Dla Jarocina „wyrwiemy” płuca Rozmowa z Michałem Stawińskim, wokalistą zespołu Oberschlesien, który jest jedną z polskich gwiazd Jarocin Festiwal 2016 Poznałeś jarociński festiwal nie tylko jako muzyk, ale też jako jego bywalec? Ile razy bawiłeś się na tej imprezie? Jako uczestnik na festiwalu w Jarocinie byłem pięć razy, od 1991 do 1995 roku. A później zagrałem tu już ze swoim zespołem w 2014 roku. I było przepięknie. To jest inny festiwal niż wszystkie? Na pewno tak. Chociaż będąc w tym „starym” Jarocinie, czyli przed jego rozpadem i późniejszą reaktywacją, to jednak ta impreza wyglądała całkiem inaczej. To był jedyny rockowy festiwal w kraju i jeden z największych w Europie. Miał niesamowitą legendę. Każdy każdemu zazdrościł. Każdy czekał, aż będzie mieć 15 lat, by móc tam pojechać. Teraz może aż tak mocno się tego nie czuje. Też czekałeś na moment, by się urwać z domu i pojechać do Jarocina? Dokładnie tak! W 1991 roku miałem 14 lat. Pamiętam, że rodzice mnie puścili, nie musiałem ich okłamywać, że jadę gdzie indziej. Powiedziałem im po prostu, że jak mi zabronią, to i tak wypier.... z chaty i tam pojadę (śmiech). Nie było więc negocjacji. Rodzice wypytali tylko z kim się wybieram. I pojechałem. My wtedy jechaliśmy do Jarocina na tydzień. Ten festiwal tyle trwał jeszcze w latach 80. Potem to się skróciło do trzech dni, ale mimo wszystko impreza przedłużała się do tygodnia. Powiem szczerze, że ostatni dzień był dla mnie przełomowy. Mówiłem wtedy: „daj Boże, żeby już się znaleźć w chacie”. Wracaliśmy w totalnie przepełnionym pociągu. Ale zawsze, gdy wychodziłem na dworcu w Kaletach, znajdującym się siedem kilometrów od mojej wiochy, to myślałem: „jak ja chciałbym znów być tam z powrotem”! Chciałem przyjść tylko do domu, wziąć parę konserw, przepłukać się, wymienić ciuchy i wracać. To była magia. Magia, która mocno cię wciągnęła. Ta magia pozostała do dnia dzisiejszego. Dzięki samej nazwie. Kiedy przejeżdżam przez Jarocin to nie traktuje go jak zwykłej miejscowości. To dla mnie jest festiwal, mnóstwo wspaniałych ludzi, artystów i miliardy dobrych emocji. Do Jarocina swego czasu jeździło się dla artystów, którzy tam występowali, czy dla atmosfery i ludzi, których można było poznać chociażby na polu namiotowym? Ile ludzi tyle potrzeb tego Jarocina. Jeden jechał po to, aby pić przez cały tydzień, inny żeby słuchać muzyki i pić, a trzeci, by poznać ludzi i poczuć atmosferę. Powymieniać się adresami, by ewentualnie list napisać, bo przecież nie było telefonów komórkowych. Każdy znajdował tam coś dla siebie. Mnie jako nastolatka kręciło zawsze to, że obserwowałem ludzi, którzy mają około trzydziestu lat i przychodzą na festiwal z dzieciakami, które mają irokeza zrobionego na głowie. W tych latach to był widok niespotykany. Dla niektórych pewnie szokujący, a dla innych bardzo piękny. Wiadomo, że jak dzieciak dorośnie to będzie nosił na głowie co będzie chciał, ale póki jeszcze nie dorósł to nosi to, co chcą rodzice (śmiech). Z drugiej strony na jarocińskim festiwalu spotykało się też ludzi, którzy mieli po 60 lat, mających siwe włosy na głowach i trzymają się za ręce. To był ten Jarocin. Sentymenty powróciły, gdy po raz pierwszy pojechałeś na festiwal do Jarocina, by już stanąć na tej scenie i zagrać razem z Oberschlesien? To tak jakby ktoś mnie do wrzątku wsadzał i wyciągał z niego (śmiech). Ja to wszystkim opowiadałem. Emocje były niesamowite. Pamiętam, jak pakowaliśmy sprzęt w naszej „próbiarni”, jak jechaliśmy już na festiwal... Bo dodam, że generalnie za bardzo nie pamiętam koncertowych wyjazdów, tyle ich się już nazbierało. Może jak ktoś mi przypomni jakiś szczegół... A Jarocin pamiętam od samego początku. Znajomi, kumple, wszyscy byli poinformowani, że tam gramy. Kiedy jeździłem jako uczestnik to mówiłem kumplom, że super byłoby kiedyś tam zagrać. Bo my wszyscy wtedy na czymś graliśmy, ja na bębnach. Tylko, że to było bardziej rockowo-bluesowe. To było marzenie, tak odległe, że nikt nie sądził, że się spełni. Marzyliśmy, ale nikt w to nie wierzył. Tymczasem mnie się udało w 2014 roku. Myślicie już o koncercie na tegorocznym jarocińskim festiwalu? Parę zdań, parę krzyków pojawiło się już na próbach. Są pewne koncepcje, ale mamy też jeszcze trochę czasu, by się przygotować do tego występu. Na pewno nie będziemy chcieli zostawić tego Jarocina takiego „zagranego” tylko. Wyrwiemy z siebie wszystko, łącznie z płucami, aby wyszło jak najlepiej. Ale wydaje mi się, że zrobimy coś specjalnego na tej festiwal. Jarocin Festiwal 2016 odbędzie się w dniach 7 – 9 lipca 2016. Imprezę zorganizuje agencja Prestige MJM we współpracy ze Spichlerzem Polskiego Rocka w Jarocinie. Dotychczas ogłoszone gwiazdy line-up’u to zespoły: Slayer, Five Finger Death Punch, Farben Lehre, Luxtorpeda, Oberschlesien oraz TSA. Trzydniowe karnety można nabywać poprzez strony: www.prestigemjm.com, eBilet.pl, a także w sieci salonów Empik na terenie całego kraju.