Miłosierdzie

advertisement
Bp Zbigniew Kiernikowski
Biskup Siedlecki
Miłosierdzie Boże objawiane w maluczkich
Artykuł opublikowany w: P. Podeszwa, W.
Szczerbiński (red.), Minister Verbi. Liber
sollemnis Excellentissimo Domino Domino
Archiepiscopo
Henrico
Muszyński
Metropolitae Gnesnensi ad honorandum
decimum quartum eiusdem vitae lustrem
expletum dedicatus oblatusque, s. 141-164,
Gniezno 2003.
Wprowadzenie
Spośród przymiotów Boga Jego miłosierdzie zdaje się być
w dzisiejszych czasach szczególnie bliskie: jest odkrywane,
poznawane i czczone ze szczególną intensywnością. Przyczyniły się
do tego niewątpliwie objawienia, których bezpośrednią adresatką była
św. Faustyna Kowalska. Jej całe życie stało się świadectwem i
nośnikiem misji głoszenia miłosierdzia Bożego światu. Bóg
przeprowadzał ją przez rozliczne doświadczenia - niezrozumienie,
chorobę i wynikające z nich cierpienia duchowe. Orędzie Bożego
miłosierdzia jeszcze za życia s. Faustyny spotykało się z akceptacją
wielu ludzi, równocześnie zaś wzbudzało szereg pytań, a nawet
zastrzeżeń ze strony jej przełożonych, kierownika duchowego i
Kościoła. Jest to zjawisko normalne, gdyż do pasterzy należy badanie
i
ocena
co
do
prawowierności
i zgodności prywatnych objawień z oficjalną nauką Kościoła. Boże
sprawy objawiane ludziom przechodzą zawsze proces weryfikacji.
Tylko pokorne przejście przez ten proces gwarantuje prawdziwość
przeżywanego doświadczenia.
Zewnętrznym potwierdzeniem zarówno owego oddolnego ruchu
- rozwijającego się kultu Bożego miłosierdzia, jak i oficjalnego
stanowiska Nauczycielskiego Urzędu Kościoła, były beatyfikacja i
kanonizacja s. Faustyny. Treści objawione za jej pośrednictwem
zostały uznane i stały się obecne w życiu całego Kościoła. Jesteśmy
Artykuł został opublikowany w: P. Podeszwa, W. Szczerbiński (red.), Minister Verbi.
Liber sollemnis Excellentissimo Domino Domino Archiepiscopo Henrico Muszyński
Metropolitae Gnesnensi ad honorandum decimum quartum eiusdem vitae lustrum expletum
dedicatus oblatusque, Gniezno 2003, s. 141-164.
2
świadkami szerzenia się kultu Jezusa Miłosiernego. Do Sanktuarium
w Krakowie - Łagiewnikach, gdzie znajduje się obraz Jezusa
Miłosiernego i grób św. Faustyny, bardzo licznie pielgrzymują wierni
z całego świata, by w tym miejscu wielbić Boże miłosierdzie.
Podobnie miejscem pielgrzymek jest również Wilno, gdzie znajduje się
pierwszy
obraz
Jezusa
Miłosiernego, namalowany jeszcze za życia s. Faustyny. Miejsca te są
materialnymi znakami, które służą przekazowi właściwego orędzia.
Wyrazem popularności kultu Bożego miłosierdzia jest również
rozwój zgromadzeń związanych ze św. Faustyną: Zgromadzenia
Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia, w którym św. Faustyna przeżywała
swoje powołanie, kształtującego się Zgromadzenia Braci Faustynów
oraz Zgromadzenia Sióstr Jezusa Miłosiernego, założonego przez ks.
Michała Sopoćkę, który kierował się wolą i wskazaniami Świętej. Ks.
Sopoćko, zapoznawszy się z kultem miłosierdzia Bożego jako
spowiednik s. Faustyny, stał się nie tylko jego głosicielem, ale
przyczynił się również do właściwego rozwoju i ustawienia podstaw
teologicznych tego kultu.
Posłannictwo św. Faustyny i wszystko, co się wiąże z kultem
Jezusa Miłosiernego, jest przejawem i ożywieniem w Kościele tej
świadomości, że doświadczenie miłosierdzia Bożego należy do
istotnych elementów i znamion całego życia chrześcijańskiego. Ojciec
Święty Jan Paweł II w swoim nauczaniu ukazuje wagę i znaczenie
przeżywania Bożego miłosierdzia we współczesnym świecie. Przez
jedną
z pierwszych encyklik, Dives in Misericordia, wskazał drogę do
pogłębiania rozumienia tej cechy Boga. W encyklice tej papież
ukazuje przede wszystkim Jezusa Chrystusa jako Tego, który
najpełniej dał poznać człowiekowi miłosiernego Ojca, co szczególnie
objawiło
się
w przebaczeniu grzechów i w odkupieniu.
Rozwijający się kult miłosierdzia Bożego staje się wyzwaniem
do studium i okazją do wielu publikacji na ten temat. Chciałbym
3
dołączyć się do tego dorobku i zwrócić uwagę na te aspekty, które
może – jak się wydaje – jeszcze mało są dostrzeżone i ukazywane.
Potrzebna jest bowiem stała refleksja nad tą Tajemnicą Boga i nad jej
przejawami, podejmowana w świetle Pisma świętego. Szeroka
popularność kultu miłosierdzia domaga się wielkiej czujności nad
poprawnym rozumieniem samego miłosierdzia, aby nie redukować go
do płasko pojętego współczucia i powierzchownie przeżywanej
litości, ograniczonej tylko do ludzkich wyobrażeń i oczekiwań czy też
do banalnego podejścia do grzechu i pobłażliwego potraktowania jego
skutków oraz łatwego rozumienia odpuszczenia grzechu.
Niebezpieczeństwo spłycenia kultu w przeżywaniu człowieka zawsze
istnieje, a szczególnie może ujawnić się przy masowym i głównie
emocjonalnym podejściu do tego tak subtelnego aspektu objawienia
tajemnicy wierności Boga wobec człowieka. Miłosierdzie Boże nie
jest bowiem w żadnym przypadku łatwym (kiczowatym) pobłażaniem
błędom czy brakom człowieka oraz przyklaśnięciem jego wizjom co
do
swego
życia
i
relacji
z innymi, zwichniętym wskutek grzechu pierworodnego. Tajemnica
miłosierdzia Boga jest wielkim i pełnym mocy wychodzeniem Boga
ku człowiekowi i stale odradzającym go prowadzeniem niejako pod
prąd, przeciw sobie, by żył w pełni z Boga i dla Boga, a w
konsekwencji także dla drugiego człowieka, jako znak objawiający
Boże miłosierdzie
I. Miłosierdzie Boga – zarys biblijny
W historii objawiania się Boga i kształtowania relacji człowieka
z Bogiem miłosierdzie Boże odgrywało bardzo istotną rolę. Człowiek
- na różne sposoby i w różnych okolicznościach - otrzymywał dostęp
do tego przymiotu Boga, który objawia i wyraża wprost istotę Boga.
Dokonywało się to przez doświadczanie obecności Boga w życiu
człowieka, szczególnie w ramach historii Narodu Wybranego, co
powodowało coraz to głębsze rozeznanie i świadomość sytuacji
samego człowieka i dawało mu okazję do przyjmowania i
przeżywania tej jakości Boga.
4
Treści związane z miłosierdziem są w Biblii wyrażane za
pomocą różnych terminów. Grupują się one głównie wokół hesed i
rahamim. Nie zawsze łatwo można ustalić odpowiedniki tych
hebrajskich terminów w języku greckim i przełożyć je jednoznacznie
na współczesne języki. W języku greckim i w mentalności greckiej
przeważa w tym względzie raczej aspekt intelektualny,
psychologiczny i uczuciowy, nawet jeśli przekształca się w postawy i
konkretne czyny aktywnej pomocy. Ośrodkiem ich powstania oraz
podejmowanego działania pozostaje zasadniczo człowiek. Natomiast
w języku hebrajskim i w całej mentalności biblijnej wychodzi na
pierwszy
plan
aspekt
relacji
z Bogiem (i relacji międzyludzkich), widzianych i przeżywanych
w ścisłym związku z przymierzem, opartych na wierności Boga w przymierzu. Trzeba przy tym pamiętać, że już sam akt stwórczy Boga jest
Jego zaangażowaniem się wobec człowieka. Bóg stwarzając
człowieka na swój obraz i podobieństwo pozostaje tak ukierunkowany
na człowieka, że nawet gdy człowiek wychodzi poza ten Jego zamysł,
Bóg pozostaje wierny sobie i swemu planowi względem człowieka:
nie odwraca się od człowieka, lecz podejmuje kroki, by go ratować.
