Ks - Zgromadzenie Sióstr Jezusa Miłosiernego

advertisement
1
Ks. Andrzej Stępiński
Ks. Michał Sopoćko – Sługa i Świadek Bożego Miłosierdzia
Biografia1
„Jest to kapłan według serca mojego, miłe mi są wysiłki jego. Widzisz,
córko moja, że wola moja stać się musi, a to, com ci przyobiecał,
dotrzymuję.”2
Kim był ten kapłan według serca Jezusa, o którym usłyszała św. Faustyna?
Sługa Boży ks. Michał Sopoćko urodził się 1 listopada 1888 roku w
Juszewszczyźnie na pograniczu ówczesnych województw wileńskiego i
mińskiego (obecnie Białoruś). Był najmłodszym z czworga rodzeństwa.
Wychowywał się w trudnych warunkach materialnych, ale otoczony
rodzicielską miłością. Ze względu na warunki życia musiał pokonać wiele
trudów, by zdobyć wykształcenie umożliwiające mu realizację powołania do
kapłaństwa. W 1910 roku wstąpił do seminarium w Wilnie, które ukończył,
przyjmując sakrament święceń 15 czerwca 1914 roku. W latach 1914 – 1918
posługiwał jako wikariusz w parafii w Taboryszkach. Spotkał się tu z
duszpasterstwem bardzo ubogim. Po akceptacji Proboszcza rozpoczął
katechizację dzieci i młodzieży, uczył młodzież śpiewu i doprowadził do
powstania chóru kościelnego. W Miednikach i Onżandowie, znajdujących się na
krańcach parafii wybudował kaplice i założył ośrodki duszpasterskie. Dostrzegał
potrzebę zaniedbywanego od lat nauczania, zwłaszcza języka polskiego, dlatego
doprowadził do powstania około 40 szkól powszechnych, w których uczyło się
ok. 1000 dzieci. Był to czas I wojny światowej i okupacji niemieckiej.
Sam widział braki swego wykształcenia. Kiedy w 1918 roku groziło mu
internowanie, wyjechał do Warszawy, aby podjąć studia. Gdy rozpoczeła się
wojna z Rosją bolszewicką, zgłosił się na kapelana wojskowego, aby służyć
Ojczyźnie. Posługę kapelana pełnił również po wojnie – aż do 1932 roku. Po
zakończeniu wojny wrócił na studia w zakresie teologii moralnej, które
ukończył w 1923 roku uzyskaniem tytułu magistra teologii. Jednocześnie w
latach 1922-1924 studiował w studium pedagogiki, które ukończył napisaniem
pracy dyplomowej na temat wpływu alkoholizmu na młodzież szkolną.
W 1924 roku ks. Sopoćko wraca do Wilna, gdzie kontynuuje posługę
kapelana wojskowego. Doprowadza m.in. do odbudowania kościoła
garnizonowego św. Ignacego. Bp. Jerzy Matulewicz zleca mu zorganizowanie
katolickiego stowarzyszenia młodzieży. W krótkim czasie powstaje 8 kół
Stowarzyszenia Młodzieży Polskiej. Ks. Sopoćko kontynuuje studia i w 1926
roku na Uniwersytecie Warszawskim broni pracy doktorskiej z teologii
moralnej.
Dane biograficzne zaczerpnięte z: H. Ciereszko, Życie i działalność Księdza Michała Sopoćki (1888 – 1975),
Kraków 2006
2
F. Kowalska, Dzienniczek 1256, Warszawa 2005
1
2
Rozpoczyna się jego posługa w Seminarium, na Uniwersytecie Wileńskim i
jako spowiednika w żeńskich zgromadzeniach zakonnych. W latach 1927 -1932
pełni posługę ojca duchownego w seminarium. Od 1928 roku, aż do
rozpoczęcia II wojny światowej prowadzi wykłady na Wydziale Teologicznym
Uniwersytetu Stefana Batorego w Wilnie,. Równolegle wykłada w Wileńskim
seminarium. W 1934 roku została przyjęta jego praca habilitacyjna, na
podstawie której otrzymał tytuł docenta teologii pastoralnej. Od przyjazdu do
Wilna jest spowiednikiem sióstr zakonnych; funkcję tę pełnił do końca swego
pobytu w tym mieście. 17 stycznia 1933 roku ks. Sopoćko został mianowany
spowiednikiem w Zgromadzeniu Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia. W
miesiącach letnich tego roku doszło do pierwszego spotkania ks. Michała
Sopoćki z siostrą Faustyną. Od tego momentu stał się jej spowiednikiem i
kierownikiem duchowym. Spotkanie z siostrą Faustyną nadało nowy wymiar
życiu ks. Sopoćki. Centrum jego życia stało się głoszenie i starania o uznanie
kultu Miłosierdzia Bożego. Stał się wykonawcą tego wszystkiego co św.
