Przewodnik nie tylko turystyczny OKONEK Kościół Matki Bożej od Wykupu Niewolników w Okonku należy do dekanatu - Jastrowie (tylko w Krakowie znajduje się drugi kościół pod takim wezwaniem). Jest to świątynia neoromańska wybudowana w 1856 r. jako kościół ewangelicki. Od 1945 r. świątynię użytkują katolicy. Budowla konsekrowana 5 sierpnia 1945 r. Wyposażenie budowli jest nowoczesne, pochodzi z końca lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku. Kościół Matki Bożej od Wykupu Niewolników w Okonku. Od 2010 w kościele znajduje się wierna kopia cudownego obrazu Matki Bożej od Wykupu Niewolników, namalowana przez gdyńską artystkę Małgorzatę Karpińską. Ukazuje Matkę Bożą trzymającą na lewej ręce małego Jezusa. Kościół Matki Bożej od Wykupu Niewolników w Okonku. Z kopią obrazu Matki Bożej od Wykupu Niewolników umieszczoną nad prezbiterium. Matka Boża od Wykupu Niewolników Od ponad czterech stuleci wierni, cierpiący pod wszelkim jarzmem, znajdują ukojenie i wolność za przyczyną Matki Bożej od Wykupu Niewolników, której cudowny obraz znajduje się w krakowskim kościele pod wezwaniem świętych Janów - Chrzciciela i Ewangelisty, należącym do sióstr prezentek. Pochodzący z początku XVI wieku obraz przedstawia Maryję, trzymającą na lewej ręce Dzieciątko Jezus. W dwóch palcach prawej dłoni Najświętsza Dziewica trzyma kwiat koniczyny. Maryję okrywa maforion w kolorze ciemnogranatowym, Dzieciątko odziane jest w szarą sukienkę. Złote tło obrazu pokrywają wytłaczane ornamenty. Maryja z troską i wielką miłością spogląda na swych wiernych czcicieli, będących w szczególnej potrzebie. Podstawą wezwania - Matka Boża od Wykupu Niewolników - był pierwszy cud, zapisany w 1633 roku, mówiący o jeńcu skazanym na śmierć, który za przyczyną Maryi odzyskał wolność. Ołtarz główny w kościele Matki Bożej od Wykupu Niewolników w Okonku. Wspomnienie Matki Bożej od Wykupu Niewolników zostało ustanowione na pamiątkę założenia przez świętych Piotra Nolasco i Rajmunda z Pennafortu oraz Jakuba, króla Aragonii, zakonu poświęconego Matce Bożej, którego członkowie zajmowali się wykupem chrześcijan z niewoli muzułmańskiej, a w razie potrzeby sami oddawali się w niewolę w miejsce współbraci. Kolekta ze Mszy Św. głosi iż „Bóg, przez chwalebną Matkę Syna swojego raczył wzbogacić Kościół swój nowym zgromadzeniem w celu wykupu wyznawców Chrystusowych z mocy pogańskiej”. Szkoda, że jest to święto praktycznie zapomniane, bo może jego obchody i kult Matki Bożej pod tym wezwaniem natchnąłby chrześcijan do większego zaangażowania w walkę z niewolnictwem, które w swej dawnej formie nadal praktykowane jest na terytoriach opanowanych przez islam oraz z jego współczesnymi przejawami praktykowanymi w kręgu Cywilizacji Zachodniej w postaci choćby handlu kobietami i dziećmi przymuszanymi do prostytucji, oddawania dzieci pod „opiekę” homoseksualistom, czy w postaci handlu ludzkimi zarodkami. Kilka słów o św. Piotrze Nolasco Piotr Nolasco urodził się w Barcelonie; prawdopodobnie pochodził z rodziny irlandzkiej, która w XI wieku osiedliła się w Hiszpanii. W wieku 15 lat stracił ojca, a pięć lat później - także matkę. Przedwczesne sieroctwo uwrażliwiło go na ludzką