“NASZA PARAFIA” 2008 r. LISTOPAD 2008 r. „Kiedy liście spadają z drzew…” Po miesiącu październiku, w którym czcimy Królową Różańca świętego i Patronkę naszej wspólnoty parafialnej – świętą Jadwigę Śląską, przychodzi listopad – czas, który umacnia każdego wierzącego w Chrystusa Zmartwychwstałego i owoce Jego dzieła, w dążeniu do jedynego celu, celu ostatecznego, jakim jest zbawienie, innymi słowy świętość. Dlatego listopadowy miesiąc rozpoczynamy Uroczystością Wszystkich Świętych (1 listopada), której treścią jest uczczenie Wszystkich zbawionych, tych wyniesionych na ołtarze i tych bezimiennych, a zaraz po niej wspominamy Wszystkich Zmarłych (2 listopada). Świętość jest niejako wpisana w nasze, bo ludzi wierzących, życie. Poeta pisze, że „wielka świętość polega na wypełnianiu małych obowiązków” , a zatem wydaje się to niewiele, aby zostać świętym, a jednak w pewnym sensie „boimy się” świętości. Mówimy, że „to nie dla mnie, …że nie dam rady…”. A jednak okazuje się, że jej chcemy: dla bliźnich: zmarłych z rodzin, przyjaciół, znajomych, sąsiadów…i tym samym dla siebie (prosząc o łaskę dla innych sami też ją zdobywamy). Szczególnym wyrazem pragnienia świętości jest modlitwa w intencjach naszych Zmarłych i tych ukrytych głęboko w sercu. W miesiącu, w którym „liście spadają z drzew….” szczególnie pamiętamy w modlitwie o naszych Ukochanych, którzy „wyprzedzili nas w drodze do wiecznej Ojczyzny”; stąd polecamy Ich częściej we Mszach świętych, nabożeństwach wypominkowych, rozmawiamy z nimi i o nich, prosimy za nich odwiedzając Ich groby na cmentarzach. W czasie, „kiedy liście spadają z drzew”, rozprawiamy o zbawieniu, świętości, czyli po prostu o tym, co nas czeka. Dlatego potrzeba mobilizacji, uporu w dobrym, aby nasze wspomnienia nt. przyszłości przekuwać w czyny, ponieważ mamy „miłować czynem i prawdą, a nie słowem i językiem”. W dążeniu do szczęśliwości wiecznej naszych bliskich i nas samych niech wspomagają nas święci Patronowie od Chrztu św. i Bierzmowania oraz Patronowie naszej Diecezji: święci Męczennicy Międzyrzeccy: Benedykt, Jan, Izaak, Mateusz i Krystyn, których także czcimy w miesiącu listopadzie (13 listopada). Ks. Karol Wywiad z Ks. Wikariuszem Jarosławem Leśnym przeprowadził ks. Sławomir - Witamy bardzo serdecznie Księdza w Naszej Parafii, w Konkatedrze św. Jadwigi. Proszę powiedzieć nam parę słów o sobie. Skąd Ksiądz pochodzi i gdzie Ksiądz dotychczas pracował? -Dziękuje za szczere i gorące powitania - otwarte przyjęcie w gościnnych progach parafii św. Jadwigi Śląskiej w Zielonej Górze. Urodziłem się i wychowałem na ziemi lubuskiej w Pszczewie, tam odkrywałem swoje powołanie, tam stawiałem pierwsze kroki edukacji w Szkole Podstawowej. Liceum Ogólnokształcące ukończyłem w Międzyrzeczu, a bezpośrednio po maturze wstąpiłem do Wyższego Seminarium Duchownego w Gościkowie – Paradyżu. Początek kapłańskiej drogi odkrywałem przez miesiąc jako wikariusz w parafii Lubniewice- w ramach zastępstwa wakacyjnego. Pierwsze skierowanie na stałą parafię otrzymałem do Zielonej Góry do parafii pw. św. Józefa Oblubieńca N.M.P. (osiedle Zacisze) – gdzie uczyłem się i nabywałem doświadczenia kapłańskiej posługi. Piękny czas realizowania kapłaństwa w Zielonej Górze trwał 5 lat, a potem ks. Biskup zdecydował o moim przeniesieniu do parafii pw. św. Józefa Oblubieńca N.M.P. w Żarach –zmieniłem miasto, ale nie patrona. Po wspaniałych czterech latach posługiwania w Żarach ks. Biskup zdecydował o zmianie parafii i od 22 sierpnia 2008 znów wróciłem do Zielonej Góry – do Matki Kościołów do Konkatedry pw. św. Jadwigi Śląskiej. - Czym dla Księdza jest powołanie? Czy potrafi Ksiądz określić moment, w którym było wiadome, że kapłaństwo jest właśnie tą jedyną, słuszną drogą? -Odkrywanie powołania trwa przez całe życie. Człowiek nieustannie pyta, czy właściwie odpowiada Bogu na dary, które otrzymuje. Głos powołania docierał już w szkole podstawowej, jednak ostateczna decyzja o wstąpieniu do Seminarium zapadła po maturze. W domu formacji – pytałem czy jest to droga właściwa? Czy podołam? Czas praktyk duszpasterskich na IV roku potwierdził ten wybór i uświadomił wartość i piękno kapłańskiego życia i posługiwania. Wybór nie jest łatwy, a człowiek cały czas nie jest pewien czy jest godzien kroczyć drogą, którą Bóg mu powierza. Jestem szczęśliwy z odkrycia i realizacji powołania kapłańskiego i dziękuje nieustannie Bogu za dar powołania! - Jak Ksiądz wspomina lata seminaryjne? -Piękny czas odkrywania pasji powołania. Wcielania ideałów w życie, przypatrywania się drodze, którą dziś podążam. Ciekawe spotkania z rówieśnikami, miejsce wyrastania przyjaźni i odrywania właściwej relacji z Bogiem. Dom formacji ziarna, kształtowania relacji z Najwyższym, zgłębiania mądrości filozofii i głębi teologii. Dobry czas otwierania się na Boga i uczenia się drogi powołania. -Czy są grupy szczególnie bliskie sercu Księdza? -Od początku kapłańskiego posługiwania opiekuje się ministrantami, pasjonuje się liturgią, cieszę się z troski o nich również w naszej parafii. Pielgrzymowanie do Medjugorie wiele pomogło mi w życiu – dlatego grupa Królowej Pokoju- jest również mi bliska. Z rodzinami mając spotkania człowiek uczy się właściwego spojrzenia na problemy świata- cieszę się z kręgu Oazy Rodzin. Bliskie jest mi dzieło miłości braterskiej i wparcia świadczone przez Caritas. Brakować będzie grup i osób, które prowadziłem dotychczas, to nieuniknione przy zmianie parafii – jednak cieszę się z nowych zadań i osób z którymi będziemy umacniać swoją wiarę, wspólnie spędzać czas i formować swoje życie. -Czy poza tymi Wspólnotami jest coś, co Ksiądz szczególnie miło wspomina? -Tak, wizytę Sługi Bożego Jana Pawła II w Gorzowie Wlkp. w 1997 r. Byłem wtedy klerykiem IV roku na praktyce w parafii pw. Pierwszych Polskich Męczenników Międzyrzeckich, która Przyjmowała Papieża. Niesamowity czas uczestniczenia w historycznym i niepowtarzalnym wydarzeniu. Spotkanie z Ojcem św. i wielkie otwarcie ludzkich serc – najpierw w przygotowanie i organizację spotkania, a później łaska spotkania i możliwość bliskiego uczestniczenia w Tym wydarzeniu. -Przeżywamy obecnie w Kościele Rok Św. Pawła. W czym imponuje Księdzu postać św. Pawła? W czym można naśladować tego głosiciela Ewangelii Jezusa Chrystusa? -Być gorliwym w głoszeniu Ewangelii, czytelnie, wyraźnie– a jednocześnie skutecznie i z mocą głosić Słowo Boże. Świadczyć swoim życiem o Bogu – by móc za św. Pawłem powiedzieć: „…teraz już nie żyję ja, ale żyje we mnie Chrystus…” -Co zdaniem Księdza jest w życiu najważniejsze? -Miłość Boga i drugiego człowieka, życie zgodne z Ewangelią i przykazaniami. Bóg zapłać za rozmowę. Ks. Sławomir Strzyżkowski, wikariusz Garść Miłości Magazynowanej Gdy stajemy nad grobem znajomego, koleżanki, współpracownika, sąsiada, kuzyna, brata, matki, ojca zdarza się myśleć dobrze o nim - inaczej niż to było dotychczas. Dlaczego? Bo tak wypada? Już nam nie zagraża, już nie musimy z nim rywalizować, już nie potrzebujemy kontaktu z nim, nie musimy się już o niego troszczyć. A może niejednemu z nas sumienie podpowie, że osądzaliśmy go niesprawiedliwie, że nie zdążyliśmy naprawić wobec niego szkód wyrządzonych mu, byliśmy oschli i skąpi w uczynkach, nie przeprosiliśmy za nietakty, za rozpychanie się łokciami, gdy on stawał na naszej