec ludzkich sióstr i braci. Ojciec jest dla Jezusa aż
tak „pierwszy”, że każdy człowiek może być (i jest) „pierwszy”. Nie ma
sprzeczności między teocentryzmem i antropocentryzmem; więcej: pierwszy jest warunkiem drugiego (i warunkiem jego zdrowia, np. odporności na
kult ludzkich idoli – kult jednostki, totalitarnych tyranów, pseudogeniuszy
funkcjonujących „poza dobrem i złem”).
Proludzki owoc prymatu Boga jest nieosiągalny „poza Bogiem”, poza
jego pierwszeństwem w człowieczym uniwersum. Tam, gdzie eliminuje się
Boga (jako Boga) z kręgu ludzkich spraw, tam człowiek traci boską godność
– matowieje blask Boga na Adamowej twarzy. Benedykt XVI mówi o tym
wręcz aforystycznie w jednej z homilii: „… tam gdzie znika Bóg, człowiek
nie staje się większy. (…) człowiek jest wielki wtedy, gdy wielki jest Bóg”.51 Ta sprawa domaga się ze strony chrześcijaństwa i chrześcijan nie tylko
refleksji, argumentacji i uczestnictwa w dyskursie agor i areopagów współczesnych, ale przede wszystkim świadectwa. „Ludzie, którzy do tego stopnia
budują na Bogu, że poza Nim nie szukają żadnego innego pewnego oparcia,
mają znaczenie (…) dla nas. Pobudzają nas do zaufania Bogu i szukania
w nim oparcia w wielkich wyzwaniach tego życia”52 – uczy papież. Jednym
z największych wyzwań jest humanizm, jego być albo nie być, zależne od
obecności prymatu Boga w sercu ludzkich spraw.53
Najszerzej i bodaj najplastyczniej wyraził to J. Ratzinger w jednej ze
swoich bożonarodzeniowych medytacji, pochodzącej z okresu, kiedy był
MD, s. 31. „Dawniej myśleliśmy i wierzyliśmy, że gdy usuniemy Boga
i odzyskamy autonomię, gdy będziemy się kierowali tylko naszymi ideami
i własną wolą, wtedy staniemy się prawdziwie wolni, ponieważ będziemy
czynili, co sami zechcemy i nikt nie będzie nam rozkazywał. (…) Staje się
[człowiek bez Boga – J. Sz.] w końcu produktem ślepej ewolucji, a wtedy
można się dowolnie nim posługiwać i nadużywać go. To właśnie potwierdziła nasza epoka”; tamże.
52
JNpol, s. 134.
53
����������������������������������������������������������������������
Jeden przykład, Grzegorza z Nazjanzu, wybrany z wielu odwołań do licznych świętych i nauczycieli, czynionych zwłaszcza w środowych katechezach: „Grzegorz pozwala nam poznać prymat Boga, a więc przemawia
również do nas, do naszego świata: człowiek bez Boga traci wielkość; bez
Boga nie ma prawdziwego humanizmu”; Benedykt XVI, Ojcowie Kościoła.
Od Klemensa Rzymskiego do Augustyna, Poznań 2008, s. 102, por. s.109.
51
Unum necessarium. Prymat Boga i jego konsekwencje
arcybiskupem Monachium. Nosi ona tytuł Światło w ciemności i w interesującym nas, wstępnym fragmencie, jest analizą pierwszej kolędy w dziejach
świata (jak to określa Ratzinger), a mianowicie pieśni aniołów, „ewangelistów świętej nocy” „Chwała Bogu na wysokościach, a na ziemi pokój
ludziom dobrej woli”54 (lub „Jego upodobania”, jak chcą niektóre przekłady;
Łk 2,14). Ta pieśń wspaniale wyraża cel wydarzenia wcielenia; jest nim
pokój ludzi na ziemi. Jest to cel na wskroś „humanistyczny” (przy czym
biblijne szalom to coś znacznie więcej niż brak wojny – ale to inny temat).
Lecz tego celu nieredukowalny warunek (i najgłębsza przyczyna zarazem)
jest „teocentryczny” – chwała Boga. Taka jest bożonarodzeniowa nauka na
temat pokoju: „Pokój wśród ludzi płynie z Bożej chwały. Jeśli komuś zależy
na dobru człowieka, powinien przede wszystkim troszczyć się o chwałę Boga.
Chwała Boga nie jest sprawą prywatną, do której każdy może się odnosić
według swoich upodobań, lecz ma wymiar publiczny. Jest dobrem wspólnym;
tam, gdzie ludzie nie czczą Boga, tam również przestają szanować człowieka.
Boże Narodzenie jest związane z pokojem wśród ludzi, d l a t e g o że na
nowo ustanawia pośród ludzi chwałę Boga”.55
Tych kilka zdań medytacji (prawdopodobnie radiowej) z monachijskich
lat kardynała pokazuje, jak silną więź przyczynowo-skutkową postrzega
autor Wprowadzenia w chrześcijaństwo między kwestią prymatu Boga
a kwestią szeroko rozumianego dobra człowieczego, wartości proludzkich,
humanistycznych. Sprawa Boga dotyka najgłębszych spraw egzystencjalnych człowieka. W tym sensie (również semantycznym) jest ono dojmująco
„dotkliwa”. A jest tak dlatego, że biblijne objawienie Boga, Jego prymatu
jest prawdą (po prostu) i tym samym jest prawdą dotyczącą prawdziwego
kształtu humanizmu, jest prawdą o człowieku. Wiara chrześcijańska nie
dotyczy jedynie „naszej zakrystii”, ale całego świata i każdego człowieka
– jeśli Bóg jest faktycznie ich Stwórcą i Zbawcą, a tym samym ontycznym
i egzystencjalnym centrum. Bóg jest naprawdę – a nie tylko w pobożnych
formułach, zawężonych konfesyjnie wyznaniach czy w dewocyjnej, zahukanej i doprowadzonej do narożnika przez zsekularyzowany świat i niepewnej
swego mowie, postrzeganej jako mowa-trawa – większy niż nasze serce (por.
1 J 3,20), niż jakiekolwiek serce.56 Bóg jest Bogiem.
Tenże, Błogosławieństwo Bożego Narodzenia. Medytacje, tłum. J. Merecki,
Kraków 2006, s. 61.
55
Tamże, s. 61-62. „Nie może być trwałego pokoju na ziemi, jeżeli Bóg stracił
dla ludzi znaczenie”; J. Ratzinger/Benedykt XVI, Szukajcie tego, co w górze, tłum. M. Rodkiewicz, Kraków 2007, s. 124.
56
Por. Benedykt XVI, O sensie bycia chrześcijaninem, tłum. J. Merecki, Kraków 2006, s. 60.
54
181
Jerzy Szymik
8. Bóg Biblii – najbardziej praktyczna ze wszystkich teorii
182
W Deus caritas est Benedykt XVI precyzyjnie dotyka tego właśnie,
decydującego metodologicznie punktu debaty, od rozstrzygnięcia którego
zależy skala roszczenia wynikająca z tezy o pierwszeństwie Boga w świecie
i ludzkim życiu: to pobożna rada dla pobożnych czy zasada jakiegokolwiek
istnienia i konstruowania czegokolwiek na tym świecie? „… wiara biblijna
nie buduje jakiegoś świata równoległego czy jakiegoś świata sprzecznego
z istniejącym pierwotnie ludzkim zjawiskiem”57 (miłości…) – wyjaśnia; to
tu – w Biblii, w jej odczytaniu, interpretacji, w debatach nad nią – „toczy się
decydująca walka ludzkiego życia, walka w sercu człowieka”.58 O los świata,
a nie o decorum jego peryferii (egzotycznych, a jakoby niekoniecznych dla
życiowego mainstreamu wiar i niewiar). Nie, jest dokładnie odwrotnie: obecność bądź nieobecność Boga, Jego prymat bądź drugorzędność – zmieniają
wszystko. To najbardziej praktyczna ze wszystkich teorii: „Kto czyta Biblię,
z pewnością nie będzie miał wątpliwości co do praktycznego charakteru
wyznawania wiary we wszechmocnego Boga. Dla Biblii jasne jest, że świat
całkowicie poddany słowu Bożemu jest zupełnie inny niż świat bez Boga,
a dokładniej: gdy odrzuci się Boga, wtedy nic już nie pozostaje takie, jak było,
i odwrotnie – wszystko się zmienia, z chwilą gdy człowiek nawraca się do
Boga. (…) zmiana dokonująca się przez wejście w kontekst życia człowieka
obejmuje najbardziej osobiste, intymne obszary ludzkich relacji”.59
Jak konkretnie Benedykt XVI rozumie „praktyczny charakter wyznawania wiary we wszechmocnego Boga”, widać w kwestii jego nauczania
społecznego. Wzorem swoich wielkich poprzedników wyrażał wielokrotnie
przekonanie, że „kwestii socjalnej i Ewangelii po prostu nie można rozdzielić”60
i często podejmował w homiliach i katechezach, wykładach i przemówieniach (szczególnie często podczas pielgrzymek) trudne problemy społeczne
i nauki Kościoła na ich temat. Kwintesencją tej problematyki stała się encyklika Caritas in veritate (2009 r.), a jak złota nić przenika ją centralna teza,
którą wyraził w jednej z homilii: „Tylko wówczas, gdy Słowo Boże jest na
pierwszym miejscu i gdy człowiek jest pojednany z Bogiem, sprawy materialne mogą rozwijać się korzystnie”.61 Teza ta stanowi też duchowo-intelektualny fundament encykliki – podstawowej wypowiedzi Kościoła początku
XXI w. w kontekście kryzysu ekonomicznego (i na jego temat), który wybuchł
jesienią 2008 r., a także prób jego rozwiązania, zaradzenia mu.
59
60
61
57
58
Tenże, Encyklika Deus caritas est (25 XII 2005), nr 8, s. 6.
ChiJK, s. 160.
FZC, s. 86.
MoSB, s. 115.
Tamże, s. 117.
Unum necessarium. Prymat Boga i jego konsekwencje
Przed encykliką Benedykt XVI głosił katechezy na temat Psalmów,
kontynuując pracę rozpoczętą w 2001 r. przez Jana Pawła II. Tu papież cyzelował – w moim odczytaniu i przekonaniu – warsztat pojęciowy i językowy,
który zaowocował jego trzecią encykliką. To Psalmy, uczył, jak i inne Księgi
Starego Testamentu podkreślają „prymat Bożego działania w budowaniu
dobrobytu wspólnoty”.62 Komentując Psalm 127(126), zwłaszcza wersety
początkowe („Jeżeli domu Pan nie zbuduje, na próżno się trudzą, którzy go
wznoszą. Jeżeli miasta Pan nie strzeże, daremnie czuwają straże”), trąca tę
– jakże mu bliską – strunę: „Jest to aktualne również dzisiaj: jedynie zjednoczenie z Panem może ustrzec nasze domy i miasta”.63 Tylko serce, które
przylega wiernie do Pana, zdolne jest tworzyć przyjazny człowiekowi świat;
tylko teizm pozwala leczyć nędzę, także ekonomiczną. Dlatego w centrum
życia społecznego miasta, wspólnoty czy narodu musi być coś, co przypomina
o tajemnicy transcendentnego Boga, przestrzeń dla Boga, mieszkanie dla
Boga”.64 Ta zależność jest zresztą obustronna, wzajemna i działa w obu
kierunkach, od duchowego do materialnego i odwrotnie. Biblijna religia
nie jest bowiem nigdy abstrakcyjna i skupiona jedynie „etycznie” na tym,
co wewnętrzne, lecz stanowi (koniecznie, ze swej istoty) zaczyn sprawiedliwości i solidarności – „komunia z Bogiem musi rodzić wzajemną komunię
braci”.65
Ta właśnie teza jest fundamentem Caritas in veritate. Kontynuując
i uaktualniając w dokumencie z 2009 r. przesłanie Populorum progressio
Pawła VI (z 1976 r.), Benedykt XVI wiąże ideę rozwoju (integralnie pojętego, dotyczącego wszystkich istotnych wymiarów człowieczeństwa i życia
ludzkiego) z radykalnie i nieredukowalnie pojętą ideą prymatu Boga: „Rozwój (…) potrzebuje Boga: bez Niego albo odbiera się prawo do rozwoju,
albo składa się go jedynie w ręce człowieka, który popadł w przekonanie
o samo-zbawieniu i w efekcie opowiada się za rozwojem odczłowieczonym.
Z drugiej strony, dzięki spotkaniu z Bogiem potrafimy nie tylko nie »widzieć
w innym człowieku zawsze jedynie innego« (DCE nr 18), lecz rozpoznać
w nim obraz Boży, dochodząc tym samym do prawdziwego odkrycia innego
człowieka i do dojrzałej miłości, która »staje się troską o człowieka i posługą
dla drugiego« (DCE nr 6)”.66
Katechezy Ojca Świętego Benedykta XVI, w: S. Dziwisz, J. Główczyk,
S. Nasiorowski, P. Ptasznik (red.), Liturgia godzin z Janem Pawłem II
i Benedyktem XVI, Tarnów 2007, s. 612.
