obraz Matki Boskiej z Guadelupe nie jest dziełem człowieka

advertisement
Obraz powstały w wyniku „Cudu
róż” nadal jest namacalnym dowodem
na
istnienie
innej
rzeczywistości.
Naukowcy różnych wiar i przekonań,
nawet ateiści i agnostycy, zgodnie
wykazują, że nie namalowała go ludzka
ręka.
Podobnie jak Całun Turyński,
obraz Matki Boskiej z Guadelupe nie jest dziełem człowieka.
Wśród objawień maryjnych znanych katolikom na całym świecie jedno ma
szczególne znaczenie. Mowa tu o wydarzeniu sprzed 478 lat, kiedy wizerunek
Matki Boskiej pojawił się na okryciu Indianina Juana Diego - o Matce Boskiej z
Guadelupe.
Juanowi Diego, ogłoszonemu przez papieża Jana Pawła II błogosławionym,
Matka Boska z Guadelupe (wł. w języku Nahuatl: Coatlaxopeuh – Pogromczyni
Węża) ukazała się po raz pierwszy 9 grudnia 1531 r. Poleciła wówczas ubogiemu
wdowcowi, aby poszedł do biskupa i przekazał jej wolę – w miejscu objawienia, na
wzgórzu Tapeyac ma stanąć świątynia. Biskup nie mógł uwierzyć w prawdziwość
wydarzenia. Odesłany do domu Juan Diego ponownie spotkał Matkę Boską.
Ukazywała mu się przez cztery dni, za każdym razem wysyłając go do biskupa.
Zniecierpliwiony natarczywością Indianina duchowny zażądał wreszcie jakiegoś
znaku, dowodu od Maryi.
12 grudnia 1531 r. Matka Boska kazała Juanowi Diego zerwać kastylijskie
róże, zawinąć je w płaszcz (tilmę) i zanieść prosto przed oblicze biskupa, nie
pokazując wcześniej nikomu. Nieświadomy doniosłości samego faktu, że w
Meksyku nie mają prawa rosnąć jakiekolwiek róże, Juan Diego stawił się przed
biskupem i, jak kazała Maryja, otworzył swoją tilmę. Kwiaty rozsypały się u stóp
Indianina, a na płaszczu pojawił się wizerunek Matki Boskiej z Guadelupe, który
możemy oglądać do dziś.
Obraz powstały w wyniku „Cudu róż” nadal jest namacalnym dowodem
na istnienie innej rzeczywistości. Naukowcy różnych wiar i przekonań, nawet
ateiści i agnostycy, zgodnie wykazują, że nie namalowała go ludzka ręka.
Podobnie jak Całun Turyński, obraz Matki Boskiej nie jest dziełem człowieka.
Objawienie zapamiętane w źrenicach
Obraz Matki Boskiej z Guadelupe poddawano badaniom już w XVII wieku.
Dzięki rozwojowi techniki w miarę upływu czasu odkrycia były coraz bardziej
szczegółowe.
Wielce pomocna w zgłębianiu tajemnicy tego dzieła stała się fotografia i
okulistyka. Pierwsze dobrej, jakości zdjęcie obrazu, wykonane w 1928 r., pozwoliło
oficjalnemu fotografowi bazyliki w Guadalupe, Alfonsowi Mercue Gonzalezowi
stwierdzić, że w prawym oku Maryi można dostrzec obraz brodatego mężczyzny.
W roku 1951 Jose Carlos Chavez odkrył z kolei postać mężczyzny w obydwu
oczach
Maryi.
Oczy Matki Boskiej z Guadelupe stały się stałym obiektem ekspertyz
okulistycznych od czasu, gdy dwaj okuliści Javier Toroello Bueno i Rafael Torija
zauważyli podobne refleksy na rogówce obydwu oczu. Gdy okuliści przy pomocy
techniki i fotografii zaczęli badać oczy Maryi, okazało się, że znajdziemy w nich nie
tylko wizerunek brodatego mężczyzny. Już w 1958 r. odkryto w Jej oczach
fenomen występujący jedynie w żywych oczach lub na fotografiach, tzw. efekt
Purkinje-Samsona („postrzegane obiekty odbijają się w poszczególnych warstwach
ludzkiego oka – dwa razy wprost i raz odwrócone do góry nogami”). W 1963 r.
specjaliści z firmy Kodak, zajmujący się badaniem również tej osobliwości, orzekli,
że obraz ma charakter fotografii.
Dzięki powiększeniu źrenic Maryi dokonano kolejnego odkrycia: na źrenicach
widoczna jest dokładnie scena z 12 grudnia 1531 r., kiedy na płaszczu pojawił się
obraz. Udało się to Jose Aste Tonsmannowi, który poświęcił badaniu oczu Matki
Boskiej 30 lat życia. W badaniach wykorzystał technikę cyfrową oraz sprzęt NASA,
którym wykonuje się zdjęcia satelitarne.