Lapidarnie wyrażając można to tak sformułować: „poświęca” siebie,
by ratować człowieka. To jest Jego „naturalne”, czyli zgodne z naturą
Boga (Jego) miłosierdzie. Stąd miłosierdzie Boga można widzieć
nawet już jako konsekwencję aktu stworzenia, a potem jako wolne,
bezwarunkowe (nie uwarunkowane żadną zewnętrzną motywacją) i
wierne zaangażowanie się Boga w życie człowieka.
1. Miłosierdzie z wierności Boga – hesed
Termin hesed1, tłumaczony najczęściej przez greckie eleos2,
a przekładany na współczesne języki przez wyrażenia, które w języku
W odniesieniu do tego terminu oraz pozostałych korzystam z ogólnie dostępnych słowników
i opracowań leksykograficznych. W szczególności, jeśli chodzi o termin hesed, odsyłam między
innymi do: H.-J. Zobel, Hesed, w: Theological Dictionary of the Old Testament, t. V, ed. G. J. Botterweck, H. Ringgren, H.-J. Fabry, Grand Rapids, Michigan / Cambridge, U.K. 1986, s. 44-64; H. J.
Stoebe, Hesed, w: Theological Lexicon of the Old Testament, t. 2, E. Jenni, C. Westermann, Hendrickson Publishers Inc. Peabody, Massachusetts 1997, s. 449-464; R. L. Harris, Hesed, w: Theological
Wordbook of the Old Testament, t. 1, R. L. Harris, Chicago 1980, s. 305-307; D. A. Baer, R. P. Gordon, Hesed, w: New International Dictionary of Old Testament Theology and Exegesis, t. 2, Willem
A. VanGemeren General Editor, Paternoster Press, Carlisle, Cumbria 1996, s. 211-218; A. Sisti, Misericordia, w: Nuovo Dizionario di Teologia Biblica a cura di P. Rossano, G. Ravasi, A. Girlanda,
1
5
polskim oznaczają życzliwość, łaskawość, współczucie, miłosierdzie,
zmiłowanie, zawiera w sobie to, co w Bogu jest przejawem Jego
wierności w stosunku do człowieka. Bóg na różne sposoby przyznaje
się do człowieka, że jest w relacji z nim. Stąd też termin ten występuje
razem z terminem ’emet3 (wierność – zob. Ps 89,15; Joz 2,14) i
czasem tworzy z nim endiadę4 (zob. np. Rdz 24,49; 47,29). Zakres
znaczeniowy terminu hesed uwypukla się też wówczas, gdy występuje
w zestawieniu z innym pojęciem, na zasadzie wyrażenia
przeciwstawnego.
Przeciwieństwem
postawy
miłosierdzia
okazywanego w wierności, jest na przykład zdrada (zob. Rdz 21,23).
Relacja oparta na wierności Boga względem człowieka nabiera
specyficznego wyrazu i mocy w związku z wybraniem czy to
poszczególnych osób, czy też całego Narodu. Wierność Boga
pozostaje taka sama nawet wtedy, kiedy człowiek – widać to na
przykładzie Narodu Wybranego – okazuje się zagubiony, niewierny, i
to z własnej winy. Można powiedzieć, że wierność wówczas nie tylko
pozostaje niezmienna, ale się intensyfikuje w takiej sytuacji. Przybiera
ona różne formy, nie wyłączając tych, które w pierwszym momencie
jawią się jako karanie i faktycznie nim są. Ostatecznie zaś to, co
człowiek czasem odbiera jako karę, jest pochylaniem się Boga nad
zagubionym człowiekiem, by wezwać go do nawrócenia. Gdy
człowiek w obliczu kary dostrzega i uznaje swoją winę, może
odwoływać się do wierności Boga, to znaczy do Jego wierności
Przymierzu,
którym
wiąże
się
On
Edizioni Paoline / Cinisello Balsamo 1988, 41991, s. 978-984; H.-H. Esser, Misericordia, w:
Dizionario di concetti biblici del Nuovo Testamento, Edizioni Dehoniane, Bologna 21980, s. 113-123.
J. Korbon – X. Leon Dufour, Miłosierdzie, w: Słownik Teologii Biblijnej, red. X. Leon-Dufour, Pallottinum, Poznań-Warszawa 1982, s. 478-483; K. D. Sakenfeld, Love - hesed, w: The Anchor Bible Dictionary, t. 4, Doubleday, New York 1992, s. 377-381. W sposób syntetyczny terminologia dotycząca
miłosierdzia jest zebrana m.in. także w encyklice Jana Pawła II Dives in Misericordia, przyp. 52.
2
Zob. F. Staudinger, Eleos, w: Exegetisches Wörterbuch zum Neuen Testament, t. I, Verlag
W. Kohlhammer, Stuttgart-Berlin-Köln, 21992, kol. 1046-1052; R. Bultmann, Eleos, w: Theologisches
Wörterbuch zum Neuen Testament, t II, Verlag W. Kohlhammer, Stuttgart 1933, kol. 474-482.
3
Zob. A. Jepsen, ’aman, w: Theological Lexicon of the Old Testament..., 1997, t. I, 292-323,
w szczególności ’emeth, s. 309-316; J. B. Scott, ’aman, w: Theological Wordbook of the Old Testament…, t. 1, s. 51-53; R. W. L. Moberly, ’aman, w: New International Dictionary of Old Testament
Theology and Exegesis…, t. 1, 1996, s. 427-433.
4
Endiada to dwa terminy wyrażające jedno pojęcie, jedną myśl. W tym przypadku należałoby
je więc tłumaczyć: wierna łaskawość.
6
z człowiekiem (zob. Dn 3,29-35). Stąd człowiek odwołujący się do
Przymierza może liczyć na miłosierdzie nawet w najbardziej
krytycznych sytuacjach, w których może się znaleźć przez swój
grzech (zob. np. Iz 1,18). Okazanie tego miłosierdzia jest jakby
wewnętrzną prawdą Boga. Okazując miłosierdzie Bóg jest wierny
sobie, i to jest z korzyścią dla stworzenia.
Dla uzmysłowienia istoty różnicy między pojęciem greckim
miłosierdzia (eleos) i wyrażeniem biblijnym (hesed) można odwołać
się do następującego obrazu. W koncepcji greckiej chodzi o okazanie
miłosierdzia (współczucia czy konkretnej pomocy), jakby z zewnątrz,
z pozycji niezależnej, nie związanej z potrzebującym miłosierdzia.
Jest to „wolne” świadczenie komuś jakiegoś dobra. W ujęciu
biblijnym natomiast Bóg przez swoje przymierze najpierw tak wiąże
się
z człowiekiem, że daje mu się niejako uchwycić. Zniża się więc do
człowieka jako partner i – ze względu na wierność wobec
potrzebującego człowieka – przez swoje przymierze zobowiązuje się
wobec niego. Daje się poznać jako zobowiązany względem człowieka
i zaangażowany w jego historię. Wołanie człowieka o miłosierdzie nie
jest już zatem tylko odwołaniem się do litości, ale raczej do wierności
Boga. Można powiedzieć, że Bóg niejako zobowiązał się przebaczać
i czeka na tych, którzy przyjmą Jego przebaczenie, żeby (bardziej)
okazać się wobec nich wszystkich Bogiem.
Biorąc pod uwagę, że w Biblii mamy do czynienia z dwoma
zasadniczymi typami przymierza, mianowicie z typem zobowiązania
dwustronnego i z typem zobowiązania jednostronnego5, dostrzegamy
też niejako dwa sposoby spełniania się miłosierdzia. Kiedy człowiek,
w relacji przymierza partnerskiego o dwustronnych zobowiązaniach
Przykładem przymierza opartego na zobowiązaniu jednostronnym jest przymierze, jakie Bóg
zawiera z Abrahamem (Rdz 15). Do tej kategorii należą wszystkie zapowiedzi Nowego Przymierza
(zob. np. Jr 31,31-34) zrealizowane później przez Jezusa Chrystusa (Mk 14,24; Hbr 9,15 itp.).
