Bp Zbigniew Kiernikowski Biskup Siedlecki Miłosierdzie Boże objawiane w maluczkich Artykuł opublikowany w: P. Podeszwa, W. Szczerbiński (red.), Minister Verbi. Liber sollemnis Excellentissimo Domino Domino Archiepiscopo Henrico Muszyński Metropolitae Gnesnensi ad honorandum decimum quartum eiusdem vitae lustrem expletum dedicatus oblatusque, s. 141-164, Gniezno 2003. Wprowadzenie Spośród przymiotów Boga Jego miłosierdzie zdaje się być w dzisiejszych czasach szczególnie bliskie: jest odkrywane, poznawane i czczone ze szczególną intensywnością. Przyczyniły się do tego niewątpliwie objawienia, których bezpośrednią adresatką była św. Faustyna Kowalska. Jej całe życie stało się świadectwem i nośnikiem misji głoszenia miłosierdzia Bożego światu. Bóg przeprowadzał ją przez rozliczne doświadczenia - niezrozumienie, chorobę i wynikające z nich cierpienia duchowe. Orędzie Bożego miłosierdzia jeszcze za życia s. Faustyny spotykało się z akceptacją wielu ludzi, równocześnie zaś wzbudzało szereg pytań, a nawet zastrzeżeń ze strony jej przełożonych, kierownika duchowego i Kościoła. Jest to zjawisko normalne, gdyż do pasterzy należy badanie i ocena co do prawowierności i zgodności prywatnych objawień z oficjalną nauką Kościoła. Boże sprawy objawiane ludziom przechodzą zawsze proces weryfikacji. Tylko pokorne przejście przez ten proces gwarantuje prawdziwość przeżywanego doświadczenia. Zewnętrznym potwierdzeniem zarówno owego oddolnego ruchu - rozwijającego się kultu Bożego miłosierdzia, jak i oficjalnego stanowiska Nauczycielskiego Urzędu Kościoła, były beatyfikacja i kanonizacja s. Faustyny. Treści objawione za jej pośrednictwem zostały uznane i stały się obecne w życiu całego Kościoła. Jesteśmy Artykuł został opublikowany w: P. Podeszwa, W. Szczerbiński (red.), Minister Verbi. Liber sollemnis Excellentissimo Domino Domino Archiepiscopo Henrico Muszyński Metropolitae Gnesnensi ad honorandum decimum quartum eiusdem vitae lustrum expletum dedicatus oblatusque, Gniezno 2003, s. 141-164. 2 świadkami szerzenia się kultu Jezusa Miłosiernego. Do Sanktuarium w Krakowie - Łagiewnikach, gdzie znajduje się obraz Jezusa Miłosiernego i grób św. Faustyny, bardzo licznie pielgrzymują wierni z całego świata, by w tym miejscu wielbić Boże miłosierdzie. Podobnie miejscem pielgrzymek jest również Wilno, gdzie znajduje się pierwszy obraz Jezusa Miłosiernego, namalowany jeszcze za życia s. Faustyny. Miejsca te są materialnymi znakami, które służą przekazowi właściwego orędzia. Wyrazem popularności kultu Bożego miłosierdzia jest również rozwój zgromadzeń związanych ze św. Faustyną: Zgromadzenia Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia, w którym św. Faustyna przeżywała swoje powołanie, kształtującego się Zgromadzenia Braci Faustynów oraz Zgromadzenia Sióstr Jezusa Miłosiernego, założonego przez ks. Michała Sopoćkę, który kierował się wolą i wskazaniami Świętej. Ks. Sopoćko, zapoznawszy się z kultem miłosierdzia Bożego jako spowiednik s. Faustyny, stał się nie tylko jego głosicielem, ale przyczynił się również do właściwego rozwoju i ustawienia podstaw teologicznych tego kultu. Posłannictwo św. Faustyny i wszystko, co się wiąże z kultem Jezusa Miłosiernego, jest przejawem i ożywieniem w Kościele tej świadomości, że doświadczenie miłosierdzia Bożego należy do istotnych elementów i znamion całego życia chrześcijańskiego. Ojciec Święty Jan Paweł II w swoim nauczaniu ukazuje wagę i znaczenie przeżywania Bożego miłosierdzia we współczesnym świecie. Przez jedną z pierwszych encyklik, Dives in Misericordia, wskazał drogę do pogłębiania rozumienia tej cechy Boga. W encyklice tej papież ukazuje przede wszystkim Jezusa Chrystusa jako Tego, który najpełniej dał poznać człowiekowi miłosiernego Ojca, co szczególnie objawiło się w przebaczeniu grzechów i w odkupieniu. Rozwijający się kult miłosierdzia Bożego staje się wyzwaniem do studium i okazją do wielu publikacji na ten temat. Chciałbym 3 dołączyć się do tego dorobku i zwrócić uwagę na te aspekty, które może – jak się wydaje – jeszcze mało są dostrzeżone i ukazywane. Potrzebna jest bowiem stała refleksja nad tą Tajemnicą Boga i nad jej przejawami, podejmowana w świetle Pisma świętego. Szeroka popularność kultu miłosierdzia domaga się wielkiej czujności nad poprawnym rozumieniem samego miłosierdzia, aby nie redukować go do płasko pojętego współczucia i powierzchownie przeżywanej litości, ograniczonej tylko do ludzkich wyobrażeń i oczekiwań czy też do banalnego podejścia do grzechu i pobłażliwego potraktowania jego skutków oraz łatwego rozumienia odpuszczenia grzechu. Niebezpieczeństwo spłycenia kultu w przeżywaniu człowieka zawsze istnieje, a szczególnie może ujawnić się przy masowym i głównie emocjonalnym podejściu do tego tak subtelnego aspektu objawienia tajemnicy wierności Boga wobec człowieka. Miłosierdzie Boże nie jest bowiem w żadnym przypadku łatwym (kiczowatym) pobłażaniem błędom czy brakom człowieka oraz przyklaśnięciem jego wizjom co do swego życia i relacji z innymi, zwichniętym wskutek grzechu pierworodnego. Tajemnica miłosierdzia Boga jest wielkim i pełnym mocy wychodzeniem Boga ku człowiekowi i stale odradzającym go prowadzeniem niejako pod prąd, przeciw sobie, by żył w pełni z Boga i dla Boga, a w konsekwencji także dla drugiego człowieka, jako znak objawiający Boże miłosierdzie I. Miłosierdzie Boga – zarys biblijny W historii objawiania się Boga i kształtowania relacji człowieka z Bogiem miłosierdzie Boże odgrywało bardzo istotną rolę. Człowiek - na różne sposoby i w różnych okolicznościach - otrzymywał dostęp do tego przymiotu Boga, który objawia i wyraża wprost istotę Boga. Dokonywało się to przez doświadczanie obecności Boga w życiu człowieka, szczególnie w ramach historii Narodu Wybranego, co powodowało coraz to głębsze rozeznanie i świadomość sytuacji samego człowieka i dawało mu okazję do przyjmowania i przeżywania tej jakości Boga. 4 Treści związane z miłosierdziem są w Biblii wyrażane za pomocą różnych terminów. Grupują się one głównie wokół hesed i rahamim. Nie zawsze łatwo można ustalić odpowiedniki tych hebrajskich terminów w języku greckim i przełożyć je jednoznacznie na współczesne języki. W języku greckim i w mentalności greckiej przeważa w tym względzie raczej aspekt intelektualny, psychologiczny i uczuciowy, nawet jeśli przekształca się w postawy i konkretne czyny aktywnej pomocy. Ośrodkiem ich powstania oraz podejmowanego działania pozostaje zasadniczo człowiek. Natomiast w języku hebrajskim i w całej mentalności biblijnej wychodzi na pierwszy plan aspekt relacji z Bogiem (i relacji międzyludzkich), widzianych i przeżywanych w ścisłym związku z przymierzem, opartych na wierności Boga w przymierzu. Trzeba przy tym pamiętać, że już sam akt stwórczy Boga jest Jego zaangażowaniem się wobec człowieka. Bóg stwarzając człowieka na swój obraz i podobieństwo pozostaje tak ukierunkowany na człowieka, że nawet gdy człowiek wychodzi poza ten Jego zamysł, Bóg pozostaje wierny sobie i swemu planowi względem człowieka: nie odwraca się od człowieka, lecz podejmuje kroki, by go ratować. Lapidarnie wyrażając można to tak sformułować: „poświęca” siebie, by ratować człowieka. To jest Jego „naturalne”, czyli zgodne z naturą Boga (Jego) miłosierdzie. Stąd miłosierdzie Boga można widzieć nawet już jako konsekwencję aktu stworzenia, a potem jako wolne, bezwarunkowe (nie uwarunkowane żadną zewnętrzną motywacją) i wierne zaangażowanie się Boga w życie człowieka. 