drodze. Bywa, że dopiero nad grobem uświadamiamy sobie swój nadmiar chceń, oczekiwań, roszczeń wobec jednego czy drugiego rodzica. Dopiero w takich realiach fala wyrzutów uderza w nas za odmowę i zaniechanie dobrych uczynków, za niedostatek opieki, za własne wygodnictwo, za lenistwo i egoizm, za niewłaściwą postawę i ocenę. Teraz skłonni jesteśmy oddać mu należne zrozumienie, rzucić garść miłości magazynowanej i może nieco spleśniałej od nieużywania. Uświadamiamy sobie, że nie zdążyliśmy naprawić wyrządzonych (obmową, zaniechaniem czynienia dobra) szkód. W takich okolicznościach kierujemy swoje westchnienia do Boga, by On zatroszczył się teraz. Nam żyjącym potrzeba akceptacji, słów uznania, uczynków miłości, nie nad naszą mogiłą, tylko za życia. Nam żyjącym potrzebna jest informacja zwrotna, że ktoś nas docenia, dla kogoś jesteśmy ważni. Są to witaminy życia, które wnoszą koloryt w codzienność, które rodzą dobro, także odwzajemnione. Nie zwlekajmy z zauważaniem dobra u innych, werbalizujmy swoje odczucia, spostrzeżenia i dobre oceny. Róbmy to teraz, gdy żyjemy. Naprawiajmy wyrządzone szkody i stawajmy się kolekcjonerami dobrych uczynków, dawcami dobra wobec najbliższych (co paradoksalnie trudniej) i wobec każdego człowieka. Ks. Sławomir Strzyżykowski, wikariusz Symbole i znaczenie śmierci To nie Parki, jak piszesz, przędą tak słodko nić naszego żywota, to błogosławi nam Chrystus, umiłowany nasz Bóg i Zbawiciel. Żal i łzy znamy, bo nasza Prawda każe nam płakać nad cudzą niedolą, ale nawet i w owych łzach tkwi nie znana wam pociecha, że kiedyś, gdy spłynie czas życia naszego, odnajdziem tych wszystkich drogich, którzy zginęli i za Boską naukę mają zginąć jeszcze. Dla nas Piotr i Paweł nie zmarli, lecz narodzili się w chwale. Dusze nasze ich widzą i gdy oczy płaczą, serca weselą się ich weselem. O tak, drogi, jesteśmy szczęśliwi szczęściem, jakiego nic zburzyć nie zdoła, ponieważ śmierć, która dla was jest końcem wszystkiego, dla nas będzie tylko przejściem do większego jeszcze spokoju, większego kochania, większej radości" (Henryk Sienkiewicz, Quo vadis, 1896, rozdz. LXXIII). Dzięki Dobroci Bożej Opatrzności możemy przeżywać kolejne dni Wszystkich Świętych i Wszystkich Wiernych Zmarłych. Szczególnie w miesiącu listopadzie pogrążamy się w głębszych przemyśleniach Tajemnicy Śmierci człowieka - doczesnego pielgrzyma (zob. l Krn 29, 15; 2 Kor 5, 6). Jakże przebogata jest symbolika śmierci! „Śmierć symbolizuje równanie stanów, niewybredność, chwilę, szybkość; tajemnicę natury, kres wędrówki, koniec okresu, epoki, bramę życia, przejście z jednego bytu do drugiego, wypoczynek, podróż, wieczny sen, wielkie przebudzenie, mądrość ciała, oddzielenie duszy od ciała; cień, zachód, dolinę mroku, noc wieczną, siostrę Nocy i Snu; bezpowrotną falę, straż Piekła, nieznany kraj; los, fatalność, obrazę losu, nieprzyjaciółkę, karę, zło, straszydło, króla strachów, niepożądane odwiedziny; kradzież, dług; ofiarę rozumu; poświęcenie, pociechę, łaskę, lekarza, panaceum; dar; żniwiarza; rozjemcę, przyjaźń, radość, postęp, królowanie, zbawienie. Śmierć symbolizują: trumna, cyprys, kościotrup, czaszka (i skrzyżowane piszczele), jeździec Apokalipsy na płowym koniu, zgaszona pochodnia, broń sieczna lub kłująca skierowana w dół, urna z udrapowaną tkaniną, wierzba płacząca, ruina, wieniec bluszczowy, złamana kolumna, snop pszeniczny i sierp, popiół i pył, nietoperz, śpiew łabędzia, rigor mortis (stężenie pośmiertne), zdmuchnięta świeca, szubienica, mumia" (Władysław Kopaliński, Słownik symboli, Oficyna Wydawnicza Rytm, Warszawa, str. 415). Nie ulega najmniejszej wątpliwości, że w powszechnym odbiorze ludzkim śmierć jest uważana za wydarzenie, które budzi smutne uczucia lęku i grozy. Współczesna ześwieczczona kultura zachodnia stara się na wszelki dostępny jej sposób usunąć istotne zagadnienie śmierci z świadomości dzisiejszego człowieka. Czyni to bardzo przebiegle, bardzo często zmniejszając jej znaczenie poprzez zamierzone lekceważenie, wyrażające się w mnożeniu jej dokładnych opisów. Stara się także zniszczyć majestat śmierci poprzez wyraźne i wyrafinowane ośmieszanie jej powagi. Widocznym przykładem takiej postawy niszczycielskiej może być m. in. zachęcanie współczesnych przebierańców do wskrzeszenia celtyckich obyczajów Halloweenu. Tymczasem prawdziwi chrześcijanie jako świadomi wyznawcy Jezusa Chrystusa - Życia nie powinni usuwać z pola swojego myślenia Prawdy Ostatecznej, jaką jest śmierć. Przyjmując właściwą postawę wobec zagadnienia śmierci ustawicznie muszą pamiętać o odkupieńczym charakterze Jego śmierci krzyżowej. Śmierć naszego Boskiego Zbawiciela stała się życiem nas wszystkich. Dzięki Jego zwycięskiej śmierci, śmierć człowieka - pojmowana jako skutek grzechu - przyjmuje zupełnie inne znaczenie, (por. Rdz 2-3; Mdr 2, 24; Rz 5, 12; 2 Tm l, 10). Uczniowie Chrystusa nie powinni się obawiać śmierci fizycznej, lecz duchowo-moralnej i wiecznej (Mt 16, 25-26). Są także wezwani do obumierania dla grzechu i tego wszystkiego, co przeszkadza w zjednoczeniu się z Panem Bogiem (l Kor 15, 31). Żyjąc w łasce uświęcającej są pewni, że nawet śmierć nie może ich odłączyć od miłości Jezusa Chrystusa (Rz 8, 38). Chrześcijańska gotowość na śmierć wynika z głębokiej wiary w życie wieczne i zaufania naszemu Boskiemu Zbawicielowi-Życiu. Śmierć nie jest straszna dla żyjących w przyjaźni z Jezusem Chrystusem. Ponieważ chwila śmierci nikomu nie jest znana, trzeba być na nią przygotowanym i trwać w postawie czujności (Mt 24, 44; 25, 13). Ks. Sławomir Strzyżykowski, wikariusz Wybrane myśli świętych na temat śmierci „I otrze z ich oczu wszelką łzę, a śmierci już odtąd nie będzie. Ani żałoby, ni krzyku, ni trudu już odtąd nie będzie.. "(Ap 21,4). „Dla Niego urodzeni, dla Niego też słusznie stąd wędrujemy" (św. Grzegorz z Nazjanzu). „Nie brzydź się imieniem śmierci; niechaj cię radują dobrodziejstwa szczęśliwego przejścia. W rzeczywistości śmierć jest pogrzebaniem wad i zmartwychwstaniem cnót" (św. Ambroży). „Jeśli boisz się śmierci, ukochaj zmartwychwstanie" (św. Augustyn Aureliusz z Tagasty). „Postępuj tak człowiecze, abyś życia się nie wstydził, a śmierci nie bał" (św. Ignacy Loyola). „O śmierci, śmierci - nie wiem, jak można bać się ciebie, kiedy w tobie jest życie" (św. Teresa z Avili). „Jeśli myślicie o śmierci z niepokojem, wiedzcie, że lęk przed nią przyniesie więcej szkody niż zysku" (św. Franciszek Salezy). „Jak dobrze jest umierać, kiedy się żyło na krzyżu" (św. Jan Maria Yianney). „Śmierć dla tego, kto ma spokojne sumienie, jest pocieszeniem, radością, przejściem prowadzącym do wiecznego szczęścia; i przeciwnie, dla tego, kto ma grzech na duszy jest największym strachem, jaki może istnieć, męką, rozpaczą" (św. Jan Bosko). W świetle przytoczonych myśli Świętych Kościoła rzymskokatolickiego widzimy, jak ich głęboka wiara, nadzieja i miłość chrześcijańska wobec Ukrzyżowanego i Zmartwychwstałego Pana mogły słusznie i zbawiennie ukierunkować ich życie doczesne. Prawdziwi uczniowie Jezusa Chrystusa idąc za swoim Boskim Mistrzem, Cierpiącym i Zmartwychwstałym, nie tylko w dniach listopadowych będą rozważać Tajemnicę Śmierci, aby w świetle Jego Ewangelii zrozumieć Tajemnicę Życia. Ks. Sławomir Strzyżykowski, wikariusz Głosimy śmierć Twoją, Panie Jezu Listopad