Charakterystyczne dla tego rodzaju przymierza jest to, że spełnia się ono na mocy Bożej obietnicy,
którą człowiek przyjmuje. Człowiek czyni znaki, Bóg wypełnia treści. Przykładem przymierza
opartego na dwustronnym zobowiązaniu jest przymierze zawarte pod Synajem (Wj 24). W tego
rodzaju przymierzu zobowiązania są rozłożone niejako na sposób partnerski. Spełnienie się
przymierza zależy od obydwu stron, ewentualnie jedna bierze na siebie skutki braku dopełnienia przez
drugą i ponosi tego konsekwencje własnym kosztem, ulegając niejako przemocy drugiego, który
niewłaściwe rozumiejąc to przymierze wykorzystuje je dla siebie (zob. J 19,7 w całym kontekście).
5
7
(zob. Wj 24), łamie prawo, Bóg pozostaje wierny i wtedy nawet
karanie, które Bóg musi zastosować, jest manifestacją Jego
miłosierdzia – gdyż jest wynikiem Jego wierności. Bóg musi „karać”,
aby pomóc człowiekowi odnaleźć się na nowo w relacji do Boga. Bóg
do tego stopnia pozostaje wierny, że pozwala człowiekowi
interpretować to przymierze na własną korzyść. Natomiast w
przymierzu opartym na obietnicy, czyli w przymierzu o zobowiązaniu
jednostronnym, Bóg bierze na siebie cały ciężar „spełnienia” tego
przymierza. Oznacza to, iż zobowiązuje się tak długo i do tego stopnia
przebaczać, aż ten, kto jest „odbiorcą” przymierza, pozna całkowite i
bezwarunkowe bycie Boga dla niego, które w przypadku człowieka
grzesznego objawia się ostatecznie jako Boże przebaczenie i
miłosierdzie (zob. Jr 31,33n).
W konsekwencji też miłosierdzie Boże jest bliskie pojęciu Jego
sprawiedliwości – tzedakah6, ponieważ sprawiedliwość Boża jest
zorientowana na dobro człowieka (wybranego ludu). W naszym
potocznym rozumieniu trudno jest zbliżyć treści zawarte w tych
dwóch terminach: miłosierdzie i sprawiedliwość. Jedno zdaje się
wykluczać drugie. W mentalności biblijnej natomiast one dobrze ze
sobą współistnieją i harmonizują. Miłosierdzie Boże jest przejawem
ingerencji Boga w zwichniętą sytuację człowieka. Jest
usprawiedliwieniem człowieka, aby był jak najpełniej na obraz i
podobieństwo Boga, by w ten sposób rozumiał siebie i działał
stosownie do tego rozeznania. Ostatecznie jest usprawiedliwieniem
człowieka
z
zależności
od
grzechu
i obdarzeniem go sprawiedliwością Bożą (zob. Rz 6,7). Bóg okazując
miłosierdzie usprawiedliwia człowieka i objawia się jako Bóg
zachowujący swoją wierność wobec stworzenia.
2. Miłosierdzie w posłudze nowości życia – rehem
Drugą grupą terminów wyrażających treść miłosierdzia są te
wywodzące się z rdzenia rhm7. Termin rehem (lp.) oznacza
6
D. J. Reimer, tzdk, w: New International Dictionary of Old Testament Theology and Exegesis…, t.. 3, s. 744-769.
7
Zob. H. J. Stoebe, Rhm, w: Theological Lexicon of the Old Testament..., t. 3, s. 1225-1230;
L. J. Coppes, Rhm, w: Theological Wordbook of the Old Testament…, t. 2, s. 841-843; M. Butter-
8
zasadniczo łono macierzyńskie, albo – szerzej – wnętrzności. Ono
wskazuje na związek z zaczątkiem życia. W lm. rahamim oznacza
wnętrzności
i przybiera również znaczenie przenośne, wyrażając to, co jest
odruchem współczucia, a więc miłosierdzia. Wchodzi tu w grę cała
gama uczuć i relacji. Rahamim to owo delikatne „miejsce” w
człowieku, wyrażające relację do drugiego, często (zazwyczaj) ukrytą,
która ujawnia się i objawia w określonych warunkach (zob. Rdz
43,30). Ten, kto prawdziwie przeżywa poruszenie swego wnętrza, nie
może tego ukryć. Rodzi się to niejako w nim i musi się ujawnić, wyjść
na światło dzienne. Jest to swoiste stałe otwieranie się na rodzenie
drugiego właśnie przez takie bycie dla niego, które ma swój początek
we wnętrzu osoby i realizuje się przez dawanie życia drugiemu. Jest to
coś silniejszego niż sama refleksyjna czysta wola człowieka. Podobnie
jak w przypadku brzemiennej, która nie może nie rodzić.
Wyrażone przy pomocy terminu rahamim treści pozostają
w przeciwieństwie do tych, które wyrażają gniew i pomstę, czyli to,
co jest przejawem przeciwności, a nawet niszczenia. W nich bowiem
wyraża się to, co jest znakiem obrony siebie przed drugim, a co jest
przeciwne logice rodzenia, dawania życia drugiemu, czyli przeciwne
obecności logiki Boga. Jeśli zaś te terminy występują razem, to w
takim znaczeniu, że w miejsce gniewu Boga przychodzi miłosierdzie
(zob. np. Pwt 13,18; Iz 54,8; 60,10 itp.). Rahamim wydaje się być
skutkiem postawy i wewnętrznej specyfiki orientacji kształtowanej
przez hesed. Naturalnie, nabiera to szczególnej i pełnej wymowy, gdy
podmiotem działającym jest Bóg. Tak pojęty przymiot miłosierdzia
nie daje się jednak zamknąć tylko w Bogu, ale niejako domaga się, by
być przelewanym na tych, których On przez swoje rahamim rodzi,
aby i oni byli podobnymi i czynili podobnie (zob. Łk 6,36; por. Mt
5,48).
worth, Rhm, w: New International Dictionary of Old Testament Theology and Exegesis…, t. 3,
s. 1093-1095; V. Hamilton, Rehem, tamże, s. 1096-1097; także Misericordia, Miłosierdzie, zob.
przyp. 1.
9
Grupa pojęć o rdzeniu rhm jest zazwyczaj wyrażana w
Septuagincie przez greckie oktirmos, oiktirmoi8, co wiąże się z
opłakiwaniem, współczuciem. Bezpośrednim zaś odpowiednikiem
hebr. rahamim jest też splanchna9. Ten termin grecki oznacza serce,
wnętrzności, także organy rozrodcze męskie i żeńskie, a w
szczególności macierzyńskie łono, przenośnie zaś – miłość.
Trzeba więc zauważyć i podkreślić, że miłosierdzie nie
sprowadza się głównie do zaspokojenia tych oczekiwań człowieka,
które mu się jawią jako jego braki czy potrzeby stosownie do jego
pojmowania siebie. Jest ono wyprowadzeniem człowieka z jego
zagubienia się pośród tych potrzeb i pożądań, od których jest on
uzależniony i które czynią go zniewolonym. Ta zależność i
zniewolenie objawiają się praktycznie w różnego rodzaju
zewnętrznych nędzach. Nie wystarczy doraźne zaradzanie tym
nędzom (chociaż i to jest bardzo potrzebne), ale konieczne jest
sięganie
głębiej,
w
celu
znalezienia
ich
przyczyn.
A właściwie potrzebne jest człowiekowi doświadczenie nowego
narodzenia, tzn. spotkania się z darmową, niczym nie uwarunkowaną
akceptacją, tak dalece idącą, że można jej nie akceptować i mimo to
doświadczyć akceptacji. Jest to faktycznie rodzenie w łonie Boga. Tak
rodzić może tylko Bóg. Wyprowadzenie człowieka z tego
wewnętrznego zagubienia przez nowe narodzenie stało się faktem w
Jezusie Chrystusie. On podczas ziemskiego życia wychodził co
prawda naprzeciw wielu potrzebom ludzi oczekujących pomocy, ale
przede wszystkim sam stał się „potrzebującym”, „pragnącym” (zob.
Mk 14,6-8; J 19,28; także J 4,7) i odrzuconym, by objawić, że Bóg
Ojciec takiego człowieka akceptuje – rodzi. Bóg w Jezusie Chrystusie
najbardziej okazał człowiekowi miłosierdzie przez to, że związawszy
się
z człowiekiem przeżywa z nim jego dolę, stając się dla niego Drogą,
Prawdą i Życiem (J 14,6).
Zob. np. R. Bultmann, Oiktiro etc., w: Theologisches Wörterbuch zum Neuen Testament…,
t V, 1954, kol. 160-163.