1. Miłosierdzie z wierności Boga – hesed Termin hesed1, tłumaczony najczęściej przez greckie eleos2, a przekładany na współczesne języki przez wyrażenia, które w języku W odniesieniu do tego terminu oraz pozostałych korzystam z ogólnie dostępnych słowników i opracowań leksykograficznych. W szczególności, jeśli chodzi o termin hesed, odsyłam między innymi do: H.-J. Zobel, Hesed, w: Theological Dictionary of the Old Testament, t. V, ed. G. J. Botterweck, H. Ringgren, H.-J. Fabry, Grand Rapids, Michigan / Cambridge, U.K. 1986, s. 44-64; H. J. Stoebe, Hesed, w: Theological Lexicon of the Old Testament, t. 2, E. Jenni, C. Westermann, Hendrickson Publishers Inc. Peabody, Massachusetts 1997, s. 449-464; R. L. Harris, Hesed, w: Theological Wordbook of the Old Testament, t. 1, R. L. Harris, Chicago 1980, s. 305-307; D. A. Baer, R. P. Gordon, Hesed, w: New International Dictionary of Old Testament Theology and Exegesis, t. 2, Willem A. VanGemeren General Editor, Paternoster Press, Carlisle, Cumbria 1996, s. 211-218; A. Sisti, Misericordia, w: Nuovo Dizionario di Teologia Biblica a cura di P. Rossano, G. Ravasi, A. Girlanda, 1 5 polskim oznaczają życzliwość, łaskawość, współczucie, miłosierdzie, zmiłowanie, zawiera w sobie to, co w Bogu jest przejawem Jego wierności w stosunku do człowieka. Bóg na różne sposoby przyznaje się do człowieka, że jest w relacji z nim. Stąd też termin ten występuje razem z terminem ’emet3 (wierność – zob. Ps 89,15; Joz 2,14) i czasem tworzy z nim endiadę4 (zob. np. Rdz 24,49; 47,29). Zakres znaczeniowy terminu hesed uwypukla się też wówczas, gdy występuje w zestawieniu z innym pojęciem, na zasadzie wyrażenia przeciwstawnego. Przeciwieństwem postawy miłosierdzia okazywanego w wierności, jest na przykład zdrada (zob. Rdz 21,23). Relacja oparta na wierności Boga względem człowieka nabiera specyficznego wyrazu i mocy w związku z wybraniem czy to poszczególnych osób, czy też całego Narodu. Wierność Boga pozostaje taka sama nawet wtedy, kiedy człowiek – widać to na przykładzie Narodu Wybranego – okazuje się zagubiony, niewierny, i to z własnej winy. Można powiedzieć, że wierność wówczas nie tylko pozostaje niezmienna, ale się intensyfikuje w takiej sytuacji. Przybiera ona różne formy, nie wyłączając tych, które w pierwszym momencie jawią się jako karanie i faktycznie nim są. Ostatecznie zaś to, co człowiek czasem odbiera jako karę, jest pochylaniem się Boga nad zagubionym człowiekiem, by wezwać go do nawrócenia. Gdy człowiek w obliczu kary dostrzega i uznaje swoją winę, może odwoływać się do wierności Boga, to znaczy do Jego wierności Przymierzu, którym wiąże się On Edizioni Paoline / Cinisello Balsamo 1988, 41991, s. 978-984; H.-H. Esser, Misericordia, w: Dizionario di concetti biblici del Nuovo Testamento, Edizioni Dehoniane, Bologna 21980, s. 113-123. J. Korbon – X. Leon Dufour, Miłosierdzie, w: Słownik Teologii Biblijnej, red. X. Leon-Dufour, Pallottinum, Poznań-Warszawa 1982, s. 478-483; K. D. Sakenfeld, Love - hesed, w: The Anchor Bible Dictionary, t. 4, Doubleday, New York 1992, s. 377-381. W sposób syntetyczny terminologia dotycząca miłosierdzia jest zebrana m.in. także w encyklice Jana Pawła II Dives in Misericordia, przyp. 52. 2 Zob. F. Staudinger, Eleos, w: Exegetisches Wörterbuch zum Neuen Testament, t. I, Verlag W. Kohlhammer, Stuttgart-Berlin-Köln, 21992, kol. 1046-1052; R. Bultmann, Eleos, w: Theologisches Wörterbuch zum Neuen Testament, t II, Verlag W. Kohlhammer, Stuttgart 1933, kol. 474-482. 3 Zob. A. Jepsen, ’aman, w: Theological Lexicon of the Old Testament..., 1997, t. I, 292-323, w szczególności ’emeth, s. 309-316; J. B. Scott, ’aman, w: Theological Wordbook of the Old Testament…, t. 1, s. 51-53; R. W. L. Moberly, ’aman, w: New International Dictionary of Old Testament Theology and Exegesis…, t. 1, 1996, s. 427-433. 4 Endiada to dwa terminy wyrażające jedno pojęcie, jedną myśl. W tym przypadku należałoby je więc tłumaczyć: wierna łaskawość. 6 z człowiekiem (zob. Dn 3,29-35). Stąd człowiek odwołujący się do Przymierza może liczyć na miłosierdzie nawet w najbardziej krytycznych sytuacjach, w których może się znaleźć przez swój grzech (zob. np. Iz 1,18). Okazanie tego miłosierdzia jest jakby wewnętrzną prawdą Boga. Okazując miłosierdzie Bóg jest wierny sobie, i to jest z korzyścią dla stworzenia. Dla uzmysłowienia istoty różnicy między pojęciem greckim miłosierdzia (eleos) i wyrażeniem biblijnym (hesed) można odwołać się do następującego obrazu. W koncepcji greckiej chodzi o okazanie miłosierdzia (współczucia czy konkretnej pomocy), jakby z zewnątrz, z pozycji niezależnej, nie związanej z potrzebującym miłosierdzia. Jest to „wolne” świadczenie komuś jakiegoś dobra. W ujęciu biblijnym natomiast Bóg przez swoje przymierze najpierw tak wiąże się z człowiekiem, że daje mu się niejako uchwycić. Zniża się więc do człowieka jako partner i – ze względu na wierność wobec potrzebującego człowieka – przez swoje przymierze zobowiązuje się wobec niego. Daje się poznać jako zobowiązany względem człowieka i zaangażowany w jego historię. Wołanie człowieka o miłosierdzie nie jest już zatem tylko odwołaniem się do litości, ale raczej do wierności Boga. Można powiedzieć, że Bóg niejako zobowiązał się przebaczać i czeka na tych, którzy przyjmą Jego przebaczenie, żeby (bardziej) okazać się wobec nich wszystkich Bogiem. Biorąc pod uwagę, że w Biblii mamy do czynienia z dwoma zasadniczymi typami przymierza, mianowicie z typem zobowiązania dwustronnego i z typem zobowiązania jednostronnego5, dostrzegamy też niejako dwa sposoby spełniania się miłosierdzia. Kiedy człowiek, w relacji przymierza partnerskiego o dwustronnych zobowiązaniach Przykładem przymierza opartego na zobowiązaniu jednostronnym jest przymierze, jakie Bóg zawiera z Abrahamem (Rdz 15). Do tej kategorii należą wszystkie zapowiedzi Nowego Przymierza (zob. np. Jr 31,31-34) zrealizowane później przez Jezusa Chrystusa (Mk 14,24; Hbr 9,15 itp.). Charakterystyczne dla tego rodzaju przymierza jest to, że spełnia się ono na mocy Bożej obietnicy, którą człowiek przyjmuje. Człowiek czyni znaki, Bóg wypełnia treści. Przykładem przymierza opartego na dwustronnym zobowiązaniu jest przymierze zawarte pod Synajem (Wj 24). W tego rodzaju przymierzu zobowiązania są rozłożone niejako na sposób partnerski. Spełnienie się przymierza zależy od obydwu stron, ewentualnie jedna bierze na siebie skutki braku dopełnienia przez drugą i ponosi tego konsekwencje własnym kosztem, ulegając niejako przemocy drugiego, który niewłaściwe rozumiejąc to przymierze wykorzystuje je dla siebie (zob. J 19,7 w całym kontekście). 