od lat nieodmiennie skłania człowieka, zwłaszcza wierzącego, do rozważań na temat śmierci bliskich osób oraz do refleksji nad własnym, nieuchronnie zbliżającym się kresem ziemskiego życia. Przywołuje też myśli o tym ostatnim dniu ziemskiej podróży, który prędzej czy później nadejdzie w życiu każdego z nas. Te refleksje o śmierci i umieraniu uczą patrzeć na śmierć bez lęku, ale także - paradoksalnie prowadzą do przyjrzenia się życiu, do odkrywania jego sensu. Człowiek od zawsze był poszukiwaczem sensu. Czyniąc sobie Ziemię poddaną, podbijając nowe światy i przestworza, w głębi duszy pozostał bezradnym, wiedząc, że nie jest w stanie zatrzymać umykającego życia. Dlatego szukał odpowiedzi na pytania o sens własnej egzystencji, często naznaczonej cierpieniem. Osoby chore, które od lat, a często nawet od dzieciństwa, żyją z brzemieniem krzyża, najlepiej zdają sobie sprawę z konieczności poszukiwań sensu życia i śmierci. Wiedzą też, że bez wiary te poszukiwania kończą się buntem i rezygnacją i co najwyżej życiem z dnia na dzień. Jedynie wiara prowadzi rozum ludzki do znalezienia tych pozornie niemożliwych odpowiedzi. Jedynie w zjednoczeniu z Chrystusem Bogiem i Człowiekiem - ludzki lęk i rozpacz zamienia się w nadzieję i spokojne oczekiwanie przyszłego życia w chwale. Podczas spotkania z Chrystusem w Kościele możemy odkryć, że jesteśmy obrazem Boga, że jesteśmy przez Niego kochani, że On chce naszego dobra i wzywa nas do współpracy. Na tej drodze nie musimy być zabłąkanymi wędrowcami, zdawać się na łaskę przypadku czy wstępować na nieznane i niebezpieczne ścieżki. Chrystus obecny w Kościele daje nam nadprzyrodzone środki, dzięki którym możemy przeżywać szczęście już na tym świecie i odwzajemniać miłość Boga. Ale Chrystus stawia też przed nami określone wymagania: kto chce należeć do Niego, musi pójść Jego drogą, dźwigać Jego krzyż. To jest nieraz bardzo trudne, zwłaszcza jeśli zapomnimy o Chrystusowej obietnicy, że kto straci swoje życie z Jego powodu, znajdzie je. Nam, którzy podejmujemy tyle trudu, aby ratować życie swoje i swoich bliskich i tak bardzo pragniemy uczynić je lekkim, przyjemnym lub przynajmniej znośnym, trudno w to uwierzyć, jeśli nie skierujemy wzroku na Chrystusowy krzyż. Przypomnijmy sobie scenę ukrzyżowania i dramatyczne wołanie Jezusa tuż przed śmiercią: „Boże, mój Boże, czemuś mnie opuścił?". Tymczasem po trzech dniach ci, którzy w Niego wówczas zwątpili, którzy myśleli, że Bóg rzeczywiście Go opuścił, doświadczają cudu: Ten, który umarł na krzyżu, staje znowu żywy pośród nich! Spotkanie ze Zmartwychwstałym Jezusem staje się dla nich źródłem mocy, uzdalniającej ich do pójścia tą samą drogą co ich Mistrz. Zaczynają rozumieć, że istotnie mogą znaleźć życie, tracąc je z Jego powodu. W czasie każdej Mszy świętej, po Przeistoczeniu, wypowiadamy piękne słowa: „wyznajemy Twoje zmartwychwstanie...". Zachęcam, abyśmy jak najczęściej przywoływali te słowa i otwierali nasze serca na spotkanie z ukrzyżowanym i zmartwychwstałym Panem. Czyńmy to szczególnie wtedy, gdy zdaje się nam, że tracimy swoje życie zmagając się z krzyżem samotności, cierpienia i choroby, kiedy wydaje się nam, że Bóg nas opuścił. Zrozumiecie wówczas, że Bóg rzeczywiście przemieni w Życie nasze cierpienie i śmierć. Stanie się tak z całą pewnością, bo On niesie krzyż razem z nami. Nie jesteśmy osamotnieni ani w cierpieniu, ani w śmierci. Listopadową refleksję chcę zakończyć słowami Ojca Świętego Benedykta XVI: „Jezus dowiódł, że ma nad śmiercią władzę absolutną: widać to, gdy przywraca życie młodemu synowi wdowy z Naim i dwunastoletniej dziewczynce. O niej właśnie powiedział: «Dziecko nie umarło, tylko śpi» (Mk 5, 39), co wywołało śmiech obecnych. Jednak naprawdę tak właśnie jest: śmierć ciała jest snem, z którego Bóg może nas w każdej chwili obudzić. Choć Jezus miał władzę nad śmiercią, ból rozstania budził w Nim szczere współczucie. Patrząc na płacz Marty i Marii, i osób, które je pocieszały, również Jezus «wzruszył się w duchu, rozrzewnił» i w końcu «zapłakał». Serce Jezusa jest bosko-ludzkie: w Nim Bóg i człowiek złączyli się w sposób doskonały, bez rozdziału i bez pomieszania. On jest obrazem, więcej, wcieleniem Boga, który jest miłością, miłosierdziem, ojcowską i macierzyńską czułością; wcieleniem Boga, który jest Życiem. Dlatego z powagą oznajmił Marcie: «Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem. Kto we Mnie wierzy, to choćby umarł, żyć będzie. Każdy kto żyje i wierzy we Mnie, nie umrze na wieki». I dodał: «Wierzysz w to»? To pytanie Jezus zadaje każdemu z nas; pytanie, które z pewnością nas przerasta, przerasta naszą zdolność zrozumienia, ale tym pytaniem prosi nas, byśmy Mu zawierzyli, tak jak On zawierzył Ojcu. Odpowiedź Marty jest przykładna: «Tak, Panie! Ja mocno wierzę, że Ty jesteś Mesjasz, Syn Boży, który miał przyjść na świat». Tak, Panie! My też wierzymy, pomimo naszych wątpliwości i ciemności; wierzymy w Ciebie, bo Ty masz słowa życia wiecznego; chcemy wierzyć w Ciebie, który nam dajesz niezawodną nadzieję na życie poza granicą życia, autentyczne i pełne życie w Twoim królestwie światła i pokoju". Niech te rozważania pomogą nam odnaleźć odpowiedź na pytanie o sens życia i śmierci. Niech napełnią nas nadzieją i radością wtedy, kiedy pochylać się będziemy nad mogiłami naszych bliskich, gdy przyjdziemy przyjąć kolejne cierpienie czy stanąć na progu wieczności. Ks. Sławomir Strzyżykowski, wikariusz ŻYCIE…… ŚMIERĆ Listopadowy dzień. Dzień wspomnienia wszystkich zmarłych. W obramowaniu pożółkłych liści nagrobne lampki podnoszą swe chybotliwe płomienie. Kolorowe chryzantemy rysują się ostro, wyraziście. Stajemy pełni zadumy nad cmentarnymi mogiłami. Przynajmniej przez parę chwil, bardziej żywo niż kiedykolwiek, przywodzimy na pamięć wspomnienie tych, którzy odeszli do wieczności. Zwykle są to osoby najbliższe: ojciec, matka, mąż, żona, ukochane dziecko, brat lub siostra. W naszym życiu istnieją dwie rzeczywistości - życie i śmierć. Jedno jest bardzo interesujące: nikt nas nie pytał o zgodę ani na życie, ani na śmierć. I pomiędzy tymi dwiema rzeczywistościami - urodzeniem i śmiercią przebiega całe nasze życie. I tu nasuwa się pytanie: jak przebyć tę drogę? Pracować dla zwycięstwa życia, czy też śmierci? Czy przejść z życia do życia, czy też ze śmierci przejść do śmierci wiecznej? Chrystus jest Życiem, a Jego nieprzyjaciel jest ojcem śmierci. Dlatego musimy działać i żyć tak, aby życie Chrystusa, które otrzymaliśmy na Chrzcie świętym, przenieść na lepsze i pewniejsze miejsce, do lepszego i piękniejszego domu. Przytoczę w tym miejscu pewne zdarzenie. Otóż francuski minister finansów - Jean Baptiste Colbert - leżał na łożu śmierci. Niektóre osoby stojące obok niego sądziły, że go pocieszą i dodadzą mu odwagi, więc mu powiedziały: „Król Ludwik pytał o wasze zdrowie". „Król? - zapytał z wielkim wysiłkiem Colbert - Nie mówcie mi w tej chwili o królu. Gdybym dla Boga uczynił tyle, co dla króla, nie obawiałbym się teraz o zbawienie mojej duszy". Na przestrzeni 50-80 lat (bo tyle mniej więcej trwa nasze życie) musimy zrobić wszystko, żeby tego życia nie stracić. Trzeba nam je wypełnić pracą, dobrocią i miłością ku Bogu i drugiemu człowiekowi. Musimy pracować dla Tego, który nam gwarantuje zapłatę za każdy kubek wody podany komuś