63
Tamże, s. 615.
64
Tamże, s. 621.
65
Tamże, s. 640.
66
Benedykt XVI, Encyklika Caritas in veritate (29 VI 2009), nr 11.
62
183
Jerzy Szymik
184
Szczególnie mocno i jednoznacznie związek obu idei został ujęty
w zbiorze konkluzji, które składają się na zakończenie encykliki Caritas
in veritate. Oto fragment tej części dokumentu: „Bez Boga człowiek nie wie,
dokąd zmierza, i nie potrafi nawet zrozumieć tego, kim jest. Wobec olbrzymich
problemów rozwoju narodów, które niemal zmuszają nas do zniechęcenia
i rezygnacji, przychodzi nam z pomocą słowo Pana Jezusa Chrystusa, który
uświadamia nam: »Beze Mnie nic nie możecie uczynić« (J 15,5), i dodaje
odwagi: »A oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia
świata« (Mt 28,20). (…) Dyspozycyjność wobec Boga otwiera na dyspozycyjność wobec braci oraz wobec życia, pojmowanego jako odpowiedzialne
i radosne zadanie. I przeciwnie, ideologiczne zamknięcie się na Boga oraz
ateizm obojętności, które prowadzą do zapominania o Stwórcy i stwarzają
niebezpieczeństwo zapominania również o wartościach ludzkich, jawią się
dziś pośród największych przeszkód w rozwoju. H u m a n i z m w y k l u c z a j ą c y B o g a j e s t h u m a n i z m e m n i e l u d z k i m . Jedynie
humanizm otwarty na Absolut może nam przewodzić w propagowaniu
i urzeczywistnianiu form życia społecznego i obywatelskiego – w obrębie
struktur, instytucji, kultury i etosu – chroniąc nas przed niebezpieczeństwem
ulegania zniewoleniu przez przejściowe mody”.67
„Humanizm nieludzki” nie jest, niestety, wyłącznie pozbawioną logiki
frazą – potworkiem, oksymoronem istniejącym jedynie w przestrzeni semantycznej (przesadą tzw. pesymistycznego kaznodziejstwa, jak chcą niektórzy).
Humanizm nieludzki – bo bezbożny; ten związek przyczynowo-skutkowy jest
dla Benedykta XVI ujawnieniem jego (nieludzkiego humanizmu) mrocznej
tajemnicy i zasady rządzącej jego wewnętrzną sprzecznością – pokazał swoje
prawdziwe, śmiercionośne oblicze w XX w. Ale i dziś zdaje się nie znikać
ze sztandarów ideologii poprawiania świata. Prymat Boga, wiara w Boga,
który jest Bogiem, Stwórcą i Zbawcą, chroni nasz świat przed – sięgając po
metaforę – wysadzeniem go w powietrze, przed bezbożnością i antyludzką
nadgorliwością rewolucjonistów, którzy najpierw pozbywają się Boga, by
służyć (rzekomo) ludziom, a potem i ludzi, by służyć już tylko własnemu
obłędowi. To stały leitmotiv encyklik Benedykta XVI. Myśl, która najpełniej
została rozpisana w Caritas in veritate, miała swoje prekursorskie wprawkizapowiedzi w poprzednich encyklikach. W Deus caritas est: człowiek, dla
którego Bóg jest Bogiem i z którym to Bogiem utrzymuje on żywy kontakt,
taki człowiek „uwolni się wówczas od mniemania, że sam i osobiście musi
realizować koniecznie naprawianie świata. W pokorze będzie robił to, co
jest dla niego możliwe i w pokorze zawierzy resztę Panu. To Bóg włada
światem, nie my”.68 Także w Spe salvi: „Tylko Jego miłość daje nam możli Tamże, nr 78.
Tenże, Encyklika Deus caritas est, nr 34.
67
68
Unum necessarium. Prymat Boga i jego konsekwencje
wość trwania w umiarkowaniu, dzień po dniu, bez utraty zapału, który daje
nadzieja w świecie ze swej natury niedoskonałym”.69 Pokora, umiarkowanie,
wolność od presji własnej pseudoboskości, ostatecznie prawdziwie skuteczna
służba człowiekowi i światu – oto owoce prymatu Boga w sferze społecznej,
socjalnej, politycznej.
9. Bóg jako fundament – myślenie realistyczne
Jest to – dla Benedykta XVI – kwestia prawdy o rzeczywistości,
realizmu; kłamstwo konstruuje utopie, a te niszczą rzeczywistość, a z nią
człowieka. Tymczasem to właśnie Bóg jest rzeczywistością prawdziwą
i właściwą – jak to ujmuje Ratzinger w uaktualnionym wstępie do Einführung
in des Christentums, tekście z 2000 r.: – „fundamentalnym założeniem wszelkiego »realizmu«, tak iż bez Niego nic nie może być zdrowe”.70 Zależność
między realizmem i Bogiem jest wewnętrznie prosta, poznawczo przejrzysta,
a w swoich skutkach rozpoznawalna – jak na wielkość Tajemnicy Boga
i misteryjność natury świata – wyjątkowo dobitnie. Kto z pojęcia i rozumienia rzeczywistości wyklucza Boga, ten jest realistą tylko pozornie, dowodzi
Ratzinger w Duchu liturgii.71 Dzieje się tak dlatego, że z realizmem nie ma
nic wspólnego abstrahowanie od Tego, w którym „żyjemy się, poruszamy
się i jesteśmy” (Dz 17,28). Tylko wówczas więc, dowodzi, „gdy relacja
z Bogiem jest prawdziwa, wszelkie pozostałe relacje – relacje ludzi pomiędzy
sobą i wobec reszty stworzenia – mogą być niezakłócone”,72 „humanistyczne” właśnie. Oto rzeczywistość, realizm par excellence: „Życie staje się
życiem rzeczywistym [a nie dehumanizującą utopią – J. Sz.] tylko wtedy,
gdy kształtowane jest przez spojrzenie skierowane na Boga”.73 I odwrotnie:
„Konflikt z Bogiem stanowi punkt wyjścia wszystkich nieszczęść człowieka”74 – pojednanie z Bogiem, pokój z Nim, harmonia w tej najważniejszej
bytowo relacji jest źródłem harmonii, pojednania i pokoju w relacjach międzyosobowych, szerzej – społecznych i ekologicznych. Myśl ta jedną ze swoich
najpełniejszych artykulacji uzyskała w Nowej pieśni dla Pana; przybiera
tam ona formę gorzkiej diagnozy współczesności, a zarazem znajduje swój
chrystologiczny finał: „Na ogół nie potrafimy już dziś zrozumieć, że sprawa
z Bogiem jest czymś w najwyższym stopniu realnym – co więcej: że jest
właściwym kluczem do naszych najgłębszych udręk. Ale to właśnie ukazuje
Tenże, Encyklika Spe salvi (30 XI 2007), nr 31.
WwCh, s. 13.
J. Ratzinger, Duch liturgii, tłum. E. Pieciul, Poznań 2002, s. 21.
Tamże. Doświadczenie wyzwolenia jest „obecne wszędzie tam, gdzie następuje prawdziwe spotkanie z Bogiem”; tamże, s. 23.
73
Tamże, s. 18.
74
JNpol, s. 81.
71
72
69
70
185
Jerzy Szymik
powagę choroby naszej cywilizacji i naprawdę nie będzie uzdrowienia, jeśli
Bóg nie zostanie ponownie uznany za fundament całego naszego istnienia.
Jedynie we wspólnocie z Nim życie ludzkie staje się właściwym życiem.
Bez niej pozostaje ono poniżej progu siebie samego i samo siebie niszczy.
Ale zbawcza wspólnota z Bogiem staje się możliwa tylko w Tym, którego
on posłał, przez którego on sam jest »Bogiem z nami«”.75
10. Boga nie ma – piekło
186
Człowiekowi w świetle prawdy o prymacie Boga – czyli rzeczywiście
– grozi tylko jedno niebezpieczeństwo: niebezpieczeństwo utraty Boga;76 oto
istota zła – opuścić Boga. Unum necessarium est…
Zaś tam, gdzie nie ma Boga, tam powstaje piekło – jego istota polega
na nieobecności Boga, niezależnie od tego jak subtelne, perwersyjne bądź
(ostatecznie zawsze) jaskrawo oczywiste antyludzkie formy ono przyjmuje.77
Z tej perspektywy J. Ratzinger/Benedykt XVI podchodzi z niezwykłą powagą
i radykalnością do zjawiska ateizmu. Odrzucenie Boga (a choćby i agnostyczne „zawieszenie” prymatu Boga), generowanie form „nieobecności Boga” jest
przyczyną piekła – „piekło jest tam, gdzie nie ma Boga, gdzie nie przenika
ani jeden promień Jego obecności”.78 Diagnoza Ratzingera jest tu zarazem
przenikliwa i surowa, a jej bezkompromisowość bierze się z odpowiedzialności za każdego człowieka i całą ludzkość – z pamięci o tym, jak bezbożność
otwierała bramy piekłu, które wdzierało się już nieraz w naszą epokę, piekłu
sygnowanemu słowami Auschwitz i Gułag, nazwiskami Hitlera, Stalina, Pol
Pota. Pisze z odwagą proroka: „Widzieliśmy straszliwe zniszczenie, jakiego
dokonały ateizmy, które osiągnęły nowy stopień antyhumanizmu i destrukcji
człowieka. Okrucieństwa, jakie wynalazły i praktykowały ateistyczne systemy
naszych czasów, usunęły w cień wszystko, co było dotychczas; na widok
tego może nas tylko ogarnąć głębokie przerażenie. »Nie« rzucone w twarz
Kościołowi, Bogu i Chrystusowi nie może nas ocalić; przeciwnie, widzimy,
jak straszne potencjalności wyzwala w człowieku (…)79 Nie znaczy to, że nie
istnieją ateiści odznaczający się wysokim etosem. Niemniej jednak odważę
się twierdzić, że ten etos opiera się na niewygasłym jeszcze całkowicie blasku owego światła, które przyszło kiedyś do nas z Synaju – światła Bożego.
Bardzo oddalone, wygasłe gwiazdy mogą u nas ciągle jeszcze świecić. Nawet
tam, gdzie Bóg pozornie umarł, jego światło może ciągle jeszcze oddziały NPdP, s. 49.
J. Ratzinger, Patrzeć na Chrystusa, tłum. J. Merecki, Kraków 2005 (dalej:
PnCh), s. 61, 77.
77
KPWW, s. 262.
78
Tamże, s. 261.
79
Tamże, s. 257-258.
75
76
Unum necessarium. Prymat Boga i jego konsekwencje
wać. Ale Nietzsche słusznie wskazał na to, że chwila, kiedy wieść o śmierci
Boga dotrze wszędzie, i w której Jego światło zgaśnie definitywnie, może
być tylko przerażająca”.80
Kiedy Bóg zostaje wykluczony, usunięty na pobocze mainstreamu,
kaleczony i zabijany jest człowiek, rozpoczyna się rozpad kultury.81 Kiedy
człowiek najpierw pozbywa się Boga, eliminuje Go, zaciera ślady Jego
obecności i pamięci o Nim w swojej życiodajnej przestrzeni, a potem,
w chwili objawienia koszmaru piekła (przez samego siebie uczynionego
piekła nieobecności Boga), w momencie nagłej widzialności jego grozy,
zawsze niosącej śmierć, pyta „gdzie był Bóg?” (kiedy np. kolejny nastolatek/satanista przeprowadza egzekucję swojej szkoły w kolejnym państwie
bogatego Zachodu) – wtedy warto wracać do dopiero co zacytowanych
fragmentów pism J. Ratzingera/ Benedykta XVI. Może pomogą przejrzeć,
może przyniosą ocalenie. Kto wie, oby.
Benedyktowi XVI zawdzięczamy jedną z najgłębszych i najbardziej
przenikliwych teologicznie interpretacji ludobójstwa. W czasie niezapomnianej wizyty w byłym obozie Auschwitz-Birkenau – któż z nas nie pamięta
tęczy wykwitłej nagle na majowym niebie dokładnie podczas papieskiego
przemówienia – Ojciec Święty powiedział: „Władze III Rzeszy chciały
całkowicie zmiażdżyć naród żydowski, wyeliminować go z grona narodów
ziemi. Słowa psalmu: »z T w e g o p o w o d u c i ą g l e n a s m o r d u j ą ,
mają nas za owce na rzeź przeznaczone«, w okrutny sposób się spełniają.