9
Zob. np. H. Köster, Splanchnon etc., w: Theologisches Wörterbuch zum Neuen Testament…,
t. VII, 1964, kol. 547-559; N. Walter, Splanchnizomai i Splanchnon, w: Exegetisches Wörterbuch zum
Neuen Testament…, t. III, 1992, kol. 633-636.
8
10
3. Zarys historii objawiania się miłosierdzia Boga
Aspekt Bożego miłosierdzia jest stale obecny w objawieniu się
Boga i zawsze mu towarzyszy. Okazuje się to na tle ludzkiego
grzechu. Sam Bóg przedstawia się jako Jahwe, Bóg miłosierny i
litościwy, cierpliwy, bogaty w łaskę i wierność, zachowujący swą
łaskę w tysiączne pokolenia, przebaczający niegodziwość,
niewierność, grzech, lecz nie pozostawiający go bez ukarania, ale
zsyłający kary za niegodziwość ojców na synów i wnuków aż do
trzeciego i czwartego pokolenia (Wj 34,6-7). Użyte tutaj rzeczowniki,
będące prawie synonimami (hesed, ’emet), wyrażają intensywność
pojęcia określającego Boga jako miłosiernego, a towarzyszące im
przymiotniki (rahum, hannun) określają przymioty tego objawienia
jako w pełni nastawionego na dobro człowieka, niejako dostosowane
do niego.
W Psalmach zostanie niejednokrotnie podkreślone, że
miłosierdzie Boże (hesed) trwa na wieki (Ps 100,5; 106,1; 107,1; 118
wielokrotnie). Ujmujące jest wyrażenie z Izajasza: Czyż może
niewiasta zapomnieć o swym niemowlęciu, ta, która kocha syna swego
łona?
A nawet, gdyby ona zapomniała, Ja nie zapomnę o tobie (Iz 49,15).
Ukazuje to, do jak bliskich człowiekowi obrazów i postaw czy
zachowań ucieka się objawiający się Bóg, aby przybliżyć pewność co
do swojej życzliwości i przychylności względem człowieka oraz
nastawienia na niego.
Najpełniejszym i jedynym w swoim rodzaju objawieniem
miłosierdzia Boga jest Wcielenie Słowa, które stawszy się
Człowiekiem przyjęło na siebie historię człowieka, i to aż do kresu tej
historii – niesprawiedliwej śmierci. Cokolwiek powiemy o
miłosierdziu Boga, będzie zawsze zawierać się w ramach tego
podstawowego wydarzenia, jakim jest historia Jezusa. Innymi słowy,
historia Jezusa to pełne objawienie miłosierdzia Boga.
Bóg, będąc bogaty w miłosierdzie (Theos plousios ōn en eleei),
uczynił swoimi dziećmi ludzi umarłych wskutek grzechu, którzy
z powodu takiej (po grzechu) swojej natury stali się synami gniewu.
To On na nowo ożywił ich i uczynił swoimi dziećmi – przez łaskę
11
swej przeogromnej, niczym nie uwarunkowanej miłości, którą nas
umiłował (dia ten pollen agapen autou hen egapesen hemas), by dać
im udział w swoim życiu za cenę swojego życia, kosztem siebie (por.
Ef 2,4-6).
Miłosierdzie Boże – widziane ze strony Boga – to nowe
stworzenie albo usynowienie. Najwyższym wyrazem objawienia
miłosierdzia Bożego jest usynowienie, czyli wprowadzenie ludzi,
którzy wskutek grzechu stali się niewolnikami siebie i w ten sposób
żyją jako niewolnicy Prawa i praw, w doświadczenie i postawę syna,
czyli kogoś, kto wie (ma egzystencjalne doświadczenie), że jego życie
jest niesione, gwarantowane przez Boga jako Ojca, który daje życie w
obfitości. Na miarę tego poznania Ojca i akceptacji statusu syna
człowiek zaczyna rozumieć siebie jako nieustannie żyjącego z Ojca i
dlatego może dawać swoje życie, rezygnując stale ze swojego życia
dla siebie. Taki człowiek nie tylko pomaga miłosiernie drugiemu, lecz
miłosiernie jest dla niego, to znaczy jest gotów (gdyż ma moc) dzielić
z drugim swoje życie zniżając się do niego. To stanowi serce misji
Jezusa jako Syna. Wyraził On to w swoim zawołaniu: Wysławiam Cię,
Ojcze, Panie nieba i ziemi, że zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i
roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom (Mt 11,25). Znamienne jest
to, iż Jezus jako Syn znający Ojca i komunikujący znajomość Ojca
ludziom obciążonym brzemieniem życia, nie ukazuje drogi zrzucania
tego ciężaru, lecz wzywa do podjęcia go Jego mocą, by przeżyć Jego
pokrzepienie, Jego postawę syna (Mt 11,28-30).
Naturalnie może w to zacząć wchodzić tylko ten, kto jest gotów
przyjąć postawę syna ze wszystkimi tego konsekwencjami. Oznacza
to zrozumienie, iż najpierw on sam ma (będzie miał moc) stać się
potrzebującym wobec drugiego człowieka, tym, który niesie ciężar
swój i innych. Taka postawa staje się swoistym celebrowaniem
miłosierdzia, wyzwalającym człowieka z jego fałszywej wielkości,
ponieważ daje mu okazję, by skorzystał (jeśli tak można powiedzieć)
z okoliczności potrzeby drugiego i sam wszedł w sytuację
potrzebującego; by podjął ją jako wyzwanie i próbował sam to
przeżyć, przyjmując dar bycia prostaczkiem, najmniejszym. Przyjęcie
takiej postawy (koncepcji życia) staje się wówczas dobrem dla
samego podejmującego ten wymiar miłosierdzia i w konsekwencji dla
12
otoczenia, dla Kościoła. Kościół jako Ciało Chrystusa na tej drodze
wzrasta.
Objawienie tych treści przez Boga w Jezusie Chrystusie i
przyjęcie ich przez człowieka, który to miłosierdzie Boże poznaje i w
którym otrzymuje udział, zakłada konieczność całkowitej przemiany
człowieka, czyli gotowość na tę przemianę. Naturalnie, nie jest
inicjatywą człowieka ani też nie leży w mocy człowieka
przeprowadzenie tego procesu. Niemniej jednak ten proces jest
możliwy tylko za przyzwoleniem człowieka. Dlatego tak istotne jest
odkrycie tego, co w tym procesie wchodzenia w znajomość
miłosierdzia (w życie) Boga należy do człowieka i co od niego zależy,
a co jest wyłącznym skutkiem działania Pana Boga w człowieku, czyli
Jego dziełem. Jasność rozeznania w tej materii jest niezmiernie istotna
dla uniknięcia „zamiany ról” w działaniu charytatywnym i błędnego
stosowania kryteriów przy ocenie tej działalności oraz szkodliwego
(uzurpującego) odbierania „chwały” w końcowym rezultacie takiej
działalności.
II. Doświadczanie miłosierdzia i bycie w służbie miłosierdzia
Mając na uwadze to, co przedstawiliśmy z dziedziny
terminologii, oraz nakreślony proces objawienia się miłosierdzia Boga
w historii ludzkości, który to proces doszedł do kulminacyjnego
punktu we Wcieleniu, chcemy pokrótce spojrzeć na odzwierciedlenie
miłosierdzia Bożego w człowieku. Bóg bowiem objawiając się pod
jakimkolwiek względem, nie czyni tego tylko dla objawienia siebie,
niejako obiektywnie czy neutralnie, lecz objawia się po to, aby być
poznanym, to znaczy, aby wprowadzać człowieka w uczestnictwo w
swoim życiu i czynić go podobnym do siebie. Szczególnie widoczne
jest to w objawieniu takich przymiotów, jak: miłość, dobroć,
miłosierdzie. Bóg obejmuje nimi człowieka, aby człowiek mógł je
przyjmować, przeżywać i okazywać innym, jako dzieło Boga w nim.
Pan Bóg przez historię zbawienia stopniowo dokonywał tego
procesu i stopniowo też przygotowywał ludzi do odkrywania tego, co
stanowi serce Jego miłosierdzia, oraz stopniowo udostępniał
człowiekowi możliwość udziału w Jego objawianiu siebie. Patrząc na
13
treść pojęcia miłosierdzie, tak jak to pokrótce przedstawiliśmy wyżej i
biorąc pod uwagę rzeczywistość ludzką, wydaje się, że można
wyróżnić trzy zasadnicze fazy, trzy sposoby pojmowania i
przeżywania tego, czym jest miłosierdzie.
