KWARTALNIK PRAWA PRYWATNEGO Rok XXIII: 2014, z. 4 ISSN 1230-7173 JAN ANDRZEJEWSKI ODPOWIEDZIALNOŚĆ PRZEDKONTRAKTOWA (TZW. CULPA IN CONTRAHENDO) W KODEKSIE ZOBOWIĄZAŃ. TRADYCJA I INSPIRACJA I. WPROWADZENIE W polskiej literaturze prawniczej o odpowiedzialności przedkontraktowej napisano już wiele1, głównie pod wpływem impulsu, jakim było wprowa1 Por. przykładowo: P. G r a n e c k i, Culpa in contrahendo, „Przegląd Prawa Handlowego” (dalej: PPH) 2001, z. 3, s. 9–16; D. Z a w i s t o w s k i, Wina w kontraktowaniu (culpa in contrahendo) na tle zmian w kodeksie cywilnym, w: Zawieranie i wykonywanie umów: wybrane zagadnienia, red. E. Gniewek, Acta Universitatis Wratislaviensis, Seria Prawo CCLXXXXIX, Wrocław 2004, s. 281–293; P. S o b o l e w s k i, Culpa in contrahendo — odpowiedzialność deliktowa czy kontraktowa?, PPH 2005, z. 4, s. 22–29; A. O l e j n i c z a k, Z problematyki culpae in contrahendo — uwagi o znaczeniu przepisu art. 72 § 2 k.c., w: W kręgu teoretycznych i praktycznych aspektów prawoznawstwa. Księga pamiątkowa prof. Bronisława Ziemianina, red. M. Zieliński, Szczecin 2005, s. 127–152; M. A. Z a c h ar i a s i e w i c z, Zasada dobrej wiary jako kryterium oceny zachowania stron w toku negocjacji w ujęciu prawno-porównawczym (culpa in contrahendo), w: Rozprawy prawnicze. Księga pamiątkowa Profesora Maksymiliana Pazdana, red. L. Ogiegło, W. Popiołek, M. Szpunar, Kraków 2005, s. 1501–1518; M. P i l i c h, Obowiązek negocjowania w dobrej wierze w polskim prawie cywilnym (uwagi na tle prawnoporównawczym, „Przegląd Sądowy” 2006, z. 7–8, s. 3–44; P. S k i b i ń s k i, Odpowiedzialność odszkodowawcza za niestaranne prowadzenie negocjacji, „Rejent” 2006, z. 10, s. 124–147; P. M a c h n i k o w s k i, Odpowiedzialność przedkontraktowa — jej podstawy, przesłanki i funkcje, w: Europeizacja prawa prywatnego, t. 1, red. M. Pazdan, W. Popiołek, E. Rott-Pietrzyk, M. Szpunar, Warszawa 2008, s. 699–720; P. S o b o l e w s k i, Odpowiedzialność przedkontraktowa, w: Europeizacja prawa prywatnego, t. 2, red. M. Pazdan, W. Popiołek, E. Rott-Pietrzyk, M. Szpunar, Warszawa 2008, s. 400–401; C. W e n d e h o r s t, Culpa in contrahendo z perspektywy prawnoporównawczej oraz w przyszłym europejskim prawie prywatnym, KPP, XXI: 2012, z. 4, s. 885–897; J. P o- 952 Jan Andrzejewski dzenie w 2003 r. do części ogólnej kodeksu cywilnego dotyczącego wprost tej kwestii przepisu (art. 72 § 2 k.c.)2. W najnowszych opracowaniach zdecydowanie przeważa spojrzenie w przyszłość (z uwagi na powstające projekty dotyczące zarówno ujednolicania prawa, jak i trwające prace nad nowym kodeksem cywilnym) oraz teraźniejszość (skupione na analizie aktualnego stanu prawnego)3. Odnieść przy tym można wrażenie, jakoby zagadnienie „winy w kontraktowaniu” było w Polsce tematem nowym, z którym praktyka obrotu na dobre zetknęła się w zasadzie dopiero po obaleniu ustroju socjalistycznego. Tak nie jest. Dzisiejsze wzmożone zainteresowanie teoretyków zagadnieniem odpowiedzialności przedkontraktowej to tak naprawdę renesans bogatej dyskusji, mającej miejsce jeszcze na gruncie przepisów kodeksu zobowiązań. Obecnie poglądy rodzimej doktryny wyrażane przed ponad 70 laty przywoływane są jedynie zdawkowo, co nie oddaje pogłębionego i inspirującego charakteru dyskusji prowadzonej w tamtym okresie. Trudno jednoznacznie wskazać na przyczynę takiego stanu rzeczy, choć pewnym tropem może być myśl wyrażona niedawno przez Adama Redzika, iż „narodziny III Rzeczpospolitej i potrzeba szybkich przekształceń w dziedzinie prawa nie sprzyjały szczegółowym badaniom i przywróceniu, na zasłużone miejsce, dorobku polskiej cywilistyki międzywojennej […]”4. Niniejsze opracowanie ma na celu — przynajmniej częściowo — zdezaktualizować ten pogląd, przy czym nie chodzi tu jedynie o oddanie hołdu wybitnym jurystom z przeszłości, lecz o twórcze wykorzystanie ich doświadczenia. Wiele bowiem wskazuje na to, że szersze uwzględnienie argumentu historycznego w obecnym dyskursie nad kształtem i przyszłością rodzimego prawa, prócz bliższego zrozumienia korzeni naszej kultury prawnej, przynieść może także znaczną oszczędność czasu oraz energii. Będzie to miało miejsce zwłaszcza w sytuac z o b u t, Kontroversen rund um die culpa in contrahendo im polnischen Zivilrecht, w: Haftung aus Verschulden beim Vertragsabschluss in Zentral- und Osteuropa, red. R. Welser, Wien 2012, s. 113–128 (por. także recenzję tejże monografii autorstwa N. Rycki, KPP, XXIII: 2014, z. 3, s. 807–818). 2 Art. 72 § 2 k.c.: „Strona, która rozpoczęła lub prowadziła negocjacje z naruszeniem dobrych obyczajów, w szczególności bez zamiaru zawarcia umowy, jest obowiązana do naprawienia szkody, jaką druga strona poniosła przez to, że liczyła na zawarcie umowy”. Przepis ten dodano do kodeksu cywilnego w dniu 25 IX 2003 r. na mocy art. 1 pkt 17 ustawy z dnia 14 II 2003 r. o zmianie ustawy — Kodeks cywilny oraz niektórych innych ustaw (Dz. U. nr 408, poz. 49). 3 Dobrymi ilustracjami mogą tu być wydane w ostatnim czasie prace: P. M a c h n ik o w s k i, Prawne instrumenty ochrony zaufania przy zawieraniu umowy, Wrocław 2010 oraz wydana w ramach serii „Instytucje Prawa Prywatnego” monografia W. J. K o c o t a, Odpowiedzialność przedkontraktowa, Warszawa 2013. 4 A. R e d z i k, Prawo prywatne na Uniwersytecie Jana Kazimierza we Lwowie, Warszawa 2009, s. IX. Odpowiedzialność przedkontraktowa (tzw. culpa in contrahendo) w kodeksie zobowiązań… 953 cji, gdy okaże się, że drzwi, które skłonni bylibyśmy wywarzać, kiedyś zostały nam już otwarte. Kodeks zobowiązań został opublikowany bez jednoczesnego oficjalnego wydania motywów ustawodawczych, nadto brak jest protokołów obrad Komisji Kodyfikacyjnej5. Uzasadnienie projektu kodeksu zobowiązań z uwzględnieniem ostatecznego tekstu w opracowaniu Romana Longchamps de Berier6 nie było uzasadnieniem ustawodawczym ani nawet uzasadnieniem Komisji Kodyfikacyjnej, lecz pracą osobistą głównego referenta7. Opublikowany został także — stanowiący niejako odpowiedź i uzupełnienie pracy Romana Longchamps de Berier — obszerny komentarz teoretyczno-praktyczny, zawierający szczegółowe uzasadnienie i wykładnię poszczególnych instytucji kodeksu, autorstwa współreferenta projektu, Ludwika Domańskiego8. Wśród opracowań poświęconych zagadnieniom dogmatycznym problematyka sytuacji prawnej, w jakiej na gruncie kodeksu zobowiązań znajdują się negocjujący ze sobą kontrahenci, stała się przedmiotem pracy habilitacyjnej Józefa Górskiego9 z 1938 r., w której zawarto tezę o deliktowym charakterze odpowiedzialności za szkody wynikłe z nielojalnego zachowania strony w okresie rokowań. Pośrednio do tejże tematyki — przyjmując stanowisko odmienne — odniósł się Zygmunt Konrad Nowakowski w pracy10 z 1948 r. Poza tym, oprócz opracowań monograficznych, prawnicy okresu obowiązywania kodeksu zobowiązań wyrażali swoje opinie na temat odpo5 S. P ł a z a, Historia prawa w Polsce na tle porównawczym, cz. 3, Okres międzywojenny, Kraków 2001, s. 159. 6 R. L o n g c h a m p s d e B e r i e r, Uzasadnienie projektu kodeksu zobowiązań. Z uwzględnieniem ostatecznego tekstu kodeksu. W opracowaniu głównego referenta projektu prof. Romana Longchamps de Berier […], Warszawa 1934–1939. 7 W tej kwestii stanowczo: L. D o m a ń s k i, Uzasadnienie projektu Kodeksu zobowiązań w opracowaniu głównego referenta projektu prof. Romana Longchamps de Berier, Nowy Kodeks Zobowiązań, dodatek do „Gazety Sądowej Warszawskiej” 1934, nr 51, s. 1. 8 L. D o m a ń s k i, Instytucje kodeksu zobowiązań. Komentarz teoretyczno-praktyczny. Część ogólna, Warszawa 1936; Część szczególna, t. I, Warszawa 1938; t. II, Warszawa 1939. 9 J. G ó r s k i, Przygotowanie umowy w świetle kodeksu zobowiązań, Poznań 1938. Autor we wstępie wskazywał, iż jego monografia dotyczy zagadnień, których wówczas w literaturze polskiej w sposób systemowy nie uwzględniano. Także recenzent tej pracy, prof. Alfred Ohanowicz w opinii z 9 VI 1938 r. sporządzonej na potrzeby przewodu habilitacyjnego zwracał uwagę na pionierski charakter przedłożonej rozprawy, która „w literaturze polskiej […] zapełnia lukę dotąd istniejącą” — cyt. za: J. N a p i e r a ł a, Józef Górski. Ze Śnietni nad Prosną po rektorskie berło, Poznań 2009, s. 43–45. 10 Z. K. N o w a k o w s k i, Odpowiedzialność za cudze czyny według kodeksu zobowiązań, Poznań 1948. Pracę tę, choć wydaną już po wojnie, charakteryzuje ujęcie tematu nietknięte jeszcze nomenklaturą „nowego ładu”. 954 Jan Andrzejewski wiedzialności przedkontraktowej także w artykułach prasy fachowej, komentarzach oraz podręcznikach11. Doktryna międzywojenna nie wykształciła spójnego nazewnictwa na określenie odpowiedzialności odszkodowawczej z tytułu niewłaściwego prowadzenia negocjacji. Najczęściej stosowano wyrażenia opisowe12 bądź też używano zaczerpniętego z doktryny niemieckiej określenia culpa in contrahendo, chociaż terminem tym posługiwano się niejednolicie13. Dlatego też, dla przejrzystości wywodów, posługuję się współczesną terminologią, tj. określeniami „odpowiedzialność przedkontraktowa” albo „tzw. culpa in contrahendo”14. Pojęć tych używam, mając na uwadze, iż osią rozważań przedstawionych w niniejszym artykule jest analiza natury prawnej relacji łączącej pertraktujące ze sobą strony oraz problematyka konsekwencji wynikających z niewłaściwego prowadzenia rokowań (w tym zwłaszcza zakresu odszkodowania z tego tytułu). Z tego względu w prezentowanym opracowaniu brak jest odniesień do niektórych kwestii związanych z szeroko rozumianą odpowiedzialnością przedkontraktową15, uregulowanych szcze11 W tym kontekście dziwi brak odniesień bibliograficznych do opracowań dotyczących sytuacji przedkontraktowej stron w syntetycznych opracowaniach zarówno S. Płazy (S. P ł az a, [przyp. 5]), jak i L. Górnickiego (L. G ó r n i c k i, Prawo cywilne w pracach Komisji Kodyfikacyjnej Rzeczypospolitej Polskiej, Wrocław 2000). 12 Przykładowo J. Górski używał sformułowania „nienależyte zachowanie się stron w okresie rokowań” (lub podobnego), natomiast terminem culpa in contrahendo posługiwał się tylko w odniesieniu do poglądów doktryny niemieckiej. 13 Przykładowo Z.K. Nowakowski używał określenia culpa in contrahendo oraz zamiennie „wina kontraktowa” dla określenia „trzeciego rodzaju odpowiedzialności [który] wchodzi w grę, gdy umowa nie została zawarta lub nie została skutecznie zawarta z powodu winy zachodzącej po stronie jednego z współkontrahentów” — Z. K. N o w a k o w s k i, [przyp. 10], s. 207–208. Fryderyk Zoll mianem tzw. culpa in contrahendo określił tylko przypadki niemożliwości świadczenia, uregulowane w art. 57 k.z. — F. Z o l l, Zobowiązania w zarysie według polskiego kodeksu zobowiązań, wyd. II, Warszawa 1948, s. 43. Z kolei R. Longchamps de Berier używał określenia culpa in contrahendo tylko względem przypadków zawinionego zawarcia umowy mimo niemożliwości świadczenia (niemożliwość świadczenia podmiotowa, pierwotna, niepowodująca nieważności umowy) — R. L o n g c h a m p s d e B e r i e r, Zobowiązania, wyd. III, Poznań 1948, s. 361–362. 14 Atutem określenia „odpowiedzialność przedkontraktowa” jest jego neutralność, gdyż nie sugeruje on, jakoby ten rodzaj odpowiedzialności uzależniony był od winy. Stąd też w niniejszym artykule świadomie unikam pojawiającego się niekiedy we współczesnych opracowaniach terminu „wina w kontraktowaniu”, będącego tłumaczeniem wprost określenia culpa in contrahendo. Względem współczesnej terminologii por. uwagi P. M a c h n i k o ws k i e g o, [przyp. 1], s. 699. 15 Szerokie i wąskie ujęcie odpowiedzialności przedkontraktowej zależy w głównej mierze od przyjętej definicji rokowań. J. Górski wskazywał, że w węższym ujęciu (odwołującym się do art. 61 § 1 oraz art. 73 § 1 k.z.) rokowania to „obustronna wymiana oświadczeń woli, zmierzających do uzgodnienia poszczególnych punktów projektowanej umowy”. Z kolei Odpowiedzialność przedkontraktowa (tzw. culpa in contrahendo) w kodeksie zobowiązań… 955 gólnie, jak na przykład do odpowiedzialności z tytułu rękojmi16. Pominięto także zagadnienia związane z zawieraniem porozumień przedkontraktowych, jak umowa o negocjacje lub list intencyjny, ponieważ są to specyficzne instrumenty, związane z przyjmowaną techniką negocjacyjną17. Poza przedmiotem analizy znalazła się — zaliczana niekiedy również do odpowiedzialności przedkontraktowej — problematyka obowiązku zawarcia umowy przyrzeczonej, wynikająca z uprzedniego zawarcia umowy przedwstępnej. II. PROBLEM CHARAKTERU ODPOWIEDZIALNOŚCI PRZEDKONTRAKTOWEJ NA GRUNCIE KODEKSU ZOBOWIĄZAŃ W okresie przed zawarciem umowy strony dokonują różnych czynności przygotowujących przyszły kontrakt. Kodeks zobowiązań nie obejmował regulacją wszystkich tego typu czynności, lecz tylko te, które miały bezpośredni związek z zawarciem umowy18. w ujęciu szerszym, przez rokowania należałoby rozumieć „wszelkie oświadczenia woli jedno- i dwustronne, zmierzające nie tylko do ustalenia poszczególnych warunków umowy, ale zmierzające do zawarcia określonej umowy w ogólności”; por. J. G ó r s k i, [przyp. 9], s. 12. Także współcześnie podkreśla się, że przy szerokim rozumieniu odpowiedzialności przedkontraktowej (tzw. culpa in contrahendo) należy przyjąć, iż odpowiedzialność ta regulowana jest nie tylko przez przepisy, które stanowią sankcję za określone postępowanie osoby niezobowiązanej do zawarcia umowy z kontrahentem, lecz także przez przepisy dotyczące obowiązku zawarcia umowy z określonym podmiotem (np. przepis nakładający obowiązek zawarcia umowy na organizatora i zwycięzcę aukcji lub przetargu, gdy rozstrzygnięcie aukcji lub przetargu nie doprowadziło do zawarcia umowy z powodu szczególnych wymagań przewidzianych w ustawie dla jej ważności, czy też rozmaite przepisy ustaw szczególnych zobowiązujące do zawierania umów, zwłaszcza dla zaspokojenia potrzeb publicznych); por. P. M a c h n i k o w s k i, [przyp. 