Jerzy Semków Uniwersytet Wrocławski Badacze teraźniejszości edukacyjnej wobec badaczy przeszłości edukacyjnej; źródła napięć oraz obszary współpracy W swoim myśleniu o relacjach pomiędzy badaczami teraźniejszości edukacyjnej a ich kolegami zajmującymi się przeszłością oświatową odwołuję się nie tylko do blisko 40letniego doświadczenia jako pracownika naukowo – dydaktycznego w Uniwersytecie Wrocławskim, ale również do wypowiedzi oraz doświadczeń moich kolegów i koleżanek z innych ośrodków uczelnianych w kraju. Pomaga mi w tym również i to, że początkowo „specjalizowałem” się w historii wychowania (magisterium i doktorat), aby potem podjąć problematykę andragogiczną, której między innymi dotyczyła moja książka będąca podstawą habilitacji. Miałem więc okazję do funkcjonowania w charakterze historyka oświaty i wychowania, aby potem zająć się problematyką edukacji i działalności kulturalnej człowieka dorosłego we współczesności. Przeżyłem też „okres przejściowy”, w którym moja tożsamość badawczo – dydaktyczna narażona była na ostry stres sytuacyjny, będący pochodną zachowań osób z bliższego i dalszego środowiska pedagogicznego. Jakie były i jeszcze nierzadko bywają przyczyny owych napięć pomiędzy badaczami przeszłości edukacyjnej a ich kolegami badającymi teraźniejszość? Odpowiedź nie jest prosta, ani tym samym jednoznaczna; na pewno zaś zabarwiona subiektywnym odczuciem tego problemu. Analizując tę kwestię należałoby zacząć od zdawałoby się oczywistej konstatacji, że zarówno badacze związani z pedagogiką i zajmujący się badaniami w obrębie subdyscyplin pedagogicznych, jak i ludzie zajmujący się historią oświaty i myśli pedagogicznej, z reguły wyrastają z „jednego pnia”, którego rdzeń stanowią te same studia pedagogiczne i ci sami (w poszczególnych ośrodkach) profesorowie przekazujący im wiedzę. Tak więc zarówno pedagog orientujący się na badania poczynań edukacyjnych człowieka dorosłego (andragogika), czy pedagog podejmujący refleksję naukową nad zjawiskami dewiacji grup młodzieżowych (resocjalizacja), czy wreszcie pedagog poddający oglądowi przeszłość edukacyjną mają za sobą na ogół ten sam system wiedzy, wykreowany nierzadko przez wysokiej klasy specjalistów, którym trudno by odmówić w wielu wypadkach mistrzostwa rozumianego nie tylko w kategoriach wąsko specjalistycznych. Wynikało to ze specyfiki studiów pedagogicznych, które do 1970 roku pomyślane były w ten sposób, że „historia 2 wychowania” jako przedmiot zajmowała obok innych poczesne miejsce, będąc wykładana w dużej ilości godzin przez dwa lata. Niezależnie od tego wielu wówczas studiujących wybierało jako tzw. przedmiot poboczny studia historyczne, co w praktyce oznaczało trzy i pół letni kurs historii z wszystkimi istniejącymi wówczas przedmiotami występującymi na tego rodzaju specjalistycznych studiach i prowadzonymi przez historyków. Słowem, wiedza historyczna była ściśle wkomponowana w cały obszar studiowania i stanowiła immanentną część wiedzy i umiejętności pedagogicznych studiującego wówczas pedagoga. Trudno się więc dziwić, że w czasach, w których przyszło mi studiować nikt chyba z badaczy edukacji nie miał wątpliwości, że wiedza historyczna na trwałe wpisuje się w kanon wiadomości, którymi winien dysponować wykształcony pedagog. Być może, że na te postawy rzutował również fakt prowadzenia przez każdego z pracowników – niezależnie od tego czy specjalizował się w historii oświaty czy na przykład w dydaktyce przedmiotu o nazwie „elementy nauk pedagogicznych” na innych uniwersyteckich kierunkach studiów, w ramach którego serwowano treści z zakresu pedagogiki ogólnej, historii wychowania, dydaktyki i teorii wychowania moralnego i estetycznego. Po wypadkach marcowych 1968 roku, które został uznane przez ówczesne władze PRL za „bunt rewizjonizmu” nastąpiły restrykcje, które dotknęły pośród innych dyscyplin także pedagogikę, a których skala skłoniła Teresę Hejnicką – Bezwińską do