5 7 (zob. Wj 24), łamie prawo, Bóg pozostaje wierny i wtedy nawet karanie, które Bóg musi zastosować, jest manifestacją Jego miłosierdzia – gdyż jest wynikiem Jego wierności. Bóg musi „karać”, aby pomóc człowiekowi odnaleźć się na nowo w relacji do Boga. Bóg do tego stopnia pozostaje wierny, że pozwala człowiekowi interpretować to przymierze na własną korzyść. Natomiast w przymierzu opartym na obietnicy, czyli w przymierzu o zobowiązaniu jednostronnym, Bóg bierze na siebie cały ciężar „spełnienia” tego przymierza. Oznacza to, iż zobowiązuje się tak długo i do tego stopnia przebaczać, aż ten, kto jest „odbiorcą” przymierza, pozna całkowite i bezwarunkowe bycie Boga dla niego, które w przypadku człowieka grzesznego objawia się ostatecznie jako Boże przebaczenie i miłosierdzie (zob. Jr 31,33n). W konsekwencji też miłosierdzie Boże jest bliskie pojęciu Jego sprawiedliwości – tzedakah6, ponieważ sprawiedliwość Boża jest zorientowana na dobro człowieka (wybranego ludu). W naszym potocznym rozumieniu trudno jest zbliżyć treści zawarte w tych dwóch terminach: miłosierdzie i sprawiedliwość. Jedno zdaje się wykluczać drugie. W mentalności biblijnej natomiast one dobrze ze sobą współistnieją i harmonizują. Miłosierdzie Boże jest przejawem ingerencji Boga w zwichniętą sytuację człowieka. Jest usprawiedliwieniem człowieka, aby był jak najpełniej na obraz i podobieństwo Boga, by w ten sposób rozumiał siebie i działał stosownie do tego rozeznania. Ostatecznie jest usprawiedliwieniem człowieka z zależności od grzechu i obdarzeniem go sprawiedliwością Bożą (zob. Rz 6,7). Bóg okazując miłosierdzie usprawiedliwia człowieka i objawia się jako Bóg zachowujący swoją wierność wobec stworzenia. 2. Miłosierdzie w posłudze nowości życia – rehem Drugą grupą terminów wyrażających treść miłosierdzia są te wywodzące się z rdzenia rhm7. Termin rehem (lp.) oznacza 6 D. J. Reimer, tzdk, w: New International Dictionary of Old Testament Theology and Exegesis…, t.. 3, s. 744-769. 7 Zob. H. J. Stoebe, Rhm, w: Theological Lexicon of the Old Testament..., t. 3, s. 1225-1230; L. J. Coppes, Rhm, w: Theological Wordbook of the Old Testament…, t. 2, s. 841-843; M. Butter- 8 zasadniczo łono macierzyńskie, albo – szerzej – wnętrzności. Ono wskazuje na związek z zaczątkiem życia. W lm. rahamim oznacza wnętrzności i przybiera również znaczenie przenośne, wyrażając to, co jest odruchem współczucia, a więc miłosierdzia. Wchodzi tu w grę cała gama uczuć i relacji. Rahamim to owo delikatne „miejsce” w człowieku, wyrażające relację do drugiego, często (zazwyczaj) ukrytą, która ujawnia się i objawia w określonych warunkach (zob. Rdz 43,30). Ten, kto prawdziwie przeżywa poruszenie swego wnętrza, nie może tego ukryć. Rodzi się to niejako w nim i musi się ujawnić, wyjść na światło dzienne. Jest to swoiste stałe otwieranie się na rodzenie drugiego właśnie przez takie bycie dla niego, które ma swój początek we wnętrzu osoby i realizuje się przez dawanie życia drugiemu. Jest to coś silniejszego niż sama refleksyjna czysta wola człowieka. Podobnie jak w przypadku brzemiennej, która nie może nie rodzić. Wyrażone przy pomocy terminu rahamim treści pozostają w przeciwieństwie do tych, które wyrażają gniew i pomstę, czyli to, co jest przejawem przeciwności, a nawet niszczenia. W nich bowiem wyraża się to, co jest znakiem obrony siebie przed drugim, a co jest przeciwne logice rodzenia, dawania życia drugiemu, czyli przeciwne obecności logiki Boga. Jeśli zaś te terminy występują razem, to w takim znaczeniu, że w miejsce gniewu Boga przychodzi miłosierdzie (zob. np. Pwt 13,18; Iz 54,8; 60,10 itp.). Rahamim wydaje się być skutkiem postawy i wewnętrznej specyfiki orientacji kształtowanej przez hesed. Naturalnie, nabiera to szczególnej i pełnej wymowy, gdy podmiotem działającym jest Bóg. Tak pojęty przymiot miłosierdzia nie daje się jednak zamknąć tylko w Bogu, ale niejako domaga się, by być przelewanym na tych, których On przez swoje rahamim rodzi, aby i oni byli podobnymi i czynili podobnie (zob. Łk 6,36; por. Mt 5,48). worth, Rhm, w: New International Dictionary of Old Testament Theology and Exegesis…, t. 3, s. 1093-1095; V. Hamilton, Rehem, tamże, s. 1096-1097; także Misericordia, Miłosierdzie, zob. przyp. 1. 9 Grupa pojęć o rdzeniu rhm jest zazwyczaj wyrażana w Septuagincie przez greckie oktirmos, oiktirmoi8, co wiąże się z opłakiwaniem, współczuciem. Bezpośrednim zaś odpowiednikiem hebr. rahamim jest też splanchna9. Ten termin grecki oznacza serce, wnętrzności, także organy rozrodcze męskie i żeńskie, a w szczególności macierzyńskie łono, przenośnie zaś – miłość. Trzeba więc zauważyć i podkreślić, że miłosierdzie nie sprowadza się głównie do zaspokojenia tych oczekiwań człowieka, które mu się jawią jako jego braki czy potrzeby stosownie do jego pojmowania siebie. Jest ono wyprowadzeniem człowieka z jego zagubienia się pośród tych potrzeb i pożądań, od których jest on uzależniony i które czynią go zniewolonym. Ta zależność i zniewolenie objawiają się praktycznie w różnego rodzaju zewnętrznych nędzach. Nie wystarczy doraźne zaradzanie tym nędzom (chociaż i to jest bardzo potrzebne), ale konieczne jest sięganie głębiej, w celu znalezienia ich przyczyn. A właściwie potrzebne jest człowiekowi doświadczenie nowego narodzenia, tzn. spotkania się z darmową, niczym nie uwarunkowaną akceptacją, tak dalece idącą, że można jej nie akceptować i mimo to doświadczyć akceptacji. Jest to faktycznie rodzenie w łonie Boga. Tak rodzić może tylko Bóg. Wyprowadzenie człowieka z tego wewnętrznego zagubienia przez nowe narodzenie stało się faktem w Jezusie Chrystusie. On podczas ziemskiego życia wychodził co prawda naprzeciw wielu potrzebom ludzi oczekujących pomocy, ale przede wszystkim sam stał się „potrzebującym”, „pragnącym” (zob. Mk 14,6-8; J 19,28; także J 4,7) i odrzuconym, by objawić, że Bóg Ojciec takiego człowieka akceptuje – rodzi. Bóg w Jezusie Chrystusie najbardziej okazał człowiekowi miłosierdzie przez to, że związawszy się z człowiekiem przeżywa z nim jego dolę, stając się dla niego Drogą, Prawdą i Życiem (J 14,6). Zob. np. R. Bultmann, Oiktiro etc., w: Theologisches Wörterbuch zum Neuen Testament…, t V, 1954, kol. 160-163. 9 Zob. np. H. Köster, Splanchnon etc., w: Theologisches Wörterbuch zum Neuen Testament…, t. VII, 1964, kol. 547-559; N. Walter, Splanchnizomai i Splanchnon, w: Exegetisches Wörterbuch zum Neuen Testament…, t. III, 1992, kol. 633-636. 