w Jego Imię. Nie jest łatwo przez cały niemal wiek pracować i wypełniać życiowe powinności bez konfliktów. Trudno jest iść przez życie zawsze pod ciężarem Wielkiego Piątku. Jest to jednak możliwe. Nasze cmentarze są niemymi świadkami licznych ludzkich i rodzinnych tragedii, najczęściej nie zapisanych, nie opowiedzianych i zapomnianych. O tragedii i nieuniknionej konieczności śmierci czytamy na licznych nagrobkach. Na cmentarzach odnajdujemy krzyże, krucyfiksy i znaki wiary w zmartwychwstanie. Najpiękniejszym jednak świadectwem tej wiary wydaje mi się napis na frontonie pewnej cmentarnej kaplicy: „Królowi wieków dla którego wszystko żyje". To jest właśnie odpowiedź na pytanie, jak wytrzymać na długiej i ciernistej ścieżce życia... Myśl, że nasi zmarli żyją u Boga i wiara, że wszyscy zachowamy nasze życie, pociesza nas w trudnych chwilach. To jest ten promień szczęścia i nadziei, którego nikt nam nie może dać, jak tylko Ten, który powiedział o sobie, że jest Zmartwychwstaniem i Życiem, i który gwarantuje nam życie po śmierci. Małgorzata Gonia Wspólne ognisko W ostatni weekend września Oaza Dzieci Bożych, ministranci oraz schola dziecięca i młodzieżowa bawiła się na wspólnym ognisku zorganizowanym w Skansenie w Ochli. Ministranci wraz z księdzem udali się tam rowerami a reszta osób, bardziej wygodnych autobusem. Pan Bóg pobłogosławił nam pięknym, jesiennym słońcem, dzięki czemu mogliśmy spędzić czas na świeżym powietrzu przy licznych zabawach. Odbył się bieg z jajkiem na łyżce, gdzie zwycięzcą okazało się jajko, które przeżyło liczne upadki a mimo to dzielnie służyło do końca zabawy. Był też bieg w workach, w którym wziął udział także ks. Jarosław, z jakim wynikiem…niech to pozostanie tajemnicą. Prawdziwa walka jednak rozgorzała podczas zabawy w dwa ognie. Zostaliśmy podzieleni na dwie drużyny, jedną pod przewodnictwem prezesa ministrantów Mateusza a drugiej dowodził ks. Jarosław. Obaj kapitanowie dzielnie walczyli wraz ze swymi drużynami i zagrzewali do boju jak potrafili. Wszyscy byli pełni poświęcenia, walczyli z sercem i fair play oczywiście. Prawdziwą bohaterką okazała się mała Natalka, która przez długi czas broniła dzielnie honoru drużyny Mateusza. Ostatecznie jednak po wielu dramatycznych sytuacjach wygrała drużyna ks. Jarosława. Były oczywiście jak na ognisko przystało pieczone kiełbaski oraz chleb. Dobra te zostały oddane w ręce prezesa ministrantów Mateusza, który pod pilnym okiem księdza spisał się na piątkę, ponieważ jedzenie było pyszne. Mieliśmy okazję zobaczyć nową wystawę „Od ziarenka do płócienka”, którą przybliżyła nam Pani Barbara Łakoma. Z tego miejsca chcielibyśmy Pani Basi podziękować za okazaną pomoc i serce oraz za możliwość spędzenia czasu w tak pięknym miejscu, jakim jest nasz Skansen. Na koniec zwróciliśmy się w modlitwie o opiekę Matki Najświętszej a ks. Jarosław udzielił nam błogosławieństwa na resztę dnia. Ognisko było piękną okazją do poznania lepiej naszego nowego wikariusz ks. Jarosława, zarówno przez ministrantów jak i rodziców, którym serdecznie dziękujemy za obecność jak i za całoroczną pomoc, ponieważ doskonale wiemy, że bez ich wsparcia niewiele byśmy zdziałali. Wszystkie nowe chętne osoby do uczestnictwa we wspólnotach parafialnych zapraszamy, Oaza Dzieci Bożych w poniedziałek o godzinie 1600, ministranci w sobota o 1030 a schola w sobotę o 1100. Mamy nadzieję, że na wiosnę uda nam się znów wspólnie gdzieś wyruszyć i już myślimy nad kolejnym miejscem wędrówki. Wszystko w rękach Najwyższego. Ks. dr Piotr Kubiak, Kanclerz Kurii „Oto matka moja i moi bracia"... Poniżej kazanie ks. dr Piotra Kubiaka Kanclerza Kurii Diecezjalnej w Zielonej Górze wygłoszone podczas Mszy św. wigilijnej ku czci św. Jadwigi Śląskiej w zielonogórskiej Konkatedrze. W dominikańskim kościele w Witerbo, na północ od Rzymu, przed wiekami umieszczono pamiątkową tablicę z napisem: W świątyni tej została Jadwiga, księżna polska, przyjęta uroczyście w poczet świętych w roku 1267 przez Klemensa IV, tu pochowanego". Jest jedną z najpopularniejszych świętych nie tylko w Polsce i w Niemczech, ale w całej Europie. Do czasów Jana Pawła II była jedyną kanonizowaną kobietą żyjącą na ziemiach polskich. Przybyła na Śląsk z Bawarii pod koniec XII wieku i poślubiła wrocławskiego księcia Henryka Brodatego. Zawierając małżeństwo w wieku 12 lat spełniła bardziej wolę rodziców, aniżeli swoją. Uważając jednak stan małżeński za dar nieba, żyła w nim bardzo świątobliwie. Księciu była wierna w miłości poprzez roztropne serdeczne oddanie aż do jego śmierci. Prócz męża pochowała sześcioro spośród siedmiorga dzieci. Ostatnie lata życia spędziła w umiłowanym klasztorze w Trzebnicy, w którym jej córka Gertruda pełniła funkcję przełożonej. W dawnym kościele opackim pw. św. Bartłomieja i Najświętszej Panny Maryi, obecnie bazylice trzebnickiej, ufundowanej przez małżonka Świętej, podziw budzi bodaj największy w Europie i najbogatszy w Polsce sarkofag wystawiony kobiecie. Ta wielka Europejka - księżna Śląska oraz szwagierka królów Francji i Węgier - z własnej woli rezygnowała ze splendoru, jakim chętnie otaczali się i otaczaj ą ludzie władzy, a wybrała pokorę, prostotę, służbę. Była niewiastą z silnym charakterem, żyła jak zakonnica, praktykując surową ascezę. Pozbyła się bogatej garderoby i kosztownej biżuterii. Jadała skromnie, nosiła włosiennicę, chodziła boso. Nawet spowiednik uznał, że te umartwienia idą za daleko i wręczył jej buty, z poleceniem, aby je nosiła. Owszem, nosiła je ze sobą, ale nie na nogach, tylko przewieszone na sznurku! Już za życia mnich Caesarius pisał o niej: kobieta pod każdym względem czcigodna. Warto wspomnieć, że jedną z wielu ufundowanych przez św. Jadwigę świątyń, jest kościół pw. Wniebowzięcia NMP w Nowogrodzie Bobrzańskim. Zaś pod koniec życia, uciekając wraz z cysterkami przed najazdem Tatarów, schroniła się w Krośnie Odrzańskim. Po wiekach św. Jadwiga stała się patronką wyboru pierwszego w dziejach Polaka na stolicę św. Piotra. W roku 1979, w rocznicę swojego wyboru, papież podarował do bazyliki trzebnickiej kielich mszalny i świecę paschalną. A po Polaku przyszedł Niemiec z Bawarii. Jego święta rodaczka pewnie się wówczas serdecznie uśmiechnęła... Św. Jadwiga Śląska, chociaż Niemka z pochodzenia, zachowała wszystkie zwyczaje polskie. Dla lepszego kontaktu z poddanymi nauczyła się języka polskiego. Jako księżna zyskała sobie wielki szacunek i miłość Ślązaków. W razie potrzeby umiała stanąć także w obronie racji stanu Polski. Kiedy książę Bolesław Rogatka oddał w ręce niemieckie Ziemię Lubuską, Jadwiga wystąpiła bardzo stanowczo przeciwko temu bezprawiu. A ponieważ i my żyjemy w bliskim sąsiedztwie jej rodaków, warto przy okazji tej uroczystości uświadomić sobie pewne podobieństwa i różnice, jakie pomiędzy naszymi narodami istnieją, zwłaszcza w wymiarze religijnym. Polacy i Niemcy, należąc do tego samego kręgu kulturowego, znacznie różnią się wyczuciem sacrum (świętość, nadprzyrodzoność) i profanum (grzeszność, przyziemność). Nie zdajemy sobie z tego sprawy, ale fenomen naszego poczucia sacrum jest czymś wyjątkowym. Rozciąga się ono na wiele sfer, które normalnie należą do profanum, jak choćby relacja do ojczyzny czy symboli narodowych. W Niemczech cenione są strony rodzinne, a nie ojczyzna. Widać to w