Antropolog z karabinem na ramieniu 2009-04-24 (14:57) Antropolodzy na polu walki – czy antropologia będzie nową tajną bronią amerykańskiej armii? W maju 2008 r. poległ w Afganistanie Michael V. Bhatia, doktorant z Oxfordu. Zginął razem z dwoma amerykańskimi żołnierzami od bomby pułapki w trakcie patrolu w odległym regionie Afganistanu. Żołnierze giną w Afganistanie i Iraku codziennie, choć wiadomości o stratach w ludziach dawno zniknęły z pierwszych stron gazet. Śmierć Michaela Bhatii, którego zadaniem było rozwikłanie i objaśnianie żołnierzom i ich dowódcom skomplikowanej sieci zależności w społeczeństwie plemiennym Afganistanu, postawiła w ostrym świetle toczącą się w społeczności antropologów dyskusję na temat roli, jaką mogą odegrać w warunkach wojny. Tytuły artykułów mówią same za siebie. Armia Stanów Zjednoczonych werbuje antropologów (BBC), Antropolodzy w strefie wojny: naukowcy prowadzą debatę na temat swej roli („Chronicle of Higher Education”), Prawdziwa wojna kulturowa („New York Times”), Pistolet w jednej dłoni, długopis w drugiej („Newsweek”), Antropologia i wojna („Anthropolgy Today”), Minione wojny, obecne niebezpieczeństwa, przyszłe antropologie („Anthropology Today”), Poznaj swego wroga („New Yorker”). Wszystkie dotyczą nowej strategii wprowadzonej w 2006 r. przez amerykańskich generałów. Amerykańska armia kupuje wiedzę Michael Bhatia należał do niewielkiej (na razie?) grupy antropologów, którzy czynnie współpracowali z armią. Wcieleni w oddziały patrolujące Irak lub Afganistan, noszą mundury i broń i zewnętrznie niczym nie różnią się od zwyczajnych żołnierzy. Bhatia uczestniczył w programie nazwanym Human Terrain System (HTS). Kilka tygodni po nim, w czerwcu, zginęła w Bagdadzie Nicole Suveges, pracująca nad doktoratem z politologii, zaangażowana w ten sam program. Program HTS polega na tworzeniu zespołów doradczo-badawczych, w skład których wchodzą antropolodzy odpowiednio znający miejscowe realia. Służą wojskowym za konsultantów, tłumaczy, mediatorów, słowem: stosują swoją wiedzę w warunkach wojny oraz wiedzę tę poszerzają i zdobywają. Zanim więcej o tym programie, przypomnijmy, że antropolog na wojnie nie jest aktorem nowym. Szpiedzy, żołnierze, wywiadowcy W 1919 r. Franz Boas w artykule Scientists as spies wypowiedział się jednoznacznie przeciwko używaniu antropologii jako przykrywki w działalności politycznej. Potępił czterech antropologów, którzy pod pozorem prowadzenia badań terenowych prowadzili działalność wywiadowczą na terenie Ameryki Łacińskiej. Boas pisał, że badacz używający nauki do celów politycznych traci prawo do zaliczania się w poczet społeczności naukowców. Dodawał, że taka zdrada nauki naraża wiarygodność badań terenowych i podważa integralność antropologów na całym świecie. American Anthropological Association (AAA) potępiło Boasa za ten list. Organizacja zrzeszająca antropologów nie dostrzegała wówczas niczego niestosownego w używaniu antropologii w politycznej służbie własnemu krajowi. W pierwszej wojnie światowej antropolodzy uczestniczyli w różnym wymiarze, dopiero w czasie II wojny światowej działalność antropologów na użytek wojny stała się znacząca. Zaangażowali się w walkę z rasizmem i totalitaryzmem, ucieleśnionym przez nazizm, z dużym zaangażowaniem i przekonaniem. Choć wielu z nich było wychowankami Boasa i rozumiało niebezpieczeństwo kryjące się w mieszaniu antropologii i wywiadu, to przerażająca groźba zwycięstwa nazizmu zagłuszyła skutecznie etyczne dylematy. Antropologowie służyli jako doradcy, analitycy, szpiedzy, żołnierze, wywiadowcy. W 1942 r. doroczna konferencja AAA została odwołana, a Fred Egan (sekretarz AAA) tak pisał w swym raporcie w 1943 r.: „Ponad połowa antropologów w tym kraju jest bezpośrednio zaangażowana w wysiłek wojenny, a większość pozostałych prowadzi działalność na