8 10 3. Zarys historii objawiania się miłosierdzia Boga Aspekt Bożego miłosierdzia jest stale obecny w objawieniu się Boga i zawsze mu towarzyszy. Okazuje się to na tle ludzkiego grzechu. Sam Bóg przedstawia się jako Jahwe, Bóg miłosierny i litościwy, cierpliwy, bogaty w łaskę i wierność, zachowujący swą łaskę w tysiączne pokolenia, przebaczający niegodziwość, niewierność, grzech, lecz nie pozostawiający go bez ukarania, ale zsyłający kary za niegodziwość ojców na synów i wnuków aż do trzeciego i czwartego pokolenia (Wj 34,6-7). Użyte tutaj rzeczowniki, będące prawie synonimami (hesed, ’emet), wyrażają intensywność pojęcia określającego Boga jako miłosiernego, a towarzyszące im przymiotniki (rahum, hannun) określają przymioty tego objawienia jako w pełni nastawionego na dobro człowieka, niejako dostosowane do niego. W Psalmach zostanie niejednokrotnie podkreślone, że miłosierdzie Boże (hesed) trwa na wieki (Ps 100,5; 106,1; 107,1; 118 wielokrotnie). Ujmujące jest wyrażenie z Izajasza: Czyż może niewiasta zapomnieć o swym niemowlęciu, ta, która kocha syna swego łona? A nawet, gdyby ona zapomniała, Ja nie zapomnę o tobie (Iz 49,15). Ukazuje to, do jak bliskich człowiekowi obrazów i postaw czy zachowań ucieka się objawiający się Bóg, aby przybliżyć pewność co do swojej życzliwości i przychylności względem człowieka oraz nastawienia na niego. Najpełniejszym i jedynym w swoim rodzaju objawieniem miłosierdzia Boga jest Wcielenie Słowa, które stawszy się Człowiekiem przyjęło na siebie historię człowieka, i to aż do kresu tej historii – niesprawiedliwej śmierci. Cokolwiek powiemy o miłosierdziu Boga, będzie zawsze zawierać się w ramach tego podstawowego wydarzenia, jakim jest historia Jezusa. Innymi słowy, historia Jezusa to pełne objawienie miłosierdzia Boga. Bóg, będąc bogaty w miłosierdzie (Theos plousios ōn en eleei), uczynił swoimi dziećmi ludzi umarłych wskutek grzechu, którzy z powodu takiej (po grzechu) swojej natury stali się synami gniewu. To On na nowo ożywił ich i uczynił swoimi dziećmi – przez łaskę 11 swej przeogromnej, niczym nie uwarunkowanej miłości, którą nas umiłował (dia ten pollen agapen autou hen egapesen hemas), by dać im udział w swoim życiu za cenę swojego życia, kosztem siebie (por. Ef 2,4-6). Miłosierdzie Boże – widziane ze strony Boga – to nowe stworzenie albo usynowienie. Najwyższym wyrazem objawienia miłosierdzia Bożego jest usynowienie, czyli wprowadzenie ludzi, którzy wskutek grzechu stali się niewolnikami siebie i w ten sposób żyją jako niewolnicy Prawa i praw, w doświadczenie i postawę syna, czyli kogoś, kto wie (ma egzystencjalne doświadczenie), że jego życie jest niesione, gwarantowane przez Boga jako Ojca, który daje życie w obfitości. Na miarę tego poznania Ojca i akceptacji statusu syna człowiek zaczyna rozumieć siebie jako nieustannie żyjącego z Ojca i dlatego może dawać swoje życie, rezygnując stale ze swojego życia dla siebie. Taki człowiek nie tylko pomaga miłosiernie drugiemu, lecz miłosiernie jest dla niego, to znaczy jest gotów (gdyż ma moc) dzielić z drugim swoje życie zniżając się do niego. To stanowi serce misji Jezusa jako Syna. Wyraził On to w swoim zawołaniu: Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, że zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom (Mt 11,25). Znamienne jest to, iż Jezus jako Syn znający Ojca i komunikujący znajomość Ojca ludziom obciążonym brzemieniem życia, nie ukazuje drogi zrzucania tego ciężaru, lecz wzywa do podjęcia go Jego mocą, by przeżyć Jego pokrzepienie, Jego postawę syna (Mt 11,28-30). Naturalnie może w to zacząć wchodzić tylko ten, kto jest gotów przyjąć postawę syna ze wszystkimi tego konsekwencjami. Oznacza to zrozumienie, iż najpierw on sam ma (będzie miał moc) stać się potrzebującym wobec drugiego człowieka, tym, który niesie ciężar swój i innych. Taka postawa staje się swoistym celebrowaniem miłosierdzia, wyzwalającym człowieka z jego fałszywej wielkości, ponieważ daje mu okazję, by skorzystał (jeśli tak można powiedzieć) z okoliczności potrzeby drugiego i sam wszedł w sytuację potrzebującego; by podjął ją jako wyzwanie i próbował sam to przeżyć, przyjmując dar bycia prostaczkiem, najmniejszym. Przyjęcie takiej postawy (koncepcji życia) staje się wówczas dobrem dla samego podejmującego ten wymiar miłosierdzia i w konsekwencji dla 12 otoczenia, dla Kościoła. Kościół jako Ciało Chrystusa na tej drodze wzrasta. Objawienie tych treści przez Boga w Jezusie Chrystusie i przyjęcie ich przez człowieka, który to miłosierdzie Boże poznaje i w którym otrzymuje udział, zakłada konieczność całkowitej przemiany człowieka, czyli gotowość na tę przemianę. Naturalnie, nie jest inicjatywą człowieka ani też nie leży w mocy człowieka przeprowadzenie tego procesu. Niemniej jednak ten proces jest możliwy tylko za przyzwoleniem człowieka. Dlatego tak istotne jest odkrycie tego, co w tym procesie wchodzenia w znajomość miłosierdzia (w życie) Boga należy do człowieka i co od niego zależy, a co jest wyłącznym skutkiem działania Pana Boga w człowieku, czyli Jego dziełem. Jasność rozeznania w tej materii jest niezmiernie istotna dla uniknięcia „zamiany ról” w działaniu charytatywnym i błędnego stosowania kryteriów przy ocenie tej działalności oraz szkodliwego (uzurpującego) odbierania „chwały” w końcowym rezultacie takiej działalności. II. Doświadczanie miłosierdzia i bycie w służbie miłosierdzia Mając na uwadze to, co przedstawiliśmy z dziedziny terminologii, oraz nakreślony proces objawienia się miłosierdzia Boga w historii ludzkości, który to proces doszedł do kulminacyjnego punktu we Wcieleniu, chcemy pokrótce spojrzeć na odzwierciedlenie miłosierdzia Bożego w człowieku. Bóg bowiem objawiając się pod jakimkolwiek względem, nie czyni tego tylko dla objawienia siebie, niejako obiektywnie czy neutralnie, lecz objawia się po to, aby być poznanym, to znaczy, aby wprowadzać człowieka w uczestnictwo w swoim życiu i czynić go podobnym do siebie. Szczególnie widoczne jest to w objawieniu takich przymiotów, jak: miłość, dobroć, miłosierdzie. Bóg obejmuje nimi człowieka, aby człowiek mógł je przyjmować, przeżywać i okazywać innym, jako dzieło Boga w nim. Pan Bóg przez historię zbawienia stopniowo dokonywał tego procesu i stopniowo też przygotowywał ludzi do odkrywania tego, co stanowi serce Jego miłosierdzia, oraz stopniowo udostępniał człowiekowi możliwość udziału w Jego objawianiu siebie. Patrząc na 13 treść pojęcia miłosierdzie, tak jak to pokrótce przedstawiliśmy wyżej i biorąc pod uwagę rzeczywistość ludzką, wydaje się, że można wyróżnić trzy zasadnicze fazy, trzy sposoby pojmowania i przeżywania tego, czym jest miłosierdzie. 