niedolę. Jego żywoty głoszą, że po śmierci rodziców rozdał majątek pomiędzy biednych, a sam przystał do krucjaty przeciwko albigensom pod wodzą Szymona Montforta. Po odniesionym w 1209 r. zwycięstwie nad albigensami udał się do Nolasco, do sanktuarium Maryi w Montserrat, gdzie oddał się Jej pod szczególną opiekę. W tym czasie dowiedział się o wielkim ucisku, jakiego doznają chrześcijanie w niewoli muzułmańskich Arabów w południowej Hiszpanii. Udał się tam osobiście, by na miejscu zbadać sprawę. Wzruszony do głębi ich niedolą, postanowił zaapelować do rodaków, dobrać sobie towarzyszy i wykupywać z niewoli chrześcijan. Pierwsza akcja, jaką zorganizował, miała skutek nadzwyczajny. Zdołał wykupić 300 niewolników chrześcijańskich. Istniał wprawdzie w tym samym prawie czasie założony zakon trynitarzy, ale ci działali głównie na terenie Francji i Włoch, a ich głównym celem był wykup niewolników chrześcijańskich z północnej Afryki, dzisiejszego Maroka, Algieru i Tunisu. W nocy z 1 na 2 sierpnia 1218 roku Piotrowi Nolasco objawiła się Matka Boża i poleciła mu założenie zakonu od wykupu niewolników. Król Aragonii, Jakub I, poparł inicjatywę i obiecał pomoc pieniężną. Św. Rajmund z Peñafort, wówczas jeszcze kanonik katedry w Barcelonie, przyrzekł napisać dla nowej rodziny zakonnej regułę. 10 sierpnia 1218 r. biskup Barcelony, Beranger, obłóczył w katedrze Piotra wraz z jego 12 towarzyszami w białe habity, by podkreślić, że właściwą założycielką nowej rodziny zakonnej jest sama Najświętsza Maryja Panna. Król darował zakonnikom szpital św. Eulalii w Barcelonie. Obok zakonu NMP od Wykupu Niewolników (mercedariuszy) powstał zakon rycerski, który osobnym ślubem zobowiązywał stowarzyszonych do walki z Maurami aż do uwolnienia z ich ręki całej Hiszpanii. Natomiast mercedariusze składali czwarty ślub: oddania się w razie konieczności w niewolę Arabów dla uwolnienia chrześcijan. Zakon zatwierdził papież Grzegorz IX bullą wydaną w 1235 roku. Na Soborze Lyońskim w 1245 roku papież Innocenty IV zakon potwierdził i ubogacił przywilejami. Dekret podpisało 12 kardynałów obecnych na soborze. W następnym roku papież wydał drugą bullę, w której powiększył przywileje. Przyczyniły się one znacznie do spopularyzowania i rozszerzenia zakonu. Krucjata podjęta przez króla Jakuba I powiodła się tak dalece, że Maurom odebrano Walencję i całą okolicę. Wówczas król przeznaczył jeden z meczetów arabskich w Walencji na kościół dla mercedariuszy. Założono tam również ich klasztor, aby łatwiej im było zajmować się niewolnikami chrześcijańskimi, będącymi jeszcze pod okupacją Maurów. Piotr wraz ze swoimi towarzyszami wykupił w ten sposób kilka tysięcy chrześcijan. Jako starzec towarzyszył jeszcze królowi św. Ferdynandowi III w zbrojnym zajęciu Sewilli w 1249 r. W tym samym roku wziął udział w kapitule generalnej swojego zakonu w Barcelonie. O ostatnich latach działalności Piotra wiemy mało. Jedni autorzy podają jako datę jego śmierci rok 1249, inni aż rok 1258. Pewny jest dzień jego zgonu - był to 25 grudnia. Relikwie św. Piotra z Nolasco, złożone w kościele zakonu, w ciągu burzliwych wieków zaginęły. Cześć oddawaną mu od dawna po starannym procesie