Faustyna otrzymała w objawieniach od Jezusa Miłosiernego. Nakazał jej
spisywać wszystkie wewnętrzne przeżycia, dzięki czemu powstał
„Dzienniczek”. Doprowadził też do namalowania obrazu Jezusa Miłosiernego
według wskazań siostry Faustyny. Ks. Sopoćko rozpoczął starania o uznanie
obrazu, kultu i święta Miłosierdzia Bożego w II Niedzielę Wielkanocną.
Starania te kontynuował niestrudzenie, mimo piętrzących się trudności i
prześladowań aż do ostatnich dni swego życia, nie doczekawszy owoców swej
pracy. Stał się założycielem Zgromadzenia Sióstr Jezusa Miłosiernego,
zgromadzenia, o które prosił Jezus siostrę Faustynę. Dla pierwszej wspólnoty
sióstr napisał listy formacyjne, a następnie zredagował konstytucje według
przemyśleń i propozycji św. Faustyny.
Ksiądz Michał Sopoćko nie poprzestawał na pisaniu próśb do kompetentnych
władz kościelnych o zatwierdzenie kultu. Przez publikowanie prac naukowych
(ogółem ok. 200 publikacji) dał podstawy teologiczne dla nowych form kultu
Bożego miłosierdzia, które z gorliwością upowszechniał. Po śmierci św.
Faustyny, z którą ks. Sopoćko utrzymywał kontakt do końca jej życia,
konsekwentnie realizował zadania wyznaczone w objawieniach.
W latach 1942 -1944, musiał ukrywać się przed gestapo w Czarnym Borze
koło Wilna. W lipcu 1944 roku do Wilna wkroczyła Armia Radziecka. Mimo to
ksiądz Sopoćko pozostał w mieście i pomagał w duszpasterstwie przy kościele
św. Jana. Coraz większe ograniczenia dla Kościoła i duszpasterstwa nie
zniechęcały go. Posługiwał z wielką gorliwością, katechizując młodzież,
kształcąc świeckich katechetów, ewangelizując wśród Rosjan osiedlających się
w Wilnie. W swej pracy odkrywał coraz bardziej szczególną opiekę i moc
Miłosierdzia Bożego, które wciąż rozgłaszał. W wyniku tej działalności było
realne zagrożenie aresztowaniem. Dlatego na wezwanie swego arcybiskupa
Sopoćko w 1947 roku opuszcza Wilno i wyjeżdża do Białegostoku. Podejmuje
wykłady w Seminarium Duchownym, które prowadzi do 1962 roku. Czuwa też
3
nad tworzeniem się nowego zgromadzenia, włączając się aktywnie w formację
sióstr. Przynajmniej raz w roku, a nieraz częściej odwiedzał siostry w
Myśliborzu, gdzie mieści się pierwszy dom zgromadzenia. Wygłasza
konferencje, naucza o Miłosierdziu Bożym i informuje o sprawach związanych
z rozwojem kultu. Stara się osobiście rozmawiać z każdą z sióstr. Zabiega też o
nowe fundacje i doradza przy organizowaniu nowych placówek.
Na przełomie lat 40. i 50. ks. Sopoćko na szeroką skalę i z dużą
skutecznością prowadził akcję trzeźwościową. W latach 50. zorganizował kilka
kursów katechetycznych dla osób świeckich i zakonnic, zainaugurował i przez
szereg lat nadzorował otwarte wykłady dla świeckich, na wzór Instytutu
Wyższej Wiedzy Religijnej. Od 1955 roku prowadził duszpasterstwo w kaplicy
przy ul. Poleskiej, która należała do Zgromadzenia Sióstr Misjonarek Świętej
Rodziny. Doprowadził do rozbudowy kaplicy i zorganizował tam samodzielny
ośrodek duszpasterski, w którym posługiwał do końca życia. Swoje ostatnie
tygodnie przeżył w poddaniu się woli Bożej i w duchu głębokiej wiary przyjął
odejście z tego świata. Zmarł 15 lutego 1975 roku.