W istocie, bezwzględni zbrodniarze, u n i c e s t w i a j ą c t e n n a r ó d ,
z a m i e r z a l i z a b i ć B o g a , który powołał Abrahama, a przemawiając na górze Synaj, ustanowił zasadnicze kryteria postępowania ludzkości,
obowiązujące na wieki. Skoro ten naród przez sam fakt swojego istnienia
stanowi świadectwo Boga, który przemówił do człowieka i wziął go pod
swoją opiekę, t o t r z e b a b y ł o , a b y B ó g u m a r ł , a cała władza
spoczęła w rękach ludzi – w rękach tych, którzy uważali się za mocnych
i chcieli zawładnąć światem. Wyniszczając Izrael, chcieli w rzeczywistości
wyrwać korzenie wiary chrześcijańskiej i zastąpić ją przez siebie stworzoną
wiarą w panowanie człowieka – człowieka mocnego”82 [podkr. – J. Sz.].
Tamże, s. 262; por. J. Ratzinger, Wykłady bawarskie z lat 1963-2004, tłum.
A. Czarnocki, Warszawa 2009, s. 161.
81 J. Ratzinger/Benedykt XVI, Nowe porywy ducha. Ruchy odnowy w Kościele, tłum. S. Czerwik, Kielce 2006, s. 82; NPdP, s. 188.
82
Benedykt XVI, Pielgrzymka do Polski 2006, tłum. I. Jagocha, Kraków 2006,
s. 122. Por. na ten temat: KPWW, s. 247-250 (zwł. s. 249); J. Ratzinger,
Wielość religii i jedno Przymierze, tłum. E. Pieciul, Poznań 2004, s. 11
(a też całość tego opracowania). Krytycy papieskiego przemówienia nie
mogli przyjąć tej papieskiej teologiki: nienawiść do Boga jako najgłębsza
przyczyna nienawiści do Żydów, zarzucając papieżowi, że proponowana
80
187
Jerzy Szymik
188
To Bóg jest ostatecznym celem złoczyńców – mówił papież 28 maja
2006 r. w Birkenau. To Boga chcą zbrodniarze zepchnąć w nicość, w niebyt.
To o zabicie Boga chodzi mordercom. Unicestwienie narodu żydowskiego
miałoby być najskuteczniejszą i najokrutniej spektakularną drogą do tego
celu. A zawsze wtedy, kiedy diaboliczna nienawiść i agresywny antyteizm
wkraczają do akcji – pierwszą ofiarą jest człowiek. Izrael jest wybranym
przez Boga narodem (w cytowanym fragmencie: Abraham, Synaj, psalm).
Z woli Bożego wybraństwa jest Izrael reprezentantem każdego narodu
i każdego człowieka w sprawie Boga i w sprawie z Bogiem – Izrael reprezentuje wszystkich umiłowanych przez Pana, każdego bez wyjątku człowieka.
Jest też tym samym Izrael pierwszą ofiarą nienawiści wobec Boga. Żyd jest
w miłosnej relacji Bóg – człowiek „na pierwszej linii strzału”, strzału, który
ma zabić Boga.
Człowiek ginie więc, ponieważ odrzucony aż po ostateczną nienawiść
jest Bóg. To samo dotyczy Katynia: „Z Twego powodu jesteśmy jak owce
na rzeź przeznaczone” – sprawiedliwych należy poddać rzezi, bo uobecniają
Boga. Taka jest najgłębsza teologiczna prawda o śmierci Abla i Holokauście,
o Auschwitz i Katyniu, o jakimkolwiek ludobójstwie i o zabijaniu jako takim. Boga w Auschwitz „nie było” nie dlatego, że nas zdradził, ale dlatego,
że Go zabito…
Oto prawda o tym jak się mają sprawy z naszym światem: przyczyną
ludzkich tragedii jest „nie” rzucone w twarz Bogu („nie istniejesz”, „nie ma
cię”, „nie chcę cię”, non serviam, „musisz umrzeć”). Zabijanie człowieka
bierze się z pragnienia pozbycia się Boga, zabicia Go. Z wykluczenia Boga
z kręgu spraw człowieczych.83
11. Bóg wystarczy – odpowiedź
„Jedno jest jasne: bez Boga sprawy nie mogą iść dobrze”.84 „Unum est
enim necessarium: Deus”.
Cokolwiek w życiu człowieka (społeczności, cywilizacji) działo lub
dzieje się drogą bezbożnej pustki – domaga się przemiany, nawrócenia.
teologia służy jedynie „pouczaniu wiernych, czym grozi odrzucanie Boga”;
por. A. Sobolewska, Zadośćuczynić czy moralizować, „Gazeta Wyborcza”
(1 lipca 2006), s. 26. Ale nienawiść wobec Innego grozi tym właśnie: nienawiścią do innych.
83
Por. J. Szymik, Chrystokształtność nadziei wobec ponowoczesnego kształtu
rozpaczy. Humanizm Ewangelii a rozczarowania postmoderny, w: J. Mariański, S. Zięba (red.), Godność czy sukces? Kulturowe dylematy współczesności, Katolicki Uniwersytet Lubelski Jana Pawła II, Lublin 15-28 września 2008 r., Lublin 2008, s. 57-79.
84
J. Ratzinger, Wybierzmy życie. Orędzie na Wielki Post, Bazylika św. Jana na
Lateranie (Rzym, 5.03.1997), w: R. Moynihan, dz. cyt., s. 148.
Unum necessarium. Prymat Boga i jego konsekwencje
A „jedynie od Boga może przyjść zdecydowana przemiana świata” przekonywał papież Włochów w homilii podczas IV Krajowego Kongresu Kościelnego. Ale prawda to decydująca o przyszłości nie tylko Italii, ale całego świata.
Bo „wszystkie odpowiedzi, które nie sięgają aż do Boga, są za krótkie”.85
Tymczasem wszystkie nasze najważniejsze pytania egzystencjalne sięgają
Boga, bo z Niego jesteśmy – odpowiedzi muszą do pytań dorosnąć.
Kilkakrotnie w swoich pismach odwołuje się J. Ratzinger/Benedykt
XVI do przewrotu kopernikańskiego, transponując istotę zjawiska w dziedzinę duchową. Bodaj najplastyczniej zrobił to podczas homilii wygłoszonej
w Chile w 1988 r. Tych kilka zdań, zwłaszcza ich duchowa, parenetyczna
wymowa, może posłużyć tu za coś w rodzaju puenty tego pasma myśli Ratzingera/Benedykta XVI, ukazując w lustrze analogii głębię związku prawdy
o prymacie Boga z jej wyzwalającymi skutkami: „Wraz z przyjęciem wiary
musimy dokonać swego rodzaju przewrotu kopernikańskiego. Kopernik
odkrył, że to nie Słońce krąży wokół Ziemi, lecz że Ziemia i inne planety
krążą wokół Słońca. Każdy z nas na początku widzi samego siebie jako małą
Ziemię, wokół której powinny krążyć wszystkie Słońca. Wiara uczy nas
wyjścia z tego błędu i włączenia się, wraz z wszystkimi innymi, w swego
rodzaju taniec miłości, który porusza się wokół jedynego centrum – Boga.
Tylko jeśli Bóg istnieje, tylko jeśli On stał się centrum mojego życia, mogę
rzeczywiście kochać innych »jak siebie samego«. Jeśli jednak On istnieje,
jeśli stał się moim centrum, wówczas można zdobyć tę wewnętrzną wolność
miłości”.86
MD, s. 179. W „Münchener Katholische Kirchenzeitung” (18 marca 1979)
czytamy słowa Ratzingera: „Człowiek jest tak stworzony, że tylko sam Bóg
wystarczy. Wszystko inne jest zbyt małe. Gdy w życiu straci z oczu Boga,
staje się podobny do człowieka, który zbudował dom, a zapomniał zrobić
w nim okna. Niczego nie widzi i brak mu tlenu, który pozwala mu oddychać”; SP, s. 180.
86
PnCh, s. 104; por. Benedykt XVI, O sensie bycia chrześcijaninem, s. 70.
85
189
Jerzy Szymik
Unum Necessarium
The Primacy of God and its Consequences
according to J. Ratzinger/ Benedict XVI
Summary
The Christian understanding of the primacy of God (thoecentricism) is of christological character i.e. its absolutism and universality define the quality of all human matters
(humanism). J. Ratzinger/ Benedict XVI points to the wide consequences of radical affirmation or rejection, or yet adopting a relative approach to the truth about the primacy
of God. These concern the individual and communal (the Church) experiencing of faith
and the morality that derives from it, the way and the direction of practising theology
(especially the ecclesiology) but they also concern all forms of social life: accepting
or negating God, inevitably affects the mental, ethical or even economic condition of the
world. The utter acceptance of the primacy of God in all fields of the human existence
and activity allows for a realistic perception of the situation and is the proper criterion for
making decisions, a stable foundation of life, a source of real hope and the only ultimate
answer to all the questions that humans may ask.
190
Recenzje
omówienia i recenzje
KS. IGNACY BOKWA, Teologia w warunkach nowoczesności
i ponowoczesności
Sandomierz 2010, ss. 542.
Przystępując do lektury książki, czytelnik jest zadziwiony najpierw jej
objętością (liczba stron), a w czasie lektury, erudycją jej autora. Erudycja
jest ogromna, przytłacza wielością omawianych autorów, krzyżujących się
myśli, poglądów, kierunków filozoficznych i systemów ideologicznych.
Ale czy można było inaczej? Sam tytuł – Teologia w warunkach nowoczesności i ponowoczesności – zakłada już szerokie spektrum problemów, tworzących i określających opokę zwaną nowoczesnością i ponowoczesnością,
w których przychodziło i przychodzi dziś uprawiać teologię. „Nowoczesność”, „ponowoczesność”, „modernizm”, „postmodernizm” – te określenia
nie tylko występują prawie na każdej stronie książki, ale są też opisane jako
zjawiska-prądy duchowe, niosące niemałe wyzwania dla teologii i Kościoła,
w obecnym czasie i na przyszłość.
Zrozumienie treści i problematyki omawianej książki wymaga umieszczenia jej w kontekście, który Paweł VI nazwał dramatem naszych czasów.1
Tym dramatem dla papieża jest rozejście się, a w efekcie tego rozdźwięk
między wiarą a kulturą. Ów rozdźwięk zaistniał już w VIII w., a dziś przychodzi nam w nim istnieć, by nie powiedzieć – uczestniczyć.
Treści tego dramatu, które w książce zostały nazwane zawiłościami
kultury (s. 52), opisuje autor w pierwszych trzech rozdziałach. Oto ludziom
oświecenia i jego spadkobiercom tradycyjna wiara chrześcijańska (wszelka
religia) zaczęła się jawić jako zabobon. Chrześcijaństwo zyskało status
światopoglądu, jednej z ideologii, nauka zaś stała się arbitrem prawdziwości. Jedynie nauka, w myśleniu ludzi – tamtych czasów, a również i dzisiaj
Paweł VI, Adhoratacja Evangelii nuntiandi, nr 20, „Wiadomości Archidiecezjalne Warszawskie” 1976, nr 20.
1
191
Recenzje
192
– dostarcza pewnej i bezpiecznej prawdy o świecie i człowieku. Tylko nauka opisuje prawdziwie przestrzeń publiczną, wiara odchodzi na wygnanie.
Słowo „naukowy” stało się synonimem słów „prawdziwy”, „rzeczywisty”,
„pewny”. Z czasem wiarę w naukę, wiarę w technikę, wiarę w twórczą moc
człowieka zaczęto nazywać nową religią – religią ziemi. Od tego momentu
człowiek już nie pyta Boga, jak zmieniać świat, gdyż sam zaczął go zmieniać,
będąc odpowiedzialny jedynie przed sobą. Z tak pojętej religii ziemi wyrósł
współczesny ateizm.
Metodologicznie ów proces rozejścia się wiary i kultury autor ogranicza jedynie do kultury europejskiej, ukazując jednocześnie, że decydujący
wpływ na jej aktualny kształt w Europie wywarło oświecenie, a właściwie
oświecenia, które wychodziły od renesansowej wizji świata i człowieka,
i w różny sposób, w różnych krajach Europy głosząc swoje tezy, kształtowały
nową mentalność w wymiarze społecznym. Nowa mentalność zaś prowadziła do głębokich przemian politycznych, gospodarczych, społecznych
i obyczajowych.