kanonicznym zatwierdził papież Urban VIII w 1628 roku, w roku 1664 papież Aleksander VII rozciągnął ją na cały Kościół. Obecnie zakon mercedariuszy w swoich dwóch gałęziach liczy ponad 1000 zakonników i ponad 150 domów. W Hiszpanii, Ameryce Południowej i Środkowej znane są sanktuaria Matki Bożej de Mercedes, czyli od Wykupu Niewolników. Istnieją także siostry mercedariuszki, także w dwóch gałęziach. Razem jest ich ok. 300. Mają łącznie kilkanaście klasztorów. Organy w kościele pw. Matki Bożej od Wykupu Niewolników w Okonku. Kilka słów o … „Facebooka naszego powszedniego daj nam dzisiaj” Nieopatrznie założyłem sobie konto na Facebooku. Trochę z ciekawości, trochę z przekory. Mówią, że „jeśli nie masz konta na Facebooku (czy jak to niektórzy dziś już piszą: fejsbuku), nie istniejesz”. To bzdura oczywiście. Ale przy okazji spamu, który codziennie zaczął od tego momentu zaśmiecać moją skrzynkę pocztową, nasunęło mi się kilka refleksji. Opublikowano niedawno badania, pokazujące lawinowy wzrost zainteresowania portalami społecznościowymi. Ba, są ludzie, którzy dzień zaczynają od kliknięcia na stronę Facebooka, Twittera, Naszą Klasę. Wbrew obiegowym opiniom nie są to tylko młodzi – dane z Kanady sprzed kilku dni są zaskakujące: najwięcej użytkowników wspomnianych serwisów to osoby…po 50! Nowoczesne tablety, telefony komórkowe mają już zwykle wbudowane gotowe aplikacje, pozwalające na łączenie się z niektórymi wspomnianymi portalami – wystarczy tylko być w zasięgu internetu, a z tym przecież w nowoczesnym społeczeństwie nie ma problemu. Ploteczki, codziennie nowe galerie, porady, nowe znajomości – gwar niczym na miejskim warzywniaku w dzień handlowy! Co ważne – nie trzeba się ruszać z miejsca, pokazywać swojej twarzy. Zawsze można udać kogoś innego. Zagrać. Poczuć się cząstką lepszego świata. Setki milionów ludzi na świecie, siedząc przed komputerami w domu, w biurze, w centrach handlowych etc. zakłada konta, przegląda profile kolegów i koleżanek, puszy się przed aparatem komórki, żeby potem błyskawicznie zamieścić zdjęcie w swojej zakładce i pokazać się innym z jak najlepszej strony. Nie być gorszym. Nadążać. To nic przecież nie kosztuje. Trzeba tylko trochę cierpliwości dla zaśmiecającego skrzynkę spamu, flashowych reklam. Na początku może będzie trudno przełamać wewnętrzne opory przed wewnętrznym ekshibicjonizmem. Ale to się da załatwić. Wstyd szybko zamienia się w przekonanie, że jeśli inni to robią, nie ma tu nic nienormalnego. Dlaczego tak się dzieje? Człowiek jest tak skonstruowany, że od zawsze ciekawił go los innego człowieka. Taka nasza ciekawska natura. Gdyby nie ona – pewnie dalej mieszkalibyśmy w jaskiniach. Ale nie zawsze było to eleganckie. Przełomem (już w XX wieku – nie w erze kamienia łupanego) był program „Big Brother”, który przed laty gromadził miliony ludzi przed telewizorami. Dziesiątki kamer śledziły codzienne życie grupy ludzi, zamkniętych na kilka tygodni w odizolowanym od świata pomieszczeniu. Miało być spontanicznie i na luzie. Było nudno. Ewenementem, który potrafią wyjaśnić chyba tylko psycholodzy i psychiatrzy był fakt, że te „nudy” każdego dnia śledziły z zapartym tchem, niczym porywający wartką akcją thriller, ogromne rzesze ludzi. Z wypiekami na twarzy śledzono losy Frytki i .. (no, nie pamiętam…). Dziś już nikt nie robi takich programów – świat poszedł do przodu. Mamy Facebooka! Czyli co? Znaleźliśmy receptę na samotność? Boża Opatrzność już nam niepotrzebna?