1], s. 700–701. 16 W tej kwestii por. zwłaszcza W. W e c h s l e r, Rękojmia a roszczenia z tytułu niewykonania lub nienależytego wykonania zobowiązania w przypadku wady fizycznej rzeczy sprzedanej, „Głos Prawa” 1937, z. 7–8, s. 381–416. 17 W tych wypadkach, w których strony w związku z prowadzonymi rokowaniami w drodze osobnej umowy uregulowały np. kwestię odpowiedzialności czy też podziału kosztów na wypadek nieudanych rokowań, strona poszkodowana w pierwszym rzędzie będzie mogła żądać odszkodowania na podstawie zawartego porozumienia; por. J. G ó r s k i, [przyp. 9], s. 95. Autor ten wskazywał nadto, iż w okresie obowiązywania kodeksu zobowiązań takie porozumienia zawierano rzadko, przy czym regulowały tylko pewne rodzaje szkód oraz tylko niektóre kwestie ponoszenia przez strony kosztów pertraktacji. 18 J. G ó r s k i, [przyp. 9], s. 13. Do tak rozumianego okresu rokowań nie należą np. przygotowania natury faktycznej, jak zwiezienie towarów czy uporządkowanie lokalu, który ma być wynajęty, a także wszelkiego rodzaju oświadczenia o charakterze informacyjnym, jak np. ogłoszenia o nadejściu określonego towaru — oświadczenia te nie mają bowiem bezpośredniego związku z umowami. 956 Jan Andrzejewski Mimo niewiążącego charakteru rokowań (por. art. 61 § 1 k.z.)19 na gruncie przepisów kodeksu zobowiązań ochronie poddano zaufanie kontrahenta dla pewnych sytuacji, gdy umowa nie doszła do skutku albo gdy zawarto ją z wadami, powodującymi jej nieważność20. Wśród szczegółowych regulacji, chroniących zaufanie w obrocie, a odnoszących się do okresu przygotowania umowy wskazać należy zwłaszcza przepisy: − art. 54: „Kto, ukrywając podstępnie swą niezdolność do działań prawnych, składa oświadczenie woli drugiej osobie, która nie mogła się z łatwością przekonać o niezdolności składającego oświadczenie, ten obowiązany jest do naprawienia szkody, jaką druga strona ponosi przez to, że zawarła umowę, nie wiedząc o tej niezdolności”; − art. 57: „Strona, która wiedziała przy zawarciu umowy o niemożliwości świadczenia, obowiązana jest do naprawienia szkody, jaką druga strona ponosi przez to, że zawarła umowę, nie wiedząc o niemożliwości świadczenia”; − art. 73 § 2: „Jeżeli ten, kto wystąpił z tego rodzaju zaproszeniem [do rozpoczęcia rokowań], odmawia zawarcia umowy bez usprawiedliwionego powodu, obowiązany jest do odszkodowania”; − art. 101 § 3 k.z.: „W razie braku potwierdzenia druga strona może żądać od tego, kto działał jako pełnomocnik, naprawienia szkody, jaką poniosła przez to, że zawarła z nim umowę w zaufaniu do istnienia pełnomocnictwa”. Wspólną cechą wyżej cytowanych przepisów jest przede wszystkim ograniczenie zakresu odszkodowania do tzw. ujemnego interesu, a więc odszkodowania za to, że druga strona liczyła na zawarcie ważnej umowy (szkoda z zaufania). Poza wypadkami specjalnie przez ustawę uregulowanymi, wyróżnić można jeszcze liczną grupę niewłaściwych i zawinionych postępowań kontrahenta w okresie rokowań, które wywołać mogą uszczerbek majątkowy, dotykający drugą stronę bez prawnego usprawiedliwienia. W takich sytuacjach odnieść się należy do ogólnej zasady płynącej z systematyki przepisów kodeksu zobowiązań, iż odszkodowania domagać się można wówczas, „[…] gdy szkoda wynikła z przyczyny, za którą prawo czyni kogoś odpowiedzialnym”21. Przyczyny te dzielono na dwie grupy: przypadki wyrządzenia szkody przez niewykonanie lub nienależyte wykonanie zobowiązania (odpowie19 Art. 61 § 1 k.z.: „Rokowania między stronami, chociażby doprowadziły do zgody co do niektórych postanowień, nie mają mocy obowiązującej, dopóki strony nie wyrażą swej zgody co do całości”. 20 Por. R. L o n g c h a m p s d e B e r i e r, Zasady kodeksu zobowiązań, „Ruch Prawniczy, Ekonomiczny i Socjologiczny” (dalej: RPEiS) 1934, z. 2, s. 82. 21 R. L o n g c h a m p s d e B e r i e r, [przyp. 13], s. 239. Odpowiedzialność przedkontraktowa (tzw. culpa in contrahendo) w kodeksie zobowiązań… 957 dzialność ex contractu, zawarta w art. 239 i n. k.z.) oraz przypadki wyrządzenia szkody poza stosunkiem zobowiązaniowym, nakładające obowiązek naprawienia szkody na każdego, kto z winy swej drugiemu ją wyrządził (odpowiedzialność ex delicto, zawarta w art. 134 i n. k.z.)22. Następstwem rozróżnienia w dogmatyce kodeksu zobowiązań odpowiedzialności na kontraktową i deliktową była kwestia ustalenia, na jakich zasadach kontrahent dochodzić może szkody doznanej przez niewłaściwe postępowanie partnera w czasie przygotowywania umowy23. Gdy chodzi o tę problematykę, powstało kilka koncepcji odnoszących się do natury prawnej odpowiedzialności przedkontraktowej, które syntetycznie zostaną omówione poniżej. 1. STANOWISKA POŚREDNIE Jednoznacznego stanowiska względem charakteru odpowiedzialności przedkontraktowej nie zajął główny referent projektu kodeksu zobowiązań — Roman Longchamps de Berier. Przede wszystkim nie stawiał on tezy, że kontrahentów w okresie rokowań łączy sui generis stosunek zobowiązaniowy, którego źródłem mogłoby być jednostronne oświadczenie woli, gdyż ono — jak wskazywał autor — „[…] tylko wówczas rodzi zobowiązanie, gdy to jest w ustawie przewidziane. Kodeks łączy wyraźnie taki skutek z publicznym przyrzeczeniem art. 104, z wystawieniem papieru na okaziciela art. 225 i z przyjęciem przekazu art. 614”24. 22 W doktrynie podnoszono, że rozgraniczenie na odpowiedzialność kontraktową i deliktową odpowiadało systematyce kodeksu zobowiązań, jednakże przyjęte nazewnictwo nie było ścisłe. Przy szkodzie ex contractu zobowiązanie, za którego niewykonanie lub nienależyte wykonanie dłużnik ponosi odpowiedzialność, może wynikać bowiem nie tylko z umowy, lecz także z innych zdarzeń, jeśli ustawa uznaje je za przyczynę zobowiązania. Z kolei przy szkodzie deliktowej obowiązek odszkodowania powstaje w tych wypadkach nie tylko w razie wyrządzenia szkody czynem niedozwolonym (deliktem) w ścisłym znaczeniu, a więc niedozwolonym działaniem lub zaniechaniem ludzi, lecz także w razie wyrządzenia szkody przez zwierzęta (art. 149 k.z.), rzeczy (art. 151 k.z.), siły przyrody (art. 152 k.z.) lub działania ludzkie dozwolone (np. szkoda górnicza); por. zwłaszcza R. L o n g c h a m p s d e B e r i e r, [przyp. 13], s. 239 i n.; A. O h a n o w i c z, Rodzaje odpowiedzialności za szkodę wedle kodeksu zobowiązań i ich wzajemny stosunek, RPEiS 1961, z. 2, s. 1 i n. 23 Opowiedzenie się za kontraktowym albo deliktowym charakterem szkody wywołanej na etapie rokowań implikuje konieczność zastosowania przepisów odpowiednich dla danego reżimu odpowiedzialności. Na tym tle różnice dotyczą w szczególności rozłożenia ciężaru dowodu, odpowiedzialności osób nieposiadających zdolności do czynności prawnych, dopuszczalności zarzutu współwiny zachodzącej po stronie poszkodowanego, odpowiedzialności pomocników czy też terminów przedawnienia. Szerzej kwestie te analizuje J. G ó r s k i, [przyp. 9], s. 96–103. 24 R. L o n g c h a m p s d e B e r i e r, [przyp. 13], s. 14. Podobnie m.in. J. G ó r s k i, [przyp. 9], s. 28; S. S a m o l e w i c z, Zarys polskiego prawa zobowiązań, Lwów 1934, s. 30. 958 Jan Andrzejewski Względem przepisów szczególnych regulujących sytuację przedkontraktową stron (autor zaliczał tu między innymi art. 54, 57, 73 § 2, art. 101 § 3, art. 501 k.z.)25 Roman Longchamps de Berier wyraził pogląd, że były one przejawem „tendencji ochrony zaufania w obrocie”26, skutkującym modyfikacją wymogów dla roszczenia odszkodowawczego27 oraz innym zakresem obowiązku naprawienia szkody (ograniczonym do tzw. ujemnego interesu, czyli naprawienia uszczerbku poniesionego przez to, że druga strona wdała się w umowę, która nie doszła do skutku)28. Na szczególną uwagę zasługują zapatrywania Romana Longchamps de Berier względem ogólnej reguły deliktowej, wyrażonej w przepisie art. 134 k.z. Autor podkreślał, że regulacja ta była wzorowana na rozwiązaniach francuskich oraz należy ją ujmować bardzo szeroko29. Wynikałoby stąd, że właśnie w art. 134 k.z. należałoby upatrywać podstawę odpowiedzialności za wszelkie, nieuregulowane szczegółowo w kodeksie zobowiązań przypadki tzw. culpae in contrahendo30. W tej kwestii wątpliwości mogą budzić jednak dwa poglądy Romana Longchamps de Berier, na podstawie których możliwe byłoby wysunięcie odmiennych wniosków. W Uzasadnieniu projektu kodeksu zobowiązań… autor zawarł bowiem myśl, że w odniesieniu do odpowiedzialności przewidzianej w art. 101 § 3 k.z. „[…] nie przeszkadza […], gdy będzie wykazane, że fałszywy pełnomocnik wiedział o braku umocowania, a więc działał rozmyślnie, aby trzeci mógł żądać wyższego odszkodowania, np. przy zastosowaniu art. 160 lub nawet 159, tj. możliwie i wykonania umowy przez fałszywego pełnomocnika”31. Wzmiankowana tu dopuszczalność żądania od fałszywego pełnomocnika odszkodowania in natura, tj. spełnienia świadczenia odpowiadającego treści nieważnej umowy, rodziłaby pytanie o charakter prawny stosunku łączącego negocjujące strony. W kodeksie 25 Por. L o n g c h a m p s d e B e r i e r, [przyp. 6], s. 70. R. L o n g c h a m p s d e B e r i e r, [przyp. 6], s. 70; L o n g c h a m p s d e B e r i e r, [przyp. 20], s. 84. 27 Przykładowo, względem art. 101 § 3 k.z. autor wskazał, iż „obowiązek naprawienia szkody w granicach ujemnego interesu umowy istnieje niezależnie od winy fałszywego pełnomocnika, a zatem także i wtedy, gdy on nie wiedział o braku pełnomocnictwa” — R. L o n g c h a m p s d e B e r i e r, [przyp. 13], s. 143. 28 Por. R. L o n g c h a m p s d e B e r i e r, [przyp. 13], s. 70–71, 80–81, 102, 142. 29 R. L o n g c h a m p s d e B e r i e r, [przyp. 6], s. 193–198. 30 Pewną wskazówką może być fakt, iż przy omówieniu zawierania umów w trybie rokowań R. Longchamps de Berier odsyłał w swoim podręczniku Zobowiązania w tytule podrozdziału zatytułowanym „Rokowania umowne” do pracy J. Górskiego Przygotowanie umowy w świetle kodeksu zobowiązań, gdzie wyraźnie postawiono tezę o przynależności odpowiedzialności przedkontraktowej do deliktów — por. L o n g c h a m p s d e B e r i e r, [przyp. 13], s. 163. 31 R. L o n g c h a m p s d e B e r i e r, [przyp. 6], s. 142. 26 Odpowiedzialność przedkontraktowa (tzw. culpa in contrahendo) w kodeksie zobowiązań… 959 zobowiązań nie zawarto przecież przepisu analogicznego do art. 69 kodeksu handlowego z 1934 r.32, który przyznawał roszczenie o dopełnienie umowy zawartej przez kupca, będącego fałszywym pełnomocnikiem33. W tej kwestii podkreślić jednak wypada, że późniejsze wypowiedzi Romana Longchamps de Berier dotyczące zakresu odpowiedzialności falsi procuratoris wskazują, iż autor wycofał się z prezentowanego wcześniej poglądu, skoro w wydanych później Zobowiązaniach oraz w opracowaniu hasła „Przedstawicielstwo” w Podręcznej encyklopedii prawa prywatnego wskazał wyraźnie, że „według kodeksu zobowiązań fałszywy pełnomocnik nie jest obowiązany dopełnić umowy, jak gdyby ją zawarł we własnym imieniu. Taki obowiązek nakłada na niego w pewnych przypadkach kodeks cywilny niemiecki, jednak do kodeksu zobowiązań tego nie przyjęto, z uwagi, że może być to wskazane tylko w obrocie handlowym, w którym wzgląd na osobę odgrywa z reguły mniejszą rolę niż w prawie cywilnym. Polski kodeks handlowy zawiera też takie postanowienie w art. 69 […]”34. Kolejnym wymagającym doprecyzowania poglądem Romana Longchamps de Berier dotyczącym charakteru odpowiedzialności przedkontraktowej jest zawarta w Zobowiązaniach myśl, że „wygaśnięcie zobowiązania powoduje tylko niemożliwość następcza, gdyż niemożliwość pierwotna albo powoduje nieważność umowy i ewentualną odpowiedzialność za interes ujemny […], albo powoduje odpowiedzialność za interes dodatni z powodu tzw. culpa in contrahendo […]”35. Analizując tę wypowiedź, pamiętać jednak należy, że przez pojęcie culpa in contrahendo Roman Longchamps de Berier rozumiał doprowadzenie przez kontrahenta do zawarcia umowy w sytuacji, gdy ma on świadomość pierwotnej i podmiotowej niemożliwości swojego świadczenia36. 32 Rozporządzenie Prezydenta Rzeczypospolitej z dnia 27 VI 1934 r. — Kodeks handlowy (Dz. U. nr 57, poz. 502). 33 Art. 69 k.h.: „Jeżeli kupiec zawiera umowę w imieniu osoby trzeciej, nie mając upoważnienia, albo przekracza zakres upoważnienia, obowiązany będzie, o ile umowy takiej nie potwierdzi osoba, w której imieniu ją zawarto, według wyboru wierzyciela do dopełnienia umowy albo do odszkodowania”. 34 R. L o n g c h a m p s d e B e r i e r, [przyp. 13], s. 143. Dokładnie tę samą myśl główny referent zawarł przy omawianiu hasła „Przedstawicielstwo” w Encyklopedii podręcznej prawa prywatnego — por. R. L o n g c h a m p s d e B e r i e r, „Przedstawicielstwo” w: Encyklopedja podręczna prawa prywatnego, red. F. Zoll, J. Wasilkowski, z. XXI (z. 1 t. IV), Warszawa 1938, s. 1895. 35 R. L o n g c h a m p s d e B e r i e r, [przyp. 13], s. 410. 36 R. L o n g c h a m p s d e B e r i e r, [przyp. 13], s. 361–362. Por. także przyp. 13. Taka umowa zdaniem R. Longchamps de Berier nie była nieważna i stąd też — jak się wydaje — wzmianka tegoż autora o „interesie dodatnim z powodu tzw. culpa in contrahendo”. 