Logika oświecenia zdawała się przekonywać, że odkryty i wyniesiony
do najwyższej kategorii rozum, pojmowany jako autorytet rozstrzygający
o wszystkim, tak wiele odkrywający w naukach szczegółowych, pozostanie
już, jako taki, najwyższym autorytetem w nowym wymiarze tworzącej się
historii. Wiek XIX przecież odkrył też nowy wymiar wszystkiego, co istnieje
– wymiar czasu, a więc ciągłego stawania się, przemian i dojrzewania – ewolucję, której logika został wyrażona w ideologii ewolucjonizmu. Tymczasem
to właśnie w nurcie nowych czasów, w historii nowych ludzkich dziejów,
zaczęto mówić o pluralizmie myślenia, wolności nawet samego czasu, sekularyzacji, instytucji, rozumienia relatywizmu i tolerancji. W takiej to aurze
pluralizmu kategorii poznania i moralności, socjologia, uważana w XIX w.
przez A. Comte’a za królową nauk, zaczęła szukać, przez analizy przyczyn,
perspektyw dynamiki procesów społecznych. Świadomość wielości wszystkiego, a w wielości braku jednego autorytetu rozstrzygającego o wszystkim,
stało się początkiem ponowoczesności, która zaczęła mówić z doświadczenia,
potwierdzonego przez socjologię, że skończyła się era monistycznej koncepcji
rozumu i wszelkich kategorii kształtujących oraz określających jednoznacznie świadomość człowieka i wymiar społeczny życia. W takiej to sytuacji
pluralizmu – wielości wszelkich kategorii, zwłaszcza w wielkim pluralizmie
racjonalności – znalazła się teologia, której nie było łatwo odnaleźć tożsamość
odbiorcy, jak i samej siebie w ponowoczesnym świecie.
To właśnie rozdział czwarty książki – Filozofia ponowoczesna i teologia
w dialogu – poświęca autor przemianom i tendencjom filozofii ponowoczesnej, jak też teologii, która ze swej istoty nastawiona jest na filozofię, więcej,
umieszcza ją w swej wewnętrznej strukturze (s. 313-440). To prawda, filozofia
ponowoczesna, nie wyczerpując bogactwa współczesnej myśli filozoficznej,
Recenzje
jest jednak przykładem postawy, sposobu myślenia ludzi współczesnych.
Lektura tego rozdziału przekonuje, że dziś istnieje wiele filozofii, ale każda
z nich wie za mało, by być jedyną. Jej wielość stanowi problem dla teologii.
Więcej, filozoficzne myślenie w ponowoczesności często odwołuje się do
dziedzictwa marksizmu, freudyzmu, nietzscheanizmu, strukturalizmu i filozofii języka. Wielość myśli, do której odwołuje się myślenie ponowoczesne,
sprawia, że filozofia staje się dziełem, które trzeba nazwać doktrynalnym
eklektyzmem, zawierającym w sobie ideologiczno-aksjologiczną pustkę.
Skoro filozofia ponowoczesna zarzuca klasycznej filozofii racjonalizm
i próbę odkrycia natury rzeczy – świata, człowieka i Boga – i uznaje to za
marnowanie sił twórczych człowieka, gdyż niemożliwe jest odnalezienie
obiektywnej, trwałej prawdy, to nie sposób nie zapytać: Czy możliwy jest
dialog z teologią? Autor jest świadom tego problemu. Dlatego zakłada tu
jedynie pewien jej – teologii – szkic, którego istotą jest tak potrzebna jedność,
a którą właśnie teologia powinna wnieść w ponowoczesność. Czy jednak
jest możliwa ta jedność bez klasycznej metafizyki? Wydaje się, że na miejsce metafizyki bytu – klasycznej i w miejsce dotychczasowych jej modeli,
w ideologiczno-aksjologicznej pustce, trzeba wypracować metafizykę sensu, która przecież opiera się na metafizyce bytu. A wyraz temu daje autor
w powracających ciągle omówieniach i szkicach antropologiczno-transcendentalnej teologii Rahnera.
Ostatni rozdział książki – O nowy kształt teologii – ukazuje nie tylko
potrzebę odnowy języka teologii (s. 441-532), ale potrzebę nowego myślenia, dzięki któremu teologia odnajdzie swe należyte miejsce w służbie wiary
i kultury, a więc jednoczenia tych wielkich wartości, o rozejściu się których
mówił papież Paweł VI.2 W sytuacji rozejścia, w nowoczesności i ponowoczesności pojawiły się nowe wezwania. Są to, zdaniem autora, rosnące
problemy znaczenia języka. Dlatego potrzeba w tej sytuacji zwrócić się
w stronę paradoksu i mitu. Paradoks wskazuje na absolutną tajemnicę Boga,
której żaden język nie może w pełni wyrazić. Mit zaś, a szczególnie mit żydowsko-chrześcijański, stawia w centrum uwagi egzystencjalne powiązanie
człowieka z Bogiem. To właśnie ono winno stać się przedmiotem analizy
w ramach dialogicznej filozofii i teologii. Wydobyte przez analizę treści
mitów egzystencjalne powiązanie człowieka z Bogiem może wskazywać,
zdaniem autora, na konieczne nakierowanie człowieka na Boga – na jego
zależność od Niego.
Szkoda, że autor, widząc konieczność zainteresowania się „nową
mitologią”, odwołując się do różnych opisów rozumienia mitu, nie wspomina ani razu wielkiego fenomenologa religii i twórcy właściwego pojęcia
i rozumienia mitu – Mircei Eliadego. To nie Bultmann, to nie Levi-Strauss
Tamże.
2
193
Recenzje
194
dali nam nowe rozumienia mitu, uczynił to Eliade. On wskazał w XX
w. na wielkie opowiadania ludzkości i nauczył w drobiazgowych analizach odnajdywać ich filozofię warunkującą porządek (illud tempus)
i wskazującą orientację w świecie (in illo tempore). On też (Eliade) wskazał,
jak powstają i funkcjonują mity we współczesnej społeczeństwach i ludzkich
wspólnotach.
Paradoks i mit, w rozwoju myśli na temat nowego kształtu teologii, to
początek refleksji, którą autor rozwija dalej w takich tematach jak: „metaforyka a teologia”, „teologia narracyjna”, „dramat a symbol” (s. 455-467).
W sytuacji określanej jako nowoczesność i ponowoczesność teologia ma
się stać antropologią, czyli teologią pytającą o adresata swego przesłania,
pytająca o człowieka żyjącego tu i teraz, w konkretnej, stale zmieniającej
się sytuacji egzystencjalnej.
Tymczasem w dramacie rozejścia się kultury i wiary3 teologia, broniąc
treści wiary zwłaszcza przed modernizmem katolickim, wedle słów Piusa IX,
a potem jeszcze Piusa XII, miała ukazywać, jak zdefiniowana przez Kościół
doktryna zawiera się w następujących źródłach: Pismo Święte, Ojcowie Kościoła, nauczanie Kościoła i papieży. Teologia winna być śledzeniem tajemnic
wiary i gromadzeniem ich w jedność – a więc miała ukazać treści wiary
– wykładając i interpretując ją.4 Wystarczy wziąć podręczniki klasycznej
teologii (tzw. teologii szkolnej) od drugiej połowy XIX aż do drugiej połowy
XX w., by się przekonać, jak była ona daleka od myślenia kategoriami kultury
i antropologii swoich czasów.5
W takim to kontekście teologii szkolnej nasz autor pisze o nowym kształcie teologii, wskazując na dwu prekursorów ponowoczesnej postaci teologii:
H. Urs von Balthasara i K. Rahnera (s. 481-532). Dwaj wielcy teologowie
XX w., dwa różne punkty i sposoby myślenia teologicznego, ale myślenia
w horyzoncie ponowoczesności. Balthasar proponuje myślenie teologiczne
w wymiarze eschatologii, by ukazać jej obecność w wymiarach aktualnej
sytuacji człowieka. Proponuje rezygnację z eschatologii esencjalnej na rzecz
egzystencjalnej, więcej, przejście od eschatologii indywidualnej do eschatologii uniwersalnej. O takiej eschatologii można mówić sensownie, kiedy
Wyrażenie Pawła VI; zob. tamże.
Pius IX, Inter gravissimas, 28 octob. 1870, Acta, t. I, s. 260; Pius XII, Humani generis, Acta Apostlicae Sedis, t. XXXXII, 2 sept. 1950 nr 11, s. 568-569.
5
Zob. D. Palmieri,, Tractatus de Deo creante et elevante, Romae 1878; Ch.
Pesch, Tractatus dogmatici, Friburgi Brisgiviae 1895; B. Beraza, Tractatus de Deo creante, Bilbao 1921; Ch. Boyer, De Deo creante et elevante.
Synopsis scholastica, Romae 1929; R. Garrigou-Lagrange, De Deo trino
et creatore. Comentarius in Summam Theologicam S. Thomas (Ia q. XXVII-CXIX), Taurini-Paris 1943.
3
4
Recenzje
na życie ludzkie spojrzy się z perspektywy Boga, powołującego człowieka
i ludzkość do przyjaźni ze sobą i do życia na wieczność. Balthasar odchodzi
od sztywnych schematów teologicznych traktatów na rzecz niesystemowości.
Dlatego w swym myśleniu teologicznym sięga do piękna jako drogi poznania Boga, do architektury, życia codziennego, a fenomenologiczna metoda
w teologii pozwala mu spojrzeć twórczo na teologię w aspekcie kultury
nowoczesności i ponowoczesności.
Z kolei K. Rahner swoją metodę, zdaniem naszego autora, określa
mianem transcendentalnej. Pojęcia tego, jak pisze, Rahner nie zapożycza od
Kanta, jak sądzi wielu, nie sugeruje ono też interpretacji tomistycznej czy
heideggerowskiej. Zapożycza je od jezuity belgijskiego J. Maréchla. Nie
chodzi w tym pojęciu o bytową strukturę, ale o poznawcze możliwości człowieka, pozwalające mu przyjąć Jezusa Chrystusa jako „Zbawcę absolutnego”.
Oczywiście, poznanie samego siebie przez poznający podmiot jest zawsze
poznaniem metafizycznych struktur samego siebie. Człowiek może rozpoznać
w swej subiektywnej jedności, że zmierza ku tajemniczej transcendencji Boga.
To rozpoznanie uświadamia człowiekowi, że jest on „naturalnie” predestynowany do aktu wiary w Jezusa jako Chrystusa. Odkrywając swe otwarcie
na ostateczne spełnienie – kategorialne doświadczenie, człowiek ma prawo
i powinien w historii i tylko w historii poszukiwać „Zbawcy absolutnego”.
Pojęcie to, zdaniem ks. Bokwy, niespotykane w literaturze teologicznej, jest
jednym z neologizmów niemieckiego jezuity, pełni ono funkcję apelatywną
względem ludzkiej świadomości. Ma zachęcać do refleksji i wyzwalać ze
schematów tradycyjnego język religijnego. W historii ludzkiej znajdujemy
wcielonego Boga w Jezusie Chrystusie, który jest ostateczną i nieprzewyższalną odpowiedzią na pytanie, którym jest sam człowiek.
Dwa sposoby myślenia teologicznego – odgórna Balthasara i oddolna Rahnera – to dwie próby zrozumienia egzystencjalnej relacji między
Jezusem Chrystusem i człowiekiem. W ich świetle chrześcijaństwo staje
się rodzajem intymnej miłości, ukazanej na dwa sposoby, ale oznaczającej
akceptacje życia przeżywanego jako udział w losie niepowtarzalnej historii
Jezusa Chrystusa.
Swoją książką ks. I. Bokwa dał polskiej myśli teologicznej Summam – to
znaczy omówienie problemów nowoczesności i ponowoczesności, a w nich
teologii. W swym opracowaniu autor zdradza wielką erudycję i znajomość
omawianej problematyki, o czym świadczy zebrana Bibliografia i cytowana
literatura w samej pracy. Podjęcie tej problematyki wymagało od autora dobrej
znajomości tzw. szkolnej teologii, jak też nowych nurtów, które powstawały
w dialogu ze swą współczesnością. Autor zna jedną i drugą – a tu szczególnie
myśl teologiczną Balthasara i Rahnera, którzy są jego mistrzami w teologii,
a których myśl przedstawiona jest jasno i przekonująco jako możliwość
dialogu antropologicznego z naszą współczesnością.
195
Recenzje
196
Autor, odwołując się do zasad systematycznej refleksji, porządkuje
wielość „rozsypanych myśli” nowoczesności i ponowoczesności, wyjaśnia
terminologię, ukazując tym samym nie tylko możliwość, ale konieczność
dialogu teologii z ponowoczesnością. Więcej, w treści książki, zwłaszcza
w treści jej ostatniego rozdziału – O nowy kształt teologii –jasno ukazuje,
że teologia, jeśli chce spełnić swoją misję i rolę, musi być w służbie wiary
i kultury. Inaczej wiara bez kultury jest martwa, a kultura bez wiary – pusta.
Właśnie te intelektualne postulaty pod adresem teologii stanowią wielki
wkład w myśl filozoficzno-teologiczną w Polsce, a lektura książki staje się
niepokojącym pytaniem o jakość naszej, rodzimej teologii.
Cele, jakie postawił sobie autor w swej pracy – dostarczenie rodzaju
klucza, za pomocą którego można odczytać duchowe zawiłości obecnej
kultury, i refleksja nad aktualnymi i przyszłymi zadaniami i kształtem teologii (s. 52-53) – zostały przez Niego w sposób jasny i satysfakcjonujący
zrealizowane. To prawda, że poglądy i przemyślenia tak wielkiej plejady
autorów trudno było ująć w postać krótkiego wywodu. Są one przecież ciągle
trwającym dyskursem, zapraszającym do dialogu. Dlatego autor nie wyczerpuje i nie zamyka omawianych zagadnień, raczej wskazuje kierunek badań
i poszukiwań. Proponuje pewien styl myślenia o naszej kulturze i teologii.