1. Naturalny sposób pełnienia i przeżywania miłosierdzia Pierwszym, najbardziej pierwotnym sposobem miłosiernego reagowania wobec potrzebującego jest zainteresowanie się nim i chęć niesienia mu pomocy. Nie jest to zazwyczaj jednoznaczna reakcja. Nie zawsze (albo zazwyczaj nie) wynika ona bowiem z autentycznej miłości bliźniego, lecz jest przejawem naturalnego poczucia sprawiedliwości. Niemniej jednak nie powinno się nie doceniać tego rodzaju postaw. Trzeba je właściwie zaszeregować i rozumieć. Z postawą okazywania komuś miłosierdzia mogą się łączyć osobiste trudności zaakceptowania tego, że ktoś jest w potrzebie. Człowiekowi mającemu naturalne poczucie sprawiedliwości trudno uznać, że gdzieś istnieje niesprawiedliwość czy brak, który dotyka kogoś innego. Stąd podejmuje on kroki, by pomagać, współczuć, tłumaczyć itp. Może czuć się do tego zobowiązanym, choć nieraz jego działanie nie będzie pozbawione niechęci czy nawet pogardy w stosunku do potrzebującego. Czasem taka postawa może być związana z potrzebą uspokojenia siebie, swego sumienia. Przyczyną chęci niesienia pomocy może być również podświadomy lęk przed znalezieniem się w podobnej sytuacji. Jednym z przykładów takiej właśnie reakcji wobec nieszczęścia i zła, które dotykają człowieka, może być postawa przyjaciół Hioba, którzy wobec jego nieszczęścia stawali przy nim. Księga Hioba przedstawia próby zaradzania złu i niesienia pomocy na sposób ludzki. Do Hioba, dotkniętego przez działanie szatana – za przyzwoleniem Boga – i siedzącego na gnoju, przychodzą jego przyjaciele tknięci litością, poczuciem sprawiedliwości i chcący wytłumaczyć, niejako „uregulować”, tę trudną sytuację. Fakt, że ktoś im bliski jest teraz w nieszczęściu, nie pozwala im bowiem spokojnie żyć. To wydarzenie zachwiało ich wizją świata i Boga; zmąciło świat ich sprawiedliwości. Próbują więc znaleźć przyczyny i racje, dla których Hiob znalazł się w tak trudnej sytuacji. W gruncie rzeczy ich 14 starania sprowadzają się do stwierdzenia, że skoro Hiob tak cierpi, to na pewno musiał zgrzeszyć – to on jest winien. I to jest pierwszy odruch, który bardzo często w nas się rodzi, kiedy widzimy człowieka w potrzebie, nieszczęśliwego. Próbujemy patrzeć na niego jak na kogoś, kto gdzieś zawinił i dlatego tak mu się nie powodzi, kto sam sobie jest winien. Jeśli jesteśmy szczerzy, to musimy przyznać, że taki odruch rodzi się w ludzkim sercu. Owszem, niesiemy pomoc człowiekowi w potrzebie, ale z dystansem i nierzadko z pewnym osądem czy oskarżeniem. Inny przykład motywacji niesienia pomocy drugiemu możemy znaleźć w ewangelicznej przypowieści o przyjacielu, który nie pomaga ze względu na to, że jest przyjacielem, lecz z powodu natręctwa potrzebującego (zob. Łk 11,5-8), jak również w przypowieści o natrętnej wdowie (Łk 18,2-5). Wszystkie tego rodzaju postawy, mimo że są ukierunkowane na okazanie pomocy i życzliwości, są w gruncie rzeczy jakoś „egoistyczne”. Naturalnie nie można odmawiać im wartości czy nie widzieć, jak bardzo mogą się przyczyniać do dobrego funkcjonowania społeczności. Nie można jednak uznać ich za wynikające ze znajomości Boga, typowo chrześcijańskie. Spełniając je bowiem człowiek chce zachować w określonym porządku swój świat materialny i duchowy, i nie chce przeżywać kłopotów; nie ma mocy (nie chce skorzystać z mocy) przekraczania siebie i horyzontów swojego myślenia i wartościowania. 2. Czynienie miłosierdzia ze względu na Chrystusa Drugi rodzaj przeżywania i pełnienia miłosierdzia to zbliżanie się do człowieka będącego w potrzebie, podejmowane ze względu na Chrystusa – ze świadomością, albo bez świadomości, że czyni się to wobec Niego samego, pomagając Mu w Jego braciach najmniejszych (Mt 25, 45). Ten aspekt i sposób świadczenia miłosierdzia jawi się już dzięki pewnemu poznaniu tajemnicy Jezusa Chrystusa. Jest on związany ze świadomością, że należy nieść pomoc temu, kto znajduje się w potrzebie. Nie ogranicza się jednakże tylko do ludzkiego odruchu niesienia pomocy i ewentualnego szukania przyczyn zaistniałych sytuacji braku czy niesprawiedliwości. Jest natomiast 15 niesieniem pomocy ze względu na wyższą wartość, a konkretnie ze względu na Boga objawionego w Chrystusie i na związaną z tym nagrodę. Zostało to wyrażone przez samego Jezusa w Jego wypowiedzi: Kto poda kubek świeżej wody do picia jednemu z tych najmniejszych, dlatego że jest uczniem, zaprawdę powiadam wam, nie utraci swojej nagrody (Mt 10,42; por. Mk 9,41). Taki sposób czynienia miłosierdzia przywołuje Jezus w proroczej mowie o sądzie ostatecznym. Konkretyzuje się on w postawie ludzi, którzy posługując człowiekowi będącemu w potrzebie, wyświadczyli pomoc i miłosierdzie samemu Chrystusowi. Uczynili to albo świadomie ze względu na Chrystusa, o ile już Go w jakimś stopniu poznali z Jego nauki i o ile On stanowi zasadniczy motyw ich działania wobec potrzebujących, albo nawet nie znając Go kierowali się racjami ludzkiego współczucia, jak to rozważaliśmy wyżej, z całą otwartością i gotowością niesienia konsekwencji potrzeby i nędzy drugiego człowieka. Dopiero więc w chwili sądu odkryją, iż wyświadczyli usługę Chrystusowi i nie zostaną pozbawieni stosownej nagrody (Mt 25,34). Czynienie miłosierdzia ze względu na Chrystusa jest więc służeniem, by przez własną „dobroć” (własnym kosztem) zaradzać bezinteresownie potrzebom innych. Można przypuszczać, że Jezus w swej mowie miał na myśli właśnie takich ludzi, którzy posługując potrzebującym nie czynili tego dla żadnego własnego interesu i w żaden sposób „nie odebrali swojej nagrody” (zob. Mt 6,2.5.16). W tej kategorii świadczenia miłosierdzia chodzi więc o takie postawy i czyny, w których człowiek – ze względu na określone wartości czy ze względu na Boga – wykracza poza swój horyzont i niesie pomoc angażując się tym, co posiada i czym może posłużyć i podzielić się z innymi. Jednakże po wykonaniu tej posługi niejako wraca do siebie, do swojego świata. Pozostaje „sobą” dla siebie, chociaż stale jest gotowy nieść pomoc innym. Nie ryzykuje siebie i tego, co posiada poza swoją miarę. Czyniąc dobro chce przy tym zachować siebie dla siebie. Chociaż nie jest to postawa, która uobecniałaby istotę miłosiernej obecności Boga wśród ludzi, to jednak zasługuje ona na uznanie i nagrodę obiecaną przez Jezusa w mowie o sądzie 16 ostatecznym. Błogosławionymi są zatem ci wszyscy, którzy w sposób bezinteresowny w wymiarze ziemskim zaradzają potrzebom bliźnich. Jezus właśnie tych potrzebujących nazwie swymi braćmi najmniejszymi. Posługujący zaś im swoimi dobrami i czynami, sami ostatecznie korzystają z ich sytuacji jako maluczkich. Kiedy bowiem wyświadczali im miłosierdzie, udzielając im swoich dóbr, które Bóg złożył w ich ręce, stali się godnymi tego, żeby sami również mogli korzystać z dóbr ostatecznych, które są już, na zasadzie pierwocin, obecne w Kościele. Dobra te to duch komunii i radości w Duchu Świętym, jakim już za ziemskiego życia mogą zostać napełnieni. To napełnienie radością w Duchu Świętym stanowi dobro Kościoła. Kościół – przez swoje różne instytucje, między innymi właśnie przez instytucje charytatywne – czuwa nad tym, żeby ludzie mogli być nasyceni w swoich potrzebach, ale właśnie tym samym, na zasadzie antycypacji, przeżywa siebie jako zgromadzenie błogosławionych. Właśnie to jest główna i najbardziej oczywista posługa Kościoła w jego instytucjach charytatywnych, by sycić tych, którzy są w potrzebie i przeżywać siebie jako wspólnotę, komunię, ciało, które w ten sposób buduje. 