960 Jan Andrzejewski Omawianego autora nie sposób więc zaliczyć do zwolenników koncepcji o kontraktowym charakterze odpowiedzialności przedkontraktowej37. Z drugiej strony Roman Longchamps de Berier nie wskazywał przy tym wprost na deliktowy charakter tzw. culpa in contrahendo. Stąd też najbardziej odpowiednie wydaje się przyjęcie, że co do omawianej kwestii prawnik ten zajmował stanowisko pośrednie. Współcześnie niektórzy przedstawiciele doktryny błędnie przypisują Ludwikowi Domańskiemu opowiedzenie się za kontraktowym charakterem odpowiedzialności za tzw. culpam in contrahendo38. Autor ten wyraził podobną myśl, odnosząc ją jednak tylko i wyłącznie do szkody, o której wspomina art. 57 k.z., wskazując, iż „nie podpada ona pod pojęcie szkody, wyrządzonej czynem niedozwolonym i ulega dochodzeniu na zasadach ogólnych o odszkodowaniu za niewykonanie zobowiązań w ogólności (art. 239 i n. k.z.)”39. Do tejże opinii L. Domańskiego krytycznie odniósł się J. Górski, dla którego pogląd ten „[…] mógłby być słuszny tylko wówczas, gdybyśmy założyli, że strony rokujące łączy już stosunek zobowiązaniowy. Tezy takiej Domański w ogóle nie stawia i dlatego określenie charakteru szkody z art. 57 k.z. pozbawione jest u niego należytego uzasadnienia”40. Wydaje się jednak, że ocena J. Górskiego jest nazbyt krytyczna i nie do końca usprawiedliwiona. Potrzeba zakwalifikowania „szkody z art. 57 k.z.” albo do kontraktów, albo deliktów wynikała bowiem z systematyki kodeksu zobowiązań, w którym przyjęto zasadniczy podział na zobowiązania 37 Argumentem takim nie może być także myśl wyrażona przez głównego referenta, iż „odszkodowanie z art. 57, jako odrębnie unormowane, nie podlega zato krótkiemu przedawnieniu z art. 283” — R. L o n g c h a m p s d e B e r i e r, [przyp. 6], s. 81. Z poglądu tego wynika bowiem tylko tyle, że autor ten uważał art. 57 k.z. za regulację szczególną, względem której obowiązywać winna zasada dwudziestoletniego terminu przedawnienia (art. 281 k.z.), nie zaś krótsze przedawnienie trzyletnie, przewidziane dla czynów niedozwolonych (art. 283 k.z.). Taka konstatacja wiązała się z opinią R. Longchamps de Berier, iż przesłanką odpowiedzialności z art. 57 k.z., prócz winy, jest także zła wiara, rozumiana jako wiedza sprawcy o niemożliwości świadczenia — por. R. L o n g c h a m p s d e B e r i e r, [przyp. 6], s. 81. 38 Taką kwalifikację poglądów L. Domańskiego znaleźć można m.in. w: T. P a j o r, Zakres stosowania reguł odpowiedzialności kontraktowej w razie wyrządzenia szkody przed zawarciem lub po wykonaniu umowy, „Studia Prawno-Ekonomiczne” 1983, t. XXXI, s. 42, przyp. 11; A. O l e j n i c z a k, [przyp. 1], s. 130, przyp. 3; P. S k i b i ń s k i, [przyp. 1], s. 125, przyp. 3; Z. R a d w a ń s k i, Zawarcie umowy, w: System prawa prywatnego, t. 2, Prawo cywilne — część ogólna, red. Z. Radwański, Warszawa 2008, s. 352, przyp. 4. W tym duchu także P. M a c h n i k o w s k i, Niemożliwość świadczenia, w: System prawa prywatnego, t. 5, Prawo zobowiązań — część ogólna, Warszawa 2006, s. 517, przyp. 205. 39 L. D o m a ń s k i, [przyp. 8], s. 347. 40 J. G ó r s k i, [przyp. 9], s. 108. Odpowiedzialność przedkontraktowa (tzw. culpa in contrahendo) w kodeksie zobowiązań… 961 powstające z oświadczeń woli (tu lokuje się w szczególności odpowiedzialność ex contractu) oraz z innych źródeł (zwłaszcza ex delicto). Opowiedzenie się przez L. Domańskiego za kontraktowym charakterem odpowiedzialności co do art. 57 k.z. nie musiało być więc uwarunkowane istnieniem ogólnej tezy tego autora względem całości przypadków tzw. culpae in contrahendo, lecz wynikać mogła — podobnie jak na przykład u Fryderyka Kurzera41 — z przyjętej klasyfikacji. Nie zmienia to jednak faktu, że współczesne próby zaliczenia L. Domańskiego do zwolenników koncepcji o kontraktowym charakterze tzw. culpa in contrahendo uznać należy za niewłaściwe, ponieważ opierają się one jedynie na podstawie pojedynczego poglądu tegoż prawnika, wyrażonego względem regulacji szczególnej zawartej w art. 57 k.z. (tj. dotyczącej konsekwencji świadomego zawarcia umowy obiektywnie niemożliwej). Co do rzeczonego przepisu L. Domański stwierdził w dalszym fragmencie swojego wywodu, że „jeżeli szkoda nastąpiła z winy kontrahenta, który podstępnie zataił niemożliwość świadczenia lub wprowadził stronę poszkodowaną w błąd, to można jeszcze dochodzić dodatkowo wszelkiej szkody, wyrządzonej czynem niedozwolonym”42. Wyraźnie więc widać, że L. Domański nie uzależniał odpowiedzial41 Pogląd F. Kurzera o przyporządkowaniu odpowiedzialności przewidzianej w art. 57 k.z. do „kontraktów” wymaga szerszego uzasadnienia. Teza ta jest bowiem konsekwencją systematyki przyjętej przez tegoż autora co do charakteru szkody, do której odnoszą się przepisy przyznające odszkodowanie ograniczone do tzw. ujemnego interesu umownego, tj. do szkody, jaką kontrahent poniósł przez to, że działał w zaufaniu do ważności umowy (do tychże przepisów autor zaliczył art. 54, 57 oraz art. 101 § 3 k.z.). Względem tych przypadków F. Kurzer zaproponował następujące kryterium klasyfikacyjne: jeżeli odpowiedzialny za szkodę odpowiada tylko za winę i do odpowiedzialności wystarcza jedynie zdolność rozpoznania własnych czynów — wówczas szkoda ma charakter deliktowy, natomiast we wszystkich innych przypadkach szkoda ma charakter kontraktowy. Przy użyciu tej metodologii autor zaliczył szkodę z art. 54 k.z. do deliktów, natomiast szkodę z art. 101 § 3 do kontraktów. Gdy chodzi o art. 57 k.z., F. Kurzer stwierdził, iż do tejże odpowiedzialności: „[…] wymagana jest wprawdzie wina […], atoli nie jest do pomyślenia odpowiedzialność osoby, nie posiadającej pełnej zdolności do działań prawnych. Gdyby osoba taka zawarła umowę bez potwierdzenia jej ustawowego przedstawicielstwa, umowa byłaby nieważna względnie zaskarżalna […] bez względu na jej treść. Druga strona nie może zatem powoływać się na to, że poniosła szkodę przez to, iż nie wiedziała o niemożliwości świadczenia, albowiem wiedziała o bezskuteczności samej umowy. Nie ponosi ona więc żadnej szkody, skoro bez względu na treść umowy nie mogła liczyć na jej wykonanie, a przynajmniej musiała liczyć się z tem, że ustawowy przedstawiciel niezdolnego już nie zatwierdzi. Jeżeli zaś ustawowy przedstawiciel niezdolnego umowę zatwierdzi, natenczas mamy taką samą sytuację, jak gdyby umowę zawarła osoba zdolna. Odpowiedzialność zatem z art. 57 k.z. jest odpowiedzialnością z umowy i nie podlega krótszemu przedawnieniu” — F. K u r z e r, Umowny interes ujemny w kodeksie zobowiązań, „Głos Adwokatów” 1934, z. 7, s. 172. 42 L. D o m a ń s k i, [przyp. 8], s. 347. 962 Jan Andrzejewski ności przewidzianej w art. 57 k.z. od istnienia winy po stronie sprawcy, natomiast w przypadku jej wykazania czyn taki kwalifikował jako delikt, a nie naruszenie zobowiązania43. Podobną konstrukcję L. Domański zastosował względem odpowiedzialności fałszywego pełnomocnika, od którego — gdy umowa nie została potwierdzona — druga strona mogła żądać naprawienia szkody, jaką poniosła przez to, że zawarła z nim umowę w zaufaniu do istnienia pełnomocnictwa (art. 101 § 3 k.z.). Zdaniem autora, „gdyby […] rzekomy pełnomocnik działał w złej wierze, tj. zapewniał, że posiada należyte umocowanie, a w rzeczywistości wiedział, iż go nie ma, w takim razie druga strona mogłaby dochodzić całkowitego odszkodowania na zasadach ogólnych”44. Względem licznych przepisów szczególnych, odnoszących się do odpowiedzialności przedkontraktowej (art. 54, 57, 73 § 2, art. 101 § 3 k.z.), L. Domański wskazywał przede wszystkim na ich cechę wspólną, jaką było ograniczenie zakresu odszkodowania do tzw. ujemnego interesu umownego, nieobejmującego utraconych korzyści45. Wśród wymienionych przepisów tylko w art. 54 k.z. wprost była mowa o winie46. W przypadku pozostałych wspomnianych regulacji do pociągnięcia sprawcy do odpowiedzialności odszkodowawczej wystarczy wykazanie bezprawności działania, choć możliwe 43 L. D o m a ń s k i, [przyp. 8], s. 347. Przeciwnie J. Górski, zdaniem którego na gruncie art. 57 k.z. sprawcy wykazana musi być „[…] wina umyślna, choćby miała ona postać dolus eventualis”; J. G ó r s k i, [przyp. 9], s. 107. Wymóg winy i złej wiary po stronie sprawcy szkody na gruncie art. 57 k.z. zakładał także R. Longchamps de Berier, który wskazywał, iż „[…] tylko wtedy może być podstawa do odszkodowania, gdy jedna z nich [stron] była w złej wierze, tj. pozytywnie o niemożliwości wiedziała. Sama wina strony nie wystarcza, przez to ukróca się znacznie możliwość procesów”; R. L o n g c h a m p s d e B e r i e r, [przyp. 6], s. 81. Jak się wydaje, rozbieżność w doktrynie względem przesłanek odpowiedzialności art. 57 k.z. wynikała z faktu, iż zdaniem L. Domańskiego „art. 134 k.z. nie wspomina o czynie bezprawnym, a wymaga jedynie ustalenia związku przyczynowego między wyrządzeniem szkody drugiemu a winą sprawcy”; L. D o m a ń s k i, [przyp. 8], s. 605. Stąd też, zdaniem współreferenta, przesłanką odpowiedzialności z art. 57 k.z. była bezprawność, a nie wina. 44 L. D o m a ń s k i, [przyp. 8], s. 487. 45 L. D o m a ń s k i, [przyp. 8], s. 236, 347 i 487. 46 Art. 54 k.z. odnosi się do „podstępnego” ukrywania swojej niezdolności do działań prawnych. W tej kwestii L. Domański wskazywał, iż przepis ten wyraża zasadę, że nieprawość uzasadnia wiek (malitia supplet aetatem), ponieważ w tym przypadku podstępne zatajenie swojej niezdolności do działań prawnych rodziło odpowiedzialność w ramach ujemnego interesu umownego względem drugiej strony, która zawarła umowę, nie wiedząc o tej niezdolności — L. D o m a ń s k i, [przyp. 8], s. 235–236. Jak wskazywał z kolei Leon Peiper, art. 54 k.z. stanowi jeden z przykładów zamysłu ustawodawcy, by zwalczać podstęp jako akt działania przeciwnego dobrym obyczajom i uczciwości w obrocie — por. L. P e i p e r, Kodeks zobowiązań z dnia 27 października 1933 roku, Kraków 1934, s. 63. Odpowiedzialność przedkontraktowa (tzw. culpa in contrahendo) w kodeksie zobowiązań… 963 jest wyrządzenie szkody także w sposób zawiniony (wówczas podstawą odpowiedzialności będzie klauzula deliktowa). Jeżeli więc odpowiedzialność przedkontraktowa opiera się na przepisie szczególnym, wówczas zakres odszkodowania obejmuje tzw. ujemny interes umowny (zdaniem L. Domańskiego bez utraconych korzyści), natomiast w przypadku rozstrzygnięć wydanych na podstawie art. 134 względnie art. 135 k.z. możliwe jest dochodzenie „wszelkiej szkody”, a więc otworzy się możliwość dochodzenia także lucrum cessans. Z powyższego wynika, że określenie charakteru szkody w ramach odpowiedzialności przedkontraktowej było dla L. Domańskiego kwestią wtórną, niejako koniecznością, wynikającą z przyjętego w kodeksie zobowiązań podziału na zobowiązania wynikające z oświadczeń woli (głównie z kontraktów) i innych źródeł (głównie z deliktów) — nie stanowiła natomiast konsekwencji głoszenia przez niego ogólnej tezy względem całości przypadków tzw. culpae in contrahendo. Takie podejście autora wpisywało się w myśl wyrażoną swego czasu przez F. Kurzera, że „usiłowanie jednolitego rozstrzygnienia dla wszystkich przypadków szkody w zaufaniu jest daremne. Cała trudność w rozwiązaniu tej kwestii tkwi właśnie w tem, że starano się znaleźć jednolitą odpowiedź dla wszystkich przypadków ujemnego interesu umownego. Fakt, że zdołano stworzyć odrębne pojęcie szkody w zaufaniu, nie uprawnia jeszcze nas do przyjęcia, że odrębność ta musi się objawiać we wszystkich kierunkach”47. W związku z powyższym Ludwika Domańskiego, podobnie jak i Romana Longchamps de Berier należy zaliczyć do tych przedstawicieli doktryny, którzy zajmowali stanowisko pośrednie. Taka kwalifikacja poglądów obu autorów wydaje się najwłaściwsza, bowiem swoją refleksję koncentrowali oni jedynie na wykładni przepisów szczególnych regulujących odpowiedzialność przedkontraktową, nie formułując przy tym ogólnej tezy o deliktowym bądź też zobowiązaniowym charakterze stosunku prawnego łączącego negocjujące ze sobą strony. 2. STANOWISKA PRZYJMUJĄCE NATURĘ DELIKTOWĄ Za deliktowym charakterem odpowiedzialności przedkontraktowej opowiadał się zdecydowanie J. Górski, którego zdaniem: „[…] na tle przepisów kodeksu zobowiązań nie wydaje się możliwe pójście w ślad za doktryną niemiecką, według której za szkody wyrządzone kontrahentowi w okresie rokowań można domagać się odszkodowania na zasadzie przepisów umow47 F. K u r z e r, [przyp. 41], s. 171. 964 Jan Andrzejewski nych. Jeżeli zaś sprawcy nie łączy z pokrzywdzonym stosunek zobowiązaniowy i szkoda nie jest wynikiem niewypełnienia zobowiązania, wówczas jedyną podstawę, na której można opierać żądanie odszkodowawcze, stanowić mogą przepisy odnoszące się do odpowiedzialności za szkody spowodowane czynem niedozwolonym”48. Przepisy deliktowe zawarte w kodeksie zobowiązań (zwłaszcza art. 134 i 135 k.z.) zapewniać miały bowiem stronie „[…] dostatecznie szeroką podstawę dla dochodzenia roszczeń odszkodowawczych […] we wszystkich wypadkach, w których jedna strona poniosła szkodę, a wykazana została bezprawność działania oraz wina sprawcy”49. Zdaniem J. Górskiego, przyjmując deliktowy charakter odpowiedzialności, należało stwierdzić, iż „[…] odszkodowania domagać się może kontrahent pokrzywdzony przez drugą stronę tylko w tych wypadkach, w których istnieją przesłanki uzasadniające w myśl przepisów deliktowych roszczenie odszkodowawcze”50. Dlatego też inne kwestie, takie jak współodpowiedzialność, wysokość odszkodowania czy okres przedawnienia „[…] ocenić należy według ogólnych norm deliktowych, o ile ustawa pewnych wypadków nie normuje w sposób odmienny”51. Przypadki odpowiedzialności przedkontraktowej szczegółowo uregulowane w kodeksie zobowiązań (art. 54, 57, 73 § 2, art. 101 § 3 k.z.) cechowały się — według J. Górskiego — odrębnością, polegającą nie tyle na wskazaniu w nich zakresu odszkodowania (ten obejmuje tzw. ujemny interes umowny), ile na istnieniu „[…] pewnych specjalnych wymogów”52: w przypadku art. 54 k.z. było to podstępne ukrycie swej niezdolności do działań prawnych przez kontrahenta (gdy druga strona nie mogła z łatwością przekonać się o niezdolności do działań prawnych składającego oświadczenie)53; przy niemożliwości świadczenia (art. 57 k.z.) — świadomość sprawcy przy zawieraniu umowy o faktycznej lub prawnej niemożliwości świadczenia54, zaś 48 J. G ó r s k i, [przyp. 9], s. 104–105. J. G ó r s k i, [przyp. 