rzecz wojny w ograniczonym zakresie. Wyczerpująca wiedza o ludach i kulturach świata, którą antropologowie zgromadzili podczas badan terenowych, stanowi ogromną wartość dla armii i marynarki wojennej i dla różnych departamentów działających na rzecz wojny”. Jak pokonać cesarza Większość antropologów pracowała dla takich instytucji jak: Office of Strategic Services (OSS), Office of Naval Intelligence, Ethnogeographic Board, Office of War Information (OWI). Gregory Bateson, na przykład, prowadził działalność wywiadowczą w Birmie, doradzał też OSS, w jaki sposób wywołać i utrzymać polityczną niestabilność w krajach Azji, które cieszyły się szczególnym zainteresowaniem rządu. Dla OWI pracował zespół antropologów pod kierownictwem George’a Tylora, znawcy kultury Chin, który został szefem oddziału do spraw Dalekiego Wschodu. Głównym zadaniem zespołu było dostarczenie wiedzy na temat specyfiki japońskiego społeczeństwa i opracowanie na jej podstawie zwycięskiej kampanii militarnej. Zespół zajmował się pozycją cesarza w społeczeństwie japońskim i to właśnie Tylor przekonał prezydenta Roosevelta, że postać cesarza należy wyłączyć z negocjacji na temat bezwarunkowej kapitulacji. Owocem tych badań była jedna z najpopularniejszych książek w historii antropologii, Chryzantema i miecz, autorstwa Ruth Benedict. Antropologia nie może „służyć ojczyźnie” W latach 60. Departament Obrony powołał na krótko do życia projekt Camelot, którego celem było badanie warunków prowadzących do powstań i zamieszek społecznych w krajach Trzeciego Świata, a jednocześnie analizowanie kroków, które mogą podejmować rządy owych krajów w celu zamieszek zdławienia. W zamyśle przy zbieraniu i analizowaniu materiałów pracować mieli antropologowie i socjologowie. Kiedy zamierzenia tego tajnego projektu wyszły na jaw, został on zarzucony. W 1971 r., w reakcji na Camelot American Anthropological Association ogłosiła Zasady odpowiedzialności zawodowej, zaczątek kodeksu etycznego antropologa. Tekst stanowił wyraźnie: „Prowadzący badania antropolog jest przede wszystkim odpowiedzialny wobec tych, wśród których badania prowadzi. Kiedy pojawia się konflikt interesów, podmioty badania muszą stanąć na pierwszym miejscu. Antropolog musi zrobić wszystko co w jego mocy, by chronić fizyczne, społeczne i psychiczne dobro, szanować godność i prywatność podmiotów badania”. Dalej w tekście jest mowa, że antropolog nie może publikować rezultatów swoich badań w tajemnicy, jego raporty powinny być publicznie dostępne, a nie wybiórczo przeznaczone do użytku ewentualnych sponsorów. AAA powróciła tym samym do idei Boasa i wyraźnie stwierdziła, że w przypadku konfliktu interesów lojalność antropologa wobec badanych stoi przed lojalnością wobec własnego państwa, obowiązki naukowca przed obowiązkami obywatela i patrioty. Kodeks mocno podkreślał, że antropologia jest nauką publiczną, a wyniki jej dochodzeń dostępne szerokiemu gronu odbiorców, naukowców i organów władzy w jednakowy sposób. Owe zasady zostały złagodzone w latach 90. z powodu nacisków wielu antropologów zatrudnionych przez firmy komercyjne i reklamowe. Siła zasady jednakowej dostępności dla wszystkich została zmniejszona słowami, że w przypadku niemożności publicznego ogłoszenia raportów antropolog musi o tym fakcie wyraźnie zawiadomić podmioty badania. „Poznaj swojego wroga” Na początku tego wieku, 11 września 2001 r., świat został odmieniony zamachem na New York World Trade Center. Ogłoszona w jego rezultacie wojna z terroryzmem i obecny kryzys wyciąga na powierzchnię wiele pogrzebanych dylematów, przed jakimi stał Bateson i setki antropologów podczas minionych wojen. Głównym problemem jest groźba, którą „globalna wojna z terroryzmem” stanowi dla pokoju i niezależności ludów tubylczych, mniejszości etnicznych i grup separatystycznych na całym