Sposób pojmowania Boga
„Kapłan ten, to wielka dusza, która jest po brzegi wypełniona Bogiem”3
Według ks. Michała Sopoćki fundamentem życia duchowego i kluczem do
świętości jest pojęcie o Bogu. Normuje ono postępowanie chrześcijanina
względem Boga i bliźniego.
Sopoćko wyróżnia kilka sposobów pojmowania Boga. Jeden z nich to
postawa ludzi, którzy widząc w Bogu surowego Pana i sprawiedliwego
Sędziego, żyją w niewolniczej bojaźni. Gdyby w grzechach nie widzieli kar, nie
dostrzegliby w nich zła. Ludzie tacy w relacjach wobec Boga nabierają
dystansu, stają się one formalne i oziębłe. Uprawiają w wobec Niego swoistą
politykę, nie chcą Go obrażać wprost, ale są oziębli i niewierni w służbie Bożej.
Wówczas nie ma między Bogiem, a człowiekiem serdeczności, bez której nie
ma postępu duchowego. Inną postawę ma człowiek, który sądzi, że Bóg gniewa
się na niego, obraża się na Stwórcę, jak dąsające się dziecko. Jeśli wydaje się
mu, że Bóg odwrócił się od niego i on odwraca się od Boga.4 Bóg jednak
domaga się od człowieka, by ten nie tracąc z oczu bojaźni synowskiej i nie
zapominając o nagrodzie w wieczności, rozbudzał w sobie miłość Boga, która
powstaje i wzrasta pod wpływem poznawania Boga jako Ojca Miłosierdzia i
Jezusa jako Najmiłosierniejszego Zbawiciela. Poznanie to budzi w człowieku
niezachwianą ufność i dodaje siły w słabościach, pogłębia miłość ku Bogu i
nakłania do poświęcenia się Mu bez zastrzeżeń, aż do samozaparcia się w Jego
służbie. Taka relacja z miłosiernym Bogiem skłania do praktykowania
miłosierdzia względem bliźnich i daje wytrwałość w najbardziej krytycznych
chwilach życia.
3
4
Tamże 1238
Por., M. Sopoćko, Miłosierdzie Boga w dziełach Jego, t. IV, s. 33-34, Paryż 1967
4
Formowanie postawy synostwa Bożego dokonuje się przez lekturę i
medytację Pisma św., gdyż spośród wszystkich doskonałości Bożych najczęściej
wymienia ono Miłosierdzie. Uważna lektura i medytacja Pisma św. prowadzi do
wniosku, że w historii zbawienia Bóg objawiał się zawsze jako Ojciec
Miłosierdzia, przebaczający grzechy, obdarzający łaskami i podtrzymujący
człowieka w chwilach prób. Ks. Sopoćko przytacza konsekwentnie wiele
cytatów ilustrujących takie właśnie Boże działanie. Odnawianie relacji z
Bogiem dokonuje się w sakramencie Pokuty, a jej pogłębianie w Eucharystii i
innych sakramentach. Szczególne miejsce w tym procesie odgrywa krzyż –
cierpienie, przez które dusza musi być oczyszczona i odarta aż do głębi ze
wszystkiego, by mogła dojść do zjednoczenia z Bogiem.5
Sięgając do doświadczeń ks. Sopoćki, można stwierdzić, że w nim samym na
różnych etapach życia dokonywał się proces poznania Boga jako Ojca
Miłosierdzia. Pierwszy etap swojego życia ukazuje on następująco: „Sięgając
tedy wstecz aż do lat dziecinnych, widzę jedno pasmo objawów nieskończonego
Miłosierdzia Bożego, które pozwoliło mi urodzić się z bogobojnych rodziców
chrześcijańskich, którzy odmawiając sobie rzeczy koniecznych, troszczyli się
mimo wszelkich trudności o moje wychowanie, pobudzając w podświadomości
zamiłowanie do kultu. To miłosierna Opatrzność stawiała na drodze mojej
idealnych kapłanów będących po dziś dzień dla mnie niedościgłym wzorem, a
przede wszystkim sprawiła, iż poznałem Józefa Zmitrowicza i Jadwigę Waltz,
którzy w najkrytyczniejszym momencie podali mi rękę i ułatwili najbliższe