9], s. 104–105. Zdaniem tego autora dla zastosowania odpowiedzialności z art. 134 k.z. nie ma znaczenia, czy miała miejsce wina umyślna, czy nieumyślna, ani też rozmiar tej winy. 50 J. G ó r s k i, [przyp. 9], s. 106. 51 J. G ó r s k i, [przyp. 9], s. 106. 52 J. G ó r s k i, [przyp. 9], s. 107. 53 J. G ó r s k i, [przyp. 9], s. 107: „Poszkodowany musi więc wykazać, że zobowiązany do odszkodowania dopuścił się podstępnego zatajenia swojej niezdolności, a więc dopuścił się najwyższego stopnia winy. Gdy tymczasem sprawca szkody, pragnąc uchronić się od odpowiedzialności, winien ze swej strony przeprowadzić dowód, że poszkodowany albo o niezdolności wiedział, albo przy dołożeniu minimalnej staranności mógł niezdolność zauważyć względnie wykryć”. 54 J. G ó r s k i, [przyp. 9], s. 107: „Sprawcy wykazana więc być musi wina umyślna, choćby miała ona postać dolus eventualis, strona poszkodowana może żądać odszkodowania, 49 Odpowiedzialność przedkontraktowa (tzw. culpa in contrahendo) w kodeksie zobowiązań… 965 przy odpowiedzialności falsi procuratoris (art. 101 § 3 k.z.) — świadome zamilczenie braku pełnomocnictwa wobec kontrahenta, który był przekonany o jego istnieniu55. Szerszą uwagę J. Górski poświęcił odpowiedzialności przewidzianej w art. 73 § 2 k.z., podkreślając, że „jest to odszkodowanie za szkody spowodowane zainteresowanym przez wywołanie nadziei na zawarcie umowy. Kto taką nadzieję wywołał, winien liczyć się z jej konsekwencjami, a więc nie tylko z własnym interesem, ale również z tym, by oferentów nie narażać na straty”56. Dla uzasadnienia tezy o deliktowym charakterze odpowiedzialności przewidzianej w tym przepisie J. Górski posłużył się opracowaną przez siebie koncepcją, ujmującą swobodę kontraktową jako prawo podmiotowe57. Zachowanie określone w art. 73 § 2 k.z. autor ten uznawał za przykład szczegółowej regulacji przypadku nadużycia swobody kontraktowej, będącego czynem niedozwolonym (art. 135 k.z.)58. W obrocie prawnym wystąpić może jednak „[…] szereg grup nienależytego i zawinionego postępowania kontrahenta, powodującego obowiązek odszkodowania”59. Józef Górski przyjmował, iż „we wszystkich innych wyo ile o niemożliwości świadczenia nie wiedziała, bez względu na to, czy ewentualnie mogła była o tej niemożliwości się dowiedzieć przy dołożeniu choćby niedużej staranności. Dochodzenie odszkodowania na zasadzie art. 57 k.z. jest więc łatwiejsze, albowiem poszkodowany nie ma potrzeby wykazywania po stronie sprawcy podstępnego ukrywania niemożliwości świadczenia i nie jest narażony na zarzut ekskulpacyjny, że mógłby sam z łatwością o niemożliwości się dowiedzieć”. 55 J. G ó r s k i, [przyp. 9], s. 108. 56 J. G ó r s k i, [przyp. 9], s. 45. 57 J. G ó r s k i, [przyp. 9], s. 36–37. Jak wskazywał autor — „że swobodę kontraktową należy traktować jako prawo podmiotowe i to prawo bezwzględne, nie może ulegać wątpliwości. Nie jest ona niczym innym jak jednym z wyrazów wolności, doznającej ochrony nie tylko w przepisach karnych, ale i w przepisach prywatno-prawnych […]. Zgodnie ze wspomnianą teorią francuską o nadużyciu praw, przejętą przez kodeks zobowiązań, granice swobody kontraktowej określić może: a) albo wyraźny przepis ustawy, b) albo dobra wiara względnie zasada uczciwości i zaufania, c) albo cel, ze względu na który swoboda kontraktowa jednostce przysługuje. Dwa ostatnie kryteria wymienia wyraźnie art. 135 k.z. Ponieważ są to kryteria bardzo ogólne, dlatego w odniesieniu do swobody kontraktowej musiała ustawa w szeregu wypadków podać normy szczegółowsze, które określają dokładniej w danych wypadkach granice omawianego prawa. […] Należy zaznaczyć, że ustawodawca nie wyliczył wyczerpująco wszystkich wypadków, w których postąpienie stron kwalifikuje się jako nadużycie swobody kontraktowej, a zadowolił się wskazaniem jedynie wypadków najważniejszych, w których bezpieczeństwo obrotu mogłoby być narażone na szczególnie ciężkie próby. W wypadkach tych ustawodawca pragnął ułatwić stronie pokrzywdzonej dochodzenia jej praw, normując odmiennie i sankcje, i ich przesłanki, aniżeli to wynikać mogło z przepisów ogólnych”. 58 J. G ó r s k i, [przyp. 9], s. 45. 59 J. G ó r s k i, [przyp. 9], s. 108. 966 Jan Andrzejewski padkach przez ustawę niewymienionych — warunki odpowiedzialności należy określić na zasadzie ogólnych przepisów deliktualnych”60. Wskazać przy tym jednak należy, iż zdaniem tego autora na gruncie kodeksu zobowiązań istniały dwie ogólne podstawy odszkodowawcze za zawinione zachowanie kontrahenta w okresie przygotowywania umowy: ogólna klauzula deliktowa (art. 134 k.z.: „Kto z winy swej wyrządził drugiemu szkodę, obowiązany jest do jej naprawienia”) oraz przepis sankcjonujący nadużycie prawa podmiotowego (art. 135 k.z.: „Kto rozmyślnie lub przez niedbalstwo wyrządził drugiemu szkodę, wykonując swe prawo, obowiązany jest do jej naprawienia, jeżeli wykroczył poza granice, zakreślone przez dobrą wiarę lub przez cel, ze względu na który prawo mu służyło”). Jak wskazywał J. Górski, oba cytowane przepisy pozwalają na dochodzenie szkody, jeżeli zawinienie strony w okresie rokowań „[…] ma cechy bezprawia, tzn. jeżeli wyrządzający szkodę wykracza przeciwko zakazom lub nakazom ustawowym, lub też jeżeli zachowanie się sprawcy ma charakter nadużycia przysługującego mu prawa […]”61. Józef Górski poddał przy tym krytyce niemieckie koncepcje, opowiadające się za kontraktowym charakterem odpowiedzialności za nielojalne zachowania kontrahentów62. Zwolennicy tego poglądu powoływali się na fakt, iż „wraz z rozpoczęciem rokowań strony nie stoją wobec siebie jako obce osoby, wobec których obowiązywałoby prawo deliktowe, lecz wstępują w pewien szczególny stosunek prawny”63. Ich zdaniem, w ramach tego stosunku można mówić o swoistym obowiązku określonego postępowania. Naruszenie tychże obowiązków wiązać się mogło z niekorzystnymi skutkami prawnymi dla niewłaściwie postępującego kontrahenta. Źródłem tak rozumianego przedkontraktowego stosunku zobowiązaniowego miałoby być „[…] jednostronne oświadczenie woli w formie oferty lub zaproszenia do rokowań”64, zaś późniejsze zawarcie umowy przekształcałoby ów stosunek zobowiązaniowy z przedkontraktowego na umowny65. 60 J. G ó r s k i, [przyp. 9], s. 109. J. G ó r s k i, [przyp. 9], s. 105–106. 62 Por. krytyczną analizę koncepcji niemieckich tamtego okresu, w szczególności autorstwa Andreasa von Thura, Gerharda Dömpke oraz Heinricha Stolla — por. J. G ó r s k i, [przyp. 9], s. 21–24. 63 Cytowana wypowiedź jest moim tłumaczeniem myśli niemieckiego prawnika A. v. Thura, zwolennika kontraktowego charakteru odpowiedzialności za tzw. culpam in contrahendo, wyrażonej w artykule Schadenersatz bei Dissens, „Archiv fur die Zivilistische Praxis” 1923, t. 121 — oryginał cytatu podaję za: J. G ó r s k i, [przyp. 9], s. 21. 64 J. G ó r s k i, [przyp. 9], s. 23. 65 J. G ó r s k i, [przyp. 9], s. 23. Podobnie, przenosząc koncepcje niemieckie na grunt przepisów kodeksu zobowiązań — Z. K. N o w a k o w s k i, [przyp. 10], s. 208 i n. 61 Odpowiedzialność przedkontraktowa (tzw. culpa in contrahendo) w kodeksie zobowiązań… 967 W odniesieniu do powyższego stanowiska J. Górski wskazywał, iż hołdowała mu przede wszystkim nauka niemiecka, co wynikało z potrzeby „[…] znalezienia należytej podstawy dla uzasadnienia roszczeń odszkodowawczych za zawinione postępowanie w okresie rokowań. Nie zawsze bowiem roszczenia takie można oprzeć na kazuistycznych przepisach deliktualnych zawartych w kodeksie cywilnym niemieckim”66. Odrzucając niemiecką koncepcję o stosunku zobowiązaniowym łączącym negocjujące ze sobą strony, J. Górski wskazywał na nieprzyjęcie jej w innych systemach prawnych. W szczególności zauważył on, iż „na tle prawa francuskiego czy szwajcarskiego nie zachodzi potrzeba sztucznego konstruowania stosunku zobowiązaniowego, gdyż szerokie ramy przepisów deliktowych zawartych w kodeksie cywilnym francuskim (art. 1382) oraz w prawie obligacyjnym szwajcarskim (art. 41) pozwalają na dochodzenie na ich podstawie wyrównania wszelkich doznanych strat”67. Kolejny argument za nieprzyjęciem na gruncie rodzimego prawa koncepcji niemieckiej autor ten upatrywał w treści art. 2 k.z., zgodnie z którym z zobowiązania musi wynikać możliwość domagania się od drugiej strony określonego świadczenia68. Gdy więc danemu podmiotowi nie przysługuje roszczenie ani względem samego świadczenia, ani względem świadczenia zastępczego — jak to się ma w przypadku stosunku łączącego pertraktujące ze sobą strony — wówczas nie można było, zdaniem J. Górskiego, mówić o zobowiązaniu69. Natomiast zgodnie z twierdzeniami tego autora sam fakt, że istnieją „[…] ujemne skutki za takie czy inne zachowanie się stron w trakcie rokowań nie dowodzi bynajmniej, aby już w okresie rokowań, niezależnie od tego, czy umowa dojdzie do skutku, istniało między stronami jakieś zobowiązanie”70. Koncepcję o istnieniu stosunku zobowiązaniowego w okresie rokowań J. Górski odrzucił także z przyczyn formalnych. Zakładała ona bowiem, że stosunek zobowiązaniowy między kontrahentami powstawał na skutek jednostronnego oświadczenia woli (złożenia oferty, zaproszenia do rokowań). Wówczas jednak — jak spostrzegł ów autor — oferentowi należałoby przypisać wolę zobowiązania się, zanim została zawarta umowa, co kłóciłoby się 66 J. G ó r s k i, [przyp. 9], s. 23. J. G ó r s k i, [przyp. 9], s. 23. Podobnie zdaniem J. Górskiego miało to miejsce w prawie austriackim (§ 1295 ABGB) oraz w przepisach zawartych w t. X cz. 1 Zwodu Praw (art. 574). 68 Art. 2 § 1 k.z.: „Istota zobowiązania polega na tem, że dłużnik obowiązany jest wobec wierzyciela do świadczenia”. 69 J. G ó r s k i, [przyp. 9], s. 25. 70 J. G ó r s k i, [przyp. 9], s. 26. 67 968 Jan Andrzejewski z istotą rokowań, w których toku strony dopiero dążą do stworzenia zobowiązania71. Nadto, na gruncie kodeksu zobowiązań jednostronne oświadczenie woli ma moc rodzącą zobowiązanie tylko w wyjątkowych wypadkach, uregulowanych w ustawie72. Rozważania te doprowadziły J. Górskiego do wniosku, iż „[…] nie było zamiarem autorów kodeksu zobowiązań nadanie rokowaniom charakteru stosunku zobowiązaniowego ani też wniosku takiego nie należy wyciągać z treści postanowień, które okres rokowań regulują”73. Oczywiście istnieje możliwość powstania zobowiązania w toku rokowań (na przykład przez zawarcie umowy przedwstępnej), jednakże wiązać się to musiało z wyraźną wolą stron. Zasadą był natomiast brak węzła obligacyjnego w okresie rokowań74. Ku poglądowi, że odpowiedzialność za tzw. culpam in contrahendo ma na gruncie kodeksu zobowiązań charakter deliktowy, skłaniał się także Adam Szpunar, odnosząc się do tego zagadnienia w rozprawie Nadużycie prawa podmiotowego75. Autor zestawił tam dwa poglądy na naturę odpowiedzialności przedkontraktowej — teorię deliktową i kontraktową, poświęcając większą część wywodu na przybliżenie drugiej z wymienionych koncepcji, stworzonej w 1861 r. przez Rudolfa von Jheringa76. Adam Szpunar wskazał, że zapatrywania niemieckiego jurysty były „podyktowane stanowiskiem prawa rzymskiego, które dopuszczało roszczenia ex delicto jedynie w przypadkach wyliczonych w lex Aquilia, a poza tym tylko w razie podstępu wyrządzającego szkodę (actio doli)”77. Skoro więc kontrahentowi na etapie przygotowywania umowy nie przysługiwało roszczenie deliktowe, Jhering „[…] stworzył konstrukcję, według której jeszcze przed definitywnym zawarciem umowy istnieją między stronami, na podstawie zasad dobrej wiary, obowiązki do dołożenia staranności, a naruszenie tych obowiązków uzasad71 J. G ó r s k i, [przyp. 9], s. 26. J. G ó r s k i, [przyp. 9], s. 26. 73 J. G ó r s k i, [przyp. 9], s. 30. 74 J. G ó r s k i, [przyp. 9], s. 32. Jak wskazywał, na gruncie kodeksu zobowiązań „spotykamy liczne przepisy, które przewidują ujemne skutki prawne za takie czy inne zachowanie się strony w okresie rokowań, zwłaszcza gdy zachowanie to polega na zatajeniu pewnych okoliczności albo na błędnym poinformowaniu o stanie faktycznym, albo też na użyciu zabronionych środków, mających na celu skłonienie kontrahenta do zawarcia umowy […]. Normy prawne, poddające sytuację kontrahentów w okresie rokowań pewnej reglamentacji, skonstruowane są w ten sposób, że nakładając na jedną stronę takie czy inne obowiązki lub zabraniające jej takiego czy innego zachowania się, nie stwarzają jednak dla drugiej strony roszczeń o dopełnienie przewidzianych ustawą powinności” (s. 33). 75 Por. A. S z p u n a r, Nadużycie prawa podmiotowego, Kraków 1947, s. 150–151. 76 R. v o n J h e r i n g, Culpa in contrahendo oder Schadenersatz bei nichtigen oder nicht zur Perfektion gelangten Verträgen, „Jherings Jahrbücher” 1861, t. 4, s. 1–112. 77 A. S z p u n a r, [przyp. 75], s. 150. 72 Odpowiedzialność przedkontraktowa (tzw. culpa in contrahendo) w kodeksie zobowiązań… 969 nia roszczenie odszkodowawcze”78. W BGB regulacja czynów niedozwolonych nie została oparta na ogólnej klauzuli (jak w prawie francuskim lub polskim), lecz odzwierciedlała wąskie ujęcie deliktu, wzorowane na rzymskiej odpowiedzialności akwiliańskiej. Zapewne z tych względów A. Szpunar wskazał, że: „[…] na tle prawa niemieckiego konstrukcja umowna [w zakresie odpowiedzialności z tytułu culpae in contrahendo] została stworzona celem znalezienia należytej podstawy dla uzasadnienia roszczeń odszkodowawczych za zawinione zachowanie się stron w okresie rokowań”79. Z kolei względem prawa polskiego (tu autor wskazał przepisy art. 54, 57, 101 i 134 k.z.) A. Szpunar wskazał, iż „raczej” skłania się ku poglądom wskazującym, że odpowiedzialność ta ma charakter deliktowy, powołując się w przypisie na omawianą powyżej pracę J. Górskiego oraz stanowisko Sądu Najwyższego wyrażone w orzeczeniu z 21 kwietnia 1938 r.80 3. STANOWISKA PRZYJMUJĄCE NATURĘ KONTRAKTOWĄ Koncepcję o kontraktowej naturze odpowiedzialności za tzw. culpam in contrahendo przedstawił Z.K. Nowakowski w rozdziale V pracy zatytułowanej Odpowiedzialność za cudze czyny według kodeksu zobowiązań81. Zdaniem autora analiza przepisów kodeksu zobowiązań odnoszących się do okresu przedkontraktowego pozwalała na wyciągnięcie wniosku, iż „istnieje jakaś trzecia odpowiedzialność zbliżona do odpowiedzialności kontraktowej”82. Stając przed koniecznością zakwalifikowania tejże odpowiedzialności do odpowiedzialności deliktowej albo kontraktowej, Z.K. Nowakowski skłaniał się ku odpowiedzialności ex contractu83. Jak podkreślono w pracy — „odpowiedzialność kontraktowa opiera się na naruszeniu norm specjalnych, obowiązujących między stronami i przez nie wytworzonych”84. Te „[…] specjalne normy obowiązują jednostkę nie tylko w wypadku, gdy zawarła umowę, lecz również już wtedy, gdy dąży do zawarcia umowy […]”85. Już przez sam kontrakt, mający na celu zawarcie 78 A. S z p u n a r, [przyp. 