A te dwie wartości-drogi przecinają i spotykają się, jak pisze autor, w ludzkim
podmiocie – w człowieku (s. 53).
Choć autor nie wspomina wprost, że nie istnieje teologia bez filozofowania w niej, to jego analizy treści teologiczno-filozoficznych i kulturowych,
rozumiane w szerokim zakresie, jasno wskazują, że podstawową potrzebą
antropologii współczesnej jest potrzeba sensu istnienia, czyli metafizyka
sensu. Na to wskazują, każdy na swój sposób, Balthasar i Rahner. To właśnie
potrzeba sensu istnienia, na różny sposób odkrywana i wzbogacona przemyśleniami autora, staje się dla niego praeambulum fidei, pozwalającym mówić
sensownie współczesnemu człowiekowi o zbawieniu przyniesionym przez
Jezusa Chrystusa. Książka ks. I. Bokwy będzie w Polskiej myśli teologicznej
źródłem do innych opracowań
Lektura budzi też uwagi krytyczne na temat pracy. Książce brakuje np.
dobrego, w starym metodologicznym stylu wprowadzenia. Wstęp, napisany
przez autora, liczy tylko 3 strony – to za mało na 542 strony książki. W prezentowanej pozycji mamy setki nazwisk autorów tworzących i opisujących
myślenie nowoczesności i ponowoczesności, wielką liczbę nazwisk teologów,
ścierające się poglądy, opisane próby dialogu. Czytelnik nie wie, dlaczego
właśnie te nazwiska i te poglądy przedstawia autor. Oczywiście, zaznacza on,
że odwołuje się głównie do literatury niemieckojęzycznej, gdyż oświecenie
rodziło się przeważnie na terenach języka niemieckiego i francuskiego – jednak nie pisze już, czy i że odwołuje się też do twórców języka francuskiego
(s. 53). Czasem też, w tej wielości autorów i ich poglądów, gubi się przy
Recenzje
lekturze ich główny wątek. Ale budzi się pytanie: Czy można było inaczej
przedstawić to, co samo w sobie jest tak mało czytelne?
Brakuje też książce klasycznego zakończenia. Jest natomiast liczące
2 i pół strony streszczenie w języku niemieckim. Aż się prosi, by autor powiedział na końcu, czy udało mu się osiągnąć zamierzone cele wspomniane
w krótkim Wstępie (s. 51-53)
Józef Kulisz SJ
ALISTER MCGRATH, A Fine-Tuned Universe. The Quest for God
in Science and Theology
Westminster John Knox Press, Louisville, Kentucky 2009,
ss. 261.
Ostatnie dwudziestolecie stanowi okres intensywnego ponownego
odkrywania teologii naturalnej i jej znaczenia dla dialogu chrześcijaństwa
z naukami przyrodniczymi. Alister McGrath znany jest w Polsce z publikacji
dotyczących powiązania zagadnień nauki i religii, które ukazały się w Wydawnictwie WAM. Jest to płaszczyzna, którą autor zajmuje się od wielu lat.
W 2009 r. prowadził doroczne prestiżowe wykłady Gifforda (The Gifford
Lectures) na uniwersytecie w Aberdeen w Szkocji, zwyczajowo poświęcane
zagadnieniom związanym z teologią naturalną. Omawiana książka – A Fine-Tuned Universe – stanowi ich rozszerzoną wersję. Zagadnieniem wiodącym
publikacji jest charakterystyka wszechświata, który od samego początku
zawiera oraz przez wiele późniejszych etapów rozwija cechy konieczne do
powstania życia. Na tle tak ukazywanych cech kosmosu autor przeprowadza
rozważania dotyczące elementów teologii stworzenia. Książka podzielona jest
na dwie części. Pierwsza poświęcona została metodologii teologii naturalnej
i jej zadaniom w obecnym kontekście kulturowym. Druga część stanowi
systematyczną prezentację wybranych danych z zakresu nauk przyrodniczych
wskazujących na współzależność pewnych cech wszechświata i stopniowego zaistnienia zjawisk koniecznych do powstania życia. Do rozważań tych
została dołączona propozycja systematyczna dotyczącą teologii stworzenia.
Nie chcąc omawiać treści każdego z rozdziałów, pragnę zarysować zasadnicze myśli autora.
197
Recenzje
198
Dla McGratha istotnym momentem refleksji jest stwierdzenie, że teologia chrześcijańska umożliwia schemat lektury natury, który włącza wymiar
transcendencji. Swoje rozważania autor snuje w kontekście przewijającym
się przez całość książki: danych nauk przyrodniczych, które wskazują na
współobecność i współzależność określonych stałych fizycznych czy zjawisk
chemicznych od początku istnienia poznawalnego wszechświata. Przyczyniły się one do powstania życia, a w bardziej odległej perspektywie także
człowieka. McGrath pragnie jednak wyjść poza próbę ukazania wyłącznie
uderzającego „zgrania” (fine-tuning) niektórych stałych czy zachodzących
zjawisk. Współzależność elementów potrzebnych do powstania życia stwarza
interesujące pole dla teologii naturalnej, gdyż wpisuje się w szerokie poszukiwanie sensu rzeczywistości, które jest właściwe dla człowieka. Dlatego
McGrath pragnie odejść od wizji teologii naturalnej jako dziedziny, która
zajmuje się dowodzeniem istnienia Boga, opierając się na danych przyrodniczych. Elementy teologii naturalnej obecne były w całej tradycji teologicznej
chrześcijaństwa; przyjmowała ona także różną postać. Swój aktualny kształt
teologia naturalna przybrała w dobie oświecenia, stając się apologetyką
wskazującą przede wszystkim na istnienia Boga. Straciła wówczas swoje
odniesienie do wiary religijnej. W kontekście tematyki okresu oświecenia
zrezygnowała ona z trynitarnego oblicza Boga, koncepcji opatrzności i zaangażowania Boga w świat. Celem tak rozumianej teologii naturalnej stało
się uzasadnienie celu i porządku zjawisk obserwowalnych w przyrodzie.
Takie oblicze teologii naturalnej nie może być współcześnie absolutyzowane,
istnieje bowiem przestrzeń dla odmiennego jej charakteru.
Dla McGratha renesans, jaki aktualnie przeżywa omawiana dziedzina,
wymaga poświęcenia szerszego miejsca zagadnieniom związanym z jej metodą. Autor proponuje odnowienie teologii naturalnej na bazie konkretnych
postulatów, które formułuje. Ponieważ natura jest pojęciem interpretowalnym, a nie autonomicznym, możliwe jest chrześcijańskie podejście do niej,
ułatwione przez objawienie i włączające jego elementy. Teologia naturalna
nie musi koniecznie stawiać sobie za cel wykazywanie istnienia Boga. Nie
chodzi także o dowodzenie jakiegoś aspektu wiary chrześcijańskiej przez
obserwację i interpretację natury czy też o wyprowadzanie z natury pewnych
atrybutów Boga (jak czynili to niektórzy autorzy w XVIII w.). Jej zadaniem
może stać się wykazanie sensu obserwowanej rzeczywistości polegające na
ukazaniu spójnej wizji danych empirycznych i doktryny chrześcijańskiej.
Z tego wynika proponowana nazwa dla tak rozumianej teologii naturalnej:
trynitarianizm. Wskazuje ona na biblijne zakorzenienie wykorzystywanej
idei Boga oraz na możliwość skorelowania danych nauk przyrodniczych
i chrześcijańskiej wizji świata. Konieczne staje się także przy tym włączenie
psychologii poznania, która pomaga w zrozumieniu, że relacja człowieka
do świata jest wynikiem jego procesu percepcji. Przy uwzględnieniu natury
Recenzje
człowieka jako obserwatora staje się z kolei możliwe wzięcie pod uwagę
racjonalnego, estetycznego i moralnego wymiaru jego zaangażowania wynikających z kontaktu z naturą. Ważne jest przy tym spostrzeżenie, że nie tylko
przyroda rozważana autonomicznie, ale również natura ludzka jest „zgrana”
z przyrodą, umożliwiając jej twórczą percepcję.
Tak ukazana teologia naturalna niczego w sensie ścisłym nie udowadnia.
Wskazuje natomiast na „najlepsze wyjaśnienie”, umożliwia przedstawienie
konceptualnej symetrii między wymiarem religii a obserwacją przyrodniczą.
We współczesnym kontekście teologia naturalna dokonuje akomodacji danych
wynikających z religii do materiału pochodzącego z nauk przyrodniczych.
Dokonuje się to a posteriori: analizowane są dane nauk przyrodniczych
przy jednoczesnej próbie wskazania na celowy charakter procesu rozwoju
wszechświata o poznanej charakterystyce, po czym następuje próba ich połączenia z myślą religijną. Według autora teologia naturalna powinna budować
swoją argumentację na zasadniczych cechach kosmosu, jakimi są: porządek
we wszechświecie dostępny do badania ze strony człowieka, bogata historia
kosmosu łącznie z sugestią zbieżności koniecznych do powstania życia, homogeniczność praw występujących w kosmosie, współistnienie chaosu i porządku we wszechświecie oraz ogólnoludzka świadomość transcendencji.
Chrześcijańska tradycja teologiczna widzi możliwość odkrycia przez
przyrodę Bożego zamysłu. Klasyczne ujęcie tego zagadnienia mówi o dwóch
księgach: Piśmie Świętym i naturze. Sposób podejścia do tych dwóch źródeł
wyznacza poszczególne modele teologiczne. Są to deizm, teizm i proponowany przez McGratha trynitarianizm. Deizm neguje wartość źródła, jakim jest
Biblia, mówiąc jednocześnie o akcie stwórczym. Teizm mówi o stworzeniu,
utrzymując przy tym, że Bóg nadal ukierunkowuje je (opatrzność). Trynitarianizm dodaje do wersji teistycznej możliwość poznania Boga z Pisma
Świętego; Bóg wpływa także na interpretatorów Pisma przez oświecenie
Duchem Świętym. Trynitarianizm będzie więc miał znamię chrześcijańskie
oraz pewne odniesienie eklezjalne.
W części poświęconej faktom z dziedziny nauk przyrodniczych
McGrath wskazuje m.in. na podstawowe zależności konieczne do powstania
życia, których współistnienie staje się punktem wyjścia do fundamentalnego
pytania, dotyczącego przyczyny takich a nie innych cech wszechświata.
Wśród bogato prezentowanego materiału autor wskazuje na często pomijaną współzależność wielu elementów koniecznych do powstania życia.
Podkreśla np. konieczność zestawienia podstawowych stałych fizycznych
opisujących wszechświat, umożliwiających m.in. powstanie gwiazd, oraz
tworzenie się na pewnym etapie historii wszechświata istotnych do życia
pierwiastków (węgiel, azot, tlen). Zwraca także uwagę na istotny w powstaniu
życia charakter metali lekkich oraz jonów metali umożliwiających reakcje
redox (magnez, żelazo, nikiel, miedź i cynk). Taka a nie inna charakterystyka
199
Recenzje
200
materii prowadzi do chemicznej kompleksyfikacji koniecznej do powstania
życia. Chemiczna charakterystyka materii ma niebagatelne znaczenie także
dla przyrody ożywionej, gdzie proces ewolucyjny wykazuje zdolność adaptowania jednostek, takich jak gatunek, do środowiska. Także ta cecha jest
pochodną podstawowych cech chemicznych kosmosu. Tym i wielu innym
interesującym zbieżnościom autor poświęcił sporo miejsca.
Ważnym elementem książki są rozważania McGratha, w których przypomina, że proces ewolucyjny nie jest całkowicie przypadkowy. Pewne jego
skutki były wręcz konieczne. Ewolucja jest w dużej mierze ukierunkowana
przez uwarunkowania chemiczne i fizyczne. Istnieje także pewna przewidywalność postępu w ramach procesu. Nie chodzi przy tym o szczegóły
dotyczące np. genetyki, lecz o zjawiska związane np. z fenotypem. Autor
przykłada dużą wagę do zbieżności pojawiających na różnych etapach ewolucji. W ramach procesu ewolucyjnego wiele podobnych struktur i funkcji
powstawało kilkakrotnie niezależnie od siebie. Liczba docelowych osiągnięć
ewolucji wydaje się zaś ograniczona.