przygotowanie i wstąpienie do Seminarium Duchownego, gdzie również
znalazłem wzorowych Wychowawców i Profesorów. Za to Misericordiam Dei
in aeternum cantabo.”6
Przełomowym momentem w poznaniu Boga było dla niego spotkanie z
siostrą Faustyną. W 1938 roku napisał: „Są prawdy, które się zna i często o nich
się słyszy i mówi, ale się nie rozumie. Tak było ze mną co do prawdy
miłosierdzia Bożego. Tyle razy wspominałem o tej prawdzie w kazaniach,
powtarzałem w modlitwach kościelnych - szczególnie w psalmach - ale nie
rozumiałem znaczenia tej prawdy, ani też nie wnikałem w jej treść, że jest
najwyższym przymiotem działalności Boga na zewnątrz. Dopiero trzeba było
prostej zakonnicy S. Faustyny ze Zgromadzenia Opieki M.B. (Magdalenek),
która intuicją wiedziona powiedziała mi o niej krótko i często to powtarzała,
pobudzając mię do badania, studiowania i częstego o tej prawdzie myślenia. Nie
mogę tu powtarzać, a raczej ujmować szczegółów naszej rozmowy, a tylko
ogólnie zaznaczę, że z początku nie wiedziałem dobrze o co chodzi, słuchałem,
nie dowierzałem, zastanawiałem się, badałem, radziłem się innych - dopiero po
kilku latach zrozumiałem doniosłość tego dzieła, wielkość tej idei i przekonałem
się sam o skuteczności tego starego wprawdzie, ale zaniedbanego i
5
6
Por.. M. Sopoćko, Dziennik, z. 3, s. 38, (rękopis)
M. Sopoćko, Wspomnienia, rozdz. I, s. 15 (rękopis)
5
domagającego się w naszych czasach odnowienia, wielkiego, życiodajnego
kultu.” 7
Pełnienie woli Bożej
„Oto jest pomoc widzialna dla ciebie na ziemi. On ci dopomoże spełnić wolę
moją na ziemi”8
Poznając życie i działalność Sługi Bożego widzimy wyraźnie, że przez całe
życie nie szukał własnej woli, ani nie realizował swoich wizji, ale wierny
chrześcijańskiemu i kapłańskiemu powołaniu, przyjmował zdarzenia i zadania
życiowe jako wyraz woli Bożej. W sposób heroiczny poddawał się jej, ponieważ
poznawał, że za nią stoi Bóg, który jest Ojcem miłosiernym. Pełnienie woli
Bożej uznawał za znak wierności Bogu i realizację powołania do naśladowania
Chrystusa: „Chrystus jest wzorem dla nas pod każdym względem, ale
szczególniej pod względem uczynków, które zawsze uzależniał od woli Ojca:
„Ja mam wykonywać sprawy Tego, który mię posłał” (J9,4). Jezus nie ma
innego celu jak wykonywać posłannictwo zlecone Mu przez Ojca ku Jego
chwale i zbawienia ludzkiego. „Sam z siebie nic uczynić nie mogę” (J5,30) (...)
O gdyby każda dusza żyjąca w łasce tak mówiła i działała w ustawicznej
zależności od Boga obecnego w Duszy!”9 Właśnie taką duszą żyjącą był on sam.
W pierwszym zapisie swojego "Dziennika" napisał w formie dialogu
modlitewnego, wkładając w usta Jezusa słowa dotyczące siebie jako program
dla swego życia kapłańskiego: „Wymagam zupełnej ofiary, byś nic sobie nie
zostawił, nawet wyrzekaj się woli swojej, nie szczędź siebie w niczym, oddaj się
mnie całkowicie.”10
W poszczególnych etapach drogi życiowej ks. Michała Sopoćki dostrzega
się, że prawdziwie żył i poświęcał się dla Boga i ludzi. W swoich publikacjach
podkreślał, że wolę Bożą wypełnia się przez miłość Boga i bliźniego. Miłość ku
Bogu ma swą siedzibę nie w sercu ale w woli, dlatego objawia się ona w
trwałym postanowieniu, aby wolę Bożą zawsze i wiernie spełniać. Natomiast
miłość bliźniego realizuje się przez uczynki miłosierdzia względem duszy i
ciała.11 To, co głosił, wypełniał.