75], s. 150–151. A. S z p u n a r, [przyp. 75], s. 151. 80 Por. A. S z p u n a r, [przyp. 75], s. 151. Chodzi tu o orzeczenie SN z 21 IV 1938 r., C II 2643/37, OSP 1938, poz. 569, „Nowa Palestra” 1938, z. 7–8, s. 345–347 (omówione poniżej w pkt V niniejszego opracowania). 81 Z. K. N o w a k o w s k i, [przyp. 10], s. 199 i n. 82 Z. K. N o w a k o w s k i, [przyp. 10], s. 203. 83 Z. K. N o w a k o w s k i, [przyp. 10], s. 203. 84 Z. K. N o w a k o w s k i, [przyp. 10], s. 199–200. 85 Z. K. N o w a k o w s k i, [przyp. 10], s. 209. 79 970 Jan Andrzejewski umowy, strony zobowiązują się do „lojalnego postępowania”86 oraz „wynagrodzenia szkody, jaka powstać może z ich winy przez niedojście umowy do skutku”87. W ten sposób między kontrahentami zawierana jest umowa o charakterze ubocznym, której naruszenie powodowałoby odpowiedzialność odszkodowawczą88. W przypadku ofertowego trybu zawierania umów kontraktowy charakter odpowiedzialności przedkontraktowej wynikać miał, zdaniem Z.K. Nowakowskiego, „z przekroczenia specjalnych norm, powstałych na skutek zgodnego oświadczenia woli dwóch stron”89. Do przyjęcia tego wniosku skłoniła autora analiza przepisów dotyczących umowy przedwstępnej (art. 62 k.z.). Konfrontując regulację dotyczącą umowy przedwstępnej i oferty, Z.K. Nowakowski postawił tezę, iż „każdą ofertę możemy uważać za rodzaj umowy przedwstępnej”90. Odszkodowanie przyznawane dla przypadków culpae in contrahendo byłoby więc odszkodowaniem w granicach ujemnego interesu umownego, ponieważ roszczenie opierać miałoby się na zasadach odnoszących się do umowy przedwstępnej (art. 62 § 4 k.z.)91. Dlatego też „[…] czynności, które choć nie doprowadzają do ważnie zawartej umowy, rodzą jednak pewien skutek, tj. obowiązek odszkodowania o specjalnym kontraktowym charakterze. Nakładają na zobowiązanego wyrównanie szkody negatywnej, związanej z zawarciem umowy; szkody, jakiej by strona nie poniosła, gdyby umowy wcale nie zawarła lub do zawarcia umowy nie dążyła”92. Na tym tle szczególne regulacje dotyczące odpowiedzialności przedkontraktowej (na przykład art. 57 k.z. lub art. 73 § 2 k.z.) różniły się od przywołanej wyżej zasady jedynie tym, iż ustawodawca międzywojenny przewidział dla nich specjalną podstawę prawną, wyrażoną w danym przepisie93. 86 Z. K. N o w a k o w s k i, [przyp. 10], s. 209. Z. K. N o w a k o w s k i, [przyp. 10], s. 201. 88 Z. K. N o w a k o w s k i, [przyp. 10], s. 202. 89 Z. K. N o w a k o w s k i, [przyp. 10], s. 202. 90 Z. K. N o w a k o w s k i, [przyp. 10], s. 205. Zdaniem autora nie stoi tu na przeszkodzie postanowienie kodeksu (art. 62 § 2 k.z.), że umowa przedwstępna winna być pismem stwierdzona, gdyż nieuszanowanie tego przepisu nie powoduje nieważności umowy. Umowa ta dochodzi również do skutku przez zgodne oświadczenie woli dwóch stron. Oświadczenie tej woli nie jest po obu stronach wyraźne, lecz wynika z takiego zachowania się, które w danych okolicznościach nie budzi wątpliwości co do treści oświadczenia (art. 29 k.z.) (s. 205–206). 91 Tak rozumiem zapatrywania autora przedstawione w: Z. K. N o w a k o w s k i, [przyp. 10], s. 205–206. 92 Z. K. N o w a k o w s k i, [przyp. 10], s. 205–206. 93 Z. K. N o w a k o w s k i, [przyp. 10], s. 206. 87 Odpowiedzialność przedkontraktowa (tzw. culpa in contrahendo) w kodeksie zobowiązań… 971 Zygmunt Konrad Nowakowski dostrzegł jednak, iż przy przyjęciu tejże koncepcji trudności nasuwał art. 54 k.z., który odnosił się do konsekwencji podstępnego ukrycia swojej niezdolności do działań prawnych przy zawieraniu umowy. Zdaniem autora przepis ten przewidywał dochodzenie odszkodowania „[…] na specjalnych zasadach, wykraczających poza ramy odszkodowania przewidzianego dla odpowiedzialności deliktowej”94. Problemem przy przyjęciu kontraktowego charakteru szkody, o której mowa w art. 54 k.z., była jednak ta okoliczność, iż brak zdolności do działań prawnych wykluczał — co do zasady — możliwość zastosowania odpowiedzialności za niewykonanie lub nienależyte wykonanie zobowiązania. Dlatego też autor uznał, że „[…] odpowiedzialność z art. 54 k.z. opiera się na specjalnej zasadzie, do której odnoszą się reguły przewidziane dla szkód kontraktowych”95. Do grona zwolenników tezy o kontraktowej naturze odpowiedzialności za tzw. culpam in contrahendo — z pewną ostrożnością — zaliczyć można także Jana Namitkiewicza. Już na wstępie wypada jednak zaznaczyć, że poglądy tego autora wyrażone w jego Komentarzu dla praktyki96 trudno określić jako spójne. Jan Namitkiewicz wskazał, że „pomocniczym” uprawnieniem wierzyciela jest „prawo wymagania od kontrahenta lojalnego postępowania (np. art. 54 i 57 k.z.)”97. Skoro więc już na etapie negocjacji autor określał jedną ze stron jako „wierzyciela”, to wydaje się, że płynie stąd dość czytelna teza o sui generis kontraktowym charakterze stosunku łączącym kontrahentów przygotowujących umowę. Kwestii źródła obowiązku lojalności J. Namitkiewicz jednak nie rozwinął — i to ani we fragmencie dotyczącym istoty zobowiązania (art. 2 § 1 k.z.), ani też przy omawianiu przywołanych powyżej przepisów szczególnych — tj. art. 54 i 57 k.z.98 Mało czytelne są przy tym zapatrywania omawianego autora względem innych nieprawidłowych zachowań kontrahenta na etapie przygotowywania umowy. Gdy chodzi o obowiązek lojalności w ramach rokowań (art. 61 k.z.), J. Namitkiewicz przywołał w komentarzu jedynie orzeczenie Sądu Najwyższego z 20 marca 1936 r., którego nie sposób jednak „przenieść” na grunt 94 Z. K. N o w a k o w s k i, [przyp. 10], s. 207. Z. K. N o w a k o w s k i, [przyp. 10], s. 207. 96 J. N a m i t k i e w i c z, Kodeks zobowiązań. Komentarz dla praktyki, Łódź 1949, s. 12. 97 J. N a m i t k i e w i c z, [przyp. 96], s. 12. 98 Por. J. N a m i t k i e w i c z, [przyp. 96], s. 77–78, 88. 95 972 Jan Andrzejewski systemu kodeksu zobowiązań, gdyż zostało ono wydane jeszcze na gruncie przepisów BGB99. Wzmiankę o charakterze odpowiedzialności przedkontraktowej autor poczynił przy omawianiu przepisu regulującego umowę przedwstępną (art. 62 k.z.), gdzie w komentarzu przywołano orzeczenie Sądu Najwyższego z 21 kwietnia 1938 r.100, w którym stwierdzono, że niewykonanie niewymuszalnej z powodu braku formy umowy przedwstępnej uzasadnia odszkodowanie na zasadach ogólnych zgodnie z art. 134 k.z. (a nie według przepisów o następstwach domniemania zawinionego niewykonania zobowiązań — art. 239 i 240 k.z.)101. Nie sposób przy tym przeoczyć, że w przedmiotowym orzeczeniu mowa jest o klauzuli deliktowej jako podstawie prawnej roszczeń, podczas gdy w świetle przytoczonych uprzednio rozważań autora wydawać by się mogło, że J. Namitkiewicz hołdował tezie przeciwnej. Autor nie zajął jednoznacznego stanowiska względem charakteru odszkodowania zawartego w art. 73 § 2 k.z., wskazując jedynie, że odszkodowanie obejmuje swym zakresem ujemny interes umowny, ponieważ wzbudzone (i zawiedzione) zostało zaufanie kontrahenta102. Z kolei w odniesieniu do zakresu odpowiedzialności fałszywego pełnomocnika J. Namitkiewicz przedstawił dość osobliwy pogląd, iż przepis art. 101 § 3 k.z. przewidywał odpowiedzialność w ramach ujemnego interesu umownego, choć jeżeli sprawcy wykazano także winę, to wówczas falsus procurator odpowiadać będzie „za wszelkie szkody (pozytywny interes)”103. Analizując tę wypowiedź, trudno jednoznacznie stwierdzić, czy odwołując się do pozytywnego interesu umownego, autor chciał podkreślić, że w pewnych szczególnych wypadkach odszkodowanie mogłoby mieć szerszy zakres i obejmować wyrównanie uszczerbku przy hipotetycznym założeniu, że negocjowana umowa byłaby zawarta — czy też może wskazanie na „interes pozytywny” miało jedynie podkreślić, że negocjujących kontrahentów łączy stosunek zobowiązaniowy. Nie jest przy tym także wykluczone, że wzmianka o „wszelkiej szkodzie” 99 Chodzi o wydane na tle § 276 BGB orzeczenie SN z 20 III 1936 r., C III 728/34, w którego uzasadnieniu — jak podaje autor — wskazano, iż „rokowania trwają, dopóki nie zostanie złożone wymagane oświadczenie jednej ze stron lub nie nastąpi warunek zawieszający, od którego oświadczenie jest uzależnione, lub aprobata oświadczenia, gdy jest potrzebna. Cały ten okres jest okresem wyczekiwania. Strony za zachowanie się w tym okresie odpowiadają wobec siebie na podstawie culpa in contrahendo i dlatego cofnięcie wniosku o zezwolenie na przewłaszczenie zobowiązuje zasadniczo do świadczenia odszkodowania” — J. N a m i t k i e w i c z, [przyp. 96], s. 93. 100 Orzeczenie SN z 21 IV 1938 r., C II 2643/37, [przyp. 80], s. 345–347. 101 J. N a m i t k i e w i c z, [przyp. 96], s. 100. 102 J. N a m i t k i e w i c z, [przyp. 96], s. 113. 103 J. N a m i t k i e w i c z, [przyp. 96], s. 150. Odpowiedzialność przedkontraktowa (tzw. culpa in contrahendo) w kodeksie zobowiązań… 973 jako swego rodzaju synonimie szkody pozytywnej wynikała po prostu z błędnego posługiwania się przez J. Namitkiewicza pojęciami dodatniego i ujemnego interesu umownego104. Ten ostatni trop potwierdza surowa opinia Witolda Czachórskiego, którego zdaniem poglądy omawianego autora zawierały w tym zakresie „wewnętrzne sprzeczności”105. 4. PODSUMOWANIE Z przedstawionych rozważań wyprowadzić można wniosek, że koncepcje (przede wszystkim deliktowa i kontraktowa) względem charakteru odpowiedzialności przedkontraktowej dopiero się kształtowały. Do rodzimego języka prawniczego zapożyczono przy tym z doktryny niemieckiej terminy: culpa in contrahendo i „ujemny interes umowny”. Pojęcia te były różnie definiowane przez poszczególnych autorów, przez co dość szybko zapanował (odczuwalny zresztą i dziś) terminologiczny nieład, w ramach którego nie ma jednolitości zarówno w doktrynie, jak i w orzecznictwie co do tego, jakie przypadki kwalifikuje się jako culpa in contrahendo oraz jaki precyzyjnie jest zakres odszkodowania z tego tytułu. Podać można przy tym w wątpliwość, czy owa jednolitość poglądów jest w ogóle osiągalna, skoro przywołane pojęcia trudno jest transponować wprost do rodzimego systemu, bowiem na gruncie kodeksu zobowiązań (a później kodeksu cywilnego) — inaczej niż pod rządami BGB — odpowiedzialność z tytułu czynów niedozwolonych oparto na ogólnej klauzuli deliktowej, w ramach której możliwe jest dochodzenie roszczeń za każdą szkodę wyrządzoną zawinionym zachowaniem kontrahenta, w tym także szkodę wyrządzoną na etapie rokowań. Nie sposób też przeoczyć, że w systemie kodeksu zobowiązań kwestię odpowiedzialności za szkody poddano działaniu norm ogólnych, zaś od tej zasady odstępowano tylko w wyjątkowych okolicznościach. Z tychże względów to od zwolenników teorii o kontraktowym charakterze odpowiedzialności za tzw. culpam in contrahendo należało oczekiwać inicjatywy w dostarczaniu argumentów mających przemawiać za zasadnością forsowanego przez nich rozwiązania. Stosując terminologię procesu cywilnego, można powiedzieć, że to na nich 104 J. N a m i t k i e w i c z, [przyp. 96], s. 150. Być może przez pozytywny interes umowny autor ten rozumiał interes negatywny wraz z utraconymi korzyściami, gdyż pod tym poglądem J. Namitkiewicz przywołał orzeczenie Sądu Najwyższego, w którym wskazano, iż wykazanie winy rzekomemu pełnomocnikowi powodowało odpowiedzialność również za utracone z tego powodu korzyści — por. orzeczenie SN z 13 X 1937 r., I C 3376/36, OSN(C) 1938, nr 8, poz. 358, LEX nr 362275. 105 W. C z a c h ó r s k i, Odpowiedzialność odszkodowawcza w ramach tzw. ujemnego interesu umowy, RPEiS 1968, z. 3, s. 28. 974 Jan Andrzejewski „spoczywał ciężar dowodu” wykazania swoich racji, któremu jednak — jak pokazały dalsze dzieje rodzimego systemu prawa prywatnego — nie podołali, otwierając tym samym drogę do wykrystalizowania się konsensusu o deliktowym charakterze odpowiedzialności przedkontraktowej. III. ZAKRES ODSZKODOWANIA ZA TZW. CULPAM IN CONTRAHENDO Z zagadnieniem odpowiedzialności przedkontraktowej wiąże się kontrowersja co do zakresu odszkodowania, jakie przysługiwać będzie stronie za zawiedzione zaufanie. Tematyka ta jest do dziś przedmiotem sporów, czego przyczynę upatrywać można w konieczności „pogodzenia” dwóch — niejednoznacznie zresztą interpretowanych w rodzimej nauce i orzecznictwie — pojęć doktrynalnych: „odpowiedzialności przedkontraktowej” (tzw. culpa in contrahendo) oraz „odszkodowania w zakresie ujemnego interesu umownego”. 1. UJEMNY I DODATNI INTERES UMOWNY W nauce okresu obowiązywania kodeksu zobowiązań panowała zgoda co do tego, że określenie „ujemny interes umowny”106 (niem. das negative Vertragsinteresse) lub „szkoda w zaufaniu” (niem. das Vertrauensinteresse), oznacza szkodę (naruszenie interesu), jaką strona poniosła przez to, że liczyła na zawarcie umowy lub działała w zaufaniu do ważności zawartego kontraktu107. Naprawienia tak określonej szkody dochodzić można było przede wszystkim na podstawie przepisów szczególnych, wprost wskazujących na tzw. ujemny interes umowny (zwłaszcza art. 54, 57, 73 § 2, art. 101 106 Podkreślić należy, iż w doktrynie międzywojennej używano różnych określeń dla ujęcia tejże szkody, wynikających z odmiennego tłumaczenia niemieckiego określenia negatives Vertragsinteresse — np. F. Kurzer używał pojęcia „umowny interes ujemny” lub „szkoda z zaufania”, F. Zoll oraz J. Górski — „negatywny interes umowny”, L. Domański — „szkoda negatywna”. W niniejszym opracowaniu, za R. Longchamps de Berier posługuję się — najbardziej współcześnie powszechnym — określeniem „ujemny interes umowny”. 