Metafizyczne implikacje procesu ewolucyjnego z konieczności prowadzą do debaty na temat Boga, podczas której teologia naturalna wskazuje na
Stwórcę jako na „najlepsze rozwiązanie” rozumowe wyjaśniające istnienia
(takich a nie innych) stałych w kosmosie oraz określonych zjawisk koniecznych do wyłonienia się życia. Zadaniem teologii naturalnej jest wyjaśnienie
całości procesu, czyli wskazanie na przyczynę ostateczną. McGrath powraca
do myśli św. Augustyna związanej z jego interpretacją stworzenia, ze szczególnym uwzględnieniem znaczenia rationes seminales. Propozycja Augustyna w swoich podstawowych intuicjach ukazuje stworzenie wyposażone
w potencjalność. W ramach tak rozumianej rzeczywistości możliwe jest
wyłanianie się jakości nieobecnych od początku; przy czym są to elementy
nieprzewidywalne a priori. Rozumowanie Augustyna, przedstawione precyzyjnie w jednym z rozdziałów książki, przewija się w wielu jej miejscach. Jest
ono szczególnie użyteczne w kontekście teologicznej interpretacji procesu
emergencji w przyrodzie.
Książka McGratha odzwierciedla wysoką erudycję autora związaną
z zakresem przyrodoznawstwa i filozofii przyrody. Charakteryzuje ją wysoki standard precyzacji terminologicznej. Zwracają uwagę bardzo bogate
odniesienia bibliograficzne. Choć wiele prezentowanych wniosków filozofii
przyrody jest powszechnie znanych, interesująca jest próba ściślejszego powiązania teologii naturalnej z doktryną chrześcijaństwa na temat stworzenia
w kontekście ewolucyjnym.
Ks. Andrzej Dańczak
Recenzje
PONTIFICIA COMMISSIONE PER L’AMERICA LATINA
(opr. O. RUIZ ARENAS), America Latina sfide e speranze
Tipografia Vaticana, Città del Vaticano 2010, ss. 76.
Prezentowany dokument, opracowany przez Papieską Komisję dla
Ameryki Łacińskiej, przedstawia sytuację istniejącą na kontynencie latynoamerykańskim. Składa się on z dwóch części. Pierwsza omawia wyzwania,
jakie stoją przed Kościołem w Ameryce Łacińskiej dzisiaj. Druga z kolei
wskazuje na konkretne znaki, które budzą nadzieję w Kościele latynoamerykańskim, nakreślony też został w niej program apostolski dla tegoż Kościoła.
Dokument wzoruje się na strukturze zaproponowanej przez Jana Pawła II
w adhortacji apostolskiej Ecclesia in Europa poświęconej analizie sytuacji
i wskazaniu zadań, jakie stoją przed Kościołem europejskim. Odwołuje się
on do nauczania papieży, zwłaszcza Jana Pawła II i Benedykta XVI, skierowanego bezpośrednio do Kościoła w Ameryce Łacińskiej, jak i do nauczania
zawartego w dokumentach opracowanych przez Konferencję Episkopatu
Latynoamerykańskiego, poczynając od pierwszego spotkania, które odbyło
się w 1955 r. w Rio de Janeiro, aż do ostatniego zgromadzenia plenarnego
CELAM-u w 2009 r. w Managui.
Pierwsza część omawianego dokumentu koncentruje się na przedstawieniu najistotniejszych wyzwań stojących przed Kościołem w Ameryce
Łacińskiej, które są ściśle związane z sytuacją polityczno-ekonomiczną, kulturową, społeczną i religijną istniejącą na kontynencie latynoamerykańskim.
Dokument wskazuje najpierw na najważniejsze wyzwania, jakie stoją przed
Kościołem na polu politycznym i ekonomicznym. Jednym z takich wyzwań
jest poszukiwanie dróg prowadzących do zjednoczenia narodów i ludów
Ameryki Łacińskiej. Celem tego zjednoczenia jest przezwyciężenie olbrzymich dysproporcji i nierówności, jakie występują zwłaszcza pod względem
ekonomicznym między poszczególnymi krajami Ameryki Łacińskiej. Jest
nim także to, by Ameryka Łacińska jako całość, tj. jeden kontynent, mogła
uzyskać większy wpływ na decyzje podejmowane przez światowe centra
ekonomiczne. Kolejnym wyzwaniem, o którym mówi dokument Papieskiej
Komisji, jest sprzyjanie rozwojowi i dojrzewaniu systemu demokratycznego
w Ameryce Łacińskiej, przy jednoczesnym uwzględnieniu i poszanowaniu
tradycji katolickiej. Wśród innych wyzwań wymienia się konieczność zarówno ograniczenia środków przeznaczanych przez poszczególne państwa
Ameryki Łacińskiej na wojsko i uzbrojenie, jak i wyeliminowania korupcji
z życia społeczno-politycznego i ekonomicznego. Podkreśla się wreszcie
potrzebę przezwyciężenia upolitycznienia związków zawodowych, by mogły
one zabiegać o dobro wspólne oraz promować sprawiedliwość społeczną,
201
Recenzje
202
nie zaś bronić interesów poszczególnych partii politycznych, zwłaszcza tych
o nastawieniu lewicowym. Do omawianych wyzwań zalicza się w końcu
konieczność zaznajomienia nie tylko katolików, lecz także innych ludzi
z nauką społeczną Kościoła po to, by principia w niej zawarte były brane
pod uwagę w wyznaczaniu kierunku zmian, jakie są konieczne na polu społecznym i ekonomicznym w Ameryce Łacińskiej.
Jednym jednak z największych wyzwań, jakie stają przed Ameryką Łacińską na polu ekonomicznym, jest wyzwanie dotyczące problemu ubóstwa.
Świadczy o tym fakt, że ok. 60 mln osób na kontynencie latynoamerykańskim
cierpi aktualnie chroniczny głód. Dotyka ono przede wszystkim ludzi żyjących na wsiach i w małych miasteczkach. Jedną z przyczyn odpowiedzialnych za ten stan jest kryzys światowy, który przyczynił się do wzrostu cen
żywności i energii, jak również do pogorszenia się sytuacji na rynku pracy.
Inną przyczyną jest zadłużenie zewnętrzne wielu krajów Ameryki Łacińskiej. Często bowiem pożyczki zaciągnięte przez niektóre kraje latynoskie,
zamiast być inwestowane w rozwój przemysłu i zakup nowych technologii,
zostały zdefraudowane lub źle wykorzystane przez rządzących, co wpłynęło
na pogorszenie się sytuacji ludzi i zwiększenie się zacofania gospodarczego
tych krajów. Kolejne wyzwanie związane jest ze wzrostem liczby emigrantów, którzy zmuszeni są do poszukiwania pracy i lepszych warunków życia
w innych częściach swojego kraju bądź też w innych krajach, co sprawia,
że nierzadko stają się przedmiotem dyskryminacji i łamania podstawowych
praw przysługujących osobie ludzkiej. Papieska Komisja wspomina w końcu
o wyzwaniach, jakie niosą ze sobą katastrofy naturalne, takie jak trzęsienia
ziemi, tsunami czy też burze tropikalne, w wyniku których giną tysiące
osób oraz niszczone są mieszkania i miejsca pracy w wielu krajach Ameryki
Łacińskiej.
Drugi obszar wyzwań, o którym mówi prezentowany dokument, dotyczy sytuacji kulturowej i społecznej istniejącej na kontynencie latynoamerykańskim. Przypomina on jednocześnie o tym, że dziedzictwo artystyczne
i kulturowe Ameryki Łacińskiej w dużej mierze zostało ukształtowane przez
religię i wartości chrześcijańskie. Jednym z zasadniczych wyzwań, jakie
stają dzisiaj przed Ameryką Łacińską na polu kultury, jest globalizacja, która
obok aspektów pozytywnych niesie ze sobą także pewne niebezpieczeństwa.
Po pierwsze jest to próba narzucenia społeczeństwom jednolitego modelu
kulturowego, który eliminuje z nich to wszystko, co jest właściwe dla ich
profilu kulturowego. Po drugie, dążenie do zastąpienia etyki opierającej się
na wartościach antropologicznych i ewangelicznych etyką relatywizmu. Po
trzecie, lansowanie i wprowadzanie w sferę życia religijnego pluralizmu
religijnego a także promowanie synkretyzmu religijnego, co ostatecznie
prowadzi do relatywizmu i sekularyzacji oraz do spychania na dalszy plan
Recenzje
lub też do całkowitego eliminowania wartości chrześcijańskich z życia
społecznego. Innym wyzwaniem, jakie staje dzisiaj przed Kościołem
w Ameryce Łacińskiej na polu społeczno-kulturowym, jest szerzenie redukcjonizmu antropologicznego, którego istota polega na sprowadzaniu życia
ludzkiego wyłącznie do wymiaru immanentnego, tzn. do zaspokojenia potrzeb o charakterze fizyczno-materialnym, co sprzyja tworzeniu się kultury
indywidualizmu. Kolejne wyzwanie odnosi się do nacisku ideologicznego,
jaki wywierany jest na rdzennych mieszkańców Ameryki Łacińskiej po to, by
oderwać ich od tradycji i wartości chrześcijańskich. Jednym z jego przejawów
jest przedstawianie pierwotnej ewangelizacji ludów latynoamerykańskich
jako służącej głównie podbiciu, uzależnieniu i wykorzystaniu ich przez
wielkie mocarstwa, których interesy reprezentował i bronił Kościół. Innym
tego przejawem jest dowartościowywanie i szerzenie religii naturalnych,
by przeciwstawić je tradycji i religii chrześcijańskiej. Ostatnim z wyzwań,
jakie stają dzisiaj przed Kościołem w Ameryce Łacińskiej, także związane
z omawianą sytuacją kulturowo-społeczną istniejącą na tym kontynencie, jest
wyzwanie dotyczące edukacji. Jednym z palących problemów, które należy
rozwiązać w tej dziedzinie jest wyeliminowanie analfabetyzmu, ponieważ
ok. 10% populacji latynoamerykańskiej nie potrafi czytać i pisać. Innym
problemem jest stworzenie odpowiednich warunków, by wszyscy mieli
możliwość kształcenia się, co wymaga zarazem przezwyciężenia nierówności ekonomicznych, które są, m.in., przyczyną pozbawienia dużej grupy
osób dostępu do edukacji. Omawiany dokument zwraca też uwagę na to, że
w wielu krajach Ameryki Łacińskiej edukacja i kształcenie młodzieży podporządkowane są ideologii typu liberalnego i lewicowego, czego konsekwencją
jest propagowanie moralności o nastawieniu pragmatycznym i tendencja do
tego, by eliminować edukację opartą na wartościach chrześcijańskich.
Kolejny obszar wyzwań, o których traktuje dokument Papieskiej Komisji dla Ameryki Łacińskiej, odnosi się do sfery życia społecznego. Wyzwania
te obejmują takie zagadnienia, jak: sytuacja młodzieży i rodziny; ochrona
i wartość życia ludzkiego; rola kobiety w społeczeństwie; sytuacja ludzi
żyjących na wsi i opieka zdrowotna. Pierwsze z wymienionych wyzwań dotyczy sytuacji młodzieży, zwłaszcza tej poniżej 25. roku życia, która stanowi
ok. 50% populacji Ameryki Łacińskiej. Jednym z zasadniczych problemów
tej grupy społecznej jest to, że młodzi ludzie, nie widząc nadziei na lepszą
przyszłość i możliwość znalezienia pracy, sięgają po narkotyki i alkohol.
Tworzą grupy przestępcze, które trudnią się sprzedażą narkotyków, prostytucją, porywaniem osób, dokonywaniem różnego rodzaju gwałtów a także
prowadzeniem wojen. Zasygnalizowane zjawiska dotyczą także osób w tzw.
wieku produkcyjnym, które w dużej mierze są inicjatorami wymienionych
przestępstw, do których należy dodać także inne patologie, takie jak: wykorzy-
203
Recenzje
204
stywanie seksualne i pedofilia; porywanie, więzienie i zabijanie innych osób,
w tym także biskupów, kapłanów, zakonników i zakonnic; tworzenie karteli
trudniących się produkcją i sprzedażą narkotyków oraz korumpowaniem
osób odpowiedzialnych za porządek polityczny i społeczny; organizowanie
grup przestępczych i terrorystycznych. Drugim z wyzwań, o którym mówi
prezentowany dokument, jest wyzwanie dotyczące rodziny, w szczególny zaś
sposób ataków podejmowanych przeciwko niej. Przejawem tych ataków są
próby podejmowane przez odpowiedzialnych za stanowienie prawa, których
celem jest zmiana tradycyjnego rozumienia rodziny i jej modelu, poprzez
zastąpienie go „fałszywymi koncepcjami »rodziny«, »małżeństwa« (…)
i nowymi prawami ludzkimi” (s. 30). Trzecie z wyzwań, jakie stają przed
Kościołem w Ameryce Łacińskiej na polu społecznym, odnosi się do obrony życia osoby ludzkiej począwszy od jej poczęcia aż po naturalną śmierć.