świecie. Antropolog staje ponownie wobec problemów etycznych, których pominąć nie sposób. Antropolożka Anna Simons mówi: „Zasadniczym pytaniem jest pytanie, co możemy zaoferować ludziom, którzy wyruszają za granicę, na Filipiny, do Gruzji, Jemenu, Afganistanu, Iraku czy gdziekolwiek; jak pomóc im zrozumieć, co ich może spotkać w terenie. Im lepiej będą przygotowani nasi chłopcy, tym mniej będzie ofiar po obu stronach… Jesteśmy w stanie wojny z terroryzmem… Jeżeli antropologowie chcą schować głowy w piasek i nie pomagać, to do kogo zwróci się po informacje armia, CIA i inne agencje? Zwrócą się do innych ludzi, a ci udzielą im takich informacji, na dźwięk których antropologowie będą sobie wyrywać włosy z głowy”. Dyskusja w społeczności antropologów rozgorzała na dobre, gdy armia amerykańska zdecydowała się na werbowanie antropologów do oddziałów wojskowych w Iraku i Afganistanie oraz wykorzystywanie ich wiedzy bezpośrednio w terenie, podczas działań militarnych. Pomysł, że wiedzę o kulturze można praktycznie wykorzystać w działaniach wojennych, wydaje się oczywisty. Poznanie wroga zalecał przed wiekami w Sztuce Wojny Sun Tzu i jak pisze dziś posiadająca dyplom harwardzki antropolożka Montgomery McFate, powinno być uważane za problem najwyższej wagi w sprawie bezpieczeństwa narodowego. Nadszedł czas, kiedy antropologia może stać się tym, czym była fizyka podczas II wojny światowej i później, w czasie zimnej wojny – nauką dostarczającą broni o sile rażenia nie do odparcia. Nieprzyjaciel rozproszony Jednym z głównych twórców doktryny walki z rebelią jest Australijczyk David Kilcullen, antropolog polityczny, który dzięki badaniom nad islamskimi rebeliantami w Indonezji i wyspie Timor zaczął pracować w Departamencie Stanu USA. Kilcullen nie zgadza się z pojęciem globalnej walki z terroryzmem. Uważa, że pojawiające się konflikty należy traktować jako szereg lokalnych zmagań w specyficznych realiach danego regionu, gdzie ludzie zostają wepchnięci w działalność terrorystyczną nie przez ideologię, ale sieć społecznych zależności, w które są uwikłani z racji swej organizacji społecznej. Owa podkreślana lokalność nie tylko odbiera znaczenie nadane organizacjom terrorystycznym przez samo traktowanie ich jak organizacji o zasięgu światowym, ale daje ogromne pole do działania antropologii, która znając teren i specyficznie lokalne zależności społeczne, może, odpowiednio użyta, wiele konfliktów zażegnać, odwrócić, wygrać. Montgomery McFate twierdzi, że wiedza kulturowa i wojna są ze sobą nierozerwalnie związane. Pisze: „Nieprzyjaciel, któremu USA stawia obecnie czoła – i prawdopodobnie będzie stawiać przez najbliższe lata – jest nie-zachodni w swej orientacji, ponadnarodowy w swym zasięgu, tajny w swym podejściu, nie posiada struktury hierarchicznej, działa poza kontekstem państw narodowych […]. Nieprzyjaciel ani nie myśli, ani nie działa jak państwo narodowe. Jego forma walki, struktura organizacyjna i motywacja są zdeterminowane przez społeczeństwo i kulturę, z jakiej się wywodzi. Ataki na wojska koalicji w trójkącie sunnickim, na przykład, odbywają się według przewidywalnego wzorca wojny plemiennej: zemsta za przelaną krew krewnego (al tha’r), demonstracja męskiej odwagi w walce (al-muruwwah), utrzymywanie męskiego honoru (al-sharaf). Podobnie Al Kaida, i grupy z nią związane, powtarza proces politycznej konsolidacji przez jihad, jaki przeprowadził prorok Mohammed w VII w., włączając w to wykorzystanie jako bazy terytoriów, na których nie działają silni przywódcy polityczni, formowanie oddziałów wiernych przez masową rekrutację, i ewolucję w wybieraniu celu, od lokalnych i specyficznych (jak pogańskie karawany) do odległych i potężnych (jak Cesarstwo Bizantyjskie). Aby stawić czoła nieprzyjacielowi tak głęboko przywiązanemu do historii i teologii, siły zbrojne