107 Por. R. L o n g c h a m p s d e B e r i e r, [przyp. 20], s. 84; F. K u r z e r, [przyp. 41], s. 167; podobnie zwłaszcza: L. D o m a ń s k i, [przyp. 8], s. 350; J. G ó r s k i, [przyp. 9], s. 99; Z. K. N o w a k o w s k i, [przyp. 10], s. 202; S. S a m o l e w i c z, [przyp. 24], s. 55. Nieco odmiennie, odnosząc pojęcie „ujemnego interesu umownego” tylko do „szkody, jaką poniosła druga strona przez to, że działała w zaufaniu do ważności umowy” — F. K u r z e r, [przyp. 41], s. 167 i n. Odpowiedzialność przedkontraktowa (tzw. culpa in contrahendo) w kodeksie zobowiązań… 975 § 3 k.z.)108. O „szkodzie w zaufaniu” mówiono jednak także w odniesieniu do pozostałych, nieuregulowanych osobno w ustawie przypadków odpowiedzialności przedkontraktowej109. W doktrynie wskazywano, że tzw. ujemny interes umowny różni się zasadniczo od „dodatniego interesu umownego” (niem. das positive Vertragsinteresse), dotyczącego szkody, „jaką ponosi strona z powodu niewypełnienia ważnej umowy”110 (niem. das Erfüllungsinteresse). Różnica między ujemnym (szkodą z naruszenia zaufania) a dodatnim interesem umownym (szkodą z niewypełnienia obowiązku umownego) sprowadza się więc do „przyczyny prawnej odszkodowania”111, gdyż w pierwszym przypadku mamy do czynienia z nieważną umową, w której ważność strona wierzyła, lub z zawiedzionym zaufaniem co do tego, że kontrakt zostanie zawarty, natomiast w drugim przypadku — z ważną umową, która nie została wykonana lub którą wykonano nienależycie. Stąd też, choć możliwe są sytuacje, gdy szkoda pozytywna na pozór nie będzie różniła się swym zakresem od szkody negatywnej112, pamiętać trzeba, że odszkodowanie w ramach pozytywnego interesu umownego jest surogatem niewypełnienia ważnego kontraktu, podczas gdy szkoda z zaufania (ujemny interes umowny) odnosi się do uszczerbku majątkowego wynikającego z nieważności lub niedojścia do skutku negocjowanej umowy. Nadto w doktrynie podkreślano, iż „nazwa umowny interes wskazuje jedynie na przedmiot szkody, a bynajmniej nie na źródło. Daje ona odpowiedź na pytanie w czem leży szkoda, a nie z jakiego powodu powstała”113. 2. ODSZKODOWANIE W RAMACH DODATNIEGO INTERESU UMOWNEGO? W doktrynie międzywojennej pojawiały się sporadyczne głosy, jakoby w ramach odpowiedzialności przedkontraktowej możliwe było przyznanie 108 Treść przepisów — zob. przyp. 18. Artykułu 73 § 2 k.z. do tej kategorii ze względu na odmienne ujęcie „ujemnego interesu umownego” nie zaliczy F. Kurzer — por. F. K ur z e r, [przyp. 41], s. 167 i n. 109 W tym duchu m.in. R. L o n g c h a m p s d e B e r i e r, [przyp. 20], s. 84; J. G ó r s k i, [przyp. 9], s. 99; Z. K. N o w a k o w s k i, [przyp. 10], s. 210. 110 F. K u r z e r, [przyp. 41], s. 168. Podobnie m.in. R. L o n g c h a m p s d e B e r i e r, [przyp. 13], s. 83; J. G ó r s k i, [przyp. 9], s. 45; L. D o m a ń s k i, [przyp. 8], s. 350; I. R os e n b l ü t h, w: J. K o r z o n e k, I. R o s e n b l ü t h, Kodeks zobowiązań. Komentarz, Kraków 1934, s. 122; A. O h a n o w i c z, Umowy z niezdolnymi do działań w Kodeksie zobowiązań, w: Alfred Ohanowicz. Wybór prac, wstęp Z. Radwański, opr. A. Gulczyński, Warszawa 2007, s. 304; J. N a m i t k i e w i c z, [przyp. 96], s. 78. 111 F. K u r z e r, [przyp. 41], s. 168. 112 Por. rozważania F. Kurzera względem sytuacji, gdy szkoda z zaufania nie różni się swym zakresem od szkody z niewypełnienia; F. K u r z e r, [przyp. 41], s. 168–170. 113 F. K u r z e r, [przyp. 41], s. 171. 976 Jan Andrzejewski kontrahentowi odszkodowania w ramach tzw. dodatniego interesu umownego. Opinie te nie były jednak wynikiem prób tworzenia konstrukcji o istnieniu sui generis kontraktowego stosunku łączącego negocjujące strony, lecz wynikały z odmiennego rozróżniania pojęć „dodatniego” i „ujemnego interesu umownego”, a niekiedy wręcz z niewłaściwego operowania tymi pojęciami w odniesieniu do podstawy oraz zakresu odszkodowania w ramach odpowiedzialności przedkontraktowej. Widoczne jest to zwłaszcza w poglądach J. Namitkiewicza, który przyjmował, że odszkodowanie w ramach ujemnego interesu umownego dotyczy tylko sytuacji wyraźnie w kodeksie wskazanych, a samo odszkodowanie nie obejmuje utraconych korzyści. Tymczasem w odniesieniu do innych przypadków tzw. culpae in contrahendo, gdy podstawą prawną nie będzie przepis szczególny, lecz ogólna klauzula deliktowa (art. 134 k.z.) — autor dla określenia zakresu odszkodowania (obejmujące wówczas także lucrum cessans) błędnie posłużył się pojęciem „dodatni interes umowny”114. 3. ZAKRES ODSZKODOWANIA W RAMACH TZW. UJEMNEGO INTERESU UMOWNEGO Przy odszkodowaniu w ramach tzw. ujemnego interesu umownego wynagrodzić należy „[…] wydatki i straty, jakie pokrzywdzony ponosi przez to, że ufał w dojście o skutku ważnej umowy i wymaga przywrócenia takiego stanu, jaki by istniał, gdyby poszkodowany w ogóle był w rokowania nie 114 Por. przykładowo pogląd J. Namitkiewicza, że fałszywy pełnomocnik: „[…] gdy zachodzi po jego stronie wina, odpowiada za wszelkie szkody (pozytywny interes), bez względu zaś na winę odpowiada z mocy § 3 art. 101 również za negatywny interes” — J. N a m i t k i e w i c z, [przyp. 96], s. 150. Można zauważyć, że współcześnie analogiczny błąd popełnił Stanisław Rudnicki, który odwołując się do doktryny i orzecznictwa wykształconego na gruncie kodeksu zobowiązań, wskazał jako słuszne rozwiązanie, by w przypadku zawinionego zachowania rzekomego pełnomocnika obciążyć go „obowiązkiem naprawienia szkody w granicach pozytywnego interesu umownego, to znaczy z uwzględnieniem utraconych przez drugą stronę korzyści” — S. Rudnicki, w: Komentarz do Kodeksu cywilnego, red. S. Dmowski, S. Rudnicki, Warszawa 2009, s. 104. Na marginesie wskazać można też, iż wśród przedstawicieli doktryny międzywojennej rozróżnienie na dodatni i ujemny interes umowny mylnie objaśnił Joachim Balken-Nauman. O ile w odniesieniu do poszczególnych przepisów kodeksu zobowiązań dotyczących odpowiedzialności przedkontraktowej autor ten słusznie wskazywał, że zakres odszkodowania został ograniczony do ujemnego interesu umownego; tak w rozdziale objaśniającym różnice między dodatnim a ujemnym interesem umownym (rozdział XV „O szkodzie kontraktowej”) J. Balken-Neuman opisał je jako rodzaje interesów gospodarczych wierzyciela w należytym dopełnieniu zobowiązania przez dłużnika — por. J. B a l k e n - N e u m a n, Zobowiązania. Kodeks zobowiązań oraz 35 ustaw dodatkowych. Zarys systemu polskiego prawa obowiązkowego do nauki i praktyki, Lwów 1934, s. 237–239. Odpowiedzialność przedkontraktowa (tzw. culpa in contrahendo) w kodeksie zobowiązań… 977 wchodził”115. Odszkodowanie obejmować więc winno „szkodę, jakiejby strona nie poniosła, gdyby umowy wcale nie zawierała”116. Nie było wątpliwości co do tego, że zaliczyć tu należy stratę (damnum emergens), która w typowej sytuacji obejmować będzie wszelkie koszty zawarcia tudzież przygotowania umowy, jak opłaty stemplowe, wynagrodzenie personelu lub wydatki związane z wynajęciem lokalu, gdzie przeprowadzano pertraktacje117. Dyskusyjna była natomiast kwestia, czy można na poczet odszkodowania zaliczyć także utracone korzyści (lucrum cessans). Ubocznie rozważano również, czy istnieje górna granica odszkodowania w ramach ujemnego interesu umownego118. We współczesnych opracowaniach zdarza się, iż tak istotną w okresie międzywojennym rozbieżność poglądów względem zaliczenia utraconych korzyści do odszkodowania w ramach tzw. ujemnego interesu umownego spłyca się do prostego zestawienia, który autor opowiadał się za zaliczeniem lucrum cessans na poczet odszkodowania, a który był temu poglądowi przeciwny. Takie przedstawienie poglądów ówczesnej doktryny uznać należy za przejaw powierzchownego traktowania dyskursu prawniczego okresu obowiązywania kodeksu zobowiązań (a także poglądów W. Czachórskiego119 wyrażonych już na gruncie kodeksu cywilnego, choć w znacznej mierze odwołujących się do kodeksu zobowiązań). Różnica w zapatrywaniu poszczególnych autorów bynajmniej nie była bowiem konsekwencją jedynie ich subiektywnych odczuć co do tego, czy „bardziej słuszne” będzie uwzględnienie utraconych korzyści w ramach odszkodowania za tzw. culpam in contrahendo, czy też nie. Przyczyna niejednolitości stanowisk tkwiła głębiej i dotyczyła głównie funkcji, jaką przyjęte do rodzimego języka prawniczego terminy „ujemny” i „dodatni interes umowny”120 miały pełnić w odniesieniu 115 J. G ó r s k i, [przyp. 9], s. 99. L. D o m a ń s k i, [przyp. 8], s. 347; podobnie m.in.: F. K u r z e r, [przyp. 41], s. 167; R. L o n g c h a m p s d e B e r i e r, [przyp. 20], s. 84; J. G ó r s k i, [przyp. 9], s. 99; Z. K. N o w a k o w s k i, [przyp. 10], s. 202; I. R o s e n b l ü t h, w: J. K o r z o n e k, I. R os e n b l ü t h, [przyp. 110], s. 128. 117 Por. J. G ó r s k i, [przyp. 9], s. 99; I. R o s e n b l ü t h, w: J. K o r z o n e k, I. R o s e nb l ü t h, [przyp. 110], s. 128 118 W tym względzie stanowisko zajął jedynie J. G ó r s k i, [przyp. 9], s. 103. 119 Por. zwłaszcza: W. C z a c h ó r s k i, [przyp. 105], s. 23 i n., a także W. C z a c h ó rs k i, Uwagi na temat pojęcia tzw. ujemnego interesu umowy, „Studia Cywilistyczne” 1969, t. XIII–XIV, s. 9 i n. 120 O genezie rozróżnienia między tzw. dodatnim i ujemnym interesem umownym w literaturze cywilistycznej — zob. W. C z a c h ó r s k i, [przyp. 119], s. 12 oraz przywołana tam literatura, w szczególności: R. v o n J h e r i n g, Culpa in contrahendo oder Schadenersatz bei nichtigen oder nicht zur Perfektion gelangten Verträgen, „Jherings Jahrbücher” 1861, t. 4, s. 16. 116 978 Jan Andrzejewski do systematyki kodeksu zobowiązań. Tu rodził się zasadniczy dylemat: czy pojęcie szkody negatywnej miało jedynie wskazywać na źródło i zakres odszkodowania, czy też nadto miało mieć charakter autonomiczny względem art. 157 § 1 k.z. („odszkodowanie obejmuje stratę, jaką poszkodowany poniósł, i korzyść, której mógł się spodziewać, gdyby mu szkody nie wyrządzono”), modyfikując do pewnego stopnia zakres odszkodowania — na przykład wyłączając możliwość dochodzenia lucrum cessans. 3.1. Stanowiska za niezaliczaniem utraconych korzyści na poczet odszkodowania Ludwik Domański wskazywał, że odszkodowanie w ramach ujemnego interesu umownego nie obejmuje utraconych korzyści121. Dla niektórych przypadków autor ten nie wykluczył możliwości dochodzenia szkody „w pełnym wymiarze” (a więc de facto poszerzenia odszkodowania o lucrum cessans). Dotyczyło to sytuacji, gdy sprawcy wykazana została wina, skutkiem czego podstawą odpowiedzialności zamiast przepisu szczególnego (np. art. 54, 57, 73 § 2, art. 101 § 3 k.z.) stawała się ogólna klauzula deliktowa122. Przyjęcie przez L. Domańskiego stanowiska o niezaliczaniu lucrum cessans na poczet odszkodowania w ramach szkody negatywnej było konsekwencją systematyki przyjętej przez tegoż autora. W odniesieniu do odpowiedzialności przedkontraktowej posługiwał się on bowiem pojęciem ujemnego interesu umownego tylko względem przypadków szczegółowo uregulowanych. Autor podkreślał przy tym, że w niektórych sytuacjach ustawodawca przewidział odszkodowanie już za samą bezprawność (dotyczy to zwłaszcza art. 57 k.z. oraz art. 101 § 3 k.z.)123. Stąd też niezawinione zachowanie fałszywego pełnomocnika rodziło obowiązek odszkodowawczy, ograniczony do tzw. ujemnego interesu umownego (obejmującego stratę, 121 L. D o m a ń s k i, [przyp. 8], s. 236, 347 i 487. Tak w szczególności względem art. 57 k.z. — L. D o m a ń s k i, [przyp. 8], s. 347. Względem art. 101 § 3 k.z. — L. D o m a ń s k i, [przyp. 8], s. 487. Podobny pogląd prezentował Ignacy Rosenblüth, który również — co do zasady — nie zaliczał utraconych korzyści na poczet ujemnego interesu umownego, wskazując jednakże, iż jeżeli zachodzą warunki z art. 134 i n. k.z. (wina), wówczas można żądać wynagrodzenia wszelkiej szkody; I. R os e n b l ü t h, w: J. K o r z o n e k, I. R o s e n b l ü t h, [przyp. 110], s. 122, 128, 156 oraz s. 204. Autor ten nie był w swoich zapatrywaniach konsekwentny, gdyż w komentarzu do art. 501 § 3 k.z. wprost wskazał, że ujęte tam odszkodowanie dotyczy ujemnego interesu umownego, który może objąć także utracone korzyści — por. I. R o s e n b l ü t h, w: J. K or z o n e k, I. R o s e n b l ü t h, [przyp. 110], s. 1050. 123 Podobnie w odniesieniu do odpowiedzialności fałszywego pełnomocnika w szczególności R. L o n g c h a m p s d e B e r i e r, [przyp. 13], s. 143. 