3. Przyjęcie postawy Jezusa – elachistoi, nepioi Istnieje jednak jeszcze jeden aspekt doświadczania i przeżywania miłosierdzia – o wiele bardziej ważny i o wiele bardziej trudny, a mniej dostrzegalny i po ludzku nieatrakcyjny. Staje się on dostępny dla tych, którzy świadomi swojej egzystencjalnej nędzy i potrzeby uzdrowienia przystępują do Jezusa i przyjmują Jego nauczanie (zob. Mt 5,1-2), pozwalając, by On przez swoje słowo uczynił z nich swoich uczniów. Jest to długi i swoisty proces w życiu każdego, kto przystępuje do Jezusa10. Istotą tego procesu jest przemiana człowieka, czyli jego sposobu myślenia i pojmowania siebie, tak by stawał się on Bliżej na temat znaczenia przystąpienia do Jezusa zob. Z. Kiernikowski, Posługiwanie ojcostwu Boga, Warszawa 2001, s. 76-78. 10 17 na obraz i podobieństwo Jezusa (zob. Kol 3,10). Nie chodzi tu bowiem tylko o określoną zewnętrznymi uwarunkowaniami częściową zmianę niektórych (okolicznościowych) zachowań człowieka, jego postaw i czynów, lecz przede wszystkim o świadomość bezwarunkowego pójścia za Jezusem. Oznacza to zostawienie wszystkiego, co się ma i czym się jest, czyli ostatecznie wyrzeczenie się własnej koncepcji siebie, i uczenie się przyjmowania wszystkiego, co może się stać, jako okazji do przeżywania historii zbawienia, w której głównym działającym jest sam Bóg. Przejawia się w gotowości przeżycia nawet różnego rodzaju oskarżenia, prześladowania, przeciwności oraz stawania się samemu potrzebującym i maluczkim, a przez to przyznawania się do Ukrzyżowanego z nadzieją życia zmartwychwstałego. Wystarczy prześledzić pod tym względem teksty Ewangelii, w których jest mowa o uczniach Jezusa (chociażby Mt 10,24-25 w kontekście; 13,52; 27,57; Łk 14,26-27.33; J 9,28), by dostrzec, że bycie uczniem Jezusa to przede wszystkim zjednoczenie z Nim, przyjęcie jakości i specyfiki Jego Boga. Znaczy to mieć i przyjmować za Ojca tego samego Boga co Jezus Chrystus. Świadczenie miłosierdzia nie będzie wówczas formą pewnego zaradzania potrzebom człowieka (chociaż nie można tego wykluczyć i to zawsze winno być obecne), lecz stawanie wobec drugiego i przy nim w postawie „mniejszego” od niego ze świadomością, że to służy drugiemu (ale bez domagania się, by to zostało uznanane) dla wyprowadzenia go z fałszywej koncepcji życia, czyli życia dla siebie. W końcowej mowie proroczej o sądzie ostatecznym - do której już się wyżej odnosiliśmy z innego punktu widzenia - obok tych, którzy podlegają sądowi i ukazują się jako ci, którzy spełnili lub nie spełnili miłosierdzia, są też wymienieni „najmniejsi bracia Jezusa” – hoi adelphoi mou hoi elachistoi (Mt 25,40.45)11. Są to niewątpliwie ci, którzy z jakichkolwiek racji byli w życiu poszkodowani i zepchnięci na ostatnie miejsce wbrew czy mimo swej woli. Są to także – i to przede wszystkim – ci, którzy świadomie przystąpili do Jezusa, by Jego Misterium stało się w nich faktem. To są ci, którzy ze względu na Niego, z wolnego wyboru – przynajmniej w niektórych momentach 11 Na temat roli maluczkich zob. jw., s. 80-83. 18 życia - stali się ostatnimi, maluczkimi. Tym samym uobecnili Tajemnicę Jezusa w konkretnych warunkach i okolicznościach. Taka postawa jest łaską dla tych, którzy ją przyjmują, a dla ludzi świata, chorych i zagubionych w sobie, przejawem Bożego miłosierdzia, by i oni sami mogli to miłosierdzie poznać i przynajmniej częściowo spotkać się z łaską. Przyjmowanie postawy maluczkiego i ostatniego ze względu na poznanie Jezusa Chrystusa jest najwyższą formą i sposobem okazywania miłosierdzia ludziom, otwiera bowiem człowiekowi oczy na jego wnętrze. Wszelkie zło i wszelkie problemy w życiu człowieka biorą się z uzurpowania sobie potrzeby wielkości, tendencji dominowania itp. wynikających z podszeptu złego ducha (zob. Rdz 3,4n). Jest to skutkiem grzechu i może być naprawione tylko przez starcie tej mentalności (zob. Rdz 3,15). Umożliwia je jedynie przyjęcie diametralnie nowej postawy i koncepcji życia. Dokonało się to w Jezusie Chrystusie, który uniżył samego siebie i otworzył właśnie taką drogę poznawania i przyjmowania zmiłowania się Boga nad człowiekiem. Chrystus uniżył się utożsamiając się z najmniejszymi i uczynił ich jakby sobą samym12, by w nich i przez nich dać wszystkim możliwość dostępu do siebie. Przed oblicze kogoś wielkiego bowiem nie wszyscy mogą się dostać, chociaż bardzo wielu chce i do tego dąży. Wobec maluczkich zaś mają szansę i okazję stawać wszyscy, i to bez żadnych trudności i ograniczeń zewnętrznych. Okazji do tego wszyscy mają zawsze po dostatkiem (zob. Mk 14,7). Jedyne ograniczenie może pochodzić z wnętrza tych, którzy stają wobec maluczkich. Nie jest ważne samo uniżenie jako takie, lecz fakt przeżycia w tym uniżeniu wierności Boga i świadomość bycia narzędziem objawiania się Boga. To właśnie jest podstawowym elementem w doświadczeniu wiernego (niezawodnego) miłosierdzia, jak to zostało sformułowane wyżej przy prezentacji terminu hesed i przechodzi w treści, jakie są zawarte w pojęciu rahamim, oznaczającym miłosierdzie (łono), które nie oszczędza siebie, by dać życie drugiemu. Chrystus sam będąc bogatym, dla nas stał się ubogim, aby 12 Zob. Komentarz św. Augustyna do Listu do Galatów, PL 35, 2131. 19 nas swoim ubóstwem ubogacić – byśmy poznali łaskę (zob. 2Kor 8,9). Ten aspekt doświadczania miłosierdzia jest zakryty przed oczyma ludzi mądrych, roztropnych, efektywnych w tym życiu. Został natomiast objawiony maluczkim, prostaczkom. Świadczy o tym sam Jezus, mówiąc: Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, że zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom (Mt 11,25). Przeżywanie tego wymiaru miłosierdzia jest całkowitym darem, którego przyjęcie zupełnie zmienia życie człowieka. Nadaje sens „ubogiemu wymiarowi” jego życia. Człowiek, który przystępuje do Jezusa i to poznaje, dąży do przyjmowania właśnie tej postawy Jezusa i staje się Jego uczniem. Ci zaś, którzy przez życie (przez innych) są (zostają) uczynionymi małymi, zaczynają (mają szansę) rozumieć – w świetle nauki Jezusa i przy Jego uczniach - sens takiego swojego stanu. Żeby wejść w doświadczenie tego rodzaju miłosierdzia i łaski, trzeba szaleństwa Jezusa Chrystusa, właśnie tego Jego całkowitego wydania się dla objawienia miłosierdzia Boga. Taka postawa jest owocem działania Ducha Świętego w człowieku. Św. Łukasz, przedstawiając wspomniany epizod z życia Jezusa mówi, że Jezus rozradował się w Duchu Świętym (egalliasato tō pneumati tō hagiō) i wypowiedział te słowa: Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi... (Łk 