literaturze, w poezji. O ile w Polsce istnieje bogactwo poezji religijnej i patriotycznej, w Niemczech o ojczyźnie się nie pisze, a poezja sakralne niemal nie istnieje. Innymi przejawami polskości trudnymi do zrozumienia dla Niemca są np. polska maryjność czy gościnność. Świadomie pomijam nasze wady... Może to zabrzmi trochę dziwnie, ale Kościół katolicki w Niemczech i w Polsce to jakby dwa różne wyznania. Słabo się rozumiemy i mało o sobie wiemy, choć żyjemy tak blisko siebie. Powinniśmy bardziej starać się o wzajemne poznanie i zrozumienie, o akceptację dzielących nas różnic. Wielkim symbolem takiego zrozumienia jest przyjaźń między Karolem Wojtyłą i Józefem Ratzingerem - byli sobie tak bliscy, a przecież się różnili. Gdy Jezus uczy mnie, że mam kochać bliźniego jak siebie samego, nie twierdzi, że ja i bliźni jesteśmy identyczni. Miłość staje się konieczna i możliwa, ponieważ bliźni różni się ode mnie. Jeżeli nie istnieje żadna realna różnica, miłość jest rzeczą zbędną. „Gdyby każdy miał to samo, nikt nikomu nie byłby potrzebny" - pisał ks. Jan Twardowski. Dzisiejsza Ewangelia o prawdziwych krewnych Jezusa może trochę niepokoić, burzyć dotychczasowe schematy, być po prostu niewygodna. Tylko pokorne otwarcie się na Pana Boga, przyjęcie Jego słowa, wierne pełnienie woli Bożej czyni z nas prawdziwą rodzinę Jezusa: ten mi jest bratem, siostrą i matką. Gdy Jezus opuszcza własny dom, Nazaret, w którym się wychował i wychodzi na zewnątrz, ku innym, tak zwani „Jego krewni" śpieszą, by przyprowadzić Go z powrotem do domu. „Oto Twoja Matka i bracia na dworze pytają się o Ciebie". Bez Niego nie czują się pewni. Potrzebują Go, aby zapewnić sobie bezpieczeństwo, przywrócić dobre imię rodzinie. A przecież całe życie Jezusa przebiegało „poza". Rodzi się poza swoim domem. Przebywa na wygnaniu poza swoją ojczyzną. Umiera też poza miastem. A kiedy ci, którzy złożyli Go w grobie, są przekonani, że tam Go znajdą, On jest już poza grobem... Jezusa nie znajdujemy tam, gdzie się Go spodziewamy. Nie ma Go tym bardziej tam, gdzie każemy Mu być. „Oto matka moja i moi bracia". Do nowej rodziny Jezusa należą ci, którzy nie tyle troszczą się o jego fizyczną obecność, co akceptują Jego nauczanie i dokonuj ą zgodnych z nim wyborów. Z tej nowej rodziny nie są oczywiście wykluczeni krewni według ciała, ale również oni muszą „wejść" do niej czyniąc wolę Ojca. Jezusa znajdujemy zawsze w otoczeniu innych ludzi i zawsze tam, gdzie jest Ojciec. Pomiędzy Jezusem i „Jego krewnymi" stoi Ojciec. Jeżeli ktoś szuka Go z innych powodów, pozostanie zawsze „na zewnątrz". Jezus nie odpowie na takie wezwanie. Jest zbyt „zajęty" sprawami Ojca. Ma czas jedynie dla tych, którzy nie tylko wołają Go z zewnątrz, ale pragną wejść, aby „pełnić wolę Bożą". Jak chociażby paralityk, którego przyjaciele przez dach spuszczaj ą na łożu przed samego Jezusa. Tak łatwo wydajemy o kimś sąd, mówiąc: ten jest „wewnątrz", a tamten „na zewnątrz", choć rzeczywistość nie jest tak prosta i oczywista, jak nam się zdaje. Św. Jadwigo, ty większość swojego życia spędziłaś poza własnym domem i krajem, na obczyźnie, a dzięki twojemu poświęceniu dla innych byłaś wewnątrz prawdziwej rodziny Jezusa, pomóż i nam obrać tak radykalną i piękną zarazem drogę Ewangelii, i wciąż szukać Chrystusa. Dobrze będzie, jeśli małżonkowie, którzy często z powodu błahostek, dla własnej wygody podejmują decyzję o rozstaniu, wezmą przykład z twojej wiernej i ofiarnej miłości. Dobrze będzie, jeśli politycy i wszyscy odpowiedzialni za losy naszej Ojczyzny z własnej woli zrezygnuj ą z przywilejów władzy, obniżą podatki i zatroszczą się o służbę zdrowia, jak ty to czyniłaś. Dobrze będzie, jeśli każdy z nas tu obecnych i słuchających po raz kolejny historii twego życia, postawi pytanie: czym mi najbardziej św. Jadwigo imponujesz i zapragnie w tej konkretnej dziedzinie więcej od siebie wymagać. „Oto matka moja i moi bracia"... Monika Wertz Odpust św. Jadwigi Śląskiej 16 października, zielonogórska konkatedra pod wezwaniem św. Jadwigi Śląskiej, obchodziła swoje parafialne święto. Wierni zebrali się na wieczornej Mszy Świętej, której przewodniczył ksiądz Biskup Paweł Socha wraz z przybyłymi kapłanami. W homilii, ksiądz Biskup przywołał postać św. Jadwigi Śląskiej i Papieża Jana Pawła II, którego data 16 października 1978 roku, powołała na Stolicę Piotrową. Obie te postacie są powiązane z dzisiejszą ewangelią, ponieważ obie słuchały jej i wypełniały ją. Św. Jadwiga została już wyniesiona na ołtarze, Jan Paweł II jest w trakcie beatyfikacji i gorąco się modlimy, aby w niedługim czasie również wszedł w zastępy świętych. Msza zakończyła się błogosławieństwem udzielonym relikwiami św. Jadwigi, po czym wierni mogli ucałować je, oddając tym samym hołd swojej Patronce. Monika Wertz JESTEM GOTOWY Co roku, tłum ludzi spieszy odwiedzić swoich bliskich zmarłych. Stawiają na ich grobach znicze, kwiaty, porządkują pomniki i robią znak krzyża, wpatrując się w tablicę nagrobkową. Cmentarz – to miejsce od zawsze wzbudza w ludziach niepokój, strach przed tym, co nieuniknione. Spacerując alejkami, które zewsząd są otoczone nagrobkami, nachodzi człowieka chwila zadumy. Zatrzymujemy się wtedy na chwilę, by zastanowić się nad sensem umierania, przemijania naszego kruchego życia. Nachodzi wtedy pytanie: czy jestem gotów odejść? Czy zrobiłem wszystko, co miałem zrobić? Dzień Wszystkich Świętych jak i Zaduszki są niewątpliwie jednymi z ważniejszych dni w roku. Pozwalają nam spojrzeć na życie z trochę innej perspektywy. Przemijamy – tego nie da się ukryć. Przemijamy, jak wszystko, co stworzył Bóg. Nasze życie jest niewątpliwie najkruchszym elementem tego świata; dzisiaj jesteśmy, jutro może nas nie być. Nie znamy dnia, ani godziny, a jednak mimo wszystko często planujemy odległą przyszłość, która może dla nas nigdy nie nadejść. Jak mawiał śp. ksiądz Twardowski: „Spieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą”. Dlaczego więc tak często zapominamy o tym? I zamiast okazać miłość i dobroć drugiemu człowiekowi, krzywdzimy go, chociażby słowami. Średniowieczne hasło „Memento mori”, powinno nie tylko towarzyszyć nam w listopadzie, kiedy modlimy się za dusze bliskich zmarłych, ale codziennie, gdy staramy się przeżyć kolejny dzień naszego życia. Może wtedy, gdy nadejdzie czas naszego odejścia do Pana, będziemy mogli ze spokojem w sercu powiedzieć: „Jestem gotowy”. Monika Wertz X LUBUSKI TYDZIEŃ SENIORA 6 października, uroczystą Mszą Świętą pod przewodnictwem księdza Biskupa Pawła Sochy, rozpoczął się X Lubuski Tydzień Seniora. W swoim kazaniu ksiądz biskup powiedział, że tajemnica przeżywania starości tkwi w słowach św. Pawła, który mówi, że „Chociaż niszczeje w nas człowiek cielesny, to ten, który jest wewnątrz, z każdym dniem odmładza się". Starość nie zawsze musi być okresem bierności życiowej; w tym wieku najczęściej rodzi się w człowieku potrzeba pomagania innym. Czas emerytury jest dla wielu osób czasem rozwoju swojej aktywności, wielu ludzi właśnie w tym wieku zaczyna korzystać z dóbr kultury np. z internetu. Jest to też czas duchowego rozwoju, swoista refleksja nad dotychczasowym życiem i zastanowienie się nad tym jak w moim życiu działał Bóg. Może niejednokrotnie wątpiliśmy w Jego obecność? Należy pamiętać, że w sytuacjach, kiedy czujemy się