1. Naturalny sposób pełnienia i przeżywania miłosierdzia
Pierwszym, najbardziej pierwotnym sposobem miłosiernego reagowania wobec potrzebującego jest zainteresowanie się nim i chęć
niesienia mu pomocy. Nie jest to zazwyczaj jednoznaczna reakcja. Nie
zawsze (albo zazwyczaj nie) wynika ona bowiem z autentycznej
miłości bliźniego, lecz jest przejawem naturalnego poczucia
sprawiedliwości. Niemniej jednak nie powinno się nie doceniać tego
rodzaju postaw. Trzeba je właściwie zaszeregować i rozumieć. Z
postawą okazywania komuś miłosierdzia mogą się łączyć osobiste
trudności zaakceptowania tego, że ktoś jest w potrzebie. Człowiekowi
mającemu naturalne poczucie sprawiedliwości trudno uznać, że gdzieś
istnieje niesprawiedliwość czy brak, który dotyka kogoś innego. Stąd
podejmuje on kroki, by pomagać, współczuć, tłumaczyć itp. Może
czuć się do tego zobowiązanym, choć nieraz jego działanie nie będzie
pozbawione niechęci czy nawet pogardy w stosunku do
potrzebującego. Czasem taka postawa może być związana z potrzebą
uspokojenia siebie, swego sumienia. Przyczyną chęci niesienia
pomocy może być również podświadomy lęk przed znalezieniem się
w podobnej sytuacji.
Jednym z przykładów takiej właśnie reakcji wobec nieszczęścia
i zła, które dotykają człowieka, może być postawa przyjaciół Hioba,
którzy wobec jego nieszczęścia stawali przy nim. Księga Hioba
przedstawia próby zaradzania złu i niesienia pomocy na sposób
ludzki. Do Hioba, dotkniętego przez działanie szatana – za
przyzwoleniem Boga – i siedzącego na gnoju, przychodzą jego
przyjaciele tknięci litością, poczuciem sprawiedliwości i chcący
wytłumaczyć, niejako „uregulować”, tę trudną sytuację. Fakt, że ktoś
im bliski jest teraz w nieszczęściu, nie pozwala im bowiem spokojnie
żyć. To wydarzenie zachwiało ich wizją świata i Boga; zmąciło świat
ich sprawiedliwości. Próbują więc znaleźć przyczyny i racje, dla
których Hiob znalazł się w tak trudnej sytuacji. W gruncie rzeczy ich
14
starania sprowadzają się do stwierdzenia, że skoro Hiob tak cierpi, to
na pewno musiał zgrzeszyć – to on jest winien. I to jest pierwszy
odruch, który bardzo często w nas się rodzi, kiedy widzimy człowieka
w potrzebie, nieszczęśliwego. Próbujemy patrzeć na niego jak na
kogoś, kto gdzieś zawinił i dlatego tak mu się nie powodzi, kto sam
sobie jest winien. Jeśli jesteśmy szczerzy, to musimy przyznać, że taki
odruch rodzi się w ludzkim sercu. Owszem, niesiemy pomoc
człowiekowi w potrzebie, ale z dystansem i nierzadko z pewnym
osądem czy oskarżeniem.
Inny przykład motywacji niesienia pomocy drugiemu możemy
znaleźć w ewangelicznej przypowieści o przyjacielu, który nie
pomaga ze względu na to, że jest przyjacielem, lecz z powodu
natręctwa potrzebującego (zob. Łk 11,5-8), jak również w
przypowieści o natrętnej wdowie (Łk 18,2-5).
Wszystkie tego rodzaju postawy, mimo że są ukierunkowane na
okazanie pomocy i życzliwości, są w gruncie rzeczy jakoś
„egoistyczne”. Naturalnie nie można odmawiać im wartości czy nie
widzieć, jak bardzo mogą się przyczyniać do dobrego funkcjonowania
społeczności. Nie można jednak uznać ich za wynikające ze
znajomości Boga, typowo chrześcijańskie. Spełniając je bowiem
człowiek
chce
zachować
w określonym porządku swój świat materialny i duchowy, i nie chce
przeżywać kłopotów; nie ma mocy (nie chce skorzystać z mocy)
przekraczania siebie i horyzontów swojego myślenia i wartościowania.
2. Czynienie miłosierdzia ze względu na Chrystusa
Drugi rodzaj przeżywania i pełnienia miłosierdzia to zbliżanie
się do człowieka będącego w potrzebie, podejmowane ze względu na
Chrystusa – ze świadomością, albo bez świadomości, że czyni się to
wobec Niego samego, pomagając Mu w Jego braciach najmniejszych
(Mt 25, 45). Ten aspekt i sposób świadczenia miłosierdzia jawi się już
dzięki pewnemu poznaniu tajemnicy Jezusa Chrystusa. Jest on
związany ze świadomością, że należy nieść pomoc temu, kto znajduje
się w potrzebie. Nie ogranicza się jednakże tylko do ludzkiego
odruchu niesienia pomocy i ewentualnego szukania przyczyn
zaistniałych sytuacji braku czy niesprawiedliwości. Jest natomiast
15
niesieniem pomocy ze względu na wyższą wartość, a konkretnie ze
względu na Boga objawionego w Chrystusie i na związaną z tym
nagrodę. Zostało to wyrażone przez samego Jezusa w Jego
wypowiedzi: Kto poda kubek świeżej wody do picia jednemu z tych
najmniejszych, dlatego że jest uczniem, zaprawdę powiadam wam, nie
utraci swojej nagrody (Mt 10,42; por. Mk 9,41).
Taki sposób czynienia miłosierdzia przywołuje Jezus w
proroczej mowie o sądzie ostatecznym. Konkretyzuje się on w
postawie ludzi, którzy posługując człowiekowi będącemu w potrzebie,
wyświadczyli pomoc i miłosierdzie samemu Chrystusowi. Uczynili to
albo świadomie ze względu na Chrystusa, o ile już Go w jakimś
stopniu poznali z Jego nauki i o ile On stanowi zasadniczy motyw ich
działania wobec potrzebujących, albo nawet nie znając Go kierowali
się racjami ludzkiego współczucia, jak to rozważaliśmy wyżej, z całą
otwartością i gotowością niesienia konsekwencji potrzeby i nędzy
drugiego człowieka. Dopiero więc w chwili sądu odkryją, iż
wyświadczyli usługę Chrystusowi i nie zostaną pozbawieni stosownej
nagrody (Mt 25,34).
Czynienie miłosierdzia ze względu na Chrystusa jest więc
służeniem, by przez własną „dobroć” (własnym kosztem) zaradzać
bezinteresownie potrzebom innych. Można przypuszczać, że Jezus w
swej mowie miał na myśli właśnie takich ludzi, którzy posługując
potrzebującym nie czynili tego dla żadnego własnego interesu i w
żaden sposób „nie odebrali swojej nagrody” (zob. Mt 6,2.5.16). W tej
kategorii świadczenia miłosierdzia chodzi więc o takie postawy i
czyny,
w których człowiek – ze względu na określone wartości czy ze
względu na Boga – wykracza poza swój horyzont i niesie pomoc
angażując się tym, co posiada i czym może posłużyć i podzielić się z
innymi. Jednakże po wykonaniu tej posługi niejako wraca do siebie,
do swojego świata. Pozostaje „sobą” dla siebie, chociaż stale jest
gotowy nieść pomoc innym. Nie ryzykuje siebie i tego, co posiada
poza swoją miarę. Czyniąc dobro chce przy tym zachować siebie dla
siebie. Chociaż nie jest to postawa, która uobecniałaby istotę
miłosiernej obecności Boga wśród ludzi, to jednak zasługuje ona na
uznanie i nagrodę obiecaną przez Jezusa w mowie o sądzie
16
ostatecznym.
Błogosławionymi są zatem ci wszyscy, którzy w sposób
bezinteresowny w wymiarze ziemskim zaradzają potrzebom bliźnich.