10,21n). Tego rodzaju wizja i koncepcja życia jest możliwa tylko jako owoc Ducha Świętego. Odbiorcami objawienia tej relacji, która łączy Jezusa jako Syna z Ojcem, są ci, których Jezus określa jako nepioi13 (zob. Mt 11,25). Termin grecki nepios oznacza dziecko, osobę niedojrzałą, nie będącą świadomym podmiotem siebie, nie posiadającą wiadomości. Dalej możemy rozumieć pod tym terminem tego, kto jest prosty, bez uprzedzeń, sam z siebie bezradny, kto nie pretenduje, by wiedzieć, co dla niego dobre, dlatego też jest gotów przyjmować w prostocie i z wdzięcznością to, co jest mu podawane, objawiane. W tym pojęciu Podstawowe znaczenie terminu nepios wskazuje na niedojrzałość dziecka. F. Zorell w Lexicon Graecum Novi Testamenti, Parisiis 31961, kol. 870, podaje: „infans et parvulus tenerae aetatis, nondum sui iuris”. Zob. także G. Bertram, nepios, w: Theologisches Wörterbuch zum Neuen Testament, t. IV, 1942, kol. 913-925; S. Légasse, nepios, w: Exegetisches Wörterbuch... t. II, 21992, kol. 1142n. 13 20 odnajdują się chrześcijanie, o ile są przeniknięci przekonaniem, że wszelka ludzka wiedza jest znikoma i próżna w porównaniu ze zbawieniem (poznaniem), które zostaje zaoferowane w Jezusie Chrystusie i w porównaniu z mocą (potęgą) Bożego upodobania, które od człowieka poza wiarą niczego nie wymaga, a udziela mu autentycznej mądrości14. Człowiek po grzechu uległ podszeptowi (fascynacji) bycia jak Bóg (zob. Rdz 3,5) i przyjął postawę wprost przeciwną do tego, co jest zawarte w pojęciu nepios; przyjął postawę znającego dobro i zło na swój użytek. Odtąd człowiek sam siebie skazał - i w jakiejś mierze pozostaje skazany - na samego na siebie. Dlatego nie ma mocy przeżywania siebie przed Bogiem w sposób czysty, bez uprzedzeń, bez własnej koncepcji dobra i zła. To jest jego największym problemem, z którego rodzą się wszystkie inne, zniekształcające jego relację do Boga i do stworzenia, w szczególności do drugiego człowieka. To jest nieszczęściem człowieka. W tym potrzebuje ratunku. Bóg w swoim miłosierdziu dla wyprowadzenia człowieka z tego zagubienia sam stał się potrzebującym we Wcielonym Synu. To uniżenie się Boga w Jego Synu było i jest największym, najwyższym przejawem Bożego miłosierdzia. Umożliwia bowiem człowiekowi nowe pojęcie własnej egzystencji. Już nie zorientowanej na realizację siebie, lecz na przeżywanie siebie jako stworzenia przed Bogiem i przed drugim człowiekiem. To wyraża się właśnie w postawie określonej jako nepios, czyli prostaczek. Jest to nowe rodzenie człowieka z wnętrzności samego Boga. Tutaj należy przywołać na myśl te treści, które omawialiśmy w związku z terminem rehem. To jest trzeci aspekt czy sposób bycia w służbie miłosierdzia – najważniejszy. Jest to posługa miłosierdzia, która zmienia wnętrze samego człowieka posługującego. Zrozumienie i przyjęcie tego aspektu umożliwia, by w działalności charytatywnej, jako szeroko pojętej posłudze miłosierdzia, widzieć i przeżyć okazję do wyprowadzenia człowieka z jego zadufania w sobie. Takie rozumienie pomaga nie zacieśniać posługi charytatywnej tylko do rozdzielania 14 Zob. S. Légasse, kol. 1143. 21 dóbr, zaspokajania tylko pewnych potrzeb innych (co naturalnie jest bardzo ważne), ale jest dobrowolnym wejściem w sytuację określoną przez termin nepios, by przyjmując samemu postawę taką jak Jezus, wzbudzać ją w innych. Oznacza to zatem nie tylko niesienie pomocy potrzebującym, ale - przez stawanie się solidarnym z potrzebującymi stosownie do okoliczności – promowanie ich samych jako tych, w których może kształtować się duch prostoty i postawa bezpretensjonalna. Potrzebujący stają się wówczas znakiem i przypomnieniem, że panowanie nad światem i każdym człowiekiem należy do kogoś innego, a nie do tych, którzy mają środki, władzę, zdolności itp. Taka jest duchowość Maryi wyrażona w Magnificat. Zakończenie - aplikacja Przyjrzeliśmy się zagadnieniom związanym z terminologią miłosierdzia i zarysowaliśmy treści, które wydają się kształtować proces objawienia logiki Bożego miłosierdzia. Ta logika chce znaleźć miejsce w życiu człowieka, by go ratować z jego zagubienia dotykając ostatecznie jego wnętrza. Tutaj bowiem człowiek jest chory i tylko tutaj może doświadczyć w pełni miłosierdzia, chociaż – właśnie ze względu na swoje zagubienie – sam oczekuje stale innej pomocy, mianowicie tej, która zaspokoi jego potrzeby stosownie do jego pożądania kształtowanego mniej lub bardziej bezpośrednio przez złego ducha, przez podpowiadaną mu stale przez złego ducha koncepcję życia. Można odwołać się do takiego obrazu. Zaspokajanie potrzeb człowieka według tego, co zostało nakreślone jako pierwszy i drugi aspekt czy sposób niesienia pomocy i okazywania miłosierdzia potrzebującemu można porównać do interwencji na płaszczyźnie objawów i skutków. Jest to zaradzanie potrzebom człowieka i łagodzenie negatywnych skutków wewnętrznej choroby człowieka bardzo potrzebne i zasługujące na jak największe uznanie, a przez Jezusa ukazane jako zasługujące na nagrodę wychodzącą poza tylko ziemski wymiar. Z ludzkiego tylko punktu widzenia jest to właściwie jedyny możliwy sposób reagowania na nędzę człowieka. Nie jest on jednak wystarczający i sam nie dotyka ani istoty potrzeby człowieka, ani też istoty miłosierdzia Boga. 22 Ostatni ukazany tutaj aspekt miłosierdzia jest całkowicie inny, gdyż wykracza poza naturalne moce człowieka i pochodzi spoza jego koncepcji życia. Pochodzi on z Jezusa Chrystusa. Nie jest atrakcyjny w sposób naturalny. O wiele łatwiej człowiekowi jest bowiem zorganizować pomoc dla innych i ich obsłużyć czy to kierując się zwykłym ludzkim współczuciem, czy też nawet chrześcijańską motywacją, niż do końca przyjąć taką postawę, by dzielić z drugim swoje życie; niejako stać się bezinteresownie życiem dla drugiego. Tym, co nadaje charakter typowo chrześcijański posłudze miłosierdzia, jest właśnie to, że posługujący potrzebującym sam uczy się wchodzić w sytuacje potrzebującego. Przyjmuje jego mentalność. Uczy się mentalności potrzebującego, maluczkiego, by z jego pozycji żyć dla niego. Pozornie wydaje się to bezsensowne czy nieproduktywne. Ostatecznie jednak właśnie to jest najwłaściwszym sposobem zaradzenia nędzy człowieka. Polega on bowiem na interwencji nie na płaszczyźnie skutków, lecz przyczyn, na leczeniu najpierw serca człowieka, a nie na korygowaniu tylko jego czynów. Dopiero z uleczonego serca mogą rodzić się i wychodzić prawdziwe i poprawne relacje. Te trzy aspekty, które (niejako metodologicznie) wyodrębniliśmy, zdają się wyznaczać zasadniczą orientację objawienia Bożego miłosierdzia i jego docelowość. Celem jest przemiana człowieka, by stał się nowym na obraz i podobieństwo Boga w Chrystusie (zob. Kol 3,10), by został wyrwany z zależności od wszelkich innych koncepcji życia, z zależności od złego ducha, który stale fałszywie promuje człowieka. W chrześcijańskim rozumieniu Bożego miłosierdzia nie można więc zatrzymać się na jakimś pośrednim etapie czy zadowolić się poznaniem tylko jakiegoś (wygodnego dla siebie i przykrojonego do własnej miary) aspektu miłosierdzia. Boże miłosierdzie – ponieważ ze swej natury jest bezwarunkowym wychodzeniem ku człowiekowi z racji, które są w samym Bogu, czyli przede wszystkim Jego wierności i Jego woli obdarzania życiem, pełnią swego życia – nie może nigdy zatrzymać się na jakimś częściowym czy cząstkowym aspekcie w życiu chrześcijanina, który został pociągnięty przez znajomość Chrystusa. 