122 Odpowiedzialność przedkontraktowa (tzw. culpa in contrahendo) w kodeksie zobowiązań… 979 bez utraconych korzyści), chociaż w przypadku wykazania sprawcy winy (art. 101 § 3 k.z. w związku z art. 134 k.z.) możliwe stawało się dochodzenie wszelkiej szkody, o której mowa w art. 157 § 1 k.z. (tj. będzie to — obrazowo rzecz ujmując — odszkodowanie w ramach tzw. ujemnego interesu umownego „powiększone” o lucrum cessans). Podobnie przedstawiały się poglądy L. Domańskiego względem zakresu odszkodowania w przypadku niezawinionego i zawinionego naruszenia przepisu art. 57 k.z.124 Z kolei w przypadkach szczegółowo uregulowanych, gdy wina była przesłanką odpowiedzialności (tj. na gruncie art. 54 k.z., który — co warto podkreślić — nie ma odpowiednika na gruncie kodeksu cywilnego), autor ten uznał, iż wolą ustawodawcy było, aby poszkodowany mógł żądać od sprawcy jedynie odszkodowania w ramach tzw. ujemnego interesu umownego, czyli poniesionych strat w związku z zawarciem nieważnej umowy125. Wynika stąd, iż zdaniem autora dochodzenie utraconych korzyści dla przypadków odpowiedzialności przedkontraktowej było możliwe tylko wówczas, gdy roszczenie odszkodowawcze oparto na ogólnej klauzuli deliktowej (art. 134 k.z.). Zakres odszkodowania obejmował wówczas damnum emergens oraz lucrum cessans (autor nazywał to „pełną szkodą”). Analizując poglądy L. Domańskiego, dostrzec można, że przy założeniu, iż rokujące ze sobą strony nie łączy sui generis stosunek kontraktowy, rozróżnienie na tzw. ujemny i dodatni interes umowny przestaje tak naprawdę być konieczne. Powszechnie przyjmowano przecież, że w ramach odpowiedzialności za tzw. culpam in contrahendo poszkodowany nie może skutecznie żądać dopełnienia zobowiązania (tj. uzyskać wyrównania szkody pozytywnej). Natomiast dla stwierdzenia, iż na poczet odszkodowania zalicza się rzeczywistą stratę (w szczególności koszty poniesione w związku z prowadzeniem rokowań) oraz utracone korzyści (na przykład korzyści nieuzyskane w związku z niezawarciem innej, korzystnej umowy), wystarczyłoby przecież powołanie się na art. 157 § 1 k.z. Stąd też powstać mogło pytanie, czy przyjęte do rodzimego języka prawniczego rozróżnienie na ujemny i dodatni interes umowny służyć miało tylko dość banalnemu rozgraniczeniu na szkodę z niewypełnienia ważnej umowy (interes dodatni) oraz szkodę wynikającą z niezawarcia lub zawarcia nieważnej umowy (interes ujemny) — czy też z przyjęciem tych terminów wiązać należało dalej idące skutki? Wydaje się, że L. Domański opowiedział się za tą drugą możliwością i dlatego też w przyjętej przez niego systematyce pojęcie tzw. ujemnego interesu umownego (do którego nie zalicza się lucrum cessans) otrzymywało charakter 124 125 Por. L. D o m a ń s k i, [przyp. 8], s. 347. Por. L. D o m a ń s k i, [przyp. 8], s. 235–236. 980 Jan Andrzejewski autonomiczny, odnoszący się tylko do przypadków szczegółowo uregulowanych w kodeksie zobowiązań (na przykład art. 54, 57, 73 § 2, art. 101 § 3 k.z.). Nadto dzięki niezaliczeniu utraconych korzyści do tzw. szkody negatywnej L. Domański wprowadził swego rodzaju gradację: jeżeli sprawca odpowiadał tylko za bezprawność (autor zaliczał tu przypadki z art. 57, 101 § 3 k.z.), wówczas poszkodowany mógł żądać jedynie damnum emergens, natomiast poszerzenie odszkodowania o lucrum cessans stawało się możliwe dopiero w przypadku zachowania zawinionego (art. 134 k.z.). Podkreślić przy tym wypada, że stanowisko Domańskiego bynajmniej nie było w tamtym czasie odosobnione. Podobny pogląd, przewidujący możliwość „uzupełnienia” tak rozumianego odszkodowania w ramach ujemnego interesu umownego (obejmującego „zwrot wydatków, ale też i nic więcej”126) o „dalszą szkodę”127 (czyli lucrum cessans) w przypadku rozmyślnego dokonania czynu bezprawnego, zawarto w uzasadnieniu projektu części ogólnej prawa zobowiązań autorstwa Ernesta Tilla128. Nadto koncepcja Domańskiego znalazła wprost swoje odzwierciedlenie w judykaturze, co znalazło swój wyraz w tezie orzeczenia Sądu Najwyższego z 13 października 1937 r. w odniesieniu do odpowiedzialności fałszywego pełnomocnika, któremu wykazano winę129. 3.2. Stanowiska za zaliczeniem utraconych korzyści na poczet odszkodowania Poglądu L. Domańskiego nie podzielał J. Górski, który stwierdził, iż tzw. ujemny interes umowny „[…] odnosi się również do lucrum cessans i obejmuje straty i szkody, wynikłe z odrzucenia innej korzystnej oferty lub omieszkania możliwości zawarcia innej umowy, jak również straty w czynszach i odsetkach, oraz straty na czasie, w ciągu którego można się było 126 Por. uzasadnienie art. 38 projektu części ogólnej prawa zobowiązań E. Tilla — E. T i l l, Polskie prawo zobowiązań (część ogólna). Projekt wstępny z motywami, Lwów 1923, s. 71. 127 Por. E. T i l l, [przyp. 126], s. 81. 128 Por. E. T i l l, [przyp. 126], s. 81. W podobnym duchu wypowiadał się także R. Longchamps de Berier, który wskazał, iż „chodzi [tu] o zwrot wydatków i innych strat, jakie strona poniosła, ufając, że umowa dojdzie do skutku” — R. L o n g c h a m p s d e B e r i e r, [przyp. 13], s. 83. 129 „W przypadku gdy fałszywy pełnomocnik, wiedząc o braku umocowania, zawarł umowę z trzecim, a więc działał w złej wierze, odpowiada nie tylko za udowodnione przez trzeciego straty, powstałe wskutek braku potwierdzenia umowy, lecz również za utracone przez trzeciego z tego powodu korzyści” — orzeczenie SN z 13 X 1937 r., I C 3376/36, OSN(C) 1938, nr 8, poz. 358; Nowy Kodeks Zobowiązań, dodatek do „Gazety Sądowej Warszawskiej” 1938, nr 4, s. 16; LEX nr 362275. Odpowiedzialność przedkontraktowa (tzw. culpa in contrahendo) w kodeksie zobowiązań… 981 oddać innym zajęciom zarobkowym”130. Podzielając tę opinię, F. Kurzer wskazał nadto, iż przyznanie utraconych korzyści na poczet odszkodowania uwarunkowane jest tym, czy poszkodowany „[…] udowodni, że byłby się gdzieindziej pokrył”131. Zasadniczym argumentem u przywołanych autorów było stwierdzenie, iż pojęcie ujemnego interesu umownego (szkody w zaufaniu) nie jest autonomiczne względem art. 157 § 1 k.z.132, w szczególności nie modyfikuje treści tego przepisu, lecz jedynie ogranicza zakres odszkodowania ze względu na przyczynę powstania szkody, jaką jest zawiedzenie zaufania kontrahenta. 4. KONTROWERSJE WZGLĘDEM ISTNIENIA GRANIC ODSZKODOWANIA W RAMACH TZW. UJEMNEGO INTERESU UMOWNEGO Wątpliwość względem istnienia górnej granicy odszkodowania w ramach tzw. ujemnego interesu umownego była de facto próbą odpowiedzi na pytanie, czy istnieje potrzeba, by na rodzimy grunt zaadaptować pogląd niemieckiej nauki i judykatury, zgodnie z którym „ujemny interes” nie może przekraczać korzyści, jakie strona by miała w związku z dojściem do skutku i wypełnieniem umowy. Zdaniem J. Górskiego w świetle przepisów kodeksu zobowiązań brak było podstaw do twierdzenia, jakoby istniała górna granica odszkodowania obejmującego ujemny interes umowny, stąd też odszkodowanie to może przekraczać interes dodatni, gdyż „niejednokrotnie […] koszty i nakłady poczynione w związku z zawarciem umowy mogą przekraczać pod względem swej wysokości korzyści, które mogłyby wyniknąć dla kontrahenta z zawartej umowy”133. Pogląd przeciwny w doktrynie międzywojennej sformułował I. Rosenblüth, który wyraził myśl, iż „odszkodowanie to nie może nigdy wynosić więcej niż wartość, jaką dla stron przedstawia umówione świadczenie (o ile da się ją określić)”134. Podobne zdanie, w odniesieniu do art. 54 k.z., wyraził również J. Namitkiewicz135. Autorzy ci nie uzasadnili jednak swoich stanowisk. 130 J. G ó r s k i, [przyp. 9], s. 99–100. F. K u r z e r, [przyp. 41], s. 170. Podobnie Z. K. N o w a k o w s k i, [przyp. 10], s. 210 oraz — na gruncie art. 101 § 3 k.z. — I. R o s e n b l ü t h, w: J. K o r z o n e k, I. R o s e nb l ü t h, [przyp. 110], s. 204. 132 Art. 157 § 1 k.z.: „Odszkodowanie obejmuje stratę, jaką poszkodowany poniósł, i korzyść, której mógł się spodziewać, gdyby mu szkody nie wyrządzono”. 133 J. G ó r s k i, [przyp. 9], s. 99–100. 134 I. R o s e n b l ü t h, w: J. K o r z o n e k, I. R o s e n b l ü t h, [przyp. 110], s. 128. 135 J. N a m i t k i e w i c z, [przyp. 96], s. 78. 131 982 Jan Andrzejewski 5. PODSUMOWANIE Rozróżnienie na „dodatni” i „ujemny interes umowny” ma swoje szczególne uzasadnienie w przypadku przyjęcia tezy o kontraktowym charakterze odpowiedzialności przedkontraktowej. Stąd też twórca tej koncepcji — Rudolf von Jhering, mając na względzie zakres odszkodowania za tzw. culpam in contrahendo, wyraźnie oddzielił przypadki, gdy odszkodowanie stanowić ma ekwiwalent tego wszystkiego, co strona miałaby ze skutecznie zawartego kontraktu (interes dodatni) od odszkodowania za zawiedzione zaufanie co do ważności kontraktu tudzież nadziei na to, że negocjowana umowa dojdzie do skutku (interes ujemny)136. Jakkolwiek przedstawiciele niemieckiej pandektystyki odnosili się do meritum pomysłu Jheringa sceptycznie137, to samo rozróżnienie na interes dodatni i ujemny przeniknęło do języka prawniczego, w szczególności za sprawą Friedricha Mommsena, który uznał wyróżnienie pojęcia ujemnego interesu umownego za użyteczne w kontekście precyzyjnego wskazania, na jakie ewentualnie odszkodowanie strona może liczyć w sytuacji, gdy świadczenie okaże się niemożliwe z przyczyn leżących po stronie drugiego kontrahenta138. W rodzimym systemie prawnym wykształcił się natomiast (i obowiązuje nadal) konsensus o deliktowym charakterze odpowiedzialności przedkontraktowej, w ramach którego przyjmuje się, że samo prowadzenie rokowań nie tworzy między stronami stosunku zobowiązaniowego sui generis. Odszkodowanie za tzw. culpam in contrahendo ogranicza się zaś do normalnych następstw działań lub zaniechań, które daną szkodę wywołało (por. art. 157 § 2 k.z., współcześnie art. 361 § 1 k.c.), wobec czego dominuje pogląd, iż nie będzie ono obejmowało tzw. szkody pozytywnej, a więc nie będzie stanowiło surogatu zawartej (lecz nieważnej) umowy ani tym bardziej kontraktu, który dopiero był negocjowany. W tym kontekście rodzi się pytanie o to, czemu służy zakorzenione już w rodzimym języku prawniczym pojęcie 136 Por. R. v o n J h e r i n g, [przyp. 76], s. 16. Jak wskazuje T. Giaro, w drugiej połowie XIX w. koncepcję Jheringa o kontraktowym charakterze odpowiedzialności przedkontraktowej bezwarunkowo aprobował jedynie Karl von Vangerow — por. T. G i a r o, Culpa in contrahendo: eine Geschichte der Wiederentdekkungen, w: Das Bürgerliche Gesetzbuch und seine Richter. Zur Reaktion der Rechtsprechung auf die Kodifikation des deutschen Privatrechts (1986–1914), red. U. Falk, H. Mohnhaupt, Frankfurt am Main 2000, s. 118. 138 Por. zwłaszcza F. M o m m s e n, Erörterungen aus dem Obligationenrecht, t. II: Über die Haftung der Contrahenten bei der Abschließung von Schuldverträgen, Braunschweig 1879, s. 1–4. Szerzej genezę pojęcia „ujemny interes umowny” w niemieckiej pandektystyce przedstawia Helge Dedek w: H. D e d e k, Negative Haftung aus Vertrag, Tübingen 2007, s. 135–176. 137 Odpowiedzialność przedkontraktowa (tzw. culpa in contrahendo) w kodeksie zobowiązań… 983 „ujemny interes umowny”? Czy jego funkcja sprowadza się tylko do odróżnienia od „interesu pozytywnego”, czy też może jest to pojęcie autonomiczne względem ogólnej zasady stanowiącej, iż odszkodowanie obejmuje zarówno damnum emergens, jak i lucrum cessans (por. art. 157 § 1 k.z., art. 361 § 2 k.c.)? Współcześnie większość polskiej doktryny opowiada się za zaliczeniem utraconych korzyści na poczet odszkodowania w ramach odpowiedzialności przedkontraktowej, podzielając stanowisko J. Górskiego. Z kolei koncepcja L. Domańskiego oraz pogląd wyrażony w orzeczeniu Sądu Najwyższego z 13 października 1937 r. (o ile w ogóle się o nich wzmiankuje) — wraz z idącą wzdłuż tej samej linii argumentacyjnej koncepcją W. Czachórskiego139 — jawi się jako pogląd mniejszości. Tymczasem kontrowersja względem zakresu odszkodowania za tzw. culpam in contrahendo wydaje się odżywać w związku z wprowadzeniem w 2003 r. do części ogólnej nowego art. 72 § 2 k.c.140 Jeżeli bowiem przyjmiemy, że zakres odszkodowania w ramach ujemnego interesu umownego obejmuje także lucrum cessans, to wówczas należy pogodzić się z tym, iż ustawodawca wprowadził do systemu przepis, z którego wynika niemal identyczna norma jak ta, którą można wyprowadzić z ogólnej klauzuli deliktowej. Czy nowa regulacja stanowi więc zwykłe superfluum? Można również postawić pytania bardziej ogólne: w jakim celu niektóre przypadki odpowiedzialności przedkontraktowej uregulowane są w sposób szczególny, gdzie wspólną cechą przytoczonych przepisów jest wskazanie, iż naprawić należy jedynie szkodę, jaką druga strona poniosła przez to, że liczyła na zawarcie umowy? Czy konieczne jest wówczas posługiwanie się terminem „ujemny interes umowny”, skoro pojęcie to w doktrynie nie jest rozumiane jednolicie141, a nadto mylnie może sugerować (zwłaszcza słowo „umowny”), że rodzimy system hołduje — za wzorem niemieckim — koncepcji o kontraktowym charakterze odpowiedzialności za tzw. culpam in contrahendo? 139 W. C z a c h ó r s k i, [przyp. 105], s. 31–32. Przepis art. 72 § 2 k.c. o treści: „Strona, która rozpoczęła lub prowadziła negocjacje z naruszeniem dobrych obyczajów, w szczególności bez zamiaru zawarcia umowy, jest obowiązana do naprawienia szkody, jaką druga strona poniosła przez to, że liczyła na zawarcie umowy” dodano na mocy art. 1 pkt 17 ustawy z dnia 14 II 2003 r. o zmianie ustawy Kodeks cywilny oraz niektórych innych ustaw (Dz. U. nr 408, poz. 49), który wszedł w życie w 25 IX 2003 r. 141 Współcześnie na niejednolite rozumienie pojęcia „ujemny interes umowny” zwraca uwagę zwłaszcza Anna Maria Zachariasiewicz w: A. - M. Z a c h a r i a s i e w i c z, Z rozważań nad naturą prawną culpa in contrahendo, w: Rozprawy z prawa prywatnego, prawa o notariacie i prawa europejskiego, red. E. Drozd, A. Oleszko, M. Pazdan, Kluczbork 2007, s. 351–352. 