Jezus właśnie tych potrzebujących nazwie swymi braćmi
najmniejszymi. Posługujący zaś im swoimi dobrami i czynami, sami
ostatecznie korzystają z ich sytuacji jako maluczkich. Kiedy bowiem
wyświadczali im miłosierdzie, udzielając im swoich dóbr, które Bóg
złożył w ich ręce, stali się godnymi tego, żeby sami również mogli
korzystać z dóbr ostatecznych, które są już, na zasadzie pierwocin,
obecne w Kościele. Dobra te to duch komunii i radości w Duchu
Świętym, jakim już za ziemskiego życia mogą zostać napełnieni. To
napełnienie
radością
w Duchu Świętym stanowi dobro Kościoła. Kościół – przez swoje
różne instytucje, między innymi właśnie przez instytucje
charytatywne – czuwa nad tym, żeby ludzie mogli być nasyceni w
swoich potrzebach, ale właśnie tym samym, na zasadzie antycypacji,
przeżywa siebie jako zgromadzenie błogosławionych. Właśnie to jest
główna
i najbardziej oczywista posługa Kościoła w jego instytucjach
charytatywnych, by sycić tych, którzy są w potrzebie i przeżywać
siebie jako wspólnotę, komunię, ciało, które w ten sposób buduje.
3. Przyjęcie postawy Jezusa – elachistoi, nepioi
Istnieje jednak jeszcze jeden aspekt doświadczania i
przeżywania miłosierdzia – o wiele bardziej ważny i o wiele bardziej
trudny,
a mniej dostrzegalny i po ludzku nieatrakcyjny. Staje się on dostępny
dla tych, którzy świadomi swojej egzystencjalnej nędzy i potrzeby
uzdrowienia przystępują do Jezusa i przyjmują Jego nauczanie (zob.
Mt 5,1-2), pozwalając, by On przez swoje słowo uczynił z nich
swoich uczniów. Jest to długi i swoisty proces w życiu każdego, kto
przystępuje do Jezusa10. Istotą tego procesu jest przemiana człowieka,
czyli jego sposobu myślenia i pojmowania siebie, tak by stawał się on
Bliżej na temat znaczenia przystąpienia do Jezusa zob. Z. Kiernikowski, Posługiwanie
ojcostwu Boga, Warszawa 2001, s. 76-78.
10
17
na obraz i podobieństwo Jezusa (zob. Kol 3,10). Nie chodzi tu
bowiem tylko o określoną zewnętrznymi uwarunkowaniami
częściową zmianę niektórych (okolicznościowych) zachowań
człowieka,
jego
postaw
i czynów, lecz przede wszystkim o świadomość bezwarunkowego
pójścia za Jezusem. Oznacza to zostawienie wszystkiego, co się ma
i czym się jest, czyli ostatecznie wyrzeczenie się własnej koncepcji
siebie, i uczenie się przyjmowania wszystkiego, co może się stać, jako
okazji do przeżywania historii zbawienia, w której głównym
działającym jest sam Bóg. Przejawia się w gotowości przeżycia nawet
różnego rodzaju oskarżenia, prześladowania, przeciwności oraz
stawania się samemu potrzebującym i maluczkim, a przez to
przyznawania się do Ukrzyżowanego z nadzieją życia
zmartwychwstałego. Wystarczy prześledzić pod tym względem teksty
Ewangelii, w których jest mowa o uczniach Jezusa (chociażby Mt
10,24-25 w kontekście; 13,52; 27,57; Łk 14,26-27.33; J 9,28), by
dostrzec, że bycie uczniem Jezusa to przede wszystkim zjednoczenie z
Nim, przyjęcie jakości i specyfiki Jego Boga. Znaczy to mieć i
przyjmować za Ojca tego samego Boga co Jezus Chrystus.
Świadczenie miłosierdzia nie będzie wówczas formą pewnego
zaradzania potrzebom człowieka (chociaż nie można tego wykluczyć i
to zawsze winno być obecne), lecz stawanie wobec drugiego i przy
nim w postawie „mniejszego” od niego ze świadomością, że to służy
drugiemu (ale bez domagania się, by to zostało uznanane) dla
wyprowadzenia go z fałszywej koncepcji życia, czyli życia dla siebie.
W końcowej mowie proroczej o sądzie ostatecznym - do której już się
wyżej odnosiliśmy z innego punktu widzenia - obok tych, którzy
podlegają sądowi i ukazują się jako ci, którzy spełnili lub nie spełnili
miłosierdzia, są też wymienieni „najmniejsi bracia Jezusa” – hoi
adelphoi mou hoi elachistoi (Mt 25,40.45)11. Są to niewątpliwie ci,
którzy z jakichkolwiek racji byli w życiu poszkodowani i zepchnięci
na ostatnie miejsce wbrew czy mimo swej woli. Są to także – i to
przede wszystkim – ci, którzy świadomie przystąpili do Jezusa, by
Jego Misterium stało się w nich faktem. To są ci, którzy ze względu
na Niego, z wolnego wyboru – przynajmniej w niektórych momentach
11
Na temat roli maluczkich zob. jw., s. 80-83.
18
życia - stali się ostatnimi, maluczkimi. Tym samym uobecnili
Tajemnicę Jezusa w konkretnych warunkach i okolicznościach.
Taka postawa jest łaską dla tych, którzy ją przyjmują, a dla ludzi
świata, chorych i zagubionych w sobie, przejawem Bożego
miłosierdzia, by i oni sami mogli to miłosierdzie poznać i
przynajmniej częściowo spotkać się z łaską. Przyjmowanie postawy
maluczkiego i ostatniego ze względu na poznanie Jezusa Chrystusa
jest najwyższą formą i sposobem okazywania miłosierdzia ludziom,
otwiera bowiem człowiekowi oczy na jego wnętrze. Wszelkie zło i
wszelkie problemy w życiu człowieka biorą się z uzurpowania sobie
potrzeby wielkości, tendencji dominowania itp. wynikających z
podszeptu złego ducha (zob. Rdz 3,4n). Jest to skutkiem grzechu i
może być naprawione tylko przez starcie tej mentalności (zob. Rdz
3,15). Umożliwia je jedynie przyjęcie diametralnie nowej postawy i
koncepcji życia. Dokonało się to w Jezusie Chrystusie, który uniżył
samego siebie i otworzył właśnie taką drogę poznawania i
przyjmowania zmiłowania się Boga nad człowiekiem. Chrystus uniżył
się
utożsamiając
się
z
najmniejszymi
i uczynił ich jakby sobą samym12, by w nich i przez nich dać
wszystkim możliwość dostępu do siebie. Przed oblicze kogoś
wielkiego bowiem nie wszyscy mogą się dostać, chociaż bardzo wielu
chce i do tego dąży. Wobec maluczkich zaś mają szansę i okazję
stawać wszyscy, i to bez żadnych trudności i ograniczeń
zewnętrznych. Okazji do tego wszyscy mają zawsze po dostatkiem
(zob. Mk 14,7). Jedyne ograniczenie może pochodzić z wnętrza tych,
którzy stają wobec maluczkich. Nie jest ważne samo uniżenie jako
takie, lecz fakt przeżycia w tym uniżeniu wierności Boga i
świadomość bycia narzędziem objawiania się Boga. To właśnie jest
podstawowym elementem w doświadczeniu wiernego (niezawodnego)
miłosierdzia, jak to zostało sformułowane wyżej przy prezentacji
terminu
hesed
i
przechodzi
w treści, jakie są zawarte w pojęciu rahamim, oznaczającym
miłosierdzie (łono), które nie oszczędza siebie, by dać życie
drugiemu. Chrystus sam będąc bogatym, dla nas stał się ubogim, aby
12
Zob. Komentarz św. Augustyna do Listu do Galatów, PL 35, 2131.
19
nas swoim ubóstwem ubogacić – byśmy poznali łaskę (zob. 2Kor 8,9).
Ten aspekt doświadczania miłosierdzia jest zakryty przed
oczyma ludzi mądrych, roztropnych, efektywnych w tym życiu. Został
natomiast objawiony maluczkim, prostaczkom. Świadczy o tym sam
Jezus, mówiąc: Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, że
zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je
prostaczkom (Mt 11,25). Przeżywanie tego wymiaru miłosierdzia jest
całkowitym darem, którego przyjęcie zupełnie zmienia życie
człowieka. Nadaje sens „ubogiemu wymiarowi” jego życia. Człowiek,
który przystępuje do Jezusa i to poznaje, dąży do przyjmowania
właśnie tej postawy Jezusa i staje się Jego uczniem. Ci zaś, którzy
przez życie (przez innych) są (zostają) uczynionymi małymi,
zaczynają (mają szansę) rozumieć – w świetle nauki Jezusa i przy
Jego uczniach - sens takiego swojego stanu. Żeby wejść w
doświadczenie tego rodzaju miłosierdzia i łaski, trzeba szaleństwa
Jezusa Chrystusa, właśnie tego Jego całkowitego wydania się dla
objawienia miłosierdzia Boga. Taka postawa jest owocem działania
Ducha Świętego w człowieku. Św. Łukasz, przedstawiając
wspomniany epizod z życia Jezusa mówi, że Jezus rozradował się w
Duchu Świętym (egalliasato tō pneumati tō hagiō) i wypowiedział te
słowa: Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi... (Łk 10,21n).