Jako kapłan spalał się w trudzie o zbawienie wiernych, którzy zostali
powierzeni jego posłudze duszpasterskiej. Leżało mu na sercu dobro całego
człowieka, zarówno w wymiarze duchowym jak i doczesnym. W swej pierwszej
parafii nie tylko katechizował dzieci i młodzież, ale zakładał również szkoły, by
oświata dotarła do wszystkich. Gdy zgłosił się na kapelana wojskowego
wyruszał na front podczas wojny z Rosją bolszewicką, niósł żołnierzom nie
tylko wsparcie duchowe, ale gdy zaszła potrzeba, organizował szpital polowy
dla rannych. Podejmując studia z teologii, jednocześnie podjął studia z
M. Sopoćko, Dziennik, z. 2, s. 50
F. Kowalska, dz. cyt., 53
9
M. Sopoćko, tamże, z. 1, cz. II, s. 20
10
Tamże, z. 1, s. 1
11
Por., M. Sopoćko, Miłosierdzie Jego na wieki, s. 44-46
7
8
6
pedagogiki, zawsze z tą myślą, aby gorliwiej i skuteczniej służyć bliźniemu,
wypełniając wolę Bożą. Gdy zostało mu zlecone organizowanie w Wilnie
stowarzyszeń młodzieżowych, by lepiej zrealizować to zadanie, udał się do
Poznania, gdzie takie stowarzyszenia już funkcjonowały, aby uczyć się od
innych.
Ta troska o człowieka wyrażała się w ułatwianiu wiernym dostępu do
duszpasterstwa przez organizowanie ośrodków duszpasterskich oraz budowę i
remonty kościołów.
Ilekroć podejmował te działania, doświadczał wielu przeciwności i
niezrozumienia. Także i te doświadczenia przyjmował jako wolę Bożą, jako
wydarzenia, które Pan Bóg zaplanował, aby wypełnił się Jego zamysł: „Czułem,
że Bóg sposobi mię do sprawy jakiejś i dopuszcza wciąż nadzwyczajne
wypadki, które pozornie moje plany krzyżują, w rzeczywistości zaś oczyszczają
z miłości własnej, skierowując je ku chwale Bożej.”12 Wyznanie to nasuwa
nieodpartą myśl, że wszelkie działania, które podejmował ks. Sopoćko i
wszystko co go spotykało, prowadziło go do spotkania z siostrą Faustyną, by
mógł wspólnie z nią stać się sługą i świadkiem Bożego Miłosierdzia. Poprzez
wierność wszystkim natchnieniom Bożym został przygotowany do podjęcia
posługi jej spowiednika i kierownika duchowego. Takiej posługi nikt wcześniej
nie chciał się podjąć.
Święta Faustyna w spotkaniu z tym Kapłanem, odkryła szczególny znak
miłości Bożej. Dzięki temu spotkaniu również ks. Sopoćko z jeszcze większą
gorliwością i zaangażowaniem wchodził w pełnienie woli Bożej: „Ufność w
Miłosierdzie Boże, szerzenie kultu tego miłosierdzia wśród innych i
bezgraniczne poświęcenie mu wszystkich swoich myśli, słów i uczynków bez
cienia szukania siebie będzie naczelną zasadą mego dalszego życia, przy
pomocy tegoż niezmierzonego miłosierdzia.”13 Przyjętemu postanowieniu
pozostał wierny do końca życia, mimo że to ze względu na apostolstwo
Miłosierdzia Bożego doświadczył najwięcej cierpienia, przykrości,
niezrozumienia i swoistego prześladowania. Wszystko to przyjmował jako
próby w wierności wobec woli Bożej. Próbą była postawa własnego
ordynariusza abp. Jałbrzykowskiego, który wskutek różnych nieporozumień
podchodził z dystansem do jego działalności, próbą była też sprawa Notyfikacji
Kongregacji Świętego Oficjum z 1959 roku. Nakazywano w niej powstrzymanie
się od rozszerzania nabożeństwa do Miłosierdzia Bożego w formach
przedłożonych przez siostrę Faustynę. Innym postanowieniem było udzielenie
Słudze Bożemu poważnego napomnienia oraz nakaz zaprzestania obrony i
propagowania tych objawień i nabożeństwa. Ks. Sopoćko przyjął to orzeczenie
ze spokojem, a nawet sprawiło mu to radość, gdyż wypełniała się zapowiedź
s. Faustyny o trudnościach, a nawet załamaniu się zleconego jej dzieła. „Jeśli
chodzi o przyczyny, uważał, że kult Miłosierdzia Bożego, szczególnie za
12
13
M. Sopoćko, Dziennik, z. 1, cz. I, s. 13
Tamże, z. 2, s. 54
7
granicą wszedł na niewłaściwe tory, gdyż zaczęto czcić bardziej osoby, czyli
stworzenia, niż Boga miłosiernego. On sam od 1953 roku prosił o oddzielenie
kultu od objawień prywatnych s. Faustyny, ale nie zyskał posłuchu. Co do
przyszłości kultu, wyrażał przekonanie, że gdy będzie oparty wyłącznie na
Piśmie Świętym, Tradycji i liturgii spotęguje się i pogłębi.”14 Chociaż
konsekwencje związane z Notyfikacją spadły przede wszystkim na niego,
wierzył, że Bóg dopuścił to wydarzenie aby kult został oczyszczony i przynosił
spodziewane owoce wierzącym.