Chodzi zatem o promocję cywilizacji życia, której zagrażają podejmowane
przez konkretne rządy inicjatywy i ustawy sprzyjające liberalizacji aborcji,
manipulacji bioetycznej i eutanazji. Inicjatywy te wspierane są przez wielkie ośrodki władzy międzynarodowej, które nie tylko dostarczają środków
finansowych na propagowanie i realizowanie tych idei przez rządy poszczególnych krajów Ameryki Łacińskiej, lecz także wywierają na nie różnego
rodzaju naciski. Kolejne wreszcie wyzwanie dotyczy sytuacji kobiet. I chociaż
ta uległa w ostatnim czasie pewnej poprawie, czego wyrazem jest większe
uczestnictwo kobiet w życiu społecznym i zawodowym czy też możliwość
podejmowania przez nie edukacji, to jednak sytuacja ta pozostaje nadal
w dużej mierze uwarunkowana kulturowo, co dotyczy w sposób szczególny
kobiet żyjących w małych miasteczkach i na wsi. Przejawia się to m.in.
w podporządkowywaniu kobiet mężczyznom, sprowadzaniu ich do przedmiotu konsumpcji oraz nierówności, jakie występują w obszarze dostępu do
pracy i otrzymywanego przez nie wynagrodzenia za pracę.
Innym poważnym wyzwaniem, z jakim musi zmierzyć się Ameryka
Łacińska dzisiaj, jest wyzwanie związane z produkcją rolną i sytuacją ludzi
żyjących na wsi, spośród których ok. 62% populacji żyje w skrajnym ubóstwie i nie ma dostępu do kredytów ani żadnej pomocy finansowej ze strony
rządów poszczególnych państw. Sytuacja ta jest w dużej mierze wynikiem
dokonującego się nie tylko w Ameryce Łacińskiej procesu globalizacji. Jednym ze skutków tego procesu jest drastyczne obniżenie cen za wytwarzane
produkty rolne, przez co nie wytrzymują one konkurencji z tańszymi produktami sprowadzanymi z innych krajów. Prowadzi to do przemieszczania się
ludzi ze wsi do miasta i niesie ze sobą groźbę zniknięcia obszarów wiejskich
z niektórych regionów kontynentu latynoamerykańskiego. Innym skutkiem
procesu globalizacji jest powstanie grupy ludzi wykluczonych społecznie,
którzy są nie tylko w różny sposób wykorzystywani, lecz także pozbawieni
Recenzje
wszelkich praw przysługujących osobie ludzkiej. Ostatnim już wyzwaniem,
jakie wiąże się z sytuacją społeczną istniejącą na kontynencie latynoamerykańskim, jest wyzwania dotyczące dostępu do opieki zdrowotnej. I chociaż
w tym względzie nastąpiła pewna poprawa, będąca wynikiem przeprowadzonych reform systemu zdrowia w wielu krajach Ameryki Łacińskiej, to jednak
w wielu miejscach istnieje nadal zbyt mała liczba lekarzy czy też personelu
medycznego, co skutkuje tym, że zbyt mała liczba osób objęta jest odpowiednią opieką zdrowotną. Poważnym problemem pozostaje nadal umieralność
matek i niemowląt oraz występowanie chorób zakaźnych, w tym tych, których
przyczyną jest AIDS. Jest nim także wysoka cena środków farmaceutycznych,
co powoduje, że dla większości populacji są one niedostępne.
Trzeci z analizowanych obszarów dotyczy obecnej sytuacji religijnej
na kontynencie latynoamerykańskim. Kontynent ten w większości jest katolicki, przy czym w ostatnim dziesięcioleciu liczba katolików zmalała o 10%.
Wśród przyczyn tego wymienia się m.in. następujące czynniki: rozdział, jaki
dostrzegalny jest w życiu katolików między wyznawaną przez nich wiarą a ich
życiem osobistym i społecznym; obojętność religijna i agnostycyzm funkcjonalny, będący skutkiem zmian zachodzących w całym świecie; promowanie
pluralizmu religijnego i odradzanie się różnego rodzaju form neopoganizmu;
spadek liczby powołań kapłańskich i zakonnych; walka z Kościołem oraz
obojętność wobec jego nauczania; utrata wiarygodności Kościoła spowodowana m.in. różnego rodzaju skandalami wywołanymi przez jego członków, w tym księży i osób konsekrowanych. Do przedstawionych przyczyn
odpowiedzialnych za istniejącą aktualnie sytuację religijną na kontynencie
latynoamerykańskim zalicza się także działalność nowych ruchów religijnych
(np. zielonoświątkowców), które nie tylko atakują i dyskredytują Kościół
w oczach ludzi wierzących, zwłaszcza najuboższych, pośród których rozwijają swoją działalność, wykorzystując do tego celu znaczne środki finansowe,
lecz także interpretują Pismo Święte w sposób indywidualistyczny, podporządkowany własnym interesom i korzyściom. Wynikiem tego jest nieufność
Kościoła katolickiego do podejmowania dialogu ekumenicznego z innymi
wspólnotami i grupami religijnymi, która skutkuje brakiem zaangażowania
się Kościoła w działalność pastoralną na polu ekumenicznym.
Przedstawione wyzwania skłoniły Kościół do podjęcia pogłębionej
refleksji na temat możliwości i sposobów prowadzenia nowej ewangelizacji
w Ameryce Łacińskiej. Nowej w tym co dotyczy zarówno nowego zapału,
jak i zastosowania nowych metod i środków przekazu Ewangelii dzisiaj.
Realizacja tego zadania wymaga od Kościoła w Ameryce Łacińskiej, jak
stwierdza to V Konferencja Episkopatu Latynoamerykańskiego w Aparecida
„»nawrócenia pastoralnego« i podjęcia »misji kontynentalnej«” (s. 41). Celem
nowej ewangelizacji jest udzielenie konkretnej odpowiedzi na wyzwania,
205
Recenzje
206
jakie stają przed Kościołem w Ameryce Łacińskiej dzisiaj oraz wyznaczenie
kierunków jego działalności pastoralnej i misyjnej.
W związku z tym druga część omawianego dokumentu koncentruje się
na pokazaniu, w jaki sposób możliwa jest realizacja nowej ewangelizacji,
która zakłada jako konieczny warunek wspomniane już nawrócenie pastoralne Kościoła latynoamerykańskiego, następnie zaś prowadzenie przez niego
misji o charakterze kontynentalnym. Dokument Papieskiej Komisji wskazuje
ponadto na znaki, które budzą nadzieję Kościoła w Ameryce Łacińskiej
i pozwalają z optymizmem spoglądać w przyszłość. Przypomina on także
o korzeniach chrześcijańskich Ameryki Łacińskiej i o wkładzie Kościoła
w budowaniu tego kontynentu.
Dlatego nowa ewangelizacja, o której mówi prezentowany dokument,
odwołuje się najpierw do początków tego kontynentu, u podstaw którego
znalazła się wiara i wartości chrześcijańskie zaszczepione przez misjonarzy,
które wpłynęły i ukształtowały w znacznym stopniu życie i kulturę narodów
i ludów latynoamerykańskich oraz przyczyniły się do rozwoju tego kontynentu. Świadczy o tym fakt, że pierwsze szkoły i uniwersytety w Ameryce
Łacińskiej zostały założone przez Kościół, jak również jego aktualna obecność
i podejmowane przez niego różnorakie formy działalności na polu edukacji.
Wspomniane dziedzictwo chrześcijańskie Ameryki Łacińskiej wymaga dzisiaj
od Kościoła zaangażowania się w umocnienie wiary i tożsamości religijnej
ludzi żyjących na tym kontynencie. Podjęcia próby ożywienia i odnowienia
wiary chrześcijan oraz zaproszenie ich do pogłębienia refleksji na temat swojego chrześcijańskiego powołania, a także wyjścia do tych, którzy porzucili
chrześcijaństwo i odeszli od Kościoła, oraz pomoc im, by na nowo odkryli
osobę Jezusa Chrystusa i dostrzegli w Ewangelii głoszonej przez Kościół
dobrą nowinę, która pozwala na pełne urzeczywistnienie człowieczeństwa.
Innym przykładem obecności i oddziaływania dziedzictwa chrześcijańskiego w Ameryce Łacińskiej była i jest obrona, promocja i zabieganie
o szanowane i przestrzeganie podstawowych praw przysługujących każdej
osobie ludzkiej. Znalazło to swój szczególny wyraz w zaangażowaniu i trosce
Kościoła o los ludzi ubogich, co zostało zdefiniowane przez CELAM w 1968
r. w Medellin jako opcja preferencyjna na rzecz ubogich. Zaangażowanie to
widziane jest jako jedno z głównych zadań Kościoła latynoamerykańskiego
dzisiaj, którego realizacja wymaga, by był on Kościołem „samarytańskim” ,
tzn. „blisko ludzi, znał ich problemy, wychodził naprzeciw potrzebom ubogich i tych, którzy cierpią oraz przyczyniał się do tworzenia sprawiedliwych
struktur i warunków do tego, by w społeczeństwie panował sprawiedliwy
porządek” (s. 51). Opcja ta została następnie rozszerzona na rdzennych
mieszkańców Ameryki Łacińskiej oraz na ludność pochodzenia afroamerykańskiego (Aparecida 2007). Służy ona obronie i promocji zarówno godno-
Recenzje
ści tych ludzi, jak i poszanowaniu ich kultur i związanych z nimi wartości.
Do opcji tych zostaje w końcu dodana opcja na rzecz młodzieży (Puebla
1979), która wymaga od Kościoła większego zaangażowania się w sprawy
młodzieży, objęcia jej szczególną troską duszpasterską oraz korzystania
w pracy z nią z metod pedagogicznych, które odpowiadają aktualnym wyzwaniom i problemom, jakie młodzi ludzie napotykają dzisiaj.
Jednym natomiast ze znaków, które budzą nadzieję w Ameryce Łacińskiej i są ściśle związane ze wspomnianą opcją na rzecz ubogich, jest
solidarność występująca między ubogimi a także rosnąca wśród nich świadomość „własnej godności, pragnienie uczestnictwa w życiu politycznym
i społecznym; zainteresowanie oraz szacunek dla wspólnot, wartości i kultury
pierwotnych mieszkańców Ameryki Łacińskiej” (s. 51). Innym znakiem nadziei i radości jest obecność oraz powstawanie nowych ruchów apostolskich,
które coraz aktywniej włączają się nie tylko w życie Kościoła, lecz także
w życie społeczne i polityczne. Jest nim również przykład życia i zaangażowanie kapłanów, zakonnic, zakonników i ludzi świeckich w szeroko pojęte
dzieło ewangelizacji. Ponadto tym, co ożywia i budzi nadzieję, są liczni męczennicy i święci latynoamerykańscy, których świadectwo życia wskazuje na
stałą obecność i oddziaływanie Ewangelii oraz uczy wyrzeczenia się siebie
i służby na rzecz innych ludzi aż do oddania za nich życia. Znakiem nadziei
jest również pobożność maryjna Ameryki Łacińskiej, która widzi w Maryi
wielką ewangelizatorkę i wierną naśladowczynię Chrystusa. Są nim wreszcie rodziny chrześcijańskie, będące przykładem prawdziwych „Kościołów
domowych”, w których przekazywana jest wiara i które uczą miłości,
otwartości na życie, poszanowania drugiego człowieka oraz przyczyniają
się do integralnego rozwoju człowieka, wnosząc tym samym nieodzowny
wkład w życie Kościoła i życie społeczne. Innym jeszcze znakiem nadziei,
który jednocześnie budzi radość Kościoła w Ameryce Łacińskiej, jest obrona
i promocja życia, rodziny i godności każdego człowieka, a także dowartościowanie i zwracanie uwagi na takie kwestie społeczne, jak: praca, postęp
w dziedzinie technologii i nauki, sprawiedliwość społeczna i powszechność
przeznaczenia dóbr tego świata. W końcu tym, co budzi nadzieję, jest większe zaangażowanie się całego Kościoła na polu społecznym i edukacyjnym,
a także zmiany, jakie dokonują się w obszarach, które wcześniej były zapomniane lub zaniedbane. Chodzi tu zwłaszcza o zainteresowanie się sytuacją
kobiet, chłopów i mieszkańców peryferii wielkich miast.
Znaki nadziei, o których mowa, są, zdaniem Papieskiej Komisji dla
Ameryki Łacińskiej, ważne, ponieważ pomagają w umocnieniu i ożywieniu wymiaru misyjnego Kościoła. Przypominają jednocześnie Kościołowi
o jego zasadniczym zadaniu i powołaniu, jakim jest służba na rzecz Ewangelii
i dawanie świadectwa Chrystusowi w dzisiejszym świecie. Bycie Kościo-
207
Recenzje
208
łem autentycznie ubogim i paschalnym, w którym obecna i realizowana jest
miłość i solidarność zarówno w wymiarze jednostkowym, jak i społecznym;
wspólnotą, której przepowiadanie i misję powinien przenikać i kształtować
duch samarytański oraz otwartość na wszystkich ludzi.