nazwania tych czasów „II przełomem” (T.Hejnicka – Bezwińska 1989, s.155 i dalsze). W ich wyniku studia pedagogiczne straciły swój dotychczasowy ogólnohumanistyczny charakter na rzecz studiów (od 1974/1975) zawodowych, w których wyróżniono takie kierunki jak nauczanie początkowe, pedagogikę szkolną, pedagogikę kulturalno – oświatową, pedagogikę pracy, pedagogikę obronną i inne. To upraktycznienie pedagogiki sprzyjało coraz śmielej rozwijającemu się izolacjonizmowi poszczególnych subdyscyplin pedagogicznych i wytwarzaniu niepotrzebnych podziałów. Symptomatyczne jednak jest to, że historia oświaty i wychowania nie znalazła swego oddzielnego kierunku studiów, stając się przez to niejako przedmiotem „drugiej kategorii”, będącym na usługach wyodrębnionych subdyscyplin. Tak więc lata 70-te i początek 80-ych XX wieku charakteryzują się niekorzystnym dla rozwoju pedagogiki jako dyscypliny naukowej rozbiciem jej struktury organizacyjnej i dydaktycznej oraz redukcją jej funkcji do czysto praktycznej „pozostającej na usługach istniejącego systemu oświatowego” (T. Hejnicka – Bezwińska, 1989, s,158). W tej sytuacji trudno dziwić się, że „historia oświaty i wychowania” coraz bardziej ustępowała pola innym subdyscyplinom pedagogicznym, zwłaszcza że nacisk ideologiczny na sposób jej uprawiania, jak też obszary penetracji badawczej zniechęcały niekiedy do utożsamiania się z tą dziedziną. 2 3 Sytuacja uległa widocznej zmianie, kiedy to od połowy lat 80-ych, wskutek nacisku środowisk akademickich, zaczęliśmy na uniwersytetach powracać do studiów 5 – letnich jednolitych. Nie wszędzie jednak były one dobre dla histoii oświaty i wychowania. We Wrocławiu np. pojawił się przedmiot konkurencyjny – „doktryny pedagogiczne”. Początkowo reprezentanci historii oświaty i wychowania widzieli w nim przede wszystkim zagrożenie dla strefy swych wpływów w dydaktyce uniwersyteckiej. Wyraźnemu zmniejszeniu też uległa liczba godzin dydaktycznych przeznaczonych na ten przedmiot. Z czasem animozje ucichły, choć do końca pozostały podejrzenia o zawłaszczanie swoich stref wpływów. Należałoby teraz zadać pytanie: dlaczego badacze teraźniejszości edukacyjnej nie mogą obyć się bez swoich kolegów historyków? Aby na nie odpowiedzieć należy zastanowić się nad kwestią teraźniejszości edukacyjnej, czym ona jest? Jaka jest jej geneza? Czy jej specyficzność wyklucza możliwość korzystania z doświadczeń przeszłości? Ładunek poznawczy tak sformułowanych pytań daleko przekracza ramy objętościowe planowanego tekstu. Toteż spróbuję zwrócić uwagę tylko na niektóre aspekty tego zagadnienia. Pytanie o specyfikę teraźniejszości edukacyjnej natychmiast stawia przed nami kwestię ram czasowych tego terminu. Sięgając do źródeł znajdujemy, że słowo „teraz” to tyle co „w tej chwili”, „obecnie”, „współcześnie” (Słownik poprawnej polszczyzny 1977, s.770). Ale i to wyjaśnienie grzeszy daleko idącą umownością i płynącą stąd nieostrością; co oznacza bowiem „obecnie”, a zwłaszcza „współcześnie”? Czy termin ten należałoby odnieść do ostatniego roku, ostatnich kilku lat, a może rozciągnąć go na dłuższy okres czasu, charakteryzujący się swoją specyfiką? Nie wdając się w bardziej zawiłe dywagacje można założyć, że granicą początkową teraźniejszości jest jakiś szczególny moment dziejowy (sekwencja zdarzeń np. o charakterze politycznym, społecznym, ekonomicznym, czy wreszcie cywilizacyjnym), w wyniku którego nastąpiła generalna zmiana sytuacji osób i całych grup społecznych na obszarze kraju, czy regionu. Takim momentem w warunkach polskich była zmiana systemowa, której początek można datować na 1989 rok. Rezultatem wprowadzonych wówczas reform politycznych oraz ekonomicznych były stosunkowo szybkie przeobrażenia, które spotkały się z szokową reakcją dużej części społeczeństwa. Tak więc w tej dacie widziałbym początek okresu „teraźniejszości”. 