Tego rodzaju wizja i koncepcja życia jest możliwa tylko jako owoc
Ducha Świętego.
Odbiorcami objawienia tej relacji, która łączy Jezusa jako Syna
z Ojcem, są ci, których Jezus określa jako nepioi13 (zob. Mt 11,25).
Termin grecki nepios oznacza dziecko, osobę niedojrzałą, nie będącą
świadomym podmiotem siebie, nie posiadającą wiadomości. Dalej
możemy rozumieć pod tym terminem tego, kto jest prosty, bez
uprzedzeń, sam z siebie bezradny, kto nie pretenduje, by wiedzieć, co
dla niego dobre, dlatego też jest gotów przyjmować w prostocie i z
wdzięcznością to, co jest mu podawane, objawiane. W tym pojęciu
Podstawowe znaczenie terminu nepios wskazuje na niedojrzałość dziecka. F. Zorell w
Lexicon Graecum Novi Testamenti, Parisiis 31961, kol. 870, podaje: „infans et parvulus tenerae aetatis,
nondum sui iuris”. Zob. także G. Bertram, nepios, w: Theologisches Wörterbuch zum Neuen
Testament, t. IV, 1942, kol. 913-925; S. Légasse, nepios, w: Exegetisches Wörterbuch... t. II, 21992,
kol. 1142n.
13
20
odnajdują się chrześcijanie, o ile są przeniknięci przekonaniem, że
wszelka ludzka wiedza jest znikoma i próżna w porównaniu ze
zbawieniem (poznaniem), które zostaje zaoferowane w Jezusie
Chrystusie i w porównaniu z mocą (potęgą) Bożego upodobania, które
od człowieka poza wiarą niczego nie wymaga, a udziela mu
autentycznej mądrości14. Człowiek po grzechu uległ podszeptowi
(fascynacji) bycia jak Bóg (zob. Rdz 3,5) i przyjął postawę wprost
przeciwną do tego, co jest zawarte w pojęciu nepios; przyjął postawę
znającego dobro i zło na swój użytek. Odtąd człowiek sam siebie
skazał - i w jakiejś mierze pozostaje skazany - na samego na siebie.
Dlatego nie ma mocy przeżywania siebie przed Bogiem w sposób
czysty, bez uprzedzeń, bez własnej koncepcji dobra i zła. To jest jego
największym
problemem,
z którego rodzą się wszystkie inne, zniekształcające jego relację do
Boga i do stworzenia, w szczególności do drugiego człowieka. To jest
nieszczęściem człowieka. W tym potrzebuje ratunku.
Bóg w swoim miłosierdziu dla wyprowadzenia człowieka z tego
zagubienia sam stał się potrzebującym we Wcielonym Synu. To
uniżenie się Boga w Jego Synu było i jest największym, najwyższym
przejawem Bożego miłosierdzia. Umożliwia bowiem człowiekowi
nowe pojęcie własnej egzystencji. Już nie zorientowanej na realizację
siebie, lecz na przeżywanie siebie jako stworzenia przed Bogiem
i przed drugim człowiekiem. To wyraża się właśnie w postawie
określonej jako nepios, czyli prostaczek. Jest to nowe rodzenie
człowieka
z wnętrzności samego Boga. Tutaj należy przywołać na myśl te treści,
które omawialiśmy w związku z terminem rehem.
To jest trzeci aspekt czy sposób bycia w służbie miłosierdzia –
najważniejszy. Jest to posługa miłosierdzia, która zmienia wnętrze
samego człowieka posługującego. Zrozumienie i przyjęcie tego
aspektu umożliwia, by w działalności charytatywnej, jako szeroko
pojętej posłudze miłosierdzia, widzieć i przeżyć okazję do
wyprowadzenia człowieka z jego zadufania w sobie. Takie rozumienie
pomaga nie zacieśniać posługi charytatywnej tylko do rozdzielania
14
Zob. S. Légasse, kol. 1143.
21
dóbr, zaspokajania tylko pewnych potrzeb innych (co naturalnie jest
bardzo ważne), ale jest dobrowolnym wejściem w sytuację określoną
przez termin nepios, by przyjmując samemu postawę taką jak Jezus,
wzbudzać
ją
w innych. Oznacza to zatem nie tylko niesienie pomocy
potrzebującym, ale - przez stawanie się solidarnym z potrzebującymi
stosownie do okoliczności – promowanie ich samych jako tych, w
których może kształtować się duch prostoty i postawa
bezpretensjonalna. Potrzebujący stają się wówczas znakiem i
przypomnieniem, że panowanie nad światem i każdym człowiekiem
należy do kogoś innego, a nie do tych, którzy mają środki, władzę,
zdolności itp. Taka jest duchowość Maryi wyrażona w Magnificat.
Zakończenie - aplikacja
Przyjrzeliśmy się zagadnieniom związanym z terminologią
miłosierdzia i zarysowaliśmy treści, które wydają się kształtować
proces objawienia logiki Bożego miłosierdzia. Ta logika chce znaleźć
miejsce w życiu człowieka, by go ratować z jego zagubienia dotykając
ostatecznie jego wnętrza. Tutaj bowiem człowiek jest chory i tylko
tutaj może doświadczyć w pełni miłosierdzia, chociaż – właśnie ze
względu na swoje zagubienie – sam oczekuje stale innej pomocy,
mianowicie tej, która zaspokoi jego potrzeby stosownie do jego
pożądania kształtowanego mniej lub bardziej bezpośrednio przez
złego ducha, przez podpowiadaną mu stale przez złego ducha
koncepcję życia.
Można odwołać się do takiego obrazu. Zaspokajanie potrzeb
człowieka według tego, co zostało nakreślone jako pierwszy i drugi
aspekt czy sposób niesienia pomocy i okazywania miłosierdzia
potrzebującemu można porównać do interwencji na płaszczyźnie
objawów i skutków. Jest to zaradzanie potrzebom człowieka i
łagodzenie negatywnych skutków wewnętrznej choroby człowieka bardzo potrzebne i zasługujące na jak największe uznanie, a przez
Jezusa ukazane jako zasługujące na nagrodę wychodzącą poza tylko
ziemski wymiar. Z ludzkiego tylko punktu widzenia jest to właściwie
jedyny możliwy sposób reagowania na nędzę człowieka. Nie jest on
jednak wystarczający i sam nie dotyka ani istoty potrzeby człowieka,
ani też istoty miłosierdzia Boga.
22
Ostatni ukazany tutaj aspekt miłosierdzia jest całkowicie inny,
gdyż wykracza poza naturalne moce człowieka i pochodzi spoza jego
koncepcji życia. Pochodzi on z Jezusa Chrystusa. Nie jest atrakcyjny
w sposób naturalny. O wiele łatwiej człowiekowi jest bowiem
zorganizować pomoc dla innych i ich obsłużyć czy to kierując się
zwykłym ludzkim współczuciem, czy też nawet chrześcijańską
motywacją, niż do końca przyjąć taką postawę, by dzielić z drugim
swoje życie; niejako stać się bezinteresownie życiem dla drugiego.
Tym, co nadaje charakter typowo chrześcijański posłudze
miłosierdzia, jest właśnie to, że posługujący potrzebującym sam uczy
się wchodzić w sytuacje potrzebującego. Przyjmuje jego mentalność.
Uczy się mentalności potrzebującego, maluczkiego, by z jego pozycji
żyć dla niego. Pozornie wydaje się to bezsensowne czy
nieproduktywne. Ostatecznie jednak właśnie to jest najwłaściwszym
sposobem zaradzenia nędzy człowieka. Polega on bowiem na
interwencji nie na płaszczyźnie skutków, lecz przyczyn, na leczeniu
najpierw serca człowieka, a nie na korygowaniu tylko jego czynów.
Dopiero z uleczonego serca mogą rodzić się i wychodzić prawdziwe i
poprawne relacje.