Wśród wyzwań, jakie stają przed kontynentem latynoamerykańskim,
omawiany dokument wymienia m.in. kwestię ekologii, która wymaga obudzenia świadomości dotyczącej odpowiedzialności wszystkich ludzi za środowisko naturalne oraz poważnego potraktowania niebezpieczeństwa, jakie
niesie ze sobą zjawisko globalnego ocieplenia i dokonująca się dewastacja
środowiska naturalnego, zwłaszcza Amazonii, by w ten sposób uchronić
życie milionów osób.
Kolejnym wyzwaniem, które wyznacza jednocześnie jedno z ważnych
zadań dla Kościoła w Ameryce Łacińskiej, jest „promowanie globalizacji
przenikniętej solidarnością i przestrzeganiem praw człowieka” (s. 52).
Jednakże pierwszym i najważniejszym zadaniem Kościoła latynoamerykańskiego jest podjęcie dzieła nowej ewangelizacji i misja kontynentalna, co
wymaga, po pierwsze, zaangażowania się wszystkich członków Kościoła oraz
obudzenia i ożywienia w nich świadomości misyjnej. Po drugie, przemyślenia
na nowo planów i strategii ewangelizacji oraz korzystania z odpowiednich
środków i metod, by w ten sposób odpowiedzieć na aktualne problemy
i oczekiwania ludzi w świetle Ewangelii. Po trzecie, przyznania pierwszeństwa słuchaniu i medytacji zarówno osobistej, jak i wspólnotowej nad słowem
Bożym, by w nim szukać światła i przewodnika ukierunkowującego działania
pastoralne Kościoła. Po czwarte, uczynienia z Eucharystii centrum życia
religijnego całego Kościoła po to, by w swoich działaniach wychodził on
zawsze od spotkania z Chrystusem zmartwychwstałym, który „nadaje sens
istnieniu i obecności Kościoła w świecie. Jest Panem i początkiem życia oraz
Tym, który je ofiaruje” (s. 72) każdemu człowiekowi.
Ważność i znaczenie przedstawionego dokumentu polega na tym,
że opisuje on i analizuje aktualnie istniejącą sytuację na kontynencie latynoamerykańskim oraz wskazuje na wyzwania i zadania, jakie stoją przed
Kościołem w Ameryce Łacińskiej dzisiaj. Pobudza i nadaje nowego zapału
oraz nowego ducha dziełu nowej ewangelizacji. Przypomina wreszcie
o podstawowym zadaniu całego Kościoła, jakim jest jego misyjność, od
której zależy nie tylko rozwój i żywotność Kościoła w Ameryce Łacińskiej,
lecz także to, czy Ameryka Łacińska pozostanie „»Kontynentem nadziei«
dla całego Kościoła” (s. 73).
Dariusz Gardocki SJ
Recenzje
PIOTR BURGOŃSKI, SŁAWOMIR SOWIŃSKI (red.), Od akcesji do
prezydencji. Kościół Katolicki w Polsce i Unia Europejska
Wyd. Adam Marszałek, Toruń 2011, ss. 225.
Już sam tytuł omawianej książki przyciąga uwagę swoją aktualnością.
Jednakże formalnie ma służyć za materiał pomocniczy dla wykładowców
Katolickiej Nauki Społecznej (KNS) w Polsce. Jest zbiorem artykułów znakomitych znawców, tj. ludzi, którym leży na sercu rozwój i upowszechnianie
KNS w Polsce. Nie oznacza to, że nie mogą z niej korzystać również czytelnicy, którzy są zainteresowani stanem i rozwojem religii chrześcijańskiej
w polskim społeczeństwie oraz w UE.
Autorzy tych publikacji to Polacy, zarówno świeccy jak i duchowni,
którzy reprezentują różne ośrodki uniwersyteckie oraz inne instytucje, zainteresowane m.in. naukową problematyką rozwoju religii w Polsce. Uniwersytet Kardynała Stefana Wyszyńskiego (UKSW) reprezentują pracownicy
naukowi Instytutu Politologii, tj. prof. Aniela Dylus, ks. prof. Helmut Juros,
dr Monika Maria Brzezińska, dr Krzysztof Cebula, dr Sławomir Sowiński,
dr Michał Gierycz, dr Artur Filipowicz SJ (Collegium Bobolanum PWTW).
Ksiądz prof. Jan Mazur reprezentuje Katolicki Uniwersytet Lubelski (KUL),
red. Marcin Przeciszewski – Katolicką Agencję Informacyjną (KAI), Sebastian Duda filozof, teolog i publicysta związany jest z Katolickim Uniwersytetem w Lowanium w Belgii i jest członkiem Zespołu Centrum Kultury
i Dialogu (CKiD) w Krakowie.
Książka jest zestawem 10 artykułów poprzedzonych wstępem oraz
zamiast zakończenia artykułem ks. prof. H. Jurosa na temat stanu (KNS)
w Polsce w 2010 r.
We wstępie redaktorzy książki, Piotr Burgoński i Sławomir Sowiński,
stwierdzają: „Do rąk czytelników oddajemy książkę, która wpisuje się właśnie
w tę europejską odpowiedzialność Kościoła i katolickiej nauki społecznej.
Autorzy naszej publikacji próbują: po pierwsze dokonać wszelkich bilansów
dotyczących dotychczasowej obecności naszego kraju w Unii; po drugi opisać
specyfikę nadchodzącej prezydencji i wyzwań jakie niesie ona dla polskich
katolików i Kościoła; wreszcie po trzecie pokazać szerszą perspektywę wybranych zagadnień kulturowo-etycznych współczesnej Europy”.
Książka jest podzielona na trzy części. Pierwsza jest zatytułowana:
Kościół Katolicki w Polsce po wejściu do Unii Europejskiej i zawiera dwa
artykuły: M. Przeciszewskiego i J. Mazura. Druga, Prezydencja i Kościół,
składa się z artykułów: M. Brzezińskiej, K. Cebuli, A. Dylus oraz S. Sowińskiego. Wreszcie ostatnią część pt. Wartości – Religia – Europa stanowią
artykuły M. Gierycza, S. Dudy i A. Filipowicza SJ.
209
Recenzje
210
Wydaje się, że można lekturę tej książki realizować stosownie do powyżej przedstawionego układu tematycznego, ale można też zaproponować
czytelnikom nieco inny sposób jej czytania, w zależności od ich potrzeb
informacyjnych. Dlatego proponuje się, by czytelnik zapoznawał się z artykułami wybiórczo, kierując się informacjami na temat wybranych zagadnień:
Podstawowa wiedza o prezydencji; Podstawowa wiedza o aksjologii unijnej;
Propozycje, a nawet zarys scenariuszy krótkoterminowych, możliwych postaw Kościoła Katolickiego w okresie od akcesji Polski do UE do prezydencji,
a szczególnie w okresie prezydencji polskiej od 1 lipca do 31 grudnia br.;
Aktualny stan KNS .
Jeżeli czytelnika interesuje podstawowa wiedza o prezydencji, to można
zasugerować mu lekturę artykułów Brzezińskiej i Cebuli. Artykuł Brzezińskiej
jest niemal „technicznym” wykładem prawnych podstaw prezydencji w UE.
Zaś artykuł Cebuli ciekawą – w stylu postnowoczesnej analizy językowej
– debaty sejmowej, która się odbyła w grudniu 2010 r. w Sejmie. Ujawniła
ona raczej emocje posłów związane ze zbliżająca się polską prezydencją niż
racje posłów partii rządzącej i partii opozycyjnych.
Natomiast jeżeli interesują go studia aksjologiczne, czyli jakie wartości
będą najważniejsze w Polsce i w UE, to powinien zapoznać się z artykułami:
Gierycza, Dudy i Filipowicza. Problematyka aksjologii unijnych, czyli wartości, które popierają kierownicze gremia UE, jest niezwykle ciekawa. Dotyczy
to sporów aksjologicznych między Kościołem katolickim a propagowanymi
przez wiele organów unijnych wartościami indywidualizmu liberalnego. Na
przykład Gierycz konstatuje, że główny problem związany z aksjologią człowieka będzie nadal istniał w obszarze aborcji i homoseksualizmu. Natomiast
Filipowicz, w ramach diagnozy bioaksjologii społeczeństw europejskich,
identyfikuje jej główne tematy i ich związek z celami politycznymi. Z kolei
Duda zwraca m.in. uwagę na znany problem zgodności moralnej między
prawem stanowionym w UE i krajach członkowskich a jego obowiązywaniem
w sumieniu chrześcijan żyjących w UE.
Z kolei czytelnikom zainteresowanym propozycjami możliwych postaw
można polecić artykuły prof. Dylus, Sowińskiego, Mazura i Przeciszewskiego. Jest to najciekawsza część książki, gdyż zawiera praktyczne przemyślenia autorów na temat, jakie stanowisko mógłby zająć Kościół w Polsce w
czasie półrocznego okresu trwania polskiej prezydencji. Zarysowały się tu
dwa skrajne stanowiska, tj. praktycznego realizmu prof. Dylus oraz ostrożnego optymizmu dr. Sowińskiego. Sugestie prof. Dylus co do wyzwania dla
Kościoła zostały metodycznie sprecyzowane jako wyzwania negatywne i
pozytywne. Autorka poprzedziła je rozważaniami na temat: Dla kogo jest
to wyzwanie? Czy dla Kościoła hierarchicznego w Polsce, czy dla Kościoła
zaangażowanych katolików świeckich? Następnie sformułowane zostały
dwie koncepcje: jedna w ramach wyzwania negatywnego, druga – pozy-
Recenzje
tywnego. Szczegóły znajdzie czytelnik w artykule: Polskie przewodnictwo
w Unii Europejskiej jako wyzwanie dla Kościoła. Natomiast swoje poglądy
na to czy prezydencja stanowi szanse dla Kościoła w Polsce zawarł Sowiński
w artykule, zatytułowanym: Kościół szansą polskiej prezydencji, prezydencja
szansą Kościoła. Samo postawienie tematu brzmi dosyć prowokacyjnie, jeżeli
zestawimy niewspółmierność czasu działania Kościoła i półroczną instytucję
polskiej prezydencji. Jak autor tego artykułu proponuje rozwiązać ten problem, dowie się czytelnik z tegoż artykułu. Z kolei artykuł prof. Mazura jest
próbą odpowiedzi na generalne pytanie: Czy Kościół w Polsce jest sprzymierzeńcem, czy przeciwnikiem UE? Odpowiedź na nie ma jedynie pośrednie
znaczenie do określenie postawy Kościoła w Polsce w czasie polskiej prezydencji. Podobnie artykuł Przeciszewskiego, zatytułowany: Bilans polskiego
członkowstwa w UE – perspektywa religijno-aksologiczna tylko pośrednio
będzie określał postawę Kościoła w Polsce w okresie prezydencji.
W końcu ten, kto jest zainteresowany stanem KNS i perspektywami jej
rozwoju, mógłby przeczytać znakomite, aczkolwiek krytyczne, spostrzeżenia ks. prof. H. Jurosa. Trzeba się zgodzić z diagnozą stanu KNS w Polsce,
szczególnie w porównaniu do stanu kościelnej nauki społecznej w Niemczach,
jednakże nie umniejsza to zadań KNS w Polsce.
Kończąc recenzję wspomnianej książki, można w imieniu czytelników
sformułować następujące sugestie i oczekiwania. Warto, by po zakończeniu
polskiej prezydencji udzielić sobie odpowiedzi na pytanie: Do których
sugestii, sformułowanych przez naukowców, dziennikarzy i działaczy katolickich, Kościół w Polsce przychylił się w prowadzeniu swojej misji, które
z nich okazały się bardziej trafne? Dlatego wskazane jest, by potencjalny
czytelnik tej ciekawej książki zapoznał się z jej zawartością przez upływem
okresu prezydencji Polski.
Julia Bartczak
211
Studia Bobolanum
Redakcja:
ul. Rakowiecka 61, 02-532 Warszawa
e-mail: [email protected]
Wy d aw n ic tw o R H ETO S
ul. Rakowiecka 61, 02-532 Warszawa,
tel (22) 849-02-71
e-mail: [email protected]
www.rhetos.pl
P r e n u m e r a t a k r a j o w a S TUDIA B O B OLANUM
Prenumerata roczna 72.00 zł. cena jednego egzemplarza w prenumeracie wynosi 18.00 zł
Poza prenumeratą 20.00 zł. Koszty przesyłki pokrywa Wydawnictwo Rhetos
Wpłat należy dokonywać na blankiecie przekazu bankowego,
podając imię i nazwisko i dokładny adres abonenta z dopiskiem Studia Bobolanum
na konto:
Wy d a w n i c t w o R he t o s , u l . R a k o w i e c k a 6 1 , 0 2 - 5 3 2 Wa r s z a w a ,
B P H P B K S A I I I O / WA R S Z AWA , n r r- k u : 1 8 1 0 6 0 0 0 7 6 0 0 0 0 4 0 4 1 8 0 1 2 1 8 6 9
Download