1 Tak widziana teraźniejszość edukacyjna oznacza zupełnie nową jakość oświatową, mierzoną nie tylko liczbą szkół wyższych i kształcących się w nich ludzi, ale przede wszystkim ogromną różnorodnością podmiotów edukacyjnych (osób oraz instytucji), które 1 P.Sztompka ujmuje ów przełom ustrojowy w kategorii kulturowej zmiany traumatogennej, która choć „dobrze ilustruje ambiwalencję zmiany niewątpliwie korzystnej” to jednak „równocześnie generuje silną traumę kulturową na wszystkich poziomach”. (P.Sztompka, Socjologia. Analiza społeczeństwa. Kraków 2002, s.460) 3 4 wzięły na siebie obowiązek organizowania i prowadzenia działalności oświatowej na różnych szczeblach. Czy tak właśnie postrzegana teraźniejszość edukacyjna może odciąć się od przeszłości, wziąć w nawias jej dorobek powołując się na odmienny charakter rzeczywistości po 1989 roku, na jej niepodważalną inność? Wydaje się, że właśnie teraz, gdy z takim trudem tworzymy nowy system oświatowy, gdy poddajemy krytycznemu oglądowi kolejne projekty unowocześnienia tego systemu, konieczne jest obejrzenie się wstecz, dobre rozpoznanie tego, co już było i to zarówno w czasie bezpośrednio poprzedzającym naszą teraźniejszość edukacyjną, jak i w okresach wcześniejszych. Pełna wiedza o rzeczywistości edukacyjnej PRL zdaje się warunkiem sine qua non optymalnych rozwiązań problemów natury organizacyjnej i treściowej, które towarzyszą spontanicznie rozwijającej się tkance oświatowej III Rzeczypospolitej. Jest to tym bardziej konieczne, że wielu kreatorów współczesnych projektów edukacyjnych wyrosło i wykształciło się w realiach PRLowskiej rzeczywistości. To swoiste uwikłanie w przeszłość państwa totalitarnego – nawet przy uwzględnieniu całej swoistości „realnego socjalizmu” w Polsce – często rzutuje na ostateczny kształt projektu edukacyjnego nie tylko w warstwie organizacyjnej, ale przede wszystkim merytorycznej. W tym kontekście apel o dobrą znajomość wcześniejszej przeszłości edukacyjnej wydaje się swoistym truizmem. Wiedza o realizowanych w przeszłości systemach kształcenia człowieka, w tym szczególnie wiedza o teoretycznym zapleczu tych systemów i stojących za nimi ideologiach nie tylko w czasach nowożytnych, daje nam do ręki ważne narzędzia służące rozpoznaniu istoty fenomenu, którym w dziejach ludzkości stała się edukacja. Bez tej wiedzy trudno byłoby nam dzisiaj poruszać się w wysoce komplikującym się świecie pomysłów i realizowanych koncepcji kształcenia dzieci, młodzieży, czy ludzi dorosłych. Tak więc wiedza o oświatowej przeszłości, jej dokonaniach ale i porażkach musi stać się rodzajem wyposażenia intelektualnego każdego badacza teraźniejszości edukacyjnej. Pozostaje nam odpowiedź na pytanie – dlaczego badanie przeszłości oświatowej nie może abstrahować od tego, co dzieje się w edukacji „tu i teraz”? By odpowiedzieć na to pytanie sensownym wydaje się wcześniejsze zastanowienie się nad celem badań historyczno – edukacyjnych; co historyk wychowania chce swoją aktywnością badawczą osiągnąć. Cel ten w moim głębokim przekonaniu – powinien w sposób jednoznaczny dotyczyć potrzeb współczesnych animatorów edukacji, ludzi związanych z oświatą nie tylko zawodem, ale także kreatorów polityki oświatowej i tych wszystkich, którym poziom wykształcenia kolejnych pokoleń nie jest obojętny. Sądzę, że świadomość tak rozumianego celu winna przyświecać nie tylko – jak postuluje Czesław Majorek – historykom najnowszych dziejów, lecz również tym wszystkim autorom prac historycznych, którzy sięgają do wieków 4 5 wcześniejszych ze starożytnością grecko – rzymską włącznie. „Celu tego nie można ignorować, jeżeli historyk wychowania chce być potrzebny i doceniony”. (Cz.Majorek, 2002, s.?) Powiedziałbym nawet więcej: tak sformułowany cel badań nad dziejami edukacji nadaje ich funkcji czysto poznawczej (z perspektywy aksjologicznej) głębszy sens demonstrując jednoznacznie wartość, jaką należy przypisać tego typu aktywności badawczej. W tym kontekście użyteczność staje się jednym z kilku wymiarów