Wszystkie te doświadczenia prowadziły go do przekonania o potrzebie
naśladowania Jezusa w wyrzekaniu się własnej woli i zjednoczenia jej z wolą
Boga. Kilka lat przed śmiercią modlił się: „Mam tylko jedno życie, którego mi
już mało zostało. Poświęcam tę resztę Tobie, by pełnić wolę Twoją, Panie, by
żyć całkowicie tylko dla Ciebie i Twojej chwały. Pragnę Cię kochać, spełniając
Twoją wolę.”15
Odchodził z tego świata jako wierny sługa Bożego Miłosierdzia. Pogodzony
z tym, że nie zobaczy na ziemi owoców swej pracy, pisał: „Mój koniec już się
zbliża wraz z przemijaniem mego życia. Muszę raczej myśleć o bliskiej śmierci,
niż zabawiać się mrzonkami o długim życiu. Wola Boża jest naszym
pokojem.”16
Pokora i ufność
„O Jezu mój, ta dusza tak pokorna, umiała wytrzymać wszystkie burze i
nie zniechęciła się przeciwnościami, ale wiernie odpowiedziała wezwaniu
Bożemu.”17
Poddawanie się woli Bożej w stopniu heroicznym było możliwe dla ks.
Sopoćki dzięki pokorze i ufności w miłosierdzie Boże. Przyznawał tym dwom
postawom bardzo ważną rolę w życiu duchowym.
Pokora stanowi klucz i podstawę cnót. „Przede wszystkim pokora jest
kluczem otwierającym skarby łaski: „Bóg pysznym się sprzeciwia, pokornym zaś
daje łaskę” (1P 5,5), dlatego że pokorny nie szuka upodobania w łaskach i ich
nie nadużyje, usuwa miłość własną i próżną chwałę oraz pragnie duszę swą
napełnić łaskami.”18
Pokora to pogarda sobą, będąca owocem poznania siebie. Tym, co
człowiek odkrywa w sobie jest jego własna nędza. Bóg daje ją poznawać
stopniowo. Widok całej nędzy przywiódłby człowieka do zwątpienia, nie
mógłby on od razu znieść wszystkiego. Zbawiciel odkrywa najpierw błędy
rażące, a gdy postępuje się w życiu duchowym, pokazuje najdrobniejsze
uchybienia. Proces ten trwa przez całe życie, szczęśliwy jest człowiek, który
przed śmiercią dochodzi do zupełnego poznania i uleczenia chorób duszy.