140 984 Jan Andrzejewski Zamiast podejmowania próby udzielenia odpowiedzi na powyższe pytania, wskazać można na walory — już nieco zapomnianej — koncepcji, której korzeni upatrywać można w poglądach L. Domańskiego. W obecnym stanie prawnym142 jest to propozycja systemowo spójna, pozwalająca pogodzić funkcjonowanie w rodzimym systemie przepisów szczególnych dotyczących odpowiedzialności przedkontraktowej oraz ogólnej klauzuli deliktowej, a także podtrzymująca zasadność dalszego posługiwania się terminem ujemnego interesu umownego. W myśl tej propozycji intencje ustawodawcy odczytać można następująco: niektóre przypadki nielojalnych zachowań na etapie przygotowywania umowy wymagały osobnego uregulowania (obecnie są to: art. 39 § 1, art. 73 § 2, art. 103 § 3, art. 387 § 2 k.c.), wobec czego przewidziano odpowiedzialność sprawcy za pewne wprost określone bezprawne zachowania143, ze wskazaniem na zmodyfikowany zakres odszkodowania, ograniczony do tzw. ujemnego interesu umownego, i obejmującego wyłącznie damnum emergens. Pozostałe przypadki tzw. culpam in contrahendo podpadać natomiast będą pod ogólną klauzulę deliktową, na mocy której dochodzić można odszkodowania za każde zawinione zachowanie sprawcy na etapie przygotowania umowy. Dlatego też, jeżeli poszkodowany jest w stanie wykazać sprawcy winę, podstawą rozstrzygnięcia będzie ogólna klauzula deliktowa (art. 415 k.c.), umożliwiająca zasądzenie odszkodowania w pełnej wysokości (tj. obejmujące także lucrum cessans). W ten sposób niejako stopniuje się zakres odpowiedzialności z uwagi na naganność zachowania sprawcy: bezprawność implikuje odpowiedzialność za szkodę rzeczywistą, zaś wina może „poszerzać” obowiązek odszkodowania także o utracone korzyści (o ile oczywiście te zostaną należycie wykazane). Konsekwencją takiego rozumienia ujemnego interesu umownego jest w szczególności przypisanie tego pojęcia wyłącznie do przypadków uregulowanych w ustawie 142 Na gruncie przepisów kodeksu zobowiązań zapatrywaniom L. Domańskiego zarzucić można było pewną niekonsekwencję, wynikającą z okoliczności, iż w art. 54 k.z. przewidziano odszkodowanie w ramach ujemnego interesu umownego za zawinione zachowanie sprawcy (tj. za podstępne ukrycie swojej niezdolności do działań prawnych). W obecnym systemie prawnym brak jest jednak odpowiednika dla tej regulacji, na co zresztą uwagę zwracał już W. C z a c h ó r s k i, [przyp. 105], s. 34–35. 143 W tej kwestii oczywiście wypada wspomnieć, że w rodzimej doktrynie jak dotąd nie wykształciło się jednolite stanowisko względem tego, czy przypadki odpowiedzialności przedkontraktowej uregulowane w osobnych przepisach stanowią samodzielną podstawę odpowiedzialności za „samą” bezprawność (tak m.in. P. M a c h n i k o w s k i, [przyp. 1], s. 710), czy też np. w ten sposób ustawodawca jedynie precyzuje kwalifikację podmiotową czynu, podczas gdy podstawę kwalifikacji podmiotowej — tj. zaliczenia do klasy czynów zawinionych — dalej stanowi ogólna klauzula deliktowa (tak A. O l e j n i c z a k, [przyp. 1], s. 138–139). Odpowiedzialność przedkontraktowa (tzw. culpa in contrahendo) w kodeksie zobowiązań… 985 w sposób szczególny, natomiast odszkodowanie zasądzone na podstawie art. 415 k.c. nie byłoby już odszkodowaniem w ramach „ujemnego interesu umownego”, lecz po prostu odszkodowaniem za tzw. culpam in contrahendo, którego zakres wynika z art. 361 § 1 i 2 k.c. Na marginesie warto dodać, iż byłoby swego rodzaju paradoksem, gdyby owa propozycja po latach zapomnienia wróciła do łask, służąc jako racjonalna podstawa dla ostatniej — raczej niefrasobliwej i pospiesznej144 — nowelizacji w zakresie odpowiedzialności przedkontraktowej, w wyniku której dodano do kodeksu cywilnego nowy przepis — art. 72 § 2. IV. ODPOWIEDZIALNOŚĆ ZA TZW. CULPA IN CONTRAHENDO PO ZAWARCIU UMOWY? Doktryna okresu międzywojennego zasadniczo nie zajmowała się rozstrzygnięciem kwestii, czy w przypadku zawarcia ważnej umowy można dochodzić poniesionych szkód, spowodowanych przez drugiego kontrahenta jego zachowaniem się w okresie rokowań145. Jako jedyny do tego zagadnienia odniósł się J. Górski, który na gruncie kodeksu zobowiązań nie znalazł uzasadnienia dla takiej możliwości. Uważał on bowiem, iż „[…] ustawa nie przewiduje zasadniczo możliwości żądania odszkodowania wówczas, gdy umowa została w sposób prawidłowy zawarta lub też, gdy mimo możliwości jej wzruszenia, strona uprawniona z tej możliwości nie skorzystała”146. Zdaniem tego autora: „[…] w szczególności w wypadkach błędu, podstępu, bezprawnej groźby, wyzysku i zawinionego nieujawnienia okoliczności istotnych dla podejmowanego ryzyka, ustawa nie przewiduje jakiejkolwiek odpowiedzialności tej osoby, która wymienionych uchybień się dopuściła, jeżeli druga strona, dowiedziawszy się o wszystkich tych uchybieniach, nie wycofała się z umowy w przepisanych przez ustawę terminach”147. Józef Górski uzasadniał to tym, że „komu […] dana jest przez ustawę możliwość wzruszenia swych oświadczeń, złożonych w warunkach 144 Por. krytyczne uwagi na temat tejże: J. A n d r z e j e w s k i, Czy nowa kodyfikacja prawa cywilnego jest potrzebna w czasie kryzysu prawa?, RPEiS 2014, z. 1, s. 83–86. 145 Współcześnie względem rozważań dotyczących kwestii, czy zawarcie umowy eliminuje możliwości powstania odpowiedzialności z tytułu szkód w procesie jej zawierania — zob. zwłaszcza M. K r a j e w s k i, Zobowiązania powstające podczas zawierania umów, w: System prawa prywatnego, t. 5, Prawo zobowiązań — część ogólna, red. E. Łętowska, Warszawa 2006, s. 728–729; P. G r a n e c k i, Culpa in contrahendo, PPH 2001, nr 3, s. 14–15. 146 J. G ó r s k i, [przyp. 9], s. 103. 147 J. G ó r s k i, [przyp. 9], s. 103–104. 986 Jan Andrzejewski kształtowania się woli w sposób nieprawidłowy, ten, nie korzystając z tego prawa, stwierdza w sposób dorozumiany, iż w warunkach normalnych treść jego oświadczeń byłaby taka sama. W takim razie nie może być mowy o jakiejkolwiek szkodzie, gdyż volenti non fit iniuria”148. V. ORZECZNICTWO SĄDU NAJWYŻSZEGO OKRESU OBOWIĄZYWANIA KODEKSU ZOBOWIĄZAŃ ODNOSZĄCE SIĘ DO ODPOWIEDZIALNOŚCI PRZEDKONTRAKTOWEJ Przed wejściem w życie kodeksu zobowiązań w orzecznictwie polskim, opartym na postanowieniach zawartych w kodeksie cywilnym austriackim i kodeksie Napoleona, trudno dopatrzyć się jakiegokolwiek stanowiska w kwestii odpowiedzialności przedkontraktowej, natomiast judykatura byłej Dzielnicy Pruskiej pozostawała w tej kwestii pod całkowitym wpływem powojennego orzecznictwa Sądu Rzeszy149. Ze względu na stosunkowo krótki okres obowiązywania kodeksu zobowiązań przed wybuchem II wojny światowej oraz zmianę stosunków społeczno-gospodarczych po jej zakończeniu niewiele jest orzeczeń odnoszących się wprost do problematyki tzw. culpae in contrahendo wydanych na kanwie rodzimej regulacji, choć na podstawie przywołanych poniżej rozstrzygnięć można sformułować pewne przypuszczenia co do tego, jak zamierzała podążyć ówczesna judykatura zarówno w kwestii charakteru odpowiedzialności przedkontraktowej, jak i zakresu odszkodowania z tego tytułu. W orzeczeniu z 13 października 1937 r. Sąd Najwyższy wskazał, iż: „W myśl art. 101 § 3 k.z. fałszywy pełnomocnik odpowiada za straty poniesione przez trzeciego wskutek braku potwierdzenia umowy przez mocodawcę, jednakże w przypadku, gdy fałszywy pełnomocnik, wiedząc o braku umocowania, zawarł umowę z trzecim, a więc działał w złej wierze, odpowiada nie tylko za udowodnione przez trzeciego straty, powstałe wskutek braku potwierdzenia umowy, lecz również za utracone przez trzeciego z tego powodu korzyści”150. Wynika stąd, iż co najmniej w kwestii odpowiedzialności falsi procuratoris orzecznictwo międzywojenne podążyło za opinią L. Domańskiego o niezaliczaniu lucrum cessans do odszkodowania w granicach tzw. ujemnego interesu umownego oraz możliwości dochodzenia „pełnej szkody” w przypadku wykazania sprawcy winy (art. 134 k.z.). 148 J. G ó r s k i, [przyp. 9], s. 104. J. G ó r s k i, [przyp. 9], s. 95. 150 Orzeczenie SN z 13 X 1937 r., I C 3376/36, [przyp. 129]. 149 Odpowiedzialność przedkontraktowa (tzw. culpa in contrahendo) w kodeksie zobowiązań… 987 Poboczne rozważania względem tzw. culpa in contrahendo zawarł Sąd Najwyższy w orzeczeniu z 21 kwietnia 1938 r.151, rozstrzygając kwestię, iż nieformalna, ustna umowa sprzedaży nieruchomości nie jest w swych skutkach równoznaczna z umową przedwstępną. W uzasadnieniu orzeczenia stwierdzono, iż „postanowienie art. 62 § 2 k.z., że niewykonanie niewymuszalnej dla braku formy umowy przedwstępnej uzasadnia tylko żądanie odszkodowania, wskazuje w tym wypadku na odpowiedzialność odszkodowawczą dłużnika na zasadach ogólnych odszkodowania według norm o następstwach zawinionego niewykonania zobowiązań bezskutecznych (art. 134 i zasada art. 54, 57, 101 § 3 k.z., culpa in contrahendo przy umowie bezskutecznej), nie zaś według przepisów o następstwach domniemania zawinionego niewykonania zobowiązań skutecznych (art. 239 i 240, culpa in contrahendo przy umowie skutecznej)”152. Z przytoczonej opinii wynika, że w sytuacji, gdy strony skutecznie związały się węzłem obligacyjnym w czasie rokowań (na przykład zawarły ważną umowę przedwstępną), ich odpowiedzialność z tego tytułu będzie miała charakter kontraktowy. Jeżeli natomiast zawarte między nimi porozumienie okazało się bezskuteczne (a także gdy w ogóle takiego porozumienia nie zawarły), wówczas odszkodowania należy żądać według ogólnej reguły deliktowej (art. 134 k.z.) względnie — jeżeli stan faktyczny na to wskazuje — według przepisów szczególnych (art. 54, 57 lub art. 101 § 3 k.z.)153. VI. WNIOSKI Śledząc dorobek polskiej myśli prawniczej okresu obowiązywania kodeksu zobowiązań w odniesieniu do odpowiedzialności przedkontraktowej, odnieść można wrażenie, że zwłaszcza dziś — po budzącej wątpliwości nowelizacji, będącej przy tym niejako próbą pozytywnej regulacji tego zagadnienia (art. 72 § 2 k.c.) — dostrzegalna staje się słuszność metody dyskursu prowadzonego w okresie międzywojennym. Wówczas zasadnie bowiem zakładano, że większość problemów prawnych da się rozwiązać przez twórczą interpretację kodeksu, wypracowywaną na kanwie ścierających się koncepcji i poglądów. Stąd też nie dziwi, że dla twórców kodeksu zobowiązań i ich uczniów żywą była myśl, że „ustawodawca nie jest w stanie sam unormować wszystkich wszelkich stosunków prawnych w społeczeń151 152 153 s. 151. Orzeczenie SN z 21 IV 1938 r., C II 2643/37, [przyp. 80], s. 345–347. Zob. przyp. 151. Taką interpretację tego orzeczenia przedstawia m.in. A. S z p u n a r, [przyp. 75], 988 Jan Andrzejewski stwie i określić tak dokładnie granic działalności jednostek, jak tego wymaga dobro społeczeństwa. Pozostaje jeszcze zawsze duża sfera działalności, w której przepisy prawne byłyby zbyt rygorystyczne, bo zbyt wielka jest ilość stanów faktycznych, których nie można ani z góry myślą ogarnąć, ani jedną normą uregulować”154. Problematyka odpowiedzialności przedkontraktowej jest doskonałą ilustracją dla zacytowanego wyżej postulatu, o którym — szczególnie obecnie — rodzimemu ustawodawcy stale trzeba przypominać. Wprowadzona w 2003 r. nowa regulacja odnosząca się do tzw. culpae in contrahendo (art. 72 § 2 k.c.) nie wywołała „efektu konsumpcyjnego”, przez co stara doktryna i orzecznictwo w zasadzie zachowały swoją aktualność155. Dalej więc utrzymał się konsensus o deliktowym charakterze odpowiedzialności przedkontraktowej i dalej doniosłe praktycznie jest sięganie do dorobku poprzednich pokoleń prawników. Wspomniana nowelizacja zdaje się przy tym jednym z symptomów nadaktywności ustawodawcy, który ostatnio coraz chętniej wprowadza do systemu regulacje szczególne, niekoniecznie uprzednio badając, czy rzeczywiście istnieje potrzeba korekty w danej materii. Jednocześnie martwi, że rodzima doktryna nie podejmuje wyraźnych prób zatrzymania rozpędzonej machiny legislacyjnej, lecz w dużej mierze pochłania się w dogmatycznych analizach stale zmieniającego się przecież stanu prawnego. W rezultacie twórczy dorobek polskiego prawoznawstwa — zwłaszcza z okresu międzywojennego — bywa często marginalizowany względnie sprowadzany jedynie do roli „przypisu”, mającego stanowić bardziej „historyczne alibi” dla uprawiania bieżącej dogmatyki, niż pełnić funkcję rzeczywistego odesłania do systemu poglądów poszczególnych autorów. Można przy tym zaryzykować stwierdzenie, że gdyby chętniej sięgano po argument historyczny, to być może zawczasu (a nie po fakcie) bylibyśmy w stanie stwierdzić, że jakakolwiek próba rozwiązania „odwiecznego sporu o culpa in contrahendo”156 za pomocą regulacji pozytywnej — choć kusi w swej prostocie — skazana jest na niepowodzenie. W systemie odpowiedzialności z tytułu czynów niedozwolonych opartym na ogólnej klauzuli deliktowej tzw. culpa in contrahendo jest jednym z tych zagadnień, co do którego wypracowanie optymalnego i przemyślanego roz154 R. L o n g c h a m p s d e B e r i e r, [przyp. 13], s. 157. Podkreślają to zwłaszcza: T. G i a r o, Prawo i historia prawa w dobie globalizacji. Nowe rozdanie kart, w: Materiały z konferencji Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego, która odbyła się 5 marca 2010 r., red. T. Giaro, Warszawa 2011, s. 87; także P. M a c h n i k o w s k i, [przyp. 1], s. 713–718. 156 Tak A. O h a n o w i c z, Zbieg norm w polskim prawie cywilnym (1963), przedruk w: Alfred Ohanowicz. Wybór prac, [przyp. 110], s. 229. 155 Odpowiedzialność przedkontraktowa (tzw. culpa in contrahendo) w kodeksie zobowiązań… 989 wiązania nie leży w gestii ustawodawcy, lecz nauki i orzecznictwa. Wydaje się, że prawnicy okresu obowiązywania kodeksu zobowiązań doskonale zdawali sobie z tego sprawę i trudno uznać tu za przypadek, że żaden z przywołanych przedstawicieli dawnej doktryny nie sformułował wniosku de lege ferenda, sugerując bardziej szczegółowe (czy też osobne) uregulowanie tej materii. Zauważyć można, że nieprzemyślane dodawanie kolejnych przepisów do kodeksu, zwłaszcza w tak „wrażliwym” aspekcie jak proces formowania umowy, nie tylko osłabia stabilność systemu prawnego, lecz także zubaża dyskusję w doktrynie, gdyż ta — zamiast poszukiwać rozwiązań słusznościowo najlepszych — trwoni energię na uzasadnianie racjonalności prawodawcy w sytuacji, gdy niekiedy racjonalności tej próżno jest się doszukać. Tymczasem dla wypracowania trwałych rozwiązań — prócz atmosfery dialogu — potrzeba także stabilnego tekstu prawnego, cierpliwości oraz poszanowania własnej tradycji. Dziś natomiast każdy z tych czterech wymienionych elementów szwankuje i wymaga pilnej poprawy.