najbardziej przez Boga opuszczeni, wtedy nie dość, że Bóg idzie przy naszym boku, to niesie nas na swoich ramionach. Jeśli człowiek wzrasta w upodobnieniu się do Chrystusa, to wtedy mimo wieku jest radosny i zachowuje pogodę ducha. Ksiądz biskup przypomniał również, że zadaniem starszego pokolenia jest przekazanie młodym ludziom dziedzictwa kulturowego i historycznego, które musi przetrwać mimo upływającego czasu. W konkursie zorganizowanym przez Szkołę Podstawową nr 6 pt. "Jan Paweł II w naszych rodzinnych wspomnieniach" I miejsce zdobyła Marianna Maślana kl. Va, II miejsce Michalina Grabowska kl. Va, III miejsce Patrycja Jagodzińska kl. Va. A oto nagrodzone dwie z trzech prac: Papież Jan Paweł II w moich rodzinnych wspomnieniach W 1978r., kiedy Karol Wojtyła został wybrany papieżem, moja mama rozpoczynała studia. Jej dorosłe życie było więc związane z pontyfikatem Jana Pawła II. Moje życie również było związane z pontyfikatem Ojca Świętego. W roku, w którym się urodziłam Jan Paweł II odwiedził po raz kolejny Polskę i przybył wtedy do Gorzowa Wielkopolskiego. Było to w czerwcu 1997r.. Miałam wtedy tylko cztery miesiące. Moja mama pojechała ze swoim bratem do Gorzowa na spotkanie z Ojcem Świętym. Zabrała starszego brata oraz mnie, ponieważ byłam malutka i nie mogłam zostać w domu z tatusiem, bez mamy. Z tego spotkania nie mogłam nic zapamiętać. Wiem o nim tylko z opowiadania mojej mamy. Dla mojej mamy, było to bardzo ważne spotkanie, a szczególnie błogosławieństwo papieża, któro udzielał jadąc papamobile. Staliśmy w sektorze, który znajdował się przy trasie przejazdu Ojca Świętego. Mama podniosła mnie wysoko do góry i pewnie widziałam papieża, błogosławiącego tłumy, a także mnie. Drugi raz na spotkaniu z Ojcem Świętym byłam w Kalwarii Zebrzydowskiej, w sierpniu 2002r. Przebywaliśmy wtedy na wakacjach w rodzinnej wiosce mojej babci, w Brodach, niedaleko kalwarii Zebrzydowskiej. Kilka dni wcześniej mama była z braćmi w Krakowie, na Błoniach, na spotkaniu z Ojcem Świętym. Do Kalwarii Zebrzydowskiej udali się więc moi rodzice ze mną i moją siostrą Marzenką. Miałam wtedy pięć lat, a siostra niecałe dwa lata. Dostaliśmy wejściówki na plac przed sanktuarium. Po mszy, zebrane na placu dzieci stanęły na schodach wejściowych do kościoła, klaskały i wołały „Ojcze święty wyjdź do nas”. Niestety papież był bardzo zmęczony, poruszał się z trudem i nie mógł do nas wyjść. Poszliśmy potem jeszcze na boisko, skąd papież odlatywał helikopterem do Krakowa. Przyszliśmy trochę za późno i zobaczyliśmy już tylko startujący helikopter. Wieczorem, gdy wyszliśmy na balkon, na niebie można było zobaczyć samolot powracający z Ojcem Świętym do Rzymu. Ta pielgrzymka była ostatnią Jana Pawła II do ojczystej ziemi. Przed odlotem na lotnisku w Balicach papież powiedział „żal odjeżdżać”, jakby przeczuwał, że już nie zobaczy swojej ojczyzny. Z tych spotkań niewiele pamiętam, ale cieszę się, że aż dwa razy mogłam spotkać się z Janem Pawłem II. Bardzo było nam smutno, gdy dowiedzieliśmy się, ze papież jest umierający i kiedy umarł. Teraz przygotowuję się do konkursu o Janie Pawle II. Poznaję wiele dat i wydarzeń z jego życia. Chce jak najwięcej zapamiętać z jego nauk. Marianna Maślana kl. V a Szkoła Podstawowa nr 6 w Zielonej Górze Jan Paweł II w naszych sercach Nasz Ojciec Święty Był zawsze uśmiechnięty, Każdego miłował i do serca przyjmował. Jan Paweł II chodził po górach, Z Panem Bogiem rozmawiał w chmurach, Lubił, gdy słońce świeci, Kochały Go wszystkie dzieci. Bardzo często pielgrzymował, Dla Polski zawsze czas znajdował, Wszystkim ludziom błogosławił, Nikogo w smutku nie zostawił. Teraz z Panem Bogiem w niebie Na wszystkie patrzy dzieci. My Go bardzo kochamy I o Ojcu Świętym zawsze pamiętamy. Michalina Grabowska kl. V a Szkoła Podstawowa nr 6 w Zielonej Górze KSM i SKC Konkurs Plastyczny o św. Jadwidze Śląskiej Katolickie Stowarzyszenie Młodzieży z naszej Parafii wraz ze Szkolnym Kołem Caritas działającym przy Publicznej Szkole Podstawowej nr 7 zorganizowało Konkurs Plastyczny pt. „Św. Jadwiga Śląska patronka dzieł miłosierdzia”. W Szkole Podstawowej nr 6 I miejsce zdobyła praca uczennicy Pauliny Baczewskiej, z kl. 6a, II miejsce zdobyła praca uczennicy Dominiki Peruń, z kl. 6a a III miejsce praca Katarzyny Witkiewicz z kl.6a. Natomiast w Publicznej Szkole Podstawowej nr 7 w kategorii klas I-III - I miejsce zajęła praca ucznia Mateusza Banaszkiewicza z kl.2a, II miejsce zajęła praca ucznia Natalii Ambroziak z kl. 2c i III miejsce praca Mikołaja Zawieji z kl. 3a. W kategorii klas IV-VI zwyciężyli – I miejsce zajęła praca Mateusza Burdalskiego z kl. 6a, II miejsce praca Karoliny Krzywdy z kl. 5a, III miejsce praca Maii Kulbickiej z kl. 4b. Zwycięzcom serdecznie gratulujemy i życzymy dalszych sukcesów. 05.10.2008 jak co roku odbyły się w Rokitnie uroczystości związane ze świętem Matki Bożej Różańcowej. Po raz kolejny było nam dane pojechać do naszej Matki Cierpliwie Słuchającej z ks. Karolem i s. Andreą. Było nas 50 osób w autokarze. W Rokitnie odmawiany był Różaniec święty dróżkami, to był przepiękny widok, kiedy niesione są chorągwie. Wierni podążają dróżkami idą modlą się i śpiewają jak kolorowa wstęga wkomponowana złotą jesień drzew. O godz. 12 Msza św., głównym koncelebrantem był Bp. Paweł Socha z przybyłymi kapłanami. Oto homilia Bp. Pawła „Drodzy bracia w kapłaństwie, drodzy pielgrzymi, dzieci, młodzi i starsi, bo wszystkie stany i okresy życia ogarnięte są tęsknotą za Matką Najświętszą i Jej Synem Jezusem Chrystusem. Dziękuję też Księdzu Kustoszowi. Każda pierwsza sobota miesiąca od 13 lat jest sobotą Różańca. Jeden z biskupów 13 lat temu wraz z Janem Pawłem II ogłosili, aby modlitwa Różańcowa była też modlitwą w miejscach publicznych i tak stało się w 40 krajach, a po kilku latach – 150 . To jest nie tylko dzień Różańca, ale miesiąc i rok. Zapoczątkował to Jan Paweł II, który wydał list o Różańcu – dokonał zmiany tradycji na wzór 150 modlitw ku czci Matki Najświętszej i Jezusa Chrystusa. Będzie to skrót psałterza – skrót Różańca. Jan Paweł II uzupełnił te 150 modlitw i dodał tajemnicę światła. Do tej pory odmawiane tajemnice: radosna, bolesna i chwalebna. Chrystus bowiem nazywa Siebie Światłością świata. Chrystus odnosi do Siebie, że kamień odrzucony stał się kamieniem węgielnym. Matka Najświętsza prowadzi nas do Jezusa Chrystusa poprzez Różaniec. W aureoli wyrzeźbionej na desce ujawnia się wielka tajemnica Matki, która nakazuje nam świętość, którą bierze z Oblicza Pana. Świętość Matki Najświętszej jest Jej imieniem. Grzech pierworodny nie dotknął Maryi. Jej spojrzenie na Boga jest czyste. Przyjęcie Boga jest radosne, gdyż Bóg tego chce. W tajemnicach Różańca idziemy z Matką Bożą, by kontemplować Jezusa. Jan Paweł II mówił, że odmawiając Różaniec aktualizuje się wspomnienie o liturgii. Kontemplować, wspominać, tj. uobecniać Najświętszą Pannę. Biblia jest opisem zbawczym. Chrystus głosi dzisiaj – w XXI wieku – przez moje usta, tu w Rokitnie, poprzez moje święcenie kapłańskie o modlitwie. Ja uobecniam o Nim pamięć. Chrystus to dzisiaj robi, że ja jestem razem z Maryją pod krzyżem. Kiedy Maryja kroczy od chwili Zwiastowania, aż do chwili Wniebowzięcia przez 20 tajemnic Różańca, to ja dzisiaj to przeżywam! Nie jestem sam, ale Jezus Chrystus jest