USA muszą przyjąć etnograficzne podejście do świata: to nie narody i państwa, ale kultury dostarczają struktur, na których opiera się życie polityczne”. Co oznacza biała flaga? McFate dostarcza przykładów na to, że znajomość lokalnej kultury jest konieczna dla powodzenia misji. Na poziomie strategicznym konieczne jest zrozumienie natury specyficznego społeczeństwa – plemiennej natury społeczeństwa Iraku, które w przypadku upadku władz centralnych szuka autorytetu u miejscowego szejka. Na poziomie operacyjnym konieczne jest zrozumienie, w jaki sposób informacja przepływa w tego typu społeczeństwie. McFate cytuje jednego z żołnierzy, który wrócił z misji: „Skupiliśmy się na środkach masowego przekazu. Ale to nie przyniosło efektów, bo Irakijczycy rozsiewają wiadomości za pomocą pogłosek. Zamiast włączać się do sieci mediów, powinniśmy odwiedzać ich kawiarnie”. „Brak zrozumienia kultury nieprzyjaciela stanowi zagrożenie dla wojska i ludności cywilnej na poziomie taktycznym […]. Żołnierze piechoty morskiej szybko przyznawali się do braku rozumienia kultury irackiej, szczególnie elementów należących do kultury fizycznej i lokalnych symboli, oraz wyliczali konsekwencje nieadekwatnego przygotowania. Najbardziej alarmujące było używanie przez Irakijczyków żywej gestykulacji, ich tendencja do poruszania się, kiedy znajdowali się w obszarze wizji peryferyjnej, i ich duża tolerancja fizycznej bliskości. Jeden z żołnierzy powiedział: »Musieliśmy przyzwyczaić się do faktu, że nie stanowi to zagrożenia. Ale cały czas trzymaliśmy palec na cynglu, ponieważ oni bez przerwy krzyczeli«. Brak znajomości miejscowych symboli także stwarzał problemy. W tradycji zachodniej biała flaga oznacza poddanie się. Wielu marines założyło, że czarna flaga oznacza przeciwieństwo białej – »wyraźny znak, który wołał: tu strzelać!«, jak posumował pewien oficer. W rezultacie wielu Szyitów, którzy umieszczają czarne flagi na swoich domach jako symbol religijny, zostało uznanych za wrogów i zastrzelonych. Jest to także problem na posterunkach drogowych. Amerykański znak »stop« (wyciągnięta ręka, otwarta dłoń) oznacza w Iraku »witaj«, podczas gdy gest oznaczający »ruszaj« (wyciągnięta ręka, dłoń do dołu) oznacza »stop«. Takie i im podobne nieporozumienia zaowocowały śmiertelnymi konsekwencjami”. Antropolog w każdej brygadzie W grudniu 2006 r. armia ogłosiła nowy podręcznik, instruktaż do prowadzenia działań w czasie wojny partyzanckiej, odpowiadający na zapotrzebowanie misji w Iraku i Afganistanie. Montgomery McFate i David Kilcullen byli autorami sekcji na temat świadomości kulturowej. McFate jest również doradcą do spraw organizacji programu HTS, głównego narzędzia wykorzystującego antropologię w konflikcie zbrojnym. „System ten został zaprojektowany w celu zniwelowania braków w świadomości kulturowej na poziomie taktycznym i operacyjnym przez dostarczenie dowódcom brygad pomocy w zrozumieniu i podtrzymywaniu relacji z »żywiołem ludzkim w terenie« – ze społecznymi, etnograficznymi, kulturowymi, ekonomicznymi i politycznymi elementami kultury ludów, wśród których działa wojsko […]. Podstawową cegiełką programu jest pięcioosobowy zespół Human Terrain Team (HTT), który zostanie wcielony do każdej brygady […]. HTT dostarczy każdemu dowódcy doświadczonych oficerów i cywilnych naukowców społecznych przygotowanych do badań i analizy kulturowej”. Ostry sprzeciw Antropolog w mundurze i z karabinem, w szeregach oddziału patrolującego regiony Iraku i Afganistanu budzi nie tylko wiele kontrowersji, ale też niepokój i zdecydowany protest środowiska. Network of Concerned Anthropologists jest jedną z wczesnych odpowiedzi na wprowadzenie w życie programu HTS. Na stronie internetowej NCA można podpisać zobowiązanie o nieuczestniczeniu w owym programie i niewykorzystywaniu antropologii do