owego .sensu. Innym wymiarem, niemniej ważnym są procesy świadomościowe zachodzące w osobie poddającej, często szczegółowemu oglądowi fragment rzeczywistości edukacyjnej, ograniczonej ramami terytorialnymi i czasowymi; świadomość badacza budowana jest wówczas na konieczności rozumienia nie tylko istoty zjawisk i procesów wyznaczonych przez uniwersum pedagogiczne, ale i procesów pokrewnych – okołopedagogicznych. I tu wydaje się rzeczą niezbędną znajomość współczesnych badań z dziedziny psychologii, socjologii czy na przykład kulturoznawstwa. Wyjaśnienie bowiem kontekstu społeczno – kulturowego, a często i ekonomicznego badanych zjawisk pedagogicznych w przeszłości staje się warunkiem sine qua non pełnego ich poznania, a równocześnie przeniesienia uzyskanych na tej drodze wyników na teraźniejszość edukacyjną w stosownym zakresie adekwatnym do skali potrzeb. Utwierdza nas w takim myśleniu ważna konstatacja Jeana Chesneaux, który pisze: „Myśl historyczna jest regresywna, zwykle wychodzi od teraźniejszości i biegnie w kierunku przeciwnym do biegu czasu i to właśnie stanowi podstawowy warunek jej istnienia” (C.Pereyra 1986, s.28). Tak więc badacz procesów historycznych, niejako zawieszony pomiędzy teraźniejszością a przeszłością musi w swoim poszukiwaniach uwzględniać przede wszystkim te problemy, które są szczególnie ważne dla współczesnej myśli i praktyki edukacyjnej. Trzeba jednak pamiętać, że ważność tych problemów z reguły ma charakter subiektywny, uwarunkowany np. kondycją intelektualną samego badacza. Toteż można zastanawiać się, czy chodzi tu o wybór przez historyka problemów badawczych pod kątem ich znaczenia „dla rozpoznania najbardziej doniosłych zjawisk edukacyjnych doby obecnej” (Cz.Majorek, op.cit., s.55), czy raczej o taką interpretację uzyskanej w drodze badań wiedzy historycznej, która pozwoliłaby maksymalnie wykorzystać ją dla usprawnienia edukacyjnej rzeczywistości. W tej sytuacji mniej istotny wydaje się sam wybór problemu badań (przy zawierzeniu wiedzy oraz intuicji badacza), ważniejszym zaś może się okazać umiejętność odnajdywania w analizowanej przeszłości tego, co może przydać się w tworzeniu czy też modyfikowaniu edukacyjnej teraźniejszości. Niemniej istotnym wymiarem owego pogłębionego sensu czysto poznawczej funkcji badań historyczno – edukacyjnych wydaje się być problem metodologii. Na tym 5 6 obszarze należałoby szukać źródła napięć pomiędzy badaczami teraźniejszości edukacyjnej a badaczami przeszłości. Do niedawna był to obszar niedomówień i sporów o metodologiczną poprawność, przy czym zwykle badacze teraźniejszości edukacyjnej zarzucali historykom wychowania niską świadomość metodologiczną, co manifestowało się w niedbałości o ten aspekt w poważnych niekiedy opracowaniach. Odnotowywane coraz wyraźniej zbliżenie świadomości metodologicznej badaczy przeszłości edukacyjnej z badaczami teraźniejszości edukacyjnej zdaje się dobrze rokować na przyszłość. Dokonuje się ono dzięki rozszerzeniu formuły badań pedagogicznych, które obok metodologii pozytywistycznej opartej na paradygmacie przyrodniczym, coraz częściej uciekają się do metod badawczych bazujących na paradygmacie heurystycznym i fenomenologicznym (K.Ablewicz, 1998, s.25-41) Tak więc postępująca we współczesnych badaniach pedagogicznych tendencja do użycia tzw. metod jakościowych stwarza trudną do przecenienia szansę zasypywania rowów niezgody i separacji pomiędzy przedstawicielami przeszłości edukacyjnej a badaczami teraźniejszości. Hermeneutyka bowiem wyrosła na gruncie dociekań filozoficznych M.Heideggera i H.G.Gadamera pojmowana „jako najbardziej fundamentalny sposób istnienia – bycia człowieka w świecie”, którego istotą jest rozumienie, otwiera przed badaniami historyczno – pedagogicznymi nowe perspektywy (J.Gnitecki, 1996, s.12). Z założeń hermeneutyki wynika, iż sytuacje wychowawcze, które konstytuują określone problemy badawcze „zanurzone są w konkretnym