… Ucieczka od lęku? Pisze na swoim blogu nastolatka, odratowana przez lekarzy po próbie samobójczej: „Rodzice nie mieli dla mnie czasu. Chciałam porozmawiać, opowiedzieć im o moim potrzaskanym sercu. Nie było ich. W sobotę zwykle się kłócili. Uciekałam wtedy do mojego pokoju i mówiłam do ściany, żeby przynajmniej swój głos słyszeć. A potem, po TYM wszystkim, znowu krzyczeli na mnie, że nie przyszłam do nich i nie porozmawiałam. Ale ja przecież chciałam to zrobić! Tylko ich nie było”. Co łączy wszystkie opisane wyżej sytuacje? U ich podłoża leży samotność. A właściwie lęk przed nią. To dlatego ludzie organizują się w przestrzeni wirtualnej, tworzą „elektroniczne” przyjaźnie, nawiązują czatowe romanse. To jest wygodne: aby się spotkać z kimś nie trzeba wychodzić z domu, jechać autobusem, tracić czas. Jedno kliknięcie, odpalone żółte słoneczko w popularnym komunikatorze i już jest! Niepotrzebny jest makijaż, ponieważ zwykle nie ma możliwości spojrzenia sobie w oczy. Nie widać drgnięcia powieki, gdy się nieco podkoloryzuje prawdę. Całe życie można podrasować. I choć przez chwilę nie czuć się samotnym… To jednak za mało. Czar pryska, gdy się wyłączy komputer. A wtedy kosmaty strach zagląda w oczy jeszcze gwałtowniej i bezczelniej. Kiedyś, przed laty, jadąc przez Austrię dziwiłem się, że ulice są puste. Można było wieczorem przejechać całe miasto i nikogo nie spotkać. Potem, gdy u nas przybyło polskojęzycznych kanałów TV, upowszechnił się internet, zrozumiałem. Nasze ulice też są puste, gdy nadchodzi czas seriali. Szerokopasmowy Internet zastępuje przyjaźnie – przenosi je do świata wirtualnego. Sam coś wiem na ten temat. I wstydzę się, że obiecuję, że przyjadę, że pogadamy w realu.. A potem… Kończy się na mailu. I kolejnej obietnicy. Pan Bóg w sieci Powiecie: czepiam się. Bo przecież spotykamy się na blogu… Mamy Frondę… Dobre portale prawicowe, katolickie. Ludzie organizują się przez Facebooka, budują coś dobrego, fajnego. Skrzykują się na imprezy, manifestacje. Jest okazja zdemaskować czy sprostować obłudę mainsteamowych mediów. I macie rację! Powiem więcej: Pan Bóg też mieszka w necie! Jest Go tam naprawdę dużo. Powstało mnóstwo portali, które kadrują świat przez pryzmat Ewangelii. Ale trzeba powiedzieć jasno: one nie zastąpią spotkania z Panem Bogiem w świecie rzeczywistym. Ciągle na skrzynkę przychodzą pytania, czy rekolekcje „odprawione” w sieci zastępują te w realnej parafii, kiedy będzie możliwa spowiedź przez internet,? Nie będzie możliwa. Rzecz w tym, że spotkać Chrystusa można tylko wtedy, gdy się Go dotknie w liturgii, usłyszy w Jego słowie, doświadczy w sakramentach, zobaczy w oczach drugiego człowieka. Kombinacja klawiszy Ctrl+Alt+Del nie zgładzi grzechów. Może się to dokonać tylko w Kościele. Tam czeka Bóg – "Jezus Chrystus wczoraj i dziś, ten sam także na wieki". To jest recepta na samotność świata. W Nim możemy