Te
trzy
aspekty,
które
(niejako
metodologicznie)
wyodrębniliśmy, zdają się wyznaczać zasadniczą orientację
objawienia Bożego miłosierdzia i jego docelowość. Celem jest
przemiana człowieka, by stał się nowym na obraz i podobieństwo
Boga w Chrystusie (zob. Kol 3,10), by został wyrwany z zależności
od wszelkich innych koncepcji życia, z zależności od złego ducha,
który stale fałszywie promuje człowieka. W chrześcijańskim
rozumieniu Bożego miłosierdzia nie można więc zatrzymać się na
jakimś pośrednim etapie czy zadowolić się poznaniem tylko jakiegoś
(wygodnego dla siebie i przykrojonego do własnej miary) aspektu
miłosierdzia. Boże miłosierdzie – ponieważ ze swej natury jest
bezwarunkowym
wychodzeniem
ku
człowiekowi
z racji, które są w samym Bogu, czyli przede wszystkim Jego
wierności i Jego woli obdarzania życiem, pełnią swego życia – nie
może nigdy zatrzymać się na jakimś częściowym czy cząstkowym
aspekcie
w życiu chrześcijanina, który został pociągnięty przez znajomość
Chrystusa.
23
Nie wolno nam zapomnieć o tym, że zły duch może się wcisnąć
ze swoją inteligencją, przebiegłością i przewrotnością nawet w
działalność charytatywną, którą przedstawiliśmy tutaj jako drugi
aspekt objawiania się miłosierdzia. Naturalnie nie myślimy tutaj o
nieprawej czy złej woli dysponowania dobrami, ale raczej o
interpretacji i sposobie rozumienia tej działalności. Podobnie też – a
nawet jeszcze łatwiej – może to stawać się w tym, co stanowi
pierwszy aspekt czynienia miłosierdzia, a co wiąże się z
tłumaczeniem,
szukaniem
win
i przyczyn ludzkiego nieszczęścia, jak to było w przypadku Hioba i jego przyjaciół. Łatwo tam ulec logice złego ducha. Z całą pewnością
jednak zły duch nie ma dostępu do postawy Jezusa wyrażającej się
jako nepios czy elachistos. To nie jest postawa, którą zły duch może
przyjąć. Dopiero działanie na płaszczyźnie przyczyn zła, a nie tylko
łagodzenie skutków, jest w pełni leczące i wyzwalające.
Warto na koniec poczynić szczerze i konsekwentnie następującą
refleksję. Gdyby chrześcijanie, każdy konkretny chrześcijanin,
bardziej koncentrował się na kształtowaniu w sobie autentycznej
postawy Jezusa, a mniej zadowalał się niesieniem pomocy drugiemu
potrzebującemu tylko dla uspokojenia własnego sumienia czy
przykrycia swoich nieprawości (chociaż samo takie niesienie pomocy
też
jest
dobre
i potrzebne), świat wyglądałby dzisiaj inaczej. Nie doszłoby do wielu
konfliktów i rozłamów (żeby potem się jednoczyć); nie miałoby
miejsca tyle wyzysku i nadużyć drugiego człowieka (żeby potem
spieszyć mu z pomocą i nieść jakoś pojętą sprawiedliwość czy
okazywać miłosierdzie); nie miałoby miejsca tyle poniżeń i degradacji
człowieka przez oderwanie go od koncepcji życia na obraz i
podobieństwo Boga (by potem walczyć o pojęte na różne sposoby
prawa człowieka i bronić jego godności); nie byłoby tylu
prześladowań
i
izolacji
także
z motywów religijnych - oraz różnego rodzaju dominacji i zniewoleń
(by potem rekompensować, wspomagać ruchy ekumeniczne i
emancypacyjne). Istotne jest więc pytanie i nagląca jest potrzeba
refleksji nad tym, czy interwencja miłosierdzia może być
skoncentrowana na skutkach nędzy i do nich głównie się zacieśniać,
czy też winna raczej sięgać do korzeni, i to nie tylko tych
24
dostrzegalnych w świecie materialnym, zewnętrznym, ale przede
wszystkim w dziedzinie ducha człowieka, czyli dotykać jego serca.
Trzeba przyzwolenia na dotknięcie przez Ducha Świętego i na
to, by zostać przez Niego porwanym, żeby wobec sytuacji potrzeby,
jakich dotykamy - które patrząc po ludzku nas przerastają, czasem
odrażają tak jak postać Hioba, i które ludzki umysł chciałby
wytłumaczyć, usprawiedliwić, wyrównać - zacząć myśleć, że łaską
jest dla mnie to, iż w konkretnych momentach mojego życia mogę być
konfrontowany z rzeczywistością biedy, nędzy i bezradności i że to
właśnie wtedy jest mi dana okazja do wejścia w specyficzną komunię
z Jezusem. To On wszedł do końca w taką sytuację potrzeby, uniżając
siebie, dosłownie czyniąc siebie wyniszczonym czy pustym15 (zob. Flp
2,7). On nie przyszedł tylko uczynić dobro tym, którzy tego
potrzebowali. Sam stał się potrzebującym, i to jest ta właściwa moc
także dla wierzących w Niego. To było (i pozostaje) specyfiką
objawienia się Jego mocy jako mocy Boga, która - i tylko która może przyjąć takie uniżenie i wyniszczenie ze względu na drugiego.
Przegrać przed drugim, by w ten sposób ratować go od zniewolenia
sobą, w jakim żyje po grzechu.
Kiedy apostołowie wracają z wyprawy misyjnej i z radością
zaczynają mówić: Panie, przez wzgląd na Twoje imię nawet złe duchy
nam się poddają, Jezus zwraca im uwagę na to, że nie to jest takie
istotne. Ważne jest co innego, co się stało dla nich i w nich, a czego
oni jeszcze nie dostrzegają, mianowicie to, że ich imiona są zapisane
w niebie (zob. Łk 10,17-20). Nie tyle zatem jest ważne to, co stało się
przez ich posługę, ile to, że weszli w nową jakość i nową tożsamość
życia – skorzystali z tej władzy bycia maluczkimi. Z takim właśnie
wyposażeniem Jezus wysłał ich jako owce między wilki nakazując im
zostawić wszelkie inne wyposażenia, by głosili bliskość królestwa
Bożego (zob. Łk 10,1-12 i paral.). Tylko to bowiem otwiera miejsce
w niebie. W ten sposób dokonuje się też zasadnicze starcie się z
Takie jest podstawowe znaczenie terminu kenos i jego pochodnych, a więc także kenoza.
Oznacza on zatem nie tyle uniżenie siebie, ile raczej wyniszczenie, dosłownie: uczynienie siebie
pustym, czyli bez planów, bez pretensji itp. Nie dotyczy to zewnętrznych aspektów, jak to może
sugerować przekład przez „ogołocił samego siebie” (BT), lecz wewnętrznego ustawienia siebie, z
którego dopiero wynika to, co ujawnia się w zewnętrznych postawach i gestach czy wydarzeniach.
15
25
księciem tego świata. Dzieje się to jednak nie w samej posłudze
charytatywnej wobec ubogich - chociaż ta jest niezmiernie ważna i
pozostanie aż do końca świata zadaniem nieodłącznym od misji
Kościoła. Jezus zapewnił: Ubogich zawsze macie u siebie (zob. Mk
14,7). Istotne starcie się z księciem tego świata dokonuje się dzięki
temu duchowi, w jakim cała posługa charytatywna jest czyniona i gdy
dokonuje się przemiana w tych, którzy posługują. Także bowiem
świat (nawet niezależnie od Kościoła) będzie podejmował kroki, by
zaradzić
biedzie
i nędzy, by nieść pomoc potrzebującym poprzez różnego rodzaju
programy socjalizujące, komunizujące czy przez dobroczynność
systemów o charakterze kapitalizującym. Mogą one coś zmienić w
sytuacji ludzi, ale istoty biedy i nędzy wnętrza człowieka nie usuną.
Zejść do pozycji człowieka, by go uzdrowić w jego wnętrzu, a nie
tylko zaspokoić jego pewne potrzeby, może tylko Bóg, który zniżył
się do ostatniego i najmniejszego. Ostatecznie o to chodzi w
przyjmowaniu i niesieniu Bożego miłosierdzia i to stanowi wezwanie
i otwarty program dla Jego uczniów.
Bóg, bogaty miłosierdzie, nie zaradził potrzebom ludzkim, lecz
uczynił maluczkim swego Syna, by przeżył dla ludzi i przed ludźmi
uniżone, maluczkie życie. To On przeżył „stratę” siebie, aby otworzyć
przed ludźmi tę drogę, jako drogę powrotu człowieka do Boga. To jest
szczyt miłosierdzia Bożego właściwa droga świadczenia miłosierdzia
człowiekowi i przez człowieka. W tę moc zostają wyposażeni także ci,
którzy idą za Jezusem i schodząc do Jego pozycji służą światu.
Download