działalności pozanaukowej. Piszą: „Jedenastu antropologów, którzy zapoczątkowali zobowiązanie pozostaje w stanie głębokiego zaniepokojenia faktem, że »wojna z terrorem« grozi militaryzacją antropologii w sposób, który zagraża integralności dyscypliny i wraca do ponurych korzeni antropologii jako narzędzia kolonialnej okupacji, ucisku oraz gwałtu. Silna potrzeba sformułowania zobowiązania wynika z naszego głębokiego przekonania, że istnieją pewne rodzaje prac – np. praca tajna, praca przyczyniająca się do śmierci lub krzywdy innych ludzi, taka, która naraża zaufanie między uczestnikami projektu badawczego, i taka, która rzuca na antropologa cień podejrzenia – których antropolog nie powinien się podejmować. W nowy sposób powtarzamy stanowisko Franza Boasa sformułowane w 1919 r.”. W październiku 2007 r. AAA wydała oficjalne oświadczenie określające stanowisko organizacji wobec projektu HTS. AAA jednoznacznie potępiła udział antropologów w programie HTS, uznając, że zastosowanie ekspertyzy antropologicznej w tym projekcie jest nie do zaakceptowania. Po pierwsze, Kodeks Etyczny AAA mówi jasno, że obowiązkiem antropologa lub antropolożki jest przede wszystkim nie szkodzić podmiotom swojego badania. To może się okazać trudne w sytuacji, kiedy są zatrudniani przez armię i kiedy interesy armii i ludności lokalnej, a więc i zobowiązania antropologa wobec obu tych stron, stoją w konflikcie. Mówiąc wprost, antropologom nie wolno działać na szkodę osób badanych, a więc nie wolno im też udzielać informacji, które prawdopodobnie zostaną użyte, aby wybrać cele operacji militarnych. Po drugie, antropolodzy biorący udział w programie nie będą mogli zawsze i wszędzie odróżnić się od personelu wojskowego i określić jako antropolodzy, a więc nie będą mogli spełnić swojego etycznego obowiązku, polegającego na ujawnieniu, kim się jest i czemu służą badania. Możliwe też, że działania wojenne, jako sytuacja przymusu, uniemożliwią im uzyskanie od osób badanych „dobrowolnej świadomej zgody na badania”. Oświadczenie poprzedza raport, który w listopadzie 2007 r. wydała utworzona na potrzeby oceny sytuacji Komisja do Spraw współpracy i zaangażowania antropologii w działania resortów związanych z narodowym bezpieczeństwem i działalnością wywiadowczą. Pod tą długą nazwą kryją się różnorodne działania, w jakie mogą być zaangażowani antropologowie, gdy zdecydują się na współpracę z wojskiem, w resorcie obrony lub wywiadzie. Tekst pełnego raportu znajduje się na stronie internetowej AAA. Taka zmasowana odpowiedź środowiska antropologicznego nie wróży programowi niczego dobrego. Z relacji jednej z uczestniczek programu, Zenii Helbig, zwolnionej z powodu podejrzeń co do jej lojalności patriotycznej, wynika, że program jest w rozsypce. Brakuje w nim odpowiednich materiałów szkoleniowych, wykwalifikowanych wykładowców, organizatorzy są nieufni wobec uczestników znających języki lokalne i często podejrzewają ich o szpiegostwo na rzecz drugiej strony. Sam program szkoleniowy przygotowujący do wyjazdu do Iraku w ogóle nie podejmował dyskusji na tematy etyczne. Wspomniany raport AAA nie potępia jednoznacznie współpracy antropologów z siłami zbrojnymi i wywiadem. Orzeka, że owa współpraca sama w sobie nie jest pozbawiona sensu ani z gruntu prowadząca do zła. Jednak liczba i głębokość pułapek znajdujących się na drodze tej współpracy jest tak duża, że oceniając sytuację, należy rozważyć szczególnie wnikliwie etyczne implikacje zaangażowania. Z tego powodu jednym z zaleceń komisji jest kolejne przeformułowanie kodeksu etycznego antropologa uwzględniające nowe sytuacje i wyraźne podkreślenie znaczenie otwartości i przejrzystości w badaniach antropologicznych. Odpowiedź na pytanie o miejsce antropologii we współczesnym świecie zrobiła się dłuższa i zdecydowanie bardziej skomplikowana. Ewa Dżurak