23 Nie wolno nam zapomnieć o tym, że zły duch może się wcisnąć ze swoją inteligencją, przebiegłością i przewrotnością nawet w działalność charytatywną, którą przedstawiliśmy tutaj jako drugi aspekt objawiania się miłosierdzia. Naturalnie nie myślimy tutaj o nieprawej czy złej woli dysponowania dobrami, ale raczej o interpretacji i sposobie rozumienia tej działalności. Podobnie też – a nawet jeszcze łatwiej – może to stawać się w tym, co stanowi pierwszy aspekt czynienia miłosierdzia, a co wiąże się z tłumaczeniem, szukaniem win i przyczyn ludzkiego nieszczęścia, jak to było w przypadku Hioba i jego przyjaciół. Łatwo tam ulec logice złego ducha. Z całą pewnością jednak zły duch nie ma dostępu do postawy Jezusa wyrażającej się jako nepios czy elachistos. To nie jest postawa, którą zły duch może przyjąć. Dopiero działanie na płaszczyźnie przyczyn zła, a nie tylko łagodzenie skutków, jest w pełni leczące i wyzwalające. Warto na koniec poczynić szczerze i konsekwentnie następującą refleksję. Gdyby chrześcijanie, każdy konkretny chrześcijanin, bardziej koncentrował się na kształtowaniu w sobie autentycznej postawy Jezusa, a mniej zadowalał się niesieniem pomocy drugiemu potrzebującemu tylko dla uspokojenia własnego sumienia czy przykrycia swoich nieprawości (chociaż samo takie niesienie pomocy też jest dobre i potrzebne), świat wyglądałby dzisiaj inaczej. Nie doszłoby do wielu konfliktów i rozłamów (żeby potem się jednoczyć); nie miałoby miejsca tyle wyzysku i nadużyć drugiego człowieka (żeby potem spieszyć mu z pomocą i nieść jakoś pojętą sprawiedliwość czy okazywać miłosierdzie); nie miałoby miejsca tyle poniżeń i degradacji człowieka przez oderwanie go od koncepcji życia na obraz i podobieństwo Boga (by potem walczyć o pojęte na różne sposoby prawa człowieka i bronić jego godności); nie byłoby tylu prześladowań i izolacji także z motywów religijnych - oraz różnego rodzaju dominacji i zniewoleń (by potem rekompensować, wspomagać ruchy ekumeniczne i emancypacyjne). Istotne jest więc pytanie i nagląca jest potrzeba refleksji nad tym, czy interwencja miłosierdzia może być skoncentrowana na skutkach nędzy i do nich głównie się zacieśniać, czy też winna raczej sięgać do korzeni, i to nie tylko tych 24 dostrzegalnych w świecie materialnym, zewnętrznym, ale przede wszystkim w dziedzinie ducha człowieka, czyli dotykać jego serca. Trzeba przyzwolenia na dotknięcie przez Ducha Świętego i na to, by zostać przez Niego porwanym, żeby wobec sytuacji potrzeby, jakich dotykamy - które patrząc po ludzku nas przerastają, czasem odrażają tak jak postać Hioba, i które ludzki umysł chciałby wytłumaczyć, usprawiedliwić, wyrównać - zacząć myśleć, że łaską jest dla mnie to, iż w konkretnych momentach mojego życia mogę być konfrontowany z rzeczywistością biedy, nędzy i bezradności i że to właśnie wtedy jest mi dana okazja do wejścia w specyficzną komunię z Jezusem. To On wszedł do końca w taką sytuację potrzeby, uniżając siebie, dosłownie czyniąc siebie wyniszczonym czy pustym15 (zob. Flp 2,7). On nie przyszedł tylko uczynić dobro tym, którzy tego potrzebowali. Sam stał się potrzebującym, i to jest ta właściwa moc także dla wierzących w Niego. To było (i pozostaje) specyfiką objawienia się Jego mocy jako mocy Boga, która - i tylko która może przyjąć takie uniżenie i wyniszczenie ze względu na drugiego. Przegrać przed drugim, by w ten sposób ratować go od zniewolenia sobą, w jakim żyje po grzechu. Kiedy apostołowie wracają z wyprawy misyjnej i z radością zaczynają mówić: Panie, przez wzgląd na Twoje imię nawet złe duchy nam się poddają, Jezus zwraca im uwagę na to, że nie to jest takie istotne. Ważne jest co innego, co się stało dla nich i w nich, a czego oni jeszcze nie dostrzegają, mianowicie to, że ich imiona są zapisane w niebie (zob. Łk 10,17-20). Nie tyle zatem jest ważne to, co stało się przez ich posługę, ile to, że weszli w nową jakość i nową tożsamość życia – skorzystali z tej władzy bycia maluczkimi. Z takim właśnie wyposażeniem Jezus wysłał ich jako owce między wilki nakazując im zostawić wszelkie inne wyposażenia, by głosili bliskość królestwa Bożego (zob. Łk 10,1-12 i paral.). Tylko to bowiem otwiera miejsce w niebie. W ten sposób dokonuje się też zasadnicze starcie się z Takie jest podstawowe znaczenie terminu kenos i jego pochodnych, a więc także kenoza. Oznacza on zatem nie tyle uniżenie siebie, ile raczej wyniszczenie, dosłownie: uczynienie siebie pustym, czyli bez planów, bez pretensji itp. Nie dotyczy to zewnętrznych aspektów, jak to może sugerować przekład przez „ogołocił samego siebie” (BT), lecz wewnętrznego ustawienia siebie, z którego dopiero wynika to, co ujawnia się w zewnętrznych postawach i gestach czy wydarzeniach. 15 25 księciem tego świata. Dzieje się to jednak nie w samej posłudze charytatywnej wobec ubogich - chociaż ta jest niezmiernie ważna i pozostanie aż do końca świata zadaniem nieodłącznym od misji Kościoła. Jezus zapewnił: Ubogich zawsze macie u siebie (zob. Mk 14,7). Istotne starcie się z księciem tego świata dokonuje się dzięki temu duchowi, w jakim cała posługa charytatywna jest czyniona i gdy dokonuje się przemiana w tych, którzy posługują. Także bowiem świat (nawet niezależnie od Kościoła) będzie podejmował kroki, by zaradzić biedzie i nędzy, by nieść pomoc potrzebującym poprzez różnego rodzaju programy socjalizujące, komunizujące czy przez dobroczynność systemów o charakterze kapitalizującym. Mogą one coś zmienić w sytuacji ludzi, ale istoty biedy i nędzy wnętrza człowieka nie usuną. Zejść do pozycji człowieka, by go uzdrowić w jego wnętrzu, a nie tylko zaspokoić jego pewne potrzeby, może tylko Bóg, który zniżył się do ostatniego i najmniejszego. Ostatecznie o to chodzi w przyjmowaniu i niesieniu Bożego miłosierdzia i to stanowi wezwanie i otwarty program dla Jego uczniów. Bóg, bogaty miłosierdzie, nie zaradził potrzebom ludzkim, lecz uczynił maluczkim swego Syna, by przeżył dla ludzi i przed ludźmi uniżone, maluczkie życie. To On przeżył „stratę” siebie, aby otworzyć przed ludźmi tę drogę, jako drogę powrotu człowieka do Boga. To jest szczyt miłosierdzia Bożego właściwa droga świadczenia miłosierdzia człowiekowi i przez człowieka. W tę moc zostają wyposażeni także ci, którzy idą za Jezusem i schodząc do Jego pozycji służą światu.