ze mną, z nami wszystkimi. Kiedy idzie Maryja do Świętej Elżbiety, a w jej łonie porusza się dzieciątko, to oddziałuje również dzisiaj. Kobiety w stanie błogosławionym przychodziłyby do Kościoła, aby matka i to dziecko mogli otrzymać łaski. Różaniec pomaga wchodzić nam w klimat Kościoła i zbliża do Boga, do naszych sióstr i braci. Kiedy modlimy się na Różańcu, nie możemy postąpić inaczej, jeżeli ktoś jest w potrzebie – tak jak Matka Boża pospieszyła do Świętej Elżbiety służyć pomocą. Tak samo człowiek powinien służyć drugiemu bliźniemu, który jest w potrzebie. Tam, gdzie na kolędzie w domach jest modlitwa Różańcowa, tam jest dzielenie się radością. Tam się mówi o życiu religijnym. To tak jakby człowiek wszedł do Przedsionka Nieba. Tam, gdzie nie ma modlitwy, nie ma odrobiny ciepła – jest zimno i złość. To jest tajemnica dobra i zła. Gdzie ludzie czerpią z tajemnicy Różańca, tam jest miłość. To nie chodzi tylko o odmawianie Różańca, ale o to, aby wchodzić w tajemnice Różańca całym sercem. Jeżeli człowiek modli się na Różańcu, nabiera to innego klimatu, otwierają się na Boga. Są ludzie, którzy w kieszeniach noszą Różaniec, mają Różaniec na szafkach, modlą się na nim. Różaniec zawsze jest ze mną w drodze. Tam jest ‘Wierzę w Boga Ojca, wiara, nadzieja i miłość, Ojcze Nasz, Chwała Ojcu’. Jest to cudowna szkoła modlitwy jednocześnie z Bogiem. Chcę podsunąć intencje na 2009 rok. Pierwsza intencja to 18.06.2009 – obchodzić będziemy 20-lecie Koronacji Obrazu Matki Boskiej Rokitniańskiej Cierpliwie Słuchającej. Chcemy odnowić nabożeństwo do Matki Boskiej Rokitniańskiej, a także otwarcie na drugiego człowieka. Chcemy przygotować się do tej uroczystości jako odnowienie nabożeństwa do Matki Bożej. Proszę o modlitwę w tej intencji, abyśmy się do tego przygotowali. Druga intencja to modlitwa za kapłanów i ich powołania. Ksiądz Biskup Józef Michalik chciał, aby to Sanktuarium było miejscem świętym. Aby powołania były liczne i z dobrych rodzin. Zainicjował grupy Przyjaciół Paradyża. Chciałbym, aby ci, którzy należą do Różańca, codziennie się w tej intencji modlili. Żebyśmy mieli takich przewodników duchowych, którzy siedzieliby w konfesjonałach, aby byli blisko młodzieży, wyrywali ich ze zła. Jest to praca bardzo trudna, ale naszą radością jest to, że księża remontują kościoły, głoszą Słowo Boże, siedzą w konfesjonałach-tworzą kościoły wieczne, bo materialne ulegną zniszczeniu. Na I roku w seminarium w Paradyżu mamy 19 kandydatów. Chcemy, aby powołania nie wymierały. Co roku jednego albo dwóch księży wysyłamy do krajów, gdzie brakuje kapłanów. Chcemy, aby byli wysyłani na misje tam, gdzie są potrzebni. Dzisiaj radujemy się z tego Święta, a przez Matkę Świętą możemy uczyć się miłości do Naszego Zbawiciela. AMEN Na zakończenie Mszy św. Bp. Paweł powiedział, że mieliśmy ładna pogodę i świeciło słońce, powiewał wiatr, symbol Ducha św., jak na pogrzebie Ojca św. Jana Pawła II przewracał kartki Pism św., który zamknął księgę życia. Mówił że jest nas ze 107 parafii bo tyle przyjechało autokarów, nie mówiąc o innych pojazdach, jest nas około 7 tys. I że na święto Matki Boskiej Różańcwoej w Rokitnie jest największa pielgrzymka w ciągu roku. Przy odjeździe zaśpiewaliśmy „O Maryją żegnam Cię” Ale na chwilę, bo chcemy tu w przyszłym roku znów przyjechać, jest to miejsce do którego pielgrzymuje się bez względu na pogodę, Maryja nas cierpliwie słucha i nie tylko w Rokitnie. W drodze powrotnej odwiedziliśmy Paradyż, w którym są nasi seminarzyści bliźniacy Dominik i Bartek Orlicy, będący na 5 roku. Obdarowaliśmy ich ciastem własnego wypieku i słodyczami. Wracamy do naszych domów trochei zmęczeni ale szczęśliwi. Żywy Różaniec Kurs Filip w Konkatedrze W weekend od 17 do 19 października br. odbył się Kurs Filip zorganizowany przez Wspólnotę modlitewno-ewangelizacyjną Odnowy w Duchu Świętym Przebudzenie, działającą przy parafii św. Jadwigi w Zielonej Górze. Kurs zgromadził grupę ponad 30 osobową pochodzącą głównie z naszej diecezji, ale były też osoby z diecezji sąsiednich np. legnickiej. Przekrój wiekowy był zróżnicowany, od uczniów szkół średnich poprzez studentów po osoby pracujące i będące w podeszłym wieku. Dla Ducha Świętego nie stanowiło to wszystko przeszkody, aby przekonywać zebranych i prowadzących Kurs o Dobrej Nowinie Jezusa Chrystusa. To, co niemożliwe, Bóg swoją łaską po raz kolejny zmieniał w rzeczy możliwe. Prowadzący czuli się zaskakiwani przez łaskę Bożą. Często to, czym dzielili się uczestnicy Kursu było jak ewangelizowanie prowadzących te zajęcia przez Jezusa. Tak po Kursie wypowiadali się uczestnicy: Na kursie Filipa odkryłem naprawdę, że Jezus żyje - On żyje w nas i oczekuje od nas całkowitego zawierzenia Jemu swego życia. Na kursie zostałem uzdolniony do przebaczenia najbliższym osobom: swoim rodzicom, nauczycielom, rodzeństwu, przyjaciołom a także sobie. Moje życie po kursie Filip jest zupełnie odmienione gdyż wiem, co mam czynić i jak mam żyć. Kurs Filip to wielka, ekscytująca przygoda z Bogiem, innymi i sobą”. A tak opisuje swoje przeżycia pewna studentka: Jak dotąd były to najważniejsze 3 dni w moim życiu, które pamiętam. Pan Bóg przeszedł do mnie, mówiąc prawdę o sobie i wyjawiając mi prawdę o mnie. Usłyszałam słowa, które odpowiedziały na moje utrapienia. Spłynęła na mnie łaska, podczas gdy ja się niczego nie spodziewałam! Teraz czuję radość, czuję zmianę, chcę podążać dalej z tym doświadczeniem, pragnę, żeby JEZUS stał się PANEM MOJEGO ŻYCIA. To nie były zwykłe rekolekcje. Chwała za to Panu! Słowa wdzięczności należą się wszystkim posługującym na Kursie Filip za świadectwo wiary wobec naszych barci i sióstr! Ks. Sławomir Strzyżykowski Maria Borawska Korzenie Muzyki ARS MUSICA – KĄCIK MELOMANA Czy ktokolwiek z nas jest w stanie dociec, kiedy dokładnie muzyka pojawiła się w dziejach człowieka? Czy wtedy, gdy chcąc się z kimś porozumieć, zaczął wydawać z siebie pierwsze odgłosy? Czy też jeszcze wcześniej-kiedy chwytał mnogość dźwięków z otoczenia: szum wody, szelest, śpiew ptaków, nawoływanie zwierząt… Być może każdy maiłby inną odpowiedź na to pytanie. Najstarszym znaleziskiem muzycznym (jak do tej) pory jest flet, na którym grał człowiek neandertalski-ma ok. 43 tys. lat. Wnioskować, więc możemy, muzyka od najdawniejszych czasów odgrywa w życiu człowieka wielką rolę. W świecie starożytnym muzyka służyła głównie ceremoniom religijnym. Na terenie Mezopotamii grano na fletach i trąbach. Wykorzystywano także grzechotki, dzwony, talerze i bębny. Najważniejszym instrumentem była jednak strunowa lira. Tymi, którzy uprawiali muzykę byli przede wszystkim kapłani i kapłanki oraz zespoły śpiewacze przy świątyniach. Natomiast muzyką świecką zajmowały się zwykle kobiety. Za najważniejsze osiągnięcie w Mezopotamii w rozpatrywanej przez nas dziedzinie uchodzi powstanie fundamentów teorii muzyki, którą uważano za sztukę pokrewną matematyce i astrologii. Zdobycze logiczne Mezopotamii przyjął i rozwinął Pitagoras. Znany dzięki swoim twierdzeniom matematycznym, miał także zasługi w dziedzinie filozofii muzyki. Uważał liczbę za istotę rzeczy. Twierdził, że stosunki liczbowe rządzą w równym stopniu muzyką i wszechświatem-proporcje liczbowe między dźwiękami według niego odzwierciedlały prawa kosmiczne. Co więcej, Pitagoras wyobrażał sobie kosmos