się najpełniej spotkać. Najpiękniej. Zapraszam. On zaprasza. Czeka. Jak najbardziej realny. Prawdziwy. Żaden "net" Go nam nie zastąpi. Ks. Paweł Siedlanowski OFLAG II D GROSS – BORN Jadąc z Okonka do Sypniewa, w połowie trasy napotkamy miejsce szczególne w naszej historii – tereny po byłym niemieckim obozie jenieckim BARKENBRÜGGE – Oflag IID GROSS – BORN. Plan obozu jenieckiego Oflag IID Gross - Born We wrześniu 1939 zorganizowano tu obóz jeniecki – początkowo przejściowy (Dulag), a od 9 listopada dla szeregowców (Stalag). Obóz ten funkcjonował do 1 czerwca 1940, po czym został przekształcony na oficerski Oflag II D Gross-Born, położony w pobliżu miejscowości Westfalenhof (dziś Kłomino). Do połowy 1942 przebywali tu jeńcy francuscy, później polscy. W lutym 1941 w obozie było 3731 Francuzów, a w styczniu 1945 – 5391 Polaków. Przetrzymywany był m.in. Leon Kruczkowski, a także trafiła tu duża część żołnierzy powstania warszawskiego. Plan szczegółowy obozu Oflag IID Gross – Born Przed wejściem na teren obozu Oflag IID Gross - Born Cmentarz Oflagu IID Gross - Born Mogiły na terenie cmentarza wojennego - Oflag IID Gross – Born Krzyż na terenie obozu jenieckiego Oflag IID Gross – Born Cmentarz wojenny - Oflag IID Gross – Born Krzyż na mogile w obozie jenieckim Oflag IID Gross – Born Dla wytchnienia, gdy będziemy w okolicach Okonka proponujemy zatrzymać się …. WRZOSOWISKA W OKONKU Jadąc z Okonka do Szczecinka polecamy w Brokęcinie skręcić wg wskazań tablicy informacyjnej i po przejechaniu ok 2 km zatrzymać się przy tarasie widokowym - „Wrzosowiska w Okonku” – przepięknym o każdej porze roku rezerwacie. Po likwidacji poligonu woskowego w Okonku teren rozminowano i oczyszczono, a w roku 2008 na powierzchni 204,13 ha utworzono rezerwat krajobrazowy. Od strony Brokęcina dojedziemy na punkt widokowy, z którego widać przepiękną perspektywę na dawny poligon. Rezerwat „Wrzosowiska w Okonku” Rezerwat „Wrzosowiska w Okonku” Rezerwat „Wrzosowiska w Okonku” Rezerwat „Wrzosowiska w Okonku” – Tablice informacyjne. Dojście do punktu widokowego rezerwatu „Wrzosowiska w Okonku” Inną atrakcją okolic Okonka jest … Spalona Wieś Informację o tym mało znanym miejscu przesłali nam Panowie Arkadiusz Białkowski i Damian Ostrowski. Bardzo dziękujemy i zachęcamy innych do podzielenia się informacjami o mało znanych miejscach na adres [email protected] Poniżej przedstawiamy lokalizację „Spalonej wsi” wyprawy. Wrzosowiska w Okonku Spalona Wieś ale to miejsce, gdzie dotrzemy podczas pieszej Spalona Wieś Tak okoliczni mieszkańcy nazywają dziś teren wsi Barkniewko, na którym do 1945 roku istniała wieś Barkenbrugge. Nazwa jest myląca, bowiem wieś wcale po wojnie nie została spalona, lecz rozgrabiona przez szabrowników. Po wojnie wioska niemal całkowicie zniknęła z powierzchni ziemi. A kiedyś była to jedna z większych okolicznych wiosek. Leżała przy drodze Okonek - Borne Sulinowo i po rozbiorach nosiła nazwę Barkenbrugge. Za czasów pruskich liczyła 500 mieszkańców. Był tam drewniany kościół luterański, cmentarz luterański i osobno protestancki, a także zajazd i sklep kolonialny. W 1933 roku wieś została włączona do utworzonego przez Niemców