14
H. Ciereszko, dz. cyt., s. 444
M. Sopoćko, Dziennik, z. 3, s. 31
16
Tamże, z. 4, s. 9
17
F. Kowalska, dz. cyt., 1586
18
M. Sopoćko, O pokorze 43, Konferencja dla Sióstr ZSJM, (rękopis)
15
8
W podobny sposób postępuje w życiu duchowym Sługa Boży. Wykazuje w
tym względzie wysoki stopień pokory, widoczny w zdrowym samokrytycyzmie
i szczerości w dotykaniu trudnych i bolesnych sfer wnętrza: „Na paluszkach
wzdętej pychy wznieść się pragnąłem ponad innych jeszcze na ławie szkolnej,
wznosiłem się ponad Ciebie, obrażając Cię grzechami. Upokorzenie mi było
wstrętne, uciekałem od niego. Lubiłem gdy mnie chwalono. Za to teraz słusznie
jestem wzgardzony i podeptany przez wszystkich. Jeszcze przychodzą marzenia
pyszne, dogadzające miłości własnej, wyobraźnia roi w przyszłości rozmaite
obrazy, które zatrzymuję i delektuję się, czasami mimo woli, dość często
nieświadomie, ale wszystko wskazuje na główne źródło grzechu.”19 Innym
razem dzieli się swoim doświadczeniem: „Toć to żałujesz, że nie jesteś
wymarzonym w dzieciństwie lalką – kapłanem. Toć to się niepokoisz
najmniejszym niepowodzeniem w świecie, toć to myślisz nieraz, jakie wrażenie
sprawisz swym wystąpieniem, co o tobie mówią, co myślą; mieszasz pszenicę z
kąkolem i narzekasz na gorzkość chleba.”20
Taka postawa uznawania prawdy o sobie ściąga na człowieka wzrok Boży,
jak napadnięty przez zbójców ściągnął na siebie wzrok miłosiernego
samarytanina. Gdy na modlitwie człowiek przedstawia Bogu swą nędzę,
wyznaje Jego Miłosierdzie i skłania Go, by się nad nim zlitował. Serce
człowieka jest naczyniem przeznaczonym do przyjmowania łask Miłosierdzia
Bożego, dlatego musi być ono opróżnione z miłości własnej i próżnej chwały.
Ufność jest nieodłączną towarzyszką pokory. Dzięki niej, gdy odkrywa się
swoją grzeszność, nie wpada się w rozpacz. Ufność prowadzi do powstawania
z grzechu, aby stawać się przybranym dzieckiem Boga. „Jeśli dusza stanie przed
Bogiem z ufnością, ale bez uznania swojej nicości, albo przeciwnie z bojaźnią,
ale bez ufności, wówczas stosunek jej do Boga nie jest właściwy: pamięć o
grzeszności winna iść w parze z pamięcią o synostwie Bożym.”21
Sługa Boży zachęca również do tego, by nie poddawać się smutkowi przy
wykryciu własnych niedoskonałości, a w doświadczeniach stawać przeciw sobie
samemu po stronie prześladujących. Ks. Michał Sopoćko wiele razy miał
możliwość przyjmować taką postawę, szczególnie w świadczeniu o Bożym
Miłosierdziu.
Pierwszym środkiem nabycia pokory jest modlitewne rozważanie
doskonałości Bożych, a szczególnie miłosierdzia. Innym sposobem jest
rozważanie człowieczeństwa Chrystusa i łączenie się przez wiarę z uczuciami
Jego najmiłosierniejszego Serca. Jezus Chrystus chce, abyśmy uczyli się od
Niego cichości i pokory (por. Mt 11,29).
Tak radykalna postawa pokory prowadziła go do całkowitego otwarcia na
dar Bożego Miłosierdzia. Ufność w to miłosierdzie pozwalała mu nie
Tenże, Dziennik, z. 2, s. 57
Tamże, z.1, cz. I, s. 1
21
Tenże, O pokorze 43
19
20
9
załamywać się w doświadczeniach i przeciwnościach. Miłosierdzie, które
okazywał bliźnim, płynęło z tego, że sam tego miłosierdzia doświadczał.
Pod koniec swego życia mówił: „Wiele rzeczy mi się w życiu nie udało, ale
udała mi się jedna rzecz, nigdy nie stracić ufności w Miłosierdzie Boże.”
Epilog
Podsumowaniem życia i dzieła bł. ks. Michała Sopoćki, niech będą słowa
wypowiedziane przez Jezusa do św. Faustyny: „Przez niego rozsiewam
pociechy dla dusz cierpiących, udręczonych; przez niego upodobało mi się
rozgłosić cześć do miłosierdzia mojego, a przez to dzieło miłosierdzia więcej
dusz do mnie się zbliży, aniżeliby on dzień i noc rozgrzeszał aż do końca
życia swego, bo tak pracowałby tylko do końca życia, a przez dzieło to
pracował będzie do końca świata.”22
22
F. Kowalska, dz. cyt., 1256
Download