czasie historyczno – kulturowym, wpisane w konkretne życiorysy”. (K.Ablewicz, op.cit. s.31). Odczytać je i zrozumieć można tylko w kontekście owych uwarunkowań historyczno – kulturowych, jak też biografii osób, które w nich uczestniczą, bądź uczestniczyły. Wydaje się, iż podejście to w sposób dość jednoznaczny akcentuje konieczność patrzenia na teraźniejszość edukacyjną przez pryzmat jej historycznych korzeni, jako warunek rozumienia zjawisk i procesów, które wyznaczają kształt współczesnej rzeczywistości wychowawczej. Patrząc zatem z pozycji historyka oświaty dostrzec można w tym podejściu szansę na rezygnację z klasycznej faktografii, erudycyjnej demonstracji zdarzeń i dat w kierunku pogłębionej interpretacji zebranych faktów z wyraźnym nastawieniem na wydobywanie z materiału historycznego swoistego przesłania dla edukacji „tu i teraz”. Reasumując dotychczasowe rozważania nasuwają się następujące wnioski: 1. trudno wyobrazić sobie wiarygodne badania różnorodnych zjawisk i procesów pedagogicznych zachodzących w obecnych czasach, bez rzetelnej podbudowy historycznej, którą daje możliwie pełna wiedz o genezie nie tylko samych tych zjawisk ale również o różnego rodzaju wcześniej proponowanych koncepcjach rozwiązywania problemów powstających na ich obszarze; 6 7 2. podobnie niemożliwa jest sensowna analiza naukowa bliższej a także i dalszej przeszłości edukacyjnej, bez bardzo dobrej znajomości zjawisk i procesów wychowawczych zachodzących w teraźniejszości; aktualna i rzetelna wiedza o funkcjonujących współcześnie zarówno w obszarze praktyk jak i teorii nurtach jest warunkiem koniecznym dobrego rozpoznania przeszłości edukacyjnej w jej wieloaspektowym i zróżnicowanym wymiarze; 3. Potrzeba zbliżenia historyków wychowania z pedagogami ma wymiar bardziej teoretyczno – metodologiczny niż rzeczywisty, gdyż w sensie fizycznym zarówno jedni jak i drudzy pracują w tych samych jednostkach organizacyjnych (instytutach, wydziałach), jak też uczestniczą w realizacji tych samych celów i zadań edukacyjnych na kierunkach pedagogicznych; sytuacja ta (przy dobrej woli stron) już dzisiaj zaczyna skutkować zrozumieniem potrzeby współpracy nie tylko na gruncie dydaktycznym, ale i naukowym. Wbrew pozorom jedność miejsca i czasu, w którym obie te kategorie badaczy realizują swoje cele zawodowe nie jest tu bez znaczenia; 4. Na koniec wreszcie od samych historyków zależy, czy dalej będą się czuli klasycznymi badaczami dziejów w ich wymiarze deskryptywnym, czy też pedagogami badającymi dzieje oświaty i wychowania z intencją odnajdywania w nich mechanizmów praktycznych i teoretycznych uzasadnień, które mogłyby być pomocne pedagogom badającym teraźniejszość edukacyjną. 7 8 Bibliografia Ablewicz K., Hermeneutyka i fenomenologia w badaniach pedagogicznych [w:] Orientacje w metodologii badań pedagogicznych (red.S.Palka) Kraków1998 Gnitecki J., Elementy metodologii w pedagogice hermeneutycznej. Zielona Góra 1996 Hejnicka – Bezwińska T., Tożsamość pedagogiki. Od ortodoksji ku heterogeniczności. Warszawa 1997 Hejnicka – Bezwińska T., W poszukiwaniu tożsamości pedagogiki. Świadomość teoretyczno-metodologiczna pedagogiki polskiej. Bydgoszcz 1989 Majorek Cz., Najnowsza historia edukacji wobec potrzeb pedagogiki. [w:] Edukacyjne drogi i bezdroża (red.R.Kwiecińska i S.Kowal). Kraków 2002 Popper K.R., Nędza historycyzmu. Warszawa 1984 Po co nam historia?(praca zbiorowa) , przełożyła M.Mróz. Warszawa 1985 Semków J., Pedagogika uniwersytecka: 25 lat działalności Instytutu Pedagogiki Uniwersytetu Wrocławskiego.[w:] Absolwenci pedagogiki Uniwersytetu Wrocławskiego w teorii nauk społecznych i praktyce edukacyjnej (red.J.Semków) „Prace Pedagogiczne” CXXX. Wrocław 1999 Słownik poprawnej polszczyzny PWN (red.W.Doroszewski) Warszawa 1977 Sztompka P., Socjologia. Analiza społeczeństwa. Kraków 2002 Wprowadzenie do pedagogiki. Wyboru tekstów dokonali T.Jaworska, R.Leppert. Kraków 1998 8 9 9