jako ogromną lirę, w której ruch ciał niebieskich wyzwalał harmonijne brzmienia. Stąd w Grecji zrodził się pogląd, iż rytmy, pochody dźwiękowe i instrumenty wywierają określony wpływ na dusze słuchaczy i mogą je kształtować. Muzyka zyskała więc wartość moralną. Jak wyglądała kultura muzyczna Izraela? Wiedzę na ten temat czerpiemy oczywiście ze Starego Testamentu. Złoty wiek muzyki hebrajskiej przypadł na panowanie króla Dawida (XI/Xw. p.n.e.). Oprawa muzyczna ceremonii w świątyni jerozolimskiej była wyjątkowo bogata, o czym świadczy (znacząca jak na owe czasy) liczba 288 spiewaków towarzyszących sobie na instrumentach podczas uroczystości. Muzyke sakralną wykonywali wyłącznie mężczyźni-był to wyraz odcięcia się Izraela od pogańskich kultów kapłanek i tancerek. Dawida uważa się także za prekursora muzykoterapii, ponieważ swoją grą na harfie miał łagodzić depresję Saula. Ponad to jego postać zainspirowała oratoria kompozytorów późniejszych stuleci: Carissimiego, Mozarta, Honeggera. Mówiąc o muzyce Izraelitów, trzeba wspomnieć o psalmach-modlitwach układanych przez kapłanów i śpiewaków (XI-IIIw. p.n.e.), tradycyjnie przypisywanych Dawidowi. Zbiór 150 utworów poetyckich o treści religijnej, m. in. Dziękczynnej i pokutnej, znajdziemy w Księdze Psalmów. Ważność i niezwykłość tych tekstów potwierdza włączenie do liturgii Kościoła Katolickiego. Psałterz został wykorzystany w modlitwie brewiarzowej (Liturgia Godzin), a pojedyncze wersety psalmów stały się podstawą zmiennych części mszy św. W czasie reformacji psalmy Starego Testamentu stanowiły podstawę modlitw w językach narodowych. WARTO POSŁUCHAĆ: - fragmentów sumeryjskiej muzyki na www.hometown.ad.com/ricdum oraz fragmentów „Odysei” Homera na www.oeaw.ac.at/kal - współczesnych śpiewów synagogalnych, -współczesnych dzieł zainspirowanych psalmami: K. Penderecki „Psalmy Dawida” i J. Strawiński „Symfonia psalmów”. MYŚLI ŚWIĘTEGO PAWŁA cz. 3 Życie Dla mnie życ to Chrystus, a śmierć to zysk. (Flp 1,21) Ubóstwo Niczego na ten świat nie przynieśliśmy. Niczego także nie możemy z niego zabrać. Mając natomiast jedzenie i ubranie, bądźmy z tego zadowoleni! (1 Tm 6, 7-8) Gniew Gniewajcie się, ale nie grzeszcie: niech słońce nie zachodzi nad gniewem waszym! (Ef 4, 26) Owoce Ducha Owocem Ducha jest: miłość, radość, pokój, cierpliwość, dobroć, prawość, wierność, łagodność, opanowanie. (Ga 5, 22-23a) Pocieszenie Sam nasz Pan, Jezus Chrystus i Bóg, nasz Ojciec, który nas umiłował i obdarzył nieustanną pociechą i pewną nadzieją przez łaskę, niech was pociesza i utwierdza we wszystkim dobrym czynie i słowie. (2 Tes 2, 16-17) Opr. Ks. Sławomir StrzyżykowskI, wikariusz Życie Sakramentalne w naszej parafii: Przyjęli Chrzest św. : 28 września 2009 Filip Zygmunt Skoczylas Jakub Grzegorz Jędro Sebastian Łukasz Jach 26 października 2008 Wiktoria Kulczycka Oskar Romuald Belezina Nikodem Albert Dzieniszewski Julia Marianna Rogóz Sandra Frąckowiak Odeszli do wieczności: Śp. Irena Rysztowska +25 września 2008 Śp. Antonina Kurzawa +27 września 2008 Śp. Ryszard Mirosław Dębiński +27 września 2008 Śp. Grzegorz Łuczak +1 października 2008 Śp. Jan Sytar +6 października 2008 Śp. Kacper Filip Malinowski +9 października 2008 Śp. Marta Kurkiewicz +17 października 2008 Śp. Stanisław Dopierała +17 października 2008 Zawarli Sakrament Małżeństwa: 20.09.2008 Michał Andrzej Jasiński i Małgorzata Kamila Laskowska Marek Szynder i Agata Siedlecka Tomasz Zbigniew Adamczak i Marta Aleksandra Radoszko Tomasz Gardzioła i Agata Elżbieta Białooka 27.09.2008 Marcin Rafał Kujawa i Joanna Janina Blauciak Daniel Arkadiusz Predko i Hanna Lipska Łukasz Franciszek Kompiel i Magdalena Besarabow 4.10.2008 Robert Władysław Sikorski i Agnieszka Julia Gwizdek 25.10.2008 Daniel Aleksander Mikael Berger i Katarzyna Ćwiklińska Chór Konkatedralny „Cantores s.Hedvigis” podczas uroczystości patronalnych. Wstęp Po intensywnych przygotowaniach programowych, nasz chór w znacznie poszerzonym składzie, śpiewał pieśni chóralne pod doświadczonym kierownictwem muzycznym pana mgr Sebastiana Cieślińskiego. Śpiewaliśmy też pieśni z udziałem wszystkich wiernych przy muzyce organowej pana mgr Adama Męczywóra. Uroczystości odpustowe ku czci św. Jadwigi Śląskiej w roku jubileuszowym urodzin św.Pawła Apostoła i 30 rocznicy wyboru Jana Pawła II. Po obchodach wigilijnych, w czwartek 16 października 2008 roku, o godz.18.00, została odprawiona koncelebrowana Msza św. pod przewodnictwem J.E. Księdza Biskupa Pawła Sochy. Na wejście zaśpiewaliśmy „Gaude Mater Polonia” z XIII wieku, a następnie z ludem pieśń ku czci św.Jadwigi – „O jasna Gwiazdo”. Przed Mszą św. słowa powitania Księdza Biskupa, duchowieństwa i parafian oraz wprowadzenie do sprawowanej Eucharystii, wygłosił nasz Proboszcz Ksiądz Kanonik Włodzimierz Lange. Podczas Mszy św. na ewangelię zaśpiewaliśmy „Alleluja”, a następnie na wyznanie wiary przepiękną pieśń „Wierzę” J.Świdra, do słów Juliusza Słowackiego . Następnie podczas ofiarowania wykonaliśmy pieśń „O ziemio polska” autorstwa Jana Pawła II do muzyki Juliusza Łuciaka. Podczas udzielania komunii św. śpiewaliśmy w kolejności następujące pieśni :”Jezusa ukrytego nam w Sakramencie czcić” z ludem, „Modlitwę o pokój” w układzie chóralnym i „Cóż Ci Jezu damy” – wraz z ludem. Przed udzieleniem błogosławieństwa Ksiądz proboszcz a następnie Ksiądz Biskup podziękowali obecnym za słowa modlitwy. Ksiądz Biskup w pięknych słowach podziękował naszemu Chórowi Konkatedralnemu za śpiew, który spełnia ważną rolę podczas uczestniczenia w świętej Eucharystii. Słowa uznania dla naszego chóru mobilizują nas do dalszego doskonalenia śpiewu na chwałę Pana . Po udzielonym błogosławieństwie zaśpiewaliśmy ze wszystkimi wiernymi „Boże coś Polskę”, A na zakończenie w układzie chóralnym „Laudate Dominum”. Święto Pracowników Służby Zdrowia pod patronatem św.Łukasza Ewangelisty. W sobotę 18 października o godz.18.00 odprawiona została koncelebrowana Msza św. pod przewodnictwem J.E.Księdza Biskupa Ordynariusza Stefana Regmunta. Mszę św. odprawiono w intencji lekarzy, pielęgniarek i położnych oraz Diecezjalnego Duszpasterstwa Służby Zdrowia. Przed Mszą św. Ksiądz Proboszcz powitał Księdza Biskupa, duchowieństwo oraz licznie przybyłych wiernych. Na wejście nasz Chór Konkatedralny zaśpiewał „Laudate Dominum”, na ewangelię „Alleluja” i na ofiarowanie z ludem „Jeden chleb co staje się Chrystusa Ciałem”. Na komunię zaśpiewaliśmy z ludem „Jezusa ukrytego nam w Sakramencie czcić”, a następnie w układzie czterogłosowym „Modlitwę o pokój”. Po udzielonym błogosławieństwie zakończyliśmy śpiewanie pieśnią autorstwa Jana Pawła II – „O ziemio polska”. Po kościelnych uroczystościach zostaliśmy zaproszeni przez Katolickie Stowarzyszenie Lekarzy Polskich i Stowarzyszenie Pielęgniarek i Położnych oraz Diecezjalne Duszpasterstwo Służby Zdrowia do filharmonii zielonogórskiej na spotkanie połączone z koncertem Młodzieżowej Orkiestry Dętej z Żarskiego Domu Kultury. Dziękujemy organizatorom koncertu za umożliwienie wysłuchania pięknych utworów. Pamiętamy o Dyrygentce naszego chóru. W poniedziałek 20 października odprawiona została w naszej Konkatedrze Msza św. w intencji Pani Dyrygent mgr Alicji Roszkowskiej-Cieślińskiej. Modliliśmy się o Jej zdrowie i o szczęśliwe rozwiązanie. Chórzyści konkatedralni.