poligonu wojskowego "Truppenuburgsplatz Gros-Born". Poligon wchodził w skład budowanego systemu umocnień wojskowych, tzw. Wału Pomorskiego ciągnącego się na linii Gorzów - Krzyż - Tuczno - Wałcz - Szczecinek - Biały Bór Polanów. Były to zespoły ogromnych bunkrów i fortyfikacji. Rozbudowano wtedy, między innymi, koszary i poligon w Czarnem oraz wybudowano miasteczka koszarowe w Gros-Born i Westfalenhof. W samym Gros-Born obok wielkiego poligonu była też podoficerska szkoła artyleryjska. Szkolono tam m.in. wojska pancerne do ataku na Polskę, a później na inwazję w Afryce. Kompleks budowli w Gros-Born osobiście wizytował Adolf Hitler. Na terenie przyszłego poligonu postawiono na początku szereg baraków dla oddziałów Służby Pracy budujących koszary i poligon. Po wybuchu wojny baraki zostały wykorzystane jako pomieszczenia powstałego Oflagu II D oraz Stalagu II E. Pierwsze transporty dowożące jeńców do stacji Sypniewo, a następnie pieszym konwojem do Barkniewka, składały się z polskich jeńców wojennych oraz cywilów - Polaków i Żydów. Jesienią 1941 r. trafił do obozu transport rosyjskich oficerów, który liczył tysiąc osób. Od 1 września 1944 obóz nosi nazwę Stalag 351 Barkenbrugge, a dwa miesiące później Oflag 65 Barkenbrugger. W tym mniej więcej czasie trafiło tu do niewoli 3 tysiące oficerów jugosławiańskich i żołnierzy rosyjskich. Szacuje się, że przez cały okres działania obozu przebywało tam łącznie od 22 do 30 tys. jeńców. Po wojnie NKWD więziła tutaj Żołnierzy Niezłomnych. Według wspomnień przekazywanych przez okolicznych mieszkańców w obozie w Barkniewku byli więzieni m.in. żołnierze wileńskiego oddziału AK majora Zygmunta Szendzielorza ps. “Łupaszki” Spalona Wieś – fot. Damian Ostrowski Spalona Wieś – fot. Damian Ostrowski W okolicach „Spalonej Wsi” można napotkać w lasach liczne bunkry z okresu II wojny światowej. Bunkry - okolice Spalonej Wsi - fot. Arkadiusz Białkowski Bunkry - okolice Spalonej Wsi - fot. Arkadiusz Białkowski Bunkry - okolice Spalonej Wsi - fot. Arkadiusz Białkowski Inną atrakcją Okonka jest Góra Tecława. Od północy góruje nad miastem wysokie wzniesienie nazwane Górą Tecława. W pobliżu jego zalesionych stoków przebiega prowadząca do Szczecinka droga nr 11. Według legendy w XVI w. w Lotyniu mieszkał rycerz–rabuś Tecław, rabujący mieszkańców Okonka. Z tego powodu często odbywały się krwawe bitwy. W końcu zdradzono mieszkańcom Okonka miejsce na górze za wsią, gdzie Tecław urządził swoją zasadzkę. Miejsce otoczono i pojmano Tecława wraz ze wszystkimi jego ludźmi. Po krótkim procesie rycerza powieszono na drzewie na szczycie góry. Góra Tecława w Okonku Od prawie 100 lat stoi tutaj jako atrakcja kamienno-ceglana wieża. Dawniej nazywana wieżą Bismarcka, obecnie nosi imię Tecława. Zbudowano ją w latach 1908-1912. Ma 24 m wysokości. Kiedyś świętowano tu uroczyście rocznice urodzin i śmierci Bismarcka. Wieża, którą warto zobaczyć służyła także jako doskonały punkt widokowy. Po 1945 r. usunięto płaskorzeźbę upamiętniającą kanclerza. Teraz wieża służy jako maszt telefonii komórkowej. Góra Tecława w Okonku Krzyż przy wyjeździe z Okonka w kierunku Szczecinka. Opracowali : Longina i Andrzej Rubikowie