2500-krotne powiększenia
mikroskopowych wycinków tęczówki oraz źrenicy Maryi, jakie udało mu się
uzyskać, dało obraz, o jakości 25 tys. pikseli na milimetr kwadratowy. Analizy
wycinków w rezultacie ukazały 13 osób, „zapamiętanych” przez oczy Maryi:
Indianina siedzącego ze skrzyżowanymi nogami, biskupa Zumarragę, po którego
prawym policzku spływa łza, jego tłumacza Gonzaleza podającego biskupowi coś,
co przypomina szal, Juana Diego z otwartą tilmą, młodą czarnoskórą dziewczynę i
indiańską rodzinę - mężczyzna, młoda kobieta z dzieckiem na plecach, dziadkowie,
trójka dzieci.
Jak podkreślał Tonsmann, każda z osób znajduje się w innej pozycji i ma
inną postawie ciała. Niemal identyczne ujęcie sceny znalazł w drugim oku. W
wypowiedzi dla prasy stanowczo podkreślał, że refrakcje obu „zdjęć” i proporcje
dokładnie sobie odpowiadają, tak jak to się dzieje w ludzkich oczach, w których
znajdują się dwa różne, dokładnie sobie odpowiadające ujęcia tej samej sceny.
Cudowny płaszcz Matki Boskiej z Guadelupe
Laureat nagrody Nobla w dziedzinie chemii – Richard Kuhn, po pobraniu i
przestudiowaniu dwóch włókien z obrazu, czerwonego oraz złotego, stwierdził, że
nie ma na nich śladu ani farb organicznych, ani mineralnych. O użyciu farb
syntetycznych również nie mogło być mowy – zaczęto je produkować trzysta lat po
powstaniu obrazu.
W 1946 r. przy badaniu obrazu po raz pierwszy wykorzystano
mikroskop. Uzyskane wyniki potwierdziły prawdziwość rezultatów Kuhna a ponadto
pozwoliły odkryć, że na obrazie nie ma śladów ruchu pędzla.
W roku 1954 r. fizyk Francisco Ribera doszedł do takiego samego odkrycia.
Płótno było badane kilkadziesiąt razy. W wyniku badań stwierdzono brak śladu
jakichkolwiek cząstek farby. Do powyższego odkrycia przyczyniły się również inni
naukowcy: Philip Serna Callan i Jody Brant Smith, którzy używając promieni
podczerwonych, stwierdzili, że różowa farba szaty, której pigment jest dla promieni
podczerwonych nieprzepuszczalny, przepuszcza je bardzo swobodnie. Ponadto
dowiedli, że obraz ma w sobie właściwości znane jedynie w świecie zwierząt – tzw.
iryzacji (barwy zmieniają się w zależności od kąta, pod jakim patrzący zbliżają się
do obrazu). Nie ma również żadnych oznak gruntowania.
Brak gruntowania, który w przypadku malowania na lnianym płótnie jest po
prostu konieczny, zauważyli już malarze studiujący obraz w 1666 r. Jezuita
Francisco de Florencia zeznał wtedy pod przysięgą, że obraz oglądany pod światło
drugą stroną ukazuje wszystkie kolory. Natomiast niespełna sto lat później, w 1756
r., Miguel Cabrera, uważany wówczas za najwybitniejszego współczesnego
malarza Nowego Świata, napisał na temat obrazu niewielką książkę zatytułowaną:
Amerykańskie arcydzieło i kolekcja dziwów w cudownym obrazie Matki Bożej z
Guadalupe z Meksyku – spostrzeżenia z punktu widzenia reguł sztuki malarskiej.
Malarzowi zlecono stworzenie kopii, która miała zostać ofiarowana
papieżowi. Miał, więc bezpośredni i swobodny dostęp do obrazu. W jego
książeczce czytamy: „wydaje mi się, że na obrazie tym znajduje się nie jeden tylko
cud, lecz wiele…”.
W kolejnych rozdziałach wymienia owe cudy. Niesamowita wytrzymałość
ręcznie tkanego płótna z włókien agawy i nici, jaką zszyto dwie połowy tilmy jest
pierwszym z nich. Tilma zrobiona z najtańszego materiału, na który mogli sobie
pozwolić nawet najbiedniejsi mieszkańcy Meksyku, przypomina w swojej strukturze
worek na kartofle. Butwieje najpóźniej po 20 latach. W warunkach klimatycznych
panujących w Meksyku (m.in. wilgotne i nasycone cząsteczkami soli powietrze)
oraz przy stosowaniu różnych dewocjonaliów – kadzideł, świec czy dotykaniu
tysiącami różańców - nie ma możliwości, aby obraz przetrwał do dziś. Jednak nie
tylko przetrwał. Jak pisze Cabrera - odznaczał się również „elastycznością, która
dorównywała delikatności jedwabiu”.
Kolejnym cudem - zdaniem malarza - jest technika, jaką został namalowany.
„Jest to nieznany dotąd rodzaj malarstwa, które mogło wyjść tylko spod
niebiańskiego pędzla – pisze Cabrera – ponieważ obraz łączy w sobie nie tylko
wszystko, co najlepsze w malarstwie, lecz również cztery różne techniki malarskie:
malarstwo akwarelowe, olejne i dwie odmiany temperowego”. Głowa i ręce
namalowane są farbą olejną, suknia, anioł i chmury - farbą temperową, płaszcz –
akwarelą, zaś pole z błyskawicami - odmianą farby temperowej. „Techniki różnią
się między sobą tak bardzo – pisze dalej Cabrera, – że każda wymaga innego
gruntowania. Jak jednak już powiedziałem, na obrazie w ogóle brak śladów
takowego”.
Ponadto obraz łamie regułę malarstwa odnośnie jednego źródła światła. Tę
nieokreśloność źródła światła uważa malarz za przejaw najwyższego kunsztu
artystycznego.
Przeprowadzone w naszym wieku symulacje komputerowe wykazały, że
układ gwiazd na płaszczu Matki Boskiej odpowiada ich konstelacji z 12 grudnia
1531 r. nad Meksykiem. Nie jest to jednak układ widziany z naszej ziemskiej
perspektywy, a z kosmosu. Na płaszczu można wyróżnić Krzyż Południa, Smoka,
Skorpiona, gwiazdę, która prowadziła Mędrców do Betlejem i Centaurusa – symbol
ofiar, które miały zostać usunięte przez Objawienie.
Znaki dane Aztekom
Czasy konkwisty Corteza były dla Azteków najgorszymi w historii. Biali
konkwistadorzy nawracali Indian mordem i przemocą. Niszczyli ich świątynie,
kazali wyrzekać się wielobóstwa na rzecz jednego Boga. Konkwistadorzy nie
rozumieli, że dla Indianina czczenie przybitego do krzyża, zakrwawionego
człowieka, – czyli ofiary zamiast kapłana – jest absurdem nie do pojęcia. Ponadto
na szczytach piramid, gdzie Aztekowie składali ofiary z ludzi, Cortez kazał stawiać
figury Matki Bożej. Indianie, więc szybko znienawidzili białego człowieka i jego
religię.
Nawracanie bardziej przypominające islam niż chrześcijaństwo nie mogło się
powieść. Krzyż kojarzony był przez Indian z wrogiem i mordem. Prawdziwe
nawrócenie przeżyli Indianie, patrząc na obraz Dziewicy utrwalony na tilmie Juana
Diego. Dopiero krzyż widniejący na broszy Matki Boskiej jednoznacznie wskazywał
Indianom Boga Hiszpanów.
Matka Boska z Guadelupe wykorzystała indiańskie wyczulenie na znaki, (z
których składał się aztecki alfabet) i przemówiła do nich właśnie w takiej formie –
posługując się znanymi im symbolami. W ten sposób Aztekowie mogli szybko
uwierzyć, nawrócić się i przyjąć chrzest. Jakie to były symbole?
Po pierwsze Niewiasta zasłaniająca sobą słońce wskazała, że skończył się
czas składania azteckiemu bogu Słońca ofiar z ludzi. Gwieździsty płaszcz w
kolorze turkusu pozwolił Aztekom zaś rozpoznać królową i stwierdzić, że jej
okryciem jest cały kosmos. Z kolei kwiaty, jakie widnieją na jej szacie, przekazały
Indianom informację, że Maria przyobleczona jest w świat stworzony. Dzięki
dłoniom złożonym do modlitwy i pochylonej pokornie głowy dowiedzieli się, że nie
jest żadną boginią. Sposób zawiązania pasa na biodrach wskazał na fakt, że jest
brzemienna, a skierowane na brzuch spojrzenie stało się świadectwem, że dziecko
noszone w łonie jest tym, do którego się modli.
Najnowsze odkrycia dotyczące obrazu poczynione przez Don Mario Rojas
Sancheza potwierdziły, że centralnym i najważniejszym punktem obrazu jest
czterolistny kwiat jaśminu na szacie Matki Boskiej. Przypomnijmy, że w kulturze
Azteków jaśmin symbolizuje Słońce, a oczy boga Słońca wpisane są w sam środek
słynnego azteckiego kalendarza. Sanchez odkrył kolejny cud związany z obrazem,
– jeśli przyjrzymy się powiększonej fotografii kwiatu jaśminu z szaty Marii przez
lupę, zobaczymy twarz dziecka, otwierającego właśnie oczy. W centrum obrazu
widzimy… Jezusa Chrystusa. Obraz stał się dla Azteków nowym kalendarzem.
Morenita została uznana przez papieża Piusa XI za Patronkę Ameryki Łacińskiej i
Filipin. W 1945 r. Pius XII ogłosił Ją Opiekunką i Cesarzową Obu Ameryk. Jan
Paweł II polecił się jej opiece podczas swojej pierwszej papieskiej pielgrzymki w
1979 r.
Do Sanktuarium Matki Boskiej z Guadelupe przybywa, co roku parę milionów
pielgrzymów. Jest to najliczniej odwiedzane miejsce na świecie, które nadal
